Szef SSS* prof. Aleksander Smolar prezes Fundacji Batorego szykuje grunt pod wybory. RAZEM.
Nie doceniano i nie podkreślano, że wielką zasługą rządu Tuska było i jest stabilizowanie instytucji demokratycznych. Przez trzy lata nie zrobili nam kuku - twierdzi prof. Aleksander Smolar. Prezes Fundacji Batorego podkreśla, że nie jest już w stanie uwierzyć w przemianę Jarosława Kaczyńskiego i PiS. - Do 10. kwietnia będą milczeć, a potem zagrają w surmy i ruszą na Platformobolszewika - przewiduje.
Zdaniem prezesa Fundacji Batorego zasługą rządu Tuska jest "stabilizowanie instytucji demokratycznych". Prof. Smolar uważa jednak, że rząd przegapił moment w którym powinien rozpocząć reformowanie kraju. - [Moment - red.] w
którym Polacy dojrzeli do następnego kroku, w którym odpoczęli i mają świadomość, że świat leci do przodu, że możemy zapłacić wysoką cenę za zostanie w tyle - powiedział.
Prof. Smolar przyznał, że uwierzył w przemianę Jarosława Kaczyńskiego w okresie kampanii prezydenckiej. - Ja myślałem, że Jarosław Kaczyński [w kampanii] uznał, że polityka Polska musi się rozgrywać w centrum i w związku z tym PiS musi się przesunąć w stronę centrum (...) Widać, że teraz to jest czysta taktyka, do 10. kwietnia będą milczeć, a potem zagrają w surmy i ruszą na Platformobolszewika - powiedział.
Źródło: Radio Zet
"Zasługą rządu Tuska jest to, że przez trzy lata nie zrobili nam kuku. Kaczyński jest niebezpieczny"
- Zaloguj się, by odpowiadać
270 komentarzy
1. Czyżby powrót do 2007r.?
Propaganda sukcesu Donalda okazuje się być niewiarygona, to trzeba powrócić do innych metod.
http://www.niepoprawni.pl/blog/80/jak-zmanipulowano-wybory-2007-roku
ciociababcia
2. Do Pani Maryli,
Szanowna Pani Marylo,
A. Smolar jest synem przedwojennych działaczy komunistycznych żydowskiego pochodzenia, Grzegorza Smolara i Walentyny Najdus, bratem Eugeniusza Smolara oraz ojcem reżyser Anny Smolar
Ojciec, Aleksandra, który po wojnie znany był pod imieniem Grzegorz, urodził się w 1905 r. w Zambrowie jako Hersz Smolar, syn Dawida, producenta wody sodowej. Już w latach 1918-1919 organizował w miasteczku lewicującą grupę młodzieży syjonistycznej, którą nazwał Związkiem Młodzieży Socjalistycznej. W lipcu 1920 r., po wkroczeniu Armii Czerwonej, został z ramienia owego ZMS członkiem miejscowego Komitetu Rewolucyjnego, za co - po wyparciu bolszewików - był poszukiwany przez żandarmerię wojskową. Wyjechał do Warszawy i tam związał się z Komunistyczną Partią Polski, która przerzuciła go do sowieckiego Kijowa, gdzie został sekretarzem Wydziału Ekonomicznego Gubernialnego Komitetu Komunistycznego Związku Młodzieży. Następnie rozpoczął studia w sekcji żydowskiej Komunistycznego Uniwersytetu Mniejszości Narodowych Zachodu w Moskwie - partyjnej uczelni kształcącej działaczy komunistycznych, głównie z krajów sąsiadujących z ZSRR. Po śmierci Lenina w 1924 r. został delegowany do Humańskiego Komitetu Okręgowego KZM dla organizowania tzw. zaciągu leninowskiego do tej organizacji. Tam też w 1925 r. został przyjęty do partii bolszewickiej, a następnie przeniesiono go do Charkowa i Moskwy. W następnym roku został wybrany na członka Centralnego Żydowskiego Biura Komitetu Centralnego Komsomołu.
W Wilnie był sekretarzem komunistycznej młodzieżówki, a później Komunistycznej Partii Zachodniej Białorusi.
Ukłony moje najniższe
Michał Stanisław de Zieleśkiewicz
3. straszny SSS ZNÓW W AKCJI
Smolar: Jarosław Kaczyński jest w tle, dzisiaj nie istnieje
http://wiadomosci.onet.pl/kraj/smolar-jaroslaw-kaczynski-jest-w-tle-dzis...
To Jarosław Gowin, a nie Jarosław Kaczyński jest dzisiaj największym zagrożeniem Donalda Tuska - przekonywał w "Faktach po Faktach", Aleksander Smolar, politolog i szef Fundacji im. Stefana Batorego. - Kaczyński jest dzisiaj w tle, od bardzo dawna nie słyszymy żadnej formuły, a od lat to on dominował dyskurs polityczny. Kaczyński dzisiaj nie istnieje - stwierdził.
Smolar, który w dzisiejszym wywiadzie dla tygodnika "Wprost" przekonywał, że Jarosław Gowin może być przyszłym przywódcą Prawa i Sprawiedliwości, na antenie TVN24 zaznaczył, że bohaterem ostatnich dni w polityce nie jest Jarosław Kaczyński, a właśnie minister sprawiedliwości.
- Jarosław Kaczyński jest w tle, dzisiaj nie istnieje - stwierdził. Tłumacząc swoje słowa wyjaśnił, że prezes PiS od lat dominował swoją osobą dyskurs polityczne w Polsce, a obecnie, nie słyszymy nic o jego pomysłach.
Politolog, odnosząc się do ostatnich wydarzeń w Platformie Obywatelskiej, stwierdził, że Jarosław Gowin przeliczył się w swoich planach. - W grupie konserwatystów sympatie do Gowina są bardzo ograniczone. Jego zdolności przywódcze nie są zbyt wielkie, nie ma talentów uwodzicielskich jak Tusk - stwierdził. Dodał też, że w przypadku przewidywanego przez media rozłamu w PO, grupa, która mogłaby poprzeć ministra sprawiedliwości, byłaby mniejsza niż się przewiduje.
- Ta grupa (przy ewentualnym rozpadzie - red.) bardzo się skurczy. To nie pozbawi perspektyw politycznych Gowina - mówił. Politolog zaznaczył jednak, że minister sprawiedliwości ma świadomość, że w przypadku odejścia jego frakcji z PO, koalicja rządowa straci większość w parlamencie.
Słowa Smolara dotyczą głośnego ostatnio konfliktu wewnątrz Platformy Obywatelskiej, który ujawnił się podczas sejmowej debaty nad projektami związków partnerskich. Kolejna odsłona miała miejsce podczas ostatniego posiedzenia klubu parlamentarnego PO. Według relacji mediów, Donald Tusk miał w ostrych słowach skomentować działania tzw. frakcji konserwatystów i zagrozić wyrzuceniem tych polityków, którzy nie podporządkują się decyzjom klubu.
(TVN24/GK;JS)
![Smolar: Gowin nie ma talentów uwodzicielskich](http://redir.atmcdn.pl/scale/o2/tvn/web-content/m/p1/i/4476b929e30dd0c4e8bdbcc82c6ba23a/4b25fd78-7f88-11e2-bdb6-0025b511229e.png?type=1&quality=90&srcmode=3&srcx=0/1&srcy=0/1&srcw=308&srch=173&dstw=308&dsth=173)
Prof. Aleksander Smolar w "Faktach po Faktach" o sytuacji wewnątrz PO.
Smolar: Gowin nie ma talentów uwodzicielskich
zobacz więcej »
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
4. Aleksander Smolar, prezes Fundacji Batorego w rozmowie z Krytyką
http://www.wprost.pl/ar/393181/Prawdziwe-twarze-PO-Gowin-Niesiolowski-Pi...
Aleksander Smolar przytoczył słowa lidera Kabaretu Moralnego Niepokoju Roberta Górskiego, który mówił, teraz Polacy lubią pośmiać się nie z prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, lecz z szefa PO i rządu Donalda Tuska. Zdaniem Smolara, słowa Górskiego to "politycznie bardzo znamienna wypowiedź". - Śmieszność jest jedną z najbardziej niebezpiecznych rzeczy dla polityka - wskazał prezes Fundacji Batorego.
Nagle Polacy zdają się dostrzegać w premierze osobę niezbyt poważną, która coś mówi, wypowiada się w jakiejś sprawie, coś obiecuje, czymś grozi i później nic! Nic! - dodał Aleksander Smolar.
Jak dodał, "w tym trudnym dla Platformy" okresie prawdziwymi twarzami PO są Jarosław Gowin (którego Smolar nazywa "platformerskim inkwizytorem"), poseł Stefan Niesiołowski ("z agresywnością i językiem, których dziś unikają nawet przyboczni prezesa PiS" oraz posłanka Julia Pitera.
zew, krytykapolityczna.pl
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
5. Smolar: "Tusk powykańczał
Smolar: "Tusk powykańczał kolegów. Gowina załatwi dość szybko"
- W rządzie chociażby był Schetyna, który był dobrym ministrem, ale
którego Tusk wyeliminował. Już nie wspominam innych przywódców
Platformy, których premier wyeliminował - mówił szef Fundacji...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
6. ciekawe oskarżenie lewicowej inteligentki
tylko trafia kula w płot, to nie prawicowym politykom "zawdziecza" wejście do UE i pozostałych krzywd, które jej się zdażyły. I to nie prawicowi politycy nauczyli ja nienawidzieć Polski.
Geremek, Michnik, Smolar, Borowski i spółka to nie jest prawica
Otumaniona, czy cwana propaganda? Agata Czarnacka
http://www.lewica24.pl/problemy-dnia/2825-czarnacka-kto-nas-nauczyl-nien...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
7. Juz wiemy kim jest p.Smolar...
Soros wiedzial kogo mianowac na Szefa Fundacji Batorego. Wszystko jasne.
8. Michalkiewicz: Totalniacy
Michalkiewicz: Totalniacy bronią demokracji
Ach, ileż my, biedni felietoniści, zawdzięczamy Czytelnikom!
Właśnie jeden z nich zrelacjonował mi fragment rozmowy, jaką w radio TOK
FM prowadził Wiktor Osiatyński z głównym cadykiem III RP Aleksandrem
Smolarem. Pan Osiatyński wspomniał, jak to do niego, jako członka rady
nadzorczej Fundacji Batorego, zwrócili się młodzi ludzie z prośbą o
pieniądze na filmik zachęcający do udziału w wyborach. Filmik
przedstawiał scenę korupcyjną, a całość uwieńczał morał w tym sposobie:
idź na wybory, skończ z tym! Panu Osiatyńskiemu filmik się bardzo
podobał i obiecał autorom pieniądze, a może nawet je im dał – za co pan
Smolar strasznie go obsztorcował. Dlaczego? A dlatego – wyjaśnił po
latach pan Osiatyński – że „nie wolno podrywać zaufania do demokracji i
do demokratycznych procedur, a takie – skądinąd słuszne na pierwszy rzut
oka – inicjatywy to zaufanie podrywają!”.
Właśnie po takim sposobie myślenia można rozpoznać totalniaków nawet na
końcu świata. Zastąpcie tylko „demokrację” czy „procedury demokratyczne”
komunistycznym zaklęciem „socjalizm” czy „sojusze” – a resztę
argumentacji można pozostawić bez najdrobniejszej zmiany. W odróżnieniu
od dawnych czasów, kiedy to i cadykowie, i mełamedzi z zapałem
angażowali się po jedynie słusznej stronie socjalizmu i sojuszów –
dopóki Chruszczow nie postawił na Nasera i kraje arabskie – dzisiaj
Sanhedryn, a za nim jak za panią matką również szabesgoje, o socjalizmie
cyt! – natomiast jednym susem wskoczyli do pierwszego szeregu
płomiennych szermierzy demokracji, na którą nie pozwolą powiedzieć złego
słowa.
Skąd u cadyków taka miłość do demokracji? Snop światła rzuca na to
opinia Marksa, że demokracja musi doprowadzić do socjalizmu. Nie dla
wszystkich jest to jasne, nie mówiąc już nawet, że oczywiste – a tak się
szczęśliwie składa, że w ubiegłą sobotę miałem prelekcję o tym, „czy
kapitalizm potrzebuje demokracji?” Jak wiadomo, demokracja ma dwa
znaczenia. Pierwsze – jako metoda rozstrzygania sporów w ten sposób, że z
góry przyznajemy rację większości; oraz drugie – jako metoda
rekrutowania aparatu władzy w ustroju republikańskim przy pomocy
powszechnego głosowania. Kapitalizm (od słowa capita, czyli głowa) zaś
polega na tym, że o dostępie do rynku i możliwości działania na nim
decydują właściwości podmiotu działającego: czy jest pracowity,
pomysłowy, przedsiębiorczy, nie boi się ryzyka, a w dodatku ma
szczęście. Już na pierwszy rzut oka widać wyraźnie, że kapitalizm może
nie tylko funkcjonować, ale nawet rozwija się w warunkach braku
demokracji – co potwierdza wiele historycznych przykładów, choćby Rosji
za rządów Sergiusza Wittego. Demokracja zatem nie jest dla kapitalizmu
niezbędna. A co jest niezbędne? Niezbędne są instytucje służące wolności
w postaci klasycznego, to znaczy wynikającego z rzymskiego prawa,
podejścia do własności – że jest to pełne władztwo nad rzeczą,
przysługujące wyłącznie właścicielowi, z wyłączeniem wszystkich innych
osób, z państwem włącznie – oraz gwarancje dla własności prywatnej.
Niezbędna jest wolność gospodarcza, wynikająca z zasady volenti non fit
iniuria („chcącemu nie dzieje się krzywda”), która powinna być podstawą
systemu prawnego państwa; niezbędna jest wolność słowa oraz niezawisłe
sądownictwo. Te instytucje służące wolności mogą wprawdzie istnieć
również w ustroju republikańskim, ale mogą też istnieć w ustroju
monarchicznym, w którym aparat władzy rekrutowany jest na zasadzie
kooptacji, a nie demokracji. Nawiasem mówiąc, nawet nadużywająca
demokratycznej retoryki Unia Europejska do demokracji odnosi się z
wyraźną rezerwą, bo jedyny tamtejszy organ mający legitymację
demokratyczną, tzn. Parlament Europejski, nie ma żadnej istotnej władzy,
podczas gdy organy taką realną władzę posiadające, tzn. Rada
Europejska, Komisja Europejska i Europejski Trybunał Sprawiedliwości,
rekrutowane są na zasadzie kooptacji.
Na domiar złego po dwóch domowych wojnach białych ludzi, do jakich w
obrębie cywilizacji zachodniej doszło w XX wieku, nastąpiło ogromne
zwiększenie zależności obywateli od państwa, tzn. od rozrastającego się
aparatu biurokratycznego. W 1913 roku udział wydatków publicznych w PKB w
Niemczech wynosił 14,8 proc., w Wlk. Brytanii – 12,7 proc., a w USA –
ok. 10 procent. W 2012 roku udział wydatków publicznych w PKB wynosił w
Polsce już 44,6 proc., czyli trochę mniej niż w Zimbabwe (56 proc.) i
wyraźnie mniej niż na Kubie (72,6 proc.), nie mówiąc już o Korei Płn.,
gdzie udział wydatków publicznych w PKB sięga 100 procent!
Przeprowadzone w 1995 roku przez Centrum im. Adama Smitha badanie
rozmiaru konfiskaty dochodu rodziny pracowników najemnych spoza
rolnictwa (kryterium był przymus, więc badający wzięli pod uwagę nie
tylko podatki, ale i tzw. składki ubezpieczeniowe) wykazało, że państwo
konfiskuje 83 proc. dochodu. Część tego dochodu wraca potem do tej
rodziny w postaci tzw. konsumpcji zbiorowej (edukacja, ochrona zdrowia,
opieka społeczna) – ale znacznie mniej, a w dodatku ludzie ci nie mają
żadnego wpływu na zakres i jakość dostarczanych przez biurokrację usług.
Przede wszystkim zaś postępującemu uzależnieniu obywateli od państwa
towarzyszy postępująca erozja instytucji służących wolności. Własność
nie jest już traktowana jako pełne władztwo właściciela nad rzeczą, a do
decyzji w sprawie zarządzania przedmiotem własności (np.
przedsiębiorstwem) dopuszczone zostały inne osoby (związki zawodowe),
które w dodatku nie ponoszą ekonomicznych konsekwencji swoich decyzji.
Zasada volenti non fit iniuria jako podstawa systemu prawnego została
odrzucona pod pretekstem ochrony przed wyzyskiem i postanowienia umów
sprzecznych z zarządzeniami biurokracji są unieważniane, a dodatkowo
pojawia się również przymus zawierania umów pod pretekstem walki z
dyskryminacją (restauracja musi obsłużyć migdalących się publicznie
sodomitów). Wolność gospodarcza zanika w gąszczu koncesji, licencji,
zezwoleń i pozwoleń. Sądownictwo, nawet gdyby nie było zinfiltrowane
przez agenturę, stało się niemal bezwłasnowolnym narzędziem w rękach
biurokracji – faktycznej autorki „ustaw”, którym sądy „podlegają”.
Postępującej erozji ulega również wolność słowa i dzisiaj za „oczywistą
oczywistość” uważane jest, że jeśli jeden człowiek chce powiedzieć coś
innemu za pośrednictwem radia czy telewizji, to musi prosić o pozwolenie
trzeciego. Narzędziem, przy pomocy którego biurokracja dewastuje
wolnościowe podstawy kapitalizmu, jest właśnie demokracja, w której
korupcja w postaci obietnic większego udziału w wydatkach publicznych
kosztem innych grup społecznych staje się podstawowym instrumentem
rządzenia. W społeczeństwie, w którym z roku na rok maleje odsetek
właścicieli, a rośnie odsetek obywateli otrzymujących się ze środków
wydzielanych z funduszy publicznych, demokracja musi doprowadzić do
stopniowego wyzuwania właścicieli z władzy nad bogactwem, jakie
wytwarzają swoją pracą, i do przekazywania tej władzy w ręce
biurokracji, w następstwie czego władza publiczna staje się głównym,
jeśli nie jedynym dystrybutorem dochodu narodowego. Krótko mówiąc:
demokracja w takich społeczeństwach prowadzi do socjalizmu, a w
perspektywie – do komunizmu, w którym na wolność nie ma już miejsca. I
to wyjaśnia przyczyny, dla których totalniacy tak chuchają i dmuchają na
demokrację.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
9. Prof. Smolar przestrzega
Prof.
Smolar przestrzega przed Kaczyńskim i porównuje go do Orbana: "On też
nie chce wychodzić z UE, a porównuje Brukselę z Moskwą, twierdzi, że
Unia jest niemiecka..."
"Powodzenie PiS-u jest konsekwencją trudności, jakie spotykają
Platformę i rząd Donalda Tuska. To normalna reguła wahadła - ludzie są
niezadowoleni z tych, którzy rządzą, nawet jeśli to nie oni są przyczyną
problemów."
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
10. Smolar: Macierewicz chce
Smolar: Macierewicz chce pobudzić zbiorową paranoję
w polskim społeczeństwie - stwierdził na antenie Radia Zet Aleksander
Smolar, prezes zarządu Fundacji im. Stefana Batorego.
Smolar stwierdził, że nie wie, czy zachowanie Antoniego Macierewicza nie jest "wyrazem jego osobistej paranoi".
W ocenie prezesa Fundacji im. Stefana Batorego pobudzanie przez posła
PiS "stanów chorobowych w społeczeństwie" jest niezwykle
nieodpowiedzialnym zachowaniem. To jest nieodpowiedzialność tego pana, której on dowodzi od 20 lat.
Przedtem miał niewątpliwe zasługi w opozycji demokratycznej - stwierdził
Smolar.
Smolar odniósł się też do pomysłu prezesa PAN,
profesora Michała Kleibera, który chce zorganizować debatę ekspertów
zespołu Laska i zespołu Macierewicza ws. katastrofy smoleńskiej. - Jak
można stwarzać wrażenie, że to są równe strony? Wręcz przeciwnie:
to do niego należy stwierdzenie, gdzie jest nauka, a gdzie jest
szalbierstwo - powiedział prezes Fundacji im. Stefana Batorego.
"Ci od Macierewicza opowiadają brednie. To nie są równorzędni partnerzy do dyskusji!"
że nie rozumie pomysłu profesora Michała Kleibera, który jako prezes
Polskiej Akademii Nauk chce zorganizować debatę ekspertów z Komisji
Jerzego Millera i zespołu Antoniego Macierewicza. - Jak można stwarzać
wrażenie, że to są równe strony? Wręcz przeciwnie: to do niego należy
stwierdzenie, gdzie jest nauka, a gdzie jest szalbierstwo - mówił
przewodniczący Fundacji Batorego.
- To, czego się dowiedzieliśmy, jest
przerażające. Zacietrzewieni politycy są w stanie frymarczyć
najgłębszymi uczuciami ludzi, którzy zostali głęboko zranieni w wyniku
tej katastrofy, bo zginęli ich bliscy - dodał, odnosząc się do
publikacji zeznań ekspertów Antoniego Macierewicza. - To jest
nieodpowiedzialne z punktu widzenia interesów państwa, ponieważ oni
sugerowali, że polskie władze były w spisku z Putinem - ocenił Smolar.
Politolog dodał, że możliwość swobodnego działania takich osób
jak Wiesław Binienda i Jan Obrębski wskazują na problemy z wzajemną
kontrolą naukowców. - Poziom nauki zależy w bardzo dużym stopniu od
dyscypliny, którą naukowcy są w stanie narzucić kolegom. Nie poprzez
sądy i władzę, ale przez wzajemną kontrolę - wyjaśnił.
Ludzie z tytułami naukowymi często nie są zbyt mądrzy
- Tu widzimy kompletnie nieodpowiedzialne zachowanie ludzi z
tytułami naukowymi, a środowisko reaguje z dużym opóźnieniem i bardzo
słabo, podczas gdy z punktu widzenia autorytetu nauki wymaga to bardzo
radykalnego odcięcia się i potępienia - stwierdził.
Smolar dodał, że to, że eksperci Macierewicza "opowiadają takie brednie,
świadczy o ich poziomie". - Ludzie z tytułami naukowymi często nie są
zbyt mądrzy. Można być pracowitym, zarobić na tytuły, a równocześnie nie
reprezentować wysokiego poziomu odpowiedzialności za kraj,
odpowiedzialności moralnej i wysokiego poziomu intelektualnego - mówił w
rozmowie z Moniką Olejnik.
"Osobista paranoja" Macierewicza?
Smolar stwierdził także, że nie wie, czy zachowanie Antoniego
Macierewicza nie jest "wyrazem jego osobistej paranoi". - Niewątpliwie
on chce pobudzić zbiorową paranoję w polskim społeczeństwie. Pobudzanie
stanów chorobowych w społeczeństwie jest niezwykle niebezpiecznym,
nieodpowiedzialnym zachowaniem - powiedział.
Prezes
Fundacji Batorego nazwał "bredniami" słowa Macierewicza, który w czasie
jednego ze spotkań tłumaczył, że incydent gruziński był "pierwszym
zamachem". - To jest nieodpowiedzialność tego pana, której on dowodzi od
20 lat. Przedtem miał niewątpliwe zasługi w opozycji demokratycznej -
przypomniał. Wyjaśnił, że po incydencie gruzińskim oskarżenie padło
przede wszystkim na ówczesnego prezydenta Gruzji, Michaela
Saakaszwilego, "który pozwolił na to, żeby zawieźć polskiego prezydenta
na granicę, w niebezpieczną strefę". - To wyglądało na manifestację,
żeby przestraszyć świat - przypomniał.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
11. Smolar: Błąd Kleibera.
Smolar: Błąd Kleibera. Eksperci Macierewicza to nie są kompetentni partnerzy na konferencję naukową
Nie jest możliwe tolerowanie sytuacji, w której, jak słyszę, prawie 40
proc. naszego społeczeństwa deklaruje, że nie ma jasności w sprawie
przebiegu tej katastrofy - mówi pomysłodawca konferencji o katastrofie
smoleńskiej prezes PAN prof. Michał Kleiber. - Jak można stwarzać
wrażenie, że to są równe strony? Przeciwnie: to do niego należy
stwierdzenie, gdzie jest nauka, a gdzie jest szalbierstwo - mówi o
pomyśle Kleibera Aleksander Smolar, szef Fundacji Batorego. A premier
Donald Tusk mówi nie o zespole Macierewicza, ale "kabarecie"
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
12. Panie Smolar,panu już dawno powiedzieliśmy..dosyć...
"gdzie nauka ,a gdzie jest szalbierstwo szalbierstwo"no właśnie...
dobre pytanie panie Smolar...gdzie...?
Gdzie odpowiedz na nasze pytania...na pytania Rodzin Smoleńskich ,gdzie ?
za to szantaż,oszczerstwa i pomówienia...
a Ciała zamienione,
a trumny zaplombowane i te TW Boniego zapewnienia ,że nie będą otwierane...
w Kraju... ?
co chciano ukryć,czego sie obawiano ?
nam panie Smolar ust nie zasznurujecie...NIC z tego....
TO dopiero początek naszych pytań...
gość z drogi
13. Smolar: PiS żywi się
Smolar: PiS żywi się znudzeniem Platformą i strachem przed przyszłością
zmniejszył się strach Polaków przed Prawem i Sprawiedliwością.
Równocześnie pojawił się nowy fakt, czyli znudzenie Platformą i strach
przed przyszłością, czym "żywi się PiS".
Jedną z najskuteczniejszych broni Platformy
Obywatelskiej, które dały partii sukcesy wyborcze, było zawsze
straszenie Prawem i Sprawiedliwością.
Ale prof.
Aleksander Smolar, prezes Fundacji Batorego, uważa, że strach przed PiS
znacznie osłabł. - Jest przecież całe pokolenie, które w ogóle nie
pamięta rządów Prawa i Sprawiedliwości. Nowym faktem jest to, że PiS
żywi się znudzeniem Platformą i obawami ludzi przed przyszłością - mówił
gość "Poranka Radia TOK FM".Strach przed partią Jarosława Kaczyńskiego jest mniejszy, ale - jak
podkreślał prof. Smolar - najlepszym "pomocnikiem" Platformy, która chce
straszyć Prawem i Sprawiedliwością, jest sam PiS. Bo mimo że Kaczyński
"uspokoił swój język", zdarzają mu się wypowiedzi w starym stylu. Tak
było np. w przypadku słynnego wywiadu dla "Rzeczpospolitej",
w którym prezes wziął się m.in. za "prześwietlanie" przeszłości
polskich biznesmenów i dyskredytowanie współpracowników prezydenta
Bronisława Komorowskiego.
Swoje zasługi ma też Antoni Macierewicz, którego wypowiedzi
powodują, że - jak stwierdził prezes Fundacji Batorego - "ludzie czują
ciarki na plecach".
Smolar krytykuje Kleibera, za pomysł debaty ekspertów o katastrofie smoleńskiej: Jak można stwarzać wrażenie, że to są równe strony?>>
Droga kuzynka Smolara
Holland: Polska stała się chora. Kaczyński i Macierewicz za to odpowiedzą
Holland w rozmowie z Moniką Olejnik odniosła się do ostatnich
kontrowersji wokół ekspertów zespołu Antoniego Macierewicza, zajmujących
się badaniem przyczyn katastrofy smoleńskiej. Reżyser oceniła, że
promowanie teorii spiskowych przez nich "jest haniebne i szalenie
szkodliwe" i "pierze mózgi ludziom w Polsce".
- Spowodowało to, że Polska
stała się krajem, który jest kruchy, który stał się chwiejny
wewnętrznie, moralnie. Polska stała się chora i tego wirusa w jej
organizm wprowadzili określeni ludzie. I będą za to odpowiadać przed
historią - powiedziała.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
14. Smolar też ma "swoje" zasługi w pacyfikacji i kolonizacjiPolski
nie darmo szefuje w sorosowej szemranej Fundacji.
Są w życiu rzeczy ważniejsze, niż samo życie.
/-/ J.Piłsudski
15. a pomyśleć,ze kiedyś był podobno z nami ....
pozdrowienia :)
gość z drogi
16. *) SSS - Straszna Sitwa Smolara albo Smolar, Soros, Sachs
:)
michael
17. @Michael :)
a może sss bo syczą niczym te "stfory,"które takie dżwieki wydają z siebie...nieproszone
pozdrowienia
gość z drogi
18. @ Gość z drogi. Nie wykluczam, że jest to syczące stado żmij.
michael
19. Krok do przodu w zrozumieniu natury mitycznego "układu", pkt. 4
http://michael.salon24.pl/50778,krok-do-przodu-w-zrozumieniu-natury-mitycznego-ukladu
michael
20. Michnik przestrzega przed
Michnik
przestrzega przed wzbierającą w Polsce falą, która idzie do władzy: "To
judeosceptycy, jeśli nie po prostu antysemici. Mówią oni językiem
agresji i nienawiści..."
Parówkowy serwis jest dość specyficzny w sprawie doboru rozmówców.
Tuż obok przestróg redaktora naczelnego "Gazety Wyborczej" widnieje
wywiad z Władimirem Kirianowem, rosyjskim korespondentem w Polsce, Redaktor naczelny "Gazety Wyborczej" tłumaczy, jak wielka fala
szowinistycznych nastrojów wzbiera, by zniszczyć polskie państwo, polski
ład, polski porządek.
Ale nie jest to fala bezimienna.
- piekli się Michnik.
A kolejne zagrożenia to o. Rydzyk i Piotr Duda. Zresztą parówkowy
serwis jest dość specyficzny w sprawie doboru rozmówców. Tuż obok
przestróg redaktora naczelnego "Gazety Wyborczej" widnieje wywiad
z Władimirem Kirianowem, rosyjskim korespondentem w Polsce, w którym
przestrzega on przed antyrosyjskimi nastrojami w nad Wisłą.
w
którym przestrzega on przed antyrosyjskimi nastrojami w Polsce.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
21. @szanowny @michael :) dzięki za adres
nie bywam od dawna na Salonie,ale dzięki linkom...zajrzałam :)
nie pamietam już nawet mojego "logowania"ale pozwoliłam sobie zacytować Twoje słowa z artykułu... "Capo di tutti capi" j.n
"Układ idealnie rżnie głupa"
pozdrowienia
gość z drogi
22. Michnik się piekli...
i dobrze mu tak...a brat Stefan ma problemy...
pozdrowienia
gość z drogi
23. @ gość z drogi << UKŁAD IDEALNIE RŻNIE GŁUPA >>
michael
24. Do Pani Maryli
Szanowna Pani Marylo,
W rzeczypospolitej tusku, smpolarowie przeżywają renesans.
Jest jednym z wielu ojców obok balcerowicza krachu polskiej bankowości.
Ukłony moje najniższe
Michał Stanisław de Zieleśkiewicz
25. jakiś dobry duszek pomógł :)))
a słowa aktualne jeszcze bardziej niż wtedy....
pozdrowienia
gość z drogi
26. Platforma zainteresowana
Platforma zainteresowana banalizacją "afery taśmowej"
Decyzje zarządu PO to próba ograniczenia szkód spowodowanych tzw. aferą taśmową. Ponowienie wyborów na Dolnym Śląsku byłoby otwartym przyznaniem się, że partia ma poważny problem korupcji politycznej - uważa politolog i szef Fundacji Batorego Aleksander Smolar. W jego ocenie PO stanęła wobec trudnego zadania ograniczenia szkód, które sama sobie wyrządziła
- Udramatyzowanie sytuacji, ponowienie zjazdu i wprowadzenie zarządu komisarycznego na Dolnym Śląsku byłoby otwartym przyznaniem się, że jest poważny problem korupcji politycznej, przed którym stoi Platforma - mówił Smolar.
Dlatego - jego zdaniem - władze PO są zainteresowane "pewną banalizacją" tego, co się stało - nie twierdzą, że tzw. afera taśmowa jest bez znaczenia, ale rozstrzygnięcia pozostawiają sądowi koleżeńskiemu.
Jednocześnie - podkreślił - podjęły decyzję, która ma znamiona absurdu, bo zawieszono w prawach członków partii zarówno osoby winne propozycji korupcyjnych, jak i te, które to nagrały.
- Takie samo potraktowanie ujawnienia przestępczej propozycji, jak i autora tej propozycji z moralnego punktu widzenia jest absurdalne. Natomiast z politycznego punktu widzenia absurdalne nie jest. Dlatego że ten, kto to ujawnił; jest - jak twierdzi prasa - zwolennikiem Grzegorza Schetyny. Skoncentrowanie uwagi wyłącznie na autorze propozycji korupcyjnych byłoby więc wskazaniem palcem stronników Jacka Protasiewicza, ściśle związanego z Donaldem Tuskiem - mówił Smolar.
Politolog ocenił, że PO znalazła się w bardzo trudnej sytuacji. Jak przypomniał, przed zarządem krajowym mówiono nawet, że zwolennicy Tuska mogą proponować usunięcie Schetyny z partii. A to oznaczałoby otwarty konflikt z jego zwolennikami, poważne osłabienie i "odpływ krwi" z PO, a nawet możliwość utraty większości w Sejmie.
- Powstała sytuacja niebezpieczna. Trudno jest wyobrazić sobie inny scenariusz niż ten, że Tusk będzie próbował nie tylko marginalizować, ale wręcz wyeliminować Schetynę. Ale na razie sam przyczynił się do kryzysu, który jest kryzysem politycznym, moralnym i kryzysem przywództwa. Tusk formalnie uzyskał niemal całkowitą władzę w PO. Nie ma kogoś, kto mógłby się mu przeciwstawić, biorąc pod uwagę, że Schetyna wychodzi z tego starcia osłabiony - wskazał.
- Równocześnie nie wygląda na to, żeby Tusk był w stanie, czy w ogóle miał zamiar robić to, co świadczy o posiadaniu władzy, czyli podejmować odważne decyzje i wskazać krajowi kierunek, przynajmniej do końca tej kadencji. To jest zdumiewająca sytuacja, w której premier i przywódca największej partii długi czas po wyborach nie wskazał kierunku, w jakim Polska pod jego kierownictwem zmierza. To jest bardzo trudny moment nie tylko dla Platformy i Tuska. Kryzys formacji rządzącej krajem to również trudny polityczny moment dla Polski - powiedział.
Według politologa źródła obecnego kryzysu w PO są odległe. Jak przypomniał, od pół roku w PO trwa "spektakl wyborczy", rozpoczęty wyborem szefa. Jego zdaniem miał być to ważny zabieg dla odbudowania pozycji Donalda Tuska i Platformy po spadku notowań, który był częściowo wynikiem pogorszenia koniunktury i nastrojów społecznych. "To się okazało katastrofalne w skutkach, bo nie prowadziło do umocnienia pozycji Tuska, PO i rządu, ale pozwoliło na wylansowanie jako znaczącego polityka Jarosława Gowina - uważa.
Zdaniem politologa negatywne skutki miała też późniejsza kampania, związana w wyborami szefów regionów, która przeciwstawiała Tuska Schetynie. Była "zupełnie nieczytelna", bo nikt nie wiedział, czy różnią ich poglądy, czy to tylko osobista niechęć.
- W demokracji jest szalenie demoralizujące, gdy nie można przedstawić społeczeństwu, że chodzi o zderzenie racji, odmiennych koncepcji. Wtedy pozostaje czysta walka o władzę. A to prowadzi do takich degeneracji jak w wywiadzie Jacka Protasiewicza - nowej gwiazdy PO - dla "Gazety Wyborczej". Broni w nim jednego z działaczy przed zarzutami korupcji, mówiąc: "On był zawsze moim stronnikiem". To znaczy, że nie był stronnikiem jakichś idei, ale należał do dworu pana Protasiewicza - mówił Smolar. - To pokazuje poziom upadku polityczności Platformy, że stała się ona organizacją, w której polityka jest zredukowana do walki różnych grup o władzę i wpływy. Nie twierdzę, że tak jest naprawdę, bo być może ci ludzie czymś się różnią, ale tego nie widać - wskazał.
Smolar zwrócił też uwagę, że w wyborach na Dolnym Śląsku Tusk popierał i zachęcał do wystąpienia przeciw Schetynie Protasiewicza, który nie był wcześniej uważany za znaczącego przywódcę.
- Zaognienie tej walki i jej niepolityczny, miałki charakter przyczyniły się walnie do degeneracji do poziomu zachowań korupcyjnych. To jest bardzo niebezpieczne w przypadku PO. Donald Tusk zawsze zdawał sobie z tego sprawę. Można być krytycznym wobec jego przywództwa, ale w tym jednym był nienaganny. Wielokrotnie miał dramatyczne wystąpienia, w których uprzedzał partyjnych kolegów, że atmosfera korupcyjna może przyczynić się do destrukcji Platformy i jej upadku w opinii publicznej - zauważył politolog. - Tusk musiał zdawać sobie sprawę, że od dawna Platforma masowo obsadza przedsiębiorstwa publiczne, a w dodatku coraz bardziej przestawia się na język etatyzmu, wzmacniając rolę państwa w gospodarce, a więc i zagrożenia korupcją. Obiecywał w zeszłym roku, że ta sprawa zostanie rozwiązana. Nic nie zostało uczynione w tej sprawie i teraz ta bomba wybuchła - podsumował Smolar.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
27. Rapsod żałobny byłego
Rapsod
żałobny byłego tenora: "Potencjał tego konfliktu jest dla Platformy
niesłychanie groźny. Ona zwyczajnie może się rozlecieć"
Kiedy zakładaliśmy Platformę, mówiłem z emfazą, że nie jesteśmy
grupą spoconych facetów w pogoni za władzą. Od tego czasu partia
przeszła daleką drogę –mówił Andrzej Olechowski.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
28. to tylko fragment
"Słyszymy głośne milczenie premiera we wszystkich ważnych sprawach"
czytaj dalej »
Zdaniem Aleksandra Smolara rządy Platformy Obywatelskiej "nudzą i rozczarowują."
-
Nie przynoszą żadnych odpowiedzi. Minęło dużo czasu od wyborów, do
dzisiaj nie usłyszeliśmy od premiera, co zamierza zrobić z Polską i dla
Polski w tych latach, które mu pozostały do następnych wyborów, a być
może i później - zauważył. Jak podkreślał, jest to pytanie, na które
każdy z rządzących ma obowiązek odpowiedzieć.Prezes Fundacji im. Stefana Batorego, zauważył, że "dzisiaj słyszymy
głośne milczenie premiera we wszystkich ważnych sprawach." - To jest
szokujące - stwierdził.Jak zauważył Smolar, premier nie skomentował afery jaka wybuchła po
wyborach wewnętrznych PO na Dolnym Śląsku. - Premier tylko wtedy mówił,
kiedy walczył z panem Schetyną. Kogo obchodzi walka Tuska ze Schetyną? -
dopytywał.
"Symbol dryfu"
Gość "Piaskiem po oczach" ocenił, że Donald Tusk staje się "symbolem pewnego dryfu."
- Dryfujemy, nie widząc w jakim kierunku zmierzamy i to jest niepokojące - zaznaczył.
-
To jest w interesie Polski, żeby zdecydowanie, po męsku (premier-red.)
spojrzał Polsce w twarz. Żeby pokazał się w telewizorze zwracając się do
Polski - oto co mam wam do zaproponowania - powiedział Smolar i dodał,
że "dzisiaj go nie słyszymy".
"Nasza demokracja nie jest referendalna"
Smolar skomentował także sprawę piątkowego referendum dot. sześciolatków. Sejm nie przyjął obywatelskiego wniosku o jego przeprowadzenie.
Prezes Fundacji Batorego mówił, iż jest zwolennikiem tego, by dzieci
sześcioletnie poszły do szkół. - To jest problem szans tych dzieci i
problem szans Polski - powiedział. Jak argumentował, przemawia za tym
także doświadczenie świata. Zdaniem Smolara, sprzeciw wobec posyłania
dzieci wcześniej do szkół, to "skazywanie ich na niewykorzystanie
potencjału".
Smolar stwierdził także, że sama instytucja referendum jest
"katastrofą". - W referendach ludzie z reguły odpowiadają na pytanie:
lubię tę władzę czy jej nie lubię - mówił.
Jak zauważył, w tego
typu głosowniach, zwłaszcza przy skomplikowanych pytaniach "rządzą w
dużym stopniu emocje". Smolar dodał jednak, że referenda nie zawsze są
złe. Jego zdaniem, wtedy, kiedy pytania są jasne i oczywiste, to ich
organizowanie ma sens.
- Nasza demokracja nie jest referendalna,
jest przedstawicielska, co oznacza, że po to są wybierani
przedstawiciele, by reprezentowali interesy swoich wyborców - zaznaczył.
"Małżeństwo Elbanowskich to perełki"
Smolar
dodał, że patrzy z podziwem na takich ludzi jak Elbanowscy, którzy
byli organizatorami akcji "Ratuj Maluchy!". - Ja mogę nie podzielać ich
poglądów, ale małżeństwo Elbanowskich to perełki - stwierdził i dodał,
że "to jest przyszłość Polski."
- Mam nadzieję, że tacy ludzie
nie znikną, że zajmą się czymś ważnym, pożytecznym i będą odgrywać
istotną rolę w życiu politycznym, niezależnie od partii - podkreślał
Smolar.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
29. Smolar krytykuje PO: Ta
Smolar krytykuje PO: Ta partia prowadzi Polskę prosto w objęcia PiS
Aleksander Smolar ostro atakuje PO. Jego zdaniem, w partii nie ma
nikogo, "kto by coś myślał". Brakuje też wyrazistych posłów. Przyznaje
jednak, że musi głosować na Platformę, bo...
Ta partia prowadzi Polskę prosto w objęcia PiS. W historii zostanie nie to, że zostali wybrani dwa razy, tylko sposób, w jaki zwycięży w następnych wyborach PiS - ostro mówił w Radiu ZET profesor Aleksander Smolar. Mam dużo niechęci i obrzydzenia do Platformy, do rozkładu wewnętrznego i słabego kierownictwa, które nie jest w stanie nad tym zapanować - dodał.
Stwierdził też, że w partii Tuska nie ma wyrazistych polityków. To jest partia bez jakiejkolwiek osobowości. Tam nie ma nikogo, kto by powiedział coś interesującego, nie ma nikogo, kto by coś myślał - kpił w rozmowie z Moniką Olejnik. Uważa też, że zawołaniem Tuska jest hasło brytyjskiego konserwatysty z XIX wieku: Jeżeli można nic nie robić, to lepiej nic nie robić.
Profesor Smolar uznał też, że konflikt między Tuskiem a Schetyną, to spór rodem z podwórka. Tu powody czysto osobiste mają decydować o tym, że jeden z nielicznych ludzi o pewnej osobowości i zdolnościach organizacyjnych ma być marginalizowany? Nie można się kierować logiką chłopca, który bawi się szmacianką na podwórku z drugim, z którym się obraził. To jest oburzające, bo od pół roku Polska żyje zabawą tych dwóch panów. To jest skandaliczne - skomentował.
Jednocześnie przyznał, że mimo tych wszystkich wad i tak zagłosuje na PO. Nie mam innej alternatywy. Żeby ratować resztki przed PiS, ja na nich zagłosuję, chyba że pojawi się alternatywa - podsumował.
Smolar: Kandydaci na ministrów robią w większości pozytywne wrażenie, brakuje jednak szerszej wizji działania rządu
Joanna Kluzik-Rostowska ministrem edukacji narodowej,
prof. Lena Kolarska-Bobińska ministrem szkolnictwa wyższego i nauki.
Maciej Grabowski nowym ministrem środowiska. Andrzej Biernat za Joannę
Muchę w ministerstwie sportu. Rafał Trzaskowski nowym ministrem
administracji i cyfryzacji.
- Kandydaci na nowych ministrów robią w większości pozytywne wrażenie, brakuje jednak szerszej wizji działania rządu - ocenia politolog z Fundacji Batorego Aleksander Smolar. - Mamy tu paru bardzo dobrych czterdziestolatków.
Duże wrażenie robią na mnie nominacje Mateusza Szczurka, Rafała
Trzaskowskiego, Leny Kolarskiej-Bobińskiej i Joanny Kluzik-Rostkowskiej.
Rafał Trzaskowski jest bardzo zdolny. W tym pokoleniu jest niewielu
ludzi, którzy pokazali to już w wielu różnych miejscach w życiu
publicznym. On zasługiwałby też na większe ministerstwo.
Z kolei nominację Andrzeja Biernata na ministra sportu Smolar nazwał "typową nagrodą polityczną".
-
Czekam na sobotnie wystąpienie premiera, który zawsze wyrażał się z
lekceważeniem o wizjach i strategiach, a podkreślał, że zajmuje się
sprawami tu i teraz. Mam jednak nadzieję, że usłyszymy o strategii na
dwa lata, ale też na sytuację ewentualnego zwycięstwa w wyborach -
czyli wizję na sześć lat do przodu - co Donald Tusk chciałby osiągnąć
dla Polski - komentował w rozmowie z PAP Smolar.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
30. Smolar pełen troski:
Smolar pełen troski: poprzednie kroki premiera zwiększyły dawkę obojętności na jego słowo. Ludzie mogą przestać słuchać premiera
Aleksander Smolar, prezes Fundacji im. Stefana Batorego, w RMF FM
pytany był o zbliżające się wybory w Polsce. Tłumaczył, że cztery
głosowania będą ważne dla Polski.
- wyjaśniał.
Dopytywany na czym polega problem PO Smolar wskazuje, że chodzi o „wyraźne rozczarowanie społeczeństwem”.
- wyjaśnia ekspert, stawiając sprawę jasno – odcięcie ludzi PO od publicznej kasy może pogrążyć partię.
Smolar oceniał również ostatnie zapowiedzi premiera Tuska, który mówił o nowej energii w rządzie i kolejnym nowym otwarciu.
- mówi Smolar pełen troski.
Smolar jednak przeraził się na sugestie, że choroba PO się pogłębia.
- wyjaśnia.
Ocenia również relacje prezydenta Bronisława Komorowskiego i premiera Donalda Tuska:
Co miał na myśli Aleksander Smolar mówiąc o klasie Tuska i Komorowskiego?
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
31. Trwoga na pokładzie, wróg u
Trwoga
na pokładzie, wróg u bram! Michnik debatuje ze Smolarem: "PiS jest
cholernie niebezpieczny! Daję Tuskowi kredyt nie z miłości, ale z
rozpaczy. Bo za chwilę pojawi się Kaczyński..."
"Klęski Platformy są klęskami nas wszystkich, dlatego że wszystko, co będzie po Platformie, będzie od niej gorsze."
Fot. wPolityce.pl
- apeluje Adam Michnik na łamach "Gazety Wyborczej" w wielkiej debacie, którą przeprowadził wraz z Aleksandrem Smolarem.
Obaj dżentelmeni są zaniepokojeni. Bo do bram III RP znów uderza
rosnący w siłę PiS z Jarosławem Kaczyńskim. Znów trzeba więc bić na
alarm, zwierać szeregi i wołać o pomoc. Michnik nie ukrywa, że Tusk jest
dziś jego jedynym wyborem:
- tłumaczy redaktor naczelny "Gazety Wyborczej".
Czego się obawia? Jak zwykle - mimo deklaracji o "niestraszeniu"
PiS-em - to właśnie w tej partii widzi główne zagrożenie dla Polski.
Przed czym wspaniałomyślnie przestrzega Polaków:
- irytuje się Michnik.
I dodaje, puentując swój przydługi wywód:
Wtóruje mu Aleksander Smolar:
- kreśli czarne wizje politolog z Fundacji im. Stefana Batorego.
Jest jeszcze jedna obawa. Ciemny lud, który może oburzyć się, że po
zwycięstwie Prawa i Sprawiedliwości w wyborach, Kaczyński będzie
pozbawiony władzy przez koalicję wszystkich przeciwko PiS.
- ubolewa Smolar.
Michnik grzecznie przytakuje, po czym wspiera się jednym z autorytetów:
- przypomina obowiązującą wykładnię.
Zabawnie wygląda też końcówka tej "debaty".
Musi być naprawdę źle. Michnik coraz częściej wstaje zza swojego
redakcyjnego biurka, by przestrzec Polaków. Trochę jak w Kabarecie
Moralnego Niepokoju i genialnym skeczu "Jak PiS dojdzie do władzy...",
trochę w bardzo dobrze znanym sosie z lat 2005-2007. Do tego strach
przed faszyzmem, Orbanem i Bóg wie jeszcze czym. Byle tylko Kaczyński
nie zakołatał w bramy.
CZYTAJ TAKŻE: Lęki
Michnika: "Niepokoi stan umysłów setek tysięcy ludzi, którzy obdarzają
zaufaniem Kaczyńskiego. (...) Narkotyczne oszołomienie, opętanie
nienawiścią"
lw, "Gazeta Wyborcza"
http://wyborcza.pl/politykaekstra/1,135764,15236126,Debata_Smolar___Michnik.html
zarówno źródła wielkich sukcesów, jak i głębokiego kryzysu, a może
nawet upadku. Michnik: Daję Tuskowi kredyt nie z miłości, ale z rozpaczy
kolegium redakcyjnym w "Gazecie Wyborczej" w grudniu 2013 r. Dotyczyła
klinczu, w którym znalazł się polski inteligent: z Platformą źle, z
PiS-em jeszcze gorzej. Innymi słowy - czy w polskim życiu publicznym
można uciec od logiki mniejszego zła? Publikujemy zapis zasadniczych
wątków (skróty od redakcji, tekst nieautoryzowany).
ADAM MICHNIK: Premier uważa, że nie jest od wizji.
ALEKSANDER SMOLAR: Carl Schmitt mówił, że jak ktoś ma wizję, to
niech idzie do lekarza. Podobnie Bush senior. Tusk nie jest jedynym
politykiem, który z pogardą odnosi się do wizjonerstwa. On expressis
verbis mówi: Jestem od "tu i teraz", a nie od jakichś mrzonek.
Są różne periodyzacje ostatnich 20 kilku lat. Rządy
solidarnościowe - Mazowieckiego, Bieleckiego, Suchockiej i Buzka - były
zwrócone ku przyszłości i stąd ich programy reformistyczne...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
32. @Maryla
Bardzo pouczające te brednie Michnika i Smolara. Wygląda na to, że rzeczywiste poparcie dla PiS (a nie to podawane przez sondażowe organa propagandy medialnej) dochodzi o parlamentarnej większości bezwzględnej, czyli przekracza 35 %.
33. Prof. Dudek o rewelacjach
Prof. Dudek o rewelacjach Piskorskiego: PiS zachwycony i na pewno wyśle...
Zawsze niemieckie i rosyjskie pieniądze
budzą w Polsce najgorsze skojarzenia - mówi prof. Antoni Dudek o
doniesieniach, jakoby niemiecka CDU finansowała Kongres
Liberalno-Demokratyczny, dawną partię Donalda Tuska. Tezę tę lansuje
Paweł Piskorski i najnowszy "Wprost". - Tu się w ogóle pojawia rola
fundacji, zwłaszcza niemieckich, w polskim życiu publicznym - przyznaje
prof. Dudek.
Najnowszy tygodnik "Wprost" pisze na okładce o "niemieckiej pożyczce Tuska".
Chodzi o rzekome finansowanie Kongresu Liberalno-Demokratycznego przez
niemiecką CDU w latach 90. Teza oparta jest o cytat Pawła Piskorskiego,
byłego polityka KLD i PO, z jego najnowszego wywiadu rzeki. "Dla mnie
jest oczywiste, że CDU wspierało finansowo KLD" - stwierdził Piskorski.
"PiS jest zachwycony i Piskorskiemu na pewno wyśle bukiet róż"
Politycy Platformy Obywatelskiej, której prominentni działacze
wywodzą się z dawnego KLD, sprawę bagatelizują. Jednak zdaniem
niektórych komentatorów "niemiecka pożyczka" może stać się ważnym
tematem kampanii wyborczej do Parlamentu Europejskiego.
-
To odwieczny problem w życiu politycznym, czy przeszłość jest ważna,
czy nie - komentuje w rozmowie z Tokfm.pl prof. Antoni Dudek, historyk i
politolog z UJ. - Dla zwolenników PO będzie to oczywiście sprawa
nieistotna, natomiast dla nieżyczliwych PO to będzie istotny dowód na
zależność od Niemiec czy proniemiecką politykę Tuska. PiS jest
zachwycony i Piskorskiemu na pewno wyśle po cichu bukiet róż - uśmiecha
się Dudek.
"Tu pojawia się rola fundacji, zwłaszcza niemieckich, w polskim życiu publicznym"
Prof. Dudek przyznaje, że sprawa finansowania KLD przez
niemieckie fundacje, bo trudno oczekiwać, by sama CDU bezpośrednio
przekazywała jakieś środki, długo pozostanie otwarta. - Sprawa jest
delikatna i powinna być zbadana. Zawsze niemieckie i rosyjskie pieniądze
budzą w Polsce najgorsze skojarzenia - mówi historyk. Tłumaczy, że
ustawa regulująca działalność partii politycznych z 1990 roku była
niezwykle liberalna, ale akurat przyjmowania pieniędzy z zagranicy
zabraniała. - Gdyby udało się udowodnić, że KLD wprost brał pieniądze z
zagranicy, pojawiłby się zarzut łamania prawa. Ale diabeł tkwi w
szczegółach - zastrzega prof. Dudek.
- Tu się w ogóle
pojawia rola fundacji, zwłaszcza niemieckich, w polskim życiu publicznym
- dodaje historyk. Zauważa, że wielokrotnie podnoszono już kwestię
wpływu pieniędzy z fundacji Adenauera czy Schumana na polską politykę
czy życie intelektualne. Jednak wspieranie raczkującej polskiej
demokracji nie jest dla historyka niczym nagannym. - Nie powinniśmy dać
się zwariować. Dopiero gdyby Tuskowi wykazano, że jako poseł KLD
lobbował w interesie niemieckich firm, sprawa byłaby kompromitująca -
zastrzega prof. Dudek."Nie ma co udawać, że inne kraje nie próbują czegoś forsować"
- Ten przypadek może stać się istotnym elementem kampanii. Bo
znów stawia pytanie, na ile różne decyzje polityczne w Polsce są
suwerenne, a na ile Polska
jest areną wpływów silniejszych graczy - wyjaśnia prof. Dudek. - Nie ma
co udawać, że inne kraje nie próbują czegoś forsować. To problem, do
którego będziemy wracać, jako kraj średniej wielkości jesteśmy na to
narażeni. Pytanie, czy Polska wystarczająco dobrze sobie z tym radzi.
Moim zdaniem lepiej niż w latach 90. - uspokaja historyk.
Według historyka "niemiecka pożyczka" to kolejna odsłona opowieści o
finansowaniu polityki w latach 90. - Brak dotacji budżetowych rodził
najróżniejsze patologie. Partie brały pieniądze, skąd się dało. - To
były historie zarówno z szemranymi biznesmenami, jak i pieniędzmi z
zagranicy. Ale były też inne kanały wsparcia, środowiska prawicowe
dostawały fundusze z Wielkiej Brytanii za pośrednictwem różnych fundacji
- wyjaśnia historyk.
Pożyczka niemiecka, pożyczka moskiewska...
Bo różne grzeszki na sumieniu miało wówczas wiele ugrupowań. W
1990 roku Socjaldemokracja Rzeczypospolitej Polskiej (trzon późniejszego
SLD) wpadła w niemałe tarapaty przez tzw. moskiewską pożyczkę, czyli
1,2 mln dolarów przekazanych przez Komunistyczną Partię Związku
Radzieckiego. Choć prokuratura po trzech latach umorzyła sprawę, Leszek
Miller długo zmagał się z jej politycznymi skutkami.
Natomiast liderom Porozumienia Centrum, partii Jarosława i Lecha
Kaczyńskich, zarzucano nieprawidłowości finansowe wokół różnych spółek,
m.in. słynnego Telegrafu i Srebrnej. Tę sprawę przypominali kilka lat
temu m.in. politycy tonącej już Samoobrony, pytając, jak działacze PC w
krótkim czasie dorobili się pokaźnego majątku. "Ten majątek jest dziś
bazą potęgi finansowej PiS" - pisał wówczas Witold Gadomski.
"Nie można mówić 'a co nas obchodzą lata 90.'"
W tym kontekście prof. Dudek nie chce bagatelizować "niemieckiej
pożyczki". - Nie można mówić, "a co nas obchodzą lata 90.". Lata 90.
powinny nas obchodzić choćby dlatego, żebyśmy do nich nie wrócili -
tłumaczy historyk. - Gdyby ktoś dziś przeforsował likwidację
finansowania partii z budżetu,
wrócilibyśmy do lat 90. i partie zaczęłyby chodzić do różnych
biznesmenów czy bogatych fundacji z zagranicy, żeby stamtąd zdobyć
jakieś pieniądze - zaznacza prof. Dudek. A to by się naszej demokracji
nie przysłużyło.
http://www.tokfm.pl/Tokfm/1,103087,15870055,Dudek__Zawsze_niemieckie_i_r...
PÓŁ PORCJI MAZURKA: Nieważne, czy Donald Tusk brał niemieckie
pieniądze. Kwiat niezależnego dziennikarstwa już rzucił się na mówiącego
o tym Piskorskiego
"Jeśli media mają zamiar skwitować tę
historię jako kolejne „obrzucanie się oskarżeniami” i nie zażądają
wyjaśnień, to znaczy, że nie są już nikomu potrzebne".
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
34. "Alergia nie uniemożliwia
"Alergia nie uniemożliwia życia".
O braku Kaczyńskiego na obchodach
zobacz więcej »
Uznaję nieobecność pana prezesa Kaczyńskiego za
znaczącą, a nie wynikającą z alergii - powiedział w "Faktach po Faktach"
Michał Kamiński odnosząc się do nieobecności prezesa PiS na
uroczystościach z okazji 25-lecia wolnych wyborów. - Alergia nie
uniemożliwia życia - podkreślił. A prof. Aleksander Smolar dodał: -
Zależy na kogo i na co.
Z okazji 25-lecia częściowo wolnych
wyborów na pl. Zamkowym w Warszawie odbywały się główne uroczystości, w
których uczestniczył m. in. Barack Obama oraz około 50 delegacji z
całego świata. Zabrakło na nich jednak prezesa PiS Jarosława
Kaczyńskiego.
Rzecznik partii Adam Hofman przekazał, że polityk trafił do szpitala.
Z kolei Joachim Brudziński informował, że prezes trafił tam z powodu
alergii i przechodzi badania.
Sytuację w "Faktach po Faktach"
komentował Michał Kamiński. - Ja jednak uznaję tę nieobecność pana
prezesa Kaczyńskiego za znaczącą, a nie wynikającą z alergii -
powiedział. I zauważył: - Bo alergię - na Boga - ja też mam i wiele osób
ma alergię. Alergia nie uniemożliwia życia...
- Zależy na kogo i
na co - wtrącił prof. Aleksander Smolar. - Chyba, że się ma alergię na
cudzy sukces, to wtedy tak - dokończył Kamiński.
"Wielki sukces"
także o znaczeniu obchodów 25-lecia wolnych wyborów w postrzeganiu Polski na światowej arenie.
-
To jest wielki sukces. Jeśli przywódca wolnego świata decyduje się - i
to w słowach nietuzinkowych - świętować z nami nasze święto wolności,
to jest miara tego, jak Polska daleko zaszła - komentował Kamiński
przemówienie Baracka Obamy, w którym podkreślał, że wolność zaczęła się
od Polski.
Kamiński mówił, że choć w ciągu ostatnich 25 lat nie
wszystko się udało, to jest to jeden z najlepszych okresów w historii
Polski. - Dzisiaj możemy mówić o 25 latach z pełną satysfakcją - ocenił.
"Miliard dolarów na wojsko to symbol"
Smolar
z kolei zwracał uwagę na wczorajszą wypowiedź prezydenta USA, który
zapowiedział wzrost wydatków na wojsko w Europie o miliard dolarów.
-
To nie są znów jakieś ogromne środki. To jest symbol. Ale to niewiele
więcej niż symbol - powiedział. Przypomniał, że w czasach zimnej wojny w
Niemczech stacjonowały setki tysięcy amerykańskich żołnierzy. - To
innymi słowy parafraza modelu zachowań w innych czasach o znacznie
potężniejszym wymiarze - zauważył. - Dzisiaj odpowiednikiem takiej wojny
atomowej byłyby radykalne sankcje ekonomiczne i finansowe - zaznaczył
Smolar.
Z kolei Kamiński zwracał uwagę, że miliard dolarów wynosi
cały budżet obronny Gruzji. - Żebyśmy wiedzieli, o jakich pieniądzach
mówimy. Polska ma 18. budżet obronny świata. To jest fakt, z którego
czasem nasi obywatele nie zdają sobie sprawy - mówił.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
35. Do Pani Maryli
Szanowna Pani Marylo,
Brednie dwóch być może naćpanych i sfrustrowanych facetów po przegranych wyborach przez Kamińskiego, Millera, Palikota no i Olka pijaczka Kwaśniewskiego, który stał się nocnikowym u żydowskiego kapitału na Ukrainie.
Ukłony moje najniższe
Michał Stanisław de Zieleśkiewicz
36. Smolar: Otwartością i
Smolar: Otwartością i pragmatyzmem Kaczyński przebija szklany sufit. Korwin-Mikke może mu pomóc...
parlamentarnym z Januszem Korwin-Mikkem - bez jego udziału w rządzie -
będzie miał większość konstytucyjną. Nie jest to teraz hipoteza
najbardziej prawdopodobna, ale już realna - mówi Aleksander Smolar,
politolog, w rozmowie z Agatonem Kozińskim.
wyprzedza Platformę o kilkanaście procent. Wynik wyborów parlamentarnych
w roku 2015 jest już rozstrzygnięty?
Do wyborów sytuacja może ulec zmianie. Warto pamiętać, że parę miesięcy
przed wyborami do europarlamentu PiS też prowadził w sondażach, i to
przez długi czas - a jednak zwyciężyła w nich Platforma. Teraz znów w
badaniach partia Jarosława Kaczyńskiego wyszła na prowadzenie.
przez Orlen - to było nadużycie. Natomiast wątpię, czy do tego samego
worka należy wrzucać rozmowę Sienkiewicza z Belką. To kwestia
interpretacji. Przecież Sienkiewicz sugerował prezesowi NBP prowadzenie
bardziej aktywnej polityki monetarnej, aby poprawić koniunkturę - czyli
takiej polityki, jaką prowadziła wówczas większość państw zachodnich, w
tym USA i Niemcy.
Ale dorzucał przy tym argument: bo inaczej PiS dojdzie do władzy, a
Belka go rozumiał i akceptował. Tymczasem według konstytucji prezes NBP
ma być apolityczny.
To był argument użyty w rozmowie prywatnej. Przecież nawet gdyby
Sienkiewicz nim się nie posłużył, to i tak byśmy wiedzieli, że
koniunktura gospodarcza dobrze służy partii rządzącej. Proszę jednak nie
brać mnie za adwokata Sienkiewicza i Belki, nie zamierzam ich bronić.
Szkoda, jaką wyrządzili swoją rozmową, sytuuje się jednak gdzie indziej.
Najbardziej rażąca i politycznie destruktywna jest tu kwestia stylu.
Cała sytuacja jest odbierana w kategoriach spisku - rozmowy są
prowadzone w języku półświatka, w restauracji, a nie w miejscach do tego
oficjalnie przeznaczonych, szokuje wysokość płaconych rachunków. Temu
wszystkiemu Platforma nie jest w stanie przeciwstawić innego języka i
innych zachowań. Ta partia od początku bowiem chlubiła się tym, że jest
aideologiczna, pragmatyczna, w istocie niema, odcinająca się od
wszelkich wizji, długofalowych planów. Konsekwencją tego faktu jest to,
iż pustce ideowej odpowiada martwota oficjalnego języka i bardzo żywy,
krwisty, ujawniony język prywatnej komunikacji. (..)
Kaczyński. Uda mu się stworzyć stabilny gabinet zdolny utrzymać władzę
przez cztery lata czy czeka nas powtórka z chaosu, jaki mieliśmy w
latach 2005-2007?
Kilka miesięcy temu dyskutowałem z Adamem Michnikiem o polskiej polityce
i wtedy powiedziałem, że nie widzę możliwości, aby PiS zdołał
samodzielnie stworzyć rząd po wyborach - tak jak stworzył Fidesz Viktora
Orbána na Węgrzech - i uzyskał większość konstytucyjną. Dziś nie jestem
jednak tego tak pewny. Jeśli się utrzyma obecna dynamika polityczna, to
partia Kaczyńskiego może być w stanie samodzielnie utworzyć gabinet.
Zwłaszcza że jej prezes zdobył się ostatnio na nieznane u niego gesty
otwartości, wyciągając rękę do ugrupowań Zbigniewa Ziobry i Jarosława
Gowina. To i manifestowany w nieco większej dawce pragmatyzm, oraz
kryzys PO, powodują, że szklany sufit, ograniczający bardzo długo
ekspansję PiS, przestaje istnieć. Dziś nie wykluczałbym sytuacji, w
której Kaczyński w sojuszu parlamentarnym z Januszem Korwin-Mikkem - bez
jego udziału w rządzie - będzie miał większość konstytucyjną. Nie jest
to teraz hipoteza najbardziej prawdopodobna, ale już realna.
Gdyby się ziściła, to może dojść do bardzo niebezpiecznych zmian
ustrojowych. W sojuszu z dużą częścią episkopatu (nie tylko z o.
Rydzykiem) - który obecnie prowadzi prawdziwą ofensywę przeciwko
zasadzie rozdziału państwa od Kościoła - mielibyśmy silną pokusę, by
tworzyć zręby państwa katolickiego, nieliberalnego. Polska nie byłaby tu
wyjątkiem. Właśnie Viktor Orbán wystąpił po raz pierwszy otwarcie
przeciwko zasadom liberalnej demokracji, która jest organicznie związana
z samą ideą Unii Europejskiej. Nie sądzę, by oznaczało to powrót do
projektu IV RP, by wróciły tematy, które wtedy dominowały, jak
lustracja, wizje spisków czerwonych ze służbami, "różowymi" etc. PiS
zarzucił je już dawno temu. Natomiast te rządy będą realizowały wizję
demokracji nieliberalnej, to znaczy systemu rządów, w którym władza
polityczna nie będzie ograniczana przez liberalne prawo i instytucje.
Proces rozkładu PO, jeżeli będzie nadal postępował, przy niezdolności
lewicy do zaproponowania społeczeństwu czegokolwiek atrakcyjnego, będzie
sprzyjał procesowi paradoksalnego cywilizacyjnego regresu w sytuacji
bardzo poważnych sukcesów Polski.
--------------------------------------------
wrzesień 2014
Smolar: Ewa Kopacz? W PO zarzucają jej ułomności polityczne i charakterologiczne
Ewa Kopacz nie ma entuzjastycznego odbioru we własnej partii; są ludzie,
którzy zarzucają jej ułomności polityczne i charakterologiczne. W
każdym razie na pewno nie ma takich zdolności przywódczych, jakie
posiada Donald Tusk, a które są konieczne, by w sytuacji kryzysu w PO i
ogólnie trudnej sytuacji międzynarodowej zapewnić integralność i jedność
partii oraz zapobiec konfliktom wewnętrznym.
PO jest
partią bardzo heterogeniczną, mieszczą się tam prawie wszyscy - od
lewicy do prawicy. Donald Tusk umiał te siły integrować. Czy potrafi to
Kopacz, jest rzeczą dalece niepewną. PO odnosząc wielki sukces, może
paradoksalnie ponieść bardzo wysokie koszty tego prestiżu i znaleźć się w
głębokim kryzysie, którego konsekwencje trudno przewidzieć.
A co wybór Tuska oznacza dla lewicy? Leszek Miller dopatruje się końca polaryzacji sceny politycznej w Polsce i wzmocnienia jej lewej flanki. Ma rację?
- PO zagarnęła istotną część obszaru zajmowanego przez lewicę. Schedą po lewicy podzieliły się PO i PiS. Jarosław Kaczyński przejął część ludowego elektoratu, natomiast Donald Tusk przejął część klasy średniej i inteligencję, która obawiała się możliwego zwycięstwa PiS i stąd była gotowa głosować na Platformę jako partię przewidywalną i niezagrażającą ludziom często związanym z PRL. Tusk był gwarantem tego niepisanego kontraktu.
Przez pewien czas alternatywą dla ludzi lewicy była partia Janusza Palikota. Millerowi udało się ją jednak skutecznie zmarginalizować; zresztą sam Palikot się do tego walnie przyczynił swoimi działaniami. Teraz szefowi SLD pozostaje odbić swych dawnych członków, którzy przeszli w szeregi elektoratu PO. Odejście Tuska niewątpliwie mu to ułatwi. Może prowadzić do ujawnienia się wewnętrznych konfliktów wokół spraw obyczajowych i popychać Platformę ku wyborom bardziej prawicowym. Sądzę, że na to liczy Miller.
Z drugiej strony słabością SLD jest sam Miller. Niewątpliwie ma format przywódcy, ale przywódcy z czasów PRL. Nie ma języka i propozycji, które mogłyby pozwolić na zdobycie nowych wyborców. Z tego względu odbudowa Sojuszu wydaje mi się mało prawdopodobna, choć nie można tego wykluczyć.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
37. Organizacje pozarządowe na
Organizacje pozarządowe na celowniku Orbana
W poniedziałek policjanci wkroczyli do siedzib trzech organizacji
pozarządowych na Węgrzech i zabrali dokumenty oraz komputery. - Chodzi o
wycięcie ostatnich niezależnych instytucji - mówią węgierscy obrońcy
praw człowieka.
oraz dokumenty. Niektórzy z pracowników zostali zabrani na
przesłuchania. W organizacji Ökotars śledczy oznajmili, że badają
nieprawidłowości związane z rzekomym nielegalnym udzielaniem kredytów
przez to stowarzyszenie.
- Zarzuty te są absurdalne.
Zajmujemy się jedynie rozdzielaniem dotacji, a nie działalnością bankową
- mówi "Wyborczej" Veronika Móra, prezes Ökotars. Według niej
przeszukania biur nie są przypadkowe. - Kilka miesięcy temu rząd ogłosił
listę trzynastu organizacji finansowanych z Funduszu Norweskiego, które
uznał za "wrogie" i "wspierające lewicę". Są wśród nich takie, które
zajmują się walką z korupcją czy na rzecz praw środowisk LGBT. Wszystkie
otrzymywały środki za naszym pośrednictwem. Nie mam wątpliwości, że
działanie rządu podyktowane jest motywami politycznymi. Czujemy się
zastraszeni - mówi Mora.
Władze zarzucały Ökotars
nieprawidłowości finansowe już w lipcu, jednak wtedy zarzuty się nie
potwierdziły. Kilka tygodni później premier Viktor Orbán powiedział w
rumuńskim Siedmiogrodzie, że organizacje pozarządowe finansowane z
zagranicy to "polityczni aktywiści".
Michał Kokot: Czym organizacje pozarządowe na Węgrzech naraziły się władzom?
Máté Dániel Szabó, dyrektor Programów w Stowarzyszeniu na rzecz
Swobód Obywatelskich TASZ: - To nie przypadek, że śledztwem zostały
objęte akurat te instytucje, które są niezależne i kwestionują nowy
system konstytucyjny. Bronią przestrzegania praw człowieka i krytykują
rząd za to, że nie tylko tych praw nie broni, ale zupełnie je
relatywizuje. A władza chce mieć pod kontrolą wszystkich.
To, co się zdarzyło w poniedziałek, jest kalką tego co znamy z Azerbejdżanu czy Rosji. Tam również policja
szturmuje biura organizacji pozarządowych, przeszukuje je i
przesłuchuje pracowników. Czasem znajdą coś przypadkowo: podejrzane
dokumenty albo jakiś dziwny biały proszek. To pozwala im na wszczęcie
postępowania kryminalnego, a później zamknięcie organizacji. Sądziłem,
że do użycia takich metod na Węgrzech nie dojdzie. Aż do poniedziałku.
Co będzie dalej? Czy sytuacja może jeszcze bardziej się pogorszyć?
- Tego nie wiemy, ale póki co widać, że to podążanie drogą
Putina, który wyciął w pień organizacje finansowane z zagranicy. U nas
też, podobnie jak w Rosji, dostają one etykietkę "zagranicznej
agentury".
W rzeczywistości jednak chodzi o kolejny etap
centralizacji kraju. Monopolom i centralizacji podlega u nas już niemal
wszystko. Publiczne media są podporządkowane rządowym instytucjom, które
nie tylko decydują o przydzieleniu koncesji, ale wprost ingerują w
treści. Dziennikarze publicznego radia i telewizji od dawna są tubą
propagandową rządu. A największe stacje telewizyjne znajdują się w
rękach właścicieli firm powiązanych biznesowo z rządem.
Scentralizowana została nawet edukacja. Dawniej szkoły były
podporządkowane samorządom. Miały dużą swobodę w decydowaniu o metodach
nauczania. Półtora roku temu powołano nową instytucję rządową i teraz
zgodnie z prawem podlega jej każdy nauczyciel, choć wcześniej odpowiadał
przed dyrektorem szkoły. Rząd decyduje, co uczniowie mają czytać i
czego się uczyć. Wcześniej nauczyciele mieli do wyboru wiele książek,
obecnie to ledwie dwie-trzy pozycje narzucone przez rząd. To na ogół
bardzo konserwatywna literatura. Właśnie mamy głośną sprawę z
podręcznikiem do etyki. Uczy on m.in., że grzechem jest współżycie bez
ślubu. To stygmatyzuje w klasach te dzieci, których rodzice nie są małżeństwem.
Organizacje pozarządowe są w stanie jeszcze swobodnie pracować?
Dzisiaj jeszcze w miarę tak, ale co będzie jutro - tego nie
wiem. Również my jesteśmy jedną z 58 organizacji pozarządowych, objętych
postępowaniem przez Rządowe Biuro Kontroli. Chodzi o rzekome
nieprawidłowości finansowe. Tyle, że Biuro może badać jedynie
instytucje, które wykorzystują środki publiczne, a my do takich nie
należymy. Dlatego odmówiliśmy współpracy.
Nasza praca
jest utrudniona, bo rządowe instytucje nie odpowiadają na nasze pytania
ani nie odnoszą się do skarg. Musimy chodzić do sądu i domagać się
dostępu do informacji publicznej. Pracujemy na rzecz osób zagrożonych
wykluczeniem społecznym, a dzisiaj czujemy że sami jesteśmy wyjęci z
systemu.
Już nie chodzi o to, że ustawy niższego rzędu są
sprzeczne z konstytucją. Problemem dziś jest sama konstytucja. W nowej
ustawie zasadniczej umieszczono zapisy, które uważamy za niezgodne z
prawami człowieka, jak np. karanie bezdomnych za bezdomność. Walczymy
więc o to, by przywrócić poprzednią konstytucję i wrócić do wcześniej
obowiązującego, demokratycznego systemu.
Macie w tym wsparcie opozycji?
Na Węgrzech nie ma żadnej poważnej i wiarygodnej opozycji.
Socjaliści są skompromitowani swoimi poprzednimi rządami, a nowe partie
nie są wystarczająco kompetentne, by zajmować się prawami człowieka.
Pozostaje nam jedynie odwoływanie się do opinii publicznej, np. poprzez
media społecznościowe. Staramy się głównie trafić do młodego pokolenia.
Ale społeczeństwo obywatelskie na Węgrzech jest bardzo słabe.
Trudno jest przekonać ludzi, by wyszli z domu i bronili swoich praw.
Poniedziałkowa demonstracja przed siedzibą Ökotars i tak była większa
niż się spodziewałem. W ciągu kilku godzin zgromadziło się pół tysiąca
ludzi.
Skąd ta słabość społeczeństwa obywatelskiego na Węgrzech?
Większość kupuje to, co mówi rząd. A ten przedstawia się jako
obrońca uciśnionych obywateli przed państwami zachodnimi, które traktują
Węgry
jak kolonię. To pada na podatny grunt, zwłaszcza, że władze "grają pod
publiczkę". Np. rozpoczęły walkę z bankami, które udzieliły kredytów
hipotecznych we frankach szwajcarskich. Miliony Węgrów płaciło ogromne
raty, więc gdy władze nakazały bankom umorzenie części długów, wielu
klientów odczuło rzeczywistą ulgę. Od tego był tylko krok, by zacząć
krytykować Międzynarodowy Fundusz Walutowy [udzielił Węgrom pożyczki,
później rząd Orbana zażądał jego wyprowadzenia się z kraju] czy
zachodnie media, rzekomo broniące "krwiożerczych kapitalistów". Teraz
przyszła kolej na państwa, które finansują organizacje pozarządowe.
Do przeciętnego Węgra trafia obraz z publicznej telewizji, która
emituje zdjęcia zatrzymań w biurze takiej organizacji, finansowanej z
"podejrzanego" Funduszu Norweskiego. Rząd mówi: "Jesteśmy obrońcami
węgierskości" i wmawia obywatelom, że tej węgierskości zagrażają Unia
Europejska i Zachód.
Kraj Wydarzenia
Sikorski, przy
wszystkich jego wadach, jest wybitnym dyplomatą, niewątpliwie jednym
z czołowych ministrów spraw zagranicznych Europy – powiedział Aleksander
Smolar w Radiu ZET.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
38. Do Pani Maryli
Szanowna Pani Marylo,
Pospolity kundel komunizmu A. Smolar opowiada kolejne bajki o węgierskich czerwonych komunistycznych kundelkach.
To wszystko zmierza, by pokazać, że prawicowe rządy to faszyzm.
Kundel Smolar zapomina o ludobójstwie Polaków przez żydokomunę, która terminowała i u komunistów sowieckich i niemieckich narodowych socjalistów spod znaku Hitlera.
Ukłony moje najniższe
Michał Stanisław de Zieleśkiewicz
39. RAZEM, RAZEM, RAZEM! STRACH.
Prof. Ireneusz Krzemiński: Zaskoczyła mnie otwartość Ewy Kopacz
exposé?
Po pierwsze, zaskoczyła mnie otwartość Ewy Kopacz, jaką zwróciła się do
Jarosława Kaczyńskiego. To sprawa niezwykle ważna. I też miała swoje
natychmiastowe konsekwencje, przynajmniej symboliczne. Nie sądzę, żeby
coś z tego później wynikało. Ja w odróżnieniu od innych komentatorów nie
uważam, żeby wina za konflikt PiS - PO rozkładała się równo. PiS tutaj
przodował całkowicie. Do tej pory mam w oczach napisy, które nosiły
tłumy demonstrantów pisowskich na Krakowskim Przedmieściu na temat
Donalda Tuska i rządu. To było właściwie coś niedopuszczalnego. To były
pomówienia i kłamstwa. Ani PO, ani Donald Tusk nie odpowiadali w tak
brutalny sposób.
Co oprócz apelu o porozumienie Pana zaskoczyło? PR-owo exposé było
dobrze przygotowane?
Kolejną rzeczą, która ujęła mnie w czasie exposé, było zwrócenie się do
weterana z Afganistanu. Zaraz pojawiły się kąśliwe komentarze, że pani
premier naśladuje Obamę. Ja myślę, że to bardzo dobrze, że go naśladuje.
Warto iść w ślady prezydentów amerykańskich, którzy wykorzystują takie
elementy podczas przemówień. Personalizują władzę. W Polsce tego nam
kompletnie brakuje. Nie ma ludzi, do których się mówi, z którymi powinno
się dyskutować, których powinno się słuchać. Takie zachowanie ma
podwójne znaczenie. Po pierwsze, to bardzo doraźne wzmocnienie roli
wojska, wysiłków wojskowych, odwagi armii. Po drugie, istotna jest
personalizacja przekazu.
Mówił Pan o tym, że zwrócenie się do Jarosława Kaczyńskiego to
symboliczny gest. Szczególnie, że rzecznik PiS porozumienie określił
słowami: "Numer się udał". Pani premier mówiła, że nie chce stu dni
spokoju, chce stu dni współpracy. Dostanie aż sto dni?
Jeżeli mamy rozwiązać podstawowe problemy Polaków, które mają im dać
poczucie bezpieczeństwa, nawet w przykrościach. Bo różne niepowodzenia
spotykają ludzi. Jeśli ktoś traci pracę, to powinien mieć nadzieję, że
bez problemu ją osiągnie, mając atuty w ręku. Musi wierzyć, że działają
instytucje państwowe. Że kariera, którą rozpoczyna, przyniesie finansowe
efekty. Tu nie wystarczą tylko działania rządu. Do tego potrzebna jest
mobilizacja wszystkich polityków. Apel wydał mi się bardzo uzasadniony.
Nastepny celebryta , a wszystko to panie dla pieniędzy, zona 31 lat młodsza.
Kowalewski: Nie wiedziałem, że jestem Żydem. Zacząłem się zastanawiać dzień przed pogromem
Nie mogę już towarzystwa z PiS słuchać, bo oni mówią to samo w ten
sam sposób: "To do dupy, to do dupy, wszystko do dupy. To niedobrze i
tamto niedobrze, a to źle" - mówi Krzysztof Kowalewski, aktor teatralny i
filmowy.
Czy kiedykolwiek dla Pana miało znaczenie to, że jest Pan Żydem?
Zupełnie nie miało takiego znaczenia, gdyż ja o tym nie wiedziałem. Moja
matka świadomie mnie nie poinformowała. Dopiero dzień przed pogromem
kieleckim zacząłem się zastanawiać, gdy dwóch bliźniaków na podwórku
złapało mnie, wykręciło ręce i chcieli, żebym się przyznał, że moja
babka była Żydówką. Zastanawiało mnie to: "Dlaczego babka?". I dlaczego w
zestawieniu ze mną to padło.
A marzec '68 roku?
Mnie nie dotknął. Ale moich wielu przyjaciół wyemigrowało, stąd moje
liczne wtedy wizyty na Dworcu Gdańskim i pożegnania.
Nie ma znaczenia te 31 lat różnicy. Moja żona umysłowo jest na takim
poziomie, że prawdopodobnie jest starsza ode mnie
Jak Pan się angażuje?
W ogóle się nie angażuję. Rzadko teraz grywam. Po tym, jak skończyliśmy
"Daleko od noszy", to w jednym serialu coś zrobiłem, w drugim, ale wolę
grać w teatrze, tym swoim, w którym gram, i wolę grać w teatrze 6.
Piętro, teatrze komercyjnym, gdzie lepiej się zarabia, ale złożone razem
to są jakieś pieniądze i mnie wystarczy. I niech się bujają.
Jeśli się Pan nie angażuje, to dlaczego znalazł się Pan w komitecie
poparcia Bronisława Komorowskiego, kiedy kandydował na prezydenta?
A, to jest zupełnie inna sprawa. Od początku nie znosiłem Porozumienia
Centrum, bo czułem w nich chamstwo, cwaniactwo, co mi się zresztą
sprawdziło, do dzisiaj tak uważam. Wcale nie twierdzę, że ci z PO nie
będą robić błędów. Będą, ale ci ludzie, tak jak pan Komorowski, Tusk,
pani Kopacz, Schetyna, to są ludzie normalni. To znaczy inteligentni. To
są partnerzy do rozmowy, po prostu. Natomiast tamci panowie i panie to
niestety. Nie mogę już towarzystwa z PiS słuchać, bo oni mówią to samo w
ten sam sposób. To coś zupełnie nieprawdopodobnego: "To do dupy, to do
dupy, wszystko do dupy. To niedobrze i tamto niedobrze, a to źle", i ten
Brudziński i oni wszyscy tak się w tym kręcą, w takiej kołomyi.
pierwszej żony Cliff Pineiro był zamieszany w aferę FOZZ? Pan ponoć go
ostrzegał, aby z Porozumieniem Centrum nie współpracował.
Tak, jak był w ósmej klasie i był entuzjastą PC, to mówiłem mu: "Uważaj,
nie wygłupiaj się. Zupełnie o co innego im chodzi". Ale on, że nie, że
cudownie. Miałem zresztą śmieszne doświadczenie, bo mnie raz zawiózł do
ministra gospodarki z PC i tam padła propozycja, abym poprowadził ich
kampanię wyborczą. Proponowali mi duże pieniądze. Grzecznie odmówiłem.
No, siedzi teraz za to. Ja się w tej sprawie nie orientuję, bo też nie
wiem, czy on mi wszystko mówił.
Chyba nie muszę już Pana pytać o to, czy Bronisław Komorowski jest
dobrym prezydentem.
Mam wrażenie, tak jak go obserwuję, że to bardzo przyzwoity prezydent.
Zresztą świadczy o tym poparcie ludności, że jest w porządku. I wcale
nie okazał się uległy, i ma swoje zdanie. Nie pomyliłem się.
Komentuje Monika Olejnik
Ewa Kopacz to jest inny poziom niż politycy PiS. Raz wstrzymała Słońce
To był akt odcięcia pępowiny, uwolnienia od wszelkiej kurateli [JAROSŁAW KURSKI]
Zauważa, że awans Polski to zasługa także byłych premierów, dziś
siedzących w ławach opozycji. Apeluje do Jarosława Kaczyńskiego o
przełamanie osobistej zapiekłości wobec Donalda Tuska i zdjęcie z
"Polski klątwy nienawiści".
Słowa niekiedy czynią cuda, nawet jeśli uścisk dłoni Kaczyńskiego i
Tuska, który zaraz potem nastąpił, to jedynie polityczne teatrum. Będzie
naprawdę bardzo dobrze, jeśli pax politica obejmie tak jak w pierwszej
dekadzie III RP politykę zagraniczną i politykę bezpieczeństwa. O to
także apelowała Ewa Kopacz.
Najpierw Radosław Sikorski w
pierwszym przemówieniu w nowej roli marszałka Sejmu, a teraz pani
premier wzywa do złagodzenia politycznej konfrontacji. "Nie jesteśmy tu
dla siebie. Jesteśmy dla Polaków" - mówiła Kopacz. I ostrzegała, że
rośnie milcząca większość odwracająca się od spraw publicznych, "bo nikt
jej nie słucha". W ten sposób odwołała się do interesu całej klasy
politycznej.
Pierwsza część exposé była majstersztykiem.
Donald Tusk - polityczny ojciec i patron Ewy Kopacz - odebrał szczere
gratulacje z racji wyboru na stanowisko prezydenta UE, a w nich utopione
zdanie: - Mam dziś dla ciebie, Donaldzie, i dla wszystkich wiadomość:
To ja stoję na czele polskiego rządu i za ten rząd biorę pełną
odpowiedzialność.
To był akt odcięcia pępowiny, znak
uwolnienia się od wszelkiej kurateli. Ogłoszenie narodzin nowego lidera.
Teraz Ewa Kopacz musi tylko udowodnić - bagatela - że tym liderem
naprawdę jest.
Wystąpienie Kopacz nie było retorycznie wybitne. Było za to wybitnie pragmatyczne. Konkretne jak u lekarza pediatry.
Premier przedstawiła długą listę priorytetów rządu, którego
czasowy horyzont zakreśliła nie na rok, ale na pięć lat. I nawet jeśli
za 12 miesięcy nie będzie już tej ekipy, to cele i wyzwania pozostaną te
same, a dzisiejsza opozycja - choćby nie wiem jak temu przeczyła - pod
nimi się podpisze. Zwłaszcza że premier głuchym milczeniem pominęła
drażliwe sprawy światopoglądowe: in vitro,
konwencję o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy
domowej, ustawę o związkach partnerskich, stosunki państwo - Kościół.
Mówiła za to o solidarności energetycznej, umowie o wolnym handlu między UE i USA,
górnictwie oraz pakiecie klimatycznym. O cywilizacyjnym skoku
sfinansowanym z unijnego planu Marshalla dla Polski, w tym o
inwestycjach drogowych, transporcie, infrastrukturze i budownictwie.
Mówiła o stabilności finansów publicznych, przedsiębiorczości, ordynacji
podatkowej i zaufaniu państwa do obywateli.
Ogromny nacisk położyła na sprawy społeczne, zdrowotne, bezrobocie wśród młodych, solidarność pokoleń i bezpieczeństwo socjalne najbiedniejszych.
To zadania dla każdego rządu - z jakiej koalicji by się nie wywodził.
Dość zręcznie, choć niekonkretnie wspomniała o perspektywie przystąpienia Polski do strefy euro.
Można było odczuć niedosyt, jakby premier uważała, że to problem
jedynie ekonomiczny. A to kwestia naszego bezpieczeństwa i miejsca w
Unii Europejskiej. Czy pozostaniemy na jej peryferiach, czy też głęboko
zintegrowani, w jej politycznym centrum, pośród największych państw.
Natychmiast podliczono, że w ciągu 45 minut Kopacz złożyła 28
obietnic. Drwiono, że w języku polskim nie występuje żeńska forma na
określenie Świętego Mikołaja. Tymczasem większość projektów jest już
zapisana w budżecie
na 2015 r. Rozmiar tych zobowiązań unaocznia skalę skoku
cywilizacyjnego, jaki dokonał się w naszym kraju. Jednocześnie premier
zagrała va banque, podpisując się pod konkretną listą przyrzeczeń, z
których za rok zostanie rozliczona przez wyborców.
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75968,16738017,Ewa_Kopacz_nie_prosi_o_sto_dni_spokoju__Prosi_o_sto.html
Sondaż CBOS: duża przewaga PO nad PiS w wyborach do sejmików wojewódzkich
chce głosować 28 proc. deklarujących udział w wyborach, na PiS - 22
proc. - wynika z najnowszego sondażu CBOS. To zmiana w stosunku do
badania sprzed miesiąca, kiedy to pierwsze było PiS z 25 proc. poparcia,
druga PO - 22 proc.
CBOS zauważa, że poparcie dla komitetów Platformy i PiS
byłoby względnie wyrównane, gdyby grono wyborców PiS zasilili
zwolennicy Polski Razem (3 proc.) i Solidarnej Polski (1 proc.) - w
sumie byłoby to 26 proc.
Według najnowszego CBOS na kandydatów PSL i SLD
w wyborach do sejmików chce głosować po 6 proc. respondentów (bez zmian
w stosunku do poprzedniego badania). Nowa Prawica odnotowała 5-proc.
poparcie (wzrost o 2 pkt proc.); Polska
Razem Jarosława Gowina - 3-proc.; Solidarna Polska Zbigniewa Ziobry
1-proc. (w poprzednim badaniu oba ugrupowania uwzględnione były wraz z
PiS), także 1 proc. badanych zamierza oddać głos na kandydatów Twojego
Ruchu (spadek o 1 pkt proc.).
Pozostali respondenci - 22 proc. - nie mają jeszcze sprecyzowanych
preferencji wyborczych (spadek o 2 pkt proc.) lub planują zagłosować na
jakiś inny komitet - 6 proc. (spadek o 4 pkt proc.).
Zapowiedź wysokiej frekwencji wyborczej?
Udział w jesiennych wyborach samorządowych zapowiedziało dwie
trzecie uprawnionych (66 proc.), przy czym prawie połowa (48 proc.)
badanych zapowiada, że na pewno pójdzie do urn. W głosowaniu nie
zamierza uczestniczyć 20 proc. respondentów. Co siódmy (14 proc.)
jeszcze nie wie, czy będzie głosować.
Deklarowana
frekwencja utrzymuje się w tym kwartale na niezmienionym poziomie. Jest
natomiast nieco niższa niż we wrześniu 2010 roku (71 proc.), ale wyższa
niż w analogicznym okresie poprzedzającym wybory sprzed ośmiu (55 proc.)
i dwunastu lat (58 proc.).
W miarę zbliżania się terminu
wyborów do władz lokalnych rośnie zainteresowanie listopadowym
głosowaniem - podkreśla CBOS. W najnowszym badaniu deklarowało je dwie
trzecie Polaków (66 proc.), a więc o 4 punkty procentowe więcej niż w
czasie dwóch ubiegłych miesięcy. Nieinteresujący się wyborami
samorządowymi stanowią ponad jedną trzecią badanych (34 proc.).
Wiedzę na temat kandydatów startujących w wyborach na stanowisko
wójta, burmistrza lub prezydenta miasta deklaruje ponad dwie piąte
ankietowanych (41 proc.), w tym co czwarty (24 proc.) słyszał o kilku z
nich, a niespełna co piąty (17 proc.) - wyłącznie o jednym. 59 proc.
badanych nie wie, kto będzie kandydował i nie słyszało o żadnych
kandydatach.
Sondaż przeprowadzono metodą wywiadów
bezpośrednich (face-to-face) wspomaganych komputerowo (CAPI) w dniach
11-17 września 2014 roku na liczącej 946 osób reprezentatywnej próbie
losowej dorosłych Polaków.
nowe PO wraca do formy? Niewielka przewaga nad PiS w wyborach samorządowych [SONDAŻ]
Na kandydatów PO do sejmików wojewódzkich zamierza głosować 28 proc. Polaków, którzy wybierają się urn wyborczych.
Na kandydatów PO do sejmików wojewódzkich zamierza głosować 28 proc.
Polaków, którzy wybierają się do urn wyborczych. PiS może liczyć na
22-procentowe poparcie. Ale i tak aż 59 proc. badanych przez CBOS
dorosłych obywateli otwarcie przyznaje, że nie wie, kto będzie się
ubiegał o stanowisko wójta, burmistrza czy prezydenta miasta.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
40. premierzyca Czerskiej i okolic
Premier Kopacz: Jeśli ja nie jestem partnerem dla Jarosława Kaczyńskiego, to co ma mówić sprzedawca czy hydraulik?
- Czy pan Hofman chciał powiedzieć, że prezes będzie rozmawiał tylko z wybrańcami? Że byłby premierem dla wybrańców?
powinien widzieć problemy ludzi, a nie pouczać ich, jak mają żyć, czy
ich oceniać. Ludzie wiedzą, jak mają żyć. Nie chcą być oceniani, chcą
być rozumiani. I tak widzę swoją misję - mówi premier Ewa Kopacz
RENATA GROCHAL, JAROSŁAW KURSKI: Panią Thatcher? Angelą Merkel? Kim będzie Ewa Kopacz?
EWA KOPACZ: Ewą Kopacz. Taką jak dotąd. Byłam samorządowcem, przewodniczącą sejmowej komisji zdrowia, ministrem, marszałkiem i zawsze pozostawałam sobą. Teraz też tak będzie. Dla ludzi byłam przede wszystkim lekarzem. Może dla polskiej polityki to również będzie dobre.
Chce pani uleczyć polską politykę?
- Żeby leczyć, trzeba najpierw postawić diagnozę. Myślę, że będę potrafiła zdiagnozować wszystkie niedostatki.
Donald Tusk usłyszał od pani: "Donaldzie, od dzisiaj ja tutaj rządzę". Czy to było konieczne?
- Tak, bo teraz to moja odpowiedzialność. To ja będę rozliczana z tego, co zaplanowałam i co będę realizować. Nie będę przerzucać odpowiedzialności za swoje decyzje na innych.
To był sygnał dla wszystkich czy tylko dla Tuska?
- Dla wszystkich. Nie boję się odpowiedzialności, ale chcę robić to, co uważam za słuszne. Przecież mam być premierem dla Polaków, a nie dla moich kolegów z PO czy ministrów. Jeśli więc mam dobrze służyć ludziom, to muszę odczytywać ich oczekiwania, ich potrzeby i znaleźć sposób, żeby rozwiązać ich problemy. Jeśli mam brać odpowiedzialność za decyzje, to muszą one być wyłącznie moje.
Ponoć Donald Tusk trzy godziny musiał panią namawiać, by została pani premierem. Skąd to wahanie?
- Byłam od trzech lat marszałkiem Sejmu. Lubiłam to miejsce i - jak sądzę - miałam pewne sukcesy. Np. dziś nie trzeba zmieniać regulaminu, żeby dotrzymywać umów dżentelmeńskich zawieranych na posiedzeniach Prezydium Sejmu i Konwentu Seniorów. Nie trzeba zmieniać regulaminu, by opozycja miała informację bieżącą. Dawniej tak nie było. Największe kluby opozycyjne były blokowane większością w sali plenarnej. Gdy rządził PiS, przez dziewięć miesięcy PO pozbawiona była informacji bieżącej. Ja to zmieniłam.
Obawiała się pani tej funkcji? Premier jest pod ciągłym ostrzałem, ciągle oceniany.
- Tego się nie boję. Chciałam dać Donaldowi Tuskowi okazję do namysłu, by wybrał osobę, która w jego odczuciu rzeczywiście najbardziej będzie pasowała do wizji Polski rysowanej przez przez niego przez te lata.
Jeszcze 14 lat temu była pani pediatrą w Szydłowcu i nie angażowała się w politykę. Dziś jest pani premierem. Są ludzie, którzy całe życie o tym marzą i nigdy premierem nie zostaną. Czy pani sama nie jest zaskoczona ścieżką swojej kariery?
- Nie sztuka być premierem. Chciałabym być premierem dobrze zapamiętanym. W polityce ambicje nie są niczym złym. To chore ambicje są nieszczęściem. 14 lat w polityce to i dużo, i mało. To 14 lat zbierania doświadczeń, obcowania z osobowościami, od których mogłam się wiele nauczyć.
W Platformie miałam takich nauczycieli, jak Tusk czy Komorowski. Wcześniej, gdy byłam w Unii Wolności, to byli ludzie wielkich idei, tacy jak Tadeusz Mazowiecki, Bronisław Geremek. Ci ludzie zostawili mi, jak sądzę, bagaż wartości, które nigdy się nie zdewaluują. Nawet jeśli będę poza polityką.
Pani słowa z sobotniej konwencji PO, że polityka to służba, to inspiracja Mazowieckim czy Tuskiem?
- To inspiracja moim zawodem. Lekarz nie zbuduje zaufania do siebie, jeśli nie wykaże, że ludzie mogą liczyć na jego dyskrecję i pomoc. Polityka to jest szczególna służba. Jeśli chce się być dobrym politykiem, trzeba umieć słuchać, mieć szacunek do tych, którzy do nas mówią. I trzeba odłożyć swoje sprawy na bok, bo sprawy tych, którzy przychodzą do nas z problemami, są najważniejsze.
"Zbyt emocjonalna", "histeryczna" - często się pani spotykała z seksizmem w polityce?
- Tak, z takimi opiniami - często. Kiedy byłam kandydatką na marszałka Sejmu, to w podobny sposób próbowano mnie dezawuować.
Nigdy na to nie odpowiadałam, ale w duchu mówiłam sobie: ja wam pokażę, jaka jestem naprawdę. Ci, którzy tak wątpili w to, jakim będę marszałkiem, nie mogli mi zarzucić, że nie znam regulaminu Sejmu i że nie szanuję opozycji. Widzieli, że na konwentach nie dzielę, tylko staram się łączyć. To było dalekie od tego, jak na początku próbowano mnie przedstawiać.
Czy kobieta musi być twardsza niż mężczyzna, żeby się przebić w polityce?
- Cenię to, co kobiety robią w życiu, bo one pracują dużo więcej niż mężczyźni. Nawet jeśli są superwykształcone, mają energię i zapał do pracy zawodowej, to muszą jeszcze przyjść do domu i zająć się dzieckiem, domem i utrzymać to wszystko w swoich rękach.
Ale jest ciągle takie myślenie, że jak się mężczyzna rozpłacze na filmie - to się wzruszył, a gdy płacze kobieta - to histeryczka...
- Coś w tym jest. Gdy matka bierze zwolnienie na dziecko, to pracodawca myśli, że jest mało obowiązkowa, a przecież praca powinna być dla niej najważniejsza. Ale kiedy ojciec bierze zwolnienie na dziecko, to słychać: jaki to wrażliwy, dobry ojciec.
Ale nie chcę stawiać muru między kobietami i mężczyznami, bo to nie płeć decyduje o tym, czy ktoś jest w życiu i w pracy solidny i przyzwoity czy nie. Najważniejsze, żeby umieć dawać ludziom coś z siebie, a nie tylko czekać na to, że będziemy czerpać od innych.
Ja nie uciekłam ze Smoleńska
To co pani dała Jarosławowi Kaczyńskiemu, że po tylu latach podał rękę Tuskowi?
- Propozycję, że warto budować, że warto rozmawiać, a nie się kłócić, że warto mieć ciepłe uczucia wobec ludzi. Nawet jeśli jesteśmy przeciwnikami politycznymi, to powinniśmy dla siebie mieć coś, co jest bezcenne - szacunek.
Wielu próbowało godzić Kaczyńskiego z Tuskiem i zawsze skutek był odwrotny.
- Mogę to uznać za swój pierwszy sukces.
Ale na apel o "zdjęcie z Polski klątwy nienawiści" PiS odpowiada, że nie ma pani moralnego prawa być premierem, bo kłamała pani w sprawie Smoleńska.
- Pytam więc, jakie moralne prawo do wystawiania ocen mają ludzie, którym zabrakło odwagi, by tam pojechać? Którzy uciekali czym prędzej ze Smoleńska do Polski, by tu, już w Warszawie, politycznie grać tą katastrofą? I jeszcze dziś granie Smoleńskiem to uwłaczanie pamięci ofiar.
Naprawdę nie musiałam tam jechać. Pojechałam do Moskwy z ludzkiej solidarności, z potrzeby dzielenia z ludźmi ich tragedii, bo za chwilę będą rozpoznawać szczątki swoich bliskich. Ktoś, kto nigdy nie widział ofiar katastrofy lotniczej, nie wie, co ci ludzie musieli przeżywać i jak to przeżywali. Wtedy z nimi byłam i nie pozwolę robić mi z tego zarzutu.
Jak pani to przeżywała?
- To nie było łatwe. Opowiedziałam to raz w wywiadzie Teresy Torańskiej dla "Wyborczej". Wystarczy. To były długie, długie godziny każdego dnia. Rodziny rozpoznawały swoich bliskich, a ja tam z nimi byłam.
Czy dlatego znalazła pani w sobie tę siłę, że jest lekarzem?
- Było mi zdecydowanie łatwiej, bo nie był to dla mnie obcy widok. Wcześniej pracowałam jako biegły lekarz sądowy, jeździłam do wypadków samochodowych, kolejowych i widziałam ludzi w wielu dramatycznych sytuacjach. Ale to, co tam zobaczyłam, i tak mnie zdruzgotało. Dlatego mogę sobie wyobrazić, co przeżywali bliscy ofiar tej katastrofy.
Polska dla wszystkich
Naprawdę pani myśli, że w Polsce jest możliwa polityka bez klątwy nienawiści?
- Zawsze wierzę w to, co mówię. Możemy ładnie się różnić. To trochę jak z małżeństwem, które się rozstaje. Można się rozejść w zgodzie i mieć szacunek dla siebie chociażby dlatego, że są dzieci i wspólnie przeżyte lata. Można też obarczać się winą i obrzucać wyzwiskami. To, co wybieramy, świadczy o naszej klasie.
Ale poseł Hofman i tak powie, że pani jest o dwa, trzy poziomy niżej niż Kaczyński.
- Znając Jarosława Kaczyńskiego, wiem, że nigdy by sobie na takie wypowiedzi nie pozwolił. Pan Hofman tym stwierdzeniem postawił pana prezesa w bardzo trudnej sytuacji. Jeszcze niedawno byłam marszałkiem Sejmu, czyli drugą osobą w państwie. Jeśli ja nie jestem partnerem dla Jarosława Kaczyńskiego, to co może powiedzieć np. hydraulik, sprzedawca? Dla nich rozmowa z panem prezesem jest nieosiągalna, ich dzielą lata świetlne!
Czy pan Hofman chciał powiedzieć, że prezes będzie rozmawiał tylko z wybrańcami? I że gdyby został premierem, to będzie premierem dla wybrańców? To źle rokuje Polsce. Bo Polska jest dla tych, którzy nie mają wykształcenia i może mówią niezbyt wyszukanym językiem, jak również dla tych, którzy mają tytuły naukowe. Bo to jedna Polska, dla wszystkich.
Najnowszy sondaż CBOS daje PO 6 pkt proc. przewagi nad PiS w wyborach do sejmików. Jaki pani obstawia wynik wyborów samorządowych?
- Obstawiam, że będę ciężko pracować.
Na sobotniej konwencji samorządowej mówiła pani, że Platforma oddaliła się od ludzi. Jak pani zmieni tę partię władzy?
- Chciałabym, żeby przez sześć tygodni, które zostały do wyborów, nasi kandydaci zeszli z plakatów i billboardów i poszli do ludzi, do wyborców. Zapukali do drzwi i patrząc ludziom w oczy, powiedzieli, dlaczego warto na nich głosować. Po to, by po czteroletniej kadencji, jeśli ich wybiorą, wrócić i powiedzieć: zrobiłem to, co obiecałem.
Oprócz tych wielkich ustaw Polacy potrzebują wsparcia czy pomocy. Ktoś będzie miał żal, że źle potraktowano go w urzędzie, ktoś inny, że nie dostał miejsca w żłobku czy przedszkolu, uważał, że polityka społeczna w jego mieście jest źle prowadzona. Słuchajmy ludzi i uczciwie im powiedzmy, że nie wszystko da się rozwiązać, ale jeśli będziemy się starać, ludzie to docenią.
Idę środkiem drogi
Czy to prawda, że o nominacji dla Igora Ostachowicza do Orlenu dowiedziała się pani z mediów?
- Szybko zareagowałam w tej sprawie i pan Ostachowicz szybko złożył rezygnację. I to tyle, co mam do powiedzenia na ten temat.
Jak systemowo rozwiązać problem kolesiostwa w spółkach? Wróci pani do pomysłu komitetu nominacyjnego?
- Nie możemy zapominać o jednej rzeczy. Wysokość zarobków w spółkach musi być powiązana z odpowiedzialnością za to, co się w nich dzieje. Jeśli spółka ma sukcesy, to nie oburzajmy się na to, że ludzie w jej zarządzie dobrze zarabiają. Ale nie można dostawać premii i wysokiego wynagrodzenia niezależnie od tego, co się dzieje w firmie. Tylko dlatego, że to zostało zapisane w kontrakcie.
Upadające kopalnie wypłacają wielkie wynagrodzenia prezesom...
- I to wtedy, kiedy pracownicy nie dostają pensji. Dla mnie najważniejsze będzie właśnie powiązanie wysokości wynagrodzeń w spółkach z wynikami tych firm.
Czy spróbuje pani ukrócić obsadzanie spółek z partyjnego klucza?
- Poprosiłam ministra skarbu o szczegółowy przegląd wszystkich zarządów i zarobków w spółkach z udziałem skarbu państwa. Na tej podstawie będę podejmować decyzje.
Nie była pani zła, że Tusk zostawił pani tę minę w postaci Ostachowicza w Orlenie?
- Wtedy z jednej strony mieliśmy górników, którym od kilku miesięcy nie wypłacano pensji, a zarząd kopalni nie oszczędzał na swych apanażach, a z drugiej - nominację w Orlenie. To tylko podkreślało, jak bardzo nieetyczna była to decyzja.
Tusk mówił ostatnio, że czuje się socjaldemokratą. A Ewa Kopacz kim się czuje?
- Pamiętam, gdy PO jeszcze nie rządziła, Jan Rokita mówił, że jedynym socjalistą w Platformie jest Ewa Kopacz. To było trochę złośliwe, bo zawsze się biłam o ludzi. Mówiłam: panowie, wy planujecie, a tu jest sprawa do załatwienia, bo ludzie z miejscowości X mają z czymś problem i może byśmy się tym zajęli. Uważam, że dbałość o ludzi to obowiązek każdego polityka. Także prawicowy polityk powinien widzieć problemy ludzi, a nie pouczać ich, jak mają żyć, czy ich oceniać. Ludzie wiedzą, jak mają żyć. Nie chcą być oceniani, chcą być rozumiani. I tak widzę swoją misję.
Pani zawsze była na lewym skrzydle PO?
- Idę środkiem drogi i chciałabym, żeby moja partia szła środkiem, nie spuszczając z oczu tych, którzy są bardziej konserwatywni, ani tych, którzy są bardziej lewicowych poglądów.
Czy w tej kadencji Sejmu zostanie uchwalona ustawa o in vitro?
- Pamiętam burzę, jaką wywołałam, gdy będąc ministrem zdrowia, powiedziałam, że państwo powinno refundować in vitro. Miałam kontakt z rodzicami, którzy przez lata walczyli z niepłodnością, ale nie stać ich było na in vitro, bo te zabiegi wykonywano tylko w prywatnych klinikach. Dziś dzięki rządowemu programowi in vitro urodziło się w Polsce już ponad 500 dzieci.
Ale te dzieci "mają rozszczepioną wargę" albo "bruzdę dotykową".
- To totalna bzdura. Nie chciałabym słuchać takich rzeczy. Te dzieci są nasze, są kochane przez rodziców, wyczekane. Znam wierzących rodziców, którzy poddali się in vitro, bo tak bardzo pragnęli dziecka. I teraz te dzieci chodzą do kościoła, przystępują do komunii.
Ustawa o in vitro będzie jeszcze w tej kadencji Sejmu. Jest konieczna, by Polacy mieli pewność, że procedury in vitro są zgodne z kanonami sztuki medycznej i są bezpieczne. To jest wybór, a nie przymus. Państwo stwarza warunki do walki z niepłodnością, daje pieniądze, a każdy w swym sumieniu rozważa, czy chce z tego skorzystać.
Czy będzie ustawa o związkach partnerskich?
- Tych ustaw mieliśmy kilka, ale regulacji nie udało się uchwalić. Państwo powinno dać ludziom ramy do funkcjonowania. Także osobom, które chcą żyć w związkach partnerskich, i chciałabym, żebyśmy dali szansę na dyskusję w tej sprawie. Ale to Sejm zdecyduje, czy taka ustawa będzie czy nie.
Lubię Kempę, ale ręce opadają
To nie był przypadek, że sprawy związków partnerskich czy Funduszu Kościelnego pani w exposé przemilczała?
- To prawda, to nie był przypadek. W exposé pojawiły się sprawy, którymi będę się zajmować w pierwszej kolejności. Chcę konkretnej roboty, nie chcę kłótni, oskarżeń o to, kto jest gorszy albo podlega ekskomunice. Chcę ten rok, który pozostał do zakończenia kadencji, maksymalnie wykorzystać, by ten parlament się sprawdził, żeby zadbał o to, by dzieci miały miejsce w przedszkolu, a osoby starsze - w domach dziennego pobytu.
Pani też grożono ekskomuniką, gdy jako minister zdrowia pomogła pani 14-latce usunąć ciążę, do czego miała prawo. Czy Kościół nie za bardzo ingeruje dziś w politykę?
- Jestem wierząca, więc odbieram to w szczególny sposób. Polski Kościół to również ludzie, którzy nie narzucają innym własnej woli. Nie chcę walczyć z Kościołem, ale też nie podobają mi się ludzie, którzy stygmatyzują Polaków, mówiąc: "Nie jesteś dobrym katolikiem". Nie chcę, żeby tak było w Polsce.
A kiedy Kościół i posłanka Kempa straszą gender i opowieściami, że chłopcy w przedszkolach są przerabiani na dziewczynki, to co premier polskiego rządu myśli?
- Ręce mi opadają, choć prywatnie bardzo panią Kempę lubię. Gdy mówię, że chcę iść środkiem drogi, to mam na myśli, że wszystkie radykalizmy - lewicowe i prawicowe - są niebezpieczne.
Siedem lat temu Tusk obiecał w exposé liberalne reformy - zmiany w KRUS, emeryturach górniczych. Pani się z tego wycofuje?
- Ja bym chciała wiele rzeczy zrobić, ale kalendarz jest nieubłagany. Ten rok to nie będzie trwanie, tylko ciężka robota. A jeśli Polacy za rok dadzą mi mandat na kolejne lata, to oferta będzie szersza.
Ale górnikom pani powiedziała, że musi być restrukturyzacja. Nie wystraszy się pani kilofów przed kancelarią premiera?
- Nie wystraszę się - i górnicy też to wiedzą. Dla nich ważne są miejsca pracy, a dla reszty Polaków cena węgla, bo opalają nim swoje domy. A my jesteśmy w jednej Polsce, dlatego mówię dziś do górników: nie zostawimy was bez pracy i mieszkań, ale ustępstwa muszą być po obu stronach: górnictwo tak, ale zrestrukturyzowane.
Sikorski? Był jak balsam na rany: spokojny, wyważony
Czy w sprawie euro pani rząd nie jest zbyt ostrożny?
- Strefa euro w ostatnim czasie przeszła kryzys. Musimy mieć pewność, że strefa euro jest bezpieczna, a nasza gospodarka jest na tyle silna, że nasi obywatele na tym nie stracą. To nie nadmierna ostrożność. To odpowiedzialność.
Ale euro to nie jest dziś tylko sprawa ekonomiczna. To kwestia bezpieczeństwa. Jeśli będziemy w strefie euro, to będziemy lepiej chronieni, będziemy w samym jądrze UE, a tak pozostaniemy na peryferiach.
- Nie jesteśmy dziś członkiem strefy euro, a staliśmy się liderem krajów Europy Środkowo-Wschodniej. Jesteśmy pomysłodawcą unii energetycznej. Jeśli mówimy o bezpieczeństwie, to ja mam na to jedną odpowiedź: będziemy bezpieczni, jeśli będziemy mieli odpowiednie sojusze i nie będziemy w pojedynkę machać szabelką.
Będziemy wiedzieli, że jeśli pomagamy w budowaniu demokracji na Ukrainie, to nie jesteśmy w tym osamotnieni. Bo Europa chce demokracji na Ukrainie. Powiem więcej, Europa chce demokracji w Rosji. Europa dzisiaj mówi: spokój może zapewnić tylko poszanowanie praw człowieka i pokojowe rozwiązywanie problemów a nie ustawianie wojsk na granicy. Europa i USA mówią jasno: nie dla przemocy i pozbawiania suwerenności jakiegokolwiek kraju, nie tylko Ukrainy. Dlatego dobre sojusze z UE i NATO, wyważona polityka i budowanie mocnej pozycji Polski w Europie, są gwarancją naszego bezpieczeństwa.
A jak chciałaby pani przekonać Polaków, którzy są dziś w większości przeciwni przyjęciu euro, że na tym nie stracą?
- Oni się sami przekonają, kiedy będą widzieli, że polska gospodarka jest silna, że nasze finanse są stabilne. Gdy poprawi się byt każdego Polaka, to opór wobec euro osłabnie. Naszym zadaniem jest uczciwe informowanie o stanie gospodarki.
Czy zapowiedź pragmatycznej polityki wobec Ukrainy z pani expose oznacza, że Polska się wycofuje z mobilizowania Europy i Zachodu w sprawie Ukrainy?
- Nie, my to robimy i będziemy robić. Pomagamy w tych obszarach, w których możemy: w reformach samorządowej i gospodarki. Ale moim obowiązkiem jest dać Polakom poczucie, że władza przede wszystkim będzie bronić ich interesów.
Mówiła pani na Politechnice Warszawskiej, że gdy kobieta widzi napastnika z nożem, to biegnie do domu chronić dzieci, a mężczyzna rzuca się do walki? To zabrzmiało, jakby: nasza chata skraja.
- Dokładnie odwrotnie. Można szarżować i składać puste obietnice. Jeśli pomagamy, to nie tylko duchowo, ale realnie i w ramach całej Unii, a nie w pojedynkę.
Wypowiedzią na Politechnice chciałam pokazać, że polski rząd będzie taką matką, która zadba o interesy polskich dzieci, polskich rodzin, a z drugiej strony będzie realnie oceniać to, co możemy w sprawie Ukrainy zrobić.
Dlaczego nie chciała pani Radosława Sikorskiego w swoim rządzie?
- Minister Sikorski awansował, jest drugą osobą w państwie. Był najdłużej urzędującym ministrem w III RP, świetnie się sprawdzi w Sejmie.
Z jednej strony deklaruje pani zdjęcie z polskiej polityki klątwy nienawiści, a z drugiej wystawia pani PiS na tortury oglądania Sikorskiego jako marszałka.
- Ale widzieliście Sikorskiego, jak się stara. Był jak balsam na rany: spokojny, wyważony. Zadeklarował współpracę z opozycją. Ja mu wierzę.
Nie bała się pani wziąć do rządu Grzegorza Schetynę, który zapowiedział, że chce walczyć z panią o przywództwo?
- Nie jestem strachliwa. Grzegorz Schetyna wpisywał się w moją koncepcję rządu, dlatego dostał to stanowisko. To był dobry wybór. On was jeszcze zaskoczy.
Żadnej pracy się nie boję
Człowiek Tuska - Paweł Graś, zdaje się, chce jechać do Brukseli. Czy będzie nadal sekretarzem generalnym PO?
- Jeśli Paweł Graś pojedzie z Donaldem Tuskiem do Brukseli, to będzie mu trudno pełnić funkcję sekretarza generalnego. Decyzji jeszcze nie podjął.
Czy Jacek Rostowski i Michał Kamiński znajdą się w pani zapleczu?
- Jacek Rostowski będzie szefem grupy doradców. To człowiek kompetentny, który planuje w perspektywie dłuższej niż miesiąc, potrafi pokazywać skutki decyzji, skupia wokół siebie ludzi merytorycznych. Będzie wartością w mojej kancelarii.
A Kamiński?
- Z Michałem Kamińskim lubię rozmawiać, a także czasem się spierać. Może przyjdzie czas, kiedy powiem: chciałabym z Kamińskim pracować...
Czyli będzie drugim Ostachowiczem w pani kancelarii?
- Mój rząd będzie rządem ciężkiej pracy, a nie PR-u. Zobaczymy.
A co panią zaskoczyło na tym stanowisku?
- Pracowałam już w rządzie. Wiem, że to ciężka robota. Ale w moim przypadku to jest dobrodziejstwo. Jestem pracoholikiem, naprawdę lubię pracować. Każdy dzień przynosi problemy, które trzeba rozwiązywać, przy mojej decyzyjności i upodobaniu do pracy może się okazać, że to będzie dla mnie dodatkowa siła napędowa.
Władza jest afrodyzjakiem, przynajmniej dla mężczyzn. A jak to jest w przypadku kobiety?
- Władza? Na mnie nie działa. Kobiety tutaj zasadniczo różnią się od mężczyzn. Jest zadanie do wykonania, no to do roboty.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
41. Rosja zapłaciła wysoką cenę
Gość Jedynki uznał za sprawę drugorzędną to, czy Polska będzie uczestniczyć w negocjacjach
o konflikcie na Ukrainie. Przypomniał, że nasz kraj odgrywał ważną rolę
w początkowym okresie konfliktu, gdy wyznaczał kierunki polityki
Zachodu. Sytuacja zmieniła się po rozpoczęciu rosyjskiej interwencji na
Ukrainie. Zachód uznał ją bowiem za porażkę polskiej polityki, a nasz
kraj stał się niewygodny dla uczestników negocjacji: Rosji, Ukrainy,
Niemiec i Francji.
Jak zauważył Aleksander Smolar, że
dramatem Ukrainy jest to, że w tym samym czasie narasta zagrożenie ze
strony Państwa Islamskiego, które jest odbierane przez Zachód jako dużo
poważniejsze. Stanom Zjednoczonym i Rosji łatwiej się porozumieć w
sprawie zagrożenia terroryzmem muzułmańskim niż w sprawie Ukrainy. Rosja też czuje się bowiem zagrożona przez muzułmańskich ekstremistów.
Mówiąc
o wczorajszym marszu zwolenników UPA w Kijowie, Aleksander Smolar
przyznał, że polskie skojarzenia z Ukraińską Powstańczą Armią są jak
najgorsze. Jednak dla Ukraińców jest ona symbolem walki ze Związkiem
Sowieckim. Zdaniem gościa Jedynki, nie ma w tym zagrożenia dla Polski,
gdyż nacjonalistyczna partia Swoboda jest na Ukrainie ugrupowaniem
marginalnym.
Smolar o Putinie: To furiat, chciał topić ludzi i wieszać za jaja
Nie
należy traktować poważnie wszystkiego, co mówi ten furiat - powiedział
Aleksander Smolar w Radiu ZET, komentując wypowiedź Władimira Putina na
temat możliwości dokonania rozbioru Ukrainy. Smolar przypomniał dwie wypowiedzi Władimira Putina. - W związku z wojną w Czeczenii powiedział,
że on ich "wszystkich w sedesie utopi". To jest poziom tego faceta.
Znów, posłużę się wulgaryzmem, ale to są słowa przytoczone przez prezydenta Sarkozy’ego, w rozmowie z którym Putin powiedział, że prezydenta Gruzji, Micheila Saakaszwilego "za jaja powiesi". Wiadomo, że podobne rzeczy on mówił prezydentowi Obamie i w Bukareszcie - mówił politolog.
Nie
należy poważnie traktować wszystkiego, co mówi ten furiat. Tam widać
momenty furii, braku kontroli i koszarowe wyobrażenie męskości –
podsumował.
Aleksander Smolar w audycji "Gość Radia ZET" podkreślił, że Grzegorz Schetyna i Radosław Sikorski nie mówili, że Putin nie wypowiedział słów o rozbiorze Ukrainy, ale że nie było spotkania Donalda Tuska z prezydentem Rosji w Moskwie w 2008 roku. -
Z tego można wnioskować, że takie słowa padły, tylko że to było w
czasie innego spotkania, przy innej okazji. Merytorycznie to niewiele
zmienia – ocenił politolog.
CZYTAJ TAKŻE: Radosław Sikorski zlekceważył pytania dziennikarzy, wyszedł z Sejmu bez słowa>>>
Smolar dodał, że podstawową kwestią jest ustalenie "dlaczego Sikorski to powiedział”. - Oczywiście
można zwalać na jego temperament i zdarzały mu się wpadki, ale to jest
bardzo poważna sprawa, która dotyczy rdzenia jego kompetencji. On stał
się wybitnym europejskim politykiem w zakresie stosunków
międzynarodowych - mówił gość Moniki Olejnik.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
42. 20:36 "Układ sił jest taki,
"Układ sił jest taki, że daje większe nadzieje na reformy"
- Ogólnie te dwie partie mają za mało w stosunku do
tego, co jest potrzebne, by rzeczywiście realizować w pełni
konsekwentny...
czytaj dalej »
Ogólnie te dwie partie
mają za mało w stosunku do tego, co jest potrzebne, by rzeczywiście
realizować w pełni konsekwentny projekt. Być może będą musieli dobrać
jeszcze Batkiwszczyne. Natomiast układ sił jest taki, że daje to większe
nadzieje na reformy - ocenił w "Faktach po Faktach" Aleksander Smolar
komentując wyniki z Narodowego Exit-poll wyborów parlamentarnych na
Ukrainie.
Blok Poroszenki dostał mniej, niż oczekiwano. Natomiast Front Ludowy
premiera Jaceniuka dostał znacznie więcej, niż się spodziewano -
powiedział, komentując te wyniki Aleksander Smolar.
Komentując
wstępny rezultat partii byłej premier (Batkiwszczyna zdobyła 5,6 proc.
poparcia) powiedział, że "zważywszy jej ambicje i jej wpływy do niedawna
widać, że Jaceniuk przejął całą tę publiczność". - W partii Jaceniuka,
jeżeli chodzi o układ wewnętrzny, praktycznie są wszyscy przywódcy
Majdanu. Czyli elementy bardziej radykalne za reformami - zwrócił uwagę
Smolar.
Pytany o to, czy partie jak Radykalna Partia Ołeha Laszki i
nacjonalistyczna Swoboda mogą być dobrym koalicjantem, powiedział, że to
się dopiero okaże w parlamencie. - We wszystkich tych partiach są
ludzie z Majdanu. Krążyły plotki, więcej niż plotki, że ludzie z Majdanu
wyjdą z innych partii i utworzą swój blok po wyborach. To może zmienić
cały układ polityczny - powiedział Smolar.Czy reprezentanci największych partii będą w stanie ze sobą w harmonii
funkcjonować? - Tego nie wiemy. Nie wiemy jak silne są motywacje, które
ta wojna wzbudziła. Przecież problem z Ukrainą był taki, m.in., że nie
mieli tych czynników integracyjnych, które istniały w Polsce - zwrócił
uwagę Smolar.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
43. Kopacz ma przewagę nad
Kopacz ma przewagę nad Kaczyńskim. PO wygra z PiS. "Frajerzy" nie zaszkodzą PSL-owi
W samorządach trudno jest się przebić ludziom z chęcią i pomysłem.
Potwierdza to 70-procentowy poziom reelekcji wójtów, burmistrzów i
prezydentów - mówi Jacek Kucharczyk, szef Instytutu Spraw Publicznych.
Bronisław Komorowski z żoną i pełnomocniczka rządu ds. równego
traktowania Małgorzata Fuszara (w środku) 16 października 2014 r.
spotkali się w Pałacu Prezydenckim z kandydatkami w wyborach
samorządowych.
Kampania Instytut Spraw Obywatelskich (INSPRO) ma zachęcić Polaków do rozliczenia polityków z obietnic wyborczych. W spocie Julia Kamińska jest oblewana wodą: w szkole, w pracy i podczas codziennych czynności.
"Kiedy przystało ci przeszkadzać, że cię olewają? Przecież leją na ciebie w pracy, w szkole, kiedy pijesz kawę, a nawet, jak śnisz o lepszym życiu" – pyta Kamińska.
Spot kończy się apelem aktorki: "Dość tego olewania! Wejdź na stronę ObywateleDecyduja.pl i rozlicz polityków ze wszystkich obietnic wyborczych. To jedyna szansa, by zaczęli się znowu z nami wyborcami liczyć".
