Przypadek?

avatar użytkownika Unicorn

Źródło zdjęcia: L. Gondek, Polska karząca 1939- 1945, Warszawa 1988, s. 12 wkładki fotograficznej, między stronami 128 i 129.

Wikipedia:

http://pl.wikipedia.org/wiki/Marek_Kondrat

"Urodził się w rodzinie aktorskiej – jest synem aktora Tadeusza Kondrata (ur. 1908, zm. 1994), a bratankiem również aktora Józefa Kondrata(ur. 1902, zm. 1974)."

http://pl.wikipedia.org/wiki/J%C3%B3zef_Kondrat

Etykietowanie:

12 komentarzy

avatar użytkownika Maryla

1. @Unicorn

jaka mać, taka nać, niedaleko jabłko itd.

Bliskie pokrewieństwo , tu przypadku nie ma.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika barbarawitkowska

2. A czy

nazwiska Pluciński i Chodakowska to tylko taki niesamowity zbieg okoliczności?

avatar użytkownika kazef

3. "Heimkehr"

był filmem skrajnie antypolskim, a zaangażowani przez Niemców polscy aktorzy grali role zmaltretowanych Niemców, albo brutalnych polskich plicjantów.
Warto zajrzec do wikipedii:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Powr%C3%B3t_do_ojczyzny

Józef Kondrad jest stryjem Marka, ojcem Marka był inny aktor - Tadeusz Konrad.

avatar użytkownika tł

4. Coś mi się wydaje...

...że ten czołowy intelektualny luzak bankowy był kiedyś wiernym członkiem PZPR. Chodzi mi po głowie jakiś wywiad opublikowany w miesięczniku KINO z lat 80, w którym p. Kondrat z dumą wypowiadał się na temat swojej partyjnej przynależności i wierności Partii w trudnych czasach. Może jednak pamięć mnie zawodzi... Apeluję do ludzi obdzrzonych - podobnie jak ja - przekleństwem pamięci słonia. Ktoś to pamięta. W "wiki"ani śladu przynależności partyjnej p. Kondrata.

avatar użytkownika Unicorn

5. Może ktoś dysponuje

Może ktoś dysponuje egzemplarzem Kina? Który to był mniej więcej rok?

:::Najdłuższa droga zaczyna się od pierwszego kroku::: 'ANGELE Dei, qui custos es mei, Me tibi commissum pietate superna'

avatar użytkownika Marco

6. @Unicorn a może tutaj coś się znajdzie?

avatar użytkownika Maryla

7. Jak nisko upadł Marek kondrat...

... pokazuje wypowiedź rosyjskiego dysydenta Aleksandra BOndariewa w wywiadzie dla "uważam, rze".

" Kondrat - facet mojego pokolenia,który pamięta komunę, nie wie, że POlska jest najważniejsza.Twierdzi,że najpierw jesteś sobą,ojcem, mężem, potem Europejczykiem, a potem być może POlakiem. Jak pisał (w gazWyb) najważniejszy jesteś ty, twój dobrobyt, najwyżej jest twoja rodzina. To jest credo dużej części elity artystyczno-politycznej Warszawy. Oni nie rozumieją jednego - że to wszystko jest możliwe tylko w niepodległym kraju. A ten nie jest dany na zawsze. Niepodległość można zabrać politycznie albo używająć instrumentów ekonomicznych."

Nic dodać, nic ująć.

W tym idiotyzmie warszawki jedna rzecz jest zabawna - paradoks,że to Rosjanin musi ich pouczać, jak być dobrym Polakiem i przestrzegać przed Rosją. Ale tacy zawsze byli rosyjscy intelektualisci i dysydenci - twardzi,
zdecydowani,prawdomówni. Warto przeczytać cały tekst, by się przekonać jak ten Rosjanin rozumie polską politykę i kulturę. Warszawka mu do pięt nie dorasta. Ale z tego wypływa również wniosek, że i na Kremlu mogą się doskonale orientować w sytuacji w Polsce i to wykorzystywać do swoich celów.

