Biznes czy walka o wolne słowo?
Dziennik „Rzeczpospolita” i tygodnik „Uważam Rze” mają nowego właściciela. Firma Gremi Media należąca do Grzegorza Hajdarowicza kupiła kontrolny pakiet 51% udziałów w Presspublice - wydawcy tych czasopism.
Naczelny „Rzepy” Paweł Lisicki zapewnia, że dopóki on jest naczelnym, obie gazety nie zmienią swojego charakteru. Z kolei Hajdarowicz przedstawia ambitne plany budowy koncernu medialnego, który miałby niebawem trafić na giełdę. Jednocześnie unika jakichkolwiek deklaracji na temat stylu i charakteru ideowego zakupionych tytułów.
Słowem – czysty biznes. Czy rzeczywiście?
Nakład „Rzepy” w ostatnim roku nieznacznie spadł, ale jest to spadek o wiele mniejszy niż choćby konkurencyjnej „Wyborczej”. Natomiast „Uważam Rze” odniosło ogromny sukces, w ciągu paru miesięcy od startu wbijając się do czołówki polskich tygodników. Redaktorzy gazet dobrze odczytali zapotrzebowanie społeczne na czasopisma informacyjne o umiarkowanie prawicowym charakterze.
Rodzi się więc pytanie: dlaczego Brytyjczycy pozbyli się kury znoszącej złote jajka? Czy chodziło o to, żeby tanio kupić, a drogo sprzedać? Jeśli tak, cena 80 mln zł nie wydaje się wygórowana. Sami Brytyjczycy wspominają o złej współpracy ze skarbem państwa, współudziałowcem Presspubliki. W to można wierzyć. Stąd jednak następne pytanie, czemu nie próbowali odkupić państwowych udziałów? Ponoć minister Grad chce się ich pozbyć.
Kolejna zagadka to czas transakcji. Czy to przypadek, że nastąpiła u progu kampanii wyborczej? Sprzedane tytuły mogą potencjalnie odegrać w kampanii ważną rolę jako przeciwwaga dla dominujących mediów prorządowych. Gdyby ich linia ideowa została zmieniona w najbliższych tygodniach, na start nowych tytułów byłoby za późno.
Następne pytanie dotyczy poglądów politycznych Grzegorza Hajdarowicza. Przecież to on wydaje „Przekrój”, a więc tygodnik całkowicie mieszczący się w nurcie salonowym. W dodatku tygodnik ten cienko przędzie i jest po prostu słaby. Czy więc Hajdarowicz chce godzić wodę z ogniem, a może nadać „Przekrojowi” antysalonowy styl? A może jednak chce nowo kupione tytuły włączyć do prorządowego chóru?
Na zdrowy rozum, skoro orientacja konserwatywna znajduje nabywców i jest dobrym interesem, ekonomicznym nonsensem byłoby zmienianie charakteru kupionych pism. Tyle że w Polsce zdrowy rozum i rachunek ekonomiczny miewają specyficzne znaczenie.
Przypomnę kampanię wyborczą w 2005 roku. Sytuacja była jeszcze gorsza niż obecnie. Praktycznie wszystkie opiniotwórcze media były przeciwko PiSowi i braciom Kaczyńskim: media publiczne, prywatne stacje radiowe i telewizyjne, dzienniki i tygodniki opinii. A przecież mimo tej medialnej nagonki bracia Kaczyńscy wygrali. Okazało się, że polskie media nie reprezentują większości Polaków. Okazało się, że wydawcy i redaktorzy mają w nosie miliony odbiorców. Dla nich punktem odniesienia jest układ wielkiego biznesu dającego reklamy, ich politycznych przyjaciół i salonowych celebrytów.
Polsce bardzo potrzebny byłby koncern mediowy o charakterze konserwatywnym. Byłby konkurencją dla dominujących mediów liberalno-lewicowych. A przy okazji byłby dobrym interesem. Chciałbym więc panu Hajdarowiczowi życzyć jak najlepiej. Jednak znając polskie realia jestem pesymistą. I mocno się obawiam, że czeka nas kolejny rozdział walki o wolność słowa.
- Jacek Świat - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
3 komentarze
1. Żyvcia nie ma..
Życia nie ma, Rzeczpospolita sprzedana.... Właśnie została dokumentnie przegrana walka o wolne słowo.... Jedyna w miarę niezależna i antysalonowa opozycja straciła możliwość wypowiedzi. Teraz wladza skupi się na prewencji wystąpień ulicznych, zre4szta mając telewizję może więcej. Pan Hajdarowicz jest częścią układu i z pewnością nie straci na upadku kupionych gazet.
2. Naczelny „Rzepy” Paweł Lisicki zapewnia, że dopóki on jest
naczelnym ... To znaczy do kiedy?
ciociababcia
3. Konserwatywne medium
Żyjemy w wolnym, demokratycznym kraju. Każdy może założyć gazetę albo telewizję, jeśli stwierdzi, że dysponuje odpowiednimi środkami lub się o nie postara w taki sposób, że inwestycja ruszy. W każdym razie można. Czy na pewno? Jeśli chodzi o telewizję nasza idea może rozbić się o koncesję. Jedni dostają, drudzy nie. A jak już dostaną, to jeśli nie są prawomyślni, zaczynają mieć kłopoty i projekt upada (weźmy za jeden przykład TV Puls). Z medium pisanym jest, pomyśli ktoś, zdecydowanie łatwiej. Niestety z reguły wygląda to tak, że jakiś koncern prasowy musi przyjąć nas pod swoje skrzydła. I nagle niespodzianka. Ktoś wykupi tytuł i z reguły nie jest to jakiś niszowy wariat, któremu spodobał się pomysł na prowadzenie pisma, tylko "mainstreamowy" poważny gracz na rynku, starający się zgarnąć pulę, a następnie przekonać czytelników, że należy podążać jedynym prawomyślnym szlakiem (mam nadzieję, że nie będzie to przykład Presspubliki).
Czemu do tej pory nie udało się stworzyć konserwatywnego medium? Odpowiedź może być tylko jedna. Bo w naszym "demokratycznym" kraju nie da rady tego zrobić, dopóki salonowcy bedą mieli coś do powiedzenia.