Polakom na Litwie zabierają ziemię.
Po zrealizowaniu dwóch programów na temat Polaków na Litwie, „Interwencja” Polsatu przybyła do Wilna po raz kolejny.
Programy o Tomaszu Sadowskim, cierpiącym na genetyczną mukopolisacharydozę typu VI, którego Litwa nie może leczyć, oraz o zakazie publicznego używania języka polskiego, egzekwowanym przez Państwową Inspekcję Językową, spotkały się z dużym zainteresowaniem widzów.
— Jadąc na Litwę, wiedziałem, że mniejszości polskiej żyjącej m. in. na Wileńszczyźnie dzieje się krzywda. Polacy mieszkający na kresach informowali naszą redakcję, że czują się prześladowani, nękani i szykanowani. Postanowiłem to sprawdzić. Byłem jednak zaskoczony skalą problemu. Na miejscu przeżyłem szok, że w Unii Europejskiej dzieją się takie niewyobrażalne rzeczy — powiedział „Kurierowi” Artur Borzęcki, dziennikarz „Interwencji”.
Tym razem ekipa „Interwencji” (w składzie: dziennikarz Artur Borzęcki, operator Jarosław Podolak oraz operator dźwięku Ireneusz Bielak) swe kamery skierowała w kierunku innego problemu, z którym borykają się Polacy na Litwie — zwrotu ziemi. A dokładniej nie tyle samego zwrotu, ale ponownego odbierania ziemi już zwróconej.
O sprawie pana Czesława Kamińskiego „Kurier” informował już w lutym (KW z dnia 26 lutego 2011 r.).
Inne dwie sprawy, którymi zajęli się reporterzy „Interwencji”, dotyczą odbierania zwróconej już ziemi z tytułu znajdujących się na jej terenie lasów o znaczeniu państwowym, które zgodnie z Konstytucją RL mogą należeć wyłącznie do państwa.
Sprawy pani Weroniki Wieromiej, która odzyskała ziemię w Gałgach oraz pani Lilii Wasilewskiej z Werek, trafiły już do Strasburga. Pani Wieromiej odzyskaną w 2001 roku ziemię sprzedała i kupiła dzieciom mieszkania. Dziś państwo żąda anulowania decyzji o zwrocie jej ojcowizny oraz zwrócenia kupcom ok. 2,5 mln litów.
Szacuje się, że w samym Wilnie takich spraw może być około 150.
Reporterzy „Interwencji” z telewizji Polsat w związku z tym spotkali się z posłem Polakiem na Sejm RL Michałem Mackiewiczem, przedstawicielami Wileńskiej Prokuratury Okręgowej, Sądu Najwyższego Litwy oraz kanclerzem Urzędu Premiera Litwy, Deividasem Matulionisem, który przewodniczy grupie roboczej, zajmującej się także kwestiami zwrotu ziemi. Kanclerz był szczerze zaskoczony skalą problemu, a także zadeklarował „Kurierowi” i Polsatowi, że w przypadku otrzymania informacji o takich sprawach, jego grupa robocza będzie się nimi zajmować i szukać ich rozwiązań.
***
Program zostanie wyemitowany 3 maja o godzinie 17.15 czasu wileńskiego. Później można go będzie obejrzeć w internecie pod adresem interwencja.interia.pl
- - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
3 komentarze
1. To jest zaprzanstwo
jak "polski" rzad dba o naszych rodakow. Boi sie Niemiec. I Litwy ?
Wojciech Kozlowski
2. Nie pozwólmy by nas skłocono z braćmi Litwinami
To wszystko jest grubymi nićmi szyte.
Pozdrawiam serdecznie
------------------------
Nie strach, nie trwoga tylko Miłość do Boga tarczą mą i drogowskazem.
3. Litwa dla Litwinów
Skandal: „Litwa dla Litwinów” skandowano już i w Sejmie
Stanisław Tarasiewicz
Wczoraj ulica, dziś Sejm — zaproszeni na posiedzenie frakcji narodowców litewscy nacjonaliści mogli w parlamencie oficjalnie i otwarcie skandować: „Litwa dla Litwinów” Fot. ELTA
Gdy 11 marca maszerujący ulicami Wilna nacjonaliści i neofaszyści skandowali „Litwa dla Litwinów” i zapowiadali „Dziś ulica, jutro Sejm”, chyba nikt nie spodziewał się, że już niebawem nacjonalistyczne hasła będą skandowane w samym Sejmie. Co więcej, skandowane oficjalnie i pod aplauz litewskich parlamentarzystów, a na dodatek w Sali Konstytucyjnej parlamentu, która mieści się obok biura przewodniczącej Sejmu Ireny Degutienė.
Jak donoszą litewskie media, w sobotę, 30 kwietnia, odbyła się tu konferencja partyjna Frakcji Narodowców partii rządzącej Związku Ojczyzny-Litewscy Chrześcijańscy Demokraci (ZO-LChD), na którą byli zaproszeni organizatorzy i uczestnicy nacjonalistycznych pochodów w Wilnie i Kownie, podczas których skandowane były hasła: „Litwa dla Litwinów”, ale też „Juden raus”, czy „Litwa bez Rosjan i Polaków”.
Tymczasem skandalem jest sam fakt, że partia polityczna traktuje Sejm niczym swoje biuro i organizuje w nim partyjną imprezę. W kancelarii Sejmu nie potrafiono powiedzieć nam, na jakiej podstawie i kto wynajął Salę Konstytucyjną na potrzeby partyjnej schadzki narodowców.
Kanclerz Sejmu, Jonas Milerius, który prawdopodobnie wydał pozwolenie na przeprowadzenie partyjnej imprezy w Sejmie, jest od tygodnia na urlopie. Tymczasem jego zastępca, wicekanclerz Gediminas Aleksonis, w rozmowie z „Kurierem” przyznał, że o konferencji narodowców zorganizowanej w Sejmie dowiedział się z prasy.
— Przypuszczam, że salę mógł wynająć któryś z posłów uczestniczących w konferencji, bo prawo reglamentuje, że na potrzeby działalności parlamentarnej posłowie mogą korzystać z pomieszczeń sejmowych — powiedział nam Gediminas Aleksonis. Zaznaczył jednak, że sala nie mogła być udostępniona na potrzeby partyjnej imprezy.
— Niestety, nie widziałem uzasadnienia prośby o udostępnienie sali, dlatego nie mogę jednoznacznie powiedzieć, czy pomieszczenie było udostępnione zgodnie z reglamentacją — dodał wicekanclerz.
Bez względu na uzasadnienie wynajmu Sali Konstytucyjnej, nie zmienia to faktu, że zorganizowana w niej impreza miała wyłącznie charakter partyjny. Narodowcy podczas konferencji dyskutowali nad dalszą perspektywą ich działalności w ramach ZO-LChD po tym, jak z szeregów tej partii konserwatywnej została usunięta wierchuszka frakcji narodowców. Jak już pisaliśmy wcześniej, prezes narodowców, poseł Gintaras Songaila został wyrzucony z szeregów konserwatystów za aktywne przeciwdziałanie decyzji partii w sprawie zawarcia koalicji w Wilnie z Akcją Wyborczą Polaków na Litwie. Songaila był też autorem wielu innych antypolskich inicjatyw, w tym w zakresie polskiej oświaty na Litwie. Wcześniej sąd partyjny zawiesił członkostwo w partii konserwatywnej wiceprezesów frakcji narodowców — Arvydasa Radžiūnasa oraz posła Kazimierasa Uokę, któremu zarzucono współorganizowanie oraz udział w neonazistowskich pochodach 11 marca. Wobec zawieszenia członkostwa w partii Songaila, Radžiūnas i Uoka stracili też stanowiska kierownicze frakcji narodowców, toteż w sobotniej konferencji w Sejmie uczestniczyli na zasadzie gości. Ten fakt dodatkowo potwierdza, że impreza w Sali Konstytucyjnej parlamentu miała wybitnie partyjny charakter i nie mogła być afirmowana działalnością parlamentarną posłów — gości konferencji. Wśród gości konferencji narodowców byli też organizatorzy nacjonalistycznych przemarszów Julijus Panka, Ričardas Čekutis oraz znany anihilator polskości na Litwie, prezes stowarzyszenia „Vilnija”, Kazimieras Garšva.
Goście konferencji stawili się w obronie polityków wyrzuconych z partii konserwatywnej, którzy „nie opuszczając rąk pracują w Sejmie na rzecz, żeby Litwa była naprawdę litewską”.
„Młodzi ludzie maszerujący 11 marca z trójkolorową są nazywani neonazistami, a posłowie walczący o honor i prawa narodu są wyzywani od »talibów«. Tymczasem mowa nielojalnych wobec państwa litewskiego i otwarcie wrogich narodowi litewskiemu politykierów innej narodowości staje się coraz bardziej bezczelna i obraźliwa” — media cytują słowa powitalne do narodowców Julijusa Panki, który swoje przemówienie zakończył hasłem z marcowych marszów nacjonalistów „Litwa dla Litwinów, Litwini dla Litwy”.