Bronisław Geremek tajnym współpracownikiem?
Józef Wieczorek, śr., 23/02/2011 - 16:14
Geremek tajnym współpracownikiem? fronda.pl, środa, 23 lutego 2011 Bronisław Geremek był w latach 60. zarejestrowany jako tajny współpracownik służb specjalnych PRL – wynika z dokumentu, do którego dotarł portal Fronda.pl…. …. Jak wynika z jedynego znanego obecnie dokumentu na temat Geremka, mógł on być zarejestrowany jako współpracownik m.in. w czasie, gdy pracował naukowo za granicą. W [...]
- Józef Wieczorek - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
18 komentarzy
1. Wildstein: Już wiemy, dlaczego nie napisano jeszcze biogra
O tym, czy nieujawnianie agenturalnej przeszłości Bronisława Geremka szkodzi samemu byłemu ministrowi spraw zagranicznych, portalowi Fronda.pl mówi Bronisław Wildstein.
Bronisław Wildstein, publicysta „Rzeczpospolitej”, działacz opozycji demokratycznej w PRL:
Informacja o tym, że Bronisław Geremek był zarejestrowany jako tajny współpracownik SB, choć dość krótka, odpowiada nam na pytanie, dlaczego tak mało wiemy o naszej najnowszej historii. Która właściwie nie jest historią, a otaczającą nas rzeczywistością. Dlaczego osoba tak eksponowana, adorowana przez główne środowiska opiniotwórcze w Polsce, wynoszona do rangi koryfeuszy polskiej niepodległości – teraz tego nie kwestionuje, jedynie opisuję – nie ma nadal biografii? Minęło kilka lat od śmierci Geremka i na ile znam praktykę z państw zachodniej demokracji, to tam takich biografii byłoby już wiele. A u nas ciągle jej nie ma.
Być może dlatego, że ci, którzy chcieliby ją napisać, obawiają się tego. Środowiska opiniotwórcze oczekują hagiografii, a takiej nie da się napisać. Nikt z nas nie wie, co oznacza ten zapis, o którym mówimy – na przykład ile lat późniejszy minister spraw zagranicznych był współpracownikiem SB. Jako szef polskiego ośrodka naukowego w Paryżu mógł mieć te związki, one wydawały się wówczas oczywiste. Mogło być na przykład tak, że najpierw je miał, a potem je zerwał i szczerze walczył o niepodległą Polskę i naszą wolność. To trzeba położyć na szali i być może powiedzieć, że w porównaniu z jego późniejszą działalnością to, co robił w latach 60-tych XX wieku, nie ma szczególnego znaczenia.
Ukrywanie tych faktów szkodzi odpowiedniemu odbiorowi jego osoby. Jeśli za wszelką cenę próbuje się ukryć jego przeszłość, to normalnym odruchem każdego odbiorcy jest podejrzenie, że mamy do czynienia z typem, którego się sztucznie winduje, nie mając ku temu żadnych przesłanek.
Fakt, że to wszystko jest nieopisane, tworzy bardzo niezręczną sytuację. Obecnie możemy obserwować inny przykład tego mechanizmu. Oto na rynku pojawia się książka Romana Graczyka „Cena przetrwania? SB wobec Tygodnika Powszechnego” - to bardzo ciekawa, rzeczowa i wyważona pozycja. Co się wokół niej dzieje? Sabat i nagonka. Prof. Marcin Król pisze długi tekst składający się wyłącznie z przymiotników i najgorszych epitetów. „Podłość”, „obrzydliwość”, „karły, które próbują się uwiarygodnić niszcząc olbrzymy”. To pokazuje, co spotyka ludzi, którzy usiłują absolutnie bezstronnie podejść do historii.
Żyjemy w świecie nieopisanym, nieprzedstawionej rzeczywistości. Określone interesy polityczne zostały zainwestowane, by pewnych ludzi windować na piedestał. Jako postaci bez skazy i zmazy, święci, a może nawet więcej – każda próba nieco bardziej krytycznej analizy jest już niewłaściwa. Nie twierdzę, że bohaterowie nie istnieją, choć ludzi bez skazy trudno znaleźć. Nie jest to jednak właściwe podejście do naszej najnowszej historii – zwłaszcza, że nasz okres przejścia od komunizmu był pełen daleko idących kompromisów. Czas wreszcie, byśmy zaczęli o tym mówić.
not. sks
http://www.fronda.pl/news/czytaj/wildstein_juz_wiemy_dlaczego_nie_napisa...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
2. Geremek mason syn rabina?
faktem jest niezbitym, że zginął w tajemniczym wypadku. Czyżby to był sygnał o zmianie etapu na nowy?
