Program wyborczy PO: Następny Krok. Razem

avatar użytkownika Maryla

Premier podkreślił, że PO ubiega się o następną kadencję, bo - jego zdaniem - umie poprawiać własne i cudze błędy; przekonuje, że obecnie jest pora na drugi etap modernizacji. Zapewnił, że jeżeli Platforma wygra wybory, następny etap budowania Polski przeprowadzi lepiej.

"Nie jesteśmy ani z prawicy, ani z lewicy. Jesteśmy partią otwartą dla wszystkich, którym bliskie są ideały obywatelskiego państwa. Takie państwo nie narzuca obywatelowi przekonań, nie poucza i nie wyklucza nikogo"

Etykietowanie:

44 komentarzy

avatar użytkownika Maryla

1. Tajemnicze związki PO Piotr

Tajemnicze
związki PO

Piotr Bączek

politolog, publicysta

Platforma Obywatelska powstawała jako
partia przedsiębiorców o konserwatywnych poglądach. Jednak z czołówki
Platformy dość szybko usunięto polityków z konserwatywnego skrzydła,
którzy w początkowym okresie byli twarzami tej partii: Jana Marię
Rokitę, Artura Balazsa, Zytę Gilowską i Macieja Płażyńskiego. Tymczasem
przez lata nie eksponowano informacji, że w proces utworzenia partii
angażował się także Gromosław Czempiński, wieloletni funkcjonariusz
komunistycznych służb specjalnych, a po 1990 r. jeden z szefów UOP.
Platformę
utworzono wkrótce po wyborach prezydenckich w 2000 r., w których
startował Andrzej Olechowski. W styczniu 2001 r. w gdańskiej Hali Olivii
odbył się zjazd założycielski nowej formacji. Inicjatorami byli Donald
Tusk, Maciej Płażyński oraz Andrzej Olechowski, którzy od tego wspólnego
występu nazywani byli "trzema tenorami".

Czasy aferałów
Niewątpliwie
wpływ na powstanie PO miały wewnętrzne pęknięcia w Unii Wolności. Grupa
skupiona wokół Donalda Tuska, czyli działacze wywodzący się z dawnego
Kongresu Liberalno-Demokratycznego, została wykluczona z władz UW
podczas zjazdu partii w 2000 r. przez Bronisława Geremka i Tadeusza
Mazowieckiego. Tusk przegrał w grudniu 2000 r. wybory na
przewodniczącego UW.
Jednocześnie podobny proces zaistniał w Akcji
Wyborczej Solidarność. Maciej Płażyński oraz politycy Stronnictwa
Konserwatywno-Liberalnego, skupieni wokół Jana Rokity, Artura Balazsa i
Bronisława Komorowskiego, byli w tym ugrupowaniu marginalizowani przez
grupę "związkową", czyli Ruch Społeczny AWS.
Następował systematyczny
przepływ działaczy UW i AWS do PO. Duży wpływ na sukces PO miał
Sławomir Nowak, który jako ówczesny lider młodzieżówki UW "Młodzi
Demokraci" wyprowadził ją w 2001 r. do PO. Członkami Platformy zostali
m.in. Janusz Lewandowski, Grzegorz Schetyna, Adam Szejnfeld, Iwona
Śledzińska-Katarasińska, Paweł Graś, Bronisław Komorowski, Konstanty
Miodowicz, Aleksander Grad oraz Marek Biernacki, Jerzy Buzek itd.
Dzięki
tym partyjnym przetasowaniom, zmianie nazwy i powstaniu nowej
liberalnej formacji w społecznej świadomości zatarła się zła fama o
środowisku KLD i okresie rządów premiera Jana Krzysztofa Bieleckiego,
jednego z ówczesnych liderów KLD. Na tę etykietę zasłużyli na początku
lat 90., w okresie rządów premiera Jana Krzysztofa Bieleckiego, jednego z
przedstawicieli KLD. Partia ta była politycznym matecznikiem Donalda
Tuska i dużej części kierownictwa PO. Jej członkami byli gdańscy
opozycjoniści z najmłodszego pokolenia stanu wojennego, ale również
dorabiający się po 1989 r. przedsiębiorcy, lobbyści, ekonomiści,
zwolennicy szybkiej i bezwarunkowej prywatyzacji majątku narodowego.
W
tym okresie dochodziło do wielu afer, przejmowania państwowych zakładów
za bezcen lub otrzymywania po znajomości lukratywnych kontraktów. W
społecznym odbiorze symbolami tych nieprawidłowości byli właśnie
liberałowie. Na początku lat 90. pojawiła się nawet potoczna nazwa
"liberałowie-aferałowie". Władze nie reagowały wtedy należycie na afery
gospodarcze, które stały się źródłem wielu fortun powstającej elity
finansowej. Hasło: "Pierwszy milion trzeba ukraść", stawało się
przepustką do elity finansowej.
Z tych lat wywodzą się związki
przyszłych liderów PO z ludźmi biznesu, zresztą wielu lokalnych szefów
Platformy pochodziło z tego środowiska. Przykładem jest choćby Mirosław
Drzewiecki, wieloletni szef łódzkich struktur liberałów. Grupy biznesowe
z początku lat 90. stały się naturalnym zapleczem Platformy, z drugiej
strony jej politycy starali się wspierać je, nawet w sytuacjach
niezręcznych, rodzących wątpliwości dla wyborców. Nawet Donald Tusk
musiał się tłumaczyć z takich znajomości. Kilka lat temu w czasie jednej
z kampanii wyborczych "Życie Warszawy" ujawniło, że w 2001 r. Donald
Tusk poręczył za Andrzeja M. i jego współpracownicę Izabelę S. Byli oni
zamieszani, obok czterech innych osób, w działania na szkodę Zakładów
Mięsnych w Kościerzynie. Według prokuratury, na skutek działania
podejrzanych zakłady straciły około 6 milionów złotych. W 2002 r. do
gdańskiego sądu trafił akt oskarżenia w tej sprawie. Tusk wyjaśniał po
artykule "ŻW", że rzeczywiście poręczył za przebywającego wówczas od
sześciu miesięcy w areszcie Andrzeja M., iż ten po wyjściu na wolność
będzie stawiał się na rozprawy w sądzie, natomiast poręczenie to w
żadnym stopniu nie rozstrzygało, czy jest on winny stawianych mu
zarzutów. Szef PO tłumaczył, że poznał Andrzeja M. w czasie stanu
wojennego, a w latach 90. był on szefem publikującej książki Tuska
drukarni w Gdańsku (za:
http://wybory2005.interia.pl/aktualnosci/news?inf=672750).

Czempiński - czwarty tenor
Kolejnym
impulsem do stworzenia w 2001 r. partii "trzech tenorów" był dobry
wynik Andrzeja Olechowskiego w wyborach prezydenckich. Taka wersja
genezy PO obowiązywała oficjalnie prawie przez ostatnią dekadę.
Tymczasem
ten nieskazitelny "mit założycielski" Platformy zburzył dwa lata temu
Gromosław Czempiński, wieloletni funkcjonariusz komunistycznej PRL, po
1989 r. jeden z szefów UOP, a potem biznesmen i zakulisowy gracz, jak
sam to ujawnił, na scenie politycznej. Z tego powodu warto przypomnieć
postać Czempińskiego. Do komunistycznych służb specjalnych wstąpił on na
początku lat 70. ubiegłego wieku. Po ukończeniu szkoły wywiadu
rozpoczął pracę "pod przykryciem" w Ministerstwie Spraw Zagranicznych. W
1975 r. został wicekonsulem w Konsulacie Generalnym PRL w Chicago, ale
faktycznie był rezydentem wywiadu cywilnego PRL, przyjął kryptonim
operacyjny "Roy". Doktor Sławomir Cenckiewicz w "Rz" z 17 lipca 2009 r.
stwierdził, że szpiegował Amerykanów, polskich emigrantów, Polonię i
Kościół katolicki. Czempiński dokonał charakterystyki ks. kard. Karola
Wojtyły, który w sierpniu 1976 r. odwiedził Stany Zjednoczone. W
meldunku do centrali zwracał uwagę na "rewizjonistyczną" wypowiedź
Wojtyły, który podczas kilku spotkań z Polonusami miał "wyrazić duchowe
braterstwo z walką Polonii o odzyskanie Ziem Wschodnich z Wilnem i
Lwowem". Według niego, arcybiskup krakowski powiedział, że "naród polski
nie zrezygnował ze swych historycznych granic wschodnich. (...) Dlatego
z dużą satysfakcją obserwujemy wasze działania w tym kierunku. (...)
Naród polski przekazuje wam swe duchowe braterstwo w walce o odzyskanie
Wilna i Lwowa". Czempiński wskazywał również na opinie przyszłego Ojca
Świętego, że "Polonia na całym świecie jest częścią substancji narodu i
społeczeństwa polskiego". Negatywnie oceniał, że kardynał Wojtyła
"wyraźnie zawęził tutaj pojęcie narodu polskiego tylko do tej części,
która jest skupiona wokół episkopatu polskiego".
Po zdekonspirowaniu
został wydalony z USA, wrócił na kilka lat do Polski, ale już w 1982 r.
ponownie wyjechał za granicę, tym razem jako I sekretarz Stałego
Przedstawicielstwa PRL przy Biurze ONZ w Genewie. Przyjął kryptonim
operacyjny "Aca", do lipca 1987 r. kierował genewską rezydenturą
wywiadowczą. Zbierał informacje na temat sankcji ekonomicznych
nałożonych na PRL, możliwości przyjęcia PRL do Międzynarodowego Funduszu
Walutowego, uznania przez Międzynarodową Organizację Pracy reżimowych
związków zawodowych, przedstawicielstw i delegacji amerykańskich oraz
działalności Stolicy Apostolskiej, zwłaszcza polityki wschodniej
Watykanu. W lipcu 1987 r. został odwołany z Genewy. Po 1990 r. pełnił
wiele funkcji kierowniczych w UOP, był nawet jego szefem. Po odejściu z
UOP rozpoczął działalność gospodarczą, założył firmę Doradztwo GC.
Zawierał kontrakty z najważniejszymi firmami w Polsce, zasiadał we
władzach wielu spółek, doradzał najbogatszym.

Szpieg z PRL założycielem PO?
Wielkim
zaskoczeniem dla opinii publicznej było ujawnienie przez Czempińskiego,
że uczestniczył w tworzeniu Platformy Obywatelskiej. Na związki
niektórych założycieli PO ze służbami specjalnymi wskazywano już od
samego początku, np. Ludwik Dorn w tygodniku "Nowe Państwo" (z 2.03.2001
r.) napisał: "Platforma Obywatelska nie jest wyłącznie ekspozyturą
"jedynki" [tzn. wywiadu cywilnego PRL - PB], ale w rękach realnej grupy
kierowniczej stanowi użyteczne, w dużym stopniu kontrolowane narzędzie
realizacji jej ekonomicznych interesów".
Nie było także tajemnicą, że
Olechowski współpracował z wywiadem PRL jako kontakt operacyjny
Wydziału X Departamentu I MSW o pseudonimie "Must", funkcjonariuszem
tego samego pionu był również Czempiński. Obaj poznali się zresztą w
latach 70. W 1972 r. Olechowski został zarejestrowany jako
współpracownik wywiadu. I Departament MSW SB najpierw wysłał go do biura
UNCTAD (United Nations Conference on Trade and Development) w Genewie, w
Szwajcarii przebywał również w latach 80., tak jak Czempiński, z którym
był silnie związany.
To właśnie Czempiński, dopiero po kilku
latach, ujawnił, że miał bezpośredni udział w zakładaniu PO. W lipcu
2009 r. w kilku wywiadach poinformował, że był osobą, która dała
początek Platformie. Według niego, partia ta powstała dzięki rozmowom z
politykami i długiemu przekonywaniu ich, że teraz jest czas i miejsce na
powstanie partii. W rozmowie w "Polsat News" z 3 lipca 2009 r.
Czempiński mówił m.in.: "Miałem dość duży udział w tym, że powstała
Platforma, mogę powiedzieć, że odbyłem wtedy olbrzymią liczbę rozmów, a
przede wszystkim musiałem przekonać Olechowskiego i Piskorskiego do
pewnej koncepcji, którą później oni świetnie realizowali". Również
kolejne odpowiedzi Czempińskiego były zaskakujące. Stwierdził
mianowicie, że to wybór Geremka na szefa UW był impulsem do tworzenia
PO, ponieważ "wypalała się" UW: "Odbyłem ogromną liczbę rozmów w tym
zakresie z członkami Unii Wolności, uważałem, że UW przeżywa kryzys i
wybór Geremka przesądza o kryzysie w tej partii. I to był najlepszy
moment, by powstała nowa partia". Natomiast na pytanie dziennikarki o
rolę Donalda Tuska w tworzeniu PO: "To nie on zakładał? Wszyscy myślą,
że to on", Czempiński odpowiedział: "Z Tuskiem także rozmawiałem, to był
ten jeden z trzech, jeszcze Płażyński, też trzeba pamiętać".
Ówczesną
wypowiedź Czempińskiego należy traktować jako swoiste jego wotum
nieufności dla rządu Tuska. Skrytykował jego rząd i jednocześnie
pochwalił próbę odbudowy Stronnictwa Demokratycznego przeprowadzaną
przez Pawła Piskorskiego i Olechowskiego. Była to więc kolejna próba
Czempińskiego stworzenia nowego bytu politycznego: "Wielu ludzi szuka
alternatywy dla tych partii, jakie są, szuka, gdzie się pomieścić,
rozczarowanych jest rządami, rozczarowanych jest, że nie znaleźli
uznania w różnego rodzaju nominacjach co do funkcjonowania w życiu
politycznym czy gospodarczym. Więc tych ludzi rozczarowanych rządami
pana premiera Tuska się na pewno sporo znajdzie".
W kolejnych
wypowiedziach Czempiński łagodził swoją relację o powstawaniu PO. Jednak
Olechowski w rozmowie z "GP" nie zaprzeczył, że w okresie tworzenia
Platformy rozmawiał na temat nowej partii z Czempińskim: "Rozmawiałem z
gen. Czempińskim o nowo tworzonej formacji". Inaczej jednak przedstawiał
tamte rozmowy: "Ta konkretna formacja narodziła się w efekcie rozmowy,
jaką odbyłem z Donaldem Tuskiem w obecności Jana Krzysztofa Bieleckiego i
Pawła Piskorskiego. Za początek Platformy można uznać moment, gdy
pojawiła się wiarygodna sugestia, iż wśród jej inicjatorów znajdzie się
Maciej Płażyński" (za:
http://www.rp.pl/artykul/16,331390-Olechowski-rozmawialem-z-Czempinskim-...).

Osobą, która zaprzeczyła, że Czempiński stał za powstaniem PO, był
Maciej Płażyński, jednak był on pierwszym ważniejszym politykiem
Platformy, który został odsunięty z szefostwa partii. Wypowiedź
Czempińskiego została przez Platformę zmarginalizowana.
Znamienny
jest również fakt, że nikt z kierownictwa PO nie podjął merytorycznej
polemiki z Czempińskim, tak jakby zapadła decyzja, żeby nie wspominać o
wstydliwym momencie utworzenia tej partii.

Tajemniczy biznesmen
W
kontekście rewelacji Czempińskiego o procesie tworzenia Platformy
innego znaczenia nabierają informacje o tajemniczych związkach i
zapleczu rodem ze służb specjalnych. W maju 2008 r. Krzysztof Wyszkowski
- dawny gdański opozycjonista, działacz WZZ, prywatnie znajomy
liberałów - zamieścił na swoim blogu tekst, w którym opisał związki,
jakie łączyły Wiktora K. z liberałami z KLD. Ze względu na wagę tej
informacji warto przytoczyć obszerniejszy cytat z tekstu
współzałożyciela WZZ:
"O lustrację sprzeczałem się niegdyś z Tuskiem
przez wiele wieczorów. Ten skądinąd inteligentny człowiek stale
zachowywał się jak człowiek impregnowany na argumenty - nie znajdował
żadnych rozumnych kontrargumentów, ale upierał się przy swoim. Wówczas
mnie to tylko irytowało, ale teraz, po 17 latach obserwacji działań
"machera z zaplecza" (tytuł wywiadu z Tuskiem w "Gazecie Gdańskiej" z
1991 r.), jego roli w "nocnej zmianie", sposobie budowania KLD i PO, a
szczególnie po ujawnieniu raportu o likwidacji WSI, nasuwa mi się inne
wytłumaczenie. (...) Dzisiaj wydaje mi się, że Tusk bardzo wcześnie
zorientował się w roli tajnych służb w "transformacji" PRL w III RP i,
co odróżniałoby go od większości ludzi "Solidarności", którzy za
głównego animatora "transformacji" uważali SB, dostrzegł fundamentalną
rolę WSW/WSI. Przypuszczenie to wyprowadzam m.in. z bardzo bliskich
stosunków, nawet przyjaźni, jaką nawiązał wówczas z Wiktorem K.,
wybitnym agentem WSW.
Ten bliski współpracownik Grzegorza Żemka,
znanego jako "mózg" afery FOZZ, w latach 80. zajmował się nielegalnym
transferem z Zachodu urządzeń elektronicznych objętych zakazem eksportu
do krajów komunistycznych. W tym czasie zwerbowano do biernej współpracy
przy odbiorze oficjalnie prywatnych paczek z żywnością, w których
ukrywano np. układy scalone, liczną grupę osób, które następnie znalazły
się w elicie polityczno-kulturowej III RP. Część z tych ludzi
przyczyniła się do sukcesu KLD.
W 1989 r. K. objawił się jako ktoś
zupełnie inny - biznesmen zainteresowany wspieraniem środowisk
politycznych. Ofiarowywał swą pomoc np. śp. Michałowi Falzmannowi,
działaczowi "Solidarności" i członkowi redakcji pisma "CDN - Głos
Wolnego Robotnika". Falzmann wyczuł, z kim ma do czynienia, i odrzucił
propozycję. Tusk, który albo tego nie wyczuł, albo mu to nie
przeszkadzało, przyjął pomoc. Za objaw zawarcia kontraktu można zapewne
przyjąć moment, w którym "Przegląd Polityczny", z wydawanego metodami
podziemnymi brudzącego palce biuletynu, przeobraził się w eleganckie
pismo drukowane na kredowym papierze, a KLD wprowadził się do nowych
biur, do których wniesiono nowiutkie czarne meble.
Współpraca
rozwijała się znakomicie - Tusk organizował spotkania KLD w zajmującym
całe piętro biurze K. w Hotelu Marriott, a K. w fotelu pełnomocnika
ministra prywatyzacji. Firma B., której WSW używało do operacji na
Zachodzie, cieszyła się pełnym zaufaniem Tuska.
Szkopuł w tym, że
WSW nie była służbą suwerenną, a tylko oddziałem GRU, czyli sowieckiego
wywiadu wojskowego. Co wiedzieli agenci WSW/WSI, wiedzieli również
Rosjanie. Trzymanie pieczy nad młodymi talentami politycznymi, które w
rekordowo szybkim tempie znalazły się w elicie władzy III RP, z
pewnością było zadaniem, którego nie zlekceważyli. (...) Tusk ujawnił,
że kiedyś sporo pił i palił marihuanę. To zaskakująco niewiele na tak
bogaty życiorys, jaki stał się jego dorobkiem. Mam poczucie, że premier
Donald Tusk powinien go uzupełnić odpowiedziami na wiele innych pytań.
Na przykład takich: Jakich swoich ludzi K. wprowadził do środowiska
liberałów? Jakie korzyści otrzymał od K.? W jaki sposób przeprowadzano
rozliczenia? Czy firma B. finansowała wydatki partyjne i czy łożyła
również na prywatne potrzeby działaczy? W jaki sposób zmieniła się
osobista sytuacja finansowo-mieszkaniowa działaczy KLD po pojawieniu się
K.? Jest jeszcze bardzo wiele innych ważnych pytań, ale, skoro
życiorysy mają być w pełni jawne, premiera będzie chyba stać na
napisanie nowego życiorysu. Tym razem prawdziwego. W wywiadzie dla
"Newsweeka" Tusk oburzał się na hipokryzję Clintona, który twierdził, że
palił marihuanę, ale się nie zaciągał. Teraz okaże się, czy Tusk się
zaciągał, czy może K. wcale nie znał, służbami specjalnymi się nie
interesuje, WSI go nic nie obchodzi, a w ogóle on jest od miłości" -
kończył swój tekst Krzysztof Wyszkowski (cytat za:
http://www.wyszkowski.com.pl/index.php?option=com_k2&view=item&id=327:cz...).

Po publikacji tego tekstu zaległa niezrozumiała cisza...
Donald
Tusk nie pozwał jego autora do sądu, nie zdementował również tych
informacji, jak i nie podjął, tak jak w przypadku rewelacji
Czempińskiego, merytorycznej polemiki z Krzysztofem Wyszkowskim. Podobną
milczącą postawę prezentowali inni politycy PO. Identyczna była reakcja
liberałów na Raport z weryfikacji WSI Antoniego Macierewicza, w którym
opisano powiązania tego przedsiębiorcy (strony 18-20 raportu).
Problemy
te nie doczekały się odpowiedzi ze strony liberalnych polityków,
podobnie jak kulisy utworzenia Platformy Obywatelskiej. Należy się
jedynie dziwić, że przez cztery lata rządów szefowie PO nie znaleźli
czasu i nie wypowiedzieli się na temat tych zaskakujących spraw, i
pozostawili wiele pytań bez odpowiedzi.

http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20110910&typ=my&id=my08.txt

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

2. Pomysł zniesienia deklaracji

Pomysł zniesienia deklaracji PIT zawarty w programie wyborczym PO jest nierealny - ocenia wykładowca problematyki podatkowej i doradca podatkowy prof. Witold Modzelewski

Według PO urząd skarbowy ma informować podatnika, ile i z jakiego tytułu zapłacił w ciągu roku podatku, z jakich ulg może skorzystać, a także ile ma nadpłaconego lub niedopłaconego podatku.

- Urząd skarbowy nie może o tym informować, bo urząd skarbowy tego nie wie. Urząd nie ma zielonego pojęcia, ile w ciągu roku podatnik uzyskał przychodów z jakiegokolwiek tytułu. Urząd nie wie, ile faktur wystawiła osoba fizyczna, ile miała zleceń, nawet nie wie ile miała przychodu ze stosunku pracy. (...) Zawsze podejrzewałem polityków, że podatki to jest dla nich taka dość obca dziedzina, tylko nie sądziłem, że będę musiał komentować coś tak absurdalnego. To co wie urząd skarbowy, to wie właśnie z naszych zeznań. Czyli urząd wie tyle, ile powiedzą mu podatnicy.

Według Modzelewskiego, by przyjąć takie założenie państwo musiałoby stać się "policyjnym". - Oczywiście można sobie wyobrazić, że każdy z nas w przyszłości będzie w ciągu roku informował, każdy pracodawca będzie informował szczegółowo co miesiąc ile wypłacił każdemu pracownikowi. (...) Tylko jak mieliby to przedsiębiorcy robić? Przecież największa grupa przedsiębiorców to osoby fizyczne.

Profesor przedstawia hipotetyczną sytuację. - A jeśli mnie urząd przysłałby informację, że mam zapłacić 100 złotych, to jak mówię przepraszam bardzo, ale ja uważam, ze nie i możecie mi nagwizdać. Albo musisz wszcząć postępowanie i udowodnić mi, że mam to 100 zł zapłacić, albo ja w deklaracji podatkowej zadeklaruję tę kwotę. Czyli nawet jakby urząd poinformował obywatela, że ma zapłacić 100 zł, to obywatel może spokojnie wyrzucić to do kosza, bo to nie ma żadnej mocy wiążącej. Żadnej.
PAP

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

3. ”Ten człowiek słowa prawdy w życiu nie powiedział”

Tusk na konwencji PO

Zawsze jak słucham Tuska, to mam przed oczyma scenę filmu Miś, gdzie
sprzątaczka mówi o prezesie Ochódzkim ”Ten człowiek słowa prawdy w życiu
nie powiedział”....

R.ZALESKI
 |


"Razem zrobimy więcej" (rysunek)

http://szkicownik-polityczny.salon24.pl/341364,razem-zrobimy-wiecej-rysunek


Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika guantanamera

4. Duży krok naprzód razem z PO

Mnie hasło PO kojarzy się WYŁĄCZNIE z rysunkiem satyrycznym o PRL-u. Na nim dwaj przywódcy - premier i pierwszy sekretarz PZPR. Oraz ich dialog w "dymkach", mn.w. taki: - Jeszcze niedawno nasz kraj stał na skraju przepaści. - Ale od tej pory zrobiliśmy duży krok naprzód.
Może już ktoś to przypomniał? Może ktoś to odnajdzie i zamieści zmieniając oblicza? W każdym razie nie można tego nie wykorzystać. To jest hasło!!
Stoimy na skraju przepaści. Zróbmy następny krok naprzód. Razem. Z Platformą Obywatelską.

avatar użytkownika Maryla

5. zaprzyjaźnione media - za niezłą kasę

Parlamentarny Zespół ds. Obrony Wolności Słowa pod przewodnictwem posła
PiS Adama Kwiatkowskiego przedstawił w Sejmie raport na temat wydatków
KPRM i ministerstw na ogłoszenia i komunikaty w środkach masowego
przekazu w latach 2008 – 2013.



Zobacz na portalu niezalezna.pl informacje zawarte w raporcie:

 

Wydatki wszystkich resortów na ogłoszenia i komunikaty w dziennikach o zasięgu ogólnokrajowym w latach 2008-2013

Gazeta Wyborcza - 6 mln 877 tys.

