Argumenty na rzecz apelacji Donalda Trumpa

avatar użytkownika Tymczasowy

Dzis wieczorem odbedzie sie debata prezydencka w USA. Jej miejscem bedzie studio telewizyjne CNN w Atlancie, czyli Donald Trump wystapi w jaskini swoich wrogow. Ale to nie jest jedyna zla okolicznosc dla od lat  szarpanego przez rozne sfory amerykanskiego polityka. Gdybyz tylko na scianie wisiala jakas przyslowiowa strzelba, ktora moze wypalic,  ale przeciez wisi nad nim nad jego karkiem topor, ktory spasc musi. W dniu 11 lipca 2024 r. sedzia J.Merchan z Manhattanu zadecyduje jak wielka kare poniesie Trump, ktorego wine orzekl juz wczesniej. 

Byly prezydent i obecny kandydat na jeszcze jedna kadencje liczy na pomyslny przebieg apelacji wniesionej przez swoich prawnikow. W normalnych warunkach decyzja apelacyjna musialaby sie zakonczyc sukcesem Trumpa. Jednak w dzungli antytrumpowskiej polowanie moze zakonczyc sie niepomyslnie dla sciganego. Zobaczmy jakie argumenty sa po jego stronie.

Zaczac wypada od samego sedziega, a dokladniej, jego bezstronnosci. Manhattan jest okregiem, w ktorym 95% glosujacych w poprzednich wyborach prezydenckich oddalo swoj glos na J. Bidena, przeciwnika Trumpa. Sedzia w sprawie Trumpa powinien zostac wybrany na zasadzie losowania, tymczasem Merchan sam sie wybral wbrew zasadom. Co wiecej, Merchan byl zalozycielem grupy majcej na celu powstrzymanie Partiii republikanskiej i Donalda Trumpa w wyborach. Corka Merchana jest organizatorka w Partii Demokratycznej, ktora zebrala miliony dolarow na rzecz Demokratow. Nawet analityk prawniczy CNN, Elie Honig, stwierdzil, ze sprawa zakonczylaby sie zupelnie inaczej, gdyby byla prowadzona w innym okregu. Zadal pytanie: "Czy ludzie nie mieli nic przeciwko temu, gdyby sedzia w sprawie D. Trumpa byl ktos, kto wczesniej przekazywal p;ieniadze na jego kampanie?". Odpowiadam od razu oni by dziko zawyli.

Wczesniej sze orzecznictwo Merchana dostarcza doodow na to, ze jest on do Trumpa bardzo uprzedzony i o bezstronnosci nie moze w ogole byc mowy. To klaun, ktory juz wczesniej wystepowal w innych sprawach przeciwko Trumpowi. A w  ostatni, o ktorym mowa, gdzie sie niemozebnie wyzyl, nie zapewnil oskarzonemu  przyslugujacych mu praw. Do tego podjal caly szereg bardzo stronniczych decyzji niekorzystnych dla oskarzonego. Honig stwierdzil: "Bylem zszokowany jego orzeczeniami, czasami niezrozumialymi i sprzecznymi ze soba".

Inny argument, to oczywisty fakt, ze sprawa Trumpa nie powinien zajmowac sie zaden sad tej rangi. Nie nalezala do jego wlasciwosci. Juz wczesniej Sad Federalny odrzucil wszystkie zarzuty karne postawione Trumpowi na podstawie federalnego prawa wyborczego  w zwiazku z "cichymi pieniedzmi" (sedno sprawy). Federalna Komisja Wyborcza takze nie znalazla podstaw nawet do nalozenia grzywny cywinej.

Swoj haniebny udzial w przesladowaniu D.Trumpa mial tez glowny oskarzyciel, murzyn, prokurator okregowy o nazwisku Bragg. Gosc z 'okregowki" nie mial  uprawnien do postawienia zarzutow nalezacych do kategorii prawa federalnego: a/ naruszenie federalnego prawa wyborczego, b/ naruszenie podatkowego prawa federalnego. Na samo zakonczenie, po mowach koncowych doszlo do groteskowej (choc ponurej) sytuacji, ze prawnicy, analizujacy sprawe w roznych sieciach telewizyjnych, nie byli pewni co do tego, co wlasciwie prokurator Bragg zarzuca oskarzonemu.

 Co to w ogole bylo? Niby Wielka Demokracja, a tu sad kapturowy jak w III Swiecie. Nadzwyczajna kasta wpadla w amok.

 

napisz pierwszy komentarz