3. Żyjemy w świecie nieopisanym, nieprzedstawionej rzeczywistości.
opisują nam ją w komiksach i kolejnych Wajdoletach - typu filmy Chochlewa i Wajdy.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
4. Czas wreszcie,byśmy o tym zaczęli mówić..........
mój ulubiony publicysta........:) ma w zupełności Rację,
kiedyś czytałam w sieci bardzo ciekawe spostrzeżenia pewnego Rybaka znad Bałtyku,opowiadał,jak to na kursy o samorządach,przyjeżdzał sam Geremek i co mówił..a kursy organizowali w tamtych latach ci od "smutnych panów"temu Rybakowi akurat wierzę,
Myslę,że więcej osób odezwie sie w tej sprawie......szczegolnie,ze po władzę ustawiaja się juz w kolejce rożne millery,olekse czy Ordynacka...........
CZAS więc by młodym przypomnieć,kto jest kim..........
pozdr
gość z drogi
5. wybiórcza zaraz da odpór ;) na razie w spr. nielegała
W OBRONIE AGENTURY :
„Gazeta Wyborcza" sugeruje, że dyplomata złożył tajne oświadczenie lustracyjne, którego nie zna Instytut Pamięci Narodowej
http://www.rp.pl/artykul/192639,617007.html
Problem w tym, że Turowski nie miał prawa złożyć tajnego oświadczenia. Prawo takie przysługuje tylko czynnym funkcjonariuszom. Tymczasem kluczowym dowodem przeciw Turowskiemu jest podpisany przez niego osobiście wniosek emerytalny, z którego jasno wynika, że Turowski jest resortowym emerytem.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
6. @ Zabrania się krytykowania bł.p. Profesora Drogiego Bronka
bo On oddał swoje młode życie niczym żołnierz w obronie naszej Młodej Demokracji.
7. Swietnie,a jednak potknął się
nawet oni tracą swoja czujność jak idzie o interes własny..........resortowa emerytura, to jest CÓŚ....:)
Pani Marylu ,niski ukłon.....
mnie się jeszcze tylko jedno marzy.......
a Arabski,a Graś
to jego ludzie,czy? ............ i z kim się Arabski spotkał w moskiewskiej knajpce pod czujnym okiem jakiegoś borowca......?
serd pozdr....
p.s
dlaczego tak mnie to nęka ? bo teraz naprawdę zaczynam wierzyć w pewne moskiewskie przygotowania do wizyty mojego Prezydenta........ 10 Kwietnia 2010 roku...........
gość z drogi
8. Barbaro - a co w tym wypadku tajemniczego?
"Chuć przywiodła go do zguby" jak mówił lokaj o paniczu Teddym w "Pan dzwonił milordzie".
A jeśli chodzi o współpracę, to stawiam, że zaczęła się w 1954, gdy zaraz po ukończeniu studiów wyjechał na stypendium Smithsonian. Oczywiście prowadził go departament I czyli wywiad. Tylko w ten sposób gorliwy syn matki-partii mógł współpracować ze służbami.
Reszta nie jest milczeniem.
9. Wildstein, Panie,
idź na całość! Napisz biografię kochanego Bronisława.
10. Smok ma rację,w tamtych latach
żaden porządny Polak nawet nie mógł marzyc o paszporcie.........a o stypendium,to już absolutnie,nie.......
gość z drogi
11. Gontarczyk: Informacje
Gontarczyk: Informacje dotyczące Geremka są nieprawdziwe
http://fronda.pl/news/czytaj/gontarczyk_informacje_dotyczace_geremka_sa_...
Kategoria: Polskaczwartek, 24 lutego 2011 10:49
Portal Fronda.pl opublikował dokument, który ma rzekomo świadczyć o agenturalnej przeszłości Bronisława Geremka. Informacje te są jednak nieprawdziwe – pisze w liście do portalu Fronda.pl historyk dr Piotr Gontarczyk.
Portal Fronda.pl opublikował dokument, który ma rzekomo świadczyć o agenturalnej przeszłości Bronisława Geremka. Informacje te są jednak nieprawdziwe. Nie dysponuję w tej chwili dokumentami w tej sprawie, muszę więc ją odtwarzać w pamięci. Ale jej charakter wymaga bezzwłocznej reakcji.
Podstawą do opisania Bronisława Geremka jako domniemanego TW jest prezentowany na portalu wydruk ze Zintegrowanego Systemu Kartotek Operacyjnych (ZSKO) byłej SB, w której wspomniany figuruje jako „Tajny Współpracownik”. Niestety, to błąd, który powstał w czasie rutynowej pracy kartotek.
Otóż akta Bronisława Geremka z końca lat 60, których dotyczą sporne zapisy, zostały zarchiwizowane jako akta „kandydata na tajnego współpracownika”. Czyli KTW. Wynika to bardzo jednoznacznie w zapisu dziennika rejestracyjnego, do którego odsyła zapis z dziennika rejestracyjnego dawnego Biura „C” MSW. Tam jest wyraźnie „KTW” i innego zapisu tam nigdy nie było. Ale jeszcze w czasach SB podczas przepisywania tej informacji na jednej z kart ewidencyjnych ktoś musiał popełnić błąd i zgubić literkę ”k”. Takim sposobem z kTW (kandydat na Tajnego Współpracownika) powstał TW (Tajny Współpracownik). Osoba, która potem wpisywała dane z karty ewidencyjnej do systemu komputerowego rozwinęła ten drugi skrót do pełnego brzmienia: „Tajny Współpracownik”. Ale jest to w wypadku Bronisława Geremka informacja nieprawdziwa.
Oczywiście przestrzegając wszystkich reguł rzemiosła, czyli nie kierując się jednym zapisem, a sprawdzając źródła, do których on się odnosi (w tym przypadku dziennik rejestracyjny Biura „C” MSW) błąd taki można łatwo wychwycić. Znam więcej takich przypadków, ale przy przestrzeganiu elementarnych zasad rzemiosła nie stanowią one żadnego zagrożenia, iż na ich podstawie ktokolwiek zostanie posądzony o współpracę z SB. Inna rzecz, jeśli się za to biorą dyletanci.
Trochę zastanawiam się, jak można było opublikować taki dokument nie sprawdzając jego wiarygodności? Przecież Bronisław Geremek był lustrowany wielokrotnie: i w czasie sporządzania listy Milczanowskiego, a potem listy Macierewicza. Po raz kolejny w czasach Rzecznika Interesu Publicznego. I co, wszyscy byli takimi ślepcami, że potrzebna była dopiero interwencja Frondy?
Mówię to z ogromnym żalem, bo do wydawnictwa i środowiska czuję ogromną estymę i szacunek. Prowadźcie dalej swoją ważną duchową misję publiczną, ale w sprawach innej natury pytajcie fachowców. Nie podpuszczajcie Bronisława Wildsteina i Tomasza Terlikowskiego do komentowania informacji, których rzetelnie nie sprawdziliście, bo stawiacie ich w niezręcznej sytuacji. A nade wszystko w tak ważnych sprawach działajcie z wyczuleniem. Ostrożnie.
Piotr Gontarczyk
Józef Wieczorek
12. Żaryn: O niczym nie
Żaryn: O niczym nie przesądziłem
Kategoria: Polskaczwartek, 24 lutego 2011 11:01
Nie wiem, co można było jeszcze zrobić, by uchronić się przed oskarżeniem o dyletanctwo i brak wyczucia. Wydaje się, że uchroniłoby mnie przed nimi tylko odpuszczenie tematu – pisze Stanisław Żaryn.
http://fronda.pl/news/czytaj/zaryn_warto_dociekac_prawdy
Piotr Gontarczyk w swoim komentarzu dotyczącym dokumentu ZSKO o Bronisławie Geremku nazwał mnie dyletantem, zarzucił brak rzemiosła i wyczucia. Z zarzutami tymi nie mogę się zgodzić. W swoim tekście dotyczącym byłego szefa MSZ o niczym nie przesądziłem. Opisałem sprawę z punktu widzenia bezpieczeństwa Polski i jej suwerenności niezwykle istotną – wątpliwości dotyczące przeszłości jednego z najważniejszych polityków III RP, człowieka, który miał wpływ na powstanie Polski, od którego zależała polityka zagraniczna naszego kraju, który był mentorem dużej części klasy politycznej oraz społeczeństwa.
