Zwijanie Polski gminnej

avatar użytkownika tu.rybak

Zbieram dane o zwijaniu instytucji w Polsce gminnej i powiatowej.

Może dane przydadzą się do artykułu przez kogoś pisanego, a na pewno, jak dużo się nazbiera do ciekawego zestawienia;

Przykład takiego zwijania:

Janowiec:  apteka, policja do Puław, poczta ma być zamkn. na dniach
(gmina) Przyłęk:  policja już, pocztę mają zmkn. na dniach
(powiat) Zwoleń:  pogot. rat. (będzie z Radomia lub z Kozienic)

 

 

Etykietowanie:

6 komentarzy

avatar użytkownika Maryla

1. Prosimy o informacje od wszystkich, którzy

wiedzą o takim "zwijaniu" w swoim najbliższym otoczeniu, lub mają informacje od znajomych.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

2. Wszyscy mieszkają w obszarach szczęliwości?

to dane z terenu - poczta

Likwidacja co najmniej kilkudziesięciu urzędów pocztowych i zwolnienia 139 osób - tak w województwie podlaskim ma przebiegać restrukturyzacja Poczty Polskiej.
Skrzynka pocztowa
Fot. Agnieszka Sadowska / AG
Skrzynka pocztowa
więcej zdjęć
SERWISY

* Inwestycje i Gospodarka

- To są informacje nieoficjalne, oficjalne owiane są tajemnicą - zastrzega Józef Mozolewski, przewodniczący Zarządu Regionu Podlaskiego NSZZ Solidarność.

Wiadomo jednak, że zmiany szykują się w całym kraju. Poczta Polska w ramach nowej strategii chce zlikwidować część placówek, głównie na wsiach i w małych miastach, choć nie tylko. Ich miejsca mają zająć prywatne agencje, dla których świadczenie usług pocztowych będzie tylko jedną z działalności.

W Białymstoku prawdopodobnie zostanie zlikwidowany urząd przy ul. Mickiewicza. Zaniepokojeni są mieszkańcy, fama o potencjalnej likwidacji roznosi się szybko.

- To jakieś nieporozumienie! Czy ktoś o zdanie pytał klientów? - oburza się zdenerwowany Czytelnik, który zadzwonił wczoraj do redakcji. - Nie wyobrażam sobie zamknięcia poczty na osiedlu, które zamieszkują głównie starsze osoby. Nie potrafimy robić przelewów przez internet. W jaki więc sposób będziemy opłacać rachunki? - zastanawia się.

Wątpliwości, głównie spowodowane brakiem konkretnych informacji, mają także pracownicy. Z kolei związkowcy głośno mówią, że agencje będą świadczyć usługi na niższym poziomie niż urzędy pocztowe, co odczują wszyscy Polacy. Tylko w podlaskim ma zniknąć 300 skrzynek pocztowych. Nie da się również uniknąć zwolnień.

Mozolewski nieoficjalnie dowiedział się, że w województwie zostanie zwolnionych 139 osób [wiadomo, że 26 osób straci pracę w Łomży i 11 w Siemiatyczach]. A w przypadku ponad 2,5 tys. pracowników zostaną zmienione zapisy umowy.

- Jak nietrudno się domyśleć - na niekorzyść pracownika. Zmiany będą dotyczyły dwóch sfer: zmniejszenia wynagrodzenia i warunków pracy - mówi Mozolewski.

Restrukturyzacja Poczty Polskiej w woj. podlaskim ma dotknąć blisko 90 proc. załogi.

Informację te chcieliśmy potwierdzić u Bartłomieja Kierzkowskiego, rzecznika prasowego poczty w woj. podlaskim. Nie potrafił jednak odpowiedzieć na nasze pytanie, odesłał więc nas do centrali spółki, a stamtąd do komunikatu zamieszczonego na stronie internetowej Poczty Polskiej. A brzmi on tak: " Jerzy Jóźkowiak, prezes Poczty Polskiej [niedawno wybrany - przyp.red.] zarządził przegląd strategii firmy na lata 2010 - 2015 w zakresie zasadności przekształceń placówek własnych w agencje pocztowe i związanej z tym procesem restrukturyzacji zatrudnienia. Wyniki analizy poznamy do końca kwietnia. Chodzi o zmiany w sieci Poczty Polskiej w miejscowościach na poziomie gmin oraz w miastach. Przekształcenia placówek na terenach wiejskich w przypadkach, gdy wynika to z rachunku ekonomicznego, będą prowadzone tak, jak w ciągu ostatnich kilkunastu lat. - Strategia Poczty Polskiej zakłada dokonanie głębokich zmian w firmie. Decyzja o zbadaniu zasadności merytorycznej i ekonomicznej jej postanowień dotyczących przekształceń w sieci placówek wynika z faktu, że chcę mieć całkowitą pewność do proponowanych rozwiązań - podkreśla Jerzy Jóźkowiak."

