Naprawdę jaki jesteś, nie wie nikt.... Nazywa się Tusk. Donald Tusk.
Popalał marihuanę, nie stronił od alkoholu, dorastał w buncie przeciw Kościołowi, a po śmierci ojca odetchnął z ulgą
- dziennikarze "Newsweeka" prześwietlili nieznane fakty z życia Donalda Tuska.
Tak zrodziła się książka "Donald Tusk. Droga do władzy".
Przez lata zastanawiał się, co tak naprawdę znaczą słowa "pomuchelkop", "lorbas" czy "bowke", którymi ojciec co wieczór wołał go z podwórka na kolację. Jeszcze zanim pochodzenie rodzinne stało się sprawą wagi państwowej, Tusk przyznawał w wywiadach, że w domu kolędy śpiewało się po niemiecku.Kiedy na studiach historycznych w Gdańsku poznał Małgorzatę Sochacką i po trzymiesięcznym narzeczeństwie brali ślub, obyło się bez wizyty w kościele. "Tak" przed ołtarzem powiedzieli sobie dopiero podczas gorącej kampanii prezydenckiej 2005 roku, co uznane zostało za koniunkturalizm.
Donald Tusk w Indiach i Wietnamie »il
Jak dodał, w takich miejscach, jak Tadż Mahal, widać najlepiej, jak ważna jest tradycja i dbałość o najważniejsze dziedzictwa kulturowe.
Najstarsza nekropolia wileńska woła o pomoc.
"Polskość to nienormalność- takie skojarzenie narzuca mi się z bolesną uporczywością, kiedy tylko dotykam tego niechcianego tematu. Polskość wywołuje u mnie niezmiennie odruch buntu: historia, geografia, pech dziejowy i Bóg wie co jeszcze wrzuciły na moje barki brzemię, którego nie mam specjalnej ochoty dźwigać, a zrzucić nie potrafię (nie chcę mimo wszystko?), wypaliły znamię i każą je z dumą obnosić. Więc staję się nienormalny, wypełniony do granic polskością, i tam gdzie inni mówią człowiek, ja mówię Polak; gdzie inni mówią kultura, cywilizacja i pieniądz, ja krzyczę Bóg, Honor i Ojczyzna (wszystko koniecznie dużą literą); kiedy inni budują, kochają się i umierają, my walczymy, powstajemy i giniemy. I tylko w krótkich chwilach przerwy rozważamy nasz narodowy etos odrobinę krytyczniej, czytamy Brzozowskiego i Gombrowicza, stajemy się normalniejsi."
http://www.miesiecznik.znak.com.pl/archiwumcyfrowe/80s/1987/390-391.pdf
Cztery lata z rządem Tuska. "To nie był miodowy czas"
"Udało się odwrócić to fatum"
- Polsko-niemiecki traktat z 1991 r. pozwolił pozytywnie zmienić stosunki między naszymi krajami.
Nasza młodośc była bardzo podobna - nasze mamy urodziły sie w Gdańsku przed wojna, losy naszych rodzin były skomplikowane
Tusk powiedział, że "często bywa tak, że państwa umawiają się na coś podpisując traktaty, a później te litery, słowa, zdania pozostają martwe".
Tusk wyjawił, jak będzie traktował o. Rydzyka
Koordynator służb specjalnych Donald Tusk od 11 stycznia 2008. Oceń pracę koordynatora Tuska.
Czemu premier nie chce przeczytać tego raportu?
Wybaczycie państwo, ale mamy wszyscy wystarczająco dużo zajęć poważnych i na tych zajęciach będziemy się koncentrować - podkreślił.
"Donek wróć do Pacanowa" oraz "Wolność słowa art. 54" i głośno krzyczeli.
- Ole, to my kibole! Ole, to my kibole! - usłyszeli grający w pewnym momencie. To śpiew kiboli Legii Warszawa, którzy przyszli na mecz. - Zamiast zająć się drogami kopiesz piłkę z dzieciakami! Zamknąłeś nam stadiony, będziesz z tego rozliczony! Donald matole, twój rząd obalą kibole! - to tylko niektóre z okrzyków wznoszonych przez intruzów.
"Donald Tusk dobrym premierem? To wciskanie ludziom kitu"
wp.pl | dodane 2011-06-09 (16:40)
Parlamentarzyści zapowiadają wielką akcję przedwyborczą i zamierzają odwiedzić minimum pół miliona Polaków, aby ich przekonywać, że Donald Tusk jest dobrym premierem. Kogo da się przekonać? - Równie dobrze mogliby przekonywać, że trawa jest niebieska, albo że w Polsce nie ma grawitacji - mówi Adam Rogacki
"Tusk gotuje bigos, w którym zakiełkują pałeczki coli"
wp.pl | dodane 2011-06-14 (17:52)
Kto najbardziej straci na transferze Joanny Kluzik-Rostkowskiej z PJN do Platformy Obywatelskiej? Według Jadwigi Wiśniewskiej (PiS) Joanna Kluzik-Rostkowska straciła twarz i nie powinna już więcej używać słowa 'honor', bo jego znaczenia nie rozumie. Marek Wikiński (SLD) uważa, że Kluzik udowodniła, że "dla bycia przy korycie można zrobić wszystko". Oceniając Platformę zauważa, że Donald Tusk gotuje polityczny bigos, w którym "nie daj Boże" zakiełkują pałeczki coli. Stanisław Żelichowski, zapytany przez telefon, wskazuje na początek końca dla PJN. - Bardzo szanuję Pawła Kowala, ale PJN ma tylko jedno wyjście, wyjście na piwo - mówi Żelichowski.
Sprzedawca bułek, malarz kominów, polityk...., czyli wszystkie posady Donalda Tuska. ZDJĘCIA (KPRM)
Donald Tusk wyrasta na najważniejszą postać polskiej polityki. Najdłużej urzędujący premier w historii III RP wypływa na międzynarodowe wody. Ale jeszcze kilka dekad temu nic nie zapowiadało. Co kryje życiorys Donalda Tuska?
Spot wyborczy PO 2005
- Tusk-Rathenau: suwerenności Polski pozbędę się pilnie, czyli 67.
-
z Rapallo, otwierający drogę Rosji Sowieckiej na salony. Walter Rathenau, stworzył podwaliny do dyktatury ...
- Dzisiaj Tusk oficjalnie oznajmił w sejmie, że rezygnuje z suwerenności Polski, a media zagłuszają truchłem
-
dużo kosztować. Tusk: chcemy być w środku Europy, a nie na zewnątrz Chcemy być w środku Europy, a nie ...
Czy SB rzeczywiście rozpracowywała Tuska? Dlaczego go nie internowano? Czy w PRL dostawał paszport na Zachód?
Czy ktoś wie kiedy to Służba Bezpieczeństwa przesłuchiwała @donaldtusk ? W jakich okolicznościach i czy zachował się jakiś protokół? @ipngovpl @IPNGdansk @Cenckiewicz W niemieckich gazetach czytałem już, że Tusk w stanie wojennym był więźniem politycznym więc teraz już sprawdzam
— zapytał w nawiązaniu na Twitterze red. Cezary Gmyz.
Odpowiedział mu prof. Sławomir Cenckiewicz:
Tak! Opisałem sprawę, uwaga! Na łamach @Tygodnik_Sieci niech więc @michalkarnowski opublikuje - jest moja zgoda :) dla Polski i prawdy. Zresztą kilka tekstów o Tusku napisałem (z nieukończonej książki o nim).
Tekst znaleźliśmy, ukazał się w grudniu 2012 roku w tym wydaniu - jeszcze pod nazwą „W Sieci”:
Czy ktoś wie kiedy to Służba Bezpieczeństwa przesłuchiwała @donaldtusk ? W jakich okolicznościach i czy zachował się jakiś protokół? @ipngovpl @IPNGdansk @Cenckiewicz W niemieckich gazetach czytałem już, że Tusk w stanie wojennym był więźniem politycznym więc teraz już sprawdzam
— zapytał w nawiązaniu na Twitterze red. Cezary Gmyz.
Odpowiedział mu prof. Sławomir Cenckiewicz:
Tak! Opisałem sprawę, uwaga! Na łamach @Tygodnik_Sieci niech więc @michalkarnowski opublikuje - jest moja zgoda :) dla Polski i prawdy. Zresztą kilka tekstów o Tusku napisałem (z nieukończonej książki o nim).
Tekst znaleźliśmy, ukazał się w grudniu 2012 roku w tym wydaniu - jeszcze pod nazwą „W Sieci”:
Czy ktoś wie kiedy to Służba Bezpieczeństwa przesłuchiwała @donaldtusk ? W jakich okolicznościach i czy zachował się jakiś protokół? @ipngovpl @IPNGdansk @Cenckiewicz W niemieckich gazetach czytałem już, że Tusk w stanie wojennym był więźniem politycznym więc teraz już sprawdzam
— zapytał w nawiązaniu na Twitterze red. Cezary Gmyz.
Odpowiedział mu prof. Sławomir Cenckiewicz:
Tak! Opisałem sprawę, uwaga! Na łamach @Tygodnik_Sieci niech więc @michalkarnowski opublikuje - jest moja zgoda :) dla Polski i prawdy. Zresztą kilka tekstów o Tusku napisałem (z nieukończonej książki o nim).
Tekst znaleźliśmy, ukazał się w grudniu 2012 roku w tym wydaniu - jeszcze pod nazwą „W Sieci”:
Cień Orwella nad Wisłą, czyli salon nie pyta, dlaczego 31 lat temu nie internowano również Donalda Tuska
Prof. Sławomir Cenckiewicz
„Kto kontroluje przeszłość, kontroluje przyszłość. Kto kontroluje teraźniejszość, kontroluje przeszłość” – miał powiedzieć dawno temu George Orwell. Jego słowa jak rzadko pasują jak ulał do systemu III RP i sposobu, w jaki jej warszawski salon postrzega naszą najnowszą historię.
Ostatnim akordem tej niekończącej się politycznej operacji z historią w tle jest medialna wrzawa, jaką wywołał wywiad Jarosława Kaczyńskiego dla „Gazety Polskiej” (12 XII 2012), poświęcony po części wspomnieniom ze stanu wojennego.
Co z tego wynika? M.in. to, że Tusk nigdy nie był przez SB rozpracowywany w ramach jakiejkolwiek personalnej sprawy operacyjnej – kwestionariusza ewidencyjnego, sprawy operacyjnego sprawdzenia czy sprawy operacyjnego rozpracowania!
Był jedynie osobą incydentalnie „przechodzącą” w sprawach wymierzonych w jego kolegów i znajomych (zob. http://katalog.bip.ipn.gov.pl/showDetails.do?lastName=tusk&idx=&katalogId=3&subpageKatalogId=3&pageNo=1&o-sobaId=11176&).
Mało tego, z oględzin jego akt paszportowych wynika, że w latach 1985 i 1988 bez problemu otrzymał z Wydziału Paszportowego SB w Gdańsku paszport i wyjeżdżał do Francji i RFN. Nawet po zatrzymaniu i krótkim osadzeniu w areszcie w lipcu 1983 r., kiedy to dzisiejszy premier razem z kolegami (Wojciechem Fułkiem, Wojciechem Dudą i Jackiem Kozłowskim) przyszedł na spotkanie z Krzysztofem Wyszkowskim w Łęczyńskiej Hucie koło Chmielna, nie wszczęto wobec niego żadnej sprawy operacyjnej.
Rok później „antykomunista” Tusk współpracował w przygotowaniu książki „Dzieje Brus i okolicy” (pod redakcją Józefa Borzyszkowskiego), w której oprócz licznych kłamstw na temat najnowszych dziejów Polski znalazły się słowa na temat mordów dokonanych „przez bandę reakcyjnego podziemia” dowodzoną przez „Łupaszkę” (s. 421) -
To kim w końcu jest lider PO? Tusk: "Jestem dość umiarkowanym konserwatystą o liberalnym sercu i socjaldemokratycznym sumieniu"
Były premier wystąpił we wtorek z prelekcją pt. „Polska-Ukraina-Świat. Szanse i zagrożenia” na Uniwersytecie Rzeszowskim.
Tusk odnosił do sformułowania, że ktoś, kto nie jest konserwatystą chce dzisiaj silnej armii.
Jestem dość umiarkowanym konserwatystą o liberalnym sercu i socjaldemokratycznym sumieniu— przekonywał.
Wcale nie jestem pewien, że akurat ta konserwatywna część mojej politycznej osobowości jest najbardziej militarna— dodał lider PO.
On nie ma sumienia— napisała pod nagraniem jedna z internautek.
Ma, socjaldemokratyczne, którego zastosowanie w praktyce widzimy w Niemczech
— stwierdził szef portalu tvp.info Samuel Pereira.
- Zaloguj się, by odpowiadać
192 komentarzy
1. Tusk, pokaż mi swoich przyjaciół,
a powiem ci kim jesteś!
http://wola44.wordpress.com/ >>> http://dokumentalny.blogspot.com/
2. (Brak tytułu)
http://wola44.wordpress.com/ >>> http://dokumentalny.blogspot.com/
3. ...
ZOBACZ => DLACZEGO PAD zawetował Nowelizację ustawy Prawo oświatowe?! <=
4. Tusk: "Czekałem 20 lat, by cieszyć się z wyboru prezydenta"
ZOBACZ => DLACZEGO PAD zawetował Nowelizację ustawy Prawo oświatowe?! <=
5. Pewien matoł, Ziege -koza
Pewien matoł, Ziege -koza
marzył idąc bez powroza:
Żebym mógł choć raz Angeli
zanieść kapcie do pościeli.
Żebym mógł tak chociaż raz,
nim kadencji minie czas.
6. Niech ktoś zaprzeczy,
że nie mamy jak na Białorusi!
EuroBasket: skandal z flagą w Bydgoszczy
Podczas sobotniego meczu mistrzostw Europy w koszykówce kobiet pomiędzy reprezentacjami Białorusi i Litwy (50:68), ochroniarze na hali w Bydgoszczy usunęli z trybun kibiców, którzy dopingowali swoją drużynę z zakazanymi przez Aleksandra Łukaszenkę flagami.
Do incydentu doszło na początku spotkania, kiedy grupa kibiców z Białorusi rozwiesiła historyczną, biało-czerwono-białą flagę swojego kraju. W 1995 roku została ona zakazana przez Aleksandra Łukaszenkę, który wprowadził wówczas barwy czerwono-zielone, które były kopią sztandaru Białoruskiej Radzieckiej Republiki Socjalistycznej.
Ochroniarze na hali w Bydgoszczy kazali dopingującym Białorusinom złożyć flagę, tłumacząc, że jest ona za duża. Kibice karnie zwinęli materiał, ale wyciągnęli małe flagi i kontynuowali wspieranie swojej
[...] Cezary Plender, prezes firmy ochroniarskiej Forta stwierdził z kolei, że ochrona podjęła interwencję na polecenie organizatorów. Jednocześnie podkreśla: - Ktoś pomylił imprezę sportową z manifestacją. To jest robienie sensacji z drobiazgu.
Komentarze w niezależnych media białoruskich nie pozostawiają na polskich organizatorach suchej nitki, pisząc o zdradzie wartości demokratycznych i oskarżając, że solidarność naszego kraju z narodem białoruskim to tylko słowa i deklaracje na papierze.
LINK
http://wola44.wordpress.com/ >>> http://dokumentalny.blogspot.com/
7. gdzieś w sieci jest portret dziadziusia/szofera
że szofera ,nic złego,problem w tym,czyjego szofera,
ciekawe co jeszcze rosyjskie
archiwa ukrywają i jakie jeszcze portreciki zawisną ?
serdecznie dziekuję WAM za TEN Wątek,dziękuję
wierząc Mocno,że Razem zmienimy Polskę,warunek jednak jeden
nie rozmieniać się na drobne
TYM RAZem walka jest o Nasz LOS,o LOS Naszych Dzieci i Wnuków
o Polski Naród
sikorskoPOdobne,różne arabskie,czy grasioPOdobne kpią z NAS
ale do czasu mości panowie, z ruskich bud,do czasu
Był Poznań,BYŁ Radom
była Solidarność
a są
Nielegalne Kwiaty,Nielegalny Naród i Znicze
Są Rownież Nasi wielcy Polacy w Niebie,Patroni nasi i Polski
i Jest jak zawsze
Królowa Polski,od wieków wysłuchująca Naszych błagań,
Ojczyznę wolną racz nam zwrócić Panie,bo nasza Droga do Wolności wciąż TRWA
serdecznie pozdrawiam
gość z drogi
8. Nikt Cię tak nie pochwali jak
Nikt Cię tak nie pochwali jak ty sam! Premier Donald
Tusk jest najwyraźniej wierny temu powiedzeniu, bo w wywiadzie dla
"Newsweeka" nie szczędzi sobie pochwał. Teoretycznie nie musi, bo i
dziennikarz ich nie skąpi. Oto jedno z bardziej dociekliwych:
O jeszcze takie, o rozmowie dziennikarza z grupą politologów z Czech, Węgier, Słowacji i Bułgarii:
Serio - nic nie wymyślamy! Tak się dziś pyta premiera rządu. Więc
niby chwalić się nie musi... Ale premier wie co trzeba - patrz punkt
pierwszy. Wybraliśmy siedem najbardziej uroczych samopochwał. Oto cytaty
z wypowiedzi Donalda Tuska:
1. Rzeczywiście awansowaliśmy w opinii świat. (...) Dziś mówienie o Polsce jako liderze regionu brzmi jak banał. (...) Polska staje się krajem kluczowym w Europie.
2. Dzisiaj mówi się nawet, że Warszawa i berlin stanowią już tandem w wielu sprawach.
3. [Relacje z Rosją] są lepsze. To jest po prostu rezultat lepszej pozycji Polski wobec Rosji.
4. Z kimkolwiek się spotykam - czy to prezydent Obama czy kanclerz Merkel, czy prezydent Nicolas Sarkozy, czy nawet przywódcy Chin lub Indii -
zawsze słysze: "Od kiedy zaczęliście układać sensownie relacje z
Niemcami, a przede wszystkim z Rosją, wiemy, że mamy odpowiedzialnego
partnera".
5. Ważne dla mnie jest, że Polacy bezpiecznie przechodzą przez kryzys.
6. To co najważniejsze, to umieć plany realizować. I my lepiej lub gorzej to robimy. Przykładów jest sporo.
7. Zależy mi na drugiej kadencji, żeby po ośmiu latach moich rządów poziom życia przeciętnej rodziny w Polsce zbliżył się do poziomu średniej europejskiej. Uważam, że jest to możliwe.
Nasze pytanie, tylko jedno - z którego roku ta średnia?
Aha, Smoleńsk ... Na temat tragedii nie padło ani jedno pytanie. Nie ma się czym pochwalić?
wu-ka, źródło: Newsweek
http://www.wpolityce.pl/view/14260/Siedem_najbardziej_uroczych_samopochw...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
9. no dobra, nie śmiać się :) będzie o seksie
teraz Polska przejmuje prezydencję.
http://www.polskatimes.pl/pap/419157…eca-sie-polska-prezydencja,id,t.html
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
10. Jednakowoz
U Wojewodztwa Koszalinskiego wyszedl Pan Premier Donald Tusk kapitalnie. Kawal goscia! Alez zaskoczenie. Przepraszam kolezenstwo.
11. Tymczasowy
PATRZ TYTUŁ - co nie zmienia tego nieszczęścia, jakie na nas sprowadził, Jonasz jeden.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
12. znalezione w sieci :)
PREZYDENT-GDZIES-POLECI
2
59
| 02.07.2011 17:13
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
13. Tusk:"...Główną motywacją mojej aktywności politycznej..."
Cytaty...
1 - Główną motywacją mojej aktywności politycznej była potrzeba władzy i żądza popularności. Ta druga była nawet silniejsza od pierwszej, bo chyba jestem bardziej próżny, niż spragniony władzy. Nawet na pewno...
Źródło: Gazeta Wyborcza, 15-16 października 2005
2 - Polskość - to nienormalność - takie skojarzenie nasuwa mi się z bolesną uporczywością, kiedy tylko dotykam tego niechcianego tematu"
("Znak", nr 11-12, z 1989r
(...)
5 - W wywiadzie dla magazynu "Viva" Tusk powiedział m.in.: "Mam zbyt dużą łatwość pozorowania dobroci.
(...) Mam dość naturalną skłonność - może nawet zbyt perfekcyjnie ją wyszlifowałem - unikania sytuacji, które wiążą się z czymś przykrym albo z wysiłkiem (...)"
http://www.tvn24.pl/1,251,8,43898228,119358571,5131250,0,forum.html
ZOBACZ => DLACZEGO PAD zawetował Nowelizację ustawy Prawo oświatowe?! <=
14. to było przeszło rok wstecz, przed wyborami, barany jedne
Czemu premier nie chce przeczytać tego raportu?
Wybaczycie państwo, ale mamy wszyscy wystarczająco dużo zajęć poważnych i na tych zajęciach będziemy się koncentrować - podkreślił.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
15. haratał w gałę i nie miał czasu czytać ŻADNYCH RAPORTÓW
CZERWIEC 2011
Tusk powtórzył na konferencji prasowej w Gdańsku, że gdy tylko otrzyma raport z prac komisji kierowanej przez szefa MSWiA Jerzego Millera na temat przyczyn katastrofy z 10 kwietnia 2010, to przedstawi go opinii publicznej.
- Nie będziecie mnie państwo musieli torturować pytaniami, jak tylko będę miał raport na stole, oczywiście poinformuję o tym polską opinię publiczną, nie będę zwlekał nawet godziny - powiedział.
Szef rządu był też pytany, czy zamierza przeczytać raport na temat katastrofy, przygotowany przez zespół Macierewicza; raport ten ma zostać przedstawiony w tym tygodniu.
- Nie, nie sądzę. Ja jestem premierem polskiego rządu, więc jestem odpowiedzialny za to, co przygotowuje administracja państwowa w tej kwestii, komisja do tego powołana, natomiast (to są) partyjne, propagandowe materiały - bo przecież mieliśmy okazję wysłuchiwać wielu relacji z pracy pana posła Macierewicza - mówił Tusk.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
16. wieczny kłamca,tak samo kłamał
przy aferze,ktorej ni e było...tak tez kłamał w sprawie Smoleńskiej od początku,do końca,czyli do dzisiaj
tak też kłamie w złotoPOdobnej aferze...
gość z drogi
17. Tusk po 5 latach rządów, czyli znów sztuczki
Jak dowiedziało się RMF FM, na tych dwóch dymisjach może się nie skończyć.
W naradach w kancelarii premiera uczestniczy Jan Krzysztof Bielecki i
najbliżsi współpracownicy szefa rządu, Donalda Tuska. Poza dymisją
Muchy i Szumilas rozważane jest także odejście Michała Boniego.
-
Michał miał się sprawdzić w boju i dojrzeć i z nieco przemądrzałego
teoretyka zamienić się w praktyka, ale organizacja resortu nie jest jego
najmocniejszą stroną – usłyszało nialnie RMF FM od jednego ze
współpracowników premiera Tuska.
W następnej kolejności pojawiają się więc nazwiska ministrów: sprawiedliwości - Jarosława Gowina, zdrowia - Bartosza Arłukowicza i spraw wewnętrznych - Jacka Cichockiego.
Pierwszy
otworzył zbyt wiele frontów, na żadnym nie wygrał, a na niektórych
poległ - twierdzi RMF FM. Drugi, czyli minister zdrowia choć cieszący
się sympatią premiera w kryzysowych sytuacjach, ucieka i chowa się za
plecami swoich zastępców. Premier nie ma jednak pomysłu, kto mógłby
pokierować resrtem zdrowia.
Trzeci, Jacek Cichocki miał mieć nadzór nad służbami specjalnymi, ale afera Amber Gold obnażyła słabość resortu.
Najprawdopodobniej w październiku, kiedy zrealizowane zostaną główne cele expose, zostanie przedstawiony plan zadań na dalszą część kadencji - powiedział premier Donald Tusk w wywiadzie dla "Polityki". Zapowiedział też ratyfikację konwencji o zwalczaniu przemocy wobec kobiet. Premier wypowiedział się też m. in sprawie zmian w in vitro, KRUS i Karcie Nauczyciela.
Na drugie exposé poczekamy. Bo premier gasi pożar w Gdańsku
Zapowiadane na koniec września tzw. drugie exposé premiera Donalda Tuska
trochę się opóźni. W środę rzecznik rządu Paweł Graś w rozmowie z RMF
FM podał dwie daty. Albo wystąpienie Donalda Tuska będzie miało miejsce
na początku października - jeśli marszałek Ewa Kopacz zwoła dodatkowe
posiedzenia Sejmu - albo dwa tygodnie później, w dniach 10-13
października.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
18. Premier zapowiada przegląd
Premier zapowiada przegląd ministrów i objazd Polski. "Można się mnie wszędzie spodziewać..."
Premier Donald Tusk powiedział, że w najbliższym czasie
ruszy kampania informacyjna z jego udziałem, podczas której będzie
jeździł po Polsce. Zapowiedział też kontynuowanie przeglądu działań
ministrów latem przyszłego roku.
»
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
19. Naprawdę,
to po 5 latach występów w roli głównej, wiemy o nim wszystko.
Polityczny psychol - człowiek którego słowa nie mają żadnego znaczenia.
Cyniczny destruktor. Nieszczęście narodowe.
basket
20. Życiorys Donalda Tuska
za blogiem Kefir
https://kefir2010.wordpress.com/2012/12/29/kim-jest-donald-tusk-posel-na...
Donald Tusk urodził się 22 kwietnia 1957 roku w Gdańsku w rodzinie rdzennych Kaszubów. Rodzina zajmowała niewielkie mieszkanko na kolejarsko-robotniczym podwórku kilkaset metrów od bramy stoczni. Dziadek Józef Tusk (1907–1987) był polskim urzędnikiem kolejowym, więźniem hitlerowskiego obozu Stutthof, żołnierzem Armii Polskiej na Zachodzie, był także przymusowo wcielony do Wehrmachtu. Po wojnie pracował jako lutnik. Drugi dziadek Franciszek Dawidowski jako robotnik przymusowy pracował przy Wilczym Szańcu, gdzie podczas wypadku stracił oko. Matka Ewa Tusk (z domu Dawidowska) niemal całe życie zawodowe była sekretarką w gdańskiej Akademii Medycznej. Tuska z matką łączyła szczególnie silna więź. Za to do ojca czuł dystans. Donald Tusk senior był typem kaprala: oschły i wymagający. Z zawodu stolarz, krótko pracował na kolei, aby dostać przydział na mieszkanie. Większość życia spędził jednak w domu, był chory na serce. Zmarł w 1972 roku, kiedy junior miał 15 lat. Przez kilka lat mieszkał z siostrą. W 1976 został absolwentem I Liceum Ogólnokształcącego im. Mikołaja Kopernika w Gdańsku.W 1980 ukończył studia historyczne na Wydziale Humanistycznym Uniwersytetu Gdańskiego. Na studiach poznał Małgorzatę Sochacką (także z wykształcenia historyk) i po trzymiesięcznym narzeczeństwie wzięli ślub cywilny. Mają dwójkę dzieci: Michała (ur. 1982), dziennikarza „Gazety Wyborczej„, oraz Katarzynę (ur. 1987). „Tak” przed ołtarzem powiedzieli sobie dopiero podczas gorącej kampanii prezydenckiej w 2005 roku, co uznane zostało za koniunkturalizm. Na ślubie była tylko córka, gdyż syn był akurat za granicą i nie miał czasu. Donald Tusk przyznał w wywiadzie, iż u progu dorosłego życia nie przywiązywaliśmy nadmiernej wagi do kwestii religii i Kościoła. Pobrali się w listopadzie 1978 roku, mieli po 21 lat. Na początku łatwo nie było. Przez kilka miesięcy mieszkali u matki Donalda, potem wynajmowali pokoje we Wrzeszczu. Tusk pracował dorywczo w stoczni. Kryzys przyszedł po pierwszym dziecku i pięciu latach. Małgorzata Tusk wyprowadziła się wówczas z domu. W wywiadzie dla dziennikarzy „Newsweeka”, Małgorzata Tusk wspomina, iż miała zamiar rozstać się z mężem.
Byłam wypieszczoną córką, nie miałam żadnych obowiązków i nagle trafiłam w małżeństwo, w którym miałam dziecko, męża, ciągle brakowało pieniędzy, a my gnieździliśmy się w jakichś klitkach. Wydawało mi się, że to sytuacja bez wyjścia, że stoję w czarnym tunelu. Myślę, że zupełnie nie przygotowaliśmy się do rodzicielstwa. Jak byliśmy we dwójkę, było wszystko OK, ale jak urodziło się dziecko, nagle okazało się, że trzeba ze wszystkiego zrezygnować. Czułam się zniewolona.
Jako były działacz Solidarności – Tusk od stanu wojennego miał problemy ze znalezieniem pracy, choć i tak powiodło mu się lepiej niż jego wielu kolegom, bo nie został internowany. Przez jakiś czas sprzedaje pieczywo w przejściu podziemnym pod dworcem kolejowym. A potem przychodzi czas Świetlika. Spółdzielnię Świetlik założyli gdańscy opozycjoniści. Świetlikiem kierował późniejszy marszałek Sejmu Maciej Płażyński, a zatrudniał kolegów z podziemia. Dzięki Świetlikowi mogli utrzymać rodziny, a ponieważ spółdzielnia przynosiła spore zyski, zostawało jeszcze na działalność podziemną. Zajmowali się głównie pracami na wysokościach: myciem kominów w kombinatach i rafineriach, malowaniem wielopiętrowych konstrukcji, czyszczeniem zbiorników po chemikaliach. Ciężka praca, rozłąka z rodziną i miesiące w plugawych robotniczych hotelach – taka była cena tej wolności. Dużo ryzykowali, dużo zarabiali i bardzo dużo pili. Kiedy wchodzili do knajpy, nie było mocnych. Budzili respekt, a kelnerzy tańczyli wokół stolików. Razem z innymi robotnikami i Romami mieszkali w baraku zbitym z desek. Na końcu ulicy była poradnia zdrowia psychicznego, a po drugiej stronie komisariat MO. W dzień piło się wódkę, piwo, grało w karty, dyskutowało o polityce, piłce, kobietach… A w nocy do roboty. Alkoholu – jak to w PRL – czasem brakowało. Znaleźli na to sposób: marihuanę. Marihuanę własnej hodowli dostarczał kolega Tuska, Mariusz Wilk, który do Świetlika trafił wprost z aresztu w 1983 roku. Do pracy miał podejście „artystyczne”, ale jak twierdził Donald Tusk – rozrywek dostarczał przednich. Tusk nigdy nie zaprzeczał, że zdarzało mu się palić trawkę. Życie w hotelach robotniczych i ten typ pracy nie sprzyjają lekturom Platona – wspominał. Gdy po studiach związał się z tzw. konstruktywną opozycją, współpracujował z Wolnymi Związkami Zawodowymi Wybrzeża i uczestniczył w zawiązaniu Studenckiego Komitetu Solidarności. Po sierpniu 1980 wstępuje do NSZZ „Solidarność” (do Związku należy do 1989 r.), a także, wraz z Maciejem Płażyńskim, zakłada Niezależne Zrzeszenie Studentów na Uniwersytecie Gdańskim. Kto chciał pogadać z liderem środowiska gdańskich liberałów, wpadał w weekendowy wieczór do Cotton Clubu przy ul. Złotników na gdańskiej starówce. Zawsze było duże prawdopodobieństwo spotkania tam Tuska, a rozmowy zazwyczaj nie odmawiał. W 1988 roku Donald Tusk wraz z kolegami zakłada stowarzyszenie Kongres Liberałów. Latem 1989 Jaśko Pawłowski, w czasach Świetlika kierowca Płażyńskiego, dziś trójmiejski restaurator namawia Tuska na wyjazd do Norwegii. Pawłowski zeznał, iż pracowali w szkole ludowej dla emigrantów, wykonując tam drobne prace remontowe. Donald często dzwonił do Polski, by dowiedzieć się, co tam się dzieje. Spekulowano wówczas, że może zostać jednym z ministrów. Pracodawcy norwescy, gdy im o tym mówili, jak wspomina Pawłowski – bez wątpienia brali nas za wariatów. W roku 1989 roku stowarzyszenie przekształca się w partię Kongres Liberalno-Demokratyczny. Rok 1991 nagle i niespodziewanie wynosi Tuska na szczyt polityczny. Jego kolega z Kongresu Jan Krzysztof Bielecki zostaje premierem. Młodemu Tuskowi powierzają kierowanie partią KLD, która po pierwszych w pełni wolnych wyborach w październiku 1991 roku weszła do Sejmu i była jednym z ważniejszych podmiotów młodego polskiego parlamentaryzmu. Donald Tusk w pełni oddaje się polityce.
Jako student historii Uniwersytetu Gdańskiego uczestniczył w tworzeniu Studenckiego Komitetu Solidarności. Był współtwórcą Niezależnego Zrzeszenia Studentów w Gdańsku. Kilka miesięcy później został przewodniczącym „Solidarności” w Wydawnictwie Morskim i dziennikarzem wydawanego przez związek tygodnika „Samorządność”.
Kongres Liberalno-Demokratyczny
Donald Tusk był jednym z założycieli Kongresu Liberalno-Demokratycznego, który w 1991 roku zdobywa 37 mandatów w Sejmie, a Donald Tusk zostaje jednym z posłów I kadencji. Jego kolega z Kongresu Jan Krzysztof Bielecki, który wsławił się między innymi powiedzeniem, że pierwszy milion trzeba ukraść, zostaje premierem. Kierowana przez niego partia znalazła się w opozycji wobec rządu Jana Olszewskiego. Gdańscy liberałowie uruchamiają na szeroką skalę prywatyzację państwowego majątku, która w wielu przypadkach polegała na jego rozkradaniu przy udziale zagranicznych koncernów i spółek nomenklaturowych, często związanych z komunistycznymi służbami specjalnymi. Symbolem tych zmian był ówczesny minister przekształceń własnościowych Janusz Lewandowski. Jednocześnie rząd nie zwracał majątku dawnym właścicielom ograbionym przez komunistów. I dlatego rząd Bieleckiego i sam minister Lewandowski byli nazywani „największymi paserami”, którzy handlowali zagrabionym mieniem. To właśnie ten rząd odpowiada za to, że Polacy znienawidzili prywatyzację. Mnogość afer gospodarczych, tolerowanych przez słaby rząd, spowodowała, że w odbiorze społecznym KLD stał się nie kongresem liberałów, ale „kongresem aferałów”, był też nazywany „Klubem Liberałów Aferałów”. 4 czerwca 1992 Minister Macierewicz ujawnia listę 64 tajnych agentów wśród parlamentarzystów. To wtedy Donald Tusk zdradza Polskę po raz drugi. Tusk na wieść o tej liście (w rozmowie z Jackiem Merkelem powiedział: Jedyne co możemy zrobić to obalić ten rząd… W ciągu 24 godzin w gangsterskim stylu, w nocy, „judasze” przegłosowali wotum nieufności wobec tego gabinetu (obalili Rząd Rzeczpospolitej). Nie było w historii RP drugiego takiego przypadku, żeby premiera odwoływano podczs nocnych narad, tylko dlatego, że agenci, kryminaliści i złodzieje bali się jego działań lustracyjnych. Tusk w 1992 zostaje jednym z inicjatorów zawiązania koalicji parlamentarnej siedmiu ugrupowań politycznych, która powołała rząd Hanny Suchockiej. W Sejmie pierwszej kadencji liberałowie uchodzili za towarzystwo mocno rozrywkowe. Za czasów rządu Suchockiej nie udało się uchwalić ważnej ustawy, bo posłowie KLD poszli gdzieś na imprezę i koalicji zabrakło większości. W Gdańsku salonem liberałów stał się Cotton Club. Właściciel klubu Jaśko Pawłowski, wspominał -
Po raz pierwszy w świeżo wyremontowanej knajpie fetowaliśmy sukces wyborczy 1991 r. Przyjechał Bielecki i pół rządu. Potem wszystkie imprezy były w Cottonie. Jak pociąg z Warszawy przyjeżdżał na weekend do Gdańska, wszyscy wracali na chwilę do żon, a potem przychodzili do Cottonu dzielić się informacjami. To było coś nowego. Ludzie ciągnęli do klubu, bo chcieli zobaczyć premiera. Przychodził mniej lub bardziej szemrany biznes.
W Polsce na styku polityki i biznesu wiązała się „mafia”. KLD jednak szybko traci poparcie w związku z wspieranymi przez siebie reformami, w tym „prywatyzacja za bezcen”, szerzącej się w szeregach partii korupcji („liberałowie-aferałowie”) i niezwykle niekorzystnymi dla społeczeństwa ustawami. Przykładem było wspieranie i zwalnianie z podatków supermarketów. Posłowie KLD mówili wówczas, że supermarkety będą „wspierały” sklepy osiedlowe. Kiedy po upadku rządu Hanny Suchockiej odbyły się w 1993 przedterminowe wybory, KLD startował w wyborach pod hasłem „Milion nowych miejsc pracy”, ludzie natychmiast je zmienili na „Milion nowych afer” i Kongres nie wszedł do Sejmu. Co więcej, 1991 rok to czas pogłębiania się kryzysu gospodarczego, spadku produkcji i bardzo wysokiej inflacji (70 proc.) Rząd nieudolnych fachowców – liberałów nie potrafił sobie z tymi problemami skutecznie poradzić. Janowi Krzysztofowi Bieleckiemu zawdzięczamy także podpisanie wyjątkowo niekorzystnego dla Polski układu stowarzyszeniowego z EWG (od 1993 roku Wspólnoty Europejskie, teraz nazywane Unią Europejską). Warunki integracji były dla polskiej gospodarki, w tym dla przemysłu i rolnictwa, o wiele gorsze niż te, które w latach 80. dostały Grecja, Hiszpania i Portugalia. Bielecki zapowiadał, że będziemy w europejskiej wspólnocie już w 2000 roku i dlatego mieliśmy szybko „dostosowywać się do norm europejskich”. W efekcie co roku Polacy tracili miliardy dolarów w handlu zagranicznym, upadło wiele przedsiębiorstw i o kilkaset tysięcy ludzi wzrosło bezrobocie. Wielu działaczy KLD kończy później na ławie oskarżonych. Najbardziej spektakularny był przypadek lidera liberałów w Warszawie Andrzeja Machalskiego, który został skazany za narażenie KGHM na miliardowe straty.
Donald Tusk za swoją działalność na szkodę Państwa Polskiego nie zostaje postawiony przed Trybunałem Stanu. Zakłada kolejną partię – Unię Wolności. W wyborach parlamentarnych w 1997 roku wystartowała samodzielnie, przyjmując na swoje listy przedstawicieli Stronnictwa Demokratycznego. UW zajęła trzecie miejsce uzyskując 13.4% głosów i otrzymując 60 mandatów. W wyborach parlamentarnych w 1997 otrzymał mandat senatora z ramienia UW i znalazł się w koalicji popierającej rząd Jerzego Buzka. Został wicemarszałkiem Senatu IV kadencji. Tusk tylko przez rok był wiceprzewodniczącym nowej partii, Unii Wolności, potem wypadł na margines, a w 1997 r. trafił na stanowisko zdecydowanie poniżej oczekiwań – wicemarszałka Senatu. Jego wystąpienia sejmowe „można było policzyć na palcach jednej reki”. Niewątpliwie była to funkcja demoralizująca, gdyż jak tłumaczył to Jan Rokita Marszałek Senatu nie robi nic. Wicemarszałek Senatu nie robi podwójnie nic. Koledzy Tuska nie dziwili się jego losowi, gdyż był on uważany za człowieka, który swoich obowiązków politycznych nie traktuje zbyt poważnie. On sam się zresztą do tego, w jednym z wywiadów, przyznał:
Mam dość naturalną skłonność, może nawet zbyt perfekcyjnie ją wyszlifowałem, unikania sytuacji, które wiążą się z czymś przykrym albo z wysiłkiem. Mam też chorobliwą niechęć do marnowania czasu na czynności, których efektu, sensu nie jestem pewien.
Po zwycięstwie w roku 1997, Unia Wolności, nie wywiązuje się z żadnych obietnic i w kolejnych wyborach parlamentarnych w 2001 uzyskuje zaledwie 3.1% głosów, nie przekraczając progu wyborczego. Po przegraniu rywalizacji o stanowisko przewodniczącego UW z Bronisławem Geremkiem w 2001 roku Tusk odchodzi z partii by założyć nową.
Platforma Obywatelska
Historia Platformy Obywatelskiej zaczyna się od spotkania 23 października 2000 roku Andrzeja Olechowskiego, agenta służb specjalnych, ze swoim przełożonym – Gromosławem Czempińskim, podejrzewanym o „skompletowanie” akt „Bolka”. Kazał on Olechowkiemu założyć nową partię, która otrzyma w zamian za ochronę interesów „grypy trzymającej władzę” wsparcie postkomunistycznej nomenklatury, która od 1989 roku kontroluje w Polsce nie tylko gospodarkę ale i media. W tym czasie Donald Tusk, po nieudanych dwóch próbach przejęcia władzy w Polsce, szuka sprzymierzeńców do założenia trzeciej partii. W styczniu 2001 roku Tusk, nie bacząc na przeszłość Olechowskiego, wraz z nim współtworzy Platformę Obywatelską. Zapytany 17 lipca 2001 r. przez dziennikarki „Gazety Wyborczej” jak mogło dojść do tak radykalnej zmiany jego poglądów, Tusk zeznał, iż Olechowski przepraszał i zapewniał go, iż wstydzi się swojej przeszłości i że brakowało mu odwagi, by być po drugiej stronie. 24 stycznia 2001 Andrzej Olechowski, Maciej Płażyński i Donald Tusk zakładają Platformę Obywatelską, działającą początkowo jako komitet wyborczy. Donald Tusk w jednym z pierwszych po powstaniu Platformy wywiadów dla „Gazety Polskiej” przedstawił credo, które w ustach dawnego liberała brzmiało szokująco, ale które będzie mu towarzyszyć w czasach Platformy-
Ja w populizmie nie widzę grzechu, tylko cnotę polityczną. Nie ma na świecie partii, która działałaby wbrew temu, czego chcą ludzie, wbrew własnej popularności.
W wyborach w 2001 roku PO uzyskuje w sejmie 65 mandatów, stając się największym klubem opozycyjnym. Donald Tusk obejmuje urząd wicemarszałka Sejmu IV kadencji. Maciej Płażyński, który został pierwszym przewodniczącym partii, odchodzi z niej już w 2003. Partyjny kolega tak wówczas tłumaczył jego odejście: Nie można być liderem partii, w którą się nie wierzy. Od 1 czerwca 2003 Donald Tusk sprawuje funkcję przewodniczącego PO. 2 maja 2005 Tusk deklaruje zamiar ubiegania się o urząd Prezydenta RP w wyborach z ramienia Platformy Obywatelskiej. Przegrywa je jednak z Lechem Kaczyńskiego. Również w wyborach parlamentarnych Platforma Obywatelska przegrywa z PiS i zostaje partią opozycyjną do rządu Kazimierza Marcinkiewicza. Po porażce wyborczej Donald Tusk pozostaje liderem swojej partii. Zostaje posłem V kadencji i przewodniczącym klubu parlamentarnego Platformy Obywatelskiej, pełniąc tę funkcję do 5 grudnia 2006, kiedy na tym stanowisku zastąpił go Bogdan Zdrojewski. W przedterminowych wyborach 21 października 2007 roku Donald Tusk, wraz ze swoją partią polityczną osiąga upragnione zwycięstwo. W kampanii wyborczej obiecuje Polakom miedzy innymi „drugą Irlandię”, przyspieszenie budowy autostrad, zwiększenie płac dla policjantów i innych resortów państwowych, podpisuje publicznie przy kamerach, te i wiele innych zobowiązań, obiecuje „Cud Gospodarczy”. Nie wywiązuje się jednak z przedwyborczych obietnic. 16 listopada 2007 zostaje powołany i zaprzysiężony na Prezesa Rady Ministrów. Jeden z posłów zeznał wówczas w radiu.
Gdybym miał poparcie „grupy trzymającej media” i zagonił krowę z pastwiska przed kamery a pod spodem napisał, iż obiecuje „Cud Gospodarczy, aby żyło się nam lepiej”, to jestem pewny, że i tym razem głupi lud by to kupił.
Swoje nawyki z KLD Tusk przeniósł także do Platformy. Jednym z takich przypadków jest ignorancja w stosunku do pracy polityka. Na przykład kiedy w sejmie debatowano o policyjnych emeryturach Tusk grał z kolegami w piłkę.
W czwartek w Sejmie głosowaliśmy dodatek dla najbiedniejszych emerytów i rencistów. Ale pan premier nie znalazł czasu na to, by się zająć pomocą dla najbiedniejszych. Znalazł za to czas na grę w piłkę nożną.
Wypominała Premierowi z mównicy sejmowej Aleksandra Natalli-Świat. Komentatorzy zaznaczali wówczas, że w rodzinie nie ma policjantów.
Rząd Jana Olszewskiego – gabinet pod kierownictwem premiera Jana Olszewskiego powołany został 23 grudnia 1991 przez pierwszy w III Rzeczypospolitej wybrany w pełni wolnych wyborach Sejm I kadencji. 8 grudnia 1991 roku przestał istnieć ZSRR. Rząd Olszewskiego od początku swej działalności podejmuje próbę zmiany kierunku polityki, zwłaszcza w dziedzinie gospodarki i prywatyzacji majątku narodowego. Rozpoczął też proces dekomunizacji w wojsku i resorcie spraw wewnętrznych. Zahamowanie przez premiera dotychczasowych kierunków tzw. dzikiej prywatyzacji oraz zarządzenie kompleksowej kontroli resortu przekształceń własnościowych spowodowało otwarty konflikt rządu z ugrupowaniami postkomunistycznymi i liberalnymi w parlamencie. W maju 1992 roku Olszewski sprzeciwia się przekazaniu baz opuszczanych przez wojska rosyjskie stacjonujące w Polsce w ręce międzynarodowych spółek polsko-rosyjskich. Gdy mimo sprzeciwu premiera odpowiednie porozumienie polsko – rosyjskie zostaje przez MSZ parafowane dochodzi na tym tle do konfliktu z prezydentem Lechem Wałęsą. By nie dopuścić do podpisania parafowanego już porozumienia, premier przekazał sprzeciw rządu w drodze wysłania szyfrowej depeszy do Moskwy na ręce Lecha Wałęsy. Nazajutrz po powrocie z Moskwy prezydent zgłosił wniosek o odwołanie rządu. 4 czerwca rano do Sejmu trafiają koperty z tzw. listą Macierewicza, na której minister spraw wewnętrznych – Antoni Macierwicz, umieścił nazwiska ponad 80 tajnych współpracowników MSW. Wybuchła niesamowita wrzawa w sejmie, którą można śmiało porównać do wrzucenia granatu do szamba. Rząd Olszewskiego zostaje obalony w trybie natychmiastowym w nocnym głosowaniu z 4 na 5 (dokładnie trzy kwadranse po północy) czerwca 1992 roku w związku z wykonaniem przez ministra Macierewicza uchwały Sejmu o ujawnienie konfidentów służby bezpieczeństwa zajmujących stanowiska w najwyższych władzach państwa. Jarosław Kaczyński komentuje wówczas te tragiczne dla Polski zagranie „judaszów” takimi słowami:
To nie jest debata o odwołanie rządu, to jest debata o Polsce. Musimy sobie wreszcie powiedzieć, że żadne normalne państwo nie może tolerować agentów w swoich strukturach. I żadne frazesy tego nie zmienią.
Premier Olszewski powiedział:
Uważam, że dawni współpracownicy komunistycznej policji politycznej mogą być zagrożeniem dla bezpieczeństwa wolnej Polski. Naród powinien wiedzieć, że nieprzypadkowo właśnie w chwili, kiedy możemy oderwać się ostatecznie od komunistycznych powiązań, stawia się nagły wniosek o odwołanie rządu.
Donald Tusk w jednym z wywiadów mówi o sobie:
Główną motywacją mojej aktywności politycznej była potrzeba władzy i żądza popularności. Ta druga była nawet silniejsza od pierwszej, bo chyba jestem bardziej próżny, niż spragniony władzy. Nawet na pewno.
Był to precedens na skalę światową, gdyż nie było w historii drugiego takiego przypadku, żeby premiera odwoływano podczas nocnych narad, tylko dlatego, że agenci, złodzieje i aferzyści bali się jego działań lustracyjnych. Nastroje społeczeństwa związane z charakterem tego bandyckiego posunięcia, niszczącego nadzieje polski na oswobodzenie się z postkomunistycznych układów dobrze w tamtych czasach oddawała popularna piosenka. Premier Olszewski solidaryzował się ze stanowiskiem ministra spraw wewnętrznych w tej sprawie, proponując w porozumieniu z I Prezesem Sądu Najwyższego powołanie specjalnego, niezależnego organu dla oceny prawdziwości przedstawionych materiałów. Wniosek ten nigdy nie został przez Sejm rozpatrzony.Zobacz na filmie
Prof. Jerzy Robert Nowak w swojej książce „Zagrożenia dla Polski i polskości” bardzo sprawnie przedstawił aferę Kwidzyńską i udział w niej kliki Donalda Tuska. Wyjaśnił on, jak sztucznie wywindowani do góry przez Wałesę trzeciorzędni politycy z Kongresu Liberalno-Demokratycznego założonego przed Donalda Tuska wyróżniali sie głównie skrajnym zapatrzeniem na Zachód i lekceważeniem własnych polskich szans rozwojowych. Tak jak jeden z czołowych przywódców KLD Donald Tusk, który nie ukrywał absolutnej pogardy dla możliwości polskiego przemysłu, dając do zrozumienia, ze cały nasz przemysł jest jakoby tylko kupa bezwartościowego złomu. W wystąpieniu na spotkaniu z wyborcami w Starachowicach w sierpniu 1993 roku Tusk deklarował:
Mogę stanąć nago na głowie na szczycie Pałacu Kultury i powtarzać, ze prywatyzacja juz przyniosła Polsce biliony złotych, ze polskie przedsiębiorstwa są mało albo nic nie warte i dlatego sa tanio sprzedawane.
W połowie maja 1993 roku Kazimierz Stańczak, polski ekonomista pracujący na Uniwersytecie Kalifornijskim w USA, otrzymał kopię wywiadu, jakiego udzielił w numerze marcowo-kwietniowym (1993) czasopisma „Journal of Business Strategy” C. Cato Ealy, dyrektor do sprawa rozwoju koncernu amerykańskiej celulozy „International Paper”, który w 1992 roku zakupił w Polsce od Ministerstwa Przekształceń Własnościowych aż 80 proc. akcji papierni w Kwidzyniu. Stańczak wywiad ten nazwał szokującym i w otwartym liście oprotestował niesłychane praktyki wspomnianego resortu. Otóż – jak ujawnił wspomniany dyrektor D. P. Cato Ealy – papiernia w Kwidzyniu należy do najnowocześniejszych w świecie i mało ma sobie równych nawet w Stanach Zjednoczonych. Zbudowała ja znana w świecie firma kanadyjska H.A. Simmonsa i oddała pod klucz w 1980 roku. Koszt budowy tej papierni wynosił 400 milionów dolarów amerykańskich. Była ona wysoce konkurencyjna dla koncernów celulozowych na Zachodzie ze wspomnianym koncernem amerykańskim włącznie. Gdy jego szefowie dowiedzieli się, że mogą na interesujących warunkach zlikwidować konkurenta i wykupić papiernię w Kwidzyniu, zgłosili się natychmiast w Warszawie na ul. Mysia, do Ministerstwa Przekształceń Własnościowych. Rozmowy w sprawie wykupienia tak nowoczesnego i kluczowego zakładu trwały niezwykle krótko. Od pierwszej rozmowy za granicą do podpisania umowy w Warszawie upłynęło zaledwie 75 dni! Minister Janusz Lewandowski, należący do kliki Tuska, osobiście wyraził zgodę na to, by sprzedać Kwidzyn Amerykanom zaledwie za 120 milionów dolarów, choć była warta co najmniej 600 mln dolarów! Co najdziwniejsze, na początku rozmów, koncern amerykański proponował stronie polskiej kwotę nawet nieco wyższa, bo 150 milionów, która jednak Lewandowski łaskawie obniżył z nieznanych bliżej powodów do wspomnianych 120 milionów… Po wykupieniu przez firmy amerykańskie zakładów papierniczych w Kwidzyniu, cena produkowanego tam papieru wzrosła trzykrotnie. Gdy po rewelacjach pp. Cato Ealy i Stańczaka niektóre dzienniki polskie podniosły szum wokół tej afery, przedstawicielka min. Lewandowskiego, p. Garwolińska, oświadczyła prasie z niemałym, zupełnie zrozumiałym skądinąd zakłopotaniem, że wprawdzie przytoczone fakty odpowiadają prawdzie, ale koncern I.P. obiecał zainwestować w fabrykę w Kwidzyniu dodatkowo 175 min dolarów, aby ją „zmodernizować”. Nasuwa się logiczne pytanie: po co ma on to robić, skoro kwidzyńska papiernia jest supernowoczesna? Inne „wyjaśnienie” resortu Przekształceń Własnościowych, że podobno papiernia w Kwidzyniu. „nikt inny poza I.P. się nie zainteresował”, jest zwykłym nonsensem. Po co w ogóle wystawiono na sprzedaż Kwidzyn, skoro można było w nim produkować znakomity papier potrzebny naszemu krajowi i mogący być konkurencyjny w eksporcie? A jeżeli już postanowiono z niewiadomych i podejrzanych przyczyn przeznaczać ten obiekt „pod młotek”, to dlaczego nie ogłoszono publicznego, międzynarodowego przetargu? Po „oddaniu za bezcen” fabryki, papier w Kwidzynie był nadal płynnie sprzedawany, tylko, że kosztował już trzykrotnie więcej. Sam Tusk nigdy sie nie wytłumaczył z nagłośnionego choćby w Starachowicach w 1993 r. publicznego dorabiania ideologii dla grabieżczych wyprzedaży, niszczących majątek Rzeczypospolitej. Prywatyzacji dokonuje się czasem po cenach niezwykle niskich i ze skandalicznymi koncesjami. Byle sprzedać i coś na tym na lewo zarobić. – mawiali w sejmowych kuluarach posłowie. Słowa te były szczególnie gorzkie, dla zwalnianych pracowników w kolejnych „wielkodusznych” prywatyzacjach. Otwarcie Polskiego Rynku Importowego i pospieszne zniesienie istniejącej sieci dystrybucyjnej, umożliwiło danie preferencji dla produktów importowanych. Firma Podhale, która zatrudniała około 10.000 osób, musiała zwolnić połowę swojego personelu i o tyle zmniejszyć produkcję butów. Dzięki temu spadkowi produkcji, firma znana z wysokiej jakości na całym świecie, dostawca dla wielkich firm zachodnich jak Puma, Adidas, Royce, została odkupiona za bezcen. Firma Wedel, której właścicielem było państwo zapłaciła 153 miliardy zł podatków w 1991 r., czyli ponad 15 milionów dolarów. Za radą Bank of Boston Ministerstwo Przekształceń Własnościowych zdecydowało sprywatyzować Wedla, wypuszczając 40% akcji dla Pepsico za drobną sumę 25 milionów dolarów. Trudno zrozumieć dlaczego, skoro Nestle dawało 40 milionów dolarów.. Ponadto Pepsico otrzymało jako premię zwolnienie z płacenia podatków na 3 lata… Polityka „prywatyzacyjna” w czasach KLD bez skrupułów umożliwiała usunięcie ludzi z zajmowanych stanowisk, skazując w jednej chwili na „kuroniówkę”. Budowa Huty Warszawa „kosztowała” ponad 3 miliardy dolarów. Została ona odstąpiona za sumę 18,64 miliona dolarów, czyli za 0,061%, ale minister przemysłu i handlu w rządzie Hanny Suchockiej miał powód do zadowolenia, gdyż został przewodniczącym zgromadzenia wspólników.
Do biznesu idzie się dla pieniędzy, a do polityki dla naprawdę dużych pieniędzy
Grzegorz Schetyna
Afera stoczniowa dotyczyła prywatyzacji stoczni w Gdyni i Szczecinie. Stocznia okrętowa w Gdyni zajmowała 100 ha przy kanale portowym Portu Gdynia. Jako stocznia produkcyjna wybudowała ponad 600 statków o coraz większej złożoności konstrukcyjnej i tonażu. W 2003 roku Stocznia Gdynia zajęła pierwsze miejsce w Europie i piętnaste w świecie w kategorii wielkości produkcji. 6 listopada 2008 Komisja Europejska wydała decyzję w sprawie stoczni w Gdyni i Szczecinie, uznając udzieloną im przez polski rząd pomoc publiczną za nielegalną. Zgodnie z planem uzgodnionym z Komisją, podzielony na części majątek stoczni Gdynia i Szczecin miał zostać sprzedany w przetargach, a załoga zwolniona. Szczeciński Senator Krzysztof Zaremba występuje z Platformy nie zgadzając się z polityką w sprawie stoczni.
Moi partyjni koledzy przestraszyli się komisarz UE ds. konkurencji Neelie Kroes i podali jej nasze stocznie na tacy. I to w sytuacji, gdy rządy Francji, Wielkiej Brytanii, Włoch, Niemiec czy Holandii dotują swoje przemysły lub przynajmniej podają im kroplówkę w postaci publicznych pieniędzy po to, by przetrwały. I tam nikt się nie przejmuje, co mówi Bruksela. Kiedy ktoś zapytał prezydenta Francji o poważny państwowy wkład w stocznię Saint Nazaire, ten tylko fuknął. A nam się każe nasze stocznie demontować i my potulnie tego słuchamy. Dodajmy, stocznie z portfelami zamówień, które produkowały wysokiej jakości konstrukcje cenione przez światowych armatorów. Na dodatek przy dobrym kursie dolara.
Posłowie Platformy na czele z Tomaszem Misiakiem rozpoczynają pracę nad „specustawą stoczniową”. Każdy chce „urwać coś dla siebie”. Pierwsze nieprawidłowości wychodzą gdy firma Work Service, której Misiak jest współwłaścicielem, dostaje bez przetargu zlecenie przy realizacji ustawy. Agencja Rozwoju Przemysłu zleca firmie Work Service przeprowadzenie szkoleń dla zwalnianych stoczniowców. Kontrakt opiewał na 50 mln zł. Oczywiście był to zaledwie wierzchołek góry afer i przekrętów. Jak piszą dziennikarze Newsweeka:
Najpierw był sukces – udało się sprzedać stocznie! Tak przynajmniej twierdził minister skarbu Aleksander Grad. Kupić je miał fundusz o egzotycznej nazwie Stichting Particulier Fonds Greenrights. Potem zaczęło się nerwowe sprawdzanie rachunku: czy już wpłynęły pieniądze. Pierwszy termin minął 17 sierpnia, kolejny – 31 sierpnia, a pieniędzy wciąż nie było. Co się nie udało? Gdzie popełniono błąd? (…) Jak się okazuje, głównym przedstawicielem szejków w negocjacjach był świetnie znający Polskę Libańczyk Abdul Rahman El-Assir.
„Bomba” wybucha w październiku, gdy do najważniejszych osób w państwie trafia informacja na temat sprzedaży stoczni, podpisana przez Mariusza Kamińskiego, ówczesnego szefa CBA. Okazało się, że najwyżsi urzędnicy Ministerstwa Skarbu Państwa i Agencji Rozwoju Przemysłu przeprowadzili fikcyjny przetarg na sprzedaż majątku stoczni w Gdyni i Szczecinie. Tygodnik „Wprost”, który ujawnił stenogramy z podsłuchów, alarmował:
Operacja CBA o kryptonimie „Hornet” ujawniła, że przetarg na sprzedaż majątku stoczni od początku do końca był ustawiony. Uczestniczyli w tym bezpośrednio wiceminister skarbu Zdzisław Gawlik oraz prezes ARP Wojciech Dąbrowski i jego zastępca Jacek Goszczyński. Z dokumentów CBA wynika, że o sprawie wiedział minister skarbu Aleksander Grad.
Aby zrozumieć o co w tym wszystkim chodziło, należy przede wszystkim odpowiedzieć na pytanie kim był Abdul Rahman El-Assir, znany na świecie handlarz bronią i jakie miał powiązania w Polsce?
Abdul Rahman El-Assir
Agent Instytutu Prawdy Obywatelskiej 6 maja składa raport przedstawiający wydruk przelewu z dnia 04.05.2009, godziny 14:23, opiewający na kwotę 26 560 200 zł, dokonany z konta Al-Assira, tytułem wadium: deposit for bidding on plots 1 to 8 (including) of Stoczni Gdyniatender in the name of SPF Greenrights. W raporcie są wyjaśnione powiązania El-Assira z WSI. Wszystkim miały kierować służby Federacji Rosyjskiej. W niniejszym dokumencie zostanie przedstawione krótkie streszczenie dostarczonego nam raportu.
Libańczyk El Assir, już wpłacając wadium miał bogatą przeszłość. Był podejrzewany o współpracę z Hezbollahem oraz o związki z terrorystami z al Kaidy. Robił interesy przede wszystkim na Bliskim Wschodzie, Afryce i Polsce. Należał do nieformalnej organizacji zrzeszającej czołowych handlarzy bronią z całego świata – grupy z Marbelli (znana miejscowość na południu Hiszpanii) – kierowanej przez jego szwagra, Adnana Khashoggia, a nadzorowanej przez służby sowieckie, później rosyjskie. Był bliskim przyjacielem Al-Kassara, który stworzył światową sieć przestępczych interesów: handlu bronią, narkotykami i prania brudnych pieniędzy. Amerykanie oskarżają go o dostarczanie broni libańskiemu Hezbollachowi, o bliskie związki z al Kaidą, a także o współfinansowanie ataków terrorystycznych 11 września 2001 r. Pierwsze przestępcze interesy z Al-Kassarem blisko związanym z El-Assirem WSW/WSI robi już od 1992 roku. Zajmuje się tym Ppłk Jerzy Dembowski. Pomaga on Al-Kassarowi sprzedać broń do Chorwacji i Somalii (objętej wówczas przez RB ONZ międzynarodowym embargiem na dostawy broni i sprzętu wojskowego). Dembowski do realizacji tych transakcji wykorzystuje zarejestrowaną w Panamie firmę „Scorpion Int. Services” S.A. z siedzibą w Wiedniu. Działania te oczywiście miały charakter przestępczy i objęto je oskarżeniem prokuratorskim w 2000 roku. Osobą szczególnie zainteresowaną w doprowadzeniu do przejęcia przez El Assira majątku stoczniowego był wiceprezes ARP – Jacek Goszczyński. Minister Grad powołał Goszczyńskiego w październiku 2008 roku z pominięciem procedury konkursowej. Choć Donald Tusk wcześniej zapewniał, że władze państwowych spółek nie będą wybierane w zaciszu gabinetów polityków, lecz w jawnych i przejrzystych konkursach – ARP nie ogłaszała konkursu na posadę wiceprezesa. Goszczyński zostaje powołany 10 października 2009 roku przez nadzwyczajne walne zgromadzenie akcjonariuszy. Niebanalną rolę w aferze odgrywają także ludzi powiązani z Grupą Bumar, w tym od lat 90-tych Goszczyński. Grupę Bumar kontroluje firma Grand Ltd., założona w Kingstown na karaibskiej wyspie St. Vincent. Zarząd nad nią sprawowany był przez inną firmę z Kingstown, założoną przez WSI – Lex Services Ltd. Grand Ltd. współpracował nie tylko z zakładami w Mielcu, ale również innymi dużymi polskimi firmami, głównie z branży zbrojeniowej. W Polsce Grand Ltd. miał biuro w bloku mieszkalnym w Warszawie, przy ulicy Sobieskiego 111. O roli Goszczyńskiego w sprawie afery stoczniowej jednoznaczną opinię wyraził Paweł Poncyliusz, mówiąc, iż jest w tej historii schwarzcharakterem. To jest człowiek, który wcześniej pracował bardzo blisko z Bumarem i obawiam się, że dość blisko znał El Assira Zadanie Jacka Goszczyńskiego na stanowisku wiceprezesa Agencji Rozwoju Przemysłu polegało miedzy innymi na wzmocnieniu aktywów Grupy Bumar i doprowadzeniu jej do giełdowego debiutu. O tych planach zostali powiadomieni przez WSI współpracujące z nią organizacje i El Assir, który – według słów ministra Grada – liczył na objęcie części akcji Bumaru. Chodziło o zdefraudowanie akcji Bumaru pod przykrywką zabezpieczenia Polskich Stoczni. Już w treści rozmowy Jacka Goszczyńskiego z prezesem ARP Wojciechem Dąbrowskim z dnia 19 czerwca 2009 r, zarejestrowaną przez CBA, wyraźnie pojawia się wątek udziału Bumaru.
JG: zabezpieczenie, znaczy tytuł, znaczy no my zabezpieczamy się oczywiście na akcjach Bumaru, znaczy, nie? (…) normalnie filozofia jest tego typu, znaczy że oni podpisują ugodę z której wynika że spłacają 20 czy 18 ganz egal przez 10 lat, nie?
WD: dobra możemy myśleć, ale Bumar musi nam dać jakieś mocne aktywa na ten, na zabezpieczenie tego poręczenia (…)
Po tej rozmowie Jacek Goszczyński dzwoni do Aleksandra Grada:
AG: tylko mi chodzi o to, że tutaj bo tam wiadomo chodzi, żeby znowu coś nie kombinowali, że teraz mają załatwiony problem Bumaru, to też nie wiem, zaczynają nam tam coś tam kombinować, więc tutaj tylko o to zadbajcie, żeby nie było takiej sytuacji, że oni dostają Bumar załatwiony i wszystko, że tak powiem jest wymóg, a tam to jeszcze nie ma wymogu bowiem wiemy jakie brzmienie jest gwarancji itd., itd.
WD: tak, tak jest, dobra no to uzależnimy wszystko.
Z tej rozmowy wynika, iż El-Assir dążył do zniwelowania zagrożenia własnych interesów majątkowych, domagając się gwarancji zwrotu wadium, podczas gdy sam nie był w stanie przedstawić zapewnienia o gotowości zakupu majątku przez poważnych inwestorów. Kilka miesięcy wcześniej, nim minister Grad powołał Goszczyńskiego na stanowisko wiceszefa ARP, doszło również do ważnych zmian we władzach Bumaru. W maju 2008 roku na stanowisko wiceprezesa Zarządu – dyrektora ds. marketingu i sprzedaży powołany został Dariusz Dębowczyk – absolwent Moskiewskiego Instytutu Stosunków Międzynarodowych (uczelni wykorzystywanej przez KGB do werbunku). Do zarządu Bumaru Dębowczyk trafił wprost ze spółki NAT Export-Import, powiązanej z WSI. O spółce NAT Export-Import , której właścicielem jest Leszek Cichocki – były podwładny Gromosława Czempińskiego, założyciela Platformy Obywatelskiej – głośno było już na początku lat 90-tych. Zapewne z racji stanowiska zajmowanego w Bumarze, pan Dariusz Dębowczyk natychmiast po nominacji na wiceprezesa udał się z delegacją Bumaru do Kuwejtu, gdzie poinformowali o planach działalności w Kuwejcie i w regionie firmy Bumar Gulf, której Grupa Bumar jest udziałowcem. Wkrótce potem, bo 20 listopada 2008 r. z wizytą do Kuwejtu i Kataru udał się Donald Tusk, któremu towarzyszyła grupa polskich biznesmenów z WSI – w tym prezes zarządu Bumaru Edward Nowak. Podczas spotkania z wiceministrem obrony Kuwejtu i Szefem Sztabu kuwejckiej armii przedstawiciele Bumaru rozmawiali na temat ewentualnych dostaw sprzętu produkowanego w spółkach Grupy Bumar, a prezes tej firmy spotkał się również z szefami spółki zależnej Bumar Gulf działającej m.in. w Kuwejcie. Jak pisze Aleksander Ścios, wybitny polski dziennikarz śledczy, w artykule „AFERA STOCZNIOWA – „GRUPA TRZYMAJĄCA STOCZNIE”” To właśnie z tytułu kontraktów, jakie Bumar Gulf zawierał z El-Assirem powstały wielomilionowe należności polskiej firmy, o których zwrot – poprzez transakcję stoczniową Libańczyk usilnie zabiegał. W mediach robi się wrzawa. Minister Grad odsuwa Wojciecha Dąbrowskiego i Jacka Goszczyńskiego od nadzoru nad postępowaniami stoczniowymi i na to miejsce wstawia Andrzej Szortyka, bliskiego znajomego… El-Assira. Ich przyjaźń było już widać w dniach 19-21 lutego 2009 roku w Anaheim w Californii, gdzie wspólnie z Scorpion International Services S.A. należącej do Abdul Rahman El Assir sponsorowali konferencję „Aerial FireFighting”. Z przedstawionych wyżej faktów jasno wynika, że „afera stoczniowa” polegała tak na prawdę nie na problemie związanym ze sprzedażą stoczni ale na oddaniu grupie, którą reprezentował Abdul Rahman El Assir i ludzie powiązanym z WSI dużej części polskiego przemysłu zbrojeniowego. O kulisach tajnego spotkania Aleksandra Grada, Donalda Tuska i El-Assira pisze Anita Gargas, później oskarżona o wtykanie nosa w nie swoje sprawy. Za odkrycie „afery stoczniowej” PO składa doniesienie na Mariusza Kamińskiego do Prokuratora Generalnego.
Afery trawiące kraj po przejęciu władzy przez Platformę zaczynają się nasilać już od 2007 roku. Zaczyna się spokojnie. Przestępcy zatrudniają rodziny partyjnych działaczy, miejskie budynki traktują jak swoje, organizują przetargi, a w wolnych chwilach grają w golfa. Cenią sobie sport, dlatego w skandaliczny sposób budują dla prywatnej firmy stadion, za kilkukrotnie zawyżoną kwotę 500mln zł.
Przed wyborami parlamentarnymi prezydent Gronkiewicz-Waltz podjęła decyzję o całkowitym sfinansowaniu budowy stadionu Legii z budżetu miejskiego, tj. o wydatkowaniu na ten cel 365 mln zł – mówi „GP” Marek Makuch, przewodniczący Klubu Radnych PiS. Przy obecnych potrzebach miasta powinniśmy albo wrócić do dawnej koncepcji współfinansowania, albo ITI powinno wybudować go z własnych środków.
Mówił zszokowany tą decyzją Marek Makuch. Komentatorzy nie mogli się nadziwić kosztem budowy stadionu.
Projekt kosztował 12 mln zł. Wniósł go do inwestycji ITI. To zaskakująco wysoki koszt budowy. Korona Kielce wybudowała niedawno stadion na 14,5 tys. widzów za 49,5 mln zł. Dlaczego stadion Legii na 31,8 tys. miejsc na kosztować ponad siedmiokrotnie więcej?
ITI opracowała projekt budowy. Budową dla nich za pieniądze podatników miała się zająć pani Hania z PO. Oczywiście nie za darmo, gdyż jak pisze Newsweek: Hania dostawała wczesniej pieniądze na kampanie. Inni Posłowie Platformy widząc te gigantyczne grabieże nie chcą być gorsi i też chcą coś dla siebie „urwać” a przy tym chcą czuć się bezpieczniej w swych przestępczych działaniach. Jeden z posłów w kuluarach krzyczy: Władza pochodzi od Boga!.
Posłowie Platformy wychodzą z założenia, że skoro władza pochodzi od Boga, to i ich rodziny są naznaczone. Minister Czuma wraz z rodziną przejmuje kontrolę w resorcie sprawiedliwości.
Według „Super Expressu” to syn, a nie ojciec, trząsł resortem. Wydawał pracownikom rozkazy, choć nie pełnił żadnej oficjalnej funkcji. Spędzał w gmachu długie godziny i dawał urzędnikom do zrozumienia, że to on rządzi. Miał się nawet pojawić na spotkaniu z prokuratorami. Byli zaskoczeni, bo nie wiedzieli, kto to jest, a syn ministra ponoć w pewnym momencie zaczął im wydawać polecenia.
Podporządkowują sobie Najwyższą Izbę Kontroli, niszcząc jakże niesamowicie ważny organ wykrywający setki afer. Jeden z posłów Platformy komentuje to stwierdzeniem-
Jak nie ma policji, to nie ma przestępstw. I tak już dość krwi nam napsuli.
W końcu zasłużyli. NIK zarzucał ministrowi zdrowia, że ten bez potrzeby przekazał 10 milionów złotych klinice kierowanej przez senatora PO. Janusz Wojciechowski, były Prezes w latach 1995-2001, błaga w liście otwartym senatorów by zlitowali się nad NIK-iem.
(…) Uważam za niedopuszczalne, że w pracach nad ustawą aktywny udział brał rząd, reprezentowany przez panią pełnomocnik Julię Piterę. Uważam, że rząd nie powinien się wypowiadać w kwestiach dotyczących kontroli państwowej. Nie powinien zabierać głosu w tej kwestii, jak ma być kontrolowany. Widzę niestety wpływ rządu na treść proponowanych zmian. Prowadzą one do drastycznego osłabienia kontroli państwowej w Polsce.
Następnym krokiem jest dokonanie czystki w ZUS. Podejmuje się tego Sylwester Rypiński, niestety tuż po wykonaniu zadania trafia do aresztu.
Teraz łatwiej się robi interesy. Piszemy ustawy pod siebie.
Dziennikarze Newsweeka odkrywają kolejną aferę. Norbert Wojnarowski – jeden z posłów PO, którzy zgłosili w Sejmie projekt ustawy o ZOZ-ach, prywatnie jest udziałowcem firmy handlującej długami szpitali. Sam skorzysta na przepisach, które forsuje. Dzięki ustawie pomoże swojej firmie. Działacze Platformy zaczynają „rwać” na całego. Afera goni aferę. TVN milczy. W końcu i im zależy aby swoi zostali na stołkach. Dziennikarze „Najwyższego Czasu” opisują kolejną aferę
Spółka MGGP – której udziałowcem był Aleksander Grad, a teraz jest jego żona – ma milionowe kontrakty od państwa, m.in. na wykonywanie map lotniczych. Z powodu nieprawidłowości przy wykorzystaniu tych map do rozdzielania unijnych dopłat, Unia nałożyła na Polskę 400 milionów złotych kary. (..) Gdy w 2001 Grad dostał się do Sejmu, trafił do komisji rolnictwa, dziwnym trafem kontrakty na dostawę sprzętu do Agencji Modernizacji i Restrukturyzacji Rolnictwa wygrywała… MGGP.
Firmą zainteresowała się, w 2007 prokuratura. Zawiadomienie złożył Marek Kuchciński z PiS. Jednak w 208, gdy Aleksander Grad został ministrem śledztwo umorzono. ABW się nie wtrąca. Grad się rozkręca i „daje zarobić” też swoim przyjaciołom. Inni działacze Platformy także załatwiają „fuchy” swoim żonom, braciom, dzieciom i znajomym. Miliardowe straty Państwa Polskiego, spowodowane „niegospodarnością” odczuwają zwykli ludzie. Nasilają się „samobójstwa” wśród obywateli. Niektórzy podejrzewają morderstwa. Posłowie Platformy chuchają na zimno i starają się ograniczyć kary za zabójstwa.
Ministerstwo Sprawiedliwości chce wykreślić z kodeksu karnego przepis, który narzuca sądowi orzekanie najwyższego wymiaru kary za morderstwa dokonane ze szczególnym okrucieństwem.
Platforma wprowadza „podatek od oddychania”, tak zwany „pakiet klimatyczny”. Niestety, zgadza się na mniejsze limity aniżeli te wynegocjowane przez rząd w 2006 roku. W 2006 r. polski rząd szacował potrzeby polskich firm na dużo więcej i chciał pomiędzy nie rozdzielić 284,6 mln ton CO2 rocznie. Gdy w 2007 r. KE się na to nie zgodziła, skierował sprawę do sądu UE w Luksemburgu i wygrał. Rząd PO zrezygnował z tego zwycięstwa i zgodził się na mniejsze limity (208,5). Straty tej decyzji idą w dziesiątki miliardów euro i odczują polska gospodarka tą fatalną decyzję odczuje w najbliższych latach. Rząd umarza Rosjanom 1,2 mld zł długu za transfer gazu. Co w zamian (oficjalnie)? Według rosyjskich ekspertów gazowy koncern opuści nam ceny… o jeden procent. Rosjan taki rabat będzie kosztował grosze, a w zamian za to pozbędą się długów i, po podpisaniu umowy, uzależnią nas od swojego gazu. Rosjanie obniżają nam ceny o jeden procent ale innym swoim klientom o znacznie więcej. Za negocjacje odpowiadał Waldemar Pawlak. Równolegle przygotowywany jest „megaprzekręt”, który przyćmić może wszystkie inne przekręty, na którym państwo Polskie straci co najmniej 1500 mld zł.
Afera Hazardowa swój początek ma już w marcu 2007 roku, kiedy Jacek Kalida z Totalizatora Sportowego zapowiada wprowadzenie wideoloterii. Branża hazardowa nie ma wątpliwości, że nowe gry poważnie zagrożą „jednorękim bandytom”. Ówczesny prezes Totalizatora zapowiadał w wywiadach ostrą walkę. Jedną z pierwszych inicjatyw rządu Donalda Tuska jest rozpoczęcie na początku 2008 roku prac nad nowelizacją ustawy o grach i zakładach wzajemnych. W kwietniu 2008 roku wiceminister Finansów Jacek Kapica przygotowuje ustawę, która mocno uderzy w branżę hazardową, nie tylko dlatego, że nałoży na nią dodatkowe obciążenia finansowe (dopłaty do gier), ale także dlatego, że da większe możliwości kontroli hazardowego biznesu, bo choć oficjalnie jest on bardzo mało rentowny, „na lewo” przynosi gigantyczne zyski, służy też grupom przestępczym do prania pieniędzy. 16 września 2008 roku Jacek Kapica informuje hazardowych lobbystów, że zgłaszane przez nich w trakcie prac nad ustawą uwagi dotyczące kluczowych dla nich zapisów nie zostaną uwzględnione. 29 września 2008 roku Grzegorz Schetyna z Platformy Obywatelskiej odbywa tajną rozmowę z Ryszardem Sobiesiakiem w której ten mu każe natychmiast „zmienić ustawę”. Następnie kontaktuje się z innymi swoimi ludźmi: Janem Koskiem, Zbigniewem Chlebowskim i Mirosławem Drzewieckim.
Sobiesiak do Koska: Słuchaj, bo idę do tego ważniejszego u nas, wiesz. Kur…, jak mam z nim rozmawiać, co mam zakomunikować mu? Że to są pisiory-czy co? Ten, ten, ten się nazywa Kawalec, tak? (…) Dobra. I teraz ty powiedz mi, ta ustawa mówisz przeszła, tak? (…) Co mam mu w dwóch słowach powiedzieć takiego co ten, ten co… Bo ma mi Sławek przygotować, ten chudy, ma mi przygotować takie wyliczanki, co oni tam wyrabiają z tą ustawą, że ona jest kompletnie pierdolnięci i nie tędy idą. (…) No to jeszcze na pewno nie ma. No, no to dobra, no to ja kurwa po prostu… Po prostu mu powiem kurwa w oczy i tyle. Niech zapierdalają!
Sobiesiak do Chlebowskiego: Cześć. Słuchaj, wchodzę teraz do Grześka. Czy kurwa mam go coś poprosić, żeby jeszcze tam coś nacisnął on? Czy jak ty uważasz?
Sobiesiak do Kalinowskiego: Teraz mi powiedział Grzesiu: Ty jesteś kutas, mówi. Zawsze na ostatnią chwilę.
Znajomość prominentnych polityków Platformy z Sobiesiakiem, czy Koskiem wydaje się zaledwie wierzchołkiem góry lodowej, u której podstaw stoją postaci znacznie większego kalibru. Przyjaciele „Mira”, „Zbycha” i „Grzecha” – ujawnieni podczas kolejnych odsłon tzw. afery hazardowej mogą być jedynie pionkami w grze, o której decydują potężne układy i figury. 3 października 2008 roku niekorzystny dla mafii hazardowej projekt zostaje zatwierdzony i do dzisiaj figuruje w Biuletynie Informacji Publicznej z adnotacją „Stan prac: projekt aktualny. Czeka na wyznaczenie terminu posiedzenia komisji prawniczej”, choć w marcu został zmieniony i chyba aktualny projekt nosi datę 31 marca 2009. Ale tego po wystąpieniu ministra Boniego nie wiemy na pewno bo mafia hazardowa przygotowuje dla posłów Platformy całkiem nową ustawę. 1 stycznia 2008 roku Zbigniew Chlebowski wraz z Marcinem Rosołem bawią w Zieleńcu, w hotelu będącym własnością Ryszarda Sobiesiaka i jego córki Magdaleny. Miejsce musi być urocze bo urlop później spędza tam także Marcin Rosół, któremu już zdarzyło się uczestniczyć w jednej aferze. Marzec 2009 roku Ryszard Sobieski rozmawia z Janem Koskiem:
Musimy Zbyszkowi wytłumaczyć, żeby to puścił dalej, że to jest dla nas kaplica (…) Kapicę mieli wypierdolić (…) Mirek spotyka się za chwilę z Grześkiem, dogadają się (…) Albo oni ze mną w chuja grają, albo nie wiem, bo przecież żeśmy się na coś umówili.
W maju 2009 roku dwaj członkowie zarządu Totalizatora – Dudziński i Gosek – zgłaszają do ustawy propozycje, które zbulwersowały mafię hazardową finansującą Platformę. Proponowane rozwiązania zapewniłyby Totalizatorowi dominującą pozycję i poważnie osłabiłyby konkurencję, czyli hazardziarzy od „jednorękich bandytów”. Na dodatek wraca pomysł wideoloterii, całkiem nowej i potencjalnie atrakcyjnej gry, na którą monopol będzie miał Totalizator, będzie ona konkurować bezpośrednio z automatami. Dla branży hazardowej to śmiertelne zagrożenie, zwłaszcza jeśli nowa ustawa ograniczy możliwości oszukiwania i prania brudnych pieniędzy przez posłów Platformy, które jest w tym segmencie nagminne. 26 czerwca Marcin Rosół, szef Gabinetu Politycznego Mirosława Drzewieckiego, a wcześniej asystent samego Schetyny, podsyła CV Magdaleny Sobiesiak wiceministrowi skarbu państwa.
Przesyłam CV osoby rekomendowanej przez MSiT do zarządu Totalizatora, napisz mi proszę w jakim terminie może nastąpić wybór.
Gdy Rosół zgłasza Sobiesiakównę do konkursu, stanowisko, które ta ma zająć ciągle jeszcze pełni jeden ze współautorów wspomnianego wcześniej listu – Piotr Gosek, a konkurs na stołek po nim nie został ogłoszony. 30 czerwca 2009 roku Minister Skarbu wykonujący uprawnienia Zgromadzenia Wspólników Totalizatora, powołuje dwóch nowych członków Rady Nadzorczej, jedną z nich jest Monika Rolnik, dyrektorka z Ministerstwa Sportu, znana także jako „dziewczyna od Drzewka”. Minister odwołuje też wbrew prawu (zgodnie z par. 18 umowy spółki, Zgromadzenie Wspólników może tylko zawiesić w czynnościach członka zarządu) członka zarządu Piotra Goska. 21 lipca 2009 roku Sobiesiaki chcą przejąć władzę w Totalizatorze Sportowym, poprzez obsadzenie wszystkich ważnych stanowisk „swoimi ludźmi”. 23 grudnia 2009 roku Generalny Dyrektor Kancelarii Premiera, Grzegorza Michniewicz popełnia „samobójstwo”. Nie zostawia listu pożegnalnego, ani nawet testamentu. Dziennikarze natychmiast w dniu śmierci Michniewicza otrzymują powiadomienie, że „popełnił samobójstwo przez powieszenie”. Od 4 stycznia 2008 roku był Dyrektorem Generalnym w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów a od 06.06.2008 członkiem Rady Nadzorczej strategicznej spółki Skarbu Państwa – PKN ORLEN. 30 lipca 2009 roku na spotkaniu z ministrem Bonim i wiceminister finansów Suchocką-Roguską, Donald Tusk poleca pisanie nowych założeń do ustawy o grach. Wyrzuca do kosza niewygodną dla mafii hazardowej ustawę i efekt ponad rocznych prac. Robi to za plecami Jacka Kapicy, który nie uczestniczył w tym spotkaniu i jeszcze 26 sierpnia był przekonany, że projekt nad którym ponad rok pracuje jest nadal aktualny. W październiku 2009 roku niekorzystna dla hazardziarzy ustawa o grach jest w koszu i nie ma żadnej szansy, żeby weszła w życie w przyszłym roku. Trwają prace nad założeniami nowej ustawy, której zarys premier Tusk dostał od ludzi powiązanych z mafią hazardową. W ustawie, tuż przed oddaniem, pojawia się zagadkowy dopisek „… lub przez sieć Internet”… Mariusz Kamiński wylatuje w trybie natychmiastowym z CBA.
Nie ma policji – nie ma przestępstw.
Podczas, gdy wszyscy byli skupieni na świętowaniu Nowego Roku rząd nie próżnował. Ministerstwo Infrastruktury bez większego rozgłosu w mediach wprowadziło rozporządzenie dzięki, któremu każdy z obywateli Państwa jest inwigilowany. Na podstawie art. 165 ust. 1 ustawy wszyscy operatorzy lub dostawcy posiadają obowiązek przechowywania przez okres 2 lat wszelkich danych na temat połączeń w sieci GSM, w tym liczony czas połączenia, czy nawet lokalizacje danego urządzenia. By być w zgodzie z nowym rozporządzeniem, operatorzy muszą także zbierać dane o połączeniach internetowych oraz poczcie elektronicznej. Będą archiwizowane nie tylko identyfikatory użytkownika, ale również data i godzina każdego połączenia i rozłączenia z Internetem, a także przydzielone dynamicznie i statycznie adresy IP wykorzystywane w czasie połączenia. Do tych wszystkich danych będą miały dostęp m.in. prokuratura, policja i Urząd Skarbowy. Firmy telekomunikacyjne muszą też współpracować ze służbami specjalnymi, w tym Agencją Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Co istotne, nie jest do tego potrzebna zgoda sądu. Trwają prace nad umożliwieniem zdalnego przeszukania komputerów obywateli w projekcie nowelizacji polskiej ustawy o Policji. ABW, przejęte przez ludzi z WSI jest w pełni pod kontrolą ludzi powiązanych z Platformą. Kolejni oficerowie ABW popełniają samobójstwa. Następnym krokiem jest przejęcie polskiego internetu – NASK i zablokowanie jego unowocześniania. Internauci niepochlebnie wypowiadający się o władzy Platformy są ścigani i przesłuchiwani. Platforma Obywatelska wpada na pomysł blokowania internetu. Rząd chce cenzurować internet, chińskie metody – pod tymi hasłami powstaje ruch oporu przeciw nowelizacji ustawy hazardowej wprowadzającej rejestr stron zakazanych. Rząd Platformy będzie śledził ludzi wypowiadających się na forach internetowych. Rzeczpospolita alarmuje:
Wcześniejszy plan Komendy Głównej Policji oraz MSWiA chyba jednak nie upadł i w dalszym ciągu jest rozważany. Chodzi o projekt nakazujący właścicielom stron internetowych zbieranie i udostępnianie policji danych dotyczących internautów.
Następuje koniec internetowej prywatności. W najlepsze trwa zastraszanie prokuratorów. Donald Tusk przejmuje CBA, wyrzucając niewygodnego szefa CBA – Mariusza Kamińskiego, wraz z ludźmi którzy nie mieli powiązań z Platformą. Chcą go „wsadzić”. Oczywiście zarzuty prokuratorów to zemsta za wykrycie przez CBA licznych afer, w którą są uwikłani najbardziej wpływowi politycy Platformy. Zostają zamordowane kolejne osoby. Po „czystce” w CBA, współpraca Ludzi powiązanych z Platformą układa się z CBA znacznie lepiej. Powstaje plan wdrożenia projektu INDECT. Celem projektu jest automatyczne wykrywanie zagrożeń. INDECT w założeniach ma rozpoznawać twarze, wykrywać nienaturalne zachowania, analizować dane z kamer, mikrofonów, a nawet zdjęć lotniczych i satelitarnych. Ponadto INDECT w założeniach ma także śledzić Internet czyli fora dyskusyjne, serwery plików jak i indywidualne systemy komputerowe. Ludzie z otoczenia Tuska chcą zgromadzić największa na świecie bazę danych o Polakach.
Spółka BIATEL
W 2003 roku Newsweek opublikował artykuł zatytułowany „Sprawa o miliard”. Przedstawiono w nim historię przejęcia przez spółkę BIATEL udziałów w lukratywnym kontrakcie na produkcję nowych dowodów osobistych i paszportów. Było to jedno z największych zamówień publicznych w III RP, którego wartość opiewała na miliard złotych.
W tej historii pojawia się wszystko, czego potrzebowałby autor powieści szpiegowskich. Jest gra obcych wywiadów, są postaci rodem z filmów sensacyjnych, agenci służb specjalnych i państwowi urzędnicy najwyższego szczebla. Są także fałszerstwa dokumentów, nagłe zwroty akcji, wielkie pieniądze i podejrzenia o kradzież danych osobowych milionów Polaków.
Członek ówczesnej sejmowej Komisji Administracji i szef klubu parlamentarnego PiS Ludwik Dorn, mówiąc o aferze z udziałem BIATEL-u i Białoruskiego stwierdził, iż
Nie tylko nastąpiło złamanie prawa, ale także mamy do czynienia z podejrzeniem potężnej afery korupcyjnej, na skalę być może większą niż afera Rywina.
Sprawę jednak szybko wyciszono i nikt więcej nie poniósł konsekwencji. Aleksander Ścios w artykule „Tajne łącza, tajne interesy – czyli w co gra ABW? – część 2″ dokładnie opisuje powiązania ludzi odpowiedzialnych za tą aferę z Platformą Obywatelską. Spółka BIATEL S.A w 2008 roku przejmuje w dziwny sposób firmę Tech Lab 2000 z jej stemem szyfrującym – „Sylan”. Dokumentacja Sylana jest bardzo cenna, jej wartość szacuje się nawet na kilkanaście milionów dolarów. Następuje wyciek technologii. płk. Mieczysław Tarnowski stwierdza:
jeśli będą dowody na wyciek technologii, Sylan zostanie wycofany z użytku. – W ten sposób stracimy bardzo dobrą, całkowicie polską technologię.
Nowe dowody osobiste
W najbliższych latach czeka nas kolejna wymiana dokumentów potwierdzających tożsamość. Nowe dowody osobiste będą nowocześniejsze: znajdą się w nich mikroukłady elektroniczne zawierające podstawowe informacje o właścicielu dowodu (w tym dane biometryczne) oraz podpis elektroniczny.
Projekt PESEL 2
Urzędnicy Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji za 570 mln zł budują PESEL2, czyli nowy elektroniczny system ewidencji ludności. Będzie jak w „Wielkim Bracie”. Tyle że podglądani i śledzeni zaczną być nie bohaterowie reality show, ale wszyscy Polacy.
Dalsza część raportu zostaje zablokowana do czasu dokładnego wyjaśnienia powiązań pomiędzy spółką BIATEL, przyszłymi przetargami na nowe dowody osobiste i systemem PESEL2.
Wszystko zaczyna się już w 1989 roku, kiedy komuniści ściśle współpracujący z KGB kierując Bolkiem „obalają komunistów”. Po 1989 roku tworzą oni potężne układy biznesowe. Wyprowadzają pieniądze z PZPR do swoich Banków (BIG Bank). Uwłaszczają i prywatyzują pod siebie zakłady, fabryki i spółki. Przejmują media by łatwiej kierować opinią publiczną. Grupa o kryptonimie „Basior” przygotowuje się na przejęcie bogactw naturalnych kraju. Kieruje nią jeden z bardzo prominentnych polityków lewicy powiązany z grupą Bilderberga. Od 1990 roku „Basior” manipuluje informacją geologiczną. Powstaje prawo geologiczne i górnicze, które w Art. 12 stanowi:
Ten, kto rozpoznał i udokumentował złoże kopaliny, stanowiące przedmiot własności Skarbu Państwa, oraz sporządził dokumentację geologiczną z dokładnością wymaganą do uzyskania koncesji na wydobywanie kopaliny, może żądać ustanowienia na jego rzecz użytkowania górniczego z pierwszeństwem przed innymi.
Oznacza to, że wydanie koncesji na „rozpoznanie zasobów” jest równoznaczne z prawem do eksploatacji. Projekt nowego prawa geologicznego i górniczego zmierza do przejęcia wszystkich zasobów energetycznych przez organ koncesyjny – Głównego Geologa Kraju w jednym celu – przekazania tych zasobów bez żadnych przetargów w obce ręce. Dzieje się to z pominięciem interesu państwa, samorządów i obywateli, czyli obecnych właścicieli. W nowym prawie umożliwiono bezwzględnego wywłaszczenia z nieruchomości wszystkich właścicieli obecnych przez tego, który uzyskał koncesję na rozpoznanie i/lub eksploatację. Dobrym przykładem jest firma FX Energy (w FX Energy jest były wiceprezes PGNiG), która ma już tereny o powierzchni 8,5 tyś. km2, które może przejąć na minimum 50 lat wywłaszczając wszystkich obywateli. Coroczne Bilanse zasobów Kopalin (PIG) informują, że mamy zaledwie 150 mld m3 gazu i 19,5 mln ton ropy. Jednak w 2009 roku po przekazaniu zasobów gazu zaledwie jednej firmie (Chevron) „okazuje się”, że Polska przekazała 1000 mld m3 gazu. Następnie oddaje się Polskie zasoby gazu w ilości ok. 1,5 bln m3 (na ok. 150 lat zapotrzebowania obecnego Polski) za około 1% wartości. W prasie pojawiają się pierwsze artykuły mówiące o niebywałej wręcz grabieży.
Polskie władze oddały prawa do wydobycia gazu łupkowego amerykańskim koncernom i to znacznie poniżej cen obowiązujących na świecie. (…) Już sam fakt, że licencje na wydobycie gazu łupkowego polski rząd odstąpił zagranicznym firmom, zakrawa na kuriozum w skali światowej. Wielu analityków wskazuje bowiem, że państwo uzależnione od dostaw tego surowca z jednego kierunku (tak jak Polska od Rosji) powinno własnoręcznie sprawować pełną kontrolę nad tak cennymi złożami, znajdującymi się na własnym terytorium. Tym bardziej, że w kraju działa wiele przedsiębiorstw, które dysponują odpowiednimi technologiami, zapleczem logistycznym i kadrowym, zdolnym do samodzielnego wydobycia.
Sprawa odwiertów wywołuje także duże emocje za granicą. „The Economist”, w swej analizie pod koniec ubiegłego roku wskazuje, że polski gaz łupkowy może zmienić układ sił energetycznych w tej części kontynentu i uniezależnić gospodarkę polską. Doskonałym przykładem takiej konwersji w systemie dostaw tego surowca są właśnie Stany Zjednoczone, które po tym jak okazało się, że posiadają złoża łupkowe wystarczające na zaspokojenie potrzeb USA na 100 lat, przekształciły nawet swoje terminale LNG z importowych na eksportowe, tak by można było sprzedawać gaz za granicę. Aleksandr Miedwiediew, wiceprezes Gazpromu, na łamach „Kommiersanta” wyjaśnia:
Kilka lat temu żadna z instytucji nie prognozowała szybkiego wydobycia surowca w Stanach Zjednoczonych. Dzisiaj wszystkie mówią o perspektywach wydobycia gazu łupkowego, które mogą radykalnie zmienić cały światowy rynek gazowy.
Co w takiej sytuacji robią polskie władze? Koncernom, które planują odwierty w rejonach występowania gazu łupkowego, przyznawane są licencje po stawkach o wiele niższych niż te obowiązujące na świecie. Dziennikarze RMF FM docierają do umów licencyjnych jednego z takich przedsiębiorstw. Wynika z nich, że Polska dostanie w postaci opłaty licencyjnej góra 1 proc. przychodu z wydobycia gazu. Dla porównania w USA stawki te wynoszą 20 proc. Nawet przedstawiciele firm wydobywczych przyznają, że stawki te są bardzo niskie. W rozmowie z „The Times” jeden z nich podkreślił, że warunki finansowe w Polsce są wręcz najkorzystniejsze na świecie. „Times” przywołuje szacunki firmy Wood Mackenzie, według których zasoby niekonwencjonalnego gazu w Polsce mogą wynosić aż 1,5 bln metrów sześciennych. Podaje, że amerykański koncern ConocoPhillips ma w maju rozpocząć prace wiertnicze koło Gdańska. Gdyby zasoby Polski potwierdziły się, to oznaczałoby to wzrost potwierdzonych zasobów gazu ziemnego w Europie o 47 procent – ocenia. Dlaczego licencje na wydobycie znalazły się w rękach takich firm jak, Exxon, Chevron, Conoco oraz BNK Petroleum czy San Leon Energy? W sumie w rękach amerykańskich firm jest w tej chwili najwięcej, bo aż ponad 30 licencji na odwierty. Amerykanie już rozpoczęli prace. Główny Geolog Kraju powtarza w mediach, że on tylko wydaje koncesję na „rozpoznanie zasobów”, co oznacza jednak rzeczywiste oddanie złóż na co najmniej 50 lat z uwłaszczeniem… Ludzie, którzy nie znają prawa, nie podnoszą wrzawy.
Przekazujemy zasoby w celu ich rozpoznania, nie posiadamy środków na ten cel i nowoczesnych technologii.
Jest to wielkie matactwo. Do roku 2027 Rząd podpisał umowę z Gazpromem. Do tego czasu możemy opracować technologię, mamy wszystko czego nam trzeba argumentował Prof. Jędrysek. Po co się tak galopować i oddawać wszystko Amerykanom? Prof. Mariusz Jędrysek, były Główny Geolog Kraju, w wywiadzie alarmuje, iż nie wolno wyprzedawać złóż gazu! Prezydent Lech Kaczyński pod koniec roku 2009 podejmuje próbę zablokowania wyprzedaży za bezcen gigantycznych polskich pokładu gazu międzynarodowym korporacjom. Wie, że jeśli tego nie zrobi Polska straci około 2000 mld zł i na zawsze już pogrzebie nadzieję na niezależność energetyczną.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
21. konserwatysta? wolna Polska?
Premier Donald Tusk powiedział, że jest poruszony informacją o zakłóceniu wykładu profesor Magdaleny Środy przez grupę ludzi, którzy wtargnęli we wtorek do auli na UW. - Uważam, że stała się rzecz straszna, choć nikt nikogo nie pobił - podkreślił szef rządu.
- Najbardziej jestem poruszony opinią niektórych ważnych osób, jeśli chodzi o kontekst tego zdarzenia, że nic się nie stało. Ja uważam, że stała się rzecz straszna, choć nikt nikogo nie pobił - powiedział premier na konferencji prasowej.
I dodał: - Ja pamiętam dobrze film "Kabaret" z Lizą Minnelli. I tam jest taka scena w ogródku kawiarnianym. I tam też nic się nie stało. Ja miałem dokładnie skojarzenie z tym filmem, bo widziałem dokładnie ten sam mechanizm: jeszcze nikt nikogo nie uderzył, na razie zamaskowani, ryczący, przeklinający, źle wychowani młodzi ludzie usiłowali zakłócić w Audytorium Maximum wykład akademickiego profesora, Magdaleny Środy - ocenił Tusk.
Donald Tusk podkreślił, że on sam czasem styka się z podobnymi sytuacjami, ale jako polityk "musi mieć grubą skórę". W ocenie premiera, jeśli będzie się okazywać obojętność wobec takich zdarzeń, "to na pewno za tydzień lub za miesiąc, ci sami lub inni zamaskowani osobnicy wejdą i kogoś uderzą, a jeszcze później uderzą profesora, który zdecydował się na taki wykład, a który nie odpowiada ich dość plugawym gustom".
- Największym zagrożeniem będzie, jeśli będziemy udawali, że nic się nie stało, że nic nie zaczyna się dziać. Jeśli wszyscy bez wyjątku - od dyrektora uczelni przez liderów opinii publicznej, w tym polityków, media, jeśli nie będziemy reagowali w sposób jednoznaczny, to za miesiąc czy pół roku nie tylko będą ryczeć, ale będą bić. Nie ma co do tego najmniejszej wątpliwości - przekonywał premier.
Zapewnił, że jeśli tylko będzie taka możliwość, to służby państwa będą zapobiegać "takim przestępstwom czy wykroczeniom". - Na razie jesteśmy w szarej strefie, na razie można powiedzieć, że nic się nie stało, ale uważam, że to, co się stało, wymaga jakiejś szczególnej etycznej mobilizacji od nas wszystkich bez wyjątku - podsumował szef rządu.
Ukarani mandatami
Rzecznik stołecznej policji aspirant Mariusz Mrozek poinformował w środę, że osoby, które zakłócały porządek zostały wylegitymowane. Dwie z nich policjanci ukarali mandatami w wysokości 500 złotych.
http://www.tvn24.pl/tusk-o-zajsciu-na-wykladzie-srody-stala-sie-rzecz-st...
Około godz. 17.00 rozpoczęło się w Kancelarii Premiera spotkanie Donalda Tuska z klubem PO ws. związków partnerskich. - Wykluczam w PO takie postawy, że skoro ja jestem hetero, to homo nie powinni mieć uprawnień - powiedział premier kilka godzin wcześniej na konferencji prasowej. Lider PO podkreślił jednocześnie, że jest zgoda na dwa projekty ustaw.
- Mam nadzieję, że ustalimy już dzisiaj, że jest zgoda do dwóch projektów: bardziej liberalnego i bardziej konserwatywnego. Oba będą dotyczyły ułatwień dla osób żyjących w nieformalnych związkach ze szczególnym uwzględnieniem związków homoseksualnych - zapowiedział Tusk na wtorkowej konferencji prasowej.
Lider Platformy - zapowiada - będzie chciał skłonić posłów PO, aby "rozmawiali o tej trudnej sprawie między sobą z dobrą wolą, a nie językiem którego później trzeba się wstydzić albo odszczekiwać".
- Nie ma takiej sprawy, która nie znalazłaby dobrego rozwiązania, jeśli politycy mają dobrą wolę - podkreślał Tusk. - Wykluczam w PO takie postawy, że skoro ja jestem hetero, to homo nie powinni mieć uprawnień - tłumaczył.
http://www.tvn24.pl/klub-po-z-premierem-o-zwiazkach-partnerskich-wyklucz...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
22. Ballada o Donku - Senator Bogdan Pęk
"Ogół nie umie powiedzieć, czego chce, ale wie, czego nie chce" Henryk Sienkiewicz
23. Ruch Narodowy komentuje incydent na wykładzie prof. Środy.
Dodane przez: Redakcja Fronda.pl | 20.02.2013
„Wczoraj na Uniwersytecie Warszawskim grupa 40-50 osób związanych z klubem „Niezależne Stronnictwo Akademickie – NSA” protestowało przeciwko odwołaniu przez władze uczelni spotkania z liderami Ruchu Narodowego, które organizował NZS UWi które miało się odbyć dzisiaj" - czytamy na oficjalnym profilu powstającego Ruchu Narodowego na Facebooku.
"Protest miał miejsce podczas spotkania z lewacką profesor Magdaleną Środą. "Wolności słowa, żądamy wolności słowa" oraz "Raz sierpem, raz młotem czerwoną hołotę" to hasła, które najczęściej skandowali uczestnicy protestu tańcząc przy tym do przyniesionej muzyki" - relacjonują narodowcy.
Komunikat nawiązujący do wczorajszych wydarzeń został również opublikowany na stronie wspomnianego Niezależnego Stronnictwa Akademickiego:
Lewacy i liberałowie próbują od zawsze w sposób totalitarny zawłaszczyć sobie przestrzeń publiczną do głoszenia swoich poglądów. Oświadczamy, że w ramach promowanej przez nich "równości" jako organizacja studencka będziemy zakłócać konferencję na uczelniach o charakterze lewicowym, aż do czasu kiedy nastanie prawdziwa "równość" i do debaty na uniwersytetach dopuszczone zostaną środowiska o poglądach narodowych i patriotycznych.
Wygląda na to, że protest na Uniwersytecie Warszawskim nie pozostanie ewenementem.
=================
„Faszyści atakują wykład prof. Środy na UW”
http://www.youtube.com/watch?feature=player_detailpage&v=S_Z5j7QUIf4
Opublikowano 19 lut 2013
Faszyści próbują przerwać wykład prof.Magdaleny Środy w Auli im.Adama Mickiewicza w Audytorium Maximum na Uniwersytecie Warszawskim, 19.02.2013. Straż Uniwersytecka odpiera atak. Napastnicy rozrzucają ulotki podpisane przez "Niezależne Stronnictwo Akademickie".
http://dakowski.pl//index.php?option=com_content&task=view&id=8721&Itemi...
ciociababcia
24. Nowa "afera orzełkowa"? Tusk:
Nowa "afera orzełkowa"? Tusk: Brak godła na stronach www resortów - nieuzasadniony
Premier Donald Tusk za nieuzasadniony "z punktu widzenia rangi,
powagi urzędu" uznał brak godła na stronach internetowych resortów:
kultury, szkolnictwa wyższego, finansów i sportu. Dwa ostatnie
ministerstwa umieściły je w piątek na swoich stronach.
O brak godła na stronach resortów premier był pytany w
piątek przez dziennikarzy. Szef rządu przyznał, że jemu również orła
brakuje. "Nie mam w zwyczaju surfować po stronach ministerstw, bo mam
kontakt z ministrami, więc nie zwracam uwagi na logotypy w
poszczególnych resortach na ich stronach, ale generalnie uważam tego
typu decyzje za być może uzasadnione artystycznie, ale nieuzasadnione z
punktu widzenia takiej rangi, powagi urzędu" - powiedział w piątek Tusk.
"Rozumiem wymogi nowoczesności, modernizacji stron internetowych.Orzeł nie musi być wszędzie, ale jak już jest, to żeby nie znikał" - dodał.
Pytany, czy będzie sugerował, by orzeł wrócił na witryny, premier
odparł: "żeby wszyscy się zastanowili, jak można pogodzić wymóg
nowoczesnej estetyki na stronie internetowej z taką zrozumiałą dla mnie
potrzebą obywateli, że jak jest coś państwowe, to orzeł powinien być".
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
25. wywiad dla GW
Wygrywałem wybory nie w imię rewolucji obyczajowej. Naszym zadaniem jest zbliżyć poziom życia i rozwoju cywilizacyjnego do Zachodu, żeby Polska stała się naprawdę partnerem nie tylko politycznym, ale też cywilizacyjnym dla największych i najbogatszych państw Zachodu - to credo szefa rządu, które stawia w publikowanej w sobotę na łamach "Gazety Wyborczej" rozmowie z Dominiką Wielowieyską
Dominika Wielowieyska zaczyna wywiad, od pytania o cele Tuska. Przypomina jego słowa, że "nie chce być przywódcą rewolucji obyczajowej", wypowiedziane przy okazji głosowań w sprawie projektów ustaw ws. związków partnerskich. Czy to oznacza, że premier "abdykuje z roli przywódcy". I co ma do zaproponowania Polsce?
Jestem premierem polskiego rządu, a nie liderem salonowej rewolucji
- Mam do zaproponowania bezpieczne, stabilnie rozwijające się państwo i gigantyczny skok modernizacyjny i cywilizacyjny. Jestem politykiem, który uważa, że nie ma, nie było i nie będzie ważniejszego zadania władzy niż ochrona obywateli przed przemocą, zapewnienie bezpieczeństwa ojczyźnie. Tak jak w jednej z najstarszych modlitw: od pożogi, od wojny, od głodu uchowaj nas, Panie - odpowiada premier. I dodaje: - Wygrywałem wybory nie w imię rewolucji obyczajowej. Naszym zadaniem jest zbliżyć poziom życia i rozwoju cywilizacyjnego do Zachodu, żeby Polska stała się naprawdę partnerem nie tylko politycznym, ale też cywilizacyjnym dla największych i najbogatszych państw Zachodu. Jeśli dla kogoś jest to cel minimum, to w sumie dobrze, bo oznacza, że wszyscy w Polsce staliśmy się wyjątkowo ambitnymi ludźmi.
Przekonuje, że "wyraża cele wspólnoty narodowej" zdecydowanie trafniej niż Janusz Palikot, który proponuje radykalne wersje związków partnerskich.
- Chciałbym, żeby to dotarło wreszcie do zaangażowanych w tę dyskusję: jestem premierem polskiego rządu, a nie liderem salonowej rewolucji! I jeśli naprawdę ktoś w Polsce sądzi, że celem wspólnoty narodowej czy społeczeństwa jest radykalne przyspieszenie rewolucji obyczajowej, to stawia nietrafną diagnozę - mówi.
Związki partnerskie "umiarkowanie łatwiejsze"
I podkreśla, że jego misja to droga środka: - Tak samo odpowiadam na radykalne propozycje PiS. Moim zadaniem jest to, żeby dwa wielkie, poważne i godne szacunku odłamy naszego narodu czuły się dobrze w naszym kraju. I ten bardzo konserwatywny, który obawia się każdej zmiany. I ten, który chce wyrwać do przodu tak szybko, jak się da. Zadaniem dla mnie najważniejszym jest to, żeby ta Polska nam się nie rozjechała. Jest wystarczająco dużo konfliktów, żeby dokładać kolejne - ocenia.
Dodaje, że jego ugrupowanie, Platforma Obywatelska "nie będzie ofertą dla tych, którzy oczekują jakiejkolwiek wersji ekstremizmu, tego, co czasami nazywa się wyrazistością". - Taka ideowa twarda polityka przynosi w Polsce więcej szkód niż pożytku - mówi.
Zapowiada, że "Platforma ma ciągle szansę zaproponować ewidentne ułatwienie życia tym, którzy decydują się na związek partnerski". I jest o krok od tego, by taką umiarkowaną propozycję przeprowadzić w Sejmie. - Jestem bliski pewności, że PO zaproponuje jeden projekt, który ułatwi życie zainteresowanym związkami partnerskimi. I będzie mieścił się w ramach konstytucji - zapewnia. Nie chce, by prezydent Komorowski dostał projekt, który musiałby odrzucić ze względu na niekonstytucyjność. I podkreśla, że za stworzenie konserwatywnej konstytucji, która może stanąć na drodze związkom partnerskim stoi lewica, która ją przyjmowała.
- Taka propozycja - mówi o projekcie szykowanym w PO - nie będzie satysfakcjonowała ani tych, którzy chcą pędzić do przodu ani tych, którzy chcą utrzymać status quo. - Nie jestem zainteresowany rewolucyjnym manifestem, o którym wiem, że i tak przepadnie - podkreśla szef PO
Platforma ma być mocnym centrum
- Ludzie w Platformie skrzykiwali się pod hasłem modernizacji, obrony podstawowych wolności, obrony przed radykalizmami. W sprawach takich jak aborcja, rola Kościoła w państwie, związki partnerskie mają różne poglądy. To, że od czasu do czasu pojawia się rysa oznaczająca konflikt, potwierdza tylko tę dla mnie oczywistą sytuację - mówi Tusk o konflikcie w PO wokół związków partnerskich. I podkreśla, że widzi PO jako gwarancję stabilności na scenie politycznej: - Polsce mocne centrum jest bardzo potrzebne. Ono zawraca ludzi z ideologicznych frontów, stabilizuje sytuację i koncentruje się na zadaniach cywilizacyjnych. PO jest skrojona dla tej części Polaków, którzy chcą spokojnej poprawy losu i bezpieczeństwa, a nie radykalnych prawicowych czy lewicowych batalii - mówi.
Schetyna nie jest frakcjonistą
Czy jednak Platformie nie grozi pęknięcie? Zdaniem części polityków PO, zwolenników konserwatysty Jarosława Gowina, wewnętrzna awantura wokół związków partnerskich to dzieło grupy Grzegorza Schetyny, który gra na osłabienie przywództwa Tuska. Premier się z tą oceną nie zgadza. - Grzegorz Schetyna ma poczucie odpowiedzialności za PO. Nie jest frakcjonistą. I dobrze wie, że takie osłabianie Platformy nie jest także w interesie polityka, który rozważa start w wyborach na przewodniczącego partii - ocenia.
Sam z roli szefa nie chciałby rezygnować: - Niezależnie od tego, jak ktoś może być krytyczny wobec mnie jako premiera i wobec tego, co robię - stabilność polityczna w czasach zamętu i niepokoju związanego z kryzysem jest czymś bardzo wartościowym - przekonuje. - Również spór w Platformie o związki partnerskie pokazał jedną z zalet mojego szefowania: ludzie mają przekonanie, że nie jestem skrzydłowym w PO i że do tej pory udawało mi się przekonywać różnie myślących ludzi w Platformie, żeby szanowali nasze główne, jednoczące nas przesłanie. Nadal mogę tego typu funkcję pełnić lepiej niż konkurenci - dodaje.
Przyjaciele po dwóch stronach barykady. Grzegorz Schetyna i premier Donald Tusk w Sejmie. Fot . Slawomir Kaminski / Agencja Gazeta
Kwaśniewski nie obroni Polski przed PiS
Tusk nie recenzuje w wywiadzie wyłącznie własnej partii. Również inicjatywę Aleksandra Kwaśniewskiego "Europa Plus": - Widać gołym okiem, że inicjatywa Europa Plus nie jednoczy lewicy. Jest kolejną formacją budowaną na zgliszczach pomysłu Palikota i raczej utwierdza podział na lewicy - ocenia.
I krytykuje byłego prezydenta za słowa z wywiadu dla "Polityki", że "zużycie PO grozi powrotem PiS", a stworzenie silnej centrolewicy, która zrównoważy scenę polityczną, jest kwestią racji stanu. I w interesie samej PO, bo to ją ''uwolni od zemsty pisowców''.
- Po władzę powinno się sięgać z innych powodów: że chce się zmieniać Polskę lepiej, sprawniej, zaproponować nowy program - odpowiada Tusk. - Jeśli sposobem na osłabienie PiS ma być osłabianie SLD i Platformy, to gratuluję Kwaśniewskiemu przenikliwości.(...) Jeśli dzisiaj powstaje formacja lewicowa, która mówi, że głównym jej zadaniem jest być kordonem sanitarnym i chronić Polskę przed PiS - jest to chyba spóźniona inicjatywa.
Co z przyjęciem euro?
Podział polityczny w sprawie przyjęcia europejskiej waluty premier widzi następująco: - PiS mówi: w Unii tak, jeśli nie ma innego wyjścia, ale euro nie. Platforma mówi: w Unii tak i spokojna droga do euro. Lewica mówi: Polska w federalnej Unii możliwie szybko i możliwie natychmiast wspólna waluta - wylicza.
Jak ocenia, PO "realistycznie buduje scenariusz wejścia Polski do strefy euro", a Kwaśniewski stawia "tezę nieadekwatną do rzeczywistości ustrojowej". - Mówił, że referendum jest sposobem na wejście Polski do strefy euro. Polska konstytucja jest tak skonstruowana, że drogą referendum nie można tego osiągnąć. A żeby wejść do strefy euro, trzeba będzie zmienić konstytucję. A w parlamencie brakuje większości, która się na to zgodzi. Autorzy tej konstytucji o wiele skuteczniej niż PiS utrudnili wejście Polski do strefy euro - bo umieścili w niej twarde przepisy dotyczące narodowej waluty. I jeżeli lewica ma dziś pretensje, że Polska nie może szybko stać się członkiem eurolandu, to musi kierować pretensje do siebie. To ten sam przypadek co ze związkami partnerskimi - mówi.
Demokracja Tuska inna niż Komorowskiego
Tusk w wywiadzie prezentuje się jako zdecydowany lider. Nie podziela pomysłów prezydenta Komorowskiego, który proponuje zmiany w przepisach samorządowych, zmierzające do tego, by obywatele mieli większy wpływ na to, co się dzieje w lokalnych społecznościach:
- Dostrzegam w tych prezydenckich projektach marzenie, że demokracja może polegać na permanentnych obradach i permanentnej partycypacji obywateli w podejmowaniu decyzji. Tymczasem doświadczenie podpowiada mi, że głównym narzędziem w zarządzaniu są kompetencje - mówi. I podkreśla, że "istnieje granica między powszechnością partycypacji w rządzeniu a skutecznością i racjonalnością rządzenia". - Dla mnie prawdziwa demokracja to model wypracowany w XVII-XVIII-wiecznej Anglii. Władza bierze na siebie odpowiedzialność za ochronę mniejszości, a najodważniejsi przywódcy biorą na siebie przykry obowiązek przeciwstawiania się większości - mówi.
I z dumą zapewnia, że rządząc nie uległ żadnemu silnemu lobby: - Czy to jest Kościół, czy związek zawodowy, czy górnicy, czy banki, które domagały się wsparcia w czasie największego kryzysu, albo wielkie firmy, które żądały pomocy z powodu opcji walutowych. Nie ulegliśmy firmom farmaceutycznym, które broniły się rękami i nogami przed nową ustawą refundacyjną ograniczającą ich zyski. Zmiany wprowadzamy stopniowo, tak by miały niezbędne poparcie społeczne i by można było dla nich znaleźć większość w Sejmie - wylicza.
A co z Kartą Nauczyciela?
Dominika Wielowieyska wskazuje, że rząd utrzymuje "patologiczny system, w którym dyrektor liceum nie może zwolnić złego nauczyciela uciekającego na pełnopłatne roczne urlopy zdrowotne, za które gmina musi płacić. Ta sama gmina z braku pieniędzy obcina premie dla najlepszych nauczycieli. Konserwatywne lobby nauczycielskie wygrywa z interesem rodziców i dzieci."
- Kończymy w tej chwili prace nad zmianami w Karcie - mówi premier. - Za nami etap konsultacji ze związkami zawodowymi. Dzisiaj w parlamencie nie ma chętnych do przegłosowania tego typu zmian (...) - Dlatego proponujemy w Karcie nauczyciela, w porozumieniu także z samorządami, by radykalnie ograniczyć przesadny przywilej, jakim są w sumie trzy jednoroczne urlopy na podratowanie zdrowia. Powiedziałem to Związkowi Nauczycielstwa Polskiego. Teraz trzeba sprawdzić, czy są chętni do tego ryzykownego tańca. Muszę mieć pewność, że nie wystawię Platformy w Sejmie na atak, a potem i tak się nie da zmian uchwalić.
Nie dam się namówić na wojnę z Kościołem...
Mówi w końcu premier o polskim kościele i biskupach, którzy weszli w politykę i poszli na wojnę z rządem. - Dla mnie rzeczą bardzo ważną jest zachowanie bezcennej specyfiki Platformy. Ja ją może zbyt trywialnie sformułowałem, mówiąc tuż przed wyborami, że nie będziemy klękać przed księdzem. A chodziło o to, że jeśli będziemy dalej mieli władzę, to nie po to, by państwo świeckie ustępowało w dziedzinach, za które jest odpowiedzialne, nie tylko przed jakimkolwiek lobby, ale także przed Kościołem. Ja nie jestem pupilem Kościoła, ale nigdy nie dam się namówić na wojnę z Kościołem. Bo uważam, że ze wszystkimi wadami jest Polsce bardzo potrzebny. Mam również głębokie przekonanie, że wiara w Boga, bycie członkiem Kościoła są dobre dla narodu, dla społeczeństwa.
...ale interes państwa jest najważniejszy
Jak podkreśla, rozmawiał z przedstawicielami Kościoła m.in. o zmianach sposobu finansowania. - I otwarcie mówiłem, że będziemy postępowali tak, jak uważamy to za celowe z punktu widzenia interesów państwa. Bardzo nam zależało, żeby obie strony zaczęły naprawdę szanować zapisy konkordatu. A zachowania niektórych biskupów ewidentnie wykraczają poza konkordat. Mam na myśli mieszanie się wprost w decyzje władz publicznych. Konkordat wyklucza takie zaangażowanie instytucji kościelnych, nakazuje szanowanie autonomii świeckiego państwa - mówi.
I pokazuje rozdarcie między wiarą, a zgodą wobec tego co mówi i robi kościelna hierarchia: - Jako obiekt szczególnej niechęci prawicowej opozycji i niektórych biskupów nie nadaję się może najlepiej do roli chłodnego diagnosty tego, co się dzieje w Kościele. Jako człowiekowi wierzącemu z wielkim trudem przychodzi mi identyfikowanie się z niektórymi zachowaniami i deklaracjami wielu hierarchów. Niestety, niełatwo dzisiaj odnaleźć partnerów w sutannach, którzy z wiary i z instytucji Kościoła nie chcą robić oręża w walce czysto politycznej - ocenia. I podkreśla, że "nawet najgłupsze i najbardziej niesprawiedliwe wypowiedzi niektórych księży" nie zrobią z niego "politycznego antyklerykała".
Cały wywiad Dominiki Wielowieyskiej z premierem Donaldem Tuskiem przeczytasz w "Magazynie Świątecznym".
http://wyborcza.pl/magazyn/1,126715,13571388,Tusk__Nie_jestem_liderem_sa...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
26. "konferencja w Baden Baden, a skutek żaden, żaden"
Andrzej Zwoliński i i dr Janusz Sibora, jeden z najbardziej znanych specjalistów od dyplomacji i protokołu dyplomatycznego w Polsce zaęli się podsumowaniem "podróży życia " Donalda z małzonką i serii wpadek dyplomatycznych, o których do tej pory NIKT nie smiał napisać
http://menstream.pl/wiadomosci-reportaze-i-wywiady/podroze-tuska-sa-jak-...
"To niestety jedne z wielu przykładów dyplomatycznych wpadek i wizerunkowych porażek Donalda Tuska. Premier ma sporo zagranicznych wizyt na koncie. Niedawna kilkudniowa wyprawa do Nigerii była 146. podróżą zagraniczną Donalda Tuska od 2007 roku, czyli od momentu objęcia stanowiska szefa rządu. Premier zaliczył prawie wszystkie kontynenty. Najczęściej, bo aż 47 razy odwiedzał Brukselę w Belgii. Po niej są Niemcy, gdzie łącznie z wczorajszą wizytą w Berlinie, był już 14 razy. Bywał też w Afganistanie, Rosji, Izraelu, a także w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, Laosie oraz w Wietnamie.
Szczególnie głośna była jego wyprawa do Chin. Po pierwsze ze względu na oczekiwania, jakie z nią wiązano, a po drugie ze względu na... kolejną, tym razem garderobianą porażkę premiera."
"Za wpadki płacą oczywiście podatnicy, a ponieważ premier lata wyczarterowanymi od linii lotniczych samolotami wcale nie powoduje, że są to tanie wyprawy. Przy rocznym budżecie Kancelarii Premiera na poziomie 126 mln zł, wydatki na ten cel wahają się od 1,5 do ponad 2,5 mln złotych. Uśredniając do 2 mln, można przypuszczać - bo nie doczekaliśmy się od Kancelarii takiego bilansu, że podróże Donalda Tuska od 2007 roku kosztowały nas co najmniej 10 mln złotych. Wśród tych najdroższych wymienia się podróż życia wraz z żoną do Peru, a także ostatnią eskapadę do Nigerii. O tej pierwszej wiadomo, że kosztowała aż około 1,6 mln złotych."
"Ekspert do spraw protokołu dyplomatycznego narzeka na amatorszczyznę i ignorancję, jeżeli chodzi o przygotowywanie wizyt międzynarodowych. - Najczęściej robią to ludzie, którzy się za bardzo na tym nie znają. Amerykanie mogą być dla nas wzorem, jak przygotowywać tego typu wyjazdy. Tam nie ma miejsca na improwizację i dowolność co do prezentów, ubioru albo składu delegacji. Wszystko jest przygotowywane według ściśle określonego protokołu. My nawet takiego protokołu nie mamy. Urzędnicy nie mają spisu zasad, którymi powinni się kierować - narzeka dr Sibora. Jak podkreśla, gdyby takie wyprawy lepiej przygotować od strony medialnej, nie byłyby nagłaśniane historie z czapeczkami i podestami. Jego zdaniem do mediów powinny trafiać na przykład komunikaty o prezentach, które przygotowano dla gospodarzy. Przed wojną z okazji każdej tego typu wizyty informowano o tym ze szczegółami. - Na przykład prezydent Mościcki wręczył kilimy królowej Holandii, które przed wojną kosztowały 1400 złotych. Niestety teraz o to nikt specjalnie nie dba - opowiada.
Dr Sibora ma jeszcze jedną uwagę do premiera: po co on wozi ze sobą żonę? Czy ktoś widział by na przykład Angela Merkel jeździła za granicę z mężem? To jego zdaniem niepotrzebnie naraża Kancelarię Premiera i samego jej szefa na zarzuty, że wyjazdy organizowane są dla przyjemności, turystycznie, a nie po to, by nawiązywać poważne relacje."
Wycieczka do Peru
Tusk żuje gumę (źródło: TVN24)
Cienki Donek - Idol Tłumów, Nadzieja Rzeszy Wyborców
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
27. Tusk to wydmuszka, wynika z analizy GW
Kłopoty
Tuska, kłopoty Platformy. Coraz częstsze problemy z ministrami i
dotrzymaniem obietnic. Premierowi ufa już tylko tylu wyborców, co J.
Kaczyńskiemu
Co w PO mówi się o słabnącej mocy Platformy? - W kancelarii premiera
nie ma nikogo, kto potrząsnąłby Tuskiem i wzbudził w nim nową energię.
Graś ogarnia partię, Ostachowicz pisze kolejną książkę, a Arabski
wyjeżdża na placówkę do Madrytu - słyszymy.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
28. Gazeta Wyborcza na tropie... graficiarzy w Warszawie
Tusk wrócił na ścianę dwa dni po zamalowaniu napisu
Po interwencji "Gazety" obraźliwy napis znikł ze ściany
"Tusk kundel Putina" - inwektywa tej treści namalowana zieloną farbą od
lutego szpeciła jeden z bloków stojących przy ulicy Belwederskiej na
Dolnym Mokotowie. Prawie półmetrowych liter nie dało się nie zauważyć. Napis zobaczyć mógł każdy jadący od strony Śródmieścia w kierunku Wilanowa. Sprawy nikt jednak nie zgłosił na policję ani do straży miejskiej.