Rzeczpospolita - 4 mln 377 tys.

Dziennik Gazeta Prawna - 1 mln 051 tys.



Wydatki wszystkich resortów na ogłoszenia i komunikaty w tygodnikach o zasięgu ogólnokrajowym w latach 2008-2013

Polityka - 603 tys. zł

Newsweek Polska - 562 tys. zł

Wprost - 106 tys. zł



Wydatki wszystkich resortów na ogłoszenia i komunikaty w stacjach telewizyjnych w latach 2008-2013

TVP - 30 mln 850 tys. zł

TVN - 21 mln 905 tys. zł

Polsat - 9 mln 952 tys. zł



Bardzo ciekawe są dane o procentowym udziale wydatków ministerstw w
dziennikach. Dystansuje rywali "Gazeta Wyborcza" oraz "Rzeczpospolita".







W załączniku ZOBACZ CAŁY RAPORT:

Załącznik do artykułu Wielkość
wydatki_kprm_i_ministerstw_na_ogloszenia_i_komunikaty_2014.10.08_pdf.pdf 2.2 MB

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

6. RAZEM!

Prezydent: Dęby Wolności to piękne pomniki

Uroczystość zasadzenia przez Ochotniczą Straż Pożarną sześćsetnego Dębu Wolności
Uroczystość zasadzenia przez Ochotniczą Straż Pożarną sześćsetnego Dębu Wolności
Uroczystość zasadzenia przez Ochotniczą Straż Pożarną sześćsetnego Dębu Wolności
Uroczystość zasadzenia przez Ochotniczą Straż Pożarną sześćsetnego Dębu Wolności

Prezydent podkreślił, że z radością i satysfakcją przyjął fakt
włączenia się w akcję sadzenia Dębów Wolności Ochotniczych Straży
Pożarnych. - Tym bardziej, że poświęcenie i profesjonalizm strażaków są
niezwykle wysoko oceniane przez Polaków – to zawód najwyższego
zaufania społecznego - zaznaczył. 

Prezydencka inicjatywa sadzenia „Dębów Wolności” realizowana w 2014
roku w całym kraju dla upamiętniania 25. rocznicy odzyskania przez
Polskę wolności w historycznych wyborach 4 czerwca 1989 roku oraz
demokratyczne przemiany spotkała się z ogromnym zainteresowaniem
środowisk lokalnych.

W uroczystości udział wzięli także m.in.: Waldemar Pawlak, Prezes
Zarządu Głównego Związku Ochotniczych Straży Pożarnych RP, Jerzy Maciak,
Dyrektor Zarządu Wykonawczego Związku Ochotniczych Straży Pożarnych RP,
Paweł Bejda, Wicewojewoda Łódzki, Artur Bagieński, Wicemarszałek
województwa łódzkiego, Grzegorz Ambroziak, Burmistrz Gminy Żychlin oraz
licznie zgromadzeni mieszkańcy, w tym strażacy ochotnicy i uczniowie
pierwszej klasy Liceum o profilu pożarniczo-medycznym Zespołu Szkół w
Żychlinie.

Dęby Wolności to piękne pomniki, bo pomniki żywe - podkreślił
Prezydent RP w liście do uczestników akcji zasadzenia przez Ochotniczą
Straż Pożarną sześćsetnego Dębu Wolności. List na uroczystości w
Żychlinie odczytał minister Dariusz Młotkiewicz.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

7. Żakowski: W 2010 r. lemingi,


Platforma Obywatelska straciła w tych
wyborach ok. 10 proc. poparcia w porównaniu z wyborami w 2010 roku. Ale
trzeba spojrzeć szerzej - przekonuje Jacek Żakowski na blogu na
Polityka.pl. Jego zdaniem, wynik PO cztery lata temu był wyższy, bo
wyborcy byli zmobilizowani tym, co "PiS wyrabiał wtedy na Krakowskim
Przedmieściu".

Żakowski stawia jedną pewną tezę: że wynik
wyborczy dwóch największych partii w parlamencie jest trudny do
zinterpretowania w tej chwili. Co prawda PiS,
wg sondażu IPSOS, zdobyło w sejmikach poparcie rzędu 31,5 proc., a PO
27,3 proc., jednak dziennikarz "Polityki" przekonuje, żeby na te wyniki
patrzeć przez kontekst.

A jest on, zdaniem Żakowskiego,
taki: w wyborach samorządowych w 2006 roku Platforma zdobyła 27,2 proc.
poparcia. W 2010 - 30,9 proc., w 2014 - 27,3 proc. "Wynik jest więc
niemal identyczny, jak przed objęciem władzy w 2007 r." - podkreśla
dziennikarz. I tu Żakowski przywołuje historię: wybory samorządowe w
2010 roku odbyły się kilka miesięcy po katastrofie smoleńskiej."Każdy, kto pamięta, co PiS wyrabiał wtedy na Krakowskim Przedmieściu i
na ulicach innych polskich miast, łatwo wyobrazi sobie, o ile wyższy
musiał być wtedy poziom mobilizacji centrowego elektoratu" - pisze
publicysta. Dodaje, że "lemingi, kto żyw, ruszyły bronić Polski przed
obłędem". W obecnych wyborach takiej mobilizacji przeciwko PiS nie było.
"Wiele osób, które w stanie zagrożenia oddałyby głos na PO, zostało w
domach lub głosowało na małe komitety, żeby otworzyć drogę do
modernizacji sceny politycznej. Ta różnica wystarcza, żeby wytłumaczyć
trzypunktową stratę" - pisze Żakowski.

A PiS? "Premia za pożarcie przystawek"


A teraz od drugiej strony: jak przedstawiały się wyniki wyborcze
Prawa i Sprawiedliwości? 2006 - 25,1 proc., 2010 - 23,1 proc., 2014 -
31,5. Według Żakowskiego, Prawo i Sprawiedliwość
cztery lata temu zostało ukarane przez wyborców za awanturnictwo. Stąd
też strata w porównaniu z 2006 rokiem. Ale teraz PiS tego błędu nie
popełnił - np. schował w ostatnich tygodniach Antoniego Macierewicza.


"Ale nie tylko dlatego dostał o ponad sześć punktów więcej niż
osiem lat temu" - zauważa dziennikarz. "Tegoroczny wynik zawiera wyraźną
premię za pożarcie przystawek, czyli LPR i Samoobrony, które
konkurowały o głosy antysystemowych wyborców. Cała ówczesna koalicja
zebrała w 2006 r. łącznie 35,4 proc. głosów. Ich większość przejął teraz
Jarosław Kaczyński" - pisze Żakowski.

Resztę - według
publicysty - przejęła Nowa Prawica Korwin-Mikkego. "PiS i NP mają
łącznie 35,7 proc. głosów, czyli tyle, co w 2006 PiS z przystawkami" -
zauważa dziennikarz.

Komorowski, Zeman i Gauck

w Pradze. Poleciały jajka

Komorowski, Zeman i Gauck<br />
w Pradze. Poleciały jajka

W stronę Bronisława Komorowskiego, Milosza Zemana i Joachima
Gaucka poleciały w poniedziałek jajka. Prezydenci Polski i Niemiec...
czytaj dalej »

1:16

"Pyrrusowe zwycięstwo PiS" i wołanie o lekarza

- Włączy się pan do dyskusji? - Ja widzę, że tu lekarz
jest potrzebny, a nie ja - tak Jacek Kurski tłumaczył w "Kropce nad
i"...
czytaj dalej »


Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

8. Idzie tsunami Agnieszka Kublik

http://wyborcza.pl/magazyn/1,142071,17008226,Idzie_tsunami.html#TRwknd

Wykształceni, rzutcy i przedsiębiorczy odchodzą od PO i idą do domu. A w tym samym czasie PiS przyciąga wartościami konserwatywnymi najmłodszych wyborców. Z prof. Januszem Czapińskim rozmawia Agnieszka Kublik

Prof. Janusz Czapiński - ur. w 1951 r., psycholog
społeczny, profesor Uniwersytetu Warszawskiego i prorektor Wyższej
Szkoły Finansów i Zarządzania w Warszawie. Jest szefem badań panelowych
"Diagnoza społeczna", projektu, który od 2000 r. analizuje warunki i
jakość życia Polaków




Gdy w 2007 r. PO triumfowała w wyborach parlamentarnych - 6,7
mln głosów, co dało jej ponad 41 proc. głosów - wiadomo było, że to
przede wszystkim dzięki mobilizacji młodych. Poparli PO, bo po dwóch
latach IV RP spodobała im się wizja państwa bardziej tolerancyjnego,
otwartego, mniej represyjnego. Często głosowali po raz pierwszy w życiu i
wybrali PO, bo uznali, że stało się coś istotnego, na co się nie godzą:
politycy naruszyli ich podstawowe wartości, jak wolność czy tolerancja.



Wybory samorządowe pokazują, że także teraz w nadchodzących
wyborach parlamentarnych to młodzi mogą przesądzić o ich wyniku.



Są bardziej konserwatywni od rodziców, mniej podoba im się
demokracja, za to coraz bardziej podoba im się Jarosław Kaczyński.
Odnajdują w nim wartości, jakim hołdują: niepodległa, suwerenna Polska,
chrześcijańska rodzina.



W wyborach samorządowych PiS wydał się najatrakcyjniejszą partią
i młodym, tym, którzy głosowali po raz pierwszy, i najstarszym. Tylko
30-latkowie uznali, że lepsza jest PO. Kaczyński ma większe niż PO
talenty mobilizacyjne. Zapewne zdoła utrzymać swój stary elektorat -
słabiej wykształcony, z mniejszych miast, religijny. Jeśli zdoła
przyciągnąć nowych - młodych, dobrze wykształconych, nieźle
zarabiających z dużych miast - to kolejne wybory może wygrać.



W wyborach prezydenckich w 2010 r. Kaczyński dostał w pierwszej
turze nieco ponad 6 mln głosów, a w drugiej - prawie 8 mln. W 2011 r. w
wyborach prezydenckich PiS poparło ponad 4 mln Polaków. Kaczyński ma
więc kogo mobilizować.


AGNIESZKA KUBLIK: Dlaczego lemingi z Wilanowa odwracają się od PO? Przecież mają piękne mieszkania...




PROF. JANUSZ CZAPIŃSKI: Mają rzeczywiście ładne
mieszkania, dobry dojazd do pracy, ale nie mają dobrych szkół ani
przedszkoli, do których mogliby posyłać swoje dzieci. Nie mają skwerów,
ścieżek do biegania, świetlic, miejsc, w których mogliby się spotykać.
Budować wspólnotę. Boją się o przyszłość własną i swoich dzieci. I nie
czują, by państwo się o nich troszczyło.



Dlatego w Wilanowie, w swoim mateczniku, Platforma zaliczyła
sromotny upadek. Jej dawni zwolennicy nie poszli do wyborów, bo wszystko
im jedno, czy zablokują dojście PiS do władzy, czy nie. Albo poszli
zagłosować na tych, którzy obiecują zmiany w ich codziennym życiu, czyli
na ruchy miejskie.



Bo ludzi nie interesuje polityczny magiel, tylko ich własne codzienne życie.



Innymi słowy, to nie było zwykłe lenistwo wyborcze, to wysłanie
konkretnego przekazu do polityków: nie chcemy już was i wszystko nam
jedno, kto przyjdzie po was. Byleby dotrzymywali obietnic. Tylko tacy
będą dla nas wiarygodni.


Czują się przez Platformę zdradzeni, bo nie dotrzymała obietnic?




- Najbardziej boli, jak się jest zaskakiwanym i krzywdzonym.
Podwyższenie VAT do 23 proc. miało być tylko na dwa lata. No, ale jak
widać, rząd kalkuluje, że jak już mamy to korzystne rozwiązanie dla
budżetu, no to dlaczego nie pociągnąć tego dłużej? Inne przykłady to
faktyczna likwidacja OFE, drastyczne ograniczenie wysokości przychodów z
50-procentowymi kosztami uzyskania czy - ogólnie - szukanie pieniędzy
wszędzie, gdzie się da i nie da.



Dla wielu wyborców było istotne, że Platforma zgubiła busolę
liberalną, z którą szła do władzy w 2007 r. Busolę, dzięki której
zyskała ogromne poparcie w klasie średniej, także w grupie średnich i
drobnych przedsiębiorców. Potem w ogóle straciła ich z horyzontu.
Ratunkiem dla Platformy jest powrót do korzeni. Tylko mocny format,
nierozmyty, pozwoli PO odzyskać tych, których straciła. No i
wiarygodność, czyli dotrzymywanie słowa.



Choć gwarancji sukcesu nie ma - młodzi Polacy są coraz bardziej zorientowani na wartości niż na interesy i pieniądze.



Dlatego, choć często są antyklerykalni, nie poprą Palikota. Bo
on był zbyt zmienny, zbyt często przesiadał się z jednego wehikułu na
drugi. Młodzi nie akceptują ideowego narcyzmu.



Nieprzypadkowo najmłodsi podczas głosowania najczęściej
wybierali PiS w koalicji z Gowinem i Ziobrą. Bo młodzi, którym nie jest
wszystko jedno, odnajdują się na doskonale sformatowanej prawicy. Bo im
nie jest wszystko jedno, czy Polska ma dobre notowania, czy złe. Nie
jest wszystko jedno, czy w Polsce rządzą Polacy, czy w Polsce rządzi
delegatura Brukseli. Nie jest wszystko jedno, czy podkreślamy dumę ze
swojej historii, czy nie.



Młodych pociąga doskonale uporządkowany świat prawicowych wartości.



Bo to młodzi, którzy żyją w świecie zagrożeń przekreślających
szanse racjonalnego myślenia o własnej przyszłości, w Europie, w której
coraz więcej konfliktów kulturowych, w Polsce, do której złe wiatry ze
wschodu przywiewają wojnę. Dla ludzi, którzy tracą poczucie
bezpieczeństwa, prawicowy, często ksenofobiczny świat jest szalenie
atrakcyjny.



Niepewność jutra sprawia, że ludzie zaczynają myśleć w
kategoriach przywiązania do własnej grupy etnicznej i koncentrują się na
swoich w większym stopniu niż w warunkach poczucia bezpieczeństwa i
pewnego jutra. Swoi mniej zagrażają niż obcy, kimkolwiek byliby obcy.
Stąd ten skręt na prawo. Polska nie jest wyjątkiem, tak dzieje się
również w krajach zachodniej Europy.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

9. Obsesyjna podejrzliwość

Obsesyjna podejrzliwość prezesa PiS urodziła nową mgłę i nową brzozę

Prezes Kaczyński od lat igra z ogniem. Uważa, że państwo to on i że
co dobre dla Jarosława Kaczyńskiego, to dobre dla Polski. Stawia na
piedestał IV RP, bo wygrał wtedy wybory i rządził - pisze JAROSŁAW
KURSKI.



Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

10. wtargnięto do tabernakulum

wtargnięto do tabernakulum demokracji!
http://siukumbalala.salon24.pl/617437,slowo-na-niedziele-kazanie-biskupa...

 

J. Żakowski: „Wtargnięto do tabernakulum demokracji”

 

Drodzy
i czcigodni Bracia i siostry i wy wszyscy uczestnicy naszego
ekumenicznego spotkania. Zgromadzilismy się dziś w naszej archikatedrze
pw. Antypisa, byśmy całą wspólnotą mogli zastanowić się i pochylić nad
niedolą, która od ubiegłego tygodnia stała się udziałem naszej
demokratycznej Ojczyzny. Bracia i siostry ! jak już wiecie z gazetki
parafialnej, w minionym tygodniu grupa bluźnierców, czcicieli ciemnego
kultu Płaszcza i Szpady - sprzymierzona z siłami szatana - wtargnęła do
tabernakulum demokracji.

Świętokradcy
ci nie oddając czci Ewie, pani naszej, orędowniczce i protektorce
naszej, usiłowali  zniszczyć  monstrancję demokratycznego postępu. Horda
tych pogańskich potomków Behemota, wtargnęła do tabernakulum demokracji
podczas wykonywania posługi przez naszych kapłanów, rozdzielających
komunikanty na poszczególne parafie. Drodzy parafianie, czyż w obliczu
tego co się wydarzyło dziwić mogą - pełne pretensji - pytania płynące z
niektórych dekanatów, że brakuje u nich komunikantów.

Zaprawdę
powiadam wam, że najprawdziwsza to prawda, w jednych parafiach brakuje,
a w parafiach wiejskich mają o 17 % więcej komunikantów niż im się z
diecezjalnego rozdzielnika należało. Na szczęście nasz dekanat  dostał
komunikantów w sam raz, a nawet udało się - dzięki opatrzności boskiej i
odpowiednim skryptom - wygospodarować 3,5 % nadwyżkę nad prawosławnymi.
Hosanna !

Drodzy
parafianie, w tym trudnym dla naszej wspólnoty czasie otrzymałem od
wiernych wiele zapytań dotyczących tego jak mamy się zachowywać w
obliczu tak niecnych i obrazoburczych, w stosunku do nas, działań.
Pytacie Bracia i Siostry jak długo jeszcze mamy nadstawiać opuchnięte
policzki, by ci profanatorzy - tego co nam tak drogie -  idący ręka w
rękę z siłami piekieł, okładali nas na lewo i prawo po pysku. Nie wolno
nam ! wołam o to i proszę, nie wolno nam nosić w sobie nienawiści.
Wyrwijmy nienawiść i zapiekłość z serc naszych i z worków
osierdziowych. Pamiętajcie, że tylko Правда wyzwoli nas od
kołchoźnictwa.

Przechowujmy
w pamięci i nieśmy w świat słowa duszpasterza naszej wspólnoty ojca
Bronisława, który 22 lipca w bazylice w Ruskiej Budzie, podczas
uroczystych obchodów Święta Manifestu powiedział : Budujmy takie
międzywspólnotowe  relacje, jak relacje członków związku łowieckiego ze
zwierzyną płową. Relacje nasycone przyjaźnią i wzajemnym zrozumieniem.

Pamiętajcie Bracia i Siostry, że Tęcza jest w każdym z nas, każdego z
nas prowadzi i nad każdym sprawuje swą wielokolorową pieczę. Przekażmy
sobie znak salonu.

W
drugiej częsci naszego ekumenicznego spotkania kazanie wygłosi, nasz
specjalny gość, o. Adam, Prowincjał  Czerskiego Zgromadzenia Bonifratrów
w Klapkach. Niech wam się darzy i radość zagości w sercach waszych
najmilsi Bracia  i Siostry w ten przepiękny niedzielny poranek

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

11. cynglówa Kublikowa, tym razem bez Laska

Komentarz


Dlaczego Kaczyński podważa wynik wyborów? "W tym szaleństwie jest logika. Żelazna" [KUBLIK]

Machlojki, przekręty, "żeby nie powiedzieć fałszerstwo" - tak prezes PiS widzi ostatnie wybory samorządowe. O co mu chodzi?

Ma ona podważyć zaufanie do państwa i rządzących. Ma zdemobilizować
wyborców PO i tych, którzy niechętnie głosują. Im wszystkim Kaczyński
mówi, że rządząca PO sobie z państwem nie radzi, więc dajcie władzę nam,
byśmy mogli zrobić porządek. Wyczuwa, że coraz więcej Polaków ma dość
rozmamłanej demokracji, że narasta tęsknota za wodzem.Machlojki, przekręty, "żeby nie powiedzieć fałszerstwo" - tak Jarosław Kaczyński,
prezes Prawa i Sprawiedliwości, widzi wybory samorządowe. I dlatego 13
grudnia, w rocznicę wprowadzenia w Polsce stanu wojennego, chce
manifestować przeciwko swojemu państwu.

Bo "w Polsce
procedury wyborcze nie będą miały żadnego znaczenia, będą służyć tylko
do sztucznego legitymizowania istniejącej władzy".

Jak
przypomina prof. Radosław Markowski, to węgierski scenariusz Orbána,
który zaczął podważać legalną władzę przez kwestionowanie legalności
wyborów.

I to ma sens. Bo Kaczyński wykalkulował, że
prędzej zniechęci Polaków do demokracji w ogóle, niż zachęci centrowych
wyborców do głosowania na siebie, by przebić szklany sufit i
samodzielnie rządzić. To prawda, PiS
skutecznie uwodzi część młodych, o czym opowiada w "Magazynie
Świątecznym" prof. Janusz Czapiński, ale to może nie wystarczyć, by w Warszawie zrobić Budapeszt.

Ponad 4 mln Polaków, które poparło Kaczyńskiego w wyborach parlamentarnych
w 2011 r., pójdzie na niego zagłosować i w przyszłym roku. Ale nie
poprze go 6-7 mln, które głosowało na niego w wyborach prezydenckich w
2010 r.

Te 4 mln wyborczych głosów mogą dać 40-proc.
poparcie w wyborach parlamentarnych tylko przy niskiej frekwencji. Czyli
PiS będzie miał się tym lepiej, im gorzej będzie się miała demokracja.


Kłamstwo smoleńskie, czyli tezy o sztucznej mgle czy trzech
wybuchach (skądinąd Antoni Macierewicz nadal nie wie, gdzie wybuchło),
albo głoszenie, że wybory zostały najpewniej sfałszowane - to strategia
Kaczyńskiego.

Ma ona podważyć zaufanie do państwa i
rządzących. Ma zdemobilizować wyborców PO i tych, którzy niechętnie
głosują. Im wszystkim Kaczyński mówi, że rządząca PO sobie z państwem
nie radzi, więc dajcie władzę nam, byśmy mogli zrobić porządek. Wyczuwa,
że coraz więcej Polaków ma dość rozmamłanej demokracji, że narasta
tęsknota za wodzem. Czyli - Kaczyński ma nadzieję - za nim właśnie.


Prezydent Bronisław Komorowski nazywa to "odmętami szaleństwa". Z
punktu widzenia prezesa PiS - w tym szaleństwie jest logika. Żelazna.





Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

12. Komentarz powyborczy Czy

Komentarz powyborczy


Radykalizm nawoływań Jarosława Kaczyńskiego po wyborach znowu przywraca aktualność hasła IV Rzeczypospolitej jako totalnej krytyki III RP, Sądzę, że to przerażające wezwanie i że Polacy dadzą mu odpór.
"Na gorąco", bo na szybko, ale o wyborach nie można w Polsce teraz mówić nie na gorąco! Najważniejsze, jest to oczywista kompromitacja PKW - która osłabia państwo i konieczna jest debata, jak usprawnić działanie tej instytucji. Ale taka debata to wyzwanie dla polskich polityków, któremu nie wiem, czy są w stanie sprostać.

Nie wolno podważać gwarancji demokracji

Cała sprawa ujawnia, że państwo to coś znacznie więcej niż administracja i stanowiska jako łup dla partii politycznych. Najważniejszą cechą nowoczesnego demokratycznego państwa jest podział władzy - i Państwowa Komisja Wyborcza należy do tej części władzy, która nie podlega politycznej władzy partii. Hasła, które w tej chwili wygłaszają liderzy partii politycznych w sposób niebezpieczny podważają i lekceważą zasadniczy charakter podziału władz i niezależności władzy sądowniczej. Do niej należy władza nad wyborami.

W ostatnich latach mamy do czynienia w Europie z takimi niebezpiecznymi "reformami", które podważały i osłabiały niezależność tej władzy. Władzy powołanej do tego, by także dbała o poprawność wyborów. Możemy obserwować sytuację na Węgrzech: tam partia Orbana coraz bardziej staje się dominującym i jedynym decydentem w życiu narodu. Znaleźliśmy się więc w niezwykle trudnej sytuacji: nie ulega wątpliwości, że mieliśmy do czynienia z zasadniczą nieodpowiedzialnością PKW, a więc i winą władzy sądowniczej. Ale pamiętajmy: nie może być tak, aby w naprawianiu sprawy podważyć podstawową gwarancję demokracji.

Skąd ten wynik PSL?

Druga kwestia to niespodziewany sukces PSL, niezgodny ani z wynikami wszelkich sondaży, ani z codziennymi obserwacjami. Co prawda, ludzie na wyborach zachowują się szczególnie i na pewno trzeba wziąć pod uwagę fakt, że wiele osób świadomie w wyborach do sejmiku wojewódzkiego głosowało na PSL. Mają zdecydowanie dość PO, ale nie chcą też i PiS.

Dla mnie jako badacza nie ulega wątpliwości, że w bardzo dużym stopniu sukces wyborczy PSL w sejmikach wojewódzkich to efekt sposobu głosowania. I nie mam także wątpliwości, że spot PKW na temat głosowania był zasadniczo mylący. Sądzę, że gdyby na pierwszej stronie książeczki do głosowania była inna partia, np. SLD, mogłaby uzyskać także nieproporcjonalny sukces. Wyjaśnia to też moim zdaniem całkowicie wystarczająco skok odsetka nieważnych głosów. Warto przypomnieć, że kiedyś odsetek nieważnych głosów wynosił prawie 15 i zdaje mi się, że wtedy również były w użyciu karty do głosowania w formie książeczek.

A gdy wziąć pod uwagę filmik PKW, nie ulega wątpliwości, że bardzo wiele osób mogło skreślać jeden głos na każdej kartce owej książeczkowej karty wyborczej.

Fakt, że nie pierwszy raz była książeczka wyborcza. Tylko zawsze wcześniej - ostatnio przy wyborach do Parlamentu Europejskiego - bardzo mocno wspominano, że z tej książeczki trzeba wybrać tylko jednego kandydata. Teraz tego nigdzie nie słyszałem, a jestem uzależniony od programów informacyjnych w telewizji.

