Ojciec Hejmo - czyli odległe związki jak je znaleźć i wytłumaczyć.
Antoni Macierewicz stwierdził niedawno, że Partia Smoleńska i różne ugrupowania blogerów to działania w sposób oczywisty rozbijackie. Nie doczytałem przy jakiej okazji to powiedział, ale myślę, że na każdym zebraniu Klubów Gazety Polskiej chętnie by to stwierdzenie powtórzył. Czyli paradoks! Bo struktura społeczna, która jedną decyzją może przekształcić się w partię polityczna nie mniej liczebną od PiS'u nie jest działalnością rozbijacką a jakaś tam kilkuosobowa grupka ludzi tak! Czy Macierewicz wie co mówi. Niestety tak.
Właśnie przeczytałem, że Sąd Apelacyjny w Warszawie stanął na wysokości zadania i umożliwił wpisanie PJN do rejestru partii politycznych i co więcej zdążył to zrobić w odpowiednim czasie, mimo ewidentnie podobnej nazwy do zarejestrowanego już innego stowarzyszenia. Natomiast gdy działacze UPR zwrócili się do Sądu o ochronę ich partii, to Sąd nie zdążył. W końcu słusznie należy się Korwinowi na starość widok upadku jego dzieła – wszak jest obcy, jest Polakiem więc niech ma za swoje. Natomiast taki Poncyliusz czy Jakubiak to swoi ludzie, ich trzeba chronić.
Można więc na marginesie powiedzieć, że wymiar sprawiedliwości działa tak prawidłowo, że naszego punktu widzenia wymaga dogłębnej reformy. Przy tak działającym systemie prawa, póki nie zrobimy jego reformy, jest rzeczą oczywistą, że na tzw „prawdziwą opinię publiczną”, czyli na nas, spada szczególny obowiązek obywatelski. Musimy zawczasu oceniać różne działania ONYCH, jeszcze gdy są one planowane i tak zmieniać ich kontekst by stawały się w oczywisty sposób absurdalne i przez to nieskuteczne, przynoszące ich autorom więcej szkody niż pożytku. Skąd nagle Ojciec Hejmo. Otóż, ja nie znam hiszpańskiego a o sytuacji społecznej i Kościele Katolickim w Ameryce Środkowej i Południowej wiem bardzo niewiele, będę więc powtarzał wnioski zasłyszane od osób będących dla mnie autorytetem w tych sprawach bo to co mówi jest bardzo charakterystyczne.
Ta znajoma osoba zainteresowała się wyjaśnieniami Ojca Hejmo, który twierdził, że nic złego nikomu swoją współpraca nie uczynił. W końcu tylko raz umieścił jakiś polecony przez ubeków artykuł w piśmie Dominikanów pod tytułem „W Drodze” a dotyczący kwestii teologicznych dyskutowanych w Ameryce Południowej, czyli nic ważnego, żadna wina. Chciał to przedstawić jako test lojalności a nie uczestnictwo w działaniach operacyjnych KGB, bo artykuł nijak się nie miał do sytuacji w Polsce. Ta znajoma mi osoba postanowiła zadać sobie trud odszukania tegoż artykułu i sprawdzenia, czy nie stanowił on kontekstu dla jakiś dyskusji w Kościele Ameryki Środkowej.
I tu okazało się, że ten artykuł, w kontekście sytuacji Ameryki Środkowej był ważnym głosem w dyskusji, która w rezultacie doprowadziła meandrami do „obiektywizacji społecznej”, czyli do uznania za oczywistość przez wiele osób tezy, jakoby w warunkach Amerykańskich Kościół miał się angażować w bieżącą działalność polityczną a co najważniejsze, księża mogli poddawać się zwierzchności świeckiej w swej działalności publicznej, oczywiście w imię interesu materialnego i społecznego wiernych. Oprócz nadziei na doraźne skutki polityczne, w sposób oczywisty chodziło to, by w sferze stosunków społeczno-politycznych, począwszy od Ameryki Środkowej, zacząć upodabniać Kościół Katolicki do Cerkwi Prawosławnej.