Autora wyzwisk pod adresem szefa rządu nie widzieli dopytywani przez nas
mieszkańcy bloku.
Niespełna dwa dni mieszkańcy bloku przy Belwederskiej cieszyli się
czystą elewacją. W nocy pojawił się kolejny napis oskarżający premiera
Nie wiadomo nawet, czy oba napisy wysmarowała ta sama osoba. To mógłby
ustalić dopiero grafolog, o ile sprawa nabierze urzędowego biegu.
Do środowego popołudnia nikt z mieszkańców budynku, jak również
administracja wspólnoty lokatorskiej nie zgłosiły faktu ponownego
zabazgrania elewacji. Takiego zgłoszenia nie odebrały ani policja, ani straż miejska. Podobnie było za pierwszym razem.
- O tym, że doszło do takiego zdarzenia, dowiadujemy się od
"Gazety". Traktujemy to jednak jako zgłoszenie i natychmiast wysyłamy
pod podany adres nasz patrol - informuje Jolanta Borysewicz z biura
prasowego stołecznej straży miejskiej. Strażnicy mieli ustalić stan
faktyczny i skontaktować się z administracją budynku. Później sprawę
przekażą policji, bo niszczenie elewacji traktowane jest jako
przestępstwo. Straż ma jednak wzmocnić w okolicy częstotliwość patroli.
Wzmożony nadzór przy Belwederskiej ze szczególnym uwzględnieniem
numeru 5/7 ma też podjąć policja. - Do nas także nic w tej sprawie nie
trafiło. Teraz wszystko zależy od administratora budynku, czy zdecyduje
się zgłosić zniszczenie mienia - mówi Mariusz Mrozek, rzecznik
stołecznej policji. Jeśli tak się stanie, funkcjonariusze będą się
starali ustalić sprawcę, choć nie będzie to łatwe. Chyba że spróbuje
ponownie. Jeśli zostanie złapany, grozi mu do 5 lat więzienia.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
29. Basti / Nestor - Dziękujemy Panie Donaldzie
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
30. Maziarski stawia krzyżyk na Tusku i daje wskazówki
Platformę długo ratował osobisty czar Donalda Tuska, jednak i on się dziś wyczerpał. Premier zdaje sobie z tego sprawę i dlatego odwleka zapowiadaną podróż po Polsce.
Nie zazdroszczę mu. Wyobrażam sobie, jak nerwowo wygląda z okien swej warowni i obserwuje zbliżające się od horyzontu pochodnie wrogich armii. Dużo ich. Coraz więcej i coraz bliżej. A on - samotny, bez dawnych towarzyszy, otoczony tylko dworzanami - nie może nic na to poradzić. Pozostaje czekać na nieunikniony koniec.
No, chyba żeby spróbować odbudować drużynę. Pojednać się z Balcerowiczem, Schetyną i innymi. Odzyskać zaufanie dawnych towarzyszy i sojuszników. Uznać ich autonomiczną pozycję w polityce. Wycofać się z pomysłów w rodzaju częściowej nacjonalizacji OFE. Nadać nowy impet programowi reform. I dopiero wtedy ruszyć w Polskę, do wyborców. Ale nie w pojedynkę - całą grupą. Z komunikatem: drużyna pierścienia znowu jest razem i wie, czego Polska potrzebuje.
Tak, wtedy byłby jeszcze cień szansy. Tyle że to utopijna wizja.
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75968,13802607,Samotnosc_Tuska.html
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
31. nie ma czasu, bo harata w gałę, atu jakies feministki wyją
Tusk: Nie mam czasu, by raz na tydzień tłumaczyć się za ministra
Tusk: Nie mam czasu, żeby tłumaczyć się za ministra"
- Nie mam i nie mogę mieć czasu, żeby raz na tydzień komentować
czy tłumaczyć się za ministra tylko dlatego, że on zbyt upolitycznia
kwestie, którymi się publicznie zajmuje - powiedział premier o
Jarosławie Gowinie. Tusk podkreślił, że chciałby, aby "skrzydłowi
politycy" nie starali się narzucać swoich poglądów "całej reszcie". - To
kwestia talentu samodyscypliny. Na ile mogę pozostać wiernym swoim
poglądom, a jednocześnie szanować fakt, że jestem w partii wielonurtowej
o centrowym charakterze - powiedział. - Być może minister Gowin, na
dłuższą metę, nie potrafił wytrwać w takiej wewnętrznej dyscyplinie -
dodał.
Premier odniósł się też do niedawnej wypowiedzi
Jarosława Gowina na temat handlu zarodkami. - Następca ministra na pewno
także i w tej sprawie szybko zabierze się do roboty - stwierdził. -
Kroplą goryczy był, delikatnie mówiąc, brak precyzji w wyjaśnianiu tej
kwestii na posiedzeniu Rady Ministrów. Wtedy po raz kolejny wziąłem
tłumaczenia pana Gowina na klatę. Nie wydały się precyzyjne - dodał.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
32. Tusku,
ponad 70% negatywnie ocenia działanie twojego rządu, ponad 60% twoje jako premiera, weź to wreszcie na "klatę"i sam się zdymisjonuj.
Masz 100% gwarancję, że protesty przeciw takiej decyzji będą śladowe, niezauważalne..
Za to miliony odetchną z ulgą.
basket
33. Tymczasem w Leningradzie...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
34. Donald Tusk jest jeszcze
Donald
Tusk jest jeszcze bardziej proniemiecki niż sam to przyznaje. Tak
twierdzi socjolog z polsko-niemieckiego Uniwersytetu Viadrina
Po co Niemcom proniemiecki premier z jakiegoś obcego kraju? Nie wystarczy im ich kanclerz i cały rząd?
Dr Krzysztof Wojciechowski, polski socjolog z Frankfurtu nad
Odrą w wywiadzie dla niemieckiego radia „Deutschlandradio Kultur”
powiedział, że premier Donald Tusk jest „bardziej proniemiecki niż sam
to przyznaje”.
– stwierdził dr Wojciechowski, który brał udział w tworzeniu polsko-niemieckiego Uniwersytetu Viadrina we Frankfurcie nad Odrą.
Sam tytuł wywiadu tak pozytywnego dla naszych zachodnich sąsiadów brzmi: "Tu zdarzył się prawdziwy cud".
Choć podstawowy temat rozmowy dotyczy głównie poprawy transgranicznych
relacji polsko-niemieckich, to w kontekście proniemieckiego Tuska słowo
"cud" też ma swoje znaczenie.
Po wygranych przez PO wyborach w 2007 r. dziennik "die Welt"
nie posiadał się z radości, że szefem rządu w Polsce zostanie
"proniemiecki historyk".
Nie wypada też nie wierzyć panu doktorowi, od 30 lat związanemu z
naszymi zachodnimi sąsiadami, gdyż w tym samym wywiadzie reakcje tych,
którzy protestowali przeciwko kłamstwom na temat Armii Krajowej w
słynnym serialu emitowanym przez niemiecką telewizję publiczną „Nasze
matki, nasi ojcowie” nazwał „histerycznymi”.
Przypomnijmy
więc, że wśród „histeryków” był chociażby Juliusz Braun – prezes
Telewizji Polskiej, który wystosował list protestacyjny do szefostwa
ZDF.
„Histerykiem” – trzymając się nomenklatury dr Wojciechowskiego - jest też zapewne polska ambasada, która również zaprotestowała przeciwko fałszerstwom historycznym.
Pewnie jednak dr Wojciechowski uznał, że lepie będzie, jeśli protesty
nazwie „histerycznymi”, bo takie określenie przypada do gustu Niemcom,
którzy tak je właśnie nazywają. Zapewne bardzo się też im podoba, jeśli
Tusk jest „jeszcze bardziej proniemiecki”, niż sam to przyznaje.
Czy trzeba być „histerykiem”, aby czuć przebiegające po
plechach ciarki, po kolejnej informacji, że szef rządu jest gorącym
sympatykiem jakiegoś obcego kraju?
Sławomir Sieradzki/ dradio.de
SŁUCHAJ W ORYGINALE WYWIADU DR. KRZYSZTOFA WOJCIECHOWSKIEGO
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
35. Afery, kompromitacja,
Afery, kompromitacja, arogancja, buta, PR, słowa, słowa, słowa... - mija 10 lat kierowania przez Tuska Platformą Obywatelską
W sobotę mija 10 lat, od kiedy Donald Tusk kieruje Platformą
Obywatelską, która pod jego przywództwem już drugą kadencję rządzi w
kraju. Dla zwolenników - urodzony zwycięzca, polityk wybitny, dla
krytyków - "Donald nic nie mogę Tusk", prowadzący politykę "ciepłej wody
w kranie".
Platforma Obywatelska na drogę politycznych
zwycięstw weszła dzięki nagonce na rząd PiSu z lat 2005-2007. Wydaje
się, że do dziś jest beneficjentem tego okresu. Od tamtego
czasu partia wygrała wybory parlamentarne (przyspieszone w 2007 r. oraz w
2011 r.), jej kandydat - Bronisław Komorowski - został prezydentem w
wyborach w 2010 r., wygrywając w II turze z Jarosławem Kaczyńskim. PO
wprowadziła najwięcej eurodeputowanych w wyborach do PE w 2004 i 2009
roku. Kandydaci PO z sukcesem startowali też w wyborach samorządowych w
roku 2006 i 2010. Tusk jest szefem rządu drugą kadencję, co zdarzyło się
po raz pierwszy w najnowszej historii Polski.
10.
rocznica szefowania przez Tuska Platformie, zbiega się ze znaczącym
spadkiem notowań partii, rządu, a także spadkiem poziomu zaufania do
samego premiera i wzrostem nieufności do niego. Platforma w
ostatnim czasie przegrała m.in. wybory uzupełniające do Senatu w
Rybniku, w referendum odwołano prezydenta Elbląga z PO oraz Radę Miasta.
Kryzys
widać równie w rządzie. Zła kondycja gabinetu oraz brak jego sukcesów
jest coraz powszechniej zauważalny. W kwietniu premier zdymisjonował
dwóch ministrów: skarbu Mikołaja Budzanowskiego oraz sprawiedliwości
Jarosława Gowina. Opozycja, po medialnych doniesieniach, domaga się
odwołania ministra infrastruktury Sławomira Nowaka; ze szczególną
krytyką społeczeństwa, mediów i opozycji spotyka się polityka minister
edukacji Krystyna Szumilas.
Silna opozycja, wobec polityki Tuska zaczyna być widoczna również w PO. Liderem
konserwatywnego skrzydła PO jest odwołany niedawno z funkcji ministra
sprawiedliwości Jarosław Gowin. Nie wyklucza on startu w wyborach na
szefa partii. Konkurentem premiera będzie też zapewne wiceszef PO
Grzegorz Schetyna.
Tusk w 2010 roku deklarował, że do kolejnych
wyborów na szefa partii już nie stanie, bo - jak mówił - powinno dać się
szansę następcom. Jednak później zmienił zdanie, tłumacząc, że nie
widzi w Platformie jednoznacznego lidera, który poradziłby sobie lepiej
niż on. Obecnie zapowiada, że ponownie będzie ubiegał się o fotel
przewodniczącego PO.
Szefa partii wybiorą wszyscy działacze PO.
29 czerwca odbędzie się Konwencja Krajowa, która ma zmienić statut
partii, aby umożliwić bezpośrednie głosowanie. Nowy szef PO mógłby być
znany już w sierpniu. Ewentualna II tura odbyłaby się na przełomie
sierpnia i września.
- oświadczył premier.
Tusk, to dla jednych skuteczny lider o
dużej charyzmie, wygrywający kolejne wybory, polityk dobrze postrzegany
na arenie europejskiej, który ma świetną intuicję, umie wyczuć klimat
społeczny. Dla coraz większego grona polityk, który dla władzy "idzie po trupach" i bezwzględnie eliminuje konkurentów wewnątrzpartyjnych. Jego ofiarami stali się już m.in. Jan Rokita, Maciej Płażyński, Zyta Gilowska czy Paweł Piskorski.
Osoby
popierające premiera twierdzą, że Tusk poradził sobie z problemami w
okresie kryzysu gospodarczego i zmierzył się z największą w naszej
historii powojennej tragedią - katastrofą smoleńską. Jednak ich zdanie w
tej ostatniej sprawie nie jest w stanie przebić się przez skandaliczne i
kompromitujące premiera zaniedbania ws. Smoleńska. Mimo tego zwolennicy
go chwalą. Uważają również, że prowadzi skuteczną politykę zagraniczną,
choć wydaje się ona obliczona na rezygnację z polskich priorytetów w
kontaktach z Rosją i Niemcami oraz UE.
Zdaniem przeciwników
premiera Tuska, polityka wobec Niemiec i Rosji jest zbyt uległa,
"prowadzona na kolanach", mówią, że premier nie dotrzymuje obietnic
wyborczych, a za tragedię smoleńską, należy mu się Trybunał Stanu.
Do dziś nie są jasne kulisy powstania Platformy Obywatelskiej. Wiadomo,
że partia powstała w 2000 r., powołał ją Tusk z Maciejem Płażyńskim i
Andrzejem Olechowskim. Zwarta początkowo grupa "trzech tenorów" zaczęła
się rozpadać. Olechowski po przegranej w 2002 r. w walce o fotel
prezydenta Warszawy pozostał działaczem PO, ale wycofał się z
działalności politycznej. W kwietniu 2003 r. z kierowania PO zrezygnował
Płażyński; 1 czerwca jej szefem został Tusk.
- mówił wówczas.
Do dziś nikt nie wyjaśnił podejrzeń,
jakie na PO rzuciła wypowiedź Gromosława Czempińskiego. Kilka lat temu
mówił on, że w powstanie PO zaangażowane były służby specjalne. Jego
słów nikt nie zdementował, ale również nie drążono tego tematu. Być może
za PO stoją zupełnie inne siły niż się może wydawać.
Początki
Platformy Obywatelskiej nie były usłane sukcesami. W 2005 r. Tusk był
kandydatem PO na prezydenta. W I turze wyborów otrzymał 36,33 proc.
głosów, a jego rywal Lech Kaczyński - 33,10 proc. Ostatecznie w II turze
Tusk przegrał z Kaczyńskim, uzyskał 45,96 proc. głosów, a Kaczyński
54,04 proc. W wyborach parlamentarnych 2005 r. PO przegrała z kolei z
PiS. Partia Tuska uzyskała 24,14 proc. głosów, a partia braci
Kaczyńskich 26,99 proc.
Dopiero dzięki nagonce medialnej
na PiS, w którą chętnie włączali się politycy Platformy Obywatelskiej,
PO udało się wejść na drogę politycznych sukcesów. Dzięki tej fali PO wybory wygrała, uzyskując 41,51 proc. głosów. Tusk w Warszawie uzyskał ponad 500 tys. głosów.
- mówił Tusk 21 października 2007 r. po ogłoszeniu sondażowych wyników wyborów.
Nieuzyskanie
bezwzględnej większości głosów w Sejmie zmusiło PO do stworzenia
koalicji, która zapewniłaby nowemu rządowi większość w parlamencie.
Wybór padł na PSL. Na czele nowego rządu stanął Tusk, a wicepremierami
zostali: Waldemar Pawlak (PSL) i Grzegorz Schetyna (PO). Od początku
rząd funkcjonował w warunkach koabitacji i przy silnej pozycji głównej
partii opozycyjnej.
Pierwsze cztery lata rządów Tuska były naznaczone rozpętaną przez media i PO wojną z Prezydentem RP Lechem Kaczyńskim. Media - w kontekście szczytów unijnych pisały o "wojnie o krzesła".
- mówił Tusk w październiku 2008 r.
Najbardziej tragicznym wydarzeniem w minionym okresie była katastrofa smoleńska.
- powiedział premier o katastrofie samolotu Tu-154M, w której zginął
Lech Kaczyński wraz z małżonką Marią oraz 94 wybitne polskie
osobistości. Nie odnosił się jednak do faktu, że do tragedii
przyczyniła się atmosfera, jaką PO wytworzyło wokół Prezydenta RP, a
także wyniki jego rozmów z Władimirem Putinem, z którym prowadził
polityczną grę przeciwko Prezydentowi Polski.
Premier
Tusk przy okazji sprawy smoleńskiej wielokrotnie dawał dowody swojej
bezczelności, zarzucając wszystkim granie tragedią smoleńską.
Obarczał nią nawet środowisko polityczne PiS. Choć to premier Donald
Tusk zaraz po 10/04 rozpoczął politykę na smoleńskiej katastrofie -
używając jej jako narzędzia do zmian w polityce zagranicznej - w jego
wypowiedziach nie brakowało takich słów:
Kłamstw swoich oraz swoich ministrów - zawartych choćby w
raporcie Millera - premier nie zdementował ani razu. I to mimo, iż są
coraz poważniejsze dowody na mataczenie rządu ws. śledztwa smoleńskiego.
Politycy
PiS zarzucali Tuskowi "zdradę dyplomatyczną" i brak jakichkolwiek
działań w kierunku wyjaśnienia przez polskie państwo katastrofy. Według
prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, premier ma na sumieniu
"współdziałanie w tuszowaniu" katastrofy.
Dzięki
parasolowi medialnemu Tuskowi i Platformie Obywatelskiej udało się
zamieść pod dywan wiele afer. Taką była m.in. afera hazardowa,
która wybuchła w październiku 2009 r. po opublikowaniu przez
"Rzeczpospolitą" stenogramów nagrań rozmów szefa klubu PO Zbigniewa
Chlebowskiego z biznesmenem z branży hazardowej Ryszardem Sobiesiakiem.
Chodziło o lobbing polityczny w trakcie prac nad nowelizacją ustawy o
grach i zakładach wzajemnych. Stanowiska w rządzie stracili wtedy
ministrowie: spraw wewnętrznych - Grzegorz Schetyna, sprawiedliwości -
Andrzej Czuma, sportu - Mirosław Drzewiecki oraz wiceminister gospodarki
Adam Szejnfeld. Z Kancelarii Premiera odeszli też, jak tłumaczył Tusk -
"do boju o prawdę w Sejmie" - jego bliscy współpracownicy" Sławomir
Nowak i Rafał Grupiński.
- komentowali jego decyzje politycy zarówno opozycji, jak i koalicji.
Sprawa
hazardowa jednak nie została wyjaśniona, nikt nie poniósł żadnej
konsekwencji. Komisja śledcza, którą w tej sprawie powołano, stała się
narzędziem tuszowania sprawy. Działano tak, by PO mogła uniknąć skutków afery.
W styczniu 2010 r. Tusk zapowiedział, że nie wystartuje w wyborach prezydenckich.
- tłumaczył swoją decyzję. Premier wyjaśnił, że Polska potrzebuje silnej władzy wykonawczej do przeprowadzania dalszym reform.
Mimo
fatalnych rządów, przyczynienia się do tragedii smoleńskiej, aktywnego
udziału w matactwie smoleńskim, mimo wielu afer - m.in. hazardowej i
stoczniowej - Platforma Obywatelska w 2011 roku znów wygrała wybory. Przed tymi wyborami Tusk ruszył w kraj "Tuskobusem".
Po wyborach premier znów zapowiedział rozwój i modernizację Polski. Jednak mało kto brał to już na poważnie.
Nowy
rząd Tuska został zaprzysiężony 18 listopada 2011 r.; wicepremierem
ponownie został Waldemar Pawlak (PSL). Tusk w imieniu rządu przyrzekł
ciężką pracę i odważne decyzje. W swoim expose z 2011 r. zapowiedział
m.in. podniesienie wieku emerytalnego do 67 lat, likwidację funduszu
kościelnego i zmiany w OFE.
Jednocześnie z rozpoczęciem
działalności drugiego rządu Tuska coraz lepiej widoczne było zejście PO
na lewą stronę sceny politycznej oraz mniejsza zdolność do skutecznego
PR Tuska. To również był skutek wielu butnych decyzji, które podejmowane
były często wbrew społeczeństwu. Tak było m.in. ws. wieku emerytalnego,
czy ws. uporu rządu dotyczącego obniżenia wieku szkolnego.
W
październiku 2012 r. premier przedstawił w Sejmie informację o
dokonaniach i planach rządu, tzw. "drugie expose"; zapowiedział m.in.
wydłużenie urlopu macierzyńskiego, inwestycje w bezpieczeństwo
energetyczne, program "Inwestycje polskie". Komentatorzy wskazywali, że
premier Tusk znów coś zapowiada i obiecuje, a zbyt mało mówi o tym, co
mu się udało zrobić. Takich przykładów bowiem nie ma wiele.
Premier
zapowiedział na połowę kadencji rekonstrukcję swojego gabinetu.
Właściwie media niemal na okrągło żyją zapowiedziami jakichś zmian w
rządzie. Ich zapowiadanie stało się stałym elementem polityki
informacyjnej obecnej ekipy rządowej.
10-lecie Tuska w
PO przypada w sytuacji oczywistego tąpnięcia w nastrojach społecznych. W
majowych sondażach poparcia dla partii politycznych przygotowanych
m.in. przez CBOS oraz TNS Polska, PiS wyprzedziło PO. Według sondażu
CBOS na PiS chciało głosować 26 proc. badanych, na PO - 23 proc. W
sondażu TNS Polska na PiS chciało głosować 28 proc. osób deklarujących
udział w wyborach; na PO 25 proc. Kolejne sondaże pokazują tendencję
wzrostową w poparciu PiSu i spadek notowań PO.
W sondażach
zaufania nieufność do Donalda Tuska deklaruje z kolei więcej niż do
Jarosława Kaczyńskiego. Według majowego sondażu CBOS, po 33 proc.
badanych ufa prezesowi PiS i premierowi. Kaczyńskiemu nie ufa 46 proc.,
Tuskowi - 48 proc.
Wydaje się, że tym razem spadek
notowań PO, Tuska i rządu może być stałą tendencją. I tak dziwi, że
pojawiła się ona tak późno...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
36. :) cudne :)))
serdecznosci :)
gość z drogi
37. pro niemiecki chistoryk ...Tusk
chciałąbym zobaczyć ten jego dyplom...to tak jak i ślub...dla kariery....jeden chistoryk proniemiecki,drugi pro rosyjski ale nas wzieli w kleszcze... i to nie tylko dzieki ruskim serwerom ale i idiotom rodzimym,też....
a teraz siedzą i płaczą i płacą za grzechy...i niech płacą i płaczą ....nikt ich pod karabinami do urn nie prowadził ...
serd pozdrowienia
gość z drogi
38. "Wydoroślał". "A w latach
"Wydoroślał".
"A w latach 90. nie rokował..." Dziesięć lat Donalda Tuska jako
przewodniczącego PO podsumowują: Janina Paradowska, Jan Wróbel i Jacek
Żakowski
Zakowski
Przez te 10 lat Tusk wydoroślał, rozwinął się jako polityk, ale chyba
także jako człowiek. W latach 90. obserwowałem Tuska jako polityka,
który nie rokował, nie zapowiadał się na wielkiego przywódcę. Coś się
zmieniło. To jest chyba ten przypadek, kiedy włożenie ciężkiej zbroi
powoduje, że organizm dorasta. To fajne, bo bardzo często mamy
rozczarowania, kiedy politycy, z którymi łączymy nadzieje, zawodzą.
Paweł Piskorski, kiedyś wielka nadzieja, kandydat na prezydenta. Jan
Rokita, który pogubił się w swoich emocjach. A tu mamy do czynienia z
organizmem, który dorasta do zadań. To jest zupełnie inny Tusk. Mimo
tych wszystkich zastrzeżeń mam wrażenie, że to jest ogromny progres.
Jak duży? Za wcześnie, żeby Tuska podsumować, on ma dużą część
kariery politycznej jeszcze przed sobą. Mam wrażenie, że ma też przed
sobą konieczność dokonania drugiego wielkiego skoku. Pierwszego dokonał
zostając premierem, zmieniając nie tylko polską scenę polityczną ale też
treść PO, która za Rokity i Gilowskiej była dość zaściankową partią. On
potrafił to zmienić. Teraz musi dokonać drugiego skoku. Ocenić, co było
źle. Po dziesięciu latach te wszystkie błędy zaczynają się mnożyć,
podnosić do potęgi i zaczynają dominować. Tusk musi zdobyć się na nowe,
merytoryczne otwarcie.
Tusk rządzi dziś w Platformie niepodzielnie, bez niego partia nie istnieje. To jego błogosławieństwo czy przekleństwo?
Nie przypominam sobie partii, która miałaby więcej niż jednego
silnego przywódcę i dobrze sobie radziła. Taką partią, która miała
więcej grzybów w barszczu była Unia Wolności i zapłaciła za to dużą
cenę. Jest czymś naturalnym, że jest jeden grzyb w barszczu PO. Zaleta
jest taka, że inni orientują się na lidera, jeśli ma jasny przekaz.
Jednak dziś tego jasnego przekazu Tuskowi zabrakło. Zła strona jest
taka, że jak ten grzyb się pożre, a polityka pożera przywódców, powstaje
pewnego rodzaju pustka. Ale to nieuniknione. Po wielkich liderach jest
czas smuty w każdej formacji politycznej. Na to nie ma ratunku i tak
będzie w PO. Tam żaden następny Tusk nie wyrośnie, choć patrzę z
nadzieją na ministra Sienkiewicza. Ale to daleka droga.
Jakie są największe sukcesy i porażki Tuska?
Największym sukcesem Tuska jest to, że opanował dzikie tendencje
w polskiej polityce. Najpierw w PO, pozbywając się niebezpiecznych
populistycznych radykałów, jak Jan Rokita czy Zyta Gilowska. A w Polsce
trzymając populizm, wszystkich, którzy mają kieszenie pełne prostych
rozwiązań i cudownych eliksirów, na marginesie. To jest jego wielki
sukces, on wyprowadził Polską politykę z okresu szaleństwa.
Porażka to dwie rzeczy. Tusk nie docenia procesów społecznych i płaci
za to dużą cenę. Nie docenia mediów publicznych, kultury, edukacji,
nauki, której nie rozumie i on i pani minister. Powierzał te sfery
spontanicznym mechanizmom, które nie wystarczały, albo osobom średniego
formatu. Tusk miał naturalnego lidera zmiany, którym był Michał Boni,
ale go zmarginalizował, nie dał mu się rozwinąć. Dziś płaci za to cenę.
Ta powszechna frustracja świata akademickiego, szkolnictwa, służby
zdrowia, świata kultury, to nie jest skutek złej polityki, to skutek
lekceważenia wielkich obszarów życia społecznego, które są często dla
ludzi dużo ważniejsze.
To dobrze było widać ostatnio w badaniu Eurostatu, które pokazało, że twarde parametry: bezrobocie, płaca minimalna czy warunki mieszkaniowe Polska
ma kiepskie, a jednak ludzie są zadowoleni z życia. Dla Polaków ważne
jest więc coś kompletnie innego niż to, co ekonomiści mierzą i co
kieruje polityką Tuska. Gdyby spojrzał na te badania w taki sposób,
mógłby zmienić priorytety i zrobić coś dobrego dla Polski. Namawiam do
tego wszystkich polskich polityków, żeby patrzyli na to, co ważne, a nie
na to, co policzalne. Bo rzeczy ważne są na ogół trudno policzalne.
JAN WRÓBEL
Jak zmienił się Tusk przez tę dekadę?
Zmienił się właśnie wtedy, w 2003 roku, kiedy został zupełnie
zlekceważony przez przywódców Unii Wolności i nawet próbował zdobyć
poparcie Leszka Balcerowicza. Nie udało mu się. On niczym nie zasłużył
sobie na zupełne lekceważenie. Wtedy dotarło do niego, że nawet w oczach
osób, które w końcu nie są politycznymi potentatami uchodzi za mniej
istotnego gracza. Za miłego chłopaka od anegdot i piłki
nożnej. Zezłościło go to i wtedy obudził się w nim "demon". Zaryzykował
wiele, odegrał się, posmakował i kamień odrzucony stał się kamieniem
węgielnym.
Tusk rządzi dziś w Platformie niepodzielnie, bez niego partia nie istnieje. To jego błogosławieństwo czy przekleństwo?
Nie podzielam tej opinii. PO jest partią władzy i to nadaje jej
pewnej powolności i zbytniej ostrożności w wielu decyzjach. Ale właśnie
przez to, że jest partią władzy, może się pozbyć lidera, jeżeli on nie
zapewni dalszego trwania.
To, co obserwujemy, czyli walki
z posłem Godsonem i posłem Gowinem, to walki dekoracyjne. Żaden z tych
dysydentów nie dzierży w rękach struktur partyjnych i poparcia kół,
które decydują o sile polityków. Dlatego Tusk się na tę rywalizację
zdecydował. W istocie rzeczy aparat partyjny zmiażdży opozycję na jego
pierwsze skinienie.
Jakie są największe sukcesy i porażki Tuska?
Polityk, który przez tyle lat jest szefem partii i premierem
kraju, to polityk, który osiągnął sukces. W moim odczuciu porażką jest
to, że katastrofę smoleńską świadomie wpuścił w tory rozliczeń
emocjonalnych, a nie dopuścił do wyciągnięcia bardzo przyziemnych
wniosków: jak to się mogło w ogóle stać? Myślę, że po zamknięciu epoki
Tuska to będzie jedynym, ale istotnie obciążającym jego hipotekę
punktem.
JANINA PARADOWSKA
Jak zmienił się Tusk przez tę dekadę?
Niesłychanie dojrzał. Znając go od początku lat 90. miałam
zawsze wrażenie, że mam do czynienia z politykiem bardzo dobrze
wykształconym, zdolnym, ale trochę lekkomyślnym. Był pełny wdzięku, ale
nie widziałam go na funkcjach państwowych. Tymczasem okazało się, że
przy władzy wykonawczej w bardzo trudnym okresie politycznie dojrzał.
Będąc szósty rok przy władzy wykonawczej, poddaje się najsilniejszej
próbie. To jest próba mordercza w polskich warunkach. Mimo niskich
sondaży i spadku zaufania, jest to dla niego rodzaj komplementu.
Na początku lat 90., kiedy formowały się władze Kongresu
Liberalno-Demokratycznego, Jan Krzysztof Bielecki odmówił zostania
przewodniczącym partii i wskazał na to stanowisko Tuska. Zapytałam go:
dlaczego? Bo wydawało mi się, że Bielecki jest najbardziej naturalnym
kandydatem. Premier, bardzo popularny, sprzeciwił się wówczas
Kościołowi, na czym zyskał... A on mi na to powiedział, że jedyną osobą w
Kongresie obdarzoną polityczną charyzmą i talentem politycznym jest
Tusk. To Bielecki wskazał Tuska, miał dużą intuicję. Bo Tusk to bez
wątpienia najzdolniejszy polski polityk wymiaru europejskiego. To, że
jest najlepszym polskim premierem, potwierdza także opozycja i wszyscy,
którzy nie są politycznie zaślepieni.
Tusk rządzi dziś w Platformie niepodzielnie, bez niego partia nie istnieje. To jego błogosławieństwo czy przekleństwo?
Dzisiaj nie ma żadnej partii bez mocnego lidera. Nie ma PiS bez
Kaczyńskiego, nie ma lewicy bez Millera, a PSL bez Pawlaka nie jest tym
samym PSL-em. Takie mamy czasy, że partie stoją swoimi liderami.
Platforma ma ten pierwszy szereg wyrównany, choć nie zachwycający. Bo
czy Schetyna może wygrać kampanię dla PO? Czy wygrał poprzednią
kampanię? Nie. Wygrał ją Tusk, ruszając w Polskę. Pozostali politycy nie
mają charyzmy. Natomiast charyzma Tuska jest trudna do określenia. Nie
jest to charyzma męża stanu, jaką miał np. Tadeusz Mazowiecki. Ale ma
niewątpliwie autorytet i gigantyczny talent polityczny, choć nieco ten
talent zarzyna, może wskutek braku zaufania do współpracowników. Bo to
jest czas samotnych polityków.
Jakie są największe sukcesy i porażki Tuska?
Po tym, jak na kongresie Unii Wolności wycięto praktycznie całe
środowisko liberałów poza Januszem Lewandowskim, można było zostać w
Unii i próbować walczyć. Tusk wykazał się jednak odwagą, tworząc inny
projekt polityczny, mając tylko zaplecze KLD, który przegrał wybory,
wspólnie z Płażyńskim, który pozbawiony był wielkich talentów
politycznych i Olechowskim, który miał jedno: kapitał z wyborów
prezydenckich, kilkanaście procent głosów. Stworzenie ugrupowania, które
miało w sobie wówczas niesłychanie dużo energii, to był sukces i
odwaga. Bo nie będę mówiła o banałach, jak dwukrotne wygranie wyborów.
Sukcesem jest też podniesienie się z traumy po porażce.
Podwójnej, Platformy i jego osobistej, kiedy zdecydowanie prowadził w
wyborach prezydenckich i przegrał z Lechem Kaczyńskim, który wydawał się
być niewybieralny. Jeżeli dzisiaj patrzy na swoją partię z dużą
powściągliwością, to dlatego, że ona dużo mu pomogła, żeby tych wyborów
nie wygrał. Kiedy porównuję, jak PiS pracowało na swojego kandydata, a
politycy PO siedzieli w Sejmie przy stolikach i mówili, że wybory
prezydenckie mają właściwie wygrane, nie dziwię się, że dziś Tusk może
być powściągliwy i mieć brak zaufania do partii.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
39. jak wujek Stalin, co lubiał dzieci
Dzieci u premiera, prezydenta i w Sejmie
piknik z okazji Dnia Dziecka, w którym uczestniczył Donald Tusk.
Najmłodsi...
czytaj dalej »
W Kancelarii Premiera zakończył się okolicznościowy
piknik z okazji Dnia Dziecka, w którym uczestniczył Donald Tusk.
Najmłodsi mogli na własne oczy przekonać się jak pracuje premier. Dzieci
zaprosił do siebie też prezydent Bronisław Komorowski. Także Sejm był
pełen dzieci i młodzieży.
Fot. PAP
Fot. PAP
Fot. PAP
Fot. PAP
Fot. PAP
Fot. PAP
Fot. PAP
Fot. PAP
Fot. PAP
Fot. PAP
Fot. Maciej Śmiarowski/KPRM
Fot. Maciej Śmiarowski/KPRM
Piknik
w ogrodach Kancelarii Premiera zorganizowano przede wszystkim z myślą o
dzieciach i młodzieży w wieku 4-14 lat, ale mogły w nim uczestniczyć
wszystkie chętne dzieci z rodzicami. Impreza rozpoczęła się o godz. 10 i
trwała do 16.
Bajki, karate i piłeczki u premiera
Teren
kancelarii podzielono na strefy tematyczne. Centrum Nauki Kopernik
przygotowało doświadczenia i pokazy, a studenci przeprowadzali
doświadczenia z chemii i fizyki. W mobilnym posterunku policji dzieci
mogły zajrzeć do radiowozu, obejrzeć policyjny motocykl. Odbyły się
także prezentacje sprzętu strażackiego oraz konkurencje sprawnościowe i
strzeleckie.
Miały także okazję w specjalnym szpitalu polowym
nauczyć się udzielania pierwszej pomocy. Z kolei w miasteczku ruchu
drogowego mogły poznać zasady bezpieczeństwa na drodze.
Przygotowano
boiska różnych dyscyplin, pokazy karate, wspinanie się po linie, basen z
piłeczkami. Dzieci mogły spotkać się ze sportowcami.
Dzieci
mogły zobaczyć, jak tłoczy się naturalny sok z owoców, nauczyć się tańca
ludowego oraz posłuchać bajek z różnych części Europy.
Na
terenie ogrodu KPRM działał specjalny punkt Poczty Polskiej, w którym
można było zaprojektować i wysłać własną kartkę pocztową.
Apel do dorosłych
-
W Dniu Dziecka życzę tego co najważniejsze w życiu: miłości w życiu
rodzinnym, tego oczywiście żadna władza, żadne decyzje nie zastąpią -
powiedział premier. Część życzeń była adresowana do dorosłych: "byśmy
nauczyli się, że dziecko wymaga szczególnej delikatności, że miłość i
odpowiedzialność nie mogą iść w parze z agresją i przemocą".
Tusk
zaznaczył, że jako premier chciałby, aby dzieci miały jak najlepsze
warunki do startu życiowego w zakresie edukacji i ochrony zdrowia. - Tu
jest bardzo dużo do zrobienia, ale jestem przekonany, że dzieci dzisiaj
będą miały tych szans wiele, wiele więcej niż poprzednie pokolenia -
powiedział premier.
Wcześniej premier Donald Tusk spotkał się z
dziećmi ze Szkoły Podstawowej nr 7 w Łomży, które premier zaprosił w
odpowiedzi na list Jakuba Zyska z klasy II c. Dzieci podarowały
premierowi album z wykonanymi przez nich portretami szefa rządu.
Po
południu premier zamieścił wpis na Twitterze. "Motywacja najważniejsza:
dobra przyszłość polskich dzieci. To nadaje sens władzy" - napisał.
Zaproszenie od premiera
Jak
podkreślił w filmowym zaproszeniu szef rządu Donald Tusk, "w Dniu
Dziecka każde z dzieci, chociaż przez chwilę, będzie mogło być
premierem".
U prezydenta
Z
okazji Dnia Dziecka także na dziedzińcu Pałacu Prezydenckiego odbywa
się piknik pod hasłem "Kto Ty jesteś?". Życzenia dzieciom złożył
prezydent Bronisław Komorowski wraz z żoną Anną.
- Serdecznie
dziękujemy, że możemy razem cieszyć się Dniem Dziecka, który jest
fragmentem naszego życia, w którym mieści się także marzenie o tym, by
dzieci wychowywały się i rosły szczęśliwie i by Polska miała z nich jak
największą pociechę, teraz kiedy się do nich uśmiechamy i wtedy kiedy
będziemy myśleli o nich, że są dorosłymi, odpowiedzialnymi obywatelami -
mówił Komorowski na dziedzińcu Pałacu Prezydenckiego.
Jak
zwrócił uwagę, Dzień Dziecka świętowany jest tuż przed rocznicą 4
czerwca 1989 roku, częściowo wolnych wyborów do Sejmu i "wielkim świętem
polskiej wolności, zwycięstwa mądrej wolności". - Jest jakiś ścisły
związek między optymizmem, którego zawsze pełno w każdym dziecku a
cieszeniem się z polskiej wolności wtedy (w 1989 roku) odzyskanej -
podkreślił Komorowski.
Do godz. 14 na dziedzińcu Pałacu
Prezydenckiego zaplanowano konkursy, zabawy, spotkania z ciekawymi
ludźmi i warsztaty tematyczne poświęcone m.in. tolerancji, tradycji,
rodzinie, ekologii oraz czytelnictwu.
https://www.premier.gov.pl/multimedia/zdjecia/dzien-dziecka-w-kancelarii...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
40. dziadzio koMOruski spotkał się z dziecmi a i tak nie wiele im to
pomoże....
właśnie oglądam piękną Polską Młodzież na Legnicy...tam jest Polska, tam nasza Przyszłość nieskażona...
gość z drogi
41. "Fakt": Sukienki premierowej
"Fakt":
Sukienki premierowej za budżetowe pieniędze. Tusk o ultimatum żony:
"jeśli mam reprezentować od czasu do czasu państwo polskie muszę
wyglądać"
"Podobnie jak ja muszę sensownie wyglądać na tle naszych partnerów w
Europie czy na świecie, to także często dotyczy mojej małżonki, która
nie pracuje, nie ma etatu ani partyjnego, ani państwowego."
"Fakt" donosi, że "wytworne kreacje dla jego żony Małgorzaty"
zamawiano m.in. "u znanej i oczywiście drogiej projektantki Gosi
Baczyńskiej! A tam damskie fatałaszki kosztują nawet ponad 6 tys. zł za
sztukę! Ale nie ma się czym przejmować. W końcu faktury wystawiano na
Platformę Obywatelską".
Skarbnik partii Łukasz Pawełek stwierdził w rozmowie z dziennikiem, że "wydatki związane są z obsługą wizerunkową premiera".
– wytłumaczył. Co znaczą "koszty własne" skoro pieniądze ze składek
oraz subwencji znajdują się na tym samym koncie? Tego wyjaśnić nie
sposób.Pozostaje zapytać, jakie warunki wspólnych podróży - rzadszych, ale
jednak - postawiła szefowi polskiego rządu premierówna Katarzyna. Ona
nie może być gorsza od mamy!
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
42. Tusk jak Komorowski - jest z całej Polski
Stanisław Janecki
Po
tym jak Tusk ujawnił, że jako dziesięciolatek był Ślązakiem i kibicem
Górnika Zabrze, wiemy, że to o nim jest film Woody’ego Allena - „Zelig”
"Wystarczy, że premier przeniesie się do innego regionu Polski i
zaraz się okazuje, że od zawsze był Wielkopolaninem, Mazurem czy
Podlasiakiem. I gdyby istniały tam kluby piłkarskie, które pod koniec
lat 60. walczyły w europejskich pucharach, na pewno okazałoby się, że
nastoletni Donald Tusk był ich zagorzałym kibicem".
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
43. POmocna dłoń z Czerskiej
W rozmowie z naczelnymi "Gazety" - Adamem Michnikiem i Jarosławem Kurskim, premier i lider PO tłumaczy, dlaczego spada poparcie dla jego partii, zapewnia, że nie zamierza "ścigać się z PiS w mesjanizmie i tradycji nieszczęścia narodowego". I przekonuje: zagrożenie skrajną prawicą to wina PiS, a homoentuzjaści powinni znać "miarę", bo wygra PiS, a mniejszości seksualne na tym stracą.
W Magazynie Świątecznym "Gazety" Donald Tusk rozmawia z naczelnymi "Gazety" Jarosławem Kurskim i Adamem Michnikiem. Zaczyna od komentarza do spadających notowań PO i rosnących PiS.
Dlaczego Platformie spada?
- Wiadomo, że w długim okresie zawsze musi przyjść moment, kiedy popularność spada (...) Warto zwrócić uwagę, że dzieje się tak, mimo że Polska odnosi oczywiste sukcesy - choćby zastrzyk pieniędzy z Unii Europejskiej, skok cywilizacyjny, pozycja w Europie. Można przyjąć, że to wszystko nie tylko nie zaspokaja aspiracji, ale wręcz rozbudza aspiracje, którym trudno sprostać. Polacy oczekują po prostu więcej - ocenia premier.
Dodaje też, że "politycy opozycji, którzy uważają się za arcypatriotów" za główny cel stawiają sobie "zohydzanie własnego państwa i każdego sukcesu Polski". - Tysiąckrotnie powtarzane słowo "katastrofa" musi w końcu przynieść negatywny skutek - mówi. I podkreśla: - Głównym powodem, dla którego PO traci, jest to, co w ocenie komentatorów i ekspertów jest działaniem godnym pochwały: podnieśliśmy wiek emerytalny do 67. roku życia, wprowadzamy ustawę śmieciową, trzymamy dyscyplinę budżetową, ograniczamy wydatki, zamroziliśmy płace sfery budżetowej.
Dodaje, że PO ma przeciw sobie "i Kościół w swej przewadze, i związki zawodowe w komplecie - od Solidarności '80, przez "S", po OPZZ - i potężną opozycję polityczną. Mamy kryzys gospodarczy w Europe i wreszcie dość nieprzyjazne media".
Co to za nieprzyjazne media? Tusk precyzuje: - Choć takiego łomotu, jaki dostaje Platforma od mediów, nikt nigdy nie dostawał, zaskakuje mnie powszechna gotowość dyskredytowania jedynej siły, która umiejętnie powstrzymuje radykałów. Media w Polsce są głęboko podzielone. Dla prawicowych Kaczyński - co oczywiste - jest bóstwem, a Tusk łobuzem. Dla pozostałych łobuzem jest i Kaczyński, i Tusk.
Premier ocenia swoją dotychczasową drogę polityczną: - Jako młody, czysty duchem liberał uważałem, że każdy musi sobie radzić sam. Skończyłem 50 lat, zostałem premierem. Przeszedłem długą drogę do dojrzałości. Zdążyłem się przekonać, że świat wytwarza całe pokłady ludzkiej krzywdy, a ludzie bez własnej winy nie mają niekiedy szans na przeżycie. Państwo musi takim ludziom pomagać - mówi.
Jak wygrać z arcy-Polakami?
W rozmowie naczelni "Gazety" nie tylko stawiają pytania. Przedstawiają też swój pogląd na polityczną rzeczywistość:
Michnik: - Jest taki mit, że może i Kaczyński wygra, ale nie zrobi koalicji. Otóż mogę to dać na piśmie, że SLD Czarzastego zrobi z nim natychmiast koalicję i nie drgnie mu powieka. Jak będzie z PSL - nie wiem. Gdy pan zaczynał, mówił pan o ciepłej wodzie w kranie i "orlikach". To mi się szalenie podobało, bo po rewolucji moralnej IV RP ludzie chcieli normalnie żyć. Ale czy po sześciu latach ta formuła nie jest już zużytym narzędziem? Jaka jest więc odpowiedź, jaka wizja równie trafiająca do wyobraźni zwłaszcza młodych, na wizję Kaczyńskiego?
Tusk odpowiada: - Ludzie głosowali na PO, bo dajemy im tę najwyższą wartość w polityce, jaką jest poczucie bezpieczeństwa. Ludzie nie tworzą sobie w głowach - tak jak to robią intelektualiści - wyobrażeń idealnej partii. Po prostu zachowują się racjonalnie, wybierając z dostępnych politycznych ofert. (...) Jeszcze nikt na żadnym spotkaniu nie zapytał mnie o wizję. Pytają mnie o rzeczy ważne: o bezrobocie, handel z Rosją, stosunki z Niemcami, wiek emerytalny, ale nie o wizję.
- Czy wy macie zborny projekt dla Polski? Retoryka pragmatyzmu może nie wystarczyć - dopytuje Michnik.
Tusk: - To pytanie, czy Polacy mają szanse w starciu z arcy-Polakami. Nie zamierzamy się ścigać z PiS w mesjanizmie i tradycji nieszczęścia narodowego. Tam są demony przeszłości i lęk przed przyszłością. To dobrze zdefiniowany elektorat. Ponadto PiS wspierają silne instytucje: przygniatająca większość hierarchów katolickich, NSZZ "S", połowa świata mediów prezentująca krwawy, rymkiewiczowski pogląd na świat. My odwołujemy się do całej reszty, w całej swej różnorodności, do nowoczesnych Polaków w nowoczesnym świecie, którzy dążą do cywilizacyjnego skoku.
Czy wewnątrz PO jest wojna z Gowinem?
Tusk bagatelizuje rywalizację z konserwatywnym politykiem z Krakowa: - To mała potyczka i moje nie pierwsze rozczarowanie ludźmi. (...) Gowin padł ofiarą złudzenia, że to jest ten moment, gdy Platforma może być efektownym placem boju o ideologię. Dziś jednak dla zróżnicowanej wewnętrznie PO ważniejsza jest jedność - mówi.
Dodaje, że cenił poglądy Jarosław Gowina np. na deregulację zawodów: - Znałem jego pogląd na korporacje sędziowską i prokuratorską. Miał w sobie zażartość. Gdyby się skupił na pracy, a nie na ideologii, osiągnąłby sukces - ocenia. Ma nadzieję, że Gowin nie wyjdzie z PO. - Nie chcę potwierdzać mitu, że skutecznie eliminuję konkurentów. To nie ja ich wypychałem, no, może z wyjątkiem Piskorskiego - ocenia Tusk.
Pytany o przypisywane mu jednowładztwo odpowiada pytaniem: - Czy Luksemburg jest państwem autorytarnym, skoro Jean-Claude Juncker rządzi tam od ponad 20 lat? A ile komplementów zbierali politycy brytyjscy lub niemieccy, gdy udawało się im przekroczyć dwie kadencje? Czy ktoś w Europie czynił z tego zarzut Thatcher, Blairowi czy Kohlowi? Gdy Angela Merkel dostała 96 proc. głosów w prawyborach w CDU, w polskiej prasie były same zachwyty! Ale na naszym podwórku to już wodzostwo i dyktatura.
Euro, narodowcy - to wina PiS.
W rozmowie z Michnikiem i Kurskim Tusk mówi o wprowadzeniu euro: - Polska ma świetną reputację i budzi duże zaufanie w Brukseli. Jak mówimy, że naszym celem jest euro, choć perspektywa się wydłuża, to nasi europejscy partnerzy nam wierzą. Zresztą niespecjalnie mają wyjście, bo alternatywą jest PiS - jawny przeciwnik nie tylko przystąpienia do euro, ale też całego projektu europejskiego. To my wprowadzimy Polskę do strefy euro, a nie Kaczyński - zapewnia premier.
To również konkurencyjna partia jest - zdaniem premiera - kluczem do narastającego w Polsce zagrożenia ze strony radykalnej prawicy. - Łysi skandujący "wyp..." do prof. Baumana czy katujący dzieci w Białymstoku, kibole, radykalni narodowcy - to ciągle margines polityki, ale już widoczny i szeroki margines życia społecznego. Co więcej, przestali się bać, bo we Wrocławiu nie zasłaniali już twarzy - mówi Tusk. (...) I podkreśla: - Dla mnie jest ewidentne, że to polityczne - chciane albo nie - dzieci Kaczyńskiego. PiS kiedyś wchłonął LPR i Samoobronę, ale w ten sposób, że się do nich upodobnił. Z ruchem narodowym jest podobnie. By PiS nie odpadła prawa flanka, będzie się w ten świat narodowców coraz bardziej wpisywać.
Tusk: przynajmniej słucham, co mówi Balcerowicz
Tusk tłumaczy się też z likwidacji OFE. - W debacie o OFE intencje muszą być czyste. OFE to wielkie pieniądze na giełdzie. Agora, TVN, Polsat związane są z OFE. Polsat jest nawet właścicielem jednego z funduszy. Nie mówię, że z tego powodu media są stronnicze, ale to fakt, że OFE są graczem sceny finansowo-politycznej - odbija piłeczkę. Ocenia, że przez "najbliższe pięć-osiem lat, OFE są dla państwa kosztownym i niewydolnym systemem. Destabilizują finanse publiczne i system emerytalny".
Jarosław Kurski przywołuje opinię Leszka Balcerowicza, że proponowane przez rząd zmiany podważają zaufanie obywatela do państwa.
- Na miejscu Jarosława Kaczyńskiego dałbym Leszkowi Balcerowiczowi honorowe członkostwo PiS. Jeśli ludzie o takim autorytecie wmawiają Polakom, że ZUS to oszustwo, złodziejstwo, że to nie ich pieniądze - to torują drogę do zwycięstwa PiS, który w ogóle nie będzie wrażliwy na argumenty Balcerowicza - odpiera premier. - Ja - w odróżnieniu od moich oponentów politycznych - przynajmniej uważnie słucham tego, co mówi Leszek. Ale pamiętajmy, że za drzwiami stoją goście, którzy jak przejmą władzę, nawet nie będą wiedzieli, kim jest Balcerowicz.
Homofobi kontra homoentuzjaści
Michnik przypomina też w wywiadzie Tuskowi zapowiedź, że Sejm po wyborach zajmie się kwestią mniejszości homoseksualnych. - W ocenie konstytucjonalistów konstytucja wyklucza małżeństwa homoseksualne. Potrzebne są zmiany w ustawie zasadniczej - odpowiada premier. I podkreśla: - W tak delikatnych sprawach jak obyczajowe jestem za tym, by zmiany w prawie były adekwatne do stanu zbiorowej świadomości, a najlepiej, kiedy je minimalnie wyprzedzają. Raptowne, nadmierne przyśpieszenie prowadzi do zerwania ścięgien. Powstaje awangarda, za którą nikt nie idzie, i scena polityczna zmienia się w dwa obozy podzielone nienawiścią: homofobów i homoentuzjastów. To fatalny scenariusz, zwłaszcza że znam proporcję jednych do drugich. Można sprawę małżeństw homoseksualnych postawić na ostrzu noża. Skutek będzie taki, że wygra PiS, a mniejszości seksualne tylko na tym stracą - ostrzega Tusk.
Przeczytaj:
Fragment wywiadu z Donaldem Tuskiem
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75478,14233202,Tusk__Nie_zamierzam_scigac_sie_z_PiS...?
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
44. Jestem liderem, nie kilerem Jarosław Kurski, Adam Michnik
- Łysi skandujący ''wyp...'' do
prof. Baumana czy katujący dzieci w Białymstoku, kibole, radykalni
narodowcy - to polityczne - chciane albo nie - dzieci Kaczyńskiego
mówiłem dawno temu do parlamentarzystów PO, że w 2013 r. na pewno PiS
nas przegoni. I że w 2015 r. odzyskamy pozycję lidera na kilka miesięcy
przed wyborami. Jestem o tym przekonany. Rozmowa z Donaldem Tuskiem
Jarosław Kurski: Platforma w dół. Według
TNS OBOP PiS ma 30 proc. poparcia, PO - 23 proc.; według CBOS PiS - 27
proc., PO - 23 proc. Jak pan tłumaczy ten trend?
Donald Tusk: To złożona sprawa. Po pierwsze, wiadomo, że w
długim okresie zawsze musi przyjść moment, kiedy popularność spada, co
wcale nie oznacza, że to się jeszcze nie zmieni. Po drugie, warto
zwrócić uwagę, że dzieje się tak, mimo że Polska odnosi oczywiste
sukcesy - choćby zastrzyk pieniędzy z Unii Europejskiej, skok
cywilizacyjny, pozycja w Europie. Można przyjąć, że to wszystko nie
tylko nie zaspokaja aspiracji, ale wręcz rozbudza aspiracje, którym
trudno sprostać. Polacy oczekują po prostu więcej... Prognoza społeczna prof. Czapińskiego pokazuje, że Polacy widzą mniej powodów do narzekań, gdy oceniają własną sytuację, a więcej - gdy oceniają państwo.
Kurski: Janusz Lewandowski zauważył, że Polacy ''sprywatyzowali szczęście i uspołecznili nieszczęście!''.
- Wielu polityków opozycji, którzy uważają się za arcypatriotów,
za główny cel stawia sobie zohydzanie własnego państwa i każdego
sukcesu Polski. Tysiąckrotnie powtarzane słowo "katastrofa" musi w końcu
przynieść negatywny skutek. Wśród części elit to wręcz odruch - kto
bardziej dowali własnemu państwu. Ale nie jestem pesymistą.
Adam Michnik: Jednak podatność na agresywną retorykę wobec własnego państwa skądś się wzięła.
- Życie społeczne i tak jest u nas spokojniejsze niż w innych
państwach europejskich. Nigdzie władza nie jest od tego, by ją kochać, a
już na pewno nie w Polsce. Jednocześnie ci krytyczni Polacy wybierali
nas sześć razy z rzędu i jedna trzecia z nich deklaruje do nas zaufanie.
Michnik: A gdzie pan dostrzega błędy swojego rządu?
- W tym od rana do nocy wyręcza mnie opozycja i medialni
krytycy. Moim obowiązkiem jest mówić o tym, co robimy i co zamierzamy
zrobić. A saldo dokonań za ostatnie sześć lat to wielki polski sukces,
dostrzegany i podziwiany w Europie.
Michnik: Oczywiście, że Polska oglądana z
Moskwy, Kijowa, Pragi, Nowego Jorku, Berlina, Paryża, Madrytu czy Rzymu
ma notowania, jakich nie miała nigdy. I rzeczywiście, gdy wracam z
zagranicy i włączam telewizor, to mam wrażenie, że mój kraj jest u progu
katastrofy. Ale biorąc na to poprawkę, słyszę głosy krytyczne z łona
samej formacji rządzącej.
- Przychodzą do mnie dziennikarze i tak jak panowie zaczynają:
PiS wyprzedził Platformę, więc powiedz, chłopie, gdzie nawaliłeś, bo
widać, że coś nie gra. Powiem, co się stało: podnieśliśmy wiek
emerytalny do 67. roku życia, wprowadzamy ustawę śmieciową, trzymamy
dyscyplinę budżetową, ograniczamy wydatki, zamroziliśmy płace sfery
budżetowej. Głównym powodem, dla którego PO traci, jest to, co w ocenie
komentatorów i ekspertów jest działaniem godnym pochwały. Sondażowy
zjazd PO zaczął się w chwili, gdy podnieśliśmy wiek emerytalny.
Premier tłumaczy, na czym polega jego misja: ''Nie jestem liderem salonowej rewolucji!''
To
jest dylemat, który kiedyś nieostrożnie nazwałem odpowiedzialnym
populizmem. A więc wprowadzać na tyle łagodne zmiany, by nie stracić
akceptacji społecznej. Nieustanne nawoływanie: Tusk, tracisz, zabierz
się pan wreszcie do radykalnych reform, to - mówiąc oględnie - naiwność
polityczna! Naiwność ludzi, którzy nie muszą dźwigać na swych barkach
żadnej odpowiedzialności.
Michnik: Będąc politykiem wyrosłym z KLD, z
projektu liberalnego po wszystkich korektach, musi pan rządzić
społeczeństwem w gruncie rzeczy konserwatywnym. Czy tu nie ma zderzenia
etosów liberalnego i konserwatywnego?
- W samym konserwatywnym modelu życia społecznego nie widzę nic
groźnego. Liberalny pogląd na świat (bez radykalnych zmian w sferze
obyczajowej), jeśli ma mieć wpływ na życie społeczne w Polsce, musi być
częścią większego projektu politycznego. Tak było przecież wcześniej.
Plan Balcerowicza, przemiany własnościowe Lewandowskiego, reformy rządów
Mazowieckiego i Bieleckiego miały poparcie "Solidarności" i ciche
wsparcie Kościoła. Podobnie jak reformy rządu Buzka.
My nie mamy takiego wsparcia. Mamy dziś przeciwko sobie, co
widać gołym okiem, i Kościół w swej przewadze, i związki zawodowe w
komplecie - od Solidarności '80, przez "S", po OPZZ - i potężną opozycję
polityczną. Mamy kryzys gospodarczy w Europe i wreszcie dość
nieprzyjazne media. Nie skarżę się na dziennikarzy, bo to recepta na
klęskę, a jak się jest politykiem, to trzeba mieć twardą skórę.
Stwierdzam tylko na marginesie obiektywny fakt - choć takiego łomotu,
jaki dostaje Platforma od mediów, nikt nigdy nie dostawał, zaskakuje
mnie powszechna gotowość dyskredytowania jedynej siły, która umiejętnie
powstrzymuje radykałów. (...)
Kurski: W rozmowie z ''Polityką Ekstra'' Aleksander Kwaśniewski mówił: Donald Tusk ''jeszcze nie został socjaldemokratą, ale już przestał być liberałem''. Pytanie: ''Gdzie jest Donald Tusk? ''.
- W Polsce, która zmienia się na lepsze na naszych oczach.
Kurski: To inaczej: jak by pan zdefiniował
swoje przywództwo, skoro woli pan kroczyć pół kroku za społeczeństwem?
Uważa się pan za przedstawiciela umiarkowanego centrum. Nie narzuca
trendów, tylko je wyczuwa. Polityczne decyzje relatywizuje. Podpiera się
pan przy tym stosowną ideologią - wybitnym liberalnym myślicielem Isaiahem Berlinem, który zauważył, że w polityce nie ma rozwiązań, które są jednoznacznie dobre lub jednoznacznie złe...
- Trudno Berlina cytować rozdziałami, ale to nie jest opinia,
która afirmuje relatywizm w polityce. Jest dokładnie odwrotnie. (...)
Berlin mówi: Nie ma takich decyzji politycznych, które wszystkim robią
dobrze, a są takie, które wszystkim robią źle. (...)
Jako młody, czysty duchem liberał uważałem, że każdy musi sobie
radzić sam. Skończyłem 50 lat, zostałem premierem. Przeszedłem długą
drogę do dojrzałości. Zdążyłem się przekonać, że świat wytwarza całe
pokłady ludzkiej krzywdy, a ludzie bez własnej winy nie mają niekiedy
szans na przeżycie. Państwo musi takim ludziom pomagać. Co mają począć
rodzicie dzieci niepełnosprawnych, które wymagają opieki, bo nie widzą,
bo zatrzymuje im się oddech, bo są sparaliżowane. Przecież nie mogą iść
do pracy, bo są przez 24 godziny przy swoich dzieciach. Co tu pomoże liberalizm w wydaniu szkoły chicagowskiej!
Trzeba znaleźć pieniądze, nałożyć na kogoś podatek i płacić tym ludziom
za to, że są ze swoim dzieckiem, że dają dobro większe niż PKB. I tylko
w tym sensie człowiek staje się socjaldemokratą, ale nie ma to nic
wspólnego z ideologią, tylko z wypełnianiem zwyczajnej ludzkiej
powinności.
Kurski: Odrzuca pan ideologie i
twarde przywództwo. Jednak za głównego rywala ma pan właśnie ideologa i
wodza, który z determinacją i wiarą dąży do zwycięstwa.
- Ma wizję i nie zawaha się jej użyć.
Michnik: Sukces polityczny PiS brał się
stąd, że potrafił zaproponować język sporu. Polska solidarna kontra
Polska liberalna. Czy wy macie zborny projekt dla Polski? Retoryka
pragmatyzmu może nie wystarczyć.
- To pytanie, czy Polacy mają szanse w starciu z arcy-Polakami.
Nie zamierzamy się ścigać z PiS w mesjanizmie i tradycji nieszczęścia
narodowego. Tam są demony przeszłości i lęk przed przyszłością. To
dobrze zdefiniowany elektorat. Ponadto PiS wspierają silne instytucje:
przygniatająca większość hierarchów katolickich, NSZZ "S", połowa świata
mediów prezentująca krwawy, rymkiewiczowski pogląd na świat.
My odwołujemy się do całej reszty, w całej swej różnorodności,
do nowoczesnych Polaków w nowoczesnym świecie, którzy dążą do
cywilizacyjnego skoku. (...)
Michnik: Jak wytłumaczy pan wojnę wewnątrz Platformy?
- Jaką wojnę?
Michnik: Jak to jaką? Mianuje pan Jarosława
Gowina ministrem sprawiedliwości, po czym on wychodzi na trybunę i
pokazuje panu gest Kozakiewicza.
Michnik: Czy on nie szykuje się do wyjścia z Platformy?
- Nie wykluczam, choć mam nadzieję, że nie. Nie chcę potwierdzać
mitu, że skutecznie eliminuję konkurentów. To nie ja ich wypychałem,
no, może z wyjątkiem Piskorskiego.
Kurski: Ciekawe, czy oni myślą tak samo? Pan ma "gębę" kilera.
- Wbrew pozorom nie mam takiego instynktu, a "gęba" bywa bardzo przydatna.
Kurski: Oj, te wilcze oczy... Mówi się, że
przekleństwem polskiej polityki jest wodzowski model partii: Kaczyński -
wódz, Tusk - też wódz, Miller - wódz, Palikot - wódz, tylko
Piechociński - niewódz. Okazuje się, że jedynie w PSL możliwa jest
demokratyczna zmiana prezesa.
- Jak się nazywa sekretarz generalny CDU? A sekretarz generalny
UMP? A wiceprzewodniczący brytyjskich konserwatystów, następca Camerona?
A ktoś z Partido Popular oprócz Mariana Rajoya? Nie wiecie, bo nie
możecie wiedzieć. Czy polityka kiedykolwiek, czy to jest starożytny
Rzym, czy mała Litwa w Unii Europejskiej, istniała bez liderów albo z
liderem zbiorowym?
Cały tekst przeczytasz w "Magazynie Świątecznym".
A poza tym w Magazynie:
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
45. Na celowniku STASI
Andrzej Stankiewicz, Filip Gańczak, Piotr Śmiłowicz
05 lipca 2009
http://www.newsweek.pl/swiat/na-celowniku-stasi,41009,1,1.html
Nawet tacy niewierzący jak Donald Tusk chcą chrzcić swoje dzieci –
donosił pod koniec stanu wojennego skonfundowany agent Stasi. W
Instytucie Gaucka „Newsweek” dotarł do raportów dotyczących obecnego
polskiego premiera, które napisał agent bezpieki komunistycznej NRD.
Od jesieni 1980 roku jego specjednostka Operationsgruppe Warschau
(Grupa Operacyjna Warszawa) działa w porozumieniu z polskim
Ministerstwem Spraw Wewnętrznych. Cel: pomóc polskim towarzyszom
zwalczać opozycję. Stasi zbiera i wysyła do Berlina donosy na Lecha
Wałęsę, Bogdana Borusewicza, Tadeusza Mazowieckiego, Adama Michnika czy
Jacka Kuronia. A także na dzisiejszego premiera Donalda Tuska i rodzące
się środowisko gdańskich liberałów.
W raportach Stasi Tusk to młody kontrrewolucjonista,
który chce doprowadzić do przejęcia władzy. Przybity, gdy bezpieka
rozbija podziemne drukarnie. Wystraszony, gdy grozi mu aresztowanie.
Przez długie miesiące bezpieka NRD na bieżąco, z niemiecką precyzją
zbiera informacje o działalności, poglądach, a nawet o stanie ducha
Donalda Tuska.)..)
Również Bądkowski chce dyskutować z księżmi”.
Lech Bądkowski to mentor Tuska – pisarz, Kaszub z
wyboru, rzecznik komitetu strajkowego w Stoczni Gdańskiej w sierpniu
1980 roku. Wielu znajomych premiera przypisuje jego młodzieńczy dystans
do religii właśnie wpływowi Bądkowskiego, który był zdeklarowanym
agnostykiem i antyklerykałem.(..)
Poniedziałek, 11 lipca 1983 r., kwatera Grupy Operacyjnej Warszawa w Gdańsku, „Henryk” donosi:
„Obecnych było 17 osób, wliczając G.G., jego żonę (dawną obywatelkę
NRD) i [nazwisko zaczernione przez Instytut Gaucka – przyp. red.].
Tłumaczem rozmowy był przewodniczący Związku Literatów w Gd., Bolesław
Fac. To byli wszystko młodzi ludzie, którzy pracują w podziemiu i za
kilka lat chcą przejąć władzę w Polsce. Chodziło zasadniczo o pytanie,
jak ma dojść do przejęcia władzy. (…) G.G. był rok temu w Nikaragui i
chętnie porównywał tamtejszą sytuację z Polską (na poziomie
politycznym). Chciał namówić młodych kontrrewolucjonistów, by tak
prowadzili walkę (o władzę) jak rewolucjoniści w Nikaragui. Gdańscy
kontrrewolucjoniści odpowiedzieli, że rewolucjoniści w Nikaragui
zapewnili narodowi wolność za pomocą sowieckiej broni. Oni to odrzucają.
Chcą władzy w państwie bez Związku Radzieckiego. Grass był szczególnie
przerażony, gdy kontrrewolucjoniści powiedzieli, że bardzo pasowałaby im
polityka Reagana i Thatcher, bo uprawiają politykę antysowiecką. G.G.
próbował im wyjaśnić, że w ten sposób łączą się z imperializmem (…).
Rozmowa toczyła się potem głównie między G.G. i Donaldem, bo Donald mówi
po niemiecku. Donald był zły na G.G., bo ten często używał Nikaragui
jako porównania, a Donald nie godził się, żeby porównywać Polskę z
nierozwiniętym krajem południowoamerykańskim. Jest kaseta o rozmowach,
którą Donald udostępni »Henrykowi«. »Henryk« ma jednak milczeć na ten
temat (...)”.
Strach Tuska
„Henryk” wyciągnął od Tuska nie tylko kasety. Winter melduje dalej:
„[Donald T.] powiedział »Henrykowi«, że Wałęsa pozostanie wystarczająco
silnym symbolem w walce przeciwko porządkowi społecznemu w PRL. [Ale]
przywództwa w tej walce nie sprawuje już teraz. W przyszłości
kierownictwo będzie kolektywne”.
Ten raport potwierdza ówczesne
przekonania Tuska, który w karnawale legalnej Solidarności (1980-1981)
nie był wcale wielkim miłośnikiem Wałęsy, jawnie sympatyzował z jego
bardziej radykalnym konkurentem Andrzejem Gwiazdą. Pozostawał też w
bliskich relacjach z krytycznym wobec Wałęsy Bogdanem Borusewiczem, dziś
marszałkiem Senatu.
We wrześniu 1986 r. Borusewicz tak miał mówić o autorytarnych ciągotach Polaków i Wałęsy,
co agent skrupulatnie przekazał Stasi: „Interesujące, że w PRL dwie
trzecie ludności nie chce demokracji, tylko absolutyzmu. Podobnie było z
narodem niemieckim, kiedy w 1933 r. wybrał NSDAP, przez co Hitler
doszedł do władzy w demokratyczny sposób, a nie poprzez zamach stanu.
Również tutaj u nas pod koniec ruchu związkowego Solidarność [chodzi o
działalność związku przed wprowadzeniem stanu wojennego – przyp. red.]
bardzo wyraźnie uwidoczniła się ta tendencja narodu do absolutyzmu.
Wszędzie wystrzeliwali z ziemi mali Führerzy. Bardzo wyraźne było to np.
w gdyńskiej Stoczni Komuny Paryskiej. To, co powiedział przewodniczący
Solidarności, uchodziło za święte, on był szefem. To symboliczne
myślenie jest też oczywiście propagowane przez zachodnie mass media, np.
w sprawie roli Wałęsy”.(..)
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
46. Wałęsowa pierwsza, tera Tuskowa. Która nastepna?
Co ujawni żona premiera?
Małgorzata Tusk wydaje autobiografię. "Nie zamierzam rezygnować z własnej przestrzeni"
- Życie z moim mężem przypomina ostry rajd z przeszkodami - pisze
Małgorzata Tusk. To pierwsza książka, w której żona premiera -
dotychczas stojąca w cieniu męża - tak dokładnie opisuje swoje życie.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
47. Nie wiem co ujawni Tuskowa
ale wiem, co ujawnił Tusk:
Donald Tusk skierował do MSW projekt zarządzenia, przewidujący użycie 11 listopada żołnierzy Żandarmerii Wojskowej "do udzielenia pomocy policji". Żołnierze mają zabezpieczać i demonstracje patriotyczne, i odbywający się w tym czasie szczyt klimatyczny.
Projekt zarządzenia "w sprawie użycia żołnierzy Żandarmerii Wojskowej do udzielenia pomocy Policji" pochodzi z 18 września 2013 r. Pismo jest krótkie. Czytamy w nim:
"Na podst. art. 18a ust. 1 ustawy z dnia 6 kwietnia 1990 r. o Policji zarządza się, co następuje:
W związku z przygotowaniami do policyjnego zabezpieczenia:
1) 19 sesji Konferencji Stron Ramowej Konwencji Narodów Zjednoczonych w sprawie zmian klimatu [...] w dniach 11-22 listopada 2013 r.
2) ogólnopolskich uroczystości państwowych i obywatelskich mających na celu uczczenie odzyskania przez Polskę niepodległości, które odbędą się w dniu 11 listopada 2013 r. żołnierze Żandarmerii Wojskowej udzielą pomocy Policji w zakresie ochrony bezpieczeństwa i porządku publicznego [...].
Prezes Rady Ministrów"
Art. 18a ust. 1 ustawy o Policji, na który powołuje się Tusk, przewiduje użycie wojska "w razie zagrożenia bezpieczeństwa i porządku publicznego, jeżeli siły Policji są niewystarczające do wykonania ich zadań".
W uzasadnieniu projektu Tusk napisał m.in.:
"Biorąc pod uwagę fakt, że rozpoczęcie konferencji [klimatycznej] przypada na dzień 11 listopada 2013 r., kiedy na terenie kraju organizowane są "Marsze Niepodległości", w trakcie których dochodzi do konfrontacji pomiędzy środowiskami antagonistycznymi, należy zakładać, że w tym dniu na terenie Warszawy może dojść do prób zakłócenia bezpieczeństwa i porządku publicznego. Ponadto ze względu na skalę wydarzenia oraz temat konferencji należy się spodziewać, że w czasie konferencji może nastąpić eskalacja sytuacji spowodowanej organizowaniem na terenie Warszawy manifestacji i akcji protestacyjnych, które mogą powodować wspomniane wyżej zagrożenia". (za "Niezależna")
No, więc najpierw to parcie na użycie Żandarmerii Wojskowej...
Ale to dla mnie najistotnijszy jest cudzysłów, w który on wziął Marsze Niepodległości.
Dla niego te Marsze są cudze.
To ujawnił na pewno.
48. Donald Tusk: Nie pójście na
Donald Tusk: Nie pójście na referendum to też pewna forma aktywności obywatelskiej
"Od początku byłem przekonany, że motywacje i powody, dla których
próbowano to referendum zorganizować nie były szlachetne i nie miały
interesu warszawiaków jakoś szczególnie na uwadze".
Premier dziękuje warszawiakom, że pozostawili prezydent stolicy
że pozostawili Hannę Gronkiewicz-Waltz na stanowisku prezydent Warszawy.
Powiedział też, że nie czuł się dobrze z taktyką namawiania, by nie
uczestniczyć w referendum, ale była ona podyktowana pragmatyzmem.
„Gwiazda z okładki” Małgorzata Tusk o blogu córki: „Sprawdzam, czy banery się odpowiednio wyświetlają”
„Ponieważ prowadzi prawie mikroprzedsiębiorstwo, pomagam jej trochę w księgowości i innych papierach.”
Żona premiera promuje swoją autobiografię jako „gwiazda z okładki”. Co na to Donald Tusk?
– twierdzi Małgorzata Tusk w „Gali”.
Wychodzi na to, że premierowa działa na przekór
mężowi, skoro w kolorowym dwutygodniku – opowiadając o swojej książce –
występuje w serii stylizowanych zdjęć i to w dodatku jako „gwiazda z
okładki.”
Trudno też nie zauważyć przynajmniej
niektórych wynurzeń Małgorzaty Tusk. Małżonka szefa rządu przyznaje, że
pomaga swej córce – Katarzynie – prowadzić modowy blog, który cieszy się
zainteresowaniem reklamodawców.
– zwierza się Małgorzata Tusk.
To nie jedyna aktywność premierowej związana z blogiem.
– wyznaje.
Małgorzata Tusk opowiada też o swoim macierzyństwie oraz małżeństwie, zaznaczając, że miłości rodzicielskiej uczyła się z czasem.
- tłumaczy.
– zaznacza.
Wyjawia, że wielokrotnie myślała żeby rozstać się z mężem.
Interesująco przedstawia moment zakładania przez męża Platformy Obywatelskiej.
I dodaje:
To się porobiło. Już nawet premierowa załamuje ręce nad Donaldem Tuskiem.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
49. ksiązka pod nadzorem Tuska, sam zeznał :)
"Między nami", czyli Małgorzata Tusk wychodzi z cienia męża
:) artykuł sponsorowany, jak książka napisana za Danutę Wałęsa.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
50. Książka: "Donald Tusk.
"Donald Tusk. Pierwsza niezależna biografia" Sławomir Grabias, Wyd.
Signum Temporis, 2011 - umożliwia czytelnikowi zrozumieć wiele
"niepojętych rzeczy" jakie
wyprawia obecny "władca Polski", rzeczy które "nie mieszczą się Polakom w
głowach". Bo też faktycznie to co wyprawia Tusk można tylko zrozumieć
poprzez zaszczepioną mu nienawiść do Polskości z jednoczesnym teatralnym
zakładaniem maski Polaka i patrioty. Jak tragiczne są tego skutki dla
Polski, miliony Polaków odczuły to już na własnej skórze. A prawda jest
szokująca i jest przeciwieństwem tego teatru, który odstawia: Dziadek
Tuska ze strony ojca służył w hitlerowskim wehrmachcie. Brat dziadka ze
strony matki, również służył w wehrmachcie. Natomiast babka ze strony
matki, z domu Liebke, była rodowitą Niemką. Męska część rodziny zginęła w
Rosji, na frontach I i II wojny światowej. Ciotka matki Donalda Tuska
zginęła wraz z czwórką dzieci podczas ucieczki w styczniu 1945 r. na
pokładzie słynnego "Wilhelma Gustloffa", storpedowanego przez Rosjan.
Matka Donalda Tuska wspomina, że jej mama i babcia chciały uciekać po
wojnie do Niemiec, bo "w końcu były Niemkami" (Donald Tusk. Pierwsza
niezależna biografia" Sławomir Grabias, Wyd. Signum Temporis, 2011).
Babka Tuska, salowa, musiała odejść z pracy w szpitalu, bo była
szykanowana ze względu na jej silny niemiecki akcent. To, że w rodzinie
Tuska rozmawiało się po niemiecku, nie było tajemnicą (Grabias, str.
26). Tusk zdawał sobie sprawę z problemów z tożsamością narodową swojej
rodziny. Miał od dzieciństwa zaszczepioną nienawiść do nie Niemców,
szczerze nienawidził Polaków, bo był jako dzieciak wyzywany od
hitlerowców na podwórku i w szkole. Jego wielką traumą jest chorobliwa
nienawiść do Polskości oraz dla kariery wypieranie się własnego
pochodzenia, wypieranie się swoich dziadków, udawanie, że jest kimś
innym, niż jest naprawdę! Ten stres z zapierania siebie samego uformował
psychopatyczną, bezwzględną psychikę Tuska, który nigdy nie waha się
rozpowszechniać obrzydliwych kłamstw na przeciwników politycznych czy
też wyrzucać oddanych mu pracowników jedynie dla własnej kariery i
stołków! Dlatego Polacy jako obywatele powinni dokładnie wiedzieć, kogo
wybierają na premiera czy na prezydenta i jakie jest jego pochodzenie.
To jest normalnym prawem każdego narodu wybierającego swoich przywódców w
USA, W. Bryt, czy Francji. Tusk doskonale wiedział, kim była jego
rodzina, ale wypierał się i kłamał. Dlaczego więc kłamcy i oszustowi
powierzono sprawowanie w Polsce tak wysokiego urzędu ? Dlaczego
dopuszczono, żeby wyrządził tyle straszliwych szkód Polakom i Państwu
Polskiemu ? Kto stał i stoi za ruskimi serwerami i za łże-mediami, które
go wybrały ?
http://merlin.pl/
opis pochodzi z forum merlin.pl
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
51. http://youtu.be/myAJUEuLKjE
52. Małgorzata Tusk prawie jak
Małgorzata
Tusk prawie jak Paulo Coelho: "Donald często płacze: na "Królu Lwie",
na meczach... Miłość niesie ze sobą nie tylko piękne chwile, ale też
nienawiść"
"Pani pyta mnie ciągle o mojego męża, od którego chcę uciec całe
życie! Jestem często bardzo zła na mojego męża i takie słowa jak
„gnojek”… Ale mężczyzna jest ślepy, zawsze dowiaduje się ostatni."
Małgorzata Tusk: Mąż płacze oglądając "Króla Lwa"
powiedziała w "Kropce nad i" Małgorzata Tusk o swojej książce. W
programie...
czytaj dalej »
W rozmowie z Moniką Olejnik
Małgorzata Tusk: Mąż płacze, oglądając "Króla Lwa". I jak nasi mecze wygrywają
Małgorzata Tusk opowiadała dziś w "Kropce nad i" o wydanej w listopadzie
autobiografii "Między nami". To pierwsza książka, w której żona
premiera - dotychczas stojąca w cieniu męża - tak dokładnie opisuje
swoje życie. W programie TVN24 odpierała zarzuty, że chciała ocieplić
wizerunek premiera.
- Mąż uważa, że ta książka mu w niczym nie pomaga. A moja córka dostaje na blogu
komentarze, jak twoja mama mogła to twojemu tacie zrobić - mówiła Tusk.
Chodzi o opisaną w książce sytuację sprzed lat, gdy żona późniejszego
premiera miała go dosyć. Zakochała się w kimś innym i chciała odejść.
Dopytywana przyznała, że premier płakał, gdy powiedziała mu że
odchodzi. Zaraz dodała, że nie lubi jak mężczyźni płaczą.
- Często płacze Donald Tusk? - pytała Olejnik.
- Płacze. To była taka sytuacja, że ja uważam, że fajnie. No
dobra, popłakał się. To jest sukces dla kobiety. Ale czasem płacze w
sposób bezsensowny i wzruszający dla mnie. Oglądając filmy z córką,
Króla Lwa, albo jak wygrywają jakieś mecze nasi, co się teraz zdarza
coraz rzadziej - opowiadała.
Nie minęło 10 minut, a Król
Lew został najpopularniejszym wtorkowym tematem polskiego Twittera.
Użytkownicy podzielili się na tych, co płakali na Królu Lwie i na tych,
którzy nie płakali.
Małgorzata Tusk w książce opisuje jeszcze jeden płacz, 10
kwietnia 2010 r. - To był tragiczny dzień, który miał wyglądać zupełnie
inaczej. Bardzo to przeżyliśmy, a mąż najbardziej. By załamany - mówiła
żona premiera.
- Co pani sobie myśli, jak widzi zdjęcie
męża z Władimirem Putinem, jak robią "żółwika". Gdy wyciągany jest
wniosek, że jest układ pomiędzy panami i wspólnie doprowadzi do tragedii
- pytała Olejnik, nawiązując do zdjęcia opublikowanego przez tygodnik
"wSieci".
- Ja wiem, jak wyglądał ten dzień i następne
dni. Sugerowanie tych, czy innych zachować jest nikczemne, a na pewno
bardzo niesprawiedliwe. Straciliśmy tam przyjaciół.
Tusk płacze na "Królu Lwie"? Internet drwi z żony premiera
Ocieplanie
wizerunku premiera czy promocja książki? Małgorzata Tusk i jej wyznanie
u Moniki Olejnik, że "mąż płacze na filmie 'Król Lew'" stały się
obiektem drwin ze strony internautów.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
53. 7-my rok niepodzielnego rządzenia Polską przez Tuska
Na wiceszefów PO premier zaproponował i wybrano : Hannę Gronkiewicz-Waltz, Bogdana Borusewicza, Cezarego Grabarczyka i Radosława Sikorskiego. Graś został sekretarzem generalnym.
Tusk podkreślił na sobotniej Radzie Krajowej, że plan rządzenia PO w Polsce jest przygotowany na kolejne siedem lat. "Wiem też, że pycha nie może nas zgubić i przede wszystkim będziemy odpowiadali za te najbliższe niecałe 2 lata, a więc do tego czasu, kiedy mamy mandat pochodzący z wyborów. Polacy powiedzieli nam - na razie rządzicie do 2015 roku, powiedzcie, co do 2015 r. w tym procesie wielkiej zmiany jeszcze zamierzacie zrobić" - powiedział premier.
Według Tuska "tajemnica powodzenia Platformy" polega na tym, że partia wzięła odpowiedzialność za kontynuowanie "wielkiej zmiany" w Polsce. "Tym, co ludzi motywuje do tego, żeby nas wesprzeć, także wtedy kiedy konkurujemy w wyborach, są te świadectwa, te dowody, materialne przykłady wielkiej zmiany, jaka w Polsce zaszła. (...) Naprawdę w Polsce po raz pierwszy budujemy wielkie fundamenty cywilizacyjne i nawet jeśli one spowszedniały, to właściwie tym lepiej" - mówił premier.
Premier nakreślił w swym wystąpieniu plany na najbliższe lata. Tusk powiedział m.in., że oczekuje od ministra zdrowia Bartosza Arłukowicza, by do wiosny przedstawił precyzyjne działania, które w sposób wyraźny doprowadzą do skrócenia czasu oczekiwania na wizytę u lekarza i zmniejszenia kolejek w służbie zdrowia; dodał, że mówi przede wszystkim o podstawowej opiece zdrowotnej.
Premier zapowiedział również, od września 2014 r. zostaną wprowadzone wyraźne zmiany na korzyść uczniów i rodziców. Zapewnił, że rząd „postawi się lobby”, które żyje ze sprzedaży podręczników. „Jedno zadanie wymaga wyjątkowego napięcia, to kwestia podręczników (…) nie wyobrażam sobie, żebyśmy nie podołali temu jednak dość prostemu wyzwaniu, choć wymaga ono odwagi i postawienia się bardzo poważnemu lobby, trzeba tę rzecz nazwać po imieniu" - powiedział premier.
Według Tuska do roku 2015 „wspólnie z Polakami, trzeba odpowiedzieć sobie na pytanie, co dalej z nieszczęsnymi śmieciówkami", czyli tzw. umowami śmieciowymi. Zapowiedział, że jeszcze w 2014 roku będzie proponował rozwiązania, które będą dotyczyły „powolnego eliminowania śmieciówek, żeby to zbyt mocno nie uderzyło w rynek pracy".
"Dylemat jest prosty, chociaż okrutny – czy mamy podjąć wspólną decyzję o rozpoczęciu procesu oskładkowania i opodatkowania tych źródeł dochodu, które dziś nie są oskładkowane, żeby zbudować system, możliwie szczelny, bezpieczny dla przyszłych emerytów i sprawiedliwy, ale ze świadomością, że oznacza to opodatkowanie tych, którzy dzisiaj płacą niższe podatki” – mówił premier. „Likwidacja śmieciówek, to jest zwiększenie opodatkowania, lub oskładkowania wobec tych, którzy dziś tego nie płacą. Koniec kropka” – wskazał.
Ponadto premier zapowiedział w najbliższych latach zwiększenie inwestycji w innowacyjność oraz w kulturę. "Musimy zamienić konkurencyjność polegającą na niskich kosztach pracy na konkurencyjność wynikającą z wysokich kwalifikacji i wyższej wydajności" - przekonywał. Dlatego - jak mówił - "rok 2014, a przede wszystkim 2015 to w przesunięciach budżetowych mądrze dedykowana innowacyjność".
Według premiera rok 2015 będzie także czasem wyraźnie odczuwalnej poprawy dla kultury. Przyznał, że w ostatnich latach kultura nie była rozpieszczana, bo środki budżetowe były inwestowane w "twarde podstawy rozwoju".
Zapowiedział też, że poprosi prezydenta Bronisława Komorowskiego o zorganizowanie na początku 2014 r. nowego okrągłego stołu. Według szefa rządu Polska potrzebuje ponadpartyjnego porozumienia ws. polityki wschodniej oraz wspólnych kandydatów do instytucji UE. "W sprawie Ukrainy, Białorusi, Rosji Polacy i Polska muszą mówić jednym głosem; dyskutujmy, spierajmy się, ale musimy prowadzić jedną politykę" - przekonywał premier.
"Zwrócę się do prezydenta Bronisława Komorowskiego, aby na początku roku 2014, a więc 25-lecia okrągłego stołu, poprosił liderów wszystkich najważniejszych partii politycznych w Polsce, aby skorzystali z zaproszenia do nowego okrągłego stołu po to, żeby zacząć rozmowę" - powiedział Tusk. Dodał też: "Nie chodzi o to, by zbawiać nas wszystkich od emocji i nienawiści, bo pewnie jednorazowym aktem tego nie zrobimy, ale warto porozmawiać wspólnie ze wszystkimi choćby o dwóch sprawach".
Tusk podkreślił także, że kobiety nie są gorzej przygotowane do zajęć publicznych niż mężczyźni; dodał, że z reguły zauważa, iż są lepiej przygotowane, "a jest ich ciągle trzy razy mniej". Podkreślił, że "Platforma wzięła na siebie wielki wysiłek wyrównywania tej cywilizacyjnej luki, bo to jest cywilizacyjna luka, tu nie ma co udawać". Premier obiecał działaczkom PO, które zaangażowały się we wprowadzenie tzw. suwaka przy układaniu list wyborczych partii (naprzemienne ustawienie kobiet i mężczyzn), że będą miały jego "pełne wsparcie".
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
54. Donald Tusk: W polityce nie
Donald Tusk: W polityce nie każdy jest takim maratończykiem jak ja. Jestem gotów do następnej rundy
Nadal uważam, że przegrać możemy przede wszystkim sami ze sobą - mówi "Dziennikowi Bałtyckiemu" Donald Tusk.
Tusk otacza się kobietami,
bo są lojalne, niegroźne, nie musi się ich bać. W domyśle - są
paprotkami! - oceniają komentatorzy po posiedzeniu Rady Krajowej PO.
Tak może mówić tylko ktoś, kto nadal nie rozumie, że kobieta w polityce, gospodarce, nauce jest warta tyle samo co mężczyzna!
Marzę o tym, by w Polsce nie pojawiały się takie komentarze. Pomijam
już fakt, że lojalność nie oznacza podległości. Jej warunkiem jest
obustronne zaufanie. Tymczasem w polskim życiu politycznym lojalność
traktuje się jako coś dwuznacznego.
Czy marszałek Kopacz, która została I wiceprzewodniczącą partii, będzie miała odwagę forsować swoje zdanie?
Pani marszałek przejawia czasami wielką gotowość do walki.Jako jedyny minister zdrowia na świecie postawiła się koncernom
farmaceutycznym w sprawie szczepionek przeciw grypie AH1N1. A ryzyko
było wielkie. Doceniono jej postępowanie i była w tym środowisku
przedstawiana jako wzór odwagi i rozsądku.
Czy szefowi się czasem stawia?
Nawet za często. Wrócę jeszcze do lojalności: lojalność i
samodzielność nie muszą być w konflikcie. Ponieważ każda nasza decyzja
może mieć złe lub dobre skutki dla ludzi, ważne jest, byśmy umieli jasno
przedstawić swoje argumenty. Trzeba umieć powiedzieć sobie także
gorzkie słowa. Usłyszałem ich wiele od Ewy Kopacz czy Hanny
Gronkiewicz-Waltz, z którą także bardzo blisko współpracuję. Więcej niż
od któregokolwiek ze współpracujących ze mną mężczyzn.
Grzegorz Schetyna nie wszedł do zarządu, choć deklarował
lojalność. To pański błąd - mówią jedni. Polityczny lincz - twierdzą
inni. Czy nie lepiej byłoby mieć go po swojej stronie?
To, że Grzegorz Schetyna nie wszedł do zarządu, nie jest zdarzeniem tragicznym. Od tego się nie umiera.
Dziennikarzom go żal.
To dobrze świadczy o dziennikarzach. To taki naturalny ludzki odruch.
Ale nikt właściwie nie wie, co was podzieliło.
Sytuacja jest banalna i niewarta oceanu atramentu, który zużyto do
pisania na ten temat. W Platformie, podobnie jak w innych partiach,
zmienia się skład gremiów kierowniczych.
Teraz odbył się spektakl przed kamerami.
Odbyły się normalne demokratyczne wybory, które Grzegorz Schetyna przegrał.
i 3 zdjęcia
Tusk: Wyjście z zarządu PO to nie tragedia. W sprawie Schetyny nie ma nic tajemniczego
CAŁY WYWIAD Z PREMIEREM W PIĄTKOWYM WYDANIU "POLSKI".
Premier nie szczędzi słów krytyki politykom, którzy
źle oceniają posunięcia rządu ws. OFE. Oprócz Gowina i Palikota, dostaje
się też Balcerowiczowi. - Jego krytyka jest dla mnie bolesna, bo
profesor był i jest dla mnie autorytetem. Co do OFE jednak po prostu się
myli. Można stwierdzić jednoznacznie: z punktu widzenie bezpieczeństwa
finansowego państwa i jego obywateli to zły model. Natomiast ci, którzy
są jego autorami są do tego przywiązani... - uważa szef rządu.
Tusk broni decyzji o rządowym awansie Elżbiety Bieńkowskiej. -
Takiego głupawego i prymitywnego seksizmu powinien wstydzić się ten, kto
te poglądy głosi.Bieńkowska jest bezdyskusyjnie jednym z europejskich liderów w kategorii
skutecznego i mądrego wydawania europejskich pieniędzy. Przeważają
głosy, że jej nominacja była strzałem w dziesiątkę. Jeśli się okaże, że
któryś z ministrów nie daje rady, że się pomyliłem, powołam następnego.
Zdaję sobie sprawę, że niektóre decyzje personalne są mniej ryzykowne,
inne bardziej... - argumentował premier.
Premier opisywał także swoje relacje z politykami opozycji. - Jeśli
chodzi o politykę, to z Kaczyńskim znajduję dużo więcej wspólnoty
historycznej, a jeśli chodzi o teraźniejszość - z Millerem. Ma wprawdzie
inne pomysły niż ja, ale z pewnością jest politykiem dużo bardziej
racjonalnym i obliczalnym. Kaczyński w takim stanie umysłu i w stanie
ducha w jakim jest dziś nie nadaje się do współpracy w rządzeniu, bo
jest gotów brać odpowiedzialność tylko za mitologiczną część polityki -
ocenił Donald Tusk.
W wywiadzie także o tym, dlaczego z rządu odszedł Jan Rostowski,
które decyzje personalne w rządzie są bardziej ryzykowne od innych, czy
Schetyna będzie kandydował do PE.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
55. Premier z miękkim podbrzuszem.
Ludzie władzy w warunkach ustroju demokratycznego nie powinny mieć w życiorysie ciemnych plam. Każda niewyjaśniona sprawa, każda tajemnica może stać się polem do nacisków, przyczyną szantażu, co sprowadza na kraj niebezpieczeństwo. Patrząc z tej perspektywy na rząd Donalda Tuska oraz samego premiera, oczywiste staje się, że trwanie u władzy PO jest dla Polski niebezpieczne.
Sposób prowadzenia polityki przez koalicję PO-PSL oraz atmosfera wytworzona na styku polityki, służb i biznesu sprawia, że coraz więcej tajemnic dotyczy premiera. A zatem jest coraz więcej pól nacisku i szantażu…
W związku z koniecznością utrzymania tajemnicy o tragedii smoleńskiej oraz działaniach państwa sąd dał zgodę na nieodpowiedzialność władzy za jej poczynania. To logiczny wniosek płynący z ostatniego wyroku sądu w Poznaniu ws. nieodpowiedzialności prokuratorów prowadzących śledztwo smoleńskie. Presja polityczna związana z materiałami kompromitującymi szefa rządu i partię rządzącą spowodowała zanegowanie jednej z podstawowych dla zdrowego, demokratycznego państwa zasad: zasady odpowiedzialności za czyny i decyzje. Kosztem utrzymania tej tajemnicy jest wzmocnienie antydemokratycznej pozycji władzy.
Co szczególnie niepokojące podobnych tajemnic jest coraz więcej…
Do dziś nikt nie wyjaśnił roli służb specjalnych w założeniu Platformy Obywatelskiej. Media jakby zapomniały, że Gromosław Czempiński ujawnił niegdyś, że PO zakładał on z kolegami ze służb. I nadal nie wiadomo czy mówił bzdury, czy też prawdę. Nikt nie chciał tego zbadać.
Do dziś nikt nie wyjaśnił, co stało się w Smoleńsku, a także dlaczego cała administracja rządu działała najpierw tak, by Prezydent RP i delegacja Polski byli zdani na łaskę i działania służb rosyjskich, a potem, by niczego nie wyjaśnić, by zaciemnić obraz tragedii. Do dziś nikt nie wyjaśnił również co robił premier Tusk w Smoleńsku stojąc z zadowoloną miną przed Władimirem Putinem. Z czym mieliśmy do czynienia? Zamiast odpowiedzi na publikację tygodnika „wSieci” słychać było ataki.
Obecnie właśnie mamy do czynienia z próbą uniknięcia kolejnej odpowiedzi na ważne dla polskiej demokracji pytania. Czy premier Donald Tusk swoją karierę polityczną zawdzięcza pieniądzom z Niemiec? Debata publiczna zapomniała zdaje się o sprawie powiązań KLD i CDU, choć dotyczy ona dla demokracji sprawy najważniejszej. Podejrzenie, że premier danego państwa i jego otoczenie nie są samodzielni finansowo powinno postawić na nogi cały kraj. W Polsce wystarczyło kilka PRowskich sztuczek.
Do dziś nie wiadomo, jaki jest udział najważniejszych ludzi w Polsce w infoaferze, jakie było ich zaangażowanie w aferę hazardową, stoczniową… Do dziś nie wiadomo, co stało się z pieniędzmi na drogi, stadiony, projekty informatyczne –- jak wiele z nich napędziło prywatne konta, dokąd płynęły, zwiększając niebotycznie koszty polskich inwestycji.
Lista tajemnic, dotyczących rządu, Tuska i jego politycznego otoczenia, jest coraz dłuższa. Jednak nie łudźmy się — te tajemnice są tajemnicami tylko dla Polaków i polskiej opinii publicznej. Ludzie, którzy do dziś popierają PO, często nie są świadomi jak wygląda prawdziwy obraz PO i jej lidera. Muszą oni być utrzymywani w niewiedzy, ponieważ zagrożenie, że odwrócą się od PO jest zbyt duże.
Wiadomo jednak, że do każdej tajemnicy jest jakiś klucz… Kto ma klucze do tajemnic dotyczących Donalda Tuska? Na pewno służby specjalne — polskie i obce, Rosja i Niemcy.
Te podmioty mogą w bardzo prosty sposób wysadzić w powietrze polską władzę i rząd Tuska. Mają zatem możliwości silnego i sprawnego nacisku na Polskę. Polska jest bezbronna, ponieważ człowiek kierujący nią ma zbyt wiele do ukrycia.
Tusk żyjący fałszem musi chodzić na pasku tych, którzy mogą ujawnić prawdę o jego poczynaniach.
Stanisław Żaryn
http://wpolityce.pl/polityka/195649-premier-z-miekkim-podbrzuszem-tusk-m...
Świadek koronny sypie liberałów W latach 90. gang pruszkowski miał związki biznesowe z Wiktorem Kubiakiem, sponsorem Kongresu Liberalno-Demokratycznego, partii Donalda Tuska. – Robiliśmy z nim interesy od początku lat 90. – mówi o Kubiaku Jarosław Sokołowski ps. „Masa”, najsłynniejszy polski świadek koronny, w wywiadzie dla „Gazety Polskiej”. "GP" przypomina, że o finansowaniu przez Kubiaka partii Tuska mówi w książce pt. „Między nami liberałami” Paweł Piskorski, były polityk KLD i PO. Wiktor Kubiak był m.in. doradcą prywatyzacyjnym Janusza Lewandowskiego – ministra przekształceń własnościowych w rządach Jana Krzysztofa Bieleckiego (1990–1991) i Hanny Suchockiej (1992–1993). Nazwisko biznesmena pojawia się w policyjnych dokumentach z pierwszej połowy lat 90. Chodzi o opracowanie Biura ds. Zwalczania Przestępczości Zorganizowanej (późniejsze Centralne Biuro Śledcze) Komendy Głównej Policji na temat związków przestępczych między światem polityki, biznesu i gangu pruszkowskiego. W dokumencie pojawia się także nazwisko żony ówczesnego prezydenta Danuty Wałęsowej, która miała firmować mafijne interesy.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
56. sami swoi...
i wciąż te same nazwiska...tylko inne już POzycje...rząd,byznes,ministerstwa...i gabinety osnute mgłą drogich cygar...i "łyski"
kto żył świadomie w latach złodziejskiej TRANSFORMACJI,tego nic nie dziwi
ani buzek na wózek,ani pierwszy milion,ktory trzeba było ukraść...ani pan bielecki,o tuskowatym nawet nie wspominam,bo i PO co ...
gość z drogi
57. WideoMerkel: Bardzo się
WideoMerkel: Bardzo się cieszę, że Tusk będzie przewodniczącym Rady Europejskiej
Bardzo się cieszę, że Donald Tusk będzie następnym przewodniczącym Rady Europejskiej - powiedziała Angela Merkel.
Tusk-Rathenau: suwerenności Polski pozbędę się pilnie, czyli 67.
Pakt fiskalny, unia bankowa, unia polityczna- kolejne kroki do całkowitej utraty suwerenności Polski
Polska zapłaci wysoką cenę za wybór Tuska
Nie chciałbym, żeby Donald Tusk stał się marionetką w ręku Angeli Merkel czy François Hollande’a – mówi dr Tomasz Teluk
Donald Tusk
został wybrany na stanowisko szefa Rady Europejskiej. Premier wyjedzie
do Brukseli 1 grudnia. W związku z objęciem stanowiska odejdzie
z polskiego rządu.
Ustępujący ze stanowiska szefa Rady Europejskiej Hermana Van Rompuy zarabiał rocznie 300 tys. euro - podaje TVP Info. W Brukseli Tusk będzie miał do dyspozycji gabinet złożony z 30 osób.
Oprócz tego będzie dysponować czterema kierowcami i trzema
kamerdynerami. Do tej pory Tusk jako premier Polski zarabiał miesięcznie 18 tys.
złotych. Jako szef Rady Europejskiej może liczyć na uposażenie
w wysokości 300 tys. euro rocznie. To średnio 100 tys. zł miesięcznie.
Andrzej Krauze skwitował nominację Tuska (i jej zakulisowe rozgrywki) wyjątkowym komentarzem rysunkowym:
CZYTAJ TAKŻE: Piotr Zaremba: Wybrano twarz Europy? Wolne żarty. Ale pamiętajmy: wybrano zręcznego gracza
Pół porcji Mazurka: To wielki sukces Donalda Tuska.
Na razie widać jedno: z perspektywy swojej kariery Donald Tusk dokonał majstersztyku. Właściwie wszyscy już się pogodzili z wizją przegranej Platformy w wyborach.
Dla Tuska byłoby to podwójnie trudne – pisowski rząd zapewne chciałby postawić go przed sądem lub Trybunałem Stanu, partia orientowałaby się na zwycięzcę, czyli Bronisława Komorowskiego, wszystko rozłaziłoby mu się w szwach. A teraz? Cóż za odmiana.
Ciężka decyzja, mówię, bardzo kusząca, bo to jednak idziesz w zupełnie inną orbitę, odseparowujesz się od tego wszystkiego. Jesteś dużym misiem, odseparowujesz się od tego folkloru, od tego syfu.
— opisywał te dylematy w pamiętnych taśmach prawdy szef Orlenu, Jacek Krawiec. I faktycznie, Tusk zostaje dużym misiem. Nie tylko obejmie najbardziej prestiżowe stanowisko jakie w europejskiej polityce piastował Polak, ale i ustawił sobie ścieżkę kariery: w 2020 roku kandyduje na prezydenta. I tylko kataklizm mógłby go zatrzymać.
Nie wierzycie? Przypomnijcie sobie Jerzego Buzka – premiera wyciągniętego z kapelusza przez Krzaklewskiego, odchodzącego w niesławie, jako hipernieudolny. Jego partia nie weszła nawet do Sejmu! A dziś? Po kilku latach tryumfalnie wrócił do polityki, a dwa i pół roku w roli przewodniczącego parlamentu wyrobiły mu u wielu Polaków opinię męża stanu.
Doprawdy (choć w polskiej polityce sześć lat to wieczność), Tusk musiałby się bardzo postarać, by to spaprać. Ale czy naprawdę jest to tak wielki, jak chcą zastępy medialnych klakierów, sukces Polski? Wolne żarty. Nie jest, przynajmniej na razie. Posada Tuska jest raczej ceremonialna, a Unia zbyt dużą, biurokratyczną machiną, by przewodniczący Rady mógł się w niej rozpychać łokciami. Tu nie będzie żadnej falandyzacji, zero złudzeń.
http://wpolityce.pl/polityka/211700-pol-porcji-mazurka-to-wielki-sukces-...
Tomasz Bielecki pisze z Brukseli:
Sobota,
godz. 19.27, czyli kulisy wyboru Donalda Tuska. Wcześniej sondowano
szanse na szefa Komisji Europejskiej [KORESPONDENCJA]
Wyznaczenie Sikorskiego na kontrkandydata Włoszki było - jak się dziś
wydaje - zabiegiem taktycznym ze strony Tuska. Sikorski miał nikłe
szanse, ale jego kandydatura miała uwypuklać rosyjski problem Mogherni
oraz podkreślać aspiracje naszego regionu w Brukseli.
W grudniu 2013 r. zaczęły się przedbiegi do wyboru kandydata na szefa
Komisji Europejskiej – stanowiska o nieporównanie większym znaczeniu
niż przewodniczący Rady Europejskiej. Wówczas w gronie kandydatów był
Jean Claude Juncker i… Donald Tusk.
Nadzwyczaj dobrze poinformowany tygodnik „der Spiegel” napisał wówczas:
CZYTAJ TAKŻE:
„Niemcy chcą mieć poręcznego polityka”. Politolog potwierdza
powody, dla których Angela Merkel chce Donalda Tuska na
szefa Komisji Europejskiej
Użyty przez „Spiegel“ przymiotnik pflegeleichter
(łatwy w hodowli, bezproblemowy, niekłopotliwy) był i jest kluczowy w
odniesieniu do opisu niemieckiego faworyta - Tuska. Podobnie o
„zaletach” Tuska wyraził się dzień później dziennik „die Welt”.
Sprawa ta tak sparaliżowała polski mainstream medialny, że
została ona… kompletnie przemilczana, mimo że przedruku z prasy
niemieckiej dokonała polskojęzyczna redakcja „Deutsche Welle”, z których
źródeł nadzwyczaj obficie pełnymi garściami
czerpią polskie publikatory.
Dziś Merkel skierowała swojego faworyta Tuska na mniej ważne stanowisko unijne. Wiedziała, że Tusk zadowoli się każdym ochłapem.
Niemiecka kanclerz liczyła też na to, że wieloletnie inwestycje w
nieograniczony rozwój niemieckich mediów w Polsce oraz kupiony polski
establishment, zaowocują kontrolowaną euforią z wyboru Tuska na szefa Rady Europejskiej.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
58. 7 lat Oceniamy siedem lat
7 lat
Oceniamy siedem lat rządów Donalda Tuska. Oceń i Ty!
Na jaką ocenę zasługuje premier Donald Tusk?
6 - celujący (2%)
5 (7%)
4 (12%)
3 (8%)
2 (10%)
1 - niedostateczny (62%)
http://www.pb.pl/3835481,53290,oceniamy-7-lat-premiera-donalda-tuska
Czy Ewa Kopacz jest dobrym kandydatem na premiera?
Tak
13 %
Nie
87 %
Tak
http://wiadomosci.onet.pl/kraj/tvn24-dzis-nie-dojdzie-do-spotkania-donal...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
59. Merkel: wybór Tuska ma
Merkel: wybór Tuska ma wielkie symboliczne znaczenie
zobacz więcej »
Ceną poparcia Camerona dla Tuska była zgoda na ograniczenie zasiłków dla Polaków na Wyspach?
rozmowie telefonicznej, w której przyrzekł poprzeć brytyjskie
propozycje" zreformowania UE.
zobacz więcej »
Kijów: w Donbasie walczą cztery taktyczne grupy batalionowe armii Rosji
To dane oficjalne, ale jeden z doradców ministra
Kanclerz Angela Merkel zapewniła kraje bałtyckie i Polskę,
obrony Ukrainy poinformował, że w ostatnich dniach Rosja przerzuciła do
Donbasu nawet 10-12 tys. żołnierzy.
zobacz więcej »
"Berlin będzie przestrzegał zobowiązań wobec sojuszników z NATO"
że Berlin będzie przestrzegał zobowiązań wobec sojuszników z NATO.
czytaj dalej »
Tusk: dar Polski dla Europy i świata
Polskie
dzieci wbrew zapowiedziom Donalda Tuska, pójdą tej jesieni do szkoły –
za to premier nie pójdzie do pracy. W ostatni weekend wakacji Donald
Tusk porzucił coraz mniej zabawne kierowanie polskim rządem i dał się
wybrać na prezydenta Unii Europejskiej.
Polscy komentatorzy okrzyknęli to wielkim sukcesem
Polski i wszyscy wszystkim zawzięcie gratulują, nawet PiS wycisnął z
siebie coś na kształt powinszowań. Kiedy jednak opadnie pył wzniecony
butami elit pędzących do „małego pałacu” z wyrazami uwielbienia –
nadejdzie czas, żeby zapytać: co to tak naprawdę oznacza? Dla Europy,
dla Polski i wreszcie – dla Tuska?
Dla Europy, w mojej
opinii, niewiele. Ważność wyboru Tuska na szefa Rady Europejskiej jest
proporcjonalna do ważności szefa Rady Europejskiej, a ta jest, powiedzmy
sobie szczerze, dość umiarkowana. Zgoda, Donald Tusk, ze swym
niewątpliwym politycznym talentem i swoistą miękką charyzmą będzie pewną
odmianą po Hermanie van Rompuy'u, którego lider brytyjskiej
niekonwencjonalnej prawicy, Nigel Farage, nazwał nieuprzejmie acz
trafnie człowiekiem „o charyzmie mokrej ścierki i prezencji urzędnika
bankowego niskiego szczebla”. Jednak dla wspólnoty europejskiej, w
czasie obecnego ukraińskiego kryzysu, ważniejszą postacią zdaje się
wysoki przedstawiciel ds. polityki zagranicznej – a to stanowisko objęła
włoska minister spraw zagranicznych, znana przede wszystkim z odmiennej
od polskiej koncepcji stosunków z Rosją. Wschodząca gwiazda włoskiej
lewicy, Federica Mogherini w lipcu wzbudziła sporo emocji w
antyrosyjskich stolicach Europy, zapraszając Władimira Putina na szczyt
ekonomiczny w Mediolanie – wtedy, kiedy kraje takie jak Polska krzyczały
o konieczności zaostrzania sankcji. Europa niewątpliwie jest podzielona
co do pożądanej linii politycznej w stosunkach z Rosją – i było
oczywiste, iż w nowym kierownictwie wspólnoty muszą znaleźć się
przedstawiciele obu opcji. O tym, na czyją stronę przechyla się szala,
decydowało rozłożenie akcentów. Gdyby ministrem spraw zagranicznych UE
został znany z ortodoksyjnej antyrosyjskości Radek Sikorski, oznaczałoby
to, iż większość Europy opowiada się za twardą linią. Powierzenie steru
europejskiej dyplomacji Federice Mogherini oznacza, że Europa jest
zdecydowana z Rosją rozmawiać.
Dla Polski odejście Tuska
oznacza – najprawdopodobniej – objęcie steru rządu przez Ewę Kopacz. To
dość dziwaczny pomysł. Mianowanie Kopacz marszałkiem Sejmu miało dla
Donalda Tuska sens – z punktu widzenia premiera, uległy i
zdyscyplinowany marszałek jest bardzo praktycznym narzędziem, podczas
gdy marszałek samodzielny może być dużym kłopotem. Jednak stanowisko
szefa Rady Ministrów, w polskim porządku konstytucyjnym naznaczone
samodzierżawiem, rządzi się innymi prawami. Jeśli Ewa Kopacz na
stanowisku premiera pozostanie – podobnie jak na stanowisku marszałka –
„lojalna”, czytaj: dyspozycyjna wobec Donald Tuska, to znaczy, że się do
tego stanowiska nie nadaje. Jeśli się usamodzielni – będzie dla Tuska
nieużyteczna.
Dla Donalda Tuska osobiście objęcie
stanowiska szefa Rady Europejskiej oznacza ucieczkę do przodu. Ucieczkę –
wbrew wielokrotnym zapewnieniom – z dawna zaplanowaną.
Na
przełomie stycznia i lutego premier urządził sobie europejskie tournée.
Nie trwonił jednak czasu na spotkania z politykami spoza Europejskiej
Partii Ludowej – w każdym razie, jeśli mógł tego uniknąć. Nie mógł w
przypadku szefa PE i prezydenta Francji – obaj socjaliści są zbyt dużymi
figurami w Europie, żeby można ich było tak po prostu ominąć. Ponadto w
ramach Grupy Wyszehradzkiej musiał otrzeć się o czerwonych premierów
Czech i Słowacji – ale wyraźnie podkreślono, że w Budapeszcie odbyło się
„spotkanie z premierem Węgier oraz spotkanie premierów państw Grupy
Wyszehradzkiej”, żeby było wiadomo co jest ważniejsze. W ramach
współpracy nadbałtyckiej musiał też tracić czas na premierów Litwy i
Estonii, choć godna uwagi była jedynie Laimdota Straujuma, premier
Łotwy. Reszta rozmówców Tuska pochodziła z jego matecznika: Angela
Merkel, James Cameron, Herman Van Rompuy, Jose Manuel Barroso, Viktor
Orbán, a także mniej znane polskiej opinii publicznej figury w stylu
premiera Szwecji Fredrika Reinfeldta, czy też Jyrki Katainena, premiera
Finlandii, będącego jednocześnie wiceszefem EPL. Tusk nie zapomniał
nawet o premierze Mołdowy, Iurie Leancă. Mołdowa wprawdzie jeszcze do UE
nie należy – w tej kwestii Donald Tusk poczynił zresztą daleko idące
obietnice – ale rządzi w niej Partia Liberalno-Demokratyczna, od 2011
roku posiadająca status obserwatora europejskiej frakcji chadeckiej.
Oficjalnie
Tusk pielgrzymował po Europie w sprawie Ukrainy, ale z komunikatów CIR
na temat odbytych przez szefa rządu spotkań wynikało jasno, że nic z
nich nie wynikało. Był to ciąg komunałów z gatunku „powinniśmy zrobić
tak, żeby było dobrze”. Osobiście obstawiam zatem, że tak naprawdę
wycieczka Tuska po chadeckich liderach europejskich była kontynentalnym
odpowiednikiem jego podróży „tuskobusem” po polskiej prowincji:
bezpośrednią kampanią wyborczą, opartą na przekonaniu, iż osobistemu
urokowi premiera nikt się nie oprze. Dziś entuzjaści szefa PO mogą sobie
powiedzieć, że przekonanie to było zasadne.
Pytanie
tylko: jak się z tym czują ci wielbiciele Donalda, którzy uwierzyli jego
zapewnieniom, iż szczęście i rozwój ojczyzny jest dla niego najwyższym
dobrem – którego nigdy nie wymieni na tytularne stanowisko europejskie z
pensją wyższą niż prezydent USA?
Agnieszka Wołk-Łaniewska, publicystka polska, Warszawa
Czytaj dalej: http://polish.ruvr.ru/2014_09_01/Tusk-dar-Polski-dla-Europy-i-swiata-4190/
Czym Tusk zapłacił za brytyjskie "tak"? Pieniędzmi Polaków z Wysp
Jeszcze
niedawno jak lew bronił Polaków mieszkających na Wyspach, sprzeciwiając
się planom brytyjskiego premiera.Ale kiedy na horyzoncie pojawiło się stanowisko szefa Rady Europejskiej,
Donald Tusk odpuścił i w zamian za brytyjskie poparcie zgodził się na
cięcia.
Donald Tusk i David Cameron zawarli
układ w rozmowie telefonicznej przeprowadzonej 26 sierpnia - donosi
"Rzeczpospolita", powołując się na publikację konserwatywnego
brytyjskiego dziennika "Daily Telegraph":
Co oznacza to w praktyce? Wyjaśnia w rozmowie z "Rzeczpospolitą" John Springford z Center for European Reform w Londynie. - Chodzi
o reformę unijnej dyrektywy z 2004 roku, tak aby można było skrócić do
sześciu miesięcy okres wypłaty imigrantom zasiłków dla bezrobotnych,
wydłużyć do trzech miesięcy pobyt potrzebny do rozpoczęcia wypłaty
świadczeń, a także ograniczyć dodatkowe przywileje, na przykład dopłaty
do mieszkań socjalnych czy subwencje dla dzieci. Takie podejście popierają w Radzie UE Niemcy, Holendrzy i Szwedzi - podkreśla ekspert i jednocześnie dodaje: - Ale to demagogia: tylko 1 procent imigrantów pobiera zaraz po przyjeździe zasiłki dla bezrobotnych. Reszta pracuje.
Z podsłuchanych rozmów polityków, opublikowanych przez tygodnik "Wprost" wynikało, że Donald Tusk zajmował wcześniej twarde stanowisko wobec pomysłów brytyjskiego premiera. Mówił o tym były rzecznik rządu Paweł Graś w czasie spotkania z prezesem PKN Orlen Jackiem Krawcem:
Brytyjczycy są w o wiele lepszej sytuacji
niż polscy imigranci w Wielkiej Brytanii. Jeśli ich dzieci mieszkają
poza Wyspami, zachowują prawo do otrzymywania świadczeń socjalnych. Nie dotyczy ich również sześciomiesięczne ograniczenie wypłaty zasiłku dla bezrobotnych.
Niemcy ograniczą zasiłki i świadczenia socjalne dla imigrantów
27 sierpnia rząd Niemiec przyjął projekt ustawy mającej
zapobiegać wyłudzaniu przez imigrantów z innych krajów UE zasiłków i
świadczeń socjalnych. Chodzi przede wszystkim o zasiłki na dzieci. Bo od
lat nawet dzieci nie przebywające w Niemczech razem z pracującymi tam
rodzicami (lub np. z samym ojcem), ale w rodzinnym kraju, mają prawo do
zasiłku – wynoszącego obecnie 184 euro miesięcznie. A ponieważ
obdarzanych tymi zasiłkami rodziców dzieci żyjących poza Niemcami jest
już ponad 100 tysięcy, władze Niemiec najwyraźniej postanowiły trochę na
nich zaoszczędzić. Projektowane przepisy miałyby umożliwić wydalanie
cudzoziemców z krajów UE w razie stwierdzenia oszustwa i nakładanie na
nich zakazu ponownego wjazdu do Niemiec na okres co najmniej roku.
Natomiast osoby przyjeżdżające do Niemiec w poszukiwaniu pracy będą
miały na jej znalezienie tylko sześć miesięcy. Po upływie tego czasu
pozwolenie na pobyt ma automatycznie wygasać. Projekt ustawy przewiduje
ponadto zaostrzenie kar za pracę na czarno i za pozorowanie tzw.
samozatrudnienia oraz obowiązkowe podawanie numeru identyfikacji
podatkowej przez cudzoziemców przy pobieraniu Kindergeld – aby zapobiec
nadużyciom. Bo urzędnicy podejrzewają, że niektórzy „obcy” – przede
wszystkim ci z krajów pokomunistycznych – wnioskują o zasiłki na ich
dzieci w kilku różnych gminach i kilkakrotnie pobierają zasiłek na to
samo dziecko.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
60. Tusk: dar Polski dla Europy i świata :) w TVP u Lisa
Premier Tusk: Zwycięstwo w Brukseli to triumf Polski
"Musimy zakotwiczyć Polskę jeszcze bardziej w
UE. Gdybym nie wierzył, że UE jest szansą na polski dobrobyt, to bym się
nie zdecydował na przyjęcie stanowiska przewodniczącego Rady
Europejskiej" – powiedział premier Donald Tusk, który był gościem
programu "Tomasz Lis na żywo" w TVP2.
https://www.premier.gov.pl/wydarzenia/aktualnosci/premier-tusk-zwyciestwo-w-brukseli-to-triumf-polski.html
— zadeklarował premier Donald Tusk w rozmowie z TVP, nawiązując do efektów, jakie przyniesie jego wybór na przewodniczącego Rady Europejskiej.
Tusk postanowił udzielić wywiadu swojemu ulubieńcowi w Telewizji
Polskiej - Tomaszowi Lisowi. Brak trudnych czy choćby niewygodnych
pytań to norma w takiej rozmowie. W zasadzie brak pytań w ogóle - bo to
była raczej wieczorna pogawędka, a nie wywiad. Jednak początek programu -
odśpiewane „sto lat” przez widownię Lisa było czymś niewiarygodnym
nawet jak na standardy programu naczelnego „Newsweeka”.
CZYTAJ TAKŻE: Niewiarygodny cyrk u Lisa. Widownia na stojąco śpiewa Tuskowi „sto lat!”
— mówił premier.
Odnotujmy jednak kilka istotnych wątków, o których wspomniał szef rządu.
Na początku premier mówił o swoich wrażeniach po wyborze na przewodniczącego Rady Europejskiej.
— mówił.
Tusk nawiązywał do swoich obietnic sprzed kilku miesięcy, gdy deklarował, że pozostanie w Polsce i nie wyjedzie do Brukseli.
— przyznał.
Mówił, że „od 15 miesięcy” jest bardzo trudna sytuacja - w związku z
agresją Rosji (choć słowa o agresji nie padło). Tusk przekonywał, że
Polskę trzeba „zakotwiczyć” w strukturach brukselskich.
Lis wrzucił do rozmowy temat ewentualnego przejęcia władzy przez PiS. Tusk z ochotą podjął temat:
— śmiał się Tusk.
W „rozmowie” nie zabrakło wątku dotyczącego polityki wewnętrznej -
premier mówił o potencjalnych kandydatach na jego następcę
(następczynię) w fotelu Prezesa Rady Ministrów.
— przekonywał.
Mówił jednak o kryteriach, jakimi będą się kierować przy wyborze premiera.
— ironizował.
— przyznał jednak niepewnie.
Deklarował, że w Platformie i w całym świecie polskiej polityki jest wiele nazwisk do zastępowania go w fotelu PO i szefa rządu.
— tłumaczył.
— uśmiechał się Tusk.
Zasugerował niejednoznacznie, że szefową PO i nowym premierem może zostać Ewa Kopacz.
Szef rządu tłumaczył, jak wyglądały rozmowy przed jego wyborem.
— opowiadał Tusk.
— przekonywał premier.
Tusk mówił też, że kanclerz Niemiec miała nie być entuzjastką jego kandydatury.
— tłumaczył.
Deklarował też, że Polska walczy o dobrą tekę w Komisji Europejskiej.
— przekonywał.
— zadeklarował.
Mówił jednak, że będzie „gorąca linia” między Warszawą a Brukselą.
Nie chciał wypowiadać się na temat ewentualnego składu przyszłego rządu.
— przyznał.
Dodał, że nie jest zwolennikiem przyspieszenia wyborów w najbliższych dniach.
— zastanawiał się Tusk.
Zapewnił, że dopóki - formalnie - nie będzie przewodniczącym Rady Europejskiej, zaangażuje się w kampanię wyborczą Platformy.
— ocenił.
Tusk nawiązał także do rocznicy wybuchu II wojny światowej oraz podpisania Porozumień Sierpniowych.
— mówił.
Na koniec pytanie o relacje z Rosją.
— kontynuował.
Tłumaczył, że chce, by „bardzo trudne” porozumienie między stolicami europejskimi a Waszyngtonem było coraz trwalsze.
Na koniec Tusk odpowiadał o swoje ambicje polityczne - za 2,5 roku, za 5 lat…
— odparł.
Lis dociskał - jak zareagowała żona?!
— śmiał się, kończąc Tusk.
Wywiad. W Telewizji Polskiej. Za pieniądze podatników.
Odśpiewane „sto lat”, pytania o reakcję żony i wnuka. Tomasz Lis w
pełnej krasie. Niesamowite.
http://wpolityce.pl/polityka/211872-wieczorna-pogawedka-a-nie-wywiad-nie...
Tusk u Lisa: Będę szefował Platformie do 1 grudnia. Potem musi radzić sobie sama [PODSUMOWANIE]
Pierwszy wywiad Tuska po wyborze na szefa Rady Europejskiej. Wchodzi do studia, a publiczność śpiewa "Sto lat".
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,16569615,Tusk_u_Lisa__Bede_szefowal_Platformie_do_1_grudnia_.html
Połedniok pisze list do Tuska
Dorota Połedniok, skonfliktowana z PO była radna tej partii w
Siemianowicach Śląskich, napisała do premiera Donalda Tuska otwarty list
pożegnalny w związku z objęciem przez niego stanowiska szefa Rady
Europejskiej.
Radna pisze:
Gratulując Panu wyboru na tak prestiżową w Europie funkcję, ja i
większość moich rodaków pozostajemy jednak wewnętrznie rozdarci…
Cieszymy się, że POLAK POTRAFI… Jednak to nie jest tak. Dumę z tego, że
jestem Ślązaczką i Polką wyssałam już z mlekiem matki. Pisałam do Pana
już wiosną roku ubiegłego. Przypominałam, co wcześniej obiecał nam Pan.
Informowałam o sprawach do rozwiązania, o naszych nadziejach i
oczekiwaniach. List pozostał bez echa, a ja zostałam spostponowana i
obrzucona błotem.
A ja o Polskę pytałam właśnie! O nierozwiązane sprawy Śląska,
zrujnowane górnictwo, bezrobocie i biedę. Teraz zostawia Pan Polskę,
wyjeżdża na Zachód. Blichtr, splendor i władza – podziwiamy… Lecz pytam,
czy godzi się tak Panie Premierze? Nierozwiązanych problemów bez liku:
służba zdrowia, górnictwo, bezrobocie, demografia – przybywa też
samobójców i chorych psychicznie. W tym kraju leży jedno z
najbiedniejszych miast. To umierające miasto to Siemianowice Śląskie. W
mieście tym kiedyś były huty, kopalnie i praca. O tym mieście do Pana
pisałam…
Nie piszę z tej radosnej okazji do Pana, by się żalić, lecz po to, by
Panu przypomnieć, że nie zostawia Pan Polski mlekiem i miodem płynącej.
Zostawia Pan kraj biednych i sfrustrowanych obywateli. Obietnic nam
danych Pan nie dotrzymał. Nie dotrzymał Pan też obietnicy danej mnie,
bym z emigracji wróciła. Dzisiaj myślę, że jednak głupia i naiwna byłam,
ale nie żałuję…
Piszę do Pana po to, by przypomnieć, iż nie zostawia Pan tutaj
zielonej i szczęśliwej krainy. Ta wyspa dryfuje… Tym nie mniej widzę, że
zostawia nas Pan bez żalu, bólu i łez. Podobno Polska odniosła sukces…
Ciekawa jednak jestem, co obiecał Pan Europie, że uwierzyli? Pamiętam,
jak kiedyś na polu papryki zrozpaczony plantator pytał „Jak żyć”?
Przyjęcia, rauty i bale, narady, kongresy, podróże – to teraz Pański
bajkowy świat. Platforma niespełnionych nadziei, Premier
niewykorzystanych szans. „Pozostanę Premierem” – mówił Pan kilka dni
temu, a teraz okaże się, że Premier to Kopacz, nie Tusk. Wszystkiego
najlepszego Ekscelencjo – Premierze. Bonne Voyage…
Dorota Połedniok
Niezależna radna
Siemianowice Śląskie – Polska
"Są jak hipopotamy w balecie". "The Economist" o wyborze Tuska i Mogherini
Tusk i Mogherini stanowiska zawdzięczają unijnym układankom?
Brytyjski tygodnik analizuje nominacje Donalda Tuska na szefa
Rady Europejskiej i Federiki Mogherini na szefową unijnej dyplomacji.
Oba stanowiska, wprowadzone w Traktacie lizbońskim pięć lat temu, miały
usprawnić podejmowanie decyzji w Unii. Czytamy jednak, że kiedy
przychodziło do ich obsadzenia, zamiast pytań o realne kompetencje
skupiano się raczej na wypełnianiu zbędnych biurokratycznych procedur.
To właśnie dzięki nim stanowiska dostali Tusk i Mogherini -
przekonuje "The Economist". Bo niemal od początku wiadomo było, że co
najmniej jedno stanowisko musi przypadać kobiecie, a jedno zarezerwowane
jest dla socjaldemokratów.
Tusk? Trudno interpretować
Jak poradzi sobie ten duet? - pyta tygodnik. "Mogherini jest
zanurzona w polityce zagranicznej od lat, ale swój urząd piastuje
dopiero sześć miesięcy. Mianując ją, przywódcy państw zachodnich
przewrotnie dają znak, jak zazdrośnie zamierzają bronić własnych
prerogatyw w polityce zagranicznej" - czytamy. Dlatego Mogherini zdaniem
tygodnika będzie mogła zająć się "drugorzędnymi" kwestiami, które
zbytnio nie dzielą Unii: reformą europejskiego korpusu dyplomatycznego,
Bałkanami czy redefiniowaniem długofalowej strategii unijnej względem
wschodnich i południowych sąsiadów.
Według "The
Economist" trudniej interpretować powołanie Tuska. Bo choć jako szef RE
ma budować mosty ponad podziałami wewnątrz Unii, "w przeciwieństwie do
poprzednika nie jest typem budowniczego konsensusu". Tygodnik zauważa,
że w drodze na szczyty polskiej polityki musiał pokonać wielu
przeciwników.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
61. Tusk: to było siedem
Tusk: to było siedem najpiękniejszych lat
Donald Tusk, który wkrótce obejmie stanowisko szefa Rady Europejskiej.
Podczas wizyty w Rybniku podziękował za wsparcie i krytyczne uwagi. Tusk
mówił też o wysokich kwalifikacjach Ewy Kopacz oraz o swojej współpracy
z prezydentem Bronisławem Komorowskim. Premier podkreślił, że to nie do
niego należy wskazywanie swoich następców, a Ewa Kopacz "rezygnuje z
wyższej funkcji" marszałka Sejmu na rzecz roli premiera.
Tusk przyjechał na Śląsk na zaproszenie posła
Marka Krząkały, który jest jednym z kandydatów w niedzielnych wyborach
uzupełniających do Senatu w okręgu rybnickim. Podczas spotkania ze
słuchaczami Uniwersytetu Trzeciego Wieku premier powiedział, że to jego
jedno z ostatnich wystąpień publicznych przed objęciem nowego
stanowiska. - Za kilka, może kilkanaście dni ktoś zastąpi mnie w tej
zaszczytnej funkcji, a ja będę przygotowywał już pierwsze posiedzenie
Rady Europejskiej – powiedział.
"Siedem najpiękniejszych lat w życiu"
- Chciałem podziękować za tych siedem lat wsparcia
(…). To wsparcie było bezcenne, bo było też bardzo krytyczne wtedy,
kiedy na to zasługiwałem. Ale niezależnie od tego, ile emocji
towarzyszyło nam przez te siedem lat, to mam wrażenie, że kiedy
spojrzymy wstecz i zobaczymy dzisiaj naszą Polskę, to wszyscy bez
wyjątku mamy powody do satysfakcji – powiedział Tusk, zaznaczając, że
niektóre rzeczy można było zrobić lepiej. Podkreślił, że było to "siedem
najpiękniejszych lat w jego życiu", bo dane mu było pracować dla
Polski.
Jak dodał, jest dumny, że jego partii udało
się wygrać kilka kolejnych wyborów. Dziś – podkreślił - ma satysfakcję,
że zmiana w przywództwie w Platformie i zmiana na stanowisku premiera "staje się faktem nie z powodu tego, że odchodzący przegrał, ale że wygrał kolejną rzecz".
Tusk mówił, że co prawda funkcja, którą wkrótce
obejmie będzie zobowiązaniem wobec całej Europy, ale - jak zaznaczył -
to, co jest ważne dla Polski nie jest w konflikcie z interesem
ogólnoeuropejskim. Wyraził przekonanie, że został wybrany na szefa Rady,
bo Polska najlepiej wykorzystuje europejską szansę, a Polacy są
najbardziej proeuropejskim narodem w Unii.
Tusk dziękuje seniorom
Tłumaczył, że ze swoim stanowiskiem postanowił
pożegnać się w towarzystwie seniorów, bo to tej grupie należą się
największe podziękowania. - Gdyby nie wasza wielka odpowiedzialność za
siebie, za swoje rodziny, miasto, region i za Polskę, to dzisiaj
bylibyśmy w innym miejscu, o wiele gorszym miejscu – zaznaczył.
Premier mówił, że przyjechał właśnie do
Rybnika, dlatego że to tutaj przed laty tworzyła się śląska Platforma
Obywatelska. Podkreślił, że za siedem lat na stanowisku premiera
postanowił podziękować właśnie na Śląsku, cała Polska ma "wielkie
historyczne zobowiązanie" wobec tego regionu, który "przez
dziesięciolecia na pewno dawał dużo więcej, niż dostawał".
Wyraził przekonanie, że w najbliższych latach
powinien zostać podjęty wysiłek, by środki europejskie w dużej mierze
wspierały właśnie Śląsk. W tym kontekście wspomniał o planowanych
nakładach na rewitalizację, co – jak zaznaczył – powinno być jednym z
priorytetów jego następców w rządzie.
Uczestnicy spotkania pytali premiera m.in. czy w
nowym rządzie, po odejściu do Komisji Europejskiej Elżbiety
Bieńkowskiej, znajdzie się przedstawiciel Śląska. Tusk odpowiadał, że
bardzo ceni śląskie kompetencje – stąd współpraca m.in. z Bieńkowską –
ale nie może wskazywać następcy, jakich ma sobie dobrać
współpracowników.
Podczas spotkania wspomniano też o Krystynie
Bochenek, wicemarszałek Senatu, która zginęła w katastrofie smoleńskiej.
Jak powiedział Tusk, Bochenek promowała Śląsk
bez nachalności. - Dla mnie była ideałem, wzorem promowania śląskiej
odrębności, wyjątkowości, która nie była nigdy wymierzona przeciwko
komuś – powiedział.
"To prezydent podejmie decyzję o kandydacie na premiera"
Premier Donald Tusk powiedział, że to prezydent
Bronisław Komorowski podejmie decyzję o kandydacie na nowego premiera.
Wyraził nadzieję, że decyzja ta zostanie podjęta szybko. Zapewnił, że
nie ma sporu, ani różnicy zdań między nim a Bronisławem Komorowskim.
- Rolę wiodącą ma tu prezydent, to prezydent będzie
wskazywał (kandydata na premiera), a później parlament akceptował. Moja
rola, jako odchodzącego premiera, jest tutaj żadna, ja mogę radzić, a
nie podejmować decyzje. (...) To prezydent podejmie decyzję, a partie
polityczne muszą przygotować propozycje - powiedział Tusk w Rybniku.
Przypomniał, że Platforma Obywatelska proponuje na
stanowisko premiera kandydaturę Ewy Kopacz. - Jaką podejmie decyzję
prezydent, to jest jego zadanie i jego uprawnienie. Ja tylko chciałbym,
żeby to była szybka decyzja, ale to ze względu na pracę rządu, ponieważ
im szybciej zbudujemy nowy gabinet, tym sprawniej będzie to przejście
postępowało - zaznaczył szef rządu.
Jak zaznaczył, nie jest dobrze, kiedy występuje w
podwójnej roli - premiera i przyszłego szefa Rady Europejskiej. -
Codziennie mam kilka rozmów dotyczących czy to Ukrainy, czy organizacji
prac UE, czy sytuacji w regionie, Mołdawii, np. dzisiaj rozmowy z
premier Mołdawii, Norwegii i szefem Parlamentu Europejskiego. To będzie
kłopotliwe za chwilę, bo rozmawiam, jako premier polskiego rządu, ale
wszyscy do mnie dzwonią, jako do de facto przyszłego szefa Rady
Europejskiej. To trzeba szybko zamknąć i prezydent to dobrze rozumie -
ocenił premier.
Ocena pracy z prezydentem: bardzo dobra
Tusk zapewnił też, że "komentarze, które dotyczą
procesu wyłaniania premiera, sugerujące istnienie jakiejś różnicy
poglądów, czy jakiś spór (między nim a prezydentem), nie mają nic
wspólnego z rzeczywistością".
Jak podkreślił polski sukces był możliwy także
dlatego, że przez tyle lat miał "partnera i patrona dobrych rozwiązań" -
prezydenta. - Komorowski jest wymarzonym prezydentem, bo jest
człowiekiem bardzo odpowiedzialnym, świetnie czującym konstytucję,
relacje z rządem. Każdemu życzę takiego partnerstwa, jakie myśmy mieli
przez te lata - mówił szef rządu.
- Rozmawialiśmy (z prezydentem) o tym, w jaki
sposób postępować, i muszę powiedzieć, że inaczej, niż niektórzy
plotkują, chociaż byliśmy tylko we dwóch i my obaj wiemy najlepiej o
czym rozmawialiśmy, to mieliśmy 100-procentową zgodność intencji i
identyczny plan postępowania - zapewnił premier.
Tusk przekonywał również, że Kopacz ma
kwalifikacje do pełnienia funkcji premiera. - Co do kompetencji -
pracowałem z nią cztery lata, kiedy była ministrem zdrowia i ma zarówno
kwalifikacje charakterologiczne - odwagę i bezinteresowność, jak i
merytoryczne. Nie mam wątpliwości, że będzie świetnym premierem - jeśli
prezydent i parlament się na to zdecydują - powiedział Tusk.
Szef rządu zwrócił przy tym uwagę, że Kopacz "traci
pozycję wyższą" - fotel marszałka Sejmu zmieni na fotel premiera. - Nie
sposób więc podejrzewać ją o pustą ambicję w tej kwestii, bo będzie
musiała zrezygnować z formalnie rzecz biorąc stanowiska ważniejszego,
niż premierowskie. Nie ma drugiej osoby w państwie, o której można by to
samo powiedzieć, poza oczywiście prezydentem Bronisławem Komorowskim,
ale on na szczęście nie ma zamiaru rezygnować - zaznaczył premier.
Kiedy wybory w PO?
Tusk opowiedział się też za tym, aby wybory nowego
szefa PO odbyły się później, niż zaraz po wyborach samorządowych, czego
oczekuje m.in. b. wiceszef partii Grzegorz Schetyna i jego partyjni
zwolennicy.
- Mówiłem koleżankom i kolegom, że uważałbym za
poważny błąd rozpoczynanie kampanii wewnętrznej - Platforma jest partią,
gdzie się wybiera przewodniczącego w powszechnych wyborach - w środku
kampanii samorządowej. Dziś mamy kampanię uzupełniającą do Senatu tutaj w
Rybniku, jest kampania prezydencka prawdopodobnie w maju, więc to jest
sezon tak gorący, że wybory wewnętrzne nie są potrzebne, bo gdyby były
potrzebne, mogłyby mieć skutek destabilizujący - argumentował premier.
Zmiana na stanowisku premiera jest konieczna po
wyborze Tuska na szefa Rady Europejskiej; urząd ma objąć 1 grudnia. W
środę zarząd PO poparł Kopacz jako kandydatkę na premiera. Ostateczną
decyzję ws. desygnowania podejmie prezydent Komorowski, który pytany o
rekomendację zarządu PO ws. Kopacz, powiedział, że decyzja ta nie jest
dla niego wiążąca.
Premier Tusk z małżonką w następnej podróży życia ...
Wejście smoka, czyli H.Krzywonos okazało sie wielka klapą. Wraca więc
palikmiot z Biłgoraja. SLD atakuje miłością i żada usunięcia religii i
krzyzy ze szkół i nie tylko. Zaczęli już w praktyce, w Przemyslu stoi
juz tylko jeden, z trzech krzyży. Zielona Wyspa jest tak stabilna, że
premier z małżonką zafundowali sobie kolejna, po Peru, podróż życia.
Premier
Donald Tusk i z gubernator Stanu Karnataka Shri Hans Raj Bhardwaj
podczas spotkania w Bangalore, w Indiach, fot. PAP/Radek Pietruszka
Donald Tusk rozpoczął pięciodniową wizytę w Azji. W poniedziałek
premier odwiedza Indie. W mieście Bangalore na południu kraju wziął
udział w Forum Biznesowym, gdzie przekonywał indyjskich przedsiębiorców
do inwestowania w Polsce. Podczas spotkania chwalił Hindusów mówiąc
m.in., że "cały świat zazdrości im sukcesu gospodarczego".Uczestnikami
Forum były indyjskie firmy zainteresowane inwestycjami w Polsce.
Swoich przedstawicieli wysłały przedsiębiorstwa z branży IT, przemysłu
elektronicznego, energetycznego, gumowego, górnictwa, nieruchomości i
transportu.
http://www.tvn24.pl/12691,1672342,0,1,tusk-dotarl-donbspindii,wiadomosc....
Po co premier leci do Indii i Wietnamu?
Premier Donald Tusk jedzie razem z żoną na pięć dni do Indii i Wietnamu.
Donald z małżonką Małgorzatą w kolejnej podróży życia ...
byli razem już w Peru, w Indiach i Wietnamie, teraz pojechali w
piaski pustyni.
Byle tylko nie przywlekli znów Kataru, bo jeszcze
stoczniowcy Gdańska i Szczecina nie doszli po siebie po umowie
katarskiej Grada. W trakcie wizyty zostanie przedstawiona oferta
prywatyzacyjna; rząd chce znaleźć kupców na część z 300 spółek
przeznaczonych do prywatyzacji w latach 2012-2013. Będzie szukał
inwestorów m.in. dla spółek chemicznych i energetycznych.
Zadzieram kiecę i lecę - Tusk w Kanadzie na zaproszenie ...
Tusk miał odwiedzić kanadyjskie złoża gazu łupkowego w Albercie, ale
ta część wizyty - jak poinformowała ambasada RP w Ottawie - została
odwołana.
Jej program przewiduje natomiast, że przed oficjalnymi rozmowami w Ottawie, w niedzielę premier odwiedzi tzw. Kaszuby Kanadyjskie, malowniczy region w stanie Ontario na zachód od Ottawy, gdzie w latach 70. XIX wieku osiedlili się pierwsi imigranci z Polski.
Tusk powiedział, że bardzo cieszy się na spotkanie z Polonią. "Dla
mnie to jest bardzo wzruszające, bo ta Polonia w Kanadzie to także
Kaszubi, wielka Polonia kaszubska, tzw. Kaszubów ontaryjskich. (...)
Jeśli dobrze pamiętam, będę pierwszym premierem, który z tą grupą -
żyjącą tam i kultywującą swoje obyczaje od XIX wieku - będzie się
spotykał" - podkreślił premier.
Na zaproszenie ambasady RP w Kanadzie premier Tusk odwiedzi Kanade. © Hope Forever
Kilkaset metrów pod ziemią wsród złóż miedzi i niklu http://instagr.am/p/KlTpSqSEC8/
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
62. Dominika Wielowieyska Wisią Szymborską III RP STALINIONTKO?
Uwodziciel Europy
Dominika Wielowieyska
http://wyborcza.pl/magazyn/1,140582,16594262,Uwodziciel_Europy.html
Czy Tusk zdradził swoje ideały? Niektóre tak. Na szczęście
W 2005 roku ręka w rękę z Janem Rokitą - tak jak PiS - odcinał się od Polski po 1989 roku, popularyzując hasło IV RP. Pomstował na słabe państwo i korupcję.
Niemal nic z tych idei nie zostało. Wprowadzane w radykalnej wersji przez PiS czyniły z Polski kraj policyjny, więc Tusk zbudował na sprzeciwie wobec IV RP swoją polityczną wizję.
Wojna z PiS to ważna część strategii. Starcie dwóch koncepcji państwa - przyjazne kontra opresyjne. Polski budującej wzajemne zaufanie z Polską podsycającą rozmaite lęki i pielęgnującą frustracje. Kaczyński jako wróg to wymarzona sytuacja dla Platformy. Ludzie na nią pomstują, ale głosują ze strachu przed PiS. Jednak jeśli ktoś myśli, że tylko w tym tkwi sekret sukcesów PO, to się myli. On tkwi także w Tusku, który ma szczególny dar: jego styl bycia pokazuje, że lubi ludzi i potrafi ich oczarować.
Legenda Tuska wycinającego biednych konkurentów zawsze mnie bawiła. Każdy przypadek, czy Andrzeja Olechowskiego, czy Zyty Gilowskiej, czy Jana Rokity, jest inny. I powody odejścia były inne. W partii rządzi lider, który wywalczył sobie przywództwo, potem jest już gra zespołowa. Jeśli ktoś się temu nie podporządkowuje, to znaczy, że nie zna reguł gry. Kilka ruchów personalnych Tuska było podyktowanych jeszcze jedną zasadą: jesteś zamieszany w jakąś aferę, to trzymaj się ode mnie z daleka. Ja tę zasadę popieram.
Nie zgadzam się też z zarzutami, że premier lekceważy przedsiębiorców. Wobec wpływowych biznesmenów trzyma zdrowy dystans, ale to za jego rządów zmieniono przepisy, na których podstawie wsadzano do więzień ludzi rzekomo niepłacących podatków i doprowadzano ich firmy do upadłości.
Tusk jest twardy, musiał się zmierzyć z falą irracjonalnej nienawiści po katastrofie smoleńskiej. Potrafił stanąć oko w oko z kibolami, którzy rzucali mu w twarz obelgi. Nie ma ciągot salonowych. Mieszka w tym samym niewielkim mieszkaniu i nie była to wymuszona strategia. Tusk taki jest. Pieniądze mu nie imponują i tu się nie zmienił. Zmienił za to poglądy.
***
Był liberałem, który głosił, że najważniejsze są niskie podatki. Był za prywatyzacją spółek skarbu państwa. Chciał ograniczyć przywileje związków zawodowych. Zapowiadał koniec finansowania partii z budżetu, likwidację Senatu i immunitetu poselskiego oraz jednomandatowe okręgi wyborcze. Nic z tego nie zostało.
Części z tych pomysłów nie dało się wprowadzić w życie, bo Platforma nie miała odpowiedniej większości w Sejmie. Podatki rosły, ale za rządów Tuska mieliśmy dwie fale światowego kryzysu finansowego, więc pole manewru nie było wielkie. Ostatnio rząd chce obniżyć podatki dla rodzin wielodzietnych, i słusznie, bo przyrost naturalny wymaga wsparcia.
Spółki skarbu państwa pozostały państwowe, bo premier uznał, że za dużo jest kapitału zagranicznego. Nie da się tego rozpatrywać w kategoriach zero-jedynkowych: są dobre, bo los tych spółek decyduje się w Polsce, kryzys finansowy pokazał, że zagraniczni właściciele banków mieli ochotę wytransferować z nich kapitał do spółek matek. Są złe z powodu upolitycznienia władz tych spółek. W nagranych nielegalnie rozmowach prezes PKN Orlen planował wydanie okrągłej sumki na wielki koncert, by wspomóc Platformę przed wyborami. A spółki giełdowe są po to, by dbać o interesy akcjonariuszy, a nie partii.
Czy to znaczy, że Tusk zdradził swoje ideały? Niektóre tak. Na szczęście. Pomysł likwidacji finansowania partii z budżetu był skrajnie populistyczny i oznaczał, że politycy musieliby błagać o pieniądze biznes, co samo w sobie grozi korupcją. Radykalne hasła nie przeszkadzają Platformie wydawać rozrzutnie publicznych pieniędzy. Rok temu Tusk obiecał, że nowelizacja ustawy to ukróci. Od tej pory nikt nie widział na oczy projektu.
W innych sprawach premier raczej dojrzał. Stał się politykiem centrum i umiaru, słuchającym uważnie ludzi.
Zarzuca się mu, że przez siedem lat nie uchwalił ustawy in vitro. Ale brak ustawy oznacza, że in vitro można stosować. Wprowadzanie na siłę związków partnerskich, kiedy spora część społeczeństwa nie jest na to gotowa, uważa za błąd. Nie chce być liderem obyczajowej rewolucji, delikatnie pcha sprawy do przodu, ale gdy napotyka opór, wycofuje się i czeka, aż ludzie z pewnymi zjawiskami się oswoją.
Sprawnie kokietuje raz lewicę, raz prawicę. Zrozumiał, że partia stricte liberalna może liczyć zaledwie na 10 proc. poparcia, a jeśli ktoś chce budować ugrupowanie naprawdę szerokie, to musi godzić różne racje. W konfrontacji z ludźmi w trudnym położeniu trudno powtarzać im nieustannie, że mają zaciskać pasa, bo dług publiczny jest za duży.
***
Porażki rządu Tuska można wymieniać bez końca. Liberałom nie podoba się częściowa nacjonalizacja OFE, wysoki dług publiczny, reformy na pół gwizdka. A także słabe zarządzanie budową autostrad, w wyniku czego wiele firm zbankrutowało, opóźnienia w budowie gazoportu, serial z Pendolino, za które zapłaciliśmy krocie. I porażka w reformie służby zdrowia (z wyjątkiem refundacji leków). Swoją listę żalów ma też lewica: wydatki socjalne nie rosną, pieniądze na dzieci niepełnosprawne trzeba było rządowi wyrwać z gardła, podniesiono wiek emerytalny, rząd uelastycznił kodeks pracy.
Ale siła Tuska polega na tym, że i jednym, i drugim potrafi przeciwstawić listę sukcesów.
Lewicy napsuł krwi, bo wydłużył urlopy rodzicielskie, wziął się na serio do budowy żłobków i przedszkoli, podniósł najniższe emerytury. Liberałowie mogą sobie porównać dokonania dwóch liderów opozycji aspirujących do władzy: Jarosława Kaczyńskiego i Leszka Millera. I niech zadadzą proste pytanie: czy ich rządy wydłużyłyby wiek emerytalny do 67 lat, co ratuje budżet przed bankructwem? Czy zreformowałyby system wcześniejszych emerytur w poszczególnych branżach?
Niektóre zmiany są skromne: zamożni rolnicy płacą już składki zdrowotne (wcześniej nie płacili wcale), ale są to grosze. Karta nauczyciela leży odłogiem, kosztuje masę pieniędzy publicznych i promuje biernych, a nie najlepszych. Ale cieszę się, że przynajmniej zostały okrojone nauczycielskie roczne urlopy.
Przywileje mundurowych ograniczono, ale tylko tych, którzy zaczynają służbę. Górników i wydatków na ich emerytury rząd nie ruszył w ogóle. Tylko że wybór jest dość ograniczony: albo aksamitne reformy Tuska, albo kompletny zastój w wydaniu Kaczyńskiego i Millera.
Premier wprowadzał trudne zmiany sprytnie. Gdy rozpętała się wojna w sprawie likwidacji wcześniejszych emerytur dla nauczycieli, ZNP szalał. Rząd Tuska zaproponował więc, że zamieni je na świadczenia kompensacyjne, które będzie można dostać jeszcze przed osiągnięciem wieku emerytalnego. Eksperci zawyli: no tak, trzasnąć pięścią, i Tusk ustępuje kolejnym lobby zawodowym. Tylko w tej ustawie coś było napisane małym druczkiem: ze świadczenia można skorzystać wtedy, gdy zrezygnuje się z pracy przy tablicy. Efekt? Chętnych można policzyć na palcach jednej ręki, bo cały urok wcześniejszych emerytur polegał na tym, że brało się pieniądze od państwa i jednocześnie pracowało dalej.
Tusk zawsze uprawiał pewną grę: ogłaszał, że eksperci nawołujący do reform są niewiele warci, bo on chce dbać o dobrobyt Polaków tu i teraz, ale jednocześnie forsował reformy. A każdą umaił jakimś ustępstwem.
Aby utrzymać notowania, sięgał po populistyczne sztuczki: kastracja pedofilów, walka z dopalaczami, z hazardem, walka ze złymi OFE. Wskazywał wroga i organizował nagonkę, a przecież wszystkie te tematy są o wiele bardziej skomplikowane. Co gorsza, w przypadku dopalaczy i hazardu były to krótkotrwałe zrywy bez oszałamiających efektów.
Trudno jest usprawiedliwiać robienie z ludzi idiotów, manipulowanie opinią publiczną, wykorzystywanie ich lęków, np. przed pedofilami, nawet jeśli premier robi to w imię szczytnych celów, takich jak reformy czy uchronienie Polski przed rządami PiS.
***
Ulubione określenie Tuska to "zarządzanie zmianą", elastyczność i przystosowanie polityki do nowych wyzwań. Chętnie cytował Johna Graya: "W swoim najlepszym wydaniu polityka nie jest nośnikiem uniwersalnych projektów, lecz sztuką reagowania na zmienne okoliczności. Nie trzeba tu żadnych wspaniałych wizji ludzkiego postępu, ale jedynie odwaga mierzenia się z nawracającym złem" (John Gray "Gray's Anatomy").
To credo, które konsekwentnie stosuje Tusk, mogło mu przysporzyć zwolenników w Unii Europejskiej. Widzieli, jak jego filozofia sprawdza się w czasach najgłębszego kryzysu. Kiedy inne rządy padały, Tusk drugi raz z rzędu wygrywał wybory parlamentarne, a po wydłużeniu wieku emerytalnego wygrał eurowybory. Fakt, pomógł mu konflikt na Ukrainie. Ale także to, że nie był więźniem swoich przekonań, np. w sprawie Rosji. Mówił: zmieniły się okoliczności; właśnie dlatego, że nie jesteśmy rusofobami jak PiS, Zachód słucha uważniej naszych przestróg.
Z punktu widzenia liderów państw unijnych polski premier ma wielką zaletę: jest entuzjastą wspólnej Europy, umacniania Unii, ale wie, że jej instytucje mają masę defektów. To on ma szansę zatrzymać Brytyjczyków w Unii, właśnie dzięki swojej elastyczności i umiejętności wychodzenia z kryzysów.
Wizja Tuska ma silny związek z interesami Polski - szczególnie wobec budzącej strach polityki Rosji. Polską racją stanu jest silna Unia i wzmocnienie instytucji Rady Europejskiej, w której zasiadają przywódcy unijnych państw. Tusk chce budować wpływy przywódców mniejszych państw, by przezwyciężyć naturalną dominację państw najbogatszych. Polska silnie zintegrowana z Unią jest gwarancją naszego bezpieczeństwa.
--------------------------------------------------------------------
ropuch1pincet
jak wierszyki o Stalinie,
Dominisia walczy o kasę dla Agory ze spółek skarbu państwa.
brus1968
Tekst Pani Dominiki wydaje się być inspirowany 'Opowiadaniami o Leninie' Michaiła Zoszczenki...
Marek Benbenek
Słyszysz? To płyną dzieje
Przed dnami świetlana przyszłość
Postęp rozbija przeszłości kamienie
Plusk Plusk i szepcze Tusk
Pani Dominika ma wrodzony talent do sławienia wodza, oraz reprezentowania słusznej linii naszego rządu . Kilka podpowiedzi .
Bije godzina niezapomniana
Zakręt historii - druga zmiana
Trzeba zwycięstwu drogę torować,
Marsz rozpoczęty, Partio prowadź!
"Tusk. Należeć do niego
Z nim działać. Z nim marzyć. Z nim w planach nieulękłych.
Z nim w trosce bezsennej. Wierz mi to najpiękniejsze
Jak napisał Lec burząc pomniki pozostawiajcie cokoły . Zawsze mogą się przydać
co się może zdarzyć".
indywidualismus
Dawno nie czytałem takiego panegiryka! Pani Dominiko, liczy Pani na jakieś specjalne gratyfikacje od Tuska??
Jedyna rozsądna myśl, którą można wyczytać pomiędzy wierszami, to ta, że Donald jest populistą.
P.S.
pewnie znowu zobaczę komunikat "..Twój komentarz pojawi się wkrótce." Więc niech się, do diaska pojawi, bo mamy chyba wolność słowa, tak? Chyba, że "Wyborcza" przechodzi na pozycje autorytarno-zamordystyczne. Nikogo nie obrażam, tylko krytykuję, mam prawo?
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
63. Tusk: Dzwoni do mnie Jaceniuk
Tusk: Dzwoni do mnie Jaceniuk i pyta, czy nie przysłałbym mu helikopterów
Dzwoni do mnie Jaceniuk i pyta, czy
nie przysłałbym mu helikopterów, a ja nie wiem, czy pyta mnie jako
polskiego premiera czy szefa Rady Europejskiej. Powinienem jak
najszybciej przestać być szefem rządu. Bo występuję w rolach
niepołączalnych – te słowa Donald Tusk wypowiedział podczas środowego
zarządu PO.
Poprzedził je groźnym wstępem o sytuacji międzynarodowej. Z poważną miną
opowiadał o akcjach sabotażowych na Zakarpaciu, zaobserwowanym wzroście
agentury rosyjskiej zarówno w Polsce, jak i za wschodnią granicą.
– Barroso mi mówił, że Putin w rozmowie z nim ostrzegł, iż Rosjanie są
w stanie zdobyć Kijów w ciągu 24 godzin. I tego wykluczyć nie można
– przestrzegał szef polskiego rządu. Konkluzja: trzeba ekspresowo
wyłonić nowy rząd. – Proponuję Ewę, bo to jest rozwiązanie, które
najszybciej do tego doprowadzi – mówił, dodając, że Polska ma złe
doświadczenia w rozdzielaniu funkcji premiera i szefa rządzącej partii.
– Ewa z racji statutu będzie przewodniczącą partii, więc teraz trzeba
tylko zrobić ją premierem” – zakończył Tusk.Na salę wjechały butelki koniaku. Toast za kierownika (tak nazywany jest
Tusk w PO) wzniósł Bogdan Borusewicz, przypominając słowa Lecha
Bądkowskiego, pierwszego rzecznika Solidarności: „Bądkowski powiedział
kiedyś: zobaczycie, ten chłopak będzie premierem w wolnej Polsce.
Bądkowski, choć był wielkim myślicielem, nie wymyślił, że Donald będzie
królem Europy” – zakończył przydługie przemówienie Borusewicz. Humory
były wyśmienite.
Premier poinformował, że kandydatów
na stanowisko komisarza było czterech. Elżbieta Bieńkowska, Radosław
Sikorski, Jan Krzysztof Bielecki, Jacek Rostowski: „Ela ma pewną tekę
komisarza odpowiedzialnego za rynek wewnętrzny i konkurencyjność”.
Dyskusja szybko wróciła do tematu przyszłości rządu. – Żebyśmy nie byli
jak Kościół polski po śmierci papieża. Aby nie było kryzysu przywództwa,
powinniśmy jak najszybciej postawić na lidera. I powinna być nim Ewa
– stwierdziła Hanna Gronkiewicz-Waltz.
W poniedziałkowym "Newsweeku" m.in.: ranking najbardziej wpływowych
kobiet w Polsce oraz wywiad Piotra Najsztuba z Adamem Michnikiem o
Rosji. Z tygodnika dowiemy się też, czy Ewa Kopacz
faktycznie chciała objąć stanowisko szefa rządu. - Kandydatka
Platformy, która od kilku dni nie zabiera publicznie głosu, wygłosiła
przemówienie podczas ostatniego posiedzenia zarządu partii. Mówiła o
lojalności wobec państwa, ale też przełożonych - dowiedzieli się
dziennikarze gazety. Więcej >>>
"Kim jest kobieta, która ma przejąć ster rządów, i jak wyglądały kulisy wielkiej zamiany. Czy premier Ewa Kopacz okaże się polską Margaret
Thatcher?" - zastanawiają się publicyści "Wprost". W tygodniku
znajdziemy również "alfabet Tuska" a także dowiemy się, jak piją Polacy
ze sfer średnich i wyższych, oraz co robią w domu kobiety i jak
zarabiają komornicy. Więcej >>>
"Ile nas kosztuje awans Tuska i jak dużą będzie miał władzę?" - pytają
dziennikarze "Do Rzeczy" i na okładce tygodnika nazywają Donalda Tuska
"Imperatorem". "Przekonanie, żywione przez wielu publicystów nad Wisłą,
że nominacja dla Tuska to "ostateczny koniec podziału na Europę
Wschodnią i Zachodnią" oraz dowód na to, że nasz kraj odgrywa ogromną
rolę w Europie, jest wyjątkowo naiwne" - pisze Marek Magierowski. W
najnowszym wydaniu gazety znajdziemy też ocenę rządów Tuska i sylwetkę
Ewy Kopacz. Więcej >>>
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
64. MŚ siatkarzy: Donald Tusk
MŚ siatkarzy: Donald Tusk wygwizdany na meczu Polaków
Przyszły przewodniczący RE nie będzie miło wspominał przywitania w Łodzi
Tusk pojawił się na meczu siatkarzy. I został wygwizdany przez tysiące kibiców
Donald Tusk niedługo emigruje do Brukseli, ale przed wyjazdem chciał jeszcze pokazać się podczas siatkarskich mistrzostw świata. A że dzisiaj w łódzkiej Atlas Arenie Polacy grali z Amerykanami, to tam pofatygował się premier (chyba już były). Przywitały go ogromne gwizdy.
Dzisiaj rozpoczęła się druga runda rozgrywanych w Polsce mistrzostw świata. Tusk zasiadł na trybunach, a spiker chciał zapewne zrobić prezent premierowi i poinformował kibiców jaki znamienity gość będzie wspierał siatkarzy.
Nie takiej reakcji jednak się spodziewał.
"Kibice reprezentacji Polski niemiłosiernie wygwizdali Tuska, który miał przy tym nietęgą minę" - podaje onet.pl
Tusk dowiedział się co o nim myślą kibice, ale co gorsza przyniósł pecha naszym siatkarzom. Polska reprezentacja wygrała dotychczas wszystkie mecze, a w momencie, gdy pisaliśmy tę informację Amerykanie prowadzili 2:0 w setach.
Donald Tusk wyjeżdża dla immunitetu?
O celowości wyjazdu Donalda Tuska do Brukseli oraz o
podsumowaniu siedmiu lat jego rządów na czele koalicji PO-PSL mówi
socjolog i wykładowca akademicki prof. Andrzej Zybertowicz.
Myślę, że tę sprawę warto rozważyć poważnie, ale i żartobliwie.
Dlaczego także żartobliwie? Dzisiaj bardzo wielu rzeczy nie wiemy. Gdy
chcemy oceniać awans Donalda Tuska, powinniśmy rozważać i interpretacje
optymistyczne, i pesymistyczne – niekorzystne dla Polski.
Interpretacja optymistyczna byłaby taka, że oto mieliśmy premiera,
który dobrze rządził swoim krajem, zwiększył pozycję Polski w Europie,
stał się poważnym, samodzielnym graczem i dzięki temu jako
przedstawiciel tego kraju, jako sprawny polityk, także na arenie
międzynarodowej, otrzymał istotą funkcje w UE. Nie jest to funkcja
decydująca, ale jest to funkcja istotna, z której będzie można, gdyby
Donald Tusk chciał, wywierać pewien wpływ na bieg spraw w Unii.
Rozważmy teraz interpretację pesymistyczną i zacznijmy od informacji,
którą dwa, czy trzy lata temu podał tygodnik „Wprost”: że Donald Tusk
bardzo mało zajmuje się rządzeniem w Polsce, że są tygodnie, w których
we wtorek przylatuje do Warszawy, a w czwartek z niej wylatuje, że
bardzo często wyjeżdża na przedłużone weekendy do domu w Sopocie, że
wiele spraw puszcza samopas. Otóż powstaje pytanie: na co Donald Tusk
zużywał tę energię życiową? Sam, w rozmowie z jednym, z polityków
słowackich miał powiedzieć, że „piłka nożna go bardziej kreci niż
polityka”. Oto najważniejszy reprezentant demokracji w Polsce mówi, że
tak naprawdę ta misja polityczna go specjalnie nie ekscytuje. W świetle
jego nominacji na stanowisko przewodniczącego Rady Europejskiej nasuwa
się przypuszczenie, że interesowała go gra o osobistą pomyślność, o
awans materialny i symboliczny, ale także o uzyskanie immunitetu.
Dzisiaj wielu rzeczy nie wiemy, ale gdyby system
medialno-demokratyczno-prawny w Polsce funkcjonował normalnie, w sposób
dojrzały, myślę, że są co najmniej trzy pola, które wymagałyby analizy
rzeczowej, politycznej i prawnej, żeby rozważyć ewentualną
odpowiedzialność Donalda Tuska przed Trybunałem Stanu. Pierwsza sprawa,
to bezpieczeństwo energetyczne. Druga sprawa, to jakość tajnych polskich
służb i kontrwywiadowcza ochrona kraju. Trzecia sprawa, to śledztwo po
tragedii smoleńskiej. Pozwolę sobie przedstawić kilka uwag w każdej z
tych spraw. Otóż Donald Tusk, jeszcze w czasie, gdy żył śp. prezydent
Lech Kaczyński (któremu także doradzałem na polu polityki
energetycznej), przeprowadził rozmowy bezpośrednio kierowane przez
ówczesnego wicepremiera Waldemara Pawlaka. Były to rozmowy na temat
kontraktu gazowego z Rosją, który jest dla Polski bardzo niekorzystny.
Zawarty jest na wiele lat, nie licząc się z tym, że nowe technologie
mogą spowodować zmiany nośników energii. To kontrakt, którego efektem
jest to, że Polska bezpośrednio sąsiadująca z Rosją, płaci w krajach
Unii najwyższą cenę za gaz. Można tu postawić co najmniej zarzut
niegospodarności szkodliwej dla państwa i dobra publicznego;
niegospodarności, której efektem jest tak bardzo niekorzystny dla Polski
kontrakt gazowy. Wiąże się z tym inny obszar zaniedbania naszego
bezpieczeństwa energetycznego, mianowicie: opóźnienia w budowie
gazoportu, który był projektem zainicjowanym przez rząd PiS. Na plus
trzeba oddać PO, że ten projekt kontynuowała, ale robiła to nieudolnie. W
tym momencie możemy od problematyki bezpieczeństwa energetycznego i
zaniedbań ekipy Donalda Tuska przejść do problematyki tajnych służb.
Otóż niedawno dziennik „Rzeczpospolita” ujawnił, sprawę wielkiej
włoskiej firmy, która realizuje główne zlecenia i inwestycje związane z
gazoportem. To inwestycje znacząco opóźnione, które powodować mogą poza
konsekwencjami handlowymi renegocjację umowy z Katarem, w której
zobowiązywaliśmy się, że w tym roku będziemy odbierali gazowce z tego
kraju. Ta sytuacja powoduje, ze nie mamy dywersyfikacji takiej, jaka
jest możliwa, w sytuacji, gdy Rosja bawi się w przykręcanie kurka. Otóż
okazało się, że ta włoska firma, która realizuje gazoport, wykonuje
jednocześnie wielkie zlecenia dla Gazpromu. Zatem Polacy spowodowali, że
zlecenie dla naszego państwa, które to zlecenie ma uniezależniać nas od
Rosji, wykonuje włoska firma, która jest w istotnej mirze zależna od
rosyjskiego Gazpromu. Przyczyna wyboru takiego wykonawcy inwestycji leży
w słabości naszych tajnych służb wywiadu i kontrwywiadu, który nie
potrafił rozpoznać pól zagrożeń. Analitycy wskazują, że Rosjanie
posiadają instrumenty, żeby powodować opóźnianie tej inwestycji, co
oczywiście jest w ich interesie. Otóż osłabienie polskich tajnych służb,
które nastąpiło za rządów Donalda Tuska, przyczyniło się między innymi
do tej sytuacji.
Tak samo afera nagraniowa, to kolejny przejaw tego, że tajne służby
za Donalda Tuska nie realizują interesu państwa, nie chronią osób
kierujących państwem przed nielegalnymi podsłuchami. Odpowiedzialny za
to jest Donald Tusk, który w wielokrotnie cytowanym przeze mnie
wywiadzie dla tygodnika Polityka z lutego 2008 wskazał, że jest świadomy
niesprawności polskich tajnych służb, a mimo to przez niemal siedem lat
nie zrobił nic, by skutecznie tę niesprawność zmniejszyć. Ta sprawa
także, po spokojnej analizie, która musiałaby wykroczyć poza kompetencje
socjologa i politologa – mianowicie mieć precyzyjny wymiar prawny – być
może kwalifikowałaby się do Trybunału Stanu. Trzecia kwestia, to rażące
zaniedbania w zakresie dochodzenia do ustalania przyczyn tragedii
smoleńskiej. Lista tych zaniedbań jest bardzo długa. Wszyscy, którzy się
bliżej interesują, tę sprawę znają i można uznać, że Donald Tusk tak,
jak w dwóch pozostałych kwestiach, jest tu odpowiedzialny. Zwróćmy
uwagę, że mówiąc o tej formule, wokół której jest trochę żartów w
internecie („Wina Tuska”), zogniskowałem swoją uwagę na trzech sprawach o
charakterze strategicznym, za które premier odpowiada.
Sprawy wyżej wymienione, to nie są sprawy trzeciorzędne, powiatowe
czy gminne. To są sprawy, za których przebieg bezpośrednio odpowiada
premier. Jeśli teraz wyobrazimy sobie, że przyszłoroczne wybory
parlamentarne przegra PO, i PiS obejmie rząd, to trzeba się liczyć z
tym, że zamrożone obecnie procedury ustalania prawdy o tych sprawach (o
kontrakcie gazowym z Rosją, o zaniedbaniach w realizacji gazoportu, o
zaniedbaniach w zakresie ochrony kontrwywiadowczej kraju i całej serii
skandalicznych zaniedbań związanych z wyjaśnianiem tragedii smoleńskiej)
będą przecież analizowane przez ekspertów krajowych i zagranicznych. I
z tego punktu widzenia Donald Tusk, który wie znacznie więcej o tym
wszystkim niż ja i inni ludzie, wie co ma do ukrycia. Immunitet jaki
uzyskał dzięki objęciu tej istotnej unijnej posady, bez wątpienia daje
mu chwilę oddechu – oddechu, bo będzie mógł spokojnie funkcjonować i
dlatego jego głównym interesem, jeśli PiS obejmie władzę, nie będzie
sprawne realizowanie tej nowej funkcji zgodnie z interesem Polski, tylko
takie przymilne układanie się z przywódcami innych krajów Unii, żeby po
2,5 roku (po okresie sprawowania tej funkcji) uzyskać drugą kadencje,
aby swój immunitet przedłużyć.
Zatem bawiąc się w małą psychoanalizę, że jednym z motywów zabiegania
się, przymilania się Donalda Tuska do przywódców zachodnich,
podejmowania zobowiązań szkodliwych dla Polaków (mam na myśli w
szczególności umowę z premierem brytyjskim, dzięki której to umowie
ucierpią polscy emigranci w Wielkiej Brytanii, a Donald Tusk
zagwarantował sobie po wcześniejszym poparciu Angeli Merkel tę
nominację), Donald Tusk prawdopodobnie wewnętrznie jest świadom, że
dokonuje ucieczki z państwa, które pod wieloma względami jest w kiepskim
stanie. Jest świadom, że prędzej czy później system prawny polskiego
państwa albo badacze powiedzą opinii publicznej prawdę o tych bardzo
poważnych obszarach zaniedbań byłego premiera – zaznacza prof. Andrzej
Zybertowicz.
Serafin, Broniewski, Ostachowicz... Kto znajdzie się w brukselskim gabinecie Donalda Tuska
Donald
Tusk teraz podejmuje decyzje o tym, czy jego misja w Brukseli okaże się
sukcesem. Kluczowy do tego jest dobór osób pracujących w jego
gabinecie. Najważniejsze decyzje w tej sprawie zapadną w ciągu
najbliższych tygodni.
"Donald przeszedł do Anderlechtu Bruksela". Pożegnalny mecz premiera w Sopocie
Donald Tusk przed objęciem stanowiska szefa Rady
Europejskiej pożegnał się z kolegami z boiska. W niedzielę na boisku w
Sopocie...
czytaj dalej »
Pożegnalny mecz Tuska w Sopocie. "Przeszedł do Anderlechtu Bruksela"
Przed objęciem
stanowiska szefa Rady Europejskiej Donald Tusk pożegnał się z kolegami
z boiska. Na pamiątkę otrzymał do nich obraz przedstawiający sopockie
molo.
Z Tuskiem pożegnali się między innymi posłanka Agnieszka Pomaska,
sekretarz stanu w ministerstwie infrastruktury i rozwoju Paweł Orłowski,
wieloletni przyjaciel Tuska Andrzej Kowalczys oraz prezydent Sopotu
Jacek Karnowski.
To ostatnie posiedzenie rządu Tuska. Naprawdę już ostatnie
15 września 2014, 18:22
Raczej nie będą rozpatrywane żadne punkty merytoryczne, chyba że "coś ważnego by wypadło".
Fatalny bilans odejścia: 60 proc. Polaków – Tusk źle wypełnia obowiązki premiera
17 września 2014, 17:32
Sondaż został przeprowadzony już po wyborze Donalda Tuska na nowego
szefa Rady Europejskiej, ale jeszcze przed przyjęciem dymisji jego rządu.
Dobrze pracę rządu ocenia 24 proc., niezadowolonych z niej jest 66 proc.
badanych - wynika z sondażu TNS.
Zdaniem 60 proc. Donald Tusk źle wypełnia obowiązki premiera,
dobrze ocenia go 30 proc.
Były premier wyraźnie wrzucił na luz i odseparował
się od polskiej polityki. Nowy szef Rady Europejskiej chodzi
swobodnie po ulicy, gdzie chętnie robi sobie zdjęcia z przechodniami.
Donald Tusk „słit fociami” deklasuje samego białego misia z
zakopiańskich Krupówek. W końcu sam jest „dużym misiem” jak mówił o nim
były rzecznik rządu Paweł Graś w rozmowie z prezesem Orlenu Jackiem
Krawcem w restauracji „Sowa i Przyjaciele” - przypomina „Super Express”.
— relacjonował Graś rozmowę z Tuskiem.
Nowy wizerunek byłego premiera - sportowa kurtka, jeansy i brak krawata (tym razem bez sandałów), powoduje, że zwykli zjadacze chleba, chętnie robią sobie z nim zdjęcia.
A czy Donald Tusk nie powinien każdej chwili poświęcać teraz na naukę angielskiego?
MG/Super Express
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
65. Donald Tusk w TOK FM: "
Donald Tusk w TOK FM: " Uważam, że sprawa jest zamknięta. Podczas żadnego spotkania z Putinem..."
Radosław
Sikorski rozpętał burzę, informując, że rosyjski przywódca zaproponował
polskiemu premierowi udział w rozbiorze Ukrainy. Tusk komentował sprawę
w Radiu TOK FM.
Donald Tusk
przerywa milczenie i w TOK FM zapewnia, że "podczas żadnego spotkania z
Władimirem Putinem taka propozycja dotycząca Ukrainy nie padła". - W
Moskwie w 2008 r. nie było spotkań w cztery oczy, były spotkania w
wąskim gronie. Warto pamiętać, że wtedy prezydent Putin kończył kadencję
i moim głównym gospodarzem był ówczesny premier Zubkow. Chcę uspokoić
opozycję - wszystkie spotkania tej rangi są odnotowywane, i to bardzo
szczegółowo. A pierwszym odbiorcą tych notatek jest prezydent. W 2008 r.
był to prezydent Lech Kaczyński. Uważam, że sprawa wywiadu Radosława
Sikorskiego jest zamknięta - mówił były premier.
"Naprawdę nie jestem już premierem"
Były premier w rozmowie z Jackiem Żakowskim przyznał, że jest
nieco zaskoczony, licznymi wezwaniami do zabrania głosu w sprawie
wypowiedzi Radosława Sikorskiego. - Miałem wrażenie, że komu jak komu,
ale opozycji sprawia przyjemność fakt, że nie jestem premierem. Moja
powściągliwość była związana z tym, że zajmuje już inne stanowisko. Ja
naprawdę nie jestem premierem - jestem odchodzącym przewodniczącym PO.
Trzeba nauczyć się z tym żyć. I ja też muszę się nauczyć z tym żyć i nie
mieszać się do polityki krajowej. Bo z tego zawsze mogą wyniknąć jakieś
niezręczności.
Donald Tusk zapowiedział, że jest gotów
wspierać premier i PO, ale nikt go nie namówi do wtrącania się w krajowe
sprawy.
Donald Tusk w Radzie Europejskiej. Ogłosił swoich najbliższych współpracowników
Gabinet musi być - jakkolwiek dziwnie to brzmi - europejski a nie polski - podkreślił były premier. Z ludzi, którzy zajmują
się i zajmowali polityką, dwóch będzie mi na pewno towarzyszyło w
Brukseli. To minister Serafin - w moim gabinecie minister spraw
zagranicznych do spraw europejskich, najlepiej być może w Europie osoba
przygotowana do pracy w Brukseli i mówię to z satysfakcją i bez
przesady, oraz Paweł Graś, osoba, na której zawsze mogłem polegać i
która będzie odpowiadała m.in. za kontakty z Polską - powiedział Tusk w TOK FM.- Minister Graś jest mi
potrzebny do uprawiania - w dobrym tego słowa znaczeniu - polityki w
Brukseli: kontaktów z Parlamentem Europejskim, innymi państwami; troska
nad tym, co się dzieje w Polsce w kontekście europejskim - mówił Tusk dziennikarzom i dodał: Minister
Graś jest mi potrzebny w Brukseli; współpracowaliśmy ze sobą zawsze
bardzo. No i co on by tu robił beze mnie, tak prawdę powiedziawszy.8 listopada w Warszawie odbędzie się konwencja krajowa Platformy
Obywatelskiej. Zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami Tusk złoży wówczas
rezygnację z przewodniczenia partii, a obowiązki szefa PO przejmie
premier Ewa Kopacz. Tusk 1 grudnia obejmie stanowisko szefa Rady
Europejskiej, zastępując na nim dotychczasowego przewodniczącego Hermana
Van Rompuya.
Donald Tusk zrzekł się mandatu poselskiego
Były premier mówił dziennikarzom, że miał wrażenie, że niektórym
sprawia przyjemność tym, że nie ma go już w polskiej polityce.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
66. W sobotę Donald Tusk odda
W sobotę Donald Tusk odda władzę w Platformie. Czy to koniec politycznej kariery w kraju byłego premiera? ZOBACZ najważniejsze fakty z biografii Tuska, który na swoim koncie ma sukcesywną eliminację partyjnych konkurentów oraz do dziś nie wyjaśnione afery polityczne i gospodarcze.
Donald Tusk, który 1 grudnia obejmie urząd przewodniczącego Rady Europejskiej, w sobotę podczas konwencji krajowej Platformy Obywatelskiej ma się zrzec funkcji szefa PO i przekazać ją premier Ewie Kopacz. Liderem tej partii był 11 lat. Przez 7 lat stał na czele rządu.
Tusk był najdłużej urzędującym premierem w III RP oraz jednym z dwóch najdłużej urzędujących bez przerwy szefów partii parlamentarnej. Drugi taki polityk to prezes PiS Jarosław Kaczyński.
Obaj - zarówno Donald Tusk, jak i Jarosław Kaczyński - stanęli na czele swoich partii w 2003 roku. Poprzednikiem Tuska na czele PO był Maciej Płażyński, a poprzednikiem Jarosława Kaczyńskiego na stanowisku prezesa PiS - o czym dziś mało kto pamięta - był jego brat bliźniak Lech. Można więc mówić o czymś w rodzaju "historii równoległej" w dziejach PiS i PO, dopełnionej faktem śmierci zarówno Lecha Kaczyńskiego, jak i Macieja Płażyńskiego w katastrofie smoleńskiej w 2010 r.
Partyjna biografia Tuska jest jednak dłuższa i bardziej burzliwa. W swojej karierze kierował też inną partią - Kongresem Liberalno-Demokratycznym (podobnie jak Kaczyński - Porozumieniem Centrum) i był w ścisłym kierownictwie jeszcze innej - Unii Wolności.
W latach 80. Tusk związany był z niszowym gdańskim środowiskiem opozycyjnym, wydającym drugoobiegowe pismo "Przegląd Polityczny". Środowisko nie miało wielkiego znaczenia, choć na tle szerokiego ruchu podziemnej Solidarności wyróżniało je zainteresowanie liberalizmem gospodarczym, a także zainteresowanie uprawianiem polityki jako takiej. W opozycji demokratycznej w PRL, a potem w podziemnej Solidarności, było to czymś rzadkim.
W końcu lat 80. środowisko to utworzyło ugrupowanie Kongres Liberalno-Demokratyczny, wyróżniające się wpisaniem na sztandarach liberalizmu gospodarczego. KLD zapewne nie uzyskałoby większego znaczenia, gdyby nie fakt, że Lech Wałęsa po zwycięstwie w wyborach prezydenckich w 1990 roku desygnował wywodzącego się z KLD posła Jana Krzysztofa Bieleckiego na premiera. Donald Tusk był ważną osobą w KLD, choć w przeciwieństwie do Bieleckiego nie zasiadał w "kontraktowym" Sejmie.
W 1991 r. został szefem partii, w miejsce Janusza Lewandowskiego, który objął urząd ministra w rządzie Bieleckiego. W pierwszych całkowicie wolnych wyborach parlamentarnych w 1991 r. KLD dostał się z niezłym wynikiem do Sejmu, zbierając premię za popularność swojego premiera. Tusk został wtedy po raz pierwszy posłem. Miał 34 lata i już wtedy wielu wróżyło mu polityczną przyszłość.
W Sejmie I kadencji (1991-93) KLD nawiązało ścisłą współpracę z Unią Demokratyczną. Tusk wraz z szefem UD Tadeuszem Mazowieckim razem negocjowali, bez powodzenia, ewentualne wejście UD i KLD do rządu Jana Olszewskiego, potem wspierali w nieudanej misji rządowej lidera PSL Waldemara Pawlaka, wreszcie wspólnie weszli do wielkiej postsolidarnościowej koalicji, która utworzyła rząd Hanny Suchockiej. UD i KLD nie zdecydowały się jednak na wspólny start w przedterminowych wyborach parlamentarnych w 1993 roku, co Kongres przypłacił znalezieniem się poza Sejmem, dzieląc los niemal wszystkich partii postsolidarnościowych z wyjątkiem UD.
Była to pierwsza poważna porażka Tuska jako lidera KLD. Skłoniła ona szefów Kongresu do decyzji o połączeniu ich ugrupowania z Unią Demokratyczną. W 1994 r. Tusk został wiceszefem nowej partii, powstałej z połączenia UD i KLD - Unii Wolności, zastępcą Mazowieckiego. Jednak po roku stracił to stanowisko i znalazł się na marginesie. Rękę do Tuska wyciągnął nowy lider UW Leszek Balcerowicz, proponując kandydowanie do Senatu w wyborach w 1997 r., a potem rekomendując go na stanowisko wicemarszałka Senatu z ramienia UW. To stanowisko, choć politycznie nieznaczące (to wtedy Tusk zasłynął słowami, iż Senat to izba bezczynności), uratowało Tuska jako lidera środowiska dawnych liberałów w UW. Bo w tamtych latach znacznie większą rolę w samej Unii zaczął odgrywać inny przedstawiciel liberałów Paweł Piskorski.
To ze stanowiska wicemarszałka Senatu Tusk wystartował w 2000 roku do rywalizacji z Bronisławem Geremkiem o fotel przewodniczącego UW, po rezygnacji Balcerowicza. To w gabinecie Tuska jako wicemarszałka odbywały się na przełomie 2000 i 2001 roku rozmowy w sprawie wyjścia liberałów z Unii, po porażce Tuska z Geremkiem i całkowitym zmarginalizowaniu dawnego KLD w nowych władzach Unii.
Utworzenie w styczniu 2001 roku Platformy Obywatelskiej, z Andrzejem Olechowskim, Maciejem Płażyńskim i Donaldem Tuskiem na czele otworzyło nową polityczną epokę. Olechowski wnosił do PO pozycję wicelidera wyborów prezydenckich 2000 r., Płażyński pozycję w rządzącej AWS, związaną z piastowanym urzędem marszałka Sejmu, Tusk zwartość środowiska dawnego KLD, które solidarnie wystąpiło wtedy z Unii, by włączyć się w budowę nowego ugrupowania.
PO odniosła względny sukces w wyborach w 2001 r.; sam Tusk został wicemarszałkiem Sejmu. Z czasem jego pozycja w PO zaczęła dominować nad pozycją pozostałych "triumwirów", pozbawionych tak zwartego zaplecza - Olechowskiego i Płażyńskiego. Paweł Piskorski po latach wspominał, że Tusk z czasów KLD różnił się od Tuska z czasów PO przede wszystkim tym, że przestał wierzyć, iż w polityce jest miejsce na przyjaźń. KLD była bowiem grupą przyjaciół, a w Platformie Tusk, zamiast kierować się przyjaźniami i lojalnością, zaczął stawiać na polityczną kalkulację.
Historia jego dochodzenia do władzy w partii, a potem eliminowania kolejnych potencjalnych wewnątrzpartyjnych rywali tę teorię może potwierdzać. Pierwszy odpadł Maciej Płażyński, który wiosną 2003 r. opuścił PO, choć był formalnie szefem tego ugrupowania, a właściwie szefem klubu parlamentarnego, bo według pierwszego statutu Platformy to szef klubu parlamentarnego kierował tym ugrupowaniem. Tusk początkowo zastąpił Płażyńskiego na tym stanowisku, a w maju 2003 roku, na pierwszym kongresie PO, został formalnie przewodniczącym partii Platforma Obywatelska. Stanowisko szefa klubu parlamentarnego objął wtedy Jan Rokita, który wraz z Zytą Gilowską zaczął odgrywać w PO najważniejszą - obok Tuska - rolę. Wspólnie tworzyli nieformalnie "drugi triumwirat"; Andrzej Olechowski był już wtedy zmarginalizowany.
Tusk pokazał w tym okresie, że bardzo dobrze potrafi odczytywać polityczną koniunkturę. Po aferze Rywina Platforma stała się partią mającą na sztandarach walkę z korupcją i budowę IV RP. Symbolem tej linii był Rokita. Tusk jednak mocno mu sekundował. Choćby w pozbywaniu się działaczy, zamieszanych w niejasną "aferę mostową", która przy okazji miała osłabić innego wpływowego polityka PO - Pawła Piskorskiego. Był też przekonanym zwolennikiem koalicji z PiS. To właśnie w imię
"czystości zasad" i walki z nepotyzmem praktycznie zmusił do odejścia z partii w 2005 roku Zytę Gilowską, która kilka tygodni wcześniej, podczas konwencji prezydenckiej, mówiła do Tuska: "Donald, bracie".
Rok 2005 był przełomem. Podwójna porażka wyborcza mogła podważyć pozycję Tuska. 23 października 2005 roku był jednym z najczarniejszych dni w jego politycznej karierze. Tego dnia przegrał w drugiej turze wyborów prezydenckich z kandydatem PiS Lechem Kaczyńskim (w stosunku 46 proc. do 54 proc.), choć w pierwszej turze wygrał (36 do 33 proc.). Wcześniej, 25 września Platforma Obywatelska przegrała o włos wybory parlamentarne z Prawem i Sprawiedliwością (24 do 27 proc.), choć wcześniej przez wiele miesięcy wyprzedała PiS w sondażach. "Na plakatach Jan Rokita był premierem, a ja prezydentem. I do dziś mamy kaca" - mówił po latach Tusk.
Uniknął jednak osobistych konsekwencji tych porażek, m.in. dzięki przejściu PO do opozycji wobec PiS i zbudowaniu nowego politycznego wizerunku. PO zaczęła zwalczać IV RP, postanowiła uchodzić za reprezentanta tych, którym z PiS było nie po drodze. Odmowa zawarcia koalicji z PiS była wyborem Tuska. Po latach okazało się, że słusznym, bo właśnie na sprzeciwie wobec rządów PiS i wobec koalicji tego ugrupowania z Samoobroną i LPR lider PO odbudował swoją pozycję. W debacie nad expose premiera Kazimierza Marcinkiewicza padły słynne słowa Tuska (za które musiał potem przepraszać) o "moherowej koalicji". Odtąd "antymoherowość" stała się podstawowym elementem tożsamości Tuska i kierowanej przez niego PO.
Zmieniła się też sytuacja wewnętrzna w partii. Wykluczono Pawła Piskorskiego, gdy zaczął przed kongresem PO w 2006 roku spiskować przeciw Tuskowi z Bronisławem Komorowskim, proponując temu ostatniemu start na przewodniczącego partii. Zmarginalizowano też Rokitę, który był symbolem linii propisowskiej (tuż przed wyborami w 2007 roku ostatecznie odszedł on z partii).
W lecie 2007 roku, po rozpadzie koalicji PiS-Samoobrona-LPR, Tusk porozumiał się z prezydentem Lechem Kaczyńskim w sprawie przedterminowych wyborów parlamentarnych, choć w samej PO patrzono na nie sceptycznie. To był kolejny moment, gdy kariera Tuska znów zawisła na włosku. Gdyby PO te wybory przegrała, zapewne musiałby odejść.
Ostatecznie PO wygrała wybory 21 października 2007 roku, uzyskując 41,51 proc. głosów. Tusk w Warszawie odniósł zdecydowane zwycięstwo nad startującym jako jedynka na liście PiS Jarosławem Kaczyńskim. Sukces PO zawdzięczała w dużym stopniu indywidualnie Tuskowi i jego zwycięstwie w debacie telewizyjnej z J.Kaczyńskim 12 października 2007 roku. W listopadzie 2007 Tusk został premierem, choć nie miał żadnego doświadczenia rządowego, a nawet go unikał. Do historii przeszła anegdota, że gdy w 1991 r. Jan Krzysztof Bielecki zaproponował Tuskowi stanowisko szefa Urzędu Rady Ministrów w swoim rządzie, ten spytał, co to jest.
W swoim expose zapowiedział m.in. obniżenie podatków, podniesienie płac nauczycieli i pracowników ochrony zdrowia, dokończenie reformy emerytalnej, walkę z korupcją, obniżenie bezrobocia oraz zakończenie polskiej misji wojskowej w Iraku.
Jako premier z miejsca złapał polityczną "chemię" z kanclerz Niemiec Angelą Merkel, odmroził stosunki z Rosją, udając się do Moskwy na rozmowy z prezydentem Władimirem Putinem. Putin, już jako premier Rosji, wziął też udział w obchodach 70. rocznicy wybuchu II wojny światowej na Westerplatte we wrześniu 2009 roku, a w kwietniu 2010 roku, trzy dni przed katastrofą smoleńską, odwiedził wraz z Tuskiem cmentarz polskich oficerów w Katyniu.
Tusk pojechał też do Stanów Zjednoczonych, choć od początku sygnalizował, że chce być bardziej zdystansowany wobec Amerykanów niż jego poprzednicy z PiS. Największym symbolem tej linii było ogłoszenie, 4 lipca 2008 roku, braku zgody na budowę na terenie Polski amerykańskiej tarczy
antyrakietowej. Tarcza była oczkiem w głowie prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Dopiero wybuch wojny w Gruzji w sierpniu 2008 roku zweryfikował stanowisko rządu i doprowadził do szybkiego podpisania porozumienia w sprawie budowy tarczy z kończącą kadencję administracją prezydenta George'a W. Busha. Rok później nowy prezydent Barack Obama ogłosił decyzję o rezygnacji z planu budowy tarczy.
Pierwsze cztery lata rządów Tuska miały miejsce, co sam przyznawał w 2011 roku, w bardzo "burzliwych i trudnych czasach" dla Polski. Wymieniał m.in. katastrofę smoleńską z 10 kwietnia 2010 r., światowy kryzys gospodarczy i potężne powodzie w kraju. Oceniał, że w takich okolicznościach jego rządy były sukcesem, choć - przyznawał - jego gabinetowi nie udało się przeprowadzić wszystkich obiecywanych zmian. Konfliktowe relacje łączyły Tuska jako premiera z prezydentem Kaczyńskim. Media - w kontekście szczytów UE - pisały o "wojnie o krzesła". "Powiem brutalnie. Na tym szczycie nie potrzebuję pana prezydenta" - mówił Tusk w październiku 2008 podczas sporu z prezydentem, kto ma pojechać na szczyt UE do Brukseli.
W pierwszym okresie nie ustrzegł się błędów. Po latach zaliczano do nich podróż do Ameryki Południowej wiosną 2008 roku, którą w mediach przedstawiano jako "podróż życia" (miłośniczką Ameryki Południowej jest żona Tuska, Małgorzata). Powodem do kpin stało się odznaczenie, jakie Tusk przyjął: Słońce Peru. We wrześniu 2008 r. podczas Forum w Krynicy Tusk ogłosił z kolei, że w 2011 roku Polska powinna przyjąć euro. Kilka dni potem wybuchł światowy kryzys gospodarczy.
Z czasem Tusk wypracował sobie metodę działania, która zaczynała przynosić mu polityczną popularność. Polegało to na ostrej reakcji na skupiające uwagę mediów wydarzenia. W czasie powodzi premier jechał na tereny objęte klęską i przedstawiał się jako "twardy szeryf". Gdy wyszła na jaw historia ojca, który latami gwałcił córkę, Tusk mówił o konieczności przymusowej kastracji pedofilów. Reakcją na to incydentalne zdarzenie były jedne z bardziej twardych słów, jakich kiedykolwiek publicznie użył: "Powiem rzecz radykalną, ale nie sądzę, żeby wobec takich indywiduów, takich kreatur, jak te przypadki, można zastosować termin człowiek. W związku z tym nie sądzę, żeby obrona praw człowieka dotyczyła tego rodzaju zdarzeń". Opozycja zarzucała premierowi, że zamiast rządzić stosuje chwyty marketingowe, ale dzięki temu słupki popularności Tuska rosły.
Największym wyzwaniem tego rodzaju w pierwszej kadencji rządu stała się tzw. afera hazardowa. Jesienią 2009 roku okazało się, że prominentni politycy PO zostali nagrani przez CBA, gdy obiecują korzystne akty prawne biznesmenom od hazardu. Tusk zareagował swoim sposobem - zwolnił ze stanowisk wszystkich zamieszanych w aferę, a nawet tych luźno z nią powiązanych, jak Grzegorz Schetyna. Przeforsował też szybkie uchwalenie radykalnej ustawy antyhazardowej, a także zgodził się na powołanie sejmowej komisji śledczej, która jednak nie przyczyniła się do rozwikłania afery.
W styczniu 2010 roku, na początku pracy komisji śledczej ds. afery hazardowej, Tusk zaskoczył wszystkich. Ogłosił, że nie będzie kandydował w wyborach prezydenckich, zaplanowanych na jesień. Było to zaskoczenie, bo wzięcie rewanżu na Lechu Kaczyńskim było, zdaniem wielu komentatorów, istotną przesłanką działania Tuska jako premiera.
Wszystko to zmienił 10 kwietnia 2010 roku. Tragiczna katastrofa smoleńska spowodowała, że na wiele dni kraj się zatrzymał, a wszystkie sprawy zeszły na plan dalszy. Tusk stanął przed dodatkowym wyzwaniem radzenia sobie w sytuacji, w jakiej wcześniej nie znalazł się premier żadnego państwa - w katastrofie zginął nie tylko prezydent z małżonką, ale wszyscy najważniejsi dowódcy wojskowi i szefowie wielu instytucji. Katastrofa smoleńska jednak do dziś nie została wyjaśniona, a kluczowe dowody wciąż pozostają w rękach Rosjan.
Na politycznej biografii Donalda Tuska wciąż widnieje karta marginalizowania i umniejszania roli poległego w Smoleńsku prezydenta. Podkreśla się tu jego niezdrową rywalizację na arenie międzynarodowej z Lechem Kaczyńskim, nieprawidłowości w przygotowaniu wizyty w Katyniu. Zwieńczeniem tego był rok 2011, kiedy to podczas gdy MAK winą za katastrofę obarczył polskich pilotów, Donald Tusk był akurat na urlopie.
Niemniej jednak wszystko to nie przełożyło się na wynik kolejnych wyborów, które PO, po raz pierwszy w historii III RP, wygrała drugi raz z rzędu. W dużym stopniu znów dzięki samemu Tuskowi, który ostatniej fazie kampanii objeżdżał kraj "tuskobusem" i spotykał się ze "zwykłymi ludźmi". W takich bezpośrednich spotkaniach zawsze dobrze wypadał, więc objazd przyniósł Platformie kilka punktów. Przyniósł też samemu Tuskowi - 9 października 2011 roku, startując jako jedynka z Warszawy - urzędujący premier uzyskał najwyższy wynik w Polsce - 375 tys. głosów. Zdeklasował także kandydującego z Warszawy największego rywala - Jarosława Kaczyńskiego. Platforma otrzymała 39,18 proc. głosów, co przełożyło się na 207 mandatów poselskich. Dzięki takiemu wynikowi po wyborach koalicja PO-PSL mogła dalej rządzić, a Tusk został pierwszym po 1989 roku premierem, który rozpoczął rządy w drugiej z kolei kadencji.
Kadencja nie okazała się jednak łatwiejsza od pierwszej, zwłaszcza dla samego Tuska. Zaczęła się od sporu z prezydentem Bronisławem Komorowskim. Tusk krótko po wyborach ogłosił, że zamierza powołać nowy rząd dopiero po nowym roku; tłumaczył to trwającą do końca 2011 roku prezydencją Polski w UE. Pod naciskiem Komorowskiego - jak relacjonowały media - zmienił zdanie i utworzył nowy rząd jeszcze w listopadzie 2011 roku.
W rządzie ani we władzach Sejmu nie znalazł się Grzegorz Schetyna (musiał się zadowolić fotelem szefa Komisji Spraw Zagranicznych), który przez media nazywany był głównym partyjnym rywalem Tuska. W październiku 2011, ogłaszając decyzję, że kandydatem na fotel marszałka Sejmu - w miejsce
Schetyny - będzie Ewa Kopacz, Tusk przyznał, że Schetyna to polityk, który wielokrotnie aspirował do roli "konkurenta i lidera wewnętrznej opozycji".
Expose, wygłoszone w listopadzie 2011 roku, okazało się odważniejsze politycznie niż to z 2007 roku. Zawierało zapowiedź radykalnych reform, m.in. zrównania wieku emerytalnego kobiet i mężczyzn oraz podwyższenia go do 67 lat. Reforma ta została przeprowadzona mimo protestu opozycji i związków zawodowych. Rządowi udało się przeprowadzić też inną reformę - Otwartych Funduszy Emerytalnych, sprowadzającą się do radykalnego ograniczenia pozycji OFE na rzecz ZUS. Reforma ta wywoływała protesty przede wszystkim środowisk wolnorynkowych, a liderem protestów był wicepremier Leszek Balcerowicz, niegdyś współpracownik Tuska z Unii Wolności.
We wszystkich tych sprawach Tusk mógł liczyć na lojalność prezydenta Komorowskiego, który nie wetował nawet najbardziej kontrowersyjnych ustaw, dotyczących wydłużenia wieku emerytalnego czy reformy OFE. Niemniej jednak część zapowiedzi z tego radykalnego expose nie zostało zrealizowanych - choćby likwidacja funduszu kościelnego.
Wizerunkowym sukcesem okazało się Euro 2012. Zresztą Tusk właściwie od początku kariery nie krył się ze swoją piłkarską pasją, objawiającą się nie tylko w kibicowaniu, ale i w regularnym graniu w piłkę. Nie zaprzestał tego także jako szef rządu, a spopularyzowane przez niego określenie piłkarskiej aktywności - "haratanie w gałę" - weszło do języka potocznego i repertuaru programów kabaretowych.
Okres po Euro 2012 był mniej udany, bo sceną polityczną wstrząsały kolejne afery, przede wszystkim afera Amber Gold. W aferę tę pośrednio zamieszany był nawet syn premiera Michał Tusk. Jesienią 2012 roku premier wygłosił w Sejmie tzw. drugie expose, które było bardziej "prospołeczne" od pierwszego. Zapowiedział w nim m.in. wydłużenie urlopów macierzyńskich.
Jeszcze dalej w "prospołecznych" zapowiedziach poszedł w wystąpieniu programowym 27 sierpnia br., jak się okazało, ostatnim jako premiera. W ramach "dwóch kluczowych priorytetów" na najbliższe miesiące zapowiedział wzrost minimalnych emerytur i rent, zwiększenie ulg podatkowych dla dzieci i stworzenie możliwości skorzystania z nich niezależnie od dochodów. Przekonywał też, że w nowej perspektywie budżetowej UE znajdzie się 400 mld zł dla województw, co jest pomocą "większą niż plan Marshalla".
W połowie 2013 roku Tusk umocnił swoją pozycje w Platformie. Zdecydowanie wygrał wybory na przewodniczącego, którego po raz pierwszy wybierali wszyscy członkowie partii. Pokonał świeżo odwołanego ze stanowiska ministra sprawiedliwości Jarosława Gowina. Główny partyjny rywal Tuska Grzegorz Schetyna zdecydował, że nie będzie startować, co jednak nie uchroniło go przed inspirowaną przez Tuska - jak donosiły media - dalszą marginalizacją w partii. Przegrał potem wybory na szefa regionu dolnośląskiego ze stronnikiem Tuska Jackiem Protasiewiczem i w mediach zaczęto spekulować, że jego dni w PO są policzone. Jego pozycję odbudowało dopiero wejście do rządu Ewy Kopacz, czemu, według mediów, Tusk był przeciwny.
Na początku 2014 roku notowania PO były zdecydowanie gorsze niż największego rywala - PiS - i nic nie wskazywało, że może się to zmienić. Wtedy jednak doszło do ostrego kryzysu na Ukrainie i konfliktu tego kraju z Rosją. To pozwoliło Tuskowi na przejście do politycznej ofensywy zarówno na scenie krajowej, jak i zagranicznej. W kraju Tusk zdecydował się na ostrą antyrosyjską retorykę, dotychczas stosowaną tylko przez PiS, przez co wytrącił głównym politycznym rywalom używany od 2007 roku argument, że prowadzi politykę zbyt ustępliwą wobec Rosji. Na forum Unii Europejskiej przystąpił do dyplomatycznej ofensywy, forsując m.in. pomysł unii energetycznej, czyli rozszerzenia UE o kwestie energetyczne, dotąd regulowane indywidualnie przez każdy kraj Unii.
To pozwoliło na odwrócenie tendencji spadkowej Platformy w sondażach, co potwierdziły wyniki wyborów do Parlamentu Europejskiego 25 maja 2014 roku. PO po raz kolejny wygrała z PiS, choć tym razem o włos. Jednak to co Platforma i sam Tusk zyskali na kryzysie ukraińskim, zostało politycznie roztrwonione - jak wynikało z pierwszych sondaży - w efekcie publikacji w czerwcu 2014 roku przez "Wprost" nagrań rozmów prominentnych przedstawicieli rządu i PO. Tusk zareagował inaczej niż na poprzednie afery. Nikogo nie zwolnił ze stanowiska, oddał polityczną inicjatywę, ograniczając się do wniosku o wotum zaufania w Sejmie. 31 sierpnia okazało się, że mogło to być nieprzypadkowe -
tego dnia został podczas szczytu UE w Brukseli wskazany jako przyszły przewodniczący Rady Europejskiej, który obejmie swoje obowiązki 1 grudnia. Gdy wybuchła sprawa taśm, mógł już wiedzieć, że jego dni na stanowisku szefa polskiego rządu są policzone.
11 września 2014 roku prezydent Bronisław Komorowski przyjął dymisję rządu Tuska, 22 września Tusk przestał być ostatecznie premierem, a miesiąc później zrzekł się mandatu poselskiego. Od tamtego czasu zabrał publicznie głos tylko raz - w radiu Tok FM odniósł się do słów Radosława Sikorskiego z wywiadu dla portalu Politico, jakoby prezydent Rosji Władimir Putin proponował mu w 2008 roku podział Ukrainy. Zdecydowanie temu zaprzeczył.
O swoim politycznym credo powiedział w pierwszym publicznym występie po ogłoszeniu, że będzie "prezydentem" UE, w programie "Tomasz Lis na żywo" w TVP: "Staram się sam siebie i Polaków przekonywać od wielu lat, a jak zostałem premierem permanentnie, żeby w Polsce planować polskie sukcesy, a nie polskie porażki. Tego mnie też życie nauczyło, ale to jest chyba doświadczenie każdego z nas - jeśli ludzie koncentrują się na planowaniu porażek, to się to bardzo często
sprawdza. (...) A ja wolałbym, żeby porażki, które raz na jakiś czas się zdarzają, były czymś wyjątkowym, a nie wynikały z naszych lęków czy przesadnej ostrożności".
Czytaj oryginalny artykuł na: http://www.stefczyk.info/wiadomosci/raporty-stefczyk-info/donald-tusk-w-...
47 przymiotników na określenie Tuska
pracy dla Platformy Obywatelskiej. Koledzy i koleżanki zdecydowali się
na podsumowanie go w 47 przymiotnikach.
zobacz więcej »
Tusk: Takie było chłopięce marzenie. Zejść ze sceny niepokonanym
W poniedziałek były polski premier obejmie funkcję przewodniczącego Rady Europejskiej.
1 grudnia Tusk
obejmie stanowisko przewodniczącego Rady Europejskiej. Dzisiaj złoży
rezygnację z kierowania Platformą Obywatelską i przekaże władzę premier
Ewie Kopacz. - Nie ukrywam, że mam osobistą satysfakcję, takie było moje
chłopięce...
Donald Tusk już nadaje z Brukseli.
"Przybyłem, zobaczyłem… i się okaże"
zobacz więcej »
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
67. Nigel Farage: Should British taxpayers be paying for child benef
Nigel Farage: Should British taxpayers be paying for child benefit in Warsaw, Mr Tusk?
------------------------------------------------------------------
Farage kpi: Tusk to najnowszy polski imigrant,
pensję 300 tys. euro wygrał na loterii
Obiecał pan powrót młodych Polaków do domu, ale sam stał się pan
najnowszym polskim emigrantem - zarzucił przewodniczącemu Rady...
czytaj dalej »
Kurski: PO sprzedała polskie górnictwo za stołki w Brukseli
Polskie
górnictwo zostało sprzedane przez Platformę w zamian za kilka stołków
w Brukseli: komisarza i i prezydenta Rady Europejskiej - powiedział
w programie "Jeden na Jeden" były europoseł Jacek Kurski, komentując
zaakceptowanie przez Sejm...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
68. "chłopięce marzenia się spełniły..."
póżniejsze też,czyli te,by zrzucić z siebie to niechciane brzemie,zwane ...
.tą Nienormalność i tą brudną i smutną HISTORIĘ....
oj Donaldzie-Franciszku...życie ci się udało...ale co na starość ,"torba i kij "jak śpiewano dawno temu...
pozdr
gość z drogi
69. Farage masakruje
Tuska, a w odpowiedzi on sam siebie swoim "polish" dukaniem w języku angielskim:
basket
70. Gdzie jest „prezydent
Gdzie jest „prezydent Europy”?
Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie, gdzie jest „prezydent Europy”?
Wielkim Marszu Bezradności w Paryżu, po czym bez wieści przepadł...
Na rubieżach Europy rozlewa się wojna, giną tysiące, a nawet dziesiątki
tysięcy ludzi.
Europa w strachu, politycy konferują, obradują, spiskują...
Francja i Niemcy chcą sprzedać Ukrainę za trwały, kilkutygodniowy pokój.
Aktywizują się Merkel i Hollande. Tu Poroszenko, tam Łukaszenko, tam
prezydent Litwy Grybałskajte... Do Monachium przyjeżdża wiceprezydent
USA Biden. Radzą, debatują....
Tylko nasza chata z kraja. Tylko Polska spokojna, nic nas nie martwi,
nic nam nie zagraża.
Dlatego prezydent może spokojnie drzemać pod żyrandolem, a premier bawić
dzieci, wręczać nagrody i pozować do zdjęć w celebryckich magazynach.
Nie ma też śladu po wspaniałym charyzmatycznym polskim „prezydencie
Europy”. Objął urząd, był nawet na szczycie, przygotował najkrótszy
porządek obrad nowoczesnej Europy (brak ważnych tematów). Potem pojawił
się przez chwilę na Marszu Bezradności po zamachu w Paryżu, po czym
znikł, przepadł bez wieści.
Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie, gdzie jest teraz „prezydent Europy?”
Artykuł opublikowany na stronie: http://www.naszdziennik.pl/polska-kraj/128033,gdzie-jest-prezydent-europy.html
Dlaczego Tuska zabrakło w Mińsku? Były premier się tłumaczy
Szef
Rady Europejskiej odpiera zarzuty dotyczące jego nieobecności jako
przedstawiciela Unii podczas rozmów pokojowych w Mińsku. Co powiedział
Donald Tusk?
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
71. siedzi ....POd spodnicą
pewnej ciotuchny...liczę na pomoc Pelargonii,która zawsze umie znależć odpowiedni rysunek :)
pozdr
p.s jedno jest pewne u nas go nie ma...bo Górnicy by natychmiast pogonili toto tam gdzie pieprz rośnie...
gość z drogi
72. 100 dni Tuska: polityka
100 dni Tuska: polityka zagraniczna ważniejsza od strefy euro
Europejskiej. To pierwszy moment na podsumowanie jego pracy, która
przez zagranicznych korespondentów jest oceniania różnie.
Poczynania Donalda Tuska w Brukseli oceniane są ostatnio coraz
bardziej negatywnie. Okazuje się nawet, że były polski premier nie
odgrywa tam praktycznie żadnej roli, ponieważ jest to na rękę Niemcom.
Gdyby nawet próbował działać, byłby blokowany. Komentatorzy, a nawet
politycy coraz częściej w ocenie europejskiej karierze Tuska są
jednogłośni – jest on „niewyraźny, niewidoczny, mglisty, bełkotliwy”.
Brukselska korespondentka RMF FM Katarzyna Szymańska-Borginon zwraca uwagę, że Tuska w Brukseli nie jest postrzegany najlepiej: "niewyraźny, niewidoczny, mglisty, bełkotliwy - tak o Donaldzie Tusku mówi się w brukselskich kuluarach.
W porównaniu do innych liderów unijnych instytucji, którzy objęli swoje
urzędy mniej więcej w tym samym czasie co Donald Tusk, były polski
premier wypada najsłabiej".
Co mówią na jego temat unijny politycy? Ich zdaniem słabość Tuska polega
także na tym, że były polski premier sam jeszcze nie wie, czego chce i
nie odnalazł swojego miejsca w Brukseli.
- Nie znam jego koncepcji. Myślę, że dopiero się uczy" - mówi Lannoo,
wiceszef Centrum Studiów Europejskich. Podobnego zdania jest inny
obserwator brukselskiej sceny politycznej - Michael Emmerson. Jego
zdaniem Tusk nie ma jeszcze swojego "profilu" w brukselskim świecie.
- Dla mnie nie jest on zbyt widoczny. Prawnie nic nie mogę o nim
powiedzieć. Słyszałem parę słów, które powiedział, ale to nie wystarczy,
żeby wyrobić sobie opinię - podkreśla Michael Emmerson.
"Głosu Tuska nie słychać, a twarzy nie widać" - to powszechna opinia
o byłym polskim premierze wśród międzynarodowych dziennikarzy
w Brukseli. Choć w Polsce to właśnie Tusk uchodził za ulubieńca mediów,
zdaniem korespondentki RMF FM w Brukseli budzi jedynie irytację. Ponadto
wszyscy porównują go nieustannie z Hermanem Van Rompuy’em, który
uchodził za dyskretnego mediatora między szefami państw i rządów, który
znał kilka języków i nie stronił od dziennikarzy.
- Tusk na razie w ogóle nie rozmawia z dziennikarzami, wydaje tylko
komunikaty - zauważa Nicola Gros z dziennika "France-Ouest". W gabinecie
Tuska wciąż leży stos podań o wywiady od międzynarodowych mediów, na
które nikt nawet nie odpowiada. Podobno Tusk nie chce także, żeby na
konferencjach prasowych dziennikarze zadawali pytania po polsku.
- Coraz częściej ktoś zauważa także, że Tusk się postarzał, że
ma zmęczoną twarz. Nie jest to jednak przemęczenie pracą. Tuska bardzo
często już w piątek nie ma w Brukseli. Po prostu pozbawiony speców od
wizerunku, wizażystki, która towarzyszyła mu krok w krok - pokazał swoją
prawdziwą twarz - podsumowuje Katarzyna Szymańska-Borginon.
http://niezalezna.pl/64944-w-brukseli-maja-juz-tuska-dosc-bez-specow-od-...
Kostrzewa-Zorbas: Stanowisko Tuska nie jest poważnie traktowane przez świat.
Amerykański tygodnik "Time” ogłosił listę 100 najbardziej wpływowych
osób na świecie. Została ona podzielona na 5 różnych kategorii: Liderzy,
Tytani, Pionierzy, Ikony oraz Artyści.
W zestawieniu "Time’a” zabrakło Donalda Tuska, określanego jako
"prezydenta Europy”. Polskie media szumnie ogłaszały międzynarodowy
sukces, a o byłym premierze nie słychać nic w zagranicznej prasie. Czy
Donald Tusk mógł być brany pod uwagę w tej klasyfikacji?
To stanowisko nie jest poważnie traktowane przez świat. O ile Herman
van Rompuy był uważany za słabego przewodniczącego Rady Europejskiej
i wielkie rozczarowanie, to i tak okazał się tytanem przy Tusku. Były
polski premier pojawia się w mediach, ale głównie w polskich, bardzo
rzadko w zachodnioeuropejskich, a prawie nigdy w amerykańskich. Gdy
składał oficjalna wizytę w USA w czołowych amerykańskich mediach było
to albo przemilczane albo pojawiały się jedynie kilkuzdaniowe notatki
agencyjne. W telewizjach nie było na ten temat żadnej informacji.
Jak Donald Tusk radzi sobie w Brukseli?
Donald Tusk zawisł w próżni między potężnymi unijnymi graczami,
własnymi ambicjami a brakiem kompetencji. Przestrzeń w Brukseli można
sobie wyrąbać. Pytanie tylko, czy mu się chce.
W ubiegłym tygodniu Europa poznała nowe, nieznane wcześniej szerzej,
oblicze Donalda Tuska. Zamiast żartów z własnych lingwistycznych
słabości przewodniczący Rady Europejskiej pokazał zmarszczoną brew
poważnego polityka, zatroskanego o los tysięcy nielegalnych uchodźców
z Afryki i Bliskiego Wschodu. Mówił zdecydowanie, czego nie może
zaakceptować (śmierci setek ludzi, próbujących przedostać się przez
morze do Europy) i czego oczekuje (natychmiastowego udziału państw
członkowskich w szczycie).
Pamiętający Tuska jako premiera rodacy mieli wrażenie
déją vu. W ten sam zdecydowany sposób rozprawiał się przecież w Polsce
z hazardem, pedofilią i dopalaczami. Żaden z tych problemów nie został
ostatecznie rozwiązany, ale przyciągał uwagę mediów i takie też wydaje
się być zadanie tego nadzwyczajnego szczytu.
BRUTALNE PRZEBUDZENIE
Także niezwiązani z polskim maglem politycznym obserwatorzy z Brukseli
zwracają uwagę na brak osiągnięć Tuska na polach, w których próbował
zaznaczyć swoją obecność. – Nie ma czegoś takiego jak cele Donalda
Tuska, są cele Unii Europejskiej, które w polityce zagranicznej
realizuje wysoka komisarz Federica Mogherini, a np. w dziedzinie
energetyki – Komisja Europejska – mówi Sonia Piedrafita z Center for
European Policy Studies w Brukseli, nawiązując do dwóch sztandarowych
projektów, z którymi Tusk chce zaistnieć jako samodzielny gracz w UE.
Pierwszy to unia energetyczna, pomysł wspólnych zakupów gazu przez całą
Unię, które pozwoliłyby ograniczyć niebezpieczny szczególnie dla naszej
części Europy monopol Gazpromu. Europejska edycja wpływowego portalu
Politico opisała w zeszłym tygodniu, dokładnie w rocznicę ogłoszenia
przez Tuska projektu, kłopoty z jego przepchnięciem w UE, opatrując
tekst wymownym tytułem „Brutalne przebudzenie Tuska”: „Obecny projekt
zdecydowanie różni się tego, co proponował Tusk rok temu. Najbliższe
miesiące pokażą, czy unia energetyczna to tylko czarująca nazwa
dla lekko zmodyfikowanego status quo, czy rzeczywiście uda się wyrwać
europejski rynek energetyczny z uścisku Rosji, co było celem Tuska”.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
73. Tusk Człowiekiem Roku MaXTV.
Tusk Człowiekiem Roku MaXTV. Zaraz za Putinem. Kolonko: „Tusk ciągnął do Europy jak kaszubski koń do stodoły”.
Życiorys Donalda Tuska na Wikipedii i stronach Unii połyskuje w słońcu jak świetlana nagroda Słońca Peru, który jego polityczny życiorys dumnie wyświetla, jako kolejne osiągnięcie. Obok licznych książek, z których niektóre, jak czytamy, stały się bestsellerami. A na ukoronowanie swojej kariery Donald Tusk otrzymuje, drugi po Putinie, tytuł Człowieka Roku MaXTV
— mówi popularny dziennikarz Mariusz Max Kolonko w ostatnim programie swojej internetowej telewizji.
Przedstawia krótki rys drogi politycznej Tuska. I stawia pytanie:
Jak to możliwe, ktoś zapyta, że taką karierę zrobił ktoś, kto jeszcze 19 lat temu czyścił kominy, żeby żyć i błąkał się po telewizyjnych turniejach śpiewając na stronę?
Kolonko emituje kawałek filmu „Szansa na sukces” z udziałem Donalda Tuska.
W tym jednak nie ma nic złego. Goering za młodu był kaskaderem, Ronald Reagan grał w kiepskich filmach
— zaznacza Kolonko.
Ale potem była długa polityczna kariera. Donald Tusk jeszcze przed siedmiu laty nie pełnił żadnego znaczącego stanowiska w państwie. Jak to jest możliwe, żeby człowiek, który nie ma żadnego przygotowania politycznego mógł zrobić tak zawrotną karierę?
— zastanawia się. I przyrównuje Tuska do Nikodema Dyzmy.
Czy jest możliwe, żeby taka samo postać pojawiła się 70 lat później w III RP?
— pyta Mariusz Max Kolonko nawiązując do bohatera książek Tadeusza Dołęgi-Mostowicza.
Żeby wyjaśnić Państwu fenomen Donalda Tuska i jego kolegów z Platformy Obywatelskiej posłużę się przestrzennym modelem polityki. Zwykle, gdy mówimy o zjawiskach politycznych posługujemy się dwoma wymiarami. Powiedzielibyśmy, że Tusk to liberał, że prywatyzował majątek narodowy w latach 90., że ciągnął do Europy jak kaszubski koń do stodoły. Ale kiedy spojrzymy na tę samą postać, na tę samą biografię w przestrzennym modelu polityki, wtedy różne dziwne rzeczy się dzieją z tą biografią, które wpływają, a właściwie decydują, że ta biografia jest taka, a nie inna
— tłumaczy dziennikarz.
I dodaje, że „przestrzenny model polityki tworzą cztery elementy: naród, politycy, biznes i media”. Przez pryzmat przedstawionego przez siebie modelu Kolonko analizuje realia polityczna USA, PRLu i polskiej transformacji.
Oni nie znoszą Kościoła, nie znoszą tradycji, wiary, nazywają to skansenem, oni nie znoszą flag narodowych, narodowców. (…) Oni tego nie rozumieją
— opisuje dziennikarz polskich liberałów. Wskazuje, że oni chcieli jak najszybciej do Europy, by się „nachapać”.
Co powiedział Donald Tusk, człowiek Roku MaXTV? „Polskość w rzeczy samej jest nieadekwatną do ponurej rzeczywistości projekcją naszych zbiorowych kompleksów. Ta projekcja piękniejsza od Polski jest ucieczką od Polski tej na ziemi, konkretnej, przegranej, brudnej i biednej”
— cytował Tuska Kolonko.
Dodał, że te słowa Polska przypomniała sobie dzięki „licealistce z Gorzowa”, za co powinna dostać „medal od prezydenta Komorowskiego”.
Mariusz Max Kolonko wskazuje również, że wraz z objęciem przez liberałów rządów w Polsce rozpoczął się szybki marsz do Europy, czyli „wyprzedaż majątku narodowego”. Dziennikarz zaznacza, że rząd Tuska uprawiał przez lata kreatywną księgowość, zaś wyprzedaż majątków stoi za wielkimi fortunami.
Kolonko wyjaśnia, jak władza manipuluje wskaźnikami ekonomicznymi w Polsce i zaznacza, że model przestrzenny polityki wskazuje, że III RP i PRL są bardzo do siebie podobne.
Mamy grupę kolesi, kumpli, którzy rządzą przy korycie
— tłumaczy.
I odnosi się do ekipy Tuska:
Oni nie mają żadnego doświadczenia, więc po prostu zaczęli kraść. Jak komuniści kradli, to robili to w białych rękawiczkach. Człowiek był okradziony, ale o tym nie wiedział. Był zadowolony. (…) A ci, jak kradną afera goni aferę. Wszytko wychodzi, media zagrzebią to szybko. Jest afera, nie m afery. (…) A gdy ten model zaczyna się rozwalać, stworzony przez liberałów, co robi szef, guru, Słońce Peru? Daje dyla z zielonej wyspy. Miękkie lądowanie na stołku szefa UE. Za to Donald Tusk powinien być nazywany nie człowiekiem roku, ale supermenem roku
— tłumaczy Kolonko.
http://wpolityce.pl/polityka/242638-tusk-czlowiekiem-roku-maxtv-zaraz-za...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
74. "Majstersztyk Tuska. Uciekł
Włodzimierz
Czarzasty z SLD i doradca prezydenta Bronisława Komorowskiego prof.
Tomasz Nałęcz rozmawiali w programie "Piaskiem po oczach" w TVN24
sytuacji w polskiej polityce po roszadach personalnych Ewy Kopacz
w rządzie.
Tusk rzadko zabiera głos ws. Polski. Ale w wywiadzie dla POLITICO: Jeśli w Polsce doszłoby do zmiany władzy...
Donald Tusk w wywiadzie dla europejskiego wydania serwisu POLITICO
mówił dużo o bieżącej sytuacji politycznej w Polsce. Były premier i
obecny przewodniczący Rady Europejskiej nie sądzi, żeby po jego
wyjeździe z kraju dużo się zmieniło. - Nie można przeceniać roli
konkretnego człowieka w polityce - podkreślił. - Polska wygląda mniej
więcej tak samo, jak gdybym ja tam był - powiedział, dodając, że nie od
jego obecności zależy wynik wyborów prezydenckich czy parlamentarnych. Sądzi on, że sytuacja polityczna wyglądałaby bardzo podobnie, gdyby wciąż był on premierem.
- Ale oczywiście Polska, podobnie do wszystkich krajów Europy
dzisiaj, przeżywa moment zmęczenia - zaznaczył. - Wielu ludzi sprawia
wrażenie zmęczonych tradycyjnymi formami demokracji i tradycyjnymi
partiami politycznymi. W Polsce widać to ani więcej, ani mniej niż w
większości państw europejskich - stwierdził. Kandydujący w maju na urząd
prezydenta muzyk i samorządowiec Paweł Kukiz zdobył w pierwszej turze 20 proc. poparcia. Kapitał ten chce wykorzystać w nadchodzących wyborach parlamentarnych.Dziennikarz POLITICO pytał go również o wciąż szeroko omawianą kwestię wprowadzenia w Polsce euro. Kandydatka na premiera z ramienia Prawa i Sprawiedliwości Beata Szydło zarzeka się, że jeśli jej partia dojdzie do władzy, Polska nie przyjmie wspólnej waluty.
- Nie ma dylematu, czy Polska powinna wejść do euro - podkreślił Tusk. -
Podjęliśmy taką decyzję, i to w drodze referendum. Natomiast jest
oczywiste, że dzisiaj w Polsce entuzjazm dla wspólnej waluty jest
mniejszy - dodał, tłumacząc, że wynika to z obecnej sytuacji w strefie
euro.
- W Polsce jest właściwie prawie konsensus
polityczny wokół tezy, że Polska wejdzie do strefy euro, ale po
ustabilizowaniu sytuacji w samej strefie i po spełnieniu kryteriów,
których Polska nadal jeszcze nie spełniła - tłumaczył dalej były
premier. - Więc ten mój zamiar z roku 2008, żeby bardzo przyspieszyć
wejście do strefy euro, jest dzisiaj nieaktualny - powiedział.
Jak ocenia szanse na wygraną kulejącej w sondażach Platformy
Obywatelskiej? - Jestem optymistą, jeśli chodzi o wynik wyborów -
stwierdził. Dodał też, że koalicja rządząca wcale nie musi się zmienić. -
Ale jeśli doszłoby do zmiany władzy, to w sprawach europejskich nie
będzie to jakaś rewolucja - zaznaczył.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
75. Ta opinia o DT też
błyskotliwa:
"Te wszystkie ośmiorniczki i policzki wołowe, drogie wina, koszarowe dowcipy, knajacki język, prostytutki zapraszane do specjalnych gabinetów w restauracjach, to naigrawanie się z głupków pracujących za 6 tys. zł, to zgarnianie pod siebie wszystkiego co się rusza i ma jakąkolwiek wartość jest dorobkiem obecnego „prezydenta” Europy. Donald Tusk uciekł, ale absolutnie nic go nie rozgrzesza. Bo to on stworzył patologiczny system, który został obnażony tylko dlatego, że ktoś tych wszystkich wygarniturowanych meneli nagrał. A teraz Tusk udaje, że to nie jego sprawa. Oczywiście, że jego, bo to styl sprawowania władzy, który Tusk rozwinął wyprodukował te wszystkie okazy występujące pod przebraniem ministrów, wysokich urzędników, prezesów wielkich spółek czy doradców. Ta menażeria rozbestwiła się, zdemoralizowała, skorumpowała i nadęła pychą oraz bezgraniczną pogardą dla zwykłych ludzi u boku obecnego „prezydenta” Europy.
Pełny tekst:http://wpolityce.pl/polityka/255851-to-tusk-stworzyl-patologiczny-system-odkryty-przez-tasmy-i-akta-kopacz-jest-tylko-trybikiem-a-tusk-zwial
basket
76. Bielan: Tusk i Applebaum
Bielan: Tusk i Applebaum nastawiają media europejskie przeciwko Dudzie! Zostali złapani za rękę!
"Moja pierwsza teza jest taka, że mamy do
czynienia z nieformalnym początkiem kampanii prezydenckiej przed
wyborami w roku 2020."
Bielan przypomina w Telewizji Republika, że z bliska obserwował w
latach 2005-2007, gdy byłem rzecznikiem PiS, a jednocześnie
eurodeputowanym, w jaki sposób politycy Platformy przenosili ataki na prawicowy rząd i śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego na poziom mediów zagranicznych,
— tłumaczy Bielan.
Jak podkreśla, do podobnych manipulacji dochodzi obecnie, a celem jest nastawienie mediów europejskim przeciwko nowemu prezydentowi RP.
— mówi b. europoseł.
Chodzi o fałszywą informację jakoby powodem nie wzięcia udziału przez
Tuska w ceremonii zaprzysiężenia Andrzeja Dudy, był brak zaproszenia go
przez prezydenta elekta. Portal „Politico” podał ją na
podstawie e-maila wysłanego przez zespół prasowy Tuska.
— przewiduje Bielan.
Zauważa, że „strzelenie przez Tuska eurofocha” nie zostało w Polsce dobrze przyjęte nawet przez media sprzyjające tradycyjnie Platformie. W takim momencie Tusk przeniósł konflikt na poziom mediów europejskich.
Politico o Tusku i Dudzie. Prezydent zablokuje drugą kadencję byłego premiera w UE?
Portal
Politico.eu opublikował artykuł, w którym zauważono, że najbliższe lata
mogą powodować konflikty na linii prezydent Andrzej Duda – szef Rady
Europejskiej Donald Tusk. Przypomniano m.in. problem z obecnością byłego
premiera na zaprzysiężeniu głowy państwa, a także...
Autor artykułu zauważył, że szef Rady Europejskiej nie skontaktował się
z prezydentem Dudą od czasu jego zwycięstwa w wyborach. Przyznał jednak,
że Tusk pogratulował zwycięstwa na Twisterze, ale zrobił to we wpisie
skierowanym do Bronisława Komorowskiego. – Co więcej Tusk był jedynym
politykiem, który nie wysłał listu gratulacyjnego – powiedział portalowi
Politico.eu Marcin Kędrybna, rzecznik prasowy prezydenta. W tym samym
czasie Tusk pogratulował zwycięstwa wyborczego premierowi Finlandii oraz
Davidowi Cameronowi.
Ponadto autor wskazuje pięć momentów, gdy pomysły
oraz interesy Tuska i Dudy mogą być sprzeczne. Pierwszą z nich są wybory
parlamentarne w Polsce, które odbędą się w październiku, drugą
– grudniowa konferencja klimatyczna, podczas której stoczona zostanie
batalia o energetykę opartą na węglu, trzecią – pakiet reform
wewnętrznych Unii Europejskiej, które zapowiedział premier Wielkiej
Brytanii oraz referendum w sprawie wystąpienia Zjednoczonego Królestwa
ze wspólny, czwartym – możliwość wprowadzenia w Polsce euro, a piątym
– kwestia reelekcji Donalda Tuska na drugą dwuipółroczną kadencję
na stanowisku szefa Rady Europejskiej. Autor przypomniał, że jeśli Tusk
chciałby spędzić na stanowisku 5 lat będzie musiał otrzymać poparcie ze
strony Dudy. Wskazano, że jego brak byłby posunięciem ryzykownym
dla urzędującego prezydenta Polski. Spowodowałoby by bowiem, iż były
premier wróciłby do kraju wcześniej, dzięki czemu mógłby prowadzić
działania mające na celu zastąpienie go na urzędzie po wyborach w 2020
roku.
Politico.eu
Tusk straci stanowisko w Brukseli? Powody: Brak inicjatywy i brukselska równowaga sił
Przedstawiciele
frakcji socjalistów w Parlamencie Europejskim chcieliby zastąpić
Donalda Tuska na stanowisku przewodniczącego Rady Europejskiej
– poinformowała korespondentka RMF FM w Brukseli, Katarzyna
Szymańska-Borginion.
W 2017 przedstawiciel socjalistów przestanie pełnić urząd szefa
Parlamentu Europejskiego i zastąpi go chadek, szefem Komisji
Europejskiej jest również chadek Jean-Claude Juncker, a szefem Rady
Europejskiej – chadek Donald Tusk. Ze względu na fakt, iż kadencja szefa
KE trwa nieprzerwanie 5 lat, a przewodniczącego RE dwa i pół roku oraz
może być jednokrotnie odnowiona, można przyjąć założenie, że to „głowy
i stanowiska” Tuska zażądają socjaliści. - Gdy stracimy stanowisko szefa
PE, na pewno zażądamy rekompensaty – przyznał Bogusław Liberadzki,
eurodeputowany z grupy socjalistów.
Co więcej, socjaliści mają
za złe Tuskowi, że mimo iż w grudniu minie rok odkąd zasiada
na stanowisku, nigdy nie spotkał się z całą frakcją socjalistów, ani jej
przewodniczącym Giannim Pitellą.
Premier Włoch skrytykował Tuska. "Niewielki szacunek"
Premier Włoch
Matteo Renzi podczas szczytu Rady Europejskiej poświęconemu kryzysowi
migracyjnemu skrytykował Donalda Tuska, któremu zarzucił brak szacunku
obywateli Włoch.
To co wymsknęło się przewodniczącemu Tuskowi pokazało niewielki szacunek
dla wysiłków podejmowanych przez Włochów – powiedział Renzi. Jego
wypowiedź odnosiła się do słów Donalda Tuska, który w ubiegłym tygodniu
przed Parlamentem Europejskim w jednym zdaniu zestawił działania Węgier,
Grecji i Włoch w sprawie kryzysu imigracyjnego. Renzi przypomniał,
że Włochy od lat przyjmują znaczne ilości imigrantów, co w jego opinii
"powinno stanowić lekcję cywilizacji i hojności” dla innych krajów
unijnych.
Donald Tusk
mówił dziś na konferencji prasowej w Brukseli, że funkcja
przewodniczącego Rady Europejskiej będzie najprawdopodobniej jego
ostatnią funkcją.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
77. nie dziwmy się,ze strzelił focha
wszak Polskość to nienormalność ,więc
Normalny inaczej...PO prostu zwiał...bał się i zwiał...zganiając na złe zaproszenie...zapomniał tylko,ze to zaproszenie wysłała jego Platforma obłudy a POdpisała go sama pierwsza marszałkini - Kidawa Błońska...
gość z drogi
78. Donald Tusk zapowiada koniec
Donald Tusk zapowiada koniec kariery politycznej. "Szefowanie RE to moje ostatnie zajęcie"
politycznej i nie będzie zabiegał o przychylność innych polityków. -
Choć to nie zawsze jest dobrze widziane w Brukseli, nie będę udawał, że
wszystko mi się podoba, kiedy tak nie jest – mówił polityk. Jak dodał,
nie zmieni swojego postępowania nawet jeśli miałoby to oznaczać, że
będzie pełnił stanowisko szefa RE 2,5 roku, a nie 5. - Na pewno nie
poświęcam tutaj czasu, żeby budować sobie opinię bezpiecznego, miłego i
przytulnego faceta, tylko stawiam sprawy w sposób czasami
niekonwencjonalny - mówił. – To prawdopodobnie moje ostatnie zajęcie
polityczne, więc stać mnie na takie niepolityczne zachowania –
przekonywał Tusk.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
79. KRÓL MICHNIKA I OKOLIC
"Politico" ocenia pracę Tuska. "On nie wygląda tu na szczęśliwego"
"Gdy Donald
Tusk otrzymał posadę w Unii Europejskiej, zrobił błyskawiczny kurs
angielskiego i w mniej niż rok przeszedł od praktycznie zerowego poziomu
do płynności. Odnalezienie się w niuansach politycznego życia
w Brukseli okazało się dla polskiego premiera trudniejsze"-
pisze Jacopo Barigazzi w artykule zatytułowanym "Twarda europejska edukacja Donalda Tuska" opublikowanym w Politico.
Autor podkreśla, że przyjazdowi dobrze radzącego sobie na polskim
gruncie Tuska do Brukseli towarzyszyły wysokie oczekiwania. Według
opinii otaczających go urzędników, jego aklimatyzacja w Brukseli okazała
się jednak trudna. W opinii Barigazziego, Tusk nie poradził sobie
z dwoma największymi problemami, jakie przyniósł 2015 rok - kryzysem
migracyjnym i widmem bankructwa Grecji. Krytyka płynie na niego głównie
ze strony Włoch i Francji oraz z otoczenia szefa Komisji Europejskiej
Jean-Claude Junckera. -On nie wygląda tu na szczęśliwego - miał
powiedzieć jeden z członków Komisji Europejskiej. W zeszłotygodniowym sondażu przeprowadzonym przez Politico w grupie 100
wiodących polityków z Europy i USA, 37 proc. respondentów oceniło Tuska
dobrze lub bardzo dobrze. Słabiej od niego oceniany był tylko
przewodniczący Parlamentu Europejskiego Martin Schulz. 42 proc. pytanych
oceniło pracę Tuska "średnio", 22 proc. ocen było negatywnych.
Dla porównania, Juncker zdobył 65 proc. ocen "dobrych" lub "bardzo
dobrych".
Powolny start
Współpracownicy Tuska, którzy
zgodzili się rozmawiać z Politico, mówili o jego powolnym starcie
i ocenili, że dopiero latem zaczął wdrażać się w swoje obowiązki.
Tuskowi zarzuca się również odchodzenie od dobrych praktyk
zapoczątkowanych przez Van Rompuya, takich jak spotkania z dyplomatami
i parlamentarzystami.
Ambiwalentne oceny
Jak zauważa
publicysta, kraje wschodniej i północnej Europy są mniej krytyczne
w ocenianiu byłego premiera Polski. - Tusk jest bardziej asertywny
w polityce zagranicznej niż jego belgijski poprzednik - powiedział
w rozmowie z Politico prezydent Estonii Toomas Hendrik Ilves
i zaznaczył, że nie ma do Tuska żadnych zastrzeżeń.
Politico
Droga Platformy. Od liberalnych idei do jednowładztwa Tuska i afery taśmowej
kryzysu, a jej szeregi początkowo zasilili sfrustrowani działacze trzech
środowisk: liberałowie z UW, rozczarowani AWS i otoczenie Andrzeja
Olechowskiego.
Szok! Tusk w "The Economist": przenosiny do Brukseli były jak dotarcie "do raju". Czy możemy się dziwić, że rządził jak rządził?
Artykuł bezcenny: premierem Polski był
człowiek, który za "raj" uważał i uważa stanowisko w Brukseli. Dla
którego Polska była jedynie odskocznią, trampoliną.
Coraz więcej mówi nam o sobie - o swoich wartościach, marzeniach i życiowych celach - Donald Tusk.
I to mówi otwarcie, jawnie. Nie trzeba wnioskować, dociekać, analizować. Wystarczy słuchać.
I czytać. Np. brytyjski tygodnik ekonomiczny „The Economist”, który w najnowszym numerze zamieszcza artykuł pt. „A task for Tusk” („Zadanie dla Tuska”), oparty na rozmowie z przewodniczącym Rady Europejskiej.
Pierwsze zdanie tego artykułu przejdzie do historii::
Dalej mamy rozważania o zaskoczeniu wyborem Tuska na wysokie
stanowisko w Unii, trudnościach językowych, z którymi się mierzy i jego
„szorstkim stylu”. A także o malejącej liczbie jego krytyków.
Do tego przekonanie dziennikarza, że ideologiczne linie Tuska
cokolwiek znaczą. My w Polsce wiemy przecież, że nie znaczą nic i nigdy.
Ale artykuł w sumie bezcenny: premierem Polski był człowiek,
który za „raj” uważał i uważa stanowisko w Brukseli. Dla którego Polska
była jedynie odskocznią, trampoliną. Dla którego Polska nie była
najważniejszym w życiu punktem odniesienia.
Co zrobił, i czego nie zrobił, by dostać się do raju?
------------------------------------------------------
Donald Tusk. Jak wystygła ciepła woda w kranie
Przez
ostatnie lata był kanclerzem, hegemonem, który zdominował polską
politykę. Dziś jest samotny w Brukseli, a jego polityczny projekt tonie.
Zaledwie półtora miesiąca temu w Brukseli przewodniczący Rady
Europejskiej Donald Tusk powiedział znamienne słowa, które przeszły w
Polsce bez większego echa, o tym, że pełniona przez niego obecnie
funkcja może być jego ostatnim zajęciem politycznym.
Deklaracja, którą można odczytać jako zapowiedź wciągnięcia na maszt
białej flagi, padła nie tylko w odpowiedzi na nadciągająca zmianę układu
politycznego w Polsce. Bo - jak wiadomo - Tusk formalnie został wybrany
na 2,5-roczną kadencję, jego ponowny wybór będzie wymagał poparcia
rządu w Warszawie, który jest przecież gabinetem PiS.
To był przede wszystkim sygnał do polityków w Brukseli. Szef Rady
Europejskiej przez pierwszy rok miał duży problem w odnalezieniu się na
nowym stanowisku. Musiał szlifować swój angielski, zarzucano mu
pasywność i bierność. Musiał uczyć się polityki europejskiej, która w
największym stopniu opiera się na negocjacjach, zakulisowym uzgadnianiu
stanowisk. W takich finezyjnych gierkach Donald Tusk dotąd nie brał
udziału. Jeśli już próbował przejmować inicjatywę (sprawa Ukrainy czy
restrykcji gospodarczych wobec Rosji), nie podobało się to zwłaszcza
europejskim socjalistom. A jeszcze do tego trafił na niezwykle mocnego
przeciwnika, szefa Komisji Europejskiej Jeana-Claude’a Junckera. Owszem,
udało mu się być akuszerem porozumienia między Angelą Merkel a greckim
premierem Aleksisem Tsiprasem w sprawie kryzysu w Eurolandzie. Ale już w
sprawie najpoważniejszego kryzysu, jaki dotknął Unię Europejską,
kryzysu związanego z uchodźcami, Tusk jest na cenzurowanym, choć jego
stanowisko podoba się w Polsce i jest za nie chwalony.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
80. Tusk nazywa szafę Kiszczaka
Tusk nazywa szafę Kiszczaka "wykopaliskiem" i broni Wałęsy: "To odgrzewana sprawa!"
To odgrzewana sprawa, o której Lech Wałęsa już mówił - w ten sposób były premier Donald Tusk odniósł się do informacji o nowych dokumentach mających świadczyć o współpracy Lecha Wałęsy z SB. Jego zdaniem Wałęsa nigdy nie ukrywał, że miał „pewne kontakty” w latach 70.
Wydaje się, że ta sprawa odgrzewana raz na jakiś czas przez ostatnie 20-25, może nawet 30 lat jest przykra z punktu widzenia wizerunku Polski, całej wielkiej tradycji i legendy Solidarności i Lecha Wałęsy
— powiedział polskim dziennikarzom w Brukseli Tusk.
Jak zaznaczył dziwi go „wielka emocja związana z wykopaliskiem z domu zmarłego Czesława Kiszczaka, bo tak naprawdę Lech Wałęsa nigdy nie ukrywał, że pewne kontakty i problemy (z SB) w latach 70 miał”.
Były premier przekonywał, że najistotniejsze w tym momencie jest takie postępowanie, które nie naruszy interesów Polski, bo legenda Solidarności i osobista legenda Lecha Wałęsy były wielkim atutem naszego kraju przez długie lata.
Mogę to potwierdzić, że Solidarność jest ciągle znakiem markowym Polski, dzięki temu znakowi udawało się czasami załatwić kilka spraw dla Polski istotnych
— mówił obecny szef Rady Europejskiej.
Podkreślił, że radziłby w tej sytuacji spokojnie, cierpliwie i ze zrozumieniem przeanalizować, czy jest w tym coś nowego.
Mnie się wydaje, że potwierdzamy coś, o czym tak naprawdę może nie zawsze udolnie, nie zawsze przekonująco, ale de facto Lech Wałęsa mówił
— ocenił Tusk.
W czwartek prezes IPN Łukasz Kamiński poinformował, że w dokumentach zabezpieczonych w domu gen. Czesława Kiszczaka znajdują się m.in. teczka personalna i teczka pracy TW „Bolek” oraz odręcznie napisane zobowiązanie do współpracy, podpisane: Lech Wałęsa „Bolek”. Prezes IPN powiedział, że dokumenty znajdujące się w obu teczkach obejmują lata 1970-1976. Według opinii uczestniczącego w badaniu dokumentów z domu gen. Kiszczaka eksperta archiwisty są one autentyczne.
PAP/mall
Beata Biel
@beatabiel3 godz.3 godziny temu
3... 2... 1...
Zaczynamy analizę mowy ciała czy coś? Żeby "temat" nie umarł jeszcze tak gdzieś przez tydzień.
Skąd w ogóle wziął się zwyczajowy uścisk dłoni? Wszystko sięga jeszcze
czasów starożytnego Rzymu, gdy mężczyźni chwytali się za przedramiona z
jednego prostego powodu – mogli w ten sposób łatwo sprawdzić, czy druga
strona nie ma ukrytego w rękawie noża. Gest ten odbierany był jako przejaw otwartości i symbol, że spotykające się osoby nie mają nic do ukrycia. To właśnie symbolizuje dzisiejszy uścisk dłoni.
Zupełnie inaczej sytuacja wygląda z poklepywaniem po plecach. Już w czasach starożytnych był to jasny sygnał braku zaufania.
Właśnie poprzez poklepywanie po plecach dokonywano pobieżnej rewizji
osobistej. Także dziś, w świecie dyplomacji gest poklepywania po plecach
nie jest oznaką przyjaźni. Eksperci od mowy ciała i wizerunku
politycznego podkreślają, że poklepywanie kogoś po plecach nie jest
eleganckie i jako gest służy jedynie pokazaniu dominacji.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
81. Bocianie gniazdo Tuska.
Bocianie gniazdo Tuska. Premier Szydło jest „troszeczkę rozczarowana” postawą szefa RE. Ale to dopiero przygrywka…
Prof. Jan Hartman wzywał z łamów „Neues Deutschland”, cytuję wiernie: „Tusku, k...a, zrób coś! Obiecaj ludziom lody albo coś!”.
Donald Tusk przemówił w sprawach Polski. Niby nie chciał,
bo - co sam wcześniej podkreślał - jest przewodniczącym Rady
Europejskiej i mu „nie wypadało”.
Teraz już wypada. Dlaczego? Dlatego, że nie wiadomo, jak długo nim
jeszcze będzie i na wszelki wypadek musi sobie przygotować jakieś
lądowisko w kraju.
— rzucił były premier do mikrofonów zza oceanu.
Widać znów zaczęło go interesować
co w trawie na jego dawnej „zielonej wyspie” piszczy. Do tej pory
interesowało go co innego. Gdy pod koniec jego rządów spanikowany
sondażowym dołowaniem PO prof. Jan Hartman wzywał z łamów „Neues Deutschland”, cytuję wiernie:
Tusk rzeczywiście coś zrobił: załatwił sobie po cichu synekurę w Brukseli i czmychnął tuż przed wyborami, pozostawiwszy na lodzie rząd, partię i cały kraj, z apologetą Hartmanem włącznie.
Swoją drogą, ciekawa postać ów profesor nauk humanistycznych,
wykładowca uniwersytecki i polityk-amator. Z niejednego pieca chleb
jadł. A to przewodniczył Radzie Programowej Forum Liberalnego,
to Zespołowi Dobrych Praktyk Akademickich przy Ministerstwie Nauki
i Szkolnictwa Wyższego za rządów Tuska, był członkiem Unii Wolności,
wspierał w wyborach byłego prezydenta Bronisława Komorowskiego, to znów
startował (bezskutecznie) do Sejmu z listy SLD,
wreszcie przytulił się do Twojego Ruchu Janusza Palikota. Wykalkulował
sobie, że „z tej mańki” uda mu się zdobyć mandat poselski, z tą różnicą,
że tym razem już nie w polskim parlamencie lecz w Strasburgu. I znów pudło! Na domiar złego, TR wywalił
Hartmana ze swych szeregów za wywody, że związki kazirodcze mogą być
„czymś wyższym niż najwznioślejszy romans niespokrewnionych ze sobą
ludzi” i sugerowanie ich legalizacji.
— argumentował na blogu „Polityki”.
Kaszubska rzeź bocianów: kiepski żart Tuska o polskim strzelaniu do bocianów może być zinterpretowany dosłownie
Będąc dyplomatą na skalę europejską trzeba uważać co się mówi, do kogo i jaki to może przynieść efekt. Niestety dość niefrasobliwie do tych rygorów podchodzi Donald Tusk.
Jego kiepski żart o polskim
strzelaniu do bocianów może być zinterpretowany dosłownie. I kto wie
czy niedorozwinięci acz złośliwi żurnaliści z zachodnich mediów z tego
nie skorzystają. I już niedługo może dowiemy się że:
1) W Polsce panuje w pełni wykorzystywane przyzwolenie na masową eksterminację bocianów.
2) Większość przylatujących wiosną bocianów po przekroczeniu polskich rubieży jest odstrzeliwana ze śrutówek, sztucerów, kusz, łuków a nawet przy pomocy bumerangów.
3) W Polsce mięso bocianie należy do największych przysmaków.
4) Ponieważ bociany nadlatują od strony naszej południowej granicy
nie można wykluczyć ich żydowskiego pochodzenia, a to przekłada się
na tradycyjny chrześcijański zwyczaj podpalania bocianich gniazd.
5) Rekordzistą tym zakresie jest mieszkaniec jednej z podlaskich wsi, który w ciągu doby spalił 19 gniazd bocianich z pisklętami w środku.
6) A na okrasę – jesteśmy największym eksporterem psów spożywczych do Chin.
Niestety takie nonsensy mogą podchwycić i propagować pisemka w stylu Charlie Hebdo czy inne, równie głupawe wychodzące w całej Europie.
Na takich „żartach” rosną opinie o polskich obozach koncentracyjnych czy złym losie polskich kobiet (jak donosiła ostatnio Janina Ochojska).
Potwierdza się stara prawda, że w działalności dyplomatycznej liczy się nie tylko zręczność czy wykuta na szybko znajomość języków, ale nade wszystko umysłowa klasa i przewidywanie.
Aleksander Nalaskowski
Nie jest tynfa wart żart o strzelaniu do bocianów w kraju, gdzie "winą jest dużą popsować gniazdo na gruszy bocianie..."
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
82. Politico: Tusk powinien
Politico: Tusk powinien wrócić do Polski czy zostać w Brukseli?
Europejskiej na kolejną kadencję? Portal Politico.eu publikuje wyniki
badania przeprowadzonego przez Panel Badawczy Ariadna z komentarzem dr.
hab. Norberta Maliszewskiego.
Donald Tusk funkcję przewodniczącego Rady Europejskiej sprawuje
od 1 grudnia 2014 roku. Jego kadencja upływa 30 czerwca 2017 roku,
jednak istnieje możliwość przedłużenia jego misji o kolejne 2,5 roku.
Pierwszy przewodniczący RE po zmianach wprowadzonych na mocy przepisów
Traktatu z Lizbony Herman van Rompuy urząd sprawował przez dwie kadencje
od 1 grudnia 2009 do 30 listopada 2014.
Kwestia ewentualnego poparcia dla Donalda Tuska przez rząd Beaty Szydło
to złożona decyzja. Aktualnie przedstawiciele partii rządzącej
zapowiadają, że będą obserwować jego działania i na tej podstawie
podejmą ostateczną decyzję.
Tusk jako "prezydent" Europy czy prezydent Polski?
51 proc. badanych sondażu Ariadna chce, by rząd PiS rekomendował
na drugą kadencją Donalda Tuska jako Przewodniczącego Rady Europejskiej,
33 proc. respondentów jest przeciw.
Czy rząd Beaty Szydło powinien rekomendować Donalda Tuska na kolejną kadencją szefa RE?
/ Żródło:
Ariadna
Z kolei ewentualny start Donalda Tuska w wyborach prezydenckich negatywnie ocenia 56 proc. respondentów.
Ocena Donalda Tuska jako kandydata na prezydenta
/ Żródło:
Ariadna
Metodologia
Badanie przeprowadzone zostało w dniach 15-19 kwietnia 2016 roku
na ogólnopolskiej próbie liczącej N=1044 osób, dobranej z panelu Ariadna
metodą CAWI. Kwoty dobrane wg reprezentacji w populacji Polaków wieku
18 lat i więcej dla płci, wieku, wykształcenia i wielkości miejscowości
zamieszkania.
Politico
może być bolesny. Trudno by mu przecież było funkcjonować w opozycji.
Szczególnie że Platformy Tuska już nie ma.
Zatrzymanie Brexitu jest dla Tuska być albo nie być. Przekonuje Radę
Europejską do porozumienia z Wielką Brytanią niemal za wszelką cenę.
Stawia wszystko na jedną kartę. Chce pokazać, że ma na swoim koncie
spektakularny sukces. Wierzy, że jeśli zatrzyma Wielką Brytanię w Unii
Europejskiej, okrzykną go zbawcą Europy i zostanie ponownie wybrany
na szefa Rady Europejskiej – relacjonuje brukselski polityk.
Pozycja Donalda Tuska jako szefa Rady Europejskiej jest dzisiaj
niepewna. I to wcale nie przez groźbę braku poparcia jego kandydatury
przez rząd PiS. Plan dalszego pełnienia europejskiej funkcji może
pokrzyżować nowy rozkład sił na najwyższych stanowiskach w Brukseli.
Frakcja socjalistów chciałaby zastąpić byłego premiera Polski. Wszystko
przez to, że w 2017 r. ich przedstawiciel Martin Schultz przestanie
pełnić urząd szefa Parlamentu Europejskiego. Ma zastąpić go chadek.
Szefem Komisji Europejskiej też jest chadek Jean-Claude Juncker.
Podobnie jak szefem Rady Europejskiej – chadek Tusk. Socjaliści będą
więc domagać się jednego stanowiska dla siebie. Najłatwiej będzie
wymienić Tuska.
Relacje z Angelą Merkel
To nie jedyny problem byłego premiera. W Brukseli otwarcie mówi się,
że pogorszyły się jego relacje z niemiecką kanclerz Angelą Merkel, która
w 2014 r. zaproponowała go na szefa Rady Europejskiej. Wszystko przez
ich ostry spór o imigrantów. Donald Tusk zaczął prezentować twarde
stanowisko w sprawie uchodźców. Domagał się, by Unia Europejska wysłała
„sygnał odstraszający” przed ich napływem nawet kosztem Grecji, którą
zalała fala imigrantów. W końcu Donald Tusk podziękował na Twitterze
krajom z zachodnich Bałkanów za zamknięcie granicy przed imigrantami.
Angela Merkel była zaś sojuszniczką Aten. I dała temu wyraz podczas
marcowego nadzwyczajnego szczytu Turcja – Unia Europejska. Dzień przed
nim Angela Merkel na spotkaniu z premierem Holandii i premierem Turcji
nakreśliła zarysy porozumienia z Ankarą.
Przewidywało ono przyjęcie przez Turcję wszystkich uchodźców, którzy
nielegalnie dostali się do Grecji. Donald Tusk nie został zaproszony
na to spotkanie. Zdaniem Norberta Maliszewskiego, specjalisty ds.
marketingu politycznego, w ciągu ostatnich miesięcy Donald Tusk stał się
coraz bardziej aktywny na swoim stanowisku, zmienił sposób uprawiania
polityki na bardziej niezależny. – Ostatnio uzyskał większą
podmiotowość. Zmienił linię w sprawie polityki migracyjnej na bliższą
Polsce. Jednocześnie wszedł w konflikt z Angelą Merkel. Takie działania
mogą świadczyć o tym, że Donald Tusk zaczyna się przymierzać do powrotu
do Polski – twierdzi Maliszewski. Pytamy więc brukselskiego polityka
Platformy, dlaczego wcześniej szef Rady Europejskiej nie pokazywał
takiej samodzielności na stanowisku. – Z prozaicznych przyczyn. Nie znał
się na funkcjonowaniu instytucji unijnych. Bał się chodzić na kuluarowe
spotkania, przyjmować u siebie polityków. Poza tym nie władał wtedy
jeszcze sprawnie językiem angielskim. Trudno w taki sposób zbudować
samodzielną pozycję – mówi. Ta więc była oparta na niemieckiej kanclerz.
