Prawda o powstaniu w getcie warszawskim. Karły krzyczą, gdy śpią herosi (mkarwan)

avatar użytkownika Maryla

Zapomniany już artykuł o Żydowskim Związku Wojskowym opublikowany w Naszym Dzienniku w 2006 r. Warto go przypomnieć.

"Prawie wszystkie napisane dotychczas – a przecież napisano wiele książek i artykułów o powstaniu warszawskich Żydów – to albo perfidna fałszywka tych, którzy szukają własnej sławy w zapomnieniu innych, albo błąd wynikający z niedostatecznej wiedzy i ufnego stosunku do pozostających przy życiu świadków, którzy wysmażyli swoje opowiadania i skrócone wersje, pomniejszające innych, i – rzecz jasna – upiększające ich samych" – pisał Chaim Lazar-Litai w swojej książce "Masada w Warszawie". Również w Polsce propaganda peerelowska od samego początku fałszowała obraz powstania. Żydowską Organizację Bojową (ŻOB) traktowała jako jedyną liczącą się uczestniczkę powstania, mimo że jej rzeczywisty udział w powstaniu był drugoplanowy. O jej wyeksponowaniu przez pezetpeerowskich historyków zadecydowała komunistyczna, prosowiecka orientacja.

Władze PRL konsekwentnie przemilczały udział w powstaniu ściśle współdziałającego z Armią Krajową Żydowskiego Związku Wojskowego (ŻZW). Jako liczniejszy, lepiej uzbrojony i wyszkolony przez polskich instruktorów ŻZW stawiał długotrwały opór Niemcom (od 19 do 27 kwietnia 1943 r.). Dla porównania – słabo uzbrojeni i nieprzygotowani do walki bojowcy ŻOB byli w stanie bronić się efektywnie jedynie kilkanaście godzin pierwszego dnia powstania.

Formalny upadek komunizmu nie przerwał zmowy milczenia wokół ŻZW. Do dzisiaj nie brakuje zwolenników "historycznego uśmiercenia" prawdy o podstawowym udziale żołnierzy tej formacji w powstaniu. Popyt na to gigantyczne kłamstwo trwa, zmieniło się tylko jego podłoże. Wizja Polski "antysemitów", forsowana przez filosemitów i żydowski ruch roszczeniowy, nie wytrzymuje porównania z faktami polsko-żydowskiego braterstwa broni. Na tle piętrzących się kłamstw i półprawd na temat powstania w getcie warszawskim warto zwrócić uwagę na dwie żydowskie publikacje: "Prawda o powstaniu w getcie warszawskim" autorstwa żydowskiego publicysty Aleksandra Swiszczewa, która ukazała się na łamach "Shalom New York"[1], oraz "Zmienne oblicze pamięci. Kto obronił Getto Warszawskie?" Moshe Arensa opublikowaną w "The Jerusalem Post"[2] 23 kwietnia 2003 r. – w 60. rocznicę powstania.

Geneza ŻZW

W listopadzie 1939 r. u jednego z oficerów Związku Walki Zbrojnej, kapitana Henryka Iwańskiego ps. "Bystry", pojawiło się czterech Żydów – oficerów Wojska Polskiego – z porucznikiem Dawidem Mordechajem Apfelbaumem. Zaproponowali Iwańskiemu utworzenie żydowskiej grupy bojowej, która stałaby się częścią polskiego podziemia. Pod koniec grudnia grupa została powołana do życia (liczyła 39 ludzi), złożyła przysięgę i otrzymała nazwę Żydowskiego Związku Wojskowego. Po przysiędze kapitan Iwański wręczył członkom ŻZW 39 pistoletów vis. 30 stycznia 1940 r. informację o powstaniu ŻZW przesłano do generała Sikorskiego. W latach 1940-1942 komórki ŻZW powstały w całej Polsce; najsilniejsze ogniwa istniały w Lublinie, we Lwowie i w Stanisławowie. Trzon organizacji tworzyli członkowie młodzieżowej organizacji "Betar" i dwóch organizacji syjonistycznych.

Głównym celem działalności ŻZW w 1940 r. było przeprawienie przez granicę polsko-węgierską swoich członków, szczególnie oficerów, do polskich dywizji formowanych we Francji i Anglii.

Eksterminacja Żydów i słabość lewicy

Latem 1942 r. Niemcy przystąpili do planowego unicestwienia getta warszawskiego. Tak zwana wielka akcja trwała od 22 lipca do 21 września. Z Warszawy wywieziono do Treblinki i na Majdanek ponad 300 tysięcy warszawskich Żydów. W getcie pozostało ok. 50 tysięcy (według oficjalnej statystyki niemieckiej – 35 tysięcy) osób. Dopiero wówczas członkowie syjonistycznych partii lewicowo-socjalistycznych zdecydowali się stworzyć swoją organizację (razem z Bundem i komunistami). Do tego czasu nie prowadzili żadnej działalności podziemnej. "To my byliśmy prawdziwą władzą w getcie. To my decydowaliśmy, jak mają żyć ludzie, którzy pozostali w getcie. Nazywali nas 'partią'. Gdy partia coś kazała, było to wykonywane" – wspomina Marek Edelman sowieckie porządki panujące w komunistycznych strukturach[3].

W ŻOB w ciągu całej jej działalności nie było ani jednego oficera Wojska Polskiego.

Przygotowania i organizacja ŻZW

W tym czasie Żydowski Związek Wojskowy działał już dwa i pół roku. Przez cały ten czas konspiratorzy otrzymywali od Armii Krajowej broń i uczyli się jej używać. W tym celu z miasta regularnie przychodził do nich instruktor – kapitan Wojska Polskiego. Ze wspomnień Henryka Iwańskiego, oficera Korpusu Bezpieczeństwa AK odpowiedzialnego za łączność z organizacjami żydowskimi, dowiadujemy się, że latem 1942 r. w ŻZW służyło 320 uzbrojonych żołnierzy. W czasie tzw. wielkiej akcji ukrywali się w bunkrach. Dlatego zginęło spośród nich "tylko" 15-20 ludzi. Dowódca ŻZW, Dawid Apfelbaum, został przez Korpus Bezpieczeństwa uprzedzony o zbliżającej się akcji Niemców. Poinformował o tym przewodniczącego Judenratu Czerniakowa i zalecił stawienie oporu.

W lipcu 1942 r. odbyło się zebranie społeczności getta, na którym byli obecni Czerniakow ze swoim zastępcą Lichtenbaumem. Raport o sytuacji przedstawili Apfelbaum i Iwański. Ich propozycje zostały odrzucone. Dowódcy ŻZW nie zdecydowali się samodzielnie wystąpić przeciwko Niemcom, obawiając się, że później to właśnie oni zostaliby obwinieni o rozpętanie krwawej rzezi. Co istotne, jak wynika ze wspomnień Iwańskiego, już na samym początku "wielkiej akcji" organizacja była odcięta od swoich składów broni, nie byłaby więc w stanie nic zrobić.

Do pierwszego otwartego wystąpienia przeciw Niemcom doszło dopiero w styczniu 1943 r., kiedy ŻZW liczył już około 500 ludzi. Potwierdza tę liczbę sama struktura organizacji oparta na tzw. piątkach – czterech żołnierzy i dowódca. Trzy piątki tworzyły oddział, cztery oddziały – pluton, cztery plutony – kompanię (240 ludzi). Z początkiem stycznia 1943 r. ŻZW liczył dwie pełne kompanie uzbrojone i wyekwipowane, a także dwie kompanie szkieletowe. Nie miały one żołnierzy ani broni, ale zakładano, że w czasie powstania masy ochotników zapełnią ich szeregi. W kwietniu 1943 r. zadanie to zostało wykonane.

Dysproporcje w uzbrojeniu ŻZW i ŻOB

Podstawowym dostawcą broni dla ŻZW był Korpus Bezpieczeństwa AK. Od czerwca 1942 r. do początku powstania kwietniowego 1943 r. (tak w historiografii żydowskiej określa się powstanie w getcie warszawskim) Korpus Bezpieczeństwa przekazał dla getta 3 ciężkie karabiny maszynowe, 100 pistoletów, 7 karabinów, 15 automatów i około 750 granatów. Już po rozpoczęciu powstania KB dostarczył jeszcze 4 karabiny maszynowe RKM, 1 lekki karabin maszynowy LKM, 11 automatów FM, 50 pistoletów i 300 granatów. Oprócz tego Henryk Iwański przekazał ŻZW broń w 1941 r. W pierwszej połowie 1942 r. ŻZW uzyskał uzbrojenie również od innych grup Armii Krajowej.

Jeśli wierzyć Markowi Edelmanowi, najlepiej przygotowana do walki była jego macierzysta ŻOB. "My, bundowcy, byliśmy jedyną organizacją polityczną mającą pieniądze. Arbeter Ring, nowojorska organizacja robotnicza, do której należał szef amerykańskich związków zawodowych Dubiński, a także towarzysze Pat i Held, od samego początku przysyłała nam pieniądze. Natomiast syjoniści nie mieli grosza. Ich towarzysze z Palestyny porzucili ich" – tłumaczył Edelman[4]. Dodał, że innym sposobem "zabierania forsy" było "terroryzowanie" "bogatych Żydów", "przemytników" czy też "żydowskich policjantów". "Kasę Judenratu ograbiliśmy na setki tysięcy złotych, obrabowaliśmy też i przedsiębiorstwo aprowizacyjne. Posunęliśmy się nawet do porwania. [Marek] Lichtenbaum, przewodniczący Judenratu na Czerniakowie, odmówił nam pieniędzy. Uwięziliśmy więc jego syna. Do Lichtenbauma napisaliśmy, że trzymamy chłopca z nogami zanurzonymi w cebrzyku z lodowatą wodą, tak że na pewno nabawi się choroby. Przyszli z pieniędzmi. Innym razem żydowski policjant, zresztą skurwysyn, nie chciał dać pieniędzy. Musieliśmy pokazać, że jesteśmy twardzi. Przyszliśmy do niego około czwartej, gdy termin ultimatum już upływał. 'Nie chcesz dać?' – spytaliśmy i zastrzeliliśmy go. Po tym zdarzeniu wszyscy płacili. W sumie pieniędzy nam nie brakowało"[5].

Tymczasem Aleksander Swiszczew, powołując się na wspomnienia B. Jaworskiego (komunista i dowódca jednej z grup ŻOB), podaje wręcz zatrważający stan uzbrojenia ŻOB. "W styczniu 1943 r. dysponowała ona zaledwie 2 pistoletami i 1 granatem, i to po pięciu miesiącach pracy! 19 kwietnia ŻOB posiadała tylko 70 pistoletów (50 z nich otrzymała od ŻZW, a 10 od polskich komunistów). Ani jednego karabinu maszynowego… Co więcej – ani jednego człowieka, któryby kiedykolwiek w życiu go widział, nie mówiąc już o umiejętności posługiwania się nim. Liczebność ŻOB (według jej oficjalnych danych) wynosiła w momencie powstania 500 ludzi, ale według późniejszych wspomnień dowódców ŻOB – tylko 200-300 osób. Tymczasem liczba bojowników ŻZW na początku powstania doszła do 1500 ludzi (wg wspomnień kapitana Zajdlera i niektórych innych oficerów AK). Wpływał na to fakt, że ŻZW przyjmowała do swoich szeregów wszystkich chętnych, nie oglądając się na ich przynależność partyjną. Jedynie kierownictwo pozostało rewizjonistyczne. Wśród dowódców średniego szczebla znajdujemy członka Bundu, członka Arudat-Israel i komunistę. Do ŻZW przyłączały się na autonomicznych zasadach organizacja chasydów z Bracławia i lewicowo-socjalistyczna grupa Ryszarda Walewskiego, której ŻOB nie przyjął jako 'nienależącej do obozu syjonistycznego'. Komuniści i Bund również nie należeli do obozu syjonistycznego, ale ich z jakichś powodów do ŻOB przyjęto. (…) Dodajmy, że cyfra 1500 bojowników ŻZW nie obejmuje osób przyłączających się już w czasie trwania powstania. Ilu ich było – nikt nie wie".

Partyjny zaciąg lewicowców

W odróżnieniu od ŻZW ŻOB tworzona była na zasadach czysto partyjnych. Partie wchodzące do tej organizacji formowały własne kompanie. Było ich łącznie 22. Bund miał 4 kompanie, komuniści – 4, pozostałych 15 należało do obozu syjonistycznego. Bezpartyjnych do ŻOB nie przyjmowano. Nie było ich można przyjąć choćby z powodu braku broni. Z tych właśnie powodów liczebność ŻOB nie mogła wzrosnąć w trakcie samego powstania. Problem pogłębiał fakt, że ŻOB pryncypialnie orientowała się na ZSRS i poszukiwała łączności z podziemiem komunistycznym, licząc na jego pomoc. Oczekiwanej pomocy polscy komuniści w żadnym wypadku nie mogli okazać z powodu swojej słabości i małej liczby członków.

ŻZW próbował nawiązać współpracę z ŻOB. Prowadzone były rozmowy o zjednoczeniu, jednak lewicowi syjoniści kontynuowali przedwojenną linię bojkotu "faszystów-rewizjonistów". Nie bacząc na niepowodzenie prób zjednoczenia, osiągnięto porozumienie o współpracy. Terytorium getta podzielono na dwa okręgi wojskowe.

Każda organizacja odpowiadała za swój okręg. Prócz tego ŻZW przekazał ŻOB część broni: 50 pistoletów i kilkaset granatów, co stanowiło dużą część uzbrojenia ŻOB. "Zaryzykuję stwierdzeniem, że brak jedności odegrał pozytywną rolę. Gdyby powstaniem dowodziły gaduły z ŻOB, a właśnie do tego nieuchronnie doprowadziłoby zjednoczenie – osłabiłoby to tylko opór" – przekonuje Aleksander Swiszczew.

16 godzin żobowców

Autor nie pozostawia najmniejszych wątpliwości co do proporcjonalnie nikłego udziału ŻOB w powstaniu: "Natarcie Niemców na getto rozpoczęło się nad ranem 19 kwietnia 1943 r. Pierwsze uderzenie skierowali na pozycje ŻOB przy ulicach Nalewki i Zamenhofa. Bojownicy ŻOB stawiali opór przez 16 godzin, podpalili jeden czołg i wyeliminowali z walki kilkadziesiąt Niemców, po czym wycofali się. Na tym faktycznie wyczerpuje się udział ŻOB w powstaniu. Przyznać należy, że działały jeszcze rozproszone grupy ŻOB. 20 kwietnia stawiały one jeszcze opór w czasie likwidowania przez Niemców pojedynczych bunkrów. Jednak to, co można nazwać 'powstaniem w Getcie Warszawskim' w rzeczywistości trwało od 19 do 27 kwietnia. To nie z ŻOB walczyli Niemcy".

