Platformiane gruszki na wierzbie

avatar użytkownika Maryla

W minioną sobotę Platforma Obywatelska ogłosiła swój program na najbliższe wybory parlamentarne. Parafrazując znanego publicystę śp. Stefana Kisielewskiego, można powiedzieć, że Platforma to taka partia, która bohatersko walczy z problemami stworzonymi przez samą siebie. Okazuje się bowiem, że brak jej pomysłu na gospodarkę, a za największy sukces uzna powrót do wskaźników sprzed swoich rządów.


Partia władzy
Chociaż w swojej nazwie PO ma przymiotnik "obywatelska", to dziś bardziej adekwatne byłoby powiedzenie Platforma Rządowa. Partia odwróciła się całkowicie od obywateli, a ogłoszony program ma tylko jeszcze bardziej przekonać do niej ludzi przyssanych do państwowych pieniędzy - nauczycieli, akademików, żołnierzy, policjantów i przede wszystkim urzędników. Ogłoszony program to zapowiedź jeszcze większych wydatków państwowych (czyli również podatków) przeznaczanych na często absurdalne projekty, które mają tylko utrwalać obraz Donalda Budowniczego.
Na blisko 188 stronach programu PO "Następny krok. Razem" możemy się dowiedzieć, co zostanie zrobione w najbliższej czterolatce. I tu niestety pomysłów brakuje. Platforma jak każda partia władzy straciła całkowicie trzeźwy osąd rzeczywistości. Zabetonowana na urzędniczych stanowiskach oddelegowała swoich najlepszych ludzi do pracy w przeróżnych agencjach, ministerstwach, niektórych na posady w państwowych spółkach, a lokalnie w urzędach gminnych. Studiując ten program, widać wielką pustkę ideologiczną (może dlatego tak bardzo w ostatnim czasie otworzyli się na polityków związanych z lewicą) oraz postawienie jakiegoś wyraźnego celu strategicznego. Jeszcze sześć lat temu (w wyborach parlamentarnych w 2005 r.) takim celem było ulżenie przedsiębiorcom, ukrócenie biurokracji, wprowadzenie zdrowego rozsądku do systemu opieki zdrowotnej (choćby poprzez ukrócenie monopolu Narodowego Funduszu Zdrowia), rewolucja finansowa w edukacji (pieniądze miały iść za uczniem poprzez wprowadzenie bonu oświatowego) czy wreszcie obniżka podatków (wprowadzenie stawek 15-procentowych od dochodu osób fizycznych oraz przedsiębiorstw, ujednolicenie stawki VAT na tym poziomie). Gdy Polskie Stronnictwo Ludowe we władzy zaspokaja swoje ambicje miejscami pracy dla swoich działaczy w agencjach rządowych, głosując za wszystkim, co podsunie Platforma (poza tradycyjnym sprzeciwem wobec jakichkolwiek zmian w KRUS), to należy stwierdzić, że po czteroletnich prawie samodzielnych rządach PO obraz wygląda dość ponuro.
Pomimo szumnych zapowiedzi tzw. jednego okienka, gdzie teoretycznie można założyć firmę, procedury rozpoczęcia rejestracji spółki w Polsce przez ekspertów Banku Światowego zostały ocenione fatalnie (113. miejsce na świecie na 183 badanych państw). Jeszcze gorzej na tym tle wypadły procedury ubiegania się o pozwolenie na budowę (164. miejsce na świecie!). Jedyny pozytywny aspekt prowadzenia firmy w Polsce według ekspertów Banku Światowego to dostęp do kredytu (15. miejsce), tylko że akurat ta dziedzina jest niezależna od rządu (politykę monetarną w Polsce prowadzą prezes Narodowego Banku Polskiego wraz z Radą Polityki Pieniężnej). Jak na proprzedsiębiorczy w odczuciu społecznym rząd dokonania praktycznie dyskwalifikujące.
W ciągu ostatniej kadencji w polityce zdrowotnej PO nie tylko nie złamała monopolu ubezpieczeniowego Narodowego Funduszu Zdrowia, ale nawet nie było słychać o choćby jednym takim projekcie. A gdy w ramach Unii Europejskiej zaczęła powstawać dyrektywa dotycząca leczenia ambulatoryjnego i swobodnego dostępu do wszystkich placówek w państwach Unii Europejskiej (czyli de facto zwiększenie władzy pacjenta nad wyborem miejsca leczenia), to najbardziej przeciwna temu projektowi okazała się oczywiście polska minister zdrowia Ewa Kopacz. Między bajki należy włożyć takie pomysły jak danie Polakom wyboru ubezpieczyciela zdrowotnego.
Pomysł na edukację PO to nie tylko totalne odwrócenie się od słusznych reform Romana Giertycha, który przywrócił rodzicom część władzy nad edukacją własnych dzieci, to także wprowadzanie nowych zmian wbrew rodzicom. Słynny już pomysł wchłonięcia sześciolatków przez szkoły podstawowe to największa porażka tego rządu. Gdy rodzice, mając wybór: czy posłać dziecko do szkoły czy nie, zdecydowali się na to drugie, to rząd wprowadził opłaty za przedszkola, tak by poprzez nacisk ekonomiczny zmusić rodziców sześciolatków do posłania ich do nieprzystosowanych na przyjęcie tak małych dzieci szkół. O pomyśle, by rodzice mieli realny wpływ na edukację swoich dzieci, lepiej nie wspominać.
Wreszcie w sferze podatkowej Platforma pokazała swoją prawdziwie zamordystyczną twarz. Przez 4 lata nie zrobiła absolutnie nic, by trochę odpuścić podatnikom. Nie tylko, że podniosła podatek VAT, o którym było najgłośniej i która to podwyżka pozbawia przeciętną rodzinę ok. 580 zł, ale doprowadziła do gigantycznego wzrostu długu publicznego. Za czteroletnich rządów PO wzrost zadłużenia przeciętnego pracującego Polaka wzrósł o ok. 21 tys. zł (300 mld zł wzrostu długu za tego rządu podzielone przez ok. 14,25 mln pracujących). To są podatki, które trzeba będzie zapłacić w przyszłości, powiększone dodatkowo o procenty od pożyczek.
W obliczu takich dokonań PO zdecydowała się na przedstawienie zastępczego programu, którego realizacja dla Polski nie oznacza właściwie nic.