Teraz Angela Merkel ma realne szanse, by przegrać wybory w Niemczech.
https://www.wprost.pl/tygodnik/10004697/Tusk-myslami-jest-juz-w-Polsce.html
Co za wstyd! Donald Tusk uczcił pamięć ofiar zamachów w Brukseli ubrany w... krótkie spodenki. ZDJĘCIA
Polityk zrobił sobie krótki przystanek przed maratonem, a wszystkim pochwalił się na Twitterze. Żenujące...
Tusk to nie jest jakiś zwykły demokrata. To demokrata liberalny!
Krystyna Grzybowska
Kiedyś to się nazywało imperiami, dziś globalną równością i otwartością. Czyli globalną wiochą. Na jedno wychodzi.
Przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk byłby się niczym nie wyróżnił na szczycie NATO
w Warszawie, jako, że zarówno jego wystąpienie jak i przewodniczącego
Komisji Europejskiej Jean - Claude Junckera, podobnie jak prezydenta USA Baracka Obamy było krótkie i podkreślało ścisłe związki UE z USA.
Nic nowego w tych trzech wystąpieniach nie było, a jednak, co nie
zwróciło większej uwagi opinii publicznej, Tusk wystąpił z pouczeniami
w sprawie przestrzegania demokracji, ale nie tradycyjnej demokracji,
na której zrębach zbudowana została europejska cywilizacja, ale
demokracji liberalnej. To nowe określenie zasad współżycia społecznego
zostało przez Tuska użyte w krótkiej mowie kilkakrotnie. Więcej, Tusk
niejako pogroził narodom nie stosującym się do tego rodzaju demokracji.
Oto fragment przemówienia Tuska:
Te słowa Tuska świadczą o dyktatorskich zapędach Brukseli, forsującej
jeden, określony jasno w Karcie Praw Podstawowych Traktatu Lizbońskiego
model demokracji.
Tusk: bój o TK efektem filozofii Jarosława Kaczyńskiego
Czasem jest mi przykro i smutno, że
jedyną stolicą, która mówi: „Tusk do dymisji” jest Warszawa - powiedział
Donald Tusk w TVN24.
Komiczny rajd Donalda Tuska
Jakub Szymczuk, fotoreporter GN
Na szczycie NATO przy ostatnim "family photo" (zdjęciu
grupowym) stało się coś spontanicznego, komicznego i trochę zabawnie
obnażającego naszą podwórkową wojenkę, przeniesioną na granatowe stopnie
podestu Paktu Północnoatlantyckiego.
Godzinę przed wejściem przywódców państw, ustawiono dziennikarzy
naprzeciw miejsca przeznaczonego do zdjęcia grupowego. Klasyka -
czekamy, wchodzą najważniejsi ludzie na świecie, robimy ich razem i mamy
zdjęcie, pokazujące kto i co. Oczywiście, wszystko jest wcześniej
ustalone, każdy przywódca wie, gdzie ma stanąć - jest to określone,
zgodnie z protokołem - z przodu gospodarz i głowy najważniejszych krajów
oraz Unii Europejskiej, dalej kolejni reprezentanci. My jako
dziennikarze otrzymaliśmy karteczki ze schematem, kto gdzie będzie stał.
Tak, żeby wiedzieć, gdzie kierować obiektywy i jak najlepiej się
ustawić.
Do sali wchodzą kolejni politycy. Prezydenci, premierzy, komisarze.
Kiedy prawie wszyscy byli już na swoich miejscach, po prawej stronie
pojawia się zakłopotany Donald Tusk. Podchodzi do Davida Camerona.
Zagadując i starając się obrócić sytuację w żart, stara się wcisnąć się
na samą górę... Premier UK jest trochę zaskoczony, ostatecznie ustępując
miejsca. Tymczasem - wszyscy dziennikarze na to czekali - miał stanąć
obok prezydenta Andrzeja Dudy. Jednak Tusk, usilnie balansując na
stopniach podestu, brnął na samą górę, będąc usilnie przekonywanym przez
kolejnych polityków, że jego miejsce jest koło prezydenta RP. Dwie
panie mocniej się zaangażowały, wskazując zagubionemu przedstawicielowi
Unii Europejskiej jego miejsce. No cóż... nie udało się wymigać.
Przesuwany Donald Tusk, trochę jakby siłą, został doprowadzony na
wyznaczone miejsce....
Czasem warto zostawać do ostatniego wydarzenia, bo takie kwiatki
nadają tej pracy sens. Wreszcie po całym dniu stało się coś
emocjonalnego, spontanicznego i pokazującego, jak jest naprawdę. Panowie
nie poklepali się po plecach, więc było ostatecznie autentycznie - bo
jak wiadomo, nie przepadają za sobą ;)
A oto ta sytuacja, kadr po kadrze:
http://gosc.pl/doc/3281005.Komiczny-rajd-Donalda-Tuska
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
83. Co odsłoni komisja Amber Gold
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
84. Kaczyński: Rząd nie poprze
Kaczyński: Rząd nie poprze wyboru Tuska na szefa RE
-
Rząd nie poprze wyboru Donalda Tuska na drugą kadencję w Radzie
Europejskiej – zapowiada Jarosław Kaczyński, prezes PiS, w rozmowie z
"Polską".
kadencję w Radzie Europejskiej - mówi Jarosław Kaczyński w eksluzywnym
wywiadzie, którego udzielił „Polsce The Times”. – Tusk to jest wielki
problem - dodaje prezes PiS.
Dlaczego ekipa rządząca nie zamierza wspierać w Brukseli byłego
polskiego premiera? - W Polsce toczą się postępowania i w Sejmie, i w
prokuraturze, które mogą doprowadzić do tego, że zostaną mu postawione
jakieś zarzuty. Czy taka osoba powinna stać na czele Rady Europejskiej?
Mam daleko idące wątpliwości – podkreśla Kaczyński.
Dodaje, że głos Polski w głosowaniu nie musi być decydujący, gdyż nie
przysługuje nam prawo weta (wybór jest dokonywany większością
kwalifikowaną przez wszystkich członków Rady Europejskiej), ale
podkreśla, że rolą Polski jest przedstawić sprawę jego kandydatury w
pełnym świetle. - Jego dalszy pobyt w Brukseli jest bardzo ryzykowny,
przede wszystkim dla Unii Europejskiej. Powinniśmy UE ostrzec przed
ewentualnymi problemami – zaznacza prezes PiS, dodając, że Polska nie
zyskuje nic na tym, że Tusk stoi na czele Rady.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
85. D.Tuskowi grożą poważne zarzuty.
Obecny szef RE, były premier dużego europejskiego państwa, w ojczyźnie może zostać oskarżony o działanie wbrew interesowi swojego kraju. Grozi mu więzienie. Nie do pomyślenia? Proszę wpisać w Google słowa „były premier skazany”. Pojawią się artykuły o Silvio Berlusconim (Włochy), Ehudzie Olmercie (Izrael), Ivo Sanaderze (Chorwacja), Włado Buczkowskim (Macedonia), Vladzie Filacie (Mołdawia) czy Adrianie Nastasem (Rumunia). Usłyszeli oni wyroki więzienia głównie za sprawy korupcyjne. Ale też defraudacje, oszustwa podatkowe, szantaże, nadużycia władzy czy utrudnianie śledztwa.
Do tej listy dopisać możemy Geira Haardego, islandzkiego ex-premiera skazanego za niezapobieżenie kryzysowi gospodarczemu (specjalny trybunał odstąpił od wymierzenia odsiadki), czy Alaina Juppe, byłego szefa francuskiego rządu, w dwóch instancjach skazanego w zawieszeniu za korupcję. A jest jeszcze sporo bardziej skomplikowanych przypadków, jak nieżyjącego Giulio Andreottiego (ostatecznie uniewinnionego od zarzutów, m.in. zlecenia zabójstwa dziennikarza; jednak włoski sąd najwyższy uznał, że udowodnione są jego kontakty z mafią sprzed lat – przestępstwo, które się przedawniło). Na wyrok za korupcję czeka w areszcie domowym ex-szef rządu Portugalii Jose Socrates. Itd.
Zaznaczmy: mówimy tylko o byłych premierach, tylko o Europie (i bliskim jej Izraelu), tylko o ostatnich latach. Wspomniane państwa nie miały oporów, by swoich urzędników rozliczyć.
Czy wyobrażamy sobie, by któryś z wyżej wymienionych panów otrzymał nominację na jedno z najważniejszych stanowisk w Europie? Byłby to niewyobrażalny skandal.
No tak – powiedzą obrońcy Donalda Tuska – ale przecież powyższe przypadki to ewidentne oszustwa, złodziejstwa, bogato udokumentowane przez prokuratury i nikt nie ma specjalnych wątpliwości co do winy skazanych. Zaś były premier Polski – tak lubiany i szanowany na europejskich salonach – jest po prostu obiektem chorej nienawiści i celem politycznej wendetty Jarosława Kaczyńskiego i Antoniego Macierewicza.
Czy rzeczywiście? W najnowszym wydaniu tygodnika „wSieci” analizuję polskie przepisy prawne w kontekście umowy Tuska z Putinem w kwestii procedury badania katastrofy smoleńskiej. Jak byśmy do tego tematu nie podchodzili, nie uciekniemy od art. 129 kodeksu karnego, który mówi:
Kto, będąc upoważniony do występowania w imieniu Rzeczypospolitej Polskiej w stosunkach z rządem obcego państwa lub zagraniczną organizacją, działa na szkodę RP, podlega karze pozbawienia wolności od roku do lat 10.
Żadne uparte przypisywanie Kaczyńskiemu, Macierewiczowi czy Ziobrze demonicznych marzeń nie zniesie z kk tego zapisu. A fakty mówią same za siebie: pierwotnie (do 13 kwietnia) w Smoleńsku procedowano na podstawie dwustronnej umowy z ‘93 roku o badaniu katastrof samolotów wojskowych. Dawało nam to równorzędną pozycję z Rosją. Jednak właśnie po trzech dniach przewodniczący rosyjskiej komisji państwowej Władimir Putin wydał zarządzenie, iż badanie będzie prowadzone zgodnie z Załącznikiem 13 do Konwencji o Międzynarodowym Lotnictwie Cywilnym. Jak dowiadujemy się z raportu MAK, decyzja ta została zaaprobowana przez rząd w Warszawie (dokładnie – ustnie przez Donalda Tuska, żadne dokumenty w tej sprawie nie istnieją).
Po szczegóły tych ustaleń i ich zgubne konsekwencje odsyłam do aktualnego „wSieci”.
Ale podkreślmy najważniejsze: nie mówimy o jakiejś-tam-niekorzystnej-decyzji podjętej przez wysokiego urzędnika. Chodzi o premiera rządu 40-milionowego kraju, który wbrew polskim interesom, wbrew przepisom polskiego prawa i wbrew zdrowemu rozsądkowi, na chłodno (wszak ostatecznie rzecz zmaterializowała się 13 kwietnia) zawarł międzynarodową umowę uniemożliwiającą naszemu państwu rzetelne wyjaśnienie tragicznej śmierci urzędującego prezydenta i wielu innych przedstawicieli polskiej elity. Chodzi o zrzeczenie się praw do równego statusu Polski w badaniu okoliczności katastrofy na rzecz państwa, do którego zaufanie – zwłaszcza w takiej sprawie! - nie jest nawet naiwnością ani lekkomyślnością. Nie trzeba dekad politycznego doświadczenia, by mieć tego świadomość. Wystarczy zdawkowa wiedza o ostatnich latach rosyjskiej rzeczywistości. Tusk – historyk, Tusk – premier, Tusk – koordynator służb specjalnych miał ją w szerokim zakresie. A mimo to oddał Rosjanom wszystko. Stosując jego ulubioną terminologię: to nawet nie był walkower, to było sprzedanie meczu.
Podejmując samodzielnie tę decyzję wziął na siebie pełną odpowiedzialność (jak on uwielbia to sformułowanie! – wreszcie nabierze ono mocy) i musi zostać z niej rozliczony. Musi. Polska nie będzie państwem prawa, jeśli tego rozliczenia się nie podejmie. Na chłodno, zapewne z wielką publiczną i sądową debatą o literze naszego prawa. Wypowiadać się będą wszystkie prawdziwe i naciągane autorytety. Czeka nas długi medialny spektakl, gorący spór. Ale przede wszystkim konieczna jest rzeczowa analiza na sali sądowej.
Powtórzę, co napisałem w najnowszym „wSieci”: polskie państwo zasługuje na uczciwy proces Donalda Tuska. I sam Tusk zdecydowanie na to zasługuje.
autor: Marek Pyza
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
86. Donald Tusk: Rząd w Polsce
Donald Tusk: Rząd w Polsce traktuje mnie jako wroga publicznego numer
-
Nie jestem zadowolony ze swoich następców w Warszawie – nie tylko
dlatego, że obecny rząd traktuje mnie personalnie jako wroga publicznego
numer jeden, bo osobiście staram się tym nie przejmować – mówił Donald
Tusk, przewodniczący Rady Europejskiej, na gali „Menschen in Europa”
(Ludzie Europy).
Donald Tusk ostro o rządzie PiS: Traktują mnie personalnie jako wroga publicznego numer jeden
Tusk podczas debaty na gali w Pasawie odpowiedział na ostatnie słowa
Jarosława Kaczyńskiego o tym, że rząd PiS nie poprze go na drugą
kadencję. Stwierdził, że obecny gabinet traktuje go jak wroga.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
87. Politico: Rządy państw UE
Politico:
Rządy państw UE nie pozwolą na detronizację Tuska. Zostanie na drugą...
Podczas gdy większość państw UE nie zamierza pozwolić prawicowemu
polskiemu rządowi na zablokowanie reelekcji Donalda Tuska na stanowisku
przewodniczącego Rady Europejskiej w przyszłym roku, jednocześnie byłaby
zadowolona z ograniczenia jego wpływów w Brukseli - pisze portal
POLITICO.
Portal powołuje się na przedstawicieli rządów
18 państw UE, którzy w rozmowie z POLITICO zadeklarowali, że chcieliby,
żeby Tusk został na drugą kadencję. Przypomina też, że zgodnie z
Traktatem Lizbońskim, prezydent Rady Europejskiej wybierany jest
kwalifikowaną większością głosów wszystkich państw członkowskich, co
sprawia, że zablokowanie przez polski rząd wyboru Tuska na druga
kadencję nie będzie takie proste. Kadencja Tuska wygasa z końcem maja
przyszłego roku.
- Kto inny miałby objąć to
stanowisko? Jest odpowiedzialny, można mu zaufać, potrafi utrzymać
tajemnicę - mówi POLITICO anonimowo hiszpański dyplomata.
POLITICO podkreśla, że kluczowe jest poparcie Berlina, którym cieszy się Tusk. - Wszyscy mają świadomość, że kanclerz Angela Merkel
rozpaczliwie potrzebuje Tuska, by utrzymywać spokój w państwach na
wschodzie - mówi anonimowy przedstawiciel Socjaldemokratycznej Partii
Niemiec, SPD. I dodaje: - Merkel nie pozwoli Tuskowi upaść.
Portal zaznacza, że Tusk cieszy się także poparciem państw Grupy Wyszehradzkiej oraz mniejszych państw UE, jak Austria, Dania,
Estonia i Portugalia. Przypomina, że Tusk ma też przeciwników, m.in.
Włochów oraz Francuzów. Włosi podkreślają, że Tusk powinien zająć się
raczej koordynacją szczytów Rady Europejskiej, niż podejmować próby
nadawania tonu rozmowom.
- Co może
ostatecznie ocalić Tuska to fakt, że jego odejście stworzyłoby kolejny
problem dla UE, w czasie, gdy nie narzeka ona na brak wyzwań, takich jak
stagnacja ekonomiczna, rosnący populizm i migracja - pisze POLITICO.
Podkreśla też, że w przyszłym roku w Niemczech, Francji i Holandii odbywają się wybory, co również nie sprzyja zmianom personalnym w instytucjach europejskich.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
88. NA KANAPIE SIEDZI LEŃ......
Tusk: "grymaszenie" ws. mojej drugiej kadencji osłabia Polskę
Rady Europejskiej Donald Tusk uważa, że "grymaszenie" władz w Warszawie
w sprawie jego drugiej kadencji w Brukseli szkodzi reputacji Polski i
stawia pod znakiem zapytania powagę naszego kraju. Według Tuska PiS
wspiera "czarny scenariusz" rozpadu UE.
Donald Tusk: "Inaczej definiuję polskie interesy niż PiS. Robię to lepiej i precyzyjniej"
Dziennikarz pytał byłego premiera m.in. o wypowiedzi polskiego rządu i
polityków Prawa i Sprawiedliwości, w których wspominali, że Tusk nie
powinien sprawować swojej funkcji drugą kadencję.
-----------------------------------------------------
Portal Politico przygotował zestawienie 28 osób, które w największym
stopniu będą kształtować przyszłość Europy. Pierwsze miejsce przypadło
Sadiqowi Khanowi, pierwszemu w historii muzułmańskiemu burmistrzowi
Londynu, którego Politico określił mianem „europejskiego Baracka Obamy”,
który stawia odpór „falom wzbierającego nacjonalizmu”. Z kolei
na drugim miejscu znalazła się Frauke Petry – współprzewodniczącą
populistycznej, eurosceptycznej i antyimigranckiej Alternatywy
dla Niemiec. Na trzecim miejscu Politico umieściło Michael O’Leary'ego,
szefa linii lotniczych Rynair, który oficjalnie podkreślał, że idea
wspólnego rynku jest najlepszym, co mogło się przydarzyć Europie.
Czwarte miejsce w rankingu zajął prezes PiS Jarosław Kaczyński.
„Formalnie, Jarosław Kaczyński jest tylko jednym z 460 członków polskiego parlamentu. W rzeczywistości, były premier i obecny przewodniczący partii rządzącej jest najpotężniejszym człowiekiem w kraju”
– czytamy w uzasadnieniu wyboru dokonanego przez dziennikarzy Politico.
Według dziennikarzy to właśnie do prezesa PiS podejmuje w Polsce
ostateczne decyzje, niezależnie od tego, czy dotyczą one tego, kto
będzie zarządzał mediami publicznymi czy poparcia dla Donalda Tuska
na drugą kadencję przewodniczącego Rady Europejskiej.
„Kształtuje UE. Dowodzi wschodnią flanką brygad antyestablishmentu”
Jarosław Kaczyński na 4. miejscu rankingu „Politico”.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
89. Donald Tusk bez poparcia
Donald Tusk bez poparcia polskiego rządu ws. reelekcji na szefa Rady Europejskiej
Leszek Rudziński AIP
Rząd
Beaty Szydło nie poprze kandydatury Donalda Tuska na drugą kadencję na
stanowisku przewodniczącego Rady Europejskiej - informuje RMF FM. Według
rozgłośni takie stanowisko usłyszał 30 listopada od polskiego rządu
premier Malty Joseph Muscat podczas swojej wizyty w Polsce .
Donald Tusk o Polsce: Apel do rządzących o respekt i szacunek wobec ludzi i wartości konstytucyjnych
Kultury do Wrocławia. Jak powiedział na początku ne pierwszy raz w jego
życiu historia plecie figla i każe mu zmienić wystąpienie z oczywistych
względów. Przewodniczący Rady Europejskiej skomentował plany polskiego
rządu dotyczące ograniczenia prac dziennikarzy w Sejmie. - Kto podważa
europejski model wolności, naruszając konstytucję, naraża nas na straty.
Demokracja bez dostępu do informacji staje się równie nieznośna, co
dyktatura - powiedział Tusk i zaapelował do władz o "szacunek wobec
ludzi".
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
90. Tusk: Dyktatura w Polsce?
Tusk: Dyktatura w Polsce? Warto mieć semantyczny zapas na przyszłość
Donald
Tusk zapowiedział, że nie będzie prosił polskiego rządu o poparcie przy
wyborze na drugą kadencję szefa Rady Europejskiej. Ja się nie
narzucam, nie proszę żadnego rządu o wsparcie, to nie jest kampania
wyborcza - mówił Tusk, który był gościem Moniki Olejnik w programie
„Kropka nad i” w TVN 24. Były premier odniósł się do politycznej burzy
ostatnich dni i zamachu w Berlinie.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
91. Polacy nie chcą powrotu Tuska do krajowej polityki
https://dorzeczy.pl/kraj/17746/Polacy-nie-chca-powrotu-Tuska-do-krajowej...
Zdecydowana większość, bo aż 63 proc. Polaków nie chce, aby Donald Tusk wrócił do Polski na stałe i zaangażował się w krajową politykę. Tylko 25 proc. Polaków chciałoby, aby przewodniczący Rady Europejskiej wrócił do polskiej polityki. 12 proc. respondentów odpowiedziało "nie wiem/trudno powiedzieć".
Sondaż zrealizowany został przez Millward Brown SA w dniach 21-22.12.2016 na ogólnopolskiej reprezentatywnej próbie telefonów stacjonarnych i komórkowych, wśród pełnoletnich osób. Wielkość próby N=1020.
Z Tuska nie ma pożytku. I Warszawie, i w Brukseli
Trudno zrozumieć sytuację, w której kandydat Polski obejmuje funkcję w
UE bez poparcia rządu. Kim on tam będzie? Kosmopolitą? - mówi Witold
Waszczykowski, szef MSZ, w rozmowie z Agatonem Kozińskim.
Skandaliczne życzenia noworoczne Donalda Tuska. Polacy odpowiadają: "Nie wracaj, to może się spełni"
Na wpis natychmiast zareagowali internauci: "Wiktor Kubiak,
Pański sponsor i agent komunistycznych wojskowych służb specjalnych, nie
doczekał tych…
http://wpolityce.pl/polityka/321618-skandaliczne-zyczenia-noworoczne-donalda-tuska-polacy-odpowiadaja-nie-wracaj-to-moze-sie-spelni
Rudy wtrąca się w wewnetrzne sprawy Polski!
Donald Tusk
/ Źródło:
Flickr
/
fot. European Council
rozwiązania, także ze względu na pozycję Polski w Europie – mówił
w rozmowie z TVN24 były premier Donald Tusk, odnosząc się do trwającego
w Polsce kryzysu parlamentarnego.
– Wszyscy jednak obserwują to, co się dzieje także w polskim
parlamencie, z niepokojem, a czasami z brakiem zrozumienia dla tej
sytuacji. Odpowiedzialność zawsze w takich sytuacjach spoczywa w dużo
większym stopniu na władzy, do tego nie ma żadnej wątpliwości
– podkreślił szef Rady Europejskiej. – I to nie dotyczy tylko Polski,
że to rolą władzy PiS, szefostwa parlamentu, jest uczynienie tego
istotnego rzeczywiście znaczącego kroku, aby dać przestrzeń
do kompromisu – dodał.
– Jest oczywiście druga rzecz. Być może w perspektywie najbliższego
roku, a nie tygodnia, najważniejsza, tzn. pewność, że budżet naszego
państwa został uchwalony we właściwy, legalny sposób. To dotyczy
pieniędzy w wymiarze państwowym, indywidualnym i nie możemy pozwolić
na to, żeby Polska była w tej przestrzeni ryzyka, że ma budżet, który
nie do końca jest legalny – podkreślił.
Zybertowicz: Tusk poszedł o jeden most za daleko, powrotu może nie być
Rady Europejskiej Donald Tusk poszedł o jeden most za daleko, dokonując
"strzału we własne gniazdo". Może nie być drogi powrotnej - ocenił w
piątek doradca prezydenta Andrzeja Dudy prof. Andrzej Zybertowicz.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
92. w imie obcych intersów
Przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk wystosował list otwarty do szefów państw i rządów, w którym stwierdził, że Unia Europejska stoi obecnie przed niezwykle niebezpiecznymi wyzwaniami.
---------------------------------------------------------------------
"Poparcie Tuska wbrew Polsce pozostaje w sprzeczności z międzyrządowym charakterem prac naszej Rady". [TREŚĆ]
Rzecznik rządu zaznaczył też, że polski rząd nie chciałby, aby
"którekolwiek z państw znalazło się w takiej sytuacji, w której jakiś
ich obywatel jest wybierany wbrew rządowi…
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
93. Człowiek bez własciwości i bez honoru
Donald Tusk ponownie wybrany na szefa Rady Europejskiej
przewodniczącego Rady Europejskiej. Jako pierwszy informację tę podał
premier Luksemburga Xavier Bettel.
Marzena Nykiel: Donald Tusk miał szansę ocalić resztki honoru.
Wolał zostać kandydatem Niemiec. Aż tak boi się powrotu do Polski?
Wybór wbrew woli, pomimo próśb, pomimo alternatywnego kandydata
to gwałt na demokracji. Niech państwo z Unii więcej jej nas nie uczą.
„Tusk nie będzie mógł funkcjonować z biało-czerwoną flagą”
Jarosław Kaczyński o głosowaniu w Brukseli.
Prezes PiS na konferencji podziękował premier Beacie Szydło za obronę polskich interesów.
—podkreślił, dodając:
Jarosław
Kaczyński podkreślił, że polski rząd nie mógł poprzeć Tuska z powodu
jego braku neutralności wobec nowych władz w Polsce.
Nielojalny wobec własnego kraju
Tusk będzie miał w CV sprawowanie
unijnej funkcji z poręczenia Niemiec w sytuacji, kiedy jego kraj był
temu przeciwny - podkreśla dr Zbigniew Kuźmiuk
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
94. Prokuratura wyznaczy nowy
Prokuratura wyznaczy nowy termin przesłuchania Donalda Tuska. Ma złożyć zeznania w pierwszej połowie kwietnia
Śledczy chcą ponownie wezwać Donalda Tuska na przesłuchanie w sprawie współpracy SKW z rosyjską bezpieką.
Prokuratura Okręgowa ma wyznaczyć nowy termin przesłuchania Donalda Tuska w sprawie współpracy SKW
z rosyjską bezpieką. Wezwanie, które jak ustalił portal
wPolityce.pl dotarło do Donalda Tuska już 1 marca, czyli na 10 dni przed
unijnym szczytem, zostanie powtórzone po wcześniejszym uzgodnieniu
nowego terminu.owy termin i dostosują się do kalendarza Donalda Tuska.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: TYLKO U NAS: Wezwanie Donalda Tuska na przesłuchanie zostało wystosowane już 1 marca
Śledztwo prowadzi wydział wojskowy Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Jej rzecznik Michał Dziekański poinformował PAP,
że Tusk - b. premier, który w zeszłym tygodniu uzyskał reelekcję
na przewodniczącego Rady Europejskiej - jest wezwany w tym śledztwie
jako świadek. Portal niezależna.pl, który jako pierwszy napisał
o sprawie podał, że przesłuchanie ma być we wtorek, a b. premier
odebrał wezwanie. Dziekański powiedział PAP, że Tusk jest wezwany na środę 15 marca.
Jak
poinformował rzecznik szefa Rady Europejskiej, ze względu na obowiązki
Donald Tusk nie będzie mógł pojawić się w środę w Polsce. Jak tłumaczył,
Tusk będzie musiał wtedy zdać raport Parlamentowi Europejskiemu
z ostatniej sesji Rady Europejskiej.
CZYTAJ TAKŻE: Kaczyński
o wezwaniu Tuska do prokuratury: „Przysięgam na każdą świętość,
że dopiero dziś się o tym dowiedziałem. To żadne osobiste nękanie”
W grudniu 2016 r. ujawniono, że w śledztwie postawiono zarzuty b. szefom SKW Januszowi Noskowi i Piotrowi Pytlowi. Zarzuty - jak informował wtedy PAP
prok. Michał Dziekański - polegają na „przekroczeniu uprawnień
funkcjonariusza publicznego wskutek podjęcia współpracy ze służbą obcego
państwa bez zgody prezesa Rady Ministrów, wymaganej przez ustawę o SKW i SWW”.
— pisała w grudniu „Gazeta Polska Codziennie”.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
95. Donald Tusk jedzie na
„Wielki” wjazd przewodniczącego Tuska
Huczne powitanie Donalda Tuska na
peronie Dworca Centralnego ma na celu przykrycie jego głównego powodu
wizyty – podkreśla dr Zbigniew Kuźmiuk
Wszyscy równi wobec prawa
Jeśli ktoś próbuje obrócić w żart
przesłuchanie Donalda Tuska w prokuraturze, to żartuje sobie z
bezpieczeństwa państwa polskiego – mówi europoseł Stanisław Ożóg
Adamski: Tusk z przytupem rozpoczął kampanię prezydencką. Wyreżyserowana awantura rozpoczyna walkę z Dudą
Gdyby „prezydent Europy” chciał po cichu przyjechać do
prokuratury, wziąłby samochód albo samolot, którym uwielbiał latać z
domu do Warszawy w czasie…
Donald Tusk jedzie na przesłuchanie. A na dworcu: Nawet "500 plus" nie wprowadził
Przewodniczący
Rady Europejskiej i były premier RP Donald Tusk ma dziś zeznawać w
charakterze świadka przed warszawską prokuraturą. Chodzi o śledztwo
dotyczące współpracy Służby Kontrwywiadu Wojskowego z rosyjską Federalną
Służbą Bezpieczeństwa. W śledztwie postawiono już zarzuty byłym szefom
SKW Januszowi Noskowi i jego następcy Piotrowi Pytlowi. Trzecim
podejrzanym jest Krzysztof D., były dyrektor szefa gabinetu SKW.
Donald Tusk lada moment wjedzie na Dworzec Centralny w Warszawie. Na peronie zebrały się tłumy jego zwolenników i przeciwników.
Na miejscu zebrała się też grupa skupiona wokół Komitetu Obrony Demokracji z liderem Mateuszem Kijowskim
na czele. Trzymają w rękach pokolorowane na czerwono zdjęcie byłego
premiera o skandują "Donald Tusk!". - Słychać na przemian okrzyki
"Donald Tusk" i "Zdrajca! Zdrajca!" - donosi nasz reporter.
Z racji piastowanego stanowiska Donald Tusk jest objęty immunitetem. -
Chcę wykazać jak najlepszą wolę. Tak długo, jak będę miał wrażenie, że
chodzi o wyjaśnianie kwestii, to będę do dyspozycji. Jeśli to się zamieni w procedury, które uniemożliwią mi pracę, będę korzystał, oczywiście, z immunitetu - oświadczył rano w Sopocie.
Na miejscu zebrała się też grupa skupiona wokół Komitetu Obrony Demokracji z liderem Mateuszem Kijowskim
na czele. Trzymają w rękach pokolorowane na czerwono zdjęcie byłego
premiera o skandują "Donald Tusk!". - Słychać na przemian okrzyki
"Donald Tusk" i "Zdrajca! Zdrajca!" - donosi nasz reporter.
2
1
KORESPONDENT
Na Tuska czeka
również spora grupa przeciwników, którzy wdają się z jego zwolennikami w
przepychanki słowne. - O czym Tusk rozmawiał z Putinem na molo? -
pytają. - Nawet 500 plus nie potrafił wprowadzić dla małych dzieci - krzyczą.
Poza tym skandują takie hasła, jak: "Raz sierpem, raz młotem czerwoną
hołotę!", "Precz z komuną!", "Komuchy do Rosji" czy "Zdrajca! Zdrajca!".
1
7
KORESPONDENT
Na dworcu jest wielu dziennikarzy, nie widać za to rozpoznawalnych polityków. - Na samym peronie nie widać też więcej służb niż zazwyczaj - zaznacza reporter Gazety.pl
2
1
KORESPONDENT
- Na miejscu jest
już spora grupa ludzi. Trudno ocenić, ile przyszło tu z powodu Tuska -
część to po prostu pasażerowie, którzy czekają na pociąg - pisze
reporter Gazety.pl Tomasz Setta.
2
5
Nie wszyscy posłowie Platformy Obywatelskiej uważają uroczyste powitanie Donalda Tuska na Dworcu Centralnym za dobry pomysł. - Znam Donalda i wiem, że będzie to dla niego trochę krępujące. To skromny człowiek - powiedziała w TOK FM Urszula Augustyn. Posłanka nie wykluczyła jednak, że spontaniczna akcja mile połechta ego szefa Rady Europejskiej.
10
1
- Liczę na serdeczne przyjęcie w prokuraturze, czekają na mnie z otwartymi ramionami - mówił rano Donald Tusk.
18
Przyjechał na przesłuchanie
Tusk na Dworcu Centralnym.
Tłumy i ogromne zamieszanie
KOMENTARZY: 7
Tłum ludzi zebrał się na Dworcu Centralnym, by
powitać Donalda Tuska. Były premier przyjechał do Warszawy na
przesłuchanie w prokuraturze. Wśród oczekujących...
więcej »
Tusk przyjechał do Warszawy pociągiem. To powitanie przejdzie do historii [MEMY]
Donald Tusk przyjechał 19 kwietnia do Warszawy na przesłuchanie jako
świadek w śledztwie dotyczącym współpracy Służby Kontrwywiadu Wojskowego
z rosyjską Federalną Służbą Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej. Z
Sopotu dotarł do stolicy pociągiem.
Na peronie przywitała go liczna grupa jego zwolenników, którzy razem z
nim poszli pieszo do siedziby prokuratury przy ulicy Nowowiejskiej.
http://deser.gazeta.pl/deser/56,111858,21662053,donald-tusk-przyjechal-d...
Brudziński: „Krul Europy” wysiada w prokuraturze
"Krul to liberał, stawiał na OLT Ekspress ale padło i chłopina musi tłuc się Pendolino”.
Tusk potwierdza zapowiedź Giertycha: Postanowiliśmy skłonić prokuraturę do działania ws. Szonert-Biniendy
"Mogę z przykrością stwierdzić, że do tej pory prokuratura nie
wykazywała gorliwości, żeby ścigać z urzędu te ewidentne wykroczenia".
Dodał, że „skandal ten będzie też kosztował Polskę”, bo - jak
przekonywał - cała sprawa fatalnie wpływa na reputację naszego kraju
zarówno w Stanach Zjednoczonych, jak i w Europie.
— zaznaczył były premier.
Odnosząc
się do faktu, że nie po raz pierwszy jest przedstawiany w niemieckim
mundurze ocenił, że dotychczas wizerunki te były „trochę
mniej drastyczne”.
W sobotniej rozmowie z PAP
Giertych poinformował, iż oczekuje, że prokuratura rozpocznie
postępowanie w trybie art. 60 Kodeksu postępowania karnego. Przepis ten
przewiduje, że w sprawach o przestępstwa ścigane z oskarżenia prywatnego
prokurator wszczyna postępowanie albo wstępuje do postępowania już
wszczętego, jeżeli wymaga tego interes społeczny. Postępowanie toczy się
wówczas z urzędu, a pokrzywdzony, który przedtem wniósł oskarżenie
prywatne, korzysta z praw oskarżyciela posiłkowego.
Janecki: Tusk może sobie bimbać na prokuraturę, skoro Sławomir Nowak zrobił go Mojżeszem, a Jan Rulewski - Leninem
Na razie Tusk gra wielkiego człowieka tylko poirytowanego tym,
że w Polsce się go czepiają, ale to tylko przygotowanie do skorzystania z
immunitetu. Mit Tuska, króla czy prezydenta Europy, o którego względy
zabiegają prezydent Donald Trump i przewodniczący Xi Jinping, podawany
bez charakterystycznego dla Zoszczenki persyflażu, jest nie tylko
wyjątkowym kiczem. Przede wszystkim jest wyrazem ogromnych
kompleksów, jakie mają zapatrzeni w Tuska rodzimi „europejczycy”. Musi
być wielki, skoro jest „prezydentem Europy”.
Prof. Legutko: "Tusk nie jest żadnym królem czy władcą, żeby straszyć rządy państw członkowskich UE"
"Tusk już dawno złamał tę zasadę, że nie powinien mieszać się w sprawy wewnętrzne naszego kraju".
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
96. Stanisław Janecki: Najwyższe
Stanisław Janecki: Najwyższe formalnie stanowisko w UE zajmuje osoba obiektywnie najbardziej Polsce szkodząca – Donald Tusk
Współczesna Europa nie zna podobnego przypadku, by ważny
polityk był młotem na własny kraj i legitymizował wrogie działania
przeciw niemu.
Jeśli ktoś miał jeszcze wątpliwości, to teraz może je mieć wyłącznie
zamykając oczy i usta oraz zaklejając sobie uszy i nos. Ten człowiek
ewidentnie szkodzi Polsce. 9 czerwca 2017 r. Komisja Europejska uzyskała
mandat w sprawie negocjowania z Rosją warunków budowy Nord Stream 2,
czyli inwestycji ewidentnie szkodzącej Polsce. 14 czerwca 2017 r. ten
człowiek rozpętał międzynarodową histerię i nagonkę na Polskę, atakując
premier Beatę Szydło za absolutnie zrozumiałe i oczywiste w ustach
polskiego premiera słowa: „Auschwitz to w dzisiejszych niespokojnych
czasach wielka lekcja tego, że trzeba czynić wszystko, aby uchronić
bezpieczeństwo i życie swoich obywateli”. Chodzi przecież o słowa
wypowiedziane w Narodowy Dzień Pamięci Ofiar Niemieckich Nazistowskich
Obozów Koncentracyjnych i Obozów Zagłady. Narodowy, czyli przede
wszystkim odnoszący się do tych ofiar, które były obywatelami RP.
Ten człowiek, czyli Donald Tusk, ledwie dwa tygodnie wcześniej
rozpoczął drugą kadencję na stanowisku przewodniczącego Rady
Europejskiej. Rację mieli ci wszyscy, którzy uważali, że stanowisko
Tuska nic Polsce nie daje, a wręcz przeciwnie. Osobista kariera byłego
premiera nie tylko nie przekłada się na żadne korzyści dla Polski,
a wręcz jest wykorzystywana jako parawan do działań ewidentnie naszemu
krajowi szkodzących. Istnieje wiele przesłanek, że bez Tuska
na stanowisku przewodniczącego Rady Europejskiej antypolska polityka
na poziomie instytucji Unii Europejskiej byłaby niemożliwa,
a przynajmniej bardzo utrudniona.
Można by uważać,
że w sprawie Nord Stream 2 Donald Tusk ma czyste sumienie, gdyż przed
głosowaniem w Komisji Europejskiej wysłał list do jej przewodniczącego
Jeana-Claude’a Junckera, w którym sprzeciwia się budowie Nord Stream 2.
A w samym głosowaniu jego podopieczna, komisarz Elżbieta Bieńkowska,
była przeciw. Gdy jednak spojrzy się na agendę, to tylko teatr. Tusk
napisał list do Junckera kilka dni przed głosowaniem, gdy już wszystko
było przesądzone. Jak robił to już wcześniej, zaraz po przekazaniu pisma
Junckerowi dał przeciek do zaprzyjaźnionego „Politico”, żeby w ten
sposób stworzyć sobie alibi, jak to się stara, aby inwestycja nie doszła
do skutku. List Tuska nie miał żadnego realnego znaczenia, a został
pomyślany jako przedstawienie na użytek krajowy. Gdyby Donald
Tusk chciał naprawdę blokować Nord Stream 2, mógł stosować różne
sztuczki prawne i formalne, blokować różne działania, przedłużać,
utrudniać i komplikować. Z pozycji przewodniczącego Rady Europejskiej,
a Tusk jest nim nie od wczoraj, lecz od 1 grudnia 2014 r., działania
obstrukcyjne są absolutnie możliwe, tylko trzeba chcieć.
Donald
Tusk wcześniej wielokrotnie udowadniał, że w Brukseli nic dla Polski
robić nie chce i nie zamierza. Udowodnił to przede wszystkim wtedy, gdy
opowiedział się za sankcjami dla naszego kraju w związku z odmową
przyjmowania imigrantów, z powodów ideologicznych utożsamianych
z „uchodźcami”. Takie szkodzenie Polsce eurodeputowany Jacek
Saryusz-Wolski nazwał postępowaniem na poziomie „szmaty”. W sprawie
imigrantów Tusk realizuje wszelkie pomysły kanclerz Angeli Merkel,
co przychodzi mu tym łatwiej, że także on odpowiada za kompletne fiasko
unijnej strategii wobec „uchodźców”. Tusk odpowiada również za fiasko
unijnych negocjacji z Wielką Brytanią, które miały zapobiec Brexitowi,
co oznacza wielki wysiłek rządu Beaty Szydło, by Polakom w Wielkiej
Brytanii zapewnić prawa, jakie dotychczas mieli.
Od powstaniu
rządu Beaty Szydło Donald Tusk wspierał wszelkie antypolskie działania
Komisji Europejskiej i Parlamentu Europejskiego w związku
z egzaminowaniem naszego kraju z praworządności. Obecny przewodniczący
Rady Europejskiej jest też de facto zwolennikiem i rzecznikiem Europy
dwóch (lub kilku) prędkości, co ewidentnie szkodziłoby Polsce.
A z tym wiąże się akceptacja dla jakiejś formy przymusowego
uszczęśliwiania Polski walutą euro czy przyjmowania różnych rozwiązań
narzucanych przez unię pierwszej prędkości. Donald Tusk wykorzystuje też
swoją pozycję w Unii Europejskiej, by na każdym kroku mieszać się
w polską politykę, destabilizować polską scenę oraz manipulować ludźmi
i ich emocjami, co w wydaniu tak wysokiego urzędnika UE jest
nie tylko kuriozalne, ale i sprzeczne z wszelkimi regułami oraz
z unijnymi traktatami. W bezprecedensowo bezczelnym wystąpieniu
17 grudnia 2016 r. we Wrocławiu (kilkanaście godzin po próbie „puczu”
totalnej opozycji) Tusk właściwie ustawił się w roli namiestnika
Brukseli, nadzorującego ewentualną kontrrewolucję przeciw demokratycznie
wyłonionemu polskiemu rządowi. O tym, że ustawił się wtedy również
w roli lidera opozycji nawet nie warto wspominać, bo robi to nagminnie.
A w cieniu ukryte są jeszcze te działania Tuska, których możemy się
domyślać, gdyż absolutnie mieszczą się w jego sposobie działania. Chodzi
o inspirowanie różnych akcji przeciwko Polsce, o negatywne nastawianie
najważniejszych unijnych instytucji i urzędników, o manipulowanie opinią
publiczną na Zachodzie poprzez zaprzyjaźnione media.
Gdy
polski rząd sprzeciwiał się powołaniu Donalda Tuska na drugą kadencję,
wiedział, co robi. Ale chyba nawet najwięksi pesymiści nie
przypuszczali, że mandat dla niego będzie tak szkodliwy, jak
to obserwujemy niemal każdego dnia. Nie widzimy nawet cienia
lojalności wobec własnego kraju, nie zauważamy neutralności czy choćby
obojętności. Z każdym dniem działania przewodniczącego Rady Europejskiej
wydają się coraz bardziej zapiekłe, bezwzględne, wrogie. Wynika
to zapewne m.in. z tego, że ma pewny mandat niemal do końca 2019 r.,
a o kolejną kadencję nie może się ubiegać. Nie musi więc stwarzać
najmniejszych pozorów, że jest jakoś związany (poza paszportem)
z krajem, z którego wyjechał do Brukseli. Zresztą o drugą kadencję
ubiegał się wbrew i przeciwko polskiemu rządowi, co w historii UE jest
absolutnym kuriozum i ewenementem. I jak na kuriozum przystało, Donald
Tusk niemal każdego dnia wytacza jakieś działa przeciwko demokratycznym
polskim władzom.
Dlaczego Donald Tusk to wszystko robi? Nie
zamierzam bawić się w psychoanalityka, ale kilka rzeczy się narzuca.
Z czasów siedmioletniego funkcjonowania w roli premiera i jednocześnie
szefa PO znana jest jego bezwzględność wobec
przeciwników, upodobanie do manipulacji i prowokacji oraz
instrumentalizacja wszystkich i wszystkiego. Na działania Tuska
wpływa na pewno jego odpowiedzialność za Smoleńsk, więc próbuje robić
wszystko, by dochodzenie czy egzekwowanie tej odpowiedzialności
sprowadzić do rewanżu i odwetu, a jednocześnie zapewnić sobie
bezpieczeństwo w związku z tym, że jest formalnie najwyższym urzędnikiem
UE. Na to, co robi Tusk wpływa też
jego zależność od Niemiec i Angeli Merkel – jako kreatorów jego
międzynarodowej kariery. Nie wiemy, kiedy Tusk porozumiał się z Merkel
w sprawie „awansu” do Brukseli, ale jeśli nastąpiło to odpowiednio
wcześnie, przez lata wpływałoby na kształt polityki rządu Tuska, przede
wszystkim zagranicznej, w tym stosunków z Niemcami i Rosją. Parcie
na Brukselę w połączeniu z cechami charakteru Tuska, z jego korzeniami,
wychowaniem i sposobem działania w polskiej polityce składają się
na obraz kogoś, kto zamiast atutem stał się największym dla Polski
balastem. Formalnie reprezentuje Polskę, choć od 1 czerwca 2017 nie
ma mandatu polskiego rządu. I jako taki reprezentant legitymizuje
wszelkie antypolskie działania, no bo skoro je wspiera i uwiarygodnia,
wysyła komunikat, iż są to działania uzasadnione, a Polska jest czemuś
winna. Czyli jest jednocześnie młotem na Polskę i alibi legalności oraz
zasadności antypolskich przedsięwzięć. To sprawia, że na najwyższym
formalnie stanowisku w UE funkcjonuje osoba
obiektywnie najbardziej Polsce szkodząca. A najgorsze jest to, że taka
rola zdaje się mu bardzo odpowiadać. Współczesna Europa nie zna drugiego
takiego przypadku.
Nic nie określa lepiej podłości Tuska, niż jego dwa ostatnie twitty. Pokłony wobec kłamstw Laska i atak na…
Marzena Nykiel
Donald Tusk alergicznie reaguje na wszelkie przejawy
suwerenności i siły polskiego państwa. Każdy wyraz niezależności
wywołuje w nim panikę. Stąd ten atak.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
97. Donald Tusk poprosił
Donald Tusk poprosił prezydenta o spotkanie. Andrzej Duda: Nie ma pola do interwencji ze strony szefa RE
Rady Europejskiej Donald Tusk poprosił prezydenta Andrzeja Dudę o
spotkanie - potwierdził PAP szef gabinetu prezydenta Krzysztof
Szczerski. Zdaniem prezydenta "nie ma pola do interwencji ze strony
szefa Rady...
Waszczykowski: Tusk powinien bronić interesów Polski, a nie ingerować w polską politykę
Tusk jest od tego, żeby bronić interesów Polski w Brukseli, a nie
ingerować w wewnętrzny proces polityczny w kraju - powiedział w czwartek
szef MSZ Witold Waszczykowski, komentując odrzucenie przez prezydenta
Andrzeja Dudę propozycji spotkania z Tuskiem.
Waszczykowski o słowach Timmermansa: Nie mamy potrzeby się z niczego tłumaczyć
Proces
legislacyjny w sprawie zmian w sądownictwie się toczy i, dopóki się nie
zakończy, nie mamy potrzeby się z niczego tłumaczyć - powiedział w
czwartek szef MSZ Witold Waszczykowski, odnosząc się do środowego...
Dera: Jeżeli poprawki do projektu ustawy o SN zostaną przyjęte, prezydent podpisze ustawę
Poprawki
do ustawy o Sądzie Najwyższym zostały przyjęte przez komisję, ale
jeszcze daleka droga do uchwalenia ustawy; prezydent powiedział, że
jeśli poprawki zostaną przyjęte, ustawa zostanie podpisana - mówił...
Tusk apeluje o rozwiązania ws. sądownictwa, które zaakceptuje opozycja i UE
zaapelował do prezydenta Andrzeja Dudy o dialog ws. reformy sądownictwa w
Polsce i znalezienie rozwiązań, które będą do zaakceptowania przez
Polaków, większość sejmową, opozycję, prezydenta i UE.
Michał Karnowski: Bezczelność Tuska. Najlepsze co może zrobić
dla Polski, to powstrzymać kłamliwy atak, który on i jego ludzie
organizują
Tusk zanim zacznie marzyć o spotkaniu z prezydentem powinien
spotkać się z Saryusz-Wolskim, który może mu opowiedzieć dlaczego źle
robi.
Tusk: dziś odwraca się strategiczny kierunek, jaki przyjęła Polska, kierunek na Zachód
Chciałem
spotkać się spotkać z prezydentem, jako szef RE, bo sytuacja jest
poważna; dzisiaj odwraca się ten strategiczny kierunek, jaki
przyjęliśmy, kierunek na Zachód w sensie fundamentalnych wartości i
widzi to świat -.
Tusk pogadał sobie w TVN o Polsce. Takiej reakcji raczej się nie spodziewał. ZOBACZ KOMENTARZE INTERNAUTÓW
Z rozmowy można wyłowić kilka "perełek", jak chociażby słowa o tym, że "na ulice wyszło samo dobro".
---------------------------------------------
-------------------------------------------
Kaczyński mnie bije – żali się Tusk. A istotą jest to, że w Smoleńsku Tusk był wydmuszką, a państwo atrapą
Stanisław Janecki
10 kwietnia 2010 r. w Smoleńsku Tusk powinien być przygotowany
na każdy scenariusz. Był przygotowany tylko na przyjęcie scenariusza
Putina.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
98. Co Tusk miał na myśli? Szef
Co Tusk miał na myśli? Szef RE przedstawił się premierowi Katalonii jako "członek mniejszości etnicznej i regionalista"
Członkiem której mniejszości etnicznej czuje się zatem Donald Tusk?
— powiedział Tusk w Brukseli, zwracając się do premiera Katalonii.
— zaznaczył.
Zdaniem
Tuska różnorodność nie powinna i nie musi prowadzić do konfliktu,
którego konsekwencje byłyby złe dla Katalonii, Hiszpanii i całej Europy.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
99. wszak Polskość to nienormalność
biedny mniejszościowy tusku ,nic dziwnego ,ze uciekł od tej "nienormalności"
do normalności w Brukseli
gość z drogi
100. „W UE dojdzie do próby
„W UE dojdzie do próby totalnego ataku na Polskę we współdziałaniu z opozycją”
W programie „Gość Wiadomości” o przegłosowaniu w Parlamencie Europejskim rezolucji ws. Polski. więcej
Dzisiaj rano były szef Platformy Obywatelskiej znowu się odezwał.
"Alarm! Ostry spór z Ukrainą, izolacja w Unii Europejskiej, odejście
od rządów prawa i niezawiłości sądów, atak na sektor pozarządowy i wolne
media - strategia PiS czy plan Kremla? Zbyt podobne, by spać spokojnie"
- napisał na Twitterze.
Donald Tusk
Alarm! Ostry spór z Ukrainą, izolacja w Unii Europejskiej, odejście od rządów prawa i niezawiłości sądów, atak na sektor pozarządowy i wolne media - strategia PiS czy plan Kremla? Zbyt podobne, by spać spokojnie.
Premier Szydło stanowczo o groteskowym wpisie Tuska: "Donald Tusk jako szef Rady Europejskiej nic dla Polski nie zrobił"
"Dzisiaj, wykorzystując swoje stanowisko do ataku na polski rząd atakuje Polskę".
Politico: Ostry atak Donalda Tuska na polski rząd podsyca na nowo spekulacje o jego przyszłości w…
"To nietypowe, by przewodniczący Rady Europejskiej krytykował
jakikolwiek kraj UE, bo jego praca polega na reprezentowaniu interesów
państw członkowskich…
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
101. (Brak tytułu)
-------------
Tusk tłumaczy się ze szkalującego Polskę wpisu: Jeżeli UE ma być atrakcyjna, musi przestrzegać swoich wartości
"Jeśli chcemy być tak atrakcyjni jak wcześniej dla naszych
sąsiadów, powinniśmy być świadomi, jak ważny jest zestaw fundamentalnych
wartości".
sondaż dla Wirtualnej Polski przeprowadzony na panelu Ariadna, według którego tylko
27 proc. ankietowanych twierdzi, że Donald Tusk powinien wrócić do
Polski i stanąć na czele opozycji, aby odsunąć od władzy PiS.
Przede wszystkim zdanie to podzielają wyborcy Platformy, jednak już
elektorat Nowoczesnej nieco mniej entuzjastycznie spogląda na powrót
przewodniczącego Rady Europejskiej. Taki sam odsetek badanych - 27 proc. - twierdzi, że Tusk ma szanse odsunąć od władzy Prawo i Sprawiedliwość.
Duża część Polaków nie chce powrotu Tuska do kraju i uważa, że nie ma on szans na odsunięcie od władzy Zjednoczonej Prawicy.
Niedawno Donald Tusk twierdził, że "będzie angażował się w sprawy
Polski tak długo, jak będzie żył". Ta ingerencja raczej niewiele ma
wspólnego z dbaniem o polskie sprawy. 44 proc. ankietowanych w badaniu dla WP stwierdziło, że Tusk jako przewodniczący RE nie dba o interesy Polski. Odmiennego zdania było 30 proc. respondentów.
http://wola44.wordpress.com/ >>> http://dokumentalny.blogspot.com/
102. Przymusowa relokacja
Przymusowa relokacja uchodźców: propozycja Donalda Tuska w ogniu krytyki
rezygnację z forsowania automatycznego rozdziału uchodźców, zostały
mocno skrytykowane przez kilka państw członkowskich - wynika z
informacji zebranych przez PAP od dyplomatów w Brukseli.
23 kwietnia Tusk ma zeznawać jako świadek w procesie Arabskiego
23
kwietnia 2018 r. b. premier Donald Tusk ma zeznawać jako świadek w
procesie Tomasza Arabskiego, b. szefa kancelarii premiera, sądzonego za
niedopełnienie obowiązków przy organizacji wizyty prezydenta Lecha
Kaczyńskiego w Katyniu 10 kwietnia 2010 r.
Donald Tusk o decyzji KE: wynika ze zmiany zaproponowanej przez PiS, że władza będzie ponad prawem
większość parlamentarna - PiS i rząd PiS-u - zmiany polegającej na tym,
że to władza będzie ponad prawem, a nie prawo ponad władzą - powiedział w
środę szef Rady Europejskiej Donald Tusk, odnosząc się do decyzji KE o
uruchomieniu art. 7.1 traktatu unijnego wobec Polski.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
103. Tusk i inni zaprzańcy, którzy
Tusk i inni zaprzańcy, którzy szkodzą Polsce, powinni zostać infamią.
Oni i ich ród.
infamia
Tusk: PiS nie spiera się o to, jaka ma być Europa, tylko czy Polska ma być dalej jej częścią
mamy do czynienia ze sporem o to, jaka ma być Europa, tylko ze sporem o
to, czy Polska ma być dalej jej częścią - mówi w wywiadzie dla
"Tygodnika Powszechnego" Donald Tusk.
Pytany o ewentualny "Polexit", Tusk mówi, że "w Brukseli jest ciągle
gigantyczna nadwyżka nadziei – nie mówię o zaufaniu, ono już niestety
zginęło – że Polska jednak zostanie w Unii".
"Co innego nie budzi jednak moich najmniejszych wątpliwości: dla PiS rachunek korzyści z obecności w UE sprowadza się do bilansu
płatności, z całkowitym pominięciem innych korzyści, jak wspólny rynek,
porządek prawny, gwarancje bezpieczeństwa itd. Dopóki nie jesteśmy
płatnikiem netto, gra jest dla nich warta świeczki" - powiedział Tusk.
Pytany o swój ewentualny powrót do polskiej polityki, przewodniczący Rady Europejskiej mówił, że "Bruksela to nie emigracja
i nie Sulejówek". "Będąc tam, i szefując Radzie Europejskiej, działam
tak samo na rzecz polskich interesów, jak działałem, kiedy moje miejsce
pracy było w Warszawie" - powiedział.
"Gdybyście mnie pytali o mój pożądany scenariusz, to wolałbym, żeby w
ciągu tych dwóch lat, nawet bez mojego udziału, doszło do zmiany
politycznej, która na nowo zakorzeni Polskę w Unii i jednocześnie zdoła
wymazać ze zbiorowej europejskiej pamięci wszystko to, z czym niestety
zaczyna się dziś kojarzyć nasz kraj pod rządami PiS. A przy okazji
uwolni polską politykę od ciężaru długotrwałego konfliktu, którego sam
jestem jednym z biegunów" - mówił. I dodał, że "nawet gdybym mógł, nie
wybiera się na emeryturę".
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
104. Strategia Tuska czy plan
Strategia Tuska czy plan Berlina? Zbyt podobne, by spać spokojnie
Były polski premier milczy, gdy oskarżają nas o straszliwą
niemiecką zbrodnię Holocaustu, choć zabierał głos w dziesiątkach
nieważnych spraw.
Znalazł czas by wielkim przemówieniem wesprzeć próby siłowego,
„majdanowego” puczu podejmowane w grudniu 2016 roku przez totalną,
sfrustrowaną opozycję. Miał energię by urządzać cyrkowe przemarsze przez
Warszawę w związku z przesłuchaniem w prokuraturze. Chciało mu się
spotkać z Mateuszem Kijowskim. Przywędrował na ostatnie obchody Święta
Niepodległości. Jak tylko może wbija szpilę rządowi w Warszawie, łamiąc
podstawowe zasady sprawowanej przez niego funkcji szefa Rady
Europejskiej, czyli moderatora pracy szefów unijnych rządów. Jest z nami wtedy, kiedy najmniej o potrzebujemy, zwykle działa
w sposób, który szkodzi Polsce. I nikt chyba nie ma już specjalnej
nadziei na zmianę kursu Donalda Tuska.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
105. Izrael Atakuje Polskę Pomagając Niemcom Fałszować Historię.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
106. Może lepiej było, gdy
Może lepiej było, gdy milczał... Tusk zabiera głos ws. napięcia Polski z Izraelem: "Autorzy ustawy wypromowali to podłe oszczerstwo na cały świat"
Donald TuskKonto zweryfikowane
Kto rozpowszechnia kłamliwe sformułowanie o „polskich obozach”, szkodzi dobremu imieniu i interesom Polski. Autorzy ustawy wypromowali to podłe oszczerstwo na cały świat, skutecznie jak nikt dotąd. A więc, zgodnie z ustawą...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
107. "Nikt tak nie dzieli
"Nikt tak nie dzieli Polaków". Internauci komentują występ Tuska w TVN24: "To zła wiadomość dla Schetyny, nie dla PiS"
Donald Tusk nie wytrzymał w Brukseli i na chwilę odwiedziłPolskę. Powodem jego wycieczki nie była jednak chęć wzięcia udziału
w Drodze Krzyżowej. Były premier spotkał się z Andrzejem Morozowskim w TVN24 i opowiedział o swoich politycznych marzeniach i wrażeniach. Jego występ musiał spotkać się z reakcją internautów.
Tusk szykuje się do powrotu? "Na emeryturę nie pójdę. W 2019 będę tutaj i niech nikt nie myśli, że będę tylko oglądał telewizję"
powiedział Donald Tusk na antenie TVN24.Szef RE odpowiadał na pytania dot. swojego wyjazdu i późniejszą porażkę wyborczą Bronisława Komorowskiego i Platformy Obywatelskiej.
– mówił.
Zdaniem Tuska, polski rząd nie współpracuje z nim odpowiednio .
– stwierdził.
Przypomniał jak zareagowali jego koledzy, gdy został wybrany na szefa Rady Europejskiej.
– mówił.
Odpowiedział też na komplement ze strony prowadzącego program Andrzeja Morozowskiego.
– powiedział szef Rady Europejskiej.
Tusk mówił również o swojej przyszłości.
– powiedział.
– mówił.
– dodał.
Donald Tusk
był w piątek gościem programu "Tak jest!". Szef Rady Europejskiej
odnosił się do ostatnich wydarzeń w Polsce, między innymi do sondażu,
według którego PiS traci poparcie.
Donald Tusk: "Zużywanie się władzy to też funkcja czasu"
-
Moje doświadczenie podpowiada mi, że zużywanie się władzy jest zależne
nie tylko od jej błędów, ale też jest funkcją czasu - stwierdził i
dodał, że dla wielu Polaków "najbardziej dotkliwe zło zdarzyło się, gdy
zaatakowano niezależne sądownictwo w Polsce".
Tusk
przyznał, że sytuacja w Polsce, zwłaszcza związana z wymiarem
sprawiedliwości i sądami jest powodem do zaniepokojenia. - Mam powody, i
nie tylko ja, żeby się martwić. Sytuacja, która spowodowała, że polska
pozycja na świecie i w Europie, użyje delikatnego sformułowania, jest
bardziej skomplikowana, to jest coś co bardzo mi leży na sercu -
zapewnił szef Rady Europejskiej. - Ona jest spowodowana oczywiście
wydarzeniami wewnętrznymi i działaniami obecnej władzy, co do tego nikt
nie ma wątpliwości.
PiS nie jest na wieki wieków
- stwierdził były premier.
Kwestii sądownictwa poświęcono wiele czasu w
rozmowie.- Dobrze by było, gdyby polski rząd umiał przekonać przede
wszystkim obywateli, ale także Komisję Europejską, że ma rzeczywistą
wolę odejścia od tych najbardziej kontrowersyjnych, wręcz gorszących
rozstrzygnięć [w sądownictwie - przyp. red.]. Moją intencją jest
przekonywanie w Europie, że te problemy, wywołane złymi ustawami, mają
charakter tymczasowy -stwierdził Tusk.
Jacek K. zachowywał się "bez zarzutu"
Tusk
był pytany też o zatrzymanego przez CBA Jacka K., wiceministra w jego
rządzie. Były premier powiedział, że nie zamierza używać "kryptonimów,
które narzuca akcja tego rządu". - Będę mówił o moim wiceministrze: Jacek Kapica.
Ta sprawa jest o wiele poważniejsza niż domysły i spekulacje, czy to
jest kolejne uderzenie we mnie, czy w opozycję, czy w przeszłość sprzed
rządów PiS - mówił. - Dla doraźnego interesu politycznego używa się
machiny państwowej - policji, prokuratury, telewizji rządowej -
wybierając na ofiarę człowieka, który w sprawach, o których mowa,
zachowywał się bez zarzutu i z niezwykłą odwagą - stwierdził i dodał, że
jest to "druzgocące dla istoty państwa prawa". - Nie chcę spekulować,
co spowodowało taką agresywną i nie do zaakceptowania akcję, ale to
tylko potwierdza złe wrażenie, że w Polsce prawo i wymiar
sprawiedliwości stały się instrumentem do politycznej konfrontacji -
powiedział.
Prowadzący program dopytywał
Tuska o sprawę zjednoczenia PO i Nowoczesnej. - Wydaje się, że ruchy
zjednoczeniowe wymuszone są działaniami władzy. To dzisiejsza władza
ustanowiła nową oś w polityce. Tą nową osią w polskiej polityce jest
stosunek do konstytucji, rządów prawa, do całej filozofii politycznej -
mówił. - Działania tej władzy powinny uświadomić oponentom tej władzy,
że wobec tej osi trzeba się jakoś zachować. Według Tuska budowanie
"bloku" wobec obecnej sytuacji politycznej jest "racjonalnym
posunięciem".
Tusk wróci do polskiej polityki?
Przewodniczący
Rady Europejskiej przyznał, że musi godzić ze sobą dwie kwestie. -
Znaleźć strategiczną linię, a więc z jednej strony pomagać Polsce
wszędzie, gdzie się da, równocześnie nie usprawiedliwiając tego, co się
dzieje i na co nie ma zgody - to największe wyzwanie - wyjaśnił.
Tusk przyznał, że nie myśli o przejściu na emeryturę.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
108. Szczyt niegodziwości. Donald
Szczyt
Wspólna żałoba narodowa szybko zmieniła się w bolesny i szczególnie paskudny spór, który od tego czasu podzielił mój naródniegodziwości. Donald Tusk: Żałoba po 10/04 zmieniła się w szczególnie
paskudny spór, który od tego czasu podzielił mój naród
— tak Donald Tusk podsumował katastrofę smoleńską podczas swojego
wtorkowego przemówienia na Uniwersytecie Dublińskim, gdzie przyznano
mu dożywotnie członkostwo w stowarzyszeniu studentów prawa. Aż chciałoby
się zapytać: I kto to mówi?
Czyżby i Tuska dopadły problemy
z pamięcią? Nie pamięta już, jak okrutny przemysł pogardy został
skierowany w prezydenta Lecha Kaczyńskiego? Nie pamięta, co działo się
na Krakowskim Przedmieściu, jak zabroniono ludziom przeżywać żałobę
narodową? Nie pamięta późniejszych kłamstw o tym, że „państwo zdało
egzamin”, że ziemia została przekopana na metr w głąb i przesiana
ze szczególną starannością?
Co więcej, w jego ocenie Polska i Irlandia wiedzą, jak wiele czasu
potrzeba do zbudowania pokoju i wolności, a jak niewiele potrzeba,
żeby to zniszczyć.
— przekonywał Tusk.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
109. Media: D. Tusk utrudnia
Media: D. Tusk utrudnia polskim władzom zażegnanie sporu z KE
Przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk szkodzi porozumieniu
z Komisją Europejską. Były premier rozpowiada w Brukseli, że obecne
władze Polski chcą aresztować jego oraz syna - podają media. Według
unijnych informatorów dziennikarzy, działania Tuska mają utrudniać
władzom w Warszawie zażegnanie sporu z KE.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
110. Trump ostro do Tuska: „Nie
Trump ostro do Tuska: „Nie dbam to, czy obrzucasz mnie wyzwiskami”
Donald Trump ostro odpowiedział Donaldowi Tuskowi, który
skrytykował go w Sofii na szczycie UE – Bałkany Zachodnie. Prezydent USA
powiedział, iż nie dba o to, czy Tusk obrzuca go wyzwiskami, bo i tak
podtrzyma sankcje wobec Iranu i doprowadzi do obniżenia deficytu w
handlu z Unią.
Przewodniczący Rady Europejskiej skrytykował Trumpa w Sofii za
wycofanie się z układu z Iranem i wprowadzenie ceł na niektóre
europejskie towary.
– Przyglądając się ostatnim decyzjom Trumpa można by nawet powiedzieć: po co komu wrogowie, jak ma takich przyjaciół – mówił Tusk. – Oprócz
takich tradycyjnych wyzwań jak Chiny, czy agresywna postawa Rosji,
teraz jesteśmy świadkami nowego zjawiska – kapryśnej asertywności
administracji amerykańskiej.
Tusk zapowiedział iż Unia nie zgadza się na wprowadzenie ceł na stal i żądać będzie ich stałego zawieszenia.
Donald Trump pytany w trakcie spotkania z Sekretarzem NATO Jensem
Stoltenbergiem o wypowiedź Przewodniczącego Rady Europejskiej odparł, że
w ogóle się nią nie przejmuje i zrobi co ma zrobić.
– W ostatnim roku handlując z Unią Europejską straciliśmy 151 miliardów euro, więc nie dbam o to, czy obrzucasz mnie wyzwiskami – powiedział prezydent USA. – Mogą mnie przezywać jak chcą. Na ich miejscu też bym to robił, bo to już długo nie potrwa – powiedział odnosząc się do deficytu handlowego z Unią.
Trump powiedział, iż mógłby odwrócić pytanie Tuska. – Unia
Europejska była wobec nas bardzo nie w porządku. Była straszna dla
naszych pracowników. Oprócz Chin i kilku innych państw nikt nie
traktował nas tak w handlu źle.
Trump mówił, że Niemcy masowo wysyłają do USA swoje BMW i Mercedesy
praktycznie bezcłowo, a na amerykańskie samochody nakładają ogromne cła i
na dodatek nie chcą ich. Skrytykował także Niemcy za to, iż nie
wypełniają postanowień traktatu NATO.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
111. Skandaliczne słowa Tuska w
Skandaliczne
słowa Tuska w wywiadzie dla "Wyborczej": "Kaczyński stał się jednym z
liderów proputinowskiego obozu politycznego w Europie"
Tusk mówił też o meczach rozgrywanych przez polityków Platformy
Obywatelskiej. Zapytany, czy to prawda, że wszyscy musieli mu podawać,
odpowiada, że „podawali z własnej, nieprzymuszonej woli”.
— przekonuje.
Dziennikarka
„Gazety Wyborczej”, pytając o najważniejszy mecz w życiu, zasugerowała
byłemu premierowi wybór na drugą kadencję przewodniczącego Rady
Europejskiej, mimo sprzeciwu polskiego rządu.
— stwierdził Tusk, który ocenił też defensywną taktykę opozycji w polskim Sejmie.
—tłumaczy.
Polityk odniósł się również krytycznie do działań polskiego rządu w zwalczaniu przemocy stadionowej.
— twierdzi.
— dodaje.
Używając piłkarskiej metafory, Tusk snuje również plany na najbliższą przyszłość polskiej polityki.
— przekonuje Tusk. Mówiąc o swojej nieobecności na mundialu w Rosji, oskarża polski rząd o sprzyjanie polityce Kremla.
— twierdzi były premier. Trzymając się porównań do futbolu, skrytykował też reformę sądownictwa Prawa i Sprawiedliwości.
— tłumaczy Tusk, choć, jak twierdzi, liczy na kompromis podobny do remisu na Wembley.
— podkreśla w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej”.
Trudno
jednak mówić o kompromisie i wspólnej grze w jednej, biało-czerwonej
drużynie, kiedy przy pomocy unijnych instytucji występuje się przeciwko
państwu polskiemu. O tym jednak Donald Tusk nie wspomniał….
PZ/Gazeta Wyborcza
Internet prawdę Ci powie: Tusk to nienormalność
Donald Tusk udzielił wywiadu „Gazecie Wyborczej”, a tym wywiadem
ucieszył rzesze obywateli nienormalnej Polski czyli nasz były premier
na swoją „klatę” musiał przyjąć setki, jeśli nie tysiące ciosów
od internautów, którzy niczego tak się nie boją jak powrotu „króla
Europy” na białym koniu. Na dodatek jak na ironię, w koszulce ozdobionej
białym orłem. O czym on w tym wywiadzie nie mówił. Nie mówił o tym, o czym napisali
czytelnicy jego wywiadu, głównie na portalach głównego ścieku, na Onecie
czy Wirtualnej Polsce. Podobno tym wywiadem „nakopał” Jarosławowi
Kaczyńskiemu, między innymi za rzekome konszachty z Putinem. Głupiej nie
mógł. Internet, niemal gremialnie, odsądził go za to od czci i wiary,
przypominając konszachty z Putinem na sopockim molo i radosne „żółwiki”
z Władimirem Władimirowiczem „z okazji” katastrofy w Smoleńsku, w której
zginęła elita państwa polskiego. Przypomnieli mu jego pogardliwy
artykuł, w którym uznał, że „polskość to nienormalność”, a także dziadka
z Wehrmachtu i służalczość wobec Angeli Merkel, za co został nagrodzony
posadą w Brukseli. Według druzgocącej większości internautów,
nienormalność to Tusk a nie polskość.
Trump mocno klepnął Tuska. Zaskoczony szef RE oddał. Na całą sytuację z góry patrzył prezydent Andrzej Duda. WIDEO
W czasie szczytu NATO doszło do spięcia między Donaldem Trumpem
a Donaldem Tuskiem. Szef Rady Europejskiej próbował zabłysnąć i wyrwać
się przed szereg, krytykując prezydenta USA za jego uwagi dot. wydatków
państw UE na obronność. Okazuje się, że podczas szczytu NATO doszło też
do fizycznego „starcia” między obydwoma politykami.Podczas wykonywania pamiątkowego zdjęcia Donald Tusk podszedł
do stojącego o stopień wyżej Donalda Trumpa i podał mu rękę. W czasie
uścisku dłoni, prezydent USA energicznie klepnął Tuska w rękę. Szef
RE oddał Trumpowi, uderzając z kolei w jego klatkę piersiową. Wideo
z tym zdarzeniem opublikował Polsat News.
Donald Tusk podskakuje Donaldowi Trumpowi, a komentatorzy wysyłają go „na drzewo”
Żaden europejski polityk dużego formatu nie odważył się Trumpowi „odpyskować”. Wyrywa się tylko Tusk. Tuż przed szczytem NATO w Brukseli (11-12 lipca 2018 r.) Donald Tusk
wypalił: „Droga Ameryko, doceniaj swoich sojuszników, w końcu nie masz
ich zbyt wielu”. Potem dołożył do tego jeszcze tweet adresowany
bezpośrednio do prezydenta USA: „Drogi Donaldzie Trumpie, Stany
Zjednoczone nie mają i nie będą miały lepszego sojusznika niż Unia
Europejska. Wydajemy na obronę dużo więcej niż Rosja i tyle, ile Chiny.
Mam nadzieję, że nie ma pan wątpliwości, że to inwestycja w nasze
bezpieczeństwo, czego z pewnością nie da się powiedzieć o wydatkach
rosyjskich czy chińskich”.
Gdy pierwsza złota
myśl Tuska (ta o niewielu sojusznikach) pojawiła się na stronach
internetowych amerykańskich mediów, spotkała się z licznymi
komentarzami. Najłagodniejsze wysyłały Donalda Tuska „na drzewo”,
a podstawowe pytanie brzmiało, kto tu robi komu łaskę.
Zastanawiano się też, co takiego wielkiego dają Ameryce europejscy
sojusznicy i czym byłaby Europa bez amerykańskiego parasola oraz bez
nadstawiania przez Amerykę głowy w obu wojnach światowych. Były też
prośby, by przewodniczący Rady Europejskiej nie „podskakiwał”, bo to nie
jego liga. Innymi słowy, wypowiedź Tuska uznano za wyjątkową
impertynencję. Tym większą, że łącznie wszystkie inne państwa NATO poza
USA, czyli także te nie należące do UE, wydają na obronę ponad trzy razy
mniej niż „amerykański sojusznik” (w 2018 r. budżet obronny USA
to prawie 720 mld dolarów). A to oznacza, że państwa europejskie mogą
wydawać pieniądze na inne cele, np. socjalne czy na służbę zdrowia,
podczas gdy USA muszą utrzymywać wysoki budżet obronny, żeby chronić
swawolnych Dyziów ze Starego Kontynentu.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
112. bul bul bul
Były premier słynie z negatywnych wypowiedzi o obecnym rządzie. Tym
razem nie spodobał mu się... namiot, w którym odbywało się Zg romadzenie Narodowe
Tusk: Władza, która nie ma żadnych ograniczeń, na końcu jest władzą, która po prostu kradnie
ograniczeń, kontroluje sądy, prokuraturę i policję na końcu jest władzą,
która po prostu bezkarnie kradnie - powiedział w piątek w TVN24 szef
Rady Europejskiej Donald Tusk. Jak dodał, konstytucja powinna być ponad
partiami politycznymi, a nie odwrotnie.
Zgromadzenie Narodowe, w którym nie wzięli udziału posłowie totalnej
opozycji. Mało tego, posłowie Nowoczesnej zachowali się skandali ...
Tusk mocno o obcinaniu środków unijnych za brak praworządności. "Niewłaściwe"
- Nie byłoby dobrze, gdyby mieszać te dwa porządki. Pieniądze,
które w budżecie przeznaczamy na różne kwestie nie powinny podlegać
kryteriom politycznym – powiedział szef Rady Europejskie Donald Tusk.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
113. Tusk: Brońmy Europy przed
Tusk: Brońmy Europy przed międzynarodówką konfliktów
Trzeba umieć zachować to, co jest istotą ładu europejskiego. Ale bez
obsesji, w których zbyt często na wierzch wyłazi staromodna
wersja nacjonalizmu czy często rasistowskich elementów tej narracji -
powiedział w sobotę w Krakowie szef Rady Europejskiej Donald Tusk.
- Jestem przekonany, że Europa stająca się międzynarodówką konfliktów, gdzie górą są ci, którzy władzę polityczną rozumieją jako narzędzie do realizowania projektów przemocowych, ci dla których prawo i konstytucja to są nieznośne ograniczenia, gorsety i kajdany uniemożliwiające sprawowanie pełnej władzy politycznej rządu nad obywatelem - w interesie Polaków i Polski jest strzec Europy przed takimi scenariuszami - zaznaczył Tusk.
Szef rady Europejskiej w swoim przemówieniu odniósł się również problemów takich, jak kryzys migracyjny, czy Brexit. - Dzisiaj
nikt po obu stronach kanału La Manche nie ma żadnej wątpliwości, że
Brexit przyniesie wyłącznie straty, szczególnie Brytyjczykom, ale także
Europie - podkreślił Tusk.
Brytyjskie tabloidy o Tusku: Protekcjonalny pacan; dobrze, że wychodzimy z UE
tabloidy ze złością zareagowały w piątek na komentarze szefa Rady
Europejskiej Donalda Tuska, który skrytykował "emocjonalne reakcje" w
Wielkiej Brytanii na szczyt UE w Salzburgu oraz nazwał porównanie UE do
ZSRR "niemądrym i obraźliwym".
Donald Tusk i rzesze fanów na krakowskim rynku? Prawda jest taka, że wszystko zależy od perspektywy i kadrowania.Były premier – i nadzieja totalnej opozycji – miał przejść spacerkiem
po krakowskim rynku. Skąd my te spacerki znamy… Szybko zebrali się jego
zwolennicy, Tusk zagadał do dziennikarzy i rzucił kilka ostrych
przytyków do premiera Morawieckiego i prezydenta Dudy. Wygłosił też
płomienną przemowę do swoich fanów.
Marcin Makowski
✔
@makowski_m
Ludzie krzyczą "Donald na prezydenta" i "Donald wróć". Niektórzy mówią że to niepoważne, Tusk rozmawia z mediami, ludzie niczego nie słyszą, nie ma żadnego planu spotkania
Szczwany lis Donald Tusk na krakowskim rynku apeluje o „pojednanie Polaków”
Przewodniczący Rady Europejskiej, b. premier Donald Tusk
zaapelował w sobotę na Rynku Głównym w Krakowie o „elementarne
pojednanie pomiędzy Polakami”, które – jak mówił – jest absolutnie
nakazem chwili. To szczwany lis – najpierw dzielił, teraz apeluje o
pojednanie. Najwyraźniej szykuje sobie grunt pod ewentualny powrót do
Polski i start w wyborach prezydenckich.
„Nie ma żadnego powodu, abyśmy się nawzajem nienawidzili” –
powiedział Tusk do osób, które towarzyszyły mu w spacerze po krakowskim
rynku po zakończeniu konferencji „Rola Kościoła katolickiego w procesie
integracji europejskiej”.
Jak mówił b. premier, okazją do takiego pojednania może być 11
listopada i rocznica 100-lecia odzyskania niepodległości. „To jest
dokładnie ten moment, niezależnie od tego, co dzieje się na co dzień w
polskiej polityce” – zaznaczył.
„Mamy cały czas wielką, wielką szansę jako Polska i Polacy w Europie i
na świecie i nie musimy wykonywać żadnych akrobatycznych sztuk, nie
musimy +wstawać z kolan+, bo nigdy na nich nie byliśmy. Musimy tylko
wreszcie umieć sobie podać rękę, musimy zacząć na nowo spierać się bez
nienawiści, bez rozgoryczenia” – zaapelował Tusk.
Dodał, że zdaje sobie sprawę, iż takie „wyciągnięcie ręki” jest
bardziej zadaniem dla władzy. „To myślę jednak, że 11 listopada w każdym
polskim domu powinniśmy pomyśleć o tym, że jednak niezależnie od tego,
co dzisiaj czujemy, Polaków łączy i musi w przyszłości łączyć więcej,
niż dzieli. I mówię o tym z najgłębszym przekonaniem, sam będąc często
uczestnikiem tych sporów, że to elementarne pojednanie pomiędzy Polakami
jest absolutnie nakazem chwili” – podkreślił.
Tusk zwracając uwagę na biało-czerwone i unijne flagi przyniesione
przez uczestników spotkania, powiedział, że przyjechał do Krakowa „żeby
powiedzieć, że musimy być razem z Europą i musimy być razem jako Polacy w
Europie”.
Donald Tusk przez kilkadziesiąt minut przemieszczał się w tłumie po
Rynku Głównym w Krakowie, rozmawiając z ludźmi, robiąc sobie z nimi
zdjęcia i rozdając autografy. „Jestem stremowany nie spodziewałem się
takiego powitania” – przyznał i zażartował, że tak gorąco nie witają go
nawet najbliżsi w Sopocie: żona, dzieci i wnuki.
„Mam nadzieję do nich dotrzeć dzisiaj wieczorem i mam nadzieję, że
widzą, że niektórzy mniej jeszcze lubią, i że to będzie też jakieś
wyzwanie dla nich” – dodał.
Widać Donald Tusk przygotowuje sobie grunt pod ewentualny start w
zbliżających się wyborach prezydenckich. Człowiek, który czynnie
przyczyniał się do tworzenia podziałów w naszym kraju, teraz apeluje o
jedność… Szczwany lis. Miejmy nadzieję, że Polacy nigdy więcej nie
nabiorą się na słowa tego lawiranta.
Donald Tusk apeluje o pojednanie 11 listopada. Politycy odpowiadają
Donald Tusk apeluje o pojednanie Polaków. Szef Rady Europejskiej
mówił w sobotę w Krakowie, że nie wyobraża sobie obchodów 100. rocznicy
odzyskania przez Polskę niepodległości w atmosferze tak dotkliwego i
brutalnego podziału, jaki obecnie ma miejsce w Polsce. PiS odpowiada
krótko: to kompletnie niewiarygodne słowa biorąc pod uwagę dotychczasową
działalność Tuska.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
114. Szczyt pogardy i chamstwa!
Szczyt pogardy i chamstwa! Tusk: „Premier Morawiecki i jego ojciec powinni być, przesłuchani, skazani i spaleni na stosie”
i przestraszony spokojnymi pytaniami członków komisji śledczej, Donald
Tusk zaatakował nienawiścią i pogardą. Zaczął porównywać aferę Amber
Gold z GetBack. Stwierdził też, że premier Morawiecki oraz jego ojciec
powinni być „spaleni na stosie”.
Donald Tusk nie wytrzymał presji po tym, jak posłowie przycisnęli
go do muru pytaniami o nadzór nad służbami specjalnymi. Tusk nie chciał
odpowiadać na pytania, kluczył i coraz bardziej się wściekał. Nie chciał
też brać odpowiedzialności za działania prokuratury.
– stwierdził Donald Tusk.
– prosili posłowie.
–– wściekał się Donald Tusk.
– nie dała się wyprowadzić z równowagi Małgorzata Wassermann.
Tusk: Stosując logikę komisji ws. GetBacku Morawieccy powinni zostać przesłuchani, skazani i spaleni na stosie
przyjąć logikę stosowaną przez sejmową komisję śledczą ds. Amber Gold w
sprawie GetBacku premier Mateusz Morawiecki i jego ojciec powinni być
przesłuchani, skazani i spaleni na stosie - powiedział w poniedziałek..
Wassermann: Tusk nie zdał egzaminu, nie poradził sobie z rządzeniem
komisji śledczej ds. Amber Gold jednoznacznie pokazały, że Donald Tusk
nie zdał egzaminu i nie poradził sobie z rządzeniem takim dużym państwem
jak Polska - oświadczyła szefowa komisji Małgorzata...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
115. Dziennikarz zapytał o
Dziennikarz
zapytał o książkę Sumlińskiego. Reakcja Tuska bezcenna. „Współpraca z
obcymi wywiadami, w przerwach między zjadaniem dzieci”
Takiego pytania Donald Tusk się nie spodziewał! Zapytano
go po przesłuchaniu przed komisją śledczą Amber Gold o opinię na temat
najnowszej książki „Niebezpieczne związki Donalda Tuska” autorstwa
Wojciecha Sumlińskiego. Reakcja byłego premiera Polski jest bezcenna.
Przypomnimy, że w poniedziałek Donald Tusk zeznawał przed komisją śledczą Amber Gold. Przesłuchanie trwało prawie siedem godzin.
Po zakończeniu posiedzenia były premier wyszedł do dziennikarzy.
Jeden z nich niespodziewanie zapytał o książkę Wojciecha Sumlińskiego –
„Niebezpieczne związki Donalda Tuska”.
„Autor opisał m.in. to, że współpracował pan z niemiecką BND. Jak się
pan do tego odniesie i czy będą jakieś środki prawne podjęte?” –
zapytał dziennikarz.
„Współpraca z obcymi wywiadami tak w przerwach między zjadaniem
dzieci, jeśli rozumie pan mój nieudolny dowcip” – odpowiedział Tusk.
Dodał, że przeczyta książkę, jeśli znajdzie czas i może wtedy się do
niej odniesie. „Reputacja pana Sumlińskiego jako autora mi wystarczy” –
oświadczył Donald Tusk.
Autorzy „Niebezpiecznych związków Donalda Tuska” przekonują, że
zebrali dowody na powiązania byłego premiera z niemieckim wywiadem BND i
tajemnicze finansowanie Kongresu Liberalnego-Demokratycznego przez
ludzi związanych z tajnymi służbami.
Źródło: Polsat News/YouTube/NCzas
Znany pisarz mocno odpowiada na słowa Donalda Tuska! „Ktoś jest ostatnim ścierwem, kanalią i szmatą”
Słowa szefa Rady Europejskiej, Donalda Tuska o
„współczesnych bolszewikach” wywołały liczne kontrowersje. Do krytyków
byłego premiera na Twitterze dołączył pisarz Jacek Piekara, który nie
szczędził ostrych słów.
Jednym z dygnitarzy zaproszonych na Igrzyska Wolności, które odbyły
się 10 listopada w Łodzi był Donald Tusk. Wygłosił on wykład pod
tytułem „11 listopada 2018. Polska i Europa. Dwie rocznice, dwie
lekcje”. W trakcie swojego wystąpienia mówił o „współczesnych
bolszewikach”, co wywołało zarówno oklaski zgromadzonych jak i lawinę
krytyki.
Tusk ocenił, że gdy Józef Piłsudski pokonywał bolszewików „miał trudniejszą sytuację niż my dzisiaj”: Kiedy
Lech Wałęsa pokonywał bolszewików w jakimś symbolicznym sensie, kiedy
wydobył z nas to, co europejskie, wolnościowe, także narodowe, to miał
o wiele trudniejszą sytuację, niż my dzisiaj.
Słuchajcie, jeśli oni mogli pokonać bolszewików, to dlaczego
wy nie mielibyście dać radę pokonać współczesnych bolszewików?
Pamiętajcie, bez waszych, naszych, Polaków praw i wolności
nie ma niepodległości – mówił.
Szczególnie w sieci dało się zauważyć dezaprobatę dla słów byłego
premiera. Do krytyków dołączył pisarz Jacek Piekara, dla którego
porównanie to było nad wyraz nietrafione i nieadekwatne. Swoją opinią
podzielił się na Twitterze nie szczędząc gorzkich słów zarówno pod
adresem samego Tuska jak i osób które zgadzają się z użytym przez niego
porównaniem.
Jeśli ktoś porównuje wyborców polskiej prawicy do bolszewików,
którzy najechali i zniewolili nasz kraj, zabijając tysiące ludzi
i rujnując państwo, to ten ktoś jest ostatnim ścierwem, kanalią
i szmatą. A ci co mu klaszczą i przytakują są nie lepsi… – napisał.
Jeśli ktoś porównuje wyborców polskiej prawicy do
bolszewików, którzy najechali i zniewolili nasz kraj, zabijając tysiące
ludzi i rujnując państwo, to ten ktoś jest ostatnim ścierwem, kanalią i
szmatą. A ci co mu klaszczą i przytakują są nielepsi…
— Jacek Piekara (@JacekPiekara) November 10, 2018
Bielan o słowach Tuska: Nie pamiętam tak haniebnej wypowiedzi...
się wycofywać ze słów o bolszewikach" - powiedział we wtorek
wicemarszałek Senatu Adam Bielan. Jak dodał, nie pamięta tak "haniebnej"
wypowiedzi, jak Tuska o bolszewikach, w przeddzień Święta
Niepodległości od wielu lat.
D. Tusk wystartuje w wyborach prezydenckich?
Były premier, a obecnie szef RE Donald Tusk jest bliski decyzji o
starcie w wyborach prezydenckich, ale uzależnia ją od wygranej opozycji
w wyborach parlamentarnych – pisze ,,Newsweek”. W wypadku przegranej –
jak donosi tygodnik Tomasza Lisa – były szef polskiego rządu pozostanie w
Brukseli.
Tusk na białym koniu wyłania się na okładce "Newsweeka". Internauci: "Łaska pańska na pstrym koniu jeździ". KOMENTARZE
Tygodnik pisze, że były premier wystartuje w wyborach prezydenckich, jeśli wcześniej opozycja wygra wybory parlamentarne.
Przypomnijmy,
że ponad miesiąc temu pojawiły się doniesienia, że Donald Tusk, który
zostawił swój rząd i Platformę Obywatelską bo zwietrzył lepsze zajęcie
w Brukseli, szykuje się na powrót do Polski.
Tusk, jak to Tusk,
ze wszystkiego musi zrobić „show”. A skoro już zdecydowałby się na start
w wyborach prezydenckich, to nie może to być zrobione od tak. Musi być
przytup. Dlatego też pojawił się warunek: utworzenie przed wyborami
parlamentarnymi koalicji „anty-PiS” złożonej z PO, Nowoczesnej, PSL
i lewicy, której kandydatem na premiera będzie
Władysław Kosiniak-Kamysz.
Okładka „Newsweeka” sprawiła niemałą radość użytkownikom Twittera.
Parafrazując klasyka... "strategia PO czy plan Kremla? Zbyt podobne, by spać spokojnie”
#Tusk#NewsweekMaryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
116. Prezydent: Tusk nie
Prezydent: Tusk nie reprezentuje polskich interesów. Czuję, że on nie ma szacunku do własnego kraju
Rady Europejskiej, b. premier Donald Tusk nie reprezentuje polskich
interesów; czuję, że on nie ma szacunku do własnego kraju - powiedział
prezydent Andrzej Duda w wywiadzie dla wp.pl i 300polityka.pl.
Tłumaczka Tuska została wezwana do prokuratury. Chodzi o śledztwo okołosmoleńskie
z Rapallo, otwierający drogę Rosji Sowieckiej na salony. Walter Rathenau, stworzył podwaliny do dyktatury
dużo kosztować. Tusk: chcemy być w środku Europy, a nie na zewnątrz Chcemy być w środku Europy, a nie
Szef MSZ przypomina: Donald Tusk nie jest przedstawicielem Polski w Radzie Europejskiej. Był reprezentantem Niemiec
Europejskiej. Wynikałoby, że był reprezentantem Niemiec, choć może
nieformalnym – mówił w wywiadzie dla dziennika „Polska” prof. Jacek
Czaputowicz, minister spraw zagranicznych.
Szef polskiej dyplomacji stwierdził, że wybór Donalda Tuska na drugą
kadencję szefa RE „był legalny, jednak bardzo wątpliwy etycznie”.
— dodał.
Jacek
Czaputowicz zwraca również uwagę, że nie ma także jasności, kto tak
naprawdę wysunął kandydaturę Tuska. Czy Malta, której premier
zaproponował jego nazwisko? Minister wspomniał o o swojej rozmowie
z szefem maltańskiego rządu, który nie poczuwa się do związków
z Donaldem Tuskiem. Pozostaje więc
— powiedział.
Szef MSZ zaznaczył, że do tej pory nie uporządkowano kwestii wyboru najważniejszych urzędników unijnych..
— ocenił.
Były szef MSZ kapuje na Tuska!
Radosław Sikorski, były szef polskiej dyplomacji, znany
najbardziej ze słynnego „robienia laski Amerykanom”, ujawnił w swojej
książce wiedzę na wrażliwe dla państwa tematy. Poruszył miedzy innymi
kwestię propozycji złożonej Tuskowi przez Putina.
Radosław Sikorski pisząc książkę „Polska może być lepsza. Kulisy
polskiej dyplomacji” dosłownie wziął się za ujawnianie wrażliwych dla
państwa polskiego kwestii.
Minister wraca tematu rozbioru Ukrainy, który miał rzekomo sugerować
naszym władzom Władimir Putin. Sikorski, który najwyraźniej nie potrafi
trzymać języka za zębami wspomniał o tym w rozmowie z portalem Politico w
2014 r.. Wybuchł skandal, a Sikorski twierdził wówczas, że „doszło do
nadinterpretacji ze strony autorów”, a on sam nie autoryzował tekstu.
Później twierdził, że zawiodła go pamięć.
Propozycja rozbioru miała paść podczas wizyty Donalda Tuska w Moskwie
w 2008 roku. Sikorski ujawnił wtedy, że Putin zaproponował Tuskowi,
byśmy przyłączyli się do rozbioru Ukrainy. Chciał, byśmy zaangażowali
swe wojska na Ukrainie.
– To była jedna z pierwszych rzeczy, jakie mojemu premierowi
Donaldowi Tuskowi powiedział Putin. Stwierdził wtedy, że Ukraina to
sztucznie stworzony kraj, że Lwów jest polskim miastem i że moglibyśmy
to wspólnie rozwiązać. Na szczęście Tusk nie odpowiedział. Wiedział, że
jest nagrywany – mówił cztery lata temu Sikorski w Politico.
W książce Sikorski precyzuje, że słowa Putina o „polskim Lwowie”
padły podczas wizyty w Sopocie we wrześniu 2009 r.. Z tego co napisał na
łamach książki wynika, że analizowano wówczas tę ofertę ale nie
zdecydowano się na jej przyjęcie, gdyż słusznie obawiano się, że „grając
z Moskwą, moglibyśmy skompromitować się na Zachodzie i niczego nie
osiągnąć na Wschodzie”. Słowa Sikorskiego uderzają w Tuska.
Potwierdzają, że ówczesny premier prowadził oficjalnie politykę „resetu”
wobec Rosji mimo, iż zdawał sobie sprawę z jej bezsensu. Każe to
oczywiście spytać w czyim interesie ją prowadził. Odpowiedź jest
oczywista.
"Foreign Policy": Donald Tusk na liście 100 czołowych globalnych myślicieli
Rady Europejskiej Donald Tusk został wyróżniony przez amerykański
magazyn "Foreign Policy" m.in. za konfrontowanie się z "polskim narodem"
w sprawie wartości europejskich. Według PiS to trafny opis działań.
Tusk mocno uderza w PiS i ujawnia: Mam dość dobrze przygotowany plan
Tusk powiedział, że choć jest cienka granica, której nie powinien
przekraczać, jako szef Rady Europejskiej, to nie zamierza udawać, że to,
co dzieje się w Polsce to "nie jego wojna". Były premier skomentował
też ostatnie działania polskiej dyplomacji, zabrał także głos w sprawie
taśm Kaczyńskiego.
08-02-2019,
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
117. Kabaret! Tusk kreuje się na
Kabaret! Tusk kreuje się na gwiazdę: 3 maja na dziedzińcu UE będzie telebim, a ja będę do Waszej dyspozycji także po wykładzie
— napisał na Twitterze Donald Tusk.
Badanie Social Changes dla wPolityce.pl: Andrzej Duda wyraźnie pokonuje Donalda Tuska w drugiej turze wyborów prezydenckich
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
118. Tusk: Dla Polski wstąpienie
Tusk: Dla Polski wstąpienie do UE oznaczało rzeczywiste zakończenie II wojny światowej [WIDEO]
Rady Europejskiej Donald Tusk w środę, w dniu 15. rocznicy wejścia
Polski do Unii Europejskiej, oświadczył, że gdy wkraczaliśmy do
Wspólnoty, była ona dla nas symbolem wolności, dobrobytu i
bezpieczeństwa. Nigdy nie byliśmy rozczarowani - dodał.
Premier Morawiecki: Tusk zostawia po sobie brexit i kryzys migracyjny. Wiem, co może powiedzieć 3 maja
to, co powie przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk, jak będą tam
ciekawe pomysły dla Polski, UE to warto będzie się do nich odnieść; mam
nadzieje, że będzie to poważna refleksja o przyszłości UE - powiedział
premier Mateusz Morawiecki pytany o wykład Tuska 3 maja.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
119. Stanisław Janecki: W
Stanisław Janecki: W przeddzień „epokowego” wykładu szefa Rady Europejskiej wypada zapytać: kim pan jest, panie Tusk?
Zanim
3 maja 2019 r. usłyszymy zbawcę Polski i Europy, zanim poznamy jego
wizje przyszłości i rewizje przeszłości, przyjrzyjmy się samej postaci
i korzeniom Donalda Tuska. Korzeniom skomplikowanym i dość typowym dla
kogoś wywodzącego się z Gdańska czy Pomorza. „Dzieci nauczyły się
od pani niemieckiego?” – spytał w marcu 2008 r. dziennikarz gdańskiej
„Gazety Wyborczej”, Roman Daszczyński, matkę Donalda Tuska – Ewę Tusk –
Ochelską. „A gdzie tam! Wciąż świetnie mówię po niemiecku, ale nie
chciały. Mogły też nauczyć się języka od mojej mamy. (…) Dopiero pod
koniec ogólniaka [Sonia, siostra Donalda] przyszła powiedzieć, że chce
się poduczyć, bo może by poszła na germanistykę”. „Syn nauczył się
niemieckiego?” – pytał dziennikarz. „Tak, ale później niż Sonia, gdy już
studiował historię” – mówiła Ewa Tusk.
Język
niemiecki i niemieckość w rodzinie obecnego przewodniczącego Rady
Europejskiej i byłego premiera RP były obecne właściwie zawsze.
I często może nawet wcześniej niż polski oraz polskość. Jak na rok
przed śmiercią mówiła Ewa Tusk, jej „mama i babcia chciały
[po zakończeniu wojny wyjechać do Niemiec], w końcu były Niemkami. Obie
jednak zostały w Gdańsku, bo tata [Franciszek Dawidowski] stanowczo
powiedział, że nigdzie nie pojedzie. (…) Ja chciałam wyjechać, bo dzieci
w szkole swastyki na tornistrze mi rysowały. Słabo mówiłam po polsku,
więc przedrzeźniały mnie. Uratowała mnie wtedy moja nauczycielka
pochodząca z Wilna, dobra, kochana. (…) W 1950 roku, gdy skończyłam
szkoły, po polsku mówiłam, jakbym z Warszawy przyjechała”. To oznacza,
że w domu rodzinnym Ewy Tusk mówiło się po niemiecku. Jej ojciec,
a dziadek Donalda Tuska, Franciszek Karol Dawidowski (1906 – 1982) był
synem Leona Dawidowskiego i Julianny Czai (ur. 1882). Ale matka Ewy Tusk
była Niemką – nazywała się Anna Gertrude Liebke (1908 – 1997) i była
córką Ottilii Johanny Krause (ur. 1879) oraz Alberta Franza Liebke
(ur. 1879).
Jak opowiadała Ewa Tusk, Albert zginął na froncie
rosyjskim w lutym 1915 r. Matka Donalda Tuska wymienia jednak
miejscowość Kamion, co może wskazywać na wieś koło Żyrardowa, gdzie
w latach 1914-1915 toczyły się walki niemiecko-rosyjskie, m.in.
z użyciem gazów bojowych. Brat Anny Liebke – Artur, czyli syn Alberta,
zginął w kwietniu 1942 r., podobno blisko miejsca, gdzie kula uśmierciła
jego ojca. Anna Dawidowska z domu Liebke, pracowała jako korektorka
w niemieckiej gazecie w Sopocie, a polskiego zaczęła się uczyć dopiero
po wojnie, gdy miała już 38 lat. „Mówiła ze złym akcentem, myliła
końcówki” – wspominała w 2008 r. jej córka Ewa, matka Donalda Tuska.
W domu Donalda Tuska seniora, ojca byłego premiera RP, mówiło się i po niemiecku, i po polsku.
Dziadek obecnego przewodniczącego Rady Europejskiej, Józef Tusk (1907 –
1987), był synem Józefa Tuska (1870-1910) i Augustyny Adamczyk (1870 –
1962). Ożenił się z Julianną Jeżewską (1904-1970), z którą miał pięcioro
dzieci: Donalda (ojca byłego premiera RP; 1930 - 1972), Eleonorę, Ewę
Marię, Bronisława i Rajmunda.
Żyjący krewni Donalda Tuska
twierdzą, że 1 września 1939 r. jego dziadek Józef Tusk najpierw się
ukrywał, a potem zgłosił na policję i został aresztowany. Ale z aresztu
wyszedł i następnie pracował jako robotnik rolny u różnych bauerów.
19 marca 1940 r. Józef Tusk znalazł się w obozie Stutthof, gdzie
pracował przy równaniu wałów ochronnych w Reimerswalde, a potem
w stoczni Schichaua w Elblągu. W sierpniu 1941 r. Józef Tusk miał zostać
przywieziony do gdańskiego gestapo, a stamtąd przeniesiony do obozu
Neuengamme koło Hambugra. O pobycie Józefa Tuska w obozie nie ma żadnych
informacji. Wiadomo tylko, że został zwolniony 26 sierpnia 1942 r.
Pracę znalazł w fabryce Schatza, u którego zatrudniona była już
jego żona.
2 sierpnia 1944 r. Józef Tusk został wcielony do 328
zapasowego batalionu szkoleniowego grenadierów, czyli do jednostki
Wehrmachtu. We wrześniu 1944 r. został on przekształcony w 328
Grenadier-Ersatz-und Ausbildungs-Bataillon. W życiorysie z 1948 r.,
przechowywanym w gdańskim oddziale Polskiego Związku Byłych Więźniów
Politycznych, Józef Tusk napisał: „25 sierpnia 1944 roku Niemcy wysłali
mnie do Niemiec na roboty przy budowie okopów i pracowałem przy budowie
bunkrów, rowów przeciwpancernych itd”. Eleonora Gurkowska, córka Józefa
Tuska, w sierpniu 2006 r. opowiadała dziennikarce Barbarze Szczepule,
że ojca „wysłano chyba na front wschodni, do Kurlandii, bo jeszcze
z Nowego Portu mama dostała od niego wiadomość, że takie pogłoski krążą
wśród nowo powołanych”. A „z tej Kurlandii przerzucono ojca statkiem
do Danii i tam gdzieś - gdzie, nie wiadomo - zaraz dostał się do niewoli
angielskiej czy amerykańskiej”.
W lipcu 2006 r. Donald
Tusk otrzymał z archiwum brytyjskiego Ministerstwa Obrony informację,
że „Józef Tusk, urodzony 23 marca 1907 roku w Gdańsku, syn Józefa, nie
figuruje w żadnym wykazie”, choć wcześniej członkowie rodziny
twierdzili, że trafił do Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie.
Ewa Tusk mówiła w 2008 r. Romanowi Daszczyńskiemu: „Teść uciekł
z Wehrmachtu do polskiego wojska”. Co się więc działo z Józefem Tuskiem
po 24 listopada 1944 r., kiedy to – jak wynika z zapisu w niemieckim
archiwum - przestał być żołnierzem Wehrmachtu? Czy był jeńcem wojennym
zatrzymanym przez Brytyjczyków? Do Sopotu Józef Tusk wrócił
w październiku 1945 r. We wrześniu 2006 r. Donald Tusk twierdził:
„Myślę, że dziadek Józef był polskim patriotą. We wrześniu 1939 r. nie
wyrzekł się polskości, za co kilka lat przesiedział w hitlerowskich
obozach. W 1945 roku wrócił do Polski i nigdy nie myślał o emigracji,
choć przecież mógł wyjechać. Myślę, że jest to typ patriotyzmu, którego
moi przeciwnicy polityczni nie rozumieją, bo po prostu rozumieć
nie chcą”.
Żeby być wcielonym do Wehrmachtu, tak jak
Józef Tusk, trzeba było się znaleźć na Niemieckiej Liście
Narodowościowej – Deutsche Volksliste. Część historyków twierdzi,
że wpis na listę narodowościową był dla Kaszubów przymusowy.
Zwykle Volkslistę podpisywał ojciec jako głowa rodziny i obowiązywała
ona członków rodziny. Volkslista obejmowała cztery grupy:
Reichsdeutscher (osoby działające przed wojną jako mniejszość niemiecka
w Polsce), Deutschstaemmige (osoby przyznające się do narodowości
niemieckiej), Eingedeutschte (autochtoni i Polacy niemieckiego
pochodzenia) oraz Ruecktgedeutschte (spolonizowani Niemcy oraz Polacy
zakwalifikowani jako wartościowi rasowo). W Wolnym Mieście Gdańsku osoby
posiadające obywatelstwo gdańskie automatycznie zostały uznane
za Niemców po 1 września 1939 r. Ale pod koniec wojny i ich wzywano
do wpisywania się na Volkslistę. „Volksdeutschostwa żadnego nigdy nie
przyjmowałem” – napisał Józef Tusk w życiorysie z 1948 r. W wywiadzie
z marca 2008 r. Ewa Tusk wspomina o „czwartej grupie” swego ojca
Franciszka Dawidowskiego. Czy to może oznaczać czwartą grupę Volkslisty?
Juliannę Tusk z d. Jeżewską, żonę Józefa Tuska, tego samego
dnia, kiedy aresztowano jej męża, czyli 1 września 1939 r. wyrzucono
z mieszkania, razem z małymi dziećmi. Trójkę dzieci przygarnęli krewni,
zaś Donald, ojciec późniejszego premiera i Eleonora zostali z matką.
Po kilku miesiącach Julianna Tusk została zatrudniona jako księgowa
w fabryce Gerharda Schatza, produkującej perfumy i mydło. Zamieszkała
wtedy w suterenie budynku fabrycznego, dokąd ściągnęła wszystkie dzieci.
Brakuje informacji, czy babka Donalda Tuska dostałaby pracę
w niemieckiej fabryce, na stanowisku, gdzie trzeba było biegle
posługiwać się niemieckim, bez przynależności do którejś z grup
Niemieckiej Listy Narodowościowej.
Wedle rodzinnego
przekazu drugi dziadek Donalda Tuska, Franciszek Dawidowski, 1 września
1939 r. schował się w studni, gdzie przesiedział tydzień. Córka
Ewa, matka Donalda Tuska, opuszczała mu jedzenie na sznurku. Gdy się
ujawnił, skierowano go na przymusowe roboty do stoczni, a potem
do Kętrzyna, gdzie – jak wspominała Ewa Tusk – „pracował jako robotnik
przy budowie Wilczego Szańca”. Musiało to być w końcówce 1940 r. lub
w 1941 r. gdyż wtedy ruszyły wielkie prace w kompleksie Wolfschanze.
„Doszło do katastrofy budowlanej, bodajże zawalił się jakiś sufit. Wśród
rannych był mój tatuś, położyli go w szpitalu polowym. Stracił oko,
miał zmiażdżoną nogę. Któregoś dnia cały personel medyczny zaczął
zachowywać się tak, jakby szedł na defiladę. I nagle - do sali wchodzi
Hitler. Sala była duża, a on chodził od łóżka do łóżka i podawał chorym
rękę. Tata leżał obok kolegi Polaka. Obaj powiedzieli sobie, że za żadne
skarby nie podadzą Hitlerowi ręki, więc udawali umarlaków. Tata zezował
tylko przez przymrużone oko, co się dzieje. Hitler podszedł do jego
łóżka, lekko się nachylił, zobaczył, że stan jest ciężki, i tylko
poklepał tatusia po ramieniu” – mówiła w 2008 r. Ewa Tusk
Romanowi Daszczyńskiemu.
Ewa Tusk opowiedziała też o Marii
Dawidowskiej, siostrze ojca, która zginęła 30 stycznia 1945 r. Była
na pokładzie statku „Wilhelm Gustloff”, storpedowanego przez sowiecki
okręt. Ewa Tusk mówiła: „Nie [uratowała się]. Ani ona, ani trójka jej
małych dzieci. Ocalał tylko jej najstarszy syn, ale imienia nie
pamiętam. Po wojnie mieszkał w Niemczech, podobno już nie żyje”. Jest
bardzo mało prawdopodobne, a wręcz niemożliwe, żeby Polka z czwórką
dzieci znalazła się wśród pasażerów MS Wilhelm Gustloff, gdzie
na pokładzie byli m.in. gestapowcy, członkowie NSDAP, policjanci,
żołnierze, pracownicy niemieckiej administracji. Polskich cywilów tam
nie było. Jeśli nie Maria Dawidowska była w styczniu 1945 r. z jakichś
powodów ważna dla uciekających Niemców, to jej mąż, o którym jednak nic
nie wiemy i o którym członkowie rodziny nie wspominają. Generalnie
niewiele wiemy o rodzinach Tusków i Dawidowskich przed wojną, w jej
trakcie oraz krótko po jej zakończeniu. Po wojnie mogli się znaleźć
w Niemczech, i to nie tylko ze względu na niemieckie korzenie babki
Donalda Tuska - Anny Liebke. Zresztą siostra ojca Donalda Tuska,
Eleonora Gurkowska, do Niemiec się przeniosła.
Donald
Tusk zawsze podkreślał specyfikę kulturową i narodowościową Gdańska
i Sopotu oraz dużej części Pomorza. Często mówił, że jest przede
wszystkim gdańszczaninem, ewentualnie Kaszubem. Aktywnie
włączył się w tworzenie mitologii gdańskości i kaszubskości jako
odmiennej formacji kulturowej - ponadpaństwowej i niepolskiej,
na przykład podczas spotkania z pisarzem Guenterem Grassem czy
z ówczesną szefową Związku Wypędzonych, Eriką Steinbach. W Niemczech
Donald Tusk był traktowany jako ktoś, kto z powodu korzeni i rodzinnych
doświadczeń jest bardziej do przyjęcia niż każdy inny polski polityk.
W kwietniu
2014 r. były ważny działacz Platformy Obywatelskiej Paweł Piskorski
oświadczył, iż był świadkiem, jak na początku lat 90. Kongres
Liberalno-Demokratyczny Donalda Tuska dostawał pieniądze z Niemiec,
a konkretnie milion marek od CDU. Zaraz po tym Krzysztof Wyszkowski,
działacz antykomunistycznej opozycji i na początku lat 90. członek KLD
zaczął mówić o związkach Donalda Tuska z niemieckim wywiadem – BND.
Wyszkowski złożył nawet 4 marca 2016 r. zawiadomienie do prokuratora
generalnego „o podejrzeniu popełnienia przestępstwa zdrady głównej
na rzecz RFN przez Donalda Tuska; dowód: pobieranie pieniędzy od BND”.
Inny były działacz PO, Janusz Palikot, oskarżył z kolei Tuska, że przed
2005 r. był szkolony przez specjalistów pracujących dla CDU,
i po to wyjeżdżał do Niemiec.
Wiele poszlak wskazuje
na to, że od początku swej drugiej kadencji jako premiera RP, czyli
od listopada 2011 r. Donald Tusk przymierzał się do objęcia ważnej
funkcji w instytucjach Unii Europejskiej, mimo że oficjalnie temu
zaprzeczał, np. 11 czerwca 2013 r. w TVN 24. Promotorem Tuska stała się
mająca z kolei polskie korzenie (ze strony ojca) kanclerz Niemiec Angela
Merkel. Polityka Tuska jako premiera już w pierwszej kadencji
była szeroko otwarta na Niemcy. W drugiej kadencji, a konkretnie
28 listopada 2011 r. w Berlinie, ówczesny szef MSZ Radosław Sikorski
wygłosił przemówienie domagając się od Niemiec przewodnictwa w Europie.
Takie wystąpienie nie mogło nie być skonsultowane z Tuskiem. W związku
z perspektywą objęcia ważnego stanowiska w UE po listopadzie 2011 r.
właściwe żadna ważna decyzja rządu Tuska nie była sprzeczna z interesem
Niemiec. Czasem było to niekorzystne dla Polski, jak w wypadku polskich
stoczni, który upadły, podczas gdy niemieckie były chronione i udzielano
im pomocy publicznej.
Aż do agresji Rosji na Krym żadna ważna
decyzja Donalda Tuska jako premiera nie mogła być wroga wobec Moskwy,
jeśli Berlin tego nie chciał, a przeważnie nie chciał. Dowodzi tego
choćby postępowanie Tuska po katastrofie smoleńskiej, uznawanie Rosji
za państwo w pełni demokratyczne podczas wizyty w Polsce 6 grudnia 2010
r. ówczesnego prezydenta Dmitrija Miedwiediewa. Czy dla zmotywowania
i usatysfakcjonowania Tuska jako „przyjaciela Niemiec” przyznano
mu najważniejsze niemieckie nagrody: 13 maja 2010 r. – Nagrodę im.
Karola Wielkiego (laudacja Angeli Merkel), 10 listopada 2011 r. –
Nagrodę „Złotej Wiktorii dla Europejczyka Roku”, 31 maja 2012 r. –
Nagrodę im. Waltera Rathenaua (laudacja Angeli Merkel)? Największą
nagrodą dla Donalda Tuska było stanowisko przewodniczącego Rady
Europejskiej, które Angela Merkel wynegocjowała dla niego w pierwszej
połowie 2014 r. To Niemcy i Angela Merkel zapewniły też w marcu 2017 r.
drugą kadencję dla Tuska, otwarcie wchodząc w tej sprawie w konflikt
z rządem Beaty Szydło. Tuska poparły też wtedy najważniejsze
niemieckie media.
Jako przewodniczący Rady Europejskiej
Donald Tusk przyznał UE prawo ingerowania w polskie sprawy, np.
19 stycznia 2016 r. w wystąpieniu w Parlamencie Europejskim.
De facto Tusk wspierał koncepcję unii kilku prędkości, co mogło
doprowadzić do rozbicia UE i zaszkodzić Polsce. Donald Tusk praktycznie
wspierał też przez długi czas politykę zmuszania takich krajów jak
Polska do przyjęcia niekorzystnych zasad polityki migracyjnej, w tym
płacenia kar za odmowę przyjmowania kwot uchodźców. Od początku 2017 r.
Donald Tusk stał się de facto jednym z najważniejszych narzędzi
uderzającej w polskie interesy polityki forsowanej m.in. przez Niemcy,
Francję czy Holandię i instytucje UE, np. Komisję Europejską,
europarlament czy Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej. A jako
przewodniczący RE, który powinien być bezstronny, otwarcie ingerował
w wewnętrzne polskie sprawy, np. 17 grudnia 2016 r. w wystąpieniu
we Wrocławiu, 19 kwietnia 2017 r. podczas happeningu na Dworcu
Centralnym oraz na ulicach Warszawy czy 10 listopada 2018 r. podczas
Igrzysk Wolności w Łodzi.
Kiedy Donald Tusk poważnie zajął się
polityką, często zachowywał się jak oportunista, przyłączający się
do większości z powodu spodziewanych korzyści. Tak zachował się
4 czerwca 1992 r., biorąc udział w obaleniu rządu Jana Olszewskiego. Tak
się prezentował podczas bardzo ważnej wizyty w lutym 2008 r. w Moskwie.
A po tej wizycie Donald Tusk stał się wręcz agencją reklamową
„demokraty” Putina. Ta wizyta skutkowała ślepotą polskich służb
na zagrożenia ze strony Rosji, a wręcz wpuszczeniem ich w „kanał”
współpracy z Rosją. W polityce wewnętrznej Donald Tusk sprawiał
wrażenie, że ulega różnym lobby i grupom interesów, skutkiem czego
zamiata pod dywan afery, gdzie naruszone były interesy jego promotorów.
Tak było w wypadku afer: hazardowej, stoczniowej, z willą Kwaśniewskich
w Kazimierzu, Amber Gold, gdzie wszedł w ostry konflikt interesów
z powodu zatrudnienia syna Michała w spółce córce OLT Express czy
w związku z aferą VAT, na której Polska straciła ponad 250 mld zł. Kim
jest zatem Donald Tusk? Odniósł niewątpliwy sukces osobisty. Ale
co Polska na tym zyskała?
autor:
Stanisław Janecki
Donald Tusk ma poważny problem! SONDAŻ: Polacy nie chcą, by były premier znów aktywnie działał w Polsce
Przeciwnikami politycznego powrotu Tuska do Polski jest aż 44 proc.
Polaków. 34 proc. ankietowanych uważa, że były premier rządu PO-PSL
powinien ponownie działać w kraju.
Aż 22 proc. badanych nie ma w tej sprawie zdania.
– mówi rp.pl Piotr Zimolzak z SW Research.
Tusk: Istotą targowickiej zdrady było obalenie konstytucji
Rady Europejskiej Donald Tusk w wykładzie "Nadzieja i odpowiedzialność.
O konstytucji, Europie i wolnych wyborach" przypomniał m.in historię
powstawania pierwszej polskiej konstytucji. Zauważył, że władza, która
na co dzień obchodzi konstytucję nie powinna obchodzić święta
konstytucji
Michał Karnowski: Wykład Tuska to żałosne
pogwałcenie elementarnych zasad, brutalne wejście do politycznej
krajowej gry. Niczego się nie nauczył
ma prawo angażować się w kampanię wyborczą po dowolnej stronie - ale
po rezygnacji ze stanowiska szefa Rady Europejskiej. Dopóki pełni ten
urząd, zobowiązuje go elementarna lojalność wobec tych, dla których tam
pracuje (a więc międzyrządowych struktur unijnych), państwa którego był
premierem i wszystkich Polaków.
Najweselszy moment występu Tuska to ten, gdy objawił nam się jako
Wielki Językoznawca, wdając się w głębokie rozważania na temat różnicy
między „albo” oraz „i”:
Potem
dostaliśmy Tuska psychologa, dywagującego o uzależnieniu od internetu,
Tuska technologa zatrwożonego chińską potęgą, Tuska futurystę
zaniepokojonego rozwojem wielkich koncernów, Tuska ekologa
zaniepokojonego smogiem (co przez osiem lat zrobił?).
Tylko o mafii vatowskiej, z którą walka była jego obowiązkiem jako premiera, nie wspomniał. Nie dziwię się.
Niektórzy
mówią: niepotrzebne zdziwienie, przecież jako premier Rzeczypospolitej
nie umiał zachować klasy, nie rozumiał, jakie obowiązki niesie ten
urząd. Ale ja uważam, że jednak należy się dziwić. Bo to zdziwienie jest
naszą niezgodą na nieodpowiedzialność, intelektualną płytkość
i rozmywanie reguł, które tyle nieszczęść przyniosły Polsce za jego
rządów. A jak widać - on się nic nie zmienił, niczego nie nauczył.
Tusk: Nie dajcie sobie wmówić, że mamy "nie przeszkadzać i popierać"
Rady Europejskiej Donald Tusk w wykładzie "Nadzieja i odpowiedzialność.
O konstytucji, Europie i wolnych wyborach" przypomniał m.in historię
powstawania pierwszej polskiej konstytucji. Zauważył, że władza, która
na co dzień obchodzi konstytucję nie powinna obchodzić święta
konstytucji
"Dziwna forma patriotyzmu. Sprowadzać rosyjski węgiel i truć nim polskie dzieci". Drugie przemówienie Tuska
wam i waszej determinacji władza wie, gdzie jest większość i dlatego wy
naprawdę macie na nią wpływ, nawet jeśli wydaje się ona wam czasami
arogancka - powiedział szef Rady Europejskiej Donald Tusk zwracając się
do osób, które zebrały się przed Uniwersytetem Warszawskim.
Zwolennicy i przeciwnicy Tuska starli się przed UW na transparenty i okrzyki. Obie grupy rodzieliła policja
tym jak szef Rady Europejskiej Donald Tusk wygłosił wykład na
Uniwersytecie Warszawskim, przed kampusem UW zwolennicy byłego premiera
napotkali grupę jego przeciwników. Doszło do przepychanek słownych. Obie
grupy oddzielała policja.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
120. Pan Jażdżewski założył
Pan Jażdżewski założył właśnie Związek Wojujących Bezbożników przy Donaldzie Tusku i Koalicji Europejskiej. Niełatwy wybrali los
zawierającą niezwykłe, wstrząsające ale i precyzyjne, relacje
z początkowego, „leninowskiego” okresu komunistycznych
obozów koncentracyjnych.
Przytoczyłem tam spory fragment o tym z jaką szczególną nienawiścią traktowano tam kapłanów. W tym, z jaką wściekłością uprawiali swoje bluźnierstwa członkowie Związku Wojujących Bezbożników:
Przypomniał mi się ten fragment, kiedy obejrzałem oszalały występ pana Leszka Jażdżewskiego,
którego poprzedzające „wykład” Tuska wystąpienie, jakże „zgrabnie”
porównujące (ku rechotowi sali) Kościół do świni, spokojnie mogłoby
zostać wygłoszone w tamtym strasznym czasie.
Polska Suwerenna
@Suwerenna
Jedyne co
zapamiętam z wykładu Tuska to jego support. Skandaliczny i brutalny atak
na Kościół i ci piejący z zachwytu zwolennicy Donalda. Obrzydliwe.
CZYTAJ WIĘCEJ: Jażdżewski brutalnie atakuje Kościół, a na sali ks. Kazimierz Sowa. Oburzeni internauci pytają: też klaskał? Obronił Kościół?
Straszne,
okrutne, nieludzkie padły tam słowa. A dla każdego, kto zna historię
Polski i codzienność Kościoła, także skrajnie nieuczciwe:
Antykościelny amok redaktora „Liberté”! „Kościół używa krzyża jak pałki”; „Zaparł się Chrystusa”. I to wszystko na auli UW!
Nie jestem pewiem, czy ma rację Piotr Semka dowodząc, że
View image on Twitter
Piotr Semka
@PiotrSemka
Tusk używa Jażdzewskiego dokładnie tak samo jak kiedyś spuszczał
że smyczy Palikota. Do gryzienia oponentów i mówienia rzeczy, których
samemu nie chce mówić na głos.
Czasami
takie rzeczy, zwłaszcza politykom leniwym, wchodzą w paradę wbrew ich
woli. Ale bez wątpienia reakcji Tuska nie było, podobnie jak obecnego na
sali księdza Kazimierza Sowy. Był za to rechot sali, poczucie, że pan
Jażdżewski dobrze wyraził to, co i oni chcieliby Kościołowi wygarnąć.
Ba, przez lata PRL wielu z nich wygarniało, ale potem przyszedł czas,
kiedy trzeba było poudawać „szacunek”. Dziś już nie trzeba, dziś można
klaskać nowemu Związkowi Wojujących Bezbożników.
Że jeszcze za wcześnie na takie porównania? Cóż, zerknijcie Państwo na
dzisiejsze także bolszewickie wydarzenia w Toruniu, przed siedzibą jakże
zasłużonego dla Polski Radia Maryja:
Obłęd! Działaczki manify przebrane w sutanny urządziły „chryję” pod
Radiem Maryja pod hasłem: „Jezus był lewakiem”. WIDEO
Słusznie podkreśla Marzena Nykiel, że seans nienawiści w Toruniu jest
ważnym ostrzeżeniem. Ja osobiście nie mam pewności, czy rozgrzany
antyklerykalizmem pan Jażdżewski i bijący mu brawo nie będą chcieli
wkrótce robić w kościołach tego, co ich poprzednicy tak ochoczo robili w
cerkwiach za bolszewików. Są na tej samej ścieżce.
A kto wie, może i nazwę pisma zmieni? Podpowiadam: poprzedni, sowiecki
Związek, wydawał m.in. „Bezbożnika” oraz „Antyreligioznika”.
Wszyscy założyciele odnowionego Związku Wojujących Bezbożników weszli na
niełatwą ścieżkę. Na końcu zawsze jest ludzka krzywda i straszliwa
pustka, której nie da się wypełnić. Jest też sumienie, którego nie da
się zakrzyczeć. Z tego punktu widzenia wypada im współczuć. Już za kilka
dekad i oni zobaczą, do czego przykładają rękę.
autor: Michał Karnowski
Kaczyński: Kto podnosi rękę na Kościół, ten podnosi rękę na Polskę
jest jedynym depozytariuszem systemu wartości, który w Polsce jest
powszechnie znany. Kto podnosi rękę na Kościół, chce go zniszczyć, ten
podnosi rękę na Polskę" - powiedział w sobotę w Pułtusku prezes PiS
Jarosław Kaczyński.
Ziemkiewicz
ostro o hipokryzji opozycji. „«Bananowa elita» III RP jest tyleż
obłudna, co zwyczajnie pop*******na. Po prostu nie da się jej szanować”
Rafał Ziemkiewicz w swoim wpisie obnażył hipokryzję
opozycji totalnej. Zgromadzeni na Uniwersytecie Warszawskim z takim
samym entuzjazmem przyjęli zarówno słowa Donalda Tuska o „potrzebie
wzajemnego szacunku mimo odmiennych poglądów”, jak i słowa wypowiedziane
przez Leszka Jażdżewskiego, który porównał Kościół katolicki i
katolików do świń tarzających się w błocie.
– Ten pan na mównicy to Donald Tusk – współtwórca (co najmniej)
najgłębszego podziału polskiego społeczeństwa od czasów Sanacji.
Przywódca partii, która zapowiadała „dorżnięcie” przeciwników, i który
sam kazał im „wymrzeć jak dinozaury”. Najwyższy autorytet formacji
scementowanej poczuciem, że reprezentuje elitę – jak ujął to inny jej
autorytet „szlachtę” – i jako taka jest lepsza od „pańszczyźnianych”,
czyli „hołoty kupionej za pięćset plus” – napisał publicysta.
– Donald Tusk przemawia o naszej wspólnocie, potrzebie wzajemnego
szacunku mimo odmiennych poglądów i wspólnej odpowiedzialności za
państwo, które nie staje się własnością tego, kto wygrał wybory, i
apeluje o politykę wolną od chęci niszczenia przeciwnika. Sala pełna
wybitnych „szlachciców” bije mu brawo.
Bezpośrednio przed Tuskiem przemawiał lewacki hunwejbin, wzywając
do wyrugowania z polskiego życia publicznego Kościoła i nazywając
katolików „świniami w błocie”. Jemu też sala biła brawo – podkreślił Rafał Ziemkiewicz.
Publicysta podkreślił, że zgromadzeni na widowni, to m.in. „prof.
Andrzej Rzepliński – kawaler papieskiego orderu «Pro ecclesia et
pontifice» za zasługi dla Kościoła”.
– Kiedy go odbierał, wicenaczelny „Gazety Wyborczej” w ostrych
słowach wzywał do odebrania mu, jako agentowi obcego państwa (Watykanu)
stanowiska przewodniczącego Trybunału Konstytucyjnego. Bardzo możliwe,
że Pacewicz (dziś naczelny serwisu okopress) też jest na sali i też bije
brawo, zarówno Tuskowi, jak i jego przedmówcy – przypomniał.
– Można by jeszcze wiele napisać, ale tyle chyba wystarczy, by
unaocznić, że „bananowa elita” III RP jest tyleż obłudna, co zwyczajnie
pop*******na i że nie szanuję jej za grosz nie dlatego, że jestem
„moczarowcem”, tylko dlatego, że po prostu nie da się jej szanować – skwitował Rafał Ziemkiewicz.
Taki obrazek z życia bananowej elity. Jeszcze dziś i jutro można kupić numer @DoRzeczy_pl z artykułem o chorobie wściekłych profesorów. pic.twitter.com/BhICPregh4
— Rafał A. Ziemkiewicz (@R_A_Ziemkiewicz) May 4, 2019
Źródło: Twitter
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
121. Prezes Akcji Katolickiej:
Prezes Akcji Katolickiej: Poniżono Kościół, poniżono polski lud wierny Bogu i naszych pasterzy
Kościół. Poniżono i obrażono nas, polski lud wierny Bogu, sakramentalne
kapłaństwo i naszych pasterzy. Zdeptano godność człowieka, osiągając
satysfakcję samego siebie – podkreśla prezes Akcji Katolickiej w Polsce
Urszula Furtak w oświadczeniu przekazanym PAP we wtorek.
Tusk wystąpił na Uniwersytecie Poznańskim. Mówił m.in. o Jażdżewskim i zatrzymaniu Podleśnej
to przestrzeń publiczna, bez której żadna demokracja nie jest w stanie
przetrwać; +gorączka+ wokół słów jakie przed kilkoma dniami padły na UW
przysłania istotę problemu; kluczowe jest pytanie o to, ile wolności
jest na polskich uczelniach - powiedział we wtorek szef RE Donald Tusk.
Juncker bije w TVP: Mój przyjaciel Donald Tusk jest porównywany do Hitlera i Stalina, to obrzydliwe
szefa Rady Europejskiej Donalda Tuska do Hitlera i Stalina jest
całkowicie nie do zaakceptowania - oświadczył we wtorek w Brukseli szef
Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker, wskazując, że liczba ataków ad
personam rośnie w Europie.
Tusk nawiązuje do powtórzonych wyborów w Stambule: Przypilnujmy naszych spraw, by tego nigdy nie przeżyć
sytuacja w Turcji będzie memento dla myślących, że bez demokracji jakoś
sobie poradzimy - mówił w Poznaniu przewodniczący Rady Europejskiej
Donald Tusk. Dodał, że to "krytyczny moment" w negocjacjach akcesyjnych
Turcji z UE.
Tusk porównuje profanację obrazu Matki Bożej do dzieła Memlinga! Polityczna walka opozycji usprawiedliwi najbardziej brutalny…
Donald Tusk kontynuuje swój tour po uniwersytetach. Podczas
dzisiejszego wystąpienia w Poznaniu, nawoływał do poszanowania wolności
słowa, nie dostrzegając najmniejszej różnicy pomiędzy profanacją
a twórczością. Skrytykował zatrzymanie i przesłuchanie Joanny Podleśnej
w sprawie profanacji obrazu Matki Bożej Częstochowskiej. Wyraził przy
tym pretensję, że informacja ta obiegła cały świat „od Iranu
przez Rosję”.
– stwierdził zupełnie serio Donald Tusk w swoim uniwersyteckim przemówieniu.
– dodał Tusk.
Forum Żydów Polskich: Biblijna tęcza i tęcza LGBT są w kulturowym konflikcie
Argument,
że tęcza symbolizująca ruch LGBT jest w jakiś sposób zgodna z symbolem
biblijnego Przymierza jest kłamliwy lub - co najmniej - błędny; te dwa
symbole pozostają w kulturowym konflikcie - napisało na Twitterze Forum
Żydów Polskich.
Brudziński o zatrzymaniu Podleśnej: Czy my, katolicy, jesteśmy obywatelami drugiej kategorii?
Elżbiety Podleśnej i postępowanie w sprawie profanacji w Płocku było
absolutnie zgodne z prawem - powiedział w środę szef MSWiA Joachim
Brudziński. Jego zdaniem policja ma też obowiązek ustalić tożsamość
innych osób uczestniczących w tym akcie.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
122. Kampania prezydencka już
Kampania prezydencka już ruszyła? Tusk w "Wyborczej": Polską rządzi ktoś, do kogo nie można dotrzeć. Kiedy ja byłem premierem...
CZYTAJ WIĘCEJ: Ależ laurka! Kurski rozpływa się w „Wyborczej” nad Tuskiem: To mąż stanu. Gniecie i przeraża władzę. PiS boi się go jak ognia
Kampania prezydencka już ruszyła? Dziennik Michnika zrobił swoje. Donald Tusk Człowiekiem Roku „Gazety Wyborczej”
Zacznijmy
od brexitu. Zdaniem Tuska problem ten pojawił się wraz z przystąpieniem
Wielkiej Brytanii do wspólnoty. Do tego referendum „wypadło
w najgorszym możliwym momencie” i jest efektem „fałszywej
kalkulacji politycznej”.
—
stwierdził Tusk, dodając, że podczas „Marszu miliona” z „dużą frajdą”
zauważył takie osobiste akcenty jak hasła, że powinien zostać premierem
na Wyspach. Ocenił, że wiele popularności w Wielkiej Brytanii przyniosło
mu jego stanowisko przeciwne brexitowi.
— przekonywał Tusk.
Czyżby nie pamiętał, co brytyjska prasa miała o nim do powiedzenia właśnie ws. brexitu?
Oświadczył,
że premier David Cameron dostał od UE więcej, niż tak naprawdę należało
się Brytyjczykom, ale nikt nie zwrócił na to uwagi, bo paliwem dla
brexitowych nastrojów była zwiększająca się liczba imigrantów na Wyspach
- również tych z Polski.
—
stwierdził Tusk, dodając, że mówienie o upokorzeniu Brytyjczyków przez
UE jest argumentem absurdalnym, podnoszonym przez osoby fałszywe.
— przekonywał Tusk.
Redaktorzy
z Czerskiej nie zapomnieli także o swoim ostatnio ulubionym słowie,
jakim jest „populizm”. Zapytany o to Tusk stwierdził, że siły
populistyczne przeżywają swoje wzloty i upadki, ale nie jest
to nic nowego.
— oświadczył Tusk.
W kontekście
populizmu odniósł się także do kryzysu migracyjnego. Stwierdził,
że wzbudził on demony i „dał tlen odrażającym formom politycznym,
wywołał na scenę ksenofobię i nacjonalizm”. Nie zapominał także
podkreślić swojej roli w tym wszystkim. Powiedział, że on sam
od początku podkreślał, że „polityka migracyjna nie może być funkcją
naszej bezradności”.
— mówił szef
RE, strasząc, że „jeśli liberalne demokracje nie zdołają zagwarantować,
że obywatele Unii będą czuli się bezpiecznie, to przegrają i oddadzą
za darmo władzę tym, którzy bezpieczeństwo przeciwstawiają wolności”.
— mędrkował Tusk.
Rozmowa
dotyczyła również rządów Prawa i Sprawiedliwości. Tusk stwierdził,
że jest krytyczny w stosunku do rządu, ale nie ma kompleksów w Brukseli.
Zdaniem
Tuska w relacjach Polski z Ukrainą jest „niepokojąca pasywność i sporo
złej krwi”. Jego zdaniem kiepskie jest również pojednanie
polsko-niemieckie, które „dziś jest na krawędzi”.
— oświadczył szef RE.
Tusk
pytany był także o to, czy „Polska wróci na należne jej miejsce
w polityce Unii”. W jego cenie ważniejsze od „niemądrej aktywności
polityków” jest „gra potencjałów”, a Polska wciąż potencjalnie jest
graczem wagi ciężkiej, ale Polska sama się z tego wycofała.
—
przekonywał Donald Tusk twierdząc, że kiedy on sam był premierem,
to z innymi przywódcami konfrontował się o wiele agresywniej
niż Morawiecki.
Co więcej, Tusk nie zapomniał też o groźbach
Polexitu, w których lubuje się totalna opozycja. Stwierdził, że w takich
przestrogach jest dużo prawdy.
— powiedział Tusk.
Szef
RE oświadczył także, że jego największym sukcesem jest utrzymanie
jedności w Unii Europejskiej „wbrew wszystkim okolicznościom”. Dodał,
że udało się zrozumieć, że otwarta Europa nie oznacza Europy bez granic.
Chwalił się, że dużo wysiłku włożył w zbudowanie porozumienia Grecji
z Niemcami. Przekonywał, że jeśli ktoś wierzy w to, że jest obywatelem,
to 26 maja pójdzie na wybory.
wkt/”Gazeta Wyborcza”
Donald Tusk - "człowiek demolka", to dziś żaden europejski mąż stanu, a wielki pusty balon z którego zeszło powietrze
do ataków na Polskę, nie tylko w sprawie art. 7, a jego antypolonizm był
i jest na tyle szokujący, by „spać spokojnie”. I chociaż ich człowiek
w Warszawie zawiódł, to jeszcze kąsa i jeszcze szkodzi Polsce i Polakom,
ale to już żaden mąż stanu, sprawny polityk szachujący innych czy
intelektualista, który miał przeprowadzić PO i KE przez pustynię
kolejnych lat w opozycji. Jesteśmy świadkami jak z tego wielkiego
politycznego balona, jego mocodawcy pomału spuszczają powietrze. Nawet
w sprawie szparagów nic już niemieckim bauerom nie pomoże, bo jest 500
plus. Donald Tusk to nie tylko zwyczajnie zły człowiek, ale wielki
szkodnik polskiej sprawy, a zarazem „Człowiek Roku” - „GW”. Jaka gazeta
taki „człowiek”.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
123. Groteska! Tusk z nagrodą
Groteska! Tusk z nagrodą Człowieka Roku "GW". Michnik straszy "azjatyckim despotyzmem", a szef RE wzywa Polaków do pojednania
a azjatyckim despotyzmem, a państwem budowanym na wzór putinizmu czy
Kazachstanu. To jest realne miejsce „Gazety Wyborczej” w tym sporze.
Dziś trzeba powiedzieć jasno, kto podnosi rękę na demokrację polską,
na inaczej myślących, ten podnosi rękę na Polskę. (…) —mówił Adam Michnik podczas gali wręczenia nagrody Człowieka Roku „Gazety Wyborczej”, którą w tym roku otrzymał Donald Tusk.
Laudację wygłosił historyk Timothy Snyder, który chwalił Tuska
za walkę o interesy Europy i Brytyjczyków, którzy postanowili opuścić
Unię Europejską.
—mówił.
—dodał.
Następnie głos zabrał Donald Tusk.
—rozpoczął były premier.
—mówił Tusk.
—dodał.
—przekonywał Tusk.
—przekonywał.
—apelował szef RE.
—zaznaczył.
—zakończył Tusk.
Był
wykład na UW, było kilka zdań na UAM, jest w końcu nagroda „GW”. Jak
widać promocja Tuska trwa w najlepsze, ale wyników brak, co pokazuje
chociażby ostatni sondaż prezydencki zrealizowany na zlecenie TVN-u”.
rządowej, a także nie wydał żadnych formalnych poleceń podległym sobie
organom - napisano w projekcie raportu ws. Amber Gold.
Donald
Tusk "nie przejawiał zainteresowania" - wynika z wniosków końcowych
projektu raportu z prac sejmowej komisji śledczej ds. Amber Gold.
-
Wiele instytucji państwa nie dopełniło obowiązków ws. Amber Gold.
Skrajnie źle ocenić trzeba prokuraturę, służby specjalne i policję -
mówiła Małgorzata Wassermann, prezentując projekt raportu. "W toku prac komisji ujawnione zostało nieprawidłowe i nieetyczne
zaangażowanie wysokich funkcjonariuszy publicznych, w tym prominentnych
polityków Platformy Obywatelskiej w uwiarygodnianiu działalności
podmiotów z Grupy Amber Gold, polegające m.in. na zabieganiu o darowizny
na cele publiczne lub kulturalne" - napisano we wnioskach końcowych
projektu raportu do którego pełnej treści dotarła PAP.
Z raportu wynika też, że na żadnym etapie działalności piramidy
finansowej, także po 24 maja 2012 r., kiedy szef ABW przekazał
premierowi informację o faktycznym charakterze działalności Amber Gold,
Donald Tusk nie zapewnił koordynacji prac organów administracji
rządowej, a także nie wydał żadnych formalnych poleceń podległym sobie
organom administracji rządowej w celu podjęcia i koordynacji działań
mających na celu przerwanie przestępczego procederu.
"Symbolicznym
wręcz przejawem tych nieprawidłowości był udział w przeciąganiu po
płycie gdańskiego lotniska samolotu należącego do linii lotniczych z
Grupy Amber Gold takich osób, jak m.in. prezydenta Miasta Gdańska,
marszałka województwa pomorskiego, senatora RP (wszystkich związanych z
Platformą Obywatelską) oraz byłego prezydenta RP, Lecha Wałęsy" - dodano
w projekcie raportu.
Wynika
z niego również, że działalność Amber Gold "mogła i powinna była zostać
uniemożliwiona przez organy publiczne zarówno w momencie jej
rozpoczęcia, jak i na każdym późniejszym etapie rozwoju".
"Prezes
Rady Ministrów nie dokonał osobiście żadnych ustaleń i nie podjął
jakichkolwiek działań wobec podległych sobie instytucji i organów, tj.
prezesa UOKiK, przewodniczącego KNF, ministra transportu, budownictwa i
gospodarki morskiej (nadzorującego ULC), które to organy prowadziły
czynności wobec podmiotów z grupy Amber Gold" - czytamy w projekcie
raportu.
Dodano,
że Donald Tusk w celu zapewnienia wymaganego współdziałania służb
specjalnych mógł żądać od szefów ABW i CBA informacji związanych z
planowaniem i wykonywaniem powierzonych ustawowo zadań.
"W
sprawie Amber Gold ówczesny premier nie wykonywał osobiście
jakichkolwiek czynności nadzorczych nad ABW i CBA, jak i nie wydawał
żadnych wiążących wytycznych i poleceń szefom tych służb. A ponadto ani
razu formalnie nie zażądał informacji i opinii od szefów ABW i CBA" -
napisano.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
124. Donald Tusk pojawił się w
- Ostatnio słyszałem, że padły tu słowa o szariacie. Szariat to mniej więcej w praktyce państwo wyznaniowe. Autor tych słów, a znam go długo i dobrze, jak mówi, że chce przed czymś bronić, to z reguły o tym marzy - stwierdził Tusk, nawiązując do słów prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, które padły na konwencji PiS w Łodzi. - W Europie widzę bardzo wielu kandydatów na takich lokalnych wodzów. Na świecie różnie ich nazywają, jeden się nazywa prezes, inny Ajatollah. Różnica jest relatywnie nieduża - mówił Tusk.
Prosił, by przed wyborami do Parlamentu Europejskiego ludzie "odrzucili zwątpienie i strach". - Nie ma żadnego powodu, żebyście się lękali. Jest nas po prostu więcej, wystarczy w niedzielę pójść i wybrać Polskę i Europę, te wielkie wartosci
------------------------------------------------------------------
Janusz Szewczak po występie Tuska: "Król Europy i okolic" traci kontakt z rzeczywistością. Nie ma tego „powera”
Podczas swojego występu na pl. Konstytucji w Warszawie, Tusk mówił o „prezesie” i „ajatollahu”. To dość
ryzykowne porównania ze strony Donalda Tuska. Mesjasz Platformy
Obywatelskiej też mógłby zostać porównany do różnych nieciekawych
postaci. Pamiętajmy o nagrodach, które dostawał, chociażby tę im.
Walthera Rathenaua. Ktoś mógłby porównać go np. do Janusza Radziwiłła,
generała Stanisława Szczęsnęgo Potockiego, hetmana wielkiego koronnego
Franciszka Ksawerego Branickiego czy hetmana polnego koronnego Seweryna
Rzewuskiego. Widać, że pustka programowa i impotencja intelektualna
przekładają się na próby obrażania. Mamy do czynienia z pasmem klęsk
wizerunkowych Donalda Tuska. Nie ma już w nim tego „powera”. Jest jak
balon, z którego spuszczane jest powietrze. Prawdopodobnie przez jego
mocodawców. Wizyty w Polsce wyglądają jak próby braterskiej pomocy
ze strony reprezentanta Niemiec i Malty – powiedział Janusz Szewczak. Jest
rudy i mściwy. Przypomina dziś rycerza von Gersdrofa wziętego
do polskiej niewoli w bitwie pod Grunwaldem. Platformę czekają kolejne
klęski pod Gruwaldem – dodał.
Szewczak przypomniał zarzuty, które pojawiły się pod adresem Donalda
Tuska, do których przewodniczący Rady Europejskiej nigdy się
nie odniósł.
– stwierdził w rozmowie z wPolityce.pl.
Ks. prof. Bortkiewicz: Donald Tusk dokonał autoryzacji znieważenia wizerunku Królowej Polski
7 maja miały miejsce obchody 100-lecia UAM, uczelni, która w 1932
obdarowała prof. Kazimierza Twardowskiego swoim doktoratem honorowym.
Ten odwdzięczył się wspaniałym wykładem „O dostojeństwie Uniwersytetu”.
Temat „dostojeństwa” wrócił w wykładzie, a raczej pogadance politycznej
wygłoszonej przez przewodniczącego RE. Pan Tusk ustosunkował się do
wysłuchanych przez siebie słów podczas wykładu na UW. Według niego
nieistotna była treść wypowiadanych wtedy słów. Nieistotne były obelgi
czy inwektywy, istotne jest pytanie o to, czy uniwersytet jest
przestrzenią wolną, w której słowo może wybrzmiewać w sposób
nieskrępowany. I znowu – ważny był kontekst i miejsce tej wypowiedzi, a
także audytorium i reakcja elit intelektualnych zgromadzonych w tej Sali
— mówił ks. Bortkiewicz. Mówca dokonał autoryzacji znieważenia
wizerunku Królowej Polski. Przypomnę, że to wizerunek Królowej Polski,
która była nią wtedy, gdy nie było wojska, rządu, państwa. To nie jest
znieważenie uczuć. To znieważenie Królowej Polski— stwierdził.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
125. "Polskość to
"Polskość
to nienormalność...". Esej Donalda Tuska sprzed 30 lat odnaleziony.
Trafił nawet na licytację: "Na coś się wreszcie przyda"
A to wspomniany cytat:
Jak podkreślił na koniec Maciej Świrski:
Ile zarobi Donald Tusk zdając swój brukselski urząd? Kwota powala na kolana!
Miłościwie nam panujący Cesarz Europy i okolic, pan Donald Tusk nie
musi narzekać na zaniżone zarobki, typowe dla emigranta – miesięcznie
zarabia 140 tysięcy złotych. Prawdziwym interesem będzie jednak zdanie
urzędu imperatora, kwota uzbierana z podatków Europejczyków, jaką
dostanie od Brukseli, powala na kolana. Kiedy w grudniu Donald Tusk zakończy swoją w misję w Eurokołchozie, to
na otarcie łez zostanie mu dodatek przejściowy w łącznej wysokości 1,4
miliona złotych.
To jednak nie wszystko, ponieważ tak zacnej personie w opinii
eurokratów należy się coś od życia. Tak więc, nawet jeśli pan Tusk
znajdzie sobie jakąś pracę po rozstaniu z intratną brukselską posadką to
i tak przez dwa lata będzie mu wypłacana pencsja w wysokości 57 tysięcy
złotych miesięcznie.
„Nawet jeśli były polski premier znajdzie sobie nową pracę, wciąż
może inkasować dodatek przejściowy. Przestanie mu się należeć dopiero
wtedy, gdy nowa pensja w połączeniu z rekompensatą przekroczy
wynagrodzenie, jakie Tusk dostaje obecnie jako szef Rady Europejskiej,
czyli prawie 140 tysięcy złotych miesięcznie.”
Tusk: Arabski nie ponosi żadnej odpowiedzialności za katastrofę smoleńską
Arabski był pod każdym względem świetnym szefem kancelarii premiera i
nie ponosi w najmniejszym stopniu żadnej odpowiedzialności za katastrofę
smoleńską – podkreślił w poniedziałek Donald Tusk.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
126. To musiało zaboleć. Juncker
To musiało zaboleć. Juncker wyśmiał Tuska przed kamerami! Internauci: "Szorstka przyjaźń na szczytach EU...". KOMENTARZE
i widać było, że sprawiło mu to przyjemność. Donald Tusk w czasie
konferencji prasowej powiedział, że nie jest brany pod uwagę jako
kandydat na przyszłego przewodniczącego Komisji Europejskiej.
„Na szczęście nie” - zażartował stojący obok szefa Rady Europejskiej
obecny szef KE Jean-Claude Juncker. I tak Juncker wbił szpilę Tuskowi,
a internauci sprawę komentują. Złośliwości pod adresem byłego premiera
nie brakuje.
Juncker już otwarcie sugeruje, że Tusk to tylko słup. A Polska wyszła na karierze Tuska jak Zabłocki na mydle
Polska na szczycie UE zawetowała zapisy ws. neutralności klimatycznej. Jest reakcja Tuska
pod uwagę smog i rolę rosyjskiego węgla w polskiej gospodarce, byłbym
bardziej wrażliwy na cele klimatyczne - mówił w Brukseli szef Rady
Europejskiej Donald Tusk, komentując m.in. polską blokadę zapisów w
sprawie neutralności klimatycznej na unijnym szczycie.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
127. Tusk o obsadzie stanowisk UE:
Tusk o obsadzie stanowisk UE: polski rząd niczego nie ugrał
rząd niczego nie ugrał dla siebie w kwestii obsadzenia kluczowych
stanowisk unijnych - ocenił w czwartek szef Rady Europejskiej Donald
Tusk. Pytany, czyją winą jest brak kandydata Europy
Środkowo-Wschodniej...
Tusk musiał być w szoku. Ostra krytyka ze strony hiszpańskiego europosła: Wykluczył pan Europę Wschodnią z podziału stanowisk
Esteban Gonzalez Pons, który reprezentuje Europejską Partię Ludową
nie szczędził słów krytyki w stosunku do odchodzących unijnych władz.
Hiszpan krytykował sposób wyboru najwyższych urzędników w Unii Europejskiej.
– powiedział.
Zawiodła dyplomacja państw Europy Środkowej czy zaszkodziły opinie o Tusku jako szefie Rady Europejskiej?
Brak ważnego stanowiska dla przedstawiciela naszego regionu we władzach Unii to problem (i także podsumowanie) Tuska, a nie…
Te słowa skierowane były właśnie do Tuska. I dobrze, że padły.
Bo nawet jeśli - założmy na chwilę - Tusk miałby rację oskarżając
polski rząd o fatalną strategię („Widzę, kiedy to porównuję z naszą
pozycją w Europie sprzed kilku lat, że generalnie o wiele lepiej mieć
pozytywne projekty”) to przecież Polska nie jest jedynym krajem regionu.
Można było wskazać na jedno z pięciu kluczowych stanowisk kogoś
z Czech, Słowacji czy innego kraju unijnego wschodu, południa i północy.
Wskazać albo choćby o to zawalczyć. Konkretnie - mógł to zrobić
Donald Tusk, w końcu „król Europy”, sam sugerujący często, że wie, jak
skutecznie poruszać się po salonach.
Skoro Tusk tego nie zrobił, to znaczy, że albo niewiele może, albo
w istocie nie zależy mu na geograficznej, regionalnej równowadze w Unii,
albo jedno i drugie.
W każdym razie, to powinien być jego problem, może nawet bardziej niż polskiego rządu. Bo polski rząd miał prawo uznać, że woli zablokować Timmermansa niż walczyć o jakieś stanowisko. Miał prawo, bo realnie patrząc, Timmermans w roli szefa KE mógłby nam zrobić sporą krzywdę,
byłby także potężnym upokorzeniem i sygnałem, że można zrobić karierę
na atakowaniu Polski. Z kolei jakiekolwiek realnie ważne stanowisko dla
Polaka nie wchodziło w grę także dlatego, że pięć lat temu awansował
Tusk, więc teraz szanse były bliskie zeru.
W tym kontekście zachwianie
regionalnej równowagi w Unii, oddanie wszystkiego starym państwom
członkowskim, nie jest ani winą, ani problemem polskiego rządu, na pewno
nie problemem pierwszoplanowym. My w obecnej sytuacji,
w obliczu wieloletniej nagonki, mieliśmy i musieliśmy mieć inne
priorytety, sprowadzające się do obrony podstaw naszej suwerenności
i prawa do reform. Bo przy tej skali ataku my musimy bronić się przede
wszystkim na poziomie państwowym, krajowym. Inne drogi
to gruszki na wierzbie.
Ale Tusk nie może wzruszyć ramionami.
Również z tego względu, że będzie odchodził ze stanowiska zostawiając
wspólnotę porządnie zdemolowaną przez egoizm silnych i bogatych;
i to Tusk nie potrafił ich powstrzymać przed tak brutalnym wyrażeniem
frustracji i złości na niepokornych środkowoeuropejczyków.
Pytajmy Tuska o jego skuteczność w Unii. To, że wiemy, że była i jest niewielka, nie znosi wagi pytań.
Wiceszef Europejskiej Partii Ludowej, Hiszpan Gonzalez Pons
krytykuje Donalda Tuska za efekt unijnego głosowania nad obsadą
najważniejszych stanowisk w Unii Europejskiej. - Wykluczył pan Europę
Wschodnią z podziału stanowisk. W tym pakiecie nie znalazło się ani
jedno nazwisko z tego regionu – powiedział Pons podczas debaty w
Parlamencie Europejskim. (...)
- Zadecydowali państwo również, jak będzie wyglądała struktura KE, ilu będzie wiceprzewodniczących. To
jest niezgodne z traktatem. Narzucają państwo PE, kto miałby zostać
wybrany na naszego przewodniczącego. Teraz chcą państwo zadecydować, kto
będzie stał na czele Europejskiego Banku Centralnego. To nie jest demokracja. Pan tak naprawdę popiera eurosceptyków, a nawet nacjonalistów – powiedział Gonzales Pons, zwracając się do Donalda Tuska.
https://polskieradio24.pl/5/1223/Art...nych-stanowisk
Lista sukcesów jest nieskończona, a miejsce w historii zaklepane:
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
128. Donald Tusk kończy.
Donald Tusk kończy. Największa porażka? Nie zablokował Nord Stream 2
Donald Tusk kończy szefowanie Radzie Europejskiej. Jak
ocenia Paweł Musiałek, dyrektor Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego,
pięcioletnia kadencja Tuska nie była pasmem sukcesów. Największe
porażki Donalda Tuska jako szefa Rady Europejskiej to Unia
energetyczna, brexit i relacje z USA. Oczywiście Tusk odniósł również
sukcesy. Zachował jedność UE w obliczu kryzysów oraz zadbał o utrzymanie
sankcji wobec Rosji.
że komisja będzie musiała wydłużyć pracę lub też zrezygnować z
kontynuacji przesłuchania byłego premiera.
Donald Tusk rzucił ręcznik. Nie będzie pomagał opozycji. Nawet on nie wierzy w jej zwycięstwo
ponieważ nie wierzy, iż pokona ona PiS. Wiele wskazuje na to, że to jego
koniec w krajowej polityce. Informacje na ten temat pojawiły się w
politycznych kuluarach konwencji programowej Platformy Obywatelskiej w
ostatni weekend. Donald Tusk miał powiedzieć swoim znajomym, że nie
wierzy w wyborczy sukces opozycji. […]
Co
za manipulacja! Tusk oskarża rząd o zamieszki w Białymstoku: "Kibole,
antysemici, homofobia. Tragedią jest władza, która jest ich patronem"
Donald Tusk dostosował się do kłamliwej tezy opozycji, że PiS ponosi odpowiedzialność za falę przemocy.
— napisał Schetyna na Twitterze.
Argumentom stawianym przez Tuska, Schetynę i innych
przedstawicieli opozycji zadają kłam działania podejmowane przez służby
chroniące bezpieczeństwo i porządek publiczny.
— podkreśliła minister spraw wewnętrznych i administracji Elżbieta Witek.
I w tym momencie trzeba jasno powiedzieć: „Dość!”.abp Gądecki
Od dłuższego czasu mamy do czynienia z niezwykle intensywną dyskusją
społeczną, której przedmiotem jest Kościół. Pojawia się wiele głosów
nieprzychylnych, a nawet wrogich, wobec Kościoła i wartości religijnych.
W ostatnich tygodniach miały jednak miejsce akty jawnej profanacji
największych świętości, wobec których trzeba zdecydowanie zaprotestować.
Mam tu na myśli przede wszystkim profanację jasnogórskiego wizerunku
Matki Bożej, jak również akty bluźnierstwa, do których dochodzi podczas
tzw. marszów środowisk gejów, lesbijek, biseksualistów i
transseksualistów. Inicjatywy te cechują się swego rodzaju
przewrotnością, bo pretekstem do ich organizowania jest rzekomo promocja
większej tolerancji w społeczeństwie, tymczasem – o czym wspominałem w
liście – stają się one miejscem jawnej nietolerancji, obscenicznych
prezentacji oraz sposobnością do okazywania pogardy wobec
chrześcijaństwa, w tym także do parodiowania liturgii Eucharystii, oraz
do nawoływania do nienawiści w stosunku do Kościoła i osób duchownych.
Do tego należy dodać napaści na świątynie i fizyczne ataki na księży. W
ostatnim czasie zaistniało w społeczeństwie naprawdę wiele zła, które
dotyka wspólnotę Kościoła i wprost uderza w Boga i Matkę Najświętszą
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
129. Długa lista lotów Donalda
Długa lista lotów Donalda Tuska. PiS ujawnia dokument
traktowaniu wysokich urzędników państwowych i o przykładanie takiej
samej miary do wszystkich – powiedział zastępca rzecznika Prawa i
Sprawiedliwości Radosław Fogiel, odnosząc się do sprawy lotów o statusie
HEAD.
wyborczej pani premier Ewa Kopacz na pokładzie pociągu dokonywała
inspekcji kotleta, a za nią leciał pusty rządowy samolot. Dlatego
jeszcze raz apelujemy o przykładanie takiej samej miary do wszystkich –
podkreślił Fogiel.
Podczas konferencji prasowej prezes PiS Jarosław Kaczyński odnosząc się
do sprawy podkreślił, że „reguły muszą być takie same dla wszystkich”.
– Donald Tusk odbył w ciągu sześciu lat i 10 miesięcy urzędowania jako
premier 281 lotów do Gdańska. Ja w tej chwili oczekuję od państwa
zainteresowania tym. Odbył też szereg podróży do krajów egzotycznych,
atrakcyjnych turystycznie, ale co do sensu politycznego tych wyjazdów
można mieć pewne wątpliwości. No i jeździł tam z żoną – wskazał
Kaczyński.
Jak dodał, „w związku z zasadą obiektywizmu trzeba się tym bardzo poważnie zająć”.
Atakują, a sami latali. Tylko podróż Tuska do Peru kosztowała podatnika 1,5 mln zł
Co z
wyborczymi podróżami Ewy Kopacz rządowym samolotem? Poseł PO-KO: Nie
pamiętam takiego zdarzenia.
zobacz więcej
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
130. Donald Tusk jest w formie.
Donald Tusk jest w formie. Potrafi przyłożyć oponentom, odwrócić
uwagę od swoich grzeszków i zaniechań. Mówimy jednak o formie sprawnego
polemisty, a nie polityka chcącego odgrywać kluczową rolę w państwie.
Tu sam Tusk sprawia wrażenie człowieka zrezygnowanego, który wszystko
to, co najlepsze zostawił dawno za sobą.
Były premier jest miłośnikiem piłki nożnej. Obecnie
przypomina zawodnika kończącego przygodę z futbolem, który nie marzy już
o transferze życia. Wie, że nie wygra Ligi Mistrzów. Skupia się
na podpisaniu emeryckiego kontraktu w zespole bez większych ambicji, ale
z bogatym budżetem. Przewodniczący Rady Europejskiej też zdaje sobie
sprawę, że hasło „powrót Tuska” nie ma już tej siły oddziaływania. Ba,
były premier otwarcie przyznaje, że jego macierzyste środowisko wybrało
inną drogę niż tę, którą sugerował.
— przyznał w wywiadzie dla TVN24.
A nie był to jedyny przypływ szczerości…
Tej myśli Donald Tusk jednak nie dokończył. Niech każdy sam sobie dośpiewa resztę.
I chociaż
data 2 grudnia (już po wyborach), którą były premier wskazuje jako
termin, w którym przedstawi swoją dalszą przyszłość polityczną, może
sugerować grę na przeczekanie, to jednak cały występ w TVN24 bardziej
przypominał zapowiedź pożegnalnego meczu niż decydującej rozgrywki.
A może
to tylko wrażenie? Może Tusk chce uciszyć emocje i przygotować plot
twist w najmniej oczekiwanym momencie? Owszem, wiele będzie zależało
od wyniku jesiennych wyborów, ale chyba przewodniczący Rady Europejskiej
sam nie ma złudzeń co do finału. To postawa, którą najlepiej oddaje
tytuł piosenki Pidżamy Porno - „Czekając na trzęsienie ziemi”.
A przecież akurat ten come back miał być wielki, głośny i bezwarunkowy.
Tak się nie stało.
Ciekawe, co jeszcze zweryfikuje życie…
https://wpolityce.pl/polityka/461735-tusk-niby-kasa-ale-sam-zdaje-sobie-...
Dobry wujek z Brukseli przemówił... Tusk o przełożeniu wizyty Trumpa: "Ubolewam nad stratami wizerunkowymi dla Polski"
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
131. ostatnie POdrygi Tuskowe
Środowisko naturalne człowieka, które wymaga ochrony, to nie tylko oceany, powietrze i lasy. Jest to również prawda w życiu publicznym, wolności, praworządności i solidarności międzynarodowej. Aby chronić prawdę, nie wystarczy oskarżać innych o promowanie fałszywych wiadomości. Szczerze mówiąc, wystarczy po prostu przestać kłamać. Dziś zbyt wielu polityków używa kłamstw jako stałej metody utrzymania władzy – powiedział na forum ONZ Donald Tusk, szef Rady Europejskiej.
Odchodzący ze stanowiska przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk wygłosił przemówienie przed Zgromadzeniu Ogólnym ONZ. Były polski premier próbował przekonywać, że nie ma konfliktu pomiędzy patriotyzmem a globalizmem.
Patriotyzm XXI w. musi mieć również wymiar globalny, aby nie stał się, jak to już wielokrotnie miało miejsce, egoizmem narodowym. Historia naszych narodów pokazuje, jak łatwo jest zamienić miłość do ojczyzny w nienawiść do sąsiadów. Jak łatwo jest zamienić dumę z własnej kultury w pogardę dla kultury obcych. Jak łatwo jest używać haseł własnej suwerenności wobec suwerenności innych. Wiem, że słowo globalizm nie brzmi atrakcyjnie. Osobiście wolę słowo solidarność, tak ważne dla mnie i dla mojego narodu. W moim politycznym słownictwie globalizm i solidarność oznaczają to samo. I nie mówię tu o jakiejś naiwnej ideologii czy abstrakcyjnej lingwistyce, ale o konkretnych wyzwaniach i szansie na pragmatyczne rozwiązania.
— mówił.
Stwierdzał dalej, że życie może zamienić się w piekło, jeśli nie znajdzie się odpowiednich rozwiązań dla globalnych zagrożeń i wyniszczenia środowiska.
Zbliżamy się szybko do punktu, po przekroczeniu którego będziemy w stanie jedynie łagodzić zmiany klimatyczne, a nie je odwracać.
— przemawiał.
Jednak Donald Tusk postanowił zagrać „męża stanu” i postanowił przejść do bardziej politycznych wątków.
Jednak środowisko naturalne człowieka, które wymaga ochrony, to nie tylko oceany, powietrze i lasy. Jest to również prawda w życiu publicznym, wolności, praworządności i solidarności międzynarodowej. Aby chronić prawdę, nie wystarczy oskarżać innych o promowanie fałszywych wiadomości. Szczerze mówiąc, wystarczy po prostu przestać kłamać. Dziś zbyt wielu polityków używa kłamstw jako stałej metody utrzymania władzy
— stwierdził.
Aby chronić wolność, nie wystarczy o niej mówić w wystąpieniach. Trzeba bronić praw jednostki wszędzie i na co dzień. Trzeba bronić wolności słowa i wolności prasy. I trzeba przestać flirtować z dyktatorami i autorytarnymi reżimami. Aby chronić rządy prawa, naprawdę musicie zaakceptować, że prawo powinno być ponad władzą, a nie na jej zawołanie. Jeżeli chcecie przestrzegać zasad solidarności międzynarodowej, zawsze musicie pomagać słabszym, jeżeli są atakowani przez silniejszych i bezwzględnych. Tak jak na przykład w przypadku Ukrainy
— dodał.
Jeżeli możni naszego świata tego nie zrozumieją, przejdą do historii nie jako przywódcy, ale jako fałszywi przywódcy. I słusznie
— zakończył.
„Wystarczy po prostu przestać kłamać”? Czyży Donald Tusk mówił o sobie i swojej dawnej partii – Platformie Obywatelskiej?
Tusk chwali się wizytą u papieża. Internauci pytają: "Zabrał ze sobą subtelny support w osobie Leszka Jażdżewskiego?"
Rady Europejskiej Donalda Tuska. Nic nadzwyczajnego? Być może tak. Ale
wielu zaczęło zadawać to samo pytanie: „Czy zabrał ze sobą
Leszka Jażdżewskiego?”.
Wkład Kościoła w budowę Europy, przyszła struktura Unii Europejskiej
i migracja - takie tematy rozmów papieża Franciszka z przewodniczącym
Rady Europejskiej Donaldem Tuskiem w sobotę wymienił Watykan
w komunikacie po audiencji. Donaldowi Tuskowi towarzyszyła rodzina:
żona, dzieci i wnuki.
Tusk na Twitterze osobiście pochwalił się wizytą u papieża.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
132. Tusk i Juncker żegnają się z
Tusk
i Juncker żegnają się z przywódcami państw UE i dziennikarzami.
"Dziekuję za śmiech z żartów, które nigdy nie były śmieszne"
Rady Europejskiej Donald Tusk i szef Komisji Europejskiej Jean-Claude
Juncker pożegnali się na konferencji prasowej po szczycie unijnym w
Brukseli z przywódcami i dziennikarzami. "Zakładam, że jest to moja
ostatnia Rada Europejska" - powiedział Tusk.
Jest wniosek o powołanie Donalda Tuska na szefa Europejskiej Partii Ludowej
Obywatelska oficjalnie złożyła wniosek o powołanie Donalda Tuska na
szefa Europejskiej Partii Ludowej - potwierdził w rozmowie z PAP
senator-elekt i doradca lidera PO ds. międzynarodowych Marcin Bosacki.
Tusk raczej bez konkurencji na przewodniczącego EPL
Rady Europejskiej Donald Tusk, który przez macierzystą Platformę
Obywatelską został zgłoszony na przewodniczącego Europejskiej Partii
Ludowej, raczej nie będzie miał konkurencji na listopadowym kongresie
EPL - wynika z nieoficjalnych informacji PAP ze źródeł w ugrupowaniu.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
133. Donald Tusk napisał książkę.
Donald Tusk napisał książkę. Sobolewski: To wstępna zapowiedź kandydowania na prezydenta
że wydanie książki przez b. premiera, szefa Rady Europejskiej Donalda
Tuska jest wstępną zapowiedzią zgłoszenia się jako kandydata na urząd
prezydenta - ocenił w poniedziałek szef Komitetu Wykonawczego PiS
Krzysztof Sobolewski.
Wybrał "powrót na białym koniu"? Tusk zapowiada premierę swojej książki. Internauci: To początek kampanii wyborczej?
Nowe „dzieło” byłego premiera nosi tytuł „Szczerze” i jak przekonuje
twitterowy profil wydawcy książki, czyli Agory, ma dotyczyć kulisów
europejskiej polityki oraz „kluczowych momentów ostatnich lat”.
Donald Tusk
✔
@donaldtusk
Jak mówi obecna władza: uczciwi nie mają się czego obawiać. https://twitter.com/agora_sa/status/1188859934500380678 …
Agora SA
@Agora_SA
Z ostatniej chwili Znamy datę premiery książki @donaldtusk! 12 grudnia w Wydawnictwie Agora ukaże się „Szczerze” - dziennik opowiadający o kulisach europejskiej polityki i kluczowych momentach ostatnich lat. #donaldtusk #szczerze #wydawnictwoagora http://tiny.cc/t48afz
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
134. PO z decyzją o prawyborach
PO z decyzją o prawyborach chce poczekać na stanowisko Donalda Tuska
PO rozważa rozpisanie
prawyborów w KO, które wyłonią kandydata na prezydenta. Z decyzją
zamierza jednak poczekać na stanowisko Donalda Tuska. Z nieoficjalnych
informacji PAP wynika, że jeśli b. premier, szef Rady Europejskiej
zdecyduje się startować na prezydenta, prawyborów nie będzie.
Schetyna: decyzja Tuska o ewentualnym starcie w wyborach prezydenckich - przed 21 listopada
Z
Donaldem Tuskiem widzimy się 20-21 listopada w Zagrzebiu, decyzja o
jego ewentualnym starcie w wyborach prezydenckich w moim przekonaniu
musi zapaść wcześniej - powiedział w środę lider PO Grzegorz Schetyna.
Według niego jeśli Tusk wystartuje w KO nie odbędą się.
Nowacka nazywa Tuska "księciem na białym koniu"
Jednym
z takich potencjalnych, ogłaszających się co jakiś czas lub
nieogłaszających się co jakiś czas jest Donald Tusk, który cały czas
puszcza oko i pewnie dla takiej czystości debaty im to szybciej by
nastąpiło, tym lepiej - mówiła Barbara Nowacka w rozmowie z Radiem Zet.
Stwierdziła, że przedstawianie
kandydatów do wyborów parlamentarnych "na siłę, bo taka jest presja,
niewiele da".
Kto kandydatem PO na prezydenta? Siemoniak: To nie jest jakaś taka doraźna gra
Chcemy
po prostu być uczciwi wobec Donalda Tuska i mieć pewność, jakie są jego
plany - powiedział wiceszef PO Tomasz Siemoniak pytany, dlaczego PO
cały czas czeka na decyzję szefa Rady Europejskiej ws. startu w wyborach
prezydenckich. W jego ocenie Tusk jest "świetnym kandydatem na
prezydenta".
Tusk nie wystartuje w wyborach prezydenckich
będę kandydował w zbliżających się wyborach prezydenckich -
poinformował we wtorek szef RE, były premier Donald Tusk w rozmowie z
dziennikarzami Polsat News i TVN24.
Fala
komentarzy po decyzji Tuska. "Gdy przyszło do 'ratowania demokracji',
ale trzeba było gryźć trawę - pas i bezpieczny plan B"; "Decyzję należy
uszanować"
Hanna Lis bezlitośnie punktuje Tuska! "Kilka lat temu wybrał
apanaże. Teraz stchórzył. Nazwijmy rzeczy po imieniu. Historia osądzi"
rzeczy po imieniu. Historia osądzi" - skomentowała decyzję Donalda Tuska
o
— podkreśliła w kolejnym wpisie.
— zaznaczył Lis.
Ten SONDAŻ mówi wszystko. To jest prawdziwy powód, dla którego Tusk odpuszcza wybory na prezydenta? [SONDAŻ]
pytanie, dlaczego Donald Tusk postanowił już teraz ogłosić, że nie
wystartuje w wyborach prezydenckich. Gdyby wybory na prezydenta odbyły
się w tę niedzielę, Tusk poległby z kretesem. Liderem sondażu jest
Andrzej Duda. Gdyby wybory odbyły się w tę niedzielę, oddanie głosu na
obecnie urzędującego prezydenta […]
Tusk bije w rząd PiS: Wiadomo, że to się musi skończyć dramatem
na prezydenta powinien być ktoś, kto będzie budował poparcie ponad
połowy Polaków, ja mam swoje bardzo wyraziste poglądy, ale one nie są
poglądami większościowymi w Polsce - mówi Donald Tusk w wywiadzie dla
belgijskiego dziennika "Le Soir", opublikowanym w sobotę przez "Gazetę
Wyborczą".
Donald Tusk, europejski milioner. Dzięki pracy w Brukseli wzbogacił się o 7 mln zł
Tuska polityki krajowej było doskonała decyzją. W ciągu około 5 lat
stanowisko...
D. Tusk: Mam dość bycia biurokratą, jestem gotowy do walki
Po pięciu latach mam dość bycia głównym europejskim biurokratą;
jestem gotowy do walki i mam nadzieję, że wy też - mówił szef Rady
Europejskiej Donald Tusk do działaczy Europejskiej Partii Ludowej,
którzy dziś na kongresie wybierają go na szefa ugrupowania.
Tusk żali się w niemieckiej prasie: To był niezwykle dramatyczny moment. Mój własny kraj zagłosował przeciwko mnie
Tusk w rozmowie z „Die Zeit” stwierdził, że moment, w którym został
ponownie wybrany na szefa Rady Europejskiej, był dla niego
niezwykle dramatyczny.
— żalił się Tusk w rozmowie z niemieckim dziennikiem.
Co ciekawe, podkreślił, że ten moment był dramatyczny nie tylko dla niego osobiście, ale również i dla Europy.
W rozmowie
z „Die Zeit” Tusk odniósł się także do swojej kariery w unijnych
strukturach. Tusk podkreślił, że w ciągu ostatnich lat, gdy sprawował
funkcję szefa Rady Europejskiej udało się „rozwiązać kryzys grecki”.
Jego zdaniem udało się znaleźć „rozsądny sposób, aby zakończyć ten
długi, często przygnębiający spór”.
Chwalił się także wynegocjowaniem umowy ws. brexitu. Dodał, że bardzo dobrze pamięta noc po brytyjskim referendum.
— powiedział Tusk.
Dodał, że obejmując stanowisko szefa Rady Europejskiej nie spodziewał się, że jego praca będzie tak interesująca.
— stwierdził.
Dopytywany o to, jak widzi przyszłość UE, Tusk powiedział, że „jesteśmy w naprawdę krytycznym momencie naszej historii”.
— oświadczył Donald Tusk.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
135. Stanisław Janecki: Tusk
Stanisław Janecki: Tusk przestał być szefem Rady Europejskiej i w Europie nie ma żalu ani łez. Jest ogromna ulga
Im więcej Donald Tusk osobiście zyskiwał, tym więcej traciły PO, opozycja, Polska i Unia Europejska.
Dziś,
1 grudnia 2019 r., Donald Tusk już nie jest przewodniczącym Rady
Europejskiej. I dzień wcześniej, gdy formalnie kończył urzędowanie, nie
tylko nie było fanfar w Brukseli, ale nie było łez i żalu, lecz cisza,
a nawet ulga. Tak jakby Tuska właściwie przez te 5 lat nie było albo
szybko chciano o nim zapomnieć. Okres jego przewodniczenia w Radzie
Europejskiej to właściwie same nieszczęścia i porażki: brexit, uchodźcy,
zepsute relacje z USA, zerwany traktat TTIP, izolacja Turcji
od UE i odpychanie od niej Bałkanów Zachodnich, unia dwóch prędkości
i dwóch statusów, wojny Komisji Europejskiej z państwami członkowskimi,
niepewność i strach zamiast stabilności i bezpieczeństwa. Parafrazując
Wojciecha Młynarskiego: wszystko, co w czasie przewodniczenia Tuska
mogło być spieprzone, zostało spieprzone. Z nawiązką.
Latem
2014 r. Donald Tusk skorzystał ze ścieżki międzynarodowej kariery,
możliwej wyłącznie dlatego, że silna była jeszcze wtedy europejska
i krajowa pozycja jego promotorki Angeli Merkel. Kanclerz Niemiec miała
powody, by Tuskowi pomóc, gdyż jego siedmioletnie rządy w Polsce nie
sprawiały Niemcom najmniejszych kłopotów, a wręcz przeciwnie.
Z punktu widzenia Berlina i niemieckich interesów (doraźnych oraz
strategicznych) były idealne i optymalne. Najpierw były więc najwyższe
niemieckie ordery, a potem kasa i splendor, czyli stanowisko szefa Rady
Europejskiej. Wobec dzisiejszej pozycji Merkel Tusk nie miałby już szans
na takie stanowisko. Idealnie wykorzystał więc historyczne okno.
W Polsce
Donald Tusk zbudował mit złotego wieku Platformy Obywatelskiej
i złotego wieku jej rządów, co miało skutkować mitem europejskiego
mocarstwa. Mit nie miał nic wspólnego z rzeczywistością, a wręcz
osłabiał pozycję Polski w UE. A to z tego powodu, że państwo, którego
premier został tak „doceniony”, nie może się sprzeciwiać praktycznie
w żadnej istotnej kwestii. I się nie sprzeciwiało ani na kilka lat przed
„wyniesieniem” Tuska, ani prawie półtora roku po tym fakcie. Dla Polski
mity Tuska, złotego wieku i mocarstwowości były wyłącznie konstrukcją
potiomkinowską. Nie potrafił rządzić, natomiast obudował te złe rządy
ogromną konstrukcją propagandy sukcesu, wzmocnioną równie potiomkinowską
konstrukcją uznania w światowych mediach i docenienia przez wiele
rządów oraz instytucji.
Dla zagranicy Tusk oraz Polska
w okresie rzekomego złotego wieku to była kura znosząca wielkie złote
jaja. Dosłownie, gdyż gdzieś w tym czasie przepłynęło z Polski ponad 250
mld zł, ileś ważnych spraw załatwiono bez sprzeciwu Polski, ileś
przewag, w tym konkurencyjnych zdobyto, ileś żywotnych polskich
interesów zostało zagłaskanych i zaklepanych po plecach. Poza
wysiłkiem modernizacyjnym, do jakiego Donalda Tuska i jego rząd zmusiła
organizacja Mistrzostw Europy w piłce nożnej (załatwionych zresztą przez
rząd PiS i prezydenta Lecha Kaczyńskiego i przyznanych Polsce oraz
Ukrainie 18 kwietnia 2007 r.), nic istotnego w sferze wielkich czy
choćby ambitnych przedsięwzięć ani ten „wielki przywódca”, ani „rząd
złotego wieku” nie zrobili.
W złotym wieku Tuska w dużym stopniu
Polska miała premiera z dykty, politykę imitującą aktywność,
quasi-podmiotowe relacje międzynarodowe będące w istocie nową wersją
postkolonializmu, gospodarkę wpędzoną w pułapkę średniego rozwoju
i duszoną przez ogromne transfery na zewnątrz oraz społeczeństwo
zaganianie do słabo opłacanej pracy, w minimalnym stopniu korzystające
ze wzrostu PKB i bogactwa narodowego. Złoty wiek Tuska był więc
w znaczącym stopniu epoką wtórnego postkolonializmu. A model sprawowania
władzy przez samego Donalda Tusk cechował brak powagi i poczucia
odpowiedzialności za cokolwiek. I ten model został przeniesiony
do Brukseli, co nie uszło uwagi urzędnikom przyzwyczajonym do solidności
i odpowiedzialności Hermana van Rompuya. I te cechy ma przywrócić
Charles Michel. Może dlatego po Tusku nie ma fanfar, żalu i łez.
Przez
lata Donald Tusk był największym przekleństwem Grzegorza Schetyny
i kierowanej przez niego partii (od 26 stycznia 2016 r.). Większość
kryzysów, przez jakie przechodziła Platforma Obywatelska, ta partia
zawdzięcza swemu ojcu założycielowi Donaldowi Tuskowi.
Z perspektywy Grzegorza Schetyny Tusk zostawił mu w partii spaloną
ziemię (jak zresztą w wielu innych dziedzinach). To za przewodnictwa
Tuska PO stała się partią całkowicie eklektyczną programowo. To Tusk
zaczął przesuwać PO na lewo, transferując takich polityków lewicy jak
Bartosz Arłukowicz, Dariusz Rosati czy Danuta Huebner. To Tusk wyrzucił
z partii bądź zmarginalizował jej konserwatywne skrzydło. To on zastąpił
idee i wartości pragmatyczną i oportunistyczną filozofią ciepłej wody
w kranie. To za jego rządów partia zaczęła się kurczyć zamiast rosnąć.
I to on zaprowadził styl rządów, który po przegranych przez KO (PO)
wyborach 13 października 2019 r. „Gazeta Wyborcza” opisała jako rządy
piątego piętra (w siedzibie partii na Wiejskiej), czyli sprawowanie
władzy „w oparach cygar i przy winie”. Schetyna tylko wszedł w buty
Tuska, żeby partia była w ogóle sterowna.
Donald Tusk przez pięć
lat po opuszczeniu stanowiska premiera rządu RP sprytnie podtrzymywał
mit straty nie do odrobienia, jaką dla polskiej polityki miał być jego
„awans”. Lepiej byłoby wyłącznie wtedy, gdyby wrócił. Ale realnie nie
mógł wrócić, gdyż wiedział (m.in. na podstawie różnych badań),
że żadnych wyborów już by nie wygrał, nawet uzyskując dobre wyniki,
a za to zniszczyłby mit zwycięzcy, zbawcy i proroka. A Grzegorz Schetyna
musiał przełknąć niczym niepopartą tezę, że PO przegrywa wskutek braku
Tuska w polskiej polityce, choć nie tylko on wiedział, że porażki
wynikają z dziedzictwa byłego premiera oraz jego wciąż mocnej pozycji
w polityce opozycji. Z Tuskiem byłoby jeszcze gorzej, lecz sympatycy
opozycji nie chcieli tego słuchać.
Na początku listopada
2019 r. Donald Tusk uznał, że ostatnie, na co może sobie pozwolić,
to porażka w wyborach prezydenckich, czyli najgorszy sposób pożegnania
z mitem. Schodząc z wyborczego ringu, Tusk uniknął nokautu
i część mitu uratował. Ale sposób, w jaki funkcjonował w latach
2007-2019 to już bezpowrotna przeszłość. Były premier wybrał optymalny
dla siebie scenariusz. Jego duch wciąż ma krążyć nad Polską, nawet mocno
osłabiony, a on w tym czasie będzie odcinał kupony od znajomości
zawartych w ostatnich latach i od międzynarodowej rozpoznawalności
dzięki funkcji przewodniczącego Rady Europejskiej. Ego Tuska może
oczywiście cierpieć na tym, że nie będzie mógł już uchodzić za zbawcę
i demiurga polskiej polityki, lecz lepsze nawet resztki mitu niż jego
rozbicie w pył wskutek porażki w wyborach prezydenckich.
Donald
Tusk może twierdzić, że z najwyższego w Europie stanowiska jej
„prezydenta” nie ma sensu już schodzić niżej, a znacznie lepiej się
funkcjonuje jako były „prezydent” Starego Kontynentu niż jako pokonany
w wyborach lokalnych - z europejskiej perspektywy. Jeśli ktoś sądzi,
że Donald Tusk choć przez chwilę przejmował się losem opozycji w Polsce
czy nawet tym, kto tu sprawuje władzę, to jest naiwny. Donald Tusk
przejmował się wyłącznie Donaldem Tuskiem. O pewnych sprawach mówił bądź
się w nie wtrącał wyłącznie dlatego, żeby podkreślić, jak wciąż jest
ważny i miarodajny. W 2014 r. ulotnił się z polskiej polityki, żeby
uniknąć odpowiedzialności za zbliżające się porażki w kolejnych
wyborach. One nie wynikają z braku Tuska, lecz są skutkiem jego bardzo
intensywnej obecności i siedmiu lat sprawowania funkcji premiera oraz
ponad jedenastu lat przewodzenia Platformie Obywatelskiej.
W Europie
Tuska już nie ma, mimo że został przewodniczącym Europejskiej Partii
Ludowej. Ale kto serio traktował jego poprzedników, np. kierującego EPL
aż 23 lata byłego wieloletniego premiera Belgii Wilfrieda Martensa?
A już mało kto nawet kojarzył francuskiego polityka Josepha Daula,
po którym Tusk objął kierowanie EPL. I Donald Tusk sam wie, że jest już
tylko politycznym emerytem. Dlatego pozuje na dawnego demiurga
i zapowiada większą aktywność w Polsce. Tylko tu już nikt na niego nie
czeka, szczególnie po rejteradzie w związku z wyborami prezydenckimi
w maju 2020 r. Jeśli będzie aktywny na wzór Lecha Wałęsy, będzie równie
groteskowy jak noblista. Nie lepszy jest zresztą model Aleksandra
Kwaśniewskiego. Ale Tusk musi stroszyć pióra, żeby ktokolwiek
traktował go poważnie.
Donalda Tuska politycznie już nie ma, ale
skutki jego kariery są i będą jeszcze dawać o sobie znać. Skutki
negatywne, czyli przekonanie europejskich przywódców, że nawet
wieloletni polski premier nie nadaje się do europejskiej roboty, więc
następców nie będzie się już w naszym kraju szukać. A w Polsce i PO Tusk
zostawił spaloną ziemię, na lata utrudniając, o ile nie uniemożliwiając
opozycji (nawiązującej do jego polityki) odzyskanie władzy. Im więcej
Tusk osobiście zyskiwał, tym więcej traciły PO, opozycja, Polska i Unia
Europejska. Taki to demiurg i cudotwórca.
D. Tusk zabrał część współpracowników do EPL; P. Graś szefem gabinetu
Towarzyszący od lat Donaldowi Tuskowi były rzecznik jego rządu
Paweł Graś przeszedł z Rady Europejskiej, gdzie pracował z byłym
premierem przez minione pięć lat, do Europejskiej Partii Ludowej. Tusk
zabrał ze sobą też innych współpracowników, ale nie wszystkich.Paweł Graś w Radzie Europejskiej był starszym doradcą ds. polityki i
komunikacji, odpowiadał za stosunki z Parlamentem Europejskim,
parlamentami narodowymi i partiami politycznymi.Donald Tusk zabrał ze sobą do EPL również innych współpracowników z
Rady Europejskiej. Szefową jego biura została Emilia Surowska, która
pracowała z byłym premierem jeszcze w Polsce. Doradcą ds.
komunikacyjnych przewodniczącego EPL została z kolei Beata Turska, która
w Radzie Europejskiej odpowiadała m.in. za wystąpienia i artykuły
przewodniczącego.Donald Tusk został wybrany na szefa Europejskiej Partii Ludowej na
kongresie partii w Zagrzebiu 20 listopada. 10 dni później zakończyła się
jego pięcioletnia kadencja w fotelu przewodniczącego Rady Europejskiej.Poza przeniesieniem się do biura w innym miejscu w Brukseli, Tusk –
jak wynika z nieoficjalnych informacji PAP – ma również zmienić
mieszkanie na mniejsze.Jego gabinet w EPL będzie liczył mniej współpracowników, niż gdy był
przewodniczącym Rady Europejskiej. Za swoim wieloletnim szefem do partii
nie przeszedł jego najbliższy współpracownik, szef gabinetu
przewodniczącego Rady Europejskiej w minionych pięciu latach Piotr
Serafin.Europejska Partia Ludowa to rodzina polityczna skupiająca partie
chadeckie i konserwatywno-liberalne. Należą do niej 84 ugrupowania z 43
krajów, z Polski są to PO i PSL. Kadencja przewodniczącego EPL trwa trzy
lata.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
136. mały tchórzliwy gnojek
Tusk bierze Trumpa na muszkę. Wymowne zdjęcie na Twitterze
Ziemkiewicz bezlitośnie o Tusku: „Wyjątkowo gardzę tym typem. Takiej kanalii nie było w polityce od czasów gen. Zajączka”
Rafał Ziemkiewicz w telewizji TV Republika w ostrych słowach
wypowiedział się na temat Donalda Tuska. Publicysta zarzuca byłemu
premierowi hipokryzję i złe inwencje wobec Polski. – Wyjątkowo gardzę
tym typem. Takiej kanalii nie było w polityce od czasów gen. Zajączka.
Rafał Zinkiewicz był gościem w programie „Polska na dzień dobry” w TV
Republika.
Tusk we włoskiej prasie: Macron jest nadzieją dla UE. W tle nacjonalizm Kaczyńskiego i Orbana
Partia Ludowa musi chronić Europę przed ryzykiem nacjonalizmu" -
powiedział były przewodniczący Rady Europejskiej, a obecnie lider EPL
Donald Tusk w wywiadzie opublikowanym w piątek przez włoski dziennik "La
Stampa".
Jak oni się wszyscy martwią o ziemię, o zwierzęta, o świat, a nawet Polskę
Były premier i tzw. Król Europy martwi się teraz o Brexit, o liberalizm,
choć jest przekonany, że „ulica i zagranica” to korzyść dla Polski,
a prezydent Emmanuel Macron według DonaldaTuska to nowa nadzieja dla
Europy. Powiem „szczerze” jak Donald Tusk - Eureka, noblistka
z literatury Oolga Tokarczuk dostrzegła wreszcie, że: „Coś jest
ze światem nie tak”. Szkoda tylko że oboje nie wgłębili się w tego
zjawiska przyczyny i sami nie uderzyli się we własne piersi,
bo to że świat jest dziś w ideowym zamęcie i na etyczno-moralnym
zakręcie wiadomo nie od dziś, a liberalizm, weganizm, kosmopolityzm,
antynatalizm, genderyzm, ale i ekologizm, globalizm, neomarksizm,
wojujący i zbrodniczy antychrześcijanizm jak i też całkiem nowoczesna
głupota, poprawność polityczna czy bliżej nieokreślone wartości
europejskie mają w tym szaleństwie i kakofonii informatycznej swój
znaczący udział. Podobnie bardzo zatroskani wydają się dziś być liczni
liberalni spece od wyprzedaży majątku narodowego z czasów poprzednich
rządów, którzy ubolewają nad wzmocnieniem pozycji naszych aktywów
narodowych w tym spółek SP, a zwłaszcza fuzją PKN Orlen SA z Lotosem -
inną spółką SP - czy chęcią zakupu innego znaczącego aktywu narodowego
firmy energetycznej - Energa, ale też ekspansją zagraniczną i nowymi,
dużymi inwestycjami Orlen SA i usilnie próbują temu przeszkodzić. Tak
w ogóle byli spece od „Zielonej Wyspy” martwią się o repolonizację
majątku narodowego, która wreszcie przybiera realny i skuteczny
charakter choć jest jeszcze wiele do zrobienia w tej kwestii, martwią
się też tym i chcą zablokować za wszelką cenę wzrost znaczenia polskich
firm na rynku europejskim czy uczynienia np. z PKN Orlen SA firmy
multienergetycznej, która nie chce stać w miejscu, ale chce tworzyć nową
wartość, ma nowe wizje rozwojowe, chce wprowadzać w życie nowe
inwestycje, technologie i instalacje i to te niskoemisyjne,
energooszczędne, tym bardziej, że strategia firmy przewiduje rozwój bez
górnictwa i atomu. Jest więc całkiem sensownym, że ta spółka SP pracuje
nad OZE, blokami gazowymi, a nawet rozwiązaniami wodorowymi. Chcemy się
wybijać na suwerenność gospodarczą i energetyczną unikając gigantycznych
kosztów tzw. dekarbonizacji i niektórzy w Polsce zaczynają to całkiem
udanie realizować, a przecież Polacy mieli być tylko dostarczycielem
kapitału i taniej siły roboczej.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
137. Książka „Szczerze” Tuska to
Książka
„Szczerze” Tuska to taka płycizna intelektualna, że aż trudno nie zadać
sobie pytania: kto tak naprawdę rządził Polską przez…
Ani wspomnienia, ani dzienniki
nigdy nie są najbardziej wiarygodnym źródłem informacji, bo autor
naturalnie przedstawia się w lepszym świetle i relacjonuje wydarzenia
mocno subiektywnie, ale w tym przypadku nie można się nadziwić wizji
świata proponowanej przez Donalda Tuska.
Słabo
musiało być z Polską i tragicznie z Unią Europejską, skoro stojący
na jej czele człowiek opisuje rzeczywistość banałami rodem z nagłówków
europejskich tabloidów, nie podaje żadnej (!) nowej informacji,
polityków ocenia po kolorze skarpetek czy brody, w Londynie rozgląda się
za peronem opisywanym z powieści o Harry’m Potterze a w dodatku myśli,
że światowi przywódcy od Chin przez Rosję, Europę po Stany Zjednoczone
inspirują się jego – naprawdę banalnymi – wezwaniami do spokoju czy
postępowania zgodnie z sumieniem. Takie postrzeganie
rzeczywistości bardziej przystoi gimnazjalnej blogerce niż szefowi Rady
Unii Europejskiej i polskiemu politykowi najwyższych szczebli.
Tusk – istny geniusz
Przywódcy
zazwyczaj przeceniają swój wpływ na rzeczywistość, jednak proponowana
w „Szczerze” samoocena Tuska przypomina lapsusy Lecha Wałęsy, który
myślał, że sam zainspirował Donalda Trumpa do zostania prezydentem USA.
CZYTAJ WIĘCEJ:
Wałęsa o Trumpie: moja historia była inspiracją do działania
I tak oto w dobie konfliktu katalońsko-madryckiego Donald Tusk spotyka się z premierem Hiszpanii, a później odnotowuje:
I bach, kolejny kryzys
zażegnany. Były premier potrafi też nawracać tłumy, np. gdy w Turcji
zwraca się do emigrantów i uchodźców:
I w ten
sposób unijny lider znów zareagował na kryzys światowej skali. Także
Donald Trump ulega perswazji na każde słowo Tuska. Wpis z 18 listopada
2016 r.:
W ogóle z notatek
Tuska wynika, jakoby światowi liderzy nie mieli żadnych pracowników,
gabinetów, sekretarzy, nie mają pojęcia o świecie, dopóki nie powiedzą
sobie jakiegoś ogólnoludzkiego frazesu. I tak oto polski polityk oświeca
premiera Holandii:
Doprawdy?
Wobec gry wielostronnych interesów, lobbystów międzynarodowych
koncernów, presji społeczeństw, gry europejskich mediów, działań
opozycji parlamentarnych w demokratycznych krajach wystarczy powiedzieć,
że dana decyzja jest „niemądra i niemoralna”? To ma poruszyć światowych
liderów, którzy zarządzają dziesiątkami milionów ludzi i potężnymi
zasobami ekonomicznymi? „Bądź mądry i moralny” i, znów, za pstryknięciem palcami, świat staje się lepszy? Czy
to jest skrajna naiwność i infantylizm czy raczej Tusk dostosowuje
poziom przekazu do swojego wyobrażonego czytelnika?** Może były szef
PO uznał, że Polacy nie zrozumieją zawiłości gier politycznych i lepiej
sprzedać im bajkę o gimnazjalnych pouczeniach z godzin wychowawczych?
Książka
naszpikowana jest relacjonowaniem kto kiedy pochwalił Tuska, kto mocno
bił brawo, kto się wzruszył podczas jego przemówienia i jak trafne
twitty napisał autor. I jakże Obama mu kibicował: „Trzymaj się Donald”.
Zapewne ma to zrobić wrażenie na zakompleksionych fajnopolakach, ale
od lidera UE wymagalibyśmy raczej rozwiązań problemów a nie zdjęć
z wielkimi tego świata (zdjęć w książce dużo, ciekawych
i świetnie zrobionych)
Tusk – istny prorok
Trudno
uwierzyć, że książka była faktycznie spisywana jako dziennik. Raczej
odtworzono wpisy z kalendarza szefa Rady dodając jakieś komentarze
z artykułów dla czytelników tabloidów. Raz że rzadko kiedy dziennik
pisze się w czasie teraźniejszym (większość autorów dzienników na koniec
dnia pisze: zrobiłem, zjadłem, powiedziałem, a nie „robię, jem,
mówię”), a dwa że przy infantylizmie wyżej wspomnianych refleksji dość
naiwnie jest wierzyć, że Tusk przewidział tyle zmian na świecie,
o których twierdzi, że przewidział.
A podobno od razu
dostrzegł, że Macron zostanie prezydentem (zanim ten w ogóle ogłosił
swoją kandydaturę), że Trump wygra wybory, że Kijowski jest podejrzany,
że Saruysz-Wolski opuści Platformę Obywatelską, a Bronisław Komorowski
zakończy prezydenturę na pierwszej kadencji. I jedna nowość – Tusk
od początku był sceptyczny wobec projektu Angeli Merkel o przyjmowaniu
emigrantów! Na pusty śmiech, drodzy państwo, się zbiera gdy
jeden z najwierniejszych współpracowników Berlina przedstawia się jako
skryty Berlina krytyk, który już na wstępie przejrzał błędy
kanclerz Niemiec:
Tusk rozumie świat lepiej niż
ktokolwiek inny. Dzwoni do niego Erdogan, o pomoc błąga go Poroszenko,
widzi naiwność świata, wreszcie martwi się Polską. Nawet taksówkarze
w Brukseli się tą Polską martwią:
Tusk – istna katastrofa
Można
zrozumieć, że takie dzienniki nie będą dziełem na miarę Juliusza Cezara
i nie będą miały literackiego stylu na miarę innych autorów jak Leopold
Tyrmand czy Stefan Kisielewski. Ale dlaczego nie ma u Tuska żadnych
refleksji cywilizacyjnych? Dużo mądrzejsi są w swoich książkach Radek Sikorski („Polska może być lepsza”) i Grzegorz Schetyna („Historia pokolenia”)!
Światowy
lider co prawda opisuje arcydzieła malarstwa, które lubi oglądać,
przytacza tytuły książek, które czyta (Cortazara, Littela, Houellebecqa)
i nie mamy powodów kwestionować jego czytelnictwa, jednak nic z tych
lektur nie wynika! Po zamachach terrorystycznych ogarniających Europę
autor „Szczerze” opisuje, że przesyła kondolencje i się martwi,
o kryzysie w strefie euro że trzeba tegoż euro więcej, a o Brexicie
że zawinił po prostu populizm Camerona. O Kościele katolickim,
że PiSowski, o Jarosławie Kaczyńskim, że kiedyś wyszedł z negocjacji
z nim, bo miał niby uznać kwakanie kaczki za oknem za prowokację.
Dlaczego „Szczerze” jest tak druzgocząco płytka intelektualnie?!
Ludzie
widziani oczami Tuska niewiele mają do powiedzenia: Đukanović
z Czarnogóry „ma blisko dwa metry wzrostu” i jest kontrowersyjny (ale
ma łzy w oczach po słowach Tuska), Książę Salman z Arabii Saudyjskiej
to „bardzo przystojny mężczyzna, silny i zdecydowany, ze świdrującym
spojrzeniem i kruczoczarną brodą kontrastującą ze śnieżnobiałą
galabiją”. Trudeau ma kolorowe skarpetki – i tylko takie refleksje
o graczach światowej rangi interesują wielbicieli Tuska?
Jest też
i polityczny guru Tuska – Lech Wałęsa. Były prezydent miał powiedzieć
na początku kadencji szefa UE: „Niech pan tam uważa, ja to się boję,
że ta Unia to się chce podzielić, a Polaka wzięli, żeby było na kogo
zwalić odpowiedzialność. I znowu będzie wina Tuska”. I można się nieco
zgodzić z dawnym przywódcą Solidarności – gdzie się Donald Tusk nie
pojawi tam nadchodzi katastrofa. Książka też jest taką katastrofą –
zwłaszcza intelektualną. Szczerze.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
138. Czyli ulica i zagranica! Tusk
Czyli ulica i zagranica! Tusk wzywa do protestów ws. praworządności: „Ulica” to dziś 100 tys. ludzi, zaś „zagranica” to UE
Zdaniem Tuska „zagranica i ulica to bardzo dobre metody, żeby powstrzymać rządzących od tego typu rzeczy”. Niepotrzebne
są tu przesady ani hiperbole. Nie będę mówił - uważam, że to jest
przesada - o masowych represjach. Nie musimy używać przesadnych słów.
To, co oni robią, jest wystarczające złe i niebezpieczne w sposób tak
oczywisty, tak dotykalny, że nie trzeba żadnych kolorów tutaj dodawać—powiedział. Zachęcam
wszystkich ludzi, żeby protestowali, żeby wychodzili na ulice (…) nie
tylko dlatego, że się sam stęskniłem za tego typu akcjami – choć
oczywiście też – ale obserwowałem, w jaki sposób uruchamia się
instytucje międzynarodowe, międzynarodową opinię publiczną, ale przede
wszystkim emocje tutaj, w kraju, kiedy jest się aktywnym i kiedy
się protestuje.
—mówił Tusk, podkreślając, że rządzący wycofali się już z niektórych
rozwiązań pod wpływem protestów ulicznych i zainteresowania Brukseli.
„W Brukseli zajmowali się tym głównie dlatego, w 90 proc. dlatego, bo widzieli, że ludzie w Polsce się tym przejmują” – dodał.
Zdaniem Tuska, w ten sposób w Polsce władza może zobaczyć, że są granice, których absolutnie nie może przekroczyć.
—ocenił były szef Rady Europejskiej.
—dodał.
CZYTAJ TAKŻE: Kamil
Kwiatek: Wariantu „ulica i zagranica” nikt nie zamierza porzucać.
Potwierdza to Donald Tusk w „Wyborczej”: To z korzyścią dla Polski
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
139. Czyli ulica i zagranica! Tusk
Czyli ulica i zagranica! Tusk wzywa do protestów ws. praworządności: „Ulica” to dziś 100 tys. ludzi, zaś „zagranica” to UE
Zdaniem Tuska „zagranica i ulica to bardzo dobre metody, żeby powstrzymać rządzących od tego typu rzeczy”. Niepotrzebne
są tu przesady ani hiperbole. Nie będę mówił - uważam, że to jest
przesada - o masowych represjach. Nie musimy używać przesadnych słów.
To, co oni robią, jest wystarczające złe i niebezpieczne w sposób tak
oczywisty, tak dotykalny, że nie trzeba żadnych kolorów tutaj dodawać—powiedział. Zachęcam
wszystkich ludzi, żeby protestowali, żeby wychodzili na ulice (…) nie
tylko dlatego, że się sam stęskniłem za tego typu akcjami – choć
oczywiście też – ale obserwowałem, w jaki sposób uruchamia się
instytucje międzynarodowe, międzynarodową opinię publiczną, ale przede
wszystkim emocje tutaj, w kraju, kiedy jest się aktywnym i kiedy
się protestuje.
—mówił Tusk, podkreślając, że rządzący wycofali się już z niektórych
rozwiązań pod wpływem protestów ulicznych i zainteresowania Brukseli.
„W Brukseli zajmowali się tym głównie dlatego, w 90 proc. dlatego, bo widzieli, że ludzie w Polsce się tym przejmują” – dodał.
Zdaniem Tuska, w ten sposób w Polsce władza może zobaczyć, że są granice, których absolutnie nie może przekroczyć.
—ocenił były szef Rady Europejskiej.
—dodał.
CZYTAJ TAKŻE: Kamil
Kwiatek: Wariantu „ulica i zagranica” nikt nie zamierza porzucać.
Potwierdza to Donald Tusk w „Wyborczej”: To z korzyścią dla Polski
Książka Tuska roi się od błędów. Kolejna wpadka
"To niezwykły, osobisty dziennik Przewodniczącego Rady Europejskiej.
Dzień po dniu towarzyszymy jego pierwszym krokom w nowej roli, poznajemy
kulisy europejskiej polityki i śledzimy najbardziej dramatyczne
wydarzenia ostatnich lat" – tak książkę Tuska reklamuje wydawca.
Jednak wygląda na to, że część wpisów powstała post factum, a autor dość
luźno podszedł do chronologii przywoływanych przez siebie sytuacji. Oto
przykład.
W książce Tusk odnosi się m.in. do jednego z najgłośniejszych wydarzeń
poprzedniej kadencji Sejmu – okupacji sali plenarnej przez opozycję
i słynnego wyjazdu Ryszarda Petru na Maderę.
"Źle się zaczyna ten rok dla opozycji w Polsce. Dramatyczna okupacja
sali sejmowej wzbudziła sporo emocji i kontrowersji, niektórych drażniły
elementy happeningu i zabawy, a przecież chodzi o bardzo poważną
sprawę. Trzymam za nich wszystkich kciuki, wiem, jak trudno w takiej
sytuacji zachowywać się bez przerwy śmiertelną powagę. Pytanie,
czy trzeba to wszystko transmitować w sieci?" – pyta Tusk.
Problem polega na tym, że były premier pisze o okupacji sali sejmowej
pod datą 3 stycznia 2016 r. Tymczasem opozycja rozpoczęła swoją akcję 16
grudnia 2016 r.
To nie jedyna nieścisłość, jaka znalazła się w książce "Szczerze".
Wcześniej błąd wytknął Tuskowi premier Mateusz Morawiecki. Poszło
o rekord bramek zdobytych przez Roberta Lewandowskiego.
Tusk: Nie kandydując w wyborach, unieważniłem kampanię PiS wycelowaną we mnie
z kandydowania w wyborach prezydenckich w 2020 r. trochę unieważniłem
pięcioletnią, negatywną i niezwykle intensywną kampanie PiS, która była
wycelowano dość precyzyjnie we mnie - stwierdził były...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
140. Tusk uwielbia Michnika „jak
Tusk uwielbia Michnika „jak dobry dokument na Netfliksie” czyli 12 najszczerszych cytatów z książki „Szczerze”
Pełna banałów, przekonywania
że światowa polityka to urocze wezwania do miłego i moralnego życia
zgodnie z dobrem wspólnym, wreszcie żmudne odnotowywanie gdzie, kto
i w jaki sposób pochwalił Donalda Tuska to najkrótsza recenzja
niby-dziennika „Szczerze”.
PRZECZYTAJ CAŁĄ RECENZJĘ:
Książka
„Szczerze” Tuska to taka płycizna intelektualna, że aż trudno nie zadać
sobie pytania: kto tak naprawdę rządził Polską przez dwie kadencje
Z czterystu
stron frazesów i zaklinania rzeczywistości warto wyłuskać kilka
fragmentów, które zdradzają prawdziwą osobowość Donalda Tuska. Nie można
temu politykowi odmówić wielkiej roli jaką odegrał w najnowszej
historii Polski - jedni twierdzą, że roli pozytywnej, inni że była
to rola dramatycznie szkodliwa - niemniej dziesięć subiektywnie
wybranych cytatów z tychże dzienników pozwala lepiej zrozumieć kim jest,
lub kim stał się, obecny szef Europejskiej Partii Ludowej.
1. Uległość jako cnota
Taką
naukę Donald Tusk wysnuł po pięciu latach swojej pracy w Brukseli.
Trudno o bardziej chybione wnioski - przecież to motto
Neville’a Chamberlaina i jego ustępstw wobec III Rzeszy, to zwyczajnie
memento tchórza, który nigdy nie walczy o swoje sprawy, bo ustępstwo i święty spokój stawia ponad jakiekolwiek wartości.
Te sześć słów warto zapamiętać, by lepiej zrozumieć jaki w jaki popłoch
wpada nasza opozycja na myśl o walce o polskie interesy.
2. Szczyt pretensjonalności
Ten jaśniepański opis cudownego życia rodziny Tuska komentowali już internauci.
CZYTAJ WIĘCEJ
Tusk w „Szczerze”: z telefony puszczam V symfonię Mahlera
Ale w zestawieniu najbardziej wymownych cytatów szefa EPL nie może go zabraknąć:
I niech ktoś powie, że wyalienowanie polskich elit to wymysł PiSu….
3. Hołd dla Timmermansa
Nawet
nieżyczliwi wobec PiSu komentatorzy przyznają, że Franz Timmermans jest
Polsce nieprzychylny. Dla Donalda Tuska to jednak nie jest problem,
a może nawet i walor?
4. „Strzelanie” do Donalda Trumpa
Tusk,
który celuje z palców, niczym z pistoletu, w plecy prezydenta USA, nie
tylko nie ma sobie nic do zarzucenia, nie tylko chwali się tym zdjęciem
w książce i na twitterze, ale też w przedziwny sposób tłumaczy
to w swoich niby-dziennikach:
Naprawdę
brukselski fotograf jest w stanie podpuścić lidera UE do tak
niestosownej czynności? Jeśli Zachód stać jedynie na takich liderów,
to konkurencyjni przywódcy mogą spać spokojnie.
CZYTAJ TAKŻE:
Co to ma znaczyć? Tusk strzela w plecy Trumpa
5. Tusk czyta w oczach
Autor „Szczerze” opisuje z jakąś kryminalną emfazą odczucia z przesłuchania ws. Tragedii Smoleńskiej przez polską prokuraturę:
„Niewypowiedziana głośno myśl” - czyli argumentów zero, a insynuacji mnóstwo.
6. Opis przywódców
Tusk
wielokrotnie ogranicza swoje refleksje o światowych liderach do kilku
wzmianek dotyczących wyglądu. Niewiele więcej ma też do powiedzenia
o spotkaniu z politykiem z dalekiego kraju:
Błyskotliwości, dodaj nam skrzydeł!
7. Uśmiech od Angeli Merkel
Tusk nie opisuje żadnych rozmów z Angelą Merkel - poza jedną.
Czy naprawdę tak
niewiele trzeba, zaledwie jeden pieszczotliwy komplement, by trafić
do annałów Tuska i pozyskać sobie jego lojalność?
8. Tuska zabolała okładka „Sieci”
Widać z książki „Szczerze” jak
ważną rolę w życiu założyciela PO pełnią komplementy albo krytyka, jak
bardzo polityka Platformy bolą nieprzychylne komentarze.
9. Prezenty i uśmiechy
Jeśli
wielu Polaków obawia się oderwania brukselskich elit od rzeczywistości
i od zwykłych ludzi, to przykład Tuska będzie dobrym tego obrazem. Oto
refleksje ex Przewodniczącego Rady UE po wizycie w Grecji:
Wzruszające.
10. lepiej żeby Kościoła nie było
Donald
Tusk dość słabo kryje się z niechęcią do katolicyzmu, często - jak
to w zwyczaju niezbyt odważnych polityków - zasłania się, że to jedynie
cytat z kogoś, broń Boże z niego samego. Ale widać, które cytaty Tuskowi
się najbardziej podobają:
Niedoczekanie Wasze, towarzysze liberałowie!
11. Michnik jako bohater Netflixa
We wpisach
z października 2018 roku da się znaleźć - nie tak częstą jak na tytuł
książki - szczerą deklarację i wyznanie wiary w działalność
Adama Michnika.
12. Recepta na kryzysy: więcej kryzysu
Historiozoficznych
refleksji o Europie, szerszego kontekstu przemian świata jest
w refleksji Tuska zatrważająco niewiele. Ale gdy znajdziemy choć jedną
z nich - to zaraz jest ona dowodem opacznego rozumienia rzeczywistości.
Założyciel Platformy Obywatelskiej ubolewa, bowiem że wobec kryzysu
emigracyjnego i finansowego narodu wznoszą między sobą mury a nie mosty,
tak jak to robiły… podczas średniowiecznej zarazy albo wędrówek ludów:
Tusk
nie wspomniał, może zresztą nie wie, że w dobie tych historycznych
kryzysów takich jak zaraza albo wędrówki ludów, to właśnie „budowanie
murów” uratowało niektóre kraje, jak na przykład Królestwo Polskie
za Kazimierza Wielkiego, które odgradzając się od zarażonych dżumą,
ocaliło setki tysięcy własnych mieszkańców. Może to zresztą prosta
recepta liberałów na Europę - gdy pojawia się kryzys, to należy
go wpuścić „budując dla niego mosty” i broń Boże od zagrożenia się nie
odgradzać. Z taką elitą przyszłość Europy nie napawa optymizmem.
autor:
Jakub Maciejewski
Tusk: Gdy władza rzuca się na niezależne sądownictwo, jedyną metodą jest twardy opór ludzi
tam, gdzie władza rzuca się na niezależne sądownictwo, zawsze w końcu
okazuje się, że chodzi jej o to samo: żeby móc bezkarnie kraść. A jedyną
metodą, by ją powstrzymać, jest twardy opór ludzi - napisał we...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
141. Co za hipokryzja! Tusk
Co
za hipokryzja! Tusk atakuje rząd za "pląsanie u Rydzyka": "Wstydzę się
za Polskę". Internauci przypomnieli ślub na potrzeby kampanii
Donald Tusk przy okazji promocji swojej książki urządził
tournee po Polsce. Były premier uaktywnił się również w mediach,
w których ostatnio często występuję. Będąc w poniedziałek w Poznaniu,
w paskudny sposób zaatakował rząd i o. Tadeusza Rydzyka. Uczestnictwo
polityków obozu rządowego na jednej z uroczystości organizowanych przez
środowiska skupione wokół Radia Maryja, nazwał „pląsaniem”, które
sprawia, że „wstydzi się za Polskę”. Internauci natychmiast wypunktowali
hipokryzję byłego premiera, który kilka lat temu, sam w instrumentalny
sposób wykorzystał Kościół, fotografując się z rodziną przy
zaimprowizowanym ołtarzyku w swoim domu. A to nie wszystko…
Były premier mówił o władzy PiS, że jest „dewocyjna, nieznośnie prowincjonalna, zatęchła”.
—mówił w Poznaniu.
Tusk
przekonuje, że „polityczny rdzeń Kościoła ośmielił się w zawłaszczaniu
przestrzeni publicznej”, ale najwidoczniej nie miał problemów, aby
samemu instrumentalnie wykorzystać Kościół. Sam w swojej książce
przyznał, że do ślubu namawiały go śp. Zyta Gilowska i Hanna
Gronkiewicz-Waltz, a to wszystko na potrzeby kampanii prezydenckiej.
—cytował nową książkę Tuska Łukasz Pawłowski, na stornie kulturaliberalna.pl.
CZYTAJ WIĘCEJ: Tusk wziął ślub kościelny… żeby zostać szefem rządu. Merkel ujawnia!
Na Twitterze skandaliczne słowa Tuska komentowali internauci.
Donald Tusk powinien zostać namiestnikiem Polski. Tak jak w latach 1764-1769 był nim Nikołaj Repnin
przeciwników wolności spod znaku księcia Repnina i carycy Katarzyny.
I ostatecznie przyjęto traktat, a potem dla ochrony tych, którym traktat
gwarantował wolności (czyli demokrację) wezwano ówczesną bratnią pomoc,
czyli ok. 40 tys. rosyjskich żołnierzy. Jak widać przed Donaldem
Tuskiem wielkie zadania i wyzwania.
14 października 1767 r.
książę namiestnik Repnin wystosował do obywateli Rzeczypospolitej taką
oto deklarację: „Oddziały Jej Cesarskiej Mości, mojej władczyni,
przyjaciółki i aliantki Rzeczypospolitej, aresztowały biskupa
krakowskiego, biskupa kijowskiego, wojewodę krakowskiego i starostę
dolińskiego z powodu ich prowadzenia się, uwłaczającego godności Jej
Cesarskiej Mości, podważającego czystość jej zbawiennych,
bezinteresownych i przyjaznych intencji w stosunku do Rzeczypospolitej.
Niżej podpisany powiadomił najjaśniejszy Sejm, pozostający pod protekcją
Jej Cesarskiej Mości, o stanowczych i uroczystych zapewnieniach
kontynuacji tej opieki oraz pomocy i wsparciu Jej Cesarskiej Mości dla
zachowania praw i wolności Rzeczypospolitej, z ukróceniem wszystkich
nadużyć, które wśliznęły się do rządu, sprzecznych z prawami
kardynalnymi państwa. Jej Cesarska Mość pragnie tylko dobrobytu
Rzeczypospolitej i nie zaprzestanie udzielać jej swego wsparcia dla
osiągnięcia tego celu, bez żadnej zapłaty, pragnąc tylko bezpieczeństwa,
szczęścia i wolności narodu polskiego, co już zostało jasno wyrażone
w deklaracjach Jej Cesarskiej Mości, które gwarantują Rzeczypospolitej
jej obecne posiadłości, jak również prawa, formę rządu i przywileje
każdego. Nikołaj książę Repnin”.
Zamiast pisać „Szczerze”
Donald Tusk powinien się skupić na poważnych sprawach, czyli załatwić
sobie nominacją na posła nadzwyczajnego i ministra pełnomocnego, czyli
namiestnika. I już z takiej pozycji rąbnąć list podobny do tego, jaki
napisał książę Repnin. I tak jak on powinien przywrócić
w Polsce demokrację, a obecnie rządzących wysłać tam, gdzie od 1721 r.
wysyłano Polaków, którzy podpadli szczerym i oddanym obrońcom demokracji
w Rzeczypospolitej. Nie musi to być tamten Sybir, ale coś podobnego.
Donald Tusk będzie miał ważną robotę, a nie jakąś marną fuchę
i przejdzie do historii Europy jako ten, który ostatecznie rozwiązał
kwestię polską. Tak jak ją rozwiązywał książę feldmarszałek i namiestnik
Nikołaj Wasiljewicz Repnin.
Tusk
w Gdańsku. Zamiast promocji książki, ciągle o PiS! "Jeśli nie obronimy
sądów, to ta władza będzie już robiła naprawdę wszystko"
Tusk przed spotkaniem w Europejskim Centrum Solidarności poświęconym
promocji jego książki „Szczerze” był pytany przez dziennikarzy, czy PiS
złagodzi projekt zmian w Prawie o ustroju sądów powszechnych oraz
w ustawie o Sądzie Najwyższym.
— oświadczył Tusk.
Jego zdaniem, projekt jest groźny m.in. w sferze „interesów każdego człowieka”.
— podkreślił były premier.
— ocenił Tusk.
Zapowiedział,
że po spotkaniu w ECS będzie uczestniczył w środę wieczorem w proteście
przed budynkiem Sądu Okręgowego w Gdańsku.
— zaznaczył polityk.
Donald Tusk: spowalnianie procesu odejścia od węgla to śmierć kolejnych tysięcy polskich dzieci
tysięcy polskich dzieci - powiedział w środę w Gdańsku b. premier i b.
przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk podczas promocji swojej
książki pt. „Szczerze” w Europejskim Centrum Solidarności.
Związkowiec o słowach Tuska o smogu: Bezczelność i zakłamanie
Donalda Tuska wiążącymi smog ze śmiercią tysięcy polskich dzieci wyraził
w piątek przewodniczący śląsko-dąbrowskiej "S", a wcześniej szef
górniczej "S" Dominik Kolorz.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
142. Burza po wpisie Donalda
Burza po wpisie Donalda Tuska! Padły mocne KOMENTARZE: "Na granicy trollingu"; "Żałosne konwulsje lipnego moralisty"
—
napisał w piątek na Twitterze były premier i były przewodniczący Rady
Europejskiej Donald Tusk. Z tweeta wynika, że chodzi o PiS, choć nazwa
tego ugrupowania nie pada.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
143. Tusk: odór przestępstwa,
Tusk: odór przestępstwa, gangu i mafii unosi się nad instytucjami państwowymi w Polsce
przestępstwa, gangu i mafii, który unosi się każdego dnia nad
instytucjami państwowymi w Polsce wymaga absolutnej jednoznaczności;
zwracam się z prośbą do wszystkich kandydatów na prezydenta, by nie
zostawiali w tej sprawie miejsca na żadne interpretacje - mówił były
premier...
Tusk: Wydaje się, że prezydent nie ma tyle odwagi, by zawetować rekompensaty dla TVP i PR
się, że prezydent Andrzej Duda nie ma tyle odwagi i charakteru, by
zawetować nowelizację ustawy o rekompensatach dla TVP i PR; nie widzę
powodu, dla którego miałby teraz stać się mężczyzną - ocenił na...
Prawdziwym pochodem lunatyków były rządy Donalda Tuska. Warto przypomnieć kilka spraw
Najwyraźniej pan Donald Tusk znowu ma ochotę ubogacać Polaków.
Po siedmiu latach lekceważącego polską rację stanu premierowania,
po ucieczce z Polski i zostawieniu nam pani Ewy Kopacz w roli szefa
rządu, po europejskiej kadencji w której dołożył się do Brexitu,
postanowił wrócić i przestrzegać nas kampanijnie przed
„prowincjonalizmem” i „pochodem lunatyków”.
CZYTAJ WIĘCEJ: Tusk w Białymstoku straszy Polexitem i atakuje rząd: Mam dobre powody, żeby ich nie znosić. Prowincjonalizm będzie zabójczy
Warto zatem przypomnieć, co jest prawdziwym prowincjonalizmem i politycznym, amatorskim, lunatykowaniem:
— kpienie w luksusowych knajpach z wyborców, rechot partyjnej sitwy z oszukiwania Polaków
— wyprzedaż majątku narodowego i takie nim zarządzanie, że krajowy przewoźnik lotniczy znalazł się na krawędzi bankructwa
—
milcząca zgoda na okradanie Polaków przez mafie vatowskie i przymykanie
oczu na przemyt paliw na ogromną skalę (750 cystern dziennie!). W sumie
mówimy o setkach miliardów złotych z których okradziono Polaków
—
próba likwidacji nauczania historii ojczystej i języka ojczystego
w wyższych klasach szkół średnich, próby zastąpienia barw narodowych
różowymi balonikami
— język pogardy i nienawiści wprowadzony
do polskiej polityki przez przyjaciół Donalda Tuska, zintensyfikowany
po tragedii smoleńskiej
— szczucie na własnego prezydenta, a gdy zginął, oddanie śledztwa Rosjanom, odmawianie ofiarom godnego pomnika
— oddawanie spraw dla Polski istotnych za medale przyjmowane z obcych rąk i osobiste awanse w strukturach międzynarodowych
— próby sprowadzenia i na Polskę nieszczęścia, jakim dla wielu narodów europejskich był zalew imigrantów (nie uchodźców!)
— zwijanie armii w sytuacji, gdy potężny sąsiad szykował się do agresji na Ukrainę
Pełen
bilans zająłby dużo więcej miejsca. Ten prawdziwy pochód lunatyków
prowadził osobiście Donald Tusk. Człowiek, który swoją pychą i brakiem
politycznej wyobraźni, przyczynił się do Brexitu (nie przypadkiem jest
tak znienawidzony w Wielkiej Brytanii), dzisiaj straszy nas Polexitem.
Niech lepiej pilnuje siebie, bo jemu takie „exity” wychodzą najlepiej.
Tak
jak niech lepiej zrobi rachunek sumienia, bo to w czasie jego rządów
„nad instytucjami państwa unosił się odór przestępstwa, gangu i mafii”.
Nic
nie zwróci Polsce straconego czasu, zmarnowanych szans, wypędzonych
z Polski głupią polityką milionów młodych ludzi. Ale zawsze może być
gorzej. Jak ludzie Tuska wrócą, a pani Małgorzata Kidawa-Błońska jest
jego człowiekiem, gorzko jeszcze niejedna rodzina zapłacze. Nawet jeśli
wielu wydaje się dzisiaj, że to niemożliwe, by było, jak było.
Możliwe.
Tusk straszy Polexitem
Prowincjonalizm, jeśli zatryumfuje w polskiej polityce, będzie dla nas zabójczy
— mówił Tusk.
Ocenił, że trend rozpadu UE i chęć opuszczenia Unii jest w Polsce marginesem.
Nie sądzę, żeby w przewidywalnej przyszłości ktoś odważył się publicznie zadeklarować jako polityczny projekt, program wyprowadzenie Polski z UE. Ja się obawiam czegoś w jakimś sensie dużo poważniejszego - że będziemy zachowywać się trochę jak dzieci, które nie czują się odpowiedzialne za całą rodzinę i które będą uczestniczył w takim pochodzie lunatyków
— mówił Tusk.
Powinniśmy pamiętać o tym, żeby Polska nie stanęła w takim pochodzie lunatyków, którzy nie chcą wyjścia z UE, nie chcą rozbicia UE, ale mniej lub bardziej świadomie robią wszystko, żeby do osłabienia UE doszło
— dodał.
Brexit i „pozytywna narracja”
Mamy do czynienia w jakimś sensie z rozpadem świata, rozpadem świata politycznego, jaki znaliśmy przez ostatnie dziesięciolecia. Mamy do czynienia ze swoistym geopolitycznym przesunięciem tektonicznym, takim geopolitycznym trzęsieniem ziemi
— stwierdził Donald Tusk.
Według niego, po pierwsze UE jest w trakcie „nabywania zupełnie nowego dla siebie doświadczenia”.
Przez dziesięciolecia, kiedy mówiono o granicach i terytorium UE mówiono o tym głównie w kontekście rozszerzania UE. Po raz pierwszy w naszych dziejach UE zmniejsza się, a nie poszerza. Temat granic UE stał się tematem gorącym głównie ze względu na kryzys migracyjny, ale politycznie rzecz biorąc to, co jest najbardziej dobitną ilustracją tego geopolitycznego trzęsienia ziemi, to oczywiście brexit i wielki znak zapytania nad przyszłością UE jako takiej
— podkreślił Tusk.
Kto następny?
Zwrócił uwagę, że jesteśmy świadkami spekulacji, także ze strony najważniejszych światowych polityków, kto po Wielkiej Brytanii będzie następny i opuści UE.
Czy UE przetrwa najbliższe dziesięciolecia, czy brexit jest incydentem w jej historii czy początkiem pewnego trend
— mówił szef EPL.
Po decyzji o brexicie załamała się de facto taka pozytywna narracja, jeśli chodzi o rozszerzanie UE. Negatywna decyzja wobec państw bałkańskich na ostatnim szczycie, który miałem przyjemność jeszcze prowadzić przy twardej postawie niektórych państwa członkowskich Francji, Holandii, Danii, ta decyzja o odmowie rozpoczęcia rozmów nt. rozszerzenia z Macedonią Północną i Albanią była kolejny sygnałem, ze coś w tym takim pozytywnym impecie związanym nie tylko z wielkością UE, ale też z istotą UE, z atrakcyjnością tego, co UE ze sobą niesie, że coś się załamuje. Jesteśmy dzisiaj w takim momencie przełomowym, takiego przesilenia „w tę lub we tę”
— ocenił były szef Rady Europejskiej.
Tusk o „o kryzysie relacji transatlantyckich”
Tusk w swoim wykładzie mówił m.in. „o kryzysie relacji transatlantyckich”. Według byłego premiera ze względu na krytyczny stosunek prezydenta USA Donalda Trumpa i jego administracji do UE „pod wielkim znakiem zapytania stoi (…) przyszłość całej politycznej wspólnoty Zachodu”. Przyznał, że Trump ma rację wskazując Chiny jako największe wyzwanie polityczne i cywilizacyjne.
Jeśli na Chiny spojrzymy jak na obiektywne wyzwanie, nie jak na wroga czy przeciwnika, to wszystkie miary - gospodarcze, demograficzne, także potencjału militarnego - będą kazały nam myśleć o nas w tej kategorii „my, wspólnota” wyłącznie wtedy, gdy będziemy mówili o całym politycznym Zachodzie
— zauważył były premier.
Jak podkreślił, żadne państwo europejskie nie jest dzisiaj dużym państwem w kontekście geopolityki.
Tylko niektóre państwa jeszcze o tym ni wiedzą
— zaznaczył.
Największą stawką z punktu widzenia Polaków i Europejczyków jest zarówno utrzymanie UE jako całości jak i utrzymanie trwałych i dobrych relacji - mimo prezydentury Donalda Trumpa - między Europą a Stanami Zjednoczonymi. Bo inaczej w tej niepewnej i bardzo trudnej do zdefiniowania przyszłości, przyszłości na pewno pełnej niespodzianek, nie będziemy w stanie konkurować w sensie militarnym z Rosją, a każdym pozostałym z Chinami, jeśli damy się w jakikolwiek sposób podzielić
— oświadczył Tusk.
Krytyka rządu PiS
Tusk w swoim wystąpieniu nawiązywał m.in. do zarzutów, które zostały postawione b. posłowiu PiS i b. agentowi CBA Tomaszowi K. oraz wejścia CBA do siedziby NIK, w tym do gabinetu szefa Izby Mariana Banasia.
Rozmawiamy o naszej ojczyźnie, gdzie rządzą ludzie, głównie laureaci nagród „Gazety Polskiej” i klubów „Gazety Polskiej”, którzy od dłuższego czasu nie robią nic innego, tylko starają się siebie nawzajem albo zaaresztować, albo oskarżyć, i którzy, obawiam się, wolę się ugryźć w język, chociaż słowo „ugryźć” też już ma polityczne konotacje i tu też powinienem uważać, i mówię o tym, bo moglibyście państwo powiedzieć, że to nie pasuje do oficjalnego tematu wykładu, ale kłopot polega na tym, że dzisiejsza władza, oni wszyscy tam zajmują się dokładnie tym, co przed chwilą powiedziałem
— mówił.
Dodał, że dzieje się to w czasie, gdy w bliższym i dalszym sąsiedztwie setki i tysiące ludzi pracują nad tym, „jak wykorzystać dane, których będzie więcej, niż ludzkość wypracowała do tej pory, jak je wykorzystać w procesie zarządzania człowiekiem i państwem”.
Tusk ocenił, że obecna władza w Polsce jest „archaiczna”.
Ja mam swoje poglądy, ja wiem, dlaczego od zawsze nie lubię tych, którzy dzisiaj rządzą w Polsce i uważam, że mam dobre powody, żeby ich szczerze nie znosić, ale nie chodzi o moje emocje, chodzi o interes Polski. Na pewno w interesie Polski nie jest to, aby elity rządzące, ale mają też za pomocników jedne z najważniejszych instytucji życia publicznego w Polsce, aby zaproponowały nam wszystkim ucieczkę do przeszłości, a więc nacjonalistyczne rojenia, antyoświeceniowy nurt
— powiedział b. przewodniczący Rady Europejskiej.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
144. Taran pogardy coraz mocniej
Taran pogardy coraz mocniej
rozjeżdża kampanię opozycji. Są wprawdzie zapowiedzi mocnego,
programowego otwarcia i deklaracje pokojowej debaty bez mowy nienawiści,
ale efekt jest wciąż ten sam: narastająca i bezwzględna brutalizacja
przestrzeni politycznej. Donald Tusk, w wyczekiwanym przez swoich
partyjnych kolegów wystąpieniu, podsycił ogień nienawiści i potwierdził,
że strategia, którą przyjęli jest prawidłowa.
Rządy mafii?
Im więcej
deklaracji o pokojowej kampanii, tym więcej ataków. Schizofreniczny
taniec opozycji trwa w najlepsze. Upojona własną pychą wierzy w siłę
własnego środowiska wzmocnioną przekazem medialnym, wsparciem celebrytów
i pomocą instytucji zagranicznych. Donald Tusk w swoim płomiennym
wystąpieniu w Bydgoszczy dał pełne przyzwolenie na brutalizację debaty
politycznej. Paranoję opozycji utrwalił też dużą dawką demencji,
oskarżając Prawo i Sprawiedliwość o rządy mafii i gangu.
CZYTAJ WIĘCEJ: Co za absurd! Tusk: Nad instytucjami państwa unosi się odór przestępstwa, gangu i mafii. Zapomniał o swoich rządach?
Długa lista afer rządów PO-PSL
Najwyraźniej
wyparł z pamięci długą listę ciężkich grzechów Platformy. Przypomnijmy
wybrane pozycje z długiej listy afer, przekrętów
i antyobywatelskich działań:
Afera taśmowa,
która pokazała, że „państwo polskie istnieje tylko teoretycznie”
a interes narodowy wyparty został interesem prywatnym
biznesowo-politycznych elit.
Afera Amber Gold – usilnie zamiatana pod dywan
Afera reprywatyzacyjna
Afera stoczniowa – czyli doprowadzenie polskich stoczni do upadku Afera hazardowa
Próba doprowadzenia LOT do upadłości
Afera autostradowa, która doprowadziła polskie firmy do upadłości
Afera stadionowa
Afera wyciągowa
Skok na OFE i ograbienie Polaków z połowy oszczędności emerytalnych zgromadzonych w funduszach (153 mld zł)
Afera z KGHM
Afera z Elewarrem
Afera stanowiskowa - Platforma wzięła 140 tysięcy stanowisk, PSL - 60 tysięcy!
Skandal z budową gazoportu w Świnoujściu i dostawami gazu z Kataru
Afera
atomowa – Sam wybór lokalizacji trwał kilka lat, projekt budowy
elektrowni atomowych pochłaniał ogromne pieniądze, które przeznaczano
na tajemnicze cele. Jednym z nich jest przekazania 11 mln zł dla klubu sportowego
Podwyższenie podatku VAT do 23 proc. Na artykuły dziecięce wzrósł drastycznie z 8 do 23 proc.
Gigantyczne zadłużenie kraju - z 530 mld zł do blisko 1 bln zł
Podwyższenie o 1/3 składki rentowej (ZUS) dla przedsiębiorców
Podniesienie akcyzy na paliwo
Wprowadzenie nowego podatku paliwowego - tzw. opłaty zapasowej
Likwidacja ulg podatkowych (budowlana, internetowa)
Zmniejszenie o 1/3 zasiłku pogrzebowego
Nałożenie na Lasy Państwowe gigantycznego haraczu - podatek od przychodu, a nie dochodu, co miało wzbogacić budżet państwa o 800 mln zł
Przyjęcie zabójczego dla polskiej gospodarki pakietu klimatycznego
Podjęcie prac nad wprowadzeniem podatku smartfonowego i tabletowego
Podjęcie prac nad wprowadzeniem podatku audiowizualnego
Przyjęcie ustawy o ograniczeniu dostępu obywateli do informacji publicznej
Przyjęcie ustawy o ograniczeniu wolności zgromadzeń
Próba nocnej zmiany Konstytucji RP, która umożliwiłaby sprzedaż Lasów Państwowych
Podpisanie z Rosją fatalnej umowy gazowej, na mocy której mieliśmy najdroższy gaz w Europie
Zatajenie raportu obnażającego nieprawidłowości ZUS
Wyprzedaż majątku narodowego za prawie 60 mld zł – pozbywanie się spółek strategicznych takich jak Azoty Tarnów
Osłabianie bezpieczeństwa i ograniczenie potencjału militarnego
Przyjęcie ustawy o „bratniej pomocy” - tzw. ustawa 1066, pozwalająca na obecność w Polsce zagranicznych służb i funkcjonariuszy
Prowadzenie polityki zagranicznej, która uzależniała Polskę od silnych państw i osłabiała jej suwerenność
Kilkuletni paraliż legislacyjny w sprawie wydobywania gazu łupkowego
Zgoda na wprowadzenie do Polski GMO
Masowa inwigilacja obywateli
Potężne osłabienie publicznej służby zdrowia
Wydłużenie obowiązku pracy o 7 lat u kobiet i 2 lata u mężczyzn, pomimo protestów i wniosku o referendum ws. wieku emerytalnego
Wprowadzenie obowiązku szkolnego dla 6-latków, pomimo sprzeciwu społecznego
Ponad 2 mln Polaków żyło w skrajnej biedzie, w tym aż 700 tys. dzieci
Co oglądają wyborcy PiS i KO?
Małgorzata
Kidawa-Błońska i jej partyjni koledzy również zatarli w pamięci
tę długą listę afer. I choć przekonuje, że poparcie dla PiS wynika tylko
i wyłącznie z tego, że wyborcy partii Jarosława Kaczyńskiego nie
czytają gazet i nie wiedzą nic o świecie, jest zupełnie inaczej.
—
stwierdziła Małgorzata Kidawa-Błońska na spotkaniu z wyborcami,
ubolewając że biedni widzowie TVP „nie mają szans zweryfikować tych
informacji. Naprawdę nie mają”.
CZYTAJ WIĘCEJ: To jest ta słynna elegancja kandydatki PO? Kidawa-Błońska o wyborcach PiS: „Nie czytają gazet, nie korzystają z internetu”
Jakie
są fakty? Z sondażu przeprowadzonego przez IBRIS przed ostatnimi
wyborami parlamentarnymi wynika coś zgoła odmiennego. Okazuje się,
że co 3 widz TVN24 to wyborca PiS! Grupa ta ogląda serwisy różnych
nadawców. Zdecydowanie bardziej zamknięci w bańce informacyjnej
są wyborcy Koalicji Obywatelskiej, ponieważ czerpią oni wiedzę
głównie z Faktów.
W sondażu IBRIS przeprowadzonego
w dniach 24 sierpnia - 4 września 2019 roku na grupie 8000 pełnoletnich
Polaków sprawdzono w jaki sposób głosują widzowie głównych serwisów
informacyjnych. Wyniki badania wskazują, że wyborcy PiS oglądają wydania
różnych telewizji, a aż co trzeci widz „Faktów” TVN to zwolennik partii
Jarosława Kaczyńskiego. Z sondażu wypływa też wniosek, że wyborcy
Koalicji Obywatelskiej przy pozyskiwaniu informacji skupiają się głównie
na TVN. Odsetek wyborców obu partii wśród widzów tej stacji jest
prawie jednakowy.
Wśród publiczności „Wiadomości” TVP aż 80 proc.
badanych to wyborcy PiS, a tylko 6,2 proc. widzów to wyborcy KO.
„Wydarzenia” Polsatu również cieszą się największą popularnością wśród
wyborców partii rządzącej. Niecałe 23 proc. widzów tej stacji
to zwolennicy Koalicji Obywatelskiej. 15,5 proc. to popierający Lewicę.
Widzowie Faktów TVN są bardzo podzieleni w poglądach. 33,7 proc. z nich
głosuje na Prawo i Sprawiedliwość, 34,7 proc. na Koalicję Obywatelską,
a 21,9 proc. - to wyborcy Lewicy.
Pada więc kolejny mit
opozycji, tak bezczelnie zaprezentowany przez kandydatkę KO w wyborach
prezydenckich. Niechęć do Platformy Obywatelskiej nie wynika z niewiedzy
czy zaprogramowania przez TVP. Jest skutkiem z głębokiej świadomości
i niechęci do odtworzenia poprzedniego, tak bardzo szkodliwego dla
Polski układu, w którym obywatelskość była tylko logotypową etykietką.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
145. mały człowieczek na L4 w Brukseli
Tusk
atakuje rząd i prezesa PiS: "Polska na szarym końcu jeśli chodzi o
testy"; "Kaczyński nie jest specjalnie znany z odwagi cywilnej"
Tusk opowiadał o strategiach walki z koronawirusem, które widzi
w Europie. Pierwszą miały zastosować Wielka Brytania,
Szwecja i Holandia.
CZYTAJ
RÓWNIEŻ: Tusk włączył się w debatę o przyszłości UE. Nie zaskoczył.
Receptę ma jedną: „Potrzebujemy wspólnoty wyposażonej w więcej władzy”
CZYTAJ
RÓWNIEŻ: Taki mają plan? Tusk: Wybory przeprowadzone w takich warunkach
nie miałyby wiążącego charakteru, a na pewno byłyby łatwe do podważenia
— stwierdził
Znalazł też trzecią.
— mówił.
Tusk próbował tłumaczy instytucje unijne i ich brak odpowiednich działań w obliczu kryzysu.
Następnie opowiadał o polskim rządzie.
— powiedział.
Atak na Kaczyńskiego
Tusk porównał sytuację z majowymi wyborami w Polsce do tej z wyborami we Francji. Decyzję Macrona nazwał błędem.
CZYTAJ
RÓWNIEŻ: Prezes PiS: Wybory powinny się odbyć 10 maja. Trzeba
wprowadzić rozwiązania, umożliwiające głosowanie tym,
którzy są w kwarantannie
— stwierdził.
Mówił o potrzebie presji na Jarosława Kaczyńskiego.
— stwierdził Tusk.
Jak
widać, Donald Tusk jest w stanie wykorzystać każdą okazję, nawet tak
poważne zagrożenie jak pandemia koronawirusa, by leczyć swoje
niezaspokojone ambicje polityczne.
CZYTAJ
RÓWNIEŻ: Tusk w „GW”: Od 12 marca jestem w izolacji. Pani doktor
zdecydowała bez testu, że na minimum 14 dni muszę zostać w domu
CZYTAJ TAKŻE: WSZYSTKO o koronawirusie
mly/TVN24
10 pytań do Tuska, których nie zadała Kolenda-Zaleska. Anatomia ohydnej gry epidemią
Nie wzruszyłem się słowami Donalda Tuska tak bardzo jak
Katarzyna Kolenda-Zaleska, która z autentyczną troską wypytywała byłego
premiera o to, jak sobie radzi na kwarantannie. Może dlatego uważniej
słuchałem jego słów i nasunęło mi się parę pytań, które w tej rozmowie
powinny paść. Tylko że wtedy okazałoby się, iż Tusk po pierwsze przeczy
sam sobie, po drugie jest kompletnie odklejony od rzeczywistości (by nie
powiedzieć, że oszczędnie dysponuje prawdą), a po trzecie dąży
do destabilizacji sytuacji w Polsce.
Ale po kolei.
1)
Dlaczego domaga się w Polsce masowych testów, skoro doskonale wie
na własnym przykładzie, że to nie jest metoda na powstrzymanie epidemii?
Raz Tusk mówi o swojej kwarantannie:
A za chwilę mówi o strategii walki z koronawirusem polegającej na „mocnej izolacji”, która wymaga
Nie
wiemy, czy będzie miał ten test zrobiony. Wiemy, że teraz nie
ma i jeszcze długo mieć nie będzie. A jeśli po kwarantannie okaże się,
że nie ma takiej potrzeby, nikt go nie będzie testował. Takie przepisy
obowiązują nie tylko „tam w Belgii”, ale w większości państw (również
w Polsce). Bo gdyby było inaczej – jak chce tego Tusk z większością
polskiej opozycji – system by się zapchał, testowano by zdrowych,
a na testowanie osób realnie zagrożonych zabrakło by testów, diagnostów,
krótko mówiąc sił przerobowych w laboratoriach.
2) W jakiej sprawie polski rząd okłamuje obywateli?
Tusk w charakterystyczny dla siebie sposób krąży wokół sprawy, ale tak, by wszyscy wiedzieli, co chce powiedzieć:
Czynił
takie sugestie poda dresem rządu w Warszawie częściej, więc nie
ma wątpliwości, co chciał przekazać widzom TVN24. Ale nie został
zapytany konkretnie: w jakiej kwestii rząd okłamuje Polaków, bo wtedy
musiałby zamknąć pełną frazesów buzię. Sypanie oskarżeniami w formie
niedopowiedzeń jest bezpieczniejsze.
3) Dlaczego Tusk próbuje destabilizować sytuację w Polsce?
Red.
Kolenda-Zaleska nie zadała konkretnego pytania, ale zwabiona
niedomówieniami, zapragnęła posłuchać ich więcej. Zapytała więc jedynie:
Czy podejrzewa pan, że polski rząd coś ukrywa przed obywatelami?
Na co Tusk najpierw uciekł od odpowiedzi takim wybiegiem:
A po chwili dodał:
Jakie
są skutki takiej wypowiedzi? Czy działają mobilizująco, czy wręcz
przeciwnie? Budują zaufanie do państwa (a były premier ponoć nagle
opowiada się za silnymi państwami narodowymi), czy je podważają? I jak
takie zabiegi mogą wpłynąć na postawę Polaków w czasie pandemii?
To jest
przecież gra na wywołanie histerii, chaosu, nieufności,
na destabilizację państwa, a w konsekwencji na rozprzestrzenianie się
epidemii. Tusk lubi odwoływać się do Rosji, którą mają naśladować ludzie
krytykujący UE, bo w interesie Moskwy leży podważanie jedności
UE i zaufania do unijnych instytucji. Lecz sam robi dokładnie to samo
względem polskiego rządu! To rosyjska strategia mieszania
w państwach Zachodu.
4) Na czym polega zła sytuacja w polskich szpitalach i czym się różni od tej we Francji, Hiszpanii, czy Wielkiej Brytanii?
W swoim
nieprecyzyjnym opisie różnych strategii zestawił Wielką Brytanię sprzed
kilku dni z państwami stosującymi „mocną izolację”, po czym przeszedł
do snucia ulubionej opowieści o pełzającej dyktaturze
na Węgrzech i w Polsce.
To jeden
z wielu fake newsów zaserwowanych przez Tuska. Jego zwolennicy
uwielbiają oskarżenia bez pokrycia pod adresem rządów w Warszawie
i Budapeszcie – o zamordyzm, propagandę, wszech-kontrolę. I o ile
w kwestii węgierskiej można dyskutować, czy Orban nie idzie za daleko
z obostrzeniami w stosunku do panującej sytuacji, o tyle w Polsce
sytuacja niewiele się różni od tej w Belgii, Wielkiej Brytanii, Francji,
czy Hiszpanii, jeśli chodzi o obostrzenia w codziennym życiu.
Inaczej
jest z sytuacją szpitali. O ile w Polsce nie brakuje (jeszcze?) łóżek,
respiratorów, czy testów, a np. w Madrycie ludzie leżą na podłogach
szpitalnych korytarzy, to w kwestii „leczenia konkretnych przypadków”
trudno coś zarzucać służbom medycznym w Polsce. Śmiertelność u nas (dane za tą aktualizowaną na bieżąco stroną) wynosi 1,1 proc., a więc jest trzykrotnie niższa niż światowa i dużo niższa niż w kilku krajach zachodniej Europy.
Inna
sprawa, że sygnalizowane w Polsce braki w szpitalach sprzętu
codziennego użytku – masek, kombinezonów etc. dotyczą właściwie
każdego kraju.
5) Skąd Tusk ma dane o testach w innych państwach?
Stawia mocną tezę:
Kolejny
fake news. Skąd u Tuska ta wiedza? Już wczoraj rzecznik ministerstwa
zdrowia wyłożył jednemu z dziennikarzy, że nie ma podstaw do snucia
takich opowieści, bo wile państw nie raportuje, ile testów wykonuje.
Dopóki to robiły, ich statystyki przemawiały na korzyść
polskiej strategii:
6) Czy Tusk jest jedynym głuchym Polakiem?
Wracamy do tego, przywołanego już wcześniej, zdania, bo trzeba się nad nim pochylić oddzielnie:
Co najmniej od kilku dni
powtarza to minister zdrowia, powtarzają epidemiolodzy. Słyszą
to wszyscy (nawet opozycja, choć puszcza mimo uszu i wciąż domaga się
powszechności testów), za wyjątkiem pana przewodniczącego. Żeby się nie
powtarzać, odsyłam do pytania nr 1, gdzie wspomniałem o powodach
niewykonywania setek tysięcy testów.
Dodam tylko jeden argument,
którego Małgorzata Kidawa-Błońska i jej koledzy partyjni nie chcą
zauważyć. Nie ma wiarygodnych testów „od ręki”. Dopiero testowane są te,
które dają wyniki w ciągu kilkudziesięciu minut. A obrazki np. z USA,
gdzie „testuje się” ludzi nie wysiadających nawet z samochodu, jak
w McDrive, mocno fałszują rzeczywistość.
Tłumaczy to minister Szumowski w wywiadzie z Dorotą Łosiewicz w nowym numerze tygodnika „Sieci”:
A zatem
zapytajmy inaczej: chcemy mieć dużą liczbę wykonanych testów
w statystykach, czy też chcemy mieć wykonywane testy wiarygodne? Niech
ludzie opozycji odpowiedzą sobie we własnych sumieniach.
7) Kiedy Tusk wykazał się odwagą cywilną?
Donald
Tusk nie byłby sobą, gdyby nie pozwolił sobie na kolejną obsesyjną –
i wyjątkowo podłą – wycieczkę osobistą pod adresem prezesa PiS:
Ciężko
to komentować, ale warto zapytać: kiedy Donald Tusk wykazał się odwagą
cywilną? Np. w 2008 r., w czasie rosyjskiej agresji na Gruzję? A może
10 kwietnia 2010 r. w Smoleńsku i w kolejnych dniach, tygodniach,
miesiącach, gdy Rosjanie mataczyli w sprawie śmierci polskiego
prezydenta i towarzyszącej mu delegacji? Albo w styczniu 2011 r., gdy
powinien być domagać się zwrotu wraku, gdy MAK zakończył swoje prace
i miał obowiązek oddać szczątki samolotu? Albo po wybuchu afery
taśmowej, gdy stać go było na napisanie w internecie: „Przykra sprawa.
Nie lekceważę jej, odniosę się do niej w poniedziałek o 15.” i zniknął?
Albo wtedy, gdy należało pani kanclerz Merkel powiedzieć: Halt! Nie
zapraszaj imigrantów, bo będą z tego duże kłopoty?
To człowiek naprawdę wielkiej odwagi…
8) Dlaczego nie domaga się zamknięcia w Polsce na trzy miesiące szkół, kin, galerii handlowych itd.?
Zaraza
potrwa długo i wszyscy rozsądni ludzie to wiedzą – mówi Tusk,
argumentując, dlaczego nie wolno organizować wyborów prezydenckich
w maju. A dokładnie mówi tak:
Dlaczego
zatem nie domaga się, a w ślad za nim jego podwładni z polskich komórek
EPP, zamknięcia szkół, kin, galerii handlowych i innych miejsc
użyteczności publicznej do maja, czerwca, lipca? Czy może dlatego,
że dopiero za dwa-trzy tygodnie dowiemy się, czy rzeczywiście będzie
w maju istnieć zagrożenie wynikające z elekcji? Poseł Robert Kropiwnicki
z KO, dociskany tymi argumentami przez Michała Adamczyka w TVP już
przyznał, że „nie wiemy, jaka będzie wtedy sytuacja”. I to jest
poprawna odpowiedź.
9) Czy Tusk był u okulisty? A może odcięli mu prąd i nie może śledzić wydarzeń w Polsce?
Zapytany, czy prezydent Andrzej Duda prowadzi kampanię, Tusk wypalił:
Tę lojalność
widzimy na każdym kroku – podkopywanie zaufania do państwa, lawina fake
newsów, ciągłe domaganie się zmiany strategii w walce z epidemią niż
zalecana przez epidemiologów… Sporo tego mamy na co dzień.
Podobnie
jak sporo mamy elementów kampanii wyborczej kandydatów opozycji. Dokąd
niby jeździ prezydent? Poza trzema wizytami w ubiegłym tygodniu
(granica, pogotowie ratunkowe, fabryka produkująca płyn dezynfekcyjny),
które odbyła by każda głowa państwa na jego miejscu, ma mnóstwo spotkań
wynikających z pełnionych obowiązków dotyczących walki władzy
(a to on jest władzą wykonawczą, przypomnijmy, mającą również
uprawnienia inicjatywy legislacyjnej) z pandemią.
A co robi
Władysław Kosiniak Kamysz? Niemal codziennie konferencja prasowa,
występy przed kamerami przed i po spotkaniach w BBN, wywiady w mediach,
intensywna kampania w internecie, ludzie PSL-u nie rotujący się
na ekranach w programach publicystycznych wychwalający swojego
kandydata, z jego znaczkiem w kalpie itd.
To samo Małgorzata
Kidawa-Błońska, tyle że pani wicemarszałek dodatkowo udaje kogoś
z kompetencjami i na zupełnie innym stanowisku niż zajmuje. Te jej
odprawy z samorządowcami, telekonferencje, pseudo-orędzia, wywiady
i multiplikowana mowa-trawa w tweetach to 100 proc. kampanii wyborczej,
jaką można dziś prowadzić.
O Szymonie Hołowni nie wspominając –
jego kampania jest chyba najintensywniej w świecie prowadzoną kampanią
spośród oficjalnie zawieszonych…
10) Czy Tusk zna polską konstytucję? Kto rządzi w Polsce?
I jeszcze raz na temat marzenia o przesunięciu wyborów:
O co tu właściwie chodzi?
O jakieś przekazanie części władzy przez polityków lekarzom? To naukowcy
mieliby decydować, czy wybory mogą się odbywać? Prezydent, premier,
minister zdrowia (lekarz i naukowiec w jednym!), Główny Inspektor
Sanitarny i wszystkie podległe rządowi służby mają się wyłączyć z tych
decyzji? To lekarze mają nagle wyznaczać, co stanowi konstytucja
w kwestii przeprowadzania wyborów? Najlepiej tacy, którzy sympatyzują
z opozycją? I jeszcze ci „ludzie mediów”…
To de facto
nawoływanie do społecznego buntu i próba odebrania podstawowych
kompetencji pierwszoplanowym urzędnikom. To próba wywołania w kraju
paniki, chaosu i delegitymizacji władzy.
A mówiąc najszerzej: to ohydna gra epidemią.
Droga
(coraz droższa) „Gazeto Wyborcza”, jeśli wciąż szukacie kogoś, komu ten
wirus spadł z nieba – zerknijcie w stronę Brukseli i czwartego piętra
przy Wiejskiej 12a.
CZYTAJ TAKŻE:
MARCIN FIJOŁEK: Po wywiadzie zgryźliwego tetryka: Tusk sufluje opozycji samobójczą strategię szalonej szarży
MICHAŁ
KARNOWSKI: Opozycja nawiązuje do Smoleńska, a Tusk personalnie atakuje
Kaczyńskiego. Po 10 latach chcą powtórzyć operację przejęcia władzy
na narodowej tragedii?
autor:
Marek Pyza
Gdy Donald Tusk daje głos, można wysoko obstawiać, że będzie stręczycielem chaosu, strachu i jatki wszelakiej
Bardziej nie można się
chyba było odsłonić. Donald Tusk, obecnie przewodniczący Europejskiej
Partii Ludowej, a w przeszłości premier RP i przewodniczący Rady
Europejskiej, najwięcej powiedział o sobie.
Powiedział
Katarzynie Kolendzie-Zaleskiej w TVN 24, czyli w swoim naturalnym
środowisku. Pokazał, jakim był premierem i co był w stanie robić jako
formalnie najwyższy urzędnik Unii Europejskiej. I tradycyjnie, czyli tak
jak wielokrotnie robił, wrzucił różne elementy chaosu, niepokoju,
skakania sobie do oczu, a nawet społecznej rewolty. Cały on, cały Tusk.
Dla
byłego premiera najważniejsze jest, „żeby ludzie nie mieli takiego
wrażenia, że rząd ukrywa coś przed obywatelami w sprawie koronawirusa.
(…) My musimy wszyscy mieć pewność, że rząd niczego nie ukrywa. (…)
Obywatele muszą mieć stuprocentowe przekonanie, że rząd przed nimi nic
nie ukrywa”. Powtarzając to jak katarynka Donald Tusk tylko
bardziej kieruje światło na siebie. Obsesyjne wskazywanie na to, czy
rząd coś ukrywa, rodzi pytanie, co ukrywał rząd Donalda Tuska.
A powodów do zadania tego pytania jest bardzo dużo: od katastrofy
smoleńskiej i relacji Tuska z Putinem przez pospieszne przejecie
prezydentury przez Bronisława Komorowskiego (ówczesnego marszałka
Sejmu), afery (m.in. hazardową, stoczniową, VAT-owską, Amber Gold)
po epidemię tzw. świńskiej grypy („bohaterska” odmowa kupienia
szczepionek przez ówczesną minister zdrowia Ewę Kopacz).
Odwracając
kota ogonem Donald Tusk igra sobie z poczuciem logiki i zdrowego
rozsądku. Z jednej strony narzeka, że „nie słyszymy wyjaśnienia,
dlaczego Polacy nie są poddawani masowym testom”. A to „u wielu ludzi
rodzi podejrzenie, że coś jest nie tak. I trzeba to jak najszybciej
rozwiać”. A jednocześnie Donald Tusk opowiada o regułach obowiązujących
w Belgii, gdzie obecnie przebywa: „Nie gorączkowałem, miałem inne
symptomy, ale bez gorączki. W Belgii obowiązuje zasada, że nie trzeba
testować, tylko trzeba izolować tych, którzy mają symptomy bez
gorączki”. Czy były premier ma swoich widzów i słuchaczy za idiotów?
Powszechna jest zasada, żeby nie testować wszystkich,
bo to błyskawicznie zatyka system testowania, a przez to i służbę
zdrowia. A szybkie testy, a tylko takie są możliwe masowo, są bardzo
zawodne, przez co wielu zarażonych może rozsiewać wirusa będąc
przekonanymi, że nie są nosicielami. Gdy Donald Tusk mówi, że „za kilka
dni tak czy inaczej będę miał ten sprawdzian zrobiony”, skorzysta
po prostu ze swojej uprzywilejowanej pozycji społecznej i znajomości.
Nawet
przebywanie w domowej kwarantannie nie wpłynęło na skłonność byłego
szefa Platformy Obywatelskiej do jątrzenia i hejtu. Oczywiście z jego
ulubionym superwrogiem (karykaturą Wroga Ludu Emmanuela Goldsteina
z „Roku 1984” George’a Orwella), czyli Jarosławem Kaczyńskim.
Obsesja na punkcie prezesa PiS najwyraźniej mąci Donaldowi Tuskowi
rozum. Główną zbrodnią Wroga Ludu jest kwestia wyborów prezydenckich.
Jeśli prezes PiS na około 50 dni przed ich terminem nie mówi o ich
odwołaniu, bo jeszcze nie widzi przesłanek, to staje się demonem, który
dlatego że „nie ma formalnej władzy”, tak „łatwo mu przychodzi namawiać
do zorganizowania tych wyborów”.
Problemem jest to, że Jarosław
Kaczyński do niczego (w żadnym razie zbrodniczego) nie namawia, tylko
po prostu nie neguje (na razie) obowiązującej agendy, a tym bardziej jej
nie odwołuje, bo przecież nie ma takich uprawnień. Termin wyborów wciąż
wynika z konstytucji i Kodeksu Wyborczego i nie ma tu żadnego spisku
ani stanu nadzwyczajnego. Byłoby nadzwyczajnie, gdyby wybory
przesunięto. Nie tyle odwracając kota ogonem, co obdzierając
go ze skóry, Donald Tusk może wejść w rolę pierwszego moralisty Europy,
odbierając Wrogowi Ludu domniemanie zachowania „etycznego
i odpowiedzialnego”. Sam pierwszy moralista Europy jest oczywiście
superetyczny i hiperodpowiedzialny, skoro „nie pójdzie na wybory, jeśli
będzie sądził, że to może spowodować zakażenie tych, którzy idą
wybierać”. Oczywiście nowy Emmanuel Goldstein „uznaje, że to jest
bezpieczne”, choć „to może kosztować zdrowie i życie setek, a może
tysięcy obywateli”. W dodatku reżim Wroga Ludu, podobnie jak lustrzany
Goldstein w Budapeszcie, wykorzystuje sytuację do utrwalania pełzającego
zamordyzmu, skoro mamy „maksimum nakazów, maksimum kontroli
i propagandy, [a] minimum testów”.
Wnioskowanie (?)
Donalda Tuska jest proste, jak konstrukcja styliska od szpadla: Wróg
Ludu Kaczyński na zimno kalkuluje utratę zdrowia i życia przez tysiące
obywateli. I robi to ktoś, kto „nie jest szczególnie znany z odwagi
cywilnej w sytuacjach zagrożenia”. A na jakiej podstawie pierwszy
moralista Europy może tak twierdzić? Kiedy Jarosławowi
Kaczyńskiemu zabrakło odwagi cywilnej? Za to dość łatwo pokazać, jak
Donaldowi Tuskowi zabrakło jej w relacjach z Władimirem Putinem przed,
w momencie i po katastrofie smoleńskiej. Jak brakowało mu jej
w relacjach z Angelą Merkel. Jak jej deficyt zaważył na jego dwóch
kadencjach na stanowisku szefa Rady Europejskiej, żeby wspomnieć tylko
brexit i ogromny kryzys z tzw. uchodźcami. Odwaga cywilna Donalda Tuska
była w tych wszystkich sytuacjach wręcz legendarna.
Z jednej
strony jest straszny Hannibal Lecter, z drugiej - mamy milczenie
łagodnych na maksa owiec, czyli opozycji. Ci wspaniali ludzie, których
Donald Tusk mimochodem reprezentuje (jako milcząca superowca), którzy
„mówią ‘nie ryzykujmy życia ludzi, nie róbmy tych wyborów w tej chwili’,
to nie są ludzie, którzy chcą utrzymania swojej władzy”. Przypadkowo
jej nie mają, ale najważniejszy jest wspaniały altruizm opozycyjnych
owiec. One nawet cichutkim meczeniem nie jątrzą, nie powielają fake
newsów, nie sieją paniki i strachu. Skąd, one są gotowe na współpracę
nawet z Hannibalem Lecterem. A gdyby to Tusk rządził, byłaby nieustanna
jatka (rządził 7 lat i niczego takiego nie było, ale to detal). Wtedy
„Jarosław Kaczyński koncentrowałby się wyłącznie na tym, żeby udowodnić,
że to ja zorganizowałem tę zarazę”. To akurat chyba przesada, bo Donald
Tusk zorganizować to raczej niczego nie umie, a co najwyżej
zdezorganizować. Teraz już go w instytucjach UE nie ma, więc być może
będzie ona mniej zdezorganizowana, także w kwestii walki
z pandemią koronawirusa.
Siedząc sobie w miarę wygodnie
i bezpiecznie w domowej kwarantannie w Brukseli: „Nie ma co przesadzać,
to nie jest najcięższe z moich życiowych doświadczeń. W jakimś sensie
normalnie pracuję”, Donald Tusk wydzielił z siebie dość jadu, żeby
Polacy nie myśleli, iż walka z pandemią to sprawa najważniejsza. Tusk
też to deklaruje, tylko robi wszystko, żeby w Polsce były wojny miedzy
wszystkimi i o wszystko, zamiast tej z pandemią. On w tej
najważniejszej sprawie nic nie może zrobić, no bo „uwięziony”. Tak,
jakby kiedykolwiek mógł. Za to zawsze mógł jątrzyć i przeszkadzać. Cały
on, cały Tusk.
autor:
Stanisław Janecki
Tusk sugeruje członkom EPL przemyślenie stanowiska ws. utrzymania Fideszu w partii
czas, że będziecie musieli przemyśleć stanowisko w sprawie wykluczenia
węgierskiego Fideszu z Europejskiej Partii Ludowej – napisał szef EPL
Donald Tusk w liście do członków ugrupowania.
Tusk domaga się stanu wyjątkowego w Polsce i za to samo chce wyrzucić Fidesz z EPL
Wspierają go w tej sprawie liczni wpływowi politycy Platformy
(i wspomagające ich media), którzy nawet przy okazji wielodniowej
debaty o ostatecznym kształcie „Tarczy antykryzysowej”, tak naprawdę nie
interesowali się jej zawartością, tylko koncentrowali na konieczności
odłożenia wyborów prezydenckich.
A więc w Polsce Tusk chce stanu
wyjątkowego (tylko taki stan odpowiada zagrożeniu w całym kraju,
sugerowany przez Platformę stan klęski żywiołowej, można wprowadzić
tylko wtedy gdy zagrożenie dotyczy jakiejś części kraju, województwa,
kilku województw), a za wprowadzenie takiego stanu na Węgrzech, partię
swojego kolegi Wiktora Orbana, chce wyrzucić z EPL.
Sprzeczność
takiego postępowania jest jednak tylko pozorna, w Polsce chodzi
o uratowanie „skóry” Platformie, wprowadzenie stanu wyjątkowego
to najprawdopodobniej rozpoczęcie wszystkiego od początku, w tym także
możliwość zmiany kandydata, a to dla tej partii po blamażu
dotychczasowej kandydatki Małgorzaty Kidawy -Błońskiej, sprawa kluczowa.
A i Tusk
nie powiedział w polskiej polityce ostatniego słowa, chyba teraz by się
już zdecydował, żeby wjechać na „białym koniu” z Brukseli w sam środek
kampanii prezydenckiej w naszym kraju.
Tuskowi odpowiedział premier Słowenii Janez Janša, szef Słoweńskiej Partii Demokratycznej, która również należy do Europejskiej Partii Ludowej:
Internauci oburzeni apelem Tuska ws. rocznicy 10/04. "Wyjątkowe łajdactwo"; "Diabeł ubrał się w ornat i ogonem na mszę dzwoni"
on zapowiadany na okładce nowego numeru tygodnika. Internautów oburzyły
słowa Tuska, zacytowane na wspomnianej okładce - „Nie zróbmy piekła jak
po Smoleńsku”. Wiele osób zarzuca byłemu premierowi hipokryzję.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
146. Chyży Ruj w akcji
Donald Tusk żali się w niemieckiej prasie: Wybory korespondencyjne są niedemokratyczne. Kaczyński chorobliwie dąży do władzy
Donald Tusk w rozmowie z „Der Spiegel” odniósł się między innymi
do wyborów prezydenckich zaplanowanych na 10 maja. Oświadczył,
że korespondencyjna forma głosowania jest „nie do przyjęcia”. Czyżby
zapomniał, jak - chociażby - Platforma Obywatelska w 2009 roku
zmieniała ordynację wyborczą do PE na mniej niż 6 miesięcy
przed wyborami?
— oświadczył Tusk.
To
kuriozalny dokument! PE ma przyjąć rezolucję uderzającą w Polskę i
Węgry. Szef Kancelarii Premiera: Hipokryzja i podwójne standardy
To hipokryzja i podwójne standardy – w ten sposób szef KPRM Michał
Dworczyk ocenił w piątek projekt rezolucji PE, w którym jest mowa m.in.
o niedawnej zmianie ordynacji wyborczej w Polsce w związku z szykowanymi
na maj wyborami korespondencyjnymi prezydenta RP.
Cztery
kluczowe frakcje w europarlamencie (Europejska Partia Ludowa, Socjaliści
i Demokraci, liberałowie i zieloni) uzgodniły tekst rezolucji dotyczący
m.in. Polski, która ma zostać przegłosowana w piątek w PE.
„Parlament
Europejski uznaje za całkowicie niezgodne z wartościami europejskimi
(…) działania podjęte przez polski rząd, a mianowicie zmianę ordynacji
wyborczej wbrew orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego i przepisom
przewidzianym w ustawie, by w czasie pandemii przeprowadzić wybory
prezydenckie, co może zagrozić życiu obywateli polskich i podważyć
koncepcję wolnych, równych, bezpośrednich i tajnych wyborów, o których
mowa w Konstytucji RP” – głosi projekt rezolucji, którego fragment
cytuje piątkowa „Gazeta Wyborcza”.
Szef KPRM Michał Dworczyk
ocenił w rozmowie radiową Trójką, że po raz kolejny mamy do czynienia
z „hipokryzją i podwójnymi standardami” w instytucjach unijnych.
—podkreślił polityk PiS.
Polityczne działanie Parlamentu Europejskiego
Jak dodał, projekt rezolucji ma „ewidentny wymiar polityczny”.
—powiedział Dworczyk.
Wyraził
przy tym pogląd, że polska opozycja, której przedstawiciele zasiadają
w PE, wykorzystuje obecną sytuację do walki politycznej.
—dodał Dworczyk.
W projekcie
rezolucji PE jest mowa także o sytuacji na Węgrzech, gdzie w związku
z epidemią koronawirusa 11 marca wprowadzono stan zagrożenia, następnie
przyjęto ustawę, zgodnie z którą rząd może w czasie tego stanu
„zawieszać stosowanie niektórych ustaw, odstępować od zapisów ustaw
i podejmować inne nadzwyczajne kroki w celu zagwarantowania życia
i zdrowia obywateli, bezpieczeństwa prawnego i stabilności
gospodarki narodowej”.
Ustawa wywołała kontrowersje w Brukseli.
Przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen powiedziała
w ostatnią niedzielę, że KE obserwuje, jak kraje członkowskie reagują
na pandemię COVID-19.
—oświadczyła.
6 kwietnia
Sejm uchwalił ustawę, zgodnie z którą wybory prezydenckie w 2020 r.
mają zostać przeprowadzone wyłącznie w drodze głosowania
korespondencyjnego. Przepisy stanowią też, że w stanie epidemii
marszałek Sejmu może zarządzić zmianę terminu wyborów, określonego
wcześniej w postanowieniu. Ustawa trafiła do dalszych prac w Senacie.
aes/(PAP)polskieradio.pl
UE: Komisja PE zajmie się w przyszłym tygodniu sytuacją w Polsce
Parlamentu Europejskiego zajmie się w najbliższy czwartek sytuacją w
sferze praworządności w Polsce - potwierdziły w piątek PAP służby
prasowe PE.
Delegacja PiS w PE: Unia Europejska stygmatyzuje Polskę
Umieszczenie zagadnienia wyborów korespondencyjnych w projekcie
rezolucji PE dotyczącej walki z pandemią jest kolejnym przejawem
stygmatyzacji Polski ze strony UE, a sam projekt jest skandaliczny -
ocenia w piątek delegacja PiS w PE w stanowisku przesłanym mediom.
Żale
Tuska w niemieckim tygodniku! Szef EPL nie chce wyborów w maju i mówi o
złamaniu konstytucji: "Uważam, że to nie do przyjęcia"
W wywiadzie dla „Spiegla” szef EPL stwierdził,
że majowe wybory korespondencyjne w Polsce są „nie do przyjęcia”. Według
byłego premiera ich przeprowadzenie będzie oznaczało złamanie
„standardów demokratycznych”.
— powiedział Tusk.
Polska a Węgry
Tusk porównał też sytuację w Polsce i na Węgrzech. Jego zdaniem „Jarosław Kaczyński jest groźniejszy niż Viktor Orban”.
— przekonywał Tusk.
— dodał szef EPL.
„Diabelska alternatywa”
Były
premier stwierdził również, że przedstawianie obywatelom wyboru między
wolnością a bezpieczeństwem, to „diabelska alternatywa”.
— powiedział Tusk.
Ciekawe,
że dla Donalda Tuska przeprowadzenie wyborów prezydenckich
w konstytucyjnym terminie to naruszenie „standardów demokratycznych”.
Szef EPL zapętlił się w swojej argumentacji.
xyz/dw.com
W nowym numerze tygodnika „Sieci”: Od premiera do hejtera. Donald Tusk znaczy coraz mniej. Jakie są kulisy tego upadku?
Marek Pyza i Marcin Wikło w artykule „Z wysokiego konia”
analizują historię kariery politycznej byłego premiera z Platformy
Obywatelskiej. Ich zdaniem Tusk coraz bardziej jest odsuwany
od politycznej elity i nie ma w swoich rękach żadnej znaczącej władzy,
tak jak było to kiedyś.
W tekście przytoczono
ostatnie wpisy polityka, który w bezpardonowy sposób krytykuje działania
rządu i pomoc spółek skarbu państwa w walce z pandemią koronawirusa.
— czytamy w wypowiedzi byłego szefa MSZ Witolda Waszczykowskiego dla tygodnika.
Dziennikarze
przybliżają także kulisy ataku Donalda Tuska na węgierski rząd Viktora
Orbana. Założyciel Platformy Obywatelskiej w wywiadzie dla niemieckiego
tygodnika „Der Spiegel” powiedział, że:
To wydanie tygodnika „Sieci” rozpoczyna list „Do braci Węgrów: To Tusk powinien Was przeprosić”, będący reakcją na cykl publikacji „Faktu” wydawanego przez szwajcarsko-niemiecki koncern w Polsce.
UE: Prezydium EPL wzywa rząd Polski do ogłoszenia stanu klęski i odłożenia wyborów
przewodniczącym jest Donald Tusk) wezwało rząd Polski do ogłoszenia
stanu klęski żywiołowej i przeprowadzenia zaplanowanych na 10 maja
wyborów prezydenckich, gdy ustanie pandemia koronawirusa. PiS podkreśla,
że jest zobligowane terminami konstytucyjnymi.
Bezczelność! Partia Tuska miesza się w
polskie sprawy. EPL: Wzywamy polski rząd do przeprowadzenia głosowania w
sposób przejrzysty
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
147. Tusk: te wybory nie będą ani
Tusk: te wybory nie będą ani wolne, ani uczciwe
wolne, ani uczciwe i nikt nie może zapewnić ich tajności - to argumenty,
które przedstawił były premier Donald Tusk, wzywając we wtorek do
bojkotu głosowania.
-------------------------
Przypadek? Niemiecka prasa z uznaniem o "orędziu" Tuska: "Próbuje tym samym obudzić pierwotne siły społeczeństwa…
Niemiecki publicysta powołuje się na… Michnika
Jacques
Schuster w komentarzu na łamach „Die Welt” przypomniał, co podczas
wizyty w Niemczech mówił Adam Michnik - skarżył się on na „impet,
z jakim rządy polski i węgierski próbują zdezawuować wartości zachodnich
demokracji jako symbol przesadzonego liberalizmu”. Schuster stwierdził,
że „Michnik miał rację”.
— napisał komentator „Die Welt”
Rząd utrudnia kampanię opozycji?
Komentator
stwierdził także, że polski rząd za wszelką cenę prze do wyborów
i utrudnia kampanię wyborczą opozycji, „z której wyłania się teraz nowa
forma protestu”. I tu pojawia się „orędzie” Donalda Tuska.
— oświadczył Schuster.
„Komisja Europejska postępuje słusznie”
„Die
Welt” zaznacza, że jeżeli istnieje szansa na ponowny zwrot w stronę
otwartego społeczeństwa, to musi to wyjść od samych krajów środkowej
i wschodniej Europy. Dlatego – jak ocenia – Komisja Europejska postępuje
słusznie, nie wszczynając w tej chwili postępowania przeciwko Węgrom
i poprzestając na ostrzeżeniu, że będzie uważnie obserwować sytuację
w tym kraju i interweniować w ostateczności.
Zdaniem komentatora gazety, każde otwarte społeczeństwo obywatelskie potrzebuje odwagi, która nie może pochodzić od Brukseli.
wkt/dw.com
Paskudne
insynuacje Tuska: "Lepiej im wychodzi zarabianie na zarazie, niż jej
zwalczanie". Internauci: "Tylko hejt na Twitterze ci pozostał"
Donald Tusk po raz kolejny próbuje uderzyć w rządzących
poprzez wpis na Twitterze. Tym razem sugeruje, że rzekomo rządzący
zarabiają na zarazie.
— napisał na Twitterze Donald Tusk, szef EPL, były premier.
Na zarazie, jaką były rządy Pańskie i Pańskiego środowiska (począwszy
od lat 90-tych) zarabiały państwa i biznesy, które kolonizowały Polskę.
Obawiam się, że to wiedzą, dlatego od 2015 tak bardzo walczą o powrót
„swoich” do władzy w PL. Niech VAT znowu wypływa strumieniami…
Tusk musiał być zaskoczony! Kolenda-Zaleska nie wytrzymała jego ataków na PiS: "Pan nie buduje wspólnoty"; "Ja jestem aksamitny"
w Polsce z poziomu byłego premiera, a teraz szefa EPL, a stał się
po prostu internetowym trollem, w którego wypowiedziach jest coraz
więcej inwektyw, które rzuca pod adresem swoich politycznych
przeciwników. Nie inaczej było w dzisiejszej rozmowie z Katarzyną
Kolendą-Zaleską w TVN24. Poziom chamstwa musiał zaskoczyć nawet samą
dziennikarkę, bo zwróciła uwagę Tuskowi, że tym swoimi wypowiedziami
„nie buduje wspólnoty”.
Były premier w prawdziwie ordynarnych słowach skomentował dzisiejsze wystąpienie liderów Zjednoczonej Prawicy.
—mówił Tusk.
—ciągnął były premier.
Na te słowotok zareagowała dziennikarka TVN.
—zauważyła publicystka TVN24.
Na te uwagę obruszył się Tusk.
—bronił się były premier.
kk/TVN24
Tusk jest bliski losu Wałęsy – zejścia do roli klauna wygadującego niestworzone dyrdymały i brednie
Komunikaty Tuska z Brukseli coraz częściej brzmią jak wysyłane z Pacanowa w czasach Koziołka Matołka.
Zmęczony,
nieświeży, przede wszystkim intelektualnie – tak wyglądał Donald Tusk
w rozmowie z zaprzyjaźnioną dziennikarką zaprzyjaźnionej stacji (27 maja
2020 r.). I jedyne, co można by zapamiętać z tej rozmowy, to podwórkowa
odzywka adresowana do Jarosława Kaczyńskiego: „Nie strasz, nie strasz,
bo się ze…sz”. Tusk wyraźnie czuje się jak ryba wyrzucona na brzeg albo
żółw przewrócony na plecy. Podczas kwarantanny w Brukseli zajmował się
tylko wrzucaniem średnio mądrych zaczepek na Twitter. A skoro był tylko
przeziębiony, mógł coś poczytać czy napisać. Ale chyba nie robił ani
jednego, ani drugiego.
Byłemu premierowi
RP i przewodniczącemu Rady Europejskiej doskwiera to, że nagle przestał
być uważany za ważniaka. Niekoniecznie się z nim liczono, ale pojawiał
się w ważnym towarzystwie i na znaczących spotkaniach. Prochu
tam oczywiście nie wymyślał, ale na takich imprezach chodzi o to, żeby
być. Choćby po to, żeby posłuchać ploteczek, bo oczekiwanie,
że na takich spędach mówi się o czymś ważnym jest nieporozumieniem.
Ważne rzeczy dzieją się podczas rozmów w cztery oczy ewentualnie
w bardzo małych gremiach. Reszta to ploty, anegdotki, obyczajowe
historyjki, dowcipy i żarciki.
Najważniejsze dla takich
uczestników jak Donald Tusk na spotkaniach typu G7, G20 czy UE-Azja
są wspólne fotki, żeby świat (i ci, którzy się nie załapali) zobaczył,
kto jest częścią lepszego towarzystwa i zazdrościł. Intelektualnie też
nie ma tam wodotrysków, bo spotkania plenarne są raczej banalne i nikt
tam nie oczekuje wymyślania ogólnej czy szczególnej teorii względności.
Równie banalne są zresztą spotkania grupy Bilderberg, a tylko tak
narcystyczne i zakompleksione jednostki jak Radosław Sikorski czy Rafał
Trzaskowski przypisują im rangę przełomowych dla świata. Ten, kto jest
naprawdę ważny wszystko ma ustalone przed oficjalnymi posiedzeniami
i z takimi samymi ważniakami, a nie takimi figurantami jak były szef MSZ
i obecny prezydent Warszawy.
Donalda Tuska już nie
ma na zbiorowych fotografiach, więc razem z tym zniknęła jego ważność.
Przecież nikt poważny nie traktuje serio jego obecnego stanowiska
przewodniczącego Europejskiej Partii Ludowej. Tak jak
nieprzesadnie poważnie traktował je poprzednik Tuska – Francuz Joseph
Daul. Były premier czuje się więc porzucony, a żal za utraconym rajem
rzuca mu się na wszystko to, co robi, mówi bądź pisze. Rzuca mu się
żółcią, coraz mniej ważnymi sprawami, które porusza i coraz gorszym
stylem. Chciałaby dusza do raju, ale obecna pozycja nie pozwala.
Właściwie
nie wiadomo, dlaczego Tusk siedzi w Brukseli i się frustruje, skoro nie
ma tam przesadnie wielu obowiązków. Widocznie lepiej przekazywać
trywialne komunikaty z centrum Unii Europejskiej niż z Sopotu czy nawet
z Warszawy. Miejsce dodaje ważności, choć chyba już tylko w mniemaniu
samego Donalda Tuska, skoro te komunikaty coraz częściej brzmią jak
wysyłane z Pacanowa w czasach Koziołka Matołka. To robi z człowieka
odstawienie od możliwości robienia fotek z ważniakami.
Gdyby
ktoś w zachowaniu Tuska widział coś znajomego, to ma rację. Tę samą
drogę przeszedł kiedyś Lech Wałęsa. Od fotek z najważniejszymi
postaciami światowej polityki, biznesu, religii czy kultury przeszedł
do roli misia z zakopiańskich Krupówek albo dwugłowego cielęcia
spotykanego na plaży. I Wałęsa też się poczuł porzucony
i zapomniany, przez co stał się tak gorzki, jak owoce orzesznika
gorzkiego. A ponieważ Wałęsie brakowało wykształcenia, które ma Tusk,
mógł jako tako funkcjonować tylko zapamiętując i powtarzając cudze myśli
(analogia z Nikodemem Dyzmą jest trafna, z tym że Dyzma był jednak
o niebo inteligentniejszy). Gdy został skazany na myśli własne, mieliśmy
prawdziwy dramat. I z Tuskiem jest trochę podobnie. On też jest
w jakimś sensie wampirem wypijającym cudze myśli. A jak nie
ma co wypijać, pozostaje mu własny „potencjał”.
Wałęsa doszedł
do pozycji klauna wypisującego i wygadującego niestworzone dyrdymały
i brednie. Jeśli Tusk nie popracuje nad sobą, może być niewiele lepiej.
Na razie jest na prostej drodze do wszechstronnego upadku i redukcji
do roli zwykłego internetowego trolla oraz hejtera. Kupony od pozowania
do fotek w ważnym towarzystwie wbrew pozorom da się odcinać znacznie
krócej niż się wydaje. A potem pozostaje pustka i pytania:
co ja tu robię?, co mam z sobą począć? I pojawia się zawiść wobec tych
wszystkich, którzy wprawdzie do fotek w ekstra towarzystwie nie
pozowali, ale wciąż są ważni, miarodajni i decyzyjni. A troll i hejter
może się tylko bezsilnie obśliniać.
autor:
Stanisław Janecki
Tusk zbierał podpisy dla Trzaskowskiego; powiedział, że uzgadnia wszystkie kroki z kandydatem
czwartek w Brukseli podpisy pod listami poparcia dla kandydata na
prezydenta Rafała Trzaskowskiego. Na zapowiedziane dzień wcześniej
wydarzenie przyszły dziesiątki osób. Były premier oskarżał PiS o
nieuczciwość i zaznaczył, że uzgadnia wszystkie kroki z kandydatem.
Tusk ramię w ramię z adminem "Soku z Buraka" zbierał podpisy dla Trzaskowskiego. "Obiecałem sto. W godzinę zebraliśmy trzysta"
— odnotował jeden z internautów.
Były lider PO odmówił odniesienia się do krytyki okresu swoich
rządów, jaka padła wcześniej tego samego dnia w Sejmie ze strony
premiera Mateusza Morawieckiego. Tusk mówił, że stara się być człowiekiem dyskretnym, dlatego nie będzie zdradzał, co Morawiecki mówił o poprzednich rządach PiS-u, w czasie gdy był jego doradcą.
— oświadczył.
Były
premier wykorzystał przy tym okazję, by skrytykować rządzących. Jak
przekonywał kryzys koronawirusa pokazał, że strategia PiS i prezesa Jarosława Kaczyńskiego to „strategia klęski”.
— przekonywał Tusk.
Jak
zaznaczył gdyby chciał wymyślić najczarniejszą propagandę na temat
obecnej ekipy, to nie wpadłby na taki scenariusz jaki możemy teraz
obserwować. Dlatego - mówił - nie dziwi się nerwom w PiS.
— powiedział Tusk.
Jak
zaznaczył nie będzie komentował wniosku o wotum zaufania dla rządu,
bo kwestie zaufania nie zależą od tego jak się głosuje w parlamencie.
— ocenił były szef Platformy.
Tusk
tłumaczył też po raz kolejny, że jego decyzja, by nie brać udziału
w wyścigu wyborczym wpisywała się w szerszy plan, którego istotą było
znalezienie optymalnego kandydata mogącego ułatwić końcowy sukces.
— mówił.
Przyznał przy tym, że wybuch pandemii i zmiana kandydata PO z Małgorzaty Kidawy-Błońskiej na Trzaskowskiego wymagała improwizacji, ale - jak przekonywał - na końcu najważniejszy będzie wynik.
— wskazał.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
148. Kryzys w Platformie
Politycy PO: Tusk może być dla nas problemem
dość poweru, żeby nam zaszkodzić, ale nie dość, żeby nas zabić; w wielu
wypowiedziach nie tylko ostro krytykuje KO, ale zachwyca się Szymonem
Hołownią - twierdzą w tekście opublikowanym w czwartek na portalu
Gazeta.pl politycy PO.
Kryzys
w Platformie Obywatelskiej. Członkowie partii wściekli na Tuska: "Nic
nie zrozumiał"; "Zniża się do prymitywnej nawalanki"
Donalda Tusk od pewnego czasu krytykuje Platformę Obywatelską. Atakuje nowych liderów. Nie wprost, używa do tego Twittera i wywiadów w zaprzyjaźnionych mediach. Takie zachowanie najwyraźniej nie podoba się politykom byłej partii rządzącej.
Przewodniczący EPL skrytykował m.in. decyzję władz PO, by poprzeć projekt podniesienia uposażeń polityków.
Do zachowania Tuska odniósł się minister w jego rządzie. Były współpracownik lidera EPL zwraca uwagę na chwalenie Szymona Hołowni.
To rodzaj mocno emocjonalnego odreagowania. Krytykuje Platformę i komplementuje Hołownię, żeby wbić szpilę nowym liderom PO
— mówi polityk w rozmowie z gazeta.pl.
„Nic nie zrozumiał”
To jest śmieszne, to znaczy, że on kompletnie nic nie zrozumiał z procesu społecznego, który się w Polsce dokonał w ostatnich latach. Przekonanie, że nie można niczego krytycznego powiedzieć o Platformie, jest absurdem i ponadto jest zwyczajnie głupie
— dodaje.
Inny rozmówca portalu nie kryje niezadowolenia z zachowania byłego lidera Platformy Obywatelskiej.
To podwójnie negatywne zaskoczenie. Raz, że dowala Platformie. Dwa, że ktoś jego formatu, europejski mąż stanu, zniża się do prymitywnej nawalanki za pośrednictwem Twittera i wywiadów
— przekonuje polityk PO.
Kierownictwo bolą te słowa, ale też Tusk nie jest dzisiaj naszym największym problemem. Nikt nie ma poczucia, że musimy się z nim szybko godzić, że to najpilniejsza sprawa
— dodaje.
„Wujek dobra rada”
Inny wieloletni polityk Platformy jeszcze mocniej komentuje zachowanie Tuska.
Strasznie łatwo być „wujkiem dobra rada”, który ma wygodną międzynarodową pozycję i nie musi codziennie babrać się po łokcie w gów… polskiej polityki
— mówi w rozmowie z gazeta.pl.
Nie wystarczy puścić od czasu do czasu tweeta, żeby być istotnym graczem na polskiej scenie politycznej. Tusk najwyraźniej tego nie rozumie
— twierdzi.
Jeden z rozmówców portalu uważa, że Tusk już nie wierzy w Platformę.
Oczywistym wydaje się, że Tusk przekreślił Platformę. Uznał, że z tej Platformy już nic nie będzie, a już na pewno nic takiego, czego on by sobie życzył
— powiedział.
mly/gazeta.pl
Tusk - persona non grata. Był i jest właściwie tylko od reprezentowania. Pracę wykonują za niego inni
https://wpolityce.pl/polityka/516533-tusk-persona-non-grata
Tusk zakpił z Trumpa na Twitterze ws. podatków
poczynania internetowego trolla, odniósł się rozliczeń fiskalnych
prezydenta USA
Tusk: Uśmiechnięty Morawiecki ogłasza kolejne sukcesy, wirus zabił prawie trzy tysiące Polaków
drastycznym wzrostem zakażeń i zgonów na koronawirusa w Polsce. Były
premier w swoim stylu uderzył w zawoalowany sposób w rząd PiS.
Auto eliminator polskiej polityki – Donald Tusk. Nie można tolerować politycznego kanibalizmu, który zademonstrował
„Zaraza”
Tragiczne żniwo, jakie
zbiera pandemia na całym globie, dla każdego myślącego człowieka, nie
kończy się na utracie zdrowia i życia milionów ludzi w ciągu
najbliższych miesięcy czy nawet lat. Grasująca inwazja koronawirusa już
wywiera ogromne szkody. Nie ulega wątpliwości, że pozostawi po sobie
na dziesiątki lat wielkie straty w każdej dziedzinie ludzkiej
działalności. Zmieni ludzki świat. Jeszcze nie wiemy w jakim stopniu
zdewastuje ludzki świat, w jakich obszarach najbardziej i na jak długo.
Pozostaje mieć tylko nadzieje, że nie na trwale.
Rozum
też podpowiada, że przy pewnych założeniach, ludzkość może wyjść z tej
niesamowitej opresji silniejsza i bogatsza. Przede wszystkim
wewnętrznie. Aby jednak tak się stało, warunkiem niezbędnym jest wspólny
wysiłek przeciwstawienia się niszczącej sile. W trudzie wspólnej walki,
rozpoczynając od podstawowej wspólnoty społecznej, jaką jest rodzina,
poprzez wspinanie się na kolejne, coraz bardziej złożone struktury
społeczne – z jakiej zbudowana jest ludzka cywilizacja – napotykamy
wspólnotę narodową, która będąc jednocześnie państwem ma wszelkie
narzędzia i środki materialne, dające szanse na osiągnięcie możliwie
najskuteczniejszych wyników w walce z pandemią. Nie zapominając
o wspólnej harmonijnej współpracy tej wspólnoty.
Donald Tusk nie
jest ograniczony i te elementarne konieczności rozumie. A jednak dla
celów politycznych, a być może dla zaspokojenia jakiś niezrozumiałych
potrzeb istnienia w przestrzeni publicznej pisze na Twitterze:
„Panie Donaldzie Tusku”
— zwrócił się bezpośrednio do byłego lidera Platformy Obywatelskiej Stanisław Karczewski.
— skomentował „prymitywną mądrość” Donalda Tuska, wzbogaconą o charakterystyczną dla niego złośliwość. I dodał:
Właściwy apel do Tuska
I to jest
najbardziej właściwy apel do Donalda Tuska. Ważne też, że to posłanie
wicemarszałka Senatu padło w telewizyjnych „Wiadomościach”. Tym samym
dotarło do kilkuset tysięcy ludzi, z których prawdopodobnie ponad
99 dowiedziało się o prawdziwej twarzy Donalda Tuska, a nie tylko
garstka polityków i podobna ilość ludzi związanych z mediami.
Paradoksalnie,
dziś do Donalda Tuska, jak ulał stosuje się myśl, którą sam
wypowiedział przed laty podczas oficjalnego, publicznego wystąpienia,
będąc w roli premiera:
Tak, to prawda
Pisze
o sobie? Tusk: "Wziąć całą władzę, by w chwili próby tchórzliwie
uciekać...". Internauci komentują: "Pan uciekł do Brukseli"
— napisał na Twitterze Donald Tusk.
Internauci do Tuska: Pan uciekł do Brukseli
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
149. Ależ wściekłość! Tusk pisze
Ależ
wściekłość! Tusk pisze o aborcji, "pseudotrybunale" i "szalejącej
pandemii": "To coś więcej niż cynizm. To polityczne łajdactwo"
Ależ wściekłość! Tylko tak można określić reakcję Donalda Tuska na wyrok Trybunału Konstytucyjnego.
W czwartek
po południu Trybunał Konstytucyjny orzekł, że przepis zezwalający
na dopuszczalność aborcji w przypadku dużego prawdopodobieństwa
ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej
choroby zagrażającej jego życiu jest niezgodny z konstytucją.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Jest orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego! Aborcja eugeniczna jest niezgodna z Konstytucją RP
— napisał Donald Tusk na Twitterze. I pomyśleć, że to szef europejskiej „chadecji”…
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
150. hejter opluwający Polske każdego dnia
Tusk
w "GW" zachwyca się wulgarnymi protestami i oskarża PiS: "Tutaj
rzeczywiście cisną się na usta wyłącznie bardzo mocne słowa"
„W chwili
największej próby zaryzykował bardzo ostry konflikt społeczny. Tutaj
rzeczywiście cisną się na usta wyłącznie bardzo mocne słowa. To świadczy
przede wszystkim o głębokiej demoralizacji Kaczyńskiego i całej jego
ekipy” - atakuje w „Gazecie Wyborczej” Donald Tusk, szef EPL, były
przewodniczący RE i były premier RP.
W wywiadzie dla „Gazety Wyborczej” Donald Tusk demonizował
nieustannie Donalda Trumpa. Co więcej, parę razy próbował szukać
analogii do Polski. Powtarzał stare już hasła o radykalnej prawicy
i „populistach”. Bez problemu możemy domyślić się, kogo ma na myśli.
— mówił Tusk.
— komentował dalej wybory w USA.
Tusk przeszedł następnie do coraz śmielszej krytyki Trumpa.
— stwierdził.
Dużo uwagi poświęcił też podziałom w amerykańskim społeczeństwie, wyraźnie obarczając za to Trumpa.
— mówił.
— dodał.
Były szef RE przekonywał też, że Trump jest przeciwnikiem UE i będzie konsekwentnie ją dyskredytować.
— stwierdził.
— straszył były szef RE, który nie zrobił za wiele, by powstrzymać odejście Wielkiej Brytanii z UE.
— dodał.
Tusk w natarciu: cisną się na usta wyłącznie bardzo mocne słowa
Dużo
więcej emocji (i gniewu?) pojawiło się przy wątku protestów po wyroku
TK ws. aborcji eugenicznej. Tusk, który od czasu ich wybuchu nieustannie
publikuje nienawistne tweety, wyraźnie liczy na ich skuteczność…
— atakował brutalnie Tusk w „GW”.
— oskarżał dalej.
Były lider PO zwrócił uwagę, że nie chodzi o samą aborcję, lecz także złość na rządzących.
— dodał.
Tusk usprawiedliwiał też wulgarne hasła, które pojawiają się podczas protestów feministek.
— mówił dalej.
— dodał, wieszcząc przegraną PiS w następnych wyborach parlamentarnych.
— stwierdził.
Był
KOD z Kijowskim, potem Koalicja Europejska, w końcu Koalicja
Obywatelska… Tyle nieudanych prób pokonaniu rządu PiS. Sfrustrowany
i odsunięty od bieżącej polskiej polityki Donald Tusk liczy więc tym
razem na strajk kobiet i społeczne zmęczenie pandemią. Nie potrafią
wygrać w wyborach, znów stawiają więc na ulicę?
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
151. Największy dorobek Platformy
Największy dorobek Platformy tzw. Obywatelskiej i byłej Koalicji tzw. Europejskiej to zrujnowanie wizerunku Polski
„Wow! Donald Tusk jak
Spider-Man – przyłapaliśmy go jak szalał na placu zabaw”, huknął
w tytule tabloid „Fakt” w swym dzisiejszym newsie o tym, jak „polityk
wskoczył na pajęczynę linową i niczym bajkowy bohater przeskakiwał
między linami”. Niby dziadek, a „kondycji mógłby mu pozazdrościć
niejeden nastolatek”.
Taki sprawny, taki godny podziwu.
Nie gorszą sprawność wykazuje niemiecki tabloid, bo skoro chwali się,
że „przyłapaliśmy”, to znaczy wysłał specjalnie gdzieś tam swojego
człowieka, żeby zdybał i obfotografował byłego premiera, dziś
szefa euroludowców.
Wizerunek zbiegłego do Brukseli Donalda
Tuska (ktoś zaprzeczy, że w cieniu kompromitującej rządową spółkę PO-PSL
afery podsłuchowej i wbrew zapewnieniom porzucił własny gabinet,
partię, wyborców i kraj dla intratnej posady na uchodźstwie?) wymaga
stałej pielęgnacji, kto wie, do czego jeszcze może się przydać. Więc
z drugiej flanki „Newsweek”, również Ringier Axel Springer,
ukierunkowuje na poważnie, co omawia wspomniany „Fakt”/Ringier Axel
Springer, w tekście pt.: „Wyprowadzą Polskę z Unii? ‘Tak, jeśli pozwolimy im rządzić dłuższy czas’”,
a także portal Onet - a jakże, Ringier Axel Springer - taka znakomita
koordynacja i współpraca międzyredakcyjna – który uściśla w tytule, kto,
co, kogo, czego, komu, czemu, z kim, z czym: „Donald Tusk: Nie chcę, żeby Kaczyński wyprowadził Polskę z Unii. To my musimy go zastopować”.
Nie
będę omawiał wywiadu Tomasza Lisa z rzeczonym, ani omówień tegoż
wywiadu, zainteresowanych odsyłam do dowolnego medium z tej samej
beczki. Ale jedno warte jest przytoczenia. Pozostający w stanie
gotowości niedoszły prezydent, były premier boi się, że PiS tę jego
gotowość, tudzież całej zjednoczonej w wierze opozycji tak zacementuje,
że długo nie dojdą do głosu, a przynajmniej nie jej dzisiejsi
reprezentanci, co byłoby koszmarne: „Będą powtarzać te swoje
brednie o zgniliźnie Zachodu, a równocześnie Polska, coraz bogatsza,
będzie mniej pieniędzy dostawać z europejskiego budżetu”, zagaja Tusk.
Coś
tu chyba umknęło uwadze redakcyjnym nadzorcom z kraju i zagranicy,
wniosek bowiem jest z tego taki, że pod rządami PiS Polska będzie coraz
bogatsza, podczas gdy za PO-PSL „piniendzy” nie było, a coraz bogatsi
byli jedynie…, mniejsza z tym. Poza tym wygląda na to, że Donald Tusk
z Brukseli odbiera chleb Krzysztofowi Jackowskiemu z Człuchowa, skoro
wie, co będzie kiedyś i już dziś rygluje możliwość wystąpienia Polski
z UE, choćbyśmy wychodzili na tym członkostwie jak Zabłocki na mydle.
Dalej robi się jeszcze ciekawiej. Jasnowidz Tusk prorokuje:
Grozą wieje. Czego nie
precyzuje rozmówca „Newsweeka”, że te „góry pieniędzy” z funduszu
odbudowy to będą pożyczki, a z budżetu UE pochodzą ze składek i nie
są żadną darowizną, stanowią ledwie część krociowych zysków, które
dzięki otwarciu naszego (i nie tylko) rynku transferują z Polski (i nie
tylko) kraje na zachód od Odry, a głównie Niemcy. Notabene z tych
składek pan Tusk pobiera swą pensję w euro, więc zrozumiałe, że się
troszczy, żeby czasem Polska nie odwróciła się - jak to ujął - „plecami
do Zachodu”. I dalej, z ubolewaniem: „Będziemy mieć bardzo już
zszarganą reputację w Europie. (…) W tym krytycznym momencie mamy
najgorsze relacje z najważniejszymi partnerami dla Polski. Na dodatek
mamy ekipę, która się do niczego nie nadaje”, kwituje, były
premier w stanie gotowości, żeby zadbać. Bo PiS „tylko zaciekle
dewastuje”, a on Tusk, się nadaje. Jak bardzo się nadaje, odpowiedział
pośrednio Günter Verheugen, niemiecki socjaldemokrata, były wiceszef
Komisji Europejskiej, komisarz do spraw przedsiębiorczości i przemysłu,
oraz komisarz do spraw rozszerzania UE, w czasach, gdy późniejszy
premier RP budował swą partię za pieniądze od niemieckich chadeków (jak
stwierdził publicznie kolega partyjny Tuska Paweł Piskorski). Obecnie
emeryt Verheugen, z którym przegadaliśmy mnóstwo godzin na unijne
i polsko-niemieckie tematy, wypowiedział się właśnie dla TVN24 (sic!):
Cóż, dla kogoś
z kompleksem ciury, dla którego „polskość to nienormalność” takie słowa
muszą być jak detekcja… Niestety, niezaprzeczalnym, największym, wręcz
historycznym dorobkiem Platformy tzw. Obywatelskiej i byłej Koalicji
tzw. Europejskiej na wyborczy użytek jest zrujnowanie wizerunku Polski,
które trwa mać.
— poinformował PAP szef
polskiego zespołu poseł Krzysztof Śmiszek z Lewicy, kochanek
i protegowany w wyborach do Sejmu (czy to nieprawda?) europosła Roberta
Biedronia, aktualnie paradującego po europarlamencie w masce z piorunem –
obrońcy kobiet, który miał proces o skatowanie własnej matki z jej
powództwa, tego samego, który niedawno skarżył się Agencji Reutera,
że sytuacja środowisk LGBT w Polsce jest taka jak Żydów w III Rzeszy…
Co za drań,
ten Verheugen, jak może robić taką dywersję wobec zjednoczonej w celu
opozycji i niemieckich mediów, którzy zgodnie z pomocą ulicy
i zagranicy… - no, jak mógł?! Co gorsza ten niemiecki polityk
i to akurat lewicy dodał:
Aż chciałoby się
przytoczyć słowa Ryszarda Ochódzkiego z Barejowego „Misia”, po jego
wyjściu z komendy milicji, gdzie skorzystał z toalety: „Co mogłem,
to załatwiłem…” Donald Tusk vel Spider-Man i zjednoczona opozycja
niczego jeszcze nie załatwiła, można rzec, jest w trakcie załatwiania…
Istny seans nienawiści i strachów! TOP10 fragmentów z wywiadu Tuska: "Nie chcę, żeby Kaczyński wyprowadził Polskę z Unii"
Były premier i były szef Rady Europejskiej straszy w wywiadzie dla
„Newsweeka” starym hasłem o polexicie. Próbuje przy tym potęgować obraz
rzekomo prorosyjskiego PiS, a w swoich wypowiedziach demonizuje oraz
drwi z prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, czy premiera
Mateusza Morawieckiego.
Co istotne do odnotowania, lider
Europejskiej Partii Ludowej (nazywanej frakcją „chadecką”) popiera
„Strajk Kobiet”, a także uznaje niczym lewicowy polityk, że nie
ma powrotu do kompromisu aborcyjnego.
Wszystko jednak sprowadza się do wspólnego mianownika. Seans grozy i obsesji na punkcie znienawidzonego przez siebie PiS…
Poniżej prezentujemy 10 wybranych fragmentów z wywiadu Tomasza Lisa z Donaldem Tuskiem.
1. Tusk stale straszy polexitem
Wyprowadzą
nas z tej Unii? - pyta infantylnie Tomasz Lis. Jak widać, nie ma już
tutaj miejsca na zabawę. Są ostre zagrywki i tania propaganda.
— odpowiada Tusk.
— dodaje.
2. Krytykuje weto, a sam był przeciw wiązaniu budżetu UE z mechanizmem praworządności
—
mówi były szef RE, który przecież sam niedawno krytykował powiązanie
wypłat środków europejskich z tzw. mechanizmem praworządności.
CZYTAJ WIĘCEJ: „Bardzo ryzykowne i krok w niewłaściwym kierunku”. Tak o łączeniu budżetu UE z praworządnością mówił… Tusk
3. Spoufalał się z Putinem, a PiS oskarża o prorosyjskość
— opowiada Tusk.
— mówi były
premier, który stawiał na „reset” z Moskwą i spacerował na sopockim molo
w przyjaznej atmosferze z Władimirem Putinem.
4. Tusk drwi z premiera Morawieckiego
Na celownik został wzięty premier Mateusz Morawiecki.
— czytamy.
— stwierdza Tusk. Atak
na szefa rządu śmiało można uznać za uznanie, że premier Morawiecki jest
ważną i niebezpieczną dla opozycji postacią.
5. Obsesja i demonizowanie Jarosława Kaczyńskiego
Jedno w Donaldzie Tusku się nie zmieniło. To jego obsesja i stała próba demonizowania prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego
— mówi polityk, który uciekł do Brukseli zanim jego formacja doznała druzgocącej klęski wyborczej…
— dodaje. Czy tych słów nie należy uznać za wezwanie do swego rodzaju rewolucji?
6. Kolejny straszak w postaci unijnego „non possumus”
— czytamy.
— próbuje straszyć
nową zagrywką. Czyli mamy wyrzec się suwerenności i polskich interesów,
znów stawiając na spływ w „głównym nurcie”?
7. Powtórka z mitu o liderze regionu
—
mówi Tusk w rozmowie z Lisem, powracając do narracji Platformy
o rzekomej roli Polski jako lidera regionu i wzoru dla innych państw.
Ile można tak bajać?
8. I gdzie ta chadeckość? Tusk: Nie ma powrotu do kompromisu aborcyjnego
Donald
Tusk, pełniący obecnie funkcję szefa Europejskiej Partii Ludowej
(rzekomo europejskiej chadecji), przemawia już niczym polityk lewicy.
— stwierdza.
— dodaje, stając po stronie agresywnych i wulgarnych feministek spod sztandaru „Strajku Kobiet”.
9. Tusk po stronie „Strajku Kobiet”. Nie razi go wulgarne „Wyp…dalać”
W rozmowie padło też pytanie o słynne wulgarne hasło Marty Lempart i jej kompanek. Mowa oczywiście o paskudnym „Wyp…dalać”.
— odpowiada Tusk.
— mówi w paskudnych słowach, które mogą świadczyć jedynie o miałkości…
10. Komuś marzy się zjednoczona opozycja
W wywiadzie
Tuska nie mogło zabraknąć stałego pytania o jego aktywny powrót
do polskiej polityki. Z którą partią wiąże nadzieje?
— odpowiada. Wypływa więc uruchamiana od czas do czasu strategia pt. zjednoczona opozycja?
— dodaje były szef Platformy. Szkoda, że tak szybko zapomniał, jak to kilka lat temu protestowano… ale przeciwko jego władzy.
Tylko
na tyle stać Donalda Tuska i jego akolitów? Straszenie, grożenie
i demonizowanie… To jedyny „program”. Jak widać, nic się nie zmieniło.
Ulica i zagranica to jedyne koła ratunkowe opozycji, a jej mentor
stracił dawną formę.
— Nic
nowego! Prof. Krasnodębski: Tusk przejawia postawę klientelistyczną,
neokolonialną: bądźmy cicho, siedźmy grzeczni, potakujmy
— Marek
Pyza: To już nie „duży miś” z „innej ligi”. To pół-bóg. Tusk jest
politykiem europejskim pełną gębą. Zdecydowanie nie polskim
— Jakub
Maciejewski: Dlaczego Donald Tusk wie tak niewiele o europejskiej
polityce? Już chyba sprzątaczka z Europarlamentu zna więcej
zakulisowych gier
— Marcin Wikło: Studium dwóch przypadków. Tusk martwi się o Polskę co najmniej tak bardzo, jak Scheuring-Wielgus o Kościół
kpc/”Newsweek”
Intrygujący
szczegół spotkania Tusk-Lempart. Czujni internauci nie mają
wątpliwości: "Smutny, chociaż zasłużony upadek króla Europy"
Marta Lempart/Donald Tu
to negocjacje ws. unijnego budżetu, jasne stanowisko Polski i Węgier
oraz zwycięstwo. Druga odsłona, to spotkanie Donalda Tuska z Martą
Lempart. Jednak czujni internauci zwrócili uwagę na jeszcze
jeden szczegół.
— ocenił Dawid Wildstein.
Szef EPL i były premier
Donald Tusk na antenie TVN24 wypowiadał się m.in. na temat ostatniego
szczytu UE oraz demonstracji zwolenników aborcji. Nie zabrakło
absurdalnej krytyki rządzących.
Szczyt UE
— stwierdził Donald Tusk.
— zaznaczył.
Donald Tusk atakował Polskę za jego zdaniem złą postawę w negocjacjach w UE.
— mówił.
Donald
Tusk starał się jakoś wytłumaczyć, dlaczego zmienił zdanie odnośnie
mechanizmu praworządności - jeszcze w 2018 był przeciwko niemu.
— stwierdził.
Redaktor Katarzyna Kolenda-Zaleska dopytywała, że może UE zrobiła za mało, aby powstrzymać rząd PiS-u.
— tłumaczył Tusk. Po czym zaczął narzekać, że niestety rząd PiS nie zostanie odsunięty od władzy przez „zagranicę”.
— mówił szef EPL.
Pochwała Marty Lempart
Donald Tusk chwalił Martę Lempart.
— mówił. Po czym wypowiadając się o protestach zwolenników aborcji, zaznaczył:
Atakował PiS za sprzeciw wobec postulatów zwolenników aborcji i za rzekomą brutalność policji podczas protestów.
— podkreślił.
Po czym starał się wyjaśnić, dlaczego PiS walczy ze Strajkiem Kobiet. Jego wypowiedź zdenerwowała Katarzynę Kolendę-Zaleską.
— powiedział Tusk.
— oburzyła się Kolenda-Zaleska.
— zaznaczył. Czyżby sam de facto uważał, że zwolennicy aborcji to mniejszość w polskim społeczeństwie?
Donald Tusk zapytany, czy dalej popiera tzw. kompromis aborcyjny, podkreślił, że ten już nie istnieje.
— mówił.
— dodał.
— skwitowała tę część Kolenda-Zaleska, a Donald Tusk z aprobatą kiwnął głową.
Przedterminowe wybory
Na pytanie, czy jego zdaniem są szanse na przedterminowe wybory, Donald Tusk odpowiedział:
tkwl/TVN24
Ten
wpis o godzinie policyjnej warto zapamiętać. Ujawnia nam nie tylko, jak
nisko Tusk spadł, ale też wskazuje, że chce spadać dalej
Weźmy ostatni, z pozoru drobny, komentarz w związku z kolejnymi
antyepidemicznymi ograniczeniami, w tym zakaz przemieszczania się w noc
sylwestrową z 31 grudnia 2020 r. na 1 stycznia 2021 r.
w godzinach od 19.00 do 6.00.
— napisał szef Europejskiej Partii Ludowej na Twitterze.
Już samo porównywanie antycovidowych restrykcji z okresem
dławienia solidarności przez komunistyczną juntę jest historycznie
kłamliwe i moralnie żenujące. Zwłaszcza dla rzekomo
człowieka „Solidarności”.
Ale wpis Tuska jest paskudny także z innego powodu: oto w Brukseli, mieście w którym pracuje i mieszka Donald Tusk, godzina policyjna obowiązuje od końca października.
Wie to każdy, kto odwiedza to miasto, informuje o tym obsługa
w hotelach, sklepach i urzędach każdego przybywającego! Mnie też, gdy
w czasie ostatniego szczytu Unii Europejskiej korzystałem z hotelu,
o tym solennie przypomniano.
Jeszcze raz: „Godzina policyjna od 22.00 do 6.00”.
W Brukseli. Od października. Twardo egzekwowana! Niemożliwe, by Tusk
o tym nie wiedział. Można założyć, że cynicznie pomija ten fakt w swoim
pragnieniu, silniejszym niż zwykła przyzwoitość, uderzenia w nielubiany
przez niego rząd w Polsce. Większego jeszcze podburzenia i tak
zmęczonych restrykcjami obywateli.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
152. Tak wzruszonego, pokornego i
Tak
wzruszonego, pokornego i wyzbytego politycznej agresji Polacy nigdy nie
zobaczyli. To miał i ma tylko dla Niemców i tylko gdy mówi…
Dzięki zdalnej formie konwencji CDU wszyscy mogliśmy zobaczyć
i usłyszeć byłego polskiego premiera przemawiającego jako szef
„chadeckiej” międzynarodówki do zjazdu rządzącej niemieckiej partii. Jakże inny obraz i dźwięk niż ten zwykle znajomy. Delikatność i wzruszenie - zwróćmy uwagę na delikatne kropelki łez w oczach.
Kultura
języka (niemieckiego) i obyczaju politycznego (niemieckiego). Żadnego
wzywania do anihilacji przeciwników, żadnych wezwań do dorżnięcia watah,
zero szczucia wewnętrznego (tylko na premiera Orbana). Pokora
i miłość do niemieckich władców trudna wprost do uwierzenia. Pokłony,
podziękowania, podziw. W imieniu całej Europy - szkoda, że nie w imieniu
całej ludzkości. No i ten Gdański Żuraw w tle - jeszcze jeden ciepły sygnał do wyrobionej przecież publiczności.
Zresztą, przeczytajcie Państwo sami: Donald Tusk po niemiecku dziękował CDU. Wspomniał też o partii Viktora Orbana. „Wasze jasne stanowisko będzie decydujące”
M.
Nykiel: O czym świadczy wyrecytowana po niemiecku laurka Tuska dla CDU?
Tak jawnej pochwały działań uderzających w polski interes jeszcze nie
było
Słychać ostatnio coraz żwawsze głosy o tym, że Donald Tusk
zamierza wrócić do polityki. Tylko czy aby na pewno do polskiej?
Czołobitne pokłony wygłoszone po niemiecku na rzecz partii Angeli Merkel
są jednoznacznym aktem opowiedzenia się po tamtej stronie.
Stwierdzenie, że rządy CDU są „błogosławieństwem dla całej Europy”
kończą rozmowy o Tusku jako polityku polskim.
W samo sedno trafił Michał Karnowski,
zwracając uwagę, że „tak wzruszonego, pokornego i wyzbytego politycznej
agresji Polacy nigdy nie zobaczyli”], jakim zobaczyć można go było
wczoraj podczas konwencji CDU. Postawa Tuska recytującego Niemcom laurkę
rzeczywiście uderza, gdy wyznaje po niemiecku jak wielkim
„błogosławieństwem dla całej Europy” były rządy CDU i że „jako Polak
wie, o czym mówi”. To zestawienie aż krzyczy sprzecznością.
Bo to Niemcom zawdzięczamy kryzys migracyjny, to Niemcy stoją
za niszczeniem polskiego transportu, to Niemcy wymuszają niebezpieczne
dla Polski rozwiązania „zielonego ładu”, to Niemcy – wbrew wszelkim
głosom sprzeciwu – dopinają Nord Stream 2 z Rosją, to Niemcy zabiegają
o powiązanie praworządności z unijnymi funduszami, to Niemcy dyktują
lewicową agendę światopoglądową. Jaki Polak może
uznać to za błogosławieństwo?
Donald Tusk idzie jednak
jeszcze dalej. W roztkliwieniu wyznaje, że to dzięki Niemcom udało się
zachować wiarę w przyszłość zjednoczonej Europy i było to możliwe
dzięki „waszej konsekwencji, cierpliwości i – mówiąc wprost –
przyzwoitości”. Zapowiada też trudne decyzje, które trzeba będzie podjąć
i apeluje o nieustępliwość!
—
powiedział Tusk, zagrzewając tym samym Niemców do bezwzględnej walki
przeciwko wszystkim, którzy sprzeciwiają się takiej wizji UE, a więc
przede wszystkim przeciwko Polsce i Węgrom.Rządy Platformy Obywatelskiej wyposażyły nas w wystarczającą
wiedzę dotyczącą rozumienia interesu przez Donalda Tuska. Ten narodowy
nigdy nie był dla niego równoznaczny z polskim. Niszczenie polskich
stoczni, zamykanie kopalń, wyprzedaż narodowego majątku, próba
prywatyzacji LOT-u – wszystkie te decyzje były na rękę Niemcom. Dziś
Tusk jednoznacznie staje po niemieckiej stronie. Czyżby szukał
schronienia przed mającymi nadejść rozstrzygnięciami?
Tusk zauroczony Bidenem i Harris: "Znowu możemy oddychać świeżym powietrzem. Powodzenia Joe i Kamala!"
Nowym prezydentem USA, a raczej odejściem Donalda Trumpa, zachwyca się dawny „król Europy” Donald Tusk.
— napisał po angielsku Tusk na koncie szefa EPL.
Tusk
po niemiecku wychwala partię Merkel, po angielsku zachwyca się Bidenem
i Demokratami. Tylko nadal boi się wrócić do kraju, by zmierzyć się
w wyborach po polsku.
Kim pan jest, panie Tusk? Dla zmotywowania jako „przyjaciela Niemiec” przyznano mu najważniejsze niemieckie nagrody
Niemcy zawsze stanowiły dla niego ważny punkt odniesienia.
Zarówno z powodów biograficznych, jak i politycznych. Polska raczej
na tym nie zyskała. Pierwszy raz przemówił (przez prawie
18 min) po niemiecku 6 grudnia 2020 r. do uczestników forum Willy’ego
Brandta, przypominając wizytę ówczesnego kanclerza Niemiec 7 grudnia
1970 r. w Warszawie oraz jego klęczenie przed pomnikiem Bohaterów Getta.
Za plecami miał sztuczne tło z gdańskim żurawiem. Drugi raz na podobnym
tle i znowu po niemiecku (przez niecałe 4 min) Donald Tusk wystąpił
16 stycznia 2021 r., przekazując swoje przesłanie, jako przewodniczący
Europejskiej
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
153. autor:
Była nieznośnym, banalnym i mało lotnym marudzeniem dwóch tetryków. Mających świadomość, że najlepsze dawno za nimi, lecz oni chcieliby zatrzymać czas, a nawet cofnąć.
Kompletnie sztampowe bredzenie o Prawie i Sprawiedliwości i Jarosławie Kaczyńskim nie robi żadnego wrażenia. Jeden wątek – rosyjski - był w pozostałej części bredzenia jednak tak bezczelnie załgany, że domaga się komentarza. Oto Donald Tusk stwierdził, że układ rządzący „jest spętany przedziwnym strachem wobec Moskwy i Putina. To jest coś więcej i to jest coś bardzo niepokojącego. W każdym wymiarze: wewnętrznym, europejskim, globalnym, czy bezpośrednio w sprawach wschodnich, agenda pisowska jest agendą rosyjską. Aż nieprawdopodobne, ale tak jest”.
Wystarczy rzut oka na pierwszą w roli premiera wizytę Tuska w Moskwie (w lutym 2008 r.), żeby zobaczyć, kto jest „spętany przedziwnym strachem”. Tusk siedział podczas spotkania jak wystraszony wasal wobec pewnego siebie suwerena (Tusk pochylony i potulny, Putin rozwalony w fotelu i bezczelny). Tusk komentował tamtą wizytę jako „nowe otwarcie” i „rozmowę ludzkim językiem na trudne tematy”. W efekcie ponoć „uzyskaliśmy najważniejszą rzecz - elementarne zaufanie, zarówno na szczeblu państwowym, jak i w relacjach osobistych”. Pensjonarska naiwność czy kompletna amatorszczyzna? To drugie, a nawet gorzej.
Putin był tak szczery z Tuskiem, jak ten w swojej książce „Szczerze” i jak w rozmowie z Adamem Michnikiem. Nic dziwnego, że portal gazieta.ru nazwał Donalda Tuska „naszym człowiekiem w Warszawie”. A Putin docenił amatorszczyznę i zastrachanie rozmówcy dywagując w jego obecności o Ukrainie jako „sztucznym tworze”, Lwowie jako „polskim mieście” i możliwości „zajęcia się tym wspólnie” (tak przynajmniej relacjonował to Radosław Sikorski). Takie prowokacje można robić tylko w obecności kogoś, kogo się kompletnie nie szanuje i nie ceni, kogo się uważa za słupa, którego można wpuścić w każdy kanał. Wobec poważnych polityków nawet Putin tak się nie zachowuje.
Tusk się ośmiesza, gdy Michnikowi mówi, że „Kaczyński zbudował rząd, obiektywnie, najbardziej prorosyjski, w porównaniu do rządów Platformy to już w ogóle, ale nawet w porównaniu do rządów Kwaśniewskiego i SLD”. Co takiego rządy Platformy i Tuska osiągnęły? Miały jakikolwiek wpływy, żeby uniemożliwić rozbiór Ukrainy przez Rosję? Zerowy. Putin traktował je jak powietrze. Zatem opowieści Tuska, że „zaczęliśmy odgrywać w Europie rolę jednego z wiodących państw, którego naprawdę słuchano” to żart dekady. Kto słuchał? Moskwa? Berlin? Paryż? Wolne żarty.
Do czasu ataku na Ukrainę Tusk się wyłącznie do Putina łasił, nic w zamian nie otrzymując. A Rosja dostawała coraz więcej, z umową gazową na czele. Przecież to rząd Tuska w 2010 r. przygotował i podpisał kuriozalną umowę na dostawy z Rosji: najwyższe ceny w Europie, przesył praktycznie za darmo i miała obowiązywać aż do 2037 r. Umowa była tak kuriozalna, że musiała interweniować Komisja Europejska – skrócono termin obowiązywania do 2022 r., ale inne złe rozwiązania pozostały.
Okres poprzedzający katastrofę smoleńską i czas po niej to dla Donalda Tuska wyjątkowa seria katastrof. Putin niemiłosiernie ograł go przed, doprowadzając do rozdzielenia wizyt prezydenta i premiera, wciągając w intrygę przeciwko głowie własnego państwa. A po katastrofie było już tylko gorzej. Putin zrobił z Tuska mielonkę: narzucił wszystkie rozwiązania prawne, wprowadził do międzynarodowego obiegu własny raport, a z Polski pod rządami PO uczynił pośmiewisko. Jeśli to są te sukcesy i niezależność od Rosji, to gorzej było chyba tylko w ostatniej ćwierci XVIII wieku.
Wymieńmy teraz „prorosyjskie” działania rządu PiS. Po pierwsze, bezprecedensowe zwiększenie i wzmocnienie sił NATO i USA w Polsce (z budową infrastruktury i zakupem nowych rodzajów broni), co zostało uznane przez Putina za najbardziej wrogi akt w sferze militarnej po 1945 r. Po drugie, rezygnacja z zagwarantowanych wieloletnimi umowami dostaw gazu z Rosji; budowa Baltic Pipe, żeby gaz płynął ze złóż norweskich; stworzenie i rozbudowa gazoportu w Świnoujściu, żeby sprowadzać skroplony gaz, przede wszystkim z USA i Kataru; walka o zatrzymanie budowy Nord Stream 2 (wsparta sankcjami USA), co Rosja uznała za jedno z najbardziej nieprzyjaznych posunięć gospodarczo-politycznych od 1990 r. Po trzecie, przekop Mierzei Wiślanej uniezależniający Polskę od decyzji Rosji w sprawie dostępu do Bałtyku z wód Zalewu Wiślanego, co rosyjskie służby i propaganda uznały za posunięcie najbardziej uderzające w interesy Rosji w rejonie Bałtyku od czasów wojny.
Jeśli Donald Tusk uważa, że działania rządu PiS są prorosyjskie, a jego rządu – antyrosyjskie, to nawet nie robi ludziom wodę z mózgu. On robi z mózgu miazgę. I uważa wszystkich, którzy tych „szczerych” bredni słuchają za kompletnych kretynów. A robi to dlatego, żeby przykryć ewidentny fakt: rząd Tuska był przez wiele lat dla Rosji nawet bardziej użyteczny i łatwy do sterowania niż rządy Gomułki czy Gierka. Putin robił z Tuskiem, co chciał. Tego nie przykryje nawet najszczersze i najbardziej bezczelne kłamstwo.
https://wpolityce.pl/polityka/537936-po-debacie-tusk-michnik
Pogadanka z Michnikiem okazała się klapą. Tusk musiał wrócić do trollowania: Pisowska wersja dyktatury to dykta i tektura
Pogadanka z Michnikiem okazała się klapą. Donald Tusk musiał wrócić do swoich codziennych zajęć. Znów trolluje na Twitterze.
CZYTAJ
RÓWNIEŻ: Pogadanka Tuska z Michnikiem. Temat przewodni? Odsunięcie PiS.
„Można ich pokonać. Jest lekka przewaga po stronie demokratycznej”
Spotkanie
z redaktorem naczelnym „Gazety Wyborczej” chyba nie do końca spodobało
się opinii publicznej. Tusk postawił wrócić do tego, z czego znamy
go od lat. Chodzi o wypisywanie złotych myśli na Twitterze.
Znów o PiS
Dzisiejszy wpis dotyczy oczywiście Prawa i Sprawiedliwości. Były premiera pisze o „dyktaturze”.
mly/Twitter
Szef francuskiej delegacji w EPL: Donald Tusk prowadzi krucjatę przeciw Fideszowi
wiadomość - ocenił w wywiadzie dla portalu Remix News Francois-Xavier
Bellamy, szef francuskiej delegacji w EPL. Odpowiedzialnością za
sytuację obarczył działaczy EPL, którzy "prowadzili krucjatę" przeciwko
Viktorowi Orbanowi. Wymienił w tym kontekście Donalda Tuska.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
154. Pierwszy to autor słów "polskość to nienormalność",drugi
to brat stalinowskiego sędziego splamionego krwią Polskich Bohaterów
jakże słusznie " w wydaniu pierwszego brzmią słowa o" niechcianym bagażu historii,
którego nie chciał nosić, a dzisiaj po latach potwierdził te słowa zmykając przed odpowiedzialnością historyczną do europki,pod opiekuncze skrzydła cioci Merkel,
drugi,... nienawidzi nas od lat serdecznie ,co" widać ,słychać i czuć "
pozdr
gość z drogi
155. Pytanie za 100 pktów
co znaczy PO kaszubsku tusk ?
gość z drogi
156. @gość z drogi
Witam Pani Zofio,
cieszę się, że przy zdrowiu i energiczna jak zawsze. Tusk to kundel.
Wiedzą Kaszubi, nie wiedzą Niemcy.
Serdeczne życzenia zdrowia dla Budrysowa!
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
157. Klich bije w Tuska po
Klich bije w Tuska po materiale TVP o katastrofie smoleńskiej
osiągnąć więcej, niedociągnięcia strony rosyjskiej były oczywiste; rząd
Donalda Tuska nie nagłaśniał tego na arenie międzynarodowej -
powiedział w piątek PAP Edmund Klich, akredytowany po katastrofie
smoleńskiej przedstawiciel Polski przy komisji MAK.
Tajna narada w 2010 r. z udziałem ówczesnego premiera Tuska przypomniała o jego własnej katastrofie. Nierozliczonej
Nie było większej
kompromitacji państwa i jego premiera w czasach pokoju niż smoleńska
wyprawa Tuska 10 kwietnia 2010 r. i jej konsekwencje.
Nagrania
z tajnego spotkania z udziałem ówczesnego premiera Donalda Tuska
(23 kwietnia 2010 r.), jakie ujawniono w „Magazynie Śledczym Anity
Gargas” (18 marca 2021 r. w TVP 1), przypominają nie tylko o katastrofie
smoleńskiej. Przypominają o katastrofie Donalda Tuska. Pisałem o tym
w kilku tekstach jeszcze w tamtym roku, a po raz pierwszy już w kwietniu
2010 r. I katastrofa Donalda Tuska wciąż trwa, stąd różne jego
agresywne, współczesne wpisy na Twitterze oraz zaczepki słowne. Tusk
z własnej katastrofy po tragedii w Smoleńsku nie został bowiem
nigdy rozliczony.
Jako premier polskiego państwa
10 kwietnia 2010 r. Donald Tusk poleciał do Smoleńska bez znajomości
procedur i rozwiązań prawnych, jakie powinno się stosować w wypadku
takiej katastrofy. Te powinni dostarczyć mu urzędnicy jego
kancelarii, a wypracować je powinny Rządowe Centrum Bezpieczeństwa
i Rządowy Zespół Zarządzania Kryzysowego przy współpracy MSZ, MSW, MON,
Ministerstwa Sprawiedliwości i tajnych służb. Nie dostarczyli.
Późniejsze krętactwa w tej sprawie były już tylko próbą ukrycia
kardynalnych zaniedbań. W dodatku sam premier Tusk nie miał pojęcia,
czego wymagać od instytucji odpowiedzialnych za bezpieczeństwo.
Instytucje
do spraw zarządzania kryzysowego oraz kancelaria premiera nie
przygotowały szefowi rządu przeglądu rozwiązań prawnych oraz
rekomendacji i instrukcji postępowania. A on się tego nie domagał, nie
wiedząc czego. To zmieściłoby się na dwóch kartkach standardowego druku
(na trzech, jeśli brać pod uwagę streszczenie spodziewanej strategii
Rosjan oraz instrukcji, jak nie dać się Rosjanom zmanipulować). To tak
proste i możliwe do zrobienia w dwie godziny (zresztą takie instrukcje
i rekomendacje powinny być gotowe w kilku-, kilkunastu wariantach),
że jest żenujące, iż premier polskiego rządu czymś takim nie dysponował
i tego się nie domagał.
To, czego nie był w stanie zarządzić i wyegzekwować Donald Tusk, mieli oczywiście Rosjanie.
Ówczesny premier Władimir Putin już w pierwszej godzinie po katastrofie
miał gotowe rozwiązania, które uwzględniały interes Rosji i były dla
Moskwy najmniej dolegliwe w bardzo kłopotliwej dla władz tego państwa
sytuacji. I najkorzystniejsze dla Rosji posunięcia (oparcie postępowania
na konwencji chicagowskiej dotyczącej lotnictwa cywilnego oraz 13.
załączniku do tej konwencji) narzucono Tuskowi w dziecinnie
prosty sposób.
Aleksiej Morozow, wiceszef Międzynarodowego
Komitetu Lotniczego (MAK), zadzwonił tuż po katastrofie do płk. Edmunda
Klicha, szefa cywilnej Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych.
Jak potem relacjonował Edmund Klich, Morozow „poinformował, że doszło
do katastrofy. Rozbił się tupolew z prezydentem i on widzi, że jedynym
dokumentem, który obydwa nasze państwa mają podpisany i według którego
można procedować, jest konwencja chicagowska i załącznik 13.”. Klich
wiedział, że tupolew należał do lotnictwa państwowego, więc katastrofa
z definicji nie powinna podlegać konwencji chicagowskiej. O rozmowie
z Morozowem Klich poinformował ministra infrastruktury Cezarego
Grabarczyka. „Powiedziałem, iż padła propozycja czy sugestia, że jedynym
podpisanym dokumentem jest załącznik 13. Minister poprosił o ten
załącznik i na tym rozmowa się zakończyła” – mówił potem Edmund Klich.
Rosjanie
podsunęli drugorzędnemu w sumie urzędnikowi własne rozwiązania, a ten
przekazał je ministrowi. Minister uznał, że to dobre i jedyne wyjście
i to najprawdopodobniej zakomunikował premierowi Tuskowi. Szef
rządu spotkał się z premierem Putinem, który przedstawił mu sprawę
wyboru podstawy prawnej jako jedyną i oczywistą, i w ten sposób zapadły
kluczowe decyzje, brzemienne w skutki dla wszystkiego, co potem
nastąpiło. Po przyjęciu korzystnych dla Rosjan rozwiązań prawnych
i odegraniu teatru mającego dowodzić świetnej współpracy
polsko-rosyjskiej, wydarzenia toczyły się już tylko źle.
Konsekwencją
działań ówczesnego premiera Donalda Tuska był kłamliwy i bezczelny
raport MAK przedstawiony przez szefową tej instytucji Tatianę Anodinę.
Rosjanie poczuli się bezkarni, a pewności siebie dodała im jeszcze
spóźniona i mizerna reakcja polskiego rządu na raport MAK. Donald Tusk
był wtedy na nartach i nie miał głowy do takich spraw. Rosjanie
zorganizowali w moskiewskim centrum prasowym obraźliwą farsę
z ekspertami lotniczymi, a jednocześnie na poziomie organów ścigania
robili wszystko, by utrudnić działania polskiej prokuratury. Nie chcieli
wydawać dowodów (pomijając to, że wcześniej dopuścili do ich
bezprzykładnego niszczenia), maksymalnie opóźniali przesłuchania
świadków bądź do nich nie dopuszczali. Polscy prokuratorzy mogli się
tylko na to wściekać z bezsilności.
Rosjanie robili, co chcieli
z dowodami, a jeszcze grali polskim prokuratorom na nosie. Ci nie mieli
nawet pewności, kogo tak naprawdę przesłuchiwali. Rosjanie zapewnili
ich, że byli to kontrolerzy lotów Plusnin i Ryżenko oraz szef obsługi
lotniska Krasokutski. Ale w rzeczywistości mógł to być każdy, kto się
przedstawił takim nazwiskiem. Całe polskie śledztwo mogło więc bazować
na jednej wielkiej fikcji czy przedstawieniu, które Rosjanie urządzili.
Kompletnie
nieprzygotowany, niekompetentny Donald Tusk 10 kwietnia 2010 r. połknął
bez popijania w najdrobniejszych szczegółach wyreżyserowany przez
Putina teatr żalu i żałoby. A pod osłoną tego teatru służby
Putina bardzo intensywnie pracowały na terenie katastrofy. Zagrana
życzliwość rosyjskich urzędników i funkcjonariuszy okazała się znakomitą
zasłoną dymną, która zrobiła wodę z mózgu m.in. Donaldowi Tuskowi
i Ewie Kopacz. A przysłani wtedy z Polski fachowcy bezradnie odbijali
się od muru, jaki wznieśli Rosjanie, żeby Polacy niczego nie widzieli
i w niczym ważnym nie uczestniczyli. I Rosjanie powoływali się przy tym
na wspólne ustalenia Putina oraz Tuska, o których polscy eksperci
i funkcjonariusze nic nie wiedzieli. A potem po stronie rządu Tuska była
już tylko gra o to, żeby kompromitację związaną z pobytem ówczesnego
premiera i jego ludzi w Smoleńsku ukryć albo maksymalnie zmanipulować.
Nagrania
ujawnione 18 marca 2021 r. w „Magazynie Śledczym Anity Gargas”
przypomniały katastrofę Donalda Tuska. Ona została sprytnie rozmyta,
a częściowo zapomniana, choć nie powinna. Nie było bowiem większej
kompromitacji polskiego państwa i jego premiera w czasach pokoju.
Skompromitowanego i odpowiedzialnego za katastrofalne błędy Donalda
Tuska czekało tylko kilka przesłuchań w prokuraturze. I europejska
kariera, czyli nagroda.
Nie wszyscy już jesteśmy „posmoleńscy”. Tę historię trzeba opowiadać na nowo, bo dranie zbyt często podnoszą głowy
Tusk osiągnął jedno, i boleśnie
przekonujemy się o tym po latach, że na hasło „Smoleńsk” wielu już
odwraca głowę. A on może bez żadnego obciążenia występować w roli męża
stanu recenzującego polską rzeczywistość. Dlatego tę historię, historię
największej tragedii w dziejach Polski po II Wojnie Światowej należy
opowiadać od nowa. W tym sensie materiał ujawniony przez Anitę Gargas
jest bezcenny.
CZYTAJ TAKŻE: Nieznany
materiał z narady u Tuska po katastrofie z 10/04. Klich żalił się
na brak wsparcia od rządu. „Czy nie stać państwa polskiego…”
Nie
do końca rozumiem zarzut pojawiający się wobec autorki „Magazynu
Śledczego” w TVP, że z jej materiału nie dowiedzieliśmy się w zasadzie
niczego nowego. Że jest jasne, iż to Tusk i jego rząd w pierwszych
dniach po katastrofie byli bezczynni i oddali śledztwo w ręce Rosjan.
To prawda, to jest jasne. Ale ile jest po tych latach osób, które znają
i pamiętają szczegóły? A są one niezwykle istotne, bo mówimy
o procedurach i stosowaniu prawa w relacjach międzynarodowych.
Anita
Gargas od lat, konsekwentnie jest przy sprawie smoleńskiej. Docieka,
ujawnia materiały, edukuje opinię publiczną jako jedna z naprawdę już
niewielkiego grona dziennikarzy. Nagranie z tajnej narady Tuska i jego
ministrów z Edmundem Klichem jest kolejnym elementem układanki, który
będzie już nienaruszalny. Mamy DOWÓD, że Tusk bardziej był
zainteresowany tym, czy wśród Polaków nie ma zbyt dużej podejrzliwości
o sprawstwo Rosjan, niż jakąkolwiek walką o lepsze warunki
do prowadzenia śledztwa. Z Klichem zapewne by się nie spotkał, gdyby ten
nie udzielił wywiadu TVN-owi, co szefowi rządu było wyjątkowo
nie w smak.
Naczelną zasadą tego „męża stanu” było dbanie o fasadę. Premier
Donald Tusk po katastrofie spotkał się nie z prawnikami, a z zaufanymi
współpracownikami, którzy dbali bardziej o jego PR niż o realne
działania. Należy to przypominać bezustannie, by nie czuł
komfortu, gdy teraz z odległej Brukseli próbuje łajać polskie władze
głupkowatymi twittami.
CZYTAJ TAKŻE: Co Tusk
sądził o śledztwie ws. 10/04? Szokująca wypowiedź z narady w Kancelarii
Premiera. „Oczekiwania są z reguły naiwne”. WIDEO
Tuż
pod 10/04 wszyscy byliśmy „posmoleńscy”, dotknięci tragedią. Polacy
odczuwali wspólny ból, był moment gdy nawet ostre podziały polityczne
odeszły na bok. Wszyscy domagaliśmy się prawdy. Tusk wiedział
od początku, że to ta wspólnota jest niebezpieczna. Szybko ruszyła więc
lojalna wobec niego machina medialno-polityczna, by sprawę pogrzebać,
co się - niestety - w dużej mierze udało. Z wielką przykrością musimy przyznać, że i niektórzy urzędnicy „dobrej zmiany” walnie się do tego przyczynili. Ale w żadnym stopniu nie umniejsza to zaniedbań Donalda Tuska.
Dzieci,
które w 2010 roku miały osiem, dziesięć lat, dzisiaj są dorosłe. Dla
nich już Smoleńsk nie jest tak ważny, jak dla nas, starszych. Trudno
im wytłumaczyć, jaką Polskę straciliśmy w rosyjskim błocie. Ale to nie
znaczy, że można odpuścić, że można już o tym nie mówić,
że można zdezerterować.
CZYTAJ TAKŻE: Ten materiał wywołał szok! Ministrowie komentują nowe nagrania: Dowód haniebnego postępowania rządu Tuska
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
158. Skandaliczne słowa Tuska o
Skandaliczne
słowa Tuska o 10/04! "Nie mogę już (...) słuchać tego jątrzenia";
Miotał też oskarżenia: "Piloci byli poddani presji"
Donald Tusk na antenie TVN24 w wyjątkowo bezczelny sposób wypowiadał się m.in. na temat katastrofy smoleńskiej.
— powiedział Tusk. Po czym oskarżał PiS.
— mówił.
„Prawda o katastrofie smoleńskiej została wyjaśniona”
— stwierdził.
— mówił.
— powiedział.
Tusk miota oskarżeniami ws. 10/04
— stwierdził Tusk. Po czym dalej uderzał w PiS.
— dodał.
Obrona Sławomira Nowaka
Donald Tusk na zakończenie programu zdecydował się stanąć w obronie… Sławomira Nowaka.
— mówił Tusk.
— dodał.
Absurdalne oskarżenia Tuska
Tusk oskarżał też PiS o korupcję.
— stwierdził Donald Tusk.
Jak
widać, Donald Tusk nie tylko nie ma sobie nic do zarzucenia ws.
katastrofy smoleńskiej, ale ma czelność oskarżać osoby, które
w niej zginęły.
tkwl/TVN24
Czy były premier Donald Tusk należycie dba o polskie interesy w Unii Europejskiej? "Polacy to dostrzegają". SPRAWDŹ
Donald Tusk*, były premier, obecnie przewodniczący Europejskiej Partii Ludowej, niemal co tydzień wbija
szpilę w obecny polski rząd**. Zdarza mu się nawet sugerować -
całkowicie fałszywie - jego prorosyjskość, choć sam nie robi nic, by np.
zablokować budowę drugiej nitki gazociągu NordStream.
CZYTAJ:
Dlaczego Tusk jest „antyrosyjskim jastrzębiem” tylko na polskim
Twitterze? W Europie nie grzmi o Nord Streamie, Ukrainie, Nawalnym
W sumie można uznać, że Tusk o sprawy ważne dla Polski nie zabiega, choć nie można wykluczyć, że lobbuje za działaniami, które mają utrudnić funkcjonowanie obecnych władz Rzeczypospolitej.
Jak się okazuje, Polacy dostrzegają, że Donald Tusk nie walczy o polskie interesy w Brukseli, choć rzecz jasna opinie w tej sprawie są uzależnione od sympatii politycznych respondentów.
W naszym badaniu zadaliśmy następujące pytanie:
Na tak zadane pytanie twierdząco odpowiedziało 35 proc. badanych.
Większa grupa - aż 46 proc. - była przeciwnego zdania.
Najbardziej krytycznie oceniają Donalda Tuska wyborcy Zjednoczonej Prawicy - aż 79 proc. uważa, że w Brukseli nie dba on należycie o interesy Polski. Z kolei aż 86 proc. wyborców Koalicji Obywatelskiej uważa, że jest odwrotnie. Trudno się dziwić: dla sympatyków KO Tusk jest symbolem „złotych czasów”, które chyba już nie wrócą.
CZYTAJ:
NASZ SONDAŻ. Co Polacy sądzą o przywództwie Borysa Budki w Platformie?
Dominuje krytyka, ale wyborcy PO są raczej zadowoleni!
Badanie
zostało zrealizowane metodą CAWI (Computer Assisted Web Interview)
na panelu internetowym. Badanie zostało przeprowadzone
na ogólnopolskiej, reprezentatywnej (pod względem: płci, wieku,
wielkości miejsca zamieszkania) próbie Polaków N=1070 osób w dniach
od 30 kwietnia do 4 maja 2021 roku.
Prej
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
159. Powrót Tuska uratowałby PO?
Powrót Tuska uratowałby PO? Oto wyniki SONDAŻU
57,5 proc. badanych uważa, że powrót b. szefa PO Donalda
Tuska nie pozwoliłby na odzyskanie przez partię zaufania swoich
wyborców, przeciwnego zdania jest 27,7 proc. ankietowanych - wynika z
sondażu United Surveys dla "Wprost".
Zdaniem 27,7 proc. badanych powrót Tuska pozwoliłby PO
odzyskać zaufanie wyborców (w tym odpowiedzi "zdecydowanie tak"
udzieliło 12,4 proc. ankietowanych, a "raczej tak" – 15,3 proc.).
Przeciwnego
zdania jest 57,5 proc. badanych (w tym 35,6 proc. respondentów uważa,
że powrót Tuska raczej nie pomógłby w odzyskaniu zaufania wyborców przez
PO, a zdaniem 21,9 proc. zdecydowanie nie pomogłoby w tym).
14,8 proc. badanych nie ma zdania w sprawie wpływu powrotu Tuska na PO.
Czy Tusk powinien ponownie stanąć na czele PO? NAJNOWSZY SONDAŻ
Obywatelskiej Donald Tusk nie powinien ponownie stanąć na jej czele -
wynika z sondażu Kantar dla "Faktów" TVN i TVN24. Odmiennego zdania było
26 procent respondentów, a 14 proc. nie ma w tej sprawie zdania.
Donald Tusk nie ma innego wyjścia, jak zaaranżować swój benefis w Polsce, skoro jego mit został brutalnie sponiewierany
W ostatnich miesiącach urzędowania w roli szefa Rady Donald
Tusk miał nadzieję, że różni „przyjaciele” załatwią mu bardzo dobrze
płatne wykłady, że będzie miał swojego agenta od takich spraw.
I będzie miał podobny status jak były przewodniczący Komisji
Europejskiej Jose Manuel Barroso, który poza świetnie płatnymi wykładami
dostał jeszcze lepiej opłacane stanowisko doradcy w banku Goldman
Sachs. Albo jak bezpośredni poprzednik, Herman van Rompuy, który jest
wysoko opłacanym wykładowcą. I taką perspektywą Tusk był łudzony przez
kilka miesięcy. Gdy Tusk objął funkcję przewodniczącego EPL
żadne uniwersytety, organizacje czy instytucje nie chciały go zapraszać,
słuchać i mu płacić, przez co popadał w coraz większą frustrację.
A występy w roli globalnego politycznego celebryty miały być lekkie,
łatwe i przyjemne. I miały się wiązać z zarobkami rzędu 50 tys. euro
za jeden występ. Poobijany, niedoceniony, podgryzany, a często wykpiwany
Donald Tusk praktycznie nie ma innego wyjścia, jak zaaranżować swój
benefis w Polsce. Przez siedem lat po opuszczeniu stanowiska premiera
rządu RP podtrzymywał mit straty nie do odrobienia, jaką dla polskiej
polityki był jego „awans”. Lepiej byłoby wyłącznie wtedy, gdyby wrócił.
No to chce wrócić. Bo co mu zostało?
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
160. Czy to dobrze, że Tusk znów
Czy to dobrze, że Tusk znów będzie szefem PO? ZAGŁOSUJ! [SONDA]
Tuskowi. Czy to dobrze, że będzie on znów szefem Platformy
Obywatelskiej?
Tusk znowu szefem PO! Budka: Donaldzie, chcę ci przekazać stery Platformy
Krajowej PO, podczas którego nowym liderem partii został Donald Tusk.
Tusk ma szansę ponownie być premierem? SONDAŻ
ponownie objąć funkcję premiera; przeciwnego zdania jest prawie 50 proc.
respondentów, a ponad 27 proc. nie ma zdania na ten temat - wynika z
najnowszego sondażu SW Research dla rp.pl.
Podczas obrad pierwszy zabrał głos Borys Budka, który przemawiał 10 minut.
Budka podczas swojego przemówienia podkreślił, że Donald Tusk wraca do polskiej polityki na jego zaproszenie i na jego prośbę. Wraca w 100 proc., by zaangażować się w budowę lepszej przyszłości - zapewnił Budka.
Szef PO mówił, że "trzeba przekazać pałeczkę, żeby wspólnie osiągnąć zwycięstwo, żeby wspólnie osiągnąć sukces". Panie premierze, drogi Donaldzie, dziś chcę ci przekazać stery PO. Chcę, żebyś poprowadził nas do zwycięstwa - powiedział Budka
Tusk: Wróciłem na 100 proc.
Następnie głos zabrał Donald Tusk, który mówił około 25 minut.
Wróciłem na 100 proc.; wróciłem dlatego, że stanowicie zespół naprawdę niezwykłych ludzi. Mogę pracować z ludźmi, którzy naprawdę chcą zrobić coś dobrego - mówił były premier i były szef Rady Europejskiej Donald Tusk podczas posiedzenia Rady Krajowej PO, zwracając się do polityków partii.
Wróciłem, jak powiedział Borys Budka, na 100 proc.(...) Wróciłem także dlatego, że stanowicie zespół naprawdę niezwykłych ludzi - mówił Tusk do polityków PO.
Chcę wyraźnie powiedzieć, że mam swoje lata, naoglądałem się tej polityki, uczestniczę w niej od końca lat 70. Naprawdę jesteście unikatowym zespołem ludzi dobrej woli. Każdy ma ambicje, aspiracje, swoje przegrane i wygrane - podkreślił b. premier podczas swojego wystąpienia.
To, co mnie tutaj spotkało, począwszy od decyzji Borysa (Budki), to było mocniejsze niż wszystkie moje osobiste potrzeby ruszenia z powrotem do walki, bo dało mi wiarę, że mogę pracować z ludźmi, którzy naprawdę chcą zrobić coś dobrego, zupełnie nie patrząc na swoje interesy - powiedział Tusk.
Przekonywał też, że "dzisiaj zło rządzi w Polsce. Wchodzimy, żeby bić się z tym złem. To nie wymaga dodatkowego uzasadnienia".
To zło, które czyni PiS, jest tak ewidentne, tak permanentne, mimo to sprawia, że wiele osób upuściło ręce - dodał. Nikt na świecie nie widział takiej władzy, która w takim momencie jak pandemia, myśli o tym, jak zarobić pieniądze - kontynuował.
Pogarda dla mniejszości, autorytarne skłonności, niechęć do wolności słowa - to agenda Putina robiona 1 do 1 - podkreślał też, mówiąc o PiS.
Potem nastąpiła część zamknięta, podczas której mają być przegłosowane wszystkie zmiany.
Wystąpienie Donalda Tuska to największy seans nienawiści w historii polskiej, a może i europejskiej polityki
nie było. Całe przemówienie Donalda Tuska podczas Rady Krajowej
Platformy Obywatelskiej (3 lipca 2021 r.) było jednym wielkim
seansem nienawiści.
Zero propozycji na przyszłość, zero pozytywów, a jedynie opętanie
nienawiścią. Treść tego wystąpienia to było 100 procent nienawiści.
Tylko jeden polityk w historii (wszyscy wiedzą - który) potrafił się tak
koncentrować na nienawiści. Ale nawet on w poszczególnych wystąpieniach
nie ział tak nienawiścią jak Donald Tusk 3 lipca 2021 r. w Warszawie.
Gdyby miał pod ręką Jarosława Kaczyńskiego, to by go zapewne publicznie
i całkiem dosłownie zlinczował.
Były premier musiał jakoś
uzasadnić swój powrót do polskiej polityki, co przecież nie jest żadnym
wiekopomnym wydarzeniem, więc musiał stworzyć atmosferę apokalipsy.
Wszystko się wali i pali, jest gorzej niż podczas wojny, więc musi się
pojawić wódz, który najpierw zmontuje partyzantkę, a potem doprowadzi
do wyzwolenia. Tylko przez brak czasu nie podał pełnych list
proskrypcyjnych, a jedynie kilka nazwisk tych, których trzeba za wszelka
cenę wykończyć.
Donald Tusk pokazał się jako człowiek
absolutnie zafascynowany złem, które zresztą sam sobie wymyślił.
Wszystko to, co znajduje się poza jego światem i świadomością, to zło,
patologia, gangrena, zgnilizna, ohyda. Zabrakło tylko robactwa: wszy,
pluskiew, karaluchów. Ale ci, których w swoim wystąpieniu nienawidził,
mieli status robactwa, które trzeba rozgnieść. Tak jak w wystąpieniach
tej postaci z przeszłości, z którą rywalizował, gdy chodzi o nasycenie
nienawiścią, Tusk narysował obraz Polski pod rządami PiS jako wyspy zła
absolutnego. Ta historyczna postać tak widziała świat na zewnątrz jego
kraju oraz tych, którzy to zewnętrzne zło przenosili do wewnątrz.
Skąd
się wziął ten wielki seans nienawiści? Przede wszystkim z kompletnego
oderwania od polskiej rzeczywistości. Tusk wykreował rzeczywistość,
która nawet nie jest karykaturą. To kompletna fikcja, choćby wtedy, gdy
np. kreślił obraz czołgów wysłanych przez rządzących na stare kobiety.
Drugi powód, to ogromne pokłady złych emocji, które w Tusku się
zgromadziły w ostatnich latach. Te złe emocje wręcz odbierają mu rozum,
kiedy popada w demagogiczne szaleństwo. Przerażające jest to, co w Tusku
siedzi i co nie znajdowało ujścia, dopóki nie wrócił
do polskiej polityki.
To, co nie było szaleństwem w wystąpieniu
Donalda Tuska, to wyraźny plan obrażenia i sprowokowania Jarosława
Kaczyńskiego. Tusk wyraźnie założył, że jeśli zaatakuje prezesa PiS,
to ten da się sprowokować i będzie na jego nienawiść reagował. Tylko,
że to był przekaz politycznie i intelektualnie pusty, a wypełniony
jedynie absolutnie karykaturalnym moralizowaniem. Karykaturalnym, gdyż
używał argumentów moralnych w celach kompletnie niemoralnych. Najlepszą
reakcją polityków PiS na ten seans nienawiści powinno być milczenie,
a co najwyżej troska o zdrowie psychiczne nienawistnika. Bo coś się
z Tuskiem stało. Nie tylko odleciał, ale objawił się całej Polsce jako
człowiek opętany.
Prof. Domański: Tusk dokonał w PO swego rodzaju "puczu". Taki powrót świadczy wyłącznie o słabości Platformy
Ten powrót Tuska nie dokonał się według reguł demokratycznych
i wszyscy to wiedzą. Dotychczasowy przewodniczący musiał ustąpić
i w ogóle część osób z zarządu PO musi wyjść po to, aby Donald Tusk mógł
wejść. To jest raczej takie wejście bocznymi drzwiami, rodzaj puczu.I to właśnie
świadczy o słabości. Bo jeżeli partia polityczna musi odwoływać się
do tak sprzecznych z zasadami demokracji metod, to świadczy o tym,
że dzieje się w niej źle. Z dotychczasowych obserwacji wynika, że główny
mankament Platformy polegał - na braku zmian pokoleniowych czy wręcz
trudności z utrwaleniem tych zmian, a po drugie - brak jakiejś wizji
programowej, zaoferowania Polakom programu alternatywnego do tego
proponowanego przez Prawo i Sprawiedliwość. W tej sytuacji powrót
do Donalda Tuska to pewien mankament, tak to można określać.Samo
wczorajsze wystąpienie Donalda Tuska było wystąpieniem człowieka
ogarniętego nienawiścią i chyba wszyscy to widzieli. Dało to oczywiście
pewne racjonalne uzasadnienie. Sądzę, że to zostało zrobione celowo,
że było adresowane głównie do elektoratu Platformy Obywatelskiej
i głównie po to, aby uzasadnić ten niedemokratyczny styl powrotu. Jak
mówił Donald Tusk, sytuacja nabrzmiała już do tego stopnia, jest tak
źle, mamy korupcję powszechną czy też - Jarosław Kaczyński jest
odpowiedzialny za to, że tylu ludzi zmarło z powodu pandemii
koronawirusa - rzucanie tego rodzaju sygnałów jest pewnym
usprawiedliwieniem, uzasadnieniem tego, co trzeba było zrobić, że trzeba
było sięgnąć do tak drastycznych i nienormalnych środków, aby
przywrócić notowania Platformy.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
161. Już się zmęczył? Donald Tusk
Już się zmęczył? Donald Tusk ogłosił, że... idzie na urlop: "Żebym się nie zajechał"; "Tydzień to mało, ale mi musi wystarczyć"
Donald Tusk odwiedził Szczecin, gdzie przekonywał, że od powrotu do Polski jeszcze nie widział swojej rodziny. Bardzo
bym chciał żeby to się nie zmieniło, żebym się nie zajechał. To mają
być dwa lata, a nie dwa tygodnie. Chciałbym zobaczyć rodzinę,
bo ja jeszcze nie zdążyłem nikogo w domu zobaczyć. Teraz przez wiele
tygodni będę musiał wykonać pracę mniej efektowną, mniej spektakularną,
czyli ułożenie pracy na poziomie parlamentu, szczególnie, że mnie tam
na co dzień nie będzie. Jest dla mnie ważne, by klub parlamentarny był
zintegrowany w tej nowej sytuacji– powiedział. Musze
także trochę kontaktów i rozmów wykonać z liderami partii partii
europejskich, z premierami, prezydentami z naszej rodziny politycznej.
Muszę z nimi ustalić proces niełatwy przekazywania obowiązków. To może
potrwać kilka miesięcy– dodał.W przyszłym tygodniu na kilka dni zniknę z wnukami, żeby
powiedzieć „dzień dobry” i niestety „do widzenia” na dłuższy czas.
Jutro, pojutrze będziemy się zastanawiać, jak natychmiast ruszyć
w Polskę po tych kilku dniach z wnukami, by to stało się
systematycznym planem– stwierdził. Donald Tusk przekonywał jednak, że obiecał działaczom PO kontynuowanie objazdu Polski.Obiecałem
moim koleżankom i kolegom z PO - no chyba, że padnę – ale do końcu roku
powinienem odwiedzić wszystkie województwa i większość powiatów
– powiedział.
Pierwsze
trzy dni Tuska w Polsce - próba podsumowania. Pięć najważniejszych
wniosków. "Jest w tak słabej formie czy liczy na...?"
Pierwsze wejście na scenę
po siedmiu latach nieobecności ma się tylko raz, a pierwsze wrażenie
ma swoje znaczenie. Dlatego warto spróbować podsumować pierwsze trzy dni
Donalda Tuska w Polsce.
Co wydaje się najważniejsze? Oto pięć wniosków.
1. Słabe wejście
Jak na tak długie przygotowania (o planie powrotu jako pierwszy poinformował 1 czerwca portal wPolityce.pl w tekście NASZ NEWS. Opozycja ma konkretny scenariusz powrotu Tuska. „Ma się zdecydować do końca czerwca”)
szokuje widoczna gołym okiem improwizacja. Platforma przejęta - ale bez
troski o takie szczegóły jak kobiety w zarządzie (szokujące
przepędzenie Ewy Kopacz) czy beztroskie puszczenie na żywioł konfliktu
z Trzaskowskim. Tusk zachowuje się jak polityczny bogacz, który na takie
drobne „wydatki” zwracać uwagi nie musi. Ale bogaczem nie jest.
Zresztą, nawet jakby był, w podzielonej Polsce o wynikach kluczowych
batalii decydują procenty i pojedyncze głosy. Zadziwia też brak planu
wykorzystania pierwszego tygodnia, siłą rzeczy skupiającego uwagę
Polaków, wykuwającego ocenę - o czym jeszcze dalej.
2. Turbototalność
Wyłaniający
się pomysł polityczny wskazuje na dość prostacką próbę powtórzenia
operacji z lat 2005-2007, a więc uruchomienia jakiegoś nowego przemysłu
pogardy, podmycia fundamentów obozu rządzącego brutalnymi uderzaniami
poniżej pasa i zwykłej przyzwoitości. W skrócie: wmawiania Polakom
o rzekomych czołgach wysyłanych na kobiety. Ale Polska jest dziś inna,
mimo wszystko bardziej zróżnicowana medialnie, lider PO nie może liczyć
na monopol medialny w którym kiedyś tak świetnie pływał.
Także obóz Jarosława Kaczyńskiego i jego wyborcy są bardzo uodpornieni na ten język.
Patrzyłem
na zbliżenia twarzy polityków PO, gdy w sobotę przybysz tłumaczył im,
że „wystarczy mocniej” bić, atakować, a wygrana sama wpadnie w ręce.
Miałem wrażenie, że po głowach chodziło im wtedy: „Donaldzie,
my to robiliśmy i robimy, tkwimy w kanale totalności i puczów już szósty
rok. A ty nam proponujesz turbototalność jako receptę na wszystko?”
Tak, wątpliwe, by to zagrało.
Błędna jest też pewność Tuska,
że do dokonania przełomu w Polsce wystarczy czysty antypisizm
i podniesiony do rangi programu hejt (np. próba wywołania rechotu
Jarosława Kaczyńskiego, skandaliczne, zakłamane słowa skierowane
do Zbigniewa Ziobro i jego Małżonki). Od 2015 roku coś się jednak
zmieniło i nawet część mediów opozycyjnych wobec Zjednoczonej Prawicy
oczekuje czegoś więcej, jakiegoś programu, jakiejkolwiek wizji. Tak tępe
uderzenia wskazują też na pogardę wobec wyborców i tak mogą zostać
odebrane przez grupy społeczne mniej zaangażowane, ale doceniające
pozytywne zmiany w Polsce w ostatnich latach.
3. Intelektualna słabość
Przykra
to konstatacja, ale widać, że Tusk niewiele w czasie nieobecności
czytał, że konsumował głównie sokzburaka, że nie rozwinął się
intelektualnie, ale zdegradował. Powtarza z samozachwytem stare grepsy.
Najwyraźniej zachwyt kilku klakierów nas swoimi efektownymi wrzutkami
uznał za dowód świetnej formy.
Nic dziwnego, że nawet Szymon
Hołownia uznał iż może sobie pozwolić na uwagę, że ktoś tu „toczy święte
wojny”, a jego „dżihady w polityce nie za bardzo kręcą”.
Celnie to nazwał.
4. Chłodne przyjęcie
Reakcja społeczna
na powrót w mojej ocenie jest znacząco poniżej oczekiwań autorów planu,
także frekwencyjnie (choć wybierają ciasne miejsca, by optycznie obraz
był inny). Co najważniejsze, on sam nie jest chyba tak zdeterminowany,
jak opowiada. Zapowiedź ruszenia w Polskę, objechania każdego powiatu,
by po jednym dniu i dwóch spotkaniach ogłaszać urlop to symboliczne
podsumowanie niskiego poziomu tej determinacji. I potwierdzenie
niebezpiecznego dla wizerunku tego polityka stereotypu.
CZYTAJ WIĘCEJ: Już się zmęczył? Donald Tusk ogłosił, że… idzie na urlop: „Żebym się nie zajechał”; „Tydzień to mało, ale mi musi wystarczyć”
Miny słuchających tego zadziwionych towarzyszek i towarzyszy, by użyć Tuskowego języka, mówią wszystko.
Na takim
lekkim biegu z Kaczyńskim, Dudą, Morawieckim ciężko będzie rywalizować.
A przecież drugiego pierwszego wrażenia nie będzie.
5. Przeszłości nie da się wymazać
Dogoniły
już Tuska bliskie relacje ze Sławomirem Nowakiem, a przecież takich
historii i takich ludzi, nagrań pełnych cynizmu i świadectw ludzi
skrzywdzonych, jego rządy pozostawiły setki. Mam wrażenie, że sądził
iż to już przebrzmiałe, nieważne. Widać jednak, że jest właśnie
odwrotnie - wszystko to wraca, ożywa, budzi żale i ludzką złość.
Wszystko od czego opozycja próbowała się odcinać, znowu leży na stole.
Tu chyba był poważny błąd w założeniu - taką operację jaką rozwinął
za pierwszych rządów PiS można przeprowadzać tylko wtedy, gdy wcześniej
się tak długo nie rządziło.
I pytanie: w tle plan uderzenia wspólnie z Berlinem i Brukselą?
Czy
zatem coś poszło nie tak i Tusk jest w słabej formie, tak wypalony,
a zamiast planu przywiózł walizki pychy? Taki wniosek się nasuwa. Ale
warto zadać sobie też pytanie, dlaczego tak lekko podchodzi do tej
wejściowej walki o myśli i emocje Polaków?
Może dlatego,
że teraz chodziło wyłącznie o realizację zleconego mu zadania numer
jeden czyli przejęcia PO. Czy zadanie numer dwa - próba przejęcie władzy
- nie będzie połączona z brutalnymi uderzeniami ze strony Brukseli? Coś
mu obiecano w Berlinie? Kary finansowe dla Polski, cięcie funduszy pod
byle pretekstami, zamykanie kolejnych kopalń, słowem, jazda bez
trzymanki? Takie pogłoski słychać. Warto ten scenariusz poważnie brać
pod uwagę.
Ale na razie zaskakująco słabo.
Kasa z Niemiec. Kto płaci, ten wymaga. Ciekawe historie z przeszłości, o których Donald Tusk wolałby nie pamiętać
Dzisiaj w cyklu WAŻNE ARCHIWA SIECI materiały Andrzeja Rafała Potockiego i Sławomira Sieradzkiego oraz Wojciecha Biedronia i Marcina Fijołka.
KASA Z BERLINA WCIĄŻ PŁYNIE
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
162. Jest ważne orzeczenie
Jest ważne orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego! Środki tymczasowe TSUE dotyczące sądownictwa są niezgodne z konstytucją!
Jak zaznaczył w uzasadnieniu wyroku sędzia Sochański, „TSUE nie jest
jednostką nadrzędną ani sądem wyższej instancji ponad sądami krajowymi
i nie jest uprawniony do podejmowania jakichkolwiek aktów władczych
wobec sądów krajowych”. „Polscy sędziowie i polskie sądy działają
na podstawie polskiej konstytucji oraz w imieniu RP, a nie w imieniu UE”
- podkreślił sędzia TK.
—wskazał sędzia Sochański.
Zaznaczył, że „żadnemu narodowi nie można narzucać reguł, w jakich będzie organizował własne państwo”.
—podkreślił sędzia Sochański w ustnym uzasadnieniu orzeczenia.
Pytanie
prawne w tej sprawie zostało skierowane do TK przez Izbę Dyscyplinarną
SN. Nastąpiło to po postanowieniu Trybunału Sprawiedliwości
UE z kwietnia ub.r., w którym unijny trybunał zobowiązał Polskę
do zawieszenia stosowania przepisów dotyczących Izby Dyscyplinarnej
w sprawach dyscyplinarnych sędziów. W zagadnieniu do TK Izba ta zapytała
o zgodność z konstytucją przepisów unijnych dotyczących stosowania
przez TSUE środków tymczasowych w sprawach sądownictwa.
Zdaniem
Izby Dyscyplinarnej, Polska została zobowiązana przez TSUE do wykonania
środków tymczasowych ws. sądownictwa, „mimo tego, że sprawy te nie
zostały przekazane do gestii UE i jej organów na podstawie umowy
międzynarodowej”. Według Izby, narusza to konstytucyjne zasady
przekazywania kompetencji organizacji lub organowi międzynarodowemu.
W środę
na kilkadziesiąt minut przed wyrokiem TK, TSUE uwzględniając wnioski
Komisji Europejskiej wydał koleje postanowienie o środkach tymczasowych
ws. polskiego wymiaru sprawiedliwości. Unijny trybunał zobowiązał Polskę
do „natychmiastowego zawieszenia” stosowania przepisów krajowych
odnoszących się w szczególności do uprawnień Izby Dyscyplinarnej Sądu
Najwyższego. Oznacza to, że Polska ma zawiesić działalność Izby
Dyscyplinarnej m.in. także w sprawach immunitetów sędziowskich.
Na czwartek
15 lipca planowane jest ogłoszenie orzeczenia TSUE w sprawie skargi
Komisji Europejskiej dotyczącej wprowadzonego w Polsce nowego modelu
odpowiedzialności dyscyplinarnej sędziów.
Skandaliczny
wpis Tuska. Były premier staje po stronie unijnych instytucji, a nie
polskiej konstytucji: "Kaczyński i PiS wychodzą z UE"
-Jest ważne orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego! Środki tymczasowe TSUE dotyczące sądownictwa są niezgodne z konstytucją!
— napisał na Twitterze Donald Tusk.
Powrót Tuska miał być wybuchem energii, a jest pokazem dekadencji, politycznej impotencji i łzawego kiczu
nienawiści, ale przecież nikt nie je samych przypraw. Nikt nie wie,
czego oni chcą (poza zemstą) i co zamierzają, bo oni sami tego nie
wiedzą. I z nadzieją patrzą na zagranicę, tak jak targowiczanie patrzyli
na jej wysokość cesarzową Katarzynę, że wszystko za nich
wymyśli i załatwi. Dla demokracji jest ważne, żeby zawsze była
alternatywa dla rządzących. Ale nie taka złachana, wyczerpana, bezmyślna
i kiczowata, jak ta, która nie potrafi się nawet atrakcyjnie
zaprezentować. Nikomu nie potrzeba łajzo-opozycji, politycznych wariatów
z jednej strony, a kloszardów i żebraków z drugiej, na przemian
wpadających w furię i szloch. I to mają być rewolucjoniści? Raczej
inscenizatorzy polskiej, współczesnej i marnie granej wersji „Biesów”
Fiodora Dostojewskiego. A jakie „Biesy”, taki i Nikołaj Stawrogin.
Tusk zabrał głos ws. decyzji TSUE. Zaatakował też dziennikarkę TVP: "Zwrócę się do funkcjonariuszki telewizji PiS-owskiej..."
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
163. Agresywne wystąpienie Tuska
Agresywne
wystąpienie Tuska na spotkaniu Nowoczesnej: "Rządzi nami ekipa
płaskoziemców"; "Pisowskie państwo pokazuje odrażającą twarz
Obecna władza chce robić
zło, kraść bez żadnej kontroli, nie chce sądów, nie chce wolnych mediów,
nie chce nawet swojego prezesa NIK, bo każda prawda działa przeciwko
tej władzy, nie możemy już dłużej tego tolerować - mówił lider PO Donald
Tusk na posiedzeniu Rady Krajowej Nowoczesnej. Zastanawiał się czy to tylko błąd szefa MON, czy rząd rzeczywiście chce ustawić czołgi na granicy białorusko-rosyjskiej. Lider
Platformy mówił też o przejęzyczeniu sprzed kilku dni prezentera TVP,
który stwierdził, że „słońce kręci się wokół ziemi”.To było przejęzyczenie oczywiście, ale ja już nie mam wątpliwości, że rządzi nami ekipa płaskoziemców — stwierdził b. premier.
Pierwszy spot Tuska po powrocie do polskiej polityki. Nie zabrakło ataku na PiS: "Nikt już nie będzie sam wobec tego..."
Przewodniczący PO Donald Tusk zamieścił na Twitterze spot, nawiązujący do jego powrotu do polskiej polityki. Jestem tutaj dzisiaj na 100 proc. żeby wygrać z PiS walkę o przyszłość. Nie ma bez PO szansy na zwycięstwo — mówi Tusk na zamieszczonym w sieci nagraniu.W spocie znalazły się fragmenty z wystąpienia Donalda Tuska w Gdańsku.Można
nas obudzić, wszyscy dajemy ten sygnał. Nikt już nie będzie sam wobec
tego, co ta władza robi z ludźmi, z Polską i Polakami — podkreśla Tusk.Podnieśmy wszyscy głowy, jeszcze Polska nie zginęła— to słowa, które szef PO wypowiada na koniec spotu.
„Ruski ład”? OTO DOWODY na szokującą uległość Tuska wobec Putina. To była zaplanowana strategia polskiego premiera
NA SMYCZY PUTINA
Marek Pyza, Marcin Wikło
Artykuł ukazał się w tygodniku „wSieci” Nr 44 (205) 2016
31 X–6 XI 2016 r.
Nigdy
wcześniej tej wagi materiały w sprawie katastrofy smoleńskiej nie były
przedstawione opinii publicznej. Dotarliśmy do kilkudziesięciu
niejawnych dokumentów opatrzonych klauzulami – wciąż obowiązującymi –
„zastrzeżone”. Te notatki i szyfrogramy pozwalają po raz pierwszy
zajrzeć do szokującej kuchni rozmów na najwyższym szczeblu. Co ustalali
Tusk, Komorowski, Sikorski, Bahr, Klich, Borusewicz z Putinem,
Miedwiediewem, Ławrowem, Iwanowem? Treść rozmów pozwala dojść do jednego
wniosku: tamta władza nie zrobiła nic, by wyjaśnić, co wydarzyło się
w sobotni poranek 10 kwietnia 2010 r.
Jak
to możliwe, że polski minister obrony dziękował Rosjanom za „dużą
operatywność na miejscu zdarzenia” i „za szybką, sprawną identyfikację
ciał”? Dlaczego pół roku po katastrofie polski minister spraw
zagranicznych w rozmowach z rosyjskimi dyplomatami traktował Smoleńsk
jako temat marginalny? Jak polski prezydent mógł pod koniec 2010 r. —
gdy było już wiadomo, jak będzie wyglądał raport MAK — w najmocniejszym
zdaniu rozmowy z rosyjskim ministrem spraw zagranicznych Siergiejem
Ławrowem jedynie zaapelować o „wystrzeganie się błędów”, które mogą
zaważyć na dwustronnych relacjach?
Lektura dokumentów, do których
dotarliśmy, wprawiła nas w zdumienie. Wiedzieliśmy, że polskie władze
oddały wyjaśnianie katastrofy w ręce Moskwy, ale nie przypuszczaliśmy,
jak bardzo najważniejsi polscy politycy położyli się przed Rosjanami.
Żadne suwerenne państwo po takiej tragedii, po takim potraktowaniu przez
potencjalnego sprawcę nie zachowałoby się w ten sposób. Nie pozwoliłoby
sobie na omijanie tak fundamentalnej kwestii jak tajemnicza śmierć
urzędującego prezydenta i elity narodu.
Otwieraliśmy szeroko
oczy, widząc, że w kontaktach dyplomatycznych ważniejsze od prawdy
i rzetelnego śledztwa było wszystko: Centra Dialogu i Porozumienia, mały
ruch graniczny, plany budowy elektrowni atomowej w obwodzie
kaliningradzkim, kwestie nieruchomości dyplomatycznych, wizy dla Rosjan
w UE, opieka nad cmentarzami radzieckimi w Polsce, wymiana młodzieży czy
niestabilność sytuacji w Mołdowie. Byle omijać temat najważniejszy.
Byle nie drażnić „niedźwiedzia”. Uniżeni niemal jak Gomułka
wobec Breżniewa.
„Dobra symfonia współpracy”
Ważną
w tej historii datą jest 1 września 2009 r. w Trójmieście. Swoją
obecność na Westerplatte i wysłuchanie dosadnego przemówienia Lecha
Kaczyńskiego Władimir Putin potraktował jak inwestycję i kartę
przetargową, którą nie raz zagra w negocjacjach z Polską. Jeszcze
ważniejszy był jego spacer z Donaldem Tuskiem po sopockim molo. Polski
premier publicznie bagatelizował to spotkanie, twierdząc, że rozmawiano
jedynie kurtuazyjnie. Jego waga była jednak tak wielka, że dyplomaci
w późniejszych rozmowach stosowali określenie „realiów postsopockich”.
Tych
słów użył Jurij Uszakow, zastępca szefa Kancelarii Rządu Federacji
Rosyjskiej, w rozmowie z polskim wiceministrem spraw zagranicznych
Andrzejem Kremerem w Moskwie 25—26 stycznia 2010 r. W notatce naszego
dyplomaty czytamy o sopockim „ważnym impulsie” i jego efektach, m.in.
negocjowanej właśnie umowie gazowej i przygotowaniach do uroczystości
katyńskich. Kremer pisze: „Zaznaczyłem, że strona polska zdecydowała
o zorganizowaniu jednej oficjalnej uroczystości w Katyniu, która
odbędzie się 10 kwietnia br. z udziałem Premiera D. Tuska”. Taki wtedy
po polskiej stronie był plan — jedna uroczystość, właśnie 10 kwietnia,
niezależnie od składu najwyższych polskich władz. W konsultacjach
uczestniczył również wiceszef rosyjskiego MSZ Władimir Titow. Był
zadowolony z ustaleń, gdyż „strona rosyjska chciałaby postawić tłustą kropkę nad tym zagadnieniem”.
Jak
dziś już doskonale wiemy, kolejne tygodnie przyniosły decyzję
o rozdzieleniu wizyt premiera i prezydenta — podjętą na Kremlu,
a zaakceptowaną przez Donalda Tuska. To jego rząd miał ocieplać relacje
z Moskwą, a Lech Kaczyński miał w tym nie przeszkadzać. Jak powiedział
9 lutego 2010 r. Siergiej Ławrow do ówczesnego marszałka Senatu Bogdana
Borusewicza: „Udział premierów RP i FR w uroczystościach, które odbędą
się w kwietniu br. w Katyniu, stanie się moralno-etycznym przełomem
w stosunkach między Polską a Rosją”. W czasie tej moskiewskiej wizyty
Bogdan Borusewicz spotkał się też z Siergiejem Mironowem,
przewodniczącym Rady Federacji Rosyjskiej. Notatka z tego wydarzenia
zaczyna się słowami: „Rozmówca podkreślił, że istotne znaczenie dla
obecnego i przyszłego rozwoju stosunków polsko-rosyjskich będą miały
osobowości przywódców Polski i Rosji” („rola jednostki w historii”).
Wyraził zadowolenie z powołania jesienią 2009 r. Polsko-Rosyjskiej Grupy
Senackiej, nazywając ją „potężną gromadką” (nawiązanie do nazwy grupy
wybitnych kompozytorów rosyjskich XIX w.), która „da nam dobrą
symfonię współpracy”.
Pięciostronicowy dokument nie zawiera ani
słowa o prezydencie RP, choć od kilku tygodni było już wiadomo, że też
zamierza on odwiedzić Katyń.
Prezydent „kłopotem”
Publicznie
Lech Kaczyński zapowiada to 4 lutego 2010 r. 17 lutego minister Kremer
spotyka się z ambasadorem Grininem — na jego prośbę. Zanotuje później:
„Wyraziłem nadzieję na ostateczne ustalenie w trakcie spotkania
Arabski—Uszakow terminu wspólnych uroczystości katyńskich oraz
konstruktywne określenie ich kształtu w kontekście wyrażonej przez
prezydenta L. Kaczyńskiego woli złożenia wizyty w Katyniu w kwietniu br.
[…] co do terminu wspólnych uroczystości z udziałem premierów,
orientujemy się na 7 kwietnia br.”. W notatce ze spotkania 25 lutego
w Moskwie czytamy, że Uszakow potwierdził datę spotkania premierów.
I dalej: „Min. Arabski poinformował min. Uszakowa, iż wolą Prezydenta
RP jest uczestnictwo w uroczystościach w Katyniu (10 kwietnia br.). Min.
Uszakow stwierdził, iż postawiłoby to stronę rosyjską w kłopotliwej
sytuacji, bowiem Prezydent Miedwiediew tego dnia nie będzie mógł przybyć
do Katynia”. Te słowa kończą dokument. Wizyta prezydenta jest
wątkiem pobocznym.
Tymczasem relacje na szczeblu szefów rządów
kwitną. Z szyfrogramu ambasadora Jerzego Bahra z 3 marca dowiadujemy
się: „Asystent Uszakowa przekazał w trakcie okazjonalnego spotkania
2.03, że premier Putin oczekuje, iż w trakcie spotkania z premierem
RP w Katyniu otrzyma od nas zaproszenie do złożenia wizyty w Polsce
w 2011 r., do którego odniesie się pozytywnie”.
W kolejnym
szyfrogramie, wysłanym dwa dni później, Bahr informuje centralę,
że „wystosowane przez W. Putina zaproszenie dla Donalda Tuska do Katynia
spotkało się z dużym zainteresowaniem w tutejszym korpusie
dyplomatycznym. O komentarz w tej sprawie prosili nas nie tylko
dyplomaci europejscy (Wielka Brytania, Niemcy, Ukraina), ale nawet
ambasador Singapuru”. Zdaniem Bahra świat widzi, że „rzeczywiste
intencje Kremla co do Katynia nie są do końca jasne”.
1 kwietnia
2010 r. dyrektor Departamentu Wschodniego MSZ Jarosław Bratkiewicz
sporządza bardzo ważną notatkę „nt. koncepcji wizyty D. Tuska w Rosji”.
Również ona — jak pozostałe opisywane przez nas dokumenty — jest
niejawna. Poza programem ramowym zawiera np. analizę nastrojów
na Kremlu. Moskwie chodzi o to, by spotkaniem w Katyniu nie tylko
ostatecznie zamknąć w stosunkach z Polską temat zbrodni NKWD, lecz także
wykorzystać je jako dowód dla świata, że „Rosja definitywnie się
zmienia i poszukuje trwałych rozwiązań problemów, z jakimi nie uporała
się przez 20 lat po upadku ZSRR”.
W tej grze mają uczestniczyć
wyłącznie Tusk i Putin. „Wyjazd Prezydenta L. Kaczyńskiego do Katynia
należy uznać przede wszystkim za zagraniczny komponent wewnątrzkrajowych uroczystości upamiętniających 70. rocznicę zbrodni katyńskiej” — czytamy w analizie polskiego MSZ.
To spotkanie
musi się odbyć bez prezydenta, ponieważ ma to być „gest o szczególnie
doniosłym znaczeniu w stosunkach polsko-rosyjskich ostatniego
dwudziestolecia. Obecność obu premierów w Katyniu stanowi akcent
o istotnej wymowie symbolicznej w bilateralnym dialogu międzyrządowym,
potwierdzający skuteczność polityki obecnego rządu RP wobec Rosji”.
Rząd
Donalda Tuska za wszelką cenę chciał zapisać sobie sukces w postaci
skutecznego ocieplenia relacji z Rosją. Jak pokażą kolejne tygodnie
i miesiące, nawet kosztem honoru państwa polskiego.
Na pogrzebie o biznesie
Kilka
dni później dochodzi do niewyobrażalnego dramatu. Ginie 96 osób. Świat
nie widział jeszcze katastrofy lotniczej, w której w zasadzie zostałaby
zdekapitowana elita dużego państwa.
Rząd Polski, po długiej grze
z Rosją przeciw własnemu prezydentowi, w obliczu jego śmierci, nie
zmienia swoich priorytetów — konsekwentnego budowania fasadowej
przyjaźni z Moskwą. Przypomnijmy: Donald Tusk natychmiast przystaje
na rosyjskie warunki, które oznaczają oddanie śledztwa w ręce
potencjalnych sprawców tragedii; nie korzysta z proponowanej
od sojuszników pomocy, nawet nie stara się kontrolować rosyjskich
czynności z ciałami ofiar.
To, co znajdujemy w dokumentach sporządzonych po katastrofie, po prostu nie mieści się w głowie.
18 kwietnia.
Pogrzeb pary prezydenckiej na Wawelu. Co ma wypłynąć z tragedii
smoleńskiej? W notatce MSZ czytamy o słowach p.o. prezydenta Bronisława
Komorowskiego do prezydenta Rosji Dmitrija Miedwiediewa: „Choć
wydarzenie to miało tragiczny charakter, zrodziło pozytywne emocje
Rosjan wobec Polaków i Polaków wobec Rosjan, co powinno dopomóc
w zabliźnieniu się otwartej rany, jaką była sprawa Katynia w stosunkach
polsko-rosyjskich […], należy wykorzystać atmosferę wzajemnej
życzliwości, by wykonać kolejne kroki wiodące do pojednania”.
Śmierć
polskiej elity schodzi na plan dalszy. Staje się narzędziem w zwykłych
dyplomatycznych negocjacjach — w sprawie odtajnienia akt katyńskich czy
utworzenia Domów Wspólnej Historii. Komorowski przyjmuje zaproszenie
na 9 maja do Moskwy i zaprasza Miedwiediewa do Polski po wyborach
prezydenckich: „Oprócz ważnego wymiaru symbolicznego wizyta powinna mieć
także kontekst praktyczny, dotyczący przede wszystkim współpracy
gospodarczej”. Donald Tusk zaś m.in. chwali działanie rosyjskich służb
po katastrofie i deklaruje, że „strona polska w dowód wdzięczności
za ofiarną postawę Rosjan, zaangażowanych w pomoc rodzinom ofiar,
planuje odznaczyć obywateli FR, zaangażowanych w ww. działania”.