ŻZW pod polską i żydowską, ŻOB pod czerwoną flagą

Przerwawszy po 16 godzinach obronę ŻOB, Niemcy podeszli do placu Muranowskiego. Właśnie tu zawiązała się jedyna w czasie całego powstania długa walka pozycyjna. Plac był centrum okręgu ŻZW. W domu nr 7 znajdował się sztab główny ŻZW. Właśnie na placu Muranowskim, w domu nr 17, powiewały polska i żydowska flaga (jedyna flaga ŻOB zdobyta przez Niemców po zdobyciu bunkra Anielewicza miała kolor czerwony). Do piwnicy domu nr 7 prowadził tunel, przez który ŻZW przez cały czas otrzymywał z miasta broń i amunicję. Łącznie bojownicy ŻZW wykopali 6 tuneli w różnych częściach getta. Jeden z nich został przez Niemców odkryty jeszcze przed powstaniem. ŻOB nie miała ani jednego tunelu. Właśnie tą drogą w nocy z 18 na 19 kwietnia Józef Lejbski, związany z AK, dostarczył ciężki karabin maszynowy. Zainstalowany na strychu domu nr 17 CKM znacznie wzmocnił siły ŻZW. W walkach 19 kwietnia na placu Muranowskim Niemcy stracili jeszcze jeden czołg i ponad stu ludzi. Zdobyć pozycji ŻZW wówczas nie byli w stanie. Stało się to dopiero 22 kwietnia.

Kierujący pacyfikacją getta brigadenführer SS Juergen von Stroop w więzieniu w rozmowach z Kazimierzem Moczarskim przyznał, że "problem flag miał wielkie znaczenie polityczne i moralne". Jednoczyły naród wokół prawowitego rządu, "ale szczególnie Polaków i Żydów". Nawet niemiecki zbrodniarz wiedział, że nie było to możliwe pod czerwoną flagą. Reichsführer Himmler wrzeszczał do telefonu: "Stroop, musisz za wszelką cenę zwalić te dwie flagi!"[6]. Stroop dostał za pacyfikację getta Żelazny Krzyż I klasy…

Bohaterstwo sojuszników

Wydawało się wówczas, że powstanie zostało zdławione, ale 27 kwietnia z pomocą pospieszyły oddziały Armii Krajowej. Oddział majora Henryka Iwańskiego przeszedł przez tunel i rozpoczął walkę z Niemcami. Równocześnie na placu Muranowskim atakowali Niemców żołnierze ŻZW. Oba oddziały się połączyły. Stroop w swoim raporcie skierowanym do Krakowa tak opisał wspólną walkę ŻZW i AK: "Główna żydowska grupa bojowa, w której uczestniczą również polscy bandyci, wycofała się pierwszego albo drugiego dnia do miejsca zwanego placem Muranowskim. Tam została wzmocniona przez znaczną liczbę polskich bandytów. (…) Na dachu betonowego budynku zatknęli oni flagę żydowską i polską, jako znak wojny przeciwko nam"[7].

Części ŻZW Polacy zaproponowali wyjście z getta i przeprawienie się na "stronę aryjską". Jednak Dawid Apfelbaum odmówił pozostawienia getta, ponieważ nie miał łączności z wieloma grupami ŻZW znajdującymi się w innych miejscach. Wyszła jedynie niewielka część bojowników, 34 osoby, wynosząc wielu rannych. Odprowadzało ich wielu Żydów, którzy nie brali udziału w walkach. Polacy przez kilka godzin osłaniali ich ewakuację, ponosząc duże straty. Major Iwański został ranny, jego syn Roman i brat Edward zginęli. Niemcy stracili ponad stu ludzi i jeden czołg. W walkach 27 kwietnia ciężko ranny został Dawid Apfelbaum, który zmarł następnego dnia. 29 kwietnia pozostali bojownicy ŻZW, którzy do tego czasu stracili wszystkich swoich dowódców, opuścili getto przez tunel muranowski i zostali rozlokowani w lasku michalińskim. Na tym zasadnicze walki się zakończyły. Rozpoczęło się przeczesywanie getta i likwidowanie poszczególnych bunkrów.

Ostatnie dni powstania

Z raportu Stroopa: "Przebieg operacji 29.04.43. (…) Łącznie odkryto 36 bunkrów przeznaczonych do zamieszkania. Z tych i innych miejsc schronienia wyciągnięto 2359 Żydów, wśród nich 106 zginęło w walce (…). Siły: jak wczoraj, strat nie ma. Przebieg operacji 2.05.43. Znaleziono 27 bunkrów (…). Wśród rannych – 4 niemieckich policjantów, 4 polskich policjantów. 6.05.43 (…). Ranny został Unterscharführer SS (…). Łącznie zlikwidowano 47 bunkrów, 2 ludzi z oddziału zaporowego zostało rannych".

Jak widzimy, w czasie likwidacji bunkrów (łącznie zniszczono ich 631) Niemcy ponieśli pewne straty. Ale te straty (106 Żydów zginęło w walce i ani jeden Niemiec nie został nawet ranny) są zupełnie nieporównywalne ze stratami z pierwszych dni. Ostatecznie powstanie zostało zdławione 5 czerwca, kiedy doszło do ostatniego starcia z Niemcami. Wszystko odbywało się na wspomnianym placu Muranowskim. Tym razem jednak walkę z Niemcami toczyła grupa Żydów ze świata przestępczego, niemająca związku z ŻZW czy ŻOB. W szczytowym momencie operacji poszukiwania i niszczenia bunkrów niewielka grupa bojowników ŻZW przeniknęła do getta ze strony aryjskiej i 5-6 maja wyprowadziła do miasta żydowskich cywilów. Osłaniając ich odwrót, 6 maja prawie wszyscy zginęli.

Ewakuacja ŻOB

Na początku maja kierownictwo ŻOB odkryło przejście przez kanalizację i opuściło getto. Być może uciekliby wcześniej, ale nie znali drogi, gdyż nie mieli własnych tuneli. Opuszczając getto, porzucili rozproszone grupy swoich bojowników znajdujących się w innych miejscach. Ze wspomnień jednego z członków kierownictwa ŻOB wynika, że odmówili przy tym zabrania ze sobą kilku cywilnych i bezpartyjnych Żydów, którzy prosili o pomoc.

Mordechaj Anielewicz odmówił ucieczki. 8 maja jego bunkier został otoczony przez Niemców. Anielewicz zastrzelił się razem ze swoimi bojownikami. Według niektórych, być może mniej wiarygodnych świadectw, Anielewicz zastrzelił się wcześniej, nim bunkier został otoczony przez Niemców.

Przewodził Apfelbaum, nie Anielewicz

"Jak wynika z przytoczonego materiału, podstawowej walki z Niemcami nie prowadzili 'pacyfiści' z ŻOB, a 'militaryści' z ŻZW. Spośród 1300 zabitych i rannych Niemców ŻOB zabiła ledwie ponad setkę. Zgodnie z tym, prawdziwym dowódcą powstania należy uznać nie Mordechaja Anielewicza, a porucznika Dawida Apfelbauma" [pośmiertnie awansowanego do stopnia majora WP – dop. WM] – uważa Swiszczew.

Cytowany żydowski publicysta zdecydowanie odrzuca oszczercze pomówienia Armii Krajowej o bezczynne przyglądanie się zagładzie getta: "Należy uznać za oszczercze twierdzenia dowódców ŻOB (a wszyscy oni oprócz Anielewicza przeżyli) i polskich komunistów o odmowie przez AK pomocy dla walczących w getcie. Oczywiście, półmilionowa Armia Krajowa mogłaby okazać większą pomoc, ale czy można ją za to winić?".

Komuniści sprzedali ŻOB

Niezwykle surowo Aleksander Swiszczew przedstawia rolę komunistów i położenie żobowców, którzy im zaufali: "Można zrozumieć zainteresowanie polskich komunistów w obrzucaniu błotem swoich politycznych przeciwników. Zrozumiała jest również obraza działaczy ŻOB. Ale jeśli kogoś można by obwiniać o 'sprzedanie' powstania w getcie, to akurat polskich komunistów. Przecież AK okazała dużą pomoc, niechby tylko 'swoim Żydom'. W tym czasie komuniści 'swoim Żydom' przysłali tylko 10 pistoletów. Wystarczyło Anielewiczowi, żeby się zastrzelić…".