Pusty program
Polacy wiedzą lepiej od urzędników, na co przeznaczać wypracowane przez siebie pieniądze. Zamiast jednak tego jest kolejny pokaz pychy władzy. Obiecuje się wprowadzenie podwyżek dla rozrośniętej budżetówki (oczywiście sfinansowanej przez podatników), budowę na wzór orlików tysiąca świetlików (gminne centra kulturalne) oraz lokalnych centrów naukowych. Te budowy to są zmiany, z całym szacunkiem dla polskiego samorządu, na poziomie lokalnym, bez większego przełożenia na rozwój gospodarczy kraju. Prawdopodobnie zaprzyjaźnieni z Platformą przedsiębiorcy, którzy dorobili się na budowie orlików, chcieliby otrzymać nowe zlecenia na najbliższe 4 lata.
Biorąc pod uwagę intelektualną jałowość w samej PO, na rewolucję wyrastają takie pomysły, jak likwidacja formularzy PIT. Pomimo całej absurdalności tego dokumentu (skoro skarbówka i tak wie, ile kto zarabia, po co zatem jeszcze obarczać miliony podatników niemiłym obowiązkiem bawienia się w jego wypełnianie), nie samo wypełnienie PIT jest problemem, ale wysokość wszystkich podatków. W Polsce praca wbrew pozorom jest opodatkowana bardzo wysoko. Żeby otrzymać przeciętne wynagrodzenie (ok. 2,3 tys. zł) do ręki, trzeba wypracować ok. 3,8 tys. złotych. Ta różnica półtora tysiąca złotych to są podatki, jakie zabiera państwo z naszych pensji (podatek PIT, składki zusowskie oraz na NFZ). A przecież z tego, co zostanie, zapłacimy jeszcze VAT w każdym produkcie czy choćby akcyzę (od paliwa, papierosów, alkoholu czy prądu). Likwidacja samego dokumentu PIT to jest powiedzenie Polakom wprost, żeby nie marzyli o jakiejkolwiek obniżce podatków dochodowych.
Wydaje się, że prawdziwym wyzwaniem dla PO jest powrót do sytuacji sprzed swoich rządów. Marzeniem na następną kadencję jest obniżenie długu publicznego do 48 proc. w stosunku do produktu krajowego brutto (z aktualnych 55 proc.). Tylko nawet jeśli się to Platformie uda, warto sobie uświadomić, że kiedy rozpoczynała rządy, zadłużenie kraju wynosiło 45 procent. Więc obniżenie relacji długu do PKB do 48 proc. nie będzie nawet powrotem do zastanego stanu finansów przez PO. Podobnie sytuacja ma się z planowaną obniżką podstawowej stawki VAT do 22 proc. od 2014 roku. Warto zwrócić uwagę na fakt, że PO w swoim dokumencie mówi tylko o obniżce podstawowej stawki VAT, nie wspominając o tym, że za jej rządów najbardziej wzrosły stawki preferencyjne (z 3 do 5 proc. preferencyjna niższa i z 7 do 8 proc. preferencyjna wyższa). Wydaje się jednak, że po wyborach bardziej prawdopodobne jest dalsze zwiększanie stawek VAT, niż ich obniżanie. Tym bardziej że w programie PO nie ma absolutnie żadnych zapowiedzi reformy finansów publicznych. Chyba że Platforma zamierza ujednolicić stawki VAT na poziomie 22 procent.
Za kosmetykę należy uznać zwiększenie do 6 proc. ulgi podatkowej osób oszczędzających na emeryturę, dlatego że dotyczy to tylko tych, które efekty swojej pracy przekazują na indywidualne konta emerytalne, podczas gdy większość Polaków emeryturę stara się zabezpieczać poza systemem, słusznie mu nie ufając. W poprzedniej kadencji PO zapowiadała likwidację podatku od oszczędności (tzw. podatek Belki) i to oszczędzający Polacy przywitaliby z radością. Zamiast tego mamy jednak kosmetykę sztucznie napędzającą klientów instytucjom finansowym.
O pomyśle PO równej płacy za tę samą pracę, która miałaby obejmować kobiety, można powiedzieć tyle, że to przejaw niepotrzebnej biegunki legislacyjnej. Jedynym miejscem pracy, gdzie kobiety mogą być systemowo dyskryminowane ze względu na płeć, są urzędy i firmy państwowe. Żaden prywatny przedsiębiorca nie pozwoli sobie na to, żeby lepszego pracownika gorzej opłacać, ponieważ go straci. Natomiast to w państwowych firmach i urzędach dochodzi do wynagradzania niekoniecznie w oparciu o merytoryczne przesłanki. Idąc tropem tego zapisu, niewykluczone, że Platforma zaproponuje ustawy o szczęściu w każdym miejscu pracy oraz uśmiechniętym szefie. Jak szaleć z absurdalnymi pomysłami, to szaleć.