Ani Telewizja Polska, ani Polskie Radio nie chcą spotu wyemitować. Instytut Spraw Obywatelskich umieścił na swojej stronie uzasadnienie odmowy, które otrzymał od Polskiego Radia. Jest w nim napisane, że "powodem decyzji był estetyczny wyraz spotu, w którym użyto wulgaryzujących środków wyrazu, co powodowało jego obsceniczny charakter".
Tymczasem szef INSPRO Rafał Górski wyjaśnia, że użyli dosadnego języka, ale raczej ze sfery slangu niż wulgaryzmów czy pornografii. "Wszystko po to, by zachęcić obywateli do aktywności społecznej, by przypomnieć im, że nie wystarczy sam udział w wyborach, że polityków można jeszcze inaczej kontrolować" – mówi.
http://film.onet.pl/wiadomosci/kontrowersje-wokol-spotu-z-julia-kaminska...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
44. Janusz Czapiński: Poza
Janusz Czapiński: Poza miastami wciąż mamy obywatelski marazm
bezpartyjni?
Wie pani, coraz więcej tych, którzy garną się do władzy na różnych
szczeblach, zdaje sobie sprawę z tego, że polityk, jeśli chodzi o
prestiż społeczny, stoi poniżej śmieciarza. Absolutnie na ostatnim
miejscu. W związku tym to naturalny odruch: odczepić się od
jakichkolwiek barw politycznych, które zaistniały zwłaszcza na scenie
centralnej, bo one ogromnej grupie ludzi po prostu źle się kojarzą. Ale
to taki farbowany lis moim zdaniem. W większości przypadków nawet jeśli
powstaje jakiś komitet, który robi odniesienia do treści i tradycji
lokalnych i sugeruje, że nie ma nic wspólnego z podziałem partyjnym,
kłamie. Bo ci ludzie są jakoś podczepieni pod struktury partyjne. Tylko
właśnie, aby zwiększyć swoje szanse wyborcze, mydlą oczy i mówią: "My
tylko dbamy o interes lokalny. Nas w ogóle nie interesuje, co robi
Jarosław Kaczyński czy pani Kopacz, Miller, czy ktokolwiek inny".
Z tego by wynikało, że Polacy mają dość polityki centralnej i w ogóle
polityków.
Można zaryzykować stwierdzenie, że mają dość prawie od zawsze, a
przynajmniej od drugich wyborów parlamentarnych. Oczywiście, zaufanie do
centralnej sceny politycznej jest żenująco niskie w Polsce, one jest w
całej Unii Europejskiej dość niskie, ale myśmy przebili wszystkie inne
kraje pod tym względem.
Ale z badań, także z Pana Diagnozy Społecznej wynika, że jesteśmy coraz
bardziej szczęśliwi.
No tak, bo nie widzimy zbyt wielu powiązań między decyzjami polityków, a
tym, w jaką stronę rozwija się nasze życie. Czujemy się autorami tego,
co w życiu mamy, i nawet jeśli politycy rzucają nam kłody pod nogi, to
mamy wystarczająco dużo energii, bo Polacy są energetyczni, żeby
wymyślić skuteczne sposoby obchodzenia tych kłód. I bardzo często
zwyczajnie nam się to udaje, robimy swoje. Innymi słowy nie widzimy
specjalnych zasług polityków w tym, czy nam się z roku na rok wiedzie
coraz lepiej czy nie.
Pokusiłby się Pan o obstawienie wyniku tych wyborów samorządowych?
Tak naprawdę można obstawiać jedynie w wyborach do organów
jednoosobowych, na których stanowiska kandydaci są już jakoś tam
namaszczeni partyjnie. No i w wyborach do sejmików wojewódzkich, bo tam
rzeczywiście będzie rozstrzygnięcie wagi politycznej. Sądzę, że jeszcze
raz wygra Platforma.
(..)
dotyczącej Donalda Tuska. Myśli Pan rzeczywiście, że jego odejście z
polskiej polityki pomoże Platformie?
Efekt w odbiorze społecznym był pozytywny, co zdecydowało o odbiciu
sondażowym Platformy. Natomiast, jak długo-trwały będzie to efekt,
odpowiedzi na to pytanie wciąż nie znamy. Ponieważ odświeżenie wizerunku
partii to jedna sprawa, a skuteczność dziczy politycznej na co dzień -
to zupełnie inna historia. Jest pytanie, czy pani Kopacz z innymi
osobami, które będą jej pomagać, udźwignie ten ciężar odpowiedzialności,
który dźwigał, całkiem spokojnie, Donald Tusk.
A udźwignie?
No właśnie nie wiem, czy udźwignie. Zobaczymy. Zobaczymy to, kiedy
uruchomiona zostanie kampania wyborów do parlamentu, czyli już niedługo.
Na początku przyszłego roku najprawdopodobniej się o tym przekonamy, bo
Jarosław Kaczyński nie będzie zasypiał gruszek w popiele, będzie
próbował odbić się jednak z tego narożnika, w który został wepchnięty. I
zacznie atakować. Pytanie, czy odpór będzie równie skuteczny jak odpór
Donalda Tuska. Bo to będzie znowu główny, niestety, front walki na
polskiej scenie politycznej.
(..)
Peerelem?
Moim zdaniem obciążeniem dla SLD jest szef Sojuszu.
Wspomniał Pan przed chwilą o prezydencie Bronisławie Komorowskim, na
czym polega jego fenomen, jak Pan myśli?
Fenomen prezydenta Komorowskiego polega na tym, że nikomu nie nacisnął
na odciski w tej kadencji. Na tym, że ma dobrych doradców, którzy
chronią go przed różnego rodzaju rafami. Ma pozycję, która nie jest
tylko fotelem pod żyrandolem, ale jego władztwo, które zmieniałoby życie
Polaków jest dużo mniejsze niż rządu. Więc nie naraził się żadnym dużym
grupom społecznym, nie zrobiłby niczego, co by go kompromitowało,
potrafi się zachować w bardzo wielu trudnych sytuacjach, ładnie mówi -
więc nic dziwnego że nikt mu do pięt nie dorasta w tych wyborach.
Pan też jest zwolennikiem tej tezy, że Donald Tusk wróci i będzie chciał
w 2020 roku wystartować w wyborach prezydenckich?
Moim zdaniem niewątpliwe ma takie plany, ale czy rzeczywiście
wystartuje, to będzie zależało od tego, jaki będzie w Polsce odbiór jego
wizerunku jako prezydenta Unii Europejskiej. Może rzeczywiście odnieść
spory sukces, nadać temu stanowisku realny wymiar polityczny, ale może
też ponieść klęskę. Jest Polakiem, czyli przedstawicielem kraju dość
mało znaczącego w tych europejskich rozdaniach politycznych. Nie wiem,
na co mu pozwolą inni, wielcy mocarze tej części świata.
Pan idzie na wybory samorządowe?
Tak, idę.
I ma Pan swoje typy?
Nie kojarzę żadnego z kandydatów do rady mojej gminy. Pójdę, żeby
zagłosować na burmistrza.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
45. Komentarz Jarosława
Komentarz Jarosława Kurskiego
Po siedmiu latach nieprzerwanych rządów PO może to zrozumiałe, ale wielce niepokojące
Po siedmiu latach nieprzerwanych rządów Platformy Obywatelskiej może to i zrozumiałe, ale wielce niepokojące.
Gdyby przyjąć, że wyniki wczorajszych wyborów do sejmików wojewódzkich są prefiguracją przyszłorocznych wyborów parlamentarnych,
to społeczeństwo wysłało partii rządzącej poważne ostrzeżenie. Po
siedmiu latach nieprzerwanych rządów może to i zrozumiałe, ale wielce
niepokojące.
To zwycięstwo było PiS bardzo potrzebne.
Kolejna przegrana byłaby przekreśleniem przywództwa Jarosława
Kaczyńskiego, bez którego partia ta nie może się obyć. Niewątpliwie
przełamanie złej passy wyzwoli teraz w PiS nową dynamikę. Jest jednak
mało prawdopodobne, by w którymś z wielkich miast Prawo i Sprawiedliwość mogło odnieść zwycięstwo. Nie zanosi się na to nawet w Katowicach czy Krakowie, a już z całą pewnością nie w Warszawie, Gdańsku czy Wrocławiu. PiS będzie zapewne rządził w kilku sejmikach, ale prezydenci będą albo niezależni, albo z PO.
PSL tradycyjnie już w wyborach lokalnych pokazał, że cieszy się
stabilnymi i ugruntowanymi wpływami na polskiej prowincji. Druzgocący
natomiast jest wynik SLD, a szerzej - całej polskiej lewicy, która nie
jest w stanie wydobyć się z głębokiego kryzysu.
Szkoda,
że w tym roku frekwencja wyborcza jest niższa od tej sprzed czterech lat
i załamała wznoszący się nieustannie od 1994 r. wykres wyborczej
partycypacji.
„W poniedziałek obudzimy się w Polsce, w której niewiele się zmieni”
– Koalicja rządowa uzyskała 45 procent poparcia – podkreślił socjolog prof. Radosław Markowski...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
46. „Główną rolę do odegrania po wyborach ma prezydent”
http://wpolityce.pl/polityka/223229-smolar-szuka-wsparcia-u-komorowskiego-glowna-role-do-odegrania-po-wyborach-ma-prezydent
—uważa szef Fundacji Batorego Aleksander Smolar.
Jego zdaniem wszystko zależy od szybkich działań Bronisława Komorowskiego.
W sobotę późnym wieczorem Państwowa Komisja Wyborcza podała ile
mandatów w sejmikach wojewódzkich zdobyły poszczególne komitety. PO w skali kraju uzyskała ich 179, wygrała w ośmiu województwach. PiS zdobyło 171 mandatów, wygrało w sześciu sejmikach; w dwóch zwyciężyło PSL, które w całym kraju zdobyło 157 mandatów. PKW podała również odsetek głosów, które uzyskały cztery największe komitety: PiS - 26,85 proc., PO 26,36 proc., PSL 23,68 proc., a SLD-Lewica Razem - 8,78 proc. głosów.
—powiedział PAP w niedzielę Smolar.
Jego zdaniem wyniki wyborów:
— zauważył.
Politolog zwrócił uwagę, że pierwsze wstępne wyniki powyborcze - choć były to tylko sondaże exit poll –
—zauważył.
—powiedział Smolar.
Jego zdaniem, paradoksalnie, gdyby nie wyniki exit poll, PiS miałby teraz wszelkie powody do zadowolenia.
—ocenił.
—tłumaczył.
Smolar zwrócił jednak uwagę na „poważne niebezpieczeństwo” uznania przez opinię publiczną wyborów za mało wiarygodne.
—powiedział Smolar.
—podsumował Smolar
Program wyborczy PO: Następny Krok. Razem
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
47. Po spotkaniu
Po spotkaniu konstytucjonalistów z Bronisławem Komorowskim
Prof. Zoll u prezydenta: Wybory samorządowe do powtórki? Nie ma takiej możliwości! I bardzo dobrze
prezesów Trybunału Konstytucyjnego. - Zgodnie z konstytucją nie ma
możliwości powtórzenia wyborów. I dobrze, że nie ma - mówił po spotkaniu
prof. Andrzej Zoll, były przewodniczący PKW.
Spotkanie z konstytucjonalistami
Prezydent RP Bronisław Komorowski spotkał się w poniedziałek przed
południem z konstytucjonalistami - Prezesem Trybunału Konstytucyjnego i
byłymi prezesami TK. Prezesem Trybunału Konstytucyjnego Andrzejem Rzeplińskim, byłymi
prezesami Trybunału - Bohdanem Zdziennickim, Andrzejem Zollem, Jerzym
Stępniem i sędzią TK w stanie spoczynku Ferdynandem Rymarzem.
Komentarz Pawła Wrońskiego
Język Kaczyńskiego jest językiem ulicy. I to raczej podrzędnego zaułka
Cały tekst: http://wyborcza.pl/0,0.html#TRNavPoz#ixzz3JyxuBd6B
Na zakończenie wyborów prezes PiS Jarosław Kaczyński raczył nazwać premier Ewę Kopacz "Urbanem w spódnicy" i wzywa swoich zwolenników, by wyszli na ulicę. Słusznie, to odpowiednie miejsce. Język, który stosuje wobec urzędującej pani premier nie jest językiem "żoliborskiej inteligencji", ale językiem ulicy i to raczej podrzędnego zaułka.
Od czasu, gdy Jarosław Kaczyński jako premier wyzwał ludzi, którzy się z nim nie zgadzali od ZOMO, trudno uważać go za wzór dobrego wychowania.
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75478,17018047,Kaczynski___wscieklosc_i_zal.html
Kaczyński wszedł na tę samą ścieżkę co po katastrofie smoleńskiej - i tak do emerytury
Nie płaczę za PKW. Jej członkowie narazili państwo na szwank. I nie
potrafią przestać. Ich dymisja powinna być złożona po wyborach, a nie
między turami
- ocenia JACEK ŻAKOWSKI
katolicyzmu. A w trakcie wyborów PKW jest dla demokratycznego państwa
tym, czym koncelebrujący Episkopat dla Kościoła. Trudno sobie wyobrazić
biskupów rzucających kapłaństwo w czasie podniesienia, nawet gdyby
porozlewali wino i gdyby do kościoła wtargnęły pogańskie bojówki.
Bardziej niż PKW skompromitowali się jednak politycy,
dziennikarze i tzw. eksperci. Podniesienie trwa, a rój niby zmartwionych
"demokratów" - Kaczyński, Miller, Wipler, Gowin, Zawisza itp. - nie
licząc się ze słowami, zabiera się do przestawiania ołtarza i
redagowania mszału. Taki prawo-lewy sojusz zwolenników "prawdziwej
demokracji" Europa widziała ostatnio w latach 30. XX w. Kiedy ktoś
dojdzie do władzy i w dwa lata wszystko koncertowo spaprze - jak
Kaczyński i Miller - to ma takie ciśnienie, by się zrehabilitować, że
robi głupoty. Ale granice zostały przekroczone.
Mówiąc o
sfałszowaniu wyborów, Kaczyński wszedł na tę samą ścieżkę co po
katastrofie smoleńskiej. Za rok wyborcy znów go za to ukarzą. Będzie
mógł do emerytury trwać w opozycji z okrzykiem "zdrada!" na ustach.
Młodsi koledzy muszą odłożyć marzenia o rządzeniu. Ale na tym nie
powinno się skończyć. Ludzie, jak Kaczyński i Gowin, twierdzący, że PKW
nie przekazała prawdziwych wyników wyborów, powinni to wykazać przed
sądem. Jeśli mówią prawdę, członkowie PKW powinni trafić do kryminału.
Jeśli mówią nieprawdę, sami powinni tam trafić.
Przyłączając się do Kaczyńskiego, Miller też wszedł na tę ścieżkę.
Wyborcy ukarzą Sojusz. Dla partii ośmioprocentowej oznaczać to może
polityczną śmierć. SLD
stoi więc przed wyborem: umrzeć za Millera czy go znów obalić i iść z
nową lewicą. SLD może jeszcze być częścią lewicowej formacji, która ma
szansę na 20 proc. głosów. Powinien ją zainicjować, ale nie ma już
szansy być jej silnym liderem. Miller ją bezpowrotnie zmarnował.
Zawisza to postać kabaretowa. Jego pytanie, "czy istnieje tajny
pakt Kaczyński - Komorowski?", jest tak sensowne, jak pytanie, czy
istnieje pakt Zawiszy z poznańskim osiołkiem. To też warto wyjaśnić.
Zwłaszcza że Poznań leży na osi Moskwa - Berlin... Kabaretowy margines zawsze w polityce będzie. Nie warto się nim przejmować.
Demokracja nie jest dla prostaków. Wymaga kulturowego minimum -
gotowości do respektowania reguł, szacunku dla instytucji,
odpowiedzialnych liderów, ekspertów i mediów. Wielu ekspertów i
dziennikarzy dzieli z politykami winę za podłożenie pod polską
demokrację bomby zbudowanej z nieudolności PKW, złej woli polityków,
nieporadności wyborców, lokalnych oszustw i błędów, których skali nie
znamy. Wszyscy się w tym zgubiliśmy.
Demokracja nie jest
też jednak dla wierzących, że "jakoś to będzie". Po wyborach trzeba
będzie poważnie porozmawiać. Zwłaszcza z kolegami z portali i stacji
telewizyjnych, które nadają dziś ton publicznej debacie. Żeby za rok
dramat się nie powtórzył przy wyborach do Sejmu. Bo to już mogłaby być tragedia. Bez opamiętania ta demokracja nie przetrwa.
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75968,17016748,Opamietajcie_sie_.html#ixzz3Jz0A8r2i
Wybory samorządowe. Minister nauki tłumaczy sukces PSL
Jej zdaniem działacze PSL kontaktowali się z wyborcami, dzwonili do nich oraz instruowali jak głosować.
PSL było bardzo aktywne w terenie
- mówi Lena Kolarska - Bobińska. Jak przekonuje, mimo zamieszania
podczas liczenia głosów, nie można podważać wyników wyborów. Jej
zdaniem działacze PSL kontaktowali się z wyborcami, dzwonili do nich
oraz instruowali jak głosować.
Minister nauki mówiła, że to
właśnie może być przyczyną tak dobrego wyniku tej partii. Jej zdaniem,
duża liczba głosów nieważnych - 18 procent - mogła wynikać z niewiedzy głosujących, jak wypełniać formularze.
Lena Kolarska - Bobińska zwróciła uwagę, że to Państwowa Komisja
Wyborcza odpowiada za informowanie obywateli i należy zastanowić się,
czy w tej kwestii nie zawiodła.
Zdaniem minister nauki, podważanie wiarygodności systemu wyborczego jest przerażające i niebezpieczne. Lena Kolarska - Bobińska przyznała, że głosowaniu towarzyszyło wiele nieprawidłowości, jednak należy je po prostu wyjaśnić, a nie kontestować podstawy demokracji.
Fakty po Faktach
W "Faktach po Faktach" o celach i wyzwaniach Donalda Tuska
Utrzymanie jedności UE w sprawie konfliktu na
Ukrainie i relacji z Rosją, kompromis w sprawie pomysłów na rozruszanie
unijnej...
czytaj dalej »
"Tusk może wejść w bezpośredni konflikt z Niemcami"
zobacz więcej »
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
48. ANONIMOWY tekst cytowany przez polskojęzyczne media
Poland's regional elections
The Law and Justice party's latest conspiracy theory challenges Polish democracy itself
Nov 25th 2014 | Europe
http://www.economist.com/news/europe/21634934-law-and-justice-partys-lat...
"Michal Szudrzynski, a columnist with the newspaper Rzeczpospolita, suggests that the situation over the local elections is becoming similar to that around the Smolensk disaster. Rather than digesting the results, supporters of Law and Justice are "becoming morally outraged and preparing to protest"; some are opining that "anyone who does not question the election results is not a true patriot". Meanwhile, Ms Kopacz and Bronislaw Komorowski, the popular president, are calling for calm and criticising Mr Kaczynski’s bomb-throwing. That approach worked, after the Smolensk crash, to wean moderate Poles away from PiS, and it may be working again. A new opinion poll shows Mr Komorowski, backed by Civic Platform, is trusted by 80% of Poles; Ms Kopacz is second with 62%. Mr Kaczynski is trusted by only a third of the public, not much more than PiS’s core electorate. With a bit of cool-headedness, Poland's democratic order may escape martyrdom at the hands of Mr Kaczynski's martyr complex."
Brytyjski "The Economist" napisał o wyborach samorządowych w Polsce. Artykuł zaczyna od słów, że "Polska tak często padała ofiarą obcych sił, iż urosło w niej przekonanie, że jest męczennikiem". Brytyjska gazeta nawiązuje też do problemów PKW i nawoływania PiS do powtórzenia wyborów, a samego Jarosława Kaczyńskiego nazywa "zwolennikiem teorii spiskowych". "To zła wiadomość dla Kaczyńskiego" - zauważa tygodnik.
http://wiadomosci.onet.pl/brytyjska-gazeta-pisze-o-wyborach-w-polsce-to-...
"The Economist" na początku artykułu przypomniał Adama Mickiewicza, który "opisywał swój kraj jako Chrystusa Narodów". "Martyrologia może być ciężkim do przezwyciężenia nawykiem, nawet jeśli wygrało się wybory" - czytamy na stronach internetowych gazety, która nawiązuje do zwycięstwa PiS."Jarosław Kaczyński nawołuje do powtórzenia wyborów, narażając tak ciężko wywalczoną polską demokrację. Lider PiS ma prawo do pretensji, bo zawiódł system liczenia głosów" - czytamy dalej.
"The Economist" zaznacza, że "mimo najlepszego wyniku PiS od dziewięciu lat, Kaczyński czuje się zawiedziony". "Wyniki exit polls dawały partii Kaczyńskiego czteroprocentową przewagę nad PO, prognozując zwycięstwo w 16 regionach. Zamiast tego, PiS będzie rządził tylko w jednym regionie, który i tak był kontrolowany przez nich przed wyborami" - pisze tygodnik.
"To bardzo zła wiadomość dla Kaczyńskiego, który ma nadzieję na przejęcie władzy w wyborach parlamentarnych. Liczy on na zmęczenie wyborców rządami PO, pod władzą niesprawdzonej premier Ewy Kopacz" - ocenia The Economist".
"Jarosław Kaczyński znany jest jako zwolennik teorii spiskowych. Wierzy, że współczesna Polska narodziła się wskutek korupcyjnego porozumienia z 1989 roku między komunistami a liderami »Solidarności«. Do tego PiS rozpowszechnia dziwne teorie dotyczące katastrofy smoleńskiej" - pisze tygodnik.
Rafał Zakrzewski
Kaczyński zaczyna kolejną po Smoleńsku demolkę
Doprawdy trudno pojąć prezesa PiS. Zamiast cieszyć się ze zwycięstwa w wyborach, wypuszcza dżina z urny.
Cały tekst: http://wyborcza.pl/0,0.html#ixzz3KD7dKAxy
Roman Imielski
Jeśli Kaczyński wie, co mówi, to znaczy, że PiS też pomógł fałszować ostatnie wybory
- Z tej najważniejszej w Polsce trybuny muszą paść słowa prawdy: te
wybory zostały sfałszowane - grzmiał w środę w Sejmie Jarosław
Kaczyński.
Cały tekst: http://wyborcza.pl/0,0.html#ixzz3KD7qicOB
Wiesław Władyka
Nieporadny - zdawało się - Piechociński strzelił gola Kaczyńskiemu i Millerowi
Ludowców nie trzeba bronić, jak się okazuje, sami to świetnie robią.
Cały tekst: http://wyborcza.pl/0,0.html#ixzz3KD7xvImV
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
49. Smolar: Polska przypomina
Smolar: Polska przypomina powojenne Włochy. Radykałowie dają władzy poczucie bezkarności
-
Większość Polaków boi się PiS, przez co ta partia nie jest w stanie
wygrać wyborów. Radykalne hasła, pod którymi organizowany jest marsz 13
grudnia, ten stan utwierdzają. To z kolei daje ludziom Platformy
poczucie bezkarności - mówi politolog Aleksander Smolar w rozmowie z
Agatonem Kozińskim.
kompromitujących skandali oraz afer. Stałem się przeczulony czy
rzeczywiście był on pod tym względem wyjątkowy?
Owszem, rok 2014 jest wyjątkowy - ale nie pod tym względem, o którym pan
wspomina.
Czyli afera podsłuchowa, proces Sławomira Nowaka o zegarek, skandal z
organizacją wyborów czy teraz problem z kilometrówkami Pana nie rażą?
Oczywiście, rażą.
Ale gdy patrzę na ten rok, to zasadnicze znaczenie dla mnie mają dwa
fakty. Na pierwszym miejscu stawiam 25. rocznicę wyborów 4 czerwca 1989
r. - bo skłaniała ona do refleksji nad bilansem tego ćwierćwiecza.
Osobiście uważam, że to był czas wielkich osiągnięć Polski, chociaż w
tym roku mieliśmy też sporo ciekawych głosów wskazujących na błędy,
porażki czy niewykorzystane w tym czasie możliwości. Drugim ważnym
faktem była nominacja Donalda Tuska na stanowisko przewodniczącego Rady
Europejskiej - nie ze względu na jego osobistą karierę, bo jej wymiar
będziemy mogli ocenić retrospektywnie za parę lat, lecz jako dowód
wysokiej oceny Polski w Europie. Te wszystkie problemy, o których pan
wspomniał, dostarczały paradoksalnego tła dla ważnych wydarzeń.
Niestety, atmosfera skandalu spychała często na dalszy plan sprawy
najważniejsze.
Tyle że te ważne wydarzenia są sumą działań Polski w ostatnich latach -
akurat tak się złożyło, że w tym roku nastąpiła ich kumulacja. Natomiast
te afery, zwłaszcza ich natężenie, były zaskoczeniem - dlatego też
wybiły się na plan pierwszy. Czy nie są one sygnałem, że dopalacze, na
jakich jechaliśmy przez 25 lat, zaczynają się kończyć?
Oczywiście, tegoroczne sukcesy są efektem starań wszystkich Polaków i
wszystkich kolejnych rządów od 1989 r. Jednocześnie z polityką mieliśmy
problem od samego początku transformacji, to był chyba najsłabszy punkt
przemian. To jest zresztą zaskakująca konkluzja, zważywszy że Polska
wychodziła z PRL z najsilniejszymi elitami opozycyjnymi w całym dawnym
bloku państw komunistycznych. Z nich też wywodziły się obecne elity
polityczne kraju. I pokolenie młodych działaczy PZPR było bardzo dobre
(mam na myśli m.in. Kwaśniewskiego, Cimoszewicza, Millera, Oleksego).
Gdzie się te elity rozpłynęły? Bo do współczesnych polskich polityków to
słowo pasuje coraz mniej.
Postępująca degradacja była konsekwencją sposobu, w jaki tworzono polską
scenę polityczną po 1989 r. Ze względów historycznych powstały dwa
silne bloki - jeden wywodzący się z Solidarności, nawet jeżeli z czasem
ulegał on procesom kruszenia. Po drugiej stronie - na zasadzie
lustrzanego odbicia - uformował się blok postkomunistyczny. I w jednym
nurcie, i w drugim znalazło się całe spektrum osób o różnych poglądach.
Ten podział obowiązywał do końca lat 90. i determinował rozwój polskiej
polityki. Nawet powstanie w 2001 r. dwóch nowych partii - Platformy i
PiS - w pierwszej chwili nie likwidowało tego podziału. Dopiero później
te nowe ugrupowania zepchnęły lewicę wywodzącą się z PZPR do narożnika i
wprowadziły do polskiej polityki nową dialektykę.
Polska polityka stała się bardziej pluralistyczna. Czemu nie dało to
efektu?
Bo te dwie nowe partie nie powstały w celu realizacji określonego
programu. Początkowo definiowały się w sposób najprostszy z możliwych -
jako anty-PRL, maskując przy okazji istotne różnice między sobą. Jako że
PiS używał bardziej radykalnego języka, to on zgarnął premię w 2005 r.
dla partii solidarnościowej po rozczarowaniu rządami SLD - zresztą, jak
mi się wydaje, na tę partię zagłosowali wtedy głównie wyborcy
niezadowoleni z okresu transformacji, ale także odrzucający okres PRL.
Natomiast PO zaczynała jako formacja liberalna, po porażce wyborczej z
PiS odeszła od tej formuły, stając się ugrupowaniem łapiącym wyborców
możliwie jak najszerzej, od lewa do prawa. Jest w niej miejsce dla
byłych działaczy PZPR czy Unii Pracy, ale też dla ludzi wywodzących się z
PiS i ZChN.
Od Dariusza Rosatiego do Romana Giertycha.
Giertych nie jest jeszcze członkiem tej partii, ale trudno bardziej od
niego z PO się utożsamiać. Przy tym Platforma wyrzekła się jakiejkolwiek
tożsamości. Jeżeliby ująć lapidarnie, co dzisiaj sobą reprezentuje, to
można posłużyć się formułą: ciepła woda, pieniądze z Unii i anty-PiS.
Donald Tusk to nawet idealizował, podkreślając swoją wrogość do
wszelkiej ideologii czy projektów politycznych. Wyniki kolejnych wyborów
pokazały, że była to taktyka skuteczna.
W wywiadzie dla naszej gazety Henryka Bochniarz stwierdziła, że w 1989
r. do polityki trafiły elity, natomiast do biznesu "białe skarpetki i
złote bransoletki" - jednak zaznaczyła, że od dawna widać w polityce
selekcję negatywną, a także bardzo pozytywne zmiany wśród
przedsiębiorców. Skąd ta zamiana ról?
Byłbym bardziej ostrożny w ocenie polityków, choć w dużym stopniu ta
diagnoza pokrywa się z moją. Faktem jest, że pierwszy okres
transformacji bardzo mocno wsparła - pośrednio i bezpośrednio - polska
inteligencja. Tyle, że na początku lat 90. mało myślano o budowaniu
partii, zdobywaniu poparcia konkretnych elektoratów dzięki prowadzonej
polityce. Unia Demokratyczna i później Unia Wolności podejmowały często
decyzje samobójcze z punktu widzenia zdobywania poparcia społecznego,
bowiem kierowały się długofalowym interesem kraju. Na pewno zbyt mało
było wówczas pragmatycznego myślenia o polityce. W pewnym momencie
próbował to czynić Leszek Balcerowicz, ale w Unii Wolności okazało się
to niemożliwe - bo to był klub permanentnej dyskusji. To była słabość.
Przeideologizowanie było też cechą innych ówczesnych partii. Z czasem to
się zmieniło, tak samo jak się zmieniły aspiracje samych Polaków.
Donald Tusk świetnie wychwycił te zmiany i dostosował się do nich.
Skrócił dystans, przestał mówić o celach długofalowych, mówiąc, że dla
niego najważniejsze jest obecne pokolenia, a nie następne. Myślenie w
kategoriach strategii, wizji traktował jako przejaw patologii
politycznej. Sugerował, że Polacy mogą teraz odpocząć po okresie zmian i
reform. (...)
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
50. Smolar: PO może rządzić
i został on tak szybko zapomniany w wewnętrznej polityce. Sam efekt
nowości i zmiany odegrał istotą rolę – tak o pierwszych miesiącach pracy
Kopacz mówił w radiowej Jedynce Aleksander Smolar prezes Fundacji
Batorego.
Zdaniem Smolara, pierwsze sto dni premier Kopacz było dość łatwe
i dopiero ostatnie wydarzenia- negocjacje resortu zdrowia z lekarzami
z Porozumienia Zielonogórskiego, stanowiły dla niej swego rodzaju
sprawdzian polityczny i dopiero dzięki nim premier „wyszła z cienia”.
Smolar zaznaczył, że nie obyło się w tym czasie bez wpadek.
Za największy błąd Ewy Kopacz uznał jej pierwsze publiczne wypowiedzi
na temat polityki zagranicznej - To było aż krępujące, że polityk może
w ten sposób wypowiadać się dezawuując dotychczasową politykę
zagraniczną - powiedział gość radiowej Jedynki.
Według prezesa
Fundacji Batorego, było zbyt mało znaczących wydarzeń, w których pani
premier mogłaby się sprawdzić, dlatego ciężko ocenić jej działalność.
Rozstrzygające, zdaniem Smolara, zarówno dla premier, jak i PO, okażą
się nadchodzące miesiące. Według niego, jeśli nie dojdzie do poważnych
błędów ze strony rządzącej partii, to ma ona szansę utrzymać władzę
po jesiennych wyborach parlamentarnych. - Jarosław Kaczyński i PiS
nie udowodnili społeczeństwu, że dojrzeli do rządzenia. Większość
społeczeństwa boi się ich w dalszym ciągu – ocenił.
Naczelny wyborczej w Tomasz lis na żywo
Adam Michnik: Jeżeli my tę Polskę spieprzymy, to to będzie wina nas wszystkich, a nie premier Kopacz
- Jeżeli my tę Polskę spieprzymy, to będzie nie tylko wina pani premier
Ewy Kopacz, ale nas wszystkich - mówił Adam Michnik, redaktor naczelny
"Gazety Wyborczej", w programie "Tomasz Lis na żywo" w TVP2.
Tomasz Lis zapytał Adama Michnika, czego sobie życzy w tym roku.
- Po pierwsze życzyłbym sobie jakiegoś wyprostowania spraw z naszą
wschodnią granicą. Po drugie - żeby Polska utrzymała swój status kraju
stabilnego, który ma wzrost gospodarczy, gdzie funkcjonują instytucje
demokratyczne, i kraju, który ma bardzo dobry wizerunek na świecie. Za
mojego życia nigdy Polska nie miała tak pozytywnego wizerunku na świecie
- mówił Michnik.
Cały tekst:
http://wyborcza.pl/1,75478,17214571,Adam_Michnik_u_Tomasza_Lisa__Jezeli_...
Fakty po Faktach
"To nie liczbę zamordowanych będziemy pamiętać, tylko ilość krwi"
- W tej pustce naszej cywilizacji, u ludzi
zwłaszcza z nizin społecznych, radykalizm uwodzi jak nazizm czy komunizm
- mówił w...
czytaj dalej »
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
51. "Kopacz przypomina
"Kopacz przypomina gospodynię, która jest zabiegana, ale nie wiadomo co zaserwuje"
zobacz więcej »
Współzałożyciel PO uważa, że Ewa Kopacz "ma ewidentne zalety". -
Uderza jej energia, zaangażowanie, aktywność. Ja mam wrażenie, że mam do
czynienia z osobą uczciwą, która się stara. Nie ma w niej jeszcze
przywództwa politycznego. Troszkę przypomina gospodynię, która jest
zabiegana, zatroskana o szczegóły, ale nie wiadomo co zaserwuje. To jest
niepokojące - podkreślił.
Olechowski stwierdził, że nie widzi
osoby, która mogłaby zająć miejsce premier na czele partii. - Kopacz
jest być może najbardziej wyrazistą twarzą w Platformie. Ona jest jedyną
kobietą, która jest przewodniczącą partii. To jest plus. To wszystko,
co dobrego powiedziałem o premier nie mogę powiedzieć o partii. Tusk
swoim wizerunkiem zasłaniał zły wizerunek partii, Kopacz tego nie robi -
ocenił.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
52. "Skandalem jest, że nie
"Skandalem jest, że nie dostarcza się Ukrainie broni o charakterze obronnym"
Skandalem jest,
że nie dostarcza się Ukrainie broni o charakterze obronnym - powiedział
w radiowej Jedynce Aleksander Smolar prezes fundacji Batorego.
Jak mówił Smolar, rosyjscy specjaliści uważają, że Putin zajął Krym
"spontanicznie". Tymczasem w jego ocenie, prezydent Rosji chce, by jego
kraj odzyskał potęgę z czasów ZSRR. - W Rosji panuje paranoja, że Zachód
naciera i próbuje zdobywać terytoria, które Rosja uważa za naturalną
strefę swej kontroli - tłumaczył.Skandalem jest, że nie dostarcza się Ukrainie broni o charakterze
obronnym, nie ofensywnym. Posługiwanie się argumentami, że to jest
problem pieniędzy, wtedy gdy Ukraina jest na granicy bankructwa, jest
hipokryzją. Trzeba podnieść cenę wojny dla Rosjan. Muszą płacić większą
cenę - mówił Smolar.
Prezes fundacji Batorego zaznaczył,
że "Rosja jest silnie obecna na Ukrainie" i tylko udaje, iż tak
nie jest. Działania Rosji określił jako "ukrytą wojnę" prowadzoną
przeciwko Ukrainie.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
53. „Komorowski nie będzie
„Komorowski nie będzie reklamował jakiejś partii”. Nałęcz o kandydaturze prezydenta
– Bronisław Komorowski tym będzie się wyróżniał spośród innych kandydatów, że nie będzie reklamował...
Tylko u nas Piechociński: nie umawialiśmy się z koalicjantem na wspólnego kandydata
– Czy my się umawialiśmy w ramach umowy koalicyjnej, że będziemy mieli wspólnego kandydata na...
Piechociński: Komorowski będzie rywalem i zarazem partnerem
Rywal,
ale jednocześnie partner. Jak zapowiada prezes PSL Janusz Piechociński -
właśnie tak ludowcy będą traktować w kampanii wyborczej Bronisława
Komorowskiego.
PSL utraci subwencje? Nadal walczą
Powodem odrzucenia sprawozdania finansowego partii było gromadzenie
środków poza kontem partii przez zarząd PSL w Sandomierzu.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
54. Lityński o wystąpieniu Dudy:
Ten pokaz był
ciekawy, sprawny, ale merytorycznie bardzo miałki - tak Jan Lityński,
doradca prezydenta Bronisława Komorowskiego skomentował wystąpienie
Andrzeja Dudy na konwencji PiS.Lityński uważa, iż "jest raczej taka political fiction, że wygra
ktokolwiek inny niż Bronisław Komorowski". - Nie mniej wybory to rzecz
poważna i trzeba wyborców traktować bardzo poważnie - podkreślił.
Doradca prezydenta podkreślił, iż "wygrana jest wtedy, kiedy osiąga się
cel". - Celem jest osiągnięcie prezydentury. Natomiast oczywiście
wygrana w pierwszej rundzie będzie miała większe znaczenie. Ale ogólnie
chodzi o to, żeby wygrać, co wydaje mi się, z zastrzeżeniem, że wyborcy
mogą zmienić zdanie, przesądzone. Natomiast w której turze, trudno mi
powiedzieć - mówił.Zdaniem Lityńskiego jedyny pomysł, który zostaje w pamięci
po wystąpieniu Andrzeja Dudy na konwencji PiS to obniżenie wieku
emerytalnego. Dodał jednak, iż wydaje się to z punktu widzenia
funkcjonowania państwa, falstartem.
- Prezydent
w przeciwieństwie do Dudy odwiedził ogromną ilość powiatów i gmin.
Spotkał się z ludźmi, rozmawiał z nimi. Pan Duda musi nadrobić dystans.
Jest człowiekiem praktycznie nieznanym - stwierdził Lityński.
Liczby Komorowskiego
statystycznie wygląda prezydentura Bronisława Komorowskiego na tle
poprzednika Lecha Kaczyńskiego
przyjęliśmy prezydenturę jego poprzednika Lecha Kaczyńskiego.
W polskim systemie prawnym prezydent jest przedstawicielem władzy
wykonawczej. Konstytucja nadała mu jednak uprawnienia ustawodawcze.
Bronisław Komorowski wychodził z inicjatywą ustawodawczą 20 razy. Jego
poprzednik Lech Kaczyński skorzystał z tej możliwości aż 43 razy.
Skoro jesteśmy przy ustawach, warto przypomnieć hasło, które
towarzyszyło kampanii Bronisława Komorowskiego w 2010 roku, a więc –
„Zgoda buduje”. Hasło okazało się skuteczne, bo pozwoliło na zwycięstwo w
wyścigu o urząd głowy państwa. Jednak szczególnie uwydatniło się ono w
kwestii relacji z rządem i podpisywania ustaw. Na zawetowanie ustaw
Komorowski zdecydował się tylko 3 razy, przy 18 wetach Lecha
Kaczyńskiego. Wynik prezydenta Komorowskiego mógłby być lepszy, gdyby
„nie podpisał” ustawy podnoszącej wiek emerytalny, umożliwiającej
przelanie pieniędzy z OFE do ZUS, czy ustawy posyłającej sześciolatki do
szkół.
Także w odesłanych do Trybunału Konstytucyjnego ustawach Lech Kaczyński
wypada lepiej niż Bronisław Komorowski. Kaczyński miał wątpliwości co do
zgodności ustaw z Konstytucją 17 razy, Komorowski - 10.
Bronisław Komorowski aktywniejszy jest w wizytach krajowych niż jego
poprzednik. Po Polsce podróżował 363 razy, podczas gdy Lech Kaczyński
tylko 131 razy. Lech Kaczyński za cel swoich wyjazdów częściej obierał
zagranicę. Na wizytę zagraniczną decydował się 126 razy, przy 81
Komorowskiego.
Nic tak nie motywuje do ciężkiej i wytężonej pracy jak system nagród.
Prezydent Komorowski przez 4 lata swojej prezydentury wszystkimi
odznaczeniami nagradzał ponad 470 tys. razy. Lech Kaczyński był w tej
kwestii bardziej wstrzemięźliwy. Jego decyzją ordery i odznaczenia
przyznano 318 tys. 712 razy.
Komorowski, choć podobno się bardzo stara, to jednak jego poprzednik był
bardziej aktywny w kluczowych dla społeczeństwa kwestiach. Dlaczego?
Może dzień pracy Lecha Kaczyńskiego był dłuższy?
Artykuł opublikowany na stronie: http://www.naszdziennik.pl/polska-kraj/128385,liczby-komorowskiego.html
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
55. Wołek wśród „piątkowej
Wołek wśród „piątkowej trzódki” pomawia Dudę… o hajlowanie
Konwencja PiS, na której wystąpił Andrzej Duda, nadal wywołuje drgawki u apologetów prezydentury Bronisława Komorowskiego.
Niektórym nienawiść do kandydata PiS przesłania rozum. Goście
radiowego programu Jacka Żakowskiego, sami siebie nazywający „piątkową
trzódką”, dopatrzyli się w gestach Dudy… hitlerowskiego pozdrowienia.
„Piątkowa trzódka” to Tomasz Lis, Tomasz Wołek i Wiesław Władyka. W programie Żakowskiego na antenie TOK FM ta doborowa ekipa, wraz z gospodarzem, zajęła się wylewaniem pomyj na konwencję prezydencką PiS.
Zaczął Żakowski.
— szydził.
Żeby nie było wątpliwości, jak obiektywna jest ta opinia,
niezawodny w takich sytuacjach Wołek wystąpił z lizusowskim
passusem o Bronisławie Komorowskim.
— ogłosił Wołek.
Swoją „narastającą irytacją z powodu zachwytu nad konwencją z udziałem pana Dudy” podzielił się również Władyka.
— Władyka, pewnie na skutek wszechogarniającej go irytacji, jako pierwszy czynił absurdalne aluzje.
— rzucił wtedy Wołek.
Swoje trzy grosze dorzucił też Lis, wedle którego Duda „odwalił cyrk,
wrócił do wyjątkowo wulgarnego populizmu i do języka lepperowskiego.”
Naczelnemu „Newsweeka” nie wystarczyło jednak wylanie pomyj na
pretendenta PiS do prezydentury. Przy okazji postanowił ochlapać błotem pamięć o wielkim Polaku. Wedle Lisa, Duda robi błąd, gdyż „umościł się” w pozycji dziedzica śp. Lecha Kaczyńskiego.
— stwierdził Lis.
Panie Lis, kto tu się ośmiesza?! Czy można z nienawiści
wymyślić coś bardziej niedorzecznego od oskarżeń
Wołka, Władyki i pańskich?!
http://wpolityce.pl/polityka/233686-czy-mozna-z-nienawisci-wymyslic-cos-bardziej-niedorzecznego-wolek-wsrod-piatkowej-trzodki-pomawia-dude-o-hajlowanie
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
56. prosze państwa, oto Miś! na miarę możliwości PO
Komorowski z prezydentami miast. Mówił o confetti i balonikach
Bronisław
Komorowski spotkał się w Katowicach z prezydentami miast, którzy
udzielili mu poparcia w zbliżających się wyborach prezydenckich.
Podkreślił, że poparcie prezydentów to dla niego zobowiązanie do wytężonej pracy. - Sądzę, że wszyscy marzymy o tym, żeby w Polsce wybory
wygrywało się nie tanimi deklaracjami, nie balonikami, nie confetti,
nie obietnicami bez pokrycia, tylko rzetelną, solidną pracą i
dokonaniami, które potwierdzają deklaracje wcześniej złożone - mówił.
Chcę być kandydatem obywatelskim, zarówno dlatego że poparła mnie
Platforma +Obywatelska+, jaki i dlatego że popierają mnie ci, którzy są
reprezentantami Polski obywatelskiej. Bo kto może być
lepszym reprezentantem obywateli niż ci, którzy świeżo podlegali
weryfikacji wyborczej i przeszli przez nią zwycięsko, (...) uzyskując
ponowny mandat do reprezentowania społeczności lokalnej, swojego
miasta, ale także odpowiedzialności za los obywateli" - pytał.
Prezydent Komorowski powiedział też, że do sprawowania najwyższego urzędu w państwie potrzebne jest doświadczenie polityczne. - To nie nauka, nie praktyka dla czeladników, ale zadanie dla tych, którzy wykazali się odpowiednią wiedzą, doświadczeniem i wolą działania - powiedział.
Dodał, że będzie w dalszym ciągu aktywny "w chronieniu
polskich samorządów przed szaleństwami politycznymi", często mającymi
swoje źródło w emocjach lub interesach politycznych. Jak podkreślił,
takim właśnie szaleństwem była próba zakwestionowania zeszłorocznych
wyborów samorządowych w Polsce.
29 prezydentów miast z całej Polski podpisało w Katowicach deklarację poparcia dla prezydenta Bronisława Komorowskiego. Samorządowcy zaapelowali o poparcie jego kandydatury w zbliżających się wyborach prezydenckich.
W polskiej
demokracji nie confetti, nie baloniki, a rzeczywiste dokonania
i kompetencje decydują, decydowały w wyborach samorządowych i będą
decydowały również w następnych wyborach - powiedział Bronisław
Komorowski. W Katowicach z inicjatywy..
Fundacja chce sprawdzić nieważne głosy z wyborów. PKW się nie zgadza
Fundacja
Batorego chce zbadać 2,5 mln głosów nieważnych z ostatnich wyborów
do sejmików wojewódzkich. Organizacja chce sprawdzić, czy nie doszło
do nadużyć - podaje "Gazeta Wyborcza".
Jarubas zapomina, że jego partia jest w rządzie i obiecuje "politykę propolską"
"Wreszcie nadarza się okazja, by głosować
za – za rozumem, za zgodą, za Polską, za naszą mocną pozycją w Europie i
na świecie, za bezpieczeństwem".
Piekarska: dla Ogórek to jest skok na głęboką wodę
zobacz więcej »
"Dlaczego SLD stawia na tak egzotyczne kandydatury?"
zobacz więcej »
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
57. Smolar: "Prezydentura
Smolar: "Prezydentura Komorowskiego pełna rozsądku i stabilizacji.
Mamy jednego kandydata, który zostanie prezydentem". Ale ta kampania...
„PiS uprawia dziś normalną demagogię partii opozycyjnej. Brutalna, populistyczna, ale normalna działalność opozycji”.
ybory prezydenckie są już rozstrzygnięte, a partie polityczne
walczą nie o prezydenturę, ale o wyniki w jesiennych wyborach. Tak uważa
„znawca demokracji” Aleksander Smolar, prezes Fundacji im. Batorego. W
jego ocenie mamy do czynienia z teatrem a nie walką wyborczą.
— uważa Smolar. Swoje wynurzenia prezentuje w rozmowie z gazetą Michnika.
I jak się można spodziewać wiele miejsca poświęca się w tej rozmowie PiSowi i Andrzejowi Dudzie.
— mówi zatroskany Smolar.
Na uwagę, że Duda może „uzyskać znacząco więcej głosów niż PiS albo
wywrzeć dobre wrażenie na wyborcach”, wyjaśnia, że „jest mało
prawdopodobne, że Andrzej Duda zyska znacząco więcej głosów niż PiS”.
Ekspert Smolar jak widać wie wszystko…
— przekonuje rozmówca Pawła Wrońskiego.
Smolar prezentuje spójny pogląd: jak Duda zdobędzie mniej niż
PiS ma zwolenników to źle, to zagrożenie dla PiSu, ale jak zdobędzie
więcej to fatalnie dla szefa tej formacji. Jaki jasny przekaz…
Smolar dopytywany wskazuje jednak, że nie tylko przywództwo Kaczyńskiego może być zagrożone po wyborach.
— tłumaczy Smolar.
I znów analizuje działania PiSu.
— mówi Smolar i dodaje:
Na uwagę Wrońskiego, że zdziwiło go, iż Duda nie mówił na konwencji o „spisku smoleńskim” Smolar rozjaśnia wątek:
Jak widać Smolar przywiązanie Smolara do chłodnej analizy politycznej jest tak samo wielkie jak jego przywiązanie do prawdy.
Fakt, że badania pokazują, że Polacy chcą znać prawdę o Smoleńsku, bo
wersja rządowa jest dla nich zupełnie nie wiarygodna, zdaniem
Smolara nie mają znaczenia. On ma inne badania. Podobnie jest z
szafowaniem tezami, że ktoś oskarża Tuska i Putina o wspólne
zamordowanie prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Dziś jesteśmy na etapie
badania, czy w Smoleńsku doszło do zamachu czy katastrofy lotniczej. Ten
etap jest dziś blokowany przez władzę, która uznaje, że wszystko wie.
PiS chce badać, a nie wiedzieć z góry wszystko. Zdaje się
jednak, że najciekawsza jest uwaga Smolara dotycząca sfałszowanych
wyborów. Jeśli prezes Fundacji im. Batorego nie wie co robi podległa mu
instytucja, to może wart mu przypomnieć, że Fundacja im.
Batorego chciała przebadać, czy wybory samorządowe były rzetelne i
dlaczego było tak wiele nieważnych głosów. Niestety PKW nie zgodziła się na przekazanie kart do głosowania. I kto tu zatem hołduje spiskowym teoriom? Zdaje się, że ci, których nadzoruje Smolar.
Analityk i komentator ma szczególnie opinie, ale głównie zajmuje się krytykami rządu.
— tłumaczy.
Co ciekawe, kampanii Bronisława Komorowskiego dwóch komentatorów,
Paweł Wroński i Aleksander Smolar, poświęcają znikomą część rozmowy. Na
uwagę, że nie ma o czym mówić jeśli chodzi o kampanię
Komorowskiego Smolar wskazuje:
Wroński wskazuje, że Komorowskiemu „nie wypada brać udziału w ‘teatrze wyborczym’”.
— tłumaczył Smolar.
I sufluje prezydentowi:
Czytając wywiad gazety z Czerskiej można się jednak zadziwić. Jest
sens wytykać błędy konkurentom Bronisława Komorowskiego, jeśli
jest on tak wspaniałym kandydatem i ma zapewniony wyborczy sukces?
Czyżby redakcja Michnika marnowała czas swoich czytelników…
wrp
Wojciech Czuchnowski
"Mamy za prezydenta buraka troglodytę...". Chamskie szczucie na Komorowskiego
Ci, którzy tyle mówili o "przemyśle pogardy" wobec Lecha Kaczyńskiego, jego następcę nazywają "Komoruskim".
Agnieszka Kublik
Polska polityka obelg, czyli słowa tworzą jakość
Gdyby stworzyć ranking najbardziej twórczych autorów przemysłu
pogardy, to ci, którzy dziś obrażają prezydenta Bronisława
Komorowskiego, mieliby szanse na podium.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
58. hohsztapler Balcerowicz
Balcerowicz podlicza obietnice Dudy. Ostro krytykuje kandydata PiS
"Droższe
produkty dla najbiedniejszych, w przypadku banków - droższe kredyty.
Przecież cudów nie ma. Jeśli ktoś wmawia, że zrobi cud, trzeba go
traktować jak hochsztaplera".
„Mamy kandydata z poparciem ok. 50 proc.; drugi ma połowę mniej. Reszta się nie liczy”
–
Mamy jednego kandydata, którego poparcie kręci się wokół 50 proc.,
drugi kandydat oscyluje wokół jednej czwartej poparcia elektoratu.
Reszta się... więcej
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
59. Prezydent w "GW" o stanie
Prezydent w "GW" o stanie debaty publicznej
Polska racjonalna to także Polska dumna ze swoich współczesnych
sukcesów i szukająca najlepszych rozwiązań dla czekających ją wyzwań. To
Polska dumna ze swoich tradycji i z osiągnięć 25 lat Wolności - napisał
Prezydent RP w "Gazecie Wyborczej".
Dziś, 25 lat po odzyskaniu Wolności i
dziesięć lat po wyborach w 2005 roku, które spolaryzowały, a następnie
scementowały polską scenę polityczną, jej podział przybiera nową formę.
Ostatnie tygodnie wyraźnie pokazały, że spór przebiega wzdłuż nowej
linii - Polski racjonalnej w kontrze do Polski radykalnej.
W trzech obszarach widać go szczególnie wyraźnie. W polityce
zagranicznej. Przez pierwsze 15 lat od obalenia komunizmu udawało się
nam utrzymywać polityczny konsensus wokół najważniejszych celów polskiej
polityki zagranicznej. To przyniosło sukces: Polska stała się członkiem
NATO, weszła do Unii Europejskiej. Na tych dwóch filarach od dekady
budujemy nasze bezpieczeństwo i pomyślność.
Dziś, w obliczu dramatycznego zagrożenia ze Wschodu, konsensus został
zerwany, jeśli chodzi o wsparcie dla Ukrainy i stosunek do agresywnej
polityki rosyjskiego sąsiada. W tym kontekście szczególnie niepokojący
jest też fakt rosnącej w Europie fali poparcia dla ekstremizmów i
populizmu. Również w Polsce są politycy, którzy swoją popularność budują
na skrajnych poglądach. Wykorzystują poczucie zagrożenia i otwarcie
odrzucają integrację europejską, z naszymi sąsiadami szukają raczej
zwady niż porozumienia, a na krajowym podwórku odmawiają współpracy,
chociażby w przypadku prac Rady Bezpieczeństwa Narodowego.
Polska racjonalna to Polska bezpieczna w sercu zjednoczonej Europy.
Polska radykalna to Polska osamotniona na europejskich peryferiach. Nie
można pozwolić, by Polska klucząca pomiędzy integracyjnymi wysiłkami
Zachodu w końcu stała się Polską wykluczoną z głównego nurtu współpracy.
Tym bardziej że ostatnie miesiące udowodniły, iż tam, gdzie kończy się
Zachód, tam zaczyna się pole neoimperialnej agresji.
W polskim interesie jest więc wzmacnianie siły i solidarność instytucji
skupiających państwa Zachodu, tak by mogły one wzmacniać bezpieczeństwo i
rozwój Polski w jak najdłuższej perspektywie. Jednocześnie naszym celem
powinno być wzmacnianie więzi transatlantyckich łączących Europę ze
Stanami Zjednoczonymi. Oznacza to m.in. pełne poparcie dla stworzenia
wspólnej przestrzeni gospodarczej łączącej obydwa brzegi Atlantyku -
m.in. przez negocjowaną właśnie umowę o Transatlantyckim Partnerstwie w
dziedzinie Handlu i Inwestycji.
Tylko taka Polska - racjonalna - odwołująca się do europejskiej
tożsamości i transatlantyckiej wspólnoty, zapewni sobie bezpieczeństwo i
silną pozycję na arenie międzynarodowej.
Starcie radykalizmu i rozsądku widzimy też w kwestiach gospodarczych.
Naczelnym obowiązkiem prezydenta jest strzec konstytucji. Stanowi ona,
że odpowiedzialnością rządzących jest dbałość o finanse publiczne - bo
to są wspólne pieniądze Polaków. Gdy padają więc populistyczne i
nierealne obietnice radykalnego zwiększenia wydatków - liczone w
dziesiątkach miliardów - rozsądek każe powiedzieć: „Stop!". Bo tu
alternatywa jest jasna: albo odpowiedzialna polityka gospodarcza, albo
rozdawnictwo. Los Grecji powinien być dla nas przestrogą.
A przecież im silniejsza i bardziej konkurencyjna będzie polska
gospodarka, tym mocniejsze będą również fundamenty naszego
bezpieczeństwa. Tym więcej Polek i Polaków będzie mogło znaleźć godną i
dobrze płatną pracę. Dlatego powinniśmy wspierać przedsiębiorców. Musimy
poszerzać obszar wolności i swobody prowadzenia biznesu, tak by polska
gospodarka tworzyła nowe miejsca pracy w kreatywnych przedsiębiorstwach
oferujących nowoczesne produkty i usługi, a nie w montowniach i centrach
najprostszych usług. Zaufanie wobec obywatela musi być głównym
drogowskazem działania instytucji publicznych. To z tego wynika
propozycja nowelizacji ordynacji podatkowej wprowadzająca zasadę
zobowiązującą do rozstrzygania wątpliwości podatkowych na korzyść
podatnika. Polska racjonalna to Polska wychodząca z założenia, że to
państwo jest dla obywatela, a nie obywatele dla państwa. Tymczasem
Polska radykalna to Polska, w której rządzący uzurpują sobie prawo do
tego, by wiedzieć lepiej, co jest potrzebne obywatelowi, i uważają, że w
imię silnej władzy to interesy urzędu są najważniejsze.
Polska racjonalna to Polska, która stawia także czoła wyzwaniu, jakim
jest przestawienie gospodarki z konkurowania opartego na niskich płacach
na konkurencję opartą na innowacyjności i wysokich technologiach - a
więc i wyższych zyskach dla Polski. Dlatego pierwszym krokiem powinno
być uchwalenie ustawy, której projekt złożyłem w Sejmie w połowie marca.
Zwolni ona z CIT podmioty inwestujące wyłącznie w innowacyjne
przedsięwzięcia oraz wprowadzi nowe ulgi pozwalające przedsiębiorcom
zaliczyć do kosztów uzyskania przychodów nawet do 150 proc. poniesionych
przez nich wydatków badawczo-rozwojowych.
Siła państwa zależy od gotowości jego obywateli do poszukiwania
konsensusu, od tego, czy potrafią oni ze sobą rozmawiać i uszanować
swoje odmienne wrażliwości i poglądy. Potrzebujemy dialogu, a nie
zaciśniętych pięści, agresji i wyzwisk na wiecach. Polska racjonalna
stawia na kompromis polityczny jako metodę rozwiązywania
najtrudniejszych, a czasem najdelikatniejszych problemów. Dotyczy to
także kwestii ideowych czy światopoglądowych, np. szeroko dzisiaj
omawianej sprawy konwencji przeciw przemocy czy ustawy regulującej
kwestie stosowania metody in vitro. Racjonalność podpowiada
rozładowywanie wątpliwości i obaw w imię uzyskania lepszych rozwiązań
prawnych regulujących niełatwe ludzkie sprawy. Radykalność żąda toczenia
wojny ideologicznej w imię tylko własnych poglądów, wetowania rozwiązań
czy karania więzieniem za stosowanie metody przynoszącej szansę na
wymarzone przez innych dziecko.
Polska racjonalna to także Polska dumna ze swoich współczesnych sukcesów
i szukająca najlepszych rozwiązań dla czekających ją wyzwań. To Polska
dumna ze swoich tradycji i z osiągnięć 25 lat Wolności. To Polska
przyszłości. Polska radykalna to Polska pogrążona w rozpamiętywaniu
historycznych krzywd i żyjąca głównie przeszłością.
Musimy zrobić wszystko, co w naszej mocy, by ten podział nie
zdeterminował przyszłości Polski na długie lata. Na wewnętrznych sporach
Polaków zawsze korzystali bowiem inni. Właśnie dlatego, w poczuciu
odpowiedzialności za kraj, powinniśmy szukać porozumienia i zgody w
sprawach najważniejszych dla Polski.
Tekst Prezydenta RP Bronisława Komorowskiego ukazał się w "Gazecie Wyborczej" 23 marca 2015 r.
„Resortowe dzieci. Służby”. Gen. Dukaczewski jako wojskowa gwiazda TVP i TVN-u.
http://niezalezna.pl/65362-resortowe-dzieci-sluzby-gen-dukaczewski-jako-wojskowa-gwiazda-tvp-i-tvn-u-fragment-ksiazki„Gruba kreska” dała im jeszcze większe możliwości. Wykształceni,
obyci w świecie zaczęli służyć nowej władzy, zachodnim firmom i
spekulacyjnemu kapitałowi. Dziś wiodą beztroskie życie, czasem piszą
wspomnieniowe książki, pouczają i komentują polską rzeczywistość,
aspirując do miana autorytetów – napisał dr hab. Sławomir Cenckiewicz w
recenzji książki „Resortowe dzieci. Służby”.
Druga część – z zaplanowanej na pięć tomów serii – poświęcona jest
służbom specjalnym. Jedną z „służbowych” gwiazd medialnych jest generał
brygady Marek Dukaczewski, jeden z zaufanych ludzi prezydenta Aleksandra
Kwaśniewskiego. Generał Marek Dukaczewski bryluje w mediach. Jeden z
użytkowników Twittera stworzył listę obecości generała w programach
radiowych i telewizyjnych. Dziś w RMF FM szósty w tym roku występ
Dukaczewskiego.
(Fot. Twitter.com)
Przedstawiamy fragment drugiej części "resortowych dzieci" poświęcony Markowi Dukaczewskiemu:
Dukaczewski w latach 1997–2001 zajmował stanowisko podsekretarza
stanu w kancelarii Aleksandra Kwaśniewskiego z oddelegowaniem do Biura
Bezpieczeństwa Narodowego. W 2001 r. został szefem WSI, a po ich
rozwiązaniu przewodniczącym Stowarzyszenia „Sowa” założonego przez
byłych żołnierzy WSI. Gdy ogłoszono zwycięstwo wyborcze
Bronisława Komorowskiego w 2010 r., otworzył szampana. Wiedział, co robi
– przeszłość wróciła. Karierę wojskową zaczął w komunistycznym
wywiadzie w 1976 r.
Dukaczewski dwa miesiące przed katastrofą smoleńską wraz z innymi
żołnierzami Wojskowych Służb Informacyjnych utworzył Stowarzyszenie
„Sowa”, którego został pierwszym prezesem (sprawuje tę funkcję do dziś).
Zgodnie ze statutem jest to stowarzyszenie „żołnierzy rezerwy i
w stanie spoczynku oraz pracowników byłych Wojskowych Służb
Informacyjnych, a także innych wojskowych i cywilnych służb specjalnych,
członków ich rodzin i osób identyfikujących się z tym środowiskiem”.
Nazwa „Sowa” nie została wybrana przypadkowo, ponieważ jest tożsama z
kryptonimem byłego Oddziału Y, którego funkcjonariusze odegrali
najważniejszą rolę w transformacji. Marek Dukaczewski po ukończeniu
Technikum Nukleonicznego w Otwocku w 1971 r. dostał się na Wydział
Cybernetyki Wojskowej Akademii Technicznej. Po ukończeniu studiów 1
września 1976 r. ppor. Dukaczewski podpisał zobowiązanie pracownika
Zarządu II. Marek Dukaczewski vel Marek Dekert, bo pod takim nazwiskiem
operacyjnym występował, podjął pracę na stanowisku projektanta systemów
informatycznych w Ośrodku Badawczo-Rozwojowym Informatyki Zarządu II.
W 1987 r. Dukaczewski został awansowany na majora i po roku
skierowano go do służby w Sztabie Generalnym. W tym czasie mjr
Dukaczewski ukończył indywidualny kurs specjalistyczny Zarządu II. Po
przejściu w 1989 r. kursu w GRU w Moskwie mjr Dukaczewski był już
odpowiednio przygotowany i wiosną 1990 r. został wyznaczony na attaché
wojskowego w Norwegii, czyli szefa rezydentury w Oslo.
Nazwisko Dukaczewskiego pojawia się również w archiwach Stasi,
do których dotarł brytyjski wywiad MI6. Obok gen. Bolesława Izydorczyka
i Konstantego Malejczyka Dukaczewski figuruje jako jeden z szefów WSI,
„bezpośrednio zaangażowanych w działalność wywiadowczą przeciwko
Wielkiej Brytanii i Stanom Zjednoczonym już po upadku komunizmu w
Polsce”.
Smolar ocenia trzy miesiące Tuska: Nie jest wizjonerem. Jest mało widoczny
Tusk
nie był specjalnie przygotowany do objęcia funkcji szefa Rady
Europejskiej. Prawdę mówiąc, jego ani Europa, ani polityka zagraniczna
nie interesowały - stwierdził Aleksander Smolar.
Jest mało widoczny - uważa szef Fundacji Batorego. Wg gościa TOK FM na małą aktywność Donalda Tuska wpływ ma też niedostatecznie dobra znajomość języków obcych.
O ile nazwisko szefa KE Jeana-Claude'a Junckera często pojawia się w zagranicznych mediach, to Tuska bardzo rzadko. Na pewno Tusk nie jest wizjonerem. Jest mało widoczny - mówił gość "Poranka Radia TOK FM" i dodaje, że pierwsze cztery
miesiące Donalda Tuska na fotelu przewodniczącego Rady Europejskiej nie
są sukcesem.
Prawdę mówiąc, jego ani Europa, ani polityka zagraniczna nie interesowały. Choć czasami angażował się - z bardzo dużym sukcesem - w sprawy międzynarodowe. Tak było w przypadku Ukrainy - uważa Smolar.
Polska jak Ukraina? Balcerowicz ostro: Gdyby rządziło PiS
Były
wicepremier analizuje pomysły kandydata na prezydenta. O jednej z idei
mówi krótko: Niech PiS zgłosi od razu postulat budowy ministerstwa
szczęścia, jak u Orwella. Albo ministerstwa...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
60. "mamy kandydata z prawie 50% poparciem";(
mamy ? wy macie ,bo umieracie ze strachu o swoje stołki POzycje...szanowny panie...a prawda jest taka,ze wasze kłamstwa bardzo zresztą kreatywne,sięgną kiedyś bruku,bruku z którego jakiś kolejny Młody wyrwie kostkę i rzuci w was..wtedy padniecie jak domino...
czego zresztą serdecznie w a m życzę
gość z drogi
61. " .zagrają w surmy i ruszą na Platformobolszewika - przewiduje,
panie smolar,to nie my stawialiśmy pomnik na Ossowie bolszewikom...więc jak widzę pan się potwornie boi ...a to już bardzo WAZNE ...
gość z drogi
62. Syn Komorowskiego ma
Syn Komorowskiego ma powiązania z WSI?
Syn Bronisława Komorowskiego jest prokurentem firmy, której kapitał prowadzi do Piotra P. oficera WSI, podejrzanego o defraudację pieniędzy SKOK Wołomin – podaje „Gazeta Polska Codziennie”.
Chodzi o spółkę Maddy Investment, która – jak wskazuje dziennik –
zajmuje się doprowadzeniem do wygaszenia warszawskiej elektrociepłowni
Ursus. Instalacje energetyki od lat stoją na drodze wielkiej inwestycji
deweloperskiej.
Gazeta podaje, że jest w posiadaniu filmu, na którym Tadeusz
Komorowski uniemożliwia urzędnikowi Inspektoratu Ochrony Środowiska
kontrolę instalacji energetycznych w jednej z dzielnic Warszawy.
Poseł Adam Kwiatkowski mówi, że w świetle tych informacji powinny zostać upublicznione wszystkie dokumenty w tej sprawie.
- Powinna zostać opublikowana księga dokumentów i
informacji, które są związane z funkcjonowaniem z jednej strony tej
spółki, w której syn prezydenta Komorowskiego ma być prokurentem, a z
drugiej strony Energetyki Ursus, która pełni dość istotną rolę dla
zachodniej części Warszawy. I rzecz druga – jeśli rzeczywiście mamy do
czynienia z takimi powiązaniami i jeśli to wszystko po upublicznieniu
tych dokumentów potwierdzi się, to jest to kolejny dowód na bliskie
relacje środowiska osób związanych z WSI a najbliższego otoczenia
Bronisława Komorowskiego – zaznacza poseł Adam Kwiatkowski.
W ubiegłym tygodniu poseł PiS Bartosz Kownacki zaprezentował zdjęcie z
premiery filmu Bitwa Warszawska, na którym widać prezydenta w
towarzystwie m.in. Piotra P. Kancelaria prezydenta utrzymuje, że
Bronisław Komorowski nie zna i nie spotykał się z P.
"Wyłania się afera Andrzeja Dudy". PO nie wyklucza komisji śledczej ws. SKOK-ów
- Wyraźnie widać, że w pałacu prezydenta Lecha
Kaczyńskiego lobbyści pracowali nad zablokowaniem bardzo ważnej ustawy,
która...
czytaj dalej »
Wojciech Sadurski
Wątek haitański SKOK-ów
Chora symbioza parabanków z partią i mediami chroniącymi instytucję
finansową przed kontrolą to w istocie największy skandal
finansowo-polityczny III RP.
Jarosław Kurski
Duda jako urzędnik nie działał bezstronnie w interesie państwa
Ta przygnębiająca historia powinna być jak memento. Ukazuje jak w
soczewce klientelistyczną praktykę polityków PiS w stosunku do
zaprzyjaźnionej instytucji finansowej. Od lat bowiem posłowie i
senatorowie tej partii jak jeden mąż działają na rzecz SKOK-ów, a
finansowane przez Kasy "niezależne", "niepokorne" i "wyklęte" media
tworzą zwarty ideologiczny pisowski front.
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75968,17665543,Duda___listonosz_Biereckiego.html
Sasin: "Wyborcza" staje się organem prasowym Bronisława Komorowskiego i jego sztabu
„To jest element kampanii wyborczej
Bronisława Komorowskiego i tak trzeba ten materiał traktować” - mówi
poseł PiS i tekście gazety Michnika.
Bronisław Komorowski i afera KNF
Bez zbędnych wstępów... Dominująca narracja w postkomunistycznych
mediach jest dziś taka: oto zły PiS chciał uchronić SKOK-i przed czujnym
okiem Komisji Nadzoru Finansowego, ale dobry prezydent Bronisław
Komorowski na to nie pozwolił i tym samym ocalił rzesze ciułaczy
przed...
TAD9
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
63. kampanię Bronkowi robia na Czerskiej
Paweł Wroński
Duda euro nie da
Wejście Polski do strefy euro to ma być zdaniem PiS główny temat
kampanii wyborczej. Na razie w strefie euro jest europoseł Andrzej Duda,
bo w euro zarabia.
http://wyborcza.pl/1,75968,17671651,Duda_euro_nie_da.html
Michał Ogórek
Skok w sondażach
Zwycięsko z kampanii wyborczej wyjdzie ten kandydat, przez którego wyborcy stracili w parabankach SKOK mniej.
NOWE Komorowski: Ci, którzy biorą grubą pensję w euro, teraz straszą Polaków
- Od tego, jak wykorzystamy środki z UE, również w
rolnictwie, będzie zależało, czy w przyszłości będziemy sobie lepiej
radzić w świecie skazanym na konkurencję - mówił prezydent Bronisław
Komorowski w Siedlcu.
Uroki kampanii wyborczej w TVN24
Żenujący spektakl nienawiści medialnej wobec Andrzeja Dudy odbył się w programie „Loża prasowa” w TVN24.
— kpiła prowadząca program Małgorzata Łaszcz.
— dodał swoje obiektywny jak zawsze Paweł Wroński z pisma Michnika.
— drążyła kolejna obiektywna z zestawu zaproszonych autorytetów, Renata Kim z Newsweeka.
— pastwiła się nad kandydatem PiS Renata Kim.
— kpił po raz kolejny Wroński.
Zaskoczeni nieobiektywnością w doborze gości byli nawet polityczni przeciwnicy PiS. Aleksandra Jakubowska z SLD zauważyła na twitterze, że TVN24 tym razem nie udaje nawet obiektywizmu.
Duda spotykał się z Biereckim? Olejnik pyta o notatkę
Tomasz
Nałęcz w Radiu ZET porównał aferę w sprawie SKOK z aferą Rywina i
wezwał Andrzeja Dudę, aby wyjaśnił swoją rolę w przygotowaniu wniosku do
trybunału.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
64. Posłowie PO chcą, by A. Duda
Posłowie PO chcą, by A. Duda wyjaśnił wątpliwości dot. SKOK
posiedzeniu w środę pojawi się europoseł PiS Andrzej Duda, by wyjaśnić
wątpliwości dot. przygotowywania wniosku do TK w sprawie kas - mówił we
wtorek przewodniczący podkomisji Marcin Święcicki (PO).
PiS żąda wyjaśnień ws. prac podkomisji o SKOK-ach
PiS chce wyjaśnień od marszałka Sejmu ws. statusu
podkomisji, która zajmuje się SKOK-ami. Obecnie nie dąży ona do
rozstrzygnięcia sprawy i ochrony członków kas, jest zaś tylko elementem
gry politycznej – podkreślają posłowie.
W Sejmie odbyło się kolejne posiedzenie podkomisji ds. zbadania realizacji ustawy o SKOK-ach.
Poseł Maria Zuba, członek komisji, podkreśliła, że podczas
dotychczasowych spotkań Komisja Nadzoru Finansowego nie zaproponowała
ani jednej zmiany w funkcjonowaniu spółdzielczych kas.
- Dlaczego przychodzą na podkomisję? Nie mają tak naprawdę
żadnych wniosków z których wynikałoby, że wprowadzenie rozwiązań
budowanych na ich przemyśleniach dawałoby poprawę w zarządzaniu SKOK-ami
i bezpieczeństwo dla klientów SKOK-ów. Stąd też nasz wniosek do
marszałka, żeby określić zakres prac podkomisji, cel tej podkomisji oraz
to, czym powinniśmy zakończyć naszą pracę w podkomisji – powiedziała poseł Maria Zuba.
Dziś przed komisję – na wniosek przewodniczącego posła PO Marcina
Święcickiego – miał być wezwany europoseł Andrzej Duda. Celem
przesłuchania kandydata na prezydenta miało być wyjaśnienie okoliczności
powstania wniosku do Trybunału Konstytucyjnego ws. zbadania zgodności z
konstytucją rządowej ustawy, która dotyczyła kas.
Politycy PiS-u chcą natomiast, aby komisja zbadała m.in. okoliczności
ograniczenia przez prezydenta Bronisława Komorowskiego wniosku do
Trybunału Konstytucyjnego, który skierował śp. Lech Kaczyński. Prezydent
pozostawił jedynie dwa z 73 zarzutów do ustawy.
W ocenie posła Jerzego Szmita prawdopodobnym jest, że działania
podkomisji są elementem kampanii wyborczej skierowanej przeciwko
Andrzejowi Dudzie.
- Jeżeli okaże się, że te wnioski, które dzisiaj będziemy
stawiać w czasie obrad podkomisji, zostaną przez większość PO odrzucone,
to będziemy mieli jasny, jednoznaczny dowód na to, że nie chodzi tutaj o
wyjaśnienie spraw związanych ze spółdzielczymi kasami. Dąży się zaś do
tego, aby prace podkomisji stały się elementem kampanii wyborczej
wymierzonej w Andrzeja Dudę jako kandydata na prezydenta – dodał poseł Jerzy Szmit.
Katarzyna Kolenda-Zaleska
W tej kampanii tylko premier robi, co trzeba. Zacznie się walka
do wyborów został miesiąc. Miejmy nadzieję, ponieważ dotychczasowa
kampania woła o pomstę do nieba. To najnudniejsza, najmniej merytoryczna
i najmniej emocjonująca kampania ze wszystkich, które widziałam. Nie ma
żadnej dyskusji - nie mylić z debatami - o poważnych sprawach dla
Polski. Nie ma żadnego prawdziwego, rozpalającego wyobraźnię sporu.
Nawet ataki kandydatów na siebie są miałkie i bez polotu.
politycznym ostatnich dni jest to, czy obecny prezydent poluje i
zabija, czy poluje i nie zabija..
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75968,17712453,Tylko_premier_robi_to__co_powinna.html#ixzz3WeStkT8d
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
65. Jarosław KurskiW PiS
Jarosław Kurski
W PiS prawdą jest to, w co wierzy prezes
Według PiS-owskiej definicji prawdą jest to, w co wierzy prezes. Ale
gdy prawda staje się kwestią wiary - a więc nabiera wymiaru religii - a
nie racjonalnego poznania, kończy się dialog.
Paweł Wroński
Jak PiS propagandowo wykorzystuje WSI
Prawo i Sprawiedliwość apeluje, aby prezydent Bronisław Komorowski
ujawnił swoje związki z Wojskowymi Służbami Informacyjnymi. Nie będzie
to trudne.
Komorowski przekazał zoo daniele. "Chcemy powiększać stado"
Prezydent Bronisław Komorowski przekazał do Miejskiego
Ogrodu Zoologicznego w Płocku parę danieli. To nowy gatunek zwierząt,...
czytaj dalej »
Kiedy podczas ostatniej wizyty w Płocku, w lutym tego roku, prezydent
Komorowski dowiedział się o naszym ogrodzie zoologicznym, bardzo się
zainteresował i postanowił przekazać dar. Tak staliśmy się właścicielami
danieli, które zamieszkały na specjalnie przygotowanym, nowym wybiegu -
powiedział w środę Kelman.Daniele, w wieku trzech, czterech lat, pochodzą z jednego z rządowych ośrodków hodowlanych.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
66. Nowe stenogramy z TU-154M.
Nowe stenogramy z TU-154M. Prowokacja przed wyborami?
Tuż przed piątą rocznicą katastrofy smoleńskiej 7 kwietnia media
publikują kolejne informacje, które uderzają w polskich pilotów. RMF FM
ujawnia nowy fragment stenogramu rozmów z rządowej maszyny.
Gen. Błasika jednak w kokpicie nie było? Radio ZET: Autorka głównej opinii nie jest pewna
katastrofa smoleńska
Radio
dotarło także do innej opinii, w której biegli opisują rażące błędy
rosyjskich kontrolerów Wiktora Ryżenki i Pawła Plusnina oraz ich dowódcy
Nikołaja Krasnokutskiego.
Duda straci na sprawie smoleńskiej?
Agnieszka Kublik
2015-04-09
http://m.wyborcza.pl/wyborcza/1,105402,17725127,Duda_straci_na_sprawie_s...
Badanie Ariadna, 3-7 kwietnia 2015 r., próba losowo-kwotowa, ogólnopolska, reprezentatywna, 1088 dorosłych Polaków.
Badanie zostało przeprowadzone na początku kwietnia. Norbert
Maliszewski, dr hab., politolog UW, zapytał, który z kandydatów na
prezydenta RP politycznie rozgrywa 5. rocznicę katastrofy smoleńskiej.
Kto gra Smoleńskiem?
Najliczniejsza grupa - 40 proc. - nie wskazała żadnego z jedenastu
kandydatów. O wykorzystywanie tej tragedii najczęściej jest posądzany
kandydat PiS - Andrzej Duda - wskazało go aż 38 proc. Prezydenta
Bronisława Komorowskiego - 10 proc. To rozkład odpowiedzi wśród
wszystkich badanych. Inaczej to wygląda, gdy pytanie zadano sympatykom
Komorowskiego i Dudy. Polaryzacja jest jeszcze silniejsza. Sympatycy
kandydata PiS o grę smoleńską podejrzewają najczęściej Komorowskiego (25
proc.), a sympatycy urzędującego prezydenta podejrzewają Dudę (59
proc.). Ciekawie układa się to wśród wyborców niezdecydowanych. W tej
grupie 52 proc. wskazuje kandydata PiS, a tylko 6 proc. prezydenta.
Czyli podobnie, jak w grupie zwolenników Komorowskiego.
PiS stara się Dudę trzymać z dala od "spraw smoleńskich", ale sondaż
pokazuje, że nieskutecznie. To nic, że do tej pory unikał odpowiedzi na
pytania o katastrofę, to nic, że 10 kwietnia podczas PiS-owskich
obchodów 5. rocznicy katastrofy Duda nie będzie miał żadnego
przemówienia (Jarosław Kaczyński będzie przemawiał dwa). Widać wyborcy
pamiętają, że Duda należy do wyznawców wiary w zamach smoleński i
wybuchy na pokładzie tupolewa. Wierzy w ustalenia ekspertów Macierewicza
i w porównanie Kaczyńskiego katastrofy smoleńskiej do ataku na wieże
WTC z 11 września 2001 r.
Czy dla wyborców PiS wiara Dudy
jest problemem? Teorię o zamachu podziela 34 proc. jego sympatyków. Ale
wśród wyborców niezdecydowanych - o których głosy zabiega Duda - zamach
jako przyczynę wymienia tylko 3 proc. W tej grupie dominuje ocena, że
przyczyną katastrofy były błędy polskiej załogi i rosyjskich
kontrolerów. Poglądy niezdecydowanych są podobne do tych elektoratu
Komorowskiego, który najczęściej wskazuje błędy pilotów i kontrolerów w
Smoleńsku.
Katastrofa dzieli emocjonalnie
U 36 proc. badanych wspomnienia o katastrofie budzą smutek. 27
proc. - przyznaje się do obojętności, a 17 - nawet do niechęci.
Uczucia znacznie różnią elektoraty obu kandydatów. Wśród
sympatyków kandydata PiS dominuje uczucie smutku - 69 proc., 6 proc.
wspomina o niechęci.
Wśród przyszłych wyborców
Komorowskiego smutek deklaruje 32 proc., niechęć - 20 proc. Wyborcy
niezdecydowani najczęściej przyznawali się do odczuwania niechęci - 26
proc. i smutku - 25 proc.
Zdecydowana większość badanych
(83 proc.) przyznaje, że nie zamierza uczcić 5. rocznicy katastrofy
smoleńskiej. 17 proc. - ma taki zamiar. Najczęściej taką deklarację
składali zwolennicy Dudy - 44 proc. I tylko 10 proc. sympatyków
prezydenta i 11 proc. niezdecydowanych.
Czy zatem 5.
rocznica katastrofy smoleńskiej może mieć wpływ na kampanię Dudy? Dr
Maliszewski ocenia, że Duda wiarą w zamach może zniechęcić do oddania na
siebie głosu wyborców niezdecydowanych i centrowych. - Trzeba jednak
pamiętać, że w I turze Duda głównie uzyskuje poparcie elektoratu PiS.
Straty mogą być minimalne - precyzuje politolog. - Inaczej w II turze. Z
badania wynika, że niezdecydowani mają w kwestii smoleńskiej katastrofy
odmienne poglądy niż kandydat PiS. Duda więc może nie rozbić szklanego
sufitu PiS-owskiego elektoratu, a niezdecydowani mogą chętniej wybierać
Komorowskiego.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
67. Przed jakim Dudą ostrzega nas
Przed jakim Dudą ostrzega nas "Wyborcza"? "W lewej ręce trzyma
swobodnie mikrofon. Ale prawą dłoń machinalnie zwiją w pięść". EKSTRA
CYTATY
Dziennikarze „Gazety Wyborczej” postanowili przeszkodzić w kampanii wyborczej Andrzej Dudy. Chyba nie bardzo im to wyszło.
prawnik z politycznymi ambicjami
Andrzej Duda, człowiek z mgły krakowskiej i smoleńskiej. Kim naprawdę jest kandydat PiS?
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
68. Komorowski non stop w mediach, wywiad za wywiadem
Wywiad prezydenta w Kontrwywiadzie RMF FM
Polityka informacyjna prokuratury ma ogromne znaczenie dla budowania
braku pewności Polaków, że sprawy są ostatecznie wyjaśnione, nazwane,
zdefiniowane - mówił prezydent w RMF FM.
Prezydent krytycznie o polityce informacyjnej prokuratury
Prezydent Bronisław Komorowski zapowiedział, że chce zaprosić
Prokuratora Generalnego na rozmowę, żeby wyjaśnić skąd się biorą te
niespójności, jeśli chodzi o politykę informacyjną w kwestiach
dotyczących katastrofy smoleńskiej.
100 konferencji prasowych o „sukcesach” Komorowskiego
Wyborcom potrzebna jest rzetelna
informacja o rzeczywistych „osiągnięciach” obecnej głowy państwa -
stwierdza dr Zbigniew Kuźmiuk
Gazeta.pl z Bronisławem Komorowskim
Trwa pierwszy w Polsce hangout z urzędującym prezydentem i pierwsza z
naszej serii wideorozmów na żywo z kandydatami w wyborach prezydenckich.
Możecie ją śledzić na żywo na Gazeta.pl oraz na kanale Gazeta.pl na
YouTubie. Prowadzi ją dziennikarz Radia TOK FM Adam Ozga.
Bronisława Komorowskiego
przepytują: dr Ewa Modrzejewska z MamPrawoWiedziec.pl, Kamila Sidor z
Geek Girls Carrots, Jakub Krupa, dziennikarz i aktywista polonijny w
Londynie, oraz Przemysław Pająk, twórca Spider's Web. I Wy, drodzy
czytelnicy.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
69. Smolar: Duda to nie człowiek
Próba
dyskredytowania prezydenta RP jako ciołka i kretyna pomniejsza tych,
którzy to czynią. Niczym sobie nie zasłużył na to, żeby go nazywać
takimi słowami - powiedział w Radiu ZET o Bronisławie Komorowskim
Aleksander Smolar.
powiedział w Radiu ZET o Bronisławie Komorowskim
Aleksander Smolar. Prezes Fundacji Batorego wypowiedział się także
na temat Andrzeja Dudy.
Monika Olejnik przypomniała w trakcie rozmowy słowa Andrzeja Dudy, który
stwierdził, ze nie może nazwać prezydenta Bronisława Komorowskiego
notariuszem, ponieważ obraziłby notariuszy.
- To jest po prostu
śmieszne. Jak PiS pozwala sobie na takie komentowanie. Próba
dyskredytowania prezydenta RP jako ciołka i kretyna pomniejsza tych,
którzy to czynią. Niczym sobie nie zasłużył na to, żeby go nazywać
takimi słowami. Dopiero poznaliśmy Andrzeja Dudę - odpowiedział Smolar.Duda nie nadaje się na prezydenta?
Według
Smolara "kandydat PiS nie jest człowiekiem na miarę tego (prezydent
- przyp. red.) urzędu". - Ma słaby charakter, nie podejmuje żadnych
decyzji - wyliczał Smolar. - Chciałbym usłyszeć od Andrzeja Dudy słowa
"To ja będę decydował, nie Kaczyński"- dodał.
Radio ZET
Szef Fundacji Batorego o pomniku smoleńskim: To błąd Platformy
prawdziwym, wiecznym władcą tego pałacu jest brat przywódcy PiS Lech
Kaczyński - skomentował pomysł ustawienia pomnika przed Pałacem
Prezydenckim na Krakowskim Przedmieściu Aleksander Smolar. Prezes
Fundacji Batorego był gościem audycji w Radiu ZET w czwartek rano.Smolar skrytykował prezydenta Bronisława Komorowskiego i prezydent
Warszawy Hannę Gronkiewicz-Waltz za prowadzenie debaty wokół pomnika w
czasie kampanii prezydenckiej. - Sprawa pomnika powinna być załatwiona,
ale nie w atmosferze wyborczej. To był poważny błąd ze strony Platformy.
Takie tematy podejmuje się w atmosferze spokoju - mówił. - Jak przewali
się jedna kampania wyborcza i druga kampania wyborcza, można będzie po
cichu zaproponować Jarosławowi Kaczyńskiemu, że jesteśmy gotowi wznieść
pomnik, ale musi ustać ta nienawistna kampania - dodał Smolar.
Szef Fundacji Batorego przypomniał, że nawet pomniki wybitnych
postaci historycznych często powstają dopiero po kilkudziesięciu latach
od ich śmierci. - Weźmy dwie najwybitniejsze postaci ostatniego wieku.
Winston Churchill i Charles de Gaulle. Pomniki powstawały po wielu
dziesiątkach lat - argumentował Smolar.
Fakty po Faktach
Kukiz "niesie błysk", a Korwin-Mikke "jest ekscentrycznym, beznadziejnym staruszkiem"
Kandydaci na prezydenta Janusz Korwin-Mikke i
Paweł Kukiz to przejaw nowego typu populizmu, który może sprzyjać
przeformowaniu...
czytaj dalej »
Kandydaci na prezydenta
Janusz Korwin-Mikke i Paweł Kukiz to przejaw nowego typu populizmu,
który może sprzyjać przeformowaniu całej prawicy - stwierdził w "Faktach
po Faktach prof. Aleksander Smolar, prezes Fundacji Batorego. Z kolei
zdaniem socjolog prof. Jadwigi Staniszkis, Kukiz jest "czymś na prawdę
pozytywnym" na polskiej scenie politycznej. - Korwin-Mikke jest
ekscentrycznym, beznadziejnym staruszkiem – oceniła.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
70. Wajda, Olbrychski i Sonik
Wajda, Olbrychski i Sonik „głosują” na Komorowskiego. Chcą „rozstrzygnąć wybory w I turze”
„Rozstrzygnijmy wybory w pierwszej turze” – pod takim hasłem ma
przebiegać finał kampanii ubiegającego się o reelekcję prezydenta
Bronisława Komorowskiego. Sztab kandydata...
Odjazd! Nałęcz do Ziobry: "Pan jest jak kępa wodorostu, która przylepia się do dużego okrętu, jakim jest prezydent Komorowski!"
"Skąd ta propaganda obecna w pana ustach?
Jeśli pan prezydent wierzy w wygraną w pierwszej turze, to ma
przewidzenia" - odpowiadał prezes Solidarnej Polski.
— irytował się prof. Tomasz Nałęcz, niemal krzycząc do
Zbigniewa Ziobry, gdy ten przypomniał prezydenckiemu doradcy, że
Bronisław Komorowski podpisał ustawę podwyższającą podatki i
wydłużającą wiek emerytalny.
Wcześniej Nałęcz bulwersował się dzisiejszą konferencją Jarosława Kaczyńskiego:
— mówił.
Dodawał przy tym, że „Prezes oliwi tryby klęski”.
Ziobro odpowiadał:
— oceniał.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
71. Na 9 dni przed II turą Komorowski zostanie człowiekiem roku „Gaz
Na 9 dni przed II turą Komorowski zostanie człowiekiem roku „Gazety Wyborczej”. Laudację wygłosi… Tusk
http://wpolityce.pl/polityka/242580-zanosi-sie-na-niezly-cyrk-w-rodzinie...
W zasadzie nie wiemy, czy to nie jest jakiś spóźniony
primaaprilisowy żart. I zastrzegamy - że nie do końca w to wierzymy, bo
informacja podana przez serwis Tomasza Lisa brzmi groteskowo. Ale podajemy ją z olbrzymim uśmiechem na twarzy.
Jak czytamy, 15 maja, na 9 dni przed II
turą wyborów prezydenckich Bronisław Komorowski otrzyma… nagrodę
Człowieka Roku „Gazety Wyborczej”. Agora postanowiła tym samym zdjąć
zupełnie maskę i wesprzeć na finiszu kampanii swojego kandydata. Mało tego - laudację dla Komorowskiego ma wygłosić… ściągnięty z Brukseli Donald Tusk!
Urzędujący prezydent dołączy więc do grona laureatów, które stanowią
między innymi Vaclav Havel, Tadeusz Mazowiecki czy Bronisław Geremek. A
że na 9 dni przed II turą wyborów? Ot, przypadek - jak wszystko w III RP.
wwr, natemat.pl
Aleksander
Smolar, prezes Fundacji Batorego, stwierdził, że obserwujemy przewagę
PO, chociaż "pół roku temu wydawało się, że to PiS idzie do władzy".
Do niedawna wydawało się, że PO jest wypalona i w
tej atmosferze odchodził Tusk, który jest w Polsce praktycznie
zapomniany. To jest prawdopodobnie przyczyna wzrostu notowań Platformy
- dodał na antenie radiowej Jedynki.
Zdaniem Smolara wpływ na niskie notowania lewicy może mieć wymieranie
elektoratu SLD oraz efekt Magdaleny Ogórek. Jak stwierdził, razem
z szefem SLD "wbiła nóż w plecy SLD". - Jej przekaz jest sprzeczny
z wrażliwością lewicy, z tym czego wyborcy oczekują od tej partii
- dodał.
Agnieszka Kublik
Dlaczego prezes PiS mówi o fałszowaniu wyborów? Gra na obniżenie frekwencji
Jarosław Kaczyński wie, że mniej Polaków przy urnach 10 maja jest korzystniejsze dla kandydata PiS Andrzeja Dudy.Jarosław Kaczyński tuż przed pierwszą turą wyborów prezydenckich
insynuuje, że wybory mogą być nieuczciwe. Gra na obniżenie frekwencji.
Mniej Polaków przy urnach 10 maja jest korzystniejsze dla kandydata PiS
Andrzeja Dudy.
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75968,17838421,Dlaczego_prezes_PiS_mowi_o_falszowaniu_wyborow__Gra.html#ixzz3YoOg7Zo8
Rzecznik PiS demonstracyjnie opuszcza studio „Dziś wieczorem”. „W takiej farsie nie będziemy brali udziału”
Niespodziewanym wyjściem Marcina Mastalerka ze studia TVP zaczął
się program „Dziś wieczorem” prowadzony przez Piotra Kraśkę. – W takiej
farsie nie będziemy brali udziału –...
Wróblewski: Prezydent ostatniego wyboru
Żeby przekonać państwa do udziału w wyborach, moglibyśmy napisać coś
o roli prezydenta.
Głowa państwa, jedyna osoba wyłaniana głosami
wszystkich Polaków, i cały ten splendor – pałac, limuzyny. Moglibyśmy
napisać coś o racji stanu, że tradycja i ponadpartyjny bezpiecznik
naszej państwowości. Ale państwo doskonale wiecie, że prezydent Nowej
Soli ma więcej uprawnień niż prezydent z Krakowskiego Przedmieścia,
a system wyborczy zostawia go na łaskę i niełaskę aparatu partyjnego. No
to po co zrywać się w niedzielę? Jesienią będą kolejne, te właściwe,
wybory.
Medialne wyrocznie pouczą nas oczywiście o obywatelskim obowiązku. Inne
uderzą w społecznikowski ton – ten, kto nie głosuje, nie ma później
prawa do narzekania. Ale i na to niech państwo się nie złapią. Wybory
to żaden obowiązek, tylko prawo, z którego korzystamy, jeżeli widzimy
taką potrzebę. A narzekać możemy, bo płacimy podatki.
Ostatnim
razem ponad połowa z nas poszła głosować. Wśród państwa są pewnie i ci,
co zaufali, że wszystko się zmieni. W końcu chwila była podniosła. Ledwo
co pochowaliśmy jednego prezydenta i mieliśmy wrażenie, że politycy
przechodzą jakąś wewnętrzną przemianę. Niestety, na wrażeniach się
skończyło i im większe było rozczarowanie, tym większa może być teraz
niechęć do głosowania. I my nie będziemy odżegnywać państwa od czci
i wiary, jeżeli zbojkotujecie wybory czy wręcz nazwiecie to biernym
oporem.
Ale z tym biernym oporem jest jednak pewien problem.
Partolenie roboty i narażanie na szkody reżimowych fabryk może i mogło
przyspieszyć upadek PRL, ale z wyborami może być odwrotnie. Partie
polityczne i ich kandydaci na prezydenta nie chcą waszego wysiłku.
Cieszą się z biernego oporu. Najchętniej do wyborów dopuszczaliby tylko
członków swoich partii. Własnych klanów. Gdyby było inaczej, to nie
myśleliby o wyeliminowaniu z głosowania Polaków za granicą albo
ogłosiliby wybory w internecie. Jeżeli jesteście młodzi i dochodzicie
do wniosku, że aby założyć rodzinę, trzeba się wynieść do Londynu, to PO
i prezydent Komorowski wolą, żebyście zastosowali bierny opór.
Nie chcą, żebyście brali udział w wyborach. To samo, jeżeli jesteście
przedsiębiorcami i uwierzyliście, że runą mury dla przedsiębiorczości
albo uprości się prawo podatkowe.
Jeżeli jednak macie drugi dom
nad jeziorem i nieźle wam się powodzi, to – z kolei Duda – wolałby,
żebyście w ten weekend wyjechali z miasta. Dotyczy to też każdego, kto
ma dobrą pamięć i wie, ile tak naprawdę poprawiło się w kraju przez
ostatnie ćwierć wieku. Duda nie chce, żeby głosowali ci, co zapamiętali
zmorę kolejek, mieszkań z przydziału, talonów na samochód
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
72. Goldman Sachs wie, kto wygra
Goldman Sachs wie, kto wygra wybory
Wszystko rozstrzygnie się przy urnach, ale....
Zdaniem Magdaleny Polan, ekonomistki londyńskiego oddziału Goldman
Sachs, najprawdopodobniej zwycięzcą zostanie obecny prezydent Bronisław
Komorowski, choć będzie potrzebował drugiej tury, by nadal zamieszkiwać w
pałacu przy Krakowskim Przedmieściu w Warszawie.
Przedstawicielka amerykańskiej instytucji uważa, że Komorowski „nadal
będzie koncentrować się na kwestiach bezpieczeństwa, współpracy z
głównymi partnerami europejskimi oraz wsparciu dla Ukrainy”. Podobnie
jak w ciągu minionych pięciu latach, będzie starał się być „neutralny” i
nie angażować się w kontrowersyjne wydarzenia w kraju.
Z ekonomicznego punktu widzenia, istotne będzie – zdaniem Polan –
dalsze wspieranie „zrównoważonego podejścia Platformy Obywatelskiej do
konsolidacji fiskalnej, polityki pro-wzrostowej, a także poparcie dla
dużych projektów infrastrukturalnych i działań mających na celu
uporządkowanie systemu podatkowego i złagodzenia warunków biznesowych".
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
73. TOK FM Wielowieyska o
TOK FM
Wielowieyska o ''bzdurach'' opowiadanych przez Dudę: ''Traktowanie ludzi jak idiotów''
Chyba już nastał czas, by przestać traktować ludzi jak idiotów - pytała
Jana Wróbla-Andrzeja Dudę Dominika Wielowieyska. Publicysta, który
wcielił się w nieobecnego w studiu kandydata PiS na prezydenta,
odpowiedział szczerze, czemu mówi o 250 miliardach złotych, które
zamierza zdobyć.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
74. Leninowska, organizatorska rola mediów..
Zaprosili wszystkich, nie przyszedł tylko prezydent Komorowski. DEBATA W TVP NA ŻYWO
Zaproszono wszystkich 11-ro kandydatów. Wczoraj rano w radiowej Trójce Bronisław Komorowski swoją
decyzję tłumaczył tym, że " wyborcom należy się pogłębiona dyskusja, a
nie płytka awantura". Prezydent chce konfrontacji, ale przed ewentualną
II turą.
— mówił Bronisław Komorowski w rozmowie na antenie Polsat News, dziękując za inną niż w TVP formułę rozmowy.
Prezydent nie zgadzając się na debatę ze swoimi kontrkandydatami w
wyborach, wybrał unik - i spotkał się z przedstawicielami Polsatu News,
„Rzeczpospolitej” i Programu 1 PR (Gugała, Piasecki, Szubartowicz) w ulubionym przez siebie sposobie debatowania: z zaprzyjaźnionymi dziennikarzami.
-------------------------------------
Wojciech Czuchnowski
Szczujnie: Duda się uda, A Komorowski Be
Po lekturze ostatniego numeru tygodnika "wSieci" trudno zrozumieć,
dlaczego polska ziemia nosi jeszcze kogoś takiego jak Bronisław
Komorowski.
Sens majowego wyboru
Wybierając Dudę, możemy mieć prezydenta dwugłowego, a właściwie jednogłowego, lecz z głową spoza Pałacu.
Komorowski w TOK FM o debacie w TVP: Ręka boska mnie chroniła...
Wczoraj odbyła się pierwsza debata prezydencka z udziałem 10 kandydatów. Zabrakło tylko urzędującego Bronisława Komorowskiego.
To nie była debata. To wina TVP i kandydatów [AGNIESZKA KUBLIK]
Kodeks Wyborczy z 2011 r., powiada, że "TVP ma obowiązek
przeprowadzenia debat pomiędzy (...) kandydatami na prezydenta RP".
Słowa kluczowe "debata" i "pomiędzy" padają też w rozporządzeniu
Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji.
"Financial Times": Kampania Komorowskiego jest bezbarwna
"Financial Times" poświęca Komorowskiemu tekst zatytułowany "Bezbarwna
kampania pcha polskiego prezydenta w kierunku drugiej tury".
"Bronisław Komorowski, reprezentujący Platformę Obywatelską,
rozpoczął wyścig prezydencki na pozycji, która miała zagwarantować
zwycięstwo w pierwszej turze i utorować partii zwycięstwo w trzecich z
rzędu wyborach parlamentarnych. Ale bezbarwna kampania, w której nie
doszacował opozycji, sprawiła, że Komorowskiemu spadło poparcie i druga
tura staje się prawdopodobna" - pisze "FT".
"Prezydentura to zadanie przede wszystkim reprezentacyjne, ale
ten, kto ma urząd, jest przywódcą sił zbrojnych, ma też prawo weta" -
przypomina brytyjski dziennik.
"FT" pisze też o wczorajszej prezydenckiej debacie i o tym, że
Andrzej Duda, w przeciwieństwie do Komorowskiego, zdecydował się wziąć w
niej udział. "Dudzie przypisuje się rolę ożywienia opozycji" - zauważa
dziennik. Dodaje, że kiedy rywale przygotowywali się do debaty,
Komorowski odwiedził Olsztynek.
"Członkowie partii rządzącej prywatnie przyznają, że prezydent
stracił szansę na wygraną w pierwszej turze, a także że Andrzej Duda ma
szansę przyciągnąć wyborców rozczarowanych PO. Kampania Komorowskiego
cierpi również na tym, że prezydentowi zarzuca się arogancję i
samozadowolenie, a to nie podoba się części wyborców PO" - czytamy w
dzienniku.
Bronisław Komorowski - jak twierdzi "FT" - odmówił rozmowy z gazetą, mimu kilku próśb.
Wolność kocham i głosuję
Polska nie jest państwem tylko w teorii. Nie jest kondominium
niemiecko-rosyjskim ani krajem rządzonym przez Żydów i masonów. Staliśmy się symbolem sukcesu nie tylko w Europie, państwem stabilnej
demokracji, wzrostu gospodarczego, krajem coraz zamożniejszych
obywateli, ważnym partnerem w UE i odpowiedzialnym sojusznikiem NATO.
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75968,17886889,Wolnosc_kocham_i_glosuje.html#ixzz3ZedBngEu
- pisze JAROSŁAW KURSKI.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
75. Czeka nas ciężka jesień....III RP kontratakuje
Większość Polaków dała sobie wmówić, że ich kraj istnieje tylko w teorii?
10.05.2015
20:59
To fatalny wynik Bronisława Komorowskiego. To fatalny znak mówiący dużo o nastrojach Polaków.
Urzędujący prezydent słabo poprowadził kampanię wyborczą. Nie zrobił
atutu ze swoich osiągnięć. Wypadł blado na marnym tle "antysystemowych" kandydatów: Dudy - człowieka bez własnego zdania i osobowości - czy Kukiza
- rockowego piosenkarza. Ich sumaryczny wynik zwala z nóg. Czyżby
większość Polaków dała sobie wmówić, że ich kraj istnieje tylko w
teorii? Że jest kondominium? Że "ojczyznę wolną racz nam wrócić, Panie"?
Tak oto wieloletnia kampania obrzydzania własnego państwa
właśnie przynosi owoce. Potwierdza to słaba frekwencja działająca
przeciw obecnemu prezydentowi. Jeśli Komorowski nie poderwie teraz swojego elektoratu, prezydentem zostanie Andrzej Duda.
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75968,17894351,Wiekszosc_Polakow_dala_sobie_wmowic__ze_ich_kraj_istnieje.html
— pisze w „Gazecie Wyborczej” Adam Michnik w powyborczym komentarzu.
W 2007 r. odzyskaliście Polskę dla Michnika i dostaliście kolejne seanse nienawiści w jego mediach
©
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
76. Gazeta Wyborcza w sioku
Komentarze
Majcherek: Wynik Komorowskiego jest szokujący
czynienia z dwiema sensacjami. Pierwsza to nieprawdopodobne tempo spadku
poparcia dla Bronisława Komorowskiego. Druga to wynik Pawła Kukiza -
komentuje sondażowe wyniki exit poll (IPSOS) Janusz Majcherek, filozof i
wykładowca akademicki.
wyniki w Wielkiej Brytanii każą z wielka ostrożnością podchodzić do
przedwyborczych sondaży, które rozminęły się z rzeczywistością. To
pierwsza refleksja. Druga jest taka, że mamy do czynienia z dwiema
sensacjami. Pierwsza to nieprawdopodobne tempo spadku poparcia dla
Bronisława Komorowskiego. Jeszcze kilka miesięcy temu wszyscy byli
przekonani, że druga kadencja dla urzędującego prezydenta jest
przesądzona. Powszechnie mówiło się, że główne partie wystawiły
przeciwko niemu zastępczych kandydatów, bo liderzy bali się porażki.
Stąd niedzielny wynik Komorowskiego jest szokujący. Z pewnością
Platforma obrosła w piórka jako partia rządząca.
Wynik Pawła Kukiza
jest chyba największą sensacją. W pewnym stopniu da się go w jakimś
stopniu wytłumaczyć ogólnoeurpejskim trendem: w wielu krajach pojawiły
się ugrupowania bądź kandydaci kontestujący obecny system polityczny i
zdobywający spore poparcie, jak hiszpański Podemos. Przypomnę jednak, że
Platforma Obywatelska na samym swoim początku też startowała jako ruch
obywatelski, antyestablishmentowy. Siłą rzeczy z biegiem lat stała się
jednak elementem tego systemu i to ona głównie jest dzisiaj kontestowana
jako jego symbol. Ale pamiętajmy, że młodzi, którzy w dużym stopniu
odwrócili się od PO są z natury radykalni i lgną do różnych ekstremów.
Sam Kukiz po ogłoszeniu wyników zachował się jak najgorzej,
wręcz skandalicznie. Jeśli Andrzej Lepper wprowadził do polityki język
prymitywizmu, to Kukiz go w tym przebił. To był popis nienawiści, wręcz
chamstwa.
To jednak zachowanie właśnie wyborców Kukiza będzie kluczowe dla wyników w drugiej turze. Wydaje mi się, że nieco więcej zwolenników będzie miał wśród nich Andrzej Duda.
W oczy rzuca się jeszcze spektakularna klęska kandydatki SLD
Magdaleny Ogórek. To katastrofa dla SLD i jestem przekonany, że dojdzie
tam do trzęsienia ziemi. Druga rzecz to szokująco niska frekwencja. Dla
prawie połowy wyborców wybory prezydenta były zupełnie obojętne. To
smutne.
Cały tekst: http://krakow.gazeta.pl/krakow/1,44425,17895244,Wybory_prezydenckie_2015__Majcherek__Wynik_Komorowskiego.html#ixzz3ZmD4sjWN/1,44425,17895244,Wybory
Palikot po klęsce: Cyniczna Platforma doprowadziła do tego, że wraca IV RP [NA ŻYWO]
Sondażowe wyniki - mówił Palikot - pokazują też, że ''grożą nam rządy
Ku-Klux-Klanu, rządy Kaczyńskiego, Korwina i Kukiza''. Takie rządy -
stwierdził - oznaczałyby świat ''państwa na wpół wyznaniowego, gdzie
większość ustaw i zasad będzie miała wpisane decyzje religijne".
Wybory prezydenckie 2015. Jan Hartman: Nie wszystko stracone
Upadł mit zabetonowanej sceny politycznej przez PO i PiS.
Zsumowane głosy mniej lub bardziej radykalnej prawicy pokazują, że jest
ona w stanie przejąć władzę w Polsce. A to oznacza, że frustracja w
polskim społeczeństwie jest ogromna, dlatego się radykalizuje.
Wykorzystała to radykalna prawica. To bardzo niebezpieczne dla Polski.
Mam nadzieję, że te wyniki zmobilizują siły obozu postępu. Nie wszystko
jeszcze stracone. Obudzić się musi lewica i centrolewica. Drogą do tego
jest zjednoczenie sił lewicowych, mam nadzieję, że w końcu do tego
dojdzie.
-----------------------------
Jan Widacki, krakowski adwokat, b. poseł lewicy, tak skomentował wynik wyborów: - Zawsze powtarzam sobie, że nie można obrażać się na demokrację, ale te wyniki są przerażające. Zwłaszcza wynik Pawła Kukiza.
- Ta jego eksplozja nienawiści ze sceny po ogłoszeniu wyników to coś porażającego - dodał Jan Widacki.
I uzupełnił: - Ponad 20 procent wyborców oddaje głos na człowieka, który nie ma żadnego programu, a jedynie obsesję jednomandatowych okręgów wyborczych. I skoro ludzie to kupują, pokazuje to, że społeczeństwo ma dość obecnego układu politycznego. Bo Kukiz odebrał głosy zarówno Komorowskiemu, jak i Dudzie. Gdy nie pojawiła się żadna rozsądna alternatywa dla Platformy i dla PiS-u, to głosy tej grupy zagospodarowują niebezpieczni demagodzy - mówi były poseł lewicy.
Jan Widacki zauważa też słabość PO. - Platforma jest partią zmęczoną, bez energii i pomysłu. Kampania wyborcza Bronisława Komorowskiego była niemrawa, by nie rzec marna. Niestety nie bardzo widać, gdzie Bronisław Komorowski miałby szukać dodatkowych głosów - powiedział.
A skąd wziął się sukces kandydata Prawa i Sprawiedliwości? - PiS rozegrał po mistrzowsku socjotechnicznie końcówkę kampanii. Nawet w sztabie wyborczym w momencie ogłoszenia wyników nie było ani Jarosława Kaczyńskiego ani Antoniego Macierewicza. I wyborcy głosujący na Dudę, mają poczucie, że głosują na kogoś nowego. Nie zdają sobie sprawy, że w rzeczywistości oddają władzę Kaczyńskiemu i Macierewiczowi - uważa Widacki.
Cały tekst: http://krakow.gazeta.pl/krakow/1,44425,17895148,Wybory_prezydenckie_2015...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
77. "Szok. Koszmar jakiś. Wyć mi
"Szok. Koszmar jakiś. Wyć mi się chce", czyli głosy działaczy PO
W PO nikt się nie spodziewał przegranej. Sztabowcy od
kilku dni powtarzali, że raczej nie ma szans na wygraną w pierwszej
turze, ale nikt nie brał pod uwagę, że Komorowskiego pokona Andrzej
Duda.
Duda został nadzieją PiS? Kaczyński musiał zajrzeć śmierci w oczy
To, że dwoje kandydatów lewicy - Palikot i Ogórek - dostało 4 proc.
głosów, to jest szokujący wynik. Jeśli chodzi o lewicę i centrolewicę,
to bardzo duży odsetek wyborców pozostał w domu - mówi Aleksander
Smolar, politolog i prezes Fundacji Batorego.
ALEKSANDER SMOLAR: Przede wszystkim była bardzo niska
mobilizacja elektoratu centrowego i lewicowego, który mógłby być rezerwą
Komorowskiego już w pierwszej turze. To, że dwoje kandydatów lewicy -
Palikot i Ogórek - dostało 4 proc. głosów, to jest szokujący wynik.
Jeśli chodzi o lewicę i centrolewicę, to bardzo duży odsetek wyborców
pozostał w domu. Ponadto, w obozie prezydenta i sztabie w dużej mierze
panowało przekonanie, że wygrana jest w kieszeni, być może nie w
pierwszej turze, ale w drugiej, wobec tego nie ma co się trudzić. Sam
też podzielałem to przekonanie. Ten wynik jest dla mnie osobiście
szokujący - że pan Duda wyprzedził prezydenta.
Kolejny element to jest rozczarowanie wyborców, które się
wyraziło w demobilizacji i przeniesieniu głosów. 20 proc. ludzi, którzy
głosowali na Kukiza, głosowało wcześniej na PO i Bronisława Komorowskiego. Przepływ wyborców do Kukiza jest silniejszy z PO niż z PiS.
Jakie błędy w kampanii popełnił Komorowski?
- Wiele. Przede wszystkim przekonanie o pewnym zwycięstwie. Wyborcy nie lubią takiej postawy.
Kolejna rzecz to problem debaty. Doskonale rozumiem, dlaczego
prezydent nie chciał wziąć w niej udziału. Ale to zostało przedstawione
przez przeciwników jako odmowa rozmowy. Duda powiedział dziś na wezwanie
Komorowskiego do debaty: z chęcią, ale ja się dobijałem o to od
czterech miesięcy.
Prezydent kładł w kampanii duży nacisk
na sprawy obronne, a w tej kampanii - przynajmniej po porozumieniach
mińskich, gdy sytuacja na Ukrainie się w miarę uspokoiła - widać było
przemieszczenie zainteresowań opinii publicznej z bezpieczeństwa na
frustrację związaną ze zużyciem władzy.
Komorowski został ukarany za osiem lat rządów PO?
- Po odejściu Tuska do Brukseli to Komorowski uosabia osiem lat
rządów PO. Nawet prezydent mówił zaraz po ogłoszeniu wyników exit poll,
że to nie był głos przeciwko niemu osobiście, tylko jest to problem
rządów PO. Myślę, że prezydent przynajmniej częściowo ma rację, bo
zwłaszcza głos na Kukiza to jest głos za zmianą, byle jaką, ale zmianą.
Wynik Komorowskiego to jest głos protestu ludzi młodych.
Prezydentowi nie udało się odnowić języka. Powinien od pierwszej tury
mówić o przyszłości, stawiając wyzwanie rządowi. Powinien stawiać cele i
mówić, że będzie skłaniał do nich obóz rządowy. Niepotrzebnie z tego
zrezygnował.
Czy Duda wygra drugą turę?
- To, co powinno być obserwowane, to jest dynamika wewnętrzna w PiS. Bardzo interesująca była różnica w języku Dudy
i Kaczyńskiego. Język Dudy zaraz po ogłoszeniu wyników exit poll był
otwarty, nie było w nim agresji, to było wystąpienie demokraty, który
okazuje szacunek wszystkim kontrkandydatom.
Kaczyński,
występując przed Pałacem Prezydenckim w ramach miesięcznicy katastrofy
smoleńskiej, nie wspomniał ani słowem nazwiska Dudy, nie pogratulował mu
sukcesu. To było przemówienie aluzyjne, było nie o Smoleńsku, tylko o
prawdzie. To znaczy, że wybór Dudy na kandydata - podobnie jak wybór
Ogórek przez Millera - może oznaczać śmierć starych przywódców. Millera
już nie ma. A Duda stał się nadzieją PiS. Wystarczyło popatrzeć na
twarze ludzi w sztabie - tam był entuzjazm, wreszcie zobaczyli
człowieka, który prowadzi ich do zwycięstwa. Kaczyński musiał zajrzeć
śmierci w oczy. To może oznaczać poważne problemy w tym obozie. Obraz
Dudy w otoczeniu żony i córki, które nie budzą tradycyjnych lęków przed
PiS, jest niebezpieczny dla Kaczyńskiego. Dziś na trybunie był sam Duda,
nie było Kaczyńskiego. To osłabia obraz Dudy, za którym stoi Kaczyński.
Duda osiągnął sukces, który nie pozwala go zredukować. Może to
prowadzić do wewnętrznych napięć w PiS. Zwycięstwo Dudy może zwiększyć
szanse PiS w wyborach parlamentarnych. Bo on nada nową, mniej
zagrażającą twarz PiS. Może zdobyć głosy centrum.
Kto może przejąć głosy Kukiza? Czy jego wyborcy w ogóle zagłosują w drugiej turze?
- To jest wielki znak zapytania. My dokładnie nie wiemy, kim są
wyborcy Kukiza, choć wszyscy się zgadzamy, że jest to głos
antysystemowy, głos ludzi młodych przeciwko starcom, przeciwko zastanemu
systemowi. Ludzie młodzi mniej wierzą w proces wyborczy i mniej chodzą
na wybory. Może wyrażą protest, nie idąc na drugą turę.
Ale jest większa szansa, że zagłosują na Dudę niż na prezydenta, bo Duda też uosabia zmianę.
Po raz drugi w 25-letniej historii duże znaczenie może odegrać
debata - tak jak w 2007 r. debata między Tuskiem a Kaczyńskim. To będzie
moment, w którym prezydent będzie mógł udowodnić, że ma format męża
stanu - w co nie wątpię - że rozumie problemy polityki zagranicznej i
bezpieczeństwa, które są w kompetencjach prezydenta, że zna problemy
państwa. Na niekorzyść Dudy mogą zagrać jego pewna niedojrzałość i
niewiedza. Ale nawet jeśli prezydent okazałby się bardziej kompetentny,
to nie musi wcale oznaczać, że wypadnie lepiej, bo w telewizji liczą się
obraz i emocje.
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75478,17895491,Wybory_prezydenckie_2015__Smolar__Duda_moze_zagrozic.html#ixzz3ZpES7CVU
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
78. módlmy się ,by jak najszybciej Tacy wyemigrowali
panie wychowawco licznych pokoleń,pana metody dawno zawiodły...szczególnie gdy wybuchała Solidarność,czyli kolejny Przystanek do Wolności
gość z drogi
79. Jak zapewnić ordnung na „polskich obszarach”?
http://nanofiber.salon24.pl/646682,jak-zapewnic-ordnung-na-polskich-obsz...
Proklamacja Generalnego Gubernatora z dnia 26 października 1939 roku:
( cytat za Czesław Madajczyk: Polityka III Rzeszy w okupowanej Polsce)
Aby zapewnić Polakom możliwość „spokojnej pracy” szef Dystryktu
Warszawskiego, dr Fisher w dniu 10 listopada 1939 roku wydal
rozporządzenie o utworzeniu Urzędu Pracy, bowiem gospodarka niemiecka
szukała robotników. A w Polsce było wielu wykwalifikowanych,
poszukujących pracy robotników. Niestety, próby ich pozyskiwania za
pomocą plakatów z zachęcającymi napisami: „Jedźcie z nami do Niemiec”
przynosiły tylko zmianę tych napisów na „Jedźcie sami do Niemiec”.
Rozpoczęły się więc łapanki uliczne i masowe wywózki.
Zalecenia dla obecnie zarządzających "polskimi obszarami", sformułowane przez prof. Czapińskiego 11 maja 2015 roku:
(z wywiadu dla „DGP” , http://wiadomosci.dziennik.pl/opinie/artykuly/490113,prof-czapinski-antysystemowcy-nigdy-nie-przejma-wladzy-w-polsce.html )
Porownując treść enuncjacji prof. Czapińskiego z treścią proklamacji
gubernatora dra Franka widzimy w obu tekstach identyczną troske o
porządek na „polskich obszarach”.
Identyczne jest również remedium proponowane przez obu uczonych panów – spokojna praca dla dobra Niemiec.
Różnica jest tylko w sposobie realizacji.
Aby uwolnić Generalne Gubernatorstwo od radykalnie nastrojonych
młodych Polaków organizowano przymusowe wywózki do Niemiec. Prof.
Czapiński rekomenduje modlitwę w tej intencji i liczy, że młodzi Polacy,
nie mając szansy na podjęcie pracy i zyskanie jakiegokolwiek źródła
utrzymania, sami opuszczą III RP i przymusowe wywózki nie będą
potrzebne.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
80. „Młodość Dudy zepchnęła
„Młodość Dudy zepchnęła Komorowskiego do starszego pokolenia”
–
Wydaje mi się, że najważniejsze momenty konfrontacji ze społeczeństwem
to debaty. Niebezpieczeństwo polega na tym, że emocje i obraz będą... więcej
– Wydaje mi się, że
najważniejsze momenty konfrontacji ze społeczeństwem to debaty.
Niebezpieczeństwo polega na tym, że emocje i obraz będą ogrywały większą
rolę niż racjonalne argumenty – tak prezes Fundacji Batorego prof.
Aleksander Smolar skomentował w programie „Po przecinku” w TVP Info
zapowiedzianą na 17 maja telewizyjną debatę Bronisława Komorowskiego z
Andrzejem Dudą. Jej transmisję będzie można zobaczyć na antenie TVP1.Ma być ona punktem zwrotnym w kampanii prezydenckiej. Zdaniem prof.
Aleksandra Smolara, w tym „swoistym meczu” najważniejszą rolę odegrają
obraz i emocje.
Kluczowa debata
– Wydaje mi się,
że najważniejsze momenty konfrontacji ze społeczeństwem to będą debaty.
Wtedy nieważne są tylko argumenty merytoryczne. I niebezpieczeństwo
polega na tym, że emocje i obraz będą ogrywały większą rolę niż
racjonalne argumenty – mówił Smolar.
– Pewien obraz asymetrii
pokoleniowej działa na niekorzyść Bronisława Komorowskiego. Młodość Dudy
zepchnęła Bronisława Komorowskiego do starszego pokolenia, a tymczasem
prezydent jest w pełni wieku. Bardzo ważna będzie w debacie zdolność
nawiązania kontaktu z widzem – dodał. Zaskakująca kraksa
Według Smolara za słabym wynikiem Komorowskiego stało kilka ważnych czynników.
–
Między innymi to coś, co odebrano jako pewność prezydenta, że jest i
będzie prezydentem. Wszystko na to wskazywało, ale prezydent nie
powinien tego okazywać. Na ludziach sprawiało to wrażenie, jakby
odbierał im prawo głosu. Mogły mieć także znaczenie konflikty między
ekipą z PO i ekipą z Pałacu Prezydenckiego – mówił prezes Fundacji
Batorego.
TOK FM
''Dwóch konserwatywnych dziennikarzy w debacie. Komorowski pognębiony''
Poranku Radia TOK FM, że Bronisław Komorowski został "pognębiony"
doborem dziennikarzy prowadzących debatę wyborczą. - Ale niech sobie
radzi, nie będziemy się specjalnie rozczulać nad losem kandydata -
zaznaczyła.
Dominika Wielowieyska stwierdziła w Poranku
Radia TOK FM, że nie należy przeceniać znaczenia zbliżających się debat
wyborczych z udziałem Bronisława Komorowskiego i Andrzeja Dudy.
Zwróciła jednak uwagę na sprawę doboru prowadzących. Wczoraj "Gazeta
Wyborcza" pisała, że sztab PiS przez kilka godzin negocjował w TVP i
Polsacie nazwiska dziennikarzy. W rezultacie, zamiast Jarosława Gugały i
Piotra Kraśki, debatę poprowadzą Dorota Gawryluk i Krzysztof Ziemiec.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
81. "Komorowski zapomniał,
"Komorowski zapomniał, że od pięciu lat jest prezydentem"
Profesor
Zdzisław Krasnodębski, europoseł PiS, ocenił, że prezydent "zapomniał,
że od pięciu lat jest prezydentem, a od siedmiu lat jego obóz rządzi
Polską". Na antenie TVP debatę skomentował też prof. Aleksander Smolar, prezes Fundacji Batorego. Jego zdaniem Duda "nie był najlepszym promotorem zmiany".
– Co byśmy nie powiedzieli o elektoracie Pawła Kukiza, rośnie grupa
ludzi młodych, którzy mają dosyć tego, co jest w Polsce – dodał
Krasnodębski. Jego zdaniem wcześniej tę grupę zagospodarowywali tacy
politycy jak Janusz Palikot oraz Janusz Korwin-Mikke. – Dużo jeżdżę
po kraju i jest tak, że jest jakiś kryzys systemowy. Młodzi ludzie
nie widzą w Polsce szans – stwierdził. Smolar ocenił, że wiele wyborców
muzyka może nie pójść głosować w II turze.
Krasnodębski zwrócił też uwagę na dysonans w postawie obecnie
urzędującego prezydenta w czasie debaty. – Kandydat, który głosi Polskę
zgodną, był agresywny – powiedział.
„Duda był wycofany i nieśmiały”. „Kandydat, który głosi Polskę zgodną, był agresywny”
– Bronisław Komorowski zapominał, że od pięciu lat jest prezydentem, a od siedmiu lat jego obóz...
„Daleka jestem od tego, żeby posądzać prezydenta o jakąkolwiek agresję. Debata była przez niego wygrana”
– Wczorajsza debata to nie tylko prezentowanie marzeń i opowieści co można zrobić, albo co...
Zagraniczne media zgodne: debatę wygrał Komorowski. „Rany po pierwszej
turze przestają krwawić”
„Agresywny” Komorowski sprawił, że rany po pierwszej turze wyborów „przestają krwawić” – tak serwis...
Niemiecka prasa o kampanii prezydenckiej: Polsce grozi "orbanizacja" i konflikt z UE
Polsce. Dziennik "Frankfurter Allgemeine Zeitung" opisuje jak obóz
Bronisława Komorowskiego ostrzega przed możliwym odwrotem od Unii
Europejskiej i przed "orbanizacją" Polski, jeśli wybory wygra Andrzej
Duda.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
82. "Duda jest niesamodzielny.
"Duda jest niesamodzielny. Tym
wszystkim steruje Jarosław Kaczyński"
zobacz więcej »
"Cała kampania Komorowskiego
jest jednym wielkim hejtem"
zobacz więcej »
Sondaż: Bronisław Komorowski wygrał
z Andrzejem Dudą w niedzielnej debacie
Choć przy dużym odsetku niezdecydowanych. Sondaż Millward Brown dla „Faktów” TVN iTVN24,
![Komorowski kontra Duda w TVN, TVN24 i TVN24 BiŚ.<br />
Sztaby potwierdzają udział w debacie #CzasDecyzji](http://r-scale-97.dcs.redcdn.pl/scale/o2/tvn/web-content/m/p1/i/253f7b5d921338af34da817c00f42753/0f34645a-fd6f-11e4-ba78-0025b511226e.jpg?type=1&srcmode=0&srcx=1/1&srcy=1/1&srcw=1/1&srch=1/1&dstw=640&dsth=360)
Początek decydującej debaty w czwartek 21 maja po "Faktach".
![Apel do Andrzeja Dudy](http://r-scale-ef.dcs.redcdn.pl/scale/o2/tvn/web-content/m/p1/i/253f7b5d921338af34da817c00f42753/9adca76a-fd7e-11e4-b9a8-0025b511226e.jpg?type=1&srcmode=4&srcx=0/1&srcy=0/1&srcw=308&srch=2000&dstw=308&dsth=2000)
Kurski i Kamiński kłócą się u Olejnik o debatę, Berezę i ankiety. Kurski wyznaje: Myliliśmy się...
Komorowski kontra Duda w TVN, TVN24 i TVN24 BiŚ.
Sztaby potwierdzają udział w debacie #CzasDecyzji
zobacz więcej »
Apel do Andrzeja Dudy
Proszę zwolnić dla nas etat - takie wezwanie do
Andrzeja Dudy stosuje studentka prawa Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Chodzi o...
Michał Kamiński w "Kropce nad i" przypomniał, że Andrzej Duda "zdradził"
Jacka Kurskiego i Zbigniewa Ziobrę, kiedy mieli wspólnie odejść z PiS. -
Historia przyznała mu rację, myśmy się pomylili - wyznał Kurski.
Doradca Ewy Kopacz ujawnił również, co Jacek Kurski mówił na spotkaniu
ze sztabem PO w sprawie debaty w TVN. Couch Andrzeja Dudy Jacek Kurski i coach Bronisława Komorowskiego Michał Kamiński - przywitała gości Monika Olejnik, a ci natychmiast zaprzeczyli.
- Pan prezydent przygotowywał się sam do debaty. Parę razy
rozmawialiśmy o podziale polskiej sceny politycznej, ale prezydent sam
tę debatę wygrał, nie miałem w tym najmniejszego udziału - deklarował
Kamiński i natychmiast dodał: - Jacek Kurski na pewno nie brał udziału w
tej klęsce. Gdyby przygotowywał Andrzeja Dudę do debaty, to nie byłaby
tak dramatyczna klęska.
- Andrzej Duda jest politykiem samodzielnym i sam przygotowywał się do debaty - odparł Kurski, a Kamiński wybuchnął śmiechem.
Polityk Solidarnej Polski mówił dalej o wczorajszej debacie. -
Decyduje wrażenie, a we wrażeniu Bronisław Komorowski był niezwykle
agresywny, złamał reguły. Andrzej Duda był spokojny, nawet zbyt
kulturalny, zbyt uładzony - chwalił kandydata PiS.
Kurski
zauważył również, że Duda został wskazany jako zwycięzca w sondach RMF i
Super Expressu - A w Radio Maryja? - kpił Kamiński.
"Duda zdradził Kurskiego"
- We wczorajszej debacie zobaczyłem Andrzeja Dudę, o którym
mówił mi Jacek Kurski kilka lat temu, kiedy zdradził Jacka Kurskiego i
Zbigniewa Ziobrę, kiedy myśleli, że razem z nimi wyjdzie z PiS-u.
Pamiętam jak Zbigniew Ziobro walczył, żeby Andrzej Duda był ministrem w
Kancelarii Prezydenta, a Lech Kaczyński nie chciał się na to zgodzić. A
kiedy Kaczyński wyrzucał ich z PiS-u, liczyli, że z nimi wyjdzie. Wtedy
Andrzej Duda po raz kolejny pokazał swoją cechę labilności, zmiany
poglądów - perorował doradca Ewy Kopacz.
- Ile tu jest
żółci i judzenia. To samo widać u Bronisława Komorowskiego. Ta kampania
jest jednym wielkim hejtem - stwierdził Kurski i zaczął przedrzeźniać
prezydenta Komorowskiego. Powiedział również, że Andrzej Duda był
przywiązany do Lecha Kaczyńskiego. - Historia przyznała mu rację, myśmy
się pomylili - wyznał.
"Sędzia Kryże, najbliższy kolega Dudy"
Zdaniem Kurskiego Duda "miał absolutną rację, wypominając sprawę
Jedwabnego Bronisławowi Komorowskiemu". - Polski prezydent, który mówi,
że naród ofiar był również narodem sprawców, oskarża swój naród o
udział w największej zbrodni, jakiej dokonały hitlerowskie Niemcy -
mówił i dodał: - Zdradza swój naród.
Kamiński odrzucał
atak, mówiąc o tym, że "Komorowski został wsadzony do więzienia przez
wiceministra PiS, sędziego Kryże, czyli najbliższego kolegę pana Dudy". -
Za to, że walczył o polską wolność. Jacek Kurski powinien za to
przeprosić, a nie teraz krzyczeć plugawe rzeczy o Bronisławie
Komorowskim, który całe życie walczył o to, żeby Polska była wolna,
bezpieczna. Andrzej Duda był zastępcą Ziobry, kiedy zastępcą Ziobry był
Andrzej Kryże. Sędzia komunistyczny, który wsadzał do więzienia
największych polskich patriotów, takich jak Bronisław Komorowski. To
jest właśnie obłuda PiS - jesteś naszym komuchem? Co byś nie zrobił, my
ci wybaczymy. Jesteś przeciwko nam? Choćbyś był najporządniejszym
człowiekiem, my cię wsadzimy do więzienia - oburzał się.Kurski o MamPrawoWiedziec.pl
Kamiński nie przestawał atakować i zauważył, że Andrzej Duda "w
europarlamencie mówił to, co ma się podobać ludziom w europarlamencie", a
aktualnie "chce mówić to, co się podoba polskim rolnikom".
- Andrzej Duda nie może brać odpowiedzialności za portal prowadzony
dawniej przez córkę Bronisława Komorowskiego - mówił o portalu
MamPrawoWiedziec.pl Jacek Kurski.
- To jest portal, na
który powoływał się Zbigniew Ziobro, żeby pokazać jakim dobrym jest
europosłem - punktował Kamiński. Kurski oburzył się i powiedział, że
należy rozliczać Dudę "z jego wystąpień i oświadczeń własnoręcznie
podpisanych, a nie jakichś elektronicznych ankiet".
"Będę tym, który cię wyciągnie z transportu..."
Mówiono też o dzisiejszym spotkaniu sztabów PiS i PO w sprawie debaty w TVN.
- Dzisiaj Jacek Kurski groził jednemu z członków sztabu PO - być może
żartobliwie, ale to bardzo znamienne - "uważaj, bo będę tym, który cię
wyciągnie z transportu do Berezy Kartuskiej" - zarzucał Kamiński. -
Kompletne brednie - odpowiadał Kurski.
W rozmowie pojawił się również wątek podpalenia budki strażniczej pod Ambasadą Rosyjską.
- Prezydent przepraszał Putina i Federację Rosyjską za działanie
polskich obywateli, którzy podpalili budkę. Okazuje się, że podpalenie
budki zleciły służby specjalne - grzmiał Kurski. Kamiński stwierdził
natomiast, że ten "wpisuje się w putinowską propagandę".
-
Chłopaki i dziewczyny, jak będziecie głosować na Andrzeja Dudę, to
będziecie głosować na Jacka Kurskiego. Nie chcecie Kurskiego, głosujcie
na Komorowskiego - apelował na koniec Kamiński.
Komorowski wciąż uderza w Dudę. A Dudzie tłum skanduje Zwyciężymy!
Kandydaturę Komorowskiego poparła dziś wicemarszałek Sejmu Wanda
Nowicka. Oświadczyła, że lepszy jest prezydent konserwatywny, ale
otwarty na dialog, niż prezydent z "twarzą prezesa Kaczyńskiego".
Z listem otwartym do Komorowskiego zwróciło się ponad 30
działaczy społecznych, polityków, ludzi kultury i publicystów.
Zaapelowali, by wycofał się on z pomysłu referendum m.in. ws. JOW. Ich
zdaniem inicjatywa ta budzi wątpliwości konstytucyjne.
Lepsza - ich zdaniem - byłaby debata w tej sprawie. Pod listem otwartym
podpisali się m.in. dr Marcin Gerwin z Sopockiej Inicjatywy Rozwojowej,
Jan Śpiewak ze stowarzyszenia Miasto Jest Nasze, stołeczna aktywistka
miejska Joanna Erbel, dr hab. Jan Sowa z Uniwersytetu Jagiellońskiego,
prof. Krzysztof Podemski z Uniwersytet im. Adama Mickiewicza, prof. Adam
Ziółkowski z Uniwersytetu Warszawskiego, dziennikarz Adam Wajrak,
publicysta Roman Kurkiewicz, Agnieszka Grzybek i Adam Ostolski z
Zielonych, b. dyrektor Teatru Ósmego Dnia w Poznaniu Ewa Wójciak.
Znane
osobistości po raz kolejny zaangażowały się w kampanię wyborczą
Bronisława Komorowskiego. Obecnego prezydenta na konwencji w Katowicach
poparła reżyserka Agnieszka Holland. - Żyjemy w bardzo trudnych czasach.
Nie tylko Putin, ale zwykli...
wybory prezydenckie
Cimoszewicz w programie Lisa. Było o Jedwabnem. "Gdzie jak gdzie, ale w Polsce to jest haniebne. Ktoś taki..."
Andrzej Duda podczas debaty prezydenckiej wypomniał Bronisławowi
Komorowskiemu, że w 2011 roku na uroczystości upamiętniającej wydarzenia
w Jedwabnem Komorowski wystosował list, w którym - jak stwierdził -
prezydent zawarł określenie: "naród ofiar był także sprawcą". - To było
skalkulowane. Jeżeli polityk uważa, że takim instrumentem można się
posłużyć, to wystawia sobie fatalną cenzurę moralną - ocenił Włodzimierz
Cimoszewicz.
- Gdzie jak gdzie, ale w Polsce to jest
haniebne. Ktoś taki powinien być wyeliminowany z życia politycznego -
stwierdził były premier.Komorowski - Duda jak Kwaśniewski - Wałęsa?
Cimoszewicz uważa, że Komorowski "wreszcie pokazał, że mu
zależy, potrafi się dzielić swoimi emocjami, wiele wie i mówi
rozsądnie".
- W wielu sprawach się z nim nie zgadzam, np.
w sprawie Jednomandatowych Okręgów Wyborczych, ale pokazał bardzo wiele
zalet i pozytywów. W przypadku pana Dudy widać było niepewność w
zachowaniu, gestykulacji i formułowaniu odpowiedzi, kiedy uciekał od choćby szczątkowej odpowiedzi na temat. Widać było, że nie panuje nad sytuacją - powiedział.
Były premier przypomniał również, że przed laty, po wygranej
debacie z Wałęsą, poparcie Kwaśniewskiego zwiększyło się o trzy punkty
procentowej, a według najnowszego sondażu Komorowski po debacie zyskał
już siedem p.p.
Apel szefów MSZ
Cimoszewicz razem z innymi byłymi szefami MSZ wystosowali list w
sprawie II tury wyborów. - Zwracamy uwagę na sytuację wokół Polski,
agresywną politykę Rosji. I mówimy to, co wydaje się oczywiste, jeśli
poważnie traktujemy nasze państwo i bezpieczeństwo - że w takich
warunkach, wobec takich okoliczności jest sprawą niezwykle ważną, by
wpływ na polską politykę zagraniczną miał człowiek doświadczony - mówił.
Doprecyzował, że takie stanowisko zdecydowali się zająć wszyscy byli ministrowie oprócz Anny Fotygi.
Głosy lewicy w II turze
Tomasz Lis pytał także o wypowiedź Leszka Millera, który zadeklarował, że nie będzie głosował na Komorowskiego. Szef SLD zagłosuje na Dudę albo w ogóle nie pójdzie na wybory.
- Mam wrażenie, że to jest coś więcej niż koncepcja Millera, bo o
ile się nie mylę, po I turze Napieralski, który zebrał zdecydowanie
więcej głosów, też powiedział, że nie wskaże żadnego z kandydatów w II
turze - przypomniał Cimoszewicz.
Stwierdził też, że mniej
istotne są ok. 2,4 proc. wyborców, którzy w I turze poparli kandydatkę
SLD, ale te kilka procent sympatyków lewicy, którzy zagłosowali na Kukiza.
- Mam nadzieję, że jednak większość - jeśli będzie głosować -
odda głosy na Komorowskiego. Duda jednak reprezentuje formację, która
wielu ludziom centrum i lewicy pozostawiła w pamięci niezwykle złe
wspomnienia - podsumował.
Kuriozalny list b. szefów MSZ |
Zarejestrowani przez służby specjalne PRL jako tajni
współpracownicy - ministrowie spraw zagranicznych III RP napisali list
potępiający Jarosława Kaczyńskiego w związku z jego wypowiedzią rzekomo
obrażającą Angelę Merkel. Pod listem podpisał się także Władysław
Bartoszewski, który jako jedyny z tego grona nie figuruje jako
zarejestrowany tajny współpracownik komunistycznych służb specjalnych,
był natomiast wielokrotnie wynagradzany przez rząd niemiecki.
Sprawa jest o tyle kuriozalna, ponieważ ci sami ludzie a wraz z nimi
sprzyjające obecnemu rządowi media w 2006 roku oburzały się na
ówczesnego ministra Antoniego Macierewicza, który przypomniał fakt
zarejestrowania byłych ministrów spraw zagranicznych jako tajnych
współpracowników służb specjalnych PRL.
20 sierpnia 2006 w Telewizji Trwam, Antoni Macierewicz, ówczesny
wiceminister obrony narodowej, odnosząc się do listu byłych ministrów
spraw zagranicznych krytykującego odwołanie szczytu Trójkąta
Weimarskiego przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego, stwierdził, że
większość z nich była "agentami sowieckich służb specjalnych". Po tych
słowach rozpętała się skandaliczna awantura z udziałem mediów i
dziennikarzy sprzyjających PO i SLD. Tymczasem Antoni Macierewicz
wyjaśnił, że rejestracji tajnych współpracowników dokonywały wprawdzie
służby specjalne PRL, ale były one całkowicie podporządkowane Moskwie ,
gdzie mieściło się główne dowództwo komunistycznej bezpieki, które
podlegali także polscy funkcjonariusze służb specjalnych i pozyskani
przez nich tajni współpracownicy.
Minister obsypany markami
132 tysiącami marek Fundacja Roberta Boscha wyróżniła Władysława
Bartoszewskiego za rolę, jaką odgrywa w kształtowaniu stosunków
polsko-niemieckich. W realizację jej programów zaangażowany jest
finansowo rząd Niemiec.
Pierwszą część pieniędzy zaczęto przekazywać, jeszcze zanim Władysław
Bartoszewski objął funkcję szefa polskiej dyplomacji. Po upływie 16
miesięcy, gdy ustępował ze stanowiska, w fundacji zadecydowano o
przekazaniu dalszych środków, tym razem na druk książki. Niemieckie
marki wpłynęły na konto polskiej Fundacji Roberta Schumana, w której
przewodniczącym Rady Fundatorów i członkiem rady programowej jest
Tadeusz Mazowiecki.
Informacje o wsparciu dla polskiego ministra spraw zagranicznych
Władysława Bartoszewskiego można znaleźć w raporcie o działalności
Fundacji Roberta Boscha za lata 1974–2000.
„Po zmianach politycznych w Polsce był ambasadorem w Wiedniu, następnie
ministrem spraw zagranicznych Rzeczpospolitej Polskiej, senatorem i
obecnie znów jest ministrem spraw zagranicznych. Fundacja wspiera pracę
Władysława Bartoszewskiego nad jego wspomnieniami na temat porozumienia
niemiecko-polskiego jako ważnego dokumentu czasów i przeznaczyła na ten
cel 132 000 DM”– zapisano w dokumencie.
– Wsparliśmy prof. Bartoszewskiego dwojako– powiedział
Niezależnej.pl prof. Joachim Rogall z centrali Fundacji Roberta Boscha w
Stuttgarcie. Najpierw przekazując środki na konto polskiej fundacji
Roberta Schumana, a później wspierając druk – wyjaśnił prof. Rogall. – Bartoszewski był wtedy ministrem, potrzebował asystentki do tego, by zbierać materiały, cytaty do książki – tłumaczył Niezależnej.pl profesor.
To zadanie powierzono niemieckiej współpracowniczce Fundacji Schumana –
Ulrike Kind, która zresztą była wcześniej stypendystką Fundacji Roberta
Boscha.
Prof. Joachim Rogall wyjaśnił, że o sfinansowanie projektu w latach
1997–2001 występowała działająca w Polsce fundacja Roberta Schumana.
W 2002 r. Fundacja Roberta Boscha ogłosiła, że zamierza także pomóc w wydaniu drukiem opracowanych już wspomnień.
W ten sposób dzięki fundacji powstała książka „Und reiß uns den Hass aus
der Seele” (I wyrzuć nienawiść z dusz naszych). Pozycja trafiła do
księgarń w roku 2005. Wydało ją Wydawnictwo Polsko-Niemieckie z siedzibą
w Warszawie.
W marcu 2005 r., gdy książka wchodziła na rynek, Władysław Bartoszewski
został zaproszony do uroczystego odczytania jej fragmentów w bibliotece
miejskiej w Stuttgarcie.
– Wspieramy go, bo on wspiera nas – wyjaśnił pomoc udzieloną Władysławowi Bartoszewskiemu prof. Rogall.
Zarejestrowani jako TW
„Carex”- Włodzimierz Cimoszewicz, „Ralf” Adam Rotfeld, „Must” –Andrzej
Olechowski i „Buyer” –Dariusz Rosati - pod takimi pseudonimami figurują
oni w dokumentach służb specjalnych PRL.
Adam Rotfeld " Rauf" , :Ralf", "Serb" , "Rot" ( IPN 002082/291, IPN BU
002086/758, ) - szef MSZ w rządzie SLD, to wieloletni pracownik
Państwowego Instytutu Spraw Międzynarodowych. W 1956 r. był jednym z
organizatorów komórki komunistycznej w Szkole Głównej Służby
Zagranicznej aż do ukonstytuowania się ZMS, którego był członkiem. W
okresie PRL zarejestrowany jako tajny współpracownik – kontakt
operacyjny wywiadu PRL . W Szwajcarii kontaktował się z nim
funkcjonariusz komunistycznej bezpieki Henryk Bosak, w III RP polityk
SLD.
Andrzej Olechowski "Tener" i "Must ( mikrofilm - J-7588, 81-06-25). –
szef MSZ w rządzie Waldemara Pawlaka. W Latach 80. był pracownikiem
Banku Światowego. W okresie pracy w instytucjach międzynarodowych jako
tajny współpracowniku komunistycznego wywiadu miał on współpracować z
komunistycznym wywiadem. Jak ujawnił historyk Sławomir Cenckiewicz,
Olechowski był kontaktem operacyjnym funkcjonariusza komunistycznej
bezpieki Gromosława Czempińskiego, późniejszego szefa UOP.
Dariusz Rosati - „Buyer” ( IPN BU 001043/3344 )- jako polityk Sojuszu
Lewicy Demokratycznej w latach 1995–1997 piastował stanowisko ministra
spraw zagranicznych w czasie, gdy funkcję premiera sprawował Włodzimierz
Cimoszewicz, który – według dokumentów IPN – był z kolei zarejestrowany
jako TW „Carex”. Z archiwów Instytutu wynika, że Dariusz Rosati w 1968
r. został zarejestrowany przez Departament I MSW jako kandydat na
tajnego współpracownika (kryptonim „Kajtek), w 1976 r. w kategorii
„zabezpieczenie”, a w 1978 r. jako kontakt operacyjny ps. „Buyer
(kupiec). Z kolei w 1985 r. został zarejestrowany w Departamencie II MSW
(kontrwywiad) w kategorii „kandydat”, a listopadzie 1989 r. w kategorii
„zabezpieczenie”.
Włodzimierz Cimoszewicz „Carex ” ( IPN BU 01911/115)- zarejestrowany
przez Wydział II Departamentu I MSW jako kontakt operacyjny przed
dwuletnim wyjazdem do USA na stypendium Fullbrighta. W aktach zachowała
się m.in. własnoręcznie pisana przez Cimoszewicza obszerna notatka.
Sporządził ja podczas pobytu w USA. Opisał w niej wizytę, jaką złożyli
mu pracownicy wywiadu amerykańskiego. Notatkę przekazał swojemu
oficerowi prowadzącemu w USA, który pracował w misji przedstawicielskiej
przy ONZ. Z tych dokumentów komunistycznej bezpieki wynika również, że
Cimoszewicz utrzymywał kontakty z SB także po powrocie do Polski z USA w
1983 i 1984 roku.
Teraz cala czwórka - jako byli szefowie MSZ postanowili zaprotestować.
(…) Jako byli szefowie dyplomacji niepodległej RP czujemy się w
obowiązku wyrazić głęboki sprzeciw wobec ostatnich wypowiedzi prezesa
Jarosława Kaczyńskiego o stosunkach polsko-niemieckich.(…) – napisali w
swoim liście Carex, Ralf, Must, Buyer i Władysław Bartoszewski.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
83. Lis - by uderzyć w Andrzeja
Lis - by uderzyć w Andrzeja Dudę - cytował fałszywe konto jego
córki Kingi! Czy okładka "wSieci" poświęcona pluszakowi tej władzy nie
oddała istoty rzeczy?
Podoba się to wszystko władzom Telewizji
Publicznej? Znów będą udawać, że to kwestia standardów, które obowiązują
wszystkich? Krajowa Rada znów pogrozi palcem? To niebywałe łotrostwo i
szubrawstwo.
To już pęka. Jeszcze trochę cierpliwości.
PS. Lis
przeprosił - za „pomyłkę” („dowiedziałem się o wpisie tuż przed
programem…”) - na Twitterze. Nie sprawdził. Nie zweryfikował. A przekaz
poszedł w telewizyjny świat. Tak się dzisiaj robi Telewizję Publiczną.
Kampania ataków na Andrzeja Dudę w programie Tomasza Lisa.
Karolak, Cimoszewicz i Lewandowski w chórze apologetów Bronisława
Komorowskiego
"Ktoś taki powinien być wyeliminowany z życia publicznego!" - powiedział o Andrzeju Dudzie były premier.
-------------------------------
Katarzyna Kolenda-Zaleska
Krytykować to sobie można Komorowskiego. Dudą? Tylko zachwycać
zachwyty nad Andrzejem Dudą nie milkną. Zmieni Polskę, jedyny,
najlepszy, nadzieja. Znajdź w słowniku pochlebstwo, a na pewno zostało
już użyte.
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75968,17941677,Krytykowac_mozna_tylko_Komorowskiego.html
Czuchnowski, Jałoszewski
PiS chce posiedzenia Sejmu, bo szef CBA mówił o ruskiej budce
podsłuchanej rozmowy szefa CBA z Elżbietą Bieńkowską. Miał w niej mówić,
że w 2103 r. policja sprowokowała incydent pod ambasadą Rosji. Szef CBA
zaprzecza i mówi, że cytat został zniekształcony.
PiS Mariusz Błaszczak. Fragmenty rozmowy Wojtunika z Bieńkowską z 5
czerwca 2014 r. ujawnił wczoraj tygodnik "Do Rzeczy". Nagranie pochodzi z
nielegalnych podsłuchów zakładanych w latach 2013-14 w warszawskich
restauracjach. Dotąd było uznawane za zaginione, nie miała go
prokuratura prowadząca śledztwo w sprawie afery.
Bieńkowska, gdy rozmawiała z Wojtunikiem, była wicepremierem i ministrem
infrastruktury. Dzisiaj jest unijnym komisarzem ds. rynku wewnętrznego i
usług...
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75478,17941472,PiS_sie_chwyta_ruskiej_budki.html#ixzz3aXDrS4nL
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
84. Kuźniar: Duda to nie rasowy
Kuźniar: Duda to nie rasowy polityk, a forma plastikowo-teflonowa
Prof. Roman
Kuźniar stwierdził w wywiadzie dla TOK FM, iż Andrzej Duda nigdy
nie wyzwoli się spod wpływów Jarosława Kaczyńskiego. - On został
wynaleziony przez ten obóz i realizuje jego koncepcje. To pusta forma
napełniana politycznym duchem...
Balcerowicz o Dudzie: Obiecuje nieodpowiedzialnie. Skąd weźmie 100 mld złotych?
Andrzej Duda
obiecuje kompletnie nieodpowiedzialnie - ocenił w radiowej Jedynce były
wicepremier i minister finansów Leszek Balcerowicz.
Kwaśniewski: Jeśli wygra Duda, PiS wygra także wybory parlamentarne
– Ewentualne
zwycięstwo Andrzeja Dudy gwarantuje zwycięstwo PiS w wyborach
parlamentarnych – stwierdził były prezydent Aleksander Kwaśniewski
w Radiu ZET.
Kuczyński: Propozycje Dudy uderzą w młodych ludzi
– Nie dziwi
mnie, że pan doktor Andrzej Duda nie widzi, że jego propozycje uderzają
w elektorat, który on chce zdobyć, bo to prawnik. Nie musi znać się
na gospodarce. Ale, że jego otoczenie tego nie widzi, to tego
nie rozumiem – mówił...
Nałęcz: Duda blokuje etat, bo dopiero zaczyna karierę
Andrzej Duda
blokuje etat asystenta, wielokrotnie zmieniał miejsce pracy i cały czas
trwa przy tym etacie na Uniwersytecie Jagiellońskim. Ja pracuję
na uniwersytecie od 40 lat i kończę swoją karierę - powiedział w TVP
Info doradca prezydenta prof....
Znane
osobistości po raz kolejny zaangażowały się w kampanię wyborczą
Bronisława Komorowskiego. Obecnego prezydenta na konwencji w Katowicach
poparła reżyserka Agnieszka Holland. - Żyjemy w bardzo trudnych czasach.
Nie tylko Putin, ale zwykli...
Janusz A. Majcherek
Polska jako republika wyznaniowa. To pomysł współpracownika Dudy
"Należy przekształcić izbę wyższą parlamentu w reprezentację osób
zaufania publicznego, w tym przedstawicieli Kościołów chrześcijańskich z
dominującą reprezentacją Episkopatu Kościoła katolickiego" - to pomysł
współpracownika Dudy, posła PiS Krzysztofa Szczerskiego.
podnoszą jego niesamodzielność oraz zasłanianie miłym uśmiechem
niesympatycznych twarzy polityków PiS stanowiących ideowe i
organizacyjne zaplecze jego potencjalnej prezydentury. On sam zaprzecza
sugestiom, jakoby to Antoni Macierewicz i Joachim Brudziński mieli być
głównymi postaciami jego kancelarii. Wymienił jednak dwa nazwiska swoich
przyszłych doradców, wśród nich posła PiS Krzysztofa Szczerskiego.
Warto więc poznać poglądy na państwo i jego pożądany kształt głoszone
przez osobę mogącą mieć na ten kształt istotny wpływ.
Otóż jego zdaniem powinno to być państwo wyznaniowe. Ściślej - republika
wyznaniowa. Tak właśnie: "Polska - republika wyznaniowa", zatytułował
artykuł dla pisma "Pressje", w którym wyłożył swoje polityczne credo.
Republika wyznaniowa to formuła znana szerzej w postaci republiki
islamskiej. Szczerski modyfikuje ją w ten sposób, że miałaby to być
republika katolicka. Narzędziem służącym zaprowadzeniu tej odmiany
państwa wyznaniowego ma być, według postulatów Szczerskiego, dyktatura.
Konkretnie: "dyktatura Ewangelii". Albowiem w Polsce "nadszedł czas
rewolucji fundamentalistycznej". Konkretnie oznacza to np. oddanie
biskupom bezpośredniego wpływu na władzę ustawodawczą ("należy
przekształcić izbę wyższą parlamentu w reprezentację osób zaufania
publicznego, w tym przedstawicieli Kościołów chrześcijańskich z
dominującą reprezentacją Episkopatu Kościoła katolickiego"). A ponadto
"należy przeprowadzić konsekwentną reformę prawa - w tym kodeksowego,
które zaczęłoby egzekwować wartości wynikające z katalogu cnót
chrześcijańskich". W ten sposób Polska stworzy oryginalny system, w
którym "to, co niemoralne, jest karalne". A niemoralne jest to, co
niezgodne z doktryną katolicką.
Luzacy i fundamentaliści
Emblematyczny i najbardziej znany sympatyk Kukiza to Kuba Wojewódzki
- celebryta, milioner jeżdżący luksusowymi samochodami, niewypierający
się znajomości smaku marihuany, prowadzący życie nader swobodne
obyczajowo (aż chce się dopowiedzieć: mający zatem liczne powody, by być
"wkurzonym").
Wiele wskazuje na to, że wśród wyborców
Kukiza sporo jest podobnych luzaków spod znaku "sex, drugs &
rock'n'roll". Poparło go wielu byłych lub czynnych rockmanów i ich
fanów. Nie wiedzą, że tacy jak oni są najbardziej pogardzaną w PiS
częścią polskiego społeczeństwa (Wojewódzkiemu dawano to do zrozumienia
nieraz)? Nie zdają sobie sprawy, że PiS za "trawkę" czy in vitro chce
wsadzać do więzienia, luźnym związkom odmówić wszelkich praw, zakazać
handlu w niedzielę (piwka się nie kupi ), nadać prawu państwowemu jak
najwięcej cech prawa wyznaniowego, poszerzyć obecność religii w życiu
publicznym; krótko: umocnić obyczajowy i kulturowy rygoryzm?
Jedna ze znajomych opowiedziała mi, że jej kolega, który przyznał
się do głosowania na Kukiza, na swoim profilu facebookowym jako ulubioną
wskazuje stronę "Szkoła bez religii". Nie mogła się nadziwić, jak taki
ewidentny obyczajowy liberał i antyklerykał może torować drogę do władzy
antyliberalnemu i klerykalnemu kandydatowi. Bo przecież głosowanie na
Kukiza to osłabianie Komorowskiego, a wzmacnianie Dudy
deklarującego pełną zgodność swoich poglądów z wytycznymi Episkopatu i
szykującego się do nadania religii smoleńskiej statusu kultu państwowego
(on sam i obaj wskazani przez niego doradcy - Szczerski i Wojciechowski
- to wyznawcy teorii zamachu).
Regres to też zmiana
Potrzeba zmian, charakterystyczna dla młodego pokolenia, może
skłaniać do zachowań uwsteczniających system polityczny, społeczny i
kulturowo-obyczajowy. Nie każda zmiana oznacza postęp - destabilizacja
to też zmiana, ruch wstecz też może być gwałtowny, zmieniać można także
na gorsze. W latach 70. to młodzież i studenci wywołali w Iranie bunt
przeciw promodernizacyjnym i prozachodnim rządom szacha. W wyniku tego
władzę przejęli brodaci ajatollahowie i dziś kraj pod ich rządami jest
bastionem religijnego fundamentalizmu oraz obyczajowego rygoryzmu. Aby
się napić piwa czy pocałować z dziewczyną, młodzi ludzie muszą się
spotykać pokątnie i ukrywać przed policją obyczajową.
Polska to nie Iran, prezydent to nie szach, rządy PO to nie autorytarny
reżim, a zatem powodów do buntu jest mniej. Jego rezultat będzie jednak
podobny: otworzy drogę do władzy konserwatystom, którzy uwstecznią kraj
pod względem obyczajowym i kulturowym.
Wydawać by się
mogło, że młodych, wykształconych, wielkomiejskich i luzackich
zwolenników Kukiza, skrzykujących się na Facebooku bywalców rockowych
koncertów, nic nie łączy z elektoratem PiS mającym dokładnie przeciwny
profil i przekrój społeczny. Ale torują drogę do władzy tej formacji.
Pokazanie żółtej, a tym bardziej czerwonej kartki zawodnikowi jednej
drużyny oznacza bowiem wzmocnienie drużyny przeciwnej. Kukiz marzy, że
to jego drużyna wybiegnie na boisko i dokopie rywalom. Zbieranina
amatorów przeciw profesjonalnym graczom Przykro będzie patrzeć, jak są
ogrywani.
Jest takie używane w polityce powiedzonko o
karpiach głosujących za przyspieszeniem Wigilii. To trafne
odzwierciedlenie zachowania części zwolenników Kukiza działających na
rzecz powrotu PiS do władzy. Może tego nie chcą, ale temu sprzyjają. A
kiedy to zrozumieją, może być za późno.
*Janusz A. Majcherek - profesor w Instytucie Filozofii i Socjologii krakowskiego Uniwersytetu Pedagogicznego
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75968,17941530,Naiwne_karpie.html#ixzz3aaIjQrni
Prof. Markowski o wadach i zalerach kampanii
Duda? Wydaje się, że minął się z prawdą i zapewne chce to przykryć. Prezydent? Nadal słaby apel do...
"Wydaje się, że Duda to człowiek, który kłamie. Sprawdzono ankietę
portalu MamPrawoWiedziec.pl. Prezydent zacytował prawdziwe deklaracje
Dudy w sprawie polityki rolnej i emisji gazów".
awantura o program lisa
Kraśko: Jest oczekiwanie, czy to się stanie. I zaczyna: TVP pragnie przeprosić panią Kingę Dudę...
Widzę na Twitterze, że jest oczekiwanie i niepewność, czy to się stanie.
Stanie się. Wyjaśnienie i przeprosiny - zaczął przeprosiny prowadzący
"Wiadomości" Piotr Kraśko. - We wczorajszej audycji "Tomasz Lis na
żywo", realizowanej dla TVP
przez firmę producencką Tomasza Lisa znalazło się odniesienie do wpisu
na jednym z serwisów społecznościowych, umieszczonych przez - jak to się
potem okazało - osobę podszywającą się pod Kingę Dudę, córkę kandydata
na prezydenta Andrzeja Dudy - mówił Kraśko.
- W związku z
powyższym TVP pragnie przeprosić panią Kingę Dudę za zaistniałą
sytuację - zakończył dziennikarz. Podkreślił też, że Tomasz Lis
osobiście przeprosił kandydata PiS na prezydenta.
Kraśko przeprosił także w imieniu TVP za wypowiedzi w programie
Jana Pospieszalskiego. - TVP przeprasza też za treści, które znalazły
się w programie "Jan Pospieszalski. Bliżej" w ubiegłym tygodniu - mówił
prowadzący "Wiadomości". Jak dodał, autor programu "naruszył zasady
współpracy z TVP" oraz "wykorzystał audycję do naruszającego zasady
rzetelności dziennikarskiej ataku na prezydenta Bronisława
Komorowskiego".
Lis osobiście przeprosił Dudę
Wcześniej Tomasz Lis osobiście przeprosił Andrzeja Dudę
za cytowanie fałszywego konta jego córki na Twitterze. Kiedy ten
pojawił się w biurowcu Axel Springer na spotkanie w jednej z redakcji,
Lis przywitał go i przeprosił za swoje słowa. Jak stwierdziła na
Facebooku dziennikarka "Newsweeka" Renata Kim, Duda przyjął przeprosiny.
Tomasz Lis podczas
programu w TVP, w którym gościem był Tomasz Karolak, zacytował rzekomy
wpis na Twitterze córki kandydata PiS na prezydenta. Szybko
okazało się, że zdania o "oddaniu Oscara" za "Idę" nie są autorstwa
Kingi Dudy, a konto w serwisie jest fałszywe. Dziennikarz przeprosił za
swoje słowa najpierw na Twitterze, a później na antenie TVP Info.
Podkreślał, że nie był świadomy tego, że konto nie należy do córki
kandydata. Wcześniej na konferencji prasowej Andrzej Duda stwierdził, że
to, co zrobił Lis, było "wstrętne" i miało na celu poniżenie jego
córki.
Karolak: Uległem manipulacji
Karolak, który zaangażował się w kampanię Komorowskiego, m.in.
prowadził poniedziałkową konwencję w Katowicach, mówił w programie
"Tomasz Lis. Na żywo", że córka Dudy wpisała na jednym z portali
społecznościowych, że tata powiedział, że jak zostanie prezydentem, to
odda Oscara, którego dostał film "Ida". Wtedy prowadzący program Tomasz Lis sięgnął po notatkę z tym wpisem.
Po programie Karolak oświadczył na Twitterze, że nie wiedział,
iż cytat, którego użył, nie pochodził od córki Dudy. Zaznaczył, że
przeprasza, bo "uległ manipulacji". Przeprosił również Tomasz Lis - najpierw na Twitterze, potem w TVP Info.
Do przeprosin na Twitterze odniósł się Duda. Zaznaczył, że liczy na "sprostowanie kłamstw, które głosili" Lis i Karolak.
- Chyba zapominają o tym, że wypowiedzieli to w programie telewizyjnym,
który oglądało być może miliony Polaków. Jeżeli mają cień honoru,
jeżeli chociaż w najmniejszym stopniu są uczciwymi mężczyznami, to
przeproszą moją córkę w telewizji w porze takiej samej oglądalności,
jaka była wczoraj w trakcie tego programu i zrobią to w najbliższym
czasie - powiedział.
Duda ocenił, że na ostatnim odcinku
kampanii wprowadza się "metody, które są nieuczciwe i urągające
wszelkiej przyzwoitości". - Liczę, że zareagują na to władze telewizji i
Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji - dodał.
Joanna Stempień-Rogalińska z Centrum Informacji TVP powiedziała, że
zarząd Telewizji Polskiej uznał zaistniałą podczas poniedziałkowego
programu sytuację za niedopuszczalną i zażądał wyjaśnień od producenta
programu.
- Nadal czekamy na obszerne, pisemne
wyjaśnienia od producenta programu. Posłużą nam one jako podstawa do
analizy dotychczasowego systemu nadzoru redakcyjnego i współpracy z
producentami zewnętrznymi - powiedziała Stempień-Rogalińska,
zaznaczając, że to ostatnio nie pierwszy problem z produkowanym dla TVP
programem, ponieważ problemy miały też miejsce w przypadku programu Jana
Pospieszalskiego, w którym pojawiła się kontrowersyjna sonda,
sugerująca powiązania Komorowskiego z WSI.
Od dwóch dni usiłujemy bezskutecznie skontaktować się z dyrekcją TVP INFO, (osobiście, telefonicznie, mailowo).
Przed chwilą otrzymaliśmy lakoniczną informację od Dyrekcji, że
program jest w tym tygodniu zawieszony. Nie podano żadnego uzasadnienia.
W programie zgodnie z zeszłotygodniowymi uzgodnieniami miał gościć m.in Paweł Kukiz.
Wyrażamy zaniepokojenie taką formą współpracy z naszą redakcją.
Paweł Nowacki, producent
Jan Pospieszalski, prowadzący
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,17947237,Program__Blizej...
Pospieszalski: Decyzji nikt ze mną nie konsultował
- W lakonicznej wiadomości zostałem poinformowany, że program "Bliżej" został zawieszony - powiedział nam prowadzący program publicysta Jan Pospieszalski.- Nikt nie konsultował ze mną tej decyzji - stwierdził Pospieszalski. Jak dodał, nie wie, czy decyzja dotyczy jedynie najbliższego odcinka programu.
- Nie są mi znane przyczyny takiej decyzji - stwierdził Pospieszalski. - Jak widać, cisza wyborcza zaczyna się już w czwartek - skomentował publicysta. W najbliższym programie gościem miał być m.in. Paweł Kukiz.
KRRiT zwróciła się do TVP o wyjaśnienia
W ostatni czwartek podczas programu Jana Pospieszalskiego "Bliżej" pojawił się sondaż z pytaniem, czy widzowie poprą kandydata popieranego przez WSI. Sprawą zajęła się Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji.
- Oglądałem ten program. Przeprowadzona w nim sonda telefoniczna była prymitywną agitacją telefoniczną - mówił Krzysztof Luft, członek KRRiT w rozmowie z Wyborcza.pl. Rada zwróciła się do TVP z wnioskiem o stanowisko stacji i przesłanie nagrania z programu. Następnie przedstawi swoje stanowisko.
Komorowski u Wojewódzkiego
"Nie można obiecywać, jak się nie ma forsy. Duda tak może, ja nie mogę"
Jałoszewski i Czuchnowski:
Lis przeprasza, Pospieszalski się śmieje. TVP i marne standardy wyborcze
przeprosiłaby za Pospieszalskiego? Dlaczego nie zrobiła tego od razu w
piątek, nazajutrz po jego programie?
na poniedziałkowy incydent w programie Tomasza Lisa, w którym Tomasz
Karolak i prowadzący zacytowali tweet z fałszywego konta córki Andrzeja
Dudy. Już we wtorek TVP zażądała od Lisa wyjaśnień, uznając "sytuację za
niedopuszczalną". A we wtorkowych...
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75968,17947701,Lis_przeprasza__Pospieszalski_sie_smieje__Marne_standardy.html#ixzz3acyO9EqB
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
85. wybory
wybory prezydenckie
Balcerowicz namawia: Nie wybierajcie Dudy. "Nie mam wątpliwości, że..."
Gdyby doszło do "aktu zbiorowej
nieodpowiedzialności" i na stanowisku prezydenta był Andrzej Duda, to
Polska stanęłaby przed wielkim problemem - mówił w TOK FM Leszek
Balcerowicz.
- Gdyby prezydent w Polsce ograniczał się do
przecinania wstęg, nie byłoby problemu. Ale ma trzy wielkie uprawnienia.
Po pierwsze: inicjatywa legislacyjna, po drugie prawo weta i wreszcie
po trzecie nominowanie ludzi na ważne stanowska - w tym szefa Narodowego
Banku Polskiego. A NBP to strażnik stabilności polskiego pieniądza. I
tu mamy wielkie osiągnięcia - mówił w TOK FM prof. Leszek Balcerowicz -
Ogromna stawka stoi przed Polską. Miałem istotne zastrzeżenia odnośnie
niektórych decyzji pana prezydenta, ale nie mam najmniejszych
wątpliwości, który wybór dla Polski jest lepszy.
Zdaniem Balcerowicza, gdyby doszło do "aktu zbiorowej nieodpowiedzialności" i na stanowisku prezydenta był Andrzej Duda, to Polska stanęłaby przed wielkim problemem.
Tylko u nas
Smutna Nowacka w TOK FM: Bez zmiany społecznej zostaniemy wepchnięci w brunatną falę
Wywiad "Wyborczej" z marszałkiem Sejmu
Sikorski: Populiści z PiS pohukują na świecie, by zbierać poklask w kraju. Przejmą władzę, będzie awantura
Zdziwiłem się, że Duda zagrał kartą żydowską. Nie bardzo mu wypada i
chyba nie pochwaliłby tego Lech Kaczyński, który jako min.
sprawiedliwości bodaj decydował o ekshumacjach w Jedwabnem.
Polityka
"W Polsce jest czas na mądrzejsze zmiany. Nie wiem, czy w Dudzie jest mądrość"
Tokfm.pl
Kuba Wojewódzki: Zagłosujcie na Komorowskiego. Czuję, że daję d..., ale sprawiedliwie, w imię przyszłości
Adam Michnik przed II turą wyborów prezydenckich
Nie lekceważę tej rewolty w I turze. Ale też jestem szczęśliwy, że na razie odbyła się przy urnie, a nie na ulicy
Moment jest przełomowy. W tej chwili schodzi ze sceny politycznej SLD
i zaczyna się poważny kryzys w dwóch największych partiach: PO i PiS.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
86. Cimoszewicz, Olechowski,
Cimoszewicz, Olechowski, Rosati, Rotfeld i Sikorski w obronie Komorowskiego. Straszą "awanturnictwem i kompleksami"
Radosław Sikorski, Włodzimierz Cimoszewicz, Andrzej Olechowski, Dariusz Rosati oraz Adam Daniel Rotfeld. To zestaw pięciu byłych szefów MSZ, którzy w specjalnym liście poparli kandydaturę Bronisława Komorowskiego.
— czytamy.
Sikorski - dziś marszałek Sejmu z nominacji Platformy
Obywatelskiej - poszedł zresztą o krok dalej i udzielił obszernego
wywiadu „Gazecie Wyborczej”, w którym straszy wizją przejęcia przez
polityków PiS sterów polskiej dyplomacji.
— przestrzega.
I dodaje:
— snuje swoją wizję Sikorski.
"Polska zasługuje, żeby kierowali nią politycy odpowiedzialni, pozbawieni lęków i kompleksów – a tym samym skuteczni".
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
87. Smolar: Bronisław Komorowski
Bronisław Komorowski utrzymał się na poziomie z poprzedniej debaty w
telewizji publicznej - uważa szef fundacji imienia Stefana Batorego
Aleksander Smolar. Gość radiowej Jedynki odniósł się do wczorajszej
debaty prezydenckiej w TVN.
Podkreślił, że prezydent
był sprawny w argumentowaniu i przedstawianiu swoich racji. Andrzej
Duda- zdaniem politologa - wypadł lepiej niż w poprzedniej debacie.
"Poprzednio był to dość żałosny widok człowieka zestresowanego, który
wyraźnie nie dawał sobie rady w obliczu człowieka, wobec którego
odczuwał szacunek i pewną niższość" - mówi Aleksander Smolar.
Stanowisko "Gazety Wyborczej" przed drugą turą wyborów
Wybory prezydenckie 2015. "Gazeta Wyborcza": Nasz prezydent, wasz prezes
22.05.2015
Komorowski to odpowiedzialność bez ryzyka. Wygrana Dudy to droga do "orbanizacji" Polski
Najbliższe wybory mogą być decydujące dla polskiej demokracji na
cztery lata, a nawet na osiem lat. Wybory prezydenckie i parlamentarne w
tym samym roku mogą przynieść pełnię władzy PiS, partii odrzucającej
prawomocność obecnego państwa.
Od 26 lat wartości "Gazety Wyborczej" pozostają niezmienne: demokracja
parlamentarna, wolny rynek, sprawiedliwość społeczna, integracja
europejska, tolerancja światopoglądowa, wolność jednostki i prawa
człowieka. Czujemy się w tym spadkobiercami przedsierpniowej opozycji
demokratycznej i ruchu "Solidarność".
Kierując się tymi
wartościami, "Gazeta Wyborcza" w 1989 r. wspierała kandydatów Komitetów
Obywatelskich "Solidarności" w pierwszych częściowo wolnych wyborach. W
imię tych samych wartości popieraliśmy pierwszy niekomunistyczny rząd
Tadeusza Mazowieckiego oraz kandydaturę naszego Pierwszego Premiera w
wyborach na prezydenta.
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75968,17960973,Wybory_prezydenckie_2015___Gazeta_Wyborcza___Nasz.html#ixzz3aqa1NMpQ
"Gazeta Wyborcza" w uzasadnieniu swojego stanowiska
podkreśla rolę nadchodzących wyborów prezydenckich i parlamentarnych, w
których pełnię władzy może przejąć PiS - "partia odrzucająca
prawomocność obecnego państwa". Zwycięstwo Dudy może natomiast "wzmocnić
PiS i oburzonych Pawła Kukiza". Jego wybór na stanowisko głowy państwa
"grozi powtórką roku 2005, gdy bracia Kaczyńscy przejęli pełnię władzy w
Polsce" - pisze dziennik.
Konsekwencją wyboru Dudy, według dziennika, będzie
"zmiana konstytucji w duchu resentymentu narodowego i doktryny Kościoła
katolickiego, upartyjnienie instytucji państwa (…) zawładnięcie mediami
publicznymi i kaganiec na media opozycyjne", a także "eurosceptycyzm,
agresywna retoryka antybrukselska i zahamowanie integracji" i
"rozdzierający społeczeństwo kult smoleński".
Jak pisze gazeta, Komorowski był dobrym
prezydentem, ale "okazał się słaby w roli kandydata". Roztrwonił kapitał
zaufania, co doprowadziło do "zawstydzającej porażki w pierwszej turze"
i przez to przyszłość kraju "rozstrzygnie się »w rzutach karnych«".
"GW" porównuje ponadto filozofię, którą kierują się obaj kandydaci. "Po stronie Komorowskiego dostrzegamy odpowiedzialność bez ryzyka.
Po stronie Dudy - ryzyko bez odpowiedzialności" - czytamy w stanowisku.
Zdaniem "Gazety" brak odpowiedzialności Dudy ma się przejawiać w
deklarowanej przez kandydata PiS niechęci do "płynięcia w głównym
nurcie", co może doprowadzić do "politycznej izolacji Polski w Europie",
w opozycji do Komorowskiego, który "politykę bezpieczeństwa opiera na
mocnym związku Polski z NATO i UE". Innym ryzykownym posunięciem Dudy
jest zamiar cofnięcia reformy emerytalnej, bez "podania kosztów
społecznych ani źródeł finansowania". Stanowisko dziennika mówi, że
według Dudy "państwo ma kierować sumieniem obywateli", podczas gdy
Komorowski "nie chce być prezydentem ludzkich sumień".
Adam Michnik o Andrzeju Dudzie i Bronisławie Komorowskim
- Jeżeli wygra Duda, to rządzić będą Kaczyński z
Macierewiczem, a to jest najgorsze, co może się dzisiaj Polsce
przydarzyć. Bo to ludzie, którzy bez skrupułów posługują się kłamstwem,
insynuacją, oszczerstwem – mówi w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" Adam
Michnik.
Redaktor naczelny "GW" na początku wywiadu
skomentował zwycięstwo w I turze wyborów Andrzeja Dudy i ponad
20-procentowy wynik Pawła Kukiza. Jak zaznaczył Michnik, interpretacji
tych wyników jest kilka. - Mamy chyba do czynienia ze znużeniem obozem
rządzącym. Osiem lat rządów PO-PSL to jest dużo. To, co jest zaletą
obozu rządzącego, my już traktujemy jak oczywistość - jak oddychanie
powietrzem – powiedział Adam Michnik.
Jako kolejny element wymienił wielką zmianę
generacyjną. - W tej chwili upomina się o swoje miejsce pokolenie między
20. a 35. rokiem życia. Ono uznało, że nie ma swojej reprezentacji, że
jej zasadnicze życiowe interesy nie są realizowane – stwierdził Michnik.
Rozmówca Agaty Nowakowskiej i Dominiki
Wielowiejskiej przyznał, że pomysł przeprowadzenia referendum w sprawie
jednomandatowych okręgów wyborczych jest rozsądny. - Jeżeli 3 mln
wyborców podpisuje się pod tym hasłem, to prezydent ma przynajmniej
moralny obowiązek zapytać społeczeństwo, co o tym myśli – argumentował
redaktor naczelny "GW", podkreślając jednak, że sam jest JOW-om
przeciwny.
W dalszej części wywiadu Michnik stwierdził, że
młodzi wyborcy Lewicy, którzy w II turze nie pójdą do urn, zagłosują w
ten sposób na Jarosława Kaczyńskiego. Michnik przedstawił wybór, jaki
oni mają. - Po jednej stronie są ci, którzy nie będą im przeszkadzali
ani ograniczali praw obywatelskich, ich wolności. Po drugiej - ci,
którzy będą im przeszkadzali permanentnie i będą chcieli ich wtłoczyć w
swój jedynie słuszny model życia - przekonywał.
Adam Michnik podkreślił, że "jeśli chodzi o
kandydaturę Dudy, to mamy do czynienia z oszustwem". - Myśmy zobaczyli
skrajnie niesamodzielnego Dudę w debacie z Komorowskim. Nie powiedział
ani jednego zdania, które byłoby jego własnym, oryginalnie sformułowanym
– skonkludował rozmówca "Gazety Wyborczej".
Ireneusz Krzemiński: W starciu osobowości na szczęście lepiej wypada prezydent
Fajnie by było zmienić PO na coś innego. Ale jeżeli
jedyną perspektywą są rządy PiS, to obywatele muszą poważnie się
zastanowić, co nam się bardziej opłaca - mówi prof. Ireneusz Krzemiński,
socjolog z Uniwersytetu Warszawskiego
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
88. Czerska w szoku po przegranej Komorowskiego :)
Duda wygrał tylko na wsi. W miastach do 50 tys. różnica nie jest duża [INFOGRAFIKA]
Pół Polski na Dudę, pół na Komorowskiego. Tak głosowały województwa [WYNIKI i DANE]
Komorowski wygrał wśród osób z wyższym wykształceniem, Duda - wśród pozostałych
Wybory prezydenckie. Prof. Radosław Markowski: Za 4 miesiące kolejne wybory, okaże się, czy to coś trwałego
23:09
Wybory prezydenckie 2015. Prof. Ewa Marciniak: Elektorat PSL zagłosował na Andrzeja Dudę
Zwycięstwo Andrzeja Dudy - komentarze
przewiduje, że pierwsze kroki polityczne Andrzeja Dudy będą miały na
celu uspokojenie - będzie się on starał przekonać wszystkich, że jest
"normalnym prezydentem". "Przede wszystkim jednak jego
dalsze kroki będą podporządkowane planom zwycięstwa PiS w wyborach
parlamentarnych" - zaznaczył.
Stąd, jak przewiduje Smolar, w okresie bezpośrednio poprzedzającym
wybory parlamentarne Duda może zgłosić szereg inicjatyw ustawodawczych,
będących realizacją jego zapowiedzi wyborczych. "Będzie to
miało na celu poszerzenie poparcia dla PiS. To może dotyczyć wieku
emerytalnego, zasiłków prorodzinnych, frankowiczów, podatków nałożonych
na zagraniczne banki itp." - powiedział.
"Jest cały szereg ekstrawaganckich obietnic, które poczynił Duda i które
zapewne zgłosi, mając świadomość, że nie zostaną zaakceptowane przez
obecną większość. Będzie to jednak argument na rzecz
potrzeby zmiany władzy także w wyborach parlamentarnych, bo Platforma z
sojusznikami przeszkadza w realizowaniu słusznych obietnic, które
poprawią los społeczeństwa" - dodał.
Dlatego zwycięstwo Dudy w wyborach prezydenckich może, w opinii Smolara,
zwiększyć szanse PiS w jesiennych wyborach parlamentarnych.
Jednocześnie są także okoliczności, które te szanse mogą z kolei
zmniejszyć - np. Jarosławowi Kaczyńskiemu czy Antoniemu Macierewiczowi
trudniej będzie się "chować", tak jak robili to w wyborach prezydenckich
- podkreślił Smolar.
Tym bardziej, że aby podtrzymać kontrolę nad całym obozem PiS po
zwycięstwie Dudy, Kaczyński znowu będzie musiał wysunąć się na plan
pierwszy, a to może utrudnić PiS zwycięstwo, z uwagi na obawy,
które wzbudza lider PiS - wskazał Smolar.
Jedną z przyczyn złego wyniku Komorowskiego jest, zdaniem Smolara, to że
ludzie zapomnieli o rządach PiS i nie kojarzyli Dudy z tą partią.
"Powrót na pierwszą linię Kaczyńskiego, z jego często
radykalnym językiem, może spowodować reakcje pełne obaw i zmobilizowanie
elektoratu, który jest zniechęcony latami rządów PO" - zaznaczył prezes
Fundacji Batorego.
Smolar nie spodziewa się natomiast na razie istotnych zmian w polityce
zagranicznej, w związku ze zwycięstwem Dudy. Jak mówił, zmiany będą
umiarkowane, ale będą miały na celu pogłębienie związków z
USA, może nowy prezydent będzie bardziej intensywnie zabiegał o obecność
wojsk amerykańskich w Europie. Zgodnie z tradycją PiS-owską będzie też
"polityka większej nieufności do Niemiec" - powiedział.
Smolar wskazał, że Duda w kampanii miał bardzo łagodny język w stosunku
do Rosji, więc nie można wykluczyć, że nadal będzie kontynuowana łagodna
linia, uwzględniająca to, że społeczeństwo nie chce
obecnie konfliktów z Rosją, z powodów gospodarczych i ze względu na
nasze bezpieczeństwo.
"Nie wykluczam, że to będzie polityka przedłużana aż do wyborów
parlamentarnych" - powiedział Smolar. "PiS będzie się starał unikać
zaogniania stosunków z Rosją ze względu na reputację, którą się
cieszy" - dodał.
Tym niemniej, zdaniem Smolara, wyniki wyborów zostaną przyjęte z
zaskoczeniem i pewnymi obawami we wszystkich stolicach, również w
Waszyngtonie.
------------------------------------------------------------
Rick Lyman nazywając w internetowym wydaniu „New York Timesa” Dudę fotogenicznym, prawicowym rywalem Komorowskiego akcentuje, że według sondaży odniósł zdecydowane zwycięstwo. Jak dodaje w korespondencji z Warszawy stało się tak chociaż Komorowski, nawet jeśli zdobył swój urząd jako kandydat niezależny, jest w związany z partią, której ośmioletnie rządy znaczyła stabilność i dobrobyt.
Zdaniem „New York Timesa” urząd prezydenta w Polsce jest w dużej mierze urzędem ceremonialnym. Gazeta nie kryje jednak, że sukces Dudy stwarza dla Platformy Obywatelskiej poważne wyzwanie, gdyż centroprawicowa partia może w wyborach wyznaczonych jesienią tego roku stracić kontrolę nad rządem. Przytacza jednocześnie wypowiedź Komorowskiego, że jego porażka wcale nie musi tego oznaczać.
Nowojorska gazeta, cytując wypowiedzi obydwu polityków po ogłoszeniu wstępnych rezultatów głosowania, pisze, że Polacy wyraźnie pragnęli zmian. Odrzucili zarzuty Komorowskiego, że wybór jego konkurenta zagrozi ekspansji gospodarczej Polski i jej bliskim stosunkom z Niemcami i Unią Europejską.
„New York Times” zwraca uwagę, że rozgrywka prezydencka nie była jedynie lokalnym wydarzeniem.
„Wybory są z wielkim zainteresowaniem obserwowane w Waszyngtonie i w Europie, ponieważ Polska jest szóstą co do wielkości gospodarką w Unii Europejskiej, a odgrywa większą i bardziej energiczną rolę w sprawach dotyczących kontynentu” – pisze gazeta.
NYT przypomina też, że były premier Donald Tusk został w ubiegłym roku wybrany na przewodniczącego Rady Europejskiej przy silnym poparciu kanclerz Niemiec Angeli Merkel.
Nowojorski dziennik przyznaje, że obydwie partie popierają członkostwo Polski w NATO i Unii Europejskiej. Zajmują też twarde stanowisko wobec polityki prezydenta Rosji Władimira Putina. Prawo i Sprawiedliwość jest jednak – akcentuje gazeta – znacznie bardziej konserwatywne i nacjonalistyczne.
Dziennik cytuje Radosława Markowskiego z Instytutu Studiów Politycznych Polskiej Akademii Nauk, według którego jeśli PiS wygra w wyborach parlamentarnych będzie budował sojusze z Litwą i Ukrainą, zaniedbując relację z Niemcami i Francją.
Jak ocenia gazeta, partia Dudy wykazuje „większy sceptycyzm w kwestii przekazania partnerom europejskimi odpowiedzialności za polskie sprawy”.
Z kolei „Wall Street Journal” wskazuje na porażkę Komorowskiego, mimo silnego wsparcia rządzącego obozu centroprawicowego, któremu przewodzi PO. Przypomina też, że nie pomogły mu sukcesy gospodarski polskiej, jedynego kraju który miał nieprzerwany wzrost gospodarczy nawet w okresie globalnego kryzysu.
Dziennik przewiduje, że nowy prezydent z większą rezerwą odniesie się do przyjęcia euro. Wylicza też inne obietnice Dudy.
„Konserwatywny rywal obiecał projekty ustaw przyznających większe ulgi podatkowe dla najuboższych i wycofanie podwyższenia wieku emerytalnego” – pisze warszawski korespondent WSJ Martin Sobczyk.
„Wall Street Journal” uważa też, że Duda zajmie bardziej zdecydowaną niż Komorowski postawę wobec Kremla, a co więcej będzie do tego zachęcał Zachód.
Zwrot na prawo, zwycięstwo ultranacjonalisty - tak włoskie media oceniają wynik wyborów prezydenckich w Polsce, które wygrał Andrzej Duda. Rezultat ten interpretuje się we Włoszech także jako zapowiedź tego, co jesienią przyniosą wybory parlamentarne.
Agencja Ansa w relacji z Warszawy zwraca uwagę na badania sondażowe, z których wynika, że kandydat Prawa i Sprawiedliwości wygrał dzięki głosom rolników, robotników, bezrobotnych, emerytów i studentów.
Zwycięzcę wyborów włoska agencja opisuje jako młodego ultrakonserwatystę i eurosceptyka, popieranego przez konserwatywne kręgi polskiego Kościoła. Odnotowuje, że Duda poparł propozycję karania więzieniem kobiet poddających się zabiegowi in vitro.
Dziennik „Corriere della Sera” przypomina bardzo ostry ton i przebieg kampanii wyborczej. Według największej włoskiej gazety nie należy wykluczać, że prezydent Bronisław Komorowski w związku z jesiennymi wyborami parlamentarnymi zapłacił obecnie cenę za ocenę swojego macierzystego ugrupowania, Platformy Obywatelskiej.
"Wydaje się, że oddając negatywny głos w wyborach prezydenckich wyborcy tak naprawdę zechcieli z wyprzedzeniem wyrazić swój sprzeciw przede wszystkim wobec rządu" - stwierdza się w komentarzu. A to by oznaczało, zaznacza mediolański dziennik, wolę „wielkiej zmiany”.
W bardzo ostrym, radykalnym tonie o wyniku wyborów pisze publicysta dziennika „La Repubblica” w jego internetowym wydaniu. Wynik glosowania nazywa „strasznym szokiem dla Europy”.
Frakcję, która wystawiła kandydaturę Andrzeja Dudy, wysłannik gazety Andrea Tarquini, relacjonujący wydarzenia w Polsce od kilku dekad, opisał następująco: "nacjonalistyczni eurosceptycy, rusofoby i pełni autorytarnych pokus w stylu węgierskim", "skrajna partia".
Frakcja ta, napisał Tarquini w internetowym wydaniu dziennika, wygrała wybory prezydenckie, dzięki mocnym sloganom; "począwszy od sprzeciwu wobec in vitro, przy wsparciu reakcyjnego Kościoła wrogiego wobec papieża Franciszka aż po makabryczną obietnicę ich przywódcy Kaczyńskiego +Budapesztu w Warszawie+".
Partia Jarosława Kaczyńskiego potrafiła zdaniem autora relacji z Warszawy wykorzystać niezadowolenie bezrobotnej młodzieży, mieszkańców wsi, wykluczonych z boomu ekonomicznego i zepchniętych na margines.
Publicysta zwrócił uwagę na brak w Polsce nowoczesnej lewicy oraz na utratę poparcia przez liberalne władze kraju. Następnie przypomniał, że w połowie października odbędą się wybory parlamentarne i wyraził opinię, że po ośmiu latach rządów proeuropejskiej Platformy Obywatelskiej zwrot na prawo także wtedy wydaje się nieunikniony.
"Dla Unii Europejskiej i NATO oznaczać to będzie utratę partnera i sojusznika o znaczeniu geopolitycznym, ekonomicznym i militarnym większym niż Hiszpanii, w trakcie wielkich kryzysów, od konfrontacji między Rosją Putina a wolnym światem po kryzys imigracyjny i wyzwanie ze strony terroryzmu" - napisał dziennikarz rzymskiego dziennika. Dodał też: "Histeryczna rusofobia polskich nacjonalistów może poważnie zwiększyć ryzyko konfrontacji militarnej z Moskwą".
"Polski przypadek dołącza do koszmarów Europy: zagrożenia ze strony Państwa Islamskiego, strachu przed bankructwem Grecji i dobrowolnym wyjściem Wielkiej Brytanii z UE” - podsumowuje „La Repubblica” w internetowym wydaniu.
Brytyjskie media w kategorii niespodzianki odnotowują zwycięstwo Andrzeja Dudy w drugiej turze wyborów prezydenckich. BBC podkreśla, że to duże zaskoczenie a jednocześnie ostrzeżenie dla premier Ewy Kopacz w kontekście jesiennych wyborów parlamentarnych.
"To znakomite i zdecydowane zwycięstwo Andrzeja Dudy, polityka relatywnie mało znanego w porównaniu z popularnym Bronisławem Komorowskim. Sukces Dudy sugeruje, iż wielu Polaków jest zmęczonych rządami popierającej Komorowskiego Platformy Obywatelskiej" - donosi portal BBC News.
BBC zauważa również, że ewentualne zwycięstwo Prawa i Sprawiedliwości w wyborach parlamentarnych może oznaczać zmianę polityki Polski na arenie europejskiej na bardziej eurosceptyczną.
"The Independent" nazywa zwycięstwo Dudy szokiem i zapowiedzią nowego rozdziału w polskiej polityce. Dziennik dużo uwagi poświęca powiązaniom Dudy z prezydentem Lechem Kaczyńskim; nazywa go nawet duchowym spadkobiercą tragicznie zmarłego prezydenta.
Dziennik przypisuje winę za porażkę urzędującego prezydenta „letargicznej” i zbyt późno rozpoczętej kampanii wyborczej. Zauważa, iż jeszcze niedługo przed wyborami sondaże zapowiadały pewne zwycięstwo Bronisława Komorowskiego.
"Daily Telegraph" chwali energiczną kampanię wyborczą Andrzeja Dudy, co uwypukliło największe słabości Komorowskiego. Zauważa także, że urzędujący prezydent zapłacił za zbytnie powiązania polityczne z Platformą Obywatelską pomimo swojej formalnej neutralności.
Brytyjskie media podkreślają ograniczone kompetencje polskiego prezydenta, choć odnotowują najbardziej popularne obietnice wyborcze Andrzeja Dudy, w tym obniżenie wieku emerytalnego, propozycje w zakresie przewalutowania kredytów we frankach szwajcarskich czy wzmocnienie współpracy wojskowej z USA.
Po zwycięstwie Andrzeja Dudy, "szeregowego polityka narodowo-populistycznej partii PiS", Polskę czeka okres politycznej niepewności i rozbicia, a w dalszej perspektywie prawdopodobnie silny zwrot na prawo - pisze niemiecki dziennik "Sueddeutsche Zeitung".
Autor komentarza opublikowanego w poniedziałek w wydaniu internetowym opiniotwórczej gazety zwraca uwagę, że za nowym prezydentem stoi "silny człowiek PiS-u" - były premier Jarosław Kaczyński. Zdaniem "SZ" w kampanii wyborczej Duda wyróżniał się składaniem "populistycznych, drogich obietnic", nie wyjaśniając, jak zamierza je sfinansować.
Komentator zwraca uwagę, że Duda obiecywał obniżenie wieku emerytalnego i odwołania tym samym "niepopularnej, lecz ważnej dla starzejącej się Polski reformy". Postulował też podniesienie podatków dla banków i supermarketów, z których duża część należy do zagranicznych inwestorów, a także "odzyskanie kontroli" nad bankami.
Zdaniem "SZ" w polityce zagranicznej Polska przestanie być krajem tak obliczalnym, jakim była w minionych latach pod rządami "przyjaciela Europy", a dzisiejszego szefa Rady Europejskiej Donalda Tuska. Jako prezydent Duda będzie współkształtował politykę zagraniczną i obronną. "Jego partia kierowana przez Kaczyńskiego występuje często przeciwko Brukseli i domaga się większej suwerenności (dla Polski) w UE" - pisze komentator.
Okres politycznego rozbicia pomiędzy rządem a prezydentem potrwa co najmniej do października 2015 roku, do czasu wyboru nowego parlamentu - przewiduje komentator. "Jeżeli PiS wygra także wybory parlamentarne, Polska może obrać kierunek jeszcze bardziej prawicowo-populistyczny" - ocenia "Sueddeutsche Zeitung".
Komentując niedzielne wybory prezydenckie w Polsce, dziennik "Kommiersant" ocenia, że "bez względu na to, kto przejmie władzę, napięcie w stosunkach między Moskwą i Warszawą utrzyma się".
Rosyjska gazeta wyjaśnia, że "urzędujący prezydent Bronisław Komorowski niejednokrotnie występował ze skrajnie krytycznymi wypowiedziami pod adresem Moskwy". Według dziennika "złagodzenia retoryki nie należy oczekiwać także od Andrzeja Dudy".
"Kommiersant" przypomina, że "w styczniu 2015 roku oświadczył on już, że Polska powinna +poważnie rozważyć+ sprawę udzielenia Ukrainie pomocy wojskowej i wysłania na Ukrainę polskich wojsk, a w maju w wywiadzie dla stacji TVN oznajmił, że zanim nie ustabilizuje się sytuacja na Ukrainie, nie chciałby przyjmować ewentualnego zaproszenia do odwiedzenia Moskwy".
Dziennik zarazem odnotowuje, że "wcześniej obiecał on jednak, że zadzwoniłby do (Władimira) Putina, jeśli jego telefon mógłby powstrzymać wojnę na Ukrainie".
Z kolei rządowa "Rossijskaja Gazieta" wybija, że "kampania wyborcza ujawniła liczne problemy i konflikt pokoleń w Polsce". Zauważa też, że "obaj kandydaci sypali obietnicami niczym z rogu obfitości".
"Na szczęście dla kandydatów nie wszyscy wyborcy wiedzą, że możliwości prezydenta Polski mocno krępuje konstytucja. Dlatego, usłyszawszy o otwierających się perspektywach, w niedzielę łatwowierni Polacy pospieszyli na wybory" - pisze moskiewski dziennik. "A ci, którzy wiedzą, jakie uprawnienia ma głowa państwa, szli niechętnie i głosowali +przeciw+. Jedni - przeciw Komorowskiemu, a więc za Dudą. Inni - na odwrót" - dodaje "Rossijskaja Gazieta".
Z kolei radio Echo Moskwy przekazuje, że "wynik wyborów wielu uważa nie tyle za zwycięstwo opozycji, ile za porażkę obecnych władz, których działaniem i polityką rozczarowała się większość obywateli Polski". Ta niezależna stacja podaje, że "Andrzej Duda obiecał już, iż jego prezydentura będzie otwarta dla dialogu".
Echo Moskwy odnotowuje, że "premier Ewa Kopacz, koleżanka partyjna Komorowskiego z Platformy Obywatelskiej, obiecała, że będzie owocnie współpracować z nowym prezydentem". "Wszelako jej rząd będzie pracować niedługo. Już jesienią w Polsce odbędą się wybory parlamentarne. Sukces Dudy, jak twierdzą eksperci, wzmocni wpływy PiS i zwiększy szanse tej partii na uzyskanie przewagi w Sejmie i Senacie".
Kaczyński musi być zaniepokojony sukcesem Dudy [SMOLAR]
Szokuje różnica pomiędzy wynikiem Dudy i Komorowskiego, bo wydawało się,
że frekwencja sprzyja prezydentowi. Głos protestu zrobił furorę, w II
turze nie był oddany w ciemno, tylko z przekonaniem. Głos na Kukiza, a
teraz na Dudę.
To głos przeciwko władzy i sytuacji młodych, którzy pokazali siłę
protestu i odrzucenia obecnego stanu rzeczy. Mało prawdopodobne, by
zagłosowali oni na PO w wyborach parlamentarnych.
Młodzi mówią: "rząd fatalny, płace niskie". Oni nie pamiętają, że
Polska była po wojnie zniszczona, że była zapóźniona. Nie pamiętają
PRL-u.
Do tego znudzenie PO, afery, niezrealizowane
obietnice reform, okrojenie OFE. Ludzie z różnych powodów przypomnieli
sobie o krzywdach i głosy protestu połączyły różne pretensje. Na to
nałożyła się potrzeba zmian. Tak jest dziś w całej Europie.
To ma konsekwencje dla oceny rządu PO i perspektyw na jesienne wybory
do parlamentu. Można założyć, że rozmiar klęski prezydenta będzie
sprzyjał dezorientacji PO, a nie jej mobilizacji. Partia może stracić
dynamizm i mieć problem z przywództwem.
Wydawało się, że
premier Kopacz zastąpi Tuska, ale jej nieobecność w ostatnich miesiącach
wpłynęła na wynik Komorowskiego. Prezydent
chciał się dystansować od Platformy, ale okazało się, że to właśnie on
został obciążony dziedzictwem ośmiu lat rządów PO. Wyborcy niestety
zapomnieli o sukcesach, do głosu doszły osoby pokrzywdzone przez
transformację i kryzys.
Komorowski powinien teraz stanąć na czele obozu przygotowań do wyborów parlamentarnych.
Bo w PO brak jest przywódców. Kopacz tego nie uniesie, nie ma formatu
politycznego. Była krótko, nie wiadomo, czy ma potencjał, by być
przywódcą. A Komorowski ma autorytet i osobowość. Został naturalnym
przywódcą, gdy zabrakło Tuska. A teraz został obciążony wadami tego
rządu. Może jednak unieść ciężar konfrontacji z PiS i bezpośredniego
starcia z Jarosławem Kaczyńskim.
PiS zyskał inicjatywę,
która zwiększy jego popularność. Duda jako prezydent będzie mógł
docierać do ludzi i oddziaływać przez media. Media publiczne będą teraz
przychylnym okiem patrzeć na PiS. Jest spora kategoria ludzi, którzy
biegną do zwycięzców.
Ale dyscyplina i zorganizowanie PO,
większa groźba przejęcia władzy przez PiS mogą zmobilizować wyborców
jak w 2007 r., również lewicowych i liberalnych.
Mało prawdopodobne, że Duda odetnie się od PiS. W okresie do wyborów
jesiennych nie będzie objawów wyzwalania się Dudy. Ale Kaczyński musi
być zaniepokojony jego sukcesem. To było widać w I turze, gdy nie był w
sztabie, tylko pod Pałacem. Ma obawę, że Duda wyrośnie i stanie się
zdrajcą, jak Zbigniew Ziobro. Mogą być pomiędzy nimi elementy napięcia i
podejrzliwości. Sądzę, że otoczenie Dudy zostanie obsadzone ludźmi, by
go obserwowali.
Duda nie jest zdolny do rewolty, ale nie
będzie miał prezesa jako prezydent. Mogą być elementy dystansowania się,
ale weta niekoniecznie będą.
Co PO może poprawić do
jesieni? To zbyt krótki okres. Straszenie zagrożeniem PiS jest mniej
wiarygodne, jest odbierane jako element kampanii, ludzie też przełamali
swój strach przed PiS.
Nadzieję na klęskę PiS można
wiązać z samym PiS. Mogą tę partię zgubić radykalne deklaracje, wejście
na pierwszy plan Kaczyńskiego, napięcia na linii Kaczyński - Duda oraz
konflikty Kukiza z PiS, bo będą walczyć o ten sam elektorat. Kukiz
będzie musiał odbić tych, którzy głosowali na Dudę.
Przegląd Bartosza T. Wielińskiego
Niemiecka prasa o zwycięstwie Dudy: Polska stoi przed jazdą w nieznane
Od ogłoszenia wyników wyborów prezydenckich nie minęło 12 godzin. A Niemcy już się boją
tytule dziennik "Die Welt" na czołówce swojego portalu. Cytuje jedną z
wypowiedzi Andrzeja Dudy z kampanii, w której Duda
mówi, że między Polską a Niemcami w wielu kwestiach są różnice zdań. -
Musimy z Berlinem rozpocząć intensywny dialog - mówił przyszły (według
badania IPSOS) prezydent RP. M.in. w kwestii dofinansowywania stoczni
przez państwo, bo nie może być tak, że niemieckie mogą dostawać
publiczne pieniądze, a polskie nie.
"Die Welt" przypomina
też, że nowy prezydent w kampanii sprzeciwiał się, by Polska płynęła w
"głównym nurcie" unijnej polityki, domagając się niezależności.
Korespondent "Die Welt" przypomina, że zmiana warty w Pałacu
Prezydenckim może być przygrywką do zmiany rządu na jesieni. A gdyby
Jarosław Kaczyński objął władzę, to Polskę może czekać nie tylko zupełne
zejście z kursu obranego osiem lat temu przez Donalda Tuska, ale także
orbanizacja
Czytam niemiecką prasę i mam déja vu. Niecałe
10 lat temu, gdy prezydentem został Lech Kaczyński, niemieccy
publicyści bardzo przed nim przestrzegali. A prezydent elekt sam
dostarczał im argumentów. Niemcy
ze zdumieniem i z przerażeniem przyjmowali jego postulaty, by
przywrócić w Polsce karę śmierci czy zdecydowany kurs przeciwko
mniejszościom seksualnym. Andrzej Duda
w kampanii nie zaprezentował tak "mocnych" poglądów. Ale niemieccy
komentatorzy w przeciwieństwie do wielu polskich wyborców o IV RP nie
zapomnieli.
"Süddeutsche Zeitung" o Dudzie pisze per
nationalkonservativer, czyli narodowo-konserwatywny. Dla liberalnych
czytelników tego dziennika tego typu określenie kojarzy się źle.
Narodowi w Niemczech są neonaziści. A Duda do tego - jak wylicza
wydawany w Monachium dziennik - to populista, którego "SZ" zrównuje z
Orbánem.
Także określenie Hinterbänkler, czyli szerzej
nieznany poseł z dalszego szeregu, za którym stoi Jarosław Kaczyński,
polityk, który w Niemczech ma fatalną reputację. - Polska stoi przed
politycznym podziałem, jazdą w nieznane i możliwe, że przed mocnym
skrętem na prawo - przestrzega dziennik. Jeszcze przed pierwszą turą
przestrzegał przed polską "niespodzianką z prawej strony".
"Frankfurter Allgemeine Zeitung", konserwatywny dziennik, już pisze o
prawicowym zwrocie w Polsce. Dudę porównuje do popularnej gwiazdy rocka.
- W kampanii prezentował się jako ojciec, który zna codzienne potrzeby
Polaków i wie o tym, że wielu potrzebuje pieniędzy - kwituje dziennik.
Lewicowy "Frankfurter Rundschau" zastanawia się z kolei, czy
Dudzie uda się faktycznie być prezydentem wszystkich Polaków. Bo kraj po
wyborach jest bardzo podzielony.
Tygodnik "Der Spiegel" zauważa, że klęska Bronisława Komorowskiego to cios w plany Ewy Kopacz, by wygrać jesienne wybory parlamentarne. Po południu zapowiada analizę o sytuacji w Polsce.
Generalnie z niemieckich relacji bije zaskoczenie i niepokój. Bo
w ciągu 10 lat wiele się między Berlinem a Warszawą zmieniło. Polska z
roli biednego, mało ważnego krewnego Niemiec wyrosła na ważnego unijnego
gracza. Było tak dobrze. A teraz fochów Warszawy - jakich się
komentatorzy spodziewają - nie będzie można tak jak za poprzednich
rządów PiS zbyć wzruszeniem ramion.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
89. Czy Zachód powinien obawiać
Czy Zachód powinien obawiać się Andrzeja Dudy? "To środowisko ma zakorzeniony eurosceptycyzm"
Po wyborze nowego prezydenta Polski, popieranego przez PiS, odżyły obawy niektórych polityków i analityków politycznych, czy będzie on umiał dogadać się z przywódcami państw europejskich, szczególnie Niemiec i Francji. "Niemcy nie muszą się obawiać demokratycznie wybranego prezydenta RP, który podczas kampanii wyborczej nigdy nie podważał sensu obecności Polski w UE i dobrych stosunków z sąsiadami” - mówi Paweł Moras Dyrektor zarządzający Polsko-Niemieckiej Współpracy Młodzieży. „Niemcy, po doświadczeniu prezydentury Lecha Kaczyńskiego, a zwłaszcza rządów jego brata, maja liczne powody by się obawiać konsekwencji polityki PiS dla współpracy europejskiej” - przekonuje zaś Konstanty Gebert, dyrektor warszawskiego biura Europejskiej Rady Spraw Zagranicznych.
Do tej pory głośno mówiło się, że to Niemcy są najważniejszym sojusznikiem Polski w Brukseli. Tuż po wyborze nowego prezydenta Andrzeja Dudy kanclerz Niemiec Angela Merkel przekonywała, że polsko – niemieckie stosunki jeszcze nigdy nie był tak dobre. Wielu sceptyków obawia się jednak, że nowy prezydent - elekt nie zamierza iść za swoim poprzednikiem. Zamiast proeuropejskiej polityki będzie raczej podkreślał różnice między Polską, a Unią, a zachód podjudzał do walki z Rosją. - Relacje między sąsiadami zależne są rzecz jasna w pewnej mierze od klimatu politycznego, ale przede wszystkim od tego, czy kontynuowany jest dialog samych społeczeństw. Niemcy nie muszą się obawiać demokratycznie wybranego prezydenta RP, który podczas kampanii wyborczej nigdy nie podważał sensu obecności Polski w UE i dobrych stosunków z sąsiadami. Jestem przekonany, że Andrzej Duda będzie kontynuował nawiązane przez swojego poprzednika dobre relacje z Prezydentem Federalnym Joachimem Gauckiem – mówi w rozmowie z Agencją Informacyjną Polska Press Dyrektor zarządzający Polsko-Niemieckiej Współpracy Młodzieży, Paweł Moras. I zaraz dodaje: - Myślę, że również w tym zakresie ogromnym wsparciem dla Prezydenta RP będzie jego małżonka. Przypomnę, że pani Agata Kornhauser-Duda to nie tylko wyśmienita nauczycielka języka niemieckiego, ale również od lat zaangażowana organizatorka spotkań uczniów krakowskiego II LO z rówieśnikami z partnerskich szkół w Niemczech. Takie programy wymiany to solidny fundament dobrego sąsiedztwa naszych narodów. Bardziej sceptyczny jest szef Departamentu Polityki porównawczej w Instytucie Studiów Politycznych Polskiej Akademii Nauk, Radosław Markowski. W wywiadzie dla „New York Times” podkreślał, że jeśli nadchodzące wybory parlamentarne wygra partia Dudy, PiS rząd będzie budować sojusze z Litwą i Ukrainą, ale zaniedba kontakty z Niemcami i Francją. „Oni mają głęboko zakorzeniony eurosceptycyzm” - dodał Markowski. - Prezydent nie kształtuje samodzielnie polityki zagranicznej, a głosy społeczeństwa w kwestii stosunków z Niemcami, podobnie jak i w innych kwestiach, są w sposób zrozumiały różnorodne i często sprzeczne. Wydaje się jednak, że dla nowego prezydenta ważnym punktem odniesienia będą lata prezydentury Lecha Kaczyńskiego, i tam należy szukać wzorców, jakimi będzie się kierował – podkreśla w rozmowie z AIP Konstanty Gebert, dyrektor warszawskiego biura Europejskiej Rady Spraw Zagranicznych.
Można przypuszczać, że będzie raczej się odeń, a więc i od Niemiec,
dystansował, szukając zbliżenia z krajami regionu. Rzecz w tym, że kraje
regionu takiego zbliżenia nie chcą, bojąc się dominacji Polski. Wyjątek
mogą stanowić ideologicznie bliskie PiS-owi Węgry, które Unia
ostracyzuje i które bliskie są wewnętrznej zapaści.
Europie. Niemcy, po doświadczeniu prezydentury Lecha Kaczyńskiego, a
zwłaszcza rządów jego brata, maja liczne powody by się obawiać
konsekwencji polityki PiS dla współpracy europejskiej. Wprawdzie obecnie
Berlin nie ma, jak wcześniej, złudzeń co do polityki Moskwy, ale gdyby
Polska miała się wysforować daleko poza europejski konsensus, efekty
mogłyby być kontrproduktywne: wzmocnić by mogły kapitulanckie skrzydło
Unii, straszące "polskim ekstremizmem" – mówi nam Gebert.
Nasz ekspert przekonuje też, że Duda, podobnie jak jego poprzednik,
będzie dążył do stałej obecności NATO w Polsce. Według niego, nic nie
wskazuje na to, żeby miał być w tej kwestii bardziej skuteczny, gdyż
większość państw sojuszu takiej obecności nie chce.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
90. Czerska wariuje jak Lis :))funkcjonariusze bez pasów bezpieczeńs
Komentarz Pawła Wrońskiego
Odesłać Kaczyńskiego do Sulejówka? "Jarosław, Polskę zbaw" - hasło już nieaktualne. Zbawiać ma ktoś inny
Wygrana Andrzeja Dudy to dla Jarosława Kaczyńskiego problem. Wygrał
bowiem polityk, którego główną zaletą jest to, że nie jest Jarosławem
Kaczyńskim.
Paweł Wroński
Pisowski ostrzał śmigłowca
W środę ze swojej norki wychynął Antoni Macierewicz ukryty na czas
wyborów prezydenckich. Wezwał rząd do wstrzymania przetargu na
śmigłowiec wielozadaniowy i pozostawienia decyzji kolejnemu rządowi.
Piotr Stasiński
Jedna strona dezawuuje państwo. Druga okazuje arogancję. A Dudę test wiarygodności dopiero czeka
Gdy Andrzej Duda odbierał zaświadczenie o wyborze na prezydenta, nie
słychać było gwizdów, buczenia, obelżywych okrzyków ani głosu polityków
PO, że został głową państwa 'przez nieporozumienie'.
Piotr Stasiński
Prezydent Duda musi czynem przekonać, że rozstaje się z fatalnymi metodami PiS
Podczas uroczystości w Wilanowie, gdy Andrzej Duda odbierał
zaświadczenie o wyborze na prezydenta, nie słychać było gwizdów,
buczenia, obelżywych okrzyków
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
91. Aleksander Smolar vs.
Aleksander Smolar vs. Wojciech Sadurski, czyli darcie łacha z Platformy Obywatelskiej
http://wpolityce.pl/polityka/254958-aleksander-smolar-vs-wojciech-sadurs...
Smuta ogarnęła partię obywatelską. Rozpamiętywanie przyczyn porażki przypomina przerzucanie gorącego kartofla – w tym przypadku ze sztabu wyborczego do zaplecza prezydenta Komorowskiego. Z kolei ci odrzucają wyborczy kartofel w drugą stronę, do ogródka Platformy. I nie widać przysłowiowego leśniczego, który by wkroczył i pogonił obie watahy.
To jedna z opcji ratunkowych – dokonać spektakularnej masakry rządu, a dla równowagi wydusić otoczenie Komorowskiego. Ale kto ma to zrobić, skoro szefowa rządu jest przewodniczącą partii? Przecież znana z tkliwego serca pani premier nie będzie dokonywać pogromu swoich przyjaciółek i nominatów ani Komorowski wiernych zauszników. Zatem wariant siłowy raczej odpada, chyba że „z nerw wyjdzie” Schetyna i zrobi Sajgon w rządzie i partii. Na razie jednak Schetyna siedzi cicho, chociaż może to być cisza przed burzą, jeśli okaże się, że nowe otwarcie Platformy wygląda raczej na zatrzaśnięcie drzwi przed wyborcami.
Druga opcja kroi się pod hasłem „To idzie młodość”. Młodość to Rafał Trzaskowski, którego gorąco poleca profesor Wojciech Sadurski, zwany także Stefanem Niesiołowskim blogosfery. Ten sam Sadurski, który po zgłoszeniu kandydatury Andrzeja Dudy na prezydenta nazwał go Panem Nikt. Dzisiaj poszedł po rozum do głowy i znalazł tam Trzaskowskiego, który dla elektoratu jest także Panem Nikt, tyle że do kwadratu. Trzaskowski byłby wspaniałym liderem w miejsce Kopacz, bo i doświadczony i doskonale rozumie świat cyfrowy – zachwala swojego faworyta Sadurski. Ale przecież wszyscy pamiętają inne cudowne dziecko Platformy, oficera największych nadziei, czyliSławka Nowaka. Też młody, a już doświadczony, który doskonale rozumiał świat infrastruktury, ale okazał się katastrofą tak spektakularną, że trzeba go było w try miga zabrać ludziom sprzed oczu.
Sadurski w ferworze ratowania Platformy zapomniał, że prezydent-elekt Duda, aby przeistoczyć się z Pana Nikt w rozpoznawalnego i atrakcyjnego kandydata odwiedził coś 260 miejscowości w Polsce. Tam rozmawiał z ludźmi na ulicach, rynkach, w domach kultury, szkołach, przy kopalniach i zakładach pracy. W każdym z tych miejsc udzielił co najmniej kilku wywiadów dla lokalnych telewizji, portali, gazet. To jest herkulesowa robota, wątpię czy Trzaskowski jest gotowy ją wykonać, a poza tym, co on mógłby ludziom opowiadać? O sukcesach lub zamierzeniach Platformy? Wolne żarty.
Ta partia przekroczyła granicę śmieszności podczas kampanii prezydenckiej i teraz wszystko co jej działacze mówią, ogłaszają lub proponują jest traktowane w kategoriach rozrywkowych, a nie politycznych. Obietnice PO już za Tuska były traktowane jako gruszki na wierzbie, po występach Komorowskiego w drugiej turze wyborów wywołują śmiech na sali. Zatem młody czy stary, każdy ratownik Platformy ma do wyczyszczenia stajnię Augiasza, jaką jest Platforma po niespełna ośmiu latach rządów Donalda Tuska.
Po aferze taśmowej sieć jest pełna złotych myśli Sienkiewicza, Nowaka, Sikorskiego, Bieńkowskiej i innych, kabarety szaleją. Czym ma wabić obywateli Trzaskowski? Urokami późniejszego przejścia na emeryturę? Czy może wzrostem PKB o zawrotną wartość kilku dziesiątych procenta?
Całkowicie odmienną koncepcję ratowania Platformy zaprezentował natomiast Aleksander Smolar, który nazywany jest także „prorokiem większym” michnikowszczyzny. Otóż Smolar podobnie jak Sadurski zauważył wreszcie, że format Ewy Kopacz jest za malutki, żeby dźwignąć Platformę. Swoją drogą, katastrofy wyborcze cudownie wyostrzają zmysł postrzegania u niektórych politologów. Na tym podobieństwa się kończą, gdyż Smolar zauważył silne cechy przywódcze u Bronisława Komorowskiego, które ten ujawnił w trakcie kampanii wyborczej. Komorowski może unieść ciężar konfrontacji z Jarosławem Kaczyńskim – mówi Smolar. Cóż tu można powiedzieć? Podobno ludziom w skrajnej panice różne zwidy stają przed oczami, to mógł się Smolarowi przywidzieć Komorowski w roli charyzmatycznego przywódcy, który przyciągnie wyborców kampanii parlamentarnej.
Co trzeba mieć w głowie, żeby wpaść na taki pomysł, aby skompromitowany kompletnym odklejeniem od rzeczywistości prezydent stanął na czele kolejnej kampanii wyborczej? Zapewne sieczkę politologiczną z dużą domieszką własnych pobożnych życzeń. Smolar bowiem opiera swoją koncepcję na zadufanym chciejstwie. Według niego Kaczyński obawia się Dudy, że ten zdradzi i dlatego będzie pomiędzy nimi konflikt. Zapewne Smolar sądzi Kaczyńskiego według swojej własnej miary lub wedle miary swojego środowiska, czyli michnikowszczyzny. Wedle tej miary Komorowski poprowadzi PO do zwycięstwa dzięki niesnaskom w obozie PiS – „nadzieję na klęskę PiS można wiązać z samym PiS”. Ta hipoteza Smolara jest tak koszmarnie głupia, że nawet spóźniony pomysł Sadurskiego z „Panem Nikt” Trzaskowskim wygląda na obiecujący.
Jak z powyższego wynika, Platforma przypomina dzisiaj postaw czerwonego sukna znanego skądinąd, za które z różnych stron ciągną doradcy polityczni księżycowego autoramentu. Dzisiaj byśmy powiedzieli: darcie łacha. A skoro tak, to wedle praw mechaniki siły mogą się zrównoważyć i Platforma doczłapie do wyborów z premier Kopacz na czele. I my nie powinniśmy jej przeszkadzać, gdyż nic tak nie pociągnie Platformy na dno, jak ten garb personalny i aferalny, jaki w tej chwili dźwiga. A premier już zapowiedziała, że nie zamierza nikogo wyrzucać ani niczego potępiać. Będą się zatem taplać w swoim ciepłym bagienku, w którym mieszał będzie ze swoją furiacką determinacją poseł Niesiołowski. I oni muszą tak trzymać, bo nie ma dobrego wyjścia. Zatem śmiało można życzyć powodzenia zarówno koncepcji Sadurskiego, Schetyny, jak i Smolara oraz Kopacz. A także wszystkim innym koncepcjom ratowania tej partii, bo to nie będzie już miało najmniejszego znaczenia.
autor: Stanisław Januszewski
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
92. http://wpolityce.pl/polityka/
http://wpolityce.pl/polityka/255187-szymanski-do-smolara-chcialbym-by-w-stolicach-europejskich-byl-glosny-glos-sprzeciwu-polski-ten-odpowiada-jesli-bedzie-konfrontacja-wokol-szczatkow-samolotu
— mówił Konrad Szymański do Aleksandra Smolara w programie „Horyzont” na antenie tvn24.
Rozmowa dotyczyła polityki zagranicznej Polski - wyzwań, jakie przed nią stoją oraz problemom, z jakimi się zmagamy.
— podkreślał były europoseł.
Smolar zwracał uwagę, że Polska - jak inne kraje zachodnie - jest suwerennym państwem, ale działa w gronie sojuszników.
— mówił.
W rozmowie nie zabrakło też odniesień do polityki Andrzeja
Dudy i jego stwierdzenia, że Polska nie powinna płynąć w głównym nurcie
polityki zagranicznej, ale tworzyć własny nurt.
Szymański zwracał uwagę, że słowa Dudy należy rozumieć tak, że Polska
powinna być bardziej aktywna w kształtowaniu głównego nurtu.
— podkreślał polityk PiS.
Smolar mocno krytycznie odniósł się do tezy Dudy i innych polityków
prawicy. W jego ocenie Petro Poroszenko nie przyjechał do Polski w
ostatnich dniach, ponieważ prezydent elekt nie znalazł czasu dla
prezydenta Ukrainy.
— oceniał.
Szymański zwracał jednak uwagę, że Duda ma dość skomplikowaną pozycję protokolarną, a do faktu niespotkania z Poroszenką nie przypisywałby żadnych poważnych dylematów.
— zaznaczył.
Goście byli też pytani o format normandzki, który nie obejmuje Polski przy stole ws. Ukrainy. Smolar ocenił, że wszyscy z uczestników chcieli wyłączyć Polskę - z różnych powodów.
A Szymański odpowiadał:
— mówił b. europoseł, podkreślając, że format normandzki pokazuje olbrzymią słabość polityków UE.
W ocenie Smolara eliminacja polskich polityków z formatu
normandzkiego to efekt Partnerstwa Wschodniego i zaangażowania
Warszawy ws. Ukrainy. Szymański ripostował:
— ocenił.
Prowadzący program mówił też o dwóch obowiązujących narracjach ws. polityki zagranicznej: negatywnej i bardzo optymistycznej.
Aleksander Smolar mówiąc o naturalnej różnicy poglądów, ocenił
jednak, że lata rządów PiS to „izolacja od Unii Europejskiej i napięte
relacje z Niemcami i Rosją”.
— przestrzegał.
A Konrad Szymański odpowiadał:
— zakończył polityk PiS.
maf, tvn24
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
93. tokfm.plLis: Komorowski
tokfm.pl
Lis: Komorowski mógł przegrać przez falę internetowego hejtu. To zmasowana operacja zniesławiania
Tomasz Lis przekonuje w najnowszym "Newsweeku", że "fantastyczna"
kampania Andrzeja Dudy była w istocie niczym innym jak "miesiącami
obrzucania Bronisława Komorowskiego wszelkimi możliwymi obelgami". Była
to wręcz "najbardziej zmasowana operacja zniesławiania i demolowania
czyjegoś wizerunku".Co więcej, zdaniem publicysty Komorowski
mógłby nie przegrać wyborów, gdyby nie agresywne działania oponentów w
internecie. Lis pisze o hejterskiej koalicji, która zatopiła okręt z
Komorowskim na pokładzie, a wcześniej oczerniała choćby Macieja i
Jerzego Stuhrów za ich filmy
czy Krystynę Jandę za obawy względem PiS. Koalicję tę tworzą portal
wPolityce.pl, "pozornie apolityczny pudelek" i "expressowy
superbrukowiec".
Dominika Wielowieyska
Duda nie miał czasu na spotkanie z Poroszenką. Ale zawsze ma czas mszę świętą
Od chwili zwycięstwa informacje na temat prezydenta elekta Andrzeja Dudy w większości dotyczą jego aktywności religijnej.
Wojciech Czuchnowski
Szczujnia już nie szczuje na prezydenta, czyli co teraz piszą media sprzyjające PiS
Prawicowe media nareszcie przestały opluwać prezydenta RP. Teraz
piszą o nim z szacunkiem. Mały szczegół: chodzi o prezydenta elekta
Andrzeja Dudę.
"To katastrofa dla państwa polskiego". Smolar o ujawnieniu akt z afery taśmowej
Jeżeli można ujawnić stosy dokumentów, to widać, że państwo nie panuje
nad niczym. To budzi we mnie wielki niepokój, bo może wzmocnić
autorytarne tendencje - mówił w Poranku Radia TOK FM Aleksander Smolar,
prezes Fundacji Batorego, pytany o opublikowanie w internecie akt ze
śledztwa ws. afery podsłuchowej.Opublikowanie akt przez Zbigniewa S. Smolar nazwał "katastrofą dla
państwa polskiego". Prowadząca audycję Dominika Wielowieyska stanowczo
zaprotestowała. - Może to pańskie opinie powodują nakręcanie histerii? -
pytała.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
94. Aleksander
Aleksander Smolar
Zbagatelizowano aferę, teraz reakcja w biegu. PiS będzie miał łatwiej
Premier nie ma jeszcze następców zdymisjonowanych ministrów. To świadczy o poczuciu dramatyzmu sytuacji, reaguje w biegu.Premier nie ma jeszcze następców zdymisjonowanych ministrów. To świadczy
o poczuciu dramatyzmu sytuacji, reaguje w biegu. Niełatwo będzie ich
zastąpić, zwłaszcza Sikorskiego - mówi Aleksander Smolar, politolog,
prezes Fundacji Batorego.
Mariusz Jałoszewski: Premier Kopacz,
zaskakując wszystkich, zrobiła szybką, głęboką rekonstrukcję rządu. To
dobry ruch na kilka miesięcy przed jesiennymi wyborami do Sejmu? Poprawi
wizerunek PO?
Aleksander Smolar: To był konieczny i nieuchronny ruch,
ale dużo spóźniony. Platforma już od dwóch lat dołowała w sondażach. Rok
temu się odbiła dzięki zagrożeniu wywołanemu najazdem Rosji na Ukrainę.
Jeszcze w wakacje w ubiegłym roku wydawało się, że Donald Tusk
zapanował nad sytuacją. Sugerował, że źródło przecieku jest w Moskwie,
obiecał, że we wrześniu zda sprawozdanie z wyjaśnienia afery
podsłuchowej. Ale go nie zdał, nie zrobiła też tego Kopacz. Uznano, że
ludzie o tym zapomnieli. Zbagatelizowano tę aferę. Zmanipulowano ją
przez milczenie. Odejście Donalda Tuska do Brukseli nie pomogło w
przezwyciężeniu kryzysu. Może jeszcze na jesieni był czas na radykalne
kroki.
Dziś dymisje słabo ocenianych ministrów i polityków, którzy pojawiają się w zeznaniach kelnerów, nic nie dadzą?
- Wydaje się, że teraz jest za późno. Kopacz przez ostatnie
miesiące nie wykazywała talentów przywódczych i teraz nie jest w stanie
powstrzymać procesu rozkładu. W podsłuchach kelnerów nie ma jakichś
poważnych merytorycznych zarzutów, ale przed kolejnymi wyborami, w
sytuacji gdy PO jest osłabiona dodatkowo porażką prezydenta Bronisława
Komorowskiego, uderzenie po raz kolejny podsłuchami może być dramatyczne
nie tylko dla Platformy, ale też dla całej sceny politycznej.
Rekonstrukcja niewiele zmieni. Nie pozwoli na oderwanie się rządu od tej
afery. Będzie ona prześladowała PO. Dymisja Sikorskiego też jest bez
znaczenia. On już był zdymisjonowany rok temu z funkcji ministra spraw
zagranicznych. Dziś to jest druga faza jego dymisji.
Prokurator Generalny rzeczowo tłumaczył w
Sejmie, że śledczy musieli udostępnić akta stronom sprawy. Potraktowano
go jako kozła ofiarnego.
- Brak skwitowania sprawozdania z działalności Seremeta za 2014
r. może być odebrany jako zrzucanie odpowiedzialności na Prokuratora
Generalnego, bo sednem sprawy jest afera podsłuchowa, a nie wyciek akt,
choć on niewątpliwie obciąża politycznie prokuraturę.
Czy Platforma przegra wybory na jesieni?
- To jest spodziewane przez wielu niezależnie od afery z
wyciekiem akt. Zyskają na tym PiS, Kukiz i partia Petru. PiS będzie miał
teraz ułatwioną kampanię wyborczą. Będzie mógł iść do wyborów pod
hasłami sanacji państwa, walki z dalszą anarchizacją państwa.
Premier rekonstruuje rząd pod wpływem skazanego wyrokiem sądowym Stonogi? Czy to dowód na słabość państwa?
- To nie on uruchomił upadek rządu. Jego akcja to tylko jeden
element, który może mieć znaczenie. Ujawnienie akt ze śledztwa wywołało
poważny kryzys. Niezależnie, czy ludzie czytają te akta w internecie,
czy nie, wytworzyła się atmosfera, która zaleje rząd poczuciem
demoralizacji, oderwania jego polityków od rzeczywistości. Demoralizacji
sprzyja to, że nie było poważnych sankcji po aferze podsłuchowej,
również wobec podejrzanych. Wytworzyło się poczucie bezkarności. Państwo
jest dziś słabe, to nie ulega wątpliwości.
Premier ogłosiła dymisje i wyszła z konferencji. Nie tłumaczyła, dlaczego to robi, nie podała nazwisk następców.
- Sądzę, że premier nie ma jeszcze następców zdymisjonowanych
ministrów. To świadczy o poczuciu dramatyzmu sytuacji, reaguje w biegu.
Niełatwo będzie ich zastąpić, zwłaszcza Sikorskiego. Kto na poważnie
będzie chciał przyjść na trzy miesiące? A niepoważne kandydatury to też
żadne rozwiązanie. Nie wiem, czy ruch Kopacz będzie odbierany na jej
korzyść.
LESZEK JAŻDŻEWSKI
Dziś wygląda to tak, że pan Stonoga zdymisjonował ministrów i marszałka
Oczyszczenie wyszłoby PO na dobre, gdyby dokonała go szybciej, dała wyborcom znak "słuchamy waszego głosu".
RADOSŁAW MARKOWSKI
Nie wiem, czy wyborcom PO to się spodoba. Najciekawsze? Kto przyjdzie na ich miejsce
Dla mnie najważniejsza jest rezygnacja marszałka Sejmu Radosława Sikorskiego.
Paweł Wroński
Wina Tuska. Spija Kopacz. Dymisje to rodzaj przeprosin. Ale rząd ma mało czasu
Po takiej fali dymisji w rządzie zwykle komentatorzy mówią, że to ucieczka do przodu.
Paweł Wroński
Partyjny ponadpartyjny prezydent elekt
Andrzej Duda ogłosił wszem i wobec, że oddał legitymację Prawa i
Sprawiedliwości. Nie uprzedził jednak, że jako prezydent elekt będzie
elementem kampanii wyborczej PiS.
Propaganda opozycji i internetowy hejt padają na podatny grunt
Kryzys polityczny, jaki przeżywamy, jest kryzysem władzy i zaufania
do niej. Nieuchronnie płacą za to rządzący - właśnie dlatego, że rządzą.
Rządzący wcale nie stracili najbardziej na "nicnierobieniu", "ciepłej
wodzie w kranie", "niedziałaniu państwa". Stracili dużo poparcia na
reformach prawdziwych i propaństwowych - jak sześciolatki, "67" i OFE.
Dwie pierwsze to reformy na pokolenia, z myślą o przyszłości.
Trzecia ratowała finanse państwa. Przecięła błędne koło: OFE nakręcały dług publiczny (dziurę w ZUS-ie), a następnie same go finansowały tymi samymi pieniędzmi, które odeń (od nas) otrzymały.
Każda z tych reform służyła wyższemu dobru, państwu. Ale
uderzyły w interesy i oczekiwania dużych grup społecznych. Do żadnej
rządzący nie umieli ludzi przekonać. Buntu rodziców sześciolatków nie
zażegnali. Przedłużenia wieku emerytalnego nie powiązali z nadzieją na
godną starość. Nie zapobiegli złości klientów OFE, więc 2 mln ludzi
uważa, że rząd "ukradł im pieniądze".
Od wielu zasadnych, choć trudnych żądań, których wspólnym mianownikiem jest SPRAWIEDLIWOŚĆ, władza się opędzała.
Opieka zdrowotna wciąż jest kiepska, naprawiana chaotycznie.
Umowy śmieciowe są plagą wytykaną nam nawet w Brukseli. Niskie płace
hamują rozwój, utrwalają obszary biedy, więc do ludzi nie przemawia
solidny na tle Europy wzrost PKB.
Prokuratury i sądy ścigają i karzą "za batonik", ale za wielkie
przekręty niekoniecznie. Polska nie zaspokaja aspiracji rzeszy młodych
ludzi mimo (albo właśnie z powodu) oczywistego awansu cywilizacyjnego.
Knajpiane kompromitacje polityków utrwaliły przekonanie o władzy
oderwanej od ludzi i nimi gardzącej, a do tego nieudolnej. Usilna
propaganda opozycji o "kraju w ruinie" i hejt internetowy padają na
podatny grunt. Ludzie chętnie słuchają o wrogu, rzekomo winnym ich
krzywd, o przywróceniu szacunku władzy do obywateli, a im samym -
godności.
Kryzysem rządzą dziś bardziej emocje niż racje.
Zły nastrój, a nie trzeźwy rachunek. Żadna władza nie zdoła tego
nastroju uspokoić, jeśli nie stawi czoła wywołującym go racjom.
Przed jesiennymi wyborami stoi przed nami nawet ważniejszy wybór obywatelski. Albo ulegniemy taniej agitacji, licytacji na skandale, albo wymusimy na politykach, by stawili czoła problemom, których nie da się zaklinać ani ignorować.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
95. Bronisław Wildstein o
Bronisław Wildstein o „Gazecie Wyborczej”: „To establishmentowy
biuletyn, służący walce z przeciwnikami układu III RP, skolonizowany
przez lewaków”
— podkreślił Bronisław Wildstein na łamach „Super Expresu”.
Publicysta przypomniał początki GW oraz ujawnił jej sposób działania mówiąc, że nigdy „nie cofała się przed niczym”.
— dodał Wildstein i odniósł się do początków gazety z Czerskiej.
— zaznaczył publicysta.
Odnoszą się do wojny jaką wytoczyła „Gazeta Wyborcza” tabloidom stwierdził:
— poradził Bronisław Wildstein.
Publicysta mocno skrytykował także Adama Michnika.
— zauważył.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
96. Kaczyński jest straszny, PiS jest zły, ma ostre kły....
TVN24 W AKCJI WYBORCZEJ STRASZY PiS.
![Kwadratura metra](http://r-scale-f3.dcs.redcdn.pl/scale/o2/tvn/web-content/m/p1/i/8c00dee24c9878fea090ed070b44f1ab/7f5b7539-1312-4cf9-aaff-6641db6010a3.jpg?type=1&srcmode=3&srcx=1/2&srcy=0/1&srcw=308&srch=170&dstw=308&dsth=170)
![Sądne dni](http://r-scale-73.dcs.redcdn.pl/scale/o2/tvn/web-content/m/p1/i/8c00dee24c9878fea090ed070b44f1ab/01e62fe8-67a0-460f-9a2c-a630f8eee254.jpg?type=1&srcmode=3&srcx=1/2&srcy=0/1&srcw=308&srch=170&dstw=308&dsth=170)
O ile zapowiadana rewolucja w rządzie przypomina coś, co
Kwadratura metra
Podobnie jak zapowiada też tanie mieszkania: 2,5 tysiąca
złotych za metr kwadratowy, co w swojej kampanii obiecywał zresztą
też...
czytaj dalej »
Sądne dni
już było, gdy PiS rządził przed dekadą - o tyle całkowitą nowością...
czytaj dalej »
Premier jak kanclerz
Na początek rewolucja w rządzie i premier jak kanclerz -
będzie miał większą władze nad ministrami i większy polityczny
nadzór...
czytaj dalej »
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
97. funkcjonariusz mediów traci rozum
Lis ostrzega przed planem Kaczyńskiego: Szykuje aksamitny zamach stanu na konstytucję
Tomasz Lis ostrzega, że Jarosław Kaczyński szykuje "prostacki" plan,
dzięki któremu przeprowadzi "aksamitny zamach stanu". Uważa on bowiem,
że zarówno Andrzej Duda jako prezydent i Beata Szydło, jako premier będą
tylko "podwładnymi" prezesa PiS.
Monika Olejnik
PiS apeluje, żąda dorzucania pytań, obraża się. Inteligencję naszą przy okazji też
Politycy PiS, w tym premier in spe Beata Szydło, obrazili się na pana
prezydenta, bo ten odmówił dopisania trzech pisowskich pytań do
referendum.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
98. obsesja pana w/w
staje się powoli trudna do zniesienia nawet przez tych,którzy nie zawsze pałali sympatią do PISu.Pan Lis powinien iść na urlop i odpocząć,bo mu się mózg zagotuje...z nadmiaru insynuacji
pozdr
gość z drogi
99. Donald Tusk: Wybory w Polsce?
Donald Tusk: Wybory w Polsce? Jestem optymistą
W wywiadzie
dla europejskiej edycji serwisu "Politico" Donald Tusk komentował
zbliżające się wybory w Polsce. - W Polsce gra polityczna jest bardzo
twarda - ocenił.
Kamiński: Kopacz jest parę długości przed Beatą Szydło
W wyborczym
starciu kobiet zdecydowanie wygrywa premier Ewa Kopacz - uważa Michał
Kamiński. - Jeżeli oceniamy kompetencje, pracowitość i niezależność,
to Ewa Kopacz jest parę długości przed Beatą Szydło - mówi były polityk
PiS, a obecnie...
Kamiński: Szydło będzie zależna od Kaczyńskiego albo nie będzie premierem
Beata Szydło
będzie w pełni zależna od Jarosława Kaczyńskiego, a jeśli nie będzie,
to przestanie być premierem - stwierdził w "Piaskiem po oczach" w TVN24
Michał Kamiński.
Marcinkiewicz: Nie wierzę, że Szydło zostanie premierem
Nie widzę
w Beacie Szydło siły lidera, nie widzę w niej przywództwa. Jest słaba
- powiedział w "Faktach po Faktach" były premier Kazimierz
Marcinkiewicz.
Lewandowski: Na kryzysie w Grecji stracą "frankowicze"
Boję się
o polskich "frankowiczów". Im groźniejszy kryzys w Grecji, tym bardziej
mogą oberwać - ocenił w "Faktach po Faktach" w TVN24 Janusz Lewandowski.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
100. Publicystka "Wyborczej":
Publicystka "Wyborczej": Szydło robi idiotów z ludzi
Wielowieyska mocno oceniła obietnice Beaty Szydło z kongresu
programowego PiS. "Przerażające, że nie wstydzi się bredni" - mówiła.
'Szydło robi z ludzi idiotów. Porażka demokracji, porażka wolnej Polski'
Dominika Wielowieyska mówiła w Poranku Radia TOK FM, że wzburzyła ją weekendowa konwencja programowa PiS. - To jedna z wielkich porażek naszej wolnej Polski, naszej demokracji, że kandydat na premiera
z najważniejszej partii opozycyjnej opowiada rzeczy tak kompletnie
oderwane od rzeczywistości i robi ludzi z idiotów - mówiła publicystka. -
Przerażające, że taki polityk nie wstydzi się opowiadania zwyczajnych
bredni - stwierdziła.
PiS chce zmieniać media
"Media narodowe, nie publiczne. Wzmocnić medialne przebudzenie". Oto 8 punktów medialnej reformy PiS
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
101. Wybiórcza straszy PiS :))) Odjazd kompletny
Zakaz handlu w niedzielę, ekstra podatki...
Strach przed polityczną zmianą warty. Sklepy w Polsce przygotowują się na węgierski scenariusz. Wzrosną ceny?
podatek kryzysowy, utrudnienia w budowie dużych sklepów, zamykanie
istniejących, jeśli są na obszarach zabytkowych, oraz specjalne podatki
od inspekcji żywności oraz reklamy.
PO-PSL nie niosły dla nich żadnych specjalnych zagrożeń. Sklepy walczyć musiały tylko między sobą a ostatnio też z deflacją.
Jesienią może jednak zmienić się władza. A to oznaczać może dla
nich wielkie kłopoty. Politycy PiS nie ukrywają, że z pewną sympatią
spoglądają w stronę Węgier, które sieciom handlowym założyły kaganiec
pod szyldem wsparcia drobnych kupców. A z kolei dla sklepów węgierskie
rozwiązania to scenariusz rodem z horroru,...
Read more: http://wyborcza.biz/biznes/1,100896,18318839,strach-przed-polityczna-zmiana-sklepy-szykuja-sie-na-wegierski.html#ixzz3fFBJTV6B
Czy Ewa Kopacz bierze kasę za reklamę „Biedronki”? W TVP powtarzała radośnie: „Mieszkam blisko, warzywa tam są super!”
Rozmowa dotyczyła zapowiedzi Beaty Szydło,
która zadeklarowała, że PiS chciałby obłożyć podatkiem obrotowym sklepy
wielkopowierzchniowe. Kopacz próbowała dowodzić jakiejś karkołomnej
tezy, że na wprowadzeniu tego podatku stracą… mali przedsiębiorcy.
Jednocześnie słowa Ewy Kopacz o galeriach handlowych i Biedronce już stały się hitem sieci. Premier atakowała bowiem w TVP Info pomysły PiS na opodatkowanie sieci marketów. Uważa bowiem, że ucierpią na tym mali sklepikarze. Jak chodzimy do galerii, to widzimy, że tam powierzchnię wynajmują mali sklepikarze - stwierdziła. Ucierpią też, jej zdaniem, ci rolnicy, którzy dostarczają warzywa do Biedronki. Przyzna pan sam, że warzywa w Biedronce są super, mieszkam obok Biedronki i rzeczywiście są super - mówiła Piotrowi Kraśce. Na jej słowa już zareagowała polityczna konkurencja.
Ewa Kopacz w TVP Info: rozwiążemy problem frankowiczów. Jutro projekt ustawy
– Nigdy nie deklarowałam konkretnej daty wprowadzenia euro w
Polsce. Zrobimy to, kiedy będzie to dla nas korzystne – powiedziała
premier Ewa Kopacz, która była gościem „Dziś...
Dominika Wielowieyska
Plan gospodarczy Beaty Szydło jest jednoznaczny z ruiną finansów publicznych
Ostatnia konwencja PiS pokazała, że rządy tej partii będą oznaczać rewolucję instytucjonalną niemal w każdej dziedzinie.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
102. "Myśląc: Polska" - rusza
"Myśląc: Polska" - rusza trzydniowa konwencja PiS w ...
6 dni temu - "Myśląc: Polska" - rusza trzydniowa konwencja PiS w Katowicach.
Konwencja PiS w Katowicach “Myśląc: Polska” - Radio Maryja
6 dni temu - W Katowicach rozpoczyna się dziś trzydniowa konwencja PiS pod hasłem “Myśląc: Polska”. Eksperci i politycy PiS przedstawią pomysły na ...
„Myśląc Polska” - znamy już listę wszystkich ekspertów ...
01.07.2015 - W dniach 3–5 lipca w Katowicach odbędzie się Konwencja Programowa Prawa i Sprawiedliwości i zjednoczonej prawicy „Myśląc Polska”.
![](http://niezalezna.pl/uploads/zdjecie2015/68546996101435776382.jpg)
ZOBACZ PEŁNY PLAN KONGRESU wraz z LISTĄ PANELISTÓW:
Cimoszewicz ostro o tym, co PiS mówi za zamkniętymi drzwiami: "To wieje grozą"
To zapowiedź bardzo ponurej rzeczywistości w naszym kraju - mówił o pomysłach PiS w TOK FM senator Cimoszewicz.
nieograniczona prowokacja policyjna. Gotowi są próbować zachowywać się
jak ten bies podsuwający cyrograf, kusić, badać do końca, czy uda im się
złamać uczciwego człowieka rozmaitymi ofertami czy nie. To zapowiedź
bardzo ponurej rzeczywistości w naszym kraju - mówił w TOK FM senator
Włodzimierz Cimoszewicz. W ten sposób skomentował postulaty polityczne
zgłaszane przez PiS podczas zamkniętej dla mediów części trzydniowej
konwencji w Katowicach.
Przez trzy dni politycy PiS i zaproszeni eksperci debatowali o
programie wyborczym partii. Oprócz transmitowanych wystąpień
prominentnych...
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75478,18325872,cimoszewicz-o-pis-ci-ktorzy-deprawowali-polske-dzis-przedstawiaja.html
PO: PiS chce zafundować Polakom system opresyjny
świadczą o tym propozycje przedstawione na konwencji programowej
Zjednoczonej Prawicy, m.in. prawo do nieograniczonej prowokacji -
oceniła w czwartek rzeczniczka sztabu wyborczego PO Joanna Mucha.
Takich rzeczy,
jak obowiązkowe badania sędziów wariografem, badania moczu, w programie
PiS nie ma i nie było - powiedziała rzeczniczka Prawa i Sprawiedliwości
Elżbieta Witek, odpowiadając na zarzuty Joanny Muchy i polityków PO.
PiS odwoła Tuska z Brukseli? "Niewiele zrobił dla Polski"
"Dotychczas Tusk dla Polski niewiele zrobił, a zdaje się, że cieszy się
także niewielką popularnością w samej Unii Europejskiej" - krytykuje
Donalda Tuska, szefa Rady Europejskiej, Beata Szydło w "Dzienniku
Gazecie Prawnej". - Widać, że PiS ma swoje plany zemsty - skomentowała w
Poranku Radia TOK FM Janina Paradowska.
Beata Szydło, kandydatka PiS na premiera,
w rozmowie z "Dziennikiem Gazetą Prawną" została zapytana o to, jak
wyobraża sobie stosunki z Donaldem Tuskiem, szefem Rady Europejskiej,
jeśli PiS przejmie władzę. "Zobaczymy, czy zostanie na drugą kadencję" -
mówi Szydło o Tusku. A dociskana, czy jej rząd nie przedłużyłby
kandydatury byłego premiera, dodaje: "Dotychczas Tusk dla Polski
niewiele zrobił, a zdaje się, że cieszy się także niewielką
popularnością w samej Unii Europejskiej" - mówi, podkreślając, że nie
chce dalej mówić o przyszłości Tuska.
- Widać, że PiS ma
swoje plany zemsty - skomentowała w Poranku Radia TOK FM Janina
Paradowska. I odniosła się do słów Szydło na temat dokonań i pozycji
Tuska w Brukseli. - Szkoda, że pani posłanka Szydło nie słuchała wczoraj
debaty w Parlamencie Europejskim i owacji, jaką zgotowano Tuskowi po
jego wystąpieniu - stwierdziła.
Komentarz Pawła Wrońskiego
Partia Kaczyńskiego spoza kamery. Szydło uprawia milusi PR, a za plecami obóz IV RP
Fakty po Faktach
Cimoszewicz o propozycjach PiS: państwo ma z uczciwych ludzi robić przestępców
- To jest skandaliczne, co oni proponują. Jeśli
oni mają coś nowego wprowadzić, to całkowitą dowolność w nakłanianiu
ludzi...
czytaj dalej »
Radykalny młot na PiS, zwolennik małżeństw gejowskich i adoptowania przez nie dzieci – poznajcie państwo nowego rzecznika praw obywatelskich
http://wpolityce.pl/polityka/258795-pol-porcji-mazurka-radykalny-mlot-na...
Dziś dr Adam Bodnar z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka ma zostać nowym rzecznikiem praw obywatelskich. Byłby pierwszym działaczem skrajnej lewicy na tak wysokim stanowisku. Poglądy Bodnara sytuują go na lewym skrzydle Ruchu Palikota, do głosowania na którą to partię przyznał się zresztą w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej”.
To była jedna z najlepszych decyzji politycznych Palikota, by wziąć na swoje listy Annę Grodzką, Wandę Nowicką i Roberta Biedronia.
— zachwycał się. Dlaczego? Tak dr Bodnar klaruje swoje poglądy:
Jestem jednoznacznym zwolennikiem małżeństw homoseksualnych, choć wiem, że bez zmiany konstytucji nie da się ich wprowadzić. […] Małżeństwa homoseksualne, tak jak i heteroseksualne powinny mieć prawo do adopcji.
Bodnar to prawnik o duszy działacza radykalnej lewicy, co zresztą sprawia, iż nie jest on do końca kandydatem mainstreamu. To on przecież bronił „Starucha”, a teraz pomaga siedzącemu w areszcie ponad trzy lata innemu kibicowi, Maciejowi D. Poza tym wstawiał się on za Telewizją Trwam, której nie wpuszczano na multipleks.
Skąd więc taki wybór Platformy Obywatelskiej? Ano władze partii szykują się w ten sposób do roli opozycji i szukają sojusznika, który miałby pomagać im w atakach na rządy PiS.
Bodnar mógłby umiejętnie punktować PiS i mobilizować liberalny elektorat na wybory w 2019 roku
— pisała przecież „Polityka”. I zapewne tak będzie, choć główne zainteresowania Bodnara leżą gdzie indziej. To on krytykował wszak dotychczasową – pełna zgoda, że fatalną – rzecznik, Irenę Lipowicz za pasywność. W wizji Bodnara „rzecznik powinien być awangardą zmian” i można być pewnym, że chodzi mu głównie o rewolucję obyczajową. Jest w tym szczery i konsekwentny, takie ma poglądy i ich nie ukrywa, za co skądinąd należy mu się szacunek. Popierający go politycy PO - w ogromnej większości dużo mniej postępowi niż ich kandydat na rzecznika - zachowują się jak dzieci, które na złość PiS-owi gotowi są odmrozić sobie uszy. Swoją drogą ciekawe jak wytłumaczą swoim wyborcom, że wybrali rzecznika, który chce, by geje mogli adoptować dzieci? Bardzo to będzie zabawne.
Giertych: politycy PiS nie wylecieli na Marsa. Macierewicz chce być szefem MSW, Kamiński - CBA
– Gdzie teraz są Ziobro, Kamiński i Macierewicz? W Kosmosie? Niestety nie. Nie wylecieli na misję...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
103. PUBLICYŚCI W TOKFMWołek:
PUBLICYŚCI W TOKFM
Wołek: Narasta żądza odwetu. Polska może się dostać pod rządy mściwej, nienawistnej ciemnoty. Odpowiada Lis
Nie chodzi o to, jaka partia wygra wybory, kto będzie premierem, ale
jaka będzie Polska, czy dostanie się pod rządy ciemnoty, obskuranckiej,
mściwej, nienawistnej ciemnoty - mówił o stawce jesiennych wyborów
Tomasz Wołek w Poranku Radia TOK FM.Publicyści w Poranku Radia TOK FM komentowali burzliwą dyskusję w Senacie o in vitro. Tomasz Wołek nie zostawił suchej nitki na senatorach, zwłaszcza opozycyjnego PiS.
- Narasta fala żądzy odwetu, rewanżu, obskurantyzmu, ciemnoty.
Ta groźna fala może Polskę zalać. Stoimy w obliczu zmiany
cywilizacyjnej, kulturowej, obyczajowej. Być może część ludzi przejrzy
na oczy, dostrzeże, jaka jest stawka. Nie chodzi o to, jaka partia wygra
wybory,
kto będzie premierem, ale jaka będzie Polska, czy dostanie się pod
rządy ciemnoty, obskuranckiej, mściwej, nienawistnej ciemnoty. Ta fala
może jeszcze nas nie zalewa, ale już liże brzeg - mówił.Chciałbym powiedzieć, że redaktor Wołek histeryzuje. Ale tak nie jest -
ocenił Tomasz Lis, redaktor naczelny "Newsweeka". - To chłodna
obserwacja - stwierdził Wołek.
Ewa Siedlecka
Cel? Zemsta i sprawne narzędzie władzy. PiS już wie, jak wymierzać sprawiedliwość
redefinicji wymiaru sprawiedliwości. Ma być on wymiarem zemsty i
sprawnym narzędziem władzy. I nie zmienia tego to, że Zbigniew Ziobro
odcina się od ujawnionych przez tygodnik "Polityka" pomysłów
przedstawionych na prowadzonym przez niego panelu eksperckim.
publicznego jednostki potencjalnie słabe (dr Jacek Czabański),
"rozmawianie inaczej za ich chamstwo i butę" z sędziami, którzy sądzą
sprawy nie po myśli PiS (Ziobro), czy okresowe badania sędziów i
prokuratorów wariografem i sprawdzanie próbek...
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75968,18341022,pis-nie-akceptuje-wladzy-sedziowskiej-i-niezawislosci-sedziow.html#ixzz3fcmyCToJ
Koalicja straszy już nie tylko widmem powrotu do IV RP. Grzeszczak
z PSL: „Gdy PiS weźmie władzę, to wracamy do ponurego okresu
stalinizmu”
"Próbujecie znowu straszyć Prawem i Sprawiedliwością, kiedy mamy ważne problemy w Polsce. To jest manipulacja."
''Wylecę z mediów publicznych, jak PiS dojdzie do władzy. Wiem to. Ale nie trzęsę się jak galareta''
To wszyscy boją się tam PiS, żeby przerwać
tą karygodną grę?! Operetka się odbywa! Gdzie jest premier, gdzie jest
jakaś narada koordynacyjna, żeby wszystkich za ryj wziąć? - mówił o
przedłużającym się śledztwie ws. afery taśmowej Jan Ordyński.
- Nie można trząść się jak galareta z tego powodu, że PiS
dojdzie do władzy - mówił w Poranku Radia TOK FM Jan Ordyński. - Ja
pracuję w mediach publicznych, wobec mediów publicznych PiS też
zapowiada czystkę. Ale ja się nie trzęsę jak galareta. Bo wiem, że
wylecę z mediów publicznych, jak PiS przyjdzie do władzy. Ale nie można
kompletnie dezorganizować swojej pracy! - mówił Ordyński.
Ordyński powiedział to w kontekście do tego, jak mało państwo robi
wobec afery taśmowej. - Dokonano ewidentnego przestępstwa, państwo jest
zagrożone i państwo jest destabilizowane przez te zachowania - i pies z
kulawą nogą nie przeciwdziała temu? To wszyscy są tam tchórzami? To
wszyscy boja się tam PiS, żeby przerwać tą karygodną grę?! Operetka się
odbywa! Gdzie jest premier, gdzie jest jakaś narada koordynacyjna, żeby
wszystkich za ryj wziąć? - złościł się Ordyński
Dominika Wielowieyska, Piotr Skwirowski
Mity budżetowe PiS. Wesoła gra, w której nie ma powagi
Szydło tak poprawi ściągalność podatków, że w budżecie znajdą się
dodatkowe 52 mld zł. Poważni ekonomiści i urzędnicy Ministerstwa
Finansów mało nie umarli ze śmiechu, gdy to usłyszeli.
"PiS-owski lud" żąda, by Lis "wypier...lał z Polski"
"Prezes zapewnił niedawno, że żadnej zemsty nie będzie, ale cholera wie, czy słowa dotrzyma. Tym bardziej, że tzw. PiS-owski lud chce krwi" - pisze o Jarosławie Kaczyńskim w "Newsweeku" Tomasz Lis.
Gierkowski dowcip
Publicysta pisze, że pod każdym swoim tekstem widzi komentarze w
rodzaju "ostrzymy noże", "strach cię obleciał" albo "wyp...laj z
Polski". "Znikąd wyp...ać nie zamierzam. Nie boję się o siebie, ale o
Polskę" - podkreśla Lis.Jego zdaniem trudno się nie bać programu PiS, który przypominać ma
"dowcip z epoki gierkowskiej". Zdaniem Lisa plany PiS wobec wymiaru
sprawiedliwości przypominają inicjatywy Andrieja Wyszyńskiego,
prokuratora ZSRR, a polityka kulturalna przywodzić ma na myśl Andrieja
Żdanowa,sowieckiego ideologa.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
104. Zawsze gotowi do akcji.
Zawsze gotowi do akcji. Czuchnowski: PiS zajmie się rozliczeniem
Smoleńska. Będzie Trybunał Stanu i prokuratura. Żakowski: zastraszanie
było narzędziem sprawowania władzy przez PiS
"To było wprost powiedziane, że osoby
które w kwietniu 2010 roku sprawowały władzę zostaną rozliczone, zostaną
pociągnięte do odpowiedzialności karnej. Będą 'leciały drzwi z
futryn'".
Mainstream nie może przeboleć odsunięcia od władzy polityków
Platformy, którzy skompromitowali się na nagranych restauracyjnych
rozmowach. Dla Jacka Żakowskiego usunięcie z list wyborczych, a – co gorsza – z polityki „ofiar” nagrań jest bardzo nieszlachetne.
— wyjaśnił Żakowski w programie „Loża prasowa” w TVN24 i podkreślił, że nie rozumie jednak argumentu, że osoby, które zostały nagrane „obciążają Platformę”.
— zauważył Żakowski komentując odejście z polityki Radosława Sikorskiego.
Publicysta „Polityki” dość filozoficznie odniósł się także do aspektu moralnego pozbywania się skompromitowanych polityków.
— wyjaśnił Żakowski.
Po wyrażeniu ogromnego żalu dla spadających notować poszczególnych
polityków Platformy Obywatelskiej, Wojciech Czuchnowski z „Gazeta
Wyborcza” wyraził przekonanie, że jeszcze gorzej będzie kiedy do władzy
dojdzie Prawo i Sprawiedliwość.
— wieścił Wojciech Czuchnowski „Gazeta Wyborcza”
— dodał publicysta z Czerskiej.
— podkreślił z kolei Żakowski.
No cóż… Okazuje się, że „Polityka” i „Wyborcza” nie zrobiły minimum wysiłku, aby choć trochę zredagować przekazy płynące z kancelarii premier Ewy Kopacz.
Wojciech Czuchnowski
Krzyczeli: "Hańba!". Szefową rządu nazwali "klamczuchą" i odmówili podania ręki
"Przedstawiciele środowisk patriotycznych" (określenie portalu
wPolityce.pl) nie mogli dłużej znieść peregrynacji premier Kopacz po
kraju.
Żenujące wywody Lisa: Kaczyński chce Stambułu i Budapesztu
„Są gotowe ściągi z putinowskiej Rosji - narodowe media, narodowe kino, narodowe wychowanie”.
Stacja udostępni sygnał innym
Pogrzeb Jana Kulczyka. W kościele tylko ekipa Polsatu. "Transmisja ma być z rozmachem"
Janusz Majcherek
Czechom żyje się tylko trochę lepiej niż nam. A nie słychać tam haseł "Czechy w ruinie"
występują tak różne postawy obywatelskie? Skąd się bierze frustracja i
malkontenctwo Polaków, których brak zadowolonym braciom Czechom?
Polska szybko goni, a my i tak niezadowoleni
Czechy (wówczas w ramach czechosłowackiego państwa) były przed
II wojną światową jednym z najbardziej uprzemysłowionych i najlepiej
rozwiniętych krajów...
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75968,18482214,tak-podobnie-tak-inaczej-rzecz-o-czechach-i-polakach.html#ixzz3hqXdighB
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
105. po 8 latach jednopartyjnych rządów PO
Adam Michnik i Jarosław Kurski pytają
Komorowski: "Mamy prawo obawiać się, że PiS jednopartyjnie urządzi nam ustrój"
Narutowicza. Ku przestrodze! I portret Stanisława Wojciechowskiego,
który przeciwstawił się Piłsudskiemu, stając po stronie państwa i prawa.
Z Bronisławem Komorowskim rozmawiają Adam Michnik i Jarosław Kurski.
Jarosław Kurski: Czego dowiedział się pan przez pięć lat prezydentury o Polsce, Polakach, polskiej polityce?
Bronisław Komorowski:
Po pierwsze, tego że nie zawsze premiuje dążenie do tego, by być
prezydentem wszystkich obywateli. Ale nie żałuję, że starałem się to
robić. Po drugie, zawsze miałem przekonanie, że prawda i racja sama się
obroni. Otóż sama się nie broni. Trzeba jej pomagać, zwłaszcza w czasach
internetu, kiedy łatwo pobudzić nienawiść i agresję i gdy rośnie
atrakcyjność radykalnej ułudy.
Mechanizm propagandy może
być niesamowicie skuteczny, także w systemie demokratycznym, nawet przy
zróżnicowaniu mediów. Zdolność manipulowania pamięcią przy skłonności do
widzenia wszystkiego w czarnych barwach daje efekt buntu, wołania o
zmianę. To nie tylko polskie zjawisko.
K. Szczerski: Nie ma żadnych notatek z rozmów Komorowskiego
nowego prezydenta Andrzeja Dudy.
Minister Krzysztof
Szczerski podkreśla, że spisywanie notatek ze spotkań z reprezentantami
zza granicy powinno być oczywistością. Dodał, że jest to podstawa
bezpieczeństwa państwa, a także ciągłości polityki, by mieć wgląd do
stanowisk innych krajów.
Ewa Siedlecka
Dudapomoc czy Dudabat?
Czy szykuje się nam rywalizacja prezydenta z rzecznikiem praw obywatelskich i alternatywny wymiar sprawiedliwości?
Paweł Wroński
Rozważania o zalewajce i kaszy gryczanej
Pojawiają się zgryźliwe komentarze, że prezydent woli próbować kaszy,
niźli odpowiedzieć na apel premier Ewy Kopacz o zwołanie Rady
Gabinetowej, na którym premier przedstawiłaby plany rządu.
Monika Olejnik
Kim jest polski patriota? To ten, który głosuje na PiS
Prezes Jarosław Kaczyński mobilizował do boju polskich patriotów, bo przecież tylko oni mogą zmienić nasz kraj.
Michał Ogórek
Dzisiejsi niewierzący są jak bezpartyjni w PRL
W PRL-u dobrym tłumaczeniem niewstępowania do partii było to, że się
do tego "nie dorosło". Obecnie równie dobrze widziany jest żal, że się
nie dostąpiło "łaski wiary".
Cały tekst: http://wyborcza.pl/0,0.html#ixzz3imf1Rj3j
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
106. Janecki dla wPolityce.pl:
Janecki dla wPolityce.pl: „Komorowski, Michnik i Kurski insynuują,
że wyborcy prezydenta Dudy to ideowi spadkobiercy mordercy Narutowicza”
"Rozmowa Michnika i Kurskiego z Komorowskim
jest przerażająca. Bo pokazuje stan umysłów ludzi, którzy przez wiele
lat, w tym przez ostatnie osiem lat bez przerwy, byli filarami różnych
konfiguracji władzy."
Bardziej chamskiej i bezczelnej manipulacji nie sposób sobie
wyobrazić. I bardziej obelżywej, bo można się nie godzić z
porażką, ale to nie powód, żeby zwolenników prezydenta Dudy oskarżać o
mordercze skłonności.
Bronisław Komorowski, Adam Michnik i Jarosław Kurski postanowili
rozprawić się z polskimi demonami. To znaczy redaktorzy „Gazety
Wyborczej” odegrali 2389 odcinek serialu „Ta straszna polska,
nacjonalistyczna nienawiść”. A Bronisław Komorowski wystąpił w
najnowszym odcinku jako guest star. Role zostały podzielone tak, że Adam
Michnik występował jako historiozof, Bronisław Komorowski jako mąż
stanu, a Jarosław Kurski jak zwykle, czyli jako użyteczny. Gdyby wydrukowanej w „Gazecie Wyborczej” rozmowie towarzyszyło nagranie, widać byłoby bruzdy na czołach zatroskanej o Polskę trójcy i słychać byłoby ich ciężkie oddechy - z powodu dusznej atmosfery, jaka nadciąga nad Polskę.
O ile Adam Michnik przybrał pozę postheglowskiego filozofa dziejów
oraz ideowego potomka Oswalda Spenglera (z całym jego historiozoficznym
pesymizmem), o tyle Jarosław Kurski kompletnie zignorował ten wysoki poziom refleksji szefa i odegrał rolę najzwyczajniejszego
dresiarza. Bronisław Komorowski chyba nie do końca rozumiał
historiozoficzne wycieczki Michnika, choć się starał. Natomiast
dresiarskie pytania Jarosława Kurskiego wyraźnie go ożywiały. Na
przykład te o straszny „tłum z Krakowskiego Przedmieścia”. Bronisław
Komorowski odkrył bowiem, że przegrał przez nienawiść do niego. Nie
przez to, że był kiepskim prezydentem i jeszcze gorszym kandydatem na drugą kadencję, lecz przez szwadrony nienawiści.
— żalił się były prezydent. I łatwo owych nienawistników na rozkaz zidentyfikował:
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
107. fot.
Jacek Pałasiński (TVN24) postanowił podzielić
się swoimi złotymi myślami na najróżniejsze tematy. Porównał PiS do
bolszewików, skrytykował defiladę z okazji 15 sierpnia, a Romana
Dmowskiego nazwał kanalią. Oberwało się też Józefowi Piłsudskiemu.
— zaczyna swój wywód Jacek Pałasiński.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Nie podzielił nas francuski rap, a Hannie Gronkiewicz - Waltz się to udało. O tym, jak Jacek Pałasiński (TVN24) wywalił mnie z Facebooka
Pałasiński obraża się na rzeczywistość i przywołuje słowa Dymitrija Miedwiediewa.
— pisze dziennikarz TVN24 i zaczyna straszenie PiS-em. Jego zdaniem Prawo i
Sprawiedliwość głosi hasła sprzeczne z Konstytucją RP.
— pisze Pałasiński.
Na koniec dziennikarz TVN24 postanowił ogłosić światu jaki ma stosunek do dwóch najważniejszych polityków polskiej niepodległości. Romana Dmowskiego nazwał „wyjątkową kanalią”.
mly/facebook
http://wpolityce.pl/polityka/262449-tvn-w-pelnej-krasie-palasinski-porow...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
108. Michnikowszczyzna atakuje coraz wścieklej :)
PiS: 41 proc.
Nowy sondaż TNS Polska: PiS bardzo wyraźnie wyprzedza PO. W Sejmie trzy partie
Marek Borowski
PiS ma wabik na wyborców. Zagłosują, a potem dowiedzą się, o co naprawdę chodziło
Kandydatka PiS na premiera rządziła na festynach
Jak Beata Szydło radziła sobie jako burmistrz Brzeszcz. 'Sprawy całej gminy to dla niej za dużo'
18.08.2015
01:00
- Jeśli pani Beatka będzie tak dbała o całą Polskę jak o swoje
obejście, to będzie dobrze. Tylko czy takie sprawy wagi państwowej to
nie za dużo na jej głowę? - zamyśla się jeden z sąsiadów.
Dominika Wielowieyska
Uwielbienie dla Dudy w mediach IV RP. Jak to wykorzysta nowy prezydent?
ustalenie nowych reguł w polityce. Jest reprezentantem obozu, który
oskarżył swoich konkurentów politycznych o zamordowanie do spółki z
Władimirem Putinem prezydenta Kaczyńskiego. Obozu, który kwestionował
wyniki demokratycznych wyborów, podjudzał obywateli przeciwko swojemu
państwu. I głosił, że Polska nie jest wolnym krajem, a my nie jesteśmy
wolnym narodem.
ludzi, którzy hołdują tego typu szaleńczym poglądom, ma on szansę na
złagodzenie języka naszej polityki. Ma spore możliwości, aby swoim
zwolennikom wytłumaczyć, że...
Paweł Wroński
Prezydent Duda wykona zadanie od prezesa?
Po dzisiejszej decyzji w sprawie ewentualnego dopisania pytań
referendalnych będziemy już wiedzieli, czy prezydent Duda jest
politykiem samodzielnym, czy tylko wykonuje polecenia z ul.
Nowogrodzkiej.
Kaczyński prezesowi PiS Jarosławowi Kaczyńskiemu w wieczór wyborczy 2005
r. Te słowa ciążyły prezydentowi przez całą kadencję. Mimo prób Lechowi
Kaczyńskiemu nie udało się pozbyć wizerunku prezydenta
podporządkowanego swojemu bratu. Przed podobnym dylematem stoi teraz
Andrzej Duda.
jest politykiem samodzielnym, czy tylko wykonuje polecenia z ul.
Nowogrodzkiej. Czy myśli kategoriami dobra kraju, czy też jedynie
realizuje szerszy plan zdobycia władzy przez Prawo i Sprawiedliwość.
Dominika Wielowieyska pisała na tych łamach w środę, że naturalne jest zaangażowanie Dudy w kampanię PiS, bo chce on kooperować z przyjaznym rządem. Uznała, że skala tego zaangażowania to kwestia stylu.
Ja dostrzegam w pierwszych wypowiedziach Dudy pozytywne sygnały
świadczące o "zmianie stylu" kampanijnego na format prezydencki. Nie
oceniałbym jednak zaangażowania się prezydenta w kampanię PiS w
kategoriach stylu. Wolę oceniać konkretne jego decyzje.
We wtorek prezydent spotkał się z przedstawicielami PiS, a także z
przedstawicielami "społeczeństwa", którzy chcą dopisać - do
zainicjowanego przez prezydenta Bronisława Komorowskiego referendum - trzy pytania: "o wiek emerytalny, wysyłanie sześciolatków do szkół i prywatyzację Lasów Państwowych".
Nie łudźmy się. To PiS skrywa się za inicjatorami referendalnych
pytań, które są elementem wyborczej propagandy. W przeszłości PiS sam
chciał wysłać wcześniej dzieci do szkół, a zmienił zdanie, wtedy gdy
zaczęła robić to Platforma Obywatelska. Rzekomą zaś prywatyzacją Lasów
Państwowych partia Jarosława Kaczyńskiego straszy Polaków już od dwóch
lat niczym "potworem genderem".
Prezydent,
co istotne, konsultował się tylko ze "swoją" stroną - nie przyjął
przedstawicieli innych sił politycznych, które chciałyby do referendum
dopisać swoje pytania.
Złudzeń co do natury tego
przedsięwzięcia nie zostawił przewodniczący "Solidarności" Piotr Duda.
Zaproponował, by prezydent ogłosił dodatkowe referendum w dzień wyborów
25 października. Referendum miałoby się odbywać w tych samych lokalach.
Czyli w trakcie wyborów w komisjach wyborczych propagowano by kluczowe
elementy programu wyborczego PiS. Pomysł oczywiście został gorąco
poparty przez Prawo i Sprawiedliwość. W ten sposób ta partia chce
niefortunny pomysł prezydenta Komorowskiego - by zwołać referendum na 6
września - przemienić w swój wehikuł wyborczy 25 października.
W tej sprawie prezydent Duda może się zachować różnorako. Może
"stanąć na straży konstytucji" i stwierdzić, że w obecnym systemie
prawnym nie da się pytań dopisać - co byłoby świadectwem największej
niezależności. Mógłby nawet stwierdzić, że szanuje wolę poprzednika.
Może zgłosić do Senatu wniosek o dopisanie pytań do referendum 6
września albo - co gorsza - o zarządzenie kolejnego referendum 25
października. To zaś byłoby jasnym wskazaniem: "Wspieram w kampanii
PiS". Senat zapewne, w którym przewagę ma PO, ewentualny jego wniosek
odrzuci albo odłoży ad acta.
Ta sytuacja to test, czy
prezydent weźmie udział w propagandowej szopce, czy będzie chciał
zachować powagę urzędu. Każda decyzja prezydenta to także istotny
sygnał, jaką głową państwa chce być. A to już nie tylko kwestia smaku.
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75968,18595915,czy-prezydent-wykonuje-zadanie.html#ixzz3jLYwMANT
Orędzie prezydenta Andrzeja Dudy w sprawie referendum
Prezydent
Andrzej Duda w specjalnym orędziu poinformował dziś o swojej decyzji
w sprawie postulowanych dodatkowych pytań referendalnych.
Biorąc to pod uwagę, że taka jest wola milionów Polaków, zwracam się
do Senatu Rzeczypospolitej z wnioskiem, by poddać te kwestie pod
ogólnokrajowe referendum, w dniu wyborów parlamentarnych, zarządzonych
na dzień 25 października. Referendum w połączeniu z wyborami do Sejmu
i Senatu będzie bowiem znacząco tańsze niż przeprowadzone w osobnym
terminie. Przyjęte rozwiązanie umożliwi poznanie woli Polaków
i wskazanie kierunku oczekiwanych przez społeczeństwo zmian.
Jednocześnie zdecydowałem uszanować wolę mojego poprzednika popartą
decyzją Senatu, poprzednio już wyrażoną i nie odwoływać referendum
zarządzonego na dzień 6 września, nie ingerować w tamtą decyzję.
Komentarz "Wyborczej"
Wielowieyska: Decyzja Dudy oznacza, że stał się prezydentem tylko jednej partii: PiS-u
Zgodnie z życzeniem PiS prezydent Andrzej Duda podjął decyzję o
rozpisaniu referendum, ponieważ bierze udział w kampanii wyborczej na
rzecz swojej macierzystej partii.To jego prawo, ale też jasno oznajmił właśnie Polakom: jestem
prezydentem partyjnym. Bo to PiS chce, by kampanię wyborczą zdominowały
dwa tematy dla tej formacji bardzo wygodne - wiek emerytalny i posyłanie
sześciolatków do pierwszej klasy.
Rząd PO-PSL podjął
dwie trudne decyzje, które wielu obywatelom się nie podobają. PiS dobrze
wie, że były nieuniknione. Trzecie pytanie o prywatyzację Lasów Państwowych jest bez sensu, chodzi tylko o to, by przypisać konkurentom zamiary, których nie mają.
prezydent zwróci się do Senatu z prośbą o akceptację dla swojego wniosku
i jeśli Senat głosami PO to odrzuci, to PiS wywoła histerię: Platforma,
choć obywatelska, nie chce słuchać obywateli! I tak referendum stanie
się motywem przewodnim kampanii.
Jednak w tej rozgrywce
chodzi o coś więcej niż tylko marketingowe chwyty PiS czy nieudolność
Platformy w narzucaniu własnych tematów w przedwyborczym czasie. Tu
nawet nie chodzi o to, że Duda jest partyjnym prezydentem.
Tu chodzi o to, czy politycy wykazują minimalną odpowiedzialność
za Polskę i za jej przyszłość. Czy myślą w perspektywie kilku lat, czy
może zastanawiają się, jak ten kraj będzie wyglądał za lat
kilkadziesiąt. I co zostawimy naszym dzieciom: zadłużoną, pogrążoną w
chaosie Grecję czy zamożne, sprawne państwo.
Dziś ludziom
można obiecać wszystko: nie tylko 500 zł, ale i 1000 zł miesięcznie. I
pracę do 50. roku życia. I zwolnienie z obowiązku szkolnego, bo po co
męczyć dzieci. Można nawet wmówić Polakom, że pieniądze same będą spadać
z nieba. Przecież Andrzej Duda powiedział, że to się da zrobić, tylko trzeba chcieć.
Ale zawsze pojawia się pytanie: gdzie jest zwykła przyzwoitość i
odpowiedzialność? Czy moralne jest wmawianie Polakom, że to wszystko
jest na wyciągnięcie ręki bez żadnego wysiłku i bez bolesnych
konsekwencji?
Organizacja PiS-owskiego referendum w dniu wyborów parlamentarnych
jest pomysłem absurdalnym i szkodliwym z kilku powodów. Absurdalnym, bo
przecież tego dnia obywatele i tak wyrażą swoje zdanie przy urnach i
mogą wybrać polityków, którzy w tych trzech sprawach mają określony
pogląd.
PiS nam wmawia, że referendum jest lepszą formą
demokracji niż wybór przedstawicieli do Sejmu. To szkodliwy mit. W
referendum trzeba zadać proste pytanie dotyczące tak skomplikowanej
materii jak system emerytalny, a jeśli jego wynik będzie wiążący, to
wyklucza to możliwość zawarcia kompromisu w Sejmie. Tymczasem to
kompromis, uwzględniający w jakimś stopniu zdanie mniejszości, jest
istotą demokracji.
Ponadto, jeśli chce się zadać Polakom
pytanie: "Czy chcesz pracować krócej?", to trzeba dopisać i to, że:
"dzięki temu będziesz dostawać niższą emeryturę, a jeśli jesteś młodym
człowiekiem, to zgadzasz się płacić wyższe podatki, aby utrzymać
licznych zdolnych do pracy emerytów". Bez tych zastrzeżeń będzie to
zwykła manipulacja.
Referenda mają sens wtedy, gdy
dotyczą spraw lokalnych albo kwestii ustrojowych, które w równym stopniu
dotyczą wszystkich obywateli. Tak było w przypadku głosowania za
wejściem Polski do UE i akceptacji dla nowej konstytucji.
Tak nie jest w przypadku posyłania sześciolatków do pierwszej klasy (co
na ten temat ma np. do powiedzenia osoba bezdzietna). Nie ma też
powodu, aby dzisiejsi emeryci, których sprawa wieku emerytalnego już nie
obchodzi, mieli na zasadzie zero-jedynkowej decydować o tym, że moje
dzieci będą miały na karku gigantyczny dług publiczny.
Dlatego ja w tym referendum nie wezmę udziału.
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75968,18602455,prezydent-jednej-partii.html#ixzz3jNp7NF6h
Kolejny odlot! Niesiołowski: Duda to prezydent Kaczyńskiego
"Te pytania są propagandowe, są kłamliwe! To jest oszukańcze, te pytania nie mają żadnego sensu!"
Lis w konwulsjach: Prezydent to funkcjonariusz PiS
„Wyciągnięty z cylindra królik Kaczyńskiego musi spłacać długi. Żadnych złudzeń...”
orędzie prezydenta
Lis: Duda jest członkiem sztabu wyborczego PiS. I zrobi wszystko, żeby jego partia wygrała
Andrzej Duda zapowiedział drugie referendum w październiku. - Prezydent
zrobił to, co wszyscy wiedzieli, że zrobi. Chyba że ktoś doznał
pomroczności jasnej i uznał, że prezydent będzie jednoczył i będzie
prezydentem wszystkich Polaków - komentował w Poranku Radia TOK FM
Tomasz Lis.Prezydent w telewizyjnym orędziu zapowiedział kolejne referendum w październiku. - Duda jest członkiem sztabu wyborczego PiS. I zrobi wszystko, żeby jego partia wygrała - stwierdził w Poranku Radia TOK FM Tomasz Lis, redaktor naczelny "Newsweeka".
- Jedno różniło początek tej prezydentury od prezydentury Lecha
Kaczyńskiego. Nie musiał meldować prezesowi wykonanie zadania. Choć to
zadanie wykonał - powiedział Tomasz Wołek.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
109. kłamią, tumania, mataczą
Publicyści o referendum prezydenta Dudy. Paradowska: Takie pytania to kpiny! Lis: Duda mnie nie zawiódł
To są kpiny. Jeżeli ktoś z państwa wie, jak funkcjonuje Państwowe
Gospodarstwo Leśne "Lasy Państwowe", to ja państwu gratuluję. To mają
być pytania w referendum? - pytała dziś rano w TOK FM Janina Paradowska.
wnioskuje do Senatu o rozpisanie drugiego referendum w dniu wyborów
parlamentarnych 25 października. Mają się w nim znaleźć pytania: o wiek
emerytalny, obowiązek szkolny sześciolatków i prywatyzację Lasów
Państwowych. Zwróciła się o nie wiceprezes PiS Beata Szydło.
Jeżeli czegoś mi zabrakło w tym wystąpieniu, to jakiegoś jednak
uzasadnienia. Oczekiwałam, że skoro pan prezydent występuje w telewizji,
że skoro zarządza to referendum (które notabene wcześniej zarządził
Piotr Duda, bo to on dwa dni wcześniej nam o tym powiedział), to
oczekiwałam, że będzie jakaś próba wytłumaczenia. A nie, że jakieś 6 mln
głosów obywateli, bo już nie mogę słuchać o tych 6 mln głosów. Nie ma
ich tylu, to jest nadużycie - mówiła Janina Paradowska w TOK FM.
Publicystce nie podobają się też pytania, które proponuje Duda.
- To są kpiny. Jeżeli ktoś z państwa wie, jak funkcjonuje
Państwowe Gospodarstwo Leśne "Lasy Państwowe", to ja państwu gratuluję.
To mają być pytania w referendum? - mówiła Paradowska.
Lis: Duda nie zawiódł
Oświadczenie prezydenta komentuje także Tomasz Lis na portalu naTemat.pl
"Wystąpienie cudowne, zabrakło mi tylko jednego, ale to
drobiazg, to jakoś tam jednak usłyszeliśmy: Panie prezesie, melduję
wykonanie zadania" - napisał Lis.
"Pytanie o obniżenie wieku emerytalnego jest idiotyczne. Polski
na to nie stać. Pan prezydent Duda powinien to wiedzieć. No ale co tam
wiedza i liczby. Gdyby Duda nie robił Polaków w konia przez kilka
miesięcy, to nie byłby prezydentem, ale zwykłym Dudą" - twierdzi
publicysta.
- Prezydent Duda mnie nie zawiódł. Wyciągnięty z cylindra
królik Kaczyńskiego musi spłacać długi. Wobec Kaczyńskiego, Dudy
bis, wobec rodzinki Elbanowskich. Za chwilę wobec Episkopatu. I tak
jest dobrze. Czyste sytuacje są najlepsze. Nie ma żadnego prezydenta
wszystkich Polaków Dudy. Jest funkcjonariusz PiS Andrzej Duda, którego
pan prezes w swym kaprysie oddelegował na stanowisko prezydenta, co
Polacy przyklepali w stanie pomroczności jasnej. Tak jest lepiej.
Żadnych wątpliwości, żadnych złudzeń - kwituje redaktor naczelny
"Newsweeka".
Wystarczy potem zaapelować do swoich wyborców, by nie wzięli w nim udziału - stwierdził publicysta.
Hartman: Gwałt na demokracji
- Skierowanie do Senatu wniosku o uchwalenie na dzień wyborów
parlamentarnych referendum o treści do bólu pisowskiej i ze wszech miar
propagandowej, jest gwałtem na demokracji, i to w samym jej świętym
łonie, którym są wybory i wyborcza niedziela. Nigdy jeszcze żaden
polityk III RP nie próbował zanieczyścić procesu wyborczego partyjniacką
intrygą, sięgającą samego dnia wyborów i sterylnej przestrzeni lokali
wyborczych! - napisał z kolei prof. Jan Hartman na swoim blogu na platformie polityka.pl
Zdort: Duda jak Komorowski
Zdaniem Dominika Zdorta z "Rzeczpospolitej", Andrzej Duda tą
decyzją pokazuje, że idzie w ślady Bronisława Komorowskiego.
- Komorowski, choć formalnie wystąpił z PO, do końca był
partyjnym prezydentem. W Pałacu Prezydenckim pełnił obowiązki strażnika
nie tylko żyrandola, ale też interesów Platformy. Podpisywał nawet te
ustawy zgłoszone przez rząd, które budziły bardzo poważne zastrzeżenia
prawników i powinny budzić jego osobiste wątpliwości jako zdeklarowanego
katolika. Podobnie zachowuje się dziś Andrzej Duda - pisze Zdort.
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75478,18603662,referendum-prezydenta-andrzeja-dudy-paradowska-to-kpiny-nie.html
Wroński apeluje do senatorów
Referendum? Zgódźcie się! Mam dbać o interes kraju, który prezydent ma gdzieś?
Prezydent Duda dał hasło: w imię wygrania przez PiS wyborów rozszarpujmy
państwo. Nie zależy mi na wygranej PiS, ale skoro już kraj
rozszarpujemy, to chciałbym w tym rozszarpywaniu brać udział, bo to mój
kraj.
Do marszałka Bogdana Borusewicza i senatorów RP
Zwracam
się do Was o wyrażenie zgody na zaproponowane przez prezydenta Andrzeja
Dudę referendum w sprawie obniżenia wieku emerytalnego do 60 lat dla
kobiet i 65 dla mężczyzn. Chciałbym w nim uczestniczyć i na to pytanie
zagłosować na "tak".
Zdaję sobie sprawę, że to
nieodpowiedzialne z punktu widzenia interesów kraju. Dlaczego jednak ja
mam dbać o interes kraju, skoro interes kraju ma gdzieś mój prezydent?
Nie widzę powodów, dla których wyborcy mieliby się zachowywać w
sposób bardziej odpowiedzialny niż najwyższy przedstawiciel narodu.
Chciałbym poza tym choć raz "nie dbać o interes kraju", ale o
interes własny. W moim najgłębszym interesie jest pracować jak
najkrócej. Władzy i prezydenta Dudy
obowiązkiem jest zaś wypłacenie mi godnej emerytury - takiej, jaką
sobie wypracowałem. Referendum zorganizowane podczas wyborów daje mi tę
szansę, że po przekroczenie progu 50 proc. uczestników, to zobowiązanie
stanie się dla nowej władzy wiążące. I prezydent Duda nie będzie się mógł z tego wycofać.
Należę do tej grupy społecznej, która jest nieustannie
szantażowana i terroryzowana przez grupę demagogów, populistów i
politycznych terrorystów. Grupy, która od lat znosi wyrzeczenia w
interesie ojczyzny i racjonalnej polityki. Dzięki temu, że przez lata w
Polsce istniała - złożona z ludzi myślących racjonalnie - tama dla tego
rodzaju polityki, demagodzy czuli się w swojej demagogii bezkarni. Ich
pomysły, w rodzaju dwa plus dwa równa się szesnaście, nie mogły być
urzeczywistniane.
Mam dość tego szantażu i ich
bezkarności. Tak naprawdę jestem przedstawicielem grupy roszczeniowej.
Dziennikarze, szczególnie prasowi, to rodzaj dzisiejszych górników. Tak
jak górnikom kończą się pokłady węgla, tak nam kończą się czytelnicy
prasy - to znaczy ludzie umiejący czytać ze zrozumieniem. Wynagrodzenia w
mojej branży są chyba niższe od wynagrodzeń górniczych. Wielu
dziennikarzy pracuje na umowach "śmieciowych". Po latach stresu,
napięcia, niestabilności szanse na długie życie mamy niewielkie. Nie mam
jednak prawa do emerytury górniczej, a o moją branżę państwo raczej się
nie troszczy.
Jednak w imię obrony mojego kraju przed
skutkami kryzysu 2007 roku i narastającego kryzysu demograficznego
uznałem za słuszne podwyższenie wieku emerytalnego.
Uznałem za słuszne przeniesienie do ZUS moich oszczędności z OFE.
Zgodziłem się na zmniejszenie mojego uposażenia z tytułu honorariów autorskich (tak zwane koszty uzyskania przychodu).
Za każdym razem, przypuszczam, że podobnie jak u większości
wyborców "promodernizacyjnych", kryła się za zgodą na takie działanie
myśl patriotyczna i państwotwórcza. Musimy zacisnąć zęby w imię interesu
kraju i przyszłych pokoleń. Mam jednak wrażenie, że prąca do władzy
obecna opozycja ma ten rodzaj państwotwórczej lojalności w głębokim
poważaniu. Patriotyzm lepiej mieć na sztandarach, nie w głowie i sercu.
Przyznaję, że proces referendalnego galimatiasu rozpoczął
prezydent Bronisław Komorowski, a nie prezydent Duda. W rozpaczy po
przegranej pierwszej turze wyborów inicjatywą referendum chciał
przekonać do siebie wyborców Pawła Kukiza. Świadczyło to jedynie o oderwaniu od rzeczywistości.
Prezydent Duda tworzy jednak nową jakość. Łączy referendum z
wyborami. W ten sposób gra na rzecz PiS. Być może liczy, że Senat
inicjatywę odrzuci. Wtedy będzie głosił wszem i wobec, że władza
zdominowana przez PO nie słucha narodu, a on został poniżony i obrażony.
Wzywam więc senatorów, by prezydenta posłuchali, uszanowali godność
urzędu.
Tak naprawdę mało obchodzi mnie kwestia Jednomandatowych Okręgów Wyborczych z referendum zarządzonego przez prezydenta Komorowskiego
- bo nie uważam, że system wyborczy uzdrowi moją Ojczyznę, choć JOW-y
mogą standardy demokracji pogorszyć. Średnio obchodzi mnie kwestia
finansowania partii z budżetu - nie chcę stać na drodze do szczęścia np.
Jarosława Kaczyńskiego, który za pieniądze partyjne uczynił z PiS
korporację i jednoosobowy dom opieki dziennej, ze sobą jako dożywotnim
prezesem. Kwestię interpretacji orzeczeń urzędów podatkowych na korzyść
podatnika załatwił już Sejm.
Referendum proponowane przez
prezydenta Andrzeja Dudę jest także - z mojego punktu widzenia - po
części mało istotne. Rozhisteryzowana pani Karolina Elbanowska może
chronić swoje dzieci aż do ich emerytury przed polską szkołą i
niebezpieczeństwami tego świata. Lasy Państwowe mają być jeszcze
bardziej państwowe? W porządku, niech będą najpaństwowsze na świecie.
Natomiast kwestia wieku emerytalnego jest sprawą zupełnie
osobną. Dotyczy mojej przyszłości, moich pieniędzy przekazywanych do ZUS
i mojej umowy z państwem i rządzącymi.
Andrzej Duda już w
trakcie kampanii usiłował się z obietnicy powrotu do 60 i 65 lat w
różny sposób wycofać. Teraz, po wiążącym referendum, to się nie uda.
Gdzie znajdzie na to pieniądze, to już jego problem. Ma mi wypłacić moją
emeryturę. Jeśli mu się to nie uda, będzie musiał do końca życia kryć
się przed wściekłymi emerytami, którzy będą go mieli za oszusta.
Prezydent Duda dał po prostu hasło - w imię wygrania przez PiS wyborów
rozszarpujmy państwo.
Nie zależy mi na wygranej PiS, ale
skoro już kraj rozszarpujemy, to chciałbym w tym rozszarpywaniu brać
udział, bo to mój kraj. Dlatego jeszcze raz proszę senatorów. Dajmy
naszemu prezydentowi szansę. Ogłośmy to referendum.
*Ten list jest moim osobistym apelem, nie należy go utożsamiać ze stanowiskiem "Gazety Wyborczej".
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75968,18605488,wronski-prosi-senatorow-zgodzcie-sie-na-referendum-czemu-mam.html#ixzz3jSBEgPFh
Michał
Kamiński, doradca premier Ewy Kopacz, tłumaczył w programie "Tak jest"
w TVN24 słowa szefowej rządu na temat "rozszerzenia" referendum, o które
zawnioskował prezydent Andrzej Duda.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
110. te TRZY twarze
przypomniały mi portret pewnej TRÓJCY z czasów mojej pierwszej klasy...CÓS takiego wisiało obok tablicy,był jeszcze łysy Cyrankiewicz...ale kto jeszcze ,tego już nie pamiętam...
serd pozdr
ale nie dla owej TROJKI,o NIE
gość z drogi
111. Czerska odlatuje.....
Duda: "Referendum to odpowiedź na apel Polaków". Na pewno? Sprawdzamy [ZDANIE PO ZDANIU]
1.
Kilka dni temu spotkałem się z przedstawicielami inicjatyw
obywatelskich. 2. Reprezentują oni 6 mln Polaków. 3. ... - mówił w
orędziu prezydent. A jak wyglądają fakty? Przekonajcie się sami.
Referendum Dudy
Wniosek o drugie referendum już w Senacie. Znamy dokładne pytania Dudy. Marszałek zniesmaczony
Referendum Dudy
Ekspert nie pozostawia na Dudzie suchej nitki: "Referendum połączone z wyborami to okrutny żart z wyborców"
Wroński do senatorów
Prezydent Duda dał hasło: w imię wygrania przez PiS wyborów rozszarpujmy państwo
Cały tekst: http://wyborcza.pl/0,0.html#ixzz3jTmqwg9Z
"Referendum może być jak Ice Bucket Challenge"
Jeśli
nie będzie frekwencji, wówczas okaże się, że zdeprecjonowano samą ideę
referendum - mówił w rozmowie z "Wprost" dr Rafał Chwedoruk. Stwierdził
również, że wrześniowe referendum może być kubłem zimnej wody
dla polityków.
Łukasz Grzegorczyk, Wprost.pl: Jaki jest sens robienia dwóch oddzielnych referendów?
Dr Rafał Chwedoruk:
Referenda same w sobie mają sens, jako uzupełnienie demokracji
przedstawicielskiej, przy podejmowaniu ustrojowych decyzji, albo
w sytuacji rozbieżności zdań między elitami politycznymi a większością
obywateli. Mieliśmy różne doświadczenia z referendami po 1989 roku.
Niektóre były udane z istotnymi tematami. Porażką było jednak np. tzw.
referendum uwłaszczeniowe. Myślę, że obecnie problem rozpoczął się
między dwiema turami wyborów prezydenckich. Źle się stało, że decyzja
o głosowaniu powszechnym sprawia wrażenie, że została podjęta ad hoc.
Prezydent powinien ograniczać zapędy prawodawcze polityków, a sam stał
się na chwilę rewolucjonistą.
Jak ocenia pan pytania wrześniowego referendum?
Pytanie
o mechanizm finansowania partii politycznych jest bardzo
nieeuropejskie. Poza tym kontrowersje wzbudza kwestia jednomandatowych
okręgów wyborczych. Jest to niebezpieczny mechanizm, który wymaga
długoterminowej dyskusji. Trzecie pytanie z wrześniowego referendum
sprawia wrażenie symbolicznego serka fromage i może sprzyjać wielkiemu
prywatnemu biznesowi w rozstrzygnięciach skarbowych. Pytania
z wrześniowego referendum mogą stać się niebezpieczne dla stabilności
polskiej demokracji.
Referendum z 6 września jest niepotrzebne?
W
tym przypadku można zastanawiać się jedynie nad bilansem strat. Jeśli
nie będzie frekwencji, wówczas okaże się, że zdeprecjonowano samą ideę
referendum. Jeśli natomiast ludzie pójdą głosować, będziemy stać przed
gigantycznym wyzwaniem, które bardzo trudno będzie pogodzić
z europejskimi standardami demokracji. Decyzja nowego prezydenta
o październikowym referendum jest neutralna. Myślę jednak, że referendum
z 6 września będzie czymś w rodzaju „Ice Bucket Challenge” dla polskich
polityków, jeśli chodzi o frekwencję.
Frekwencja w dwóch referendach będzie porównywalna?
Nie
ulega wątpliwości, że w październiku będzie ona wyższa, ponieważ wtedy
mamy także wybory parlamentarne. Pamiętajmy, że od lat Polacy artykułują
jasne oczekiwania względem świata polityki i instytucji publicznych.
Dotyczą one m.in. kwestii społeczno-gospodarczych, służby zdrowia,
oświaty, emerytur itd. Wszystkie trzy pytania z październikowego
referendum są nieporównywalnie ważniejsze niż sposób w jaki będą
kształtowane okręgi wyborcze.
Prezydent wpisuje się w kampanię PiS ogłaszając kolejne referendum?
Prezydent,
premier, marszałkowie Sejmu i Senatu mogą udawać, że są ponad
podziałami. Tak naprawdę każdy gest, spotkanie, czy wypowiedziane słowo
przez czołowych polityków, będzie się wpisywać w kampanię wyborczą.
Żaden polityk w roli prezydenta w Polsce nigdy nie zdołał się odciąć
od bieżącej polityki. Prezydent pochodzący z powszechnych wyborów, które
poprzedza ostra, sporna kampania, nie ma żadnej możliwości być ponad
podziałami. Być może Aleksander Kwaśniewski przez pewien czas próbował
pójść inną drogą. Finał tego był taki, że teraz jego partia na naszych
oczach umiera. Oba referenda wpisują się w kampanię wyborczą.
Jaka będzie decyzja Senatu w sprawie referendum?
Sygnały
są już jednoznaczne. Senatorowie PO, którzy są w większości, stoją
przed trudnym tematem, bo przez swoich przeciwników zostali teraz
postawieni pod ścianą. Jeśli przyjmą wniosek prezydencki, ograniczy
to temperaturę sporu. Jeśli wniosek Andrzeja Dudy zostanie odrzucony,
będzie to narażenie się na zarzut stawiania interesu własnej partii
ponad oczekiwaniami wyborców. Myślę, że logika kampanii wyborczej
spowoduje, że łatwiej będzie się narazić na krytykę ze strony PiS, niż
dać narzucić sobie tematykę kampanii, która będzie niekorzystna dla PO.
Może zbliżające się referenda uruchomią trend częstszego pytania obywateli o ich zdanie w spornych kwestiach?
Rzeczywiście
można się nad tym zastanawiać. Tak naprawdę nie byłoby to złe
rozwiązanie. Może wtedy wzrosłoby nasze zainteresowanie istotnymi
sprawami. W referendum zarządzonym przez Bronisława Komorowskiego
chodziło raczej o to, by pomóc własnej partii. Myślę, że decyzja byłego
prezydenta miała służyć ruchowi Pawła Kukiza, który jest przeciwwagą
dla PiS-u i dąży do zmian. Jeśli frekwencja będzie bardzo niska
i referenda okażą się klęską, wyborcy i politycy zaczną bardzo ostrożnie
podchodzić do kwestii referendów w przyszłości.
Początek kadencji Andrzeja Dudy jest przewidywalny, czy jednak zaskakuje?
Jest
trochę nietypowy, bo trwa kampania parlamentarna. Pierwsze realne oceny
będą możliwe dopiero wiosną. O kształcie prezydentury Andrzeja Dudy
będą przesądzały relacje z nowym rządem. Jeśli chodzi o politykę
zagraniczną mam wrażenie, że cele prezydenta są bardzo romantyczne
i długofalowe. Wydaje się też, że będzie on ostrożnym politykiem, który
najpierw dokładnie zbada czy nie wejdzie na pole minowe, zanim podejmie
decyzję.
Tomasz Piątek
Prezydent Duda śmiało kroczy szlakiem przetartym... w Zimbabwe
Prezydent nadał nowy sens wyborom parlamentarnym: będzie to także referendum, plebiscyt i sondaż.
Paweł Wroński
Premier Kopacz oszukana przez prezydenta? Spokojnie, to tylko spektakl
Premier Ewa Kopacz powinna być przygotowana, że prezydent zagra rolę "prezydenta PiS".
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
112. dzień bez ataku na Dudę dniem straconym
Komentarz
KURSKI: Prezydent Duda działa jak karny żołnierz prezesa Kaczyńskiego
22.08.2015
uświęca środki - zdewaluował ważną instytucję polskiej demokracji.
Pamiętamy wzniosłe chwile narodowej jedności, gdy 7 i 8 czerwca 2003 r.
decydowaliśmy o akcesji do Unii Europejskiej. Teraz referendum kojarzyć
się będzie z Kukizem, Piotrem Dudą, małżeństwem Elbanowskich i
leśnikami.
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75968,18609158,referendum-jak-koncert-zyczen.html#ixzz3jXG5PtTx
Ewa Siedlecka:
I niczego już nie będzie, czyli prawa człowieka w konstytucji PiS-u
Bez zakazu dyskryminacji, wolności prasy, równego dostępu do służby zdrowia.
równego dostępu do służby zdrowia. Za to z prowokacją policyjną
podniesioną do rangi wartości konstytucyjnej.
opisał część polityczną projektu konstytucji PiS-u z 2010 roku. Nie
mniej interesująca jest część dotycząca praw i wolności człowieka.
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75968,18608851,i-niczego-juz-nie-bedzie-czyli-prawa-czlowieka-w-konstytucji.html#ixzz3jXGN1j00
Paweł Wroński
Manewry helikopterowe PiS, czyli co innego obiecać, co innego rządzić
Podczas piątkowej wizyty w PZL Świdnik, gdy padło pytanie, czy PiS
anuluje przetarg na śmigłowce, Beata Szydło zaczęła się plątać i mówić
coś doskonale banalnego.
Michał Ogórek
Duda, dawaj moje 500 złotych!
Powszechne przekonanie, że PiS wraca do władzy, przeradza się w
poczucie, że już wrócił. Tyle się o tym mówi, że w zasadzie już się to
stało. Licznik rządów PiS wyczerpuje przyznany każdej nowości limit,
jeszcze zanim tak naprawdę ruszył.
Przemysł pogardy w ruinie [OBRAZY TYGODNIA]
"Duda to cham, ćwok, swołocz" - pisze na stronie wPolityce.pl Piotr
Cywiński. Zdesperowany brakiem hejtu wobec Andrzeja Dudy podpowiada
"redaktorom z Czerskiej", jakimi słowami mogą obrażać prezydenta.
Niemiecki dziennik krytykuje Dudę. "Miesza się do walki wyborczej, obiecuje to, na co Polski nie stać"
"Nowy polski prezydent Andrzej Duda szybko odrzucił płaszcz
ponadpartyjności, który jako głowa państwa powinien nosić na stałe" -
pisze komentator "Süddeutsche Zeitung" Florian Hassel. Komentarz nosi
tytuł "Polski strach"."Duda
domaga się wątpliwego referendum, miesza się do walki wyborczej i
obiecuje milionom Polaków dobrodziejstwa, na które jego kraju nie stać" -
podkreśla autor.
Estonia? "Patriotyczno-populistyczny manewr"
Jak zaznacza, naturalną reakcją byłoby w związku z tym
potraktowanie jego pierwszej wizyty zagranicznej w Estonii, w rocznicę
podpisania paktu Ribbentrop-Mołotow, jako "patriotyczno-populistycznego
manewru" - czytamy w komentarzu. Hassel dodaje, że w podobny sposób
chciałoby się też ocenić postulat rozlokowania na stałe wojsk NATO (w
Europie Środkowo-Wschodniej), który wysuną zapewne przy tej okazji Duda i
prezydent Estonii Toomas Ilves.
Wbrew pozorom obaj politycy nie są jednak w swoich żądaniach osamotnieni - zauważa komentator "SZ". "Ich argument, że Rosja
wypowiedziała porozumienie, które było podstawą rezygnacji z baz NATO w
Europe Wschodniej, brzmi bardziej przekonująco niż stanowisko polityków
w Berlinie i innych krajach (UE), którzy pielęgnują mit o pragnącym współpracy Kremlu" - wyjaśnia Hassel.
Nadszedł czas na symboliczny krok
"Proces pokojowy uzgodniony w Mińsku jest martwy" - stwierdza
niemiecki komentator i podkreśla, że odpowiedzialność za podsycanie
wojny na wschodniej Ukrainie spada na Kreml. "Prezydent Putin
ani myśli przerwać politykę systematycznego łamania europejskiego ładu
pokojowego" - pisze komentator. Jego zdaniem "nadszedł czas, aby
przeciwstawić polityce Putina symboliczny krok", jakim byłoby
rozlokowanie w Europie Wschodniej i Południowo-Wschodniej kilku tysięcy
żołnierzy.
Paweł Wroński
Manewry helikopterowe PiS, czyli co innego obiecać, co innego rządzić
Podczas piątkowej wizyty w PZL Świdnik, gdy padło pytanie, czy PiS
anuluje przetarg na śmigłowce, Beata Szydło zaczęła się plątać i mówić
coś doskonale banalnego.
"Prezydent mechanicznie podpisuje to, co podsuwa mu PiS"
Prezydent Duda
samodzielnie nie myśli o tym, co przekazuje do Senatu, tylko
mechanicznie podpisuje to, co mu PiS podsuwa - powiedział w "Ławie
polityków" w TVN24 poseł PO Marcin Święcicki.
Czekają nas dwa referenda, bo... Duda "nie myśli samodzielnie", a Komorowski "strzelił z biodra"
inicjatywy ws. referendum - stwierdził w "Ławie polityków" poseł PO
Marcin...
czytaj dalej »
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
113. Platforma Obywatelska nie
Platforma Obywatelska nie walczy już o wygraną w wyborach, przygotowuje się do bycia w opozycji
Platforma Obywatelska nie walczy już o wygraną w wyborach
parlamentarnych, przygotowuje się do bycia w opozycji - mówi Magdalena
Błędowska z Krytyki Politycznej. Jej zdaniem premier Ewa Kopacz buduje
wokół siebie obóz, który ma być dla niej wsparciem w trudniejszych
czasach.Platforma powinna się przygotować do bycia w opozycji i myślę, że już to
robi - mówi Błędowska. Jej zdaniem świadczy o tym m.in. sposób, w jaki Ewa Kopacz
kształtuje listy wyborcze. Według Błędowskiej urzędująca premier buduje
wokół siebie obóz, który będzie dla niej "wsparciem w trudniejszych
czasach".
"PO nie walczy już o wygraną"
- Myślę, że to wszystko świadczy o tym, iż raczej ona sama (Ewa
Kopacz - dop. red.) i cała Platforma nastawia się na to, że będzie w
opozycji i tak naprawdę w ogóle nie walczy już w tym momencie o wygraną -
ocenia ekspertka.
Jak mówi, PO będzie próbowała "z wyprzedzeniem kontrować pytania referendalne i w ten sposób osłabiać działania PiS".
Przypomniała w tym kontekście zapowiedź Ewy Kopacz, że do końca
tej kadencji przepracowany zostanie projekt ustawy, w którym będzie
zapisane, iż Lasy Państwowe nie będą ani prywatyzowane, ani
restrukturyzowane.
Z kolei prezydent Andrzej Duda
chce, aby w dniu wyborów 25 października pod ogólnokrajowe referendum
poddać m.in. właśnie kwestię ochrony Lasów Państwowych. - Może w ten
sposób PO będzie próbowała osłabiać działania PiS, ale to jest chyba wszystko, co jej zostało - oceniła Błędowska.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
114. sabat czarowników i czarownic
przez 24 godziny na dobę...
stokrotki,lisy i inne dostały małpiego rozumu i walczą niczym wsciekłe psy...
bachory Bestii ...resortowe kundle też...
gość z drogi
115. Komentarze i
Komentarze i opinie
Katarzyna Kolenda-Zaleska
Liczy się trik, którym można zaszachować przeciwnika. Oto logika tego referendum
Przestrzeń publiczna wszystko zniesie - robienie ludziom wody z mózgu
też, cyniczne mijanie się z prawdą żerujące na niewiedzy obywateli też.
Bartosz Wieliński
Czego Duda powinien się nauczyć od Gaucka
Sztabowcy Andrzeja Dudy już trzeci miesiąc nie ustają w
zapewnieniach, że nowy prezydent jest przyjacielem Niemiec. Ma to
uprzedzić zarzuty, że wywodzący się z PiS polityk popsuje relacje z
Berlinem.
Leszek Kostrzewski,
Piotr Miączyński
Zniechęcenia Polaków do emerytur
W czasie kampanii wyborczej Andrzej Duda oskarżał Bronisława
Komorowskiego o oszustwo. Bo mimo wcześniejszych deklaracji, że nie jest
za podwyższeniem wieku emerytalnego, w 2012 r. podpisał "ustawę 67".
Gdzie są granice tej nienawiści? Kuczyński apeluje, by
dziennikarze nie lecieli z prezydentem do Berlina: "A nuż będzie mgła i
potrzeba dotarcia na czas..."
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
116. szambonurki z Czerskiej
ego, co wyrabiają ostatnio michnikowe media, nie wytrzymują już nawet ich czytelnicy. Coś w nich pękło gdy na głównej pozycji na stronie agorowego radia Tok fm zobaczyli coś takiego:
W treści pomowanego przez michnikową redakcję artykułu czysta nienawiść i ubecki język. Np.:
Wszystko to wprawiło w osłupienie nawet czytelników tej skrajnej strony internetowej. Oto kilka komentarzy:
Oczywiście, jak to w takich miejsach, nie brakowało też zachwytów urbanowym stylem. Jednak na Twitterze opinia jest już jednoznaczna.
— to jeden z łagodniejszych komentarzy.
http://wpolityce.pl/media/263346-michnikowe-radio-na-dnie-internauci-obu...
Ekipa z Czerskiej przeprasza prezydenta Dudę za obraźliwy tekst. Szczerze? Jeszcze wczoraj pisali o kagańcu i bezprawiu
Czy ktoś powstrzyma to szaleństwo medialnego "grillowania" nielubianych przez michnikowszczyznę polityków?
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
117. walka trwa
czym sie TO skończy ? jak dotrwamy do pażdziernika...?
Ta banda walcząc o przetrwanie łapie się za najbardziej chamskie zagrania...
nie nasz Onet,czy W.P
puszczają paskudne komentarze trolli ale już nasze nie przebijają się..
zastanawiam się do czego dążą ,czy do konfrontacji ?
brak szacunku dla Prezydenta wybranego z woli Narodu jest POrażający...nawet przedstawiciel SLD zwrócił na TO uwagę w dzisiejszej rozmowie w jednej z telewizji
gość z drogi
118. Jarosław KurskiDemokratura
Jarosław Kurski
Demokratura Jarosław Kurski
29.08.2015
Projektu konstytucji nie poznamy przed 25.10. PiS nie będzie straszył Polaków
Celem PiS jest pełnia władzy na długie lata i ustanowienie w "imię Boga Wszechmogącego" nowego państwa Narodu Polskiego.
Za pomocą nowej konstytucji PiS będzie kneblować i wykluczać. Teraz już wiecie, co nam gotują
Jeśli jakimś nieszczęsnym obrotem losu PiS-owi uda się nie tylko
wygrać wybory do Sejmu, ale także, odpukać, sklecić koalicję
konstytucyjną - nie będziemy mogli powiedzieć, że nie wiedzieliśmy.
29.08.2015
01:00
JAROSŁAW KURSKI: Projektu konstytucji nie poznamy przed 25.10. PiS nie będzie straszył Polaków
Stawia
się czasem zarzut prezydentowi Andrzejowi Dudzie, że wspomina o
potrzebie zmiany konstytucji - robił to wielokrotnie w czasie kampanii
wyborczej i już po objęciu urzędu - bez podania szczegółowo, o jakie
właściwie zmiany chodzi. Zarzut taki stawiany jest też partii, z której
nowy prezydent się wywodzi. Krytyka ta jest jednak tylko częściowo
słuszna: ani sam prezydent, ani liderzy partyjni PiS nie sformułowali
żadnych konkretnych obiekcji dotyczących obecnej konstytucji,
zadowalając się mglistymi zapewnieniami, że trzeba np. wzmocnić
suwerenność.
Ale PiS ma bardzo konkretny projekt nowej konstytucji, przyjęty w
styczniu 2010 r. i nigdy niezdezawuowany ani przez partię, ani przez
Andrzeja Dudę. Ogłoszono go, gdy Duda piastował wysokie stanowisko,
zajmując się sprawami prawnymi w kancelarii Lecha Kaczyńskiego - można
więc przyjąć, że odegrał ważną rolę w przygotowaniu projektu. Ale nawet
jeśli nie, to jako dokument programowy partii wiąże on nadal partię, a
także prezydenta, który do władzy doszedł jako kandydat PiS.
Projekt to pełny tekst nowej konstytucji - od preambuły aż po
przepisy przejściowe i końcowe, w sumie 199 artykułów. W odpowiedzi na
krytykę braku konkretów prezydent Duda może rzucić na stół własny
projekt. Albo zachęcić nas, byśmy kliknęli w odpowiedni dokument na
oficjalnej stronie internetowej PiS.
Pytaniem ważniejszym niż to, co w projekcie znajdziemy, jest
pytanie o to, czego w nim nie ma. Pisany w kontrze do konstytucji z 1997
r. projekt należy czytać w konfrontacji z nią. Przemilczenia krzyczą
czasem głośniej niż słowa projektu. To, co zostało usunięte, oznacza
PiS-owską diagnozę defektów obecnej ustawy zasadniczej.
PiS chce demokratury
Rocznica Sierpnia '80
"Polityczna małość", "Zawłaszczanie tradycji", "Co najmniej nieeleganckie". Komentarze po obchodach Sierpnia
Kilometrówki Dudy
Tomasz Lis ostro o otoczeniu prezydenta: "Kabaret. Nie traktujcie Polaków jak durniów"
u lisa
Lis zaczyna: Po 2 tyg. potwierdzeń Paweł Kukiz zrezygnował z udziału (w programie). Później było o referendum
Bronisław Komorowski popełnił błąd zgłaszając propozycję referendum -
powiedział w programie Tomasz Lis na żywo prof. Andrzej Zoll. Ostro
skrytykował też pomysł referendum prezydenta Andrzeja Dudy. Gośćmi
programu byli także dr Anna Materska-Sosnowska i Aleksander Smolar.
Nie wybieram się w niedzielę na referendum - zadeklarował prof. Andrzej
Zoll i stwierdził, że jego zdaniem "dotyczy ono spraw, które nie zgodnie
z konstytucją nie powinny być przedmiotem referendum.
-
Bronisław Komorowski popełnił błąd zgłaszając jego propozycję, a Senat
popełnił błąd zatwierdzając to referendum - dodał Zoll. Goście programu
zgadzali się, że oba referenda "mają wymiar polityczny".
"Polityczna manipulacja"
Aleksander Smolar stwierdził, że referendum zaproponowane przez
Andrzeja Dudę jest "polityczną manipulacją", a PiS nie liczy, że
zostanie zaakceptowane przez Senat, będzie jednak polem do atakowania
PO.
- Te referenda to psucie demokracji - stwierdziła dr
Anna Materska-Sosnowska. Politolog podkreślała, że "instrumenty
demokracji bezpośredniej są bardzo potrzebne", jednak ogłaszanie
referendum co miesiąc umniejsza jego znaczenie.
Lis pytał gości, czy można zignorować miliony podpisów pod wnioskami,
dotyczącymi pytań z referendum zaproponowanego przez Dudę. - Ta ilość
podpisów nie jest moim zdaniem decydująca - stwierdził prof. Zoll
zaznaczając, że "mówienie o sześciu milionach podpisów jest czystym
populizmem".
- Gdybym zaproponował referendum: "czy osoby
przechodzące na emeryturę powinny dostać sześciomiesięczną odprawę?" to
też zebrałoby to dużo podpisów - powiedział profesor i dodał, że takie
kwestie nie wymagają przeprowadzania referendum.
"Łączenie referendum z wyborami jest złym pomysłem"
Zoll ostro skrytykował same pytania w obu referendach. - Są one
tak sformułowane, że odpowiedzialny człowiek nie może na nie
odpowiedzieć - stwierdził.
Zwracał uwagę, że w pytaniu o
wiek emerytalny nie wiadomo, o ile miałby zostać obniżony, pytanie dot.
Lasów Państwowych wcale nie chroni ich przed prywatyzacją.
- Próba zarządzenia drugiego referendum ma na celu tylko wzmocnienie
jednej opcji politycznej - ocenił prof. Zoll i stwierdził, że łączenie
go z wyborami jest bardzo złym pomysłem.
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,18667413,referendum-komo...
Olejnik bije w Dudę. "Może o nim nie słyszał? Jest taki młody"
archiwalnym zdjęciem, które przedstawia Lecha Wałęsę ironizuje z
urzędującego prezydenta.
Jakub Sobieniowski dostaje pogróżki, sprawa w prokuraturze
Sobieniowski, reporter polityczny "Faktów" otrzymuje pogróżki od osób,
którym nie podobają się jego materiały. Sprawa została już zgłoszona do
prokuratury - dowiedział się portal Wirtualnemedia.pl.
O całej sprawie jako pierwszy poinformował Tomasz Lis, który w przeszłości był szefem dziennikarza - piszą Wirtualnemedia.pl.
Przypominam, że PiS nie chciał go na wieczorze wyborczym PAD - dodała w swoim wpisie Aleksandra Karasińska, zastępczyni Tomasza Lisa w „Newsweeku”.Jak nieoficjalnie dowiedziały się Wirtualnemedia.pl, sprawą
zajęli się już prawnicy TVN. Została ona też zgłoszona do prokuratury.
Paweł Wroński
Andrzej Duda prowadzi kampanię. Stosuje najbardziej ordynarną figurę retoryczną
Prezydent Andrzej Duda podczas obchodów 35. rocznicy Porozumień
Sierpniowych stwierdził, że "Polska nie jest dziś krajem, o którym można
by powiedzieć, że jest państwem sprawiedliwym".Pochwalił się, że wcześniej powiedział o tym prezydentowi Niemiec
Joachimowi Gauckowi, który dla odmiany nasz kraj chwalił. W Polsce trwa
roztrząsanie, czy prezydent Najjaśniejszej Rzeczypospolitej powinien
żalić się w ten...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
119. PAWEŁ WOŃSKI:Duda
PAWEŁ WOŃSKI:
Duda obrońcą zgnębionych i nieszczęśliwych? Chce skierować ich gniew...
Prezydent Andrzej Duda podczas obchodów 35. rocznicy Porozumień
Sierpniowych stwierdził, że "Polska nie jest dziś krajem, o którym można
by powiedzieć, że jest państwem sprawiedliwym dla swoich obywateli, że
jest państwem, w którym obywatele traktowani są po równo".Pochwalił się, że wcześniej powiedział o tym prezydentowi Niemiec
Joachimowi Gauckowi, który dla odmiany nasz kraj chwalił. W Polsce trwa
roztrząsanie, czy prezydent Najjaśniejszej Rzeczypospolitej powinien
żalić się w ten sposób przywódcy zaprzyjaźnionego europejskiego
mocarstwa czy nie. Wszyscy przykładają mniejszą wagę do tego, co
urzędujący prezydent powiedział.
O tym, że świat nie jest
sprawiedliwy, wiemy wszyscy. O tym, że istnieją nierówności
ekonomiczne, także. Stwierdzenie jednak, że demokratyczne państwo "nie
traktuje po równo" obywateli, rodzi jakieś konsekwencje.
O kogo prezydentowi Dudzie
mogło chodzić? O górników, którzy korzystają z przywilejów socjalnych i
emerytalnych? O rolników, którzy korzystają z preferencyjnych składek
KRUS? A może chodzi mu o ciężko pracującą przy kasie w sklepie kasjerkę,
absolwenta studiów dorabiającego jako kelner, z których pracy
finansowane są te przywileje? Mam wątpliwości.
W pewien sposób prezydent Andrzej Duda
ma rację. Polska z tego punktu widzenia pozostaje krajem feudalnym, w
którym niektóre grupy społeczne ulicznymi protestami wywalczyły sobie
przywileje. Od urzędującego prezydenta oczekuję jednak nie pojękiwania,
ale przedstawienia przemyślanego programu, jak tę sytuację zmienić.
Ma też rację prezydent Duda,
że nie wszystkie postulaty Sierpnia zostały wprowadzone w życie. Na
przykład "art. 14 obniżenie wieku emerytalnego dla kobiet do 50 lat, a dla mężczyzn do 55. roku życia". Pan prezydent bierze na swoje barki to zobowiązanie?
Porzućmy na chwilę ironiczną, oświeceniową figurę prostaczka,
który dziwi się temu światu. Wszyscy wiemy, o co chodzi. Andrzej Duda
prowadzi kampanię wyborczą. Stosuje w niej najbardziej ordynarną figurę
retoryczną. Przedstawia się jako obrońca uciśnionych i nieszczęśliwych.
Chce skierować ich gniew przeciwko tym "wyzyskiwaczom", owym "im",
których odmienność polega na tym, że nie są "nami".
Jedna z legend opozycji Zofia Romaszewska w wywiadzie dla PAP wskazuje,
kim są "oni". To ci, którzy na grzbietach robotników wdrapali się do
władzy. Nie wiem, czy bierze pod uwagę swojego męża śp. Zbigniewa
Romaszewskiego, wieloletniego senatora i wicemarszałka.
Cóż, stosowana przez Andrzeja Dudę metoda "wyklęty powstań ludu ziemi"
jest zawsze skuteczna. Bo więcej jest uciskanych niż uciskających.
Zawsze najlepiej jest poszczuć głodnych na sytych. Max Weber w XIX
wieku, krytykując z jednej strony lewicową, z drugiej
nacjonalistyczno-ludową demagogię niemieckich polityków, widział w tym
"mieszaninę arogancji i poczucia niepewności".
Tak, Polska jak każdy kraj nie jest dla wszystkich w pełni sprawiedliwa. Zadaniem polityki jest łagodzenie nierówności. Prezydent
ma widać nadzieję, że będzie podejmował wyłącznie korzystne dla
społeczeństwa decyzje. Wyborem odpowiedzialnego polityka jest, czy chce
się pożywić na ludzkiej frustracji, czy "budować jedność", "odtworzyć
wspólnotę". Czyli robić dokładnie to, co prezydent Duda z takim
zaangażowaniem zapowiedział w orędziu.
Cały tekst: http://wyborcza.pl/politykaekstra/1,148009,18677080,czy-polska-to-sprawiedliwy-kraj.html#ixzz3ka8kTSoE
Oto "nieznany mężczyzna z wąsem"
Jarosław Kurski do prezydenta Dudy: Praktyka gumkowania Lecha Wałęsy z historii sięga czasów PRL
Wielce Szanowny Panie Prezydencie! Klasę człowieka ocenia się po tym, czy potrafi oddać honor politycznym adwersarzom.
Proszę wybaczyć osobisty ton, ale swoim przemilczeniem zmusił mnie Pan
do wejścia w rolę sprzed 25 lat, w rolę rzecznika Lecha Wałęsy, którym
byłem w latach 1989-90.
Pracowałem wówczas w gdańskiej
centrali "Solidarności" razem z mentorem Pana Prezydenta, na którego
dziedzictwo często się Pan powołuje - Lechem Kaczyńskim. Leszek, bo...
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75968,18679514,gumkowanie-walesy.html#ixzz3ka9K1fj8
Kopacz: Ojcze dyrektorze, niech ojciec się zmieni, niech zacznie głosić ewangelię o miłości bliźniego
- PiS mówi nam "chcemy zmiany", ja odpowiadam: to się zmieńcie - mówiła
premier Ewa Kopacz podczas posiedzenia Rady Krajowej PO. Premier
zaapelowała o zmianę m.in. do prezesa Prawa i Sprawiedliwości Jarosława
Kaczyńskiego i dyrektora Radia Maryja o. Tadeusza Rydzyka, a PiS
porównała do demokracji ludowej.
Borusewicz: Ale o co chodzi prezydentowi
02.09.2015
01:00
Cały tekst: http://wyborcza.pl/politykaekstra/1,148009,18677106,borusewicz-ale-o-co-chodzi-prezydentowi.html#ixzz3kbkoH8uZ
Panie marszałku, prezydent spełnił pana prośbę i przesłał uzasadnienie
wniosku o referendum. Pana zdaniem to uzasadnienie niczego nie
uzasadnia.
BOGDAN BORUSEWICZ, MARSZAŁEK
SENATU: Określiłem je "tautologią". Prosząc prezydenta o wyjaśnienie,
stwierdziłem, że pytania, szczególnie o wiek emerytalny, mają charakter
zbyt ogólny, więc potrzebują doprecyzowania. W odpowiedzi przeczytałem,
że nie można ich doprecyzować, bo mają charakter ogólny i kierunkowy.
Ale oczywiście to senatorowie ocenią te wyjaśnienia, głosując za
wnioskiem o referendum albo przeciw niemu.
Tylko że i bez tych wyjaśnień wiadomo było, że senatorowie będą musieli zagłosować.
- Ale chodzi o to, by mieli jak najwięcej informacji. Na
przykład by wiedzieli, w jakich warunkach to referendum ma się odbyć.
Przypomnę - równocześnie z wyborami parlamentarnymi. Otrzymaliśmy opinię
Państwowej Komisji Wyborczej. Prawnie oczywiście jest to możliwe, ale
istnieje cały szereg sprzeczności, które moim zdaniem nie zostały
usunięte. Konieczna jest zmiana zarządzenia ministra spraw wewnętrznych w
sprawie organizacji wyborów. Referendum i wybory odbywają się w innych
godzinach: wybory 7-21, referendum 6-22. Pytanie zasadnicze: co z
ludźmi, którzy będą chcieli głosować do parlamentu wcześniej i później?
Drugie to sposób liczenia frekwencji. Frekwencja w referendum ma
znaczenie zasadnicze, bo decyduje, czy referendum jest ważne, czy nie.
Mamy jedną listę wyborców, jedną urnę. Będą na niej zaznaczeni ci,
którzy głosują w wyborach, ale i ci, co w referendum. Ktoś może nie
chcieć głosować w referendum, a tylko w wyborach lub odwrotnie. Ktoś
może jedną kartę wrzucić do urny, innej nie. Boję się kompletnego
zamieszania. W opinii PKW, którą otrzymałem, znajduje się stwierdzenie,
że konieczne są szczegółowe analizy, które będzie można wydać "dopiero
po ewentualnej zgodzie Senatu" na referendum. A ja właśnie chcę uniknąć
sytuacji, gdy zasady będą ustalane ad hoc, w trakcie. Prezydent,
jeśli chciał o takie referendum wystąpić, powinien działać na rzecz
niwelowania tych problemów. Potrzebne były konsultacje. Nie wiem, czy
była przeprowadzana konsultacja z PKW i innymi instytucjami, choćby z
szefem MSZ, bo z marszałkiem Senatu, czyli ze mną, na pewno nie.
Ogólnie jednak przedstawiciele PKW mówią, że się da.
- Jeśli pada stwierdzenie, że "się da", to chcę wiedzieć, jak
"się da". Natomiast jeśli chodzi o prezydenta, to uważam, że
przedstawienie podstawowych informacji na temat skutków finansowych
wyjaśni senatorom, nad czym będziemy właściwie głosowali. Każde
obniżenie wieku emerytalnego rodzi inne skutki. Tak w zasadzie to
pytanie brzmi: "Czy chce pan/pani pracować krócej?". Każdy odpowie, że
tak. Ale naprawdę powinno brzmieć: "Czy chcesz pracować krócej, ale
otrzymać mniejszą emeryturę?". Wtedy każdy najpierw zapyta: "O ile
mniejszą?".
To prezydent
Komorowski pierwszy zaproponował referendum. Ale wtedy nie zwrócił się
pan do niego z wnioskiem o wyjaśnienie pytań.
-
Tylko że skutki finansowe tego, co zaproponował prezydent Komorowski,
są znikome. No bo jakie? Powrót do budżetu 100 mln zł, które wydawane są
na finansowanie partii? Jakie są finansowe skutki wprowadzenia
jednomandatowych okręgów wyborczych? Niewielkie albo żadne. Natomiast
pytanie dotyczące odwrócenia reformy emerytalnej w różnych wariantach
oznacza skutki finansowe rzędu setek miliardów złotych. Może zaplecze
prezydenta ma inne wyliczenia, z których wynika, że skutki finansowe
będą niewielkie? Na przykład chcą obniżyć wiek emerytalny o miesiąc?
Chciałbym, aby senatorzy wiedzieli, za czym głosują, byśmy mieli
podstawy merytorycznej dyskusji. Oczywiście z samymi pytaniami nic już
nie można zrobić, nie można ich zmienić. Można je tylko przyjąć albo
odrzucić.
Czy to nie jest
tak, że pan chce być bardziej odpowiedzialny za państwo od prezydenta?
Prezydent jest najwyższym przedstawicielem państwa. On twierdzi, że
trzeba obniżyć wiek emerytalny, choć nie mówi o ile. A pieniądze na to
się znajdą.
- Stoję na czele Senatu, który
jest elementem władzy ustawodawczej. Demokracja polega na tym, że władza
wykonawcza i ustawodawcza działają niezależnie od siebie. Senatorowie
mają obowiązek podejmowania decyzji zgodnie z własnym sumieniem.
Prezydentowi powinno zależeć, by podejmowali decyzję świadomie,
dysponując jak najszerszą wiedzą. Odwrócenie reformy emerytalnej jest
tak fundamentalną sprawą dla przyszłych pokoleń i naszych finansów, że
nie możemy popełnić błędu.
W ten sposób pośrednio zakłada pan niewiedzę lub złą wolę prezydenta.
- Nie, ja zakładam dobrą wolę prezydenta. Mam nadzieję, że i on zakłada moją dobrą wolę.
Proszę
wybaczyć, ale sprawa wydaje się prosta. Prezydent liczy, że Senat w
poczuciu odpowiedzialności odrzuci jego wniosek o referendum. Wówczas
przed wyborami PiS oskarży PO, która ma przewagę w Senacie, że nie
słucha głosu Polaków. To jest zagrywka w kampanii wyborczej.
- Tu wchodzimy na grunt polityki. Szkoda, że nie rozmawialiśmy
bezpośrednio po wyborach prezydenckich. Bo ja bym panu powiedział, że
tak się stanie. Byłem pewny, że to nastąpi.
Spodziewał się pan, że prezydent będzie wnioskował, by referendum odbyło się w dzień wyborów?
- Oczywiście. Byłem pewny, szczególnie gdy liderzy PiS, szefowie
kampanii zaczęli o tym mówić. Ważne, że prezydent nie zdecydował się na
dopisanie pytań do referendum już zarządzonego przez prezydenta
Komorowskiego, choć głosy, że może coś takiego zrobić, się pojawiły.
Byłoby to naruszenie prawa, wejście na niebezpieczną drogę dla państwa i
fatalny początek jego kadencji. Nowe referendum? O tak, prezydent może
je zaproponować. Mógł zaproponować referendum nawet 6 września, ale nie
zmieścił się w terminie. To jest postępowanie legalistyczne.
Czy
stwierdzenie, że liderzy PiS to mówili, jest sugestią, że prezydent
bierze udział w kampanii wyborczej i gra na pomyślność PiS?
- Może być odwrotnie: to PiS wykorzystuje teraz prezydenta.
A
czy to się odbije na jego dalszej kadencji? Pamięta pan słynne: "Panie
prezesie, melduję wykonanie zadania" Lecha Kaczyńskiego do Jarosława? To
przesądziło, że był postrzegany jako wykonujący polecenia brata.
- To ze strony prezydenta Kaczyńskiego był żart. Wiem to, bo
znałem poczucie humoru Leszka. Obraz pozostał jednak fatalny, niedobry.
Czy to referendum zarządzone pod dyktando PiS odbije się czkawką
prezydentowi Dudzie? Nie wiem. Gdyby prezydentowi rzeczywiście udało się
odwrócić reformę emerytalną i doprowadziłoby to do kryzysu finansów
państwa, to z pewnością. Nie miałem złudzeń, że PiS będzie się
posługiwał jako taranem wyborczym ideą odwrócenia reformy emerytalnej.
Ale na zdrowy rozum, jeśli oni są pewni zwycięstwa, a tak deklarują, to
po wyborach będą mogli to zrobić. Po co to referendum? Dla mnie to, co
się teraz dzieje, to próba stworzenia sobie alibi, próba przerzucenia
odpowiedzialności za skutki tej decyzji. Po części na senatorów, a po
części na społeczeństwo. A decyzje, szczególnie trudne, powinni
podejmować politycy. I za nie odpowiadać.
zasadnicza różnica między referendum Komorowskiego i referendum Dudy.
To drugie z racji połączenia z wyborami może być ważne, jeśli przekroczy
próg 50-proc. frekwencji. Wtedy prezydent Duda będzie musiał znaleźć na
to pieniądze. Więc teraz powinien powiedzieć, o jaki wiek emerytalny mu
chodzi.
- Pan sugeruje, że należy PiS podłożyć taką minę?
Skoro oni twierdzą, że mają na to pieniądze i chcą je rozdać, to niech dają, i to jak najwięcej.
- Przepraszam, sfrustrowany obywatel może takie rzeczy
wygadywać, ale nie ktoś, kto jest odpowiedzialny za los państwa.
Cofnięcie reformy emerytalnej byłoby tragedią dla naszych dzieci. Bo
poziom ich emerytur byłby tragicznie niski. Społeczeństwo się starzeje.
Tych, którzy pracują, będzie coraz mniej, a tych, co nie pracują, coraz
więcej.
Pan mówi o odpowiedzialności, ale w Polsce toczy się walka polityczna, w której przyszłe pokolenia nie są argumentem.
- Zgoda, toczy się walka polityczna. Szermowanie odwróceniem
reformy jest raczej narzędziem do przejęcia władzy, a nie celem. Celem
jest gruntowna zmiana kraju. Tu nie chodzi jednak o przejęcie władzy
przez jedną formację od drugiej. W jakim kierunku PiS chce zmieniać
Polskę? Jest projekt konstytucji PiS z 2010 r., tam to widać.
Lech Kaczyński w 2010 r. mówił, że to projekt "nie na te czasy", politycy PiS twierdzą dziś, że jest nieaktualny.
- Jarosław Kaczyński go nie zdezawuował. Znam mniej więcej jego
poglądy na temat konstytucji: jemu bliższa była autorytarna konstytucja
kwietniowa z 1935 r. niż demokratyczna marcowa z 1921 r. Konstytucja z
1935 r. zamazała trójpodział władzy, silnie wzmocniła władzę wykonawczą,
a część praw obywatelskich z konstytucji marcowej rozmyła.
Uwspółcześnienie tych idei mamy - to Węgry pod rządami Viktora Orbána,
którym PiS się fascynuje. Teraz trochę mniej ze względu na jego
prorosyjskie tendencje. Opierając się na tym przykładzie i zapowiedziach
PiS można przypuszczać, co będzie robił PiS. Na początek
podporządkowanie prokuratury ministrowi sprawiedliwości, potem
podporządkowanie sądownictwa. Kolejne zadanie to podporządkowanie
Trybunału Konstytucyjnego. Wystarczy zmienić ustawę: zmniejszyć liczbę
sędziów i wydłużyć kadencję, uzasadniając, że zwiększa to niezależność
Trybunału. Kadencja może być i dożywotnia. Temu będzie towarzyszyło
przejęcie Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji oraz mediów publicznych. W
czerwcu przyszłego roku kończy się kadencja prezesa NBP. Tu też dojdzie
do zmiany. Zapewne PiS doprowadzi do przejęcia reszty otwartych
funduszy emerytalnych i przekazania do ZUS. Wreszcie - zmiana
konstytucji.
Przedstawiam czarny wariant rozwoju
wypadków, ale bardzo prawdopodobny. Politycy PiS wyciągnęli wnioski z
rządzenia w latach 2005-07. Oto ich konkluzja: "Nie należy się
rozdrabniać, trzeba zacząć od rzeczy zasadniczych i zrobić to szybko". A
co jest zasadnicze? Konstytucja i zmiany ustrojowe.
Prezydent Duda podziela ten sposób myślenia?
- Prezydent Andrzej Duda mówi na razie mgliście o zmianie
konstytucji. Tylko ja nie wiem do końca, czy prezes w razie wygranej
zdecyduje się wzmacniać władzę prezydenta czy też premiera. Uważam, że
jeśli PiS wygra wybory parlamentarne,
to będzie wzmacniał władzę premiera, bo nad premierem będzie miał
kontrolę. Prezydent Duda stanie się już mniej potrzebny, zejdzie na
drugi plan. Przypuszczam też, że wówczas Beata Szydło będzie krótko
pełniła ten urząd. Może rok. Może krócej.
I co wówczas? Bogdan Borusewicz wróci do Gdańska i zorganizuje strajk w obronie demokracji? Tylko stoczni już nie ma.
- Wie pan, ilu ludzi pracuje w samym Trójmieście
w przemyśle stoczniowym? Około 17 tys., z dostawcami będzie jakieś 30
tys. To naprawdę świetne, nowoczesne zakłady, powstające często na
terenach upadłych stoczni. Tam budowane są naprawdę nowoczesne
jednostki. Stocznia Wisła - świetne statki średniej wielkości. Stocznia
ALU International - statki o aluminiowych kadłubach. Stocznia Conrada -
to teraz dwie stocznie: jedna buduje jachty, a w drugiej - Marine
Project - powstaje potężny okręt żaglowy. Stocznia Remontowa jest
największą stocznią remontową w Europie, teraz przygotowuje się do
budowy platform wiertniczych i też zbudowała duży żaglowiec dla
Algierii. Remontowa Shipbuilding w dawnej Stoczni Północnej opanowała
cały rynek promów z napędem gazowym w Norwegii.
Na terenie Stoczni Gdyńskiej są teraz trzy stocznie. No i Stocznia
Gdańska - własność ukraińska, najsłabsza. Jak ja słyszałem polityka PiS,
który krzyczał, że zrujnowaliśmy stocznie, to pomyślałem, że nie wie, o
czym mówi.
Po drugie, nie wiem, czy to, co proponuje
PiS, jest zagrożeniem dla demokracji. Skoro patrzymy na wzorzec - czyli
Węgry Orbána - nie można powiedzieć, że jest to kraj, który jest krajem
niedemokratycznym, choć zbliżył się do granicy tego, co za demokratyczne
uważamy. Nie ma więc jeszcze powodu do protestów.
Cały tekst: http://wyborcza.pl/politykaekstra/1,148009,18677106,borusewicz-ale-o-co-chodzi-prezydentowi.html#ixzz3kbkoH8uZ
Wojciech Maziarski
Nie tylko związkowcy cierpią na zaburzenia tożsamości. Problemy ma też prezydent
35. rocznica Porozumień Sierpniowych ujawniła, że niektórzy
uczestnicy polskiego życia publicznego cierpią na poważne zaburzenia
tożsamości. Nie wiedzą, kim są. Wydaje im się, że oni to ktoś inny.
Jarosław Kurski
Do prezydenta Dudy: Praktyka gumkowania Lecha Wałęsy z historii sięga czasów PRL
Wielce Szanowny Panie Prezydencie! Proszę wybaczyć osobisty ton, ale
swoim przemilczeniem zmusił mnie Pan do wejścia w rolę sprzed 25 lat, w
rolę rzecznika Lecha Wałęsy, którym byłem w latach 1989-90.
W PO dwie kobiety chcą walczyć, reszta godzi się z porażką. PiS strachu nie budzi
PiS stało się teflonowe. Mało której partii wyborcy wybaczają tak
wiele. Współtwórca SKOK-ów i polityk wybrany z list PiS Grzegorz
Bierecki miał polityczny parasol obozu PiS, dzięki czemu robił
lukratywne interesy.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
120. prof. Ireneusz
prof. Ireneusz Krzemiński:
Duch agresji i oskarżeń płynie z ust biskupów. Polski Kościół zapomniał już...
Skąd ta nienawiść? Z Kościoła
03.09.2015
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75968,18697660,skad-ta-nienawisc-z-kosciola.html
Za dużą część dawki nienawiści i moralnego potępienia rządzącej partii
oraz za apoteozę PiS-u odpowiada Kościół: znacząca część kleru i
katolickie media na czele z politycznym przewodnikiem Kościoła polskiego
o. Rydzykiem - uważa prof. Ireneusz Krzemiński, socjolog z Uniwersytetu
Warszawskiego1. Objął już urząd nowy prezydent Andrzej Duda,
którego jeszcze do niedawna grubo ponad jedna trzecia Polaków wyborców
nie postrzegała jako kandydata PiS-u. Nic dziwnego, że wciąż przewija
się w mediach i codziennych dyskusjach wątek przegranej Bronisława
Komorowskiego. Zarazem zaś - ocena sytuacji wyborczej i położenie
rządzącej PO. W publikacjach i wypowiedziach omówiono niemal wszystko,
od nie najlepszej, delikatnie mówiąc, kampanii wyborczej, poprzez
pojawienie się nowych twarzy (na czele z Dudą), aż po zmianę
pokoleniową.
Pokolenie młodych, dla których wolność i
demokracja to chleb powszedni, ma europejskie aspiracje, a polska
rzeczywistość okazała się daleka od ich spełnienia. Stało się to powodem
ich niezadowolenia i buntu. Słusznego zdaniem większości komentatorów,
"bo jednak państwo mogło zrobić więcej, by zaspokoić aspiracje".
Niezależnie od tego i jakby o tym zapominając, większość z nich jest
zarazem za tym, żeby państwo się za bardzo do życia obywateli nie
wtrącało. Pisałem już o aspiracjach młodych niemających dostatecznych
szans na ich spełnienie jako o efekcie nie czego innego, lecz sukcesu
Polski, w tym - zasług rządzącej partii.
Jednak w tych
pokoleniowych rozważaniach nie zwrócono uwagi na całkiem niebytowy
aspekt buntu. Ani buntowniczka Erbel, ani Jan Śpiewak nie są biedakami w
imię biedaków przemawiającymi. Kieruje nimi raczej motyw uczestnictwa
we władzy - a więc klasyczny bunt młodych przeciw starym. Zresztą
niektórzy buntownicy na poziomie samorządowym weszli już na ścieżkę
"normalnych" karier Wniosek z tego taki, że demokratyczny system wymaga
zmian polegających na tym, by zapewnić bardziej płynną rekrutację
młodych do elit społecznych, w tym także elit władzy.
2. We wszystkich komentarzach ciągle brakuje mi odpowiedzi
na pytanie zasadnicze: skąd w sytuacji, w której znajduje się Polska i w
której znajduje się zdecydowana większość obywateli, taki wybuch
nienawiści do rządzących? Skąd ta dawka agresji, jakiej nie przypominam
sobie z innych kampanii, kiedy sytuacja była naprawdę ciężka?
Agresji prezentowanej najpierw w kampanii prezydenckiej wobec
Bronisława Komorowskiego. Prezydenta, którego we wszystkich znanych
wcześniejszych badaniach opinii publicznej oceniano pozytywnie i wobec
którego przewaga sympatii nad niechęcią była ogromna. Skąd ta agresja
ujawniająca się teraz wobec premier Kopacz?
Zmiana
nastroju opinii publicznej w rodzaju gniewnego wyrzekania jest
uderzająca. A prezentowanie złości i zgoła wyzwiska, często
spersonalizowane, traktuje się jako całkiem normalne. Nazwałbym to
"kukizowaniem" na powszechną skalę, włącznie z użyciem wyrazów
określanych jako nieprzyzwoite.
Kampania prezydencka od
początku miała dwie całkiem odmienne warstwy. Jedna z nich - pokojowa i
prezentująca nowych ludzi, nade wszystko Andrzeja Dudę. Pani Szydło
także wystąpiła w nowej roli: opanowana, rzeczowa, kompetentna. Ta
kampania tak wyglądała, że wyborcy doprawdy mogli zapomnieć, kto wysunął
kandydaturę Dudy
Ale pod tym oficjalnym nurtem toczyła się druga kampania, przede
wszystkim w internecie. Dzisiaj napisanie krytycznego wobec PiS-u
komentarza na internetowym forum natychmiast wywołuje niewybredny atak -
i to bez względu na to, jak rzeczowa byłaby krytyka PiS. Ta druga
kampania przede wszystkim wyznaczała emocje młodych i tych w średnim
wieku.
3. Kiedy się
przyjrzy sytuacji na wsi i generalnie małomiasteczkowej prowincji,
ujawnia się jeszcze jedna platforma kampanii - tej minionej i tej
obecnej. Kampanii nieoficjalnej, chociaż jej przejawy mamy w kilku
wypadkach całkowicie jawne, jak na przykład obrzucanie błotem w Radiu
Maryja ustępującego prezydenta. Chodzi mi o złe emocje, jakie w tamtej i
w tej kampanii nieustannie wytwarza Kościół. Na pewno nie w każdym
kościele, na pewno nie w każdej parafii, ale z całą pewnością w większej
ich części dokonuje się wprost lub pośrednio nieustannej emocjonalnej
"obróbki" rządzącej partii i ekipy ustępującego prezydenta.
W tej chwili widać efekty kampanii tworzącej mit smoleński. Donald
Tusk, oskarżany o "krew na rękach", i Bronisław Komorowski, nazywany
"Komoruskim", wydaje mi się, zbyt zlekceważyli tamte paranoiczne hasła. A
to one stały się teraz osnową oskarżeń podsuwanych w audycjach Radia
Maryja, publikacjach "Naszego Dziennika" czy programach Telewizji Trwam.
Ale - co gorsza - oskarżenia, które wydawały się zbyt absurdalne, żeby
je poważnie traktować, są podstawą niezwykle deprecjonującej oceny
rządzącego obozu, właściwie powszechnej w katolickich mediach.
Reguł demokracji uczą się wszyscy, także i księża, którzy
niekoniecznie wprost mówią o tym, kogo popierają. Ale opanowali
znakomicie sztukę budzenia złych emocji i moralnego potępiania
przeciwników. A sprawa ustawy o in vitro przecież definiowana jest w
kategoriach moralnych - choć w istocie jest uprawianiem polityki.
Opinie, które można usłyszeć na wsiach i w małych miastach, są
przerażająco nienawistne. A nienawiść, oczywiście, uzasadniona jest
moralnie.
Najbardziej bolesnym oskarżeniem jest uznanie
zarówno ustępującego prezydenta, jak i jego ekipy za popleczników
komuny. Jest to krzywdzące i dramatycznie szkodliwe dla świadomości
historycznej, ale całkowicie zgodne z ideą IV RP. Ludzi, którzy wykazali
się odwagą, a nawet i bohaterstwem, ludzi, bez których aktywności
bardzo wątpliwa byłaby nasza wolność - oskarża się o "komunizm" i
"niepolskość". Służy to tylko jednemu: potępieniu i odrzuceniu.
Towarzyszy temu na ogół - a jakżeby inaczej! - spora dawka
antysemityzmu. A chociaż w badaniach z 2012 r. odsetek tych, którzy
wierzyli, że większość polityków to osoby pochodzenia żydowskiego,
znacznie spadł w porównaniu z sytuacją sprzed 10 lat, to teraz w tej
nienawistnej gadaninie powraca nieustannie ideologiczny wątek Żyda i
fantasmagorycznych Żydów - odwiecznych wrogów, którzy i obecnie spiskują
przeciw Polakom. Oczywiście przy przyzwoleniu obecnie rządzących.
4. Nie
są to uwagi bezpodstawne. Opieram się na obserwacjach młodych badaczy
prowadzących teraz badania terenowe. Nawet jeśli poświęcone są innym
zagadnieniom, aktualna sytuacja nieustannie pojawia się w wypowiedziach
badanych osób. Stawiam socjologiczną tezę, że za dużą część dawki
nienawiści i moralnego potępienia rządzącej partii oraz za apoteozę
PiS-u odpowiada Kościół: znacząca część kleru i katolickie media na
czele z politycznym przewodnikiem Kościoła polskiego - o. Rydzykiem.
Hasła "Polski w upadku" i "Polski niepol-skiej" zaskakująco
popularne okazały się w wypowiedziach badanych ludzi. Najciekawsze, że
także ci, którzy raczej internetu nie używają, z zaskakującą agresją
mówią o odchodzącym prezydencie i aktualnych politykach PO. Można było
usłyszeć o "sprzedanej Polsce" oraz wyzwiska pod adresem Donalda Tuska i
- oczywiście - Ewy Kopacz. Wszystko w gospodarstwie, w którym stały
trzy samochody, w tym mercedes na pewno nie starszy niż pięcioletni,
oraz nowiutki traktor... Oskarżenia podlane są moralnym sosem, o którym
wcześniej była mowa, a wypowiadający je wprost odwołują się do
autorytetu księży. Do tego, co mówili i co uświadamiali ludziom nie
tylko w kazaniach - ale także w dziesiątkach codziennych rozmów czy też
przy różnych społecznych okazjach. Najwyraźniej panuje atmosfera, która
zgoła nakazuje księżom wyrażanie negatywnych opinii na temat obecnych
władz oraz apologię PiS-u.
Tak więc agresywna i
deprecjonująca kampania to nie tylko efekt internetowego hejterstwa.
Duch agresji i "moralnych" oskarżeń płynie z ust księży i biskupów. Mam
wrażenie, że główny nurt polskiego Kościoła zapomniał już niemal całkiem
o duchu ostatniego Soboru i karmi się czarną przedwojenną tradycją.
Niczego dobrego to nam nie wróży: i wierzącym, i niewierzącym.
Paweł Wroński o referendum
Nigdy tak wielu za tak duże pieniądze nie zajmowało się czymś tak nieistotnym
kilkaset tysięcy członków komisji czekało wczoraj na uczestników
referendum. Jeszcze nigdy tak wielu za tak duże pieniądze nie zajmowało
się czymś, co okazało się nieistotne z punktu widzenia polityki.
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75968,18720492,i-po-referendum-pkw-poda-dzis-wyniki.html
PKW podała wyniki referendum.
Frekwencja wyniosła tylko 7,80 proc. Oto jak głosowano
Za wprowadzeniem Jednomandatowych Okręgów Wyborczych (JOW-ów)
opowiedziało się 78,75 proc. głosujących. Na pytanie „Czy jest Pani/Pan
za wprowadzeniem zasady ogólnej rozstrzygania wątpliwości co do wykładni
przepisów prawa podatkowego na korzyść podatnika?” twierdząco
odpowiedziało aż 94,51 proc. Polaków. Najmniej zwolenników zyskała
propozycja utrzymania dotychczasowego sposobu finansowania partii
politycznych z budżetu państwa – chciało tego zaledwie 17,37 proc.
biorących udział w referendum obywateli.
Ogólnokrajowe Referendum ogłosił poprzedni prezydent Bronisław
Komorowski, po pierwszej – przegranej przez siebie - turze majowych
wyborów prezydenckich. Koszt organizacji wyniósł ok. 100 mln zł.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
121. Profesor Smolar: Ukraina boi
Profesor Smolar: Ukraina boi się nowego rządu Polski
boi się, że nowy polski rząd nie będzie już tak przyjaźnie nastawiony
do Kijowa - twierdzi profesor Aleksander Smolar. Jego zdaniem, tezy tej
dowodzi zachowanie prezydenta-elekta.
"Rozmowy przywódców partii ws. imigrantów są kluczowe"
Gabinetowe
rozmowy kilku przywódców partii są kluczowe, jeśli chce się znaleźć
wspólny mianownik w sprawie imigrantów, mimo kampanii wyborczej - ocenił
Aleksander Smolar w radiowej Jedynce.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
122. "To jest kryzys, który może
"To jest kryzys, który może rozwalić Unię Europejską"
zobacz więcej »
Można podziwiać Niemcy, zarówno społeczeństwo, jak i kanclerz Merkel,
za odwagę. Jednocześnie klasa polityczna musi robić wszystko, żeby
kontrolować ten proces - podkreślił.
Smolar zwrócił uwagę, że kraje UE otworzyły swoje granice, a nie zmieniły polityki azylowej.
Kryzys w relacjach transatlantyckich?
Andrew Michta ocenił, że kryzys związany z napływem uchodźców i
imigrantów do Europy może się szybko przerodzić w kryzys w relacjach
transatlantyckich. Jak wyjaśnił, Europa polega bowiem w swojej strategii
wobec Bliskiego Wschodu, skąd ucieka do UE najwięcej osób.
Oceniając
polskie stanowisko ws. propozycji Komisji Europejskiej, Aleksander
Smolar stwierdził, że podziały, jakie rysują się pomiędzy państwami UE
to niebezpieczna sytuacja. Polskim władzom zarzucił brak wyobraźni,
którego konsekwencje - jak stwierdził - mogą być poważne.
Jego
zdaniem, nasz brak solidarności może zostać wypomniany przy okazji
dyskusji na temat odnowienia sankcji wobec Rosji lub realokacji unijnych
środków finansowych.
Smolar podkreślił, że kryzys, z którym mamy do czynienia, jest tak poważny, że "może rozwalić Unię Europejską".
Smolar: Artykuł Grossa jest nieodpowiedzialny i prymitywny. To słowa obrzydliwe
"Polacy (...) faktycznie podczas wojny zabili więcej
Żydów niż Niemców". - To obrzydliwe i nieodpowiedzialne - ocenił słowa
Jana Grossa w Radiu ZET Aleksander Smolar, prezes zarządu Fundacji im.
Stefana...
Chodzi o esej Grossa dla niemieckiego dziennika "Die Welt", w którym profesor napisał, że dzisiejsza postawa Polaków wobec uchodźców "pochodzi jeszcze z czasów nazistowskich".
Aleksander Smolar, prezes zarządu Fundacji im. Stefana Batorego,
ocenił tę tezę jako szokującą i podkreślił kilkukrotnie, że nie zna
żadnego źródła historycznego, na podstawie którego Gross sformułował to
twierdzenie. - Historyk z Żydowskiego Instytutu Historycznego powiedział
rzecz, która, obawiam się, niestety może być prawdziwa, że Polacy
więcej wydali Żydów niż uratowali. Łatwiej było wydać niż ratować -
mówił Smolar.
- Cały ten artykuł jest nieodpowiedzialny, jest - jak na
pracownika naukowego - prymitywny, który nie uwzględnia m.in. takiego
faktu, że to, co mówimy o Polsce [lęk
przed przyjęciem uchodźców - red.], dotyczy całego regionu, innymi
słowy, trzeba szukać wspólnych przyczyn - ocenił prezes Fundacji
Batorego.
- One są [słowa Grossa - red.] obrzydliwe i nieodpowiedzialne - podsumował Aleksander Smolar.
Smolar krytykuje Gowina: Będziemy sprawdzali, kto jest obrzezany?
Przyjmować
tylko chrześcijan? To obrzydliwe. Będą kazać ściągać spodnie, żeby
sprawdzić, kto jest obrzezany? - powiedział o pomyśle Jarosława Gowina
w Radiu ZET prezes Fundacji Batorego Aleksander Smolar.
Dziennikarz organu Michnika obraża Piotra Skwiecińskiego. Publicysta "wSieci" wychodzi ze studia TVN
Paweł Wroński zapytał Piotra Skwiecińskiego na antenie TVN24 czy strzelałby do imigrantów przypływających do Europy.
Burzliwa dyskusja na temat
kryzysu imigranckiego wyprowadziła Pawła Wrońskiego z równowagi.
Dziennikarz „Wyborczej” obraził na antenie publicystę tygodnika „wSIeci” i odmówił odwołania skandalicznego zarzutu nawet po opuszczeniu studia przez Piotra Skwiecińskiego.
— tak Paweł Wroński skwitował słowa Piotra Skwiecińskiego na temat
zagrożeń, jakie niesie nieodpowiedzialne podejście polityków do kryzysu
imigracyjnego. Publicysta „wSieci” opuścił studio.
Paweł Wroński w programie „Loża Prasowa” w TVN24 postanowił być zabawny i w ramach dyskusji o imigrantach pytał Piotra Skwiecińskiego czy strzelałby do imigrantów przypływających do Europy.
— powiedział Skwieciński.
— rzucił w odpowiedzi Wroński.
Skwieciński opuścił studio. Po jego wyjściu Michał Szułdrzyński z
„Rzeczpospolitej” apelował do Wrońskiego, aby przeprosił za swoje
zachowanie. Bezskutecznie. Stara szkoła Michnika?
Mainstream atakuje Andrzeja Dudę... za jego słowa z Londynu!
Sprawdź, co naprawdę mówił polski prezydent! I co w tej samej sprawie
mówili Tusk i Komorowski...
"Migranci przybywają do innych krajów
motywowani najczęściej dwoma względami: bezpieczeństwa osobistego i
perspektywą lepszego życia. Tak się zresztą zachowują także Polacy
wyjeżdżający za granicę" - mówi były prezydent Bronisław Komorowski.
Po słowach prezydenta Andrzeja Dudy w Wielkiej
Brytanii o tym, że nie może zachęcać Polaków do powrotu do kraju bowiem
sytuacja gospodarcza nie jest jeszcze sprzyjająca, posypała się na niego
krytyka, że źle mówi o Polsce za granicą. Tymczasem w bardzo podobny
sposób także w Londynie wypowiedział się w 2007 roku Donald Tusk.
— powiedział prezydent Andrzej Duda.
— oświadczył prezydent.
Podobnie wypowiedział się Donald Tusk we wrześniu 2007 roku także podczas wizyty w Londynie.
— mówił Donald Tusk we wrześniu 2007 roku w Wielkiej Brytanii. Dodał także, że sytuacja w Polsce może się zmienić tak za rok lub dwa.
— mówił ówczesny premier.
Nikt jednak wtedy nie wypominał mu, że źle mówi o Polsce za granicą.
Może politycy Platformy nie pamiętają co mówił ich szef osiem lat temu. Może jednak powinni przypomnieć sobie słowa Ewy Kopacz z sobotniej konwencji, podczas której mówił, że Polacy „we własnych kieszeniach nadal mają Wschód”.
– przyznała Kopacza, której partia współrządzi Polską od ośmiu lat.
Nie sposób nie przypomnieć także słów byłego prezydenta także z
soboty, który także przyznał, że Polacy emigrują w poszukiwaniu
lepszego życia.
— stwierdził były prezydent Bronisław Komorowski.
mmil/PAP/tvn24/twitter
Histeria po słowach prezydenta Dudy w Wielkiej Brytanii. Dziennikarka Superstacji domaga się... impeachmentu
"Dla każdego prezydenta który gardzi Polską
i Polakami, którzy go wybrali, powinna być przewidziana procedura
usuwania z urzędu - napisała Eliza Michalik.
Ewa Wanat dyscyplinarnie zwolniona z RDC.
W marcu br. zarząd RDC rozstał się z Elizą Michalik, która prowadziła
autorską audycję "Bez pudru". W sobotnie poranki Michalik komentowała z
gośćmi m.in. bieżące wydarzenia
w kraju. - Usłyszałam, że jestem osobą o zbyt wyrazistych poglądach i
że współpraca z kimś tak wyrazistym okazała się w publicznym radiu
nieudanym eksperymentem - tłumaczyła wówczas Michalik.
Komentarz Pawła Wrońskiego
Jeszcze się nie zdarzyło, aby prezydent źle mówił za granicą o własnym kraju. Tak jak Duda
granicą o własnym kraju. I jeszcze nigdy nie zdarzyło się w relacjach
między prezydentem a Polonią by ten powiedział: nie wracajcie do kraju,
tam nie ma dla was warunków, lepiej żyć za granicą.
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75968,18819305,prezydent-duda-do-angielskiej-polonii-nie-wracajcie.html#ixzz3loeg7MM4
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
123. Fundacja Batorego robi z nas
Fundacja Batorego robi z nas neonazistów! Młoda Polka przedstawiona jako nowe wcielenie Hitlera. WIDEO
Wspieranie lewicowych inicjatyw,
finansowanie genderowych raportów, a ostatnio sugerowanie Polakom
nazistowskich inspiracji – tak można przedstawić w skrócie działania
Smolara i spółki.spieranie lewicowych inicjatyw, finansowanie genderowych
raportów, a ostatnio sugerowanie Polakom nazistowskich inspiracji – tak
można przedstawić w skrócie działanie Fundacji Batorego, która właśnie
zaprezentowała swój szokujący spot „Powiedz STOP mowie nienawiści”.
Ponad półminutowy filmik przedstawia grupę młodych, uśmiechniętych
osób pochłoniętych rozmową. Jedna z nich na widok dwóch spacerujących
chłopaków mówi:
I wtedy zaczyna się jazda bez trzymanki w wykonaniu Smolara i spółki…
Dziewczyna zaczyna przeistaczać się w postać stylizowaną na Hitlera,
która wrzeszczy:
Po czym widzom ukazuje się wielki napis:
Pytanie, co właściwie ma przekazywać ten spot? Że osoby,
które nie zgadzają się na epatowanie homoseksualną symboliką czy tez
nachalną gejowską propagandę to pogrobowcy Hitlera? Że brunatne zło czai
się w każdym młodym Polaku?
Przypomnijmy, że to nie kto inny, jak właśnie Aleksander Smolar,
prezes Fundacji Batorego ciskał gromy w opozycję za sceptycyzm wobec
masowego sprowadzania do Polski uchodźców.
— mówił Smolar.
Tenże sam Smolar przekonywał również, że prezydentura Komorowskiego była:
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
124. Komentarz
Komentarz "Wyborczej"
Kaczyński
przemówił. Budzi grozę. Jego wystąpienie o uchodźcach było zapowiedzią
izolacji Polski w Unii, jeśli PiS przejmie władzę [JAROSŁAW KURSKI]
Kaczyński straszy Polaków unijnym dyktatem. Mówi o "interesie
narodowym". Chwaląc Orbana, mówi, że kryzys uchodźczy to problem Merkel i
Berlina, Junckera i Brukseli.
przygnębiające wystąpienie. Rozwiało złudzenia, że może sprawa uchodźców
nie stanie się głównym tematem kampanii wyborczej. Stanie się.Przestrzegaliśmy przed tym w "Wyborczej". Pisaliśmy, że PiS będzie
mobilizował plemienną wspólnotę jednych przeciwko drugim. I że wypuści
demony.
Dziesięć lat temu PiS fałszywie,..http://wyborcza.pl/1,75968,18830642,kaczynski-szerzy-leki-i-budzi-groze.htm
Aleksander Smolar
Nie trzeba sięgać do tragedii Żydów, aby zrozumieć zachowanie środkowo-wschodnich Europejczyków
Artykuł Grossa szokuje wpadkami faktograficznymi, fantazyjnymi
ocenami i niedającymi się obronić tezami o związkach
przyczynowo-skutkowych.
podkreślenia naszej obcości i odległości od tej "prawdziwej Europy" -
Zachodniej. Po 1989 roku dystans materialny i psychologiczny między nami
a Zachodem zdawał się maleć. Teraz ponownie się powiększa.
krajów wojny, głodu, masowych mordów: z Syrii, Iraku, Erytrei, Libii i
Afganistanu. W różnych tekstach powtarzają się te same wątki: podkreśla
się brak empatii wobec ofiar, deficyt współczucia, egoistyczne
zamknięcie w skromnym dobrobycie osiągniętym w ostatnich dwóch dekadach.
Pisze się o antyislamskim rasizmie i ksenofobii, o paradoksie
narodów, z których wywodziła się masowa emigracja ekonomiczna i
polityczna, a które teraz zamykają okna i ryglują drzwi; o narodzie,
który szczyci się tradycją "Solidarności" i który dzisiaj oczekuje
solidarności od innych, ale nie jest gotowy, aby samemu okazywać
solidarność ludziom w dramatycznej sytuacji i narodom dosłownie
sparaliżowanym setkami tysięcy uchodźców...
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75968,18824173,smolar-gross-szokuje.html#ixzz3lwNMFwKm
Renata Grochal, Agata Kondzińska
Prezes PiS wziął zapałki i podpalił polskie ognisko
Wczorajsza debata w Sejmie na temat uchodźców na nowo nakreśliła
linię podziału politycznego w Polsce. I stanie się jednym z kluczowych
punktów tej kampanii wyborczej.
Czekamy na wasze głosy
Mamy dość polityków. Zajmijmy się nimi, nim zajmą się nami [NASZA ANKIETA WYBORCZA]
cynizmu, karierowiczostwa, tego, że traktują nas jak ciemny lud. W
czasach Churchilla, de Gaulle'a, Adenauera treścią polityki były sprawy
wielkie. Mężowie stanu nie podlizywali się wyborcom, narzucali im wizję
kraju. Gdy przegrywali - odchodzili z godnością.
badania vox populi i sute honoraria speców od marketingu
politycznego,...
Prof. Markowski: PiS skutecznie demobilizuje elektorat Platformy
Te wybory są o tym, czy w Polsce uchowa się demokracja czy nie - mówi prof. Radosław Markowski, politolog.Te wybory nie są o tym, czy będzie więcej
autostrad, czy będzie po 500 zł na każde dziecko. Te wybory są o tym,
czy w Polsce uchowa się demokracja, czy nie - mówi prof. Radosław
Markowski, politolog z Uniwersytetu SWPS.
KUBLIK: Z "Diagnozy społecznej" prof. Janusza Czapińskiego wynika, że w
zeszłym roku co drugi Polak nie przeczytał ani jednej książki. Jaki
może to mieć wpływ na wybory?
RADOSŁAW
MARKOWSKI: Podobnie badania Biblioteki Narodowej informują, że 56 proc.
nie sięga po książkę. Niewątpliwie następuje proces wyjaławiania oglądu
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75478,18923142,prof-markowski-pis-skutecznie-demobilizuje-elektorat-platformy.html#ixzz3n1zchaOR
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
125. Kalisz u Lisa: jak PiS wygra
Kalisz u Lisa: jak PiS wygra bardzo wysoko, to mamy „demokraturę”
– Najgorsze byłoby, gdyby PiS wygrało, ale nie
miało większości, a wszystkie inne partie stworzyłyby rząd. Bo wtedy za
cztery lata...
mówił w programie „Tomasz Lis
na żywo”, w TVP2 Ryszard Kalisz, poseł Domu Wszystkich Polska. – Może
się okazać, że za dwa miesiące obudzimy się wszyscy w innym kraju –
dodał prawnik, były wicepremier Roman Giertych. Przedstawiciele
Zjednoczonej Prawicy nie przyjęli zaproszenia do udziału w programie.
Giertych starał się też tłumaczyć, czemu Prawo i Sprawiedliwość prowadzi w sondażach. – Mam takie wrażenie, że ludzie sobie myślą w ten sposób: mam już trochę dosyć, albo nawet bardzo dosyć PO i PSL. I w związku z tym wybiorę ten PiS. Niech będzie tak, jak 10 lat temu. Otóż tak samo nie będzie – przekonywał.
Wszystko dlatego, że w PiS są teraz inni ludzie. – My nie zdajemy sobie sprawy z tego, że jeżeli PiS weźmie całość władzy w wyborach za miesiąc, to nie będą to takie rządy, jak 10 lat temu. Dlaczego? Ano dlatego, że wokół Jarosława Kaczyńskiego nie ma już takich ludzi jak Sikorski, Marcinkiewicz, Religa, Gilowska, Meller i wielu innych, którzy wówczas tworzyli cały obóz PiS – wyliczał były wicepremier. – Teraz jeśli Jarosław Kaczyński dojdzie do władzy, to wokół niego będzie: Macierewicz, Mariusz Kamiński, Ziobro. To będą ludzie, których psychika, nastawienie psychiczne jest zupełnie różne od tamtych osób. Ponadto nie będzie koalicjantów, którzy by blokowali jakieś ruchy – dodał.
– To będzie zupełnie inny PiS. A na to się przecież jeszcze nakłada katastrofa smoleńska i oskarżenia, których nigdy nie wycofano, o zbrodnię zabicia prezydenta – przypominał. – Może się okazać, że za dwa miesiące obudzimy się wszyscy w innym kraju, w innej rzeczywistości, w innej strukturze społecznej, gdzie media mogą być przyduszane, gdzie będzie kłamstwo i cynizm – podkreślił.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
126. weto prezydenta
weto prezydenta dudy
"Jeżeli by się tak wydarzyło, że PiS zdobędzie władzę, to czeka nas w Polsce długa czarna noc..."
"Jeżeli prezydent miał wątpliwości, mógł skierować ustawę do Trybunału"
- Gdyby miał jakiekolwiek wątpliwości, byłybyśmy w stanie to
wyjaśnić. Jeżeli prezydent ma wątpliwości konstytucyjne, mógł skierować
ustawę do Trybunału Konstytucyjnego. Ale ją zawetował. To świadczy o
tym, że jest funkcjonariuszem PiS-u, nie jest człowiekiem gotowym ważyć racje i rozważać różne alternatywy dla dobra ludzi - oceniła Grodzka.
- Jest to niezwykle groźne. Teraz, jeżeli by się tak wydarzyło
nieszczęśliwie - myślę, że do tego nie dojdzie - że PiS zdobędzie
władzę, to czeka nas w Polsce długa czarna noc, której Polacy powinni
się obawiać - powiedziała.
- Dokonywano także korekty
płci prawnej na podstawie art. 189 Kodeksu postępowania cywilnego, więc
ustawa nie jest sprzeczna z dotychczasową praktyką orzeczniczą - dodała.W opinii prezydenta ustawa jest pełna luk i nieścisłości, a także stoi w
sprzeczności z dotychczasową praktyką orzeczniczą. "Rozwiązania
przyjęte przez parlament
dopuszczają m.in. wielokrotną zmianę płci metrykalnej na podstawie
uproszczonych procedur oraz nie wymagają wykazania trwałości poczucia
przynależności do określonej płci" - napisano w uzasadnieniu Kancelarii Prezydenta.
DZIEKAN DEMENTUJE
Odwołana impreza na UW, bo Balcerowicz i Michnik nie są z PiS? "Orientacja..."
Ani rektor UW, ani dziekan Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych
nie wiedzieli, że jeden z profesorów wydziału odmówił zgody na
prezentację na uczelni poświęconego Polsce numeru moskiewskiego
czasopisma. W dodatku argumentował to "określoną orientacją polityczną"
polskich autorów, m.in. Karola Modzelewskiego, Leszka Balcerowicza,
Adama Michnika.
Kategorycznie dementuję informację, jakoby nasz wydział odmówił zgody
na prezentację poświęconego Polsce numeru moskiewskiego czasopisma
"Wiestnik Jewropy" - mówi "Wyborczej" prof. Janusz W. Adamowski, dziekan
tego wydziału. O odmowie też nic nie wiedział rektor UW proc. Marcin
Pałys.
To znaczy, że decyzję o odwołaniu wcześniej umówionej
prezentacji podjął samodzielnie dr hab Andrzej Wierzbicki, prof. UW,
pracownik Instytutu Nauk Politycznych w Zakładzie Badań Wschodnich.
Profesor Karol Modzelewski przesłał do "Wyborczej" swój list do
rektora UW w tej sprawie (opublikowaliśmy go w piątek). Relacjonuje w
nim m.in., jak prof. Wierzbicki uzasadnił swoją decyzję: "Musieliśmy
skonsultować się z kierownictwem naszego Wydziału i naszej Pracowni
Badań nad Rosją i Państwami Postsowieckimi. Doszli oni do wniosku, że
numer >>Wiestnika Jewropy<< poświęcony Polsce ma charakter
ideologiczny, autorzy związani są z określoną orientacją polityczną.
Dlatego kierownictwo Wydziału, biorąc pod uwagę akademickie standardy,
nie zgadza się niestety na zorganizowanie prezentacji na Uniwersytecie
Warszawskim".
Tymi autorami są m.in. Modzelewski, Leszek Balcerowicz, Adam
Michnik, Andrzej Wajda, Krzysztof Zanussi. Są to także klasycy
literatury polskiej, poczynając od anonimowego autora "Bogurodzicy"
(którego orientacja polityczna nie jest znana - szydzi prof.
Modzelewski).
"Nie wiem, jak kierownictwo Wydziału Nauk Politycznych pojmuje
termin >>ideologia<<. Nieco łatwiej zgadnąć, co się kryje
pod formułką >>określona orientacja polityczna<<. Autorów
polskiego numeru >>Wiestnika Ewropy<< łączy - niejako ponad
rozmaitymi podziałami - pozytywny stosunek do liberalnej demokracji, a
wolno się domyślać, że także brak entuzjazmu dla Prawa i
Sprawiedliwości, które zapewne wygra najbliższe wybory parlamentarne.
Naprawdę nie wiem, jakie >>akademickie standardy<<
sprawiają, że dla ludzi tak myślących nie ma dziś miejsca w dyskusjach i
prezentacjach na terenie Uniwersytetu Warszawskiego. Wreszcie sam zwrot
>>określona orientacja polityczna<< pełnił rolę
wykluczającego stygmatu w żargonie propagandowym komunistycznej
dyktatury i jego przywrócenie do obiegu na Uniwersytecie budzi
zażenowanie"- podsumował swój list prof. Karol Modzelewski.
Zapytaliśmy w piątek rektora Uniwersytetu prof. Marcina Pałysa, o
odwołaną prezentację. Jego rzeczniczka Anna Korzekwa odpisała:"O tym,
że w ogóle taka inicjatywa była planowana, a później z niej
zrezygnowano, dowiedzieliśmy się z listu prof. K. Modzelewskiego. Władze
Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych nie wiedziały nic o tym
spotkaniu. Tym bardziej nie mógł o nim wiedzieć rektor uczelni".
Czy rektor zareaguje? Korzekwa: - Na pewno będzie z prof.
Modzelewskim rozmawiał przy najbliższej okazji, może już w niedzielę.
Z kolei dziekan Adamowski potwierdza, że o sprawie dowiedział
się w piątek. - Kategorycznie dementuję informację, jakoby wydział
(którego jestem dziekanem) odmówił zgody na prezentację wspomnianej
publikacji - napisał do "Wyborczej". - Zapewniam, że sprawę będę
niezwłocznie wyjaśniał, aż do samego końca, albowiem niewątpliwie
szkodzi ona wizerunkowi Uniwersytetu Warszawskiego oraz Wydziału
Dziennikarstwa i Nauk Politycznych. Informuję także, iż jestem już po
rozmowie z panem prof. Modzelewskim, którego także poinformowałem o
powyższym.
Profesora Wierzbickiego zapytaliśmy, dlaczego podjął taką decyzję. Nie odpisał na maila.
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75478,18955594,odwolana-impreza-na-uw-bo-balcerowicz-i-michnik-nie-sa-z-pis.html#ixzz3nR6NMtgF
Kamiński: Duda jest posłuszny episkopatowi i spełnia obietnicę
– Nie dziwi
mnie, że decyzje dotyczące życia Polaków Andrzej Duda podejmuje zgodnie
z wolą episkopatu. Akurat to bardzo jasno deklarował w kampanii
wyborczej – powiedział w „Po przecinku” w TVP Info Michał Kamiński....
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
127. czego boi się pani Grodzka ?
i czego bał się pan Krzysztof Bogdan Bęgowski ?
Jestem wdzięczna panu prezydentowi,ze zawetował ustawę,natomiast wyjść ze zdziwienia nie mogę nad reakcją pani Marszałek..takie korzenie i taki stosunek do praw natury?
gość z drogi
128. Do ciszy wyborczej zostało 16
Do ciszy wyborczej zostało 16 dni. Największe rządowe media oliwią maszynerię kłamstwa. Zaczęły klasycznie, manipulacyjnym atakiem na Antoniego Macierewicza w stylu trzydniówki wzmożenia moralnego. Czyli mówiąc wprost: uruchamiając brutalną, agresywną, histeryczną nagonkę. Nastrój grozy narastał z godziny na godzinę. „To najważniejsze wydarzenie dnia” - oznajmiała wczoraj podekscytowana prezenterka TVP Info, a jeszcze młodsza reporterka ogłaszała z anteny, że „Antoni Macierewicz słynie z radykalnych wypowiedzi”. Pewnie nawet nie wie biedaczyna, że Antoni Macierewicz owszem, słynie, ale z odwagi, patriotyzmu i niezłomności.
Sytuacja w mediach codziennie uświadamia nam, jak fałszywe jest przedstawianie Polski jako „normalnego zachodniego kraju”. To sytuacja nie do wyobrażenia w prawdziwych demokracjach. Największe media nawet nie udają, że nie są arbitrem, ale propagandowym przedłużeniem obozu władzy, tej szeroko rozumianej, z partią bankierów i postkomunistami włącznie. Dokonania telewizji publicznej przekraczają nawet jej osiągnięcia z kampanii prezydenckiej. Wydawcy i reporterzy stali się sztabowcami partii władzy. Zasłona dymna rozwinięta przez prezesa Daszczyńskiego - te wszystkie pogadanki o obiektywizmie i standardach - może tylko zasmucać. Że tak bardzo słowa mogą rozmijać się z czynami.
Dobrze, że uderzyli teraz, 16 dni przed ciszą wyborczą. Obóz niepodległościowy jeszcze może zareagować. A zareagować trzeba. Taktyka udawania, że jest normalnie, przyniesie porażkę.
Bo owszem, w przypadku kampanii Andrzeja Dudy udało się wygrać pomimo wrogości mediów. Ale tam sytuacja była jasna: albo świetny Duda, albo beznadziejny Komorowski. W wyborach parlamentarnych manipulatorzy mają większe pole manewru. Nie muszą bronić władzy, mogą zwalczać opozycję, promując „nowe” byty polityczne i „nowych” polityków obozu władzy. Tak jak Polskie Radio, które najważniejsze serwisy w ciągu dnia o godz. 8 rozpoczyna… informacją o planie podróży Barbary Nowackiej. Albo jak Radio Zet, które na jedynkach umieszcza każdą chyba wypowiedź Ryszarda Petru,
Zareagować trzeba. Jak? To pytanie nie do mnie, ale jest sporo przestrzeni. Od interwencji prezydenta (dwóch członków Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji reprezentuje formalnie jego urząd), po działania obywatelskie, społeczne, różne formy protestu, także z udziałem stowarzyszeń dziennikarskich i innych organizacji. Obóz niepodległościowy ma i zasoby, i struktury, by podnieść problem. Podnieść głośno i wyraźnie. Bo jeżeli media są elementem przemocy w stopniu tak bardzo przypominającym systemy opresyjne, to jedynym wyjściem jest doprowadzenie do delegitymizacji przekazu tychże mediów.
Reakcja potrzebna jest także z myślą o przyszłości. Wiele wskazuje, że wiosną może nas czekać kampanijna dogrywka. Senat będzie niemal na pewno w rękach PiS. Koalicja „wszyscy przeciwko Kaczyńskiemu” wcześniej czy później wpadnie w kłopoty. Wówczas nowa kampania nie może toczyć się na starych warunkach. Przedefiniowywanie sytuacji, by było wiarygodne i skuteczne, trzeba rozpocząć już dziś.
Gdy kłamią, trzeba nazywać kłamstwo po imieniu. Gdy manipulują, trzeba mówić, że to manipulacja. Milczenie tylko rozzuchwala.
autor: Jacek Karnowski
Paweł Wroński
Operacja "Gowin". Jak osłabić wrażenie po szarży Macierewicza w USA
Na wczorajszej konferencji prasowej Beata Szydło miała grobową minę.
Niczego nie zdołała wydusić z siebie na temat wypowiedzi Antoniego
Macierewicza.
Monika Olejnik
Antoni Macierewicz, jak diabeł z pudełka
A już było tak dobrze. PiS prowadził, Jarosław Kaczyński marzył o 250
mandatach w Sejmie, na spotkaniach partii: „Więcej, jeszcze więcej, bo
trzeba w Polsce spokoju, rząd musi rządzić z prezydentem?.
Symbioza mediów i rządzącej koalicji
Symbioza ta trwa już od kilku lat i obie strony czerpią z tego korzyści – zauważa dr Hanna Karp.
są kreatorem polityki, a nie politycy?
– Obserwujemy tu sprzężenie zwrotne. Politycy mają pewną władzę, to oni
dzielą, oni mogą skłócać różne grupy ze sobą, to w ich szeregach toczą
się wewnętrzne gry interesów. A zarazem otrzymują wzmocnienie przez
rezonansowe medialne tuby – obserwujemy proces wzajemnej symbiozy –
świata mediów i rządzącej koalicji. Stąd najważniejsza jest refleksja
społeczeństwa: czy przekazy medialne, które obecnie płyną bocznymi
niezależnymi nurtami, okażą się na tyle mocne, żeby dotrzeć do wyborcy i
wpłynąć na postrzeganie znaczenia piorunującej siły jego wyborczej
karty.