W żadnym momencie mojego tekstu nie napisałem, że Bronisław Geremek współpracował z SB, nie pisałem, że był agentem. Opisałem jedynie dokument, w którym widnieje zapis o jego rejestracji jako tajnego współpracownika. Opisałem relacje osób, które od lat próbują dociekać prawdy o najnowszej historii Polski. Napisałem o braku dokumentów potwierdzających ewentualną współpracę Geremka oraz o stanowisku IPN, który uznał, że Geremek był kandydatem na tajnego współpracownika, a nie TW. Wskazałem również dokumenty, które mogą zweryfikować informację zawartą w ZSKO z 1988 roku.
Nie wiem, co można było jeszcze zrobić, by uchronić się przed oskarżeniem o dyletanctwo i brak wyczucia. Wydaje się, że uchroniłoby mnie przed nimi tylko odpuszczenie tematu. Jednak na tym zależy głównie ludziom, którzy polską historię chcą zabetonować w IPN, którzy dociekanie prawdy uznają za zagrożenie. Niestety w Polsce informacje dotyczące osób na świeczniku, osób, które stały się autorytetami, których nazwiska wymieniane są na stojąco przez establishment i tzw. elity, stają się tematami tabu.
Skoro sprawa Geremka jest tak oczywista, że zajmowanie się nią powoduje oskarżenie o dyletanctwo, dlaczego nikt nie opisał wcześniej dokumentu, który opublikowaliśmy? A opublikowaliśmy jako pierwsi. Skoro w tej sprawie wszystko jest jasne, dlaczego historycy i dziennikarze nie ujawnili ZSKO z 1988 na temat byłego szefa MSZ, obnażając kłamstwo w nim zawarte? Być może dlatego, że jednak nie wszystko w tej sprawie jest jasne, nie można wydawać w niej jednoznacznych sądów. I to nie ja je wydaję.
Stanisław Żaryn
Józef Wieczorek
13. Pan Józef Wieczorek,
Szanowny Panie,
Bronisław Geremek, prawdziwe nazwisko Berele Lewartow, za życia był ukochanym Bronkiem. Po śmierci Kościół rzymskokatolicki wyprawił agnostykowi, który nigdy nie był katolikiem . Ojciec, był rabinem, chasydem, pogrzeb w Katedrze warszawskiej godny arcybiskupowi.
Polityka jest dziwna.
Pozdrawiam
Michał Stanisław de Zieleśkiewicz
14. Sawicki: W sprawie Geremka niczego ostatecznie powiedzieć
http://www.fronda.pl/news/czytaj/sawicki_w_sprawie_geremka_niczego_ostat...
Zapis z dziennika archiwalnego, że Geremek był kandydatem na tajnego współpracownika o niczym nie rozstrzyga. To nie była kategoria Departamentu I. Żeby rozwikłać tę sprawę, musielibyśmy wiedzieć, kim Geremek był dla Departamentu I – mówi portalowi Fronda.pl Wojciech Sawicki z IPN.
Fronda.pl: Czy Pana zdaniem można obecnie stwierdzić jednoznacznie, że Bronisław Geremek był lub, że nie był współpracownikiem służb PRL?
Wojciech Sawicki, historyk IPN: Stwierdzenie tylko na podstawie dokumentu ZSKO, że Bronisław Geremek był agentem, jest błędem. Nie wiemy, jaki był jego numer rejestracyjny, jaki był jego kryptonim, ani jaka była jego kategoria właściwa. Akta zaginęły – czyli nie mamy nic. Zgodnie z zapisami dokumentu ZSKO oraz z pomocami ewidencyjnymi SB na temat byłego szefa MSZ materiały dotyczące jego zostały złożone w Biurze „C” MSW. Tymczasem Departament Pierwszy miał swoje własne archiwum i własną ewidencję operacyjną. Zasadniczo teczki składał właśnie do swojego archiwum, a nie do MSW. W archiwum Ministerstwa wszystkie materiały, których sygnatury były „łamane na jeden”, oznaczały osobowe źródła informacji, lub kandydatów na te źródła. Departament I tymczasem sprawy swoich agentów składał we własnym archiwum. Tylko mniej istotne teczki wysyłał do archiwum Biura „C”. To, że czyjeś dokumenty zostały złożone do archiwum Biura „C” przez Departament I nie świadczy, kim ta osoba była dla tego Departamentu. Trzeba przeczytać dokumenty w tej sprawie, żeby coś powiedzieć. My nie wiemy, kim Geremek był dla Departamentu I.
Czyli wykluczyć możliwości współpracy też obecnie nie można?
Oczywiście, wykluczyć tego nie można. Jest prawdopodobne, że był on kontaktem operacyjnym. Jednak dowodów na to nie ma. Mógł być również kim innym. W Departamencie I, jeszcze poniżej sprawy operacyjnej, istniała kategoria „segregator materiałów wstępnych”, w skrócie SMW. To są czasem dwie, trzy strony dokumentów, a czasem wiele stron. W skrajnych przypadkach mógł być to człowiek, który był agentem jednostki SB, spotykał się z oficerami, potem wyjechał na Zachód i nawet składał jakieś donosy, a potem przestał być interesujący dla Departamentu I. I te materiały będą właśnie oznaczone jako SMW. Segregator to bardzo różne dokumenty – od świadomych współpracowników po osoby, które nie wiedzą, że ktoś się nimi interesuje. Jeżeli SMW jest mało wartościowy Departament mógł podjąć decyzję o wysłaniu materiałów do archiwum Biura „C”.
W archiwum tym wszystko, co przychodziło z Departamentu, otrzymywało sygnaturę „.../1”. Oni nie wiedzieli, co się w aktach znajduje, więc archiwizowali je jako najtajniejsze. Z tego może powstać wrażenie, że to są materiały dotyczące agentów. Tego nie da się jednak powiedzieć. Problemem ws. Geremka jest to, że my nie wiemy, jaki on miał pseudonim w Departamencie I. Gdybyśmy go znali, to nawet bez teczki, można by bardzo szybko ustalić, kim on był i być może nawet znaleźć ewentualnie jego donosy. Jednak tego nie mamy. Mamy jedynie wiadomość, że coś przekazano do archiwum MSW, a potem sprzątnięto to stamtąd w 89 roku. Nie mamy żadnej możliwości weryfikacji tej sprawy.
Pana zdaniem jest szansa na taką weryfikację w przyszłości?
Gdyby to było takie proste, to ja bym to już sam dawno ustalił. Ta sprawa interesuje wielu ludzi. To nie jest proste. Również akta rezydentury paryskiej Departamentu I MSW nie dadzą prawdopodobnie odpowiedzi na pytanie o przeszłość Geremka. Bowiem dokumenty z lat 60. się nie zachowały. Ich nie ma, one zostały zniszczone. Uznano, że one się do niczego nie przydadzą, że to starocia. Gdyby one były dostępne, bardzo łatwo ustalilibyśmy, kim był Geremek w tym okresie dla MSW.
W Pana ocenie czym były materiały dot. Geremka?
Prawdopodobnie on był kandydatem na TW i dlatego w ZSKO nie ma kryptonimu tych akt. Tych akt fizycznie nie ma, nie mamy też kryptonimu. Jednak zapisy ZSKO nie mają dla mnie znaczenia. Bowiem funkcjonariusze w Biurze „C” nie rozumieli akt Departamentu I. Instrukcja operacyjna tej jednostki była bowiem tajna, jej nikt nie znał. Archiwiści więc klasyfikowali materiały wedle innego klucza niż Departament I. Czasami pisali więc absurdalne rzeczy. Przykładem tego jest użycie terminu „tajny współpracownik”, albo „kandydat na tajnego współpracownika”, ponieważ Departament I w ogóle nie używał takich kategorii. Jednak to nie jest błąd, czy fałszerstwo.
Prawdopodobnie – w mojej ocenie – materiały dotyczące Geremka to był „segregator materiałów wstępnych”. Jednak na to dowodów też nie mamy. Sądzę, że funkcjonariusze doszli do wniosku, że to nie są materiały tajnego współpracownika wywiadu i sami dopasowali kategorię do tych dokumentów. Jednak to jest niewiarygodne, ponieważ to nie jest kategoria nadana przez Departament I. Ich nigdy nie wpisywano w akta spraw, ponieważ nikt ich nie rozumiał. W związku z tym my nie wiemy, co to za akta. Zapis z dziennika archiwalnego, że Geremek był kandydatem na tajnego współpracownika o niczym więc nie rozstrzyga. To nie była kategoria Departamentu I.