Żydowski publicysta sugeruje wprost, że wydarcie z historii prawdy o walnym udziale przygotowanych do walki żołnierzy ŻZW odziera dzieje żydowskiego ruchu oporu z jego najbardziej chlubnych kart. Dlatego – jak przekonuje – "najwięcej beczek łgarstw rozlanych wokół powstania nie wyrażało się bynajmniej w powiększaniu roli 'swoich' i napadaniu na 'obcych'. Maruderstwo na wojnie to zwykła rzecz. Największą zgrozę wywołuje fakt, że to łgarstwo wykorzystywane jest dla rzucania kalumni na cały naród żydowski. Przecież cały naród żydowski szedł 'jak owce na rzeź', a oto bohaterowie warszawskiego getta stawili opór!".

Wołanie o prawdę

W książce "Getto walczy", opublikowanej niedługo po wojnie, Edelman w ogóle nie wspomina ŻZW. Inny żobowiec, Icchak Cukierman, mówił lekceważąco o tej organizacji. Istnieją jednak świadectwa szeregowych członków ŻZW. Jeszcze w 1946 r. ukazała się niewielka broszura "Prawda o powstaniu w Getcie Warszawskim". Wydano niektóre wspomnienia członków ŻZW. W latach 60. posiadane materiały zebrano i usystematyzowano w książce Chaima Lazara-Litai pt. "Masada w Warszawie". Dodajmy jeszcze "Muranowską 7" Lazara, wydaną w 1966 r. Trzy lata wcześniej Dawid Wdowiński wydał w Nowym Jorku książkę "And we are not saved", w której wydawca przedstawił go jako jednego z przywódców powstania w warszawskim getcie. Warto też wspomnieć książkę Mariana Apfelbauma "Dwa sztandary. Rzecz o powstaniu w getcie warszawskim", której wartość starała się pomniejszyć Anka Grupińska w "Tygodniku Powszechnym" ("Zgubne szukanie (jedynej) prawdy historycznej", 29.06.2003). Chodziło o niebagatelną "zgubną" prawdę: Apfelbaum przypomniał m.in. rolę AK jako sojuszniczki żydowskich powstańców.

Bezmiar kłamstw czy przeszłości?

Nawet doktor Marek Edelman, jeden z żobowskich uczestników powstania, niegdyś nazywał żołnierzy ŻZW "faszystami". Przekonywał, że to ŻOB dowodziła powstaniem. Później w książce-wywiadzie "'Strażnik' Marek Edelman opowiada" starał się "zamulić" przeszłość. "Nie to ważne, kto i gdzie strzelał, jak i którędy przeskoczył. Nie chodzi mi o dawanie świadectwa żołnierskiej dzielności" – tłumaczył. Równie Edelman niechętnie odniósł się do faktów w rozmowie z Hanną Krall, gdy przyznał, że w powstaniu walczyło co najwyżej 200-220 bojowców z jego organizacji. "To nie ma znaczenia" – tłumaczył rosyjskiemu Żydowi Michaiłowi Rumerowi-Zarajewowi. "Wszystko jest niczym wobec bezmiaru przeszłości"[9].

Szczególnie prawda wydaje się nieważna dla niektórych żydowskich badaczy.

(Nie)sława żobowców i przedsiębiorstwo holokaust

Próby przypomnienia prawdziwej roli ŻZW podjął się Paweł Szapiro na łamach "Rzeczpospolitej" ("Żydowski Związek Wojskowy – biała plama historii", 5-6.07.2003 oraz tamże: "Historia nieznana. Żydowska Organizacja Bojowa, Żydowski Związek Wojskowy. Krótki kurs zapamiętywania i zapominania"). Szapiro bez ogródek pisze o niegodnej roli żobowskich propagandzistów, którzy na trupie ŻZW zbudowali własną legendę: "Aby dać się zapamiętać, a potem nie dać się zapomnieć, nie wystarczy posługiwać się karabinem, trzeba też imać się bez przerwy broni strategicznej: czcionki (…). Na przykład na wysłanej z kraju 'liście londyńskiej', zawierającej imiona żobowców zamordowanych w powstaniu w getcie, wpisano także nazwiska osób niemających z wydarzeniem nic wspólnego, ale bliskich politycznie. Rzekłbym, że dopisującemu pomógł nadmiar pamięci" – pisze Szapiro. Jego zdaniem, żobowcy stanowią jeden z filarów przedsiębiorstwa holokaust. Zderzenie z prawdą o głównym udziale w powstaniu ŻZW, który wspierała AK, z pewnością popsułoby interes ruchom roszczeniowym. Żądać odszkodowania od sojusznika nie wypada, ale od "polskiego antysemity" – dużo łatwiej…

"Sześćdziesiąt lat minęło od czasu wybuchu powstania w getcie warszawskim. Ponieważ przeszło ono do legendy – powinno zostać uwolnione od uprzedzeń politycznych i winno zostać opisane jak najbliżej rzeczywistego przebiegu wydarzeń. To jest dług, który jesteśmy winni bohaterom powstania" – ocenił Moshe Arens w "The Jerusalem Post", ubolewając nad tym, że polegli żołnierze ŻZW nie mogli napisać swojej historii. Jednak krew bohaterów okradzionych z chwały i pamięci nie przestaje napędzać trybów przemysłu holokaustu. Bezczelność przywódców Światowego Kongresu Żydów, którym potrzebny jest "polski współudział" w powstaniu obozu Auschwitz, jest tego najnowszym przypomnieniem. Są mocne przesłanki, że prawda o polsko-żydowskim braterstwie broni AK – ŻZW nie zostanie uwieczniona we współtworzonym m.in. za polskie pieniądze Muzeum Historii Żydów Polskich w Warszawie, jeżeli wyraźnie nie zażąda tego strona polska.

Historyczne "zabójstwo" bohaterów polsko-żydowskiego braterstwa broni zadało głębokie i dotąd niezabliźnione rany pamięci obu narodów. Dopóki w imieniu rzeczywistych bohaterów getta wykrzykują uzurpatorzy ich chwały, domagając się dziesiątek miliardów dolarów tzw. odszkodowania, dopóty obraz Żyda w oczach Polaka – i odwrotnie – będzie wykrzywiony. Nie jest więc możliwa pełna normalizacja stosunków między naszymi narodami bez pamięci o pięknych kartach wspólnej historii i usunięcia wszelkich ognisk jej instrumentalizacji.

Waldemar Moszkowski

[1] Zob. http://www.shalomnewyork….tz/warshaw.php.

[2] Zob. http://www.freeman.org/monline/may03/arens.htm.

[3] Rudi Assuntino, Wlodek Goldkorn, "Strażnik Marek Edelman opowiada", Wydawnictwo Znak, 1999.

[4] Tamże, s. 76-77.

[5] Tamże.

[6] Moshe Arens, The Changing Face Of Memory: Who Defended The Warsaw Ghetto?,

The Jerusalem Post, 23.04.2003.

[7] Tamże.

[8] Tamże.

[9] Zob. http://berkovich-zametki.com/Nomer32/Rumer1.htm.

[10] Zob. http://berkovich-zametki.com/Nomer32/Gorelik1.htm.

źródło Nasz Dziennik, 20 kwietnia 2006, Nr 93 http://forum.dlapolski.pl/viewtopic.php?t=958

 

http://fronda.pl/mkarwan/blog/prawda_o_powstaniu_w_getcie_warszawskim_karly_krzycza_gdy_spia_herosi

Etykietowanie:

11 komentarzy

avatar użytkownika Maryla

1. Świat którego już nie ma

W 2010 r. ukazało się drugie wydanie polskie, wydanej po raz pierwszy w Argentynie w 1942 r., trylogii Floriana Czarnyszewicza „Nadberezyńcy”. Bohaterem zbiorowym powieści jest polska szlachta zaściankowa osiadła od wieków na południowy zachód od Mińska, w międzyrzeczu między Berezyną a Dnieprem, której przyszło żyć wśród skrajnie nieprzyjaznego żywiołu rosyjskiego, żydowskiego i białoruskiego. Książkę uznano za najważniejszą i najpiękniejszą powieść polską XX wieku. I nie ma w tym najmniejszej przesady.

Autor stworzył na kartach powieści monumentalny pomnik polskiego heroizmu i patriotyzmu, który stawia czoła w walce od początku skazanej na przegraną, jak w antycznej tragedii, kataklizmowi, jakim jest rewolucja bolszewicka w Rosji.

Na temat powieści napisano wiele pochwalnych opinii, określając ją mianem wybitnej, porównując do sienkiewiczowskiej trylogii. Dlatego nie będę ich tutaj przytaczał, bowiem każdy chętny może je bez trudu odnaleźć na stronach internetowych księgarni. Chciałbym tylko zwrócić uwagę, że aczkolwiek Florian Czarnyszewicz zdawał sobie sprawę ze zbrodniczej natury bolszewizmu, który w powieści określony jest jednoznacznie, jako dzieło szatańskie, jednak prawdziwa natura i rozmiary sowieckiego ludobójstwa i zbrodniczości komunistycznego systemu w pełni wyszły na jaw dużo później po ukazaniu się pierwszego wydania powieści. O zbrodni katyńskiej świat dowiedział się dopiero w 1943 r., o zbrodniczym systemie gułagów z książki Sołżenicyna na początku lat 70. Ubiegłego wieku.

Główna żeńska bohaterka powieści – Karusia /Karolina, Bylina/ podejmując dramatyczną decyzję pozostania w sowieckiej Rosji wbrew wszystkiemu, jak antyczna Antygona skazuje się tą decyzją na śmierć. Odrzuca propozycję narzeczonego, który podejmuje się przeprowadzić ją przez linię frontu na teren wolnej Polski. „… Ja nie pójdę. Za nic w świecie. Jakże – to? Tylu teraz u nas ludzi w żałobie, tyle smutku, tyle roboczych rąk brakuje, tylu nieszczęśliwych potrzebuje pomocy i pociechy, a ja mam ich opuszczać w takiej chwili i uciekać w świat, tylko dla godów małżeńskich, jakby suka jaka? Nigdy! Choćby nawet cała młodzież tam przeszła, ja, póki choć jedna wierząca w Boga dusza w Smolarni będzię ostawała, z nią ostanę. /…/ Choćby nawet wojsko polskie nie miało tu przyjść wcale. /…/ Ach, żebyś wiedział z jaką niecierpliwością my tu przyjścia wojsk polskich czekamy, jak za owym czasem tęsknimy. O tym myślimy kładąc się i wstając, o tym tylko prawie, gdy zejdziemy się kupą, mówimy. Najwięcej to serca nasze kołaczą, gdy usłyszymy grzmoty armatnie na zachodzie. Może to i grzech cieszyć się takim grzmotem /../.

Jak wiemy, tych wszystkich ludzi już nie ma. Ci, którzy nie przeszli w porę na stronę polską sowiecka władza wymordowała tylko dlatego, że byli Polakami.

Każdy kto ma serce i duszę polską, kto czuje się Polakiem powinien przeczytać tę piękną książkę, należy mówić o niej sąsiadom i znajomym, bo dotychczas nawet nie wiedzieliśmy, że taka perła literatury, takie monumentalne arcydzieło w ogóle istniej.

http://fronda.pl/glosameryki/blog/swiat_ktorego_juz_nie_ma#comment_271448

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika barbarawitkowska

2. Polecam

przemilczaną książkę "2 sztandary". Napiszę o niej więcej po południu.
Pozdrawiam

avatar użytkownika barbarawitkowska

3. Wywiad z autorem ksiązki

avatar użytkownika Maryla

5. Żydowska Organizacja Bojowa

28 lipca 1942 r. w warszawskim getcie utworzono Żydowską Organizację Bojową (ŻOB), którą 15 października 1942 r. rozszerzono o kolejne ugrupowania.

ŻOB - obok Żydowskiego Związku Wojskowego - walczyła w powstaniu w getcie, stłumionym przez Niemców w maju 1943 r.

Główną przyczyną powstania ŻOB było rozpoczęcie 22 lipca 1942 r. przez Niemców wielkiej akcji likwidacyjnej getta warszawskiego, w którym przebywało wówczas ok. 380 tys. Żydów. W ciągu dwóch miesięcy wywieziono do Treblinki i zagazowano ok. 300 tys. osób

Współpraca z polskim podziemiem

Pierwszym celem działania żobowców było zdobycie broni i nawiązanie kontaktów z polskim podziemiem. Funkcję pośrednika między "stroną aryjską" a gettem pełnił Arie Wilner. W murach zamkniętej dzielnicy żydowskiej prowadzono akcję informowania o losie Żydów zgładzonych w Treblince, wzywano do godnej śmierci i głoszono potrzebę rozprawienia się z żydowskimi kolaborantami. Pierwszą taką próbą był nieudany zamach na komendanta Żydowskiej Służby Porządkowej Józefa Szeryńskiego.

15 października 1942 r. tzw. pierwszą ŻOB rozszerzono o członków partii: Bund, Poalej Syjon, Organizacji Syjonistycznej oraz PPR. Utworzono Żydowski Komitet Narodowy (ŻKN), który sprawował polityczne zwierzchnictwo nad ŻOB. Zadaniem ŻKN było reprezentowanie całej ludności żydowskiej m.in. w rozmowach z Armią Krajową.

Do ŻKN akcesu nie zgłosił Bund, jednak niedługo później partia ta zgodziła się na współpracę z nowo utworzoną Żydowską Komisją Koordynacyjną (ŻKK), która odpowiadała za kierunki działań ŻOB.

Komendantem ŻOB został Mordechaj Anielewicz. Czołowymi postaciami w organizacji byli m.in. Marek Edelman, Icchak Cukierman, Hersz Berliński i Michał Rosenfeld.

W skład ŻOB wchodziło ok. 500-600 osób (w tym współpracownicy i osoby odpowiedzialne za łączność). Według Edelmana tylko 220 z nich stanowili bojownicy.

Głównym celem organizacji było stawianie oporu Niemcom w czasie kolejnych wysiedleń Żydów z getta. Równocześnie kontynuowano akcję likwidowania zdrajców współpracujących z okupantem. Jesienią 1942 r. zastrzelono Jakuba Lejkina, komendanta policji żydowskiej, który słynął z okrucieństwa wobec Żydów oraz Izraela Fuersta, działacza warszawskiego Judenratu. Poza tym prowadzono m.in. akcję podpalania szopów, czyli żydowskich warsztatów produkujących na rzecz Wehrmachtu.

http://www.rp.pl/artykul/843344,920091.html

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Michał St. de Zieleśkiewicz

6. Do Pani Maryli,

Szanowna Pani Marylo,

Żydzi zamykani w Warszawskim Getto i zamknięci do końca nie wierzyli, że Niemcy mogą ich wymordować.

Żydzi w Getto Warszawskim nie posiadali żadnej broni poza ta prywatną, która mieli z okresu wolnej Polski II Rzeczypospolitej.
W Końcowej fazie likwidacji Getta Warszawskiego, broń do Getta dostarczyła Armia Krajowa za pośrednictwem ŻOB.

Ukłony moje najniższe

Michał Stanisław de Zieleśkiewicz

avatar użytkownika Maryla

7. JAK CO ROKU PROPAGANDA LEWACKA ZAPOMIAŁA

Kierujący pacyfikacją getta brigadenführer SS Juergen von Stroop w więzieniu w rozmowach z Kazimierzem Moczarskim przyznał, że "problem flag miał wielkie znaczenie polityczne i moralne". Jednoczyły naród wokół prawowitego rządu, "ale szczególnie Polaków i Żydów". Nawet niemiecki zbrodniarz wiedział, że nie było to możliwe pod czerwoną flagą. Reichsführer Himmler wrzeszczał do telefonu: "Stroop, musisz za wszelką cenę zwalić te dwie flagi!"

(...)
Przed chwilą postawił Pan znak równości między powstaniem w getcie a walką o niepodległy Izrael. Tak, ale chciałem w ten sposób przypomnieć, czemu tak naprawdę powstał Izrael - to jest rozwiązanie, które pozwala Żydom uniknąć takich sytuacji jak to powstanie. Władysław Bartoszewski w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej" stawia inną tezę. On podkreśla, że wybuch tego powstania był dowodem na głęboką asymilację Żydów mieszkających w Polsce - bo przecież takie zrywy to tradycja polska, rozpoczęta insurekcją kościuszkowską, a Żydzi w ten sposób dowiedli, że przesiąkli "typowo polską walką o honor". Minister określa ten zryw określeniem "romantyczne powstanie" - także typowe dla Polaków. Dla profesora Bartoszewskiego mam mnóstwo uznania, uwielbiam go. Nie chcę także obrazić żadnego Polaka. Ale muszę też przypomnieć, że historia narodu żydowskiego ma 3 tys. lat. I już 2200 lat temu wybuchały żydowskie powstania - na terenie dzisiejszego Izraela. Buntowaliśmy się przeciwko Rzymianom, Persom, Grekom. Wśród tych wielu powstań były też takie, które były heroiczną walką do ostatniego żołnierza, mimo że od początku nie było nadziei na sukces. Takim zrywem była m.in. obrona Masady w 73 r. n.e. Grupa Żydów najpierw odbiła tę twierdzę z rąk Rzymian, a później zaciekle jej broniła. Jednak gdy dostrzegli, że nie ma szans na skuteczną obronę, zdecydowali się popełnić zbiorowe samobójstwo - i dokonali tego wszyscy mężczyźni, a także ich kobiety i dzieci. Długo w świecie żydowskim funkcjonowało hasło: drugi raz Masada nie może się powtórzyć. Ale przecież sytuacja z czasów powstania, kiedy Mordechaj Anielewicz wraz z 125 towarzyszami broni z Żydowskiej Organizacji Bojowej siedział zamknięty w bunkrze przy ul. Miłej 18, bardzo przypomina tę wcześniejszą. Gdy oni przekonali się, że nie mają żadnych szans na zwycięstwo, na wydostanie się z tego bunkra, też zdecydowali się popełnić zbiorowe samobójstwo. Woleli tak zginąć, niż wpaść w łapy faszystów. Po wojnie Dawid Ben Gurion, założyciel państwa Izrael, mówił o wydarzeniach w tym bunkrze jako o Masadzie w Warszawie. Historia w tragiczny sposób się powtórzyła. Te wydarzenia warto przypominać tym, którzy twierdzą, że Żydzi nie byli narodem walczącym. To bzdura. Naród żydowski liczył 17,5 mln przed II wojną światową. Niemcy w czasie wojny postanowili wyniszczyć cały naród i systematycznie wcielali tę koncepcję w życie. Wcześniej w historii nikt nie próbował zrealizować tak nieludzkiego pomysłu. Ale jednocześnie Żydzi służyli w Armii Czerwonej, było ich w jej szeregach 480 tys., w tym 106 generałów. To nie wszystko. W armii USA walczyło prawie 150 tys. Żydów, w brytyjskiej - ponad 100 tys., w armiach polskich - 80 tys. Na terenie ówczesnej Palestyny żyło wtedy ok. 60 tys. Żydów - i część z nich już wtedy organizowała się we własnej obronie, bali się, że Erwin Rommel zwycięży w Egipcie i pomaszeruje w ich kierunku, więc przygotowywali się na jego przybycie. Proszę więc zwrócić uwagę, że niemal wszyscy Żydzi w czasie wojny w ten czy inny sposób walczyli. Nie było w czasie wojny innego narodu tak zaangażowanego w tę wojnę - pod różnymi flagami, po różnych stronach frontu. Przywołał pan słowa pana Bartoszewskiego, mówiącego, że Żydzi mieszkający w Polsce zasymilowali się. To prawda. Ale ci, którzy chwycili za broń, byli trochę inni.

Czytaj więcej: http://www.polskatimes.pl/historia/a/szewach-weiss-powstanie-w-getcie-wa...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

8. OBCIACHY żonkilowe.TELAWIW

OBCIACHY żonkilowe.

TELAWIW OnLine: Po raz pierwszy w obchodach rocznicowych
powstania w Getce Warszawskim akcentowana jest wreszcie rola odegrana
przez związany z AK prawicowy ŻZW, którego istnienie tuszowane było
przedtem na rzecz lewicowego ŻOB. Nie rozumiem tylko, po kiego grzyba
uczestniczący w...  

Eli Barbur

ELI BARBUR

i lewak z Izraela ocalony przez Polaków


– Są tacy, co z win swoich ojców i matek chcą zrobić fałszywy przelew na konto innego narodu – mówił Szewach Weiss. Niemiecki nacjonalizm, dziki, nieludzki, miał moc, by wycisnąć z cytryny
społeczeństwa prawie całe zło; to był jego okropny wpływ – mówił
Szewach Weiss.



Zwrócił uwagę, że choć również w obecnych czasach można spotkać się z
antysemityzmem, to jednak dla elit polskiego społeczeństwa „być
antysemitą czy ksenofobem to jest hańba, to jest wstyd”. Ocenił, że
takie postawy „to jest jednak osiągnięcie nowego, liberalnego,
kulturalnego społeczeństwa”. Szewach Weiss odniósł się również do słów prezydent Warszawy Hanny
Gronkiewicz-Waltz, która podczas swojego przemówienia w trakcie obchodów
73. rocznicy wybuchu powstania skomentowała spalenie kilka dni temu
kukły Żyda we Wrocławiu. „Trudno uwierzyć, że może być milcząca zgoda na
takie zachowania. Cała klasa polityczna powinna wyrazić głośny, a nie
milczący sprzeciw” – mówiła.

Zdaniem publicysty tygodnika „Do
Rzeczy” Rafała Ziemkiewicza słowa te są „dowodem zacietrzewienia
politycznego odbierającego rozum”. Jednak według Szewacha Weissa prawda
powinna „leżeć na stole”. – Zawsze lepiej patrzeć w oczy prawdzie,
krytykować, walczyć, żeby tego nie było, niż ukrywać. Wydaje mi się, ze
to jest odwaga obywatelska i ktoś powinien to powiedzieć – podkreślił. –
Ale to nie jest pełna prawda – dodał, zwracając uwagę, że problem
dotyczy pewnej mniejszości, a nie całego społeczeństwa.


„Fałszywy przelew na konto innego narodu”


Zapytany o pojawiające się w światowych mediach określenie „polskie
obozy śmierci” podkreślił, że „jak ktoś oskarża Polskę, że stworzyła
Zagładę, to jest kłamstwo”, a ci, którzy to robią, chcą z win swoich
ojców i matek „zrobić fałszywy przelew na konto innego narodu”.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

9. kogo wymazano?