Kaczyński wciela swój plan

Trzecia kwestia jest najistotniejsza i dotyczy rzekomego sfałszowania wyników wyborów. Chcę przypomnieć, że to były kolejne wybory, w których PiS miał mieć swoich obserwatorów, mężów zaufania. W ciągu minionego tygodnia nie usłyszałem ani jednego głosu kogoś z PiS, że ich mężowie zaufania kwestionowali podstawową czynność decydującą o fałszowaniu wyborów: liczenie oddanych głosów.

Można zasadnie uznać, że problemy z liczeniem głosów pojawiły się nie na poziomie komisji wyborczych, ale przy ich podliczaniu na wyższych poziomach. Są jednak zarzuty, że w ten zły system operacyjny można było się łatwo włamać i np. dodać jakieś głosy. Nie sądzę, by to był zarzut prawdziwy. Może jednak warto byłoby dokonać sprawdzenia, czy coś takiego w ostatecznych podliczeniach mogłoby mieć miejsce. Ale nie może się to dziać pod "ochroną" partii politycznych!

Czwarta sprawa to sposób, w jaki liderzy partii zareagowali na tę katastrofalną wpadkę. Mieli niewątpliwie prawo tak silnie reagować, ale gdy dzisiaj słyszę kolejną wypowiedź Jarosława Kaczyńskiego, który wzywa do ulicznych demonstracji, nie mogę się oprzeć wrażeniu, że oto wciela w życie swój zasadniczy plan: totalnego zniszczenia istniejącego państwa polskiego.

Radykalizm tych nawoływań znowu przywraca aktualność hasła IV Rzeczypospolitej jako totalnej krytyki III RP, Sądzę, że to przerażające wezwanie i że Polacy dadzą mu odpór. Ale nie może to oznaczać takiej polityki, jaką prowadziła w ostatnich latach PO - ona jest też nie do przyjęcia.

I tak dochodzę do puenty: chcę przypomnieć niewiarygodną wręcz aferę wyborczą w Stanach Zjednoczonych, państwie wzorcowym dla demokracji na całym świecie. Wpadkę z systemem głosowania na prezydenta USA, której rozwiązanie trwało znacznie dłużej niż nasz tydzień, i która pozostawiła bardzo wielu obywateli Stanów niezadowolonych ze zwycięstwa Busha nad Gore'em. Ale nie przypominam sobie, żeby którykolwiek z niezadowolonych polityków - na czele z przegranym - wzywał do obalenia istniejącego porządku i ustanowienia Stanów Zjednoczonych Dwa. Niech to będzie lekcją i przestrogą dla nas.

Wzywam do poczucia odpowiedzialności - tym bardziej w sytuacji, gdy wróg ze Wschodu tylko czyha na efekty polskich kłótni.

Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75968,17015184,Czy_za_oceanem_ktos_wzywal_do_ustano...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

13. cyngiel Czuchnowski

PKW z przetrąconym kręgosłupem [CZUCHNOWSKI]

Rezultat jest taki, że kluczowa instytucja demokratycznego państwa ma
dzisiaj złamany kręgosłup. Straty po tych wyborach będą trudne do
odrobienia. Politycy i media powinni z tego wyciągnąć wnioski - PISZE
WOJCIECH CZUCHNOWSKI.

Nocna konferencja, na której Państwowa Komisja Wyborcza podała oficjalny rezultat wyborów do sejmików, pozostawiła przygnębiające wrażenie.


Pomiędzy dziennikarzami, którzy przyszli do siedziby PKW, a
sędziami z komisji, czuć było napięcie. Dziennikarze chcieli wreszcie
poznać wyniki oraz usłyszeć odpowiedzi na wiele pytań: o wpadkę z
systemem liczenia głosów, o wyjątkowo dużą w tych wyborach liczbę głosów
nieważnych, o to, czy forma list do głosowania mogła wprowadzać
wyborców w błąd.

Członkowie PKW byli w defensywie. Dzień
wcześniej wszyscy podali się do dymisji. W pewnym momencie oświadczyli,
że to ich ostatnia konferencja w tym składzie, a informacji o
ostatecznych wynikach należy szukać na stronie PKW.


Powiedzieli, że odchodzą, bo "przyprawiono im twarz". Nie podali
szczegółów, można się domyślić, że nie wytrzymali presji: oskarżeń o
fałszowanie wyborów, epitetów typu "leśne dziadki", personalnych ataków
zakończonych wdarciem się do siedziby komisji bandy politycznych
terrorystów i próbą okupacji - na szczęście szybko przerwanej przez
policję.

Można zrozumieć gorycz sędziów, chociaż ich
dymisja była przecież konsekwencją błędów, które komisja popełniła, i
zamieszania, nad którym nie potrafiła zapanować. Za ten gest należy im
się jednak szacunek, bo niewiele mamy w Polsce przykładów poczuwania się
do odpowiedzialności za źle wykonaną pracę.

W ciężkiej
atmosferze sobotniej nocy znikło gdzieś to, co powinno być jej głównym
przesłaniem: oczekiwane od prawie tygodnia oficjalne wyniki zostały
podane nie wprost, jakby komisja się ich wystraszyła. Informując o
ilości zdobytych przez partie mandatów do sejmików, członkowie PKW jak
ognia wystrzegali się jasnego stwierdzenia, kto zwyciężył. Pod koniec
spotkania podali wynik z procentowym wyliczeniem, ale również dotyczył
on tylko sejmików.

Jak ognia unikali też odpowiedzi
kluczowej - o ogólny rezultat we wszystkich wyborach. Woleli zasłonić
się tłumaczeniem, że nie ma jeszcze wszystkich zestawień.


Szkoda. Rozumiem, że członkowie PKW mogą po prostu mieć dosyć. Sporo
zawinili sami, ale stali się też obiektem brutalnych i niesprawiedliwych
ataków.

Rezultat jest taki, że kluczowa instytucja demokratycznego państwa ma dzisiaj złamany kręgosłup.

Straty po tych wyborach będą trudne do odrobienia. Kto je wygrał? Na razie przegrywa Polska. Politycy i media powinni z tego wyciągnąć wnioski.


Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

14. Wojciech Mazowiecki Co



Wojciech Mazowiecki

Co wynika z tych wyników? Jarosław Kaczyński musi być naprawdę sfrustrowany

PO wraz z PSL zachowa w przytłaczającej większości sejmików władzę. To
musi być naprawdę frustrujące dla prezesa PiS. Pokazuje, że nawet jeśli
wygra za rok wybory do Sejmu, to nic mu to nie da.

Pierwsze reakcje PiS
(poseł Krzysztof Szczerski w TVN 24 nocą) po ogłoszeniu przez PKW
ostatecznych wyników wyborów do sejmików wojewódzkich pokazują, że
partia Jarosława Kaczyńskiego nie potrafi przegrywać z honorem. Będzie
się teraz kurczowo trzymać korzystniejszych dla siebie sondaży, ale
jednak tylko sondaży, a nie rzeczywistych twardych danych, czyli
potwierdzonych wreszcie przez PKW wyników wyborów.

To dość absurdalne, jeśli się pamięta, jak dotąd PiS konsekwentnie podważał wiarygodność sondaży w Polsce.


Oczywiste, że opóźnienie ogłoszenia wyników przez PKW jest
skandalem, ale nie da się na tej podstawie zbudować kolejnego kłamstwa
"smoleńskiego" - że wybory samorządowe zostały sfałszowane.

PiS i SLD,
od kilku dni lansując taką tezę, kompromitują się. Bo zamiast dowodów
na masowe fałszerstwa mają jedynie zapowiedzi, że takie dowody zbiorą.
Trochę to za mało. Dowodzi tylko tego, że Kaczyński z Millerem bardzo
nisko oceniają Polaków, myśląc, że zakrzykiwanie rzeczywistości
wystarczy.

Na dowody wszyscy czekamy - teraz to PiS i SLD
powolnie ich dostarczając (a na razie nie dostarczając), zachowują się
jak leśne dziadki. Panowie do roboty, przydałoby się zdecydowane
przyspieszenie. W przeciwnym razie rodzi to podejrzenie, że PiS z góry
chciał zanegować i zakrzyczeć demokratyczny werdykt Polaków.


Wybory faktycznie wygrała Platforma - bo choć PiS ma ciut więcej
procentów, to PO zdobyła najwięcej mandatów w sejmikach wojewódzkich i
wraz z PSL
zachowa w przytłaczającej większości w nich władzę. To musi być
naprawdę frustrujące dla prezesa PiS. Pokazuje, że nawet jeśli wygra za
rok wybory do Sejmu, to nic mu to nie da.


Z tej lekcji wyborów samorządowych najbardziej przykre jest
nadwerężenie autorytetu państwa. Odpowiada za to PKW - nie dlatego, że
dopuściła do podejrzenia sfałszowania wyborów, jak chcieliby Miller z
Kaczyńskim, ale dlatego, że nie zapanowała nad wytworzonym przez siebie
chaosem. Oglądanie nocnej konferencji sędziów PKW było przykre. Dobrze,
że ten tydzień nieudolności wreszcie się kończy.

Teraz
bardzo ważne jest, co dalej. Wiele zależy od polityków - na czele z
prezydentem i parlamentarzystami - by uspokoić i uzdrowić, a nie
wywrócić wszystko. Wynik wyborów należy uszanować, rozstrzygnięcie
wszelkich protestów trzeba zostawić sądom. W najbliższych dniach czeka
nas wielki test - obleje go każdy z polityków, który zakwestionuje
demokratyczna procedurę.






Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

15. Jarosław Kurski Bujanie

Jarosław Kurski

Bujanie Polski. Kaczyński od lat igra z ogniem

Stawia na piedestał IV RP, bo wygrał wtedy wybory i rządził. Tylko z takim państwem się utożsamia.

Prezes Kaczyński od lat igra z ogniem. Uważa, że państwo to on i że co
dobre dla Jarosława Kaczyńskiego, to dobre dla Polski. Stawia na
piedestał IV RP, bo wygrał wtedy wybory i rządził. Tylko z takim
państwem się utożsamia.

III RP, kraj, w którym Kaczyński nie rządzi, to: rywinland, ubekistan,
kondominium rosyjsko-niemieckie z namiestnikiem "Komoruskim", który wraz
z Putinem zamordował prawowitego prezydenta i patriotyczną elitę kraju;
to: "my tu, a oni tam, gdzie stało ZOMO". Znamy tę litanię obelg na
pamięć.

Teraz obsesyjna podejrzliwość prezesa urodziła
nową mgłę i nową brzozę - mit sfałszowanych wyborów. Ta podejrzliwość
sprzymierzyła się z frustracją największego przegranego - lidera SLD, do środy zapiekłego wroga PiS.

Tak właśnie buja się Polaków i buja się państwem.

Jarosław Kaczyński
chce państwa silnego, ale robi wszystko, by je osłabić. Chce państwa
dumnego, ale je znieważa. Chce państwa, któremu Polacy zaufają, ale sam
nie wierzy nikomu. Prezes od lat zatruwa życie publiczne i toruje drogę
antydemokratycznym narodowcom, naziolom, kibolom i awanturnikom -
jeszcze bardziej radykalnym niż PiS. Dla skrajnej prawicy nocna napaść
na PKW to Majdan prawdziwych Polaków, którzy obalą wreszcie antypolski
reżim Kopacz i Komorowskiego.

PiS potępił okupację PKW. Ruch taktyczny czy wreszcie trzeźwa refleksja, że rozniecony ogień wymyka się spod kontroli?


Te wybory trzeba przeprowadzić do końca. A potem PKW musi zostać
poddana surowej kontroli oraz ocenie - politycznej i personalnej.
Podobna kompromitacja nie może się powtórzyć w następnych wyborach. Nie
ułatwiajmy wrogom demokracji bujania Polską





Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

16. Michał Wybieralski Prawica

Michał Wybieralski

Prawica nawołuje: lud musi powstać i obalić rząd. Lud już powstał, ale w innym miejscu

Różni narodowcy i prawicowcy nawołują: lud musi powstać i obalić
rządzących. Lud już powstał, ale w innym miejscu i z inną intencją.

W wyborach samorządowych decydujemy o własnym podwórku, o ulicy, o szkole, do której posyłamy dzieci.
Komu chcemy je powierzyć? Wybory ujawniły, że coraz więcej Polaków woli
sąsiadów czy społeczników z dzielnicy niż polityków. Jesteśmy coraz
bardziej zmęczeni rządzącymi przez wiele lat prezydentami miast.


Te wybory były szczególne, bo jak nigdy zaktywizowało się
społeczeństwo obywatelskie. Powstały dziesiątki lokalnych komitetów
założonych przez miejscowych społeczników. Obiecywali sprawniejszą
komunikację publiczną, ochronę parków czy dostępność przedszkoli. Ale
przede wszystkim rzeczywiste samorządzenie się - konsultacje społeczne,
lokalne referenda, słuchanie mieszkańców.

Dzięki temu lokalni aktywiści zdobyli mandaty w radach miejskich m.in. w Toruniu, Opolu,
Raciborzu czy Świdnicy, weszli też do kilku rad dzielnic w Warszawie.
Ich kandydaci na prezydenta zbierali po kilka, a nawet kilkanaście
procent poparcia (np. w Gdańsku i Toruniu). Jak na skromne siły
organizacyjne i niemal zerowe budżety na kampanię można uznać to za
umiarkowany sukces. Natomiast pełny osiągnęli aktywiści w Gorzowie Wlkp.
- tam ich kandydat pokonał w I turze rządzącego od 16 lat prezydenta,
zdobyli też kilka mandatów w radzie miasta.

Ruchy
miejskie niemal wszędzie tam, gdzie startowały, stały się trzecią siłą
polityczną po PO i PiS. Mogłyby osiągnąć lepszy wynik, gdyby się
zjednoczyły (w Poznaniu aktywiści wystawili dwie listy do rady miasta i zdobyli jeden mandat, w Warszawie też konkurowali).


Jednak przed mieszkańcami, którzy chcą wziąć sprawy w swoje
ręce, stoi poważna przeszkoda. Tkwi ona w stosowaniu metody d'Hondta
przy przeliczaniu głosów na mandaty. Premiuje ona duże ugrupowania i
sprawia, że nawet przekroczenie 5-proc. progu wyborczego nie gwarantuje
udziału w podziale mandatów.

Jej ofiarą padli aktywiści z Gdańska Obywatelskiego czy komitetu Kraków
przeciw Igrzyskom. Ta ostatnia grupa stoi za największym dotąd sukcesem
ruchów miejskich - referendum, w którym mieszkańcy Krakowa opowiedzieli
się przeciw organizacji nieopłacalnej zimowej olimpiady.


Metoda d'Hondta wykoślawia lokalną demokrację, sprawia, że realny próg
jest dużo wyższy (ostatnio Niemcy w ogóle zrezygnowali z progu).
Pozbawia ona rzesze głosujących swoich przedstawicieli, betonuje lokalne
układy polityczne zbudowane wokół partyjnych działaczy i podważa wiarę w
sens wyborów.

Prof. Janusz Czapiński diagnozuje w
"Magazynie Świątecznym" fenomen Jarosława Kaczyńskiego, który przyciąga
najmłodszych konserwatywnymi wartościami i tym, że obiecuje polityczny
reset, przewietrzenie sceny. Przynajmniej na poziomie samorządowym
alternatywą dla jego oferty mogłyby być lokalne komitety zrodzone z
reformatorskiego buntu wobec rządzących elit - i tych wywodzących się z
partii, i tych z zastałych miejscowych układów. Bo program nowych ruchów
czyni nasze miasta wygodniejszymi do życia, zbliża je do europejskich
standardów.

Jednak by ta alternatywa stała się realna,
konieczna jest zmiana metody przeliczania głosów i wprowadzenie
ograniczenia kadencji prezydentów miast. Z sondażu na zlecenie "Gazety
Wyborczej" wynika, że chce tego większość Polaków.

Tylko czy elity polityczne są na to gotowe?






Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

17. Polityka

Gościem Cezarego Łasiczki w Radiu TOK FM był więc Jerzy Urban, redaktor
naczelny tygodnika "Nie", w latach 80. rzecznik rządu Wojciecha
Jaruzelskiego.

"Urban jest dla Kaczyńskiego ohydny, a stworzenie w spódnicy..."


- To dowód uznania? Wciąż jest pan dla prezesa Kaczyńskiego
autorytetem - zaczął Łasiczka. - On chciał obrazić Ewę Kopacz, a w
istocie rzeczy obraził mnie. Dotychczas byłem porównywany do Goebbelsa,
człowieka mądrego, sprawnego, prawdziwego doktora. Teraz jestem
porównywany do Kopacz, niedługo do Breivika. Strasznie się obsuwam w tym
publicznym obiegu - stwierdził Urban. Odniósł się też do akcentu
genderowego: - Urban jest samo przez się dla Kaczyńskiego ohydny, a
stworzenie w spódnicy jest ohydne w dwójnasób - ocenił.Urban skomentował też awanturę wokół wyborów samorządowych. - Awantura o
wybory, jak wszystkie awantury o podsłuchy i zegarki, przeminie. Taki
jest rytm polskiego życia politycznego, że jest wielki gwałt, a to o
katastrofę smoleńską, o jakieś epizody, a potem wszystko wraca do normy -
stwierdził szef "Nie".

Jak Kaczyński władzę zdobędzie, to już nie odda?


Zdaniem Urbana jednak postawa Jarosława Kaczyńskiego i Leszka
Millera, którzy głośno podważają wynik elekcji, jest groźna. Możliwe
jest bowiem, że PiS wygra wybory parlamentarne,
a nawet zdobędzie władzę. Kolejne wybory mógłby jednak przegrać. - I
już władzy nie odda. Powie, że wybory, przez które traci władzę, były w
sposób oczywisty sfałszowane, i tak zamrozi cały system przemiany władz
demokratycznych - przekonuje Urban.

Naczelny "Nie"
zaznaczył, że Kaczyński kontestuje wyniki wszystkich wyborów. - Teraz
mówi, że sfałszowano wybory, w których osiągnął najlepszy z
dotychczasowych wyników, jest symbolicznym zwycięzcą tych wyborów. A co
dopiero, gdy będzie miał władze, policję, służby specjalne, wojsko. I
przyjdą wybory, które będą chciały mu to odebrać. Już mamy Putina, tylko
bardziej zdziczałego - stwierdził.

Zdaniem Urbana Miller "zbłaźnił się", towarzysząc Kaczyńskiemu w krytyce wyborów. Naczelny "Nie" ocenił, że szef SLD
jest już "schyłkowy" i "o ile się orientuje" w partii chcą się już
Millera pozbyć. Na jego stanowisko ma się szykować Włodzimierz
Czarzasty, dziś szef mazowieckiego SLD. Generalnie Urban już przyszłości
dla Sojuszu nie widzi. "SLD we wszystkich swoich wcieleniach jest tak
wytarty, że widać przez niego podłogę - stwierdził.

"Na zimę ma zamiar robić leśną partyzantkę"


Urban odniósł się też do zapowiedzianych przez prezesa PiS na 13
grudnia demonstracji. - Kaczyński buduje strukturę polityczną poza
państwem, jakby na zimę miał zamiar robić leśną partyzantkę. Samo
wyjście na ulicę pod hasłem majdanu oznacza, że on chce zmierzać do
władzy systemem pozademokratycznym, systemem ulicznego buntu. Takich
ludzi się w demokracji po prostu wsadza - ocenił.


Łasiczka zapytał też, jak w obliczu śmierci gen. Wojciecha Jaruzelskiego
przebiegać będą obchody wprowadzenia stanu wojennego, którym
towarzyszyły zawsze demonstracje pod domem generała. - Podobno
kombinują, żeby iść pod dom Kiszczaka, a jak go nie znajdą, to pod mój
dom - powiedział Urban. - Byłbym bardzo uhonorowany, gdyby ta hołota
przyszła pod mój dom. Oczywiście, póki nie strzela i nie pali -
skwitował.

Adam Szostkiewicz zastanawia się nad
obchodami 13 grudnia w tym roku i sugeruje, by PiS odcięło się od
zamieszek, a w zamian przedstawiło dowody na sfałszowanie wyborów.
"Wiadomo, jak negatywny jest stosunek PiS do prezydenta Polski i obozu
rządzącego. Ale innej Polski nie ma. Rząd londyński zakończył
działalność" - ironizuje.

Szostkiewicz pisze na swoim blogu
w portalu Polityka.pl o 13 grudnia, rocznicy ogłoszenia stanu wojennego
i dniu, w którym zwykle dochodziło do zamieszek i manifestacji pod
domem gen. Jaruzelskiego.

Nie ma sensu - punktuje
publicysta - iść pod dom generała. "Lokal PKW też się nie nadaje, bo
Komisja podała się in gremio do dymisji, a PiS
odcięło się od ataku skrajnej prawicy na PKW pod hasłem sfałszowanych
wyborów" - pisze Szostkiewicz, ale podkreśla, że nie odcięto się od
samego hasła.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

18. Palikot: Kaczyński? Chce

Palikot: Kaczyński? Chce anarchii jak w 1922 r., gdy zginął Narutowicz
Lider Twojego
Ruchu Janusz Palikot w rozmowie z Radiem Zet odniósł się do koncepcji
skrócenia kadencji samorządów, którą popierali Jarosław Kaczyński
i Leszek Miller.

"Gdyby Kaczyński powiedział to przed Sejmem, sprawa byłaby w sądzie"
Doradca
prezydenta Bronisława Komorowskiego Tomasz Nałęcz w rozmowie z TVP
odniósł się do słów Jarosława Kaczyńskiego, który stwierdził, że „wybory
zostały sfałszowane”.

Kaczyński? Żaden magnat w XVII w. nie ośmieliłby się tak postąpić"Kaczyński? Żaden magnat w XVII w. nie ośmieliłby się tak postąpić"
Prof. Norman Davies w rozmowie z Wirtualną Polską odniósł się m.in. do polskiej sceny politycznej.


Sikorski: Kaczyński chce w sprawie wyborów wywołać psychozę
W wypadku
prezesa Kaczyńskiego nie domniemywam, że jeśli coś mówi, to ma
na to dowody, bo insynuacja jest jego metodą polityczną - komentował
oskarżenia prezesa PiS o fałszowanie wyborów przez PO, Radosław
Sikorski. Marszałek Sejmu po czwartkowym spotkaniu z Ewą Kopacz,


Komorowski z Palikotem o głosowaniu... przez Internet. Mało jeszcze cudów nad urną?

Ciekawe, że prezydent dopiero teraz zabiera
się za zmianę prawa wyborczego, choć już cztery lata temu opozycja
alarmowała o pladze nieważnych głosów.

fot. PAP/P. Supernak/prezydent.pl/ E. Radzikowska-Bialobrzewska

fot. PAP/P. Supernak/prezydent.pl/ E. Radzikowska-Bialobrzewska

Prezydent Bronisław Komorowski jest otwarty na pomysły głównych sił
politycznych ws. zmian w Kodeksie wyborczym - powiedziała dyrektor biura prasowego Kancelarii
Prezydenta Joanna Trzaska-Wieczorek.

Oświadczenie takie wygłosiła po spotkaniu Komorowskiego z … Januszem
Palikotem. Rozmowa, jako podano, dotyczyła m.in. sytuacji z liczeniem głosów
po wyborach samorządowych 16 listopada i ewentualnych zmian w Kodeksie wyborczym.

Jak podkreśliła Trzaska-Wieczorek, prezydent przedstawił Palikotowi własny plan
działań naprawczych w zakresie funkcjonowania systemu wyborczego. Zakłada on - zaznaczyła -
dokończenie wyborów samorządowych oraz wyłonienie nowego składu PKW w zgodzie z prawem.

Spotkania, które prezydent odbył dotychczas z liderami ugrupowań parlamentarnych mają na celu
zgromadzenie opinii na temat przyczyn błędów związanych z systemem wyborczym

— zaznaczyłaTrzaska-Wieczorek.

W opinii prezydenta - dodała - Kodeks wyborczy w obecnym kształcie…

może być
źródłem części tych problemów, nie tylko związanych z liczeniem głosów.

Dyrektor prezydenckiego biura prasowego zadeklarowała, że prezydent jest otwarty na dalsze pomysły
ze strony głównych sił politycznych dotyczące zmian w Kodeksie wyborczym. Istotne - dodała - by
były to zmiany nie budzące już na wstępie wątpliwości konstytucyjnych.

Zaznaczyła, że Komorowski, który przyjął przewodniczącego Twojego Ruchu „na jego prośbę”,
poinformował też Palikota o rozpoczęciu w prezydenckiej kancelarii prac nad projektem nowelizacji Kodeksu wyborczego.

Palikot powiedział na konferencji prasowej po spotkaniu, że prezydent poinformował, iż jego
propozycja będzie się ograniczała do zmian dotyczących funkcjonowania PKW. Ale - dodał Palikot -
Komorowski jest też otwarty na wypracowanie w parlamencie rozwiązań dotyczących innych kwestii,
związanych z kampanią wyborczą i ustrojem samorządów, o których mówił podczas rozmowy.

Szef TR zaproponował, by do rozwiązania problemu systemu informatycznego „podejść z ambicjami”. Palikot chce, by…

nie tylko zrobić program ułatwiający liczenie głosów, ale także przygotować
Państwową Komisję Wyborczą do ewentualnego głosowania przez internet.

Twój Ruch chce również, by w lokalach wyborczych pojawiły się kamery, które miałyby rejestrować liczenie głosów.

Nasza propozycja polega na tym, by kamera była uruchamiana po skończeniu
głosowania, kiedy komisja przystępuje do liczenia głosów

— mówił lider TR.

