Dwie recenzje
W okresie Wielkiego Postu obejrzałam w towarzystwie pewnej blogomediowej sympatycznej koleżanki, którą niniejszym pozdrawiam dwa filmy, których zapowiedzi gwarantowały, jak się wydawało przekaz wybitnie w duchu katolickim.
Niestety w warstwie treściowej srodze się zawiodłam. Co prawda nie żałuję czasu spędzonego w kinie, ponieważ w przypadku jednego z tych filmów otrzymaliśmy dzieło genialne warsztatowo i artystycznie, a i drugi ze względu na swój, bliski mi francuski klimat był bardzo pociągający intelektualnie.
Co zaś dotyczy przekazu treści katolickich to mamy do czynienia w przypadku obydwu filmów z doskonale opakowaną lewicową propagandą.
A zatem ad rem:
„Dzieci Boga”
Cóż takiego się stało, że kompletnie zlaicyzowane francuskie społeczeństwo, pilnujące z dużą dozą energii świeckiego charakteru państwa i likwidujące historyczne kościoły pod pretekstem braku funduszy na ich utrzymanie zainteresowało się nagle społecznością bliskowschodnich mnichów? W ich niemalże bajkową idyllę wkraczają terroryści, ale właściwie nie wiadomo dlaczego. Kiedy pojawiają się na ekranie okazują się nie być tacy źli, jak wynikałoby z klimatu i wcześniejszych wydarzeń. Właściwie są chyba zagubieni, nie wiadomo zatem dokładnie o co im chodzi. Islam zresztą twóecy fimu przedstawiją ustami jednego z mnichów jako religię pokoju. A więc z pewnością nie chodzi o wiarę. O co zatem?
Pewną wskazówką może być w wyjaśnieniu tej niedookreślonej motywacji ciemnych , biednych, zagubionych ludzi przewijająca się nie za często, tak aby przekaz nie był zbyt nachalny postać przedstawiciela skorumpowanego rządu, który wcale nie wydaje się widzowi sympatyczniejszy od terrorystów.
Cóż zatem się stało, że film wyprodukowany w 2010 r. w laickiej Francji został już uhonorowany ważną nagrodą, a jego dystrybucja mocno nagłośniona?
Czy nie wpisuje się to idealnie w klimat społeczny niezbędny dla uzasadnienia francuskiej interwencji w Libii? Aby przekonać społeczeństwo, że po pozbyciu się tych skorumpowanych rządów wszystko samo się ułoży?
„Młyn i krzyż”
Warsztatowo mistrzostwo świata, wspaniałe ożywienie malarstwa Breugla.
Udane przybliżenie klimatu średniowiecznej obyczajowości, oczywiście z punktu widzenia współczesnego widza, co już w samo w sobie może budzić wątpliwości. Jak bowiem oceniać brutalne zwyczaje epoki w oderwaniu od ówczesnych realiów życia? Ale nie czepiajmy się drobiazgów.
Niby wszystko się zgadza, na wysokiej skale malarz, tak jak i reżyser umieścił postać Boga-obserwatora. Tyle, że reżyser dokonał nadinterpretacji, widz nie ogląda przecież na obrazie Breugla twarzy Boga, przedstawionej w filmie jako postać budzącego odrazę młynarza z całym dobrodziejstwem inwentarza, nieapetyczną żoną , pomocnikiem, brudną izbą etc
Ten Bóg nie jest naszym Bogiem Dobrej Nowiny, jest Bogiem starotestamentowym, albo przynajmniej karzącą ręką protestanckiej sprawiedliwości.
A zatem zwyczajny przekaz malarza stanowiący, że Bóg obserwuje z góry nasze codzienne poczynania, naszą krzątaninę reżyser ubrał tak, aby ocenić moralnie nieingerencję boską w okrucieństwo tego świata.
A jest w co ingerować. Okrutny obyczaj przedstawiony w filmie, karzący nieszczęśnika budzi naszą głęboki sprzeciw. Autor nie przedstawia jednak za co ów człowiek został ukarany ? Czy za to, że handlował chlebem (czy to ten sam chleb, który wytwarza na swojej skale młynarz?), któż w średniowieczu zajmował się handlem? A zatem czyżbyśmy mieli do czynienia kolejną postacią prześladowanego za inną wiarę Żyda-tułacza. Tak wynikałoby z dodatkowych interpretacji narratora, którego postać pojawia się w filmie. No i dokonujący straszliwej egzekucji podwładni hiszpańskiego króla (czyżby inkwizytorzy?). Z "Drogi na Kalwarię" niczego podobnego wyczytać się nie da.
Oczywiście o Lutrze, protestantach, ich zbrodniach etc nie ma słowa, tak zresztą jak i na obrazie, ale chcąc zachować proporcje, będąc bezstronnym wypadałoby pamiętać o klimacie epoki.
No i na koniec rzecz najważniejsza. Ukrzyżowanie Chrystusa nie niesie ze sobą żadnej Dobrej Nowiny, reżyser nie wspomina ani słowem o celu tej śmierci. Ukrzyżowanie jawi się więc, wyłącznie jako bezmyślne okrucieństwo ciemnego ludu. Czemu z góry przygląda się groteskowa, nie budząca sympatii widza postać Boga-młynarza.
Jest jeszcze komentarz dotyczący Samuela i Estery, którym zamiast dżwigającemu krzyż Chrystusowi przygląda się lud. Ten wątek postanowiłam sprawdzić, ponieważ nie mam dostatecznej wiedzy ani biblijnej, ani dotyczącej symboliki w sztuce. Coś mówi mi jednak, że jest to wątek , którego interpretacja jest niezwykle ważna, jeśli nie kluczowa.
Nie zaufam zatem ślepo znawcom-breuglistom, ponieważ w recepcji jakiegokolwiek dzieła dotyczącego spraw boskich wiara lub jej brak jest sprawą kluczową. Na ten zaś temat nie mam żadnych danych.
Z wymowy filmu, mimo jego absolutnego mistrzostwa świata, jako dzieła sztuki wynika zaś dobitnie, że nie jesteśmy ani z reżyserem, ani z konsultantem po tej samej stronie barykady.
Warto czasem zanalizować, jak działa podprogowo na naszą recepcję misterna lewicowa propaganda, dla której KK jest wrogiem nr.1
- - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
12 komentarzy
1. Basiu
Świetna recenzja obu filmów. Oba ogląda się pięknie, relaksowo, ale w obu tych filmach istotnie nie ma wiary, ani Boga, ani Objawienia. Artyzm, świetny warsztat, ale (mimo tytułów adekwatnych do okresu Wielkiego Postu) nie zmusiły do zadumy, przemyśleń.
Pozdrawiam serdecznie
------------------------
Nie strach, nie trwoga tylko Miłość do Boga tarczą mą i drogowskazem.
2. Basiu
Świetne recenzje. Istotnie w obu filmach ani Boga, ani wiary. I co najważniejsze nie zmusiły do zadumy, do przemyśleń. Warsztatowo i artystycznie bez zarzutu.
Pozdrawiam serdecznie
------------------------
Nie strach, nie trwoga tylko Miłość do Boga tarczą mą i drogowskazem.
3. @Autorka
Ukłony za recenzje. Pierwszego filmu nei widziałem, a obraz Lecha Majewskiego i owszem.
Poza niewątpliwymi walorami plastycznymi, cos mi w tym dziele nei pasowało.
Przeczytałem Pani przemyślenia i powiem wprost (z góry przepraszam): alez Pani walnęła rzeczowo i trafnie!
Najbardziej mnie raziło w filmie "Krzyż i młyn" okrucieństwo wobec tego "handlarza", zestawione na dodatek przez reżysera z niewinnościa baranka (symbol Chrystusa) trzymanego przed nosem widza w rękach jego żony. Zwróciło tez moją uwage, że kruk - podobnei jak w filmie "Pasja" Gibsona - obdziobuje skazańca. Ciekawym, jak Pani odebrała ten właśnei obrazek?
4. Dzieki za okazje
z kim niby mialbym sie tu klocic? Szefostwa sie boje. Tygrysa sie boje. Pan sie boje mnie zjada za zanietrzezwianie sie. Mimo takowegoz, pisne polemicznie.
Cytat: "bliski mi francuski klimat byl bardzo pociagajacy intelektualnie". Ja tam mam tylko trzy zabojadzkie kanaly i czasem ogladam ich filmy. Przyzwyczajony do filmow z Hollywood, gdzie nie marnuje sie tasmy filmowej, kazda scena zawiera minimum, ktore jest potrzebne dla zrozumienia sytuacji, cierpie niezmiernie. Oni ida do samochodu, wsiadaja, jada i wysiadaja. Mescy aktorzy, niebywale malo przystojni, wytrzeszczaja oczy godzinami. A mam kilku faworytow. Jeden, to ten co ciagle sie krzatal w filmach, na przyklad jako narzeczony pieknej, choc s.p. Schneider grajacej w "Ostatnim tangu". Trzech innych ma ogromne nosy, jak ten co gral Cyrana de Bergerac. Tlusty czlek nadal gra amanta. Kiedys ci ludziowie ciagle palili papierosy. Przez cale wieki. Chwala zabojadkom, bo puszczaja duzo polskich filmow. Maja jakis sentyment.
Kobitki, calkiem odwrotnie - rozbieraja je w filmach nawet bez pretekstu, a one to lubia. Tu moja reka bylaby swietokradcza, gdybym mial cos naprzeciwko. W tym przypadku,cechuje mnie gleboka pokora wobec madrych, przemyslanych decyzji rezysera.
Krotko mowiac, te cale filmy - dluzyzny nie do zniesienia.
Dla rownowagi, obrazy Breugli obu wisza u mnie w domu i w pracy. Uwielbiam. Oryginal widuje tylko jeden w galerii AGO. Piekny, ale maly. Czy wszystkie dziela tych mistrzow sa takie male rozmiarami?
5. Tymczasowy
czy ja kiedy kogoś napadłam z powodu ludzkich słabości. Alkohol jest smaczny, dlatego go pijemy, he, he jak mówi jeden z moich kolegów. No i jeszcze głęboko filozoficzne- kto nie pił wódki nie zna smaku wody.ale przypominam , że to raczej Pan na mnie napadł onego czasu
, a nie odwrotnie. A Bruegel -genialny, tyle, że u niego na obrazie ludzie krzątaja się wokół swoich czynności, nieświadomi tego co się właśnie dokonuje, a na skale mamy prawo domyślać się obecności Boga, nie mogącego ingerować w dziejące się wypadki, ponieważ muszą się wypełnić Nie możemy zatem wykluczyć , jego ojcowskiego bólu, który składa w calu zbawienia ludzi. /natomiast u Majewskiego Bóg przygłada się z góry z groteskowym szyderstwem bezmyślnemu i bezcelowemu okrucieństwu gminu.Ot, taka różnica. a francuskie filmy raz lepsze, raz gorsze. Taka np Czekolada też świetna jako film, ale z zakamuflowanym lewackim przesłaniem. Polecam ciepły , doskonały "Jeszcze dalej niż północ"
Pozdrawiam
6. Kazef
dużo czytałam o średniowieczu i obyczaju wieków ciut póżniejszych, ale nigdzie nie spotkałam się z opisem tak okrutnych i bezsensownych kar, jak rzucanie sępom na pożarcie, albo zakopywanie żywcem. W starożytności owszem tak (Pasja). Zatem reżyser, który podobno konsultował się z jakąś sławą naukową, albo niedouczony, albo manipulant.
Pozdrawiam
7. Basiu znalazłam recenzję ks. jezuity.
Ciekawe spostrzeżenia od strony duchownego.
Paschalne Wydarzenia w kinie?
Kilka filmów, które w ostatnim czasie ukazały się na ekranach polskich kin, wydaje się dobrze wpisywać w klimat Triduum Paschalnego. Myślę, że warto je polecić, by może trochę zainspirować się w przekładaniu liturgicznych celebracji Chrystusowych Tajemnic na sprawy codzienności.
Filmy, o który chciałbym napisać, według deklarowanych zamiarów ich twórców, nie miały być religijne. I może dlatego ich religijność przemawia czystym, nienarzucającym się głosem. Trzy wydają się układać w dynamikę, która może proponować ważne przesłanie: Ludzie Boga, Młyn i krzyż oraz Erratum. W tej kolejności. Pierwszy, przez swój temat – dramat zamordowanych trapistów – najwyraźniej eksponuje elementy religijne. Drugi – rekonstruuje i analizuje obraz o religijnym tytule „Droga krzyżowa”. Trzeci natomiast, najbardziej świecki, poza kilkoma rewizytami, wydaje się nie podejmować religijnych wątków.
Filmy całkowicie odmienne. Każdy stworzony w swojej bardzo oryginalnej stylistyce. Łączy je spokojna, kontemplacyjna narracja oraz temat człowieka wobec zła i śmierci. Chciałbym się pokusić o sugestie, które mi osobiście pozwoliły połączyć je w całość i naprowadziły na możliwe sensy Paschalnego Wydarzenia.
W Ludziach Boga, reżyser, Xavier Beauvois z dużym psychologicznym i duchowym wyczuciem ukazuje indywidualny i wspólnotowy proces pracy nad przeżywaniem doświadczenia zagrożenia przemocą, lękiem o życie i pytaniem o sens. Klasztor w Thibirine (co znaczy: ogród) staje się na naszych oczach prawdziwym Ogrodem Oliwnym, gdzie mnisi przeżywają udręki podobne do Jezusowych (J. Święcki). Ujawniają się między nimi napięcia, konflikty, pretensje, strach, cała gama autentycznie ludzkich postaw i zachowań. Wspaniale wplecione sceny liturgii, wspólnotowej modlitwy i ciszy, śpiewane fragmenty hymnów i psalmów, prowadzą serca mnichów do głębokiej jedności oraz wielkiego pokoju i łagodności w powierzeniu się Bogu. Ich wspólnota staje się uobecnieniem Paschalnego Misterium – tajemnicy miłości i złożenia daru z siebie, a w końcu staje się wprost eucharystyczną celebracją. W ten sposób film sugeruje, czym może się stać dla nas Triduum i jak do tego dojść, splatając życie z liturgią.
W filmie Młyn i krzyż, reżyser, Lech Majewski, stara się w obrębie jednego dnia prześledzić zdarzenia, które złożyły się na obraz Petera Bruegla Starszego „Droga na Kalwarię”. Kontemplujemy więc leniwie budzący się poranek na flamandziej wiosce, przypatrujemy się zwykłym ludzkim sprawom, a także przemocy i cierpieniu. Gdzieś wokół obrazu porusza się sam Bruegel, który opowiada o intuicji, którą chce wyrazić w swoim dziele (A. Piotrowska). Wraz z upływem filmowej akcji niepowiązane ludzkie losy zaczynają się układać w harmonijną całość obrazu Bruegla, połączone relacjami charakterystycznymi dla malarstwa, ale przecież wyrażającymi mistyczne przeczucie. Bo wszystko w filmie, jak i w obrazie zaczyna powoli rozjaśniać swoje powiązanie z jednym wydarzeniem: Męką Chrystusa ledwie zauważalną pośród całego zgiełku życia. Losy całej tej masy ludzi, pozornie niezwiązane ze sobą ostatecznie łączą się w jedno wydarzenie, w którego centrum jest Jezusowa Pasja. Bruegel okazuje się mistrzem odnajdywania powiązań pomiędzy przeróżnymi ludzkimi kolejami losu a Paschalnym Wydarzeniem i być może daje wskazówkę, jak można by ukierunkować wielkotygodniową, osobistą refleksję.
Erratum Marka Lechkiego jakby naświetla tę ideę z innej strony. Mianowicie, być może niechcący, wskazuje, jak zwykłe sprawy życia, konflikty i dramaty, wszystko może wejść w dynamikę wydarzenia celebrowanego w Wielkim Tygodniu. Michał przypadkowo w nocy potrąca i zabija kloszarda. Policja uznaje go za niewinnego. Ale przez cały film ta właśnie śmierć w nim pracuje. Ona wprowadza go na drogę poszukiwania informacji o zabitym: kim ten człowiek był, jak żył, co robił, z kim się przyjaźnił. Kloszard okazuje się być cierpiącym człowiekiem, można by powiedzieć „mężem boleści”. To co Michał odkrył o zabitym człowieku pomaga mu trafić na historię własnego cierpienia i łagodnie prowadzi go do konfrontacji z przeszłością, od której z odrazą uciekał, do przepracowania zła w jego życiu, do przebaczenia i pojednania ze swoim ojcem. Powoli zdobywa się na odwagę by stanąć twarzą w twarz z gniewem i złością w sobie, a także frustracją i pustką, które gdzieś w środku go dręczą.
Ostatnia scena przypomina konfesjonał. Ciche pukanie do drzwi mieszkania ojca. I nasłuchiwanie. Owo pukanie jest jak nieporadne wyznanie skrywanego pragnienia budowania więzi. I w końcu ciche pukanie z drugiej strony. Po tej drugiej stronie ktoś jest, ktoś kto chce przebaczyć – i przywrócić synostwo.
Krótko więc ujmując te trzy filmy, można by powiedzieć, że człowiek staje się mocny, gdy angażuje się w wartości, przeżywając to zaangażowanie w duchu Chrystusa. Pascha Jezusa, tajemniczo wpisana w dzieje człowieka, łączy i zespala ludzi i wydarzenia i staje się tajemnicza siłą, która, gdy się ją podejmie, może radykalnie przemienić nawet najbardziej zamknięte przestrzenie serca i dać życie.
Tak niereligijne w zamierzeniu filmy mogą naprowadzać na Paschalne Wydarzenia. Być może fakt, że są one tak głęboko wpisane w strukturę świata i ludzkiej, zarówno zbiorowej jak i indywidualnej historii, sprawia, że, przy odrobinie prawdy o swoim życiu, nie sposób ostatecznie nie wejść w ich dynamikę.
Jacek Poznański SJ, Kraków
http://exercitia-spiritualia.blogspot.com/
Pozdrawiam serdecznie
------------------------
Nie strach, nie trwoga tylko Miłość do Boga tarczą mą i drogowskazem.
8. Teresat
nie chcę polemizować z osobą duchowną (ale chyba muszem). Co do "Ludzi Boga" mam takie pytania jakie napisałam- czy nam katolikom wolno mówić głośno, że islam to religia pokoju (abstrahuję od zawartości Koranu, choć są i głosy za tym , że niekoniecznie jest to miłość) podczas kiedy na całym obszarze świata arabskiego, szerszej islamskiego morduje się naszych braci za wiarę.
"Młyn i krzyż"- owszem malarz pokazuje to co napisano w recenzji , ale reżyser dodał do tego swoje trzy grosze , całkowicie zmieniając rolę Boga, a zatem i Triduum Paschalne traci swój sens. Jaki jest bowiem sens Jezusowego cierpienia w filmie? Znęcają się nad Nim żli, okrutni, prymitywni ludzie i koniec. Z filmu emanuje prosta prawda , typowa dla materialistów- świat stworzony przez Boga jest niesprawiedliwy.
Otóż ja nie mogę się na to zgodzić. Mam nadzieję, że dotykalny wymiar sprawiedliwości nie jest ostatecznym. To prawda, że " człowiek staje się mocny, gdy angażuje się w wartości, przeżywając to zaangażowanie w duchu Chrystusa. Pascha Jezusa, tajemniczo wpisana w dzieje człowieka, łączy i zespala ludzi i wydarzenia i staje się tajemnicza siłą, która, gdy się ją podejmie, może radykalnie przemienić nawet najbardziej zamknięte przestrzenie serca i dać życie".Tyle, że z filmu wynika coś zupełnie odmiennego
Tak to widzę.
Pozdrawiam Cię serdecznie
PS Może dooglądamy ten trzeci film?
9. Basiu
Czemu nie? Jeśli chodzi o wyjście do kina na interesujący film to ja zawsze i o każdej chwili.
Co interpretacji to też byłam zaskoczona, dlatego ją tu zamieściłam. No cóż każdy widzi co widzi, a niektórzy więcej, bo chcą tak to widzieć.
Trzeba będzie wejść na bloga ks. Jacka Poznańskiego i trochę podyskutować. Może coś nam rozjaśni.
Pozdrawiam serdecznie
------------------------
Nie strach, nie trwoga tylko Miłość do Boga tarczą mą i drogowskazem.
10. Basiu
Czemu nie, ja zawsze chętnie. Dawno nie byłam w kinie.
Co do recenzji, no cóż każdy widzi co chce zobaczyć.
Może trzeba będzie wejść na bloga i podyskutować, może co nie co nam rozjaśni.
Pozdrawiam serdecznie
------------------------
Nie strach, nie trwoga tylko Miłość do Boga tarczą mą i drogowskazem.
11. Teresat
to pewnie prawie tak dawno jak ja?
Pozdrawiam słonecznie
12. Czy nasze zwyczaje
w porównaniu do np. średniowiecza naprawdę tak bardzo zmieniły się na lepsze?
http://wiadomosci.onet.pl/regionalne/olsztyn/pobili-15-latka-na-oczach-p...