- W Łodzi odbywają się właśnie obrady Solidarności odnośnie planowanych zmian na poczcie oraz wciąż pogarszającej się sytuacji materialnej Polaków. Bezrobocie w tej chwili wynosi 13,2 proc., a to oznacza, że co czwarta polska rodzina zagrożona jest ubóstwem. Nie możemy dłużej przyglądać się temu z boku. Właśnie przygotowujemy się do ogólnopolskiego protestu - zapowiada przewodniczący podlaskiej Solidarności.

Jeszcze nie wiadomo kiedy, gdzie i jaki będzie miał przebiegać owy protest.

Ale już wczoraj, na warszawskim Torwarze, przeciwko wprowadzeniu nowej strategii Poczty Polskiej protestowali pracownicy mazowieckiego oddziału. Nie zgadzają się na przeprowadzenie zwolnień grupowych oraz zbyciu blisko 700 nieruchomości należących do poczty w całym kraju.

Więcej... http://bialystok.gazeta.pl/bialystok/1,35235,9268588,Poczta_na_Podlasiu_...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

3. Na "siódemkę" mają wyjść w

Na "siódemkę" mają wyjść w czwartek nauczyciele i rodzice uczniów Zespołu Szkół Agrotechnicznych i Gospodarki Żywnościowej. Chcą zaprotestować przeciwko likwidacji szkoły. Są zdesperowani, bo wciąż nie ma decyzji, czy przejmie ją minister rolnictwa
- W telewizji słyszymy wypowiedzi posłów, którzy twierdzą, że w Radomiu szkoły są przenoszone, a nie likwidowane. Chcemy, żeby w Polsce każdy wiedział, że nasza szkoła jest likwidowana - mówi jedna z nauczycielek.

http://radom.gazeta.pl/radom/1,35219,9270545,W_obronie_agrotechnika_beda...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

4. jak widać, nasi uzytkownicy mieszkają w "bogatych" gminach

nikt sie nie zgłosił z problemami .

Ale tu proszę, kolejna gmina, kto będzie nastepny?

Zwolnienia w Urzędzie Miasta oraz oszczędności w podległych samorządowi spółkach i jednostkach, strażnicy miejscy pilnujący urzędu zamiast firmy ochroniarskiej, brak trzeciego wiceprezydenta - to tylko niektóre pomysły na oszczędności w Rudzie Śląskiej.
Jak poinformowała podczas piątkowej konferencji prasowej sprawująca od 100 dni ten urząd prezydent miasta Grażyna Dziedzic, raport otwarcia wskazał konieczność ostrego cięcia wydatków, aby płynność finansowa miasta nie została zagrożona. Na ten rok już zaplanowano ograniczenie wydatków o 15 proc., konieczne jest ich obniżenie o kolejne 5 proc.

"To będzie kadencja zaciskania pasa. Musimy zrobić wszystko, by nie pogłębiać zadłużenia" - oświadczyła.

Zadłużenie miasta z tytułu kredytów, pożyczek i obligacji wyniosło na koniec ubiegłego roku 206 mln zł. Niezapłacone faktury za ubiegły rok z tytułu dostaw i usług to 56 mln zł, w tym 21 mln zł to tzw. zobowiązania wymagalne, których termin płatności już minął. Tegoroczny budżet miasta wynosi 471 mln zł. Największe pozycje wśród wydatków to oświata i wychowanie, pomoc społeczna, transport i łączność oraz administracja publiczna.

http://finanse.wnp.pl/zadluzona-ruda-slaska-musi-zacisnac-pasa,135380_1_...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika tu.rybak

5. Pytania przygotuję na początku tygodnia

zarobiony jestem, ale jak...

Ale czuję, że będzie wynik...

Rybak
avatar użytkownika Maryla

6. Bez szkoły – bez przyszłości

Szacuje się, że w Polsce zostanie zlikwidowanych nawet 1,5 tysiąca
placówek oświatowych. Czy oznacza to, że mamy do czynienia z procesem
zamykania "nierentownych" szkół, które zostaną następnie sprywatyzowane,
podobnie jak PO chce zrobić ze szpitalami?

Kryzys wycina szkoły


fot. M. Borawski

Niedawna
decyzja łódzkich radnych o likwidacji blisko 20 tamtejszych szkół
zszokowała wielu mieszkańców miasta. Jednak podobne uchwały mogą zapaść w
innych polskich miejscowościach. Wszystko przez coraz bardziej
odczuwalny kryzys demograficzny i za małe środki na edukację
przekazywane przez rząd Donalda Tuska do samorządów, nierekompensujące
nawet podwyżek dla nauczycieli. Otwiera to drogę do tworzenia szkół
molochów, w których trudniej jest uczyć, nie wspominając o wychowaniu...


Uchwałę
o zamiarze likwidacji szkoły nr 40 w Łodzi, obok 17 innych i 3
funkcjonujących jedynie formalnie z powodu braku uczniów, podjęła Rada
Miasta Łodzi podczas sesji 23 lutego bieżącego roku. Gdy za 5 lat proces
wygaszania tej placówki (likwidacji poprzez wstrzymywanie naboru nowych
roczników) zostanie zakończony, cały budynek zostanie oddany do użytku
Młodzieżowego Ośrodka Socjoterapii, mieszczącego się obecnie na
parterze.

Szkoły przegrywają z demografią...
Władze
urzędu miasta uzasadniają swoją decyzję m.in. tym, że w likwidowanych
szkołach "wiatr hula po korytarzach", czyli brakuje w nich uczniów. - Na
skutek niżu demograficznego w ciągu ostatnich 4 lat z łódzkich szkół
ubyło ok. 9 tys. uczniów. W tym samym czasie koszty ich utrzymania
wzrosły o 165 mln zł - tłumaczy wiceprezydent Łodzi Krzysztof
Piątkowski, odpowiedzialny w urzędzie miasta za sprawy edukacji i
restrukturyzację szkół. - Do szkół ponadgimnazjalnych w nowym roku
szkolnym trafi o 500 uczniów mniej niż rok wcześniej - tłumaczy.
Jednak
część mieszkańców utrzymuje, że są dane wskazujące na to, iż w Łodzi
już rodzi się więcej dzieci, co powinno skłonić władze urzędu miasta do
rewizji swoich prognoz. - Żadne analizy przygotowywane przez demografów
nie potwierdzają tezy, jakoby w przyszłych latach miało w Łodzi
przybywać dzieci - odpowiada jednak twardo wiceprezydent.
Ale w
niewielkiej szkole nr 40 po korytarzach hulają dzieci, nie wiatr. - Nie
chcemy przenosić się do innej szkoły - mówi uczennica II klasy, dodając,
że wierzy jeszcze, że szkołę uda się uratować.
Taką nadzieję mają
także rodzice dzieci i nauczyciele. - Szansa zawsze jest. Na tutejsze
ogromne osiedla przypada tylko jedna, właśnie nasza szkoła. Ponadto w
osiedlowym przedszkolu jest aż 100 dzieci - wylicza dyrektor placówki
Małgorzata Palmowska. Podkreśla też, iż mimo groźby likwidacji placówki
do I klasy w nowym roku szkolnym rozpoczynającym się we wrześniu
zapisanych jest już 20 dzieci, choć nabór jeszcze trwa do końca marca. -
Oznacza to wzrost liczby uczniów w porównaniu z rokiem poprzednim -
zauważa dyrektor Palmowska.
Jej opinię podzielają także rodzice. - W
pobliżu szkoły budowanych jest blisko 10 nowych bloków - dodaje Monika
Kordalska, która liczy wciąż, że jej syn będzie uczęszczał do I klasy od
września właśnie w tej szkole.

...i pieniędzmi
Władze
miasta odpowiadają, że koszty i tak muszą ciąć. - Szkoła na ul. Praussa
jest niedoinwestowana, z powodu zaleceń sanepidu zamknięto tam salę
gimnastyczną. Znaczna część rodziców wybiera inne szkoły, dlatego klasy
liczą zaledwie po kilkanaście osób - ucina krótko wiceprezydent
Piątkowski.
Rzeczywiście, na brak funduszy na inwestycje narzekają
zarówno rodzice, jak i nauczyciele SP nr 40. Tymczasem nieremontowane i
nieocieplane obiekty zwiększają koszty ich utrzymania. W ten sposób
powstaje błędne koło.
Przedstawiciele urzędu miasta odpowiadają, że
miastu brakuje funduszy na remonty, dlatego zaoszczędzone na
likwidacjach pieniądze, szacowane na 5 mln zł rocznie, chcą przekazać
szkołom, które nadal będą funkcjonować. - Samorząd wydaje co roku ponad
800 mln zł na utrzymanie szkół, dlatego jesteśmy zmuszeni do
ograniczenia kosztów - zaznacza wiceprezydent Łodzi.
Władze miasta
tłumaczą też, że część przeznaczonych do likwidacji placówek nie spełnia
norm przeciwpożarowych. Zdaniem wiceprezydenta, straż pożarna od lat
domaga się wyprowadzenia dzieci z obu budynków. - Gdyby doszło tam do
tragedii, także przedstawiciele urzędu miasta mogliby usłyszeć zarzuty
od prokuratora - tłumaczy.

Przetrwają tylko szkoły molochy?
Rodzice
mają poważne zastrzeżenia co do propozycji urzędu miasta przeniesienia
uczniów. - Pierwsza szkoła, którą nam zaproponowano, jest oddalona o
ponad 1,5 kilometra. Aby do niej dojść, dzieci musiałyby przechodzić
przez tory kolejowe i dwie duże ulice, a nie kursuje tam komunikacja
miejska - mówi rozżalona mama ucznia II klasy, dodając, że pozostałe
propozycje również nie są dobre dla dzieci.
Nauka w tych szkołach
odbywałaby się w systemie dwuzmianowym, co nie jest dobre dla dzieci w
szkole podstawowej ani dla pracujących rodziców. Dlatego zarówno oni,
jak i nauczyciele wystosowali protest przeciw likwidacji placówki.
Podobnie jak rodzice innych szkół wskazują, iż boją się, że ich dzieci
trafią do dużych placówek, w których z powodu większej liczby dzieci są
gorsze warunki do zapewnienia dobrej edukacji i wychowania.
Opinię tę
potwierdza Sławomir Kosowski, wiceminister edukacji w okresie rządów
PiS. - Wzrost liczby uczniów w szkole, a także w klasie spowoduje
pogorszenie efektów nauczania. Moim zdaniem, przyczyni się to również do
lawinowego narastania agresji w szkołach, bowiem w wyniku wzrostu
liczby uczniów zwiększy się anonimowość w szkołach - wskazuje.
Co na
to władze miejskie? - Będziemy przenosić całe klasy, więc ich uczniowie
będą kontynuować naukę w tym samym składzie i najczęściej z tymi samymi
nauczycielami. Klasy nie będą zatem większe - mówi wiceprezydent
Piątkowski, w ten sam sposób odpowiadając na argument, że przeniesienie
jednocześnie wszystkich uczniów likwidowanych szkół odbije się na ich
psychice.
Zdaniem wiceprezydenta, zmiany służą dobru dzieci także
dlatego, że w nowych szkołach będą miały zapewnione lepsze warunki. -
Jedna ze szkół, do których będą przeniesieni uczniowie z pobliskiej
szkoły podstawowej, jest w stanie prowadzić równolegle 14 oddziałów.
Jest tam lodowisko, działa orlik i zasadniczo szkoła ma dobrą
infrastrukturę - przekonuje wiceprezydent.

Cóż, że sami budowali...
Protest
- i to na jednej z ulic miasta - zorganizowali niedawno także rodzice
uczniów przeznaczonej do likwidacji jeszcze w tym roku Szkoły
Podstawowej nr 203 w Łodzi. Uczące się tam dzieci zostaną przeniesione
do szkoły nr 202, oddalonej o prawie 5 kilometrów. Wiceprezydent
Piątkowski zapewnia jednak, że miasto zorganizuje dowóz do nowej szkoły.
Żal rodziców jest tym większy, że to właśnie okoliczni mieszkańcy oraz ich rodzice budowali placówkę pod koniec lat 50.
Na
władzach miasta nie robi to jednak wrażenia. - Doceniam wkład finansowy
rodziców. Ale chyba nie ma takiej szkoły w Łodzi czy nawet w Polsce, w
której rodzice nie inwestowaliby w remont, nie doposażali jej -
tłumaczy. Zaznacza jednocześnie, że większość budynków, w których
zostaną zlikwidowane szkoły, będzie nadal służyć celom edukacyjnym, a w
trzech z nich powstaną przedszkola.
Jedno z nich ma powstać właśnie w
SP nr 203. - Tyle że zablokowano nam nawet nabór do przedszkola - dziwi
się Dorota Szulkowska, p.o. dyrektor. Tak jak pozostałym dyrektorom
likwidowanych placówek przekazano jej informację o zamiarze likwidacji
na kilka dni przed uchwałą rady miasta w tej sprawie podczas
bezpośredniego spotkania z wiceprezydentem Piątkowskim. - Usłyszałam, że
szkoła jest likwidowana, bo nie ma sali gimnastycznej, a poza tym
dotacja oświatowa nie pokrywa kosztów edukacji, które w przeliczeniu na
jednego ucznia wynoszą ok. 900 złotych. Kolejnym argumentem było to, że
szkoła ma coraz mniej uczniów. - Mamy 80 uczniów w szkole, a zmieści się
nie więcej niż 110 - odpowiada dyrektor Szulkowska, przyznając, że
także jej szkoła odczuwa kryzys demograficzny.

Miasto zignorowało obywateli?
Zarówno
uczniowie, jak i ich rodzice, a nawet nauczyciele mają też pretensje do
władz miejskich, że nie przeprowadziły konsultacji społecznych i
zlekceważyły ich, a także samych uczniów. - Wraz z kolegą mogliśmy przed
obradami rady miejskiej rozmawiać z prezydent Hanną Zdanowską. Z jej
strony cały czas padał tylko jeden argument: pieniądze. O uczniu, jako
osobie, która ma swoje plany, uczucia, nie było mowy - mówi rozżalony
Damian Judasz, uczeń Gimnazjum nr 9 w Łodzi, tłumacząc motywy protestu
swojego i innych kolegów przeciw likwidacji ich szkoły.
Uchwałą rady
miasta oburzone są także związki zawodowe pracowników oświaty.
Wystosowały listy protestacyjne, wskazując, że urząd miasta nie
konsultował z nimi tej decyzji, czego wymaga prawo. Dlatego zwróciły się
do wojewody łódzkiego o uchylenie uchwały. Wojewoda ma podjąć decyzję w
tej sprawie do końca przyszłego tygodnia.
Związkowcy rozważają nawet
skierowanie sprawy do sądu, powołując się na uchwałę Naczelnego Sądu
Administracyjnego. Ta jednak w opinii wiceprezydenta Łodzi mówi jedynie,
że konsultacje społeczne należy przeprowadzić albo przed podjęciem tzw.
uchwały intencyjnej (o zamiarze w tym wypadku likwidacji szkół), albo
przed podjęciem samej decyzji niosącej ostateczne skutki prawne
(likwidacji szkół). Zdaniem Krzysztofa Piątkowskiego, zgodnie z prawem
teraz właśnie są prowadzone konsultacje. - Nie popełniliśmy żadnego
wykroczenia - zaznacza wiceprezydent w odpowiedzi na protesty.

Skutek polityki rządu
Władze
miejskie przyznają, że jednym z powodów problemów samorządu z
utrzymaniem szkół jest zbyt niska dotacja oświatowa, czyli fundusze,
jakie przekazywane są z budżetu państwa na edukację uczniów. - Rząd
podejmuje decyzje o kolejnych podwyżkach dla nauczycieli, nie
przekazując zwiększonych subwencji na ten cel - mówi Krzysztof
Piątkowski.
Problem dostrzega także poprzedni prezydent Łodzi dr
Jerzy Kropiwnicki. - Prawo do bezpłatnej edukacji jest zapisane w
Konstytucji. Zobowiązuje ona przede wszystkim rząd, a samorząd jedynie
wykonuje to prawo - wskazuje.
Sławomir Kosowski zauważa z kolei, że
decyzja łódzkich samorządowców jest odbiciem polityki rządu, który chce
ciąć wydatki, by załatać dziurę budżetową. - Z jednej strony jest to na
pewno nieformalny nacisk na likwidację szkół, ponieważ ograniczenia
finansowe nakładów na edukację choćby w postaci niedoszacowanej
subwencji oświatowej wymuszają na samorządach takie decyzje - zauważa.
Zaznacza jednocześnie, że likwidowanie szkół ułatwiła nowelizacja ustawy
o oświacie sprzed dwóch lat, w której koalicja rządowa przeforsowała
zapis pozbawiający kuratora oświaty możliwości wetowania decyzji o
likwidacji szkół. Zdaniem wiceministra Kosowskiego, polityka ta prowadzi
w prostej linii do prywatyzowania likwidowanych placówek.
W dodatku
likwidacja szkół to problem nie tylko Łodzi. - Już mam informacje z
dwóch województw wskazujące na to, że zniknie w nich w najbliższym
czasie ponad 300 szkół. Biorąc to pod uwagę, można szacować, że w skali
kraju zostanie zlikwidowanych nawet 1,5 tysiąca placówek oświatowych -
wskazuje Sławomir Kosowski. Jeśli te prognozy się potwierdzą, może się
okazać, że w Polsce postępuje już proces likwidacji "nierentownych"
szkół, które zostaną sprywatyzowane, podobnie jak PO chce zrobić ze
szpitalami.

Mariusz Bober

http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20110319&typ=my&id=my09.txt

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl