Wygrażanie piąstką

avatar użytkownika Morsik

 

Wzrost płac to dla większości Polaków fikcja. Nadal zarabiamy mniej niż podaje Główny Urząd Statystyczny. Średnia płaca brutto w gospodarce narodowej po pierwszym kwartale 2011 r. wynosiła – według danych GUS – 3 633 złote 54 groszy. Oficjalne statystyki mówią o wzroście pensji w skali roku. Tymczasem cykliczne badanie płac Money.pl, w którym wzięło udział blisko 24 tysiące internautów, kolejny raz pokazało, że przeciętny Polak zarabia znacznie mniej. Przeciętna płaca brutto w Polsce wynosi ok. 2 600 złotych.
Skąd taka różnica? GUS podaje średnią arytmetyczną. Money.pl natomiast posługuje się w wynikach bardziej oddającą obraz społeczny medianą, odrzucającą jednostkowe wartości skrajne niskie i skrajanie wysokie. Dwa lata temu w badaniu Money.pl mediana dla Polski wynosiła 2500 złotych. To znaczy, że statystyczny Polak w każdym roku dostaje najwyżej 50 złotych podwyżki (według oficjalnych statystyk wzrost wyniósł ponad 130 złotych).
Sarkanie na niskie płace i pomruki żądania ich podwyższania powtarzają się w Polsce cyklicznie, najczęściej przed kolejnymi świętami, a koronnym argumentem przy ich negocjowaniu jest wzrost kosztów utrzymania. Dziwny to argument, bowiem co to obchodzi Niemca, Francuza, Hindusa czy Chińczyka? Z takim argumentem powinno się iść do rządu a nie do właściciela fabryki, czy banku. Z drugiej strony, gdybym był na miejscu takiego właściciela, to związkowcom pokazałbym drzwi… Ilu was jest, bym zapytał. Dałbym kilku pracownikom znaczne podwyżki, co skutecznie rozbiłoby już i tak wątpliwą jedność.
Żal mi pewnych drogocennych aspektów nieboszczki komuny, a wśród nich tych wypadów całą brygadą „na kielicha” po wypłacie, tych pieczonych kiełbasek nad rzeką suto zakrapianych, gdzie kumple z pracy czasami „wytargali się po szczękach”, żeby w poniedziałek już bez urazów stanąć do pracy. Kiedyś, gdy dziecko zapytało, kim jest ten pan, który się z ojcem przywitał, odpowiedź była jednoznaczna: to kolega z pracy. Dzisiaj jest jakaś enigmatyczna: pracuje w „firmie”.
Rozmawiałem niedawno o problemach płacowych z kilkunastoma pracownicami. Tłumaczę, żebyście mogły razem wystąpić o większe płace, to musicie wiedzieć ile każda z was zarabia. W odpowiedzi usłyszałem, że płace w firmie są tajne. – Ale przecież każda z was może ze swoją własnością – płacą zrobić co zechce – tłumaczę – możesz przecież powiedzieć koleżance ile zarabiasz. – Ale my się boimy – pada odpowiedź. No to – mówię – weźcie butelkę dobrego wina, spotkajcie się u jednej z was na działce lub w domu i pogadajcie o tych problemach. Na to usłyszałem coś, co mnie zmroziło: „my się nawet po pracy boimy spotykać”…
Właściciele, nastawieni wyłącznie na zysk za wszelką cenę, doskonale o tym wiedzą i, jeśli dorzucą nam łaskawie kilkadziesiąt złotych, to handlując równolegle na wielką skalę natychmiast te podwyżki nam odbiorą podnosząc ceny. A jeśli się za bardzo w swej „dobroci” rozpędzą, to czym prędzej ogłaszają „kryzys”.
Co zatem robić? Zdaje się, że jedynym skutecznym środkiem jest bojkot towarów, zakupów. Jeśli wszyscy posiadacze samochodów osobowych zrezygnują na jeden tydzień ze swoich cudownych zabawek i przesiądą się na autobusy czy rowery, to ceny paliw spadną przynajmniej o 30%. Nie wierzycie? Spróbujmy! Nie tak dawno czytałem na jednym z portali biznesowych, że ceny ropy na giełdach spadają, bo zapasy tego surowca są zbyt duże… Tylko kto ma wezwać do bojkotu?
Butnie wymachujemy piąstkami grożąc Wielkim Chinom za represje w Tybecie. Nic prostszego jak zbojkotować produkty made in ROC, ale… czy potrafimy przeżyć jeden dzień bez chińskich produktów, półproduktów, surowców, usług? Prasę obiegło zdjęcie grupy milicjantów chińskich trzymających stroje mnichów tybetańskich. Za chwilę przebiorą się w nie i armia będzie miała powód do spacyfikowania kolejnego klasztoru w Tybecie… A my wołamy: „Wolność dla Tybetu!”, a bez Chin żyć już nie potrafimy. Żądamy podwyżek płac!, a nie potrafimy w niedzielę zrezygnować z zakupów w najnowszych świątyniach-marketach. Nie potrafimy już po pracy pójść na kielicha z kolegami, ale bardzo chętnie biegniemy na „imprezę integracyjną”, którą z zakładowego funduszu świadczeń socjalnych zafunduje nam ten, którego jedynym celem w firmie jest zamiana kosztów stałych na koszty zmienne.
Nasze pięści, przepraszam – piąstki, służą nam już wyłącznie do ściskania kilku miedziaków, które z łaski na uciechę rozdał potomek pezetpeerowskiego aktywisty, wnusio oprawcy z katowni UB czy synalek esbeka / zomola, którego twarz śni nam się jeszcze po nocach…
PS. Co mnie skłoniło do napisania tej refleksji? Jest 25 maja 2011 r. NSZZ „Solidarność” pręży muskuły w miastach wojewódzkich, a do mnie kolega wysyła rozpaczliwe pytanie: Co mam zrobić, jeśli pracodawca nie wyraził zgody na zwolnienie członków związku od świadczenia pracy z zachowaniem wynagrodzenia i ludzie nie chcą iść na manifestację?
31 lat po Sierpniu 1980 r. nawet za solidarność musi być zapłacone…
==========================================================
 