Palikot postulował ponadto…

wprowadzenie stemplowania kart do głosowania pieczęcią, której nie da
się łatwo podrobić i wymienić.

Twój Ruch chce też zakazu wynoszenia kart do głosowania poza
siedzibę komisji obwodowych.

Warto byłoby także prawdopodobnie doprowadzić do sytuacji, w której członkowie komisji obwodowych
nie mogliby przychodzić z własnymi urządzeniami do pisania, ołówkami, długopisami, piórami

— sugerował Palikot.

Mieliby oni dysponować oznaczonymi przyborami do pisania, dzięki czemu można by
potem sprawdzić, czy nie skreślano nimi głosów na karcie.

TR chce likwidacji ciszy wyborczej i zakazu wydawania pieniędzy z budżetu na billboardy i spoty
telewizyjne.
Według Palikota wiele krajów nie ma ciszy wyborczej, która w dobie rewolucji
technologicznej nie ma sensu, a „politycy nie zasypują wyborców ulotkami”. Jak mówił, brak spotów
czyni politykę poważniejszą, bo zmusza polityków do przekonywania ludzi w debacie i na wiecach.

Palikot postuluje także wprowadzenie zakazu publikowania sondaży 30 dni przed wyborami.

Sondaże
permanentnie wprowadzają w błąd, często są też przedmiotem manipulacji partii politycznych, nie ma
odpowiedniej kontroli co do jakości tych badań

— mówił Palikot.

Przedstawił też prezydentowi postulaty ograniczenia kadencji wójtów, burmistrzów, prezydentów
miast, bezpośredniego wyboru marszałka województwa i starosty powiatowego oraz zakazu łączenia
mandatu radnego z pracą w jednostkach podlegających samorządowi.

**We wtorek wieczorem Komorowski spotkał się z szefem SLD Leszkiem Millerem. W trakcie spotkania lider
Sojuszu przedstawił prezydentowi propozycje zmian w Kodeksie wyborczym, wśród których jest m.in.
standaryzacja kart, urn i lokali wyborczych.

We wtorek klub PiS złożył w Sejmie projekt ustawy, która miałaby skrócić kadencję nowo wybranych
sejmików województw.
PiS argumentuje w uzasadnieniu, że długość kadencji organów samorządu
określają ustawy i można za ich pomocą ją zmienić. Zgodnie z art. 1 projektu przekazanego PAP
kadencja sejmików województw wybranych w wyborach przeprowadzonych 16 listopada 2014 r. upływałaby
31 marca 2015 r. Przewiduje on również, że kadencja sejmików wyłonionych wiosną kończyłaby się wraz
z kadencją wójtów, burmistrzów i prezydentów miast wybranych 16 listopada 2014 r.

Prezydent mówił już, że konstytucjonaliści, z którymi w ostatnich dniach spotykał się,
przestrzegali go przed ewentualnym skracaniem kadencji samorządów poprzez ustawę, uchwalaną w Sejmie.

Taki pomysł wzbudza nie tylko wątpliwości natury konstytucyjnej - zaznaczył Komorowski - ale może
też tworzyć zły precedens.

Łatwo sobie wyobrazić per analogiam, że jeśli parlament mógłby skrócić
kadencję sejmików wojewódzkich, to dlaczego nie mógłby skrócić, także ustawą, kadencji parlamentu

— mówił w poniedziałek Komorowski.

Można sobie wyobrazić taką sytuację, że jest partia polityczna,
która ma większość w Sejmie, przegrywa wybory, następnie unieważnia te wybory przez skrócenie kadencji parlamentu”

— dodał prezydent.

We wtorek prezydent spotkał się także w sprawie m.in. nowego składu PKW z prezesem Trybunału
Konstytucyjnego Andrzejem Rzeplińskim, z prezesem Naczelnego Sądu Administracyjnego Romanem
Hauserem oraz I prezes Sądu Najwyższego Małgorzatą Gersdorf.

W ubiegłym tygodniu ośmiu z dziewięciu
sędziów PKW, w tym szef komisji Stefan Jaworski zapowiedziało rezygnację z zasiadania w PKW.
Nastąpiło to po kłopotach z systemem informatycznym PKW po listopadowych wyborach samorządowych.

Ciekawe, że prezydent dopiero teraz zabiera się za zmianę
prawa wyborczego, choć już cztery lata temu opozycja alarmowała o pladze
nieważnych głosów, która stawia pod znakiem
zapytania wiarygodność wyborów.




PÓŁ PORCJI MAZURKA. Sławomir Nowak odchodzi z polityki. Jego zegarek jest, jak las Piskorskiego, pretekstem

„Nie płaczmy za Lolo Pindolo, jak ochrzcili
go koledzy z partii. (...) Sławomir Nowak nie zginie. Już Monika
Olejnik czy Konrad Piasecki mu na to nie pozwolą”.



Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

19. Panie premierze Kaczyński, co

Panie premierze Kaczyński, co się stało w Polsce, że pan uważa, że wybory zostały sfałszowane?

Dlaczego pan obraża tysiące ludzi z komisji obwodowych? Czy to są
fałszerze? Jak tak można? Wygrał pan wybory i nie wierzy pan w to? -
pyta MONIKA OLEJNIK

Siała baba mak...
Monika Olejnik, "Kropka Nad I", TVN 24, "Gość Radia ZET"

Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75968,17040880,Siala_baba_mak___.html#ixzz3KMZ54Pg7

Leszek Miller ma złą passę.Po przegranych wyborach poparł Jarosława Kaczyńskiego, który żądał powtórnego głosowania, i podobnie jak lider PiS nie wierzył w uczciwość demokracji w Polsce. Chciał skrócenia kadencji samorządów jeszcze przed ogłoszeniem oficjalnych wyników. Teraz pan Miller wycofuje się z tego rakiem.

Dzięki podaniu ręki Kaczyńskiemu stał się ulubieńcem prawicowych mediów.

Miller do prawicowego portalu wPolityce.pl zalinkował: "Prezydent Komorowski w 2007 r. domagał się misji OBWE w Polsce i mówił o dyktatorach".

Siała baba mak,

nie wiedziała jak,

a dziad wiedział,

nie powiedział,

a to było tak:

W 2007 r. obserwatorzy OBWE chcieli przyjechać na wybory. Rzecznik MSZ, którego szefową była Anna Fotyga, powiedział dziennikarzom: "Nota z odmową wkrótce zostanie wysłana do OBWE. Jesteśmy zaskoczeni jej prośbą o przyjęcie obserwatorów. Polska ma utrwaloną demokrację i nie widzimy powodu, by nasze wybory były monitorowane".

Taka odmowa byłaby precedensem, ponieważ państwa członkowskie mają obowiązek przyjmować misje OBWE.

Tą decyzją rządu był zaskoczony prof. Bronisław Geremek, który powiedział: "Wolałbym, by sami Polacy monitorowali wybory, ale nie wyobrażam sobie, żeby Polska odmówiła współpracy z OBWE".

Ówczesny wicemarszałek Sejmu Bronisław Komorowski powiedział, że OBWE powinno być w Polsce. Jeżeli Polska nie zgodzi się na obserwatorów OBWE, będzie to skutkowało tym, że każdy dyktator albo każdy, kto nie respektuje mechanizmów demokratycznych, od tej pory będzie mógł się na to powoływać, odmawiając przyjęcia misji".

Minister spraw zagranicznych Anna Fotyga powiedziała: "Nota werbalna, która była przedstawiona Polsce w tej sprawie, jest niestosownym dokumentem. Proponowałabym, aby dziennikarze i całe społeczeństwo zjednoczyło się w obronie Polski przed szkalowaniem, z którym mamy do czynienia, a które inspirowane jest przez polską opozycję". Panią minister poparł premier Jarosław Kaczyński, który stwierdził: "Nie można stawiać sprawy w ten sposób, że w Polsce są choćby najmniejsze zagrożenia dla demokracji".

Okazuje się, że polski rząd łącznie z Jarosławem Kaczyńskim źle zrozumiał standardową propozycję OBWE, a jej obserwatorzy i tak na wyborach byli.

Panie premierze Kaczyński, co się takiego stało w Polsce, że teraz pan uważa, że wybory zostały sfałszowane? Dlaczego pan obraża tysiące ludzi z komisji obwodowych? Czy to są fałszerze? Jak tak można?

Wygrał pan wybory i nie wierzy pan w to? Czy ci, którzy wygrali wybory, przyjadą 13 grudnia i będą protestować? Czy Jacek Sasin, jeśli w niedzielę wygra w Warszawie, będzie chciał powtórki wyborów?

Dlaczego pan przestał wierzyć w szczęście?



Wybory samorządowe 2014. Schetyna komentuje słowa Kaczyńskiego

-Decyzja czy wszcząć postępowanie w sprawie słów prezesa prawa i
Sprawiedliwości o sfałszowaniu wyborów przez Platformę Obywatelską
należy do prokuratury
- powiedział.


​Kopacz: Władzy nie można przejąć na ulicy. A „Błękitny Marsz” PO w 2006 to było co innego? - niezalezna.pl

foto: twitter.com/StZerko

Władzy w Polsce nie można przejąć na ulicy, a jedynie przy urnie
wyborczej – powiedziała w specjalnym wystąpieniu Ewa Kopacz zachęcając
do przyjścia na II turę wyborów. Od razu zareagowali internauci
wytykając Platformie
Obywatelskiej „błękitny marsz” w 2006 roku, kiedy platforma wyszła na
ulice, by przejąć władzę. Ale 2006 to było przecież zupełnie co innego
niż 2014…


 

Premier Kopacz w telewizyjnym wystąpieniu do Polaków apelowała o pójście do urn. Tłumaczyła też – jak to sama określiła – „problemy z PKW”.

 

- Państwowa Komisja Wyborcza miała za zadanie sprawnie i bez
zakłóceń policzyć oddane w pierwszej turze głosy. Nikt nie ma
wątpliwości, że z tego zadania się nie wywiązała. Ale na tej podstawie
nikt, a zwłaszcza politycy, nie mogą twierdzić, że polska demokracja nie
działa
– mówiła szefowa rządu cytowana w tvn24.pl.

 

Według
Zespołu Parlamentarnego ds. Obrony Demokratycznego Państwa Prawa wybory
należy ocenić jako naruszające standardy demokratyczne stosowane w Unii
Europejskiej. CZYTAJ WIĘCEJ


 

Ewa Kopacz zaznaczyła, że cały sens demokracji zawarty jest w akcie oddawania głosu. Czy inaczej było w 2006 roku, kiedy to Platforma Obywatelska wyszła na ulice w „Błękitnym Marszu. PO mówiła: „Dość kaczorów, chcemy wyborów!"



Przyszliśmy, żeby powiedzieć głośno to, co czuje Polska, żeby powiedzieć dość! Żeby
Polska zobaczyła, jak wyglądają ‘wykształciuchy’ - panie Dorn, jak
wyglądają ‘łże-elity’ - panie Kaczyński. Żeby cała Polska zobaczyła, jak
wygląda Polska!
" - powiedział wtedy Donald Tusk witając uczestników "Błękitnego Marszu" Platformy Obywatelskiej

 

Piękne frazesy ze strony Ewy Kopacz z jednej strony: „weźcie udział w wyborach”, z drugiej internet przypomina „Błękitny Marsz”.

 













Donald Tusk proponował wypowiedzenie posłuszeństwa prezydentowi RP




Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

20. SZAMBO MOROZOWSKIEGO

Urban zaprasza Millera na swój pogrzeb. "Boję się tylko, że będziesz się na nim źle czuł"

Urban zaprasza Millera na swój pogrzeb.

- Ja cię, Leszku, serdecznie zapraszam na mój pogrzeb. Boję się
tylko, że będziesz się na nim źle czuł jako nowy PiS-owiec, bo...
czytaj dalej »


Miller proszony później przez dziennikarzy w Sejmie o ponowny
komentarz do tej sprawy, odpowiedział: - To wszystko, co do tej pory się
stało w tym kontekście, oznacza koniec jakichkolwiek moich komentarzy.

Wypowiedział
się natomiast Jerzy Urban, który stwierdził w rozmowie z TVN24, że
"serdecznie zaprasza" Millera na swój pogrzeb. - Boję się tylko, że
będziesz się na nim źle czuł jako nowy PiS-owiec, bo nie będzie tam
księdza.

I dodał: - Ja bardzo lubię Leszka Millera i poszedłbym chętnie i na jego pogrzeb i na jego nowy ślub.

Urban: Miller jest żywym trupem


Wideo: tvn24
Urban: Miller jest żywym trupem

Nowa koalicja medialno-rządowa przeciwko podpalaczom Polski

Fot. TVN24/wPolityce.pl

Fot. TVN24/wPolityce.pl

Co się stało z naszymi mediami, że nie można mieć ani chwili spokoju?
Byłem przekonany, że w piątek odpocznę od wszystkich kwestii
związanych z wyborami, biorąc pod uwagę, jak wiele jeszcze przede mną
rzeczy nierozstrzygniętych, a ważnych. Już jutro czekają nas dogrywki w
głosowaniu na wójtów, burmistrzów i prezydentów miast. Mnie osobiście na
prezydenta stolicy. (To chyba nie jest naruszenie ciszy wyborczej, że
przypominam o obywatelskim obowiązku).

W środę można spodziewać się wyroków, mam nadzieję surowych, na dziennikarzy, którzy cynicznie obserwowali okupację pomieszczeń PKW z udziałem
Ewy Stankiewicz i Grzegorza Brauna. Oni też nie unikną zasłużonej kary.
Należą do kręgu publicznych osób, przeciwko którym trzeba zawiązać…
Za chwilę powiem, co.

Dziś cały dzień cisza wyborcza. Zamierzałem się skoncentrować, żeby
wybrać właściwą osobę na prezydenta Warszawy. Przecież nie będę stał nad
urną i się wahał. Na oczach całej komisji. Muszę być zdecydowany w momencie wejścia do lokalu wyborczego. Zamiast skupić się na tym kogo wybrać, stanęło dziś przede mną całkiem niespodziewane wyzwanie. Również obywatelskie i też związane z wyborami. Ale tymi, których wyniki już znamy.

Nie mogłem jako lojalny obywatel nie zareagować na apel „Gazety
Wyborczej”. Mamy zawiązać koalicję. Co ona ma robić? Jakie jest jej
epokowe zadanie? Przeciwstawiać się rozpowszechnianym przez partię
Jarosława Kaczyńskiego oskarżeniom o sfałszowaniu wyborów. Kłamstwo to niestety, zdobyło tylu zwolenników, że koalicja musi być bardzo silna. Inaczej może być nieskuteczna. Apel wygłoszony wczoraj rano, spotkał
się z niewielkim oddźwiękiem, a jest już sobotnie popołudnie. Zaczątek
koalicji utworzyły dwie dziennikarki. Obydwie związane z „Gazetą
Wyborczą” – etatowa Dominika Wielowieyska i ryczałtowa ( a może na umowę śmieciową?) Monika Olejnik. Prywatnie, dwie koleżanki z dorocznego „Balu dziennikarzy” dla polityków i biznesmenów związanych z władzą, a organizowanych przez elitę polskich dziennikarzy. Na razie więc to koalicja kobiet. W apelu chodzi jednak o pełną koalicją. Mężczyzn i kobiet. W pierwszej chwili marzyło mi się wejście do koalicji. Obecnie nie jestem w stanie wziąć na siebie tak wielkiej odpowiedzialności, ponieważ na zamówienie władz stolicy przygotowuję informatyczny program wczesnego ostrzegania przez zalaniem II
linii metra oraz tworzeniem się zasp na niektórych odcinkach,  na
wypadek obfitych opadów śniegu połączonych z nieprzychylnymi wiatrami. Z
żalem, na obecną chwilę, zdecydowałem się ograniczyć jedynie do roli doradcy.

Proponuję, aby panie na początek sięgnęły do zasobów z „Balu”.
Jest tam tak wiele znakomitości gotowych do ostatniej kropli krwi
walczyć o prawdę wyborczą. Krzyczeć i pisać: „Wyniki są prawdziwe”,
„Precz z podpalaczami Polski”, „Oszczercy do więzienia”. W samej
„Gazecie” kwiat mediów - Kublik Agnieszka , Czuchnowski Wojciech,
Wroński Paweł, Nowakowska Agata (prywatnie żona Andrzeja Morozowskiego), z TVN
- Kuźniar Jarosław, Kolenda-Zaleska Katarzyna, Morozowski Andrzej (
prywatnie mąż Agaty Nowakowskiej), z „Polityki” – Paradowska Janina,
Żakowski Jacek, „Newsweeka” – plejada, „Polsatu” – gwiazdozbiór.

Jak już koalicja okrzepnie, dokona wyboru władz, a ja uporam się z programem, chciałbym zostać takim jej Maciejem Laskiem,
który będzie wyjaśniał społeczeństwu techniczne uwarunkowania wyborów,
przesadzające o niemożliwości ich fałszowania, a tym
samym ich stuprocentowej uczciwości.


fot. wPolityce.pl/GW

fot. wPolityce.pl/GW

Jest jedno zdanie w dzisiejszym felietonie Jarosława Kurskiego, z którym zgadzam się w całej rozciągłości:

Kłamstwo po wielekroć publicznie powtarzane staje się ludową „prawdą”

— napisał zastępca naczelnego Gazety Wyborczej. Potem już z prawdą
się rozjeżdża. Głownie chodzi o to, że Kurski ma problem z kategorycznym
stwierdzeniem Kaczyńskiego, że wybory zostały sfałszowane.

Nie wiadomo, kto ani gdzie, ani jak? To bez znaczenia. Nie o
fakty chodzi, ale o to, by fałszywie oskarżać. Nie o to, by coś wyjaśnić
- bo nie ma czego - ale by utaplać w błocie insynuacji.
Schemat to jak cep prosty i sprawdził się przy sprawie smoleńskiej

— pisze Jarosław Kurski. Warto zatem przypomnieć sobie, kto
kogo „taplał w błocie insynuacji” po katastrofie smoleńskiej. Kto
transmitował przekaz o czterokrotnym podchodzeniu do lądowania? Kto
sugerował, że pijany generał Błasik kazał pilotom lądować we
mgle? Też Kaczyński?

W dalszej części felietonu Kurski odkrywa swoje intencje. Nawet nie
stara się ukryć, że chce przywalić w PiS, który ma być
źródłem „smoleńskiego zła”.

(…) Przez lata odpalał bomby helowe i próżniowe, rozpylał sztuczną
mgłę, dobijał rannych i odprawiał inne egzorcyzmy. Niestety, w obliczu
bredni racjonalni ludzie milczeli. Komisja Macieja Laska powstała zbyt późno. Skutek: co czwarty Polak wierzy dziś w zamach, a ofiary wypadku bierze za „poległych”

— pisze Kurski. A więc o to chodzi! Nie o to, jak było naprawdę, tylko o to, w co wierzy „co czwarty Polak”.

Przy tak szczelnej kołdrze polityczno - medialnej to,
że w zamach w Smoleńsku wierzy tylko „co czwarty Polak”, to ewidentny
sukces Kurskiego i jego redakcji. Po Smoleńsku słowo „zamach” było wszak
zakazane - ci, którzy odważyli się je wypowiadać, nawet nie
przesądzając, czy do niego doszło byli piętnowani. Teraz słowem
zakazanym jest „fałszerstwo”. I, tak, jak po Smoleńsku Wyborcza odbierała Kaczyńskiemu prawo do zbadania hipotezy zamachu, tak teraz odbiera mu prawo do zbadania, czy doszło do fałszerstwa.

Kurski i jemu podobni kreują własnych bohaterów, którzy mają być przeciwwagą dla Kaczyńskiego, który „niczego nie znajdzie, ale uruchomi masową produkcję wody z mózgu”.

(…) podoba mi się postawa Krzysztofa Bularza, członka obwodowej komisji wyborczej w Działoszynie. Złożył on w prokuraturze w Wieluniu zawiadomienie, że prezes PiS go znieważył. Nie czuje się „fałszerzem”.
Uważa, że swoje obowiązki wykonywał rzetelnie. Jest bezpartyjny. To
wreszcie właściwe postawienie sprawy. Przestańmy się tłumaczyć z urojeń
prezesa. Niech to on się wreszcie wytłumaczy. Niech
odpowie za swoje słowa

— nawołuje Kurski. Zarzuca też Kaczyńskiemu, że przeczy samemu sobie.

W tym samym zdaniu twierdzi, że wybory są sfałszowane,
promuje kandydatów swojej partii i wzywa, by w drugiej
turze na nich głosować

— opisuje działanie prezesa PiS redaktor Kurski, a ja dziwię się, że łapię się tak prostackiego chwytu. Przecież
tylko półgłówek nie łapie, że mówiąc o fałszerstwach w pierwszej turze
Kaczyński miał na myśli wybory do sejmików, a druga tura to wybory na
prezydentów, wójtów i burmistrzów.

Ale przecież, cytując klasyka dziennikarstwa:

Kłamstwo po wielekroć publicznie powtarzane staje się ludową „prawdą”.

P.S.„Idźmy głosować, bo inaczej ludzie prezesa zagłosują za nas”. To ostanie zdanie felietonu. Jak ono ma się do ciszy wyborczej?


Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

21. Komentuje Jarosław

Komentuje Jarosław Kurski


„Idźmy głosować, bo inaczej ludzie prezesa zagłosują za nas”. To ostanie zdanie felietonu. Jak ono ma się do ciszy wyborczej?





Brzydko się naśmiewać z PiS-u: paranoja to choroba

W Polsce skończyła się demokracja. Kaczyński oznajmił, że 13 grudnia
wyprowadzi ludzi na ulice. Błąd. Jeśli jest tak źle, nie można tyle
czekać. I po co zapowiadać demonstrację? Przez to zgarną potencjalnych
demonstrantów. Przecież nie ma demokracji. - pisze TOMASZ PIĄTEK


Michał Ogórek

Od wyborcy wymaga się, aby oddał głos, tłumacząc mu, że będzie sfałszowany

Im bardziej wyborcy są przekonani, że to szwindel, tym bardziej świadomie biorą udział w oszustwie.


PiS tworzy fałszywą legendę wyborczą

Diabeł ubrał się w ornat i ogonem na mszę dzwoni. PiS uderza w demokrację, jednocześnie krzycząc, że jej broni.




  • Prof. Marcin Król: Rząd to Żydzi? Polacy nie wiedzą, co to tolerancja

    Prof. Marcin Król: Rząd to Żydzi? Polacy nie wiedzą, co to tolerancja

    Przy
    poziomie gniewu, jaki już teraz panuje wśród rodowitych Polaków,
    poziomie agresji, łatwo sobie wyobrazić, co się będzie działo za pewien
    czas - zauważa na łamach "DGP" historyk idei..

  • Obejrzeliśmy w telewizji nagrodzony Oskarami (2006) i wieloma innymi
    nagrodami film „Miasto gniewu” o – dla tych, co nie widzieli –
    komplikacjach rasowych i kulturowych oraz kłopotach z adaptacją
    imigrantów w Los Angeles. Film jest beznadziejnie dydaktyczny i
    generalnie fatalny, a mimo to w Stanach Zjednoczonych wywołał olbrzymią
    sensację i poruszenie. W kraju, w którym bardzo skomplikowane problemy
    wielokulturowości są ciągle rozważane, o których uczy się w szkołach i
    gdzie tolerancja jest prawie obowiązkowa, a instytucje państwa i
    samorządu muszą wspierać wielokulturowość (czy wręcz wielorasowość). I
    zastanowiłem się, jak to będzie wyglądało w Polsce,
    która przez ostatnie
    kilkadziesiąt lat praktycznie tych problemów nie miała, a i tak czytam w
    Onecie wypowiedź obywatela, który uważa, iż cały polski rząd to bez
    wyjątku Żydzi. .




Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

22. Lis w „Lisie na żywo:

Gdy pada hasło, że wybory zostały sfałszowane, zadaje pan sobie pytanie, czy Jarosław Kaczyński daje popis paranoi czy absolutnego cynizmu?

— rzucił Lis.

Sikorski nie podjął ataku.

Stawia mnie pan w trudnej sytuacji. Jestem marszałkiem wszystkich posłów. Także tych, którzy na mnie nie głosowali, i z których słowami się nie zgadzam. Proszę więc zwolnić mnie z odpowiedzi

— stwierdził.

Lis nie dawał jednak za wygraną.

Czy Kaczyński wierzy, że wybory zostały sfałszowane?

— dociskał.

Ale i tym razem Sikorski chyba nie zadowolił prowadzącego.

Jeśli pyta mnie pan, jako wiceprzewodniczącego partii rządzącej, to uważam, że Kaczyński zmarnował szansę na zbudowanie solidnych podstaw do następnego ruchu. Procentowo PiS wygrał w pierwszej turze, ale polityka to sztuka zdobywania władzy dla dobra obywateli. A tym sensie ta partia przegrała

— odparł marszałek.

Wybory pokazały potencjał elektoratu prawicowego, ale także to, że Polacy nie są gotowi oddać władzy prawicy tak długo, jak przewodniczy jej ktoś tak radykalny. Z moich obserwacji wynika, że Jarosław Kaczyński wciąż walczy o całą pulę. Tymi nieumiarkowanymi komentarzami do wyników wyborów Jarosław Kaczyński utrudnił sobie zadanie - utwierdził strach potencjalnych koalicjantów przed współpracą z nim

— dodał Sikorski.

Ostro, ale bez personalnego ataku na lidera PiS, czym marszałek Sejmu najwyraźniej nie sprostał oczekiwaniom Lisa. Nie był w stanie dorównać publicyście w zaciekłości. Ten popis „obiektywnego” dziennikarstwa miał miejsce na antenie publicznej telewizji. Czy to jeszcze TVP, czy tylko TVPO?