Co rozwikłało by tę sprawę?
Musielibyśmy wiedzieć, kim Geremek był dla Departamentu I. Jednak to jest trudne, skoro nie ma akt na ten temat. Być może przypadkowo znajdą się jakieś dokumenty, które zahaczają o ten okres. Teoretycznie akta innych osób z lat 60. powinny się zachować. I w nich być może znajdziemy jakieś ślady donosów Geremka. Jednak bez kryptonimu jego sprawy nie będzie łatwo to zbadać. Na razie nikt ich również nie namierzył takich akt.
Czy według Pana Geremek mógł współpracować ze służbami?
Bardzo możliwe. Jednak nie mogła to być szczególnie owocna współpraca, skoro jego akta trafiły do Biura „C”. Z drugiej strony, materiały na ten temat zostały zniszczone w 1989 roku, co może oznaczać, że były tam materiały dla niego niekorzystne. Jednak to są spekulacje.
Rozmawiał Stanisław Żaryn
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
15. Rafał Ziemkiewicz
Rafał Ziemkiewicz
http://fakty.interia.pl/felietony/ziemkiewicz/news/autorytety-sprawa-pro...
Autorytety - sprawa profesora Geremka
Piątek, 25 lutego (10:50)
Ciężko jest w III RP być "autorytetem". Stale trzeba się oburzać, dawać odpór i podkreślać wyższość swojego środowiska nad tymi, które przez autorytety nie zostały autoryzowane. Z licznych przykładów autokompromitacji najświeższym jest profesor Marcin Król. Ponieważ o jego żenującym ataku na Romana Graczyka napisał już tutaj sam zaatakowany, nie muszę się nad sprawą rozwodzić, ale zwrócę krótko uwagę na dwie sprawy.
NAjpierw po drugie - kamieniem obrazy dla Marcina Króla jest sam fakt, że ktoś w ogóle napisał o autorytetach książkę, nie będącą jednoznaczną hagiografią. Nieważne, jaka to książka - czy rzetelna, czy oddająca sprawiedliwość - pan profesor nie próbuje ukryć, że w ogóle jej nie czytał, obrzucając autora stekiem obelg tak samo, jak wcześniej intelektualiści jego rodzaju spotwarzali Cenckiewicza, Gontarczyka i Zyzaka, choć w ich książkach do dziś nie zdołał nikt znaleźć ani jednego słowa nieprawdy.
Po pierwsze zaś - szczególnie charakterystyczny jest ten passus, gdy Marcin Król z rozbrajającą szczerością wiedzie nas do konstatacji, że w "Tygodniku Powszechnym" kapować mogła przedstawicielka niższego personelu, a nie redaktorzy. Tu wylazła z pana profesora skrywana na co dzień istota mentalności jego towarzystwa: głęboka pogarda dla motłochu, który do salonu nie należy i nigdy należeć nie będzie, nawet jeśli salon z niego korzysta.
Fakt, że było akurat odwrotnie, że to właśnie adiustatorka oparła się dzielnie szantażom i naciskom SB, gdy wiele "autorytetów" służyło za obietnicę paszportu albo dogadzające ich próżności recenzje, nie ma znaczenia. Dla profesora Króla dawno już istnieje nie to, co istnieje, ale to, co powinno istnieć.
A propos tej pogardy, zainteresowanym polecam dyskusję, jaka parę tygodni temu rozgorzała wśród lewicowych blogerów, na temat "biurowej klasy średniej". Propaganda propagandą, a mentalność salonowa reprodukuje się także w nowym pokoleniu "lepszych" - i ci z nowego pokolenia lewicowych próżniaków też nie potrafią ukryć pogardy dla mas, które dla celów taktycznych zwą uprzejmie "młodymi, wykształconych z większych miast", ale w istocie uważają, że to tylko parweniusze, "biurowa klasa średnia", stojąca z natury niżej niż oni, prawdziwi "hipsterzy".