W ten sposób spowodować zanik presji modernizacyjnej na Rosję przez upodobnienie struktur społecznych do tych, które są u nich. Czyli przedsięwzięcie olbrzymie, wręcz epokowe, niesłychanie też ważne politycznie. Częścią uzasadnienia przytaczanego przez zwolenników takiej przemiany miały być poglądy Kościoła w Polsce powszechnie uważanego za ortodoksyjny i wzorowo wręcz niezależny od polityków. Plan w końcu nie wyszedł, ale szkody są dalej wielkie.
Przypominam to bo myślę, że my, swymi banalnymi działaniami uczestniczymy dzisiaj w nie mniejszych przemianach. Wracam do tej sprawy by pokazać związek między banalnością dnia powszedniego a wielkością przedsięwzięć politycznych. Nawet największe z nich z bliska wyglądają jak codzienna szamotanina z rzeczywistością. Tu jakiś artykuł, tu jakaś wypowiedź- w sumie niby nic ważnego ale te drobne zdarzenia tworzą kontekst, tworzą tło, na którym coś, czyli informacja, albo jest widoczna, albo nie jest – jeśli nie jest widoczna to, ani tej informacji ani, tego o czym ta informacja mówi w przestrzeni publiczne nie ma. Nie stanowi też przesłanki decyzyjnej dla nikogo.
W ten sposób można sterować zachowaniami tak ludzi, jak instytucji i Rosjanie tym narzędziem uprawiają politykę, również w naszym kraju, kompensując w ten sposób swoje braki materialne i technologiczne. Musimy więc czujni i badać nie tylko skutki bezpośrednie rozmaitych pomysłów i inicjatyw, ale również zastanawiać się jaki one mogą stworzyć kontekst społeczny i ideologiczny w pozornie odległych sprawach. W śledztwie smoleńskim doszło do przełomu. Nawet wrogie nam media przestały kwestionować fakt iż zapisy w czarnych skrzynkach urwały się 15 m nad ziemią i 60 m od miejsca w którym samolot uderzył w ziemię a Rosjanie ten fakt starali się ukryć. Mamy więc z nimi problem którego rozwiązania nie możemy odsunąć od siebie, ale czy mamy do tego siły? Chyba tak.
Doszło wreszcie też do tego, że J. Kaczyński powiedział głośno rzecz niezwykłą w naszym przekazie medialnym, choć dla mnie od dawna oczywistą. Siłą Imperium Rosyjskiego jest dezinformacja, bo pod względem gospodarczym, a co za tym idzie i militarnym nie jest to jakieś wielkie państwo. Od siebie dodam, e jego imponująca długość jest raczej ciężarem niż atutem. A w tym co jest jego siłą my możemy być im równym przeciwnikiem, bo produkcja informacji i jej analiza jest tania, tak tania, że może sobie na to pozwolić, i biedna Rosja, i my w równym stopniu. Na szczęście od dłuższego czasu mamy dobra passę. Najpierw spece od badania preferencji politycznych nie zorientowali się, że dojdzie do podwójnego zwycięstwa Kaczyńskich w 2005 roku, później nie przypuszczali, że Kaczyński będzie w stanie dogadać się z Samoobroną i LPR ( cytuję ówczesną wypowiedź znajomego platformersa „przecież to nawiedzona d... a nie polityk – bo co on osiągnął, nawet samochodu, ani konta w banku nie ma! Nie ma więc szansy na stworzenie rządu bez nas”).
Kaczyński rząd stworzył i od tego czasu jego przeciwnicy dążą do „walnej bitwy” do siłowego zniszczenia Pisu. Bo okazało się, że ich główna broń- dezinformacja przestaje działać. Do tego jednak potrzeba rozhuśtać sytuację społeczną, by był pretekst do użycia przemocy, bo nieuzasadnione w odczuciu społecznym jej użycie zwróci się bardzo szybko przeciwko nim. Jak dotąd nie udało się „rozbujać sytuacji społecznej” mimo wielu już prób. Przypominam to, bo próba wywołania zamieszek społecznych na ulicy była już na pewno przynajmniej raz podejmowana. Pamiętacie państwo słynną debatę Kaczyński-Tusk z 2007 roku? Na tej debacie zwolennicy Tuska zaczęli się wydzierać i uniemożliwiali Kaczyńskiemu wypowiedzi. Wydaje się, że celem było wywołanie analogicznej reakcji zwolenników Kaczyńskiego, doprowadzenie do konkursu, kto głośniej krzyczy.