 

http://www.radiomaryja.pl/artykuly.php?id=1138900

 

Etykietowanie:

4 komentarze

avatar użytkownika Maryla

1. jak to było w 2007? KTO NIE MIŁUJE, NIE MOŻE RZĄDZIĆ-TUSK

Premier: jeśli PO nie wygra wyborów nie powinna tworzyć nowego rządu


Premier Donald Tusk powiedział w środę, że jeśli PO nie wygra
październikowych wyborów parlamentarnych, "nie powinna się ubiegać o
tworzenie nowego rządu".

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Michał St. de Zieleśkiewicz

2. Do Pani Maryli,

Szanowna Pani Marylo,

W jaki sposób Platforma Rządowa mogła stworzyćc program jak według Palikota, tam wszyscy są pijani na okrągło a Sikorski na dodatek ćpa

Ukłony moje najniższe

Michał Stanisław de Zieleśkiewicz

avatar użytkownika Michał St. de Zieleśkiewicz

3. Do Pani Maryli,

Szanowna Pani Marylo,

Premier Donald Tusk powiedział w środę, że jeśli PO nie wygra
październikowych wyborów parlamentarnych, "nie powinna się ubiegać o
tworzenie nowego rządu".

Sądzę, że PiS, który wygra wybory, wszystkich ministrów Donka i samego Donka postawi przed Trybunałem Stanu.

Ukłony moje najniższe

Michał Stanisław de Zieleśkiewicz

avatar użytkownika Maryla

4. Szanowny Panie Michale

JA BYM ICH NIE STAWIAŁA PRZED SĄDEM, DOPÓKI SAM SĄD NIE ZOSTANIE OSĄDZONY .

Lepiej postarać się o "zielona kartę" nie tylko dla Vincenta, ale dla całej ekipy z PO i podesłac ich do Braka.

Pozdrawiam serdecznie

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl