"DZIADKOWIE Z WERMACHTU" dr Leszek Pietrzak

avatar użytkownika Redakcja BM24

Przynajmniej pół miliona Polaków służyło w hitlerowskich wojskach

Dziadkowie z Wermachtu

Dziadek Donalda Tuska służył w Wermachcie – te słowa Jacka Kurskiego z kampanii prezydenckiej w 2005 r. wywołały burzę. Gdy okazało się to prawdą, to wydawało się, że przełamano kolejne wstydliwe tabu w naszej historii. Nic bardziej mylnego. Kwestia ilu Polaków walczyło za hitlerowskie Niemcy nadal pozostaje niezbadana. Nie wiadomo ilu z nich zostało wcielonych przemocą, a ilu postanowiło przyłączyć się zwycięzców. Z    ostrożnych szacunków wynika, że było to przynajmniej pół miliona Polaków. Sprawa jest o tyle drażliwa, że kilkanaście tysięcy tych kombatantów lub ich rodzin wciąż pobiera pieniądze od państwa niemieckiego.  

Za ojczyznę i führera
Polacy służyli praktycznie we wszystkich rodzajach sił i wszystkich jednostkach Wermachtu. Byli także w niemieckiej Luftwaffe i Kriegsmarine.
Siedzieli za sterami niemieckich Me -109 w bitwie o Anglię i byli wśród załogi chluby niemieckiej marynarki: pancerników „Bismarck” i „Tirpitz” . Walczyli również w czerwcu 1944 r. z lądującymi na plażach Normandii siłami alianckimi. Byli członkami najbardziej
elitarnych niemieckich dywizjach i dywizjach Waffen SS. Do tych ostatnich zasadniczo przyjmowano ochotników, jednak w końcowym okresie wojny, wielu zmobilizowanych polskich rekrutów zostało wcielonych do jednostek SS.
Kilku z nich znalazło się w elitarnej 2 Dywizja Pancerna SS "Das Reich", która miała miedzy innym na koncie jedną z najgłośniejszych zbrodni Waffen-SS, mordu na mieszkańcach francuskiego miasteczka Oradour-sur-Glane, gdzie zginęło 642 osoby. 
Co najmniej 200 tys. Polaków poległo za „führera i III Rze-szę”.
Tylko na Górnym Śląsku zmobilizowano co najmniej 250 tys. Polaków, a z Pomorza około 200 tysięcy. Dokładne oszaco-wanie liczby wszystkich służących w Wehrmachcie jest niezwykle trudne. Wszyscy bowiem trafiali do wojska jako członkowie Niemieckiej Listy Narodowościowej (słynna Volksliste).
Tam z kolei figurowali jako Niemcy różnych kategorii.Zasadniczym powodem wstępowania Polaków do Wermachtu było wcześniejsze podpisanie Volkslisty. Chodziło przede wszystkim o kategorię III i IV Volkslisty. W kategorii III zazwyczaj znajdowali się polscy Ślązacy.
Kaszubi, jako bardziej pewni, zaliczani byli do kategorii II. 
Zazwyczaj byli to polscy kolaboranci. Zaliczeni do I i II grupy Volkslisty otrzymywali automatycznie obywatelstwo III Rzeszy, zaś do grupy III obywatelstwo niemieckie na 10 lat. Sklasyfikowani w IV grupie otrzymywali je na zasadzie wyjątku. Otrzymanie niemieckiego obywatelstwa wiązało się z obowiązkiem służby wojskowej w niemieckiej armii. Odmowa służby mogła skończyć się oskarżeniem o dezercję i karą śmierci. Jako pierwsi w Wermachcie znaleźli się Górnoślązacy. Kilka tysięcy z nich w końcu 1940 r. trafiło do Afrika Korps i walczyło w Afryce Północnej,a potem w północnych Włoszech. W 1941 r., gdy Niemcy zaatakowały sowiecką Rosję, tysiące Ślązaków, Kaszubów znalazło się na
froncie wschodnim.

Ciszej nad tą służbą
Polskich żołnierzy Wermachtu nie spotykały po wojnie represje ze strony komunistycznej władzy. Widać to było w szczególności na Górnym Śląsku i Pomorzu. Po udokumentowaniu polskości i wysiedleniu osób uznanych za Niemców, kwestia służby wojsko-wej w Wermachcie została zamknięta. Wielu Polaków, którzy  walcząc w Wermachcie dostało się do niewoli i przebywało w  sowieckich obozach, w latach 1945-1947 powróciło do powojen-nej Polski. Nie spotykały ich  represje w takiej skali jak powraca-jących żołnierzy Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie. Być może było tak dlatego, że służbę w niemieckim Wermachcie miało za sobą wielu ludzi komunistycznej władzy. Było to najbardziej widać po
ekipie Edwarda Gierka. Jan Szydlak, jeden z najbliższych współpracowników Gierka i członek BP KC PZPR miał za sobą służbę w jednostkach spadochronowych Wermachtu. A takich przypadków było więcej.
Po szybkim zdobyciu władzy przez Gierka w Warszawie żartowano nawet, że był to blitzkrieg, a ślą-ską ekipę nowego sekretarza przezywano Wermachtem.  
  W czasach PRL nie mówiono i nie pisano na temat służby Polaków w niemieckich formacjach w czasie ostatniej wojny. Po 1990 r. również temat ten nie był podejmowany. Nic zresztą dziwnego, w wolnej Polsce też istniały obawy, że mówienie na ten temat nie przyniesie nic dobrego. A problem przeszłości wielu mieszkańców Śląska, Pomorza i innych regionów zachodniej Polski nadal istniał. Gdy w 1991 r.  Diethmar Brehmer szef Niemieckiej Wspólnoty Roboczej „Pojednanie i Przyszłość” zaczął zliczać mieszkających byłych żołnierzy Wermachtu, w celu zapewnienia im kombatanckich dodatków od Niemiec, to okazało się, że tylko na Górnym Śląsku dotyczy to 52,6 tys. osób. 
 
Nie ma problemu Przebieg afery z dziadkiem z Wermachtu z 2005 r. pokazuje skalę
zakłamania, która dotyczy tego problemu. Sztab Tuska najpierw zaprzeczał faktom, aby później potwierdzić, że owszem Józef Tusk służył w Wermachcie, ale został do tego zmuszony.  „W domu nigdy się o tym nie mówiło, nie miałem też poczucia, że rodzina ukrywa jakąś tajemnicę”. W trakcie kampanii sztabowcy podali też informacje, że Józef Tusk uciekł z Wermachtu do polskiej armii Władysława Andersa.
Cała historia wydaje się mało prawdopodobna. Tusk historyk z wykształcenia, autor publikacji o historii Gdańska miałby nie znać i nie interesować się rodzinną przeszłością? „Dla mnie to nie było zaskoczeniem. Ja wiem przecież, co się działo, z moim dziadkiem” – powiedziała w 2005 r. dziennikarzom TVN Sylwia Pietrzykowska. Kuzynka
Donalda Tuska nie potrafiła wytłumaczyć skąd się wziął jego brak wiedzy. Nie potrafił tego również Tusk, który infantylnie zapewniał,że to z uwagi na zainteresowanie Józefem Piłsudskim (to o nim pisał pracę magisterską). 
 Sprawa „dziadka z Wermachtu” powróciła do polskiej polityki, gdy w maju 2010 r. „Gazeta Wyborcza” opisała dyskredytujące Donalda Tuska ulotki. Na archiwalnych niemieckich zdjęciach z września 1939 r. widać mężczyznę bliźniaczo podobnego do obecnego premiera Donalda Tuska w mundurze SS. Autorzy artykułu wyśmiali sugestie autorów ulotki, że
mieliśmy do czynienia z ojcem premiera (miał w 1939 r. 9 lat). Nie spróbowali jednak zweryfikować tożsamości owego kierowcy. Próbowali to zweryfikować dziennikarze „Wręcz Przeciwnie” i napotkali kategoryczną odmowę współpracy ze strony państwowych niemieckich
archiwów. Rodzinne tajemnice i powiązania mogą mieć wpływ na polityczne wybory decydentów. Szczególnie, gdy jedno państwo ma w rękach dokumenty mogące zaszkodzić liderowi sąsiedniego państwa.
Naiwnością byłoby myśleć, że nie wykorzysta okazji.  
Można wiele dyskutować o tym jakie były motywy służby Polaków w Wermachcie. Najnowsze badania historyków pokazu-ją, że najczęstszym motywem podejmowania decyzji o służbie w Wermachcie była chęć przeżycia. Podpisanie Volkslisty mogło wydawać się w tamtym czasie
najprostszym rozwiązaniem. Tak samo prostym jak zdezerterowanie, przy pierwszej okazji, jaka się nadarzyła. W tamtych wyborach ważny był jeszcze jeden czynnik.  Wielu polskich żołnierzy Wermachtu mieszkających wcześniej na Kaszubach, Pomorzu miało problem ze swoją tożsamością.
Zanim znalazło się w Wermachcie określało siebie jako „heisige” (tutejsi), a więc nie do końca Polacy i nie do końca Niemcy.  I to właśnie sprawiało, że ich wojenny wybór między Niemcami, a Polską tez stawał się prostszy.


dr Leszek Pietrzak -były pracownik BBN, był współautorem raportów BBN:  „Propaganda historyczna Rosji w latach 2004-2009” i  „Ludobójstwo katyńskie w polityce sowieckiej i rosyjskiej 1943-2010” przygotowanego dla Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego.

Tekst  ukazał się w NAJWYŻSZYM CZASIE
Numer 43 (1118) z 22.10.2011)


Etykietowanie:

1 komentarz

avatar użytkownika Andrzej Tym

1. Tusk wstydził sie nie tyle dziadka w Wermachcie ile braku Żelaz

Krzyża i wstąpienia do Wojska Polskiego, ktore utrudnialo życie dziadkowi po powrocie do Polski pasozytniczo zniewolonej i pod wieloma wzgledami nie bedącej zbyt cenioną Ojczyzną dla PRLowskich historyków, dziennikarzy i polityków.
W czasie okupacjk zamieszkało w Lublinie małżeństwo starszego Niemca ("Reichsdojcza" )i Polki z 12 letnim synem wypędzeni z terenów Reichu żądaniem rozwodu. W Generalnej Guberni władze Gestapo i NSDAP oraz administracja Gub FrANKA NIE ŻĄDAŁY OD NICH ROZWODU. Niemiec był za stary do WEHRMAHTU ale syn obowiazkowo należał do Hitler Jugend. Gdy został przez moja matke pobity (za pobicie mnie) starzy prybiegli bardzo zmartwieni informujac, że jewsli nawet na nich naskarży to zostana aresztowani i wyslani na Majdanek.(nie naskarżył).