Inne artykuły gromadzę na moim blogu na stronie http://wielka-solidarnosc.pl

 

 

Etykietowanie:

15 komentarzy

avatar użytkownika Unicorn

1. Przeciętna płaca realna to

Przeciętna płaca realna to jest 900-1400 zł. W nieco większych miastach dochodzi do 2- 3 tys. przy dobrych wiatrach w zależności od rodzaju. Teraz wszędzie płaczą nauczyciele, do tej pory rozpieszczani, bo idzie niż i zaczyna się likwidować szkoły i zwalniać ludzi. Oczywiście, podobnie jak w innych podmiotach, np. urzędach na pierwszy ogień pójdą ludzie młodzi a starsi wiekiem, nierzadko biorący podwójną kasę- np. mający już emeryturę siedzą sobie i za przeproszeniem pierdzą w stołek. To jest dramat. Nie dosyć, że młodzi mają trudności z założeniem rodziny- brak pracy, perspektyw to mają jedne z najniższych pensji. To właśnie kategoria "biednych pracujących."
Tak właśnie upadla się społeczeństwo. Ludzie wolą mieć gówniane grosze i siedzieć cicho. Duża część, nawet młodych przyzwyczajona jest dla odmiany do myślenia stadnego, czyli niemyślenia.

:::Najdłuższa droga zaczyna się od pierwszego kroku::: 'ANGELE Dei, qui custos es mei, Me tibi commissum pietate superna'

avatar użytkownika amarietta

2. @Unicorn, uprzejmie proszę

o podanie przykładu rozpieszczania finansowego nauczycieli :)

avatar użytkownika Unicorn

3. Samorządy traktują ich jak

Samorządy traktują ich jak święte krowy. Patrząc na budżety różnych miast, połowa wydatków to oświata a dokładniej pensje. Nauczyciele na niwie samorządowej ciągle mają jakieś nagrody, podwyżki i wręcz wymuszają kasę. W porównaniu z takimi urzędasami mają wręcz magicznie ;-) Każdy ma swoją wersję, ja piszę z tego, co zaobserwowałem. Może gdzie indziej mają gorzej.

:::Najdłuższa droga zaczyna się od pierwszego kroku::: 'ANGELE Dei, qui custos es mei, Me tibi commissum pietate superna'

avatar użytkownika amarietta

4. ciekawe rzeczy

o tych wymuszaniach; chętnie bym wymusiła jakąś nagrodę lub podwyżkę, szczególnie na poziomie podawanym w mediach (realnie to jest właśnie tyle, co w artykule - max 50 zł rocznie)

warto przypomnieć, że połowa połowy tych wydatków (może nawet więcej?) to ZUS i NFZ i inne podatki, więc realnie nie jest to jakaś super kwota

ostatnio miałam tradycyjną rozmowę z sąsiadką:
-o, ale macie dobrze w tej szkole
-to idź tam pracować, masz skończone studia
-o nie, ja bym tam nie wytrzymała, za żadne skarby

to w końcu jak jest? chyba na zasadzie "trawa u sąsiada jest bardziej zielona" i "wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma"

pozdrawiam

avatar użytkownika Morsik

5. Kochani, tego się spodziewałem.

Ważna jest dyskusja o kasie, na pewno ważna. Jednak najważniejsze w tym artykule jest "PS". To dlatego ta kasa jest, jaka jest, bo tzw. pracodawcy doskonale zdają sobie sprawę z niemocy i niemyślenia. Po prostu mówią: JEST WAS TYLU, NA ILU POZWOLIMY I ZA ILU ZAPŁACIMY!

 Niechlubny udział każdy ma: ten, który milczy, ten, który klaszcze...

avatar użytkownika tu.rybak

6. Kasa i manifestacje

1. co do "kasy" - dodatkowym utrudnieniem są praca "na czarno" oraz praca "bez umowy". Żeby się nie rozwodzić: praca "bez umowy" nie daje szansy młodym (zero możliwości kredytu), pensja "umowowa" jest niższa niz pod stołem, a często bez ubezpieczenia (najlepszym targetem są tzw. uczący się - młodzi dorośli z kwitem ze szkoły lub tacyż studenci - oczywiście w danym wypdaku często nauka jest fikcją)
Praca "na czarno" ma jeszcze mniej zalet bo nie ma żadnej umowy. Co więcej bardzo duża grupa polskich (budowlanka i proste prace fizyczne) dotyczy osób, które są tu na miejscu na zasiłku dla bezrobotnych.

2. co do protestów. Cynicznie analizując, sytuacja, w której jeszcze nie jest całkiem tragicznie powoduje lęk przed utratą tego co się ma. Przy sporym bezrobociu pracodawca ma większą dużo większą siłę niż w innej sytuacji. Sytuacja musi być albo dużo gorsza albo dużo lepsza, żeby owa "siła" stała się siłą pracującego. Krótko mówiąc protesty i manifestacje TERAZ są za wcześnie albo za późno...

Rybak
avatar użytkownika natenczas

7. Wygrażanie piąstką

Sytuacja musi być albo dużo gorsza albo dużo lepsza, żeby owa "siła" stała się siłą pracującego. Krótko mówiąc protesty i manifestacje TERAZ są za wcześnie albo za późno...

Może jednak problem leży gdzie indziej?
Może te "protesty" powinny mieć inną formę?

Nie byłem, nie widziałem, tyle co w telewizorni.
Momentami przypominało to piknik, majówkę, momentami paradę równości.
Chyba, że biorąc poważnie słowa jednego z liderów "S", to tylko preludium...

Pozdrawiam.

> Morsiku, adres Twojego bloga jest zupełnie inny :)

avatar użytkownika Goethe

8. @Morsik

Jest dylemat w związku z twoim artykułem... to co napisałeś to szczera prawda. Dziś nawet za "Solidarność" trzeba zapłacić. Ludzie zacisną tylko wtedy "pięść" gdy nie będą mieli innego wyjścia. Przyjmując twój tok rozumowania i argumentacji należy zauważyć, że po to Związki zbierają składki i fundusze by właśnie gdy chcą wyjść na ulicę z postulatem zrekompensować straty ludzi ich popierających. A jak jest w praktyce? Związki to łatwa i duża kasa dla działaczy nic po za tym.
Śmiem sądzić, że problem nie tkwi w ubezwłasnowolnionych ludziach (pracownikach) miedzy innymi z winy i przyczyny tych Związków, ale problem maja sami działacze z określeniem się. Na razie to są oni albo pionkami w rękach polityków (ugrupowań) albo egoistycznymi karierowiczami łaknącymi łatwego chleba i przedkładającymi swą prywatę nad interes tych których maja za zadanie chronić i w których imieniu występować.
To ich całkowicie pochłania i osłabia. 80-ty już sie nie powtórzy. Nawet najsłuszniejsze postulaty przerobią na kasę dla siebie.

Goethe..."Nikt nie jest tak bardzo zniewolony jak ktoś, kto czuje się wolnym, podczas gdy w rzeczywistości nim nie jest...",JVG

avatar użytkownika skywalker07

9. Ach ta średnia

Skoro Krzysztof Bielecki a także inni przedstawiciele "elyty" zarobił w ubiegłym roku 6 milionów a Nowak w PKSie 2100 to może i średnia wyjdzie te 3 tys z groszami. Ale ze średniej nie da się ugotować obiadu, kupić dzieciom książek/ co roku są nowe- kto na tym zarabia?/, zatankować samochód itp. Czy gdzie indziej żyje się przeciętnym ludziom lżej? Tak.Żal Polaków, żal Polski znowu oszukanej i sponiewieranej gdzie znów aktualny jest przebój- mniej niż zero. Tyle znaczymy.

skywalker07
avatar użytkownika Unicorn

10. Zbliżamy się do ideału

Zbliżamy się do ideału wspólnej Rzeszy, tfu Europy: Polak ma wykonywać proste prace, najlepiej uciążliwe, fizyczne a ewentualna działalność na wyższym nieco szczeblu ma przynależeć do wybrańców- zaprzańców i zdrajców, z ochotą plujących na swoich. Zero przemysłu, zero rzemiosła, zero wojska, zero autorytetów, zero Polski.

:::Najdłuższa droga zaczyna się od pierwszego kroku::: 'ANGELE Dei, qui custos es mei, Me tibi commissum pietate superna'

avatar użytkownika Maryla

11. dlaczego jest tak jak jest? no własnie

dopóki ZZ będą walczyć tylko o podwyzke płac, czyli będą TYLKO ZZ, które reprezentują dzisiaj stosunkowo małą (z własnej winy) grupę ludzi, niewiele osiągną. Jak zechcą być znowu Solidarnością z 1980 r,. wtedy będzie inna rozmowa. Ale nowy prezes wyraźnie odcina sie od tego. Tylko żądania płacowe i zabezpieczenie interesów niedobitków prywatyzowanych zakładów. Znamy to z 20-lecia i wiemy, czym to sie skończyło. Sprzedali sie za parę groszy.

polecam ten wywiad :

http://tvp.info/opinie/wywiady/protesty-beda-ale-nic-z-tego-nie-wyniknie...

Dlaczego zachodzącym ostatnio procesom ekonomicznym towarzyszy słabnięcie, nie tylko w Polsce, siły i liczebności związków zawodowych?

- Wiąże się to ze strukturalnymi przemianami świata współczesnego i zmniejszaniem liczebności klasy robotniczej. Kiedyś jej liczebność stale rosła i na tym Marks opierał swoje rachuby. Tymczasem tzw. klasa robotnicza się kurczy, na rzecz usług i nowych technologii, opartych na pracy koncepcyjnej, a nie na produkcji. Zmieniła się też struktura procesu pracy, zanikają wielkie zakłady pracy, które są skupiskami klasy robotniczej i mateczniki związków zawodowych. Ogromne znaczenie ma też zanikanie wielkich gałęzi tradycyjnego przemysłu, takich jak np. górnictwo, choć akurat w Polsce górnicy zachowali jeszcze niemałą część swojej politycznej mocy. To także umasowienie dorywczego sposobu zatrudnienia, zwiększona ruchliwość siły roboczej i zmniejszanie się liczby pracowników najemnych. Zmienił się też obraz klasy pracującej. Kiedyś większość klasy robotniczej stanowiły jednostki naprawdę wydziedziczone, czyli ci, co nie mieli do stracenia – jak pisał Marks w „Manifeście komunistycznym” – nic prócz swych kajdan. Dziś miliony robotników mają mieszkania, samochody, czasem domek, a nawet pakiecik akcji. Dlatego związki zawodowe słabną.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Goethe

12. @Unicorn

Czyli "STANY" wypisz wymaluj...

Goethe..."Nikt nie jest tak bardzo zniewolony jak ktoś, kto czuje się wolnym, podczas gdy w rzeczywistości nim nie jest...",JVG

avatar użytkownika Morsik

13. Pieniądze związkowe

Całkowita racja. Pieniądze związkowe powinny właśnie temu służyć. Dlaczego nie służą? Bo przede wszystkim są przejadane, ale nie przez działaczy - tych krzywdzisz. To członkowie związku żądają paczek na święta.

 Niechlubny udział każdy ma: ten, który milczy, ten, który klaszcze...

avatar użytkownika Tamka

14. Kilka przyczyn

Istnieje kilka przyczyn tego stanu rzeczy i zostaly one tu zasygnalizowane, dla mnie jednak najjaskrawsza z nich jest brak wspolnoty, brak jednosci w osiagnieciu nadrzednego celu. Nawet, jesli zbierze sie grupa przekonanych, to zawsze znajdzie sie inna- tych wylamujacych sie, a wtedy caly projekt lezy w gruzach. Nie mialam swiadomosci, ze ludzie sa az tak zastraszeni (pieniadze tez "robia swoje"). Jak niewolnicy. Nie dziwmy sie zatem, ze w Polsce jest jak jest. T.

"Martwe dźwigi portowe nigdy nie będą Statuą Wolności".J.Ś.

LUBLIN moje miasto.

 

 

avatar użytkownika Goethe

15. Pieniądze związkowe...

Nie przeczę, że tak też jest... lecz to nie zmienia istoty rzeczy tylko świadczy i potwierdza moją wczesniejszą wypowiedź...
Przywódcy słabi, nawet mozna by rzec do "D". Nie mający żadnej wizji dla siebie i innych, myslacy krótko terminowo i nie starający sie skonsolidować ani zadań ani poglądów ... Każdy sobie rzepkę skrobie a co uskrobie to dla siebie tylko... są słabi z własnej głupoty i przerośniętego jednocześnie EGO.
Weź Kolej bo teraz czas na kolej... gdyby myśleli i mieli troszkę oleju w głowach... ba! ważniejsze przywileje, korzyści i apanaże... za chwilę i tak nie będzie problemu... kolei POLSKICH też nie będzie. Nawet dzieci w przedszkolu widzą i diagnozują właściwie..wiec co ? i Ty wiesz i ja wiem ... SPRZEDANE - USTALONE - REALIZOWANE...a gdzie interes szarego pracownika kolei?... Ci z pracowników którzy sie załapią dostaną pakiety i też nigdy już nie wyjdą z protestem na ulicę. Przykładem ENERGETYKA. teraz 30% robi to co wcześniej 100% maja pakiety i ci którzy je przytrzymali mają taki dochód że nie pytaj co roku firma dba by były zyski ...z tym to akurat nie problem w naszym systemie... ale nikt sie użalać nie będzie. A dla czego...?

Goethe..."Nikt nie jest tak bardzo zniewolony jak ktoś, kto czuje się wolnym, podczas gdy w rzeczywistości nim nie jest...",JVG