http://zetjot.salon24.pl/284047,jak-nisko-upadl-marek-kondrat

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Beta

8. Obaj Plucińscy - dobrobyt w czasach wojny.

Michał ( ten od Heimkher) i Andrzej Plucińscy spotkali się na planie ,,Krzyżaków" Forda.
Drugi Pluciński grał Juranda pod swoim pseudonimem aktorskim Andrzej Szalawski.
Ten znany aktor występował w czasie wojny, w hitlerowskiej kronice filmowej ,,Deutsche
Wochenschan" . Kiedy zaczął otrzymywać pogróżki z podziemia, zgłosił to Niemcom i zaprzestał współpracy.
Po wojnie aktorzy - równolatkowie Szalawskiego odmawiali mu współpracy. Po odbyciu kary aktor wrócił do zawodu. Po wielu latach odezwały się głosy żądające rehabilitacji, bo ,,podobno współpracował na zlecenie podziemia".
Tej wersji przeczy fakt, że to była recydywa. Po zajęciu Kresów Wschodnich Andrzej Pluciński- Szalawski (w 1940) występował w Teatrze Polskim Białorusi Zachodniej. I ta rola została oceniona,jako współpraca z okupantem.
Szalawski współpracował dla pieniędzy, a dla Polaków robił , co mógł. To jemu zawdzięczamy fotografie z egzekucji w Palmirach (wykradł Niemcom).
Czy to się da porównać z postawą opisaną na wstępie wątku? Chyba nie. Poza oczywistymi różnicami; aktor może być do wynajęcia, jako aktor, ale jako człowiek ....

avatar użytkownika kazef

9. @

Ze strony: http://blogbiszopa.blog.onet.pl/Cena-konspiracji-i-sila-zawisc,2,ID42022...

Cena konspiracji (i siła zawiści)

Warszawa, Krakauer Strasse (dawniej Krakowskie Przedmieście), czerwiec 1943 roku. Upalny, letni dzień. Buda z żandarmami przejechała ulicą kopcąc niemiłosiernie z rury wydechowej. Na chodniku tłum przechodniów przelewał się w obie strony. Niektórzy przystanęli pod drzewem w poszukiwaniu odrobiny cienia. Nagle zawieszona na drzewie szczekaczka zaskrzypiała i po chwili z głośnika popłynął dźwięczny, mocny głos: „Uwaga! Nadajemy komunikat Głównej Kwatery Niemieckiego Kierownictwa Sił Zbrojnych! Na południowym odcinku wschodniego frontu rozgrywają się zacięte zmagania. Nasze wojska walczą z przeważającymi siłami nieprzyjaciela odznaczając się wyjątkowym męstwem. Szczególne sukcesy na polu bitwy odnieśli żołnierze 1 Dywizji Pancernej Leibstandarte SS Adolf Hitler...”

Większość ze słuchających wyszła z cienia nie mogąc wytrzymać do końca komunikatu. Ktoś rzucił ciche przekleństwo. Kilku mężczyzn zacisnęło pięści w bezsilnej złości. Nikt spośród tych zmęczonych okupacją ludzi nie podejrzewał nawet, że głos gloryfikujący sukcesy nazistów nie należał do zdrajcy, czy kolaboranta. Był to głos podporucznika Andrzeja Szalawskiego, oficera kontrwywiadu Komendy Głównej Armii Krajowej.

Urodził się w Warszawie w 1911 roku jako Andrzej Pluciński. Po ukończeniu gimnazjum studiował w Państwowym Instytucie Teatralnym. Potem, od 1936 roku aż do wybuchu wojny występował na scenach teatrów w Poznaniu i Lwowie. 1 września 1939 roku został zmobilizowany w stopniu podporucznika i przydzielony do 26 Pułku Piechoty. Razem ze swoim oddziałem bronił Lwowa aż do chwili wejścia Armii Czerwonej. Zignorował zarządzenie nowego okupanta i nie zarejestrował się jako oficer unikając w ten sposób śmierci w Katyniu. Przez następne dwa lata ukrywał się w Grodnie, by we wrześniu 1941 roku wrócić do Warszawy. Tam natychmiast nawiązał kontakt z Podziemiem. Został zaprzysiężony jako oficer kontrwywiadu Wydziału II Komendy Głównej AK Okręgu Warszawa Miasto. Jego przysięgę odebrał Roman Niewiarowicz – człowiek, który rozpracował zdrajcę Igo Syma. Szalawski przybrał pseudonim „Florian”. Na polecenie przełożonych zatrudnił się jako lektor w niemieckiej kronice „Deutsche Wochenschau”. Czytał kroniki wojenne wyświetlane przed seansami kinowymi oraz komunikaty nadawane przez znienawidzone przez warszawiaków uliczne szczekaczki. Jego prawdziwym zadaniem było rozpracowanie hitlerowskiej maszyny propagandowej od środka. Informował przełożonych z AK o długofalowych zamiarach niemieckiej propagandy, wykradał fotografie wykonane przez okupanta i dokumentujące jego zbrodnie (m.in. zdjęcia z egzekucji w Palmirach) oraz namierzał zdrajców i renegatów. W „Deutsche Wochenshau” pracował przez dwa lata. W połowie 1943 roku za zgodą przełożonych z Komendy Głównej AK poinformował swoich niemieckich szefów, że w związku z otrzymywanymi pogróżkami musi zrezygnować z pracy i wyjechać z miasta. Niemcy zgodzili się. Okazało się jednak, że najgorsze jest jeszcze przed nim. Nie wiadomo, czy zawiniła głęboka konspiracja, w jakiej pracował (o tym, że pracuje dla AK wiedziało tylko kilka osób), czy zwykła zawiść środowiska aktorskiego. Dość, że uznano go za kolaboranta. W 1944 roku Delegatura Rządu na Kraj wskutek donosu jednego z „kolegów” Szalawskiego skazała go niesłusznie na ostrzyżenie głowy (kara była wyjątkowo upokarzająca – w ten sposób karano kobiety sypiające z gestapowcami). W specyficznych, konspiracyjnych warunkach nie mógł się bronić, a osób mogących świadczyć na jego korzyść nie było. Jego przełożony Roman Niewiarowicz został w maju 1943 roku aresztowany przez Gestapo, osadzony na Pawiaku, a potem wywieziony do obozu koncentracyjnego Gross-Rosen. Nie miał zamiaru czekać, aż wykonany zostanie na nim niesłuszny i hańbiący wyrok. Sam ogolił sobie głowę.

Prawdziwa nagonka zaczęła się tuż po wojnie. Został usunięty z ZASP-u i objęty zakazem występowania na scenie. Wyjechał do Jeleniej Góry, gdzie podjął pracę w miejscowym teatrze jako kierowca. Imał się też innych zawodów, wszędzie zdobywając jak najlepszą opinię przełożonych. W 1947 roku Związek Artystów dał się przekonać, że pracując dla Niemców w rzeczywistości pracował dla kontrwywiadu AK i przywrócił mu wszystkie prawa. Wydawało się, że już jest po wszystkim. Wrócił do teatru, zaczął wreszcie pracować w ukochanym zawodzie, kiedy spadł na niego kolejny cios. W grudniu 1948 roku został aresztowany przez Urząd Bezpieczeństwa i oskarżony o współpracę z okupantem na niwie kultury i propagandy. Sąd nie dał wiary świadkom przemawiającym na jego korzyść i skazał go na trzy lata więzienia oraz konfiskatę mienia w całości. Andrzej Szalawski odsiedział niesłuszny wyrok co do dnia.
 
Kiedy wyszedł z więzienia w 1952 roku udało mu się wrócić do aktorstwa. Stworzył niezapomniane kreacje jako Jurand ze Spychowa w „Krzyżakach” Aleksandra Forda oraz okrutny Herman Bucholc w „Ziemi Obiecanej” Andrzeja Wajdy. Wśród artystów był jednak nadal otoczony ostracyzmem. Wypominano mu odsiedziany wyrok i obłożono anatemą. Omijano go przy przyznawaniu odznaczeń, blokowano jego kandydaturę do wyższych stanowisk w ZASP-ie i ostentacyjnie nie podawano mu ręki. Szczególnie znęcali się nad nim ci, którzy sami mieli na sumieniu niepiękne sprawki: podczas wojny flirtowali z okupantem (a w najlepszym wypadku siedzieli jak mysz pod miotłą i trzymali się z dala od konspiracji), za to po 1945 roku gorliwie służyli nowym panom.

Środowisko aktorskie jako całość nie popisało się wielce w Podziemiu. Wielu polskich aktorów grało w antypolskich filmach (np. niesławnym „Heimkehr”), mimo zakazu AK występowało w teatrach „Tylko dla Niemców” i uczestniczyło w pijackich libacjach z gestapowcami (Adolf Dymsza). Należy jednak wspomnieć, że byli także tacy, którzy nie bacząc na szykany podnosili Polaków na duchu (Mieczysław Fogg). Andrzej Szalawski do końca życia walczył o odzyskanie dobrego imienia. Apelował do Związku Artystów o zdjęcie z niego niesłusznej klątwy. Uzyskał odpowiedź, że najpierw musi uzyskać rehabilitację sądową. Ministerstwo Sprawiedliwości nie było jednak zainteresowane przywracaniem dobrego imienia dawnemu oficerowi Armii Krajowej i tak kółko się zamknęło. Środowisko aktorskie skutecznie zaszczuło jednego ze swoich najbardziej bohaterskich przedstawicieli.

Andrzej Szalawski zmarł w październiku 1986 roku nie odzyskawszy dobrego imienia. Najwyższa pora więc, by Mu je przywrócić.

avatar użytkownika Beta

10. Cytuje Pan niepewne źródło.

Cytuje Pan niepewne źródło. Być może autor miał dobrą wolę. Nie zgadzają się szczegóły więc pewno i reszta. Tę głowę p.Andrzej ogolił sobie sam.A w Jeleniej Górze może i był
m.in kierowcą,bo był pomagierem do wszystkiego dyrektora - pułkownika. Moje wiadomości pochodzą od ludzi z pokolenia naszych dziadków, będących blisko tej sprawy,a dziś nie żyjących. Wynika z nich,że dopóki żyli świadkowie o sprawie było ciszej. Cytowana notatka nie wyjaśnia współpracy z sowietami. Jak napisałam: dla Polaków robił, co mógł i proponuję nie robić z niego na siłę bohatera. Nieładnie pisać o ,,zawiści'' ludzi którzy cudem przeżyli wojnę i nie chcieli współpracować z kimś kto się prześlizgnął . Nie każdy rodzi się na bohatera , może Szalawski wykorzystywał swoje zdolności przystosowawcze, starając się jednocześnie robić jak najmniej złego. Im mniej żyje świadków, tym więcej artykułów, których autorzy wiedzą na pewno i reprezentują odkrywczą pasję nie licząc się z obiektywną prawdą.

Ostatnio zmieniony przez Beta o sob., 05/03/2011 - 11:12.
avatar użytkownika kazef

11. @Beta

Czyli do wyjaśnienia prawdy o działalności Szalawskiego wciąż nam daleko. Autor cytowanej notki niestety nie podał żródeł swoich informacji.
Pozdrawiam.

avatar użytkownika Maryla

12. Egzekucja kolaboranta

http://www.rp.pl/artykul/153227,622575.html

– Czy pan Igo Sym? – zapytał mężczyzna w płaszczu, jeden z dwóch niespodziewanych gości. – Owszem, czym mogę służyć? – odparł mężczyzna w sile wieku ubrany w szlafrok. Zamiast odpowiedzi rozległ się huk wystrzału: śmiertelnie trafiony w serce gospodarz osunął się na ziemię. Nieznajomi oddalili się biegiem.

Scena ta, rozmaicie opisywana, to egzekucja wyroku śmierci za zdradę, który zapadł na Igona Syma w Sądzie Specjalnym Związku Walki Zbrojnej. Igo Sym był aktorem filmowym i rewiowym, przedwojennym bożyszczem kobiet, który rywalizował z samym Eugeniuszem Bodo o miano pierwszego amanta polskiego kina. Nie zachwycał może talentem, ale do kariery wystarczyły mu oszałamiająca uroda i wdzięk osobisty.

Jako pół-Austriak występował w niemieckich produkcjach filmowych, raczej w drugoplanowych rolach, nawiązał przy tej okazji romans z samą Marleną Dietrich. Gdy wybuchła wojna, brał aktywny udział w obronie Warszawy, ale po klęsce wrześniowej szybko zarejestrował się jako folksdojcz i znów zaczął się piąć po szczeblach kariery. Dostał zezwolenie na otwarcie i prowadzenie Theater der Stadt Warschau (dawnego Teatru Polskiego) i kina Helgoland (dawniej Palladium).

Stał się postacią numer jeden koncesjonowanego życia artystycznego okupowanej Warszawy, a zarazem jednym z największych jawnych kolaborantów stolicy. Szczególne oburzenie wzbudziło werbowanie przez niego polskich aktorów do kręconego na zlecenie Goebbelsa antypolskiego filmu propagandowego „Heimkehr".

Jawna egzekucja, rzecz na początku okupacji zupełnie niesłychana, rozsierdziła hitlerowców. Sam Goebbels żądał od władz Generalnego Gubernatorstwa „ostrych kroków odwetowych". Gubernator Fischer kazał rozstrzelać w Palmirach 21 zakładników, w tym dwóch profesorów UW. Nastąpiły też ostre represje w środowisku aktorskim: grupa polskich artystów trafiła na Pawiak i do Oświęcimia.

Śmierć Syma miała być symbolem, znakiem, że Polskie Państwo Podziemne działa i surowo karze zdrajców. Działalność Syma była szkodliwa, ale jeszcze bardziej szkodliwe było to, że postać znana i lubiana jawnie i cynicznie opowiada się po stronie wroga.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl