"O istocie narodowej tożsamości" Anna Pawełczyńska . Lektura obowiązkowa i pożyteczna

avatar użytkownika Maryla

Publikacja stanowi zbiór studiów czy esejów, z których praktycznie każdy może być czytany oddzielnie. Nicią przewodnią wiążącą je w całość jest troska o dobro ojczyzny i dobro Polaków jako narodu, który niejedno przeszedł i wycierpiał w swej trudnej historii. (...) Pisząc obszernie o mozolnym budowaniu poprzez dzieje narodowej tożsamości, Autorka wskazała na kilka konstytutywnych cech tego ważnego czynnika życia narodu. Są to: umiłowanie wolności i poczucie braterstwa ze współrodakami, wysokie poczucie wartości wspólnoty rodzinnej wspólnoty narodowej. Jest to również budowanie tych wspólnot na trwałych wartościach chrześcijańskich utrwalonych w tradycji i obyczaju. Mając świadomość tego, co budowało pierwszą Rzeczypospolitą, co pozwoliło Polakom odzyskać niepodległość po 123 latach rozbiorowej niewoli, co pozwoliło obronić II RP przed najazdem bolszewickiej Rosji i przygotować wspaniałe pokolenie do straszliwych zmagań z dwoma totalitaryzmami ? brunatnym i czerwonym - podczas i po II wojnie światowej, mając tego wszystkiego świadomość i ukazując to w toku rozważań,

 

O istocie narodowej tożsamości - Anna Pawełczyńska

Autorka surowo ocenia obecną rzeczywistość Rzeczypospolitej po przełomie 1989 roku. (...) Ukazuje przy tym nowe zagrożenia nakładające się w Polsce na pozostałości komunizmu i działania postkomunistycznych ekip lub ekip jakoś od nich zależnych, lub związanych z tak zwaną `partią zagranicy`. (...) Autorka, która w życiu wiele doświadczyła, łącznie z uwięzieniem w obozie koncentracyjnym w Auschwitz-Birkenau i we Flossenburgu, która widziała i objęła naukową refleksją wiele ludzkich i społecznych spraw, ma i pozwala Czytelnikowi mieć nadzieję. Wierzy w ozdrowieńczą moc ludzkiego sumienia - narodowego sumienia.
Z posłowia Józefa Krzyżanowskiego

http://www.gandalf.com.pl/b/o-istocie-narodowej-tozsamosci/

Dlaczego warto czytać prof. Annę Pawełczyńską? Najkrócej mówiąc dlatego, że w jej osobowości i sposobie patrzenia na świat łączy się praktyka (obozy koncentracyjne, AK) i teoria (profesor socjologii), dobre wychowanie i dobry życiorys. Ponadto jest z tej grupy ludzi, którzy na pytanie dlaczego poszli do legionów czy podziemia, odpowiadali: „bo tak trzeba było". I nic więcej. Pochodzi z pokolenia, które kontynuowało budowę prawdziwej niepodległej II RP – w samym środku II wojny. Według badań prof. Tomasza Strzembosza, w Generalnym Gubernatorstwie, systemowo odciętego od świata, właśnie to pokolenie zbudowało 300-400 tysięczną podziemną armię gotową walczyć z okupantem. Coś podobnego chyba nie trafiło się nikomu w dziejach świata... Z wczesnych lat chłopięcych (ok. 1955 lub 1956 r.) zapamiętam bardzo znamienne zdarzenie. Będąc z ojcem w Warszawie, na jednym z budynków zobaczyłem jakiś duży napis, a w nim słowo: „martyrologia". Gdy usiłowałem je przesylabizować i w końcu wypowiedziałem głośno, wówczas jakiś duży pan nachylił się nade mną i powiedział:

Zapamiętaj chłopcze, gdybyśmy ten napis zobaczyli w czasie powstania, to tę kamienicę byśmy na stenach roznieśli".

Sens tych słów zrozumiałem dopiero po latach. Losy Kolumbów potoczyły się bardzo różnie, ale dziś takich ludzi już prawie nie ma. Anna Pawełczyńska w czasie okupacji była światkiem i uczestnikiem tamtych wydarzeń, dziś stała się łącznikiem pokoleń. Dlatego warto ją czytać. Ponadto jest wyjątkowo wnikliwym, wręcz przenikliwym, obserwatorem procesów społecznych zachodzących w kraju i poza nim.

Ścieżki nadziei

Książka, a właściwie książeczka, liczy sobie 174 strony. Podzielona jest na 4 rozdziały: 1. Wobec siebie i innych, 2. Pułapki osobowości, 3. Pułapki społeczne, 4. Wobec społeczeństwa. Każdy z nich ma swoje podrozdziały i właśnie one są tymi ścieżkami nadziei: miłość, przyjaźń, wiedza, rozumienie, tolerancja, praca i twórczość, soki i korzenie, współżycie pokoleń, ład moralny ..., a potem kolejne, już o zupełnie innym zabarwieniu: egocentryzm, lęk, kłamstwo i zakłamanie, zło społeczne, patologia więzi społecznych, itd. Jest ich wiele, ale właśnie one, te ścieżki nadziei i beznadziei pokazują na czym polega ład społeczny, bez którego nie może być mowy o budowaniu czegokolwiek. Historia Polski dostarcza nam przykładów zdolności niezwykłej mobilizacji Polaków. Fakty te dowodzą nam, że nie jesteśmy bezwolni. Ale Autorka już we „Wstępie" zastrzega się, że książkę pisze z „myślą o ludziach, którzy pragną dążyć do tego, aby swojemu życiu nadać sens".

W tym samym rozdziale nakreśla też punkt odniesienia dla pozostałej części swojej książki. Pisze:

„Przez struktury zła należy rozumieć stworzony przez ludzi system instytucji, w ramach których całe społeczeństwo jest zmuszone do działań pogłębiających zło społeczne. Struktury zła są zakorzenione w konkretnych czynach ludzi, którzy zło umacniają. Istnieje bardzo silny związek między złem indywidualnym, a funkcjonowaniem zła w społecznej strukturze [...]. Zatem walka pomiędzy dobrem a złem toczy się nie tylko w jednostce, ale obejmuje całe społeczeństwo". I dalej: „Udziałem polskiego społeczeństwa były bardzo ciężkie doświadczenia historyczne, które zakłóciły normalny rozwój kilku pokoleń" (s.13-14).

Pawełczyńska mówi o dwóch totalitaryzmach: komunistycznym i hitlerowskim. I tu, dla lepszego zdiagnozowania choroby warto zatrzymać się na chwilę... Niemieckie struktury totalitaryzmu – pisze Pawełczyńska – narzucone Polsce drogą wojny były odczuwalne, jako obca siła zewnętrzna, jako kataklizm przyrodniczy, na którego pojawienie się ludzie nie mieli wpływu. Nie byli też z nim związani. Do systemu terroru włączyły się tylko jednostki, jednoznacznie potępione przez silną opinię publiczną. Natomiast komunistyczny totalitaryzm przeniknął do Polski w sposób podstępny i niejawny. Działał jak choroba nowotworowa, rozkładająca stopniowo, od wewnątrz, zdrowe tkanki społeczeństwa. Zespół środków przemocy i przymusu zniszczył wzmocnioną w czasie okupacji jedność społeczeństwa, sparaliżował więzi społeczne, obalił autorytety narodowe i moralne, uprzedmiotowił człowieka, łamiąc jego indywidualna wolę i wtrącając go w samotność. Komunistyczne struktury w Polsce były zbudowane z wyborów i czynów ludzi zaangażowanych w zbiorowym działaniu. Skutki społeczne nie były wynikiem woli pojedynczego człowieka, lecz każdy przyczynił się do rezultatów ogólnych. Komunistyczne struktury zła ujawniły się jako potęga pustosząca, która degraduje zarówno winnych, jak i niewinnych, atakując nie tylko więzi społeczne, ale także postawę oraz świadomość moralną każdego człowieka (125-126). (Problem jest szerszy, do tej analizy należałoby włączyć również okres zaborów, bo po pierwsze: destabilizacja polskiego dorobku kulturowego, od upadku państwowości, ma charakter ciągły i po drugie: 20 lat niepodległości okresu międzywojennego, to zbyt krótki okres dla wyrównania przechyłów i destabilizacji kulturowej, jaką wywołały).

***

Mamy więc diagnozę i rozpoznaną chorobę. Mamy też lekarstwo. Nie ma ono pięknego, drogiego opakowania i jest bardzo tanie; nie ma go w aptekach, jest natomiast w bibliotekach.

http://wpolityce.pl/artykuly/12459-czytajac-pawelczynska-mamy-wiec-diagnoze-i-rozpoznana-chorobe-mamy-tez-lekarstwo

 

Etykietowanie:

3 komentarze

avatar użytkownika Michał St. de Zieleśkiewicz

1. Do Pani Maryli,

Szanowna Pani Marylo,

II Rzeczpospolita, to fenomen w ostatnim pięćsetleciu Państwa Polskiego. Dzięki elitom II Rzeczpospolitej jeszcze istniejemy.

Ukłony moje najniższe

Michał Stanisław de Zieleśkiewicz

avatar użytkownika barbarawitkowska

2. Rzeczywiście

obowiązkowa. Przedwojenna klasa intelektualna. Prosto , jasno i w samo sedno. Prawda nazwana prawdą , a Ojczyzna Ojczyzną. Żadnych zawijasów akademickiej nowomowy.
Przede wszystkim powinni ją czytać przed snem codzienne wszyscy przedstawiciele tzw. socjologii. I kolana powinny się ugiąć same.

avatar użytkownika barbarawitkowska

3. Panie MichaleJest i smutna konstatacja tego faktu

Elity II RP tworzyli ludzie, jakby na to nie patrzeć, wychowani na intelektualnych wzorcach zaborców. W szkołach carskich, pruskich i galicyjskich. I potrafili z tego wyabstrahować to, co cenne. My dzisiaj nie uczymy się od najlepszych , kim by nie byli (mądry bowiem zawsze wyciśnie coś z innego mądrego, nawet jeżeli jest wrogiem). Głupcy promują innych, jeszcze większych głupców byleby byli swoi.
PS Troszeczkę Pan naciągnął te 500 lat, ale jak rozumiem do równego rachunku.
Pozdrawiam serdecznie.