Sikorski: Koledzy z PiS nie upilnowali prezesa i będą musieli...

Koledzy z PiS nie upilnowali prezesa i
będą za to płacić - tak marszałek Sejmu Radosław Sikorski w programie
"Sygnały Dnia" na antenie Programu Pierwszego Polskiego Radia
skomentował tezę Jarosława Kaczyńskiego o "sfałszowanych wyborach".
Dodał, że "trybuna sejmowa miesza się z wiecową".

Według Sikorskiego liczenie głosów było
uczciwe, nadzorowane przez ponad 20 tys. komisji wyborczych i mężów
zaufania. - Był problem z komputerowym zliczaniem głosów - powiedział. -
Ilość protestów wyborczych jest tylko minimalnie większa niż w
poprzednich latach - dodał.

Sikorski podkreślił, że
sędziowie PKW "stali się obiektem stadności mediów, żeby nie powiedzieć
histerii". - Ktoś, kto nie doświadczył tego na własnej skórze, nie wie,
jak to jest. Sędziowie się właśnie dowiedzieli. To jest nieprzyjemne -
dodał.Ulepszenia w ordynacji dopiero na wybory prezydenckie


Wytłumaczył też, że jeżeli PKW potrzebuje nowego systemu
komputerowego, to powinna o to wystąpić. - Sami jako władza im tego nie
narzucimy - powiedział.

Dodał też, że wszystkie kluby
będą proponowały zmiany w Kodeksie wyborczym. - Musimy je poważnie
rozważyć i sprawnie przyjąć. Nieważne, z której strony sali padną -
podkreślił Sikorski. Ironizował, że "te kluby, które najgłośniej
krzyczą, będą pewnie miały najlepsze propozycje: przejrzyste urny,
kamery". - Kamery to jest spory koszt. Poza tym, funkcjonują w takich
krajach jak Rosja,
ale takich standardów demokracji nie chcielibyśmy naśladować - dodał.
Marszałek potwierdził też, że ulepszenia w ordynacji będą dotyczyć
raczej wyborów parlamentarnych, bo na prezydenckie jest już za późno.

"Utrzymaliśmy koalicję w obrębie większości miast"

Marszałek Sikorski zapytany o kondycję Platformy Obywatelskiej, odpowiedział, że jest dobra. - Ewa Kopacz
potwierdziła swoje przywództwo. Utrzymaliśmy koalicję w obrębie
większości miast. W środku drugiej kadencji rządy zwykle przegrywają -
powiedział. - Polacy pokazali, że nie chcą oddania władzy partii z
prawicy, która pokazuje tak nieumiarkowane poglądy.

Skomentował też marsz PiS,
jaki partia szykuje na 13 grudnia: "Łączenie dzisiejszych problemów
systemu komputerowego PKW z terrorem stanu wojennego budzi we mnie
niesmak".

Marszałek odniósł się też do "afery
madryckiej". Potwierdził, że audyt rozliczania podróży zagranicznych
posłów będzie opublikowany w tym tygodniu. Nowe regulacje będą dotyczyć
m.in. tego, że autem
będzie można pojechać nie dalej niż do Brukseli. Sikorski jednocześnie
podkreślił, że nieprawidłowości i nadużycia dotyczą tylko paru osób. -
Prawie wszyscy posłowie rzetelnie rozliczają się z delegacji. Rozpętano
nagonkę na dyplomację parlamentarną. To jest niepoważne - powiedział.

  • Komorowski: Oskarżanie o fałszerstwo wyborów to podkładanie bomby pod demokrację

    - To, że popełniono błędy, nie uprawnia do postawienia zarzutu, że wybory w Polsce zostały sfałszowane - oceniał prezydent.

  • Potrzeba nam dziś zawiązania konfederacji i uchwalenia programu odbudowy Ojczyzny

    Klęskę PiS w drugiej turze wyborów pierwsze przewidziały wpolityce.pl
    braci Karnowskich i niezalezna.pl, internetowa mutacja "Gazety
    Polskiej".


    PiS obrońcą nadzwyczajności Polaków

    W Polsce wszystko musi być naj. Nic nie może być zwykłe, powszednie,
    logicznie wytłumaczalne. Wszystko musi mieć temperaturę wrzenia.





    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    23. MOWA NIENAWIŚCI PRACOWNIKÓW KOMOROWSKIEGO

    - Zarzuty PiS pod adresem prezydenta Bronisława Komorowskiego oraz prezesów TK, SN i NSA to przejaw politycznej schizofrenii, a także braku wiedzy co do funkcjonowania tych organów - oceniła szefowa prezydenckiego biura prasowego Joanna Trzaska-Wieczorek.
    Trzaska-Wieczorek odniosła się tym samym do słów prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, który mówił na konferencji prasowej, że sytuacja, w której prezydent państwa, "otoczony prezesami sądów i autorytetami prawniczymi", rozstrzyga "z góry przed orzeczeniami sądów, że wybory były przeprowadzone w sposób rzetelny", stanowi "niebywały i antykonstytucyjny nacisk na sądy". - Każdy wie, że w takiej sytuacji możliwość podejmowania przez sądy okręgowe decyzji opartych o fakty, obiektywnych, jest radykalnie ograniczona - zaznaczył prezes PiS, dodając, że "nie chodzi o sytuację prawną, lecz o praktykę".

    Trzaska-Wieczorek zarzuca Kaczyńskiemu brak wiedzy

    - Po pierwsze wysuwanie tego typu teorii, jakoby prezesi NSA, SN i TK mieli wpływać na decyzje sądów okręgowych dotyczące protestów wyborczych w wymiarze lokalnym, to przejaw braku wiedzy i świadomości co do praktyki funkcjonowania tych organów - oceniła Trzaska-Wieczorek. - Szkoda, że tego typu ignorancja jest prezentowana publicznie, bo jest raczej sprawą wstydliwą, jeśli chodzi o osoby, które tego typu teorie wygłaszają - dodała.
    Poza tym - zdaniem szefowej biura prasowego Kancelarii Prezydenta - jest to "przejaw politycznej schizofrenii". - PiS najpierw oczekuje od prezydenta, że będzie naciskał na decyzje niezawisłych sędziów oraz członków PKW, a potem robi prezydentowi zarzut z tego, że w zgodzie z prawem rozmawia z prezesami SN, TK i NSA o rozwiązaniu sytuacji, w której ujawniły się mankamenty uchwalonego przez wszystkie ugrupowania polityczne Kodeksu wyborczego - powiedziała Trzaska-Wieczorek.

    PiS wycofuje się z oskarżeń?

    - Przejawem politycznej schizofrenii osób wysuwających takie oskarżenia jest także wycofywanie się z najcięższych i niepotwierdzonych oskarżeń o sfałszowanie wyborów i zastępowanie ich formułowaniem o zniekształceniu wyników - uważa rzeczniczka.

    Kandydat PiS na prezydenta Andrzej Duda ocenił, że podczas wyborów samorządowych "doszło do straszliwego ciosu w polską demokrację". - Chyba nikt nie ma wątpliwości, że wynik wyborów samorządowych został przynajmniej w bardzo istotnym stopniu zniekształcony - powiedział Duda.

    http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,17071986,Rzeczniczka_pre...?
    lokale=warszawa#BoxWiadTxt


    Obóz miłości, w walce z okopami nienawiści, coraz częściej sięga po język psychiatryczny

    W tej miłości jest metoda. Zaczynam
    rozumieć, po co im była ustawa o bestiach. Zarzucą opozycji podpalanie
    Polski i będą zamykać.





    Tomasz Nałęcz nie chce reformy PKW: To schizofreniczny pomysł!

    fot. TVP Info/wPolityce.pl

    Metodą naprawy PKW powinny być zmiany w
    składzie PKW, polegające na uzupełnieniu jej o sześć osób wskazanych
    przez kluby parlamentarne - mówił Krzysztof Szczerski.





    Krystyna Skarżyńska

    Od lat Jarosław Kaczyński podgryza demokrację, bo lekceważy procedury

    Głosi nieprawomocność demokratycznie wybranych urzędników
    państwowych, nie mając dowodów oskarża ich o zdradę. Podanie ręki
    Tuskowi niczego nie zmieniło.


    Gdy PiS przegrywa, ważniejszy od demokracji jest chaos. Kaczyński w chaosie rośnie

    Jarosław Kaczyński musi jeszcze przemyśleć, jak wykorzystać ten nowy
    produkt ideologiczny, który niewątpliwie zastąpił Smoleński Zamach, tyle
    że z gorszym skutkiem, bo ledwie powstał, a już niektórzy się go
    wstydzą.




    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika gość z drogi

    24. a co polacy powiedzą na temat

    resortowych sędziów z PKW ? nic,no bo co ich to obchodzi...póki ciepłą woda leci z kranu,to wszystko gra i bucy...gazowa hanka dalej bedzie kręcić lody warsiawskie...a pozostali spiewają "zielono mi"
    a ja się zastanawiam wariatkowo,czy ...coś jeszcze gorszego... podobno szkoleni w moskwie resortowi niewinowaci,tylko MY..bo się nam TO wszystko nie podoba...itd itp...a
    "Giertych, Piskorski, Sykulski, Sieradzan… „Przyjaciele Rosji i Dugina”za stroną kresy24.pl
    idę spać,bo klawiatura za chwilę pójdzie przez okno... tylko dlaczego przypomina mi się "Kotka na blaszanym dachu" ? wszak to było niby dawno temu...to że ruskie sobie też poszły...było za dawno temu...one nigdzie nie poszły one są wśród nas...
    pozdr z drogi

    gość z drogi

    avatar użytkownika Maryla

    25. RAJD KOMOROWSKIEGO PO "ZAPRZYJAŹNIONYCH MEDIACH" TRWA

    Skład PKW uzupełniony

    Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej na wniosek Prezesa Trybunału
    Konstytucyjnego, Pierwszego Prezesa Sądu Najwyższego i Prezesa
    Naczelnego Sądu Administracyjnego, powołał sędziów w skład Państwowej
    Komisji Wyborczej.

    Uroczystość wręczenia aktów powołania w skład PKW
    Uroczystość wręczenia aktów powołania w skład PKW

    Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej na
    wniosek Prezesa Trybunału Konstytucyjnego, Pierwszego Prezesa Sądu
    Najwyższego i Prezesa Naczelnego Sądu Administracyjnego, postanowieniem z
    dnia 3 grudnia 2014 r. powołał z dniem 4 grudnia 2014 r. w skład
    Państwowej Komisji Wyborczej:

     

    1. Wiesława Błusia – sędziego Sądu Najwyższego;

    2. Zbigniewa Cieślaka – sędziego Trybunału Konstytucyjnego;

    3. Arkadiusza Despota-Mładanowicza – sędziego Naczelnego Sądu Administracyjnego;

    4. Wojciecha Hermelińskiego – sędziego Trybunału Konstytucyjnego;

    5. Wojciecha Kręcisza – sędziego Naczelnego Sądu Administracyjnego;

    6. Sylwestra Marciniaka – sędziego Naczelnego Sądu Administracyjnego;

    7. Janusza Niemcewicza – sędziego Trybunału Konstytucyjnego w stanie spoczynku;

    8. Krzysztofa Strzelczyka – sędziego Sądu Najwyższego.

     

    Wręczenia aktów powołania dokonał w imieniu Prezydenta RP w dniu 4
    grudnia br. minister Krzysztof Hubert Łaszkiewicz, Sekretarz Stanu w
    Kancelarii Prezydenta RP.



    Minister Łaszkiewicz wręczył również akt powołania w skład Państwowej
    Komisji Wyborczej Wiesławowi Kozielewiczowi – sędziemu Sądu Najwyższego,
    który powołany został przez Prezydenta RP w skład Państwowej Komisji
    Wyborczej z dniem 21 listopada br.
     



    Komorowski: "Łatwo rzucać oskarżenia o sfałszowanie wyborów. Niech prezes PiS to udowodni"

    - Łatwo się rzuca tego rodzaju oskarżenia. Nie wiadomo
    pod czyim adresem, dotyczące, jak rozumiem, całych wyborów - powiedział
    prezydent Bronisław Komorowski w wywiadzie dla TVN 24.




    Prezydent: w kancelarii trwają prace nad projektem nowelizacji kodeksu wyborczego

    Prezydent: w kancelarii trwają prace nad projektem nowelizacji kodeksu wyborczego

    - Trzeba przywrócić zaufanie do systemu wyborczego w
    Polsce - powiedział w "Faktach po Faktach" prezydent RP. Bronisław...
    czytaj dalej »
    , "to jest przejaw jakiejś niedojrzałości demokratycznej, bo wpadki zdarzają się wszędzie."

    - Racja, że niektóre instytucje nie
    sprawdziły się. PKW nie potrafiło sobie poradzić ani z organizacją
    wyborów, ani z kryzysem, który potem nastąpił. To byli wybitni prawnicy,
    ale nie starczyło im umiejętności komunikowania się, nie przewidzieli
    co się stanie, gdy nie podjęli na czas decyzji o przejściu na ręczne
    liczenie - ocenił na antenie TVN24 prezydent.

    Zaznaczył, że nie podoba mu się projekt nowelizacji kodeksu
    wyborczego przygotowany przez PiS. - Nie należy iść w kierunku
    upolitycznienia PKW, to jest droga niebezpieczna, a to jest główny
    element ich ustawy. Na dodatek PiS przyjęło kilka lat temu, tak jak inne
    partie, ten kodeks wyborczy, na którego podstawie są przeprowadzane
    wybory - przypomniał Komorowski.

    Nowy kodeks wyborczy

    - Ja
    bym sugerował wspólną pracę parlamentu i powiedzenie publiczne, że
    popełniliśmy w kilku miejscach błąd i dlatego potrzebna jest nowa ustawa
    - stwierdził.

    Prezydent poinformował także, że w jego kancelarii
    trwają już prace nad projektem nowelizacji kodeksu wyborczego. - Jakieś
    założenia już istnieją, prace trwają, ale kształt powinien być taki, by
    pasował do wewnętrznych ustaleń PKW w obecnym składzie - podkreślił.

    Zmiany
    mają dotyczyć między innymi kwestii kadencyjności sędziów. - By była
    pewna wymiana, rotacja, chodzi też o czas ich pracy w PKW. Jest także
    tyle wątpliwości w kwestiach liczenia głosów. Kiedyś w polskim prawie
    istniał zapis, który nakazywał liczenie głosów odrębnie - tych które są
    źle wypełnione od tych, które były (celowo - red.) puste - chcę to
    przywrócić, by było to jasne - powiedział prezydent.

    Wojciech Reszczyński

    W III RP zwalcza się opozycję, jak w PRL
    wroga klasowego. Wrogiem
    okazuje się także
    społeczeństwo

    Polska nie jest w pełni demokratyczna, gdyż rządzące nią elity, te
    czerpiące główne siły z Okrągłego Stołu, świętujące w tym roku swoje
    25-lecie „zwycięstwa i wolności”, myślą i działają jak dawni komuniści.
    Zresztą są z nimi, z tą wciąż liczną grupą postkomunistów z SLD w
    stałej, choć nieoficjalnej koalicji. Podobnie jak z PSL-em, który wciąż
    jest ZSL-em, czyli faktyczną i mentalną częścią starej władzy.



    "Nowa PKW musi szukać pozytywnych rozwiązań"

    Prezydent RP był w czwartek wieczorem gościem programu "Fakty po Faktach" w TVN 24


    Nowa PKW musi zastanowić się, gdzie można szukać pozytywnych
    rozwiązań uzdrawiających poprzez własne decyzje; zmiany, których nie da
    się w ten sposób wprowadzić powinny zostać uwzględnione w nowelizacji
    Kodeksu wyborczego - uważa Prezydent RP.

     

    Bronisław Komorowski poinformował, że w Kancelarii Prezydenta trwają
    prace nad zmianami w Kodeksie wyborczym. Ocenił również, że nie należy
    iść w kierunku proponowanej przez PiS zmiany - upartyjnienia,
    upolitycznienia PKW.

     

    Prezydent RP był w czwartek wieczorem gościem programu "Fakty po Faktach" w TVN 24.

     

    Prezydent ocenił, że za mało mamy szacunku dla własnej państwowości,
    ale niektóre instytucje nie sprawdziły się. - PKW nie potrafiło sobie
    poradzić z organizacją wyborów w tym roku do końca, a później nie
    potrafiło sobie również poradzić sobie z kryzysem, a który był
    wykorzystywany w celu rozdmuchania niepokoju natury politycznej -
    powiedział w rozmowie z Kamilem Durczokiem.

     

    Ocenił, że członkom PKW, wybitnym prawnikom, z ogromną praktyką
    sędziowską, nie starczyło umiejętności komunikowania się, przewidywania
    co się wydarzy w wyniku niepodjęcia na czas decyzji np. o przejściu na
    liczenie ręczne.

     

    Jego zdaniem sędziowie podali się do dymisji, zrozumieli, że nie
    sprostali tej trudnej sytuacji i otworzyli drogę do zmiany PKW. Dodał,
    że to było zachowanie honorowe.

     

    Zmiany w Kodeksie wyborczym ...

     

    Prezydent mówił, że nie może odpowiadać za Sejm, ale podziela opinię,
    że absolutnie nie należy iść w kierunku proponowanej przez PiS zmiany -
    upartyjnienia, upolitycznienia PKW. - To jest droga niesłychanie
    niebezpieczna - ocenił. Zaznaczył też, że wszystkie partie, także PiS
    przyjęły obecnie obowiązujący Kodeks wyborczy.Wskazywał, że został uzupełniony skład PKW i nowa komisja musi
    zastanowić się, gdzie można szukać pozytywnych rozwiązań uzdrawiających
    sytuację poprzez decyzje samej PKW.

     

    Prezydent pytany czy wymiana składu komisji zagwarantuje, że w
    kolejny wyborach sytuacja się nie powtórzy oparł: to nie jest
    gwarancja, to jest warunek, że idziemy w stronę wyciągnięcia wniosków z
    tego, co się wydarzyło i uzdrowienia sytuacji. - A to, co sędziowie
    uznają za niemożliwe bez zmiany Kodeksu wyborczego trzeba będzie
    wprowadzić poprzez nowelizację prawa wyborczego - uważa Bronisław
    Komorowski.

     

    - Celem jest przywrócenie społecznego zaufania do systemu wyborczego w Polsce - podkreślił.

     

    - W Kancelarii Prezydenta trwają prace nad nowelizacją Kodeksu
    wyborczego. Założenia są, prace trwają. Ale kształt nowelizacji powinien
    być taki, żeby pasował do własnych decyzji PKW w nowym składzie -
    zapowiedział.

     

    Wśród założeń prezydent wymienił m.in. wprowadzenie kadencyjności w
    PKW oraz przywrócenie możliwości liczenia oddzielnie głosów błędnie
    wypełnionych oraz pustych.

     

    Na pytanie o oskarżenia ws. fałszerstwa wyborów odpowiedział, że
    łatwość rzucania tak potwornych oskarżeń jest czymś, co musi niepokoić. -
    Droga do oskarżenia o sfałszowanie wyborów jako całości powinna być
    bardzo daleka i usiana różnymi rodzajami refleksji - że może to szkodzi
    demokracji, może jest antypaństwowe - mówił. Podkreślił też, że takie
    oskarżenia trzeba udowodnić.

     

    Wyniki wyborów ...

     

    Prezydent na pytanie o rezultaty wyborów samorządowych ocenił, że
    każda partia coś wygrała. Powiedział też, że nie zaskoczył go dobry
    wynik PSL, bo widział zdecydowaną pracę ludowców w terenie i pozytywne
    efekty głębokiej wymiany, którą widać na szczytach państwa polskiego w
    postaci młodych, dynamicznych z dobrym przygotowaniem ministrów,
    wiceministrów.

     

    Pytany natomiast o ewentualnie poparcie przez ludowców jego
    kandydatury w wyborach prezydenckich odparł, że tak jak już
    zapowiedział, swoją decyzję ws. startu w wyborach ogłosi styczeń-luty,
    jak będzie już decyzja o terminie wyborów.

     

    - Ale oczywiście przygotowuję się do tego i prowadzę rozmowy, które
    będą miały niewątpliwie istotny wpływ także na moją decyzję. Oczywiście
    każda możliwość zamanifestowania wspólnej drogi politycznej byłaby
    elementem umacniającym nie tylko moje szanse, ale również - w moim
    przekonaniu - w sposób istotny tworzącym pewien styl kierowania Polską,
    gdzie jednak, pomimo różnic, mógłby dominować styl szukania zgody,
    porozumienia, kompromisu, a nie ciągłego niepokoju, awantury,
    przeciągania liny, albo szkodzenia sobie nawzajem - powiedział Bronisław
    Komorowski.



    Donald Tusk jako szef Rady Europejskiej

     

    - Niewątpliwie objęcie tej niesłychanie ważnej funkcji przez Polaka,
    przez polskiego premiera, funkcji przewodniczącego Rady Europejskiej, to
    jest element naszego wielkiego, narodowego awansu politycznego -
    powiedział prezydent. Przypomniał też, że Polak - Jerzy Buzek pełnił
    funkcję szefa Parlamentu Europejskiego.

     

    - My musimy uważać bardzo, żeby nie tworzyć wrażenia, że to jest
    nasz, polski przewodniczący Rady Europejskiej, bo i tak cały świat wie,
    że on jest stąd. Musimy znaleźć odpowiedni sposób komunikowania naszych
    nadziei, naszych oczekiwań pod adresem przewodniczącego Rady
    Europejskiej z uwzględnieniem faktu, że jego rola to reprezentowanie
    całej Europy, bardzo zróżnicowanej - uważa Bronisław Komorowski.

     

    Prezydent jest zdania, że rolą szefa Rady Europejskiej jest
    utrzymanie zmiany, jaka nastąpiła w zachodniej opinii publicznej, która
    do niedawna była sceptyczna wobec proeuropejskich aspiracji Ukrainy, a
    obecnie coraz szerzej je wspiera.



    Jak PiS i SLD nakręcają falę protestów wyborczych i idą na rekord

    SLD i PiS zorganizowały blisko 1,5 tys. protestów, za
    politykami do sądu ze skargami poszli też zwykli obywatele i mamy
    rekordową



    To SLD i PiS zorganizowały rekordową liczbę protestów w związku z wynikami wyborów samorządowych. Za politykami do sądu ze skargami poszli też obywatele, bo uwierzyli w oskarżenia o fałszerstwo
    Z danych, które dziennikarze "Gazety Wyborczej" zebrali we wszystkich 45 sądach okręgowych w Polsce, wynika, że do wczoraj zarejestrowano w nich prawie 1,5 tysiąca protestów wyborczych związanych z I turą głosowania. Najwięcej, bo 238, złożono w Warszawie

    Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75478,17073488,Nakrecone_protesty.html#ixzz3KxwL2Ywy

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    26. Zdewastowano pomnik Lecha

    Zdewastowano pomnik Lecha KaczyńskiegoZdewastowano pomnik Lecha Kaczyńskiego
    W Dębicy,
    w nocy ze środy na czwartek, ok godz. 2, nieznani sprawcy (bądź sprawca)
    oblali pomnik Lecha Kaczyńskiego oraz innych ofiar katastrofy
    smoleńskiej. Policja jest w posiadaniu nagrań z monitoringu miejskiego
    i szuka winnych - informuje tvn24.pl.

    21:11

    Wybory sfałszowane? Gowin: nie mam dowodów empirycznych

    Wybory sfałszowane? Gowin: nie mam dowodów empirycznych

    - Dotychczasowe wypowiedzi o fałszowaniu wyborów
    doprowadziły już do wtargnięcia do siedziby PKW. Można sobie wyobrazić,
    że...
    czytaj dalej »

    Dotychczasowe
    wypowiedzi o fałszowaniu wyborów doprowadziły już do wtargnięcia do
    siedziby PKW. Można sobie wyobrazić, że dalsze tego typu huśtanie
    emocjami społecznymi wymknie się spod kontroli - ocenił w "Kropce nad i"
    Janusz Palikot (Twój Ruch).
    Nie zgodził się z nim Jarosław Gowin
    (Polska Razem), który mimo iż - jak przyznaje - nie ma na to dowodów,
    uważa, że w czasie tegorocznych wyborów samorządowych doszło do
    fałszerstw.


    Palikot: huśtanie emocjami

    W ocenie Janusza Palikota (Twój
    Ruch) "niczym nieuzasadnione" wypowiedzi o fałszowaniu wyborów na masową
    skalę doprowadziły już do wtargnięcia do siedziby PKW.

    - Na
    szczęście skończyło się tylko na przerwaniu na kilka godzin prac
    komisji. Można sobie jednak wyobrazić, że tego typu huśtanie emocjami
    społecznymi wymknie się spod kontroli - przestrzegał.

    - Co więcej,
    mam poczucie, że Jarosławowi Kaczyńskiemu i Jarosławowi Gowinowi chodzi
    o to, aby emocje wzięły górę nad rozsądkiem - mówił, krytykując przy
    tym wybór daty demonstracji w rocznicę stanu wojennego.

    - To nie jest spokojna manifestacja już przez sam fakt, kiedy ona się odbywa - powiedział.

    21:45

    Zdewastowano pomnik Lecha Kaczyńskiego i innych ofiar katastrofy smoleńskiej

    Zdewastowano pomnik Lecha Kaczyńskiego i innych ofiar katastrofy smoleńskiej

    W nocy w Dębicy nieznany sprawca bądź sprawcy
    zdewastowali pomnik Lecha Kaczyńskiego oraz innych ofiar katastrofy
    smoleńskiej....
    czytaj dalej »





    iesłychanie napastliwa, przeprowadzona w formule dwoje (do spółki z Palikotem) na jednego, do tego permanentnie przerywana. Tak wyglądała rozmowa, którą Monika Olejnik zaproponowała Jarosławowi Gowinowi w swoim programie.

    I trzeba przyznać, że były minister sprawiedliwości momentami bardzo dobrze sobie radził. Jak choćby wtedy, gdy zaperzona pani redaktor wykrzykiwała pytanie w stylu: „Jak można donosić na własny kraj do Brukseli?!”, wypominając politykom prawicy podniesienie kwestii nadużyć wyborczych na szczeblu międzynarodowym.

    A zadała pani takie pytanie Bronisławowi Geremkowi?

    — odparł Gowin.

    I to wywołało prawdziwą irytację Olejnik, która odkrzyknęła o „bezczelnej lustracji”, jaką miał zostać poddany Geremek i stwierdziła, by Gowin nie powoływał się na taki autorytet.

    Jak to powiedział Leszek Miller, niektórzy dziennikarze antypisowscy wykonują pracę na rzecz rządu…

    — mówił w innej części programu przewodniczący Polski Razem, odnosząc się co prawda do słów Millera o Janinie Paradowskiej, ale nam się wydaje, że pani redaktor z TOK FM ma godną następczynię w innej redakcji…

    Gowin przekonywał, że zaplanowany na 13 grudnia marsz w obronie demokracji i wolnych mediów jest czymś absolutnie naturalnym.

    Zamierzamy z niego skorzystać po to, żeby zaprotestować przeciwko co najmniej wypaczeniu wyniku wyborów

    — wyjaśnił Gowin. Jak podkreślił, kolejnym powodem do demonstracji jest łamanie wolności słowa, którym było w jego opinii zatrzymanie dziennikarzy w czasie zajść w siedzibie PKW.


    Olejnik o szefie PiS: Wyzywa PO od fałszerzy, a przyboczni "kręcili lody"

    Monice
    Olejnik nie umknęły uwadze uroczystości z okazji 23 urodzin Radia
    Maryja. Dziennikarka zauważa, że "na balu zabrakło Zbigniewa
    Girzyńskiego, gwiazdy PiS z Torunia".Na różnych filmikach można było zaobserwować, jak ojciec
    daje podchodzącym do niego książki z "naszym" papieżem na okładce, a za
    to dostaje koperty. Niektórzy uczestnicy imprezy chcieli całować ojca
    dyrektora w rękę, ale ten zręcznie się wywijał. Przekazywanie kopert
    odbywało się błyskawicznie. Rzadko się zdarzało, żeby ktoś mógł pogadać
    dłużej. Były tylko książka - koperta, książka - koperta, książka -
    koperta...
    - pisze Monika Olejnik o urodzinach Radia Maryja.

    Jej zdaniem obecność na uroczystościach Jarosława Kaczyńskiego, który kiwał się, śpiewał pieśni religijne, to wydarzenie niezwykłe wziąwszy pod uwagę ochłodzenie na linii szef PiS - ojciec Rydzyk po tym, gdy Kaczyński źle potraktował kandydatów Radia Maryja w wyborach do PE.

    Olejnik zastanawia się, co zrobi elektorat PiS, gdy o. Tadeusz Rydzyk zechce sprawić niespodziankę i np. wystawić w wyborach prezydenckich prof. Mirosława Piotrowskiego. 

    Będzie
    dylemat, czy Andrzej Duda, czy profesor z Lublina. Co zrobi Zbigniew
    Ziobro, niedawny ulubieniec Radia Maryja? Będzie miał rozdarte serce. Jak mówi Roman Giertych, ojciec dyrektor nie ma stałych przyjaciół, tylko stałe interesy
    - pisze Olejnik na łamach "Gazety Wyborczej".

    Dziennikarka zauważa, że na uroczystościach Radia Maryja zabrakło Zbigniewa Girzyńskiego. Wczoraj poseł PiS złożył rezygnację z członkostwa w partii. Jego decyzja miała związek - jak napisał - zastrzeżeniami jakie mogą się pojawić co do wyjazdów służbowych. CZYTAJ WIĘCEJ>>>

    Monika Olejnik przypomina w tym miejscu zachowanie posła Girzyńskiego po słynnej aferze taśmowej.

    Też odbywam wiele prywatnych rozmów, ale nie płacę wtedy kartą MSZ.
    Niech Sikorski ujawni, czy przyjechał własnym autem, czy przywiózł go
    samochód służbowy. Prywatne spotkania nie odbywają się na koszt państwa -
    mówił wtedy poseł PiS.

    Pan prezes Kaczyński z trybuny sejmowej wyzywa PO od fałszerzy, a przez tyle lat nie zauważył, że jego przyboczni "kręcili lody" - skomentowała Olejnik. 


    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Obibok na własny koszt

    27. "Swoje mandaty dostaniemy,

    "Swoje mandaty dostaniemy, czy się stoi czy się leży pula krzeseł się należy"

    Kiedyś "Mieszko II"

    avatar użytkownika Maryla

    28. Czerska w amoku


    Holland: polscy politycy chcieliby być jak Frank Underwood

    Holland: polscy politycy chcieliby być jak Frank Underwood

    - Nie widzę Donalda Tuska jako pierwowzoru takiej postaci jak
    Frank Underwood w "House of Cards". Może ma pewne talenty,...
    czytaj dalej »

    Może ma pewne talenty,
    determinację, czy ukrytą brutalność, które mogłyby zrobić z niego taką
    postać, ale mimo to nie - powiedziała w "Piaskiem po oczach" w TVN24
    Agnieszka Holland, reżyserka i scenarzystka. Holland reżyseruje dwa
    odcinki trzeciego sezonu tego
    Nasi politycy strasznie chcieliby mieć taką skuteczność i  to widać
    czasami w wypowiedziach prezesa (Jarosława) Kaczyńskiego - przyznała
    Holland.

    W jej ocenie, podobną skuteczność ma prezydent Rosji Władimir Putin, czego zazdroszczą mu zachodni przywódcy.

    Agnieszka
    Holland reżyseruje dwa odcinki trzeciego sezonu "House of Cards".
    Reżyserka przyznała, że serial, to próba odpowiedzi na pytanie o granice
    brutalności w polityce. Nie zdradziła jednak żadnych wątków dotyczących
    nowej serii.

    "Mówią o fałszerstwach, ale sami w to nie wierzą"

    Holland komentowała także bieżące wydarzenia z polskiej polityki.

    Stwierdziła,
    że ci, którzy głoszą, iż wybory samorządowe zostały sfałszowane, sami
    tak naprawdę w to nie wierzą. - To czysty cynizm - mówiła. Przekonywała,
    ze trafił im się pretekst do głoszenia takich tez - problemy z systemem
    informatycznym PKW.

    - Dyskutujemy o pewnej fikcji, gdy tymczasem
    dramatyczna rzeczywistość skrzeczy i domaga się naprawy. Naprawa nie
    następuje, bo wszyscy dyskutują o fikcji - stwierdziła. Jej zdaniem,
    mamy do czynienia z podobną sytuacją jak po katastrofie smoleńskiej.



    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    29. CYNGIEL CZUCHNOWSKI DAŁ GŁOS

  • Wezwanie do marszu rzucił prezes PiS Jarosław Kaczyński: "Wybory zostały sfałszowane" (chociaż jeszcze nie wiemy jak), a "kartka wyborcza jest nam wyrywana z ręki" - mówił podczas prezentacji komitetu honorowego marszu. Pod skrzydłami jego partii zgromadzili się biskupi, księża, aktorzy, satyrycy, działacze związkowi. Obok nich stanie zastęp naczelnych i publicystów. W jednym szeregu z prezesem PiS pójdą więc: Tomasz Sakiewicz ("Gazeta Polska") oraz bracia Michał i Jacek Karnowscy (wPolityce.pl, "W Sieci") z Pawłem Lisickim ("Do Rzeczy") i Tomaszem Terlikowskim (TV Republika).

    O ile Sakiewicz i Karnowscy nie kryją się z tym, że otwarcie wspierają partię Kaczyńskiego, o tyle Lisicki z Terlikowskim byli jednak bardziej niezależni, czasem nawet krytykując prezesa. Teraz zdecydowali się dołączyć do grona partyjnych publicystów.

    Jednym z nielicznych w tym środowisku, którzy zauważyli dwuznaczność sytuacji, jest Samuel Pereira, który w Niezaleznej.pl przyznaje, że udział w inicjatywie partii politycznej stanowi dyskomfort dla dziennikarza, który chce zachować obiektywizm. "Rozumiem argumentację tych, którzy mówią, że jak na marsz zaprasza prezes partii politycznej, to źle wygląda, jak z nim idą dziennikarze. To prawda, że dziennikarze nie powinni wchodzić w zbyt bliskie relacje z politykami i partiami. Zagraża to podstawowej misji dziennikarskiej, czyli przekazywaniu obywatelom uczciwej, możliwie obiektywnej INFORMACJI" - pisze Pereira, który mimo tych wątpliwości na marsz jednak pójdzie.

    Wątpliwości nie ma Jacek Karnowski. "Stajemy obok ludzi kultury, nauki, ale i polityków, jako republikanie, ponieważ uznajemy, że stało się coś szczególnego. Porównuję tę sytuację z tym, co miało miejsce w związku z tragedią smoleńską" - wyjaśnia przyczyny swojego udziału w marszu. Według Karnowskiego w Smoleńsku "upadła godność Rzeczypospolitej, to był skokowy upadek znaczenia państwa. Obecnie mamy upadek standardów demokratycznych. To wymaga naszej reakcji. Tu chodzi nie o interes polityczny, ale o święte zasady".

    Dziennikarze i publicyści staną ramię w ramię z Janem Pietrzakiem, innym członkiem komitetu honorowego marszu. Prezentowana przez niego diagnoza jest prosta: z "wyborczym fałszerstwem" nie poradzą sobie sądy, "są bowiem udziałowcami tego fałszerstwa. Sądy trzeba rozgonić" - stwierdza w Stefczyk.info twórca pieśni "Żeby Polska była Polską". "To jest skandal, że tacy ludzie zajmują te stanowiska. W trzeciej turze wyborów wolnych Polaków trzeba ich wyrzucić na mordę. Oni są niegodni zajmowania tych stanowisk" - mówi Pietrzak o prezesach polskich sądów, którzy po wyborach byli u prezydenta Bronisława Komorowskiego. Co dalej? Pietrzak postuluje "uczciwe rozliczenie wyborów, tych fałszerzy, którzy je zepsuli. To obowiązek tych, którzy myślą jeszcze po polsku i chcą żyć w demokratycznym kraju".

    Pietrzak postuluje, by winnych "zbrodni na polskiej demokracji" "postawić pod pręgierzem i wybatożyć publicznie".

    Marsz, któremu patronują te słowa, ma być pokojowy. Uczestnicy będą nieśli białe i czerwone róże.

    Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75478,17091581,Tydzien_w_szczujniach__marsz__marsz_...

  • Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    30. Wałęsa o Kaczyńskim:

    Wałęsa o Kaczyńskim: Wykorzystuje wszystko, żeby Polskę zohydzić
    Lech Wałęsa
    zaznaczył w Radiu ZET, iż 13 grudnia nie weźmie udziału w marszu
    w obronie demokracji. - To nie jest poważna sprawa. To nie jest termin
    dobry. (...) Kaczyński to bardzo niepoważny człowiek. Wykorzystuje
    wszystko, żeby tylko dołożyć...


    "Jarosław Kaczyński dobrze wie, na czym polegają sfałszowane wybory"

    Jarosław
    Kaczyński celowo oszukuje opinię publiczną - twierdzi Katarzyna
    Kolenda-Zaleska. Jej zdaniem prezesowi PiS potrzebne jest paliwo, na
    którym może jechać pozostająca w opozycji partia.Nie wierzę, że Jarosław Kaczyński wierzy, iż wybory zostały sfałszowane. Tak jak naprawdę nigdy nie wierzył, że w Smoleńsku dokonano zamachu – komentuje Katarzyna Kolenda-Zaleska na łamach „Gazety Wyborczej”.

    To nie wybory są oszukane, ale Jarosław Kaczyński celowo oszukuje opinię publiczną. Absolutnie cynicznie i z premedytacją wmawia jej, że rządząca partia, a raczej cała koalicja była w zmowie i sfałszowała wyniki – dodaje dziennikarka TVN.

    Zdaniem
    Kolendy-Zaleskiej prowadzona przez Kaczyńskiego obliczona na podważenie
    rzetelności i uczciwości instytucji państwa musi przynieść
    katastrofalne skutki. Także dla PiS, jeśli w przyszłości zamierza on rządzić – zaznacza publicystka i podsumowuje:

    Katarzyna Kolenda-Zaleska

    Kaczyński wie, że wyborów nie sfałszowano

    Nie wierzę, że Jarosław Kaczyński wierzy, iż wybory zostały
    sfałszowane. Tak jak naprawdę nigdy nie wierzył, że w Smoleńsku dokonano
    zamachu.

    PKW zignorowała ostrzeżenia? Jest miażdżący raport
    Rządowy Zespół
    Reagowania na Incydenty Komputerowe CERT.GOV.PL sporządził raport
    dotyczący działania PKW. Do fragmentów dokumentu dotarła
    „Rzeczpospolita”.
    Raport opracowany przez CERT zawiera listę uchybień Państwowej Komisji
    Wyborczej. Według informacji posiadanych przez gazetę, członkowie PKW
    nie przyznali się do tego, że już 24 września wewnętrzne serwisy Komisji
    zostały zainfekowany wirusami. Ponadto, na 10 dni przed wyborami
    samorządowymi internet obiegła informacja, że możliwy jest dostęp
    do serwera testowego systemu informatycznego PKW.Wiedzę na ten temat posiadał CERT, dlatego wystosował ostrzeżenie
    dla PKW, aby zabezpieczono serwer, ponieważ udostępnione dane mają
    istotne znaczenie. Członkowie Komisji stwierdzili jednak, że informacje,
    które pojawiają się w internecie nie mają wpływu na bezpieczeństwo.


    Dzień po wyborach samorządowych CERT zaoferował pomoc PKW, jednak
    Romuald Drapiński, który w Komisji odpowiada za informatykę, oświadczył,
    że PKW nie potrzebuje pomocy. Jednak gdy w internecie opublikowano dane
    pracowników PKW, zmieniono zdanie o poproszono o wsparcie.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    31. Mocna okładka "Polityki":


    Frasyniuk o Kaczyńskim: ten bałwan, dureń, szkodnik zabija wszystkie ważne daty

    Frasyniuk o Kaczyńskim: ten bałwan, dureń, szkodnik zabija wszystkie ważne daty

    Kaczyński pluje na każdą symboliczną datę - mówił w
    "Kropce nad i" w TVN24 Władysław Frasyniuk o Jarosławie Kaczyńskim i...
    czytaj dalej »

    Były opozycjonista Władysław Frasyniuk w TVN24 mówił, że 13 grudnia
    to "taki dzień, w którym władze państwa powinny oddać hołd bohaterom,
    tej części społeczeństwa, które miało wtedy odwagę".

    Zaznaczył
    przy tym, że do Jarosława Kaczyńskiego ma większe pretensje niż tylko za
    13 grudnia. - Ten bałwan, ten dureń, ten szkodnik zabija wszystkie
    ważne historyczne daty w Polsce - powiedział.

    I dodał: - Nie ma w Polsce świętej daty. Kaczyński pluje na każdą symboliczną datę.

    Frasyniuk podkreślił, że nie ma prezesowi PiS za złe samego faktu, że chce zrobić demonstrację.

    -
    Żyjemy w wolnym kraju. Demonstracja jest elementem demokracji. Niech
    zrobi tę demonstrację w wigilię, niech zrobi pierwszego dnia świat. Nie
    zrobi, bo to jest komiczne. Robi 13 grudnia i zabija ważną datę z punktu
    widzenia polskiego społeczeństwa - stwierdził.

    - Zawłaszcza tę
    datę, szmaci tę datę. Może zrobić tę demonstrację naprawdę każdego
    innego dnia, a nie 13 grudnia. To nie do pomyślenia w jakimkolwiek
    demokratycznym państwie - kontynuował Frasyniuk.

    Na koniec
    stwierdził, że "marsz niezależnie od tego, czy będzie z różami czy z
    goździkami, jest marszem, który uderza w dobrą pamięć o Polakach, którzy
    13 grudnia mieli odwagę przeciwstawić się juncie wojskowej".


    W najnowszym wydaniu tygodnika "Polityka" o
    Marszu z różami, który PiS organizuje w rocznicę wprowadzenia stanu
    wojennego. "Róże w rękach mają, według deklaracji polityków PiS,
    chłodzić emocje i przeciwdziałać agresji" - czytamy. Tygodnik zapowiada
    numer mocną okładką.

    "Paradoksalnie, pierwsze od lat przełamanie
    wyborczej hegemonii Platformy Obywatelskiej uzmysłowiło Jarosławowi
    Kaczyńskiemu, że może już nigdy do władzy nie wrócić. Przynajmniej w
    normalnych warunkach. Dlatego nie może być normalnie" - czytamy w
    zapowiedzi numeru.
    http://www.tokfm.pl/Tokfm/1,103085,17102840,Mocna_okladka__Polityki___Ka...

    Okładka

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika gość z drogi

    32. wielkie rozczarowanie jedną z legend "S"

    i to rozczarowanie dotyczy od dawna pana Frasyniuka..."Żyjemy w wolnym kraju. Demonstracja jest elementem demokracji."
    czy demonstracja jest jest....? czy na prawdę żyjemy w wolnym Kraju?
    wide przykład pani Hani zamkniętej w "suce" tylko za to,ze chciała coś zrelacjonować i tym samym przekazać,nam społeczeństwu...
    czy wyniesienie Dziesiątki : z pomieszczeń PKW przez POlicję...to również demokracja w wolnym Kraju...a postawienie IM zarzutów karnych nie przypomina aby PRLu ?
    panie Frasyniuk ?
    i pomyśleć,że kiedyś ryzykowaliśmy Wszystkim ,by pana ratować...

    gość z drogi

    avatar użytkownika Maryla

    33. fot. Wikimedia Commons/Senat

    fot. Wikimedia Commons/Senat RP/Michał Józefaciuk/licencja CC 3.0/TVP Info/TVN24

    fot. Wikimedia Commons/Senat RP/Michał Józefaciuk/licencja CC 3.0/TVP Info/TVN24

    Przeczytałem na stronie
    wyborcza.pl list Jana Lityńskiego i Henryka Wujca do Michała
    Karnowskiego. Dwaj znani działacze opozycji przedsierpniowej, a dziś
    urzędnicy kancelarii Bronisława Komorowskiego, zadali sobie trud żeby
    powiadomić nie tyle mego kolegę Michała, co opinię publiczną, że
    „Jarosław Kaczyński nie był członkiem Komitetu Obrony Robotników”. Był
    jedynie „jednym z wielu współpracowników Biura Interwencji KOR i Komitetu Helsińskiego”.

    Jednym z wielu? Jednym z setek tysięcy? Milionów? Czy może kilku setek w skali całej Polski?

    Jak wyglądało zaangażowanie Jarosława Kaczyńskiego w przedsierpniową opozycję, a potem w „Solidarność”? Odsyłam do
    laurkowego artykułu w… „Gazecie Wyborczej” z kwietnia 1989 roku – tekst
    rekomendował Lecha i Jarosława Kaczyńskich na senatorów z ramienia OKP.
    Wtedy byli zasłużonymi ludźmi opozycji dla gazety Adama Michnika.
    Dziś po orwellowsku zmienia się rzeczywistość, bo są
    wrogami. Brzydkie, niskie.

    Po co w tym uczestniczą Lityński i Wujec? Wiedząc przecież, że sygnatariuszy deklaracji KOR było zaledwie kilkunastu, ale w potocznym języku ci „współpracownicy Biura Interwencji” byli uważani za członków środowiska KOR,
    podobnie jak na przykład ludzie związani w Gdańsku z redakcją
    „Robotnika” (np. Bogdan Borusewicz). Michał Karnowski nie stanął do
    żadnej absurdalnej licytacji na zasługi tej czy innej osoby. W Polsat
    News mówił o
    ówczesnych zaangażowaniach Kaczyńskiego odpowiadając na nieśmiertelny
    już dziś zarzut, że w latach 70. I 80. „nic nie robił”.

    Rozkręcono tę licytację do granic absurdu.
    Kaczyński nie był internowany. A czołowy doradca „Solidarności” Andrzej
    Wielowieyski był? A lubiący dziś podkreślać swoje związki z opozycją
    jeszcze przedsierpniową Donald Tusk był? Kaczyński nigdy nie twierdził,
    że był w ścisłej czołówce czy to opozycji przedsierpniowej czy
    „Solidarności”, co nie zmienia faktu, że był w stosunkowo niewielkim
    gronie najodważniejszych Polaków, bo akces do opozycji przed rokiem 80. Wymagał wyjątkowej odwagi. Swoje koleje losu po
    13 grudnia zrelacjonował precyzyjnie w Alfabecie braci Kaczyńskich
    spisanym przeze mnie i Michała. Kto chce się dowiedzieć, jak to
    było, niech zerknie.

    Można mieć wątpliwości, czy 13 grudnia powinien być akurat
    momentem na manifestację partyjną. Ja je akurat mam i nigdy tego nie
    ukrywałem. Ale to nie ma nic wspólnego z odmawianiem komukolwiek
    zasług z tamtych czasów czy licytowaniem się nimi. Kaczyński tego akurat nigdy nie robił.
    To jest odpowiedź na pytanie, ile ta data znaczy dla różnych środowisk dzisiaj.

    Gdy słyszę jak Władysław Frasyniuk obrzuca Jarosława
    Kaczyńskiego obelgami zarzucając mu, że niszczy „wspólną datę”, to nie
    negując wielkich zasług autentycznego robotniczego lidera z lat 80.
    spytam: naprawdę wspólną?

    Jest rok 1992. W Sejmie trwają pracą nad uchwałą upamiętniającą stan
    wojenny. Poseł Unii Demokratycznej Frasyniuk opowiada dziennikarzom, że
    jego to nie interesuje, on chce żyć dniem dzisiejszym i pracuje
    właśnie nad ustawą o prywatnym transporcie (sam jest przedsiębiorcą w tej branży).

    A wtedy to była sprawa świeża. Mamy nieukaranych sprawców
    przestępstw stanu wojennego. Mamy tysiące pokrzywdzonych,
    nieprzywróconych do pracy, ludzi którzy stracili zdrowie,
    ludzi wyrzuconych na emigrację. Mamy pozostałości systemu stanu
    wojennego praktycznie w każdej gminie. Dawny trybun związkowy odwraca
    się do tego – plecami.

    Potem następuje moment opamiętania. W roku 2005 Frasyniuk mówi mi, w
    wywiadzie dla ówczesnego Newsweeka, że elity zrobiły za mało dla
    upamiętnienia solidarnościowej tradycji. Obwinia m.in. „Gazetę
    Wyborczą”, Michnika. Podobne narzekania padają wtedy z ust na
    przykład Jana Lityńskiego.

    Ale mija kilka lat nowej wojny na górze i
    dowiadujemy się od Frasyniuka, że należy postawić pomnik… Wojciechowi
    Jaruzelskiemu. Na czym więc miałoby polegać uczczenie wspólnej daty 13
    grudniu? Ludzie chodzą zaprotestować pod dom dawnego dyktatora. Frasyniuk chce go czcić.

    To pytanie kieruję także dla Jana Lityńskiego i Henryka Wujca.
    Mieliście panowie jakieś oferty co do wspólnego upamiętnienia tej daty?
    Nie przypominam sobie.
    Coś co leżało na ziemi,
    porzucone, uznane za niepotrzebne, wziął sobie PiS. Dla tych ludzi to
    jest żywe. Z pewnością Kaczyński ma do tej daty równe prawo jak wy. Obelgi Władysława Frasyniuka, ani wasze drwiny, że był „tylko” współpracownikiem Biura Interwencji KOR, nie
    są dobrą odpowiedzią, podobnie jak ta gorączkowa histeryczna licytacja
    wokół tego, co kto robił 13 grudnia i potem. Przecież ta
    demonstracja nie dotyczy w pierwszym rzędzie przeszłości. Jest
    częścią sporu o teraźniejszość.

    Co łączyło Urbana z Olejnik i Michnikiem?

    Biskup Pieronek poucza innych biskupów, co powinno być ich misją: „Naszą misją, zwłaszcza biskupów, nie jest mieszanie się w sprawy polityczne.” Swoje nauki Pieronek kieruje do hierarchów, którzy zaangażowali się w poparcie jutrzejszego marszu PiS. A udziela ich na łamach aż do bólu politycznego portalu naTemat, którego twarzą jest redaktor Tomasz Lis, także naczelny Newsweek`a. To ten sam redaktor, wymieniony z nazwiska w raporcie Papieskiego Stowarzyszenia Pomoc Kościołowi w Potrzebie. Newsweek występuje w raporcie jako przykład medialnych działań wymierzonych w chrześcijan i agresji wobec Kościoła Katolickiego. To tyle, jeśli chodzi o apolityczną misję biskupa Pieronka, któremu myli się Opatrzność z opacznością.