W dwa dniu później, gdy w Hybrydach miało dojść do spotkania Kaczyńskiego z młodzieżówka PiS pod salą zaczynała się gromadzić młodzież niezwiązana z PiSem w „strojach na zadymę”, ale spotkanie kończyło się przed czasem i „młodzież w strojach na zadymę” nie zdążyła się zebrać w dostatecznej liczbie. Gdy nadeszła godzina, w której zgodnie z planem miało zakończyć się spotkanie Kaczyńskiego z jego młodzieżówką, pod Hybrydami była już co prawda wystarczająca grupa „młodzieży w strojach na zadymę” by wywołać dużą awanturę, ale nie było już młodzieży pisowskiej, ale zablokowanie wyjścia z Hybryd okazało się być bez znaczenia, bo już nikt tymi drzwiami nie chciał wychodzić. Piszę o tym, bo jest to dobry przykład próby „rozbujania nastrojów społecznych” . Zwróćcie państwo uwagę, że gdyby podczas debaty Kaczyński choćby gestem zachęcił swoich zwolenników do dania odporu zwolennikom Tuska doszło by do pierwszego „wahnięcia” i zapewne dalej dali by sobie oni radę. Ale nawet, gdy nie wezwał swoich zwolenników do „dania odporu” podczas debaty, to przeciwnicy zawsze mogli by powiedzieć, ze fakt braku wezwania do kłótni wtedy, podczas debaty, był tak frustrujący dla młodzieży pisowskiej, że jak zobaczyli swoich konkurentów politycznych na ulicy, to nie wytrzymali i … .
Wyjaśnienie to nie jest psychologicznie błędne. Taki stan nastrojów jest psychologicznie prawdopodobny! Przy silnym wsparciu medialnym mogło by to oznaczać wielkie problemy dla środowisk Pisowskich. Z zewnątrz było by widać tylko wychodzącego z sali J. Kaczyńskiego i następnie bijatykę. A jak się tłuką dwie grupy zamaskowanych facetów, to zawsze można im przypisać dowolne poglądy. Że była to zaplanowana prowokacja świadczy przede wszystkim fakt iż nieznani sprawcy spalili samochód Piterze. Gdyby wcześniej był zamieszki byłby to eksces uprawniający do użycia siły przeciwko Pis' owi w ….. obronie kobiety. Ponieważ wcześniej nie doszło do konfliktu ulicznego z udziałem młodzieżówki Pis`u, to nie było kontekstu w który można było by to wpisać. Prowokacja nie wyszła a Pis zaczął się umacniać.
Teraz mamy powtórkę z rozrywki. Ponieważ Pis się okopał i jest czujny postanowiono sprowokować kibiców. Nie był bym zdziwiony, gdyby okazało się ze sposób prowadzenia interwencji policji na stadionie w Bydgoszczy był taki, że najczęściej prowadził do przeniesienia zamieszek ze stadionu na ulicę – co wielokrotnie widzieliśmy na filmach z całej Europy. Niewątpliwie znający się na rzeczy działacze piłkarscy w pierwszych komentarzach po meczu wyrażali zdziwienie sposobem interwencji i zarzucali wręcz policji, że taka interwencja nie doprowadzała do uspokojenia nastrojów a do ich podgrzania. Skoro oni to wiedzieli to i policja też.
Analogia do próby wywołania rozruchów przed wyborami w 2007 roku jest oczywista – choć oczywiście skala przedsięwzięcia jest o wiele większa. I tu znowu nie wyszło. Jeśli była to zaplanowana akcja to musimy spodziewać się „spalenia samochodu Pitery” Pozytywne jest to, że jak widać, że potrafimy na tyle zmienić kontekst ICH działań, że okazują się bez sensu, że im szkodzą. Nie oznacza to jednak , że możemy być spokojni o przyszłość. Wręcz przeciwnie oni nam szykują niezła „zadymę medialną” i trzeba się zastanowić co z tym zrobić. Najprawdopodobniej jej szczyt przypadnie na moment w którym „podpalą jakiś samochód”. Chodzi mi o Kamińskiego i osobnika o pseudonimie „Broda”. Wygląda na to, że Kamińskiemu, gdy był jeszcze szefem CBA podsunięto jakieś dokumenty pokazujące najprawdopodobniej prawdziwe fakty z działalności niejakiego Drzewieckiego, ale dokumenty prawdziwe nie były. Teraz, gdy zaczął o tym mówić nie będzie tak ważne czy mówi o faktach prawdziwych, czy nie prawdziwych, tylko ważne będzie to, czy jest odpowiedzialny i kieruje się w swoim postępowaniu posiadanymi dowodami, czy też swoimi przeczuciami.
Jeśli okaże się, że Kamiński działa na podstawie przeczuć nie dowodów, to strach przed Pisem wróci z wielką siła. Z korupcja bowiem jest jeszcze gorzej niż z prowadzeniem samochodu po alkoholu. Niby wszyscy są przeciw ale bardzo niewielu chce rzeczywiście za to sankcji. W końcu człowiek ma prawo robić ze swoimi pieniędzmi co chce i może je dawać komu chce. Co więcej, gdy byłem na studiach to byłem uczony, ze np. lekarz, który nie jest urzędnikiem przyjmując gratyfikacje finansowe od pacjentów nie dopuszcza się korupcji, dawanie prezentów rzeczowych też nie było korupcją. Natomiast w naszej tradycji jest np. wspólne finansowanie przedsięwzięć politycznych. Od wieków było to uznawane za coś dobrego. Oczywiście ustawa o partiach politycznych tego zakazuje, ale zwyczaj też jest prawem!
W rezultacie Pis został zepchnięty w świadomości społecznej na pozycje wątpliwą prawnie! Wynika z tego, że PO udało się znowu postawić Pis w mocno niezręcznej sytuacji i musimy to jakoś zmienić najlepiej zmieniając kontekst całego zdarzenia. Piszę o tym bo może ktoś wpadnie na jakiś pomysł, może z historii coś się mu przypomni, bo chyba mamy problem. W tak zarysowanym kontekście może się okazać, że rozmaite „wynalazki polityczne” mogą rzeczywiście zdezintegrować nasze środowisko. Myślę , że Broda był podstępem, pułapką na Kamińskiego. Myślę też, że Prokuratura przedstawiając Kamińskiemu nieprawdziwe dane popełniła przestępstwo i my musimy o tym mówić. Oczywiście nie można oczekiwać, że Kamiński rozpłacze się przed kamerami jak Sawicka, ale trzeba zacząć rugać spiskowców. Mówić, że był to spisek,że jest do dowód na nikczemność środowiska, może powiedzieć, że ONI to nawet pogrążą kolegę byłe dokopać wrogowi, a może coś innego, ale w tym stylu.
W każdym razie, jest groźnie i moim zdaniem „wszystkie ręce powinny znaleźć się na pokładzie” czyli skoncentrować się na problemie Kamińskiego, zakładając, że jako szef służby specjalnej został oszukany przez nadzorującego jego prace prokuratora!
- UPARTY - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
2 komentarze
1. Uparty
tak trzeba mówić i to otwarcie, bo ich metody to metody mafijne. Jeśli ktokolwiek z nas został oszukany to powinien o tym mówić głośno, by przestrzec innych przed podobnym oszustwem. Nie ma się co wstydzić i wyrzucać sobie, że byłem naiwny, dałem się podprowadzić, bo nie sztuka oszukać człowieka uczciwego i prawego.
I przestrzegam wszystkich nie dajcie się sprowokować 4.06.2011. Szykują się, to widać gołym okiem. Bierzmy przykład wszyscy z Obrońców Krzyża, trwają i nie dali się sprowokować, mimo zorganizowanych akcji. Tak samo Solidarni2010, są czujni, choć prowokacji nie brakuje. Róbmy swoje i patrzmy na boki.
Pozdrawiam serdecznie
------------------------
Nie strach, nie trwoga tylko Miłość do Boga tarczą mą i drogowskazem.
2. Chamskie wrzaski podczas debaty
Patrz:
Political heckling: Who really loses?
Sloan, Lloyd R.; Love, Robert E.; Ostrom, Thomas M.
Journal of Personality and Social Psychology, Vol 30(4), Oct 1974, 518-525.
Także Elliot Aronson - "Człowiek istota społeczna".PWN 1995 i wydania późniejsze.