Kogo wymazano z historii powstania w getcie? Autorka ważnego dokumentu o ciągłym tabu  - niezalezna.pl

foto: print screen z filmu "Tora i młot"

W historii powstania w getcie wciąż mamy do czynienia z wieloma
tematami tabu - mówi portalowi niezalezna.pl Anna Ciałowicz,
współautorka dokumentu „Tora i miecz”, redaktor naczelna  pisma
"Kolbojnik. Biuletynu Gminy Wyznaniowej Żydowskiej w Warszawie".




Wczoraj w TVP 2 odbyła się premiera niezwykłego dokumentu
wyreżyserowanego przez Roberta Kaczmarka i Annę Ciałowicz. Film „Tora i
miecz” opowiada m.in. o zapomnianych bohaterach powstania w getcie:
rewizjonistach z Betaru, rewizjonistach - maksymalistach z Palestyny, o
założycielach organizacji Irgun Cwai Leumi (hebr.: Narodowej Organizacji
Wojskowej) tworzących zalążek Żydowskiego Związku Wojskowego i
Polakach, z którymi współpracowali.



Z ŻZW współpracowały polskie organizacje konspiracyjne: Zbrojne
Wyzwolenie, Organizacja Wojskowa – Korpus Bezpieczeństwa i strażacka
„Skała”. W filmie po raz pierwszy wypowiadają się publicznie świadkowie
należący do tych organizacji.



- Żydowscy patrioci, rabini, w tym nawet sam rabin Menachem Ziemba z
rozkazu, którego wybuchło powstanie, to postaci, o których zapomniano
- twierdzi Anna Ciałowicz.
- Zapomniano także o ich współpracy z polskimi organizacjami, o
wsparciu polskiego Kościoła, który udzielił schronienia rodzinom
rabinów, o teologicznych pobudkach jakimi kierował się Menachem Ziemba
- wymienia Ciałowicz.



Pytania o powody przemilczania roli żydowskich patriotów i duchownych w historii powstania reżyserka nie kryje ostrych słów



- Powody są proste, historią holokaustu zajmują się osoby,
które nie mają moralnych ani zawodowych kwalifikacji do tego, historia
powstania jest wykorzystywana politycznie
- twierdzi Ciałowicz



OBEJRZYJ FILM!


http://niezalezna.pl/79242-kogo-wymazano-z-historii-powstania-w-getcie-a...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

10. Nie wolno nam zapomnieć! 78.


Nie wolno nam zapomnieć! 78. rocznica powstania powstania w getcie warszawskim. Największy zbrojny zryw Żydów podczas II WŚ

Pomnik na Umschlagplatz w Warszawie / autor: Fratria

78 lat temu, 19 kwietnia 1943 r., w getcie warszawskim
wybuchło powstanie. Było ono największym zbrojnym zrywem Żydów podczas
II wojny światowej, a także pierwszym powstaniem wielkomiejskim
w okupowanej Europie.

Specyfika warszawskiego getta

Warszawskie
getto było największym spośród założonych przez Niemców, a pierwsze
koncepcje jego utworzenia Niemcy podjęli już na początku listopada 1939
r. Jesienią zaczęły pojawiać się przypadki tyfusu – wtedy rozeszła się
pogłoska, że źródłem tej choroby jest część miasta najliczniej
zamieszkana przez Żydów. Na przełomie zimy i wiosny zaczęły być widoczne
tablice informujące o strefie zagrożenia tyfusem, a w marcu 1940 r.
Adam Czerniaków, prezes warszawskiego Judenratu, otrzymał rozkaz
zbudowania muru wokół „obszaru dotkniętego epidemią”, jak Niemcy
określali tę część miasta.

Na mocy zarządzeń gubernatora
dystryktu warszawskiego Ludwiga Fischera z października 1940 r. nastąpił
podział miasta – na teren getta musiało przenieść się 138 tys. Żydów,
a z kolei 113 tys. Polaków musiało ten teren opuścić. Zamknięcie granic
getta nastąpiło w nocy z 15 na 16 listopada 1940 r. – od tego momentu
getto stało się dzielnicą zamkniętą. Przez kolejne miesiące granice
getta kilkukrotnie zmieniano, najczęściej zmniejszając jego obszar,
a po zakończeniu tzw. Wielkiej Akcji latem 1942 r. teren getta
znacznie okrojono.

Początek zagłady

22 lipca 1942 r.
rozpoczęła się tzw. Wielka Akcja, będąca częścią operacji „Reinhardt”,
która, zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami Głównego Urzędu
Bezpieczeństwa Rzeszy, zakładała fizyczną likwidację Żydów. W ciągu
dwóch miesięcy akcji ok. 300 tys. Żydów wywieziono do obozu zagłady
w Treblince i tam zgładzono. Stanowiło to 75 proc. ludności getta,
a na miejscu zamordowano ok. 10 tys. Na obszarze zmniejszonego getta
pozostało jedynie 60 tys. osób, które były zatrudnione
w przedsiębiorstwach produkujących na potrzeby III Rzeszy lub
mieszkających w getcie nielegalnie.

Początkowo Żydzi nie zdawali
sobie sprawy z rzeczywistego celu akcji z lata 1942 r. Propaganda
niemiecka mówiła bowiem, że wywożeni z getta Żydzi są przesiedlani
na tereny rolnicze na wschodzie, aby tam pracowali na rzecz Rzeszy.
Bardzo szybko wyszło jednak na jaw, m.in. dzięki relacjom żydowskich
uciekinierów z obozu w Treblince, że celem Niemców była całkowita
eksterminacja Żydów.

Jesienią 1942 r. na terenie getta mieszkańcy
zaczęli budować tunele, bunkry i schrony. Większość z nich nie miała
już złudzeń co do niemieckich planów i zdawała sobie sprawę, że ludność
wywożona z getta jest mordowana.

Decyzja o podjęciu walki

Świadomość, że naziści dążą do całkowitej eksterminacji Żydów, wpłynęła na charakter żydowskiego ruchu oporu.

Decyzja o podjęciu walki zapadła właśnie w 1942 r. Żydzi postanowili, że trzeba się przeciwstawić temu, co robią Niemcy

— mówi PAP dr Hanna Węgrzynek, historyk, zastępca dyrektora ds. naukowych i wystawienniczych Muzeum Getta Warszawskiego.

28 lipca
1942 r. w warszawskim getcie utworzono Żydowską Organizację Bojową,
którą 15 października 1942 r. rozszerzono o członków kolejnych ugrupowań
politycznych. Założycielami ŻOB byli m.in. Icchak Cukierman, Cywia
Lubetkin, Marek Edelman, Josef Kapłan i Mordechaj Tanenbaum. Komendantem
ŻOB został Mordechaj Anielewicz. Organizacja liczyła ok. 500 członków,
nawiązała kontakt z Komendą Główną AK i planowała stawianie oporu
Niemcom w czasie kolejnych akcji wysiedleńczych.

W getcie działał
także Żydowski Związek Wojskowy, którego członkowie wywodzili się
z Betaru, przedwojennego prawicowego ruchu syjonistycznego.
O działalności ŻZW wiadomo jednak niewiele. Większość bojowców tej
formacji poległa w powstaniu w getcie lub wkrótce po nim.

Chociaż
podejmowane przed wybuchem powstania próby połączenia ŻOB i ŻZW nie
powiodły się, to podczas walk w kwietniu 1943 r. obie
organizacje współpracowały.

Podstawowym problemem żydowskich
bojowników był brak broni. Niewielkie dostawy od polskiego podziemia nie
wystarczały, starano się więc różnymi sposobami zdobywać broń po tzw.
aryjskiej stronie i dostarczać ją na teren getta. W podziemnych
wytwórniach produkowano butelki zapalające, żarówki wypełnione kwasem
siarkowym i granaty. „Nie był to ruch świetnie zorganizowany
z rozbudowanymi strukturami. Musimy też mieć świadomość tego,
że to Niemcy wyznaczyli datę rozpoczęcia zrywu. Żydzi przygotowywali się
bowiem do walki w momencie, kiedy Niemcy wkroczą, aby rozpocząć kolejny
etap akcji likwidacyjnej getta. Dokładnej daty jednak nie znano –
dowiedziano się o niej 18 kwietnia wieczorem dzięki informacjom
polskiego podziemia, choć widoczny był już ruch oddziałów niemieckich,
które sukcesywnie zaczynały otaczać getto” – mówi dr Hanna Węgrzynek.

Trudno jest zatem mówić o planie walk, jaki – przynajmniej w jakimś stopniu – był w sierpniu 1944 r.

— dodaje.

Niemcy
po raz pierwszy przystąpili do ponownej akcji likwidacji getta
w styczniu 1943 r. 18 stycznia oddziały niemieckie mające deportować
8 tys. Żydów do obozu zagłady w Treblince napotkały zbrojny opór
członków ŻOB, a po trzech dniach walk Niemcy zrezygnowali z dalszego
prowadzenia akcji likwidacyjnej.

Jak zauważa dr Węgrzynek, „Żydzi
zdawali sobie sprawę z tego, jaki los czeka ich rodziny i ich samych.
Uważali, że podjęcie walki przynosi skutek, tak jak to się stało
w styczniu. Musimy pamiętać także o tym, że oni nie mieli już nic
do stracenia. W getcie zostali głównie ludzie, którzy przede wszystkim
mieli być wydajną siłą roboczą. Byli to zatem młodzi ludzie, skorzy
do ryzyka. Oni tę walkę chcieli podjąć. Chcieli pomścić członków swoich
rodzin i znajomych, którzy zginęli kilka miesięcy wcześniej”.

Walki
rozpoczęły się rankiem 19 kwietnia 1943 r., kiedy 850 członków
Waffen-SS uzbrojonych w karabiny maszynowe, miotacze płomieni, działka,
wozy pancerne i czołgi wkroczyło na teren getta bramą od strony Nalewek.
Zostali oni zaatakowani przez żydowskich powstańców, którzy w pierwszym
starciu odnieśli sukces. Po południu tego samego dnia liczniejsze
i lepiej uzbrojone oddziały niemieckie, dowodzone przez wysokiego
oficera SS Jürgena Stroopa, ponownie wkroczyły na teren getta.

W walkach
wzięło udział ok. tysiąca słabo uzbrojonych powstańców. Niemcy
przeciwstawili im ponad 2 tys. członków Wehrmachtu, SS oraz pomocniczych
oddziałów ukraińskich i łotewskich. Przeciwko powstańcom użyte zostały
pojazdy opancerzone oraz artyleria.

Najcięższe walki toczyły się
w rejonie ul. Zamenhoffa i Nalewek oraz na pl. Muranowskim. Niemcy
systematycznie posuwali się w głąb getta, a paląc i niszcząc dom
po domu, zmuszali ludność cywilną do opuszczania bunkrów i schronów.

Podejmowane
w ograniczonym zakresie przez polskie podziemie (nieliczne oddziały
Kedywu, Gwardii Ludowej i Socjalistycznej Organizacji Bojowej) próby
pomocy osamotnionym bojownikom żydowskim zakończyły się niepowodzeniem.
23 kwietnia ŻOB skierowała do Polaków apel, kolportowany po aryjskiej
stronie, w którym pisano m.in.:

Polacy, Obywatele,
Żołnierze Wolności. […] Wśród dymu pożarów i kurzu krwi mordowanego
getta Warszawy – my więźniowie getta, ślemy wam bratnie serdeczne
pozdrowienia. Wiemy, że w serdecznym bólu i łzach współczucia,
że z podziwem i trwogą o wynik tej walki przyglądacie się wojnie, jaką
od wielu dni toczymy z okrutnym okupantem. Lecz wiedzcie, że każdy próg
getta, jak dotychczas, tak i nadal będzie twierdzą, że możemy wszyscy
zginąć w tej walce, lecz nie poddamy się, że dyszymy, jak i wy, żądzą
odwetu i kary za wszystkie zbrodnie wspólnego wroga. Toczy się walka
o naszą i waszą Wolność.

Powstanie pomimo apeli
rządu polskiego w Londynie nie wywołało żadnych reakcji aliantów.
W proteście przeciwko obojętności świata wobec tragedii narodu
żydowskiego 12 maja 1943 r. członek Rady Narodowej RP w Londynie Szmul
Zygielbojm popełnił samobójstwo.

8 maja Niemcy odkryli i otoczyli
ogromny schron przy ul. Miłej 18, w którym znajdowało się kilkuset
ludzi, w tym sztab ŻOB i ponad 100 żydowskich bojowników. Na wezwanie
Niemców cywile wyszli, natomiast większość powstańców razem z dowódcą
Mordechajem Anielewiczem popełniła samobójstwo.

Walki
pojedynczych grup powstańczych trwały jednak dalej, w maju i czerwcu.
Dla Niemców symbolicznym aktem „zakończenia misji ostatecznego
rozprawienia się z Żydami Warszawy” było wysadzenie w powietrze 16 maja
Wielkiej Synagogi przy ul. Tłomackie.

Według raportów Stroopa
od 20 kwietnia do 16 maja 1943 r. w wykrytych i zlikwidowanych bunkrach
znajdowało się ponad 56 tys. Żydów. Ok. 7 tys. zginęło na miejscu
w trakcie walk, a 6 tys. na skutek pożarów czy zaczadzenia.

Podczas
walk z getta cały czas wyjeżdżały transporty do Treblinki. Większość
Żydów warszawskich – ok. 36 tys. osób, jak podaje raport Stroopa –
przesiedlono jednak na Lubelszczyznę do obozów pracy w Poniatowej
i Trawnikach. Wywieziono także maszyny

— mówi dr Węgrzynek.

Spośród
żołnierzy ŻOB powstanie w getcie przeżyło kilkudziesięciu. Większość
z nich jednak nie doczekała końca wojny – zginęli, walcząc w oddziałach
partyzanckich, w Powstaniu Warszawskim lub zostali wydani Niemcom. Wojnę
przeżyli nieliczni, w tym dwaj członkowie dowództwa ŻOB – Icchak
Cukierman i Marek Edelman.

Straty niemieckie, według raportów
Stroopa, miały natomiast wynosić kilkanaście zabitych i kilkudziesięciu
rannych, jednak źródła żydowskie i polskie podają, że były one
kilkukrotnie wyższe.

Po zrywie Niemcy zrównali teren getta
z ziemią. W raporcie do Heinricha Himmlera Jürgen Stroop napisał:
„Żydowska dzielnica mieszkaniowa w Warszawie już nie istnieje!”.

Wspomniani
wcześniej przez dr Węgrzynek Żydzi, którzy zostali w czasie powstania
wywiezieni do obozów w Poniatowej i Trawnikach, pracowali tam
do listopada 1943 r. Wówczas w kończącej operację „Reinhardt” akcji
„Dożynki” wszyscy zostali zamordowani w ciągu kilku dni.

Tak naprawdę dzieje getta warszawskiego nie zakończyły się w Warszawie w maju, ale na Lubelszczyźnie w listopadzie 1943 r.

— podsumowuje dr Hanna Węgrzynek.


Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika intix

11. Ghetto in Warschau. Ghetto Warschau

WALCZMY O PRAWIDŁOWE NAZEWNICTWO...

NIE było getta warszawskiego... 

podobnie jak NIE było polskich obozów... 

BYŁO Ghetto in Warschau...!


=> Jüdisches Ghetto in Warschau


Ghetto Warschau!