    Minister Grzegorz Schetyna odniósł się do informacji na temat kolejnej afery marszałka Sikorskiego – dlaczego marszałek nie informuje opinii publicznej i nie rozwiewa wątpliwości co do swoich czystych rąk w tej sprawie – czyli dlaczego nie wyszczególnia swoich wojaży prywatnym samochodem, na które wziął pieniądze z kasy Sejmu. Schetyna odpowiedział wcale nie ezopowo: „Proszę pamiętać, że te kwestie tutaj - one nie są sprzeczne z prawem. Tu żadne zasady nie zostały złamane. Po prostu taki jest system rozliczania funduszy na biura poselskie.” Zatem sprawa jest jasna, jeśli chodzi o pogląd Schetyny. Nic się nie da zrobić, bo takie jest prawo. Z Hofmanem i spółką dało się zrobić akuratny audyt wyjazdów, z Sikorskim się nie da. Po prostu marszałek jest równiejszy od posła. Prawo jest dla innych. Podobnie musi uważać sam Sikorski. Folwark zwierzęcy.

    Henryk Wujec i Jan Lityński, doradcy prezydenta Komorowskiego, są niezwykle akuratni i spostrzegawczy. Nic, co ludzkie nie jest im obce i ujdzie ich uwagi. Sprostowali więc natychmiast wypowiedź redaktora Michała Karnowskiego. Oświadczyli uroczyście i podpisali się pod sprostowaniem: „Jarosław Kaczyński nie był członkiem ani KOR, ani Komitetu Samoobrony Społecznej „KOR”. Był natomiast jednym z wielu współpracowników Biura Interwencyjnego KSS „KOR”, a następnie Komitetu Helsińskiego.” Słusznie. Czymże bowiem jest codzienna szara harówka jakiegoś współpracownika na dole wobec zasiadania w czcigodnych wysokich gremiach i prezydiach kierowniczych? Kaczyński jeździł z pomocą do represjonowanych, wykonywał najbardziej niebezpieczną część roboty opozycyjnej. Są na to rozliczne świadectwa ludzi, którzy w tym uczestniczyli. Ale może Wujec i Lityński bardziej wolą „być” niż „robić”. A już na pewno wolą „zasiadać”. Przecież w innym przypadku nie zwróciliby uwagi na tę różnicę.

    Wspólny mianownik tych trzech przypadków jest oczywiście domyślny.

    autor: Stanisław Januszewski
    http://wpolityce.pl/polityka/225783-biskup-marszalek-minister-doradca-a-...

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    34. CYNGLE MICHNIKA :)))

    Kublik i Czuchnowski


    Jarosław Kaczyński uważa, że 25 lat po odzyskaniu niepodległości trzeba na ulicy walczyć o wolność słowa, niezależne media, które według niego są dziś zagrożone. To nieuczciwe, bo to właśnie za rządów PiS inwigilacja ludzi mediów najbardziej uderzała w dziennikarską niezależność i wolność słowa w Polsce.

    Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75968,17129807,Zamach_na_media_byl__Gdy_rzadzil_PiS...

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    35. Prezydent: Demokracja w

    Prezydent: Demokracja w Polsce ma się nie najgorzej

    Demokracja w Polsce ma się nie najgorzej; demonstracje są na to
    pośrednim dowodem - powiedział w poniedziałek prezydent Bronisław
    Komorowski w programie "Gość Radia Zet", komentując sobotni marsz PiS w
    Warszawie w rocznicę wprowadzenia stanu wojennego. Oryginalny pomysł, aby sugerując z jednej strony, że jest zagrożona
    demokracja, jednocześnie z tej demokracji w pełni korzystać - powiedział
     Bronisław Komorowski w porannym wywiadzie dla Radia Zet.

     

    - Sam fakt odbycia tych demonstracji jest pośrednio dowodem na to, że demokracja w Polsce ma się nienajgorzej - podkreślił.

     

    - Myślę, że tak samo jest, jeśli chodzi o zagrożenia wolności słowa; i
    tak dalej. To są takie pomysły, żeby mobilizować członków własnej
    partii, własne zaplecze polityczne. To niewiele ma wspólnego z realną
    polityką - mówił.

    W jego ocenie niebezpieczne jest to, bez względu na to, ile osób
    uczestniczyło w demonstracji, że gromadzi się ludzi w Polsce pod hasłem
    "sfałszowano wybory". - To jest oczywiście próba robienia polityki
    partyjnej kosztem wiarygodności polskiej demokracji, polskiego państwa i
    to mi się po prostu nie podoba - mówił.

    - Tym bardziej, że to niewiele ma, albo nie ma nic wspólnego z rzeczywistością - dodał.

     - Jak można jednocześnie apelować, żeby przyjechali kandydujący z
    list Prawa i Sprawiedliwości i mówić im, że wygrali w wyniku
    sfałszowania wyborów. To jest nielogiczne wewnętrznie, ale nie wszystko w
    polityce rządzi się logiką - ocenił prezydent.

    Podkreślił, że nie dziwi go decyzja biskupów o wycofaniu się z komitetu honorowego marszu i ocenia to jako prawidłowy krok.

    - Zdaje się, że ci biskupi byli wcześniej w komitecie honorowym
    marszu, tylko ten marsz się zmienił. Marsz kiedyś był marszem pamięci
    historycznej, a w tym roku PiS postanowiło nadać mu charakter głównie
    wydarzenia związanego z bieżącą polityką i atakiem z tytułu rzekomo
    sfałszowanych wyborów – zaznaczył.

    Prezydent był pytany o zarzuty o „terroryzowanie” sędziów PKW.

    - Interpretowanie w ten sposób naturalnego, normalnego spotkania
    prezydenta z konstytucjonalistami to jest jakaś nadinterpretacja,
    widzenie świata zupełnie obok rzeczywistości - powiedział Bronisław
    Komorowski. Zdaniem prezydenta śmieszność tych zarzutów polega na tym,
    że TK ani Sąd Najwyższy, ani NSA, ani Prezydent RP nie ma nic do sądów. –
    Sądy są niezależne – podkreślił.

    - Oczekuję od pana prezesa PiS, że skwituje wypowiedzi kandydata na
    urząd prezydenta, Andrzeja Dudy, który apelował do mnie, abym właśnie
    wywierał naciski na prezesów sądów (postulując odwołanie PKW) – dodał
    prezydent.

    - Sprawa została rozwiązana zgodnie z prawem, na zasadzie własnych
    decyzji sędziów, członków PKW – jest nowy skład, on dziś wyciąga wnioski
    z tego, co złego wydarzyło się w czasie wyborów. Jestem pewny, że
    proces naprawczy systemu, wbrew pomysłom na wykolejenie tego systemu,
    idzie dalej, postępuje i zakończy się nowelizacją ustawy Kodeks
    wyborczy, która zresztą jest jedną z przyczyn kłopotów - zaznaczył
    Bronisław Komorowski.

    Pytany o kwestię więzień CIA prezydent zapowiedział, że "będzie
    funkcjonował mechanizm dążący do pełnego rozliczenia kwestii" więzień
    CIA i torturowania jeńców wojennych na terenie Polski. - Zadaniem na
    dziś jest minimalizowanie strat, bo państwo polskie poniosło poważne
    straty i trzeba te straty minimalizować. Nie jesteśmy jako kraj
    zainteresowani eskalowaniem dyskusji- ocenił. Przypomniał, że poprosił
    szefa BBN, żeby dokonał przeglądu wszystkich przepisów wewnętrznych,
    sprawdzając, czy nie trzeba czegoś poprawić, aby w najpoważniejszych
    decyzjach, które mogą skutkować politycznie, prezydent i premier
    wiedzieli - mówił Bronisław Komorowski.

    Odnosząc się w rozmowie z Moniką Olejnik do zarzutów ws. rozliczania
    wyjazdów przez marszałka Sejmu Radosława Sikorskiego, Bronisław
    Komorowski stwierdził, że wydaje mu się, iż najlepszym wyjściem byłoby
    rozważenie przez władze Sejmu, czy nie zmienić przepisów wewnętrznych
    Sejmu.

    Jak mówił prezydent, "najlepiej by było, gdyby spotkało się Prezydium
    Sejmu albo może szersze ciało, Konwent Seniorów". - Zamiast się kopać
    po kostkach i oskarżać wzajemnie, zastanówmy się, czy nie zmienić
    przepisów wewnętrznych w Sejmie, tak, aby nie powstawały pokusy do
    podejrzeń, do ataków, do agresji. Bo to na końcu zamienia się w
    generalne zarzuty pod adresem polskiego parlamentu, nie tylko wobec
    konkretnych osób - dodał.

    Marsz 13 grudnia wywołał spór wśród prawicowych publicystów

    Po raz pierwszy od 25 lat III Rzeczypospolitej znaczący uczestnik
    życia publicznego kwestionuje porządek demokratyczny. - pisze WOJCIECH
    CZUCHNOWSKI

    Po raz pierwszy od 25 lat III Rzeczypospolitej znaczący uczestnik życia publicznego kwestionuje porządek demokratyczny. Hasło "sfałszowanych wyborów", które głosi PiS, trafia do umysłów elektoratu tej partii szacowanego na 25-30 proc. tych, którzy chodzą do urn.
    Coś takiego nie zdarzyło się od czerwca 1989 r. Gdy komuniści (którzy przez pół wieku oszukiwali przy urnach) dostali wtedy baty, nie mówili o fałszerstwie.

    Dominika Wielowieyska

    Biedni ci dziennikarze "niepokorni".

    Tak bardzo nie wiedzieli: iść czy nie iść w marszu PiS. Marsz 13 grudnia wywołał spór wśród prawicowych publicystów. TVN, "Gazeta Wyborcza" czy "Polityka" to zwykły aparat propagandy i
    ucisku złowrogiego państwa totalitarnego, jakie mamy w Polsce -
    stwierdził Jan Pietrzak, uczestnik marszu 13 grudnia. A Tomasz
    Sakiewicz, redaktor naczelny "Gazety Polskiej", uznał, że tłumaczyć się
    powinni ci, którzy w tym marszu nie wzięli udziału:







    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    36. "Ja, obywatel Markowski, boję

    "Ja, obywatel Markowski, boję się PiS. To jest partia destrukcji demokracji polskiej"

    PiS to partia destrukcji instytucjonalnych
    fundamentów demokracji. Boję się, bo kilka milionów ludzi chce wesprzeć
    zawrócenie Polski z demokratycznych procedur - mówił w Poranku Radia
    TOK FM prof. Radosław Markowski.

    Poranna dyskusja publicystów o prawicowych mediach wprawiła ich w doskonały nastrój.
    Popsuł go politolog prof. Radosław Markowski. - To, co piszą, byłoby
    śmieszne, gdyby nie to, że 2 mln ludzi biorą to na poważnie. I wierzą w
    to, co jest tam napisane - ubolewał politolog.

    Marsz PiS to "wariactwo"


    - Nie pochyliliśmy się poważnie nad marszem PiS "W Obronie
    Demokracji i Wolności Mediów". Komentarze były takie: demokracja jest,
    każdy może mówić, co chce. Ale ja uważam, że od czasu tego wariactwa,
    które zapanowało po trotylu na tupolewie (chodzi o tekst Cezarego Gmyza z
    października 2012 r. - red.), to był kolejny pokaz wariactwa
    politycznego. Niestety - ubolewała Paradowska.Kto poważnie traktuje Kaczyńskiego?


    - Powtarzam już kolejny raz, że bezrobotny Trybunał Stanu
    powinien mieć prerogatywy upominająco-moralne i reagować na wypowiedzi
    takie jak Kaczyńskiego. Jeżeli ktoś ogłasza: wy sfałszowaliście wybory,
    to to podpada pod paragraf - mówił prof. Markowski. - Moim zdaniem
    wielkim sukcesem prezesa PiS jest to, że sędziowie napisali list.
    On ma teraz poczucie, że ktoś go potraktował poważnie. Poważni ludzie
    jego słów poważnie nie traktują - stwierdził w TOK FM politolog. Chodzi o słowa Kaczyńskiego o spisku prezydenta i sędziów.
    Obywatel Markowski się boi PiS

    - Chwileczkę. Przecież ta partia ma 30 proc. poparcia! Może rządzić. Co pan wypowiada - oponowała Paradowska.


    - Ja przeciwko PiS nic nie mam w sprawie meritum jej polityk
    sektorowych. Ale tych akurat ostatnio nie znam. Powód, dla którego jako
    obywatel, nie naukowiec, się boję, jest taki, że PiS to jest partia
    destrukcji demokracji polskiej, destrukcji instytucjonalnych fundamentów
    demokracji. Kilka milionów ludzi chce wesprzeć zawrócenie z
    demokratycznych procedur - mówił politolog.

    Markowski
    przypomniał, że w latach 2005-2007, za czasów rządów PiS, orzeczenie
    Trybunału Konstytucyjnego kwestionowano tak, że wylewano wiadra łajna na
    konkretne osoby za ich biografie. Tu rośnie pokolenie młodych ludzi,
    które wyrasta ze świadomością, że Polską rządzą agenci Rosji, zdrajcy,
    Komoruscy... To jest dramatyczne uderzenie w świadomość demokratyczną
    młodego pokolenia, za które zapłacimy po kilku latach - straszył prof.
    Markowski.

    Zobaczył wyniki wyborów i się wściekł

    Z kolei Paweł Wroński uważa, że Jarosław Kaczyński
    po tym, jak zobaczył wyniki wyborów samorządowych się "wściekł" i
    "poleciał do Wprost" (w wywiadzie dla tygodnika mówił o fałszerstwie
    wyborczym). - I wykrzyczał swoją frustrację na marszu - stwierdził
    dziennikarz "Gazety Wyborczej". Jego zdaniem za rok w wyborach parlamentarnych porażka PiS może się powtórzyć.

    Kaczyński może już przejść na emeryturę. Policzyli, ile dostanie

    Prezes
    PiS może już korzystać z uroków życia emeryta. Jeden z tabloidów
    policzył, ile będzie teraz wynosić świadczenie emerytalne Jarosława
    Kaczyńskiego.Kaczyński prawo do przejścia na emeryturę zyskał, zgodnie z przepisami, w wieku 65 lat i 6 miesięcy. "Super Express" podaje także, że oprócz emerytury prezes Prawo i Sprawiedliwości dostanie pieniądze z Sejmu - blisko 10 tys. zł uposażenia poselskiego i 2,5 tys. zł diety.




    Trwa hodowanie następnego Cyby. Nikczemne słowa "Spadaj kurduplu!" nie wzięły się w Sejmie znikąd

    Oszołomy, szaleńcy, paranoicy... To tylko niektóre określenia, jakie padają pod adresem polityków Prawa i Sprawiedliwości.


    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    37. SLD to partia schyłkowa. Oni

    SLD to partia schyłkowa. Oni już swoją szansę mieli i zmarnowali ją

    Polacy mają dość głosowania na PO jako mniejsze zło? Proponują wam
    kawę albo herbatę, a wy mówicie, że chcecie koniak. Nie ma koniaku. Jest
    kawa albo herbata - mówi ADAM MICHNIK

    KONIEC SLD I NIEMĄDRY LIST W SPRAWIE WIĘZIEŃ CIA Chcemy zapytać jeszcze o sprawy krajowe.
    Jak oceniasz kłopoty marszałka Sejmu Radosława Sikorskiego z wydatkami na paliwo?

    - Nie ma żadnej afery, to jest zawracanie głowy. Sztucznie wymyślana historia. Jeżeli Sikorski mówi, że przejechał tyle i tyle kilometrów, to ja zakładam, że nie kłamie. On stał się obiektem nagonki typowej dla środowisk, które się w tym specjalizują. Ofiarami takich nagonek byli i Kuroń, i Wałęsa, i Mazowiecki, i Geremek. Ludzie - także przez takie małe aferki - będą mieli dość tego, że głosują na Platformę jako na mniejsze zło. Zamiast dyskutować o jakości - często marnej - tych rządów, teraz wyborcy myślą tylko o zagrożeniu PiS?

    - Na tym polega polityka na całym świecie, nie tylko w Polsce. A gdy Francuzi głosowali na Jacques'a Chiraca, który w drugiej turze wyborów prezydenckich dostał 82 proc., to dlatego, że go kochali? Nie, głosowali, bo jego rywalem był Jean-Marie Le Pen. Proponują wam kawę albo herbatę, a wy mówicie, że chcecie koniak. Nie ma koniaku. Jest kawa albo herbata. To jest normalne w każdej demokracji. Taki maksymalizm oczekiwań jest zły, niczego nie rozwiązuje, do niczego dobrego nie prowadzi.

    A jak oceniasz Ewę Kopacz jako premiera?

    - Mam za mało danych, żeby ją oceniać. Ja jej osobiście nie znam. Przyglądam się. Ona wielkich błędów dotąd nie popełniła. Jeżeli utrzyma normalny kurs i poprowadzi Platformę do zwycięstwa w wyborach parlamentarnych, to będzie ewidentny sukces.

    Czy w Polsce nastroje są coraz bardziej radykalne? Akcja PiS w sprawie rzekomo sfałszowanych wyborów, atak na PKW i niezależność sędziów

    - Nie sądzę, to kolejne wzmożenie PiS i ma wciąż tych samych adresatów. PiS działa w myśl filozofii, że tonący brzydko się chwyta. PiS nie ma szans na powrót do władzy?

    - Tego nie mogę powiedzieć. Na zdrowy rozum nie, ale ja się tego lękam. Wyglądało na to, że Viktor Orbán po drugiej przegranej nie ma szans. A wygrał i zrobił na Węgrzech taki show, który wykracza poza granice wyobraźni. Na szczęście teraz powinęła mu się noga.

    A jak patrzysz na ostatnie notowania SLD - 5 proc. poparcia - to co myślisz?

    - Ta partia jest schyłkowa. Oni już swoją szansę mieli, zmarnowali ją i ja tam nie widzę żadnego potencjału. Jedyną postacią, która wzbudza mój respekt, jest Miller. Choć sojusz z PiS w sprawie "sfałszowanych" wyborów to był jego ogromny błąd. I on się do tego nie umie przyznać, więc się miga.
    A w przypadku Palikota też już jest po zawodach?

    - Myślę, że tak. Musi się pojawić zupełnie nowe towarzystwo, które zbuduje lewicę? - Tak. Ja bym nie wykluczał, że to się może zacząć od tych ruchów miejskich.

    Miejskie ruchy są tworem, skłóconym; dziwni ludzie się tam przyklejają, np. człowiek od Przemysława Wiplera.

    - Zawsze tak jest na początku budowania formacji od zera. W środowisku korowskim też byli różni ludzie. I niektórzy ewoluowali jak Macierewicz. Te dzisiejsze kłopoty ruchów miejskich o niczym nie przesądzają. Oni muszą się dopiero nauczyć polityki.

    Co myślisz o oskarżeniach dotyczących więzień CIA w Polsce?

    - Nie ulega dla mnie wątpliwości, że oni wtedy - i Zbigniew Siemiątkowski, i Leszek Miller, i Aleksander Kwaśniewski - działali w sytuacji wyższej konieczności. W imię racji stanu. A nie wykazali się naiwnością wobec Amerykanów? - Tak. To już wiele lat temu powiedział Zbigniew Brzeziński. Ale wtedy się nie zgadzałeś z Brzezińskim.

    - Nie zgadzałem się z nim, ale uczymy się na błędach. Polska ledwo co weszła do NATO. 11 września to był szok dla wszystkich. Ja nie znałem jednak tych szczegółów, że strona polska żądała od Amerykanów pewnych gwarancji na piśmie, a oni odmówili. To byłby dla mnie dzwonek alarmowy. Ale nie ma żadnych wątpliwości, że polscy politycy działali w dobrej wierze. Intelektualiści i politycy podpisali list, protestując przeciwko temu, że w Polsce usprawiedliwia się tortury.

    Był to komentarz do wystąpień Millera i Kwaśniewskiego, którzy się tłumaczyli z dawnych decyzji.

    - Ten list zawierał bzdury. Dziwię się, że np. Andrzej Olechowski go podpisał. Nikt do cholery tortur nie usprawiedliwia. Ale była to wielka lekcja dla polskiej demokracji, z której trzeba wyciągnąć wnioski na przyszłość.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    38. Modzelewski: Ludzie wiedzą,

    Modzelewski: Ludzie wiedzą, że PiS nie poprawi im życia, ale pogoni sukinsynów, którym się udało

    - Wszyscy, którym się nie powiodło, noszą w
    sercu zamysł, żeby dać tym drugim popalić. Wiedzą, że PiS im nie
    zapewni poprawy warunków życia. Ale da im satysfakcje, że pogoni
    sukinsynów, którzy po naszych plecach doszli do tego, co mają. PiS jest
    partią rewanżu socjalnego - mówi w "Przeglądzie" Karol Modzelewski.

    - Polska
    skręca w prawo. Młodzi ludzie głosują na coś takiego jak Korwin-Mikke!
    To znaczy, że nasz system edukacyjny zrobił im z mózgu wodę. Głosują na
    Korwin-Mikkego! I nawet wyobrażają sobie, że to leży w ich interesie -
    mówi Karol Modzelewski w wywiadzie dla tygodnika "Przegląd".

    PiS? Nic dziwnego

    Historyk i działacz nie dziwi się natomiast temu, że ludzie głosują na Prawo i Sprawiedliwość.
    Zauważa, że to partia ludzi sfrustrowanych, to wspólnota emocji
    negatywnych. - W oczach ludzi przegranych, pozostawionych przez
    transformację za burtą, sprawiedliwość negatywna polega na tym, żeby
    dobrać się do skóry tym, którym się powiodło. Wszyscy, którym się nie
    powiodło, noszą w sercu zamysł, żeby dać tym drugim popalić. Oni wiedzą,
    że PiS im nie zapewni poprawy warunków życia. Ale da im tę satysfakcje,
    że pogoni sukinsynów, którzy po naszych plecach doszli do tego, co
    mają. PiS jest partią rewanżu socjalnego, ale nie polityki socjalnej -
    zauważa historyk.Nie chodzi o pieniądze, chodzi o zemstę


    Modzelewski mówi, że frustracja nie wynika z nierówności
    dochodowych. - Znaczna część ludzi poczuła się zdegradowana społecznie i
    materialnie. Przede wszystkim przez utratę pewności jutra i przez
    utratę szans na awans swoich dzieci.
    To jest fakt! Tu nie ma co kręcić! To jeden z najczarniejszych
    elementów naszego bilansu. Nasz bilans po roku 1989 ma jasne strony:
    demokrację, wolność. Ma jednak też strony ciemne: pozostawienie za
    burtą, nie wiem, jednej trzeciej, jednej czwartej, trudno to policzyć,
    ale znacznej części obywateli - mówi "Przeglądowi".

    Kaczyński skłócił Polskę? A gdzie tam!


    Modzelewski uważa także, że rozczarowanie i nieufność to wiatr w
    żagle PiS, które Kaczyński podsyca. Ale czy udało mu się skłócić
    Polskę? - Nic się Kaczyńskiemu nie udało. Kaczyńskiemu udało się
    wykorzystać politycznie kulturowe pęknięcie w polskim społeczeństwie -
    stwierdza historyk.

    Cały wywiad w "Przeglądzie".



    Pictures/2015/01/02/Trio.Jpeg

    „To było takie spokojne podpalanie Polski”, czyli Żakowski z Lisem i Wołkiem rozprawiają o PiS…

    „Im więcej Smoleńska, tym lepiej! Im więcej Macierewicza, tym lepiej!”

    Na przełomie starego i nowego roku w różnych gremiach i z rozmaitym efektem dokonywano ocen 2014 r. i wróżono co czeka nas w roku 2015. Ale tria Żakowski-Lis-Wołek nikt nie przebije…

    Doborowe towarzystwo spotkało się w studiu TOK FM, by tradycyjnie postraszyć PiS-em. Dyskusja czasem wymykała się jednak spod kontroli, prowadząc dyskutantów do zaskakujących wniosków.

    Już jest cała kampania dezawuowania prezydenta, jego funkcji.
    Pan Duda będzie udawał, że to nie on, że on jest spokojnym i wyważonym
    kandydatem. Co do wyborów parlamentarnych – to będzie ogromne
    szczucie, tu będą wszystkie chwyty dozwolone, wróci motyw smoleński

    — zaczął niezawodny Tomasz Wołek.

    Tomasz Lis uznał wtedy, że to nawet dobrze, bo prezydentura
    Bronisława Komorowskiego „funkcjonowała w kokonie”, więc prezydentowi
    dobrze zrobi „wyjść na ring i powalczyć przez parę miesięcy”.

    Im więcej Smoleńska, tym lepiej! Im więcej Macierewicza, tym lepiej!

    — podniecał się naczelny „Newsweeka”.

    Po tym płomiennym wystąpieniu Lis przeszedł do analizy sytuacji wewnętrznej w PiS.

    Nikt nie został namaszczony przez Kaczyńskiego jako choćby
    potencjalny delfin-następca. Ci, o których myślano, skompromitowali się

    — uznał publicysta.

    Według Lisa, wybory prezydenckie i parlamentarne w 2015 r. to dla Jarosława Kaczyńskiego i całego PiS kwestia życia i śmierci.

    Dla pozostałych partii są również ważne, ale nie w tak głęboko egzystencjalnym sensie

    — stwierdził.

    Ostatecznie doszedł jednak do wniosku, że wybory niczego nowego nie przyniosą.

    Jesteśmy sobie w stanie wyobrazić, że premier Kopacz i Platforma
    doczłapują się do października, zachowują władzę, ale po osiągnięciu
    mety zaczynają się słaniać. A pan Kaczyński… będzie po wyborach tylko
    jeden dzień starszy niż przed wyborami. Diabli wiedzą, czy nie
    wylądujemy w podobnej sytuacji co dziś, tylko z władzą, która
    ulega szybszej erozji

    — martwił się Lis.

    Żakowski próbował pocieszyć kolegę… Robertem Biedroniem, który został prezydentem Słupska.

    Mamy nowe zjawiska na scenie politycznej. Zalążkowe, ale są. Zjawisko nazywa się Biedroń

    — wskazywał Żakowski.

    To śmieszne. Kawiarnia może pompować Biedronia jeszcze przez trzy miesiące

    — odparł niepocieszony Lis.

    Do kronik powinna przejść wypowiedź Żakowskiego, w której ocenił postępowanie PiS w 2014 r.

    To było takie spokojne podpalanie Polski jak na to, czego się baliśmy…

    — ogłosił publicysta.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    39. Przerażony Michnik u Lisa:



    Pictures/2015/01/05/Palo.Jpg

    Przerażony Michnik u Lisa: Budapeszt w Warszawie? "Mam nadzieję,
    że to marzenie ściętej głowy! Oni chcą nam zafundować państwo strachu!"

    "Czy chcemy państwa, w którym będzie się
    opowiadało o zamachu smoleńskim, o kondominium rosyjsko-niemieckim?!" -
    pieklił się Michnik, zaciągając się elektronicznym papierosem.


    Czy chcemy państwa, w którym będzie się opowiadało o zamachu
    smoleńskim, o kondominium rosyjsko-niemieckim, w której będzie się
    urządzało prowokacje polityczne wobec premiera -
    jak w przypadku Leppera?!

    snuł wizję przerażony Adam Michnik, który gościł na antenie TVP2 w programie Tomasza Lisa.

    Obaj dżentelmeni ścigali się w swoich przerażających wizjach tego, co stanie się z Polską, gdy do władzy dojdzie PiS. Naczelny „GW” odparł przy tym, czego oczekuje od rozpoczynającego się roku:

    W tym roku przede wszystkim życzyłbym sobie, po pierwsze, jakiegoś
    wyprostowania spraw za naszą wschodnią granicą. A po drugie – życzyłbym
    sobie, by Polska utrzymała status kraju stabilnego, który ma wzrost gospodarczy, gdzie funkcjonują instytucje
    demokratyczne, który ma bardzo dobry wizerunek na świecie. Nigdy
    Polska nie miała tak pozytywnego wizerunku na świecie, jak ma dzisiaj.
    To ogromny wspólny sukces Polaków

    — deklarował.

    I dodawał:

    Myślę, że to jest zawsze zagrożone. Demokracja w ogóle zawsze jest krucha…

    — zawiesił głos Michnik, po czym zestawił w jednym szeregu
    „zagrożenia demokracji” przez takich przywódców jak Janukowycz, Putin,
    Orban i - tu zawiesił głos ponownie - w niedopowiedzeniu utrzymał
    postać Jarosława Kaczyńskiego.

    Były hasła Budapesztu w Warszawie… Mam nadzieję, że to marzenie ściętej głowy. Ale to może się stać. Ja wiem, że jeżeli blisko 30% głosuje na PiS, w eurowyborach 8 procent z czymś głosowało na partię Korwin-Mikkego… Nie jest już prezesem? Wreszcie dobra wiadomość tego wieczora

    — kpił nadredaktor lat 90.

    Zagajony o problemy ze służbą zdrowia, odparł, że nie widzi większych problemów:

    Sorry, taki mamy klimat. I taką mamy sytuację w Polsce, która jest
    zawiniona przez wiele rządów. Po pierwsze – czuję się w obowiązku
    powiedzieć, że jestem najlepszego zdania o polskiej służbie zdrowia. Moi lekarze mnie odcięli od haka nie jeden raz…

    — mówił Michnik.

    Jak dodawał, zawód lekarza jest niczym strażaka, który nie może odmówić gaszenia pożarów.

    Lekarze mają przysięgę Hipokratesa. Potrafię zrozumieć gniew ludzi w
    służbie zdrowia, (…) ale przychodzi chore dziecko i widzi
    zamknięte drzwi przychodni…

    — złościł się naczelny „GW”.

    Przyznał przy tym rację Ludwikowi Dornowi w sprawie służby zdrowia. Poniewczasie…

    Analizując postawę rządu w tej sprawie, odparł, że Ewie Kopacz należy się kredyt zaufania:

    Ogromnym błędem ze strony pani premier Kopacz byłaby dymisja Arłukowicza

    — ocenił.

    Zdaniem Michnika niemal sto procent odpowiedzialności za dzisiejsze problemy spoczywa na lekarzach, a nie na politykach.

    Pytany o wyborczy charakter 2015 roku, Michnik stwierdził, że to „referendum nad tym, jakiego chcemy państwa.

    Czy chcemy państwa, w którym będzie się opowiadało o zamachu
    smoleńskim, o kondominium rosyjsko-niemieckim, w której będzie się
    urządzało prowokacje polityczne wobec premiera - jak w przypadku
    Leppera?! Czy może chcemy państwa niedoskonałego, które ma
    potknięcia, ale o 6:00 rano dzwoni tylko mleczarz…

    — znów zawiesił głos Michnik.

    Wybór między PiS a Platformą porównał do wyboru między denaturatem a herbatą. Mówiąc o wyborach prezydenckich, odparł:

    Jeśli Komorowski przejedzie po pijaku, na pasach niepełnosprawną
    zakonnicę w ciąży, to może nie wygrać… To bardzo dobry prezydent!

    — ocenił Michnik.

    I dodawał, że najbardziej w Komorowskim ceni umiarkowanie w ocenach historycznych:

    Mamy szczęście do prezydentów. Wszyscy nasi prezydenci mieli poczucie
    odpowiedzialności za państwo i społeczeństwo. Komorowski ma wyczucie
    historyczności polskiego losu
    - on potrafi wiązać te sprzeczne polskie losy… Powinniśmy robić
    wszystko, by w Polsce nie było dziś piekła, jeśli chodzi o
    pamięć, personalne nienawiści…

    — zaznaczył.

    Jak przekonywał Michnik, jest coś fantastycznego w tym, że obok
    prezydenta na marszu „Razem dla Niepodległej” szedł Roman Giertych i
    składano kwiaty pod pomnikiem Romana Dmowskiego.

    Trzeba szanować swoje dziedzictwo: Witosa, kard. Wyszyńskiego,
    Paderewskiego, Piłsudskiego, Daszyńskiego… Że cały ten obszar ludzi
    dążących do niepodległości jest naszą wspólną wartością, którą nie
    należy odrzucić i poniewierać. Zaliczam do tej tradycji
    także Ludwika Waryńskiego

    — podkreślił.

    Pytany o podział w dzisiejszym społeczeństwie, odpowiadał:

    To podział na Polskę autorytarną, ze skłonnością do budowy
    państwa policyjnego i Polskę demokratyczną, ze skłonnością do rozmaitych
    chorób właściwym państwom demokratycznym.
    (…) Bądźmy
    poważni - nie wiem, ile w Madrycie przepuścili politycy z PiS, ale nie
    jestem tego ciekaw. To szkodliwi dla Polscy politycy, źli! Oni chcą nam
    zafundować państwo strachu i podejrzliwości!

    — snuł po raz kolejny swoją wizję Michnik.

    Nie chciał przy tym odpowiadać na pytania o „speechwritera” Radosława Sikorskiego.

    Był bardzo dobrym ministrem spraw zagranicznych, wytworzył bardzo
    dobry wizerunek Polski! A dawanie sygnału całemu światu, że my, Polacy
    jesteśmy jak Czesi i będziemy niszczyć nasze autorytety… Jak Havla w
    Czechach, gdzie był niszczony, opluwany… W Polsce tego nie mieliśmy?
    Wałęsa, Mazowiecki, Kuroń, Geremek? Teraz Sikorski…

    — irytował się Michnik.

    Za wszelką cenę szukamy okazji, by ludziom wybitnym przykleić łatkę…

    — mówił, oceniając kwestię zamieszania z „kilometrówką”. Zdaniem
    Michnika maglowanie tego tematu to „warcholstwo”, a Sikorski to
    „herbata z dobrym koniakiem.

    Pytany o rolę Kościoła, Michnik odparł, że to „dobre pytanie”.

    Bałem się tego pytania. Ja jestem z środowiska akatolickiego, że tak
    powiem… Moja droga do Kościoła i jego rozumienia była skomplikowana,
    siermiężna… W 1977 roku wydałem książkę w Kulturze Paryskiej pt.
    „Kościół, lewica, dialog”. Chciałem sformułować projekt innego
    myślenia o Kościele w środowiskach niekatolickich. (…) Kiedy dziś
    spoglądam na tamten czas, to sobie myślę, że już nie ma takiej
    lewicy i nie ma takiego Kościoła… Tamten Kościół dla takich ludzi z
    zewnątrz spoglądał być może nieufnie, ale z przyjaźnią

    — tłumaczył, zaciągając się elektronicznym papierosem.

    Jak dodawał, papież Franciszek jest „z ducha Jana Pawła”. Gorzej - jego zdaniem - z polskimi hierarchami.

    Skąd tyle złości, niechęci, agresji?! Zastanawiam
    się nad tym i nie mam odwagi wprost formułować diagnozy, ale w moim
    przekonaniu szczęściem naszego Kościoła był Jan Paweł II. Ale i nieszczęściem…

    — podkreślił.

    Ostatnia część rozmowy dotyczyła Rosji. Michnik wyraził lekki optymizm co do zmian, które mogą zajść w Moskwie.

    W 1938 roku polskie wojsko wkroczyło do Czechosłowacji wspólnie z
    hitlerowską armią. Niech pan spojrzy na ówczesne gazety, jaka euforia
    była wtedy. Ten naród dostał takiej samej euforii jak Rosjanie po
    Krymie. Nacjonalizm to jest ten rodzaj narkotyku, który wyjątkowo łatwo
    wchodzi w umysły ludzkie i dlatego jest tak niebezpieczny…

    — porównał naczelny „GW”.

    Na koniec znów wrócił do tematu straszenia powrotem do władzy Prawa i Sprawiedliwości.

    I PiS, i Korwin-Mikke - oni coś takiego wiedzą o tej części społeczeństwa, która na nich głosuje, czego druga strona nie wie.
    Podejrzewam, co to jest - to jest coś takiego, co się nazywa
    sprawiedliwy podział szacunku, uznania, prestiżu… Moim zdaniem,
    gdybym ja mógł doradzić pani premier Kopacz, to ja bym jej to doradzał:
    jak zdobyć tych ludzi, oddając to, czego im najbardziej brakuje… (…)
    Jest część polskiego społeczeństwa, która się czuje niedowartościowana,
    poniżona i mentalnie wykluczona…

    — przyznał Michnik.

    I dodawał, że rok 2015 to „moment niesłychanej odpowiedzialności za Polskę”.

    Wszystkie ręce na pokład! Jeżeli my tę Polskę spieprzymy, to
    będzie to wina nie tylko pani premier Ewy Kopacz, ale nasza wspólna
    wina. To moment, gdy trzeba wielkiego wysiłku intelektualnego i
    mentalnościowego. Musimy pomyśleć na serio - to, co pisał Norwid - że
    ojczyzna to wielki zbiorowy obowiązek…

    — zakończył.

    svl, TVP2

    http://wpolityce.pl/polityka/228477-przerazony-michnik-u-lisa-budapeszt-...




    - Jeżeli my tę Polskę spieprzymy, to będzie nie tylko wina pani premier Ewy Kopacz, ale nas wszystkich - mówił Adam Michnik, redaktor naczelny "Gazety Wyborczej", w programie "Tomasz Lis na żywo" w TVP2.
    Tomasz Lis zapytał Adama Michnika, czego sobie życzy w tym roku.

    - Po pierwsze życzyłbym sobie jakiegoś wyprostowania spraw z naszą wschodnią granicą. Po drugie - żeby Polska utrzymała swój status kraju stabilnego, który ma wzrost gospodarczy, gdzie funkcjonują instytucje demokratyczne, i kraju, który ma bardzo dobry wizerunek na świecie. Za mojego życia nigdy Polska nie miała tak pozytywnego wizerunku na świecie - mówił Michnik.

    Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75478,17214571,Adam_Michnik_u_Tomasza_Lisa__Jezeli_...


    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    40. Adam Michnik: Komorowski

    Adam Michnik: Komorowski przegrałby wybory, gdyby pijany przejechał zakonnicę w ciąży

    Redaktor naczelny "Gazety Wyborczej" przekonuje, że nikt obecnie nie
    jest w stanie zagrozić pozycji Bronisława Komorowskiego w kolejnych
    wyborach prezydenckich. "Mamy na ogół szczęście do prezydentów" - mówił
    Adam Michnik w programie Tomasza Lisa.

    Bronisław Komorowski mógłby przegrać wybory, gdyby pijany przejechał na pasach zakonnicę w ciąży - uważa Adam Michnik, gość programu "Tomasz Lis na żywo". Jego zdaniem, obecny prezydent dobrze sprawuje się na stanowisku, bo gwarantuje poczucie bezpieczeństwa.

    Polska od 400 lat nie miała 25 lat tak dobrze ocenianych. Jeżeli my tę Polskę spieprzymy, to będzie nasza wina - nie ma wątpliwości publicysta. W jego opinii nie należy atakować osób tak wybitnych jak Radosław Sikorski, były szef MSZ i obecny marszałek Sejmu. - Kilometrówka to głupstwo bez znaczenia - dodaje, odnosząc się do afery z rozliczaniem przejazdów poselskich z kasy sejmowej.

    Jak tłumaczy gość programu Tomasza Lisa, podziały społeczne w
    naszym kraju nie dotyczą już tylko sporu między Polską liberalną a
    solidarną. Konflikt ten, zdaniem Michnika, urasta do rango poważnego
    problemu, bo dotyczącego koncepcji ustroju państwa. - To podział na Polskę autorytarną ze skłonnością do budowy państwa policyjnego i Polskę demokratyczną, ze skłonności do chorób właściwym państwom demokratycznym - podkreśla.

    Redaktor naczelny "Wyborczej" ostrzega jednak, że polska demokracja jest krucha. - Może być bardzo łatwo zrujnowana - zaznacza Adam Michnik.



    Pictures/2015/01/06/Adasie.Jpg

    Fotoplastikon Markiewicza: Michnik ogłosił wojnę. Można i trzeba
    to wyśmiać, ale dostrzec też należy, że wraca stare jako nowe...

    Salon się burzy, Salon w gniewie, Salon wici wysyła. Kto dostanie wejściówki a kto zakaz wstępu, jak bywało?

    Jest wojna. Panie i Panowie - jest wojna.

    Ogłosił ją i wypowiedział wczoraj sam (w swej osobistości) Adam Michnik, w lisiej norze i w oparach dymu z nowoczesnego
    urządzenia, więc Pytia. Były już wcześniej symptomy. W noc
    sylwestrową nie przemówili prezesi dwóch walczących o to samo
    telewizji, a przecież zawsze lubili. Widać czują pismo nosem. Zaczyna
    się czas przyszłych prezesów, więc w wybitnym programie,
    wybitny dziennikarz gościł wybitną Pytię, niewinną niczemu. Tak się
    panowie komplementowali, podejmując tematy ponad kilometrówką
    Sikorskiego, bo temat to niegodny uczonych mężów.

    Wcześniej jeszcze zatrąbił na alarm Karol Modzelewski.

    Polska skręca w prawo. Młodzi ludzie głosują na coś takiego jak Korwin-Mikke! To znaczy, że nasz system edukacyjny zrobił im z mózgu wodę

    — zawiadomił herold polskiego lewactwa, czy lewicy, mniejsza o szczegóły.

    Zwróćmy uwagę - „nasz system” zrobił „im” wodę z mózgu. Więc oni nie
    nasi a z systemem nie wyszło, choć tak się starano, przeto aż Michnik
    wystąpić musiał, słusznie zakładając, że czas na
    wskazówki dla pogubionej armii.

    Najpierw diagnoza. Więc jest tak: Wokół widać kryzys
    demokracji. Tak było na Ukrainie, teraz w Rosji i na Węgrzech. Modelowo
    czyni to Łukaszenka, którego plagiatorami są Putin i Orban. Obaj się
    chyba zdziwili, ale nie o Stalina przecież idzie, którego dziwnie żal
    ruszać, ale o Orbana. Orban przeszkadza, by się w Polsce
    Budapeszt nie powtórzył. A u nas  w konflikcie są dwie siły. Jedna
    walczy o Polskę autorytarną, druga o demokratyczną ze skłonnością do
    chorób właściwych dla demokracji i trzeba wybrać - czy chcemy tej
    (Polski) z opowiadaniem o zamachu smoleńskim, kondominium
    rosyjsko-niemieckim i z prowokacjami jak wobec Leppera, czy państwa
    niedoskonałego, w którym jednak jak ktoś dzwoni o szóstej rano to tylko mleczarz.

    Że nikt od dawna mleczarza nie oglądał? Mniejsza o mleczarza,
    choć był taki w peerelu, mniejsza o to, że mylił się z innymi, którzy
    też z rana przychodzili - ważne, że demokracja to mleczarz a
    autokracja, to siewcy strachu.
    Nie wyjaśniono przy tym - jakie
    choroby są typowe dla demokracji. Intuicyjnie wyczuć można, że nie
    dżuma, ale pijaństwo już bardziej i pomroczność jasna oraz niesprawność
    goleni.
    Siewcą strachu niewątpliwie jest Kaczyński i dlatego do wyboru jest
    (dla nas a przeciwko nim) albo herbata (patrz mleczarz) albo denaturat
    (patrz męty społeczne z dalekiej przeszłości, wobec braku denaturatu na rynku w  tej chwili). Mniejsza o szczegóły.

    Cel wojny i przeciwnik określone, tudzież wartości do obrony - mleczarz i najlepsze
    ćwierćwiecze z ostatnich 400 lat.

    I mniejsza o szczegóły - skąd akurat 400 lat. Czy chodzi o pominięcie
    Grunwaldu, gdzie ciemne siły wygrały z jasnymi, co wymagałoby
    interpretacji, ale czasu brakło oraz pytań dociekliwych.

    Ważne, by walczyć z denaturatem (co poprą rodzice oraz pijący inaczej). Więc wszystkie ręce na pokład (i nie tylko w ochronie honoru generała Jaruzelskiego, jak wołał nieoceniony eksprezydent Kwaśniewski), lecz mniejsza o szczegóły.

    Chodzi o to, by nie spieprzyć Polski, bo jak zostanie spieprzona, to
    będzie nasza wspólna wina. Nasza - czyli Mówcy i Redaktora oraz Im
    bliskich. Kto się zamelduje?

    To tak w skrócie i bez cudzysłowu, ale wiernie, językiem zza oparów gazu.

    Opis pola bitwy. Oto przed pacjentami zatrzaśnięto drzwi, także przed chorym dzieckiem, a winni są lekarze i poprzednie rządy.

    Rada. Nie ustępować i być jak strażak, który
    gaszenie ma we krwi. O restauratorach nie było, choć Pismo nakazuje, by
    głodnego nakarmić, a nie podsłuchiwać. Sikorskiego nie wymieniać, bo
    wybitny i atakowany jak Havel, jest jak herbata z dobrym koniakiem, więc
    ciecz różna od denaturatu. Arłukowicz też niech zostanie (jako czysty
    koniak), Komorowski - w porządku, składa kwiaty z Giertychem pod
    pomnikiem Dmowskiego i jeśli nie rozjedzie niepełnosprawnej na
    pasach, to pozostanie najlepszym prezydentem. Więc jednak
    zachęta, by nie jeździć prywatnym
    samochodem  po godzinach, lecz mniejsza o szczegóły. Rozumiemy, że ktoś
    upilnuje Prezydenta, przynajmniej na pasach. Liczyć należy na
    Giertycha, choć chętni mile widziani.

    Wreszcie metoda - podebrać denaturatowi to, co zwalczaliśmy. Pochylić się nad Dmowskim i Piłsudskim, i Daszyńskim, a przy okazji
    Waryńskim - miłym Wielkiemu Mówcy.Dowartościować tych, którym zabrakło
    szacunku i uznania. Więc komu? Tym pominiętym, którzy jeszcze żyją po
    ćwierćwieczu powszechnego szczęścia.

    Było też o biskupach, z trafną diagnozą, że naród będzie taki jak
    biskupi, czyli - po staremu - albo naród zmienić albo usunąć nieufność
    biskupów, którzy już nie czytają dzieł Wielkiego Mówcy i nie są
    skłonni do dialogu. Może dać ordery?
    Pytanie - dlaczego nie są tak skłonni (ci biskupi) do dialogu jak ćwierć
    wieku temu? Dobre pytanie - zatroskał się Wielki Mówca. W sobie
    (więc i w nas, czyli w nich - michnikowych ludzikach) winy nie widział,
    czyli jeszcze nie przyszedł czas na podsumowania polityki budowania
    demokracji z ludźmi honoru, a bez Chazana, biskupów i tych którym
    zabrakło szacunku i uznania.

    Przejąć historię, uszanować zgorzkniałych, z Porozumieniem Zielonogórskim nie rozmawiać, dać Pani Premier kredyt zaufania i pić herbatę z dobrym koniakiem.
    Brak wskazówek - czy jadać też ośmiorniczki? A co z murzyństwem?

    Można i trzeba to wyśmiać, ale dostrzec też trzeba, że wraca
    stare jako nowe, w oparach strachu przed tym co będzie, ale i tym co nie
    wyszło, bo jednak nie wyszło.

    Salon się burzy, Salon w gniewie, Salon wici wysyła. Kto dostanie wejściówki a kto zakaz wstępu, jak bywało?

    Trzeba więc zapytać - czy jest i jaka jest armia koniaku (ta
    demokratyczna), do której apelowano, ale też czy jest Wielka Armia
    Denaturatu i wie, że się jej boją, ale już się policzyła i ma prezesa od
    telewizji, ale i prezesa od lekarzy i strażaków, i ministra spraw
    zagranicznych dobrego jak denaturat z koniakiem i tak wiernych (sobie)
    mówców jak Wielki Mówca, który podjął raz jeszcze walkę  i widać, że to
    bój będzie na śmierć i życie. Nie tylko Jego.

    I czy mieczów u nas dostatek? Niech ktoś da słowo…

    http://wpolityce.pl/polityka/228526-fotoplastikon-markiewicza-michnik-oglosil-wojne-mozna-i-trzeba-to-wysmiac-ale-dostrzec-tez-nalezy-ze-wraca-stare-jako-nowe



    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    41. PO wyda miliony na poparcie

    • PO wyda miliony na poparcie Bronisława Komorowskiego

      - Pięć lat temu przeznaczyliśmy na kampanię prezydencką
      15 mln zł. Na zarządzie wywiązał się mały spór, bo były głosy, że
      Komorowski jest urzędującym prezydentem i nie potrzeba mu aż tyle
      pieniędzy.


    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    42. PO przygotowała "sześciopak"

    PO przygotowała "sześciopak" ustaw gospodarczych (opis)

    Ułatwienia
    dla przedsiębiorców, zwłaszcza młodych, unettowienie emerytur oraz
    5-proc. stawka VAT na żywność - to niektóre propozycje "sześciopaku"
    gospodarczego PO, projektów ustaw, które jeszcze w środę mają trafić do
    Sejmu. Ich główny cel, to poprawa kondycji finansów publicznych.

    PSL chce, żeby od emerytur nie odprowadzano podatku

    PSL
    proponuje ustawę "emerytura bez podatku"; dzięki niej emeryci i
    renciści zyskają 20 proc. świadczenia - powiedział w środę prezes PSL
    Władysław Kosiniak-Kamysz. Dodał, że jest to sztandarowy projekt PSL, z
    którym...

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    43. PO chce, by młodzi

    PO chce, by młodzi przedsiębiorcy byli zwolnieni ze składek na ZUS i NFZ

    Osoby,
    które nie ukończyły 24 lat i prowadzą działalność gospodarczą, powinny
    być zwolnione z obowiązku płacenia składek do Zakładu Ubezpieczeń
    Społecznych i Narodowego Funduszu Zdrowia – uważa grupa posłów PO, która
    złożyła odpowiedni projekt w Sejmie.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    44. Gasiuk-Pihowicz: Nasz cel

    Gasiuk-Pihowicz: Nasz cel numer jeden - wprowadzenie aktu odnowy demokracji

    Naszym
    celem numer jeden jest wprowadzenie aktu odnowy demokracji, który
    usunie wszystkie naruszenia naszych praw i wolności, zapisanych w
    konstytucji - powiedziała w piątek posłanka Kamila Gasiuk-Pihowicz
    (PO-KO).

    Kidawa-Błońska prezentuje program KO. Premia emerytalna do 20 tys. zł, bezpłatne in vitro, parytet płacowy

    Chcę,
    aby polityka stała się sztuką porozumiewania, a nie wiecznej wojny;
    Polska to wielka rzecz, Rzeczypospolita to wielka sprawa - powiedziała
    Małgorzata Kidawa-Błońska w piątek podczas konwencji programowej
    Koalicji Obywatelskiej.

    Wróbel: Awans Kidawy-Błońskiej jest skutkiem tego, że to człowiek zgody i porozumienia ze Schetyną [OPINIA]

    B ardzo wiele osób, które nie żyją na co dzień
    konfliktem politycznym, które poszukują zgody i porozumienia, odrzuca
    walkę proponowaną przez PiS, stąd Małgorzata Kidawa-Błońska, która jest
    człowiekiem zgody i porozumienia – oceniła Barbara Nowacka ostatnią
    decyzję… Właśnie, czyją? Kidawy-Błońskiej? Kidawy-Błońskiej i Nowackiej?
    Nowackiej i Schetyny?

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl