Wyrostkiewicz: Mamy obowiązek bycia wiernymi prawdzie

avatar użytkownika Maryla

O pozbywaniu się katolickich dziennikarzy z telewizji, radia i Rady Etyki Mediów mówi Robert Wit Wyrostkiewicz, prezes Oddziału Warszawskiego Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy w rozmowie z Aleksandrem Majewskim (Fronda.pl).

Fronda.pl: Konferencja Mediów Polskich wybrała nowy skład Rady Etyki Mediów, Pana kandydatura została odrzucona.

Do Rady Etyki Mediów desygnują kandydatów sygnatariusze Konferencji Mediów Polskich, w tym Katolickie Stowarzyszenie Dziennikarzy, które zaproponowało moją osobę. Efekt był taki, że po raz pierwszy w wieloletniej historii REM odrzucono kandydaturę podmiotu wchodzącego w skład KMP. Innymi słowy. Mogę sobie napisać dzisiaj w CV: „Pierwszy dziennikarz wyautowany z Rady Etyki Mediów na etapie głosowania” (śmiech). To chyba w pewnym sensie laurka, zważywszy na wątpliwe dokonania i nowy skład Rady.

Zapytam wprost: o co poszło?

To proste. W zeszłym roku napisałem artykuł, który analitycznie pokazywał upolitycznienie REM i wytykał ośmieszające Radę oświadczenia. Na spotkaniu z przewodniczącą Konferencji Mediów Polskich, Krystyną Mokrosińską i przewodniczącą REM, Małgorzatą Bajer oraz innymi przedstawicielami KMP jako jedyny mówiłem o konieczności zmian, demokratyzacji podejmowanych w Radzie decyzji i uwzględnianiu pod oświadczeniami głosów odrębnych, co było notorycznie dotąd łamane. Na kolejnym spotkaniu w tym gronie, w którym z ramienia KSD udział wzięła red. Agnieszka Piwar, pani Mokrosińska wręczyła obecnym wydruk ze strony internetowej „Newsweeka” z moją wypowiedzią krytykującą dotychczasową działalności REM i zasugerowała, żeby delegaci podczas głosowania mocno zastanowili się nad moją kandydaturą. To się nazywa demokratyczne przygotowywanie gruntu przed głosowaniem (śmiech). Głosowanie oczywiście po raz drugi „odroczono”. Także Katolickie Stowarzyszenie Dziennikarzy nie było zaskoczone „wycięciem” mojej kandydatury podczas głosowania nad składem nowej Rady. Szkoda tylko, że nie starczyło odwagi paniom zasiedziałym na Foksal i że nie zaprosiły nas na wybory, a miały taki obowiązek.

Wspomniał Pan, że KSD, pomimo, że należało do Konferencji Mediów Polskich, nie zostało poinformowane o terminie wyborów nowego składu Rady Etyki Mediów. To zwykła ignorancja czy celowe działanie?

To dość żenująca taktyka pozbycia się nas z Rady Etyki Mediów, ale prosta zarazem i jak widać skuteczna. Dwukrotnie dopytywałem mailowo panią Mokrosińską i panią Bajer o to, kiedy odbędą się wybory nowej Rady. Maile mam do dzisiaj w folderze „wysłane”. Szefowe KMP i REM nie raczyły nawet odpisać. Ks dr Bolesław Karcz, prezes KSD, dzwonił z pytaniem o termin wyborów do pani Mokrosińskiej, ale nie otrzymał odpowiedzi. Wcześniej wystosowaliśmy apel do REM w sprawie interwencji po makabrycznych wyskokach Jakuba Wojewódzkiego. Szefowa REM po raz kolejny nie raczyła nam odpisać. A tym razem po prostu nie zaproszono nas na wybory, pomimo, że KSD jest członkiem Konferencji Mediów Polskich. Kiedy sprawę wykluczenia nas z głosowania nad nową Radą Etyki Mediów opisali dziennikarze pani Mokrosińska tłumaczyła się, że wysłała maila z zaproszeniem do KSD… Tyle, że mail jakoś nie dotarł. Jednym słowem, pozbyto się ostatniego podmiotu w REM, który nie godził się na jej różne bezeceństwa i teraz już bez żadnego skrępowania czcigodni dziennikarze i eksperci od etyki mediów mogą oddawać się kolejnym potępieniom „Gazety Polskiej”, „Naszego Dziennika”, „Radia Maryja”, Michalkiewicza, Pospieszalskiego czy innych poza salonowych mediów i publicystów.

Czy Pana zdaniem postępowanie pań Mokrosińskiej i Bajer wpisuje się w jakiś zaplanowany proces „wycinki” wszelkich „nieprawomyślnych” dziennikarzy z mediów?

W ostatnim czasie Rada Etyki Mediów kompromitowała się na dwa sposoby. Pierwszy, przez nierzetelność, niefachowość i głupotę, jak np. przy potępianiu reportera „Faktu” za jego zachowanie wobec rodzin ofiar wypadku autokaru pod Berlinem. Ktoś dla przysłowiowych jaj zadzwonił do przewodniczącej REM, Małgorzaty Bajer, podał się za burmistrza jednego z miast, opowiedział jej bajkę, wysłał fikcyjnego maila a pani Bajer bez weryfikacji źródła wydała potępiające „Fakt” oświadczenie. Co prawda, przyznała się później do swojej naiwności, ale niedługo potem strzeliła jeszcze gorszą gafę. Po informacji od red. Mokrosińskiej przewodnicząca REM skrytykowała „Nasz dziennik” za artykuł, który się w nim nigdy nie ukazał! Sprawa dotyczyła katastrofy smoleńskiej, a pani Bajer z rozbrajającą szczerością przyznała, że artykułu nie czytała, ale powiedziano jej, że taki się ukazał… więc skleciła oświadczenie i pogroziła palcem za coś co nigdy nie zostało napisane. To było największe dno REM. W imieniu Rady, oczywiście z członkami Rady tego nie uzgadniając co jest normalną praktyką w REM, pani Bajer zganiła „Nasz Dziennik”, przypominam,  za artykuł, którego nie było…. Łukasz Warzecha powiedział wówczas, że jeśli pani Bajer zasłyszy o czymś ciekawym w warzywniaku to zapewne będziemy mieli kolejne oświadczenie Rady Etyki Mediów. Drugi sposób w jaki kompromituje się REM to milczenie. Pamiętajmy, że w tym samym czasie kiedy REM potępiała „Nasz Dziennik” milczała jednocześnie jak zaklęta, kiedy Katarzyna Kolenda-Zalewska w głównym wydaniu „Faktów” w TVN zarzuciła Jarosławowi Kaczyńskiemu słowa o „prawdziwych Polakach”, których ten nigdy nie wypowiedział. To najlepiej pokazuje prawdziwe oblicze REM. Wówczas z Rady wystąpiła red. Teresa Bochwic i red. Tomasz Bieszczad (obydwoje z KSD). Wcześniej z Rady wystąpiła także red. Anna Pietraszek, wiceprezes KSD. Tym razem, w 2011 roku, KSD do udziału w Radzie nie dopuszczono. Wycięli Wyrostkiewicza. Będą zapewne mogli bez niepożądanych wyrzutów sumienia potępiać wybrane przez siebie media. Może niedługo potępią Frondę za ten wywiad… Jako ciekawostkę powiem, że na jednym ze spotkań KMP red. Mokrosińska zaproponowała, żeby unikać sytuacji „wpadek” jak z potępieniem „Naszego Dziennika” poprzez zlecenie firmie zewnętrznej usług riserchingowych. Rozbawiło mnie to dość mocno i zaproponowałem wówczas, że wystarczy sprawdzić czy jakiś artykuł w ogóle powstał zanim rzuci się na niego anatemę.

Czystka dotknęła telewizję, radio, a teraz Radę Etyki Mediów. Czy zatem „prawoskrętni” dziennikarze powinni tworzyć całkowicie alternatywne ośrodki czy też dalej próbować walczyć o swoje w „głównym nurcie”?

To trudne pytanie nad którym zastanawialiśmy się przed wyborami do nowej Rady Etyki Mediów. Czy wystąpić z tworzącej ją Konferencji Mediów Polskich czy trwać tam jako słyszalny głos rozdzierający szaty przy różnych blamażach Rady. Zdania w KSD były podzielone. Zdecydowano się wystawić moją kandydaturę, ponieważ zajmowałem się tematyką REM i opisywałem to, co zasługiwało tam na napiętnowanie. Miał to być swoisty papierek lakmusowy, czy Rada gotowa jest na zmiany. Okazało się, że nie jest i pewnie długo jeszcze nie będzie. A szkoda, bo Karta Etyki Mediów na której pracuje Rada, dokument zaakceptowany również przez KSD to spisane kryteria zasad etyki w zawodzie dziennikarza, dokument bardzo dobry.

Ks. Dr. Bolesław Karcz, prezes KSD, nazwał postępowanie KMP „eliminacją głosu środowisk katolickich”, ale czy decyzja o wystąpieniu KSD z KMP nie oznacza skazania siebie na marginalizację?

Katolickie Stowarzyszenie Dziennikarzy podjęło decyzję o wystąpieniu z Konferencji Mediów Polskich bez żalu. Wrzód pękł. Nastąpiło oczyszczenie. Jak widać po nowej obsadzie Rady Etyki Mediów, gdzie w większości znalazły się osoby ze starej ekipy Rady, nie ma tam woli do zmiany kierunku działania. KSD jest trzecim co do wielkości stowarzyszeniem dziennikarskim w Polsce. Nasi członkowie reprezentują największe media w kraju (TVP, Polskie Radio, Rzeczpospolita, Super Express itd.) Wszędzie tam próbują zachować w działaniu ideę służby prawdzie. Nierzadko wykazując wręcz heroiczną postawę i ryzykując utratą pracy. W naszych szeregach znajduje się też wielu redaktorów z tzw. antysalonu, mediów katolickich, tytułów lokalnych. W ramach KSD zabieramy głos zwłaszcza w tych sprawach, o których inne media boją się nawet pomyśleć. Na razie nasz głos jest słyszalny. Nasze oświadczenia, inicjatywy, konferencje przebijają się przez agencje informacyjne, stacje telewizyjne i radiowe. Oby było jeszcze lepiej. Nie tylko zło jest silne. Dobro jest silniejsze! A jeśli salon jeszcze bardziej zechce cenzurować głos dziennikarzy, którzy nie odpowiadają linii poprawności politycznej… Cóż, my mamy obowiązek bycia wiernymi prawdzie i uczciwemu dziennikarstwu. Nawet jeśli mielibyśmy być skreśleni ze wszystkich rad etycznych tego kraju. Na razie, a zwłaszcza ostatnio, przyjmujemy do swojego grona wciąż nowych dziennikarzy zawiedzionych kondycją polskich mediów. Niektóre oddziały przeżywają prawdziwy rozkwit. Na jedności zaś zasadza się cała nasza siła. To chyba najważniejsze w naszej działalności. Wspierać się, przyjaźnić, cieszyć się razem, pomagać sobie i nie milczeć w obliczu totalnego upolitycznienia polskiego dziennikarstwa.

Rozmawiał Aleksander Majewski

 

http://fronda.pl/news/czytaj/wyrostkiewicz_mamy_obowiazek_bycia_wiernymi_prawdzie

 

Etykietowanie:

napisz pierwszy komentarz