Dopiszmy autokompromitację Marcina Króla do wielu poprzednich "coming outów" nadętej udeckiej głupoty, w rodzaju sławnego już wywiadu Daniela Olbrychskiego, i skorzystajmy z okazji, by przyjrzeć się innemu "autorytetowi", nie mniej nadymanemu niż środowisko, w obronie którego kompromituje się Król.
Sekwencja zdarzeń była taka. W ostatnim programie "Warto rozmawiać" Cezary Gmyz wspomniał, że w ewidencji MSW Bronisław Geremek figuruje jako Tajny Współpracownik. Sprawę podchwycił portal "Fronda", potem napisał o niej "Nasz Dziennik". Na publikację "Frondy" zareagował Piotr Gontarczyk, listem z fachowym objaśnieniem, dlaczego sam zapis w ewidencji nie jest godnym zaufania dowodem w tej sprawie, przeczą mu bowiem inne dokumenty, z analizy których wynika, że Geremek był rejestrowany jedynie jako "kandydat" na TW, czyli rozpatrywano pozyskanie go i zrezygnowano z tego planu.
Ta sekwencja zdarzeń odnotowana została w "Gazecie Wyborczej" przez Ewę Milewicz w duchu satysfakcji, że nie udało się podłym ludziom opluć salonowego świętego. Co istotne, tekst Ewy Milewicz skupia się wyłącznie na kwestii technicznej - literek zachowanych w ewidencji, oraz ogranicza się do przypomnienia, że Geremek "lustrowany był wielokrotnie".
Tymczasem fakt, że Bronisław Geremek miał życiorysie jakiś haniebny epizod współpracy z SB, jest dla wszystkich znających choć odrobinę sprawy równie oczywisty, jak do niedawna (zanim udowodniono to ponad wszelką wątpliwość) wydawał się równie oczywisty analogiczny fakt w odniesieniu do Lecha Wałęsy.
Bronisław Geremek, bohater o niemalże utajnionej, wstydliwie skrywanej historii, w pierwszych latach kariery był zajadłym stalinistą i oddanym partii wyznawcą komunistycznej ideologii. Znam relacje ludzi, którym w swej komunistycznej gorliwości bardzo zaszkodził, łamiąc życiorysy i kariery. W apogeum zaangażowania piastował ważną funkcję przewodniczącego Podstawowej Organizacji Partyjnej PZPR w stacji naukowej PAN w Paryżu. Owa "placówka naukowa" była przykrywką dla intensywnych działań wywiadu SB przeciwko paryskiej "Kulturze".
W czasach, kiedy paszport był dla zwykłego Polaka nieosiągalnym marzeniem, kryteria kwalifikujące kandydatów do pracy na takiej placówce nie miały nic wspólnego z oceną ich dorobku naukowego. A już zwłaszcza nie zostałby tam ktoś przypadkowy szefem POP. Jest oczywiste, że na takim stanowisku Bronisław Geremek musiał być uważany przez SB za istotne źródło informacji, i musiał w jakiś sposób z wywiadem PRL współpracować. Współpraca taka była do tego stopnia oczywista, że wydaje się wątpliwe, aby formalizowano ją werbunkiem na Tajnego Współpracownika. Bezpieka z urzędu traktowała sekretarza POP jako źródło informacji na temat personelu stacji, a więc zapewne zarejestrowała go raczej jako tzw. Kontakt Służbowy, względnie Operacyjny.
Poszlaką znaczącą może być "lustracyjny bunt" profesora Geremka w ostatnich latach jego życia, gdy jako europoseł odmówił dwukrotnie złożenia oświadczenia lustracyjnego. Nie tylko w chwili wejścia w życie nowej ustawy, co od biedy uznać by można za demonstrację antypisowską, ale również po jej "poprawieniu" przez Trybunał Konstytucyjny, który wprawdzie ustawę zmasakrował, ale akurat wobec europosłów utrzymał w mocy.
Znaczący jest fakt, iż wcześniej Geremek lustracji się kilkakrotnie poddawał i podpisywanie oświadczenia go nie bolało, a odmówił dopiero wtedy, kiedy w nowej ustawie rozszerzono definicję współpracy tak, że obowiązkiem oświadczenia objęto nie tylko byłych TW, ale także tych, którzy udzielali informacji na innych zasadach. Logicznym wyjaśnieniem jest tu hipoteza, iż Geremek uważany był przez bezpiekę właśnie za Kontakt Służbowy. Kandydatem na TW został zapewne później, przy czym bardzo ciekawe byłoby ustalenie, dlaczego od próby werbunku, jak się zdaje, odstąpiono.
Zwracam też uwagę, że Bronisław Geremek jest tym z członków byłej opozycji, którego archiwum "wyczyszczono" w największym stopniu, nie zachował się żaden dokument SB związany z jego inwigilacją. A przecież rola, jaką pełnił przy Wałęsie i wcześniej, przy środowisku KOR, sprawiała, że dokumentów na jego temat musiało być bardzo dużo. Dlaczego zniszczono je wszystkie tak pracowicie?
Bronisław Geremek jest w ogóle postacią tajemniczą. W przeciwieństwie do Jacka Kuronia, który ze swego stalinowskiego zaangażowania publicznie się wyspowiadał i nigdy niczego nie ukrywał, Geremek swój życiorys utajnił. I tak pozostało. W potocznej wizji historii funkcjonującej w mediach pojawia się dopiero w stoczni gdańskiej, gdzie trafia razem z Tadeuszem Mazowieckim jako opozycjonista tolerowany przez władze i dopuszczony przez nie do strajkujących w nadziei, że przysłuży się to uspokojeniu nastrojów. O nic co wcześniej pytać nie wolno, pod groźbą wykluczenia i zbluzgania takiego właśnie, jakiego dokonał rytualnie Marcin Król w odniesieniu do Graczyka.
Smętny to przypadek - autorytetów, które swoje świętości ocalić potrafią tylko poprzez tabu, ukrywanie historii, zakłamywanie jej i gołosłowne hołdy. A na dodatek te same środowiska gromko domagają się odwagi w odkrywaniu prawdziwej historii, czyli pisania jej po grossowemu. A może zanim "szczujni dziennikarze" zaczną "odbrązawiać" naszych bohaterów, niech się przyjrzą swoim?
Józef Wieczorek
16. P.Józef Wieczorek
a jak się do tego mają jego powiązania z grupą Bilderberg? Chciałam dodać linki na ten temat , ale większość wyczyszczona.
17. Wieczorek, Józek,
powiedz no mitu krótko o co chodzi. Czy ten Lewartow od za(s)rania miał się tak dobrze i opływał w miodzie jak np. córka Tuszyńskiego [tu helikopter!] wybitna pisarka Wyborczej, albo Torbicka córka Loski, opłakująca wczoraj Wiśniewskiego Janka Padniętego.
Do Eislera, powiadała, autora bezdebitowego Marca 68, którego ze sromotą zmieniał pospiesznie - Ach, to bardzo ważny film na naszym firmanencie gwiazd, ważny, by młode wiedziały iż tak dawno zaczęła się walka o kształt dzisiejszej niepodległej Polski, by nikt nie pomyślał, że łatwo przyszła walka o niepodległość mojej dupy dzisiaj tu, w telawizji.
Gontarczyk, no cóż, wystawił kiedyś certyfikat Leopoldowi, i nikt beknąć nie potrafił.
18. Pytanie: "Kto w 1954 roku mógł wyjechać na stypendium do USA?"
Tylko zaufani współpracownicy policji politycznej. Polacy nie cieszący się zaufaniem UB w żadnym przypadku nie mieli takich możlikwości...
Tow. Geremek W 1954 ukończył studia na Wydziale Historycznym Uniwersytetu Warszawskiego, gdzie był sekretarzem POP* — i w tym samym roku wyjechał do USA na stypendium Smithsonian Institution.
W latach 1960–1965 był wykładowcą na Sorbonie w Paryżu i kierownikiem stacji PAN w Paryżu. Ziemkiewicz napisał, że także i sekretarzem POP...
To właśnie Centrum Kultury Polskiej PAN w Paryżu było siedzibą wywiadu PRL śledzącego Jerzego Giedroycia i jego Instytut Literacji oraz paryską „Kulturę”…
A tow. Kiszczak, szef sowieckiego SB w PRL — wielokrotnie mówił, że niszczył teczki pracy agentury SB na życzenie zainteresowanych, co znakomitszych agentów SB… [sic!]
_______
* Tow. Geremek podpisał zabawną rekomendację partyjną tow. Kapuścińskiego. Pisał o tym red. Żebrowski — polecam…
Andy — serendipity