We wnioskach ze spotkania czytamy m.in.: „Należy pilnie uruchomić
działania na rzecz odnowienia/uporządkowania cmentarzy radzieckich
w Polsce, m.in. poprzez włączenie w tę akcję władz samorządowych oraz
harcerzy. […] Konieczne jest podjęcie działań ws. godnego upamiętnienia
czerwonoarmistów zmarłych w polskich obozach jenieckich”.
O pierwszych rosyjskich przeszkodach w badaniu katastrofy (a te już się pojawiają) polskie władze milczą.
Wdzięczność ministra Klicha
21 kwietnia
Jerzy Bahr raportuje, że rosyjski wicepremier i minister obrony
Siergiej Iwanow, „mimo iż nie jest zdrów, jest gotów przyjąć min. B.
Klicha 24 bm. (sobota)”. Następnego dnia ambasador wysyła kolejny
szyfrogram: „S. Iwanow, zgadzając się na przyjęcie w sobotę Pana
Ministra (.niezależnie od swej choroby.), uczynił zdecydowany gest.
Dawniej o podobne natychmiastowe spotkanie musieliśmy długo zabiegać.
Jako powód sami podaliśmy chęć podziękowania; nie podziękujemy —
powstanie u gospodarzy podejrzenie, że mamy ku temu powody”. Czy nie
takie właśnie postawy miał na myśli Radosław Sikorski, mówiąc
o „murzyńskości” w dyplomacji?
Za co należało się podziękowanie?
Wyjaśnia kolejny dokument. Podsumowujący spotkanie ministrów obrony
szyfrogram Bahra do wiceministra spraw zagranicznych Jacka Najdera jest
jeszcze bardziej kuriozalny. Bogdan Klich „podziękował władzom Rosji
przede wszystkim za dużą operatywność na miejscu zdarzenia, tuż
po katastrofie, i za szybką, sprawną identyfikację ofiar” (sic!).
Występuje o kopie trzech rejestratorów. Do czego są mu potrzebne?
„Ujawnienie zapisów obaliłoby te spekulacje, które nie sprzyjają dobrej
atmosferze relacji polsko-rosyjskich”. Znów przyjaźń z Moskwą
jest najważniejsza.
Iwanow szybko sprowadza go na ziemię:
„Co do przekazania kopii rejestratorów — Rosja nie zna takich
precedensów”. I podkreśla, zasłaniając się przepisami: „Na to śledztwo
patrzy cały świat, nie wolno zatem tworzyć precedensu łamania prawa
międzynarodowego” (konwencja chicagowska zabrania publikowania zapisów).
No właśnie… są dwa tygodnie po katastrofie. Rosjanie już wiedzą,
że Polacy nie skorzystali z tego, iż „patrzy cały świat”, i nie zadbali
o swoje interesy. Można więc nawet w oficjalnych rozmowach dokręcać
śrubę. Obecna na spotkaniu Tatiana Anodina proponuje polskim wysłannikom
odsłuchanie nagrań, ale pomysłowi ich publikacji z „troską” się
przeciwstawia: „Wywoła ono w środkach masowego przekazu niepotrzebne
spekulacje nt. różnych wersji, postawi wiele osób (w tym rodziny
pilotów) w niewygodnej sytuacji. Mogą być wskazani winni — bez
zakończenia śledztwa”. A więc wina pilotów? Już na tym etapie? Choć
chwilę wcześniej Aleksander Bastrykin, szef Komitetu Śledczego FR,
zapewnia, że „śledztwo zakłada wszystkie możliwe wersje katastrofy”.
To,
co znajdujemy na końcu notatki Jerzego Bahra, wygląda na kiepski
kabaret: „Rosjanie mają zameldować W. Putinowi nasze zdanie obejmujące:
a) zachowanie konfidencjonalności, b) wdzięczność za wysłuchanie nagrań
głosowych, c) odczucie, że praca idzie do przodu”. Dyplomata pisze
to z pełną powagą! Znamienna jest także wypowiedź rosyjskiego ministra
transportu Igora Lewitina, który „podkreślił, że to rząd, a nie wojsko,
powinien się zajmować śledztwem” (cyt.: „Jak z naszej strony wejdą
wojskowi, to śledztwo się nigdy nie skończy”).
Metr w głąb
6 maja
w Moskwie duet Andrzej Seremet—Tomasz Turowski (w wolnym tłumaczeniu:
laik plus agent) siadają naprzeciwko Jurija Czajki (34 lata stażu
w rosyjskiej prokuraturze) i gen. Aleksandra Bastrykina (w ZSRR i Rosji
przeszedł przez niemal wszystkie ważne funkcje prokuratorskie). Mogą się
tylko przysłuchiwać wywodom o sprawnej współpracy między obiema
stronami. Sprzeciwu nie ma. Gdy świeżo upieczony polski prokurator
generalny wskazuje, że na miejscu tragedii wciąż można znaleźć szczątki
ofiar i ich rzeczy osobiste, Bastrykin obiecuje zabezpieczyć rejon
katastrofy i oznajmia, że „teren przesondowano już do 1 m głębokości”.
Tydzień wcześniej te słowa w polskim Sejmie wypowiedziała Ewa Kopacz.
Jak wiemy, i Bastrykin, i Kopacz kłamali.
Jerzy Bahr podsumowuje
spotkanie prokuratorów: „Atmosfera rozmów była pragmatyczna
i konstruktywna”. Po co ambasador tak koloryzuje rzeczywistość? Przecież
to wewnętrzna korespondencja dyplomatyczna.
Polscy urzędnicy idą
jednak dalej. Mydlą oczy również zachodnim politykom. Jak pisze Bahr
z Moskwy po Dniu Zwycięstwa, Bronisław Komorowski roztacza przed Angelą
Merkel wizję „dobrej współpracy z Rosjanami podczas śledztwa
po katastrofie 10.04”. Niemiecka kanclerz mówi, że „w stosunkach
z sąsiadami należy być szczególnie wrażliwym”, co przez polską stronę
odczytywane jest jako „zachęta do wczuwania się w Rosjan”. Merkel wyraża
też zadowolenie, że w moskiewskich uroczystościach „bierze udział
jeszcze inny Polak niż gen. Jaruzelski”.
Komorowski w Moskwie
spotyka się także z Miedwiediewem, któremu dziękuje za „wkład Rosjan
w specjalną atmosferę stosunków dwustronnych, jaka wytworzyła się
w ostatnich tygodniach. […] Wspomniał o spontanicznym odruchu
wdzięczności Rosji, jaki można zaobserwować w Polsce, wyrażającym się
akcjami opieki nad cmentarzami żołnierzy Armii Czerwonej. Podkreślił,
że nastała pora, by przekraczać bariery obciążeń historycznych. Wyraził
przekonanie, że właśnie PDM [prezydent Dmitrij Miedwiediew — przyp.
red.] jest uosobieniem Rosji dążącej ku pojednaniu z Polską”.
Ani słowa o katastrofie
13 maja,
dzień przed rozmową telefoniczną Tusk—Putin, ambasada w Moskwie wysyła
instrukcje dla premiera. Na wstępie zaznacza, że „w związku z katastrofą
mieliśmy okazję z podziwem obserwować sprawność rosyjskich służb
ratowniczych, działających w ramach Min. Sytuacji Nadzwyczajnych (MczS)”
z dopiskiem: „MCzS to oczko w głowie Putina”. Czy chodzi o to, by w ten
sposób przypodobać się rosyjskiemu władcy? Kolejne punkty dotyczą
współpracy w zakresie nowych technologii, elektrowni atomowej i Forum
Regionów. Jest też sugestia, że „jesteśmy pod wrażeniem ros. obchodów
65-lecia zwycięstwa nad faszyzmem”. O problemach w śledztwie —
ani słowa.
22 czerwca Radosław Sikorski rozmawia telefonicznie
ze swoim rosyjskim odpowiednikiem w przeddzień spotkania ministrów spraw
zagranicznych w Paryżu. Zagadnienia: Białoruś, spór gazowy, zbliżające
się konsultacje wiceministrów, mały ruch graniczny, Centra Dialogu
i Porozumienia. O katastrofie — ani słowa!
24 czerwca szef
polskiego MSZ przyjmuje ambasadora USA Lee Feinsteina przed wizytą
sekretarz stanu Hillary Clinton w Krakowie. Są dwa miesiące po tragedii
smoleńskiej. Polskie śledztwa natrafiają na coraz większy opór ze strony
Rosji. Sikorski z naszym głównym sojusznikiem rozmawia o wszystkim:
tarczy antyrakietowej, gazie łupkowym, Afganistanie, wizach czy
współpracy energetycznej. Temat Smoleńska wyczerpano, uzgadniając,
że sekretarz stanu oda hołd ofiarom 10/04 pod krakowskim
Krzyżem Katyńskim.
Skoro najważniejsi polscy urzędnicy nie
szukali wsparcia w sprawie Smoleńska u nikogo, nie dziwi, że Rosjanie
zaczęli coraz bardziej ostentacyjnie rzucać nam kłody pod nogi. Wiceszef
rosyjskiego MSZ Władimir Titow 30 czerwca bezceremonialnie oznajmił
swojemu polskiemu odpowiednikowi Henrykowi Litwinowi: „Wedle
obowiązujących procedur strona rosyjska nie jest zobligowana
do udostępniania dokumentów, o przekazanie których wystąpiła KBWLLP,
przed oficjalnym zakończeniem śledztwa”. Tak w praktyce już kilka
tygodni po tragedii wyglądało stosowanie 13. załącznika
do konwencji chicagowskiej…
Miesiąc później, gdy Polska nie mogła
się doczekać pozwolenia na wyjazd do Smoleńska archeologów, Komitet
Śledczy poinformował, że zgoda zależy od… opinii pięciu instytucji: FSB,
MON, Ministerstwa Kultury, Komitetu Śledczego i MSZ. „Zgoda zostanie
wydana, ale nie wiadomo kiedy” — czytamy w szyfrogramie z 26 lipca.
Kilka
dni później, 5 sierpnia, Jerzy Miller musiał się zdziwić, gdy usłyszał
od ministra Lewitina, że „strona rosyjska przekazała już główne
materiały dowodowe, czyli kopie tzw. czarnych skrzynek”. Kolejnych można
się spodziewać po publikacji raportu MAK…
Polska „gościnność”
1—2 września.
Siergiej Ławrow jest w Warszawie. Na siedmiu stronach notatki Radosław
Sikorski opisał tę wizytę szczegółowo. Smoleńsk zajmuje dwa krótkie
akapity. Jest w nich mowa o planie postawienia pomnika w miejscu
katastrofy, obietnicy sprawdzenia przez Ławrowa, dlaczego nie ma jeszcze
zgody na przyjazd archeologów, oraz enigmatycznej deklaracji gotowości
do przekazania kolejnych dokumentów. Polskie MSZ nie przywiązało się
chyba do tych słów, bo we wnioskach ze spotkania nawet o nich
nie wspomniano.
3 września Bronisław Komorowski — już jako
prezydent — odwiedza Berlin. Rozmawia z kanclerz Merkel, prezydentem
Wulffem i przewodniczącym Bundestagu Lamertem. Podejmuje tematy Ukrainy,
upamiętnienia ofiar Holokaustu, 40. rocznicy uklęknięcia kanclerza
Brandta przed pomnikiem Bohaterów Getta i wiele innych. Nie ma wśród
nich tragedii smoleńskiej. Komorowski zapewnia za to „o priorytetowym
dla Polski znaczeniu dialogu z Rosją, wskazując na pozytywne zmiany”
u naszego wschodniego sąsiada. To Merkel „interesuje się” sytuacją
wewnętrzną w Polsce po katastrofie. W szczegółowej notatce ambasadora
Marka Prawdy nie ma rozwinięcia tego tematu.
18 października
Henryk Litwin uczestniczy w moskiewskich konsultacjach z Władimirem
Titowem. Podsumowuje je na pięciu stronach maszynopisu. I konkluduje:
„Należy podkreślić szczególnie dobrą atmosferę tych konsultacji. […]
Konsultacje potwierdziły, że utrzymuje się dobra dynamika rozwoju
stosunków polsko-rosyjskich”. Czy atmosfera była tak dobra, bo nie
pojawiła się kwestia Smoleńska? Ani słowem!
28 października
w Warszawie odbywa się VI posiedzenie Komitetu Strategii Współpracy
Polsko-Rosyjskiej. Ławrow ponownie jest na naszym terenie. Sikorski znów
nie niepokoi gościa trudnymi kwestiami śledztwa smoleńskiego. W Pałacu
na Wodzie panowie wręczają order Barbarze Brylskiej, która wyznaje
Ławrowowi miłość i zachwyca się jego urodą (dosłownie!). Jedyne
kłopotliwe pytanie pada w czasie konferencji prasowej, gdy dyplomata
musi się tłumaczyć z niszczenia wraku Tu-154M przez rosyjskie służby.
W odpowiedzi słyszymy, że mógł to być „akt wandalizmu”. Sikorski
natomiast zdumiewa pustosłowiem: „To, że tak często się spotykamy
i że uzgadniamy różne pożyteczne dla naszych narodów sprawy, pokazuje
dojrzałość relacji polsko-rosyjskich mimo turbulencji”.
A co się
działo za kulisami? Sikorski z Ławrowem rozmawiali m.in. o Centrach
Dialogu i Porozumienia, Polsko-Rosyjskim Forum Dialogu Obywatelskiego,
małym ruchu granicznym, elektrowni nuklearnej w obwodzie królewieckim,
nieruchomościach dyplomatycznych, liberalizacji wizowej dla obywateli
FR, kwestii Naddniestrza, szczycie NATO w Lizbonie, tarczy
antyrakietowej czy partnerstwie UE—Rosja na rzecz modernizacji.
O Smoleńsku padło jedno zdanie: „Ustaliliśmy, iż dla lepszej współpracy
w rozwiązywaniu problemów wynikających z katastrofy smoleńskiej oraz dla
obsługi osób wizytujących cmentarz wojskowy w Katyniu, w Smoleńsku
zostanie otwarte polskie przedstawicielstwo konsularne, a także
ustanowiony będzie urząd przedstawiciela MSZ FR”.
Dużo ciekawiej
brzmią wątki smoleńskie poruszane w rozmowie Ławrow—Komorowski. „Zdaniem
rosyjskiego gościa, zarówno w Rosji, jak i w Polsce są siły, które nie
chcą się pogodzić z polepszeniem tych stosunków. W Rosji
są to komuniści, którzy kwestionują odpowiedzialność ZSRR za popełnienie
zbrodni katyńskiej, w Polsce zaś prawicowa opozycja .opowiada
niestworzone rzeczy o przyczynach katastrofy smoleńskiej.”. Co na taką
skandaliczną „analizę” polski prezydent? Właściwie się pod nią podpisał,
bo w odpowiedzi stwierdził: „Chociaż po obu stronach nie brakuje sił
niechętnych pojednaniu polsko-rosyjskiemu, społeczeństwa Polski i Rosji
chcą takiego pojednania”. I ciągnął wywód: „W załatwianiu sprawy
katastrofy smoleńskiej należy wystrzegać się błędów, które negatywnie
zaważyć mogą na procesie zbliżenia polsko-rosyjskiego”. Do tych truizmów
dołożył także podziękowanie „za możliwość spotkania się małżonek
prezydentów obu krajów w Smoleńsku”.
Swoją cegiełkę do tej fasady
dołożył marszałek Senatu Bogdan Borusewicz, odnotowując „pozytywne
zmiany we wzajemnych stosunkach”.
Nikt ich nie zakłócał również
miesiąc później podczas wizyty w Warszawie prezydenta Miedwiediewa.
Dziewięciostronicowe podsumowanie rozmów w wąskim gronie orazspotkań
plenarnych zawiera dwa akapity poświęcone kwietniowej tragedii — wyraża
się chęć upamiętnienia ofiar pod patronatem głów obu państw oraz
oczekiwanie „harmonijnej współpracy i otwartości rosyjskiej
administracji w kwestii dostępu do dokumentów śledztwa”. To pobożne
życzenie. Wszyscy już doskonale wiedzieli, że współpraca polsko-rosyjska
w sprawie 10/04 jest fikcją.
Raport z zaskoczenia
Lekką
panikę widać dopiero 11 stycznia 2011 r., gdy ambasador Wojciech
Zajączkowski dowiaduje się, że następnego dnia opublikowany zostanie
rosyjski raport. 12 stycznia, w dniu konferencji MAK, pisze
w szyfrogramie do MSZ, że Tatiana Anodina nie przekaże elektronicznej
wersji raportu, bo… nim nie dysponuje. Dyplomata zaznacza, że pani
generał o ogłoszeniu dokumentu i swojej konferencji miała się dowiedzieć
niespełna dobę wcześniej. „Nie była w stanie podać liczby stron raportu
[…], można było odnieść wrażenie, że A. nie uczestniczyła bezpośrednio
ani w wypracowaniu raportu, ani w całym procesie decyzyjnym
z jego wykorzystaniem”.
13 stycznia wiceminister Najder
w rozmowie z ambasadorem Aleksandrem Aleksiejewem domaga się podjęcia
rozmów w celu rozstrzygnięcia sporu wokół raportu. Straszy Rosjan
odwołaniami do instytucji międzynarodowych zgodnie z zapisami konwencji
chicagowskiej. Może to wzbudzać jedynie ich politowanie. Kilka dni
później te zabiegi kwituje Dmitrij Polianski z ambasady Rosji w rozmowie
z urzędnikiem MSZ: „Zdaniem ekspertów rosyjskich nie istnieją podstawy
prawne do rozpoczęcia tego typu rozmów”. Ma rację. Konwencja dotyczy
bowiem samolotów cywilnych, a tupolew był statkiem wojskowym.
Czy skandaliczny rosyjski raport i nieuwzględnienie polskich do niego uwag coś zmieniło w postawie Warszawy? Zupełnie nic!
24 stycznia
Sikorski rozmawia telefonicznie z Ławrowem. Owszem, przekazuje „poważne
wątpliwości” i uwagi o „brakach w raporcie”, ale ostatecznie obaj
zgadzają się z „z koniecznością kontynuacji dotychczasowego dorobku
z ostatnich miesięcy współpracy polsko-rosyjskiej”.
Raport MAK
pozostał niezmieniony i jest jedynym uznawanym w świecie oficjalnym
podsumowaniem badania tragedii. Bajka o pijanym generale poszła w świat.
Polskich pilotów kilka miesięcy później obarczyła winą również
komisja Millera.
A gen. Anodina nie straciła rezonu. 10 listopada 2011 r. przesłała do polskiej ambasady pismo z życzeniami „dla premiera RP i kolegów z koalicji w związku z odniesionym sukcesem w wyborach parlamentarnych”.
W świetle
tego, co przedstawiliśmy, nie ma wątpliwości, że polskie państwo
po 10 kwietnia 2010 r. abdykowało. Politycy rządzącej wówczas partii nie
walczyli jak lwy o prawdę dotyczącą katastrofy. To wiemy. Ale oni nawet
nie stwarzali pozorów, że im na tym zależy. Nie odważyli się stawiać
Rosji ani żądań, ani trudnych pytań. Choćby wtedy, gdy wschodnie
mocarstwo nie mogło odmówić nam niczego, bo patrzył cały świat.
W dyplomacji
każde słowo coś znaczy. Dlatego wręcz upiornie brzmi opinia Bronisława
Komorowskiego wypowiedziana w grudniu 2010 r.: „Wizyta prezydenta D.
Miedwiediewa kończy ośmioletni okres posuchy w relacjach na najwyższym szczeblu […]”.
Czy
można tę wypowiedź rozumieć inaczej niż jako rodzaj satysfakcji,
że tragiczna śmierć prezydenta Lecha Kaczyńskiego oznacza usunięcie
przeszkody na drodze do zbratania się z Rosją? Choć wiadomo, że relacje
partnerskie z nią są właściwie niemożliwe. Zwłaszcza w przypadku Polski,
jeśli chcielibyśmy zachować podmiotowość. Komorowski, Tusk, Sikorski,
Klich czy Miller ochoczo wchodzili w grę, na którą Lech Kaczyński nigdy
nie pozwolił.
Tusk znów cały w nerwach! Oskarżył TVP, ale
nie wytrzymał starcia z faktami. Pozostał atak na dziennikarza. "Proszę
o następne pytanie..."
Dobitny spot PiS. Tuskowi przypomniano
kilka faktów. "Faktycznie, wie pan sporo o ruskim ładzie, bo sam go pan
wprowadzał". WIDEO
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
164. Spytał Tuska o OFE. Były
Spytał Tuska o OFE. Były premier wyparł się słów sprzed lat
– Czy nadal pan uważa, że pieniądze z OFE i ZUS nie są Polaków? – spytał internauta.
– To jest nieporozumienie. Nie będę przypominał dokładnych sformułowań – odparł Tusk.
A co dokładnie mówił ówczesny premier, tłumacząc zabranie pieniędzy z OFE jesienią 2013 roku?
zbałamucić ich umysły, mówiąc że ktoś zabiera własność Polaków,
zmieniając ustawę o OFE. Pieniądze, które są w OFE nie są własnością Polaków, gdyby były, to każdy mógłby je wycofać. A nie może tego zrobić – tłumaczył wówczas lider PO.
W przeprowadzonym w czwartek czacie, Tusk raz jeszcze wrócił do kontrowersyjnej decyzji rządu PO-PSL.
Tusk o macierzyństwie: „Udręka kobiet na 20 lat”. Przypomnieli, co mówił o dzieciach [WIDEO]
Demograficznie
fajna rzecz, ale dla kobiety to często udręka na najbliższe 20 lat
życia – tak o macierzyństwie i urodzeniu dziecka na spotkaniu z...
zobacz więcej
Tusk chce, by krzyże zniknęły ze szkół. Minister Czarnek reaguje
„Panu
Tuskowi brakuje elementarnej tolerancji dla wierzących”.
Lider PO Donald Tusk został zapytany podczas czwartkowego czatu, czy jego zdaniem w szkołach powinny wisieć krzyże.
– Uważam, że nie – odpowiedział. – Bardzo chciałbym, żeby tym miejscem, w
którym ci, którzy wierzą, mogli się spotkać w pokoju i wzajemnym
zaufaniu, pomodlić się, były kościoły, a nie urzędy publiczne czy
szkoły. Szkoła powinna uczyć nas wzajemnego respektu i szacunku, niezależnie od tego, czy ktoś jest wierzący, czy nie – zaznaczył Tusk.
Jego zdaniem miejsca publiczne, takie jak Sejm czy szkoła, „powinny być wolne od symboliki religijnej”.
Na słowa Tuska zareagował minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek.
„Na szczęście w Polsce mamy wolność religijną i to rodzice wraz z
dyrekcją decydują czy w szkole są i jakie są symbole religijne, zresztą
zgodnie z orzecznictwem ETPC i polskich sądów. Wolność, a nie dyktaturę lewactwa i ateizmu jak na Zachodzie” – napisał na Twitterze polityk.
– Przepisanie majątku na żonę przez polityka to naganna, typowo
pisowska, praktyka – ocenił w rozmowie z wp.pl Robert Kropiwnicki,
członek zarządu krajowego PO. Z kolei Katarzyna Lubnauer dodała, że taka
postawa jest „nieuczciwa i moralnie wątpliwa”. Gdy politycy Koalicji
Obywatelskiej dowiedzieli się, że właśnie w ten sposób zachował się ich
lider, nagle zmienili narrację. Ciekawa jest również postawa Tuska. Co
zrobił szef PO zapytany o swój majątek?Ponieważ pracując w Brukseli Donald Tusk nie miał już takiego obowiązku,
swoje ostatnie oświadczenie majątkowe ujawnił w 2014 r. Z dokumentów
udostępnionych przez Kancelarię Sejmu wynikało wówczas, że cały jego
majątek wynosi niewiele ponad 1 mln zł.
W jego skład wchodziło m.in. 152 tys. zł i 2,4 tys. dolarów oszczędności i samochód toyota auris z 2007 r. Ówczesny premier miał także kilka nieruchomości – dwa mieszkania o powierzchni 64,5 m2 i 40 m2 oraz zabudowaną działkę letniskową.
Zobacz także: Spytał Tuska o OFE. Były premier wyparł się słów sprzed lat
W 2014 r. – kilka dni po tym, jak zapewniał, że nie wybiera się do
Brukseli – Donald Tusk zostawił polską politykę, przekazał stery Ewie
Kopacz i wyjechał do pracy w unijnych instytucjach. Tam zaczął zarabiać
ogromne pieniądze.
„Z ksiąg wieczystych, które przeglądaliśmy, wynika, że 17 sierpnia
2017 r. jeden z gdańskich notariuszy dokonał podziału majątku pomiędzy
Małgorzatą Tusk a Donaldem Franciszkiem Tuskiem. W efekcie nieruchomości przeszły na własność małżonki byłego premiera” – pisze teraz wp.pl.
Dziennikarze portalu zapytali polityków, co sądzą o przepisywaniu
majątku na żonę. Odpowiedzi przedstawicieli opozycji były bardzo
stanowcze. Powód? Myśleli, że są pytani o premiera Mateusza Morawieckiego i przekazanie jego dobytku na małżonkę.
"W
poszukiwaniu należących do niego nieruchomości, przystąpiliśmy do
przeglądania ksiąg wieczystych. Ku naszemu zdziwieniu Tusk na początku
sierpnia 2021 r. nie miał żadnych domów, mieszkań, lokali użytkowych,
działek, gruntów rolnych. Nic. Zero. Nawet tych nieruchomości, które w
2014 r. zgłosił jako swoje. Dziś już nie są jego. Co się stało? Z ksiąg
wieczystych, które przeglądaliśmy, wynika, że 17 sierpnia 2017 r. jeden z
gdańskich notariuszy dokonał podziału majątku pomiędzy Małgorzatą Tusk a
Donaldem Franciszkiem Tuskiem. W efekcie nieruchomości przeszły na
własność małżonki byłego premiera" - napisała WP.Podano,
że wśród tych nieruchomości znajduje się posiadłość letniskowa położona
na Kaszubach w okolicach Kartuz. "Działka Tusków to 3056 metrów
kwadratowych, z domkiem o wielkości 130 metrów kwadratowych i dostępem
do niewielkiego stawu. W 2014 r. Donald Tusk w oświadczeniu majątkowym
wycenił tę działkę letniskową na 150 tys. złotych" - czytamy. Z wyliczeń
portalu wynika, że działka ta jest obecnie warta ok. pół miliona
złotych"Kolejna nieruchomość, którą były premier przepisał na żonę, to ich rodzinne mieszkanie
w niewielkiej dwupiętrowej kamienicy w Sopocie, w dzielnicy Karlikowo" -
wskazuje portal. Według szacunków ekspertów jest ono warte 1 mln 85
tys. 750 zł."Drugie
mieszkanie, które Tusk przepisał na żonę, znajduje się dwa kilometry
dalej, w dzielnicy Górny Sopot. To dwa pokoje z kuchnią, w sumie 40
metrów kwadratowych, tuż obok komendy policji" - donosi wp.pl. Jego
wartość oceniono na 534 tys. 600 zł. (PAP)
Zobacz także: Donald Tusk o krzyżach. „Szkoła czy Sejm to nie miejsce na symbole religijne”
Co ciekawe, o szczegóły całej sprawy dziennikarze pytali również samego
Donalda Tuska i rzecznika Platformy Obywatelskiej Jana Grabca. Z prośbą o
komentarz zwracali się także do bliskich współpracowników lidera PO.
Zobacz także: Tusk: Za 500 Plus nic nie zrobimy. To nie jest sposób na wychowanie dziecka na poziomie europejskim
Okazuje się, że gdy pytania są niewygodne, szef Platformy Obywatelskiej lekceważy nie tylko dziennikarzy Telewizji Polskiej.
Ci z portalu zwracali się bowiem z prośbą o komentarz wielokrotnie:
kolejno 7 czerwca, 23 czerwca, 4 lipca oraz 4 sierpnia 2021 r. „Do dziś
nie otrzymaliśmy oficjalnej odpowiedzi” – czytamy.
Prof.
P. Czarnek: Wypowiedź D. Tuska na temat krzyży w przestrzeni
publicznej, w tym w urzędach oraz szkołach, jest skandaliczna i
sprzeczna z orzecznictwem Europejskiego Trybunału Praw Człowieka
krzyż w przestrzeni publicznej – w tym w szkołach – nie narusza wolności
religijnej. Jest on elementem wolności oraz tradycji danego państwa,
dlatego nie można go usuwać, jeżeli jego obecności życzą sobie władze
szkoły i rodzice. Podobnie orzekały sądy w Polsce – poinformował prof.
Przemysław Czarnek, minister edukacji i nauki
Premier: Tusk kłamie o mnie i mojej żonie – to jego obrona
Premier: Różni nas to, że ja zrezygnowałem z bardzo dobrych zarobków
w prywatnym banku, zrezygnowałem z bardzo wygodnego życia i ogromnych
pieniędzy rokrocznie zarabianych (i wykazywanych w sprawozdaniach
giełdowych), żeby pracować dla Polski i dla Polaków. On zaś dobrowolnie
zostawił stery polskiego rządu dla brukselskich apanaży
Pyza i Wikło w "Sieci": Kasa Tuska i żony. Słowa szefa Platformy każą pytać o prawdziwe powody ukrywania jego bogactwa
W tej sprawie jak w soczewce skupiają się niejasności
towarzyszące rządom PO. To odbicie głębokiej hipokryzji
i nieprzejrzystości wokół prywatnych majątków polityków. Słowa Donalda
Tuska o tym, dlaczego przepisał nieruchomości na żonę, niczego nie
wyjaśniają. Wręcz przeciwnie – każą pytać o prawdziwe powody ukrywania
jego bogactwa.
Przyczyny ukrywania majątku przez Donalda Tuska analizują na łamach nowego numeru tygodnika „Sieci” Marcin Wikło i Marek Pyza.
W latach
2014–2019 Tusk jako szef RE zainkasował blisko 7 mln zł, kolejne pół
miliona zostanie mu wypłacone w postaci tzw. dodatku przejściowego
(40 tys. zł miesięcznie przez trzy lata). W 2019 r. został szefem EPL
ze skromną wypłatą 30 tys. zł co miesiąc. Jednak były premier, usiłujący
wrócić do polskiej polityki, nie zamierza informować wyborców o tym,
że jest milionerem. Już w 2017 roku, za pośrednictwem jednej z gdańskich
kancelarii notarialnych dokonał podziału majątku przekazując
nieruchomości żonie.
Dziennikarze tygodnika śledzą źródła
majątku zgromadzonego przez powracającego do polskiej polityki Donalda
Tuska. W 2014 roku Tusk miał nieco ponad 150 tysięcy oszczędności
i kilka nieruchomości na Pomorzu. Dziś zaliczany jest do grona
milionerów, ale swojego majątku najwyraźniej nie zamierza zaprezentować
potencjalnym wyborcom, którzy mieliby stać się motorem napędowym jego
dalszej kariery politycznej.
— zastanawiają się autorzy tekstu.
Faktem
jest, że wśród polityków PO byli zarówno tacy, jak Hanna
Gronkiewicz-Waltz czy Rafał Trzaskowski, którzy publicznie prezentowali
niemały majątek, jak i tacy, którzy usiłowali zbijać polityczny kapitał
na pozornej skromności.
— mówi autorom tekstu Marek Jakubiak, w poprzedniej kadencji najbogatszy z posłów.
Donald Tusk o pochodzeniu swoich milionów mówi niechętnie.
— zauważają dziennikarze.
—
piszą Pyza i Wikło nawiązując między innymi do sprawy mieszkań Pawła
Adamowicza oraz do podziału milionów, jakie na karierze politycznej zbił
były premier Donald Tusk.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
165. Campus opłacony przez niemieckie organizacje
Tusk podczas Campusu Polska Przyszłości dodał, że "wybory jeszcze ciągle są uznawane przez świat". Wyjaśnił, że chodzi o wybory prezydenckie, określane "jako wybory wolne i legalne, ale nieuczciwe".
Przy nadużywaniu mediów publicznych, już nie mówię o tych wszystkich aferach kopertowych etc., przy blokowaniu Polonii, jeśli chodzi o głosowanie. Przy tajemniczych wynikach 100 procent frekwencji i 100 procent głosów na Andrzeja Dudę w obwodach zamkniętych prowadzonych przez zakonnice dla osób bardzo ciężko chorych. Bardzo ciekawy wynik jak się przyjrzeć, a różnica między wygranym a przegranym była w tych wyborach minimalna - powiedział lider PO.
"Witkowanie" w Sejmie, że użyję takiego słowa, grozi "witkowaniem" także jeśli chodzi o wybory parlamentarne i nie chcę, żeby nam "wywitkowali" te wybory - dodał.
"Nie można stawiać dylematu: człowieczeństwo czy bezpieczeństwo"
Nikt nie chce żyć w kraju, w którym władza stawia dylemat: bezpieczeństwo albo człowieczeństwo - powiedział lider PO Donald Tusk, nawiązując do kryzysu na granicy polsko-białoruskiej. Jego zdaniem, obecna władza chce nas odrzeć z człowieczeństwa i nie jest w stanie zapewnić bezpieczeństwa.
W kontekście tego kryzysu mówił też o "przekroczeniu granicy podłości".
Lider PO Donald Tusk został owacyjnie przywitany na Campusie Polska Przyszłości w Olsztynie. Podziękował za pomysł Campusu. Dziękuję wam, że chce wam się rozmawiać o polityce. Jesteście spektakularnym dowodem, że można myśleć o przyszłości kraju jak ma się lat 20 czy 25 - powiedział.
Na wstępie obiecał, że po jego wystąpieniu "podniesie się temperatura". Przyznał, że w sercu i w głowie nie ma wesoło, bo ma w głowie problem i konsekwencje tego, co się dzieje na naszej wschodniej granicy. Mówię o dużo większym przekroczeniu granicy, czyli przekroczeniu granicy podłości - powiedział. Jego zdaniem, najgorsze jest to, że tę granicę podłości przekracza władza.
Podkreślał, że "granice uczciwości i podłości" są wytyczone dość wyraźnie. Jaki jest powód, że mimo, iż ta władza nie potrafiła zapewnić szczelnej granicy, że ta władza nie zapobiegła nielegalnemu przechodzeniu przez granicę setek i tysięcy migrantów. Ale nagle uznała, że zrobi się takie polityczne, mocne i podłe w swojej istocie przedstawienie. Bo tak naprawdę wywołanie tego kryzysu na granicy to spotkanie złych intencji i złych polityków" - przekonywał.
Z jednej strony mamy Łukaszenkę, z drugiej strony mamy Kaczyńskiego. Jeden i drugi ma swój interes w tym, żeby takie kryzysy wywoływać. Jeden chce destabilizować Polskę i UE, a drugi chce podsycać lęk, strach, poczucie niepewności i demonstrować tę swoją wolę ochrony granicy. To z samej swojej istoty podłe zachowanie. Bo stawką jest życie i zdrowie tych zupełnie niewinnych ludzi - mówił Tusk.
Przyznał, że pierwszym zadaniem państwa jest ochrona granicy i terytorium. Można też dyskutować w jaki sposób uszczelniamy granicę. Ale nie można cynicznie używać jako pionków w swojej grze nieszczęśliwych ludzi - powiedział Tusk.
Lider PO przekonywał, że są różni politycy. Są cyniczni, ale skuteczni, więc wiele im się wybacza. Są też politycy "z otwartym sercem", którzy czasem nie są dość skuteczni, bo są za mało cyniczni. Z jednymi i drugimi da się żyć - mówił. Kiedy jednak mamy do czynienia z politykami, którzy nie mają granic etycznych, którzy są zdolni do podłych rzeczy, a z drugiej strony są kompletnie bezsilni, niezdolni do rozwiązywania jakiegokolwiek problemu, tacy nieprzyzwoici nieudacznicy, to wtedy problem staje się bardzo poważny. Dziś mamy do czynienia z taką władzą - mówił Tusk.
Tusk podkreślał, że "kryzys na granicy, kilkadziesiąt osób koczujących, jest do rozwiązania w ciągu jednego dnia". Natomiast problem migracji będzie narastał i "nie ma tu złotych rozwiązań". Nikt normalny nie chce żyć w kraju, w którym władza stawia dylemat: albo bezpieczeństwo albo człowieczeństwo, a przed takim dylematem chcą nas dzisiaj stawiać - powiedział. Dobra władza robi wszystko, aby zapewnić ludziom bezpieczeństwo i nie odzierać z człowieczeństwa - dodał.
Jego zdaniem, mamy do czynienia z władzą, która chce nas odrzeć z człowieczeństwa i nie jest w stanie zapewnić bezpieczeństwa. Jak dodał, szczelność granicy można bowiem było zapewnić dużo wcześniej. Podał przykład Litwy, której przedstawiciele jeździli do Iraku, żeby ograniczyć liczbę samolotów do Białorusi. Nasze władze jednak - jego zdaniem - robiły w tej sprawie niewiele.
Dodał, że mówi o tym konkretnym przypadku, ponieważ widać w nim wszystkie dylematy polityczne. Ta sytuacja pokazuje też - jak mówił Tusk - jak ważne jest, "by ich odsunąć od władzy".
Przyjechałem tu, po to, by wziąć na siebie ten ciężar. Mam głębokie przekonanie, że wiem, jak z polskiej polityki pogonić tych wszystkich, którzy z polskiej polityki czynią dla nas takie piekło nie do zniesienia - oświadczył Tusk. "Ziobro i Kaczyński. Oni tam naprawdę śpią z nożami pod poduszką"
Nawet jeżeli w niektórych sprawach możemy się różnić, to jesteśmy nie przykładem zgodnej współpracy, tylko my jesteśmy członkami dokładnie tej samej rodziny politycznej. Jak w rodzinie: można się spierać, czasami ambicje mogą się skrzyżować, ale nikt nas nie podzieli. Komukolwiek by się marzyło to, by rozwalić PO, albo w najmniejszym stopniu skłócić Rafała Trzaskowskiego i mnie, ten kompletnie nie rozumie tej rzeczywistości - powiedział Tusk podczas piątkowej debaty z Rafałem Trzaskowskim.
Trzaskowski powiedział z kolei, że "dzisiaj, jeżeli my po stronie opozycyjnej, nie będziemy się w stanie porozumieć, to w ogóle nie mamy czego szukać w polityce, a co dopiero w jednej partii". Mamy takie same zadania do wykonania - oświadczył. Jeżeli ktoś tego nie rozumie, jeżeli ktoś by chciał przedkładać swój osobisty interes albo ambicję - a każdy z nas ma spore, ale zdrowe ambicje - to oznaczałoby jedno wielkie nieporozumienie - podkreślił.
My się bardzo cieszymy, że możemy ze sobą współpracować. Pomyślcie tylko: Ziobro i Kaczyński. Oni tam naprawdę śpią z nożami pod poduszką. Nam się udało wypracować najwyższe, europejskie standardy współpracy, a jak do tego dochodzi przyjaźń, to już w ogóle jest okej, nawet jeżeli czasami (mamy) inny pogląd, czy nie do końca wspólny interes - dodał Tusk.
"Jedną z pierwszych decyzji będzie zgoda na związki partnerskie"
Jeden z uczestników Campusu zadał Tuskowi i Trzaskowskiemu pytanie: "kiedy będę mógł wziąć ślub ze swoim chłopakiem?".
Tusk przekonywał, że radykalne zmiany prawa, takie jak małżeństwa homoseksualne, to są zmiany, które wielu Polakom "niełatwo przychodzi akceptować". Zaznaczył, że trzeba robić wszystko, żeby ludzie o innej orientacji mieli pełne prawa, a wszyscy inni znaleźli w sobie "gotowość do akceptacji" dla tych zmian.
Decyzje polityków powinny wyprzedzać zmiany społeczne, ale dobrze, aby one nie były zbyt oderwane od siebie - przekonywał Tusk. Zmiany przepisów, np. umożliwiające zawarcie ślubu przez ciebie, powinny być możliwie blisko poziomu akceptacji społecznej - dodał b. premier.
Z sali zaczęły padać pytania: "Kiedy?" Wymagałoby to zmiany przepisów w Polsce. Jeżeli pytanie ma być adekwatne do tego, co jest dzisiaj w Polsce, to jest pytanie, jeśli ja będę stał np. na czele większości parlamentarnej w następnych wyborach, to jedną z pierwszych decyzji będzie decyzja o zgodzie na związki partnerskie - zadeklarował Tusk, wywołując owacje zgromadzonych.
Ilu jest Tusków w Tusku. "Różne twarze pozwalają mu płynnie odgrywać różne role polityczne, nawet przeciwstawne"
10 twarzy (masek) i ról byłego premiera Polski, byłego
przewodniczącego Rady Europejskiej. Dlaczego je odgrywa? Głównie z tego
powodu, że uznał je za niezbędne do odzyskania władzy.
Każde
kolejne wystąpienie Donalda Tuska po jego powrocie do polskiej polityki
pokazuje inną twarz tego polityka, a właściwie inną maskę. Tusk nie
tyle jest współczesną wersją Świętowita (głównego bóstwa słowiańskich
Ranów, o czterech głowach), ile postacią graną przez Toma
Cruise’a w serii filmów „Mission Impossible”, często używającą masek
upodabniających ją do innych postaci. W przypadku Tuska często
są to maski kiedyś już używane, ale zapomniane. Tak jak odgrywane w tych
maskach role
Sokzburaka?
Człowiek Bóbr? Nie, to prawdziwy wpis na oficjalnym profilu Tuska! B.
premier o ministrach: "Dwa wieprze na rozkaz kaczora..."
Tusk o „wieprzach” i „tłustych kotach”
Orwell
- pisarz, którego wielu chętnie cytuje, ale chyba wciąż niewielu
rozumie. Nie wiemy, czy Donald Tusk przeczytał powieść „Folwark
Zwierzęcy” ze zrozumieniem, tym niemniej postanowił zabłysnąć
na Twitterze erudycją.
— napisał lider Platformy Obywatelskiej.
Oczywiście
zwolennicy Tuska szybko pospieszyli z tłumaczeniami, że być może
polityk wcale nie miał na myśli ministrów Błaszczaka i Kamińskiego. Nam
nasuwa się pytanie, czy były premier w ogóle przeczytał (i zrozumiał)
powieść Orwella, bo porównanie w żaden sposób nie pasuje do opisywanej
przez niego sytuacji. Może powinien przypomnieć sobie „Folwark
zwierzęcy”, zanim wpadnie na pomysł, aby - zasłaniając się klasyką
literatury - obrażać polityków.
"Folwark zwierzęcy" wg Tuska. Prof. Paruch: Miało być śmiesznie, jak z teściową. Wyszło żałośnie, ponuro i niebezpiecznie
„Wiele
lat temu prezes Jarosław Kaczyński ocenił uwagę, że podczas swoich
rządów w latach 2007-2015 Platforma Obywatelska dążyła do anihilacji
Prawa i Sprawiedliwości. Ten model polityki wraca, ale Donald Tusk, moim
zdaniem, nie potrafi inaczej jej postrzegać, nie umie inaczej
realizować polityki. To jedyny sposób podejścia przez niego do tej
działalności społecznej” - mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl prof.
Waldemar Paruch, były szef Centrum Analiz Strategicznych.
Pamiętajmy, że Tusk nie potrafi zawierać żadnych kompromisów. Nie
potrafi działać w polityce opartej na kompromisie, na równowadze sił,
porozumiewaniu się. To nie jest polityk dialogu.
Zaobserwowaliśmy
to zresztą przy okazji wydarzeń po urodzinach Roberta Mazurka. Lider
PO wskazał prominentnym postaciom tej partii, takim jak Borys Budka
i Tomasz Siemoniak, ich miejsce w szeregu
To bezlitosna,
brutalna próba zaprowadzenia przywództwa opartego na bezwzględnej
dyktaturze wewnątrz partii. Owszem, współczesne partie liczą się wtedy,
kiedy mają jasne przywództwo, jednak Donald Tusk przekracza granice,
które w państwie demokratycznym powinny normować politykę.
Bo pamiętajmy, że mamy takie zjawisko jak meta polityka, czyli model,
gdzie określa się granice, których w polityce nie wolno przekraczać.
Tusk jednak od dawien dawna te granice przekracza. Zresztą przecież
do 2015 r. nie słyszeliśmy o takim zjawisku jak opozycja totalna, ale
od 2015 r. mamy z nim do czynienia. Takie zjawisko niszczy demokrację
jako system polityczny.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
166. TK: Organy władzy państwowej
TK: Organy władzy państwowej RP nie zrzekły się swoich kompetencji
7 października 2021 r. Trybunał Konstytucyjny, po rozpoznaniu
wniosku Prezesa Rady Ministrów, uznał, że próba ingerencji TSUE w polski
wymiar sprawiedliwości narusza zasadę praworządności, zasadę
nadrzędności Konstytucji oraz zasadę zachowania suwerenności w procesie
integracji europejskiej
Po orzeczeniu TK. Donald Tusk wzywa na Plac Zamkowy
niedzielę na Płac Zamkowy w Warszawie" - napisał w mediach
społecznościowych lider PO Donald Tusk.
Tusk wzywa do protestów. Co z obostrzeniami? Jest reakcja! Mazowiecki inspektor sanitarny: Zgromadzenie nie powinno się odbyć
informację o manifestacji opozycji, która ma odbyć się w niedzielę
10 października na placu Zamkowym. „W ocenie Mazowieckiego Państwowego
Wojewódzkiego Inspektora Sanitarnego zgromadzenie w którym zadeklarowano
udział 200 osób nie powinno się odbyć” - napisano w dołączonej opinii.
W opinii zamieszczona jest również informacja o karach, które grożą
za nie przestrzeganie wymagań. „Może to skutkować nałożeniem kar
pieniężnych zarówno na organizatora oraz uczestników zgromadzenia.
Wysokość kar wynosi od 5000 do 30 000 zł” - napisano w opinii.
Do udziału w manifestacji wezwał szef PO Donald Tusk.
— napisał w czwartek na Twitterze lider PO.
Do tej
informacji odniósł się prezes stowarzyszenia Marsz Niepodległości
Robert Bąkiewicz, który zapowiedział kontrmanifestację.
— dodał.
Czego chce Tusk, skoro będzie demonstrował pod archikatedrą w trakcie Mszy św. za ofiary Tragedii Smoleńskiej?
Dotychczasowe działania opozycji oraz fakt, że wydarzenie ma się odbyć
w sąsiedztwie Mszy za ofiary Tragedii Smoleńskiej, wskazują, że Tuskowi
zależy na prowokacji - i to takiej, która ma się skończyć
eskalacją konfliktu.Awantura Tuskowi by się przydała - obrazy medialne wysłane
w świat, będą argumentem w przekonywaniu, że rzeczywistość Polexitowa
istnieje. Jeśli ktoś szturchnie Tuskowych - będzie wersja
o agresji antyunijnej prawicy, jeśli Tuskowi zaatakują - media będą
łgać, lub opisywać słuszny gniew zatroskanych o demokrację i Europę
ludzi. Tylko scena z prawdziwego pobicia - nie jakiś symulant Diduszko -
mogą stać się jakimś autentycznym powodem eskalacji - bo nie bajka
o Polexicie, która jest wyssaną z palca bzdurą. Jednak czyjś ból, płacz,
obdukcja, ofiara pobicia - a nie posłanka Nowacka zdziwiona, że gazu
łzawiącego nie zatrzymuje legeitymacja poselska - mogą być słyszalnym
gongiem w nowej odsłonie wojny domowej.
odpowiedzialnością. Zademonstrować swoją obecność, być tam, by patrzeć
zadaniowanemu przez Zagranicę politykowi na ręce - to rzecz pożyteczna.
Ale niech obecni na Starówce nie lekceważą Tuska - to jest
naprawdę stary wyjadacz, z arsenałem socjotechnik potężnych
mediów za sobą.
Po orzeczeniu TK. Ziobro na konferencji: Wyślę krótki list do Tuska i KE. Zapytam byłego premiera, skąd te luki w pamięci
Komentując orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego o wyższości polskiego
prawa nad unijnym, Ziobro przypomniał m.in., że podobne stanowiska
wydawały w przeszłości polskie Trybunały Konstytucyjne kierowane przez
poprzednich prezesów.
— powiedział Ziobro na konferencji prasowej w Warszawie.
— wskazał Ziobro.
— ocenił polityk.
— dodał minister.
— przypomniał Ziobro.
— wskazał.
— powiedział szef MS.
— zauważył Zbigniew Ziobro.
Orzeczenia niemieckiego TK
Prokurator
generalny poinformował, że będzie miał kilka pytań także
to przewodniczącej Komisji Europejskiej, Ursuli von der Leyen.
— pytał Ziobro.
Wiceminister
sprawiedliwości Sebastian Kaleta przypomniał z kolei wyroki Trybunałów
Konstytucyjnych lub podobnych organów w innych krajach UE, gdzie również
stwierdzono wyższość prawa krajowego nad unijnym. Sekretarz stanu
w MS wspominał m.in. takie kraje jak Czechy, Hiszpania, Dania
czy Belgia.
Donald Tusk: Kto wyprowadza Polskę z UE nie jest patriotą, zdradza nasz interes narodowy
to jest decyzja Jarosława Kaczyńskiego - uważa Donald Tusk.
Kopie pięciu dokumentów w liście Ziobry do Tuska
Minister sprawiedliwości dołączył do listu kopie pięciu dokumentów, które miałyby pomóc Donaldowi Tuskowi "w zrozumieniu istoty kwestionowanego wyroku Trybunału Konstytucyjnego".
Pierwszym z załączonych dokumentów jest wyrok TK z dnia 11 maja 2005 roku. Można w nim przeczytać m.in., że "konstytucja pozostaje zatem – z racji swej szczególnej mocy – prawem najwyższym Rzeczypospolitej Polskiej w stosunku do wszystkich wiążących Rzeczpospolitą Polską umów międzynarodowych". Wyrok precyzuje, że "dotyczy to także ratyfikowanych umów międzynarodowych o przekazaniu kompetencji w niektórych sprawach".
Do listu dołączono również postanowienie TK z dnia 19 grudnia 2006 r. Stanowi ono m.in., że "Trybunał (Konstytucyjny - PAP) jest zobowiązany do takiego pojmowania swej pozycji, że w sprawach zasadniczych, o wymiarze konstytucyjno-ustrojowym zachowa pozycję sądu ostatniego słowa".
Ostatnim z załączonych dokumentów jest stanowisko marszałka Sejmu Grzegorza Schetyny z 26 lipca 2010 r. Mówi ono m.in., że "za dopuszczalnością kontroli prawa pochodnego Unii Europejskiej przez Trybunał Konstytucyjny przemawia jego rola ustrojowa, jako gwaranta nadrzędności Konstytucji w systemie źródeł prawa oraz organu ochrony konstytucyjnych wolności i praw jednostek".
"Wobec wskazanej pozycji Konstytucji jako najwyższego prawa Rzeczypospolitej, dopuszczalne jest badanie zgodności z nią norm rozporządzeń unijnych" – zaznaczono w stanowisku marszałka Schetyny.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
167. Wściekłe przemówienie Tuska
Wściekłe
przemówienie Tuska na Pl. Zamkowym! "Grupa przebierańców, gwałcąc
konstytucję..."; "To my bronimy konstytucji przed uzurpatorami"
przebierańców ubranych w sędziowskie togi, gwałcąc konstytucję,
postanowiła wyprowadzić naszą ojczyznę z UE. Ta garstka ludzi nie waha
się użyć każdego możliwego kłamstwa, np. w sprawie Konstytucji RP,
że ona jest w sprzeczności z UE. To jest nieprawda” - mówił Donald Tusk
podczas manifestacji na Pl. Zamkowym w Warszawie.
Były premier wygłosił bardzo emocjonalne przemówienie.
„Czułem się zobowiązany”
— podkreślił na początku.
— wskazał.
— dodał.
— podkreślał Tusk w przemówieniu.
— przekonywał były premier.
— wykrzykiwał lider PO.
— mówił.
„Wiemy, dlaczego oni chcą wyjść z UE”
— krzyczał Tusk.
— podkreślał.
— powiedział na koniec były premier.
aja
Jacek
Karnowski: MARSZ PODLEGŁOŚCI okazał się ciosem w próżnię. Mięśnie Tuska
okazały się nie tak wielkie, jak to wynikało z wcześniejszych
przechwałek
W chwili, gdy państwo
polskie, nasze państwo, jest atakowane i ze wschodu (za pomocą
„imigrantów”) i z zachodu (za pomocą brutalnych uzurpacji prawnych)
Donald Tusk postanowił zrobić to, co robi od wielu już lat: dołożyć
do pieca, nakręcić konflikt, osłabić pozycję władz w Warszawie względem
sił zewnętrznych. Ale może i dobrze, że to zrobił; stało się jasne,
że naprawdę nie ma nic do powiedzenia. Frekwencja na Placu Zamkowym nie
powaliła, choć wybrano dobre miejsce - relatywnie niewielkie, zamknięte
budynkami. Tusk, który musiał się mierzyć z głośną kontrdemonstracją,
wypadł znacznie gorzej niż liderzy Zjednoczonej Prawicy, którzy
z bojówkami opozycji muszą się mierzyć od lat. Desperacko krzyczał, ale
brzmiało to żałośnie. Był to krzyk człowieka bezradnego.
Człowieka, który chyba przeczuwa, że Polska już się wymknęła. I jemu,
i jego mocodawcom, którzy - tak się składa - są jednocześnie agresorami,
próbującymi zrobić z Polski swego rodzaju „prawną kolonię”. W sumie:
pusty cios, cios w próżnię. Mięśnie jednak nie tak wielkie, jak
to wynikało z wcześniejszych przechwałek.
Michał
Karnowski: Po Marszu Podległości. I wysypał nam się Tusk, o co chodzi w
całym tym kłamstwie o rzekomym Polexicie. "Cwane to, ale też
prymitywne"
W jednym stanęli szeregu Tusk, Miller i Moczulski, co dla każdego oznacza wyrazistą puentę dotychczasowej politycznej drogi.
Zachwyca zwłaszcza Leszek Miller. Jak żyć, by za PRL pouczać Polaków
(jak trzeba, i gazem, i pałką) jak być dobrym komunistą, w III RP zostać
wzorcowym demokratą, a na wiecu Tuska robić za idealnego Europejczyka?
Ale możliwe, że on się nie zmienił, tylko te epoki wcale nie takie różne
jeśli chodzi o stosunek do Polski, prawdy, prawa i historii.
Frekwencyjnego szału nie było.
Stabilny, do ściągnięcia kilkoma pociągami metra lub tramwajami zasób
opozycyjny. Ten sam w każdej sprawie. W tym znaczeniu trudno mówić
o jakimś przełomie, sukcesie.
Tusk w zaskakująco słabej formie.
Przemówienie krótkie, banalne, napisane jakby na kolanie przez
licealistę. Odgłosy kontrmanifestacji dochodzące zza pleców wyprowadziły
go z równowagi, odebrały pewność głosu. Niech zapyta Kaczyńskiego,
Morawieckiego i Dudę jakie chamskie jazdy urządzali im w kampanii i nie
tylko sojusznicy Tuska. Karma wróciła.
Próbował nadrabiać agresją.
Gdy gestykulując zaczął pytać tłum, czego chcą, oczekując wrzaskliwej
odpowiedzi, przypomniało mi się odruchowo wystąpienie Goebbelsa w Pałacu
Sportu 18 lutego 1943 roku, gdy po stalingradzkiej klęsce pytał naród
niemiecki, czy chce wojny totalnej. Nieuprawnione to pewnie
skojarzenie, przepraszam.
Bo on przecież tylko, w imię budowania
mostów, oskarżył polemistów, że są niewielką „garstką”, która kradnie
i „podjęła właśnie decyzję” przez „pseudowyrok” o wyprowadzeniu Polski
z Unii. Trzy kłamstwa w kilka minut - tylko on to potrafi.
Ten obóz polityczny to nie garstka, wygrał wybory kilka razy z rzędu,
wbrew oligarchii i mediom - w tym sensie jego demokratyczny mandat jest
wyjątkowo silny. Polexit - czyli referendum - chciał organizować
Grzegorz Schetyna, a żadne złodziejstwo nie będzie większe niż
te do którego dopuścił Tusk. Jak słusznie nazwał to premier Morawiecki:
mafie vatowskie hulały tu za jego rządów jak wiatr po dzikich polach.
Nic dziwnego, że na nic „piniendzy” nie było.
Ale paradoksalnie
to dobrze, że te demonstracje się odbyły. Przemawiając, zdenerwowany,
Tusk wysypał się bowiem z planem, który stoi za tym całym
kłamstwem o Polexicie.
— stwierdził.
Tak, o to chodzi. To jest ten plan.
Najpierw nakłamać, nastraszyć ludzi, potem zbudować front obrony przed
rzekomym zagrożeniem, wreszcie dzięki tak przeprowadzonej linii frontu
wyborczego wygrać wybory.
Tanie to, nie wymagające wysiłku, pisania spójnych programów. Zamiast nich ma być panika moralna.
I kot Kaczyńskiego,
który pokazuje jak blisko liderowi PO do Jerzego Urbana. Szczerze
mówiąc zdziwiłem się, że jego tam nie przywlekli. Pasuje jak ulał. Ale
pewnie przywleką. W tych kalkulacjach Tusk jednak się pomyli. Cwane to zabiegi, ale też prymitywne.
Widać, że dawno nie uprawiał polityki w Polsce, nie czuje nastrojów
społecznych, myśli nie przestrzennie, ale płasko. Pamięć społeczna
o rządach PO-PSL jest bowiem wciąż zaskakująco negatywna, a dorobek
rządów Zjednoczonej Prawicy przez bardzo wielu Polaków, nawet jeśli nie
wszystko im się podoba, jednak jest doceniany. Za chwilę będą także
odczuwalne zmiany, które przyniesie Polski Ład. I to ta linia podziału
wyborczego będzie w mojej opinii kluczowa. Dokładnie tak, jak to było
w niedawnych wyborach prezydenckich.
Niemieckie media o Tusku: Łatwy w hodowli
„Donald Tusk uznawany jest przez wielu obserwatorów jako łatwy w
hodowli dla Merkel” – tak ustępującego w 2014 roku polskiego premiera
charakteryzował „Der Spiegel”.
Przed siedmioma laty Tusk zrezygnował z urzędu premiera i rozpoczął
karierę w Brukseli. Wówczas był brany pod uwagę jako szef Komisji
Europejskiej, ale ostatecznie przypadła mu mniej prestiżowa rola
przewodniczącego Rady Europejskiej.
Tak o wywodzącym się z Gdańska polityku pisał „Der Spiegel”.
„Tusk ma być jedną z rozważanych kandydatur – jako polski konserwatysta
uznawany jest przez wielu obserwatorów jako łatwy w hodowli dla
Merkel, w odróżnieniu od pewnego siebie Junckera” – charakteryzował
niemiecki dziennik.
Z kolei „Welt” twierdził, że dla Merkel Tusk to idealny kandydat. „Potulny polityk, który można by bez problemów sterować”.
Na placu Zamkowym było zaledwie 25 tys. osób! Tusk ma powody do zmartwień. Frekwencja na wiecu poniżej oczekiwań
Warto zwrócić uwagę, że oznacza to, iż frekwencja na szeroko
zapowiadanym wiecu wyniosła mniej niż zorganizowany w 2016 roku protest
KOD (według stołecznego ratusza zgromadził 240 tys. osób) czy
manifestacje organizowane w ramach tzw. Strajku Kobiet. Biorąc
pod uwagę powrót Donalda Tuska do krajowej polityki i rangę, jaką
nadawała wydarzeniu opozycja, trudno nie odnieść wrażenia, że niedzielna
pikieta wypadła grubo poniżej oczekiwań.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
168. Stanisław Janecki: Dlaczego
Stanisław Janecki: Dlaczego Miller, a nie Urban, Grochola, a nie Lipińska, Moczulski, a nie Maleszka? Co nam mówi wiec Tuska?
Frekwencja zawiodła, bo warunkiem było, żeby uczestnicy byli „uczciwi”. A skąd wziąć tylu uczciwych po tamtej stronie?
Co właściwie
powiedział Donald Tusk 10 października 2021 r. na Placu Zamkowym
w Warszawie? Co nam mówi to, że na wiecu występowali Leszek Miller,
Leszek Moczulski, Marta Lempart, Katarzyna Grochola, Maja Ostaszewska,
Zbigniew Hołdys czy Jerzy Owsiak? Co mówi wybrana forma manifestacji
oraz to, co się działo dookoła? Na pierwszy rzut oka widać,
że mankamentem było to, iż Hołdys nie grał i nie śpiewał, Ostaszewska
czegoś nie deklamowała, a Owsiak nie zbierał kasy. Nie było też tańców,
poza tym chocholim.
Mankamentem był brak jednego
z najwierniejszych wyborców PO – Jerzego Urbana. I brak Lecha Wałęsy
(oraz jego oficera prowadzącego Edwarda Graczyka), a także drugiej
żyjącej polskiej noblistki Olgi Tokarczuk. Jeśli Leszek Miller,
to dlaczego nie Stefan Olszowski, Józef Tejchma, Hieronim Kubiak czy
Zofia Grzyb. Albo chociaż Włodzimierz Cimoszewicz – żeby powspominał
wielkiego obrońcę demokracji, swego ojca Mariana, żołnierza Armii
Czerwonej i oficera Informacji Wojskowej. Jeśli Leszek Moczulski,
to dlaczego nie Lech Wałęsa albo chociaż Lesław Maleszka?
Dlaczego
Maja Ostaszewska, a nie Maja Komorowska? Albo, dlaczego Katarzyna
Grochola, a nie Blanka Lipińska? A jeśli Hołdys, to dlaczego nie Jan
Borysewicz? A jeśli Owsiak, to dlaczego sam, a nie z panią Dzidzią?
A jak Lempart, to gdzie Klementyna Suchanow? I dlaczego żadnego
mundurowego, choć mógłby być np. członek WRON-y gen. Józef Użycki albo
inny WRON - gen. Jerzy Jarosz (chyba że jacyś mundurowi byli incognito)?
Albo dlaczego wodzirejem był Bartosz Arłukowicz, a nie specjalista
od tego Jerzy Stuhr albo przynajmniej jego syn Maciej? No i nietakt
w postaci niezaproszenia ogólnorozwojowej Agnieszki Holland, jej córki
Kasi oraz jej żony Olgi. Tak wyrywkowo nie da się obronić Polski przed
wyjściem z Drogi Mlecznej.
Przede wszystkim słabo było
z samym Donaldem Tuskiem, czyli organizatorem tej majówki
w październiku. No bo, jeśli „partia rządząca bez owijania w bawełnę,
bez ukrywania czegokolwiek podjęła decyzję o wyprowadzeniu Polski z Unii
Europejskiej”, to co Polska jeszcze w UE robi? Jeśli decyzją
podjął „pseudo-trybunał”, to dlaczego go jeszcze Ziemia nosi? Jeśli Tusk
zapytał, „co takiego się stało, że dzisiaj wszyscy tutaj się
spotkaliśmy”, to nie powinien sam odpowiadać za zgromadzonych. Jeśli
„pseudo-trybunał” to „grupa przebierańców”, to dlaczego nie zostali
rozebrani? Jeśli ktoś „zgwałcił polską konstytucję” i „zgwałcił traktaty
europejskie”, to czy aborcja, czy jednak nie i w którym wypadku?
Jeśli
manifestujący mają „prawo i obowiązek głośno krzyczeć ‘konstytucja’”,
to przecież jakieś zaprzaństwo, bo to rządzący bronią teraz nie tylko
konstytucji, ale i jej pierwszeństwa w porządku prawnym. Jeśli Tusk
wypowiadał się w imieniu „14 milionów Polaków”, dlaczego na Plac Zamkowy
nie przyszło chociaż 10 proc., czyli 1,4 mln? A nawet nie przyszedł
1 proc. (140 tys.) To skandal.
Donald Tusk stwierdził: „Chcemy
Polski niepodległej. Chcemy Polski europejskiej. Chcemy Polski
demokratycznej. Chcemy Polski praworządnej. I chcemy Polski uczciwej.
Tych pięć zasad, które dzisiaj są miażdżone przez tę władzę, pozbawioną
sumienia i moralności. Tych pięć zasad powinno wystarczyć, aby
ta władza, cała Polska, cała Europa, zobaczyła, że polskich patriotów,
uczciwych, marzących o lepszej Polsce jest po prostu więcej”. No, jak
więcej, jak przyszło 20 tysięcy? Ale to może dlatego, że warunkiem było,
żeby byli „uczciwi”. Faktycznie, skąd wziąć tylu uczciwych po tamtej
stronie. Donald Tusk i Leszek Miller to za mało.
SIEDEM przyczyn klęski Donalda Tuska na Placu Zamkowym. "Wydał bitwę, i przegrał. Kto wie, czy to nie jest początek jego końca"
Dziś już trudno mieć wątpliwości: niedzielny wiec Donalda Tuska okazał się klęską.
CZYTAJ: Dziś jeszcze mocniej widać, że tuskowa demonstracja była klęską. Bo o czym po niej rozmawiamy?
Mizerna frekwencja, zła atmosfera, nieudane przemówienie, agresywny przekaz. Lider PO wydał wojnę, i przegrał - przynajmniej pierwszą bitwę. Dlaczego? Według mnie przyczyny są następujące:
Po pierwsze, Tusk chciał być złośliwy,
i zwołał wiec w tym samym czasie, w którym w warszawskiej katedrze
modlono się i wspominano ofiary katastrofy smoleńskiej. Tylko
ta zbieżność tłumaczy wybór tak późnej pory. Może liczył na jakąś
otwartą konfrontację? Może nie wiedział, że marsze smoleńskie skończyły
się już dawno, po 196 miesiącach? W każdym razie popełnił błąd, i zwołał
ludzi w ciemność.
Po drugie, właśnie ciemność.
Zmrok zapadł szybko, i ciężki jesienny mrok przytłoczył wszystko. Tusk
zorganizował imprezę w stylu prawicy w najcięższych latach opozycyjnych.
Prawicy to jednak nie szkodziło, bo walczyła wówczas o przetrwanie.
Tusk chciał zaś porwać - bądź przestraszyć - zwykłych Polaków. Zamiast
tego wysłał sygnał, że na Placu Zamkowym dzieje się coś bardzo dziwnego.
Po trzecie, wraz z Tuskiem ze sceny przemawiała menażeria III RP
- od Owsiaka po Lempart. To nie pomogło, ale zaszkodziło, przypominając
wszystkich, że to jest to samo, co zawsze. Gdyby Jerzy Owsiak miał moc
obalania rządu, PiS już dawno by nie rządził. Do tego doszła cała
wulgarność tzw. Strajku Kobiet, wydarzenia w pewnej chwili głośnego, ale
dziś już obumarłego. Równie dobrze na Placu Zamkowym mógłby przemawiać
Mateusz Kijowski.
Po czwarte, obok Tuska nie stanęli inni liderzy opozycji.
To ważny sygnał. Z jednej strony Tusk głosi, że wali się świat,
że nadchodzi Polexit, ale inni politycy nie przychodzą, de facto mówiąc:
nie, to jednak ściema, PR-owa zagrywka, kolejna sztuczka. Absencja
Czarzastego, Kosiniaka-Kamysza czy Hołowni - podyktowana logiką gry
o swój kawałek podłogi - podminowała dramatyzm całej sytuacji.
Wyszła groteska.
Po piąte, Tusk wygłosił bardzo słabe przemówienie, a do tego nie potrafił poradzić sobie z kontrmanifestacją
Roberta Bąkiewicza. Trudno pochwalać zagłuszanie przemówień, ale trzeba
przypomnieć, że liderzy Zjednoczonej Prawicy od lat mierzą się
z jeszcze gorszymi zjawiskami w czasie własnych wieców. Oni potrafią
utrzymać nerwy na wodzy, potrafią mówić mimo niesprzyjających
okoliczności. Tusk poległ: był bardzo zdenerwowany, widać było,
że marzy, by już skończyć.
Po szóste, Tusk oparł swój przekaz na polexitowym kłamstwie.
Platforma krzyczy o rzekomo grożącym nam rozstaniu z Unią, dostaje
mnóstwo lajków od swoich sympatyków, ale Polacy wiedzą, że to bajka,
że to po prostu fake news. Nie czują tej intencji po stronie władzy.
A może także zaczynają już rozumieć, że można być w Unii, można chcieć
w niej być, ale nie na kolanach? Że można dbać o polskie interesy,
zamiast myśleć o stanowisku dla siebie?
Po siódme, Tusk potwierdził, że jeśli polityk wyjeżdża na dłużej, to traci kontakt ze społeczeństwem.
Lider PO sprawia wrażenie, że wyszedł z zamrażarki. Teoretycznie wie,
że minęło 7 lat od chwili gdy opuścił urząd premiera, ale tylko
teoretycznie. Realnie odwołuje się do dawnych diagnoz, technik, metod,
sztuczek, haseł. A one już nie działają, ponieważ to jest inna Polska:
bardziej dojrzała, bardziej pewna siebie, o niebo
bardziej pluralistyczna.
Sądzę, że za parę, paręnaście dni klęska Tuska będzie jeszcze bardziej oczywista niż obecnie. Kto wie, czy to nie jest początek końca? Dziś można nawet postawić tezę, że były premier nie utrzyma się na stanowisku lidera opozycji, i że kto inny poprowadzi Platformę do wyborów. Z tej mąki chleba już nie będzie.
Tusk szkodził, szkodzi i będzie szkodził Polsce i jako szef RE i jako lider opozycji
Wczoraj na krótkiej
konferencji prasowej w Sopocie, Donald Tusk stwierdził, że wrócił
z Brukseli, gdzie przed posiedzeniem Rady Europejskiej, odbyło się
spotkanie szefów rządów, którzy są zrzeszeni w Europejskiej Partii
Ludowej (Tusk jeszcze do wiosny będzie kierował tą partią).
Powiedział
także, że z tych rozmów wynika, że nikt w UE nie chce pozbawić Polski
środków z Krajowego Planu Odbudowy (KPO), co więcej on „gwarantuje”,
że te pieniądze do naszego kraju trafią.
Po raz kolejny
w ostatnich tygodniach, Tusk próbuje się prezentować jako „mąż
opatrznościowy” naszego kraju, choć wiadomo, że Polsce szkodził, będąc
przewodniczącym Rady Europejskiej, szkodzi i będzie szkodził jako
lider opozycji.
Wymuszenie rezygnacji Kopacz
Przypomnijmy,
że już w pierwszym roku kierowania przez niego Radą Europejską, wymusił
na ówczesnej premier Ewie Kopacz w październiku 2014 roku zgodę
na zaostrzenie unijnej polityki klimatycznej (redukcja CO2 o 40 proc.
do roku 2030 i zmniejszenie ilości darmowych pozwoleń na emisję dla
naszego kraju), a wtedy jeszcze można było te propozycje zawetować.
Z kolei
w 2015 roku wymusił na Ewie Kopacz zmianę stanowiska rządu w sprawie
administracyjnego rozdziału imigrantów, ówczesny rząd najpierw ustalił
z pozostałymi członkami Grupy Wyszehradzkiej, że zgłoszą sprzeciw wobec
tego mechanizmu, a następnie Polska zdradziła te kraje i zagłosowała
za jego utworzeniem, co pozwoliło na jego uruchomienie.
Dopiero
powołanie rządu Prawa i Sprawiedliwości i zawarcie na nowo porozumienia
w tej sprawie z Węgrami, Czechami i Słowacją, przy wsparciu kilku innych
krajów, doprowadziło do zablokowania tego mechanizmu, a następnie
KE się z niego wycofała.
Ale wtedy kiedy mechanizm rozdziału
imigrantów został między innymi przez Polskę zablokowany, Tusk
kilkakrotnie publicznie straszył nasz kraj, że możemy imigrantów nie
przyjmować, ale za każdego nieprzyjętego, zapłacimy 200 tys. euro
(te środki miały być potrącane ze środków przekazywanych naszemu krajowi
z unijnego budżetu).
Z kolei po uchwaleniu budżetu przez
większość parlamentarną na 2016 rok w sali kolumnowej Sejmu RP (sala
plenarna była okupowana przez opozycję) w jednym z wywiadów twierdził,
że budżet jest nielegalny i w związku z tym Komisja może zablokować
środki finansowe dla Polski.
„Pucz sejmowy” w 2016 roku
Ale
Tusk jako przewodniczący RE, nie tylko straszył rząd Prawa
i Sprawiedliwości, ale także w czasie słynnego „puczu sejmowego”
w grudniu 2016 roku przyjechał do Polski jako swoisty namiestnik
brukselski i chciał tutaj tworzyć „rząd tymczasowy”, po obaleniu przez
tzw. ulicę rządu Prawa i Sprawiedliwości, który uzyskał bardzo mocny
demokratyczny mandat zdobywając bezwzględną większość mandatów
w Sejmie i w Senacie.
To wtedy 17 grudnia 2016 roku
na uroczystości zamknięcia Europejskiej Stolicy Kultury we Wrocławiu,
snuł opowieść „o polskich grudniach”, mając nadzieję, że gwałtowne
protesty zorganizowane w Sejmie i na ulicach Warszawy, doprowadzą
do ofiar, a on będzie działał jako obiektywny rozjemca stron,
przysłany z Brukseli.
Na szczęście mimo prowokacyjnych zachowań
opozycji i jej zwolenników, mimo wręcz fizycznych ataków na policjantów,
te zamiary się nie udały i Tusk musiał wrócić do Brukseli z niczym.
Do historii
hańby jego zachowań wobec naszego kraju, przejdzie wystąpienie
w Parlamencie Europejskim w lutym 2017 roku, kiedy jako szef RE poparł
sankcje na Polskę zaproponowane przez KE.
Obecny na sali ówczesny
przewodniczący KE Jean Claude Juncker, nie krył zaskoczenia, kiedy Tusk
nawet niespecjalnie się mitygując, powiedział, że zgadza się
z działaniami KE podjętymi przeciwko Polsce.
To wtedy obecny
na sali ówczesny poseł Platformy Jacek Saryusz-Wolski, jak to komentował
później po wysłuchaniu Tuska popierającego sankcje, stwierdził
„powiedziałem sobie w myślach. co za szmata”.
Tusk wystartował
w wyborach także na II kadencję przewodniczącego RE, choć Polska
wystawiła innego kandydata, właśnie europosła Saryusza-Wolskiego, jak
się okazało później zgłosiła go przewodnicząca obradom Malta, przy
silnym wsparciu Niemiec.
Walnie przyczynił się do opuszczenia
UE przez W. Brytanię, poważnie osłabiając UE pod każdym względem
ludnościowym, gospodarczym, bezpieczeństwa militarnego, przy okazji
osłabił także pozycję naszego kraju w UE, bo to właśnie W. Brytania
wspierana przez Polskę, blokowała powolne przekształcenie UE w „Stany
Zjednoczone Europy”.
Także po dosyć nagłym powrocie do polskiej
polityki latem tego roku, Donald Tusk nie zmienił swojego postępowania,
jego codzienność to mówienie źle o naszym kraju, jego wpisy na portalach
internetowych, są nawet przez przyjaźnie do niego nastawionych
publicystów, określanie jako „trollowanie”.
Kłamstwa o Polexicie
Rozpowszechnianie
przez niego kłamstwa o Polexicie, ma zniechęcić ponad 80 proc.
proeuropejsko nastawionych Polaków do rządu Prawa i Sprawiedliwości
i w konsekwencji do utraty władzy.
Zamienne było wystąpienie
w PE jego partyjnego kolegi Niemca Mafreda Webera, który podziękował
mu za zorganizowanie antyrządowych demonstracji w Warszawie i innych
miastach, po ostatnim rozstrzygnięciu Trybunału Konstytucyjnego
o wyższości Konstytucji RP nad prawem unijnym, który w ten sposób
go zdekonspirował i potwierdził, że były one wywołane
na życzenie Brukseli.
Strojenie się teraz przez Tuska w piórka
obrońcy polskich spraw i gwaranta unijnych środków w sytuacji kiedy jego
partyjni koledzy w PE na jego rozkaz, głosowali za najbardziej
antypolską rezolucją i zablokowaniem środków dla Polski,
to są jednocześnie Himalaje hipokryzji i tania operetka.
Czy Donald Tusk jest politykiem działającym w interesie Niemiec i pod wpływem niemieckich polityków? SPRAWDŹ wyniki
Pracownia Social Changes, na zlecenie portalu wPolityce.pl, zrealizowała badanie w tej sprawie. Respondentom zadano następujące pytanie:
Na tak zadane pytanie twierdząco odpowiedziało 40 proc. badanych.
Przeciwnego zdania było 41 proc. badanych.
19 proc. wybrało odpowiedź „trudno powiedzieć”.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
169. żenada dekady
Tusk promuje swoją nową publikację z Applebaum. "Niektórzy będą chcieli tę książkę spalić na stosie. Autorkę i autora też"
Rozpoczęła się
przedsprzedaż książki Donalda Tuska i Anne Applebaum pt. „Wybór”. Lider
PO w osobliwy sposób postanowił zachęcić do kupna publikacji, której
jest współautorem.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Tusk
zgrywa psychoanalityka: Widzę niebezpieczne rysy w psychice
Kaczyńskiego. Jego władza służy czynieniu zła, to wojenna retoryka
„Wybór”
jest kompilacją 12 rozmów, które odbyli były premier i żona Radosława
Sikorskiego. W książce znajdą się dyskusje nt. najważniejszych wyborów,
które będą musiały podjąć Polska, Europa i cały świat.
— podano w zapowiedzi „Wyboru”.
W książce
mają się znaleźć różne historie i anegdoty nt. prezydenta USA Joe
Bidena, Viktora Orbana, Borisa Johnsona, Angeli Merkel, Emmanuela
Macrona, Władimira Putina czy Jarosława Kaczyńskiego.
Tusk promuje „Wybór”
Donald Tusk zapewne w celu promocji książki postanowił napisać kilka słów na jej temat.
— czytamy we wpisie lidera PO na Twitterze.
CZYTAJ TAKŻE:
-Dorota Łosiewicz: Donald Tusk wrócił, by podpalić Polskę, a teraz oskarża Kaczyńskiego o podgrzewanie emocji
-I wszystko jasne. Tusk u Lisa: „Być przeciwko PiS-owi (…) jest najbardziej pozytywnym programem politycznym w historii od 89 r.”
-Zbigniew Kuźmiuk: Tusk wystraszył się red. Kłeczka i organizuje konferencje prasowe bez dziennikarzy
mm/wirtualnemedia.pl/Twitter
NATO: wzywamy Białoruś do przestrzegania prawa międzynarodowego
taktyki hybrydowej jest niedopuszczalne - przekazała PAP Kwatera Główna
NATO, pytana o ostatnie wydarzenia na granicy polsko-białoruskiej
Szef SG dla "Sieci": sytuacja na granicy białoruskiej jest nadzwyczajna
ojczyzny. Dlatego wszystkim funkcjonariuszom, którzy w takich warunkach
pełnią tę codzienną i niebezpieczną służbę należą się ogromne
podziękowania - podkreślił w wywiadzie dla tygodnika "Sieci" szef Straży
Granicznej gen. dyw. Tomasz Praga
Tusk: To ostatni moment, aby władza, rząd i prezydent wzięli się do roboty
dokładnie ten moment, kiedy władza natychmiast powinna rozmawiać z
opozycją - tak Donald Tusk komentuje sytuację na granicy
polsko-białoruskiej. Lidera PO cytuje Onet.
Jeśli Donald Tusk nie chce albo nie jest w stanie poskromić rodzącej się na jego zapleczu piątej kolumny, powinien się zamknąć
ostatni moment, żeby się zamknął, jeśli nie chce albo nie jest w stanie
zatrzymać fali agresji wobec polskich służb granicznych, która płynie
ze strony jego zaplecza. I żeby tabuny użytecznych idiotów
przestały realizować scenariusz Putina – Łukaszenki, włączając się
w inscenizacje łzawych obrazków z dziećmi i kobietami.Czy to wszystko, co można zrobić dla zdobycia władzy, to już
są działania opisane w XVII rozdziale kodeksu karnego – przestępstwa
przeciwko Rzeczypospolitej, powinny rozstrzygnąć właściwe organy
państwa. W każdym razie piąta kolumna rośnie w siłę,
szczególnie na zapleczu Donalda Tuska, i dziś już tylko wyjątkowych
naiwniaków może zmylić humanitarna retoryka czy bezobjawowa troska
o bezpieczeństwo granicy, państwa i Polaków. Zbyt to przypomina sierpień
1939 r., żeby to bagatelizować.
Za późno, za tchórzliwie, dopiero po wizycie w Berlinie – ostatnie działania Donalda Tuska to wstyd i żenada
Tusk odważył się napisać kilka ogólników, gdy już niemieccy i europejscy politycy wszystko powiedzieli i zadeklarowali.
Czy
może być większy upadek? Były polski premier (przez 7 lat) w sprawie
kluczowej dla bezpieczeństwa Polski, czyli bardzo niebezpiecznego ataku
na polską granicę ze strony Białorusi, zareagował 10 listopada 2021 r.
W przededniu Narodowego Święta Niepodległości musiał coś zrobić, żeby
w ogóle mieć co szukać w polskiej polityce. Tylko że najpierw udał się
do Berlina. Wszystko jedno, czy po to, żeby sprawdzić, czy może coś
zrobić. Wszystko jedno, czy po to, żeby się dowiedzieć, na ile może
sobie pozwolić. Wszystko jedno, czy po to, żeby się upewnić, iż niczym
nie ryzykuje. Po to się do Berlina nie jeździ, bo to hańba dla polskiego
polityka. Nie dlatego, że Berlin, tylko z tego powodu, iż tylko Berlin.
I tylko jako dysponent.
Zanim Tusk udał się do Berlina,
niemieccy i pochodzący z Niemiec politycy powiedzieli już wszystko,
co w sprawie ataku na polską granicę można i trzeba było powiedzieć.
Czyli, że mamy do czynienia z wojną. Że Polska ma pełne prawo bronić
się wszelkimi środkami. Że to jest także obrona Europy. Że Europa
powinna nie tylko być solidarna, ale i wszelkimi środkami Polsce
pomagać. Że mur na granicy jest potrzebny. Że Unia powinna ten mur
współfinansować. Że unijna dyplomacja powinna działać w stolicach
krajów, skąd przybywają imigranci, żeby ten najazd zatrzymać. Że Unia
musi przygotować dotkliwe sankcje, które uświadomią Łukaszence, jakie
są granice jego awanturnictwa. Że NATO czuwa i kontroluje, czy to nie
jest wstęp do innej wojny.
M.
Morawiecki: Nie wiem, który D. Tusk jest prawdziwy – czy ten, który
wzywa do przyjęcia polskiego KPO, czy ten, który jest przeciw
Twittera, który wzywa do przyjęcia polskiego KPO, czy ten, który jest
szefem PO, sprzeciwiającej się Planowi, czy może ten, który jest
przewodniczącym EPP, żądającej odrzucenia KPO - podkreślił w środę
Mateusz Morawiecki.
Żenujące! Tusk kreuje się na "bohatera" ws. sytuacji na granicy? "Za moich rządów Łukaszenka wręcz podlizywał się Polsce"
Donald Tusk, pytany o kwestię kryzysu na granicy, próbował
przypisywać sobie zasługę umiędzynarodowienia tego tematu. W odpowiedzi
na pytanie dziennikarza o opinie sugerujące, że wypowiada się dopiero
wtedy, gdy kryzys ma się ku końcowi, polityk stwierdził:
— dodał
Prowadzący pytał lidera PO, co konkretnie zrobił, aby pomóc polskim władzom w ochronie granic.
— powiedział były premier.
— dodał.
Z kim rozmawiał Tusk?
Patrycjusz
Wyżga z WP próbował dowiedzieć się od byłego szefa Rady Europejskiej,
które kontakty uruchomił. Tusk, zamiast wymienić choćby jedno nazwisko,
udając skromnego, jednocześnie uderzał w polski rząd i przypisywał sobie
umiędzynarodowienie sprawy. Władzom zarzucał natomiast… pasywność
— podkreślał.
— mówił Tusk.
— wskazał rozmówca Wp.pl.
Ostatecznie przyznał, że „szczęśliwym zbiegiem okoliczności” miał okazję rozmawiać z ustępującą kanclerz Niemiec Angelą Merkel.
— manipulował dalej Tusk.
Saryusz-Wolski: Merkel podaje linę ratunkową Putinowi. Widać teraz, że cała jej polityka była bardzo prorosyjska
Oceniając ostatnie inicjatywy kanclerz Merkel, czyli jej rozmowy
z Putinem i Łukaszenką na temat sytuacji na granicy polsko-białoruskiej,
Saryusz-Wolski stwierdził:
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
170. Tusk niczym propagandzista z
Tusk niczym propagandzista z Mińska: "Dziś z rządami PiS kojarzy się śmierć, ta na granicy i...". Mocna odpowiedź Wąsika!
Na słowa Tuska, które zostały uwiecznione na specjalnym szablonie przygotowanym przez Platformę, zareagował Maciej Wąsik.
—ocenił wiceszef MSWiA.
Marcin
Wikło: W operacji „powrót Tuska” coś bardzo nie wyszło. To
polityk-wydmuszka, nie ma mocy, ani zdania na żaden poważny temat
Przesłuchałem wywiad szefa PO dla
WP w całości, niektóre fragmenty nawet po kilka razy. Bo chciałem
znaleźć w słowach Donalda Tuska coś, cokolwiek, co mogłoby mnie
przekonać, że jego powrót miał sens i jest to poważny kandydat na szefa
polskiego rządu. Przyznam, że to była trudna przeprawa.
Przewodniczący
Platformy Obywatelskiej tuż po swoim powrocie zapewnił, że teraz to już
będzie rozmawiał z każdym i od żadnych pytań uchylał się nie będzie.
Skłamał. Udziela tylko wywiadów zaprzyjaźnionym mediom. Po dzisiejszym
jego spotkaniu w studiu WP można to zrozumieć. W zderzeniu
z normalnymi, ani nie napastliwymi, ani niezbyt przyjaznymi pytaniami,
poległ na całej linii. Nie odpowiedział wprost na żadne z nich.
—
rozpoczął Donald Tusk. Choć chwilę później w zasadzie przyznał, że „gdy
jest się w opozycji, nie ma się narzędzi wykonawczych” to wpływanie
na rzeczywistość jest trudne. To akurat oczywiste.
Niestety, potem były już konkretne pytania:
A odpowiedź na nie… No, cóż… Zacytuję w całości:
Odkrywcze, prawda?
Mało? Proszę bardzo?
I tutaj
zaczęło się brnięcie w gęste szuwary. Od słów „jestem za długo
w polityce, by udawać, że mogę więcej, niż mogę”, aż do pozycji „lidera
opozycji” (sam się tak nazwał), który rozmawiając z… osobami (nie wiem
kim) „namawia, by wspierać Polskę”, bo „dla nich ważne jest,
że w sprawie granicy nie ma co dzielić włosa na czworo”.
Jak
na razie to „namawianie” do „wspierania” wyglądało tak, że partia Tuska
konsekwentnie głosuje przeciwko wprowadzeniu stanu wyjątkowego, a potem
przeciwko budowie stałej bariery. O wybrykach posłów PO na granicy nawet
szkoda wspominać.
CZYTAJ TAKŻE: Żenujące! Tusk kreuje się na „bohatera” ws. sytuacji na granicy? „Za moich rządów Łukaszenka wręcz podlizywał się Polsce”
W temacie
granicy w zasadzie konkretów nie było żadnych, było zaś trochę
autolansu byłego polskiego premiera, który wciąż nie przyswoił
rzeczywistości Polski bez niego. Epatuje więc historiami formatu
światowego, dowiedzieliśmy się np. że Angela Merkel zaprosiła
go ostatnio na kolację. Było też przypomnienie, że za jego rządów
„Łukaszenka „podlizywał się wręcz Warszawie” i „do głowy by mu nie
przyszło, by szukać konfliktu z Polską”. Jak nadęte trzeba mieć ego, by wierzyć, że ten czar wciąż na Polaków może działać?
CZYTAJ TAKŻE: Krytyka PiS? Z tym Tusk nie ma problemu. A rozmowy Merkel z Łukaszenką? Tutaj lider PO wzbraniał się przed oceną. WIDEO
Drugim, po granicy, najważniejszym tematem obecnie jest oczywiście rozpędzająca się kolejna fala pandemii.
Pytanie
„co jako premier starałby się obecnie wyegzekwować od ministra zdrowia”
zbył jakimś równoważnikiem zdania o „próbie przerzucenia
odpowiedzialności za pandemię na opozycję”.
Dalej. Czy jest pan za wprowadzeniem obowiązkowych szczepień? Odpowiedź: „Nie ma takiej możliwości w tej chwili”. Znowu unik.
I na finał tego wątku: Czy
jest pan za wprowadzeniem, na wzór Austrii, lockdownu dla
niezaszczepionych? Odpowiedź: „Chętnie przekażę te pytania do rządu…”.
Po tym fragmencie znam już odpowiedzi na pytania, które sobie stawiałem. Kurtyna!
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
171. Przemówienie na urodzinach
Przemówienie na urodzinach KOD? Przewodniczący PO pośmiewiskiem Twittera. „Koniec 'efektu Tuska'”; "A tym razem nie płakał?"
Przemówienie Donalda Tuska,
wygłoszone podczas urodzin Komitetu Obrony Demokracji, którego
fragmenty Platforma Obywatelska opublikowała zresztą na Twitterze
wywołało salwę szyderstw ze strony internautów.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Co za odlot! Tusk na urodzinach KOD-u opowiadał o… „Królu Lwie”: Pamiętacie, był ten zły lew Skaza. Gdy objął władzę, była ruina
Użytkownicy
sieci po raz kolejny pokazali, że nie tylko dobrze pamiętają rządy
koalicji PO-PSL, ale także nie dowierzają intencjom lidera PO.
Internauci komentują
aw/Twitter
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
172. napisanej z Applebaum książce
napisanej z Applebaum książce „Wybór” Tusk objawia się jako wielki przeciwnik Putina. Tyle że to bujda
Kto by pamiętał,
że za rządów Tuska i po katastrofie smoleńskiej był on przez rosyjskie
media nazywany „naszym człowiekiem w Warszawie”.
Donald
Tusk jako znawca Putina i człowiek, którego rosyjski satrapa nigdy nie
wykorzystał i nie zrobił w bambuko? Takie bajki można przeczytać
w książce „Wybór” autorstwa Donalda Tuska i Anne Applebaum. Fragmenty
tego wiekopomnego dzieła 4 grudnia 2021 r. opublikowała „Gazeta
Wyborcza”. Z wypowiedzi byłego premiera wynika, że jego głównym celem
jest wyparcie. Psychologiczny mechanizm niedopuszczania do świadomości
tego, w czym Tusk poległ z kretesem w konfrontacji z Putinem. A jeśli
jest wyparcie, to także przeniesienie, a właściwie fantazja
przeniesieniowa, czyli przerzucenie własnych wstydliwych doświadczeń
na politycznego przeciwnika.
Jak Tusk widzi Władimira Putina?
— mówi Tusk. Ten obiektywistyczny ton jest przygotowaniem do wyparcia.
Tusk
uważa zapewne, że jest sprytny nie wspominając o zachowaniu Putina
podczas jego własnej wizyty w lutym 2008 r. w Moskwie oraz tuż
po katastrofie smoleńskiej. Opowiada więc o spotkaniu w Davos:
„Spotkałem kiedyś Putina i byłem w lekkim szoku, kiedy usiedliśmy
na jakichś krzesłach. To znaczy ja usiadłem, a on się niemal położył.
Jednocześnie jego twarz i jego ręce mówiły: czuję się źle, niepewnie.
Takim go zawsze widziałem: w środku spiętego, na zewnątrz nienaturalnie
wyluzowanego, pozującego na kogoś zupełnie innego, niż jest”.
Wyparcie
i fantazja przeniesieniowa są Tuskowi potrzebne, żeby ukryć własne
klęski. Skądinąd w lutym 2008 r. w Moskwie Putin rozwalił się w fotelu
niczym wielkorządca przed jakimś rabem. A Donald Tusk siedział wychylony
do przodu, na krawędzi fotela, wystraszony i wyjątkowo defensywny.
Putin natychmiast wyczuł jego słabość, dlatego bez mrugnięcia okiem
zaproponował udział w rozbiorze Ukrainy, co było wyjątkowo skandaliczne.
Na taki tupet Putin nie zdobywał się przed przywódcami, którzy
w rozmowie z nim nie byli kłębkiem nerwów i strachu. Sam Tusk zresztą
milczał po tej bezczelnej propozycji, choć powinien ją natychmiast
nagłośnić. Zrobił to ówczesny szef MSZ, Radosław Sikorski, pytany
o to przez „Politico”.
Jak już Putin dowiedział się, jak
wielkim gierojem jest Tusk, mógł to wykorzystać w 2010 r.,
po katastrofie smoleńskiej. Wszyscy pamiętają te zaciśnięte piąstki
ówczesnego polskiego premiera i jego wzrok. Putin wiedział,
że ma przed sobą człowieka słabego, którego może wykorzystać, jak chce.
Tym bardziej że 10 kwietnia 2010 r. Donald Tusk przyleciał do Smoleńska
fatalnie przygotowany. Nieobeznany z procedurami i rozwiązaniami
prawnymi, jakie powinno się stosować w wypadku takiej katastrofy. Bez
choćby cienia analizy spodziewanej strategii Rosjan oraz tego, jak nie
dać się im wyrolować.
Przygotowany był Władimir Putin: już
w pierwszej godzinie po katastrofie miał gotowe rozwiązania, które
uwzględniały interes Rosji i były dla Moskwy najmniej dolegliwe w bardzo
kłopotliwej dla władz tego państwa sytuacji. I te rozwiązania narzucono
premierowi Tuskowi w dziecinnie prosty sposób. A on nawet nie pisnął.
A wręcz uznał, że to dobre rozwiązania. Przyszło to Putinowi tym
łatwiej, że dysponował precyzyjną charakterystyką (także analizą
charakterologiczną) samego Donalda Tuska. Między innymi na podstawie
tego, jak się Tusk zachowywał w lutym 2008 r. podczas wizyty w Moskwie.
Donald Tusk rozmawiając z Anne Applebaum wyjawia, że wiedzę o Rosji i Putinie czerpie m.in. z serialu „Homeland”:
„W siódmym sezonie pojawia się wątek interwencji Moskwy w amerykańską
politykę. Jeden z moich ulubionych bohaterów, Saul Berenson, szef CIA,
mówi tam o Rosjanach, że są absolutnymi mistrzami w wykorzystywaniu
autentycznych faktów, emocji i problemów. Za pomocą kłamstwa lub
prowokacji zmieniają ich polityczną rangę. Z naboju robią bombę”.
Oglądając
serial „Homeland” Tusk lepiej zrozumiał aferę z ujawnieniem
„korespondencji sztabu Hillary Clinton czy ‘naszą” aferę podsłuchową”,
a także „bunt Katalonii czy protesty ‘żółtych kamizelek’”. I zrozumiał
„wsparcie dla antyszczepionkowców w Polsce i w całej Europie”. Szkoda,
że gdy był premierem, nie zrozumiał, choć sam się na to zgodził, jak
generał Janusz Nosek, ówczesny szef Służby Kontrwywiadu Wojskowego, daje
się robić w bambuko podpisując tajną umowę o współpracy z Federalną
Służbą Bezpieczeństwa Rosji (w maju 2013 r.). Albo jak Radosław Sikorski
zaprosił we wrześniu 2010 r. szefa MSZ Rosji, Siergieja Ławrowa,
by dokształcał polskich ambasadorów.
Tusk mówi
Applebaum, że „niemiecka gospodarka jest wręcz uzależniona od rynku
rosyjskiego – zaś ludzie niemieckiej gospodarki mają realny wpływ
na CDU. Nawet Merkel, polityczka głęboko moralna, rozumiejąca region
i jego historię, skapitulowała w sprawie gazu z Rosji i Nord Streamu”.
Tusk wie, tylko nie mógł nic zrobić, żeby przynajmniej zablokować Nord
Stream. W końcu był tylko premierem Polski, a potem przewodniczącym Rady Europejskiej. A co taki przewodniczący może. Nic.
Tusk
może za to wymyślać farmazony, że „błogosławieństwo polityczne
Kaczyńskiego” dostał „pomysł, żeby Orbán razem z Solorzem i Rosjanami
zbudowali w obwodzie kaliningradzkim elektrownię jądrową pod kontrakt
z Polską”, żeby „bezpośrednio uzależnić nas od dostaw energii
elektrycznej z Rosji”. Nieważne, że żadnego takiego błogosławieństwa nie
było, za to Tusk bezpośrednio uzależnił nas od dostaw gazu z Rosji.
Anne
Applebaum dodała od siebie, że „może Kaczyński to rozumie, może nie,
ale jego wyborcy naprawdę nie pojmują, że to, co on robi, jest
absolutnie w interesie Rosji. Że głosując na niego, pomagają mu zbudować
prorosyjską koalicję, która zniszczy Zachód”. Tak pomagają, że aż Putin
musi używać Łukaszenki, żeby atakując polską granicą wschodnią
podziękować PiS za tę pomoc. A przy okazji zapewne za pełne
uniezależnienie Polski od rosyjskiego gazu.
Kto by tam pamiętał,
że za rządów Tuska i po katastrofie smoleńskiej był on przez rosyjskie
media nazywany „naszym człowiekiem w Warszawie”. To zapewne dla zmyły,
żeby tego wielkiego przeciwnika Rosji skompromitować. A obecnie
Łukaszenka chwali Tuska jako polityka, z którym można się porozumieć,
w przeciwieństwie do Andrzeja Dudy i Jarosław Kaczyńskiego, którzy
zagrażają miłującym pokój Putinowi oraz jego pomocnikowi. Też dla zmyły.
Są granice idiotyzmu i kompromitacji. Ale nie dla Donalda Tuska.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
173. Gronkiewicz-Waltz zadowolona
Gronkiewicz-Waltz zadowolona z 1. miejsca Tuska w rankingu POLITICO28. Lider PO nazwany... zakłócaczem nr 1
CZYTAJ TAKŻE: Tusk grozi prezesowi PiS za… zorganizowanie Warsaw Summit! „Za to będzie odpowiadał (…) nie tylko przed historią”
Była
prezydent Warszawy przekazała Tuskowi gratulacje na Twitterze w związku
ze zwycięstwem w jednej z kategorii plebiscytu organizowanego
przez Politico.
— napisała Gronkiewicz-Waltz.
Okazuje się, że lider PO zwyciężył w kategorii The Disrupters i został… zakłócaczem nr 1.
Patrząc
na kategorię, w której wygrał Donald Tusk, była prezydent Warszawy nie
ma się z czego cieszyć. Jak widać, nawet na Zachodzie dostrzegają
awanturniczą postawę byłego premiera.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
-Szokujący
występ Tuska w Onecie. Lawina komentarzy w sieci. „Orwell to jest mały
pikuś przy tej nowomowie i odwracaniu kota ogonem”
-Stanisław Janecki: Im bardziej Tusk jest w Europie uważany za polityka bez znaczenia i wpływów, tym bardziej jest pompowany w PO
-Zbigniew Kuźmiuk: Tusk w oskarżeniach prezesa Kaczyńskiego posługuje się klasycznym „odwracaniem wektorów”
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
174. Do słów Tuska odnieśli się
Do słów Tuska odnieśli się komentatorzy w mediach społecznościowych.
mly/Twitter/PAP
Sznur i gałąź pod ciężarem zgięta? To tylko przykrywka do głównego zadania Tuska, czyli rozwalenia wszystkiego w Polsce
Donald Tusk nie pierwszy
raz przywołuje wiersz noblisty Czesława Miłosza „Który skrzywdziłeś”
(z 1950 r., a opublikowany już na emigracji – w 1953 r.). Są tam m.in.
słowa wygłoszone przez przewodniczącego PO 19 grudnia 2021 r. podczas
wiecu na rzecz uciśnionej telewizji TVN: „Lepszy dla ciebie byłby świt
zimowy. I sznur, i gałąź pod ciężarem zgięta”. Tusk zaznaczył,
że adresuje je do prezydenta Andrzeja Dudy.
Występowanie
w roli lobbysty i rzecznika TVN (a nie obrońcy wolności słowa) nie
dziwi, skoro skrót TVN lud od dawna tłumaczy jako Tusk Vision Network.
A lud nie jest głupi.
Tusk lubi się powoływać na ten jeden wiersz Miłosza, bo uważa, że w ten sposób odwraca uwagę od siebie.
Skoro go użył, nie można tego odnieść do niego samego. I podobnie
myślałby zapewne, gdyby na przykład użył fragmentu słynnego „Bluzgu”,
wygłaszanego (ale nie napisanego) przez Emiliana Kamińskiego: „Gnido
zarzygana, jadowita mendo, Ty kukło gówniana, kacapski przybłędo.
Tchórzu zafajdany, ropiejący strupie. Padalcu rozdeptany,
ty wrzodzie na dupie”.
W „Bluzgu” chodziło o Wojciecha
Jaruzelskiego, a Miłoszowi też przecież nie o współczesnych polskich
polityków, skoro pisał to w najbardziej mrocznym czasie stalinowskiego
raju. Jak już wojujemy poezją, to trzeba być przygotowanym na rykoszet
albo kontruderzenie. Na zasadzie: kto wierszem wojuje, od wiersza ginie.
Tusk uważa, że on tylko wojuje i zwycięża, w dodatku w słusznej
sprawie. Takie proste to nie jest, tym bardziej że wojuje człowiek
dość zbrukany.
Tusk wojuje nie tylko tym, co można byłoby
do niego przylepić ze słowa wiązanego, np. fragment z Tuwima
(w oryginale „na pewnego endeka, co na mnie szczeka”) zaczynający się
tak: „Próżnoś repliki się spodziewał. Nie dam ci prztyczka ani klapsa…”.
Dalej jest pies, ale w specyficznej funkcji (pomińmy to milczeniem).
Tuwim tylko uzasadnia, że gdy ktoś szczeka, to można go odpowiednio
potraktować. A co, gdy nie tylko szczeka, ale i gryzie? Bo były
przewodniczący Rady Europejskiej wrócił do polskiej polityki, żeby nie
tylko „szczekać” (Tuwim), ale przede wszystkim gryźć.
Oczywiście
nie można tylko gryźć, wcześniej nie obszczekawszy, żeby było wiadomo,
że poszło ostrzeżenie. Celem jest gryzienie, ale na razie możliwe jest
tylko szczekanie (Tuwim). I nawet ono nie jest specjalnie malownicze czy
brzmieniowo interesujące. Ale zastępuje gryzienie, bo ścisk
szczęki już nie ten, a poza tym nie można gryźć na oślep, nawet gdyby
się dało. Szczekać (Tuwim) na oślep można do woli. Samo szczekanie nie
jest jednak ważnym atrybutem, jeśli nie idzie za nim gryzienie.
Po zachowaniu
Donalda Tuska można kombinować, że mocodawcy dali mu instrukcję, jak
gryźć. Tylko gryzienie wywołuje bowiem poważne skutki, z którymi trzeba
się liczyć, choćby przyjmując stosowne zastrzyki. Tusk ma wszystko
w Polsce rozwalać, a potem się zobaczy, czy coś da się zbudować.
Rozwalanie nie wymaga specjalnego pomyślunku, więc instrukcje mogą być
proste i zrozumiałe dla instruowanego. Nie jesteśmy jednak na wiecu
inteligentów spod znaku strajku kobiet, więc nie wypada mówić, że chodzi
o zwykłe na…ie. Ale rola Tuska do tego się właśnie sprowadza.
Z punktu
widzenia tego, co powyżej, zabawnie wyglądają działania osłonowe. No,
bo czy taki intelektualista jak Tusk (nawet w duecie z Anne Applebaum)
może się nadawać tylko do na…ia? Stąd najpierw była książka „Szczerze”,
czyli wszystko to, co można objaśnić tak nieszczerze, jak tylko się da.
A teraz mamy na półkach książkę „Wybór” (tę napisaną w ducie), która
udowadnia, że nie ma, a wręcz nie powinno być żadnego wyboru, skoro
komunizm to najwyższe stadium rozwoju ludzkości. Pardon le mot: komunizm
występuje tu jako liberalna demokracja.
Po doświadczeniach
z przewodniczeniem Radzie Europejskiej mocodawcy uznali, że ktoś, kto
kompletnie nie nadaje się do budowania czegokolwiek, nadaje się
do rozwalania wszystkiego. Sprawdził się w rozwalaniu
porozumienia z Brytyjczykami po ogłoszeniu brexitu, więc może sporo
rozwalić w Polsce, żeby ta była znowu grzeczna, usłużna i dała się d…
(to jednak nie wiec strajku kobiet). Jak się dawała, Donald Tusk był
nagradzany. Niczym koń, który dobrze przebiegł po torze lub przez
przeszkody. Nie jak Incitatus, ale jednak.
PO i Tusk nie mogą
mieć pozytywnego programu, bo oni są od rozwalania. A to pewna forma
gryzienia. Użyteczna, bo gryząc, można wpuszczać jakieś toksyny. A wtedy
nie trzeba się zastanawiać, czy byłemu premierowi i szefowi Rady
Europejskiej uchodzi mówić do prezydenta (choć to tylko cytat
z Miłosza): „Lepszy dla ciebie byłby świt zimowy. I sznur, i gałąź pod
ciężarem zgięta”. Oczywiście, że nie uchodzi, a wręcz jest to żałosne
i podłe. Ale temu, kto ma tylko gryźć, i to po to, żeby zrobić krzywdę,
wszystko uchodzi, bo liczy się tylko skuteczność. Nawet gdy długo
słychać tylko szczekanie (Tuwim). Przybył człowiek demolka, to demoluje.
A, że przy okazji własną reputację, to już ma najmniejsze znaczenie.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
175. Marcin Wikło: Czytajcie
Marcin Wikło: Czytajcie Donalda Tuska ze zrozumieniem. Szczerze polecam. Przekonacie się, jaki to bezczelny cynik i „bajerant”
Ze zdumieniem odnotowuję, że nie
toczy się żadna znacząca debata po wydaniu książki Donalda Tuska i Anne
Applebaum „Wybór”. Czyżby coś poszło nie tak?
Zacznijmy
od podstaw, ja tę książkę przeczytałem. Swoje wrażenia opisuję
w najnowszym tygodniku „Sieci”. Jest tam nieco więcej fragmentów,
na które zwróciłem uwagę.
CZYTAJ TAKŻE: Marcin Wikło w „Sieci”: Wielkie wyparcie Tuska. Książka z Applebaum miała być rozliczeniem się z bagażem przeszłości
— piszę we wstępie do artykułu, który serdecznie polecam.
Rzeczywiście,
to tylko pozór otwartości, szczerości (sic!) i gotowości, by stanąć
naprzeciwko całej przeszłości, która Tuska bardzo goni. To zapis
12 rozmów byłego premiera z dziennikarką Anne Applebaum, są w nich
fragmenty, które musiałem przeczytać po dwa razy. Tak szokujące jest
tuskowe „bajeranctwo” i odwracanie wektorów. Skoro nadarzyła się okazja,
były polski premier opowiada zupełnie na nowo o sprawach, w których
się skompromitował.
Pytanie, dla kogo jest ta książka? W mediach
społecznościowych pojawiły się tylko fragmenty, tuż przed premierą,
które wybrali autorzy. To oni zadecydowali, że mamy rozmawiać o Putinie
i o tym, że Tusk w zasadzie nigdy go nie cenił. Wygodne, prawda?
Zaskoczony
jestem tym, że chyba jednak niewiele osób sięgnęło po całość lektury,
bo szeroko poniósłby się szum, że to najmniej interesujący fragment. Dlatego
zachęcam, czytajcie Tuska w całości i ze zrozumieniem. Przekonacie się,
jaki to cynik i - że użyję modnego ostatnio słowa - „bajerant”.
Tak, uważam, że porównanie byłego polskiego premiera do trenera Paulo
Sousy, który zwiał z Polski mimo, że jeszcze niedawno zapewniał
o lojalności, jest jak najbardziej na miejscu.
CZYTAJ TAKŻE: O dezercję trenera Sousy pytajcie Tuska. Na piłce nożnej i zwiewaniu z Polski zna się jak mało kto
Tusk
korzystając z tego, że rzeczywistość zasuwa bardzo szybko,
a o przedwczorajszych sprawach mówimy, że to wydarzyło się dawno temu,
wciska czytelnikowi sugestie obrzydliwe. Do całości mojego podsumowania
odsyłam jeszcze raz do tygodnika „Sieci”, tutaj poruszę tylko jeden
wątek - katastrofy smoleńskiej. A dokładniej pierwszych godzin po niej.
Z nowej
wersji historii zapisanej w książce dowiadujemy się więc o jakichś
konsultacjach z prawnikami, choć jest jasne, że takich nie było,
że w pierwszym sztabie uczestniczyli tylko najbliżsi współpracownicy
i PR-owcy. Właśnie brak prawników spowodował, że de facto oddaliśmy
dochodzenie Rosjanom na mocy konwencji chicagowskiej. A jednak Tusk
brnie w skrajnie inną opowieść: „To kolejne kłamstwo smoleńskie! Każdy,
kto sugeruje, że istniała szansa, by negocjować tę kwestię, działać
na podstawie jakichś innych umów, po prostu nie wie, oczym mówi! Każda
próba innego rozwiązania oznaczałaby najzwyczajniej w świecie oddanie
Rosji pełnej inicjatywy w śledztwie”.
Szokujące są też dalsze
słowa Tuska: „(…) istotna była już czysto polityczna kalkulacja
Jarosława Kaczyńskiego i jego otoczenia. (…) Nie wykluczam, że motywem
tych działań była po prostu samoobrona i mniej lub bardziej uzasadnione
poczucie współodpowiedzialności za tę tragedię. (…) ewidentny
był lęk Jarosława Kaczyńskiego, że powstanie dosyć zresztą oczywista
interpretacja, w której to on ponosi odpowiedzialność za katastrofę”.
Powtórzę.
To cynik i bajerant. Oby dotarło to do nas wcześniej, a nie po czasie,
gdy już będziemy gryźli się ze świadomością, że bezczelnie nas wykiwał.
Czy
naprawdę inaczej nie potrafi? Wszędzie życzenia, a Tusk przywołuje
słowa o... złej godzinie. "Miniesz - a więc to jest piękne"
Wygląda na to, że nawet zbliżający
się wielkimi krokami Nowy Rok jest dla Donalda Tuska okazją
do podsycania atmosfery niepokoju i bezpośrednich lub
zawoalowanych ataków.
Tym razem lider PO postawił na poezję.
— napisał na Twitterze były premier.
Poezja
poezją, ale i w tym krótkim wpisie nie sposób nie zauważyć negatywnych
emocji, jakie bardzo często serwuje użytkownikom Twittera Donald Tusk.
Czy naprawdę nie da się inaczej, nawet w takim dniu?
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
176. Tusk wkrótce otrzyma
Tusk wkrótce otrzyma gigantyczną emeryturę! "SE": Tylko za pracę w strukturach europejskich miesięcznie dostanie 21 tys. złotych
m.in. o kwestię podniesienia wieku emerytalnego. Szef PO oświadczył,
że „sprawa jest zamknięta”, chociaż on sam uważa, że „z punktu widzenia
polskich emerytów podniesienie wieku emerytalnego miało sens”. Okazuje
się, że Tusk sam może liczyć na całkiem pokaźną emeryturę.
22 kwietnia Donald Tusk skończy 65 lat. W prezencie dostanie 21 tys.
złotych emerytury za pracę w strukturach europejskich. Do tej kwoty
zostaną jeszcze dołożone świadczenia wynoszące 9 tys. złotych, na które
zapracował w Polsce.
Co więcej, gdyby Tusk ponownie został
premierem, zarabiałby dodatkowe 20 tys. złotych. A to oznacza,
że łącznie co miesiąc pobierałby ok. 50 tys. złotych! Ale także bez
stanowiska szefa rządu, miesięczne świadczenie Tuska przyprawa i zawrót
głowy - to aż 30 tys. złotych.
Dla porównania, tabloid pokusił
się także o przyjrzenie się emeryturze Jarosława Kaczyńskiego. Prezes
PiS także otrzymuje dość spore świadczenia, ale wypadają one skromnie
w porównaniu do świadczeń Tuska.
W oświadczeniu majątkowym
za 2020 rok Jarosław Kaczyński wykazał, że otrzymał z ZUS-u 85,7 tys.
złotych, co przekłada się na emeryturę w wysokości około 7150 zł. Z diet
i dodatków poselskich otrzymał 100 tys. złotych, a za bycie
wicepremierem ds. bezpieczeństwa 42,5 tys. złotych. Daje to miesięczną
pensję w wysokości ponad 14 tys. złotych.
Tusk został zapytany o podniesienie wieku emerytalnego. "Sprawa jest zamknięta, ja już nie będę wracał do tematu"
Tusk wizytuje kolejne przedsiębiorstwa i straszy
W czwartek były premier odwiedza woj. łódzkie - najpierw Ksawerów, później Pabianice i Tomaszów Mazowiecki. Wizytuję
kolejne przedsiębiorstwo, tym razem jesteśmy w Ksawerowie, w zakładzie
pana Przemysława. Niepokoje i lęki dotyczące niestabilnej sytuacji
powtarzają się w każdym miejscu, które odwiedzam — opowiadał lider PO, przedstawiając obraz Polski wyłącznie w czarnych barwach. Kolejny
dzień zaczynam od smutnej refleksji: Polacy niezależnie od poglądów
mają takie poczucie, że dostali mocno w kość, a władza w tym
najtrudniejszym momencie o nich zapomniała — mówił.
Na
dwóch kółkach też łamie przepisy? Tabloid przyłapał Tuska! Były premier
jechał pod prąd, środkiem drogi na hulajnodze elektrycznej
Po utracie prawa jazdy Donald Tusk przesiadł się na elektryczną
hulajnogę. Okazuje się jednak, że i tutaj - gdyby na swojej trasie
napotkał policję - musiałby zapłacić mandat.
— pisze tabloid „Fakt”.
Były
premier jechał również środkiem drogi, aby ominąć kałuże na jezdni.
Na pobocze zjechał dopiero wówczas, gdy zobaczył nadjeżdżający samochód.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
177. Premier: Wzywam Tuska, żeby
Premier Morawiecki odwiedzi Ukrainę! Wizyta ma być symbolem wsparcia dla tego kraju ze strony Polski
premiera ma być symbolem wsparcia dla Ukrainy. Ustaliliśmy, że premier
wcześniej rozmawiał z przewodniczącym Rady Europejskiej
Charles’em Michelem i innymi liderami UE. Jak słyszymy w kręgach rządowych, rząd we współpracy z prezydentem Andrzejem Dudą ma w planach wiele form wsparcia dla Ukrainy.
Premier: Wzywam Tuska, żeby zrezygnował z przewodniczenia EPL. Przez to ugrupowanie Putin ma instrumenty szantażu
Szef
rządu opuszczając w czwartek Sejm zwrócił uwagę, że „Polska
zrobiła o niebo więcej już dzisiaj dla bezpieczeństwa Ukrainy i dla
pobudzenia świadomości ludzi w całej Europie”, wskazując na swoje liczne
wizyty w europejskich stolicach. Wzywam Donalda
Tuska żeby zrezygnował natychmiast z przewodniczenia Europejskiej Partii
Ludowej. To poprzez Nord Stream 2 ta błędna polityka EPL spowodowała,
że mamy taką sytuację, że Putin ma instrumenty szantażu w swoim ręku—
stwierdził premier Morawiecki. Warto być przyzwoitym, warto
by zrezygnować z tego przewodniczenia EPL,
która doprowadziła do szalonego błędu. Do tego, że dzisiaj Putin mając
Gazociąg Północny w swoim ręku i mając tym samym Niemców w swoim ręku,
próbuje szantażować cała Europę.
Bielan leci na Ukrainę. Odpowiada też Tuskowi ws. "antyukraińskiej międzynarodówki": Albo robi porządek w EPL, albo rezygnuje
Europejskiego, której będę członkiem, wybiera się w ciągu najbliższych
godzin na Ukrainę - zapowiedział w piątek prezes Partii Republikańskiej
Adam Bielan. Oprócz niego w wizycie weźmie udział m.in. europoseł
PO Radosław Sikorski. Europoseł odpowiedział także byłemu premierowi
Donaldowi Tuskowi na zarzuty o to, że PiS w Madrycie spotka się
z „antyukraińską, proputinowską międzynarodówką”. „Albo Donald Tusk robi
porządek w EPL i sprawia, żeby przestała być międzynarodówką
najbardziej realizującą interesy Rosji wewnątrz UE, albo składa
rezygnację, bo nic nie może” - powiedział Bielan.
W ocenie Bielana, „mamy czarno na białym”, kto w Europie prowadzi najbardziej prorosyjską politykę:
– wskazał.
Jak przypomniał
europoseł, w EPL jest polityk, którego „nikt nie prześcignie” jeżeli
chodzi o relacje z Putinem – to były premier Włoch Silvio Berlusconi.
– dodał Adam Bielan.
Gość
Radia Zet, odnosząc się do czwartkowego apelu premiera Mateusza
Morawieckiego, aby Donald Tusk zrezygnował z przewodnictwa
w EPL, powiedział: Albo Donald Tusk robi porządek
w EPL i sprawia, żeby przestała być międzynarodówką najbardziej
realizującą interesy Rosji wewnątrz UE, albo składa rezygnację, bo nic
nie może
W sobotę spotkanie liderów europejskich partii konserwatywnych. O czym będą dyskutować? Fogiel zdradza listę tematów
Gospodarzem spotkania pod hasłem: „Obronić Europę” jest lider prawicowej partii Vox, Santiago Abascal. Rozpocznie się ono w piątek od wspólnej kolacji liderów ugrupowań, a na sobotę zaplanowano dwie sesje robocze.
Wśród tematów, które będą poruszone będzie m.in. walka z depopulacją, obrona suwerenności energetycznej państw europejskich, współpraca obronna w obliczu dzisiejszych zagrożeń m.in. ze Wschodu, czy kwestie dotyczące europejskiego przemysłu w globalnym świecie
—powiedział PAP wicerzecznik PiS, który odpowiada za kontakty międzynarodowe Radosław Fogiel.
Jak dodał, poza nim, Prawo i Sprawiedliwość będzie reprezentowane przez premiera Morawieckiego, jako wiceprezesa partii, a także przez sekretarza generalnego PiS Krzysztofa Sobolewskiego oraz europosłów: Ryszarda Legutko i Zdzisława Krasnodębskiego.
Będzie to kolejne, po grudniowym +Warsaw Summit+, spotkanie sygnatariusz deklaracji z lipca 2021 r. Liczymy, że spotkanie będzie kolejnym krokiem na drodze do współpracy mającej na celu przywrócenie Unii Europejskiej właściwego wymiaru związku suwerennych państw narodowych
—oświadczył Fogiel.W deklaracji tej sygnatariusze podkreślili, że celem podjętej przez nich współpracy jest głęboka reforma UE poprzez powrót do idei, które legły u jej podstaw z suwerenną rolą narodów europejskich. Ponadto w deklaracji zwrócono uwagę na spadek zaufania obywateli państw członkowskich do tej instytucji, co - według sygnatariuszy - jest konsekwencją „reinterpretacji treści Traktatów”.
W obecnym zjeździe europejskich partii konserwatywnych w Madrycie, swój udział potwierdzili: premier Mateusz Morawiecki (PiS), premier Węgier Victor Orban (Fidesz), szefowa Zjednoczenia Narodowego we Francji Marine Le Pen, Marlene Svazek (Wolnościowa Partia Austrii), Tom Van Grieken (Interes Flamandzki), Martin Helme (Estońska Konserwatywna Partia Ludowa), Aurelian Pavelescu (Narodowo-Chłopska Partia Chrześcijańsko-Demokratyczna w Rumunii), Krasimir Karakachanov z Bułgarskiego Ruchu Narodowego oraz Valdemar Tomasevski ze Związku Chrześcijańskich Rodzin na Litwie.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
178. Tusk na spotkaniu ws.
Tusk na spotkaniu ws. bezpieczeństwa: "Powinniśmy starać się budować porozumienie". A co z polityką totalnej opozycji?!
Donald
Tusk otworzył zorganizowane przez PO spotkanie z byłymi
prezydentami - Aleksandrem Kwaśniewskim i Bronisławem Komorowskim,
byłymi ministrami obrony - Tomaszem Siemoniakiem i Bogdanem Klichem,
Bartłomiejem Sienkiewiczem jako były szefem MSW i OSW, a także
z emerytowanymi generałami, m.in. Bogusławem Packiem, poświęcone
bezpieczeństwu Polski i kryzysowi pomiędzy Rosją a Ukrainą. Wszyscy,
podobnie jak nasi obywatele, jesteśmy przejęci możliwymi konsekwencjami
tego długo już trwającego kryzysu, konsekwencjami dla naszej ojczyzny—
mówił Tusk na otwarcie spotkania. Jestem
bardzo przejęty sytuacją, w której znaleźliśmy się wszyscy (…). Miałem
możliwość rozmowy telefonicznej, dłuższej, z sekretarzem generalnym NATO
i szefem RE, żeby uzyskać ostatnie ich opinie nt. możliwego rozwoju
zdarzeń i tego, co należałoby w ramach Sojuszu i UE robić, aby
minimalizować zagrożenie— chwalił się lider PO i Europejskiej
Partii Ludowej. Całe
Marek
Pyza: Maskirowka Tuska na niewiele się zda. Putin właśnie pozbawia
„swojego człowieka w Warszawie” marzeń o powrocie do władzy
Donald Tusk przez wiele dni milczał ws. przygotowań Rosji do inwazji
na Ukrainę. Gdy już się ocknął, okazało się, że stać go jedynie na tani
teatrzyk, w którym udaje polskie władze. Ubrał się we flagę NATO
i zaprosił pod nią swoich najwierniejszych druhów z czasów, gdy wspólnie
planowali blatować się z Putinem.
W jednym miejscu zebrali się
premier, ministrowie obrony, prezydent, szefowie wojska i służb
specjalnych sprzed ponad dekady, czyli ekipa, która postawiła sobie
za główny cel polityki międzynarodowej ocieplenie stosunków z Moskwą
(plus wychowany po radziecku towarzysz Kwaśniewski). Wtedy udawali,
że nie wiedzą, kim naprawdę jest Putin. Udawali, że Rosja nie najechała
Gruzji i nie zabrała jej części terytorium. Nie widzieli nic złego
w sprzedaży strategicznej polskiej spółki paliwowej Rosji. Byli skłonni
na ponad ćwierć wieku przedłużyć energetyczne uzależnienie od Kremla.
Po katastrofie smoleńskiej odznaczali Rosjan i oddali im wszystkie
sznurki do wyjaśnienia tej tragedii.
Dziś udają, że są w stanie
wypracować recepty na polskie bezpieczeństwo. Nabiorą się
na to nieliczni. Ci, którzy wierzą, że Kaczyński jest prorosyjski,
bo rozmawia z Salvinim i Le Pen, a jednocześnie nie rozumieją tego
nagłego wyznania Tuska z jego ostatniej książki:
Przypomnę, że CDU i CSU należą do Europejskiej Partii Ludowej, na której czele stoi Tusk.
Kiedyś
putinowskie media pisały o nim „nasz człowiek w Warszawie”. Dziś ten
człowiek dostaje od Putina rykoszetem i jest pozbawiany szans
na powrót do władzy.
Skończył się czas spokoju w Europie. Słowa
śp. Lecha Kaczyńskiego z wiecu w Tbilisi brzmią donośniej niż
kiedykolwiek wcześniej, cytują je najważniejsze gazety w USA.
A amerykańscy Demokraci płoną ze wstydu na wspomnienie Hillary Clinton
resetującej stosunki z Siergiejem Ławrowem nad Jeziorem Genewskim.
Urządzanie parodii WRON i brak kar dla sługusów Putina – taka jest opozycja, gdy musi coś zrobić dla Polski
Towarzystwo skupione wokół Tuska, PO i tej części opozycji,
która czasem się dąsa, ale z zaprzęgu się nie wyprzęga, jeszcze bardziej
do przeszłości wróciła w Parlamencie Europejskim. Zajmował się
on m.in. korumpowaniem unijnych polityków przez Rosję. Dlatego
11 lutego 2022 r. europosłowie z grupy EKR - Witold Waszczykowski, Karol
Karski i Assita Kanko - złożyli projekt poprawki, by nie tylko potępić
praktykę kupowania polityków z państw UE przez rosyjskie firmy
energetyczne, ale np. „wezwać rząd niemiecki do zamrożenia wszystkich
europejskich aktywów byłego kanclerza Niemiec Gerharda Schrödera”.
Podobne środki proponowano zastosować m.in. wobec byłego kanclerza
Austrii Wolfganga Schuessela i byłego premiera Francji Francoisa
Fillona. Żeby przestali się wysługiwać Putinowi, rujnując bezpieczeństwo
energetyczne UE i Europy.
Posłowie PO (KO) w europarlamencie
(niektórzy odważyli się wstrzymać od głosu) oczywiście nie mogli być
przeciwko wolności działalności gospodarczej, choćby chodziło o płatnych
sługusów Putina i przeciwników tej polityki energetycznej, którą
na co dzień wspierają (wbrew sługusom Putina). Oczywiście popierają
także Ukrainę. Nie szkodzi. Dlatego byli przeciw poprawce: Bartosz
Arłukowicz, Jerzy Buzek, Jarosław Duda, Jarosław Kalinowski, Ewa Kopacz,
Leszek Miller, Janina Ochojska, Róża Thun, Marek Belka, Robert Biedroń,
Włodzimierz Cimoszewicz, Bogusław Liberadzki. Wstrzymali się: Magdalena
Adamowicz, Tomasz Frankowski, Andrzej Halicki, Adam Jarubas, Janusz
Lewandowski, Elżbieta Łukacijewska, Jan Olbrycht, Radosław Sikorski.
Powodem
odrzucenia poprawki był zapewne zwyczajny oportunizm: po co się
wychylać, jak może ktoś dyskretnie za to podziękuje, w czymś pomoże,
będzie pamiętał i się zrewanżuje, choćby w obrębie Europejskiej Partii
Ludowej. Czyli to, co zwykle bierze się na sztandary,
w sytuacji osobistego bądź partyjnego interesu zamienia się w brudną
szmatę. To i wówczas można pluć na Polskę razem z posłami z innych
państw i partii. Bo to też się opłaca. Wszystko jest na sprzedaż: tak
w wypadku parodii posiedzenia WRON, jak i odrzucenia poprawki przeciwko
sługusom Putina. Kogo w takim razie ci ludzie reprezentują? Bo jeśli
Polskę, to obowiązuje ich art. 82 konstytucji o „obowiązku wierności
Rzeczpospolitej”. O ile kiedykolwiek ich to zajmowało i przejmowało.
Tusk zabrał głos jako szef EPL. "W przeciwnym razie nie jesteśmy demokratami, chrześcijanami...". Celna riposta internautów!
Europejska Partia Ludowa bywa nazywana
potocznie europejską chadecją, choć z nazwą chrześcijańska (sic!)
demokracja ma już niewiele, a być może i kompletnie nic wspólnego.
I nagle Donald Tusk, który nie ma żadnych oporów, by uderzać w polski
Kościół, wspomina w swoim wpisie… o chrześcijanach właśnie.
— napisał Tusk na Twitterze jako szef EPL.
Wsparcie
dla Ukrainy? To racja stanu i żeby to zrozumieć nie trzeba pouczającego
tonu ze strony byłego premiera, który z Władimirem Putinem przechadzał
się po sopockim molo i którego to koledzy z CDU (należy do EPL) tak
chętnie budowali Nord Stream 2.
„Paradne”
Nic więc dziwnego, że po tym wpisie pojawiło się mnóstwo komentarzy, które celnie punktują lidera Platformy.
Lider największej partii opozycyjnej, szef Europejskiej Partii Ludowej, były premier i były przewodniczący Rady Europejskiej, czyli Donald Tusk, nadal milczy w sprawie agresji Rosji na Ukrainę. Miał na to czas przez całe popołudnie, wieczór, noc i ranek.
Głos w tej sprawie zabrał ostatnio… przedwczoraj.
Czy to ma być ranga polityka kreującego się na męża stanu?
CZYTAJ TAKŻE: Jacek
Karnowski: Tusk milczy w sprawie Rosji i Ukrainy. Cóż miałby
powiedzieć? Że mylił się tak bardzo, i to w sprawie tak zasadniczej?
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
179. Tusk pisze że jesteśmy „w
Tusk pisze że jesteśmy „w godzinie próby”. To niesamowite, że nawet teraz nie zmienia celu i wciąż chce wojować z PiS
Ależ obłudą wieje z propozycji
Donalda Tuska, by właśnie teraz, w obliczu rosyjskiej agresji zawiesić
wewnętrzne spory. Tak, tak, nie zakończyć, tylko zawiesić.
Mentorski
ton byłego króla Europy nie opuszcza. Donald Tusk pisze w liście
otwartym, że „musimy wznieść się ponad codzienne konflikty i spory”
ponieważ trwa wojna. Trudno się z tym nie zgodzić, nawet bym tej idei
przyklasnął, ale… no właśnie, musimy mieć na uwadze, kto i jak
do zgody namawia.
CZYTAJ TAKŻE: Czy
nie widzi, co się dzieje? Putin atakuje, a Tusk pisze o „popsutej
praworządności” w Polsce. Jabłoński: Czy to dobry moment by kłamać?
To wszystko
pic i PR. Tusk rozpaczliwie daje znaki, że istnieje. Teoretycznie
i praktycznie się nie liczy. Robi więc z siebie ofiarę, cóż
za megalomania! Pisze takie słowa, by dać swoim politycznym sojusznikom
pole do popisu, który zresztą już się dzieje. Popatrzcie, taki moment,
że trzeba się jednać, a oni wciąż w tego Tuska biją! A on chce
„współpracować ze wszystkimi siłami politycznymi, także tymi, które nie
ukrywają wrogości wobec mnie i mojego środowiska”. Wspaniały człowiek! Pisze Tusk - zresztą słusznie - że na szali leży dzisiaj „bezpieczeństwo Ojczyzny i Europy”.
Ale czy w obliczu tej bezprecedensowej sytuacji przewodniczący
PO zamierza się jakoś zmienić? Otóż nie, są za to żądania wobec obozu
rządzącego, czyli dzień jak codzień. Ani na milimetr nie posuwa się
Donald Tusk w swoim planie - odsunięcia PiS od władzy. Mówi
wprost, że „sporu to nie przekreśla”, ale go zawiesza. Problem w tym,
że i tutaj mija się z prawdą. Bo w istocie sposoby na „porozumienie”
to pogłębione i podlane sensacyjno-wojennym sosem te same żądania, które
ma od dawna. I ta sama strategia, pod płaszczykiem troski o niezdefiniowaną w Europie „praworządność”, walka z demokratycznie wybraną władzą. Zgoda,
jesteśmy „w godzinie próby”. Trzeba być ostrożnym, widzieć więcej, niż
fasadę polityki, którą serwuje nam opozycja. Bo może okazać się, że rękę
do „zgody” wyciąga typ, który za plecami trzyma tępe narzędzie
i zdzieli nim „przyjaciela”, gdy tylko nadarzy się okazja.
Panie Tusk, nie wyciąga się ręki do zgody i pojednania porównując kogoś do Putina. W czasie, gdy popełnia on masowe zbrodnie
Donald Tusk napisał 24 lutego 2022 r. w „Gazecie Wyborczej” kazanie.
A w nim zaapelował, że „musimy się wznieść ponad codzienne konflikty
i spory”. Bo „trwa wojna Rosji przeciw Ukrainie” i „zagrożone jest
bezpieczeństwo europejskie”. Kazanie jest po to, żeby trochę złagodzić
tezy wygłoszone dzień wcześniej. Wtedy Tusk wydał krótki apel
o „zakończenie wojny domowej”. Pomysł miał błyskotliwy jak wypowiedzi
Borysa Budki. Trzeba otóż „zawiesić i wygasić wszystkie niepotrzebne
konflikty z Europą. Potem „wrócić na szlak Zachodu, jeżeli chodzi
o politykę wewnętrzną i nie naśladować Putina w polityce wewnętrznej”.
No i na koniec „zaniechać wojny domowej”. Mówienie
o „wojnie domowej” w obliczu bandyckiej napaści Putina na Ukrainę jest
beznadziejnie niemądre, dlatego trzeba było to wszystko rozcieńczyć.
Jaka wojna domowa, człowieku? – można by zapytać. Wystarczy
przestać pod…ywać własny kraj i snuć te wszystkie opowieści o tym, kto
„będzie siedział”, dlaczego trzeba brać odwet i się mścić. Wojna (także
domowa) to poważna sprawa. To zbrodnia. To przemoc. W Polsce jest
zwyczajny, można powiedzieć banalny konflikt polityczny, a nie
żadna wojna.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
180. Tusk w Budapeszcie stoi obok
Tusk w Budapeszcie stoi obok komunistów i faszystów. I nie jest to żaden epitet, ale cytat ze słów lidera opozycji węgierskiej
W czasie gdy czterech odważnych premierów jedzie na pomoc walczącej
i krwawiącej Ukrainie, z przekazem wsparcia i jedności europejskiej,
z obietnicą pomocy w odbudowie po wojnie, lider Platformy Obywatelskiej
Donald Tusk angażuje się w kampanię wyborczą na Węgrzech. Właśnie teraz!
Jak twierdzi pismo Michnika, będzie
głównym gościem podczas wielkiej dzisiejszej demonstracji węgierskiej
opozycji. Tuż przed wyborami ma ją wspierać w walce
z proputinowskim Orbanem. Orbana zostawmy,
bo w wymiarze stosunku do Rosji stanowiska jego formacji i polskich
patriotów od zawsze odmienne, jasno nazwane. Lider państwa węgierskiego
postępuje bardzo ryzykownie, a po najeździe rosyjskim na Ukrainę
z polskiego punktu widzenia nieakceptowalnie. Ale kto jest po drugiej stronie? Czym jest koalicja opozycyjna, rzekomo demokratyczna?
Warto przypomnieć co jej kandydat na premiera Péter Márki-Zay, wybrany w prawyborach a więc dysponujący mocnym mandatem, mówił zaledwie w połowie lutego. Stwierdził wtedy, że w jego sojuszu można znaleźć „liberałów, komunistów, konserwatystów i faszystów”, a każdy z nich „może zachować własną wizję świata”. Słowa te padły 13 lutego na wiecu w Fonyód w zachodnich Węgrzech i zostały tak dokładnie zrozumiane przez wszystkie węgierskie media. Uczciwie
można zatem powiedzieć, że Tusk stanie w Budapeszcie obok komunistów
i faszystów. I nie jest to żaden epitet ale cytat ze słów lidera
opozycji węgierskiej
Tusk panicznie boi się węgierskiego rozstrzygnięcia w wyborach. I tego, że dopadnie go jego Las Birnam
Opozycja czekała na wynik węgierskich wyborów jak na objawienie (stąd
zaangażowanie Tuska i Trzaskowskiego), a okazały się one jeszcze
większym problemem niż sytuacja przed tymi wyborami. Opozycja w Polsce
nie jest już niczego pewna, a wszystkie jej założenia i strategie
prowadzenia kampanii wzięły w łeb, zanim można je było przećwiczyć
w praktyce. To trzeba oczywiście przykryć, stąd nowe seanse nienawiści
Tuska i jego powrót do roli zwykłego internetowego trolla. A jego
podróże po kraju są puste niczym komnaty Kremla. Głównie dlatego, że nie
czuje ducha czasu. Tak jak nie czuła go opozycja na Węgrzech. A potem
było wielkie zdziwienie, że miało być świetnie, a było gorzej niż cztery
lata wcześniej. Na Węgrzech opozycja miała nową twarz i najwyżej
Peter Marki-Zay wróci tam, skąd przyszedł. Tusk takiego komfortu nie
ma. Dla niego porażka w węgierskim stylu będzie katastrofą. A ponieważ
on to wie, dlatego tak się wścieka. Tym bardziej że ciąży na nim fatalna
polityka wobec Rosji i przerobienie go przez Putina w całkiem
zwasalizowanego urzędasa średniej rangi. Cienie przeszłości już
Tuska dopadły niczym Las Birnam Makbeta. A jaki był finał dla bohatera
dramatu Szekspira, to wszyscy wiedzą.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
181. Dopiero teraz, po 12 latach,
Dopiero teraz, po 12 latach, Polska wychodzi z labiryntu kłamstw Tuska. On nie wyjdzie z niego już nigdy
Jak to możliwe, że 15 minut
po katastrofie Radosław Sikorski wiedział już, że przyczyną katastrofy
był błąd pilota? Jak to możliwe, że 15 minut po katastrofie wiedział,
że wszyscy zginęli? A takie właśnie informacje natychmiast po tragedii
przekazywał bratu śp. prezydenta Jarosławowi Kaczyńskiemu? Sikorski tego
oczywiście nie mógł wiedzieć – na miejscu nie było jeszcze właściwie
nikogo z Polaków, nie odnaleziono jeszcze nawet ciała prezydenta. Jest
jedno tylko wytłumaczenie jego zachowania: bezkrytyczne i w pełni
świadome powielanie kłamliwej narracji rosyjskiej.
Taka
strategia musiała zostać ustalona na najwyższym szczeblu polskich władz
– premiera i szefa MSZ. Wszystko co działo się później – i dzieje
do dziś – to konsekwencja tamtej decyzji. Właśnie wtedy, natychmiast
postanowiono, że to, co powiedzą Rosjanie, będzie podtrzymywane przez
rząd w Warszawie.
Kilka godzin później, wieczorem, drepcząc
po smoleńskim błocie Donald Tusk niejako wysłuchiwał dalszych instrukcji
od Władimira Putina i Siergieja Szojgu. Odbierał wskazówki, co ma mówić
Polakom i światu. I Tusk się posłuchał. Ale najpierw jeszcze przytulił
się do Putina, bo to był przecież jego polityczny partner. Chciał
dobrych relacji z Rosją „taką, jaka ona jest”. I nie będzie mu tych
relacji psuła nawet zagadkowa i pachnąca zbrodnią śmierć głowy państwa
ani partyjnych kolegów – Grzegorza Dolniaka, Sebastiana Karpiniuka, czy
Arkadiusza Rybickiego.
Gdyby Donald Tusk był liderem
samodzielnym, kierującym się polską racją stanu, albo chociaż
elementarnymi zasadami moralnymi, nie pozostawiłby wyjaśniania
katastrofy w rosyjskich rękach. Nie martwiłby się 23 kwietnia mówiąc
do Edmunda Klicha: „Prawdziwe źródło niepokoju w Polsce to jest: czy
to zrobili Rosjanie? To są te najgroźniejsze spekulacje”. Nie pozwoliłby
na badanie przyczyn katastrofy wg konwencji chicagowskiej, która
stawiała rosyjskich mistrzów kłamstwa w uprzywilejowanej pozycji.
Zgodziłby się na powołanie międzynarodowej komisji, czego powszechnie
w Polsce oczekiwano. Nie dotrzymałby danego Rosjanom słowa
o nieotwieraniu trumien w Polsce. Nie pozwoliłby Jerzemu Millerowi
na podpisanie 31 maja memorandum, wg którego czarne skrzynki pozostaną
w Rosji do końca śledztwa i procesu sądowego (mówiłem dziś o tym mojej
10-letniej córce, przerwała mi: „to przecież jest jasne, że nigdy ich
nie oddadzą” – dziecko to wie, Tusk nie wiedział?). Nie okłamywałby
Polaków (i sądu!) na temat swoich rozmów z Putinem. Nie milczałby przez
18 dni (tyle czasu potrzebował, by po katastrofie zwołać pierwszą
konferencję prasową), a po zabraniu głosu nie kłamałby, że „współpraca
ze strony Rosjan jest lepsza, niż wymaga tego konwencja chicagowska,
a więc ponadstandardowa”. Nie zrobiłby wielu, wielu innych rzeczy, które
kryją go hańbą.
Dlaczego wybrał przeciwną drogę? Czy był
to strach przed własnymi grzechami – zgodą na rozdzielenie wizyt i grę
Katyniem przeciw Lechowi Kaczyńskiemu? Czy obawiał się, że Rosjanie mogą
upublicznić nagrania rozmów Tuska z Putinem, czy Arabskiego z Uszakowem
w moskiewskiej restauracji (szef KPRM wyprosił nawet z tego spotkania
tłumaczkę)? A może dostał polecenie z Berlina: „Putin jest dla nas zbyt
ważnym partnerem biznesowym, by mógł paść na niego jakiś cień podejrzeń,
więc odpuść, Donaldzie”? Kiedyś i tego się dowiemy. Tak jak wiemy już –
co ostatecznie ustalili brytyjscy naukowcy z laboratorium w Kent –
że na wraku TU-154M znajdowały się ślady materiałów wybuchowych. 10 lat
temu po pierwszym artykule na ten temat zamykano gazety (nie, na pewno
nie ma to żadnego związku ze spotkaniem właściciela tych tytułów
z rzecznikiem Tuska pod śmietnikiem w wieczór poprzedzający publikację).
Dziś to już wiedza, którą dysponują polscy prokuratorzy.
Dziś
też możemy wreszcie stwierdzić, że smoleńska omerta się sypie. Już nie
działa. Najbardziej świńskie happeningi opozycyjnych bojówek to tylko
paroksyzmy przemysłu pogardy, który ponosi sromotną klęskę. Już nie
da się budować bajeczek o dobrych Rosjanach, którzy nie mogli mieć nic
wspólnego ze śmiercią prezydenta. 48 proc. Polaków uważa, że przed 12 laty mieliśmy do czynienia z zamachem, a 33 proc. odrzuca taką możliwość – wciąż dużo, lecz do czasu…
Dziś
ukraiński minister obrony nazywa Smoleńsk „drugim Katyniem”, a polski
rząd szykuje się do prawnej batalii przeciwko Moskwie przed
międzynarodowymi trybunałami. Tusk trząsł się ze strachu na myśl o takim
kroku. Grzmiał, że „nie da się namówić na wypowiadanie politycznej
wojny Rosji”. A Putin tylko zacierał splamione krwią łapska.
I powiększał swoje zdolności militarne, prowadził ćwiczenia ataku
nuklearnego na Warszawę i szykował się do wojny na Ukrainie.
Tusk
do władzy już nie wróci. Polacy potrzebowali sporo czasu i mnóstwa krwi
Ukraińców, by dostrzec, jakim zagrożeniem były jego rządy. Marcin
Tulicki w doskonałym filmie „Nasz człowiek w Warszawie” pokazuje to jak
na dłoni. Nie rysuje półcieniami, lecz ostrą kreską – i słusznie,
bo mówimy o rzeczy fundamentalnej: bezpieczeństwie Polski, które Tusk
złożył na ołtarzyku własnej kariery i pochwał od Merkel.
Zdradził
własnego prezydenta i 95 towarzyszących mu osób. Zdradził tych, którzy
ginęli w Katyniu i w ubeckich katowniach. Zdradził ofiary Putina
w Rosji, w Czeczenii, w Gruzji, na Ukrainie, w Wielkiej Brytanii. Jego
dzisiejsze popiskiwania są desperacką próbą – chyba już ostatnią –
obrony własnego imienia (wcale nie dobrego), znów budowaną na fałszu
w niemal każdym wypowiadanym zdaniu.
Polska dopiero teraz wychodzi z labiryntu jego kłamstw. On nie wyjdzie z niego już nigdy.
Tusk: Perfekcyjna realizacja planu Putina przez PiS
Polaków - napisał na Twitterze szef Platformy Obywatelskiej Donald Tusk.
"Perfekcyjna realizacja planu Putina przez PiS" - zaznaczył i były
polski premier.
W środę Rada Krajowa PO
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
182. Nawet małe dziecko jest w
Nawet małe dziecko jest w stanie wykazać, że nikt tak nie pisał obcym alfabetem polityki uprawianej w Polsce, jak Donald Tusk
Pod ciężarem oczywistych
dowodów pisania obcym alfabetem Tusk leży i kwiczy. A jedną z odmian
tego kwiku jest jego aktywność na Twitterze.
Czy
siekierą da się pisać? Pewnie da się coś wyciąć, jeśli podłoże jest
odpowiednio miękkie i obszerne. Donald Tusk jest o tyle oryginalny,
że potrafi siekierą pisać nie na zaoranym polu albo szerokiej desce,
lecz na Twitterze. On sam zapewne uważa, że jest w tym biegły niczym
Michał Anioł tworzący „Pietę” (przynajmniej, gdy chodzi o szaty), którą
można oglądać w bazylice św. Piotra w Rzymie (powstała w latach
1498-1500). Jeśli nie Michał Anioł, to może być fragment ze wschodniego
przyczółku Partenonu, gdzie przedstawiono boginie Afrodytę, Artemis
i Leto (Mojry). A jeśli nie pasuje nawet to dzieło z V wieku przed naszą
erą, niech będzie tkanina z Bayeux (z końca XI wieku).
Oczywiście Donald Tusk ma tyle z Michała Anioła, autorów rzeźb Partenonu czy tkaniny z Bayeux, ile Borys Budka z Sokratesa.
Kiedy już jednak weźmie siekierę do ręki, to zawsze coś wyrąbie, choćby
to przypominało renowację wizerunku Jezusa (autorstwa Eliasa Garcii
Martineza, a znajdującego się w kościele w hiszpańskiej miejscowości
Borja) dokonaną przez babcię Cecilię Gimenez.
19 kwietnia 2022 r.
po południu Tusk swoją siekierą wyrąbał taki napis: „Węgry chcą
zablokować sankcje energetyczne przeciw Rosji. PiS chce sprzedać część
naszego przemysłu naftowego Węgrom. Kaczyński twierdzi, że w USA
sfałszowano wybory, a Morawiecki wspiera le Pen i atakuje Unię. Plany
pisane obcym alfabetem”. Nawet bez rozbioru na czynniki pierwsze widać
efekt i klasę, jaką uzyskała Cecilia Gimenez.
Owszem, minister
spraw zagranicznych Węgier Peter Szijjarto oznajmił 19 kwietnia 2022 r.,
że Węgry nie poprą sankcji na rosyjską ropę naftową i gaz, ale to nie
równa się „sankcjom energetycznym przeciw Rosji”, choć częściowo się
pokrywa. Tuskowi nie chodzi jednak o sankcje, tylko o wciśnięcie
(siekierą) związku przyczynowego między stacjami benzynowymi Lotosu
mającymi przejść we władanie węgierskiej spółki MOL a Rosją Putina.
Tusk
oczywiście wie, że już 11 lat temu węgierski rząd wykupił akcje MOL
należące do rosyjskiego kapitału, ale rżnie Borysa Budkę. Po to wykupił,
żeby Rosjanie nie mieli wpływu. Ale takie numery to nie z Tuskiem.
On wie, że jeśli Lotos coś sprzeda MOL, to tak jakby sprzedał Putinowi,
bo Orban sprzeciwia się niektórym sankcjom. Wprawdzie to logika
paranoika, ale do wielu trafia, przynajmniej do sympatyków Platformy,
bo tam logika paranoika występuje jakieś milion razy częściej niż
logika Arystotelesa.
Tusk nie napisał, że chodzi o stacje
benzynowe (zresztą Orlen przejmie stacje MOL na Węgrzech i Słowacji),
tylko o „część naszego przemysłu naftowego”. Żeby od razu było jasne,
że Putin przejmie to, co należało do Lotosu i w ten sposób będzie miał
wpływ na polski przemysł naftowy. Pewnie taki wpływ, że Orlen przestanie
kupować rosyjską ropę, ale związek jest. Paranoiczny, lecz
to nie szkodzi.
Jeśli chodzi o to, że Tusk nawiązuje
do amerykańskich wyborów prezydenckich sprzed półtora roku, to zapewne
(w ramach logiki paranoika) zmierza do tego, żeby ktoś to przeczytał
z ambasady USA w Polsce i dał znać do Waszyngtonu. Że polski sojusznik
powinien być potraktowany z buta, a nie z szacunkiem, uwagą i powagą.
Bo nadzwyczajne nasilenie relacji polsko-amerykańskich na najwyższym
poziomie szkodzi Tuskowi i Platformie, skoro przez lata mówili
o izolacji Polski pod rządami PiS i braku kontaktów nawet na średnim
szczeblu. A tu Joe Biden się spotyka, rozmawia, a nawet przyjeżdża
do Polski. W dodatku nie chce się spotkać z Tuskiem. A relacje
amerykańsko-polskie są najlepsze od dekad.
Tusk nie może
znieść nadzwyczajnego stanu naszych relacji z USA, więc wrzuca szczura,
iż Kaczyński twierdzi, że „w USA sfałszowano wybory”. Żeby popsuć
te nadzwyczajne relacje. Jarosław Kaczyński niczego
o fałszowaniu wyborów w USA nie mówił (co wykazaliśmy na tym portalu),
a Tusk odwołał się do fałszerstwa wypowiedzi prezesa PiS (w styczniu
2021 r. w telewizji wPolsce.pl) w sprawie wolności słowa w USA. Były
„cesarz Europy” i były premier czerpiący wiedzę ze źródeł dla kretynów
to jest ostre przegięcie, nawet jak na skłonności Donalda Tuska
do posługiwania się byle czym, a nawet byle czym z byle czego.
Gdyby
tylko chciał, Tusk bez trudu mógłby się dowiedzieć, że tuż po wyborach
sprawę ewentualnych fałszerstw badał nie Kaczyński, tylko prokurator
generalny USA William Barr. To on nakazał wszystkim prokuratorom
federalnym sprawdzanie „istotnych zarzutów” o fałszowanie wyborów.
I sprawdzali. A potem Barr orzekł, iż nie było „oszustw, które mogłyby
zmienić wynik wyborów”.
Siekiera Tuska wyrąbała jeszcze takie
zdanie, że „Morawiecki wspiera le Pen i atakuje Unię”. Ma to sugerować,
iż przed drugą turą wyborów prezydenckich we Francji polski premier
wskazuje na jednego z konkurentów, co oczywiście nie jest prawdą.
To prezydent Emmanuel Macron, zdenerwowany sondażami przed pierwszą turą
wyborów oraz pytaniami Morawieckiego, co osiągnął częstymi rozmowami
z Putinem, imputował polskiemu premierowi, że „wielokrotnie spotykał się
z Marine Le Pen, popiera ją i myśli, że komentowanie tych wypowiedzi
mi zaszkodzi”. Nie tak wielokrotnie i nie tylko z Le Pen, ale
z Macronem także.
W kontekście wyborów we Francji
Morawiecki nie poparł żadnego kandydata na prezydenta, więc także nie
wsparł Marine Le Pen. To urojenia Tuska. Służą tylko temu, żeby
– zgodnie z logiką paranoika – powiązać urojone popieranie
z występowaniem przeciw Unii Europejskiej, czyli zrównać stanowisko
francuskiej kandydatki i polskiego premiera, co jest
oczywistym absurdem.
Nie tylko nie ma żadnego związku między
urojonym popieraniem Le Pen a równie urojonym atakowaniem Unii, ale ani
jedno, ani drugie po prostu nie istnieje. Morawiecki nie atakuje, tylko
stwierdza fakty: UE nie przekazuje Polsce środków na uchodźców wojennych
z Ukrainy, choć powinna, a w dodatku wciąż blokuje środki należne
Polsce z Funduszu Odbudowy, choć doraźnie pomogłyby także radzić sobie
z ponad 2,5 mln uchodźców. Jeśli stwierdzanie faktów jest atakowaniem,
to Albert Einstein bezpardonowo zaatakował Izaaka Newtona.
To oczywisty idiotyzm.
Ostatecznym wnioskiem z zastosowania przez
Donalda Tuska logiki paranoika jest zdanie: „Plany pisane obcym
alfabetem”. Po raz kolejny Tusk kieruje wzrok na wschód. On sądzi,
że wzrok czytelników, którzy podążą za jego mizernym myślątkiem i będą
insynuować związki obecnie rządzących z owym wschodem. Tyle że nawet
kilkuletnie dziecko jest już w stanie wykazać, że nikt tak nie pisał
obcym alfabetem polityki uprawianej w Polsce, jak Donald Tusk. A nawet
pisano kilkoma obcymi alfabetami. Jasne że to uwiera i męczy, jest
powodem zgryzoty, skoro wszyscy kojarzą i pamiętają.
Kiedy
człowiek mający wręcz wycięte na czole litery obcych alfabetów chce się
tego wyprzeć i przerzucić winę na innych, to tylko się ośmiesza.
Właśnie dlatego, że wszyscy wiedzą, a dowodów są setki. I nie
trzeba stosować logiki paranoika, żeby to udowodnić. Pod ciężarem tych
dowodów Tusk leży i kwiczy. No i jedną z odmian tego kwiku jest jego
aktywność na Twitterze. Ale im bardziej chce ukryć oczywiste fakty
i przekierować uwagę na kogoś innego, tym bardziej się obnaża i oskarża.
A próby odwracania kota ogonem poza tym, że są infantylne, to są coraz
bardziej żałosne. Jak można tak nisko upaść?
Mówił do Niemców, że ich sztuka rządzenia była błogosławieństwem. Teraz twierdzi, że ich ostrzegał
Donald Tusk to „mistrz”
odwracania wektorów, po tym jak wrócił do polskiej polityki i coraz
częściej doganiają go słowa i czyny z okresu kiedy był polskim premierem
ale także przewodniczącym Rady Europejskiej i przewodniczącym
Europejskiej Partii Ludowej (EPL) używa tego tricku w zasadzie w każdej
publicznej wypowiedzi.
Słynne jest zdalne wystąpienie
Donalda Tuska ze stycznia 2021 roku właśnie jako przewodniczącego EPL
po niemiecku na zjeździe CDU-CSU, w którym mówił między innymi
do zgromadzonych, że „że ich sztuka rządzenia była błogosławieństwem”,
w sytuacji kiedy finalizowano budowę Nord Stream2, będącego śmiertelnym
zagrożeniem dla Ukrainy. Teraz Tusk w wywiadzie dla tygodnika „Polityka”
mówi, że po wielokroć ostrzegał Niemców przed tą inwestycją
i generalnie był jej przeciwny, co więcej twierdzi, że w Brukseli był
postrzegany jako wręcz „rusofob”. Wprawdzie nie ma wśród publicznych
wypowiedzi Tuska z tego okresu, żadnych które potwierdzałyby zarówno
to ostrzeganie Niemców jak i krytycznych stwierdzeń dotyczących polityki
rosyjskiej ale kto by się tym przejmował.
Te obecne wywiady
to klasyczne „odwracanie wektorów”, a także niestety polityczna
schizofrenia i bezczelność dosłownie zapierająca dech w piersiach,
bo Tusk i jego ekipa, dochodząc do władzy na jesieni 2007 roku,
zdecydowali się przecież na głęboki reset stosunków z Moskwą,
w konsekwencji polska polityka z tego okresu, była skrajnie
antyukraińska. Wykonali dziesiątki gestów i działań w stosunku do Rosji
i Putina, w tym tak spektakularne jak próba podpisania porozumienia
gazowego aż do 2037 roku na bardzo niekorzystnych dla naszego kraju
warunkach, czy zaproszenie na doroczne spotkanie polskich ambasadorów,
ministra Ławrowa, który przeprowadził ich szkolenie. Ukrainę
konsekwentnie pomijali, polityka rządu PO-PSL wobec tego kraju, nie
zmieniła się nawet po tym jak rosyjskie „zielone ludziki” zajęły
ukraiński Krym, a separatyści wspierani przez rosyjskie wojska, zajęli
obwód Ługański i Doniecki.
Tusk jako premier wspierał także
prorosyjską politykę forsowaną przez kanclerz Merkel, robił to jeszcze
mocniej jako przewodniczący Rady Europejskiej od jesieni 2014 roku, jak
to się teraz określa, konsekwentnie „tuczono Putina”. Prowadzenie
polityki pogłębiania uzależniania krajów UE od rosyjskiego gazu, szerzej
surowców energetycznych z Rosji, przymykanie oczu na konsekwencje
czterech rur Nord Stream, choć wielu ekspertów mówiło wprost, że jeżeli
zostaną zbudowane, Ukraina będzie mogła być zaatakowana przez Rosję,
bo już nie będzie potrzebna do tranzytu rosyjskiego gazu na Zachód.
Teraz w sytuacji kiedy jego promotorka Angela Merkel, choć już
polityczna emerytka jest mocno atakowana w Niemczech przez media
za „budowanie” Putina, Tusk który ciągle jest w polityce, próbuje
odwracać uwagę i zamazywać tropy od swoich „zasług” w tym procederze.
To „odwracanie
wektorów” przez Tuska, dotyczy zresztą nie tylko polityki zagranicznej,
szef rządu, którego minister finansów twierdził, że „piniędzy nie
ma i nie będzie”, zaprezentował ostatnio propozycję pakietu trzech
ustaw. Zobowiązał klub PO do wniesienia do laski marszałkowskiej trzech
projektów ustaw: o 20 proc. podwyżce płac dla pracowników sfery
budżetowej, ustalenie maksymalnej raty kredytu hipotecznego na poziomie
z końca 2021 roku oraz emisji obligacji drożyźnianych. Ba Rada Krajowa
Platformy przyjęła uchwałę, w której zobowiązała swoich
parlamentarzystów nie tylko do przygotowania tych projektów ale także
ich forsowania w pracach Sejmu i Senatu. Koszt tylko pierwszej z nich
to przynajmniej 30 mld zł, źródłem jej finansowania miałby być budżet
państwa, więc od razu widać, że w tych warunkach, nie ma ona szans
na wejście w życie, a mimo tego przewodniczący Platformy decyduje się
na to, żeby jego klub taki projekt ustawy forsował. A to przecież
w czasie rządów PO-PSL, przez 8 lat mrożono płace pracowników sfery
budżetowej (poza nauczycielami, wojskiem i policją) i wtedy los
pracowników tej sfery, Tuska nie obchodził.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
183. Premier: Zachęciłbym p. Tuska
Premier: Zachęciłbym p. Tuska do rezygnacji z przewodniczenia EPL. Ta partia jest jednym z winowajców powstania NS i NS2
Premier zapytany o to, czy przekaże gratulacje Emmanuelowi Macronowi
po - jak to ujął Bogdan Rymanowski - „konflikcie słownym” z jego
udziałem, odpowiedział:Nie ma żadnego konfliktu słownego. W polityce nie ma co chować urazów. Cieszę się, że jest kontynuacja prezydentury p. Macrona. Silna Francja to silna Europa— powiedział Mateusz Morawiecki. Jak miałbym być obrażony na każdego, kto coś na mnie wygaduje, to byłbym obrażony na połowę świata — dodał. Odnosząc się do krytycznych uwag ze strony Donalda Tuska, powiedział: Zachęciłbym
p. Tuska do rezygnacji z przewodniczenia EPL, która to partia jest
jednym z winowajców powstania Nord Stream i Nord Stream 2 (…) To jest
największy skandal!
Stanisław Janecki: Dlaczego Tusk natrętnie domaga się debaty z Kaczyńskim i co chciałby w ten sposób ukryć?
Na co dzień ma przecież tylko Borysa Budkę, Marcina Kierwińskiego czy
Izabelę Leszczynę. Z nim samym poważni ludzie też nie chcą gadać,
bo po co. Bardzo zabiegał np. o choćby krótkie spotkanie z Joe Bidenem
podczas jego wizyty w Polsce, ale w Białym Domu słusznie uznali,
że towarzysko to prezydent USA może porozmawiać z tysiącem innych osób,
ale nie z Tuskiem. Bo co od Tuska zależy? Nic. Ale się stara, a nawet
się narzuca. Jak 25 kwietnia 2022 r. Jarosławowi Kaczyńskiemu.Tusk jako premier za granicą oczywiście się podobał, bo robił wszystko,
czego tylko zagraniczne rządy sobie zażyczyły. I faktycznie „będziemy
za to przez długi czas płacili bardzo wysoką cenę”, a nie za jakąś
wydumaną „proputinowską międzynarodówkę”. Taka międzynarodówka
znakomicie funkcjonowała w latach 2007-2015 z Tuskiem jako kierownikiem
polskiego odcinka oraz Angelą Merkel jako Führererin całości. Jej
efektem był zabór Krymu i wojna na wschodzie Ukrainy. A odłożonym
efektem zbrodnicza agresja na Ukrainę w lutym 2022 r. Trzeba by uważać
Polaków za idiotów, żeby zakładać, iż taki kit zostanie kupiony. Polacy
nimi nie są, za to ci, którzy ich za takich uważają nie tylko.
I to chyba najmniejsza z ich wad.
Szykuje się na porażkę? Tusk: Wybory w Polsce nie będą uczciwe. Mam przeciwnika, który chce mnie dopaść za wszelką cenę
Prowadząca program pytała go, czy jest jest możliwe przeprowadzenie
uczciwych wyborów, gdy PiS ma wpływ na Telewizję Polską. To dla
mnie nie jest szczególne odkrycie, że PiS używa telewizji publicznej,
używają służb specjalnych. (…) Wiadomo, że te wybory nie będą równe
i nie będą uczciwe, tak jak prezydenckie nie były równe czy uczciwe. (…)
Trzeba walczyć. Ja mam grubą skórę. (…) Mam świadomość, że mam
przeciwnika, który chce mnie dopaść za wszelką cenę. Bo ja w sposób
zdeterminowany mówię: Dopadnę ich. Nie pozwolę, by niszczyli Polskę.
Niezależnie od narzędzi, których używają– powiedział Tusk. Media
publiczne zostały zgwałcone i są wykorzystywane np. przeciwko mnie
w sposób haniebny. To dobrze, że ktoś to w końcu zauważył, nie tylko ja– dodał.Jak widać, Tusk nie może wytrzymać bez mówienia o TVP. Czyżby szukał usprawiedliwienia dla przyszłej porażki?
Tusk: Kościół to dziś instytucja polityczna i politycznie bankrutuje na naszych oczach
polityczną, która nie finansowo, ale politycznie na naszych oczach
bankrutuje - ocenił w poniedziałek lider PO Donald Tusk. Za jedno z
najważniejszych zadań na po wyborach uznał "wyleczenie państwa" z
zależności od niektórych duchownych.
Tusk
w Rzeszowie: "Nie chodziłbym za rączkę z Jarosławem Kaczyńskim, ale
chcę mu dać żyć". Chwilę wcześniej... opluwał prezesa PiS
Europejskiej wystąpił z prelekcją pt. „Polska-Ukraina-Świat. Szanse
i zagrożenia” na Uniwersytecie Rzeszowskim.
momentu, w którym wszystko co dla nas święte i ważne, jest naprawdę
zagrożone; mamy prawo spodziewać się wszystkich, nawet najbardziej
nieprawdopodobnych scenariuszy - powiedział lider PO Donald Tusk
w Rzeszowie. Na spotkaniu ze studentami Uniwersytetu Rzeszowskiego były
premier nie stronił od ataków pod adresem PiS i wicepremiera Jarosława
Kaczyńskiego, m.in. wymieniając go w jednym gronie z Putinem,
a jednocześnie deklarował, że chce prezesowi PiS „dać żyć”.
Lider Platformy Obywatelskiej zadeklarował
również, że chce „dać żyć” wicepremierowi Jarosławowi Kaczyńskiemu -
temu samemu, którego nieustannie prowokuje, zaczepia, przypisuje
mu słowa, których nigdy nie wypowiedział, oskarża o współpracę
z Putinem etc.
— stwierdził były premier i miejmy nadzieję, że zastosuje się do tego.
Podczas
niemal całego wykładu Donald Tusk kreował się na antyputinowca. Szef
portalu tvp.info Samuel Pereira przypomniał jednak byłemu premierowi
kilka niewygodnych faktów. Oczywiście, kiedy dziś Tusk opowiada się
jednoznacznie po stronie Ukrainy, trzeba przyznać mu rację, ale na tle
jego wieloletniej polityki wobec Rosji brzmi to dość fałszywie.
Mimo lepszego wykształcenia i obycia w świecie Donald Tusk zaczyna
zachowywać się coraz bardziej jak były prezydent Lech Wałęsa i istnieją
uzasadnione obawy, że następnym etapem mogą być opowieści o kosmitach.
Były premier byłby nawet bardziej wiarygodny dzieląc się, jak Wałęsa,
ciekawostkami o kosmitach, niż opowiadając o swojej antyrosyjskości.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
184. Michał Karnowski: Poznajemy
Michał Karnowski: Poznajemy prawdziwy plan Tuska. Plan zawierający elementy totalitarnego modelu sprawowania władzy
W najnowszych wypowiedziach Donalda Tuska
znów wybrzmiewa pełne pychy przekonanie, że stan praworządności
i prawdziwa demokracja nieodłącznie wiąże się ze sprawowaniem przez
niego władzy. Jeśli ktoś mu ją zabrał - w jego oczach dokonał zamachu
na praworządność. Jego powrót do władzy będzie zaś według niego oznaczał
automatycznie odzyskaną praworządność.
— stwierdził wczoraj.
To w tym
środowisku takie samouwielbienie jest powszechne. Na procesach, które
seriami wytaczają nam pomorscy platformerscy bossowie, też słychać
podobne tony. Przy całym demokratycznym makijażu już po kilku zdaniach
są zwykle przy tezie, że ich krytykować nie można, bo oni demokrację
i praworządność uosabiają. Oni z definicji mają rację. Nie można nawet
z nich żartować. Można tylko ich podziwiać. Stąd częsta tam pogarda dla
tych, którzy tego mechanizmu i zasady Neumanna nie uznają.
Dlatego najnowsze wypowiedzi Tuska musimy uznać za cenne poznawczo.
Zmotywowany koniecznością rywalizacji z szykującym się
do wewnątrzopozycyjnego przewrotu Rafałem Trzaskowskim zaczyna
w emocjach mówić więcej i szczerzej niż kiedykolwiek. Rywalizacja
na radykalizm powoduje odsłonięcie kart.
Poznajemy prawdziwy plan Tuska. Plan zawierający elementy faszystowskiego modelu sprawowania władzy.
CZYTAJ WIĘCEJ: Tak
Tusk chce potraktować sędziów: „Trzeba będzie kilku odważnych ludzi,
którzy wyproszą panie i panów. I wyprowadzi się z budynku”.
I tak rozwiązaniem sporu o kształt wymiaru sprawiedliwości mają być bojówki i przemoc fizyczna.
— zapowiada lider PO.
Oczywiście,
mądrzy ludzie wiedzą, że użycie bojówek choć raz zawsze pociąga kolejne
takie akty. Pokusa rozwiązywania w ten sposób wszelkich sporów jest
potem nie do powstrzymania.
Nie wiemy, co według Tuska w tym
czasie będzie miała robić policja i inne służby zobowiązane do ochrony
praworządności, w tym sędziów. Z historii wiemy, że w początkach III
Rzeszy niemieckiej w czasie pogromów służby te dostawały rozkaz
nieobecności, niedostrzegania dramatu.
Lider Platformy sugeruje też, że zna już wynik śledztw i procesów sądowych, które jego zdaniem byłyby konieczne w przypadku przejęcia władzy przez jego obóz polityczny.
— mówił.
Współcześni
twórcy systemów quasi-faszystowskich, jak Łukaszenko na Białorusi, też
mocno się w swoich wypowiedziach troszczą o to, by procesy były szybkie,
a ich wyniki z góry uznają za oczywiste.
Trudno uciec od myśli, że poznajemy prawdziwy plan Tuska. Plan zawierający elementy totalitarnego modelu sprawowania władzy.
Tak
Tusk chce potraktować sędziów: "Trzeba będzie kilku odważnych ludzi,
którzy wyproszą panie i panów. I wyprowadzi się z budynku"
Chcę zrobić wszystko, żeby wrócić do stanu, w którym sądy
są niezależne od władzy politycznej – powiedział w Stargardzie
(Zachodniopomorskie) szef PO Donald Tusk. Ocenił, że niepotrzebne
są do tego „długie procesy legislacyjne”. Co więc jest potrzebne? Lider
Platformy skończył tutaj z pięknymi i wzniosłymi słowami
o praworządności i wskazał wprost. Według niego wystarczy… „kilku
odważnych ludzi, którzy wyproszą panie i panów, którzy nielegalnie
zajmują miejsca i wyprowadzi się z budynku (sic!).
Gdzie tu praworządność?
W jego ocenie, „żeby przywrócić stan sprzed
ich (PiS i Solidarnej Polski) zamachu stanu na wymiar sprawiedliwości
w Polsce i na konstytucję”, nie będą potrzebne długie
procesy legislacyjne.
— zapewnił Tusk.
W tym momencie padły słowa, na które trzeba zwrócić szczególną uwagę. Otóż lider PO powiedział…
Czy to zapowiedź siłowych rozwiązań wobec sędziów?!
Zablokować fundusze, dociążyć karami, "zagłodzić" i skumulować kryzysy. To jest ten tajny plan opozycji na przejęcie władzy?
Rezolucja przeciwko Polsce przegłosowana. I choć póki co nie
ma wiążącej mocy prawnej, stanowi kolejną okazję do upodlenia naszego
kraju na forum międzynarodowym i wygenerowania potężnych tąpnięć
finansowych. Przyczynili się do tego europosłowie Belka, Thun, Spurek,
Hubner, Biedroń, Kohut i Miller, głosujący za zablokowaniem Polsce
krajowego planu odbudowy. I to właśnie w chwili, gdy przyjęliśmy
3 miliony wojennych uchodźców z Ukrainy, zmagamy się kryzysem
popandemicznym i jesteśmy bezpośrednio zagrożeni kolejnymi kryzysami,
także wojną. Rzeczą oczywistą jest bezwzględność
działań totalnej opozycji wobec polskiego rządu. Jeśli jednak uderza ona
bezpośrednio w interes narodowy, w dobro obywateli i w honor
Rzeczypospolitej, robi się nie tyle nieprzyjemnie, co groźnie.
W ostatniej odsłonie manifestowania swoich politycznych niechęci,
europosłowie Koalicji Europejskiej nie uszanowali nawet narodowego
święta. Podczas, gdy Polacy z dumą świętowali 231. rocznicę uchwalenia
pierwszej w Europie Konstytucji, Europa – za sprawą polskich europosłów –
linczowała Polskę za rzekomy brak praworządności. Dziś Parlament Europejski przypieczętował tę debatę rezolucją, na mocy której mają zostać zatrzymane należne nam środki.
Kary nakładane na Polskę z inicjatywy Koalicji Europejskiej nabijają
milionowe liczniki zadłużenia każdego dnia. W 2021 roku Trybunał
Sprawiedliwości UE nałożył nam karę 1 mln euro dziennie
za niezastosowanie się do nakazu zawieszenia Izby Dyscyplinarnej Sądu
Najwyższego. Kwota ta przekroczyła już 160 mln euro. W tym samym roku
TSUE nałożył także na Polskę karę w wysokości 500 tysięcy euro dziennie
za niepodporządkowanie się decyzji ws. zamknięcia kopalni Turów. I choć
trwa proces odwoławczy od tej decyzji, według stanu na kwiecień 2021,
Komisja Europejska potrąciła nam 45 mln euro z 68 mln euro kary. Gołym
okiem widać, że unijne organy nakładają na Polskę bardziej zdecydowane
sankcje niż na samą Rosję, prowadzącą bestialskie
ludobójstwo w Ukrainie.
Kary się mnożą, należnych nam
środków nie otrzymujemy, a wszystko to „zawdzięczamy” intensywnym
staraniom totalnej opozycji, dla której organy unijne stały się łomem,
mającym wyważyć drzwi państwa i przejąć władzę. Chodzi o postawienie
Polski w stan niewypłacalności, wzięcie „głodem” i doprowadzenie
do skrajnego kryzysu, pozywającego obalić rząd Zjednoczonej Prawicy.
Tusk
otwarcie zapowiada pucz wymierzony w porządek prawny. Śni o zemście,
ale to tylko sen. Bo Tusk jest słaby, i tego nie ukrywa
Pomarzyć dobra rzecz. I Donald Tusk marzy. O zemście. Prostej, jasnej, szybkiej.
Ciekawa ta zapowiedź odejścia. Zmęczenie? Wypalenie?
Cóż, Tusk w wielkiej formie nie jest. Kiedyś gryzł by trawę, by zdobyć
pod sztandarem Platformy większość, a dziś myśli, jak ulepić pstrokatą
koalicję, którą - być może - pokieruje. Ale wróćmy do marzeń o zemście.
Co konkretnie zrobi Tusk?
CZYTAJ:
Taką europejską demokrację nam szykuje?! Tusk chce „robić porządek
żelazną miotłą”. „Tu nie trzeba skomplikowanych śledztw”
Bardzo
ciekawe koncepcje. W jaki sposób zamierza przejąć Trybunał
Konstytucyjny, skoro dominacja sędziów wybranych po 2015 roku jest
wyraźna, i będzie jeszcze wyraźniejsza, bo tak wynika z kalendarza? W jaki
sposób odwoła sędziów powołanych przez prezydenta RP, co nawet zdaniem
TSUE (bardzo ważne orzeczenie z początku marca!) zamyka sprawę?
To bajka. Skutkiem anarchizujących państwo działań będzie co najwyżej
chaos. Tego się nie da zrobić nawet przy pełnym wsparciu Unii, mediów,
establishmentu. Nie da się, bo Tusk też nie będzie w stanie zmienić
konstytucji, nawet jeśli wygra wybory. I on dobrze o tym wie.
W czasie innego spotkania Tusk doprecyzował:
Zapowiedź rezygnacji z drogi ustawowej dobrze pokazuje, że lider PO ma świadomość własnej słabości.
Ustawy niezgodne z konstytucją zostaną zapewne zawetowane przez
prezydenta Andrzeja Dudę, który swoją funkcję będzie pełnił jeszcze
przez dwa lata po wyborach parlamentarnych, o ile odbędą się one zgodnie
z kalendarzem. Dlatego Tusk snuje wizje rozwiązań siłowych, brutalnych,
skrajnie niedemokratycznych.
To jest istota sprawy. Lider PO zapowiada w istocie pucz, wymierzonego w porządek prawny.
To prawda, że zreformowany, ale po pierwsze zreformowany słusznie,
a po drugie zgodnie z prawem. To, że reformie towarzyszyły ciężkie boje,
niczego nie zmienia. Zmiana, nawet najsłuszniejsza, w krajach
postkomunistycznych zawsze wymaga walki. Zabetonowanie chorych struktur
to istota choroby.
Tusk-puczysta śni o zemście, ale to tylko sen. Polacy nie zrezygnują łatwo z raz wywalczonej podmiotowości.
Tusk
pozazdrościł Trzaskowskiemu? Platforma szykuje "letnie warsztaty".
Pojawiają się głosy, że to konkurencja dla "Campusu Polska Przyszłości"
Młodzi posłowie i partyjna młodzieżówka PO latem organizują cykl
spotkań; nad projektem czuwa osobiście Radosław Sikorski, a inicjatywę
wspiera Donald Tusk - wynika z informacji Onetu.pl. Portal podaje,
że w PO są głosy, że to konkurencja dla „Campusu Polska Przyszłości”
Rafała Trzaskowskiego.
— mówi Onetowi jeden ze współpracowników włodarza stolicy.
Portal
podaje, że wśród części polityków Platformy panuje jednak przekonanie,
że letnie warsztaty PO w rzeczywistości mają być swego rodzaju
„campusem Tuska”.
— czytamy w Onecie.
Portal podaje, że w Platformie pojawiły się głosy, że latem odbędą
się dwie konkurencyjne imprezy dla młodych ludzi organizowane przez
ludzi PO.
— pisze Onet.
KO: Wtrzymaliśmy się od głosu ws. obniżki PIT, bo nie przyjęto naszych poprawek
Koalicja Obywatelska wstrzymała się w czwartek w Sejmie od głosu w
głosowaniu nad nowelą ustawy, która obniża dolną stawkę PIT z 17 na 12
procent, bo nie zostały przyjęte poprawki zgłoszone przez nasz klub -
mówi PAP poseł Jarosław Urbaniak. Jak ponadto ocenił, nowela ustawa może
być sprzeczna z konstytucją.
Tusk: po wyborach konieczne będzie oddzielenie Kościoła od państwa
Nie ma innej drogi niż jednoznaczne przeprowadzenie procesu
oddzielenia Kościoła od państwa natychmiast po wygranych przez PO
wyborach - powiedział w piątek szef PO Donald Tusk.
PO za wzór stawiają ks. Tischnera i organizują konferencję pod jego patronatem
Politycy Platformy Obywatelskiej za wzór do naśladowania stawiają
ks. Józefa Tischnera; 16-17 czerwca organizują konferencję w Łopusznej
(Małopolskie), gdzie wychował się autor „Historii filozofii po
góralsku”. W spotkaniu ma wziąć udział lider PO Donald Tusk.
Konferencja, które odbędzie się w Tischnerówce, wpisuje się w program
wewnętrznych debat Platformy Obywatelskiej-Koalicji Obywatelskiej i
została zaproponowana przez środowisko konserwatywne PO. Podczas konferencji "Myślenie według Tischnera" o spuściźnie i
przesłaniu ks. Tischnera w kontekście polityki rozmawiać będą, oprócz
przedstawicieli PO związanych z Małopolską, m.in. publicyści Wojciech
Bonowicz, Adam Szostkiewicz, ks. Jacek Siepsiak. 17 czerwca w panelu
"Polityka albo służy ludziom, albo staje się zbędna" udział ma wziąć
przewodniczący Platformy Obywatelskiej Donald Tusk i ks. Mieczysław
Puzewicz - delegat metropolity lubelskiego ds. osób wykluczonych. "Dla nas w Łopusznej, którzy mieliśmy okazję znać Tischnera, jest on
osobą dialogu, która bardzo szanowała drugiego człowieka. Takiego go
zapamiętamy. Dialog i szacunek do drugiego człowieka - to wartości,
których w polityce powinniśmy przestrzegać i o których musimy rozmawiać"
- powiedziała wiceprzewodnicząca PO w Małopolsce Weronika Smarduch na
konferencji prasowej w sobotę w Krakowie.Marek Sowa (KO) podkreślił, że Tischner pozostawił dużą spuściznę i
należy się do niej dzisiaj odwoływać. "Dla nas ks. prof. Józef Tischner w
latach naszej młodości był kierunkowskazem, autorytetem. Dzisiaj jest
ogromny deficyt autorytetów" - mówił parlamentarzysta.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
185. do czego podżego ruda @?
Tusk: każde działanie, które skróciłby męki Polaków, będące konsekwencją rządów prezesa NBP, jest godne pochwały
Polaków, które są konsekwencją rządów prezesa NBP Adama Glapińskiego,
jest godne pochwały, nie mam żadnych co do tego wątpliwości - powiedział
szef PO Donald Tusk, pytany o zachowanie posłanki KO Klaudii Jachiry w
Sejmie.
Kaczyński: Tusk przygotowuje coś w rodzaju wojny domowej w Polsce
"Sądzę, że Donald Tusk przygotowuje coś w rodzaju wojny domowej w Polsce, że ten szok wynikający z utraty władzy doprowadził do jakichś zmian psychicznych i snucia planów, które z demokracją i praworządnością nie mają kompletnie nic wspólnego" - mówił we wtorek prezes PiS Jarosław Kaczyński.
Szef PiS został zapytany w TVP czy przewodniczący PO Donald Tusk na kampanię wyborczą przygotowuje "dyskusję ideologiczną", w kontekście jego zapowiedzi o rozdziale Kościoła od państwa.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
186. Nie chodziło o Scholza i o
Nie chodziło o Scholza i o to, co mu niby szef PO wygarnął. Chodziło o uwiarygodnienie Tuska przed wyborami w Polsce
Tusk działał jak Konrad
Wallenrod, Kloss albo Stirlitz, bo inaczej nic by nie osiągnął. Przez
to niektórzy mogą wątpić w jego zasługi.
Najbardziej
obrzydliwy i lizusowski był Leszek Miller, jak zwykle, od kiedy
zawdzięcza Platformie mandat europosła. Napisał na Twitterze:
Z tym
słuchaniem przez cały świat tego, co ktoś mówi w związku z nagrodą
przyznaną w Poczdamie (z całym szacunkiem dla nagrody i laureata),
to jest problem zakompleksionego chłopaka z Żyrardowa i kwestia
gumkowania wstydliwej przeszłości komunisty, który zrobi wszystko, żeby
mu tego nie pamiętano. A skojarzenie z Pruszkowem i Pershingiem tłumaczy
się samo, ale chyba nie ma powodu się tym chwalić, nawet po latach.
Wazelina
Millera jest tylko niesmaczna, natomiast zachwyty polityków PO, jak
to Tusk podbił świat jednym wystąpieniem i stał się liderem tego świata,
to już kwestia tego, jakie głupoty trzeba wygadywać, żeby dostać się
na listę wyborczą układaną przez Tuska. Zahukani klakierzy
własnego szefa uważają, że trzeba coś powiedzieć w tym samym miejscu
i czasie, gdy słucha tego adresat, a dopiero wtedy to jest ważne
i wysłuchane. Na świecie. Poza tym nikt nic nie wie.
Dla średnio
rozgarniętego obserwatora polityki jest oczywiste, że Niemcy chcieli
stworzyć Tuskowi warunki do zaprezentowania się w roli tego odważnego,
który im wszystko wygarnie. Na potrzeby polskiej kampanii wyborczej
i polskich wyborców. Chcieli mu zwyczajnie pomóc. Choćby dlatego, że to,
co im niby Tusk wygarnął, wielokrotnie słyszeli od polityków PiS, w tym
od premiera Mateusza Morawieckiego i prezesa Jarosława Kaczyńskiego.
Nawet jeśli nie osobiście, to przecież Niemcy mają jednak służby
dyplomatyczne i wywiadowcze.
Trzeba być kompletnie
zahukanym i zakompleksionym prowincjuszem, żeby sądzić, że w 2022 r.
do adresatów docierają tylko informacje przekazane bezpośrednio do ucha,
albo dostarczone przez gołębia. Niemieccy politycy, w tym
kanclerz Scholz, od dawna wiedzą to, co im niby Tusk wygarnął. Choćby
to, że „nie ma żadnego powodu, aby w pomoc Ukrainie takie państwa jak
Niemcy, Francja czy Włochy angażowały się mniej niż USA, Polska czy
państwa bałtyckie”. I co z tego, że nie ma, jak Niemcy to robią,
doskonale przy tym wiedząc, co robią. I chcąc właśnie to robić.
Niemiecki
rząd doskonale wie, i to właściwie od dnia napaści Rosji na Ukrainę,
że potrzeba „zdecydowanie większego wsparcia ze strony Europy.
A w szczególności największych i najbogatszych państw takich jak Niemcy.
I nie chodzi tu tylko o wsparcie symboliczne, o gorące słowa, nagrody
i wyróżnienia, ale o broń, o amunicję, o samoloty, czołgi”. Doskonale
wie (bez kontaktów z Tuskiem czy wysyłanych gołębi), że „gdyby pomoc
ze strony wszystkich krajów Zachodu (…) była szybsza i większa,
to na Ukrainie nie zginęłoby tyle dzieci. Tyle kobiet nie byłoby
zgwałconych i zamordowanych. O wiele mniej miast, szpitali i przedszkoli
byłoby zbombardowanych”.
Trzeba by brać Niemców i ich polityczne
elity za idiotów, gdyby uważać, że nie znają prawdy i dopiero Donald
Tusk ich oświeca. Podniecanie się tym Izabeli Leszczyny, Kamili
Gasiuk-Pihowicz, Marcina Kierwińskiego, Bartosza Arłukowicza czy
Dariusza Jońskiego to tylko dziecinada i obowiązkowe wazeliniarstwo.
Najważniejsze jest to, że słowa Tuska nie mają dla kanclerza Scholza
i niemieckiego rządu żadnego znaczenia. Przecież i tak zrobią to,
co im dyktuje interes Niemiec, a nie moralizatorstwo Tuska.
W przedstawieniu
w Poczdamie chodziło o Tuska, a nie o Scholza. O uwiarygodnienie przed
wyborami w Polsce lidera opozycji i kandydata na premiera jako
suwerennego polityka, jako antyputinowskiego i antyrosyjskiego
bojownika. Stąd te zabawne w sumie słowa byłego premiera,
że „mieliśmy rację, kiedy namawialiśmy was w 2008 r., a byłem wtedy
premierem polskiego rządu, aby przyjąć Ukrainę do NATO. Mieliśmy rację,
kiedy ostrzegaliśmy przed fatalnymi geopolitycznymi konsekwencjami Nord
Stream 2. Kiedy starałem się w 2014 r., po pierwszym ataku Rosji
na Ukrainę, przekonać Niemców, Francuzów, Włochów do Europejskiej Unii
Energetycznej, która mogła uniezależnić Europę od dyktatu gazowego
Rosji”. Politycy PiS mieli, ale nie Tusk.
Wszystko wygląda
inaczej, jeśli się uzna, że Tusk rzucał się jak Reytan, żeby wszystko
załatwić, co zatrzymałoby Rosję i Putina, tyle że działał jak Konrad
Wallenrod, Hans Kloss albo Standartenführer Max Otto Stirlitz. Przecież
inaczej nic by nie osiągnął. Przez to teraz niektórzy (to nie ludzie,
to wilki) mogą wątpić w zasługi Tuska, ale wiadomo – o prawdziwej misji
Stirlitza też wiedzieli tylko nieliczni. Absolutną potwarzą są zarzuty,
jakoby Tusk nic nie mógł, a nawet nie chciał jako szef Rady
Europejskiej, że wyłącznie w retrospekcji brzmi bardzo bojowo. Bo, gdyby
chciał, to by coś zyskał. No przecież zyskał – najlepiej opłacane
stanowisko urzędnicze w Unii Europejskiej.
Powiada Donald Tusk:
Może i ma obowiązek to mówić, tylko wszyscy wiedzą to, o czym mówi.
Wszyscy
wiedzą o potrzebie „natychmiastowego zwiększenia dostaw broni, w tym
broni ciężkiej, dla Ukrainy. O gwarancjach politycznych dla pełnego
członkostwa Ukrainy w Unii Europejskiej, najszybciej jak to możliwe
po zakończeniu wojny”. Wiedzą o „kwestii członkostwa Ukrainy w NATO
i realnych gwarancji bezpieczeństwa dla Kijowa na przyszłość”. I właśnie
dlatego, że wszyscy to wiedzą, Donald Tusk o tym mówi. Bo niczym nie
ryzykuje opowiadając oczywistości.
Na marginesie tego,
co Tusk mówił o Ukrainie, mógł bąknąć, że „jeśli poczucie winy
za II wojnę ma Niemców do czegoś zobowiązywać, to (…) do uczciwego
podejścia w kwestii zadośćuczynienia strat narodom, które zapłaciły
największą cenę za szaleństwa nazizmu”. Cóż za niezwykła odwaga
po przedstawieniu raportu o stratach poniesionych przez Polskę w wyniku
napaści Niemiec i okupacji oraz po zapowiedzi wystąpienia rządu
z wnioskiem o reparacje. To większa brawura niż to, co Tom Cruise
wyczynia na planie filmów z serii „Mission Impossible”. Brawo nasz Kloss
i Stirlitz w jednym!
Premier Morawiecki punktuje wystąpienie w Poczdamie! "Diabeł ubrał się w ornat i ogonem na mszę dzwoni…"
W czwartek wieczorem w Poczdamie, podczas uroczystości rozdania
nagród M100 Media Award, przewodniczący Platformy Obywatelskiej Donald
Tusk wygłosił laudację na cześć narodu ukraińskiego.
Były szef
RE przekonywał tam, że ostrzegał przed fatalnymi konsekwencjami Nord
Stream 2, czy próbował przekonać europejskich przywódców,
by uniezależnić się od rosyjskiego gazu…
CZYTAJ TAKŻE: Ktoś mu w to uwierzy? Donald Tusk w Poczdamie: Ostrzegaliśmy przed fatalnymi geopolitycznymi skutkami Nord Stream 2
Premier Morawiecki celnie
Wystąpienie
w Poczdamie (jak można się domyślić, chodzi właśnie o przemowę Donalda
Tuska) skomentował premier Mateusz Morawiecki.
— napisał szef rządu.
Wystąpienie
w Poczdamie a rzeczywistość. Nagrania niewygodne dla Tuska. "Polska nie
będzie krajem agresywnej koncepcji antyrosyjskiej"
Tusk przekonywał w Poczdamie, że ostrzegał Zachód „przed fatalnymi geopolitycznymi skutkami Nord Stream 2”.
A tak naprawdę wypowiadał się na temat Rosji:
– mówił ówczesny premier.
Tusk mówił też o polityce wschodniej Unii Europejskiej i roli Polski.
– opowiadał Tusk.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
187. Ta przerażająca prawda powoli
Ta przerażająca prawda powoli wyłania się z politycznej mgły. Ale musimy mieć odwagę spojrzeć jej w oczy i się z nią zmierzyć
Rozbrajanie armii
i demobilizacja Polski za czasów PO-PSL, na zimno zaplanowane,
konsekwentne wdrażane, realizowane pod osobistym nadzorem Donalda Tuska,
pozostają jednym z najbardziej ponurych elementów tamtych rządów.
A konkurencja w ponurości była duża. Tu jednak mieliśmy do czynienia
z wydarzeniami, które mogły ściągnąć na nas nie tylko biedę i emigrację
milionów Polaków, ale straszliwą okupację jakiej doświadcza od 24 lutego
część ukraińskiego społeczeństwa. Mordy, gwałty, terror. Zniszczenie,
śmierć i nędza. To oznacza dziś wieziony czołgami „ruski mir”.
Zwijanie armii szokowało mądrych ludzi i wtedy.
Agresywność putinowskiego reżimu była ewidentna, napaści na sąsiadów
znane całemu światu, cele w postaci odbudowy Sowietów, oczywiste.
Przestrzegał przed tym śp. prezydent Lech Kaczyński. Donald Tusk
ostrzeżenia wyszydzał i usypiał europejskie sumienia. Wiedział,
że na końcu dostanie w Berlinie medal, a w Brukseli dobrze płatną
posadę. Tam ruskie rakiety raczej nie dolecą. Cenę zapłaciliby Polacy.
Dlatego likwidował garnizony, ciął wydatki na armię, pogonił amerykańską tarczę antyrakietową.
Przez chwilę czuli się wtedy z Sikorskim mężami stanu: ruch był
nieoczywisty, decyzja szybko podjęta, otrzymane pochwały serdeczne.
Po kilku latach stało się jednak jasne jak straszliwa była to zbrodnia
na bezpieczeństwie narodowym.
W BBN pisali wtedy raporty, że nic Polsce nie zagraża. Byle uśpić naród na jeszcze kilka miesięcy.
Równoległą ścieżką do zwijania państwa i armii szła współpraca z Rosją. Gra na Kreml, prowadzona wyłącznie w interesie Niemiec. Gaz, Krym, organizacje międzynarodowe, Nord Stream, Smoleńsk, Gruzja - gdzie mogli, Moskwę wspierali,
cicho lub głośno ale konsekwetnie. Nawet jakieś pogaduchy, nikomu nie
ujawnione, o możliwym „rozbiorze” Ukrainy, toczył pan Tusk z Putinem.
Wiedział - nie ostrzegł.
Oglądamy się dziś za siebie i ten
ponury spektakl nie daje nam spać. Jaka byłaby sytuacja Polski, jaki los
Polaków, gdyby go nie przerwano w roku 2015?
Ale rozejrzyjmy się
wokół siebie, spójrzmy też w przyszłość. Czy dużo się zmieniło? Były
szef dyplomacji, w opozycji ważna figura, chwilę po przerwaniu - zapewne
akcją sabotażową - gazociągu Nord Stream 1, podrzuca Moskwie wygodną
tezę, że stoją za tym Stany Zjednoczone.
CZYTAJ: Departament Stanu jednoznacznie o sugestii Sikorskiego: „Niedorzeczna”; „To nic więcej, niż funkcja rosyjskiej dezinformacji”
Jak to mówią, w momentach krytycznych widać, kto jest kim, kto komu służy. Takie zasoby trzyma się właśnie na tego typu sytuacje.
Lider
opozycji, polityk podobno europejski, choć w myśleniu straszliwie
prowincjonalny, zdolny jedynie do pełnienia roli przedstawiciela
ościennego mocarstwa na teren tubylczy, każdego dnia próbuje szczuć
Polaków na skutki wojny. Jak rosyjska propaganda (to ten sam przekaz,
kropka w kropkę!) płacze, że ceny wzrosły, że ludzie i firmy mają
trudniej, że nie wytrzymamy. W domyśle: wystarczy poddać się rosyjskim
orkom, a wszystko wróci do normy. Tylko tyle. Tylko?!
A wczoraj pismo Michnika donosi, że (dokładnie jak życzy sobie Moskwa i Berlin!),
Zostawmy
na boku fakt, że kontrakty zawiera Minister Błaszczak, ale przecież nie
dla siebie, a w imieniu i dla państwa polskiego. Z trudem wypracowane,
możliwe dzięki Ustawie o Obronie Ojczyzny wypracowanej przez premiera Jarosława Kaczyńskiego, zakupy zbrojeniowe, niezbędne dla bezpieczeństwa Polski, mają pójść na śmietnik!
Ich ludzie w Warszawie nawet nie kryją się dla kogo pracują.
Jednocześnie opozycja z całych sił zabiega w Brukseli o finansowe sankcje dla Polski - teraz, w czasie wojennym!
Rozbrajali
państwo i zamierzają nadal to robić. Grali z Rosją i Niemcami, przeciw
interesom Polski, grają i zamierzają grać nadal. Chcą nas
uczynić bezbronnymi, chcą wyrąbać w ten sposób zewnętrznym siłom drogę
do radykalnego osłabienia i zniewolenia Polski. Ta przerażająca prawda
powoli wyłania się z politycznej mgły. Ale musimy mieć odwagę spojrzeć
jej w oczy i się z nią zmierzyć. Bo tylko od Polaków zależy czy do tego
dopuszczą. Od każdego z nas. Nigdy jeszcze stawka nie była tak wysoka.
Bulwersujący wpis lidera PO. Kaleta: Jeżeli miałby "jaja", nawet te polityczne, to na Ukrainie powinien być kilka razy
Gdy wydaje nam się, że Donald Tusk przekroczył wszelkie granice
przyzwoitości, lider PO zaskakuje nas coraz bardziej bulwersującymi
wpisami, słowami i czynami. Tym razem były szef Rady Europejskiej
postanowił zaatakować premiera Mateusza Morawieckiego za jego udział
w wiecu prawicowej, hiszpańskiej partii VOX. Tusk wplótł to w… rosyjski
ostrzał ukraińskich miast. Rosja bestialsko atakuje
ukraińskie miasta, a w tym czasie Morawiecki bredzi na zlocie
proputinowskich partii o Unii Europejskiej jako „transnarodowej bestii”.
Gorzej nie można — napisał na Twitterze. Tusk to bezczelny, podły człowiek, który w swojej
niemieckiej wypowiedzi mówił, że przywództwo Niemiec jest
błogosławieństwem dla Europy. To człowiek, który był na skrajnie
nacjonalistycznym wiecu partii Jobbik, będzie pouczał w jakikolwiek
sposób premiera Mateusza Morawieckiego – to jest właśnie bezczelność
i podłość Donalda Tuska— mówi. Takim
go zapamiętamy i takim go pamiętajmy. Mam nadzieję, że wkrótce
wykopiemy go w sposób demokratyczny z polskiej polityki. Miejsca dla
niego tutaj nie ma. Jest szkodnikiem i człowiekiem, którego trzeba jak
najszybciej się pozbyć (podkreślam: w demokratyczny sposób) dla dobra
naszej ojczyzny
I ten człowiek chce rządzić Polską?! Żenujący filmik Tuska. "Glapiński zna się na gospodarce jak Kaczyński na seksie"
„Glapiński
tak się zna na gospodarce, jak Kaczyński na seksie” - nie, to nie
nagłówek jednego z „newsów” na portalu Jana Pińskiego Wieści24 ani mem
ze strony „Sokzburaka”. To spostrzeżenie, jakim raczył podzielić się
w filmiku opublikowanym na Twitterze przewodniczący Platformy
Obywatelskiej Donald Tusk.
CZYTAJ TAKŻE: Totalny
chaos w PO! Inflacja? Tusk: „Wszystkim brakuje pieniędzy”; Leszczyna:
„Mamy za dużo pieniędzy”. I jak tu oczekiwać programu?
Czy
można powiedzieć, że profesor nauk ekonomicznych, który w czasie
studiów odbył staż w Banque de France w Paryżu i wykładał na wielu
zagranicznych uczelniach, m.in. w Stanach Zjednoczonych czy we Francji,
nie zna się na gospodarce? Jeśli jest się Donaldem Tuskiem - jak
najbardziej można. Pytanie, czy wypada, choć i w tym przypadku lider
PO przesunął granicę tego, co wypada, bardzo daleko i z polityka formatu
europejskiego coraz bardziej przeistacza się w ostatnim czasie
w internetowego trolla.
Również i tym razem, uderzając w prezesa
NBP prof. Adama Glapińskiego (a przy okazji również w prezesa PiS
Jarosława Kaczyńskiego), Donald Tusk zachował się bardziej jak troll
internetowy niż lider największej opozycyjnej partii, były premier
i dwukrotny przewodniczący Rady Europejskiej.
— oświadczył Donald Tusk
w nagraniu opublikowanym na Twitterze. Mówiąc, pokazywał na ekranie
telefonu stronę jednego z popularnych serwisów informacyjnych.
„I dlatego każdego dnia (…) widzicie takie ceny”
— podsumował.
Pomijając
już fakt, że nawet osoby samotne mają pewną podstawową wiedzę o seksie,
to również porównanie z prezesem NBP jest nietrafione, ponieważ
wychodziłoby na to, że prezesi banków centralnych na całym świecie
również nie znają się na gospodarce, ponieważ z najwyższą od dekad
inflacją borykają się także światowe i europejskie potęgi. Ale zbitka
słów „Kaczyński” i „seks” z całą pewnością rozbawi
każdego „silnegorazem”.
I chyba właśnie to jest dla
Tuska najważniejsze. A czy to ma jakikolwiek sens, czy wnosi cokolwiek
pozytywnego do debaty publicznej w Polsce? „Oj tam, oj tam…”.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
188. Tusk znów pozywa TVP! Tym
Tusk
znów pozywa TVP! Tym razem poszło o... jego własne słowa „für
Deutschland". Lider PO chce zakazu publikowania tego fragmentu!
Przewodniczący PO Donald
Tusk pozwał Telewizję Polską za wielokrotne przypominanie w programach
informacyjnych… jego własnych słów „für Deutschland”. Według byłego
premiera fraza została przez TVP wyrwana z kontekstu i powtarzana, aby
niszczyć jego wizerunek.
Treść pozwu przytacza portal Salon24.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Kulisy
pozwu Tuska przeciw TVP. Poszło o wizerunek z… celownikiem. Lider
PO domaga się m.in. przeprosin i 30 tys. zł na pomoc dzieciom
Tusk
żąda usunięcia z Internetu 54 materiałów „Wiadomości”. Na tym nie
koniec. Szef Platformy Obywatelskiej chce przeprosin od szefowej
programu Danuty Holeckiej oraz wydawcy i szefa TAI
Jarosława Olechowskiego.
Lider PO domaga się:
Jak podkreślają prawnicy Tuska:
Tusk chce pieniędzy od dziennikarzy
W przypadku,
gdyby sąd nie zgodził się na usunięcie materiałów z sieci, TVP miałaby
na zamieścić przeprosiny w czarnej ramce w treści każdego spornego
materiału na okres 60 dni. Po ewentualnej przegranej w sądzie, pozwani
mieliby za każdy dzień zwłoki w publikacji oświadczenia płacić
solidarnie po 15 tys. złotych.
Co ciekawe, ta sama treść ma się
znaleźć także na stronie głównej tvp.pl w odniesieniu do przeprosin
ze strony Danuty Holeckiej i Jarosława Olechowskiego.
Na tym nie
koniec. Tusk domaga się od dziennikarzy TVP także przeprosin w spocie -
pięciokrotnie wyemitowanym przed głównym wydaniem „Wiadomości” o godz.
19.30, a także 5 tys. złotych od Holeckiej i Olechowskiego
na cel społeczny.
Jak widać, Donald Tusk nie jest
przyzwyczajony do sytuacji, w której nie ma medialnego monopolu.
Za pomocą pozywania dziennikarzy chce wygładzić swój wizerunek przed
wyborami. Szkoda tylko, że zapomniał, iż rzecz rozchodzi się o… jego
własne słowa.
gah/Salon24
Tusk uderza w wyborców PiS: "Źli, zepsuci, skorumpowani i cyniczni". Obrażanie ponad 8 mln ludzi to "ciekawa" strategia szefa PO
Szczególnie po powrocie do krajowej polityki Tusk zaostrzył swoją
retorykę w stosunku do rządzącej Zjednoczonej Prawicy i jej elektoratu,
ale także coraz częściej decyduje się na obrażanie dużych
grup społecznych.
Wręcz regułą jest atakowanie i obrażanie osób,
które zdają mu trudne pytania podczas publicznych spotkań, tak jak
ostatnio w Bytomiu, Tusk zdecydował się wręcz ośmieszyć mężczyznę, który
pytał go reparacje od Niemiec.
Ale to, co zrobił na spotkaniu
w Żywcu, przejdzie do historii strategii wyborczych, Tusk zdecydował się
zaatakować wyborców Prawa i Sprawiedliwości stwierdzając,
że są to ludzie „źli, zepsuci, skorumpowani i cyniczni”.
Przy
okazji scharakteryzował wyborców jego partii, którzy jego zdaniem
to „ludzie dobrzy, energiczni, przyzwoici” i jest ich więcej niż tych
„zdezorientowanych”, głosujących na Prawo i Sprawiedliwość.
Czyżby
Tusk zapomniał, że w ostatnich wyborach parlamentarnych na Zjednoczoną
Prawicę głosowało ponad 8 mln wyborców, co więcej większość sondaży
prowadzonych w ostatnich miesiącach pokazuje, że w nadchodzących, tych
wyborców będzie jeszcze więcej (przewiduje się rekordową
frekwencję wyborczą).
Stanisław Janecki: Nie ma osoby, która pod koniec 2023 r. powinna być trzymana dalej od władzy w Polsce, niż Donald Tusk
flirtuje z kobietami, młodzieżą, seniorami, żeby przykryć sprawę
fundamentalną, czyli to, że się nie nadaje na premiera Polski.
Wcześniej też się nie nadawał, ale jako szef rządu państwa frontowego,
odgrywającego kluczową rolę w powstrzymywaniu morderczych planów Putina
byłby katastrofą. A jeśli nie zdaje egzaminu w tak fundamentalnej
sprawie i pamięta się o tych taśmach z rozmowami oraz o tym dossier
na Łubiance, to wniosek może być tylko jeden: nie ma większego
nieszczęścia, większego zagrożenia, większej kompromitacji niż Donald
Tusk wracający do władzy. Wracający w czasie, gdy rozstrzygał się będzie
nie tylko los Ukrainy, ale też Polski, Europy i świata. Nie ma osoby,
która pod koniec 2023 r. powinna być dalej trzymana od władzy w Polsce,
niż „jeden z największych”.
Janecki: Tusk pokazał, że jest politykiem niepoważnym i groźnym. Straszenie społeczeństwa wystawia je na żer ruskiej propagandy
— podkreślił. Donald Tusk pokazał, że jest
politykiem niepoważnym i groźnym. Straszenie społeczeństwa głodem,
biedą, to jest wystawianie go na żer ruskiej propagandy po prostu— ocenił Janecki. Redaktor Karnowski zapytał, czy to gra z Putinem. Oczywiście,
nawet jeśli nie jest to w porozumieniu, to efekt jest taki sam. Jeszcze
było przecież też straszenie rtęcią. Potem to wszystko się
nie sprawdziło — podkreślił Stanisław Janecki. Ktoś,
kto był premierem przez 7 lat, a potem przewodniczącym Rady
Europejskiej przez 5, powinien móc przewidzieć, czy to jest
w możliwościach państwa polskiego, dużego i dość bogatego, żeby
rozwiązać taki problem . Każdy
normalnie myślący powiedziałby: oczywiście, że jest. Tylko fantasta lub
człowiek, który ma złą wolę powiedziałby, że oni oczywiście czegoś
takiego nie rozwiążą— ocenił.
— ocenił Marek Grabowski.
— dodał.
— podkreślił socjolog.
— podsumował Janecki.
Stanisław
Janecki: Inwestycja Niemiec w Lenina w 1917 r. zwróciła się z nawiązką,
inwestycja w Tuska w 2021 r. na razie jest klapą
Wielki człowiek okazał się wielkim słabeuszem. Popierano
go w instytucjach unijnych (zaangażowała się sama Ursula von der Leyen).
Pomagano w stolicach unijnych państw. Mógł liczyć na Europejską Partię
Ludową i należące do niej ugrupowania w poszczególnych państwach.
W ogień chcieli wskoczyć za nim „intelektualiści” i „twórcy” podpisujący
listy otwarte i formułujący dramatyczne apele. „Gazeta Wyborcza”
(i inne okopy Agory) dostały na punkcie wspierania go kompletnej
fiksacji. Wtórowały im kanały TVN, Onet, „Polityka” i sporo mniejszych
mediów. Wariowali chcący mu przychylić nieba celebryci. I du…ża klapa.
Donald
Tusk przegrał największą rozgrywkę, dla której wrócił do polskiej
polityki – stworzenie jednej listy całej opozycji. To miała być winda,
a wręcz rakieta do władzy. Dla opozycji i dla niego samego.
I dla wszystkich sponsorów, mentorów, opiekunów, doradców i bojówkarzy.
Rakieta pyknęła cherlawym ogniem, zrobiło się trochę dymu i wszystko
zdechło. Oczywiście jeszcze wierni słudzy i inwestorzy projektu jednej
listy udają, że to tylko chwilowa zadyszka i ostatecznie ten „genialny”
wynalazek jednak powstanie. Niezależnie od pobożnych życzeń klapa jest
i nie chce zniknąć.Kiedy na początku lipca 2021 r. Tusk wrócił i zaraz został
szefem PO, nawet ci, którzy go nie lubili czy nie cenili po stronie
opozycji byli pod wrażeniem. To się gdzieś ulotniło. I dziś
zamiast podziwu jest zmęczenie Tuskiem i status raczej z klasyfikacji
Józefa Szwejka zaczynającej się od „dziadygi” (do przewodniczącego
PO pasowałby chyba trzeci stopień – „wicepierdoła”).
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
189. Obrzydliwe! "Chleją, biją
Obrzydliwe! "Chleją, biją swoje dzieci, biją kobiety i pracą się nie zhańbili od wielu lat". Tusk nazywa ich wyborcami PiS
nie tylko promuje przemoc w różnej postaci, demonstruje pogardę wobec
słabych. Nie ma w tym przypadku, że w Polsce jest coraz mniej powietrza
dla tych słabszych: czy to są ludzie z niepełnosprawnościami, kobiety
odarte ze swoich praw, czy dzieci” - powiedział szef PO Donald Tusk
podczas spotkania z mieszkańcami Sulechowa (woj. Lubuskie). Mamy w Polsce władzę, która promuje bicie dzieci
i równocześnie chce kary śmierci dla tych, którzy biją dzieci. Ten
paradoks, ten absurd, mówi bardzo wiele o ich mentalności i ich
podejściu do tego problemu, tzn. umyć ręce, niczego nie zorganizować
tak, jak należy i uznać, że problem rodzin patologicznych to jest coś,
co ich nie dotyczy— podkreślił lider Platformy. Jego
zdaniem nie ma przypadku w tym, że „margines społeczny” jest często
nazywany potocznie „patologią”, a więc wszędzie tam, gdzie jest
najwięcej alkoholu, przemocy i cierpień polskich dzieci, to „symbol
czasów PiS-owskich w Polsce”.
Nie dziwi, że Tusk jest pierwszym nienawistnikiem RP. Po to wrócił do Polski, mimo że już raz się oderwał od tego „syfu”
a potem było już tylko gorzej. Zaczął 3 lipca 2021 r. podczas Rady
Krajowej Platformy Obywatelskiej. Treść tamtego wystąpienia Donalda
Tuska to było 100 procent nienawiści. Zero propozycji na przyszłość,
zero pozytywów, a jedynie opętanie nienawiścią. Komentując tamto
wystąpienie napisałem, że tylko jeden polityk w historii (wszyscy wiedzą
- który) potrafił się tak koncentrować na nienawiści. Ale nawet
on w niektórych przemowach nie ział tak nienawiścią jak przewodniczący
Platformy Obywatelskiej. Nie na darmo były prezes Orlenu, Jacek Krawiec, mówił kapciowemu Tuska,
Pawłowi Grasowi, że uciekając z Polski „Aniołek” poszedł „w zupełnie
inną orbitę, odseparował się od tego wszystkiego, od tego syfu, ku…a,
był dużym misiem, odseparował się od tego folkloru, od tego syfu”. I jak
wrócił, to tego „syfu” nie może po prostu znieść. A wszystko wskazuje
na to, że dla Tuska ten „syf” to po prostu Polska i Polacy. Po co więc
zawraca sobie tym „syfem” głowę? Polacy chętnie go zwolnią z obowiązku
życia w „syfie”.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
190. Czy naprawdę inaczej nie
Czy
naprawdę inaczej nie potrafi? Wszędzie życzenia, a Tusk przywołuje
słowa o... złej godzinie. "Miniesz - a więc to jest piękne"
Wygląda na to, że nawet zbliżający
się wielkimi krokami Nowy Rok jest dla Donalda Tuska okazją
do podsycania atmosfery niepokoju i bezpośrednich lub
zawoalowanych ataków.
Tym razem lider PO postawił na poezję.
— napisał na Twitterze były premier.
Poezja
poezją, ale i w tym krótkim wpisie nie sposób nie zauważyć negatywnych
emocji, jakie bardzo często serwuje użytkownikom Twittera Donald Tusk.
Czy naprawdę nie da się inaczej, nawet w takim dniu?
Maryla
Festiwal
hejtu w wykonaniu Tuska. Paskudne hasło na wiecu: "Boże, zabrałeś nie
tego Kaczyńskiego". Premier Morawiecki: "Łajdactwo!"
Donald Tusk podczas swojego wystąpienia na Placu Wolności
w Poznaniu zaprezentował swój stały repertuar - słowne ataki na PiS
i absurdalne oskarżenia pod adresem obozu rządzącego. Uwagę przykuło też
szokujące hasło prezentowane podczas wiecu za plecami lidera PO -
„Boże, zabrałeś nie tego Kaczyńskiego”.
Przewodniczący Platformy Obywatelskiej serwował typowe dla niego insynuacje uderzające w oponentów politycznych.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Tusk
agituje w Poznaniu. Obrzydliwy atak: Dzisiaj ta władza to seryjni
zabójcy kobiet. Panie Kaczyński, to na pana głowę spadają te śmierci
— grzmiał Tusk.
W przemówieniu pojawił się również temat migracji.
— atakował lider PO.
— wykrzykiwał Tusk.
Reakcje w sieci
Na skandaliczne słowa Tuska zareagowali na Twitterze politycy i dziennikarze.
Tusk w Koszalinie. "W październiku rozstrzygnie się przyszłość Polski w UE"
Unii Europejskiej; przez brak mobilizacji, wiary, lenistwo możemy
stracić to, co jest największym skarbem: niepodległość bezpiecznej
ojczyzny" - powiedział szef PO Donald Tusk w Koszalinie. Ocenił, że
najbliższe wybory to "bój o wszystko".
Lider Platformy podczas spotkania z mieszkańcami Koszalina przekonywał, że "PiS mówi o tym półgębkiem, Konfederacja mówi o tym otwartym tekstem - ich celem jest wyprowadzenie Polski z UE". - To jest postulat prosty, oni są do niego przekonani i on nie wymaga żadnych nadzwyczajnych operacji - stwierdził.
Pamiętajcie o tym, że te wybory
to śmiertelnie poważna sprawa. Nie dajcie sobie robić wody z mózgu.
Słuchajcie uważnie, bo macie tysiąc możliwości, aby dotrzeć do prawdy na
temat rządzącego PiS i udającej opozycję przybudówki PiS - powiedział Tusk.
"Jest taka partia…"
Jest bowiem - jak mówił - "taka partia, która udaje opozycję,
o której już właściwie wiadomo, bo to wyszło na jaw w tych słynnym
mailach Dworczyka i nie tylko, że tak naprawdę PiS przygotował sobie
pewną przybudówkę, która trochę udaje opozycję, ale tak naprawdę bywa
arcy-PiS w wielu sprawach". Przewodniczący PO tłumaczył, że chodzi o partię, która głosowała "przeciwko przepisom, które mają chronić polskie dzieci przed przemocą, która czasem kończy się śmiercią".
Nawiązał w ten sposób do uchwalonej w czwartek przez Sejm nowelizacji Kodeksu rodzinnego i opiekuńczego,
mającej wzmocnić ochronę dzieci przed przemocą. Projekt tej noweli
powstał kilka dni po śmierci 8-letniego Kamila z Częstochowy. Zmiany
poparł niemal cały Sejm. Przeciw noweli głosowało 11 posłów z Konfederacji i Wolnościowców.
"Ludzie
muszą otworzyć oczy. Polityka to nie jest jakiś jednorazowy dowcip: "a
zrobię na złość temu, tamtemu". My, jako wyborcy, oddamy Polskę w ręce
kolejnej ekipy i od tego będzie zależało nie tylko bezpieczeństwo Polski, jej obecność w UE, ale też bezpieczeństwo wszystkich polskich dzieci - podkreślił Tusk.
"W interesie Kościoła jest przegonić PiS"
Podczas
spotkania z mieszkańcami Koszalina Tusk został zapytany o to, czy może
obiecać, że Ministerstwo Edukacji i Nauki odzyska swoje pieniądze, które
dzisiaj daje księżom i przekaże je na podwyżki dla nauczycieli. - Panie premiera, ja chcę znowu wolnej, świeckiej Polski - mówiła uczestniczka spotkania.
Według Tuska takie pytanie osoby z 40-letnim stażem nauczycielskim, która jest osobą wierzącą, to wielkie oskarżenie
wobec tych, którzy tak na prawdę podmyli fundamenty tradycje religii
chrześcijańskiej w Polsce "poprzez ten dwuznaczny, a czasami wyjątkowo
paskudny splot władzy i Kościoła". - Sojusz Kościoła z tronem zawsze wychodził bokiem Kościołowi - ocenił lider PO.
Tusk powiedział, że jego pokolenie pamięta Kościół, który stał po stronie słabszych,
pamięta księży, którzy ginęli za Solidarność i w którym protestujący
mieli sposobność skorzystać z opiekli Kościoła, który stał po stronie
słabszych i bitych.
Dziś
mamy do czynienia z Kościołem, a przynajmniej lwią częścią jego
hierarchii, Kościołem, który jest spleciony z władzą, który stoi po
stronie pieniędzy, po stronie silniejszego. Który nawet nie jest w
stanie zauważyć ludzi słabszych, którzy potrzebują znaku nadziei i
pomocy - mówił Tusk.
Według niego natura rozwiązała problem religii w szkołach,
bo w szkole jego wnuka był on jedynym, który na lekcje religii chciał
chodzić, a w Łodzi niedługo w ogóle nie będzie, ponieważ nie ma
zainteresowania. - Odpowiedzialność za ten proces - czy on jest
dobry, czy zły nie nam oceniać - ale cała odpowiedzialność za to, co
dzieje się dzisiaj z polskim Kościołem spada na hierarchów i PiS - pół
na pół - stwierdził.
Podkreślił,
że zna ludzi, którzy swoją wiarę traktują poważnie, pomagają ludziom,
jak siostry zakonne, zakonnicy czy księża angażujący się społecznie, czy
na rzecz chorych lub upośledzonych. - Gdy ludzie poważnie traktują swoją wiarę, to Bóg jest obecny w takich miejscach, czy takich chwilach - ocenił.
A
później wracamy do tej ponurej rzeczywistości, do świata, w którym tak
trudno nam odróżnić Kościół od budynku, od komitetu centralnego PiS-u,
księdza od działacza partyjnego. To też musi się skończyć - stwierdził Tusk.
I
to też mówię z pełnym przekonaniem: w interesie Kościoła i ludzi
wierzących, jest przegonić PiS, bo to on rujnuje reputację Kościoła i to
on powoduje, że ludzie wierzący nie są w stanie czasami już wytrzymać - dodał.
Premier
przypomina "bzdury" Tuska: Uwierzyć mu to jak ulokować pieniądze u
Palikota - albo w Amber Gold. "Albo oszuka, albo ucieknie"
Uwierzyć Donaldowi Tuskowi to jak ulokować pieniądze u jego
kolegi Janusza Palikota. Albo znów oszuka, albo po prostu ucieknie –
powiedział premier Mateusz Morawiecki w nagraniu opublikowanym
w środę na Twitterze.
W pierwszej
części wideo przedstawiono kompilację nagrań Donalda Tuska, w których
lider PO ostrzega przed inflacją, drożyzną i brakiem węgla.W wielu
miejscach w Polsce z węglem będzie na pewno problem— mówi na jednym
z nagrań Tusk.
„Albo znów oszuka, albo po prostu ucieknie”
Komentując
słowa lidera PO premier Morawiecki ocenił, że „uwierzyć Tuskowi to jak
ulokować pieniądze u jego kolegi Palikota”.Albo znów oszuka, albo
po prostu ucieknie. Facet do dziś nie chce ujawnić, ile pieniędzy płynie
do niego co miesiąc z zagranicy— mówił premier.
Zaznaczył, że rząd PiS nigdy nie zostawia ludzi w potrzebie.Jak
przez wojnę wywołaną przez Putina wystrzeliła inflacja,
to wprowadziliśmy tarcze osłonowe na podstawowe produkty. Choć nie
wszyscy to robili. I to najbardziej boli Tuska i jego partię oszustów— powiedział Morawiecki.
Powrót Tuska do władzy to wyprzedaż majątku narodowego. Doradcy Platformy, jak Balcerowicz i Grabowski, mówią o tym wprost
Przypomnijmy, że rząd w PO-PSL w latach w latach 2008-2015,
wyprzedawał akcje i udziały aż w 950 spółkach Skarbu Państwa (na ok.
1350 wszystkich funkcjonujących w Polsce), uzyskując za to tylko
niewiele ponad 58 mld zł. Często niestety była to sprzedaż
chaotyczna, wręcz pod bieżące potrzeby budżetu państwa, brakowało
pieniędzy, minister finansów wydawał dyspozycję ministrowi skarbu, a ten
nakazywał sporządzenie księgi popytu na kilka-kilkanaście procent akcji
PZU, PKO.BP czy KGHM albo jakiejś innej spółki należącej do naszych
„sreber rodowych”. Po kilku dniach akcje były już sprzedane,
do budżetu wpływało kilka miliardów złotych, poprawiała się jego
płynność i czekano do następnej kryzysowej sytuacji, wtedy tego rodzaju
operacje powtarzano. Te przychody z wyprzedaży blisko 1000 spółek
za rządów PO-PSL, wyglądają „co najmniej skromnie” w zestawieniu
z wynikiem finansowym tylko jednej spółki Skarbu Państwa, a mianowicie
ORLEN S.A., który w latach 2016-2022 osiągnął blisko 71 mld zł zysku
netto (a więc już po odprowadzeniu do budżetu kilkunastu miliardów
złotych podatku dochodowego). A więc rząd Zjednoczonej Prawicy, nie tylko zrezygnował z wyprzedaży
majątku państwowego, ale nawet z pobierania dywidendy od spółek Skarbu
Państwa, pozostawiając te środki w firmach, aby były
przeznaczane na inwestycje.Co więcej odkupuje wcześniej
sprzedane firmy, szczególnie te o charakterze strategicznym, czego
najbardziej spektakularnym przykładem były decyzje dotyczące sektora
bankowego, co pozwoliło Skarbowi Państwa zbliżyć się do posiadania
blisko 50% całości jego aktywów.Powrót do władzy Donalda Tuska,
to także powrót do wyprzedaży majątku narodowego, tak jak to obywało
się w latach 2008-2015, mówią już o tym wprost doradcy Platformy, tacy
jak prof. Leszek Balcerowicz, czy dr Bogusław Grabowski.
V jak victoria, czy raczej vendetta? Tusk rozpoczął wielką operację zemsty. I – przynajmniej na razie – nikt go nie zatrzyma
Pamiętają Państwo, jak w kampanii wyborczej Donald Tusk
zapowiadał, że po wygraniu wyborów zacznie się brutalnie mścić
na pisowcach? Że nie będzie zważał na regulaminy, przepisy, konstytucję,
lecz wycinał ludzi poprzedniej ekipy ze wszystkich funkcji, nawet tych,
które im się należą? Nie? I słusznie, bo nic takiego nie zapowiadał.
Miało być miło, z uśmiechami, z poszanowaniem prawa i dobrych obyczajów.
A zaczęło się od bezwzględności i maczety.
Te nowe
standardy mieliśmy zobaczyć od pierwszego dnia nowej kadencji.
Zobaczyliśmy jednak coś odwrotnego. Marszałek Witek nie chcą w prezydium
Sejmu, bo odbierała głos posłom, chowała ustawy w zamrażarce
i przeprowadziła reasumpcję głosowania. Można by to zarzucić każdemu
marszałkowi (choć nie każdy stosował reasumpcję, która też wszak jest
dopuszczalna przez Regulamin Sejmu). Politycy Koalicji Obywatelskiej idą
jednak dalej. Barbara Nowacka oskarża była marszałek, że ta złamała
prawo. Tyle że po 15.10 nic się jeszcze nie zmieniło – o złamaniu prawa
wciąż decydują sądy, a nie pojedynczy poseł.
Hipokryzja? I to głęboka. Ale nikt się nią przejmować nie zamierza.
Będzie jej więcej i to w dużo poważniejszych sprawach. Ot, weźmy
sztandarowe „uzdrawianie praworządności”. Pojęcie „neo-KRS” zniknęło jak
za dotknięciem czarodziejskiej różdżki tylko dlatego, że nowa większość
powołała do jej składu swoich czworo posłów. Co czeka nas dalej?
Wystarczy przypomnieć sobie kilka wypowiedzi kandydata na ministra
sprawiedliwości Adama Bodnara. Już po wyborach mówił w Polsat News: W przypadkach,
w których zachodzą podejrzenia co do politycznej decyzji o nominacji
lub awansie sędziowskim, powinna istnieć procedura wzruszania wyroków.W tej
samej audycji stwierdził, że nominacje tzw. neo-KRS na sędziów były
zgodne z prawem, jeśli dotyczyły absolwentów Krajowej Szkoły Sądownictwa
i Prokuratury. Ale jeśli ktoś był już sędzią i ubiegał się o awans,
to decyzja KRS w tej sprawie już ma być do podważenia.Równość?
Logika? Praworządność? Przywracanie ładu prawnego? No nie. Raczej chaos,
łamanie przepisów i polityczna wendetta – taki wyłania się nam
prawdopodobny obraz ministrowania Adama Bodnara
w resorcie sprawiedliwości.A jest jeszcze przecież plan
unieważnienia wyroku Trybunału Konstytucyjnego za pomocą sejmowej
uchwały – czyli pogwałcenia naczelnej, konstytucyjnej zasady
OSTATECZNOŚCI werdyktów TK.Pójdą
na taki rympał? A czemu nie? Będą mieli przy tym poklask „wolnych
mediów”, które opowiedzą odbiorcom, jakie to sprytne i praworządne.
Sejmowe reporterki poszukujące całej prawdy całą dobę z wypiekami
na twarzach będą relacjonowały wykuwanie się tego scenariusza
w parlamencie, a ich koledzy w redakcji będą wycinać wypowiedzi
zachodnich zamordystów, cieszących się, że wreszcie w Polsce trwa
sprzątanie po rządach konserwatystów.Wiele wskazuje, że przynajmniej umiarkowani
wyborcy nowej koalicji – ci mniej zacietrzewieni i nie domagający się
pisowskiej krwi – bardzo szybko dostrzegą, iż sposób rządzenia Prawa
i Sprawiedliwości był oazą spokoju na tle wracającego do władzy szefa
PO. Mogą zatęsknić. A przynajmniej nie godzić się na pusty rewanżyzm
i totalne lekceważenie zasad i dobrych obyczajów.
Tusk - człowiek do wynajęcia, który „brudną robotę” zleca podwykonawcom
Donald Tusk, swoim starym
zwyczajem, gdy dzieje się coś wymagającego jego stanowiska, komentarza,
zdecydowanej reakcji znika na jakiś czas z nadzieją, że da się
przeczekać. W czasach jego premierowania była to taktyka skuteczna,
bo monopol medialny zbytnio na takie reakcje nie oczekiwał, nie domagał
się odpowiedzi, a nawet jak coś się przedostało do opinii publicznej,
to zręcznie było przykrywane jakimiś mało istotnymi sensacyjkami, które
z Tuskiem nie miały nic wspólnego.
Ekipa Tuska odbudowuje medialny parasol ochronny
Ten
parasol ochronny mediów z lat pierwszych rządów Tuska ma być
odbudowany, a to, co spać nie dawało ekipie byłego/obecnego premiera,
czyli media publiczne, skutecznie jest niszczone, by „takie pytania nie
były już zadawane”. Niestety, uciążliwy obowiązek pojawiania się
po posiedzeniach Rady Ministrów na konferencjach prasowych w obliczu
jeszcze niedopiętej ochrony medialnej niesie niebezpieczeństwo, że takie
pytanie może paść, ale w natłoku usłużnie rzucanych wygodnych dla
premiera piłeczek-pytań, zręcznie odbijanych przez Tuska, nie ma szans,
żeby się przebić, a już tym bardziej być zauważone w przekazach
czołowych salonów medialnych III RP. I nawet jak premier w swoich
odpowiedziach ewidentnie mija się z prawdą ( stwierdzając np. z dumą,
że to on jako szef Rady Europejskiej uchronił Polskę przed napływem
imigrantów, podczas gdy straszył premier Szydło konsekwencjami, jakie
poniesie nasz kraj, jeśli ich nie przyjmie), to tylko niezależne media
jeszcze jakoś dzielnie usiłują informować o tym opinię publiczną,
a i media społecznościowe nie pozwalają zamieść pod dywan niewygodnych
dla „koalicji 13 grudnia” faktów.
Demontaż państwa a „ezopowe” komentarze Tuska
Z drugiej
strony media społecznościowe, a szczególnie platforma X (dawniej
Tweeter) stały się dla Donalda Tuska wygodną drogą komunikacji
ze społeczeństwem, tak jak on to rozumie, czyli albo wali prętem
po klatce, by ku uciesze „silnych razem” i ośmiogwiazdkowców zjadliwie
atakować „piosowską szarańczę”, albo w iście ezopowym stylu odnosić się
do wyczynów swojej ekipy. I podczas gdy trwa demontaż konstytucyjnego
porządku Polski, gdy bezprawnymi metodami („ żelazna miotła”) usiłuje
się rozprawiać z polityczną konkurencją i zacząć spłacać długi u tych,
którzy pomogli Tuskowi dojść do władzy, pisze
on w mediach społecznościowych:
No jak można
narzekać, kiedy tą „nieprzyjemną” robotę wykonują podwykonawcy w postaci
Hołowni, ( a de facto Jacka Cichockiego) Kosiniaka-Kamysza,
Sienkiewicza czy Bodnara? Nawet pod „aktem założycielskim” nowej
demokracji (tak jak ją rozumie Tusk), czyli uchwałą w sprawie mediów
publicznych, kasującą konstytucyjne i ustawowe prerogatywy państwa nie
miał odwagi jako poseł się podpisać.
Anarchizacja państwa,
prawny chaos, zwijanie inwestycji, które miały być ogromnym rezerwuarem
tlenu dla rozwoju polskiej gospodarki za „wynajętego” Tuska realizują
albo ludzie związani z nim supłami poprzedniej władzy , tak jak
Sienkiewicz i całe grono posłusznych współpracowników z lat 2007-2015,
albo koalicjanci-przystawki ( Kosiniak-Kamysz), albo ludzie bez własnego
zaplecza politycznego, którzy swój awans w strukturach władzy
zawdzięczają wyłącznie łaskawości nowego premiera (Bodnar). Dobry car,
źli bojarzy.
Wyborcy chcieli trzeciej drogi, a dali władzę Tuskowi
Trzecia
Droga, która dała władzę Tuskowi, zupełnie została zwasalizowana,
Kosiniak-Kamysz siedzi cicho, nawet nie stać go jako ministra obrony,
by walczyć o budżet swojego resortu, już zmniejszany w sejmowych
komisjach czy kontrakty na uzbrojenie, z których Tusk chce się
wycofywać. Syndrom sztokholmski czy naiwna wiara w to, że tak jak Polacy
zapomnieli, że był „podwykonawcą” reformy podwyższającej wiek
emerytalny i skoku na fundusze OFE, tak znowu zapomną, że w obliczu
coraz bardziej groźnej dla Polski sytuacji za wschodnią granicą i wcale
nie kamuflowanych zamiarów Rosji wobec naszego kraju minister obrony
zamiast zbroić wojsko na potęgę, chce je zwijać? Hołownia potwierdza
zaś, że projekt Polska205 był niczym innym, tylko precyzyjnie
zaplanowaną operacją stworzenia protezy, która pomoże Platformie
Obywatelskiej, w razie gdyby samodzielnie się nie udało, w marszu
po władzę. Już to, że u początków tego ugrupowania pojawili się
w otoczeniu Hołowni ludzie Tuska, tacy jak Jacek Cichocki mogło budzić
pewne podejrzenia, a kiedy ten ostatni stał się szefem kancelarii Sejmu,
jasnym się stało, kto naprawdę rozdaje karty na Wiejskiej. Hołownia
za swoją naiwność, wybujałe ego i marzenia o prezydenturze firmuje
twarzą jako „podwykonawca” te wszystkie działania, przed którymi jako
marszałek Sejmu powinien chronić Polskę. Jeszcze nie wie, że las
birmański już rozpoczął swój marsz pod gmach Sejmu na Wiejskiej.
Kto naprawdę „wynajął” Donalda Tuska
O tym,
kto tak naprawdę wynajął Donalda Tuska, przekonamy się wkrótce,
po nadchodzącym szczycie Rady Europejskiej. Na swojej ostatniej
konferencji po posiedzeniu rządu, pytany o pakt imigracyjny, powiedział:
Prace
nad paktem dobiegają końca i z przecieków wynika, że Komisja Europejska
dostanie w nim nieograniczone niczym możliwości decydowania o tym ilu
i do jakich krajów zostaną relokowani imigranci, będzie miała także
prawo ustalania wysokości kar za każdego nieprzyjętego, bez określenia
górnej granicy. I to na długie lata. Tym samym pogwałcone zostają
traktaty, bowiem polityka imigracyjna i azylowa do tej opory należały
do wyłącznych kompetencji państw członkowskich. I państwa, które
zdecydują się przyjąć imigrantów, mają zapewnioną pełną poufność
KE w tej sprawie, bo po co ich społeczeństwa mają o tym wiedzieć?
Zorientują się, jak ich zobaczą na ulicach swoich miast.
Jeżeli
Donald Tusk naprawdę wierzy w to, co powiedział o nieprzyjmowaniu
imigrantów, to jak twierdzi europoseł Jacek Saryusz- Wolski powinien
na nadchodzącej Radzie Europejskiej powiązać zgodę na pomoc dla Ukrainy,
zapisaną w projekcie rewizji budżetu na lata 2022-2027 z wykreśleniem
stamtąd propozycji trzech nowych podatków , uszczuplających dochody
państw członkowskich i rezygnacją z paktu imigracyjnego.
Stawiam
dolary przeciwko orzechom, że tak się nie stanie, no ale cóż, dajmy
szansę polskiemu premierowi, by udowodnił, kto go naprawdę wynajął.
I żaden biegający po gmachach UE „podwykonawca” Tuska z jakimiś
papierami, mającymi udowodnić, jaki sukces znowu odniósł premier
w Brukseli, nawet pokazywany i opisywany we wszystkich mediach IIIRP
prawdy o tym nie przykryje, dopóki jeszcze „podwykonawcy” Tuska nie
spacyfikują resztki niezależnych od nich mediów.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
191. Stanisław Janecki: Z jakiej
Stanisław Janecki: Z jakiej paki Tusk wrócił do roli pomocnika w niemieckich gierkach, żeby nigdy nie zapłacić Polsce reparacji?
Już 25 sierpnia 2004 r. Tusk mówił w Sejmie: „Intencją Polaków jest tak naprawdę Europa bez roszczeń”.
Coraz
głupsze i bezczelniejsze są pomysły Donalda Tuska i jego ludzi na to,
żeby pomóc Niemcom nigdy nie zapłacić Polsce reparacji
(zadośćuczynienia). Te najbezczelniejsze odwołują się do przyszłości.
Tusk poleciał do Berlina, żeby (12 lutego 2024 r.) po raz kolejny pomóc
Niemcom, a nie Polsce. Nudny jest już ten sposób robienia Polakom wody
z mózgu, że coś trzeba zrobić z rachunkiem za przeszłość, ale brak tego
rachunku to właściwie żaden problem.
Tusk powiedział:
„Bardzo bym chciał, by refleksja historyczna i decyzje, które mogłyby
nas usatysfakcjonować, żeby one służyły przyszłości, wspólnemu
bezpieczeństwu. I ja uważam - podejrzewam, że kanclerz może
mieć tu inne zdanie - uważam, że Niemcy mają tutaj coś do zrobienia”.
Jeśli „coś”, to mogą to być nawet marne paciorki. Tu nie chodzi o „coś”,
tylko o „wszystko”. Bo jeśli „o „coś”, to od razu mamy głupie i bardzo
szkodliwe dla Polski pomysły.
Dukał premier Tusk w Berlinie:
„Jestem polskim politykiem, jestem też historykiem i jestem
gdańszczaninem. I wszystkie te trzy powody każą mi myśleć serio o tym,
że wyrównanie pewnych rachunków byłoby na pewno dziejową
sprawiedliwością. Ale nie chcę z tego uczynić frontu wzajemnej niechęci,
tylko chcę z tego uczynić pomysł na dalszą współpracę na rzecz
bezpieczeństwa, korzystną dla obu narodów”.
Z tego,
co powiedział Donald Tusk wynika, że w ramach „wyrównywania rachunków”
Niemcy mogą się wykpić czymkolwiek, a jeśli nie zdobędą się nawet
na jakikolwiek tani gest, to nic się nie stanie. Bo trzeba myśleć
i pracować dla przyszłości. Kto upoważnił Donalda Tuska do zamiany
rachunku krzywd na nic, na zero? Kto mu dał prawo sprzedawania krzywd
Polaków? W czyim imieniu szykuje jakieś geszefty z Niemcami, w których
nie ma nawet milionowej części tego, co się Polakom należy? Z jakiej
paki? – można by spytać jego własnymi słowami.
12 lutego
2024 r. w Berlinie Tusk powiedział jeszcze: „Kwestia moralnego,
finansowego, materialnego zadośćuczynienia nigdy nie została
zrealizowana - nie z winy kanclerza Scholza i nie z mojej winy.
To jest zawsze dobry temat do dobrej rozmowy, ale inaczej niż moi
poprzednicy, będę szukał wspólnie z kanclerzem Scholzem takich form
współpracy, które z przeszłości nie uczynią jakiegoś fatum, które
by ciążyło nad naszymi relacjami”. Co za piramidalna brednia? Jeśli
Scholz jest kanclerzem państwa będącego kontynuacją III Rzeszy
w kategoriach prawno-międzynarodowych, to oczywiście, że odpowiada
za „niezrealizowanie materialnego zadośćuczynienia”, skoro go nie
ma także za jego rządów. A Tusk jako premier w latach 2007-2014
odpowiada za to, że dla niego ta sprawa nie istniała, więc Niemcy tylko
okrzepły w tym, żeby nie zapłacić ani centa.
Najnowszy głupi
pomysł zinterpretował za Tuska i Sikorskiego Piotr Buras, „dyrektor
warszawskiego biura think tanku Europejska Rada Spraw Zagranicznych”.
Napisał on w „Gazecie Wyborczej” (12 lutego 2024 r.): „Zamiast rozliczać
się za II wojnę światową, Niemcy i Polacy muszą zrobić wszystko, aby
zapobiec nowej wojnie: pracując nad wzmocnieniem europejskich zdolności
obronnych i budowaniem potencjału odstraszania. Gdyby Niemcy były gotowe
wnieść znaczący wkład w te starania, także w relacjach dwustronnych
z Polską, byłoby to dziś najlepszym zadośćuczynieniem za niezapomniane
konsekwencje katastrofy XX stulecia”.
Między
zadośćuczynieniem za niebywałe niemieckie zbrodnie i materialne
zniszczenie Polski w latach 1939-1945, a obroną przed Rosją teraz
i w przyszłości nie ma żadnego związku i być nie powinno. Tym
bardziej że od sierpnia 1939 r. przez prawie dwa lata Niemcy i Rosja
były sojusznikami, którzy dokonali rozbioru Polski oraz mają na koncie
sporą część zbrodni i zniszczeń. Jeśli się te rzeczy powiąże, zwolni się
Niemcy z obowiązku zadośćuczynienia i o to w tym wszystkim chodzi.
A poleganie na Niemcach w budowaniu potencjału odstraszającego Rosję
od kolejnych agresji to ponury żart.
Już w 2018 r. ówczesny
prezydent USA Donald Trump otwarcie wypomniał Niemcom, że uzależniając
się od rosyjskiej ropy i gazu finansują zbrojenia Rosji i umożliwiają
Putinowi realizację agresywnych planów, na początek wobec Ukrainy.
To Niemcy, jeszcze bardziej niż w 1939 r., wyhodowały potwora
na wschodzie. I mimo różnych ściem i wykrętasów w potępianiu Rosji
po otwartej agresji na Ukrainę nikt nie może mieć pewności, czy Niemcy
są wiarygodną częścią Zachodu, zdeterminowaną, by Rosja wojnę przegrała,
zapłaciła za to i została osłabiona na dekady.
Gdy 1 września
2022 r. ogłoszony został raport o stratach wojennych Polski poniesionych
wskutek niemieckiej agresji 1 września 1939 r. i trwającej prawie 6 lat
okupacji, Donald Tusk powiedział: „Inicjatywa PiS-u o reparacjach
wojennych pojawia się co kilka lat, zawsze wtedy, kiedy PiS ma potrzebę
zbudowania narracji politycznej. Tu nie chodzi o żadne reperacje
od Niemiec, tu chodzi o kampanię polityczną, tu od wewnątrz. Wiadomo,
Jarosław Kaczyński tego nie ukrywa, że na tej antyniemieckiej kampanii
chcą jakby odbudować poparcie dla partii rządzącej. Kaczyński sam
stwierdził, że to potrwa pokolenia, a więc nie chodzi o pieniądze
dla Polaków”.
Tusk wzywał, by „nie dać sobie wmówić,
że tu chodzi o jakieś poważne przedsięwzięcie”. Stwierdził, że raport
nie ma specjalnego znaczenia, podobnie jak ewentualny wniosek
o reparacje. Ot zwykła polityka, tylko oparta
na antyniemieckich resentymentach, ale i one nie są niczym
nadzwyczajnym. Obecny polski premier unieważnił i raport o stratach,
i wniosek o reparacje. Stał się rzecznikiem interesów Niemiec. Dzięki
niemu Niemcy mogą twierdzić, że rozumieją Polaków, ale nie mogą nic
w sprawie reparacji zrobić, gdyż prawo im na to nie pozwala. W prawnym
sensie reparacje nie istnieją.
Jeśli reparacje istnieją w sensie
moralnym, to raport o stratach wojennych oraz wniosek Polski
o zadośćuczynienie i tak nie mają żadnego znaczenia. Z moralnego punktu
widzenia można rozpatrywać jakieś niemieckie inicjatywy pomocowe, ale
one mogą wynikać wyłącznie z dobrej woli Berlina i nie będą miały
odniesienia do tego, co przedstawia raport. Do takiego ustawienia przez
Berlin sprawy reparacji potrzebny był Niemcom Donald Tusk. I w takiej
roli od 1 września 2022 r. nie zawodzi.
15 września 2022 r.
w Poczdamie kanclerz Olaf Scholz stwierdził, że Putin „chciałby
nakreślić granicę zupełnie inaczej i wszystko wcielić do swojego
państwa, niezależnie od języka czy historii. Gdzie byśmy skończyli,
gdyby w Europie i w innych miejscach na świecie niektórzy politycy
zajrzeli do podręczników historii i stwierdzili, że granice były już
gdzie indziej, że można je ponownie przesunąć?”. I zwrócił się
do Donalda Tuska: „Chciałbym powiedzieć, patrząc na Donalda Tuska, jak
wielkie znaczenie mają układy, które wynegocjował Willy Brandt. Granica
Niemiec i Polski jest ustalona raz na zawsze po setkach lat burzliwej
historii i nie chciałbym, żeby jacyś ludzie szperali w książkach
historycznych, żeby dokonać rewizjonistycznych zmian granic. To musi być
dla nas wszystkich jasne. Pokój opiera się na tym, że granice są nie
do ruszenia. Tu musi być między nami zgoda”.
Tusk odpowiedział
Scholzowi: „Jeśli poczucie winy za II wojnę ma Niemców do czegoś
zobowiązywać, to przede wszystkim do jednoznacznego i pełnego
zaangażowania się po stronie Ukrainy w walce z agresorem. I do uczciwego
podejścia w kwestii zadośćuczynienia strat narodom, które zapłaciły
największą cenę za szaleństwa nazizmu”. Znamienne, że zobowiązania
moralne powiązał z Ukrainą, zaś zadośćuczynienie z „narodami”. W ten
sposób zniknęła specyfika i skala zbrodni oraz zniszczeń dokonanych
przez Niemców w Polsce.
Kanclerz Scholz zaczął spijać Tuskowi z dzióbka, mówiąc o ryzyku, jakie się wiąże z jakimkolwiek rewizjonizmem.
Scholz nawiązał do rewizjonistycznych gróźb wobec Polski (w reakcji
na zapowiedziany wniosek o reparacje) ze strony choćby polityków
Alternatywy dla Niemiec. A skoro oni reagowali na wniosek o reparacje,
sam Scholz potraktował taki wniosek jak „szperanie w książkach
historycznych, żeby dokonać rewizjonistycznych zmian granic”. W ten
sposób dawał do zrozumienia, że Polska występująca o reparacje
działałaby przeciwko temu, co w sprawie granic osiągnięto, szczególnie
granicy polsko-niemieckiej, a co wypracował m.in. kanclerz Willy Brandt.
Tusk zawsze był przeciw reparacjom. 25 sierpnia 2004 r. mówił
w Sejmie: „Intencją Polaków jest tak naprawdę Europa bez roszczeń.
Chcemy Europy, która nie będzie nękana nieustannymi wzajemnymi
roszczeniami. (…) Przy każdej okazji my, Polacy, powinniśmy mówić -
bo chyba w to wierzymy - że naszym celem jest prawdziwa pokojowa
i przyjazna Europa bez roszczeń”. Polska wnosi w to swój wkład, skoro
„z niespotykaną w dziejach nowożytnej Europy wielkodusznością, jako
główna ofiara II wojny światowej, nie podnosiła do tej pory kwestii
reparacji czy odszkodowań”.
Tusk wystąpił podczas debaty
poprzedzającej przyjęcie przez Sejm uchwały (10 września 2004 r.)
„w sprawie praw Polski do niemieckich reparacji wojennych oraz w sprawie
bezprawnych roszczeń wobec Polski i obywateli polskich wysuwanych
w Niemczech”. Uchwała była reakcją na działania Niemców wywodzących się
z terenów należących niegdyś do III Rzeszy, a na mocy umowy poczdamskiej
przekazanych Polsce. Ci Niemcy w polskich sądach domagali się zwrotu
własności. Nachodzili mieszkających w poniemieckich domach Polaków,
grozili im, zachęcali do dobrowolnego wynoszenia się, zanim
zostaną wyrzuceni.
W 2004 r. Donald Tusk był tylko
szefem partii, więc jeszcze przebąkiwał o „czymś, co wymaga ciągłej
czujności i odpowiedniej historycznej wrażliwości”. Że „żaden
gest nie zamknie tej wiecznej pokuty za to, co stało się w Polsce
i w Europie wskutek agresji niemieckiej i wskutek II wojny światowej”.
Gdy tylko został premierem, a szczególnie po wyborach 15 października
2023 r. już nie musi niczego udawać. Już może razem z Niemcami pracować
dla przyszłości. Dzięki temu Niemcy mogą bez wstydu, a wręcz z dużą dozą
bezczelności odrzucać jakiekolwiek żądania zadośćuczynienia. Ceną
byłyby tylko jakieś „paciorki” zamiast faktycznej i odpowiednio
wycenionej zapłaty.
Już w 2022 r. w Poczdamie Tusk zapowiedział
jakieś korzystne dla Berlina wyjście z reparacyjnego pata, mówiąc
o „zadośćuczynieniu strat narodom, które zapłaciły największą cenę
za szaleństwa nazizmu”. To była lina rzucona rządowi w Berlinie, żeby
niemieckie władze miały możliwość włączenia Polski do jakichś projektów
z udziałem innych państw lub do czegoś zastępczego w formie instytucji
bądź pomnika. Donald Tusk stwarza Niemcom wygodne wyjście awaryjne: mogą
rzucić jakiś ochłap, np. sfinansowanie odbudowy Pałacu Saskiego czy
powołanie jakiejś instytucji naukowej, najlepiej dla dobra wzajemnej
współpracy lub wręcz całej Unii Europejskiej.
Reparacje
nie mają dla Tuska i Scholza sensu, bo wiązałyby się z nowymi krzywdami.
Wystarczy potwierdzić zrozumienie dla tych krzywd, jakie podczas
II wojny światowej spotkały Polaków ze strony Niemców. Tym
bardziej że Niemcy regularnie dorzucają do tego krzywdy tzw.
wypędzonych. I dla Berlina, i dla Tuska byłoby to najlepsze wyjście. Dla
Polski – fatalne. Ale od kiedy ten premier miałby się przejmować tym,
co się Polsce należy i co jest dla niej dobre.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
192. Premier Donald Tusk na Radzie
Premier Donald Tusk na Radzie Gabinetowej CIR
Premier Donald Tusk na Radzie Gabinetowej: kwestia bezpieczeństwa musi stać się narodowym priorytetem
W Pałacu Prezydenckim odbyło się posiedzenie Rady Gabinetowej. Przedstawiciele rządu dyskutowali z Prezydentem na temat realizacji strategicznych inwestycji, takich jak Centralny Port Komunikacyjny, kwestie energetyki jądrowej czy modernizacji polskiej armii. Premier przedstawił także dokument świadczący o zakupie i wykorzystywaniu systemu Pegasus.
Bezpieczeństwo, jako podstawa działań polskich władz
"Niezależnie od różnic poglądów, niezależnie od tego, skąd przychodzimy, i jak często się spieramy o różne sprawy, kwestia bezpieczeństwa musi stać się narodowym priorytetem, który łączy bez wyjątku wszystkich w Polsce" - podkreślił Prezes Rady Ministrów.
Szef rządu zwrócił uwagę na niedawną niepokojącą wypowiedź byłego prezydenta Stanów Zjednoczonych Donalda Trumpa w sprawie krajów NATO, które nie przeznaczają wystarczających środków na obronność. Premier Donald Tusk zaznaczył, że wzmożona dyskusja na ten temat odbywa się we wszystkich stolicach państw NATO i Unii Europejskiej.
- "Nigdy do tej pory nie miałem takiego przekonania, że sytuacja u naszych granic, ale także Europy, jest tak poważna" - przekonywał Donald Tusk.
Legalne i nielegalne wykorzystanie systemu Pegasus
Zobowiązałem Ministra Sprawiedliwości, Prokuratora Generalnego do przekazania kompletu dokumentów, które w stu procentach potwierdzają zakup i korzystanie w sposób legalny i nielegalny z Pegasusa. A lista "ofiar" tych praktyk jest bardzo, bardzo długa - przekazał szef rządu.
Premier dodał, że posiada dokument, który potwierdza zwrócenie się z inicjatywy Centralnego Biura Antykorupcyjnego do Funduszu Sprawiedliwości o sfinansowanie zakupu systemu Pegasus.
Ten dokument, który mam w ręku, potwierdza niestety to czego się najbardziej obawialiśmy, że z inicjatywy Centralnego Biura Antykorupcyjnego zwrócono się o sfinansowanie zakupu Pegasusa do Funduszu Sprawiedliwości, co zostało potwierdzone przez pana ministra Ziobro. (…) Także przynajmniej tę kwestię uznaję za rozstrzygniętą - czy był, kto go kupił i do czego używał - mówił Donald Tusk.
Prezes Rady Ministrów zapewnił o gotowości do przekazania kompletu dokumentów w tej sprawie.
Wątpliwości wokół budowy tzw. małych reaktorów jądrowych
Premier Donald Tusk przekazał informacje, które udało się ustalić w związku z negatywnym zaopiniowaniem przez Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego spółki Orlen Synthos Green Energy. Spółka odpowiada za realizację inwestycji w tzw. mały reaktor jądrowy SMR.
Udało mi się wyjaśnić na czym polegała ta negatywna opinia naszych służb specjalnych. (…) Służby wielokrotnie zwracały uwagę na to, że spółka, która powstała, która ma realizować bardzo ambitny program tak zwanych małych reaktorów, została skonstruowana ze szkodą dla interesów państwa polskiego - ogłosił szef rządu.
Mimo tych wątpliwości Minister Klimatu i Środowiska, w dwutygodniowym rządzie ówczesnego Premiera Mateusza Morawieckiego, postanowiła sfinalizować projekt.
Najprawdopodobniej pani minister została powołana do tego rządu wyłącznie po to, żeby wbrew ABW i CBA sfinalizować pewne decyzje - stwierdził Premier, zapewniając o gotowości do przekazania Prezydentowi kompletu informacji także w tej sprawie.
2,7 mld zł na Centralny Port Komunikacyjny
Premier wymienił kilka przykładów dotychczasowych wydatków związanych z budową Centralnego Portu Komunikacyjnego:
- w spółce zatrudnionych jest 750 osób - na ich pensje wydano 286 mln zł,
- doradztwo zewnętrzne - 10 mln zł,
- wynagrodzenie dla zarządu - 11 mln zł,
- promocja, lobbing i PR wokół CPK - 27 mln zł,
- utrzymanie biura i usług informatycznych - 112 mln zł,
- program kolejowy to wydatek 0,5 mld zł, chociaż nie zbudowano nawet kilometra torów, nie ma pozwoleń na budowę, z wyjątkiem tunelu pod Łodzią, którego nie zaczęto drążyć,
- program lotniskowy to 708 mln zł, choć projekt terminala lotniskowego wraz ze stacją, nie jest jeszcze gotowy, nie ma wydanego pozwolenia na budowę ani decyzji lokalizacyjnej.
CPK to inwestycja, która jest zaplanowana na minimum 155 mld zł. Wszystkie dotychczasowe ekspertyzy stawiają pod znakiem zapytania całą inwestycję. (…) Zarówno moi współpracownicy, jak ja osobiście, potwierdzaliśmy wielokrotnie - chcemy rozwoju infrastruktury komunikacyjnej, lotniczej, kolejowej. Ale ponieważ mówimy o gigantycznych pieniądzach i o fundamentalnej kwestii bezpieczeństwa, to chcemy, żeby grosz publiczny został wydany racjonalnie, mądrze i oszczędnie - zadeklarował szef rządu.
Premier poinformował także o zamiarze przygotowania projektu zmian w ustawie o Centralnym Porcie Komunikacyjnym, aby prace dotyczące tej inwestycji przejęło Ministerstwo Infrastruktury. Zwrócił się do Prezydenta z prośbą o współpracę w tym zakresie.
Może pan, panie Prezydencie liczyć na pełną współpracę ze strony całego rządu, także w kwestii CPK - podsumował Prezes Rady Ministrów.
https://www.wnp.pl/parlamentarny/wydarzenia/premier-donald-tusk-na-radzi...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl