Sukces ostatniego dwudziestolecia
Dopiero dzisiaj miałem czas przeczytać wywiad z Janem Oleszewskim zamieszczony na BM 24 10 września i pozwolę się z nim całkowicie nie zgodzić. J. Olszewski zakłada idealistycznie pewną jednolitość kulturową naszego społeczeństwa. Tak jakby chciał powiedzieć, że owszem są wielkie różnice, ale jest pewien wspólny korzeń, z którego wszyscy wyrastamy. Tym “korzeniem” jest język, wspólna historia i coś tam jeszcze. Można więc mówić o jednolitym społeczeństwie, o jednolitym narodzie. Moim zdaniem nie można.
Nie mamy, ani wspólnej historii, ani wspólnego języka, ani wspólnych interesów. Ja nie mam nic wspólnego z celbrytką, która oświadcza publicznie, że jak się zorientuje, że ojczyzna jest w potrzebie, to będzie “spieprzać z tego kraju”, bo ona przez cały czas jest nastawiona na jego eksploatację a ja na jego tworzenie. Te dwie drogi nigdy się nie zejdą.
Bardzo mi postawa J. Olszewskiego przypomina wypowiedź sędziego Strzembosza z początku lat 90-tych, a może jeszcze z 89 roku, do której z resztą i Olszewski odnosił się krytycznie ale sam mówi podobnie, że weryfikacja sędziów nie była potrzebna, bo jak nie ma nacisku, to nikt nie będzie zachowywać się jak świnia. Zapytałem się go wtedy publicznie, na jakimś spotkaniu - dlatego to przytaczam , a jak zachowa się ktoś kto jest świnią, czy nie jak małpa z brzytwą? Oczywiście pytanie nie doczekało się satyfakcjonującej odpowiedzi a w zamian dowiedziałem, że przecież jest wielu przyzwoitych sędziów, a językiem ciała Pan Sędzia wskazał na siebie. Czy jeśli ktoś nie czuje się Polakiem w takim rozumieniu polskości jak moja i Jana Oleszewskiego, to kiedykolwiek będzie się zachowywać porządnie według naszych kryteriów, będzie z nami stanowić jedność? Nie, bo ich nie zna, bo nas nie zna! Okrągły stół nie by ł żadną zdradą ideałów, nie był żadnym odstępstwem od czegokolwiek czy błędem a był ujawnieniem rzeczywistych podziałów społecznych.
Niestety prawda jest taka, że poza wyjątkami, jeśli ktoś w młodości nie chodził na religię, to nie zna zakresu semantycznego wielu słów niezbędnych do opisania rzeczywistości. Nie rozumie co to jest prawda, słuszny interes, miłosierdzie utożsamia z altruizmem często uważając, że dobry uczynek nie wymaga nagrody a jedynie zły kary. Przykłady takie można by mnożyć.
A co do wspólnej historii to przynajmniej od 60 lat też jej nie ma. Ofiara i kat nie mają wspólnych przeżyć. Wybicie nadgarstka przy odbijaniu nerek to zupełnie inne obrażenia zarówno fizycznie jak i psychicznie. Co innego jest stracić nieruchomość a co innego otrzymać mieszkanie z kwaterunku, co innego być wyrzuconym ze studiów za pochodzenie a co innego być na studia przyjętym dzięki “punktom za pochodzenie” i wreszcie inną groźbą jest wyrzucenie z kraju na emigrację do Wiednia czy Izraela, a inną wywiezienie do Kazachstanu.
To co wydarzyło się w 89 roku było zmianą linii podziałów społecznych. Ci co nie chodzili na religię, ci co dostali mieszkania z kwaterunku zjednoczyli się w jedną oficjalną strukturę. Byli przekonani, że ci pozostali z braku kadry nie będą mogli zagrozić ich pozycji społecznej. My natomiast cały czas obudowywaliśmy swoje struktury społeczne i obudowywaliśmy swoje elity.
Przeczytałem też dzisiaj wypowiedź Kazika Staszewskiego na portalu Wpolityce, że z głupoty głosował na PO i że L. Kaczyński był najlepszym prezydentem jakiego od tej pory mieliśmy.
Tyle, że niestety K. Staszewki mija się z prawdą nie bez udziału świadomości. Głupi to on nie jest a wręcz przeciwnie, jest bardzo inteligentny ale nie zauważył, że nasza formacja cały czas rośnie w siłę. Z pozycji społecznej, którą zajmował nie było tego widać.Teraz, by wytłumaczyć się ze swoich wyborów, by nie być zmuszonym do przynajmniej próby naprawienia zła, które wyrządził swoją postawą symuluje inwalidztwo inteletualne.
Właśnie ta przemiana u Kazika Satszewskiego jest dowodem na to, że 20 lecie po 89 roku było naszym wielkim sukcesem. Bo to chyba właśnie on śpiewał, że jedzie przez miasto, w którym jego zdaniem Hitler i Stalin zrobili, co swoje - ale na szczęście się omylił - nie zrobili a robili i teraz musi bidula twierdzić, że był głupi, co prawda od razu dodaje, że to nie jego wina, bo PiS nie dbał o wizerunek a on biedna sierota intelektualna nie wie jak działają media.
Wychodzi na to, że powinniśmy go jeszcze przeprosić, za nasz zły wizerunek. On zaś między wierszami deklaruje, że jeśli zachowamy jego wysoką pozycję społeczna to nam wybaczy.
Zestawiłem J.Olszewskiego z K. Staszewskim nie bez kozery. Błędne założenie Olszewskiego o “wspólnym korzeniu” pozwala ludziom takim jak Staszewski, a myślę że z czasem będzie ich więcej, przenosić na nas częściowo przynajmniej winę za ich błędne wybory. Bo pomijanie tego pierwotnego podziału na kata i ofiarę powoduje, że zabiegi o uznanie bez względu na to czy zabiega się o uznanie kata czy ofiary jest rzekomo tym samym. Po prostu miłym dla serca uczuciem. Dalszą konsekwencją jest stwierdzenie, ze zarabianie pieniędzy jako pomocnik drugiego człowieka jest tym samym bez względu na to, czy żyje się z pomocy ofierze czy katu. W końcu to Polak i to Polak- tak twierdzi przecież sam Olszewski. Ja jednak twierdze inaczej. Dla mnie jednak to nie to samo i chciał bym, żeby ci co popierali kiedyś lemingów raczyli wyrazić “czynny żal” a nie tylko werbalny, zanim zaczną aspirować do naszej formacji.
- UPARTY - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
1 komentarz
1. @Uparty
Tekst daje do myślenia jak zwykle.
Piosenkę o Warszawie śpiewał Muniek Staszczyk (T. Love)