Powrót sekretarzy PZPR
- Żaden gąsiorek, choćby ze stuletnim węgrzynem, nie udelektowałby mnie tak swym widokiem!
Oczywiście imć pan Onufry Zagłoba herbu Wczele wypowiadając te słowa nie miał bynajmniej na myśli posła Platformy Obywatelskiej, Roberta Węgrzyna, lecz zacne wino i pannę Basieńkę, która wdzięcznie wywijała lekką polską szabelką.
Mnie jednak udelektował i rozbawił poseł Węgrzyn i to nie jego wyznaniem, że wraz z Andrzejem Czumą oddaliby się z przyjemnością pasji podglądactwa nakierowanej na lesbijki.
Ja wiem, że to sprawa poważna, bo ta dewiacja seksualna fachowo zwana wojeryzmem, to odmiana parafilii, w której preferowanym sposobem osiągania satysfakcji seksualnej jest podglądanie praktyk seksualnych innych osób oraz wykonywaniem w tym czasie masturbacji, ale odłóżmy zamiłowania i preferencje seksualne posłów PO na bok.
Mnie najbardziej rozbawiła naiwność i głupota posła Węgrzyna, który chichrał się w towarzystwie podstępnego redaktora Knapika z TVN24 nie zdając sobie zupełnie sprawy z tego, że pan redaktor najwyraźniej został już przeprogramowany w okazywaniu przyjaznych uczuć na zupełnie inny kierunek. Polityk, który instynktownie nie wyczuwa znaków czasu i nadchodzących zmian to żaden polityk i dobrze tak posłowi Robertowi Węgrzynowi.
Tak mówiąc szczerze to nie wypowiedział on żadnych bardziej skandalicznych słów niż jego koledzy Palikot czy Niesiołowski. Problem w tym, że czasy biegania po studiach TVN24 ze świńskim łbem ku radości pana Waltera odchodzą w dramatycznie szybkim tempie, proporcjonalnym do tempa spadku notowań partii Donalda Tuska i zabawnego posła Węgrzyna.
Wężyk z TVN-owskiej sprężarki został już jakiś czas temu odłączony od Platformy Obywatelskiej i podłączony zupełnie w inne miejsce i dlatego poseł Węgrzyn po swoim subtelnym dowcipie, zamiast poszybować dumnie pod sufit walnął z braku powietrza na sejmowa posadzkę.
Teraz przyszedł czas na zlokalizowanie otworu, w który tłoczyć będzie powietrze załoga z ulicy Wiertniczej. I tu warto posłużyć się sondażami.
Ja wiem, że ktoś puknie się w czoło i zaraz powie, że polskie ośrodki badania opinii publicznej to ewenement na skalę światową w sensie negatywnym. Oczywiście ten ktoś będzie miał rację gdyż w cywilizowanym świecie ktoś, kto myli się tak bardzo i tak często już dawno by zbankrutował z powodu braku zleceń. Skoro w Polsce jest odwrotnie i ci najbardziej mylący się mają największe wzięcie to i my ich „badania” możemy jakoś rozsądnie wykorzystać.
Nie trzeba być wybitnym socjologiem by stwierdzić, że medialna para i uśmiech establishmentu PRL-bis zwanej III RP idzie w gwizdek SLD, czyli, jak to w naszej dwudziestoletniej historii się przyjęło, w stronę rządową okrągłostołowego geszeftu. Dwie historyczne i antysystemowe próby złamania tego ping -ponga komunistów z „konstruktywną opozycją” zostały udaremnione z udziałem mediów, służb specjalnych i lewackiej międzynarodówki. Tak było z sześciomiesięcznym rządem Olszewskiego i podobnie zakończyła się wyborcza wpadka salonu i dwuletnie rządy PiS-u.
Nie da się już ukryć, że znowu nadchodzą czasy sekretarzy i absolwentów Wyższej Szkoły Nauk Społecznych przy KC PZPR w Warszawie.
Stałym ekspertem od wszystkiego goszczonym z honorami w telewizyjnych studiach z TVN24 na czele staje się Leszek Miller, były I Sekretarz Komitetu Wojewódzkiego PZPR w Skierniewicach. Oczywiście nikt już mu nie wypomina startu w wyborach z list Samoobrony oraz tego, że krzątał się swego czasu przy „moskiewskiej pożyczce”, dzięki której KPZR ze środków KGB pomagała skutecznie przeobrazić swoich polskich pachołków z komunistów w socjaldemokratów.
Jeżeli zaś chodzi o speca od wojskowości to nikt się na tym lepiej nie zna jak I sekretarz Komitetu Wojewódzkiego PZPR w Bydgoszczy, Janusz Zemke, który swoją zawrotną karierę zaczął robić po śledztwie w sprawie śmierci Jerzego Popiełuszki. Wszak to na jego terenie doszło do tej zbrodni, a zasługi I-go sekretarza w sprawie jej wyjaśnienia do dziś owiane są tajemnicą.
W sprawach ekonomicznych i nie tylko udziela się coraz częściej w mediach I sekretarz Komitetu Wojewódzkiego PZPR w Białej Podlaskiej, ostry jak brzytwa Józef Oleksy, niedoszły ruski szpieg o pseudonimie „Olin”.
Jest jeszcze niezatapialny europejczyk, a nawet światowiec, Aleksander Kwaśniewski, któremu nie jest w stanie zaszkodzić dosłownie nic. Kilkakrotnie pijany jak furman, nawet na cmentarzu pomordowanych polaków w Charkowie, dalej bryluje w mediach, jako autorytet.
Po jego komunistycznej przeszłości nie ma już śladu. No może tylko wnikliwi znawcy rozpoznają jego czerwone wnętrze po atawizmach, jakie jednak pozostały. Demaskuje go to fanatyczne zamiłowanie do zegarków podobne do zbiorowego hobby sowieckich sołdatów z czasów ostatniej wojny.
To są ludzie rozdający na lewicy karty, a nie jak niektórzy sądzą dostawca darmowych jabłek i ciągnący jak Pudzian ciężarówki, Grzegorz Napieralski, najmłodszy z wymienionych wyżej, ale mentalnie sekretarz PZPR cała gębą.
Ośmielę się dojść do wniosku, że Magdalenka i okrągły stół to porozumienia bardziej trwałe niż niektórzy dotąd sądzili, a gwarancje ich trwania wykraczają niestety poza naszą nadwiślańską krainę.
Są tak silne i mocne, że nie przemoże ich nawet najwspanialsza demokracja w polskim wydaniu.
Wydaje się, że Polakom do wybicia się na prawdziwą wolność, niepodległość i suwerenność pozostał tylko wariant egipski, a i to wcale nie musi wypalić.
Wszystko zależy od tego, kto stanie na czele i czy przypadkiem nie będzie to jakiś kolejny skok przez płot w wykonaniu jakiegoś zatrudnionego i zadaniowanego naturszczyka.
A z drugiej strony ciekawe czy Polaków jeszcze stać jest na jakiś zryw? Czy jest to możliwe w kraju, w którym spadkobiercy hołoty, która przyszła do nas ze wschodu uczą nas dziś stylu, tak jak córka Jaruzelskiego, a Jolanta Kwaśniewska uczy nas dobrych manier i tego jak jeść bezy?
Artykuł opublikowany w Warszawskiej Gazecie (7/2011)
- kokos26 - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
1 komentarz
1. @kokos26
.."Nie da się już ukryć, że znowu nadchodzą czasy sekretarzy i absolwentów Wyższej Szkoły Nauk Społecznych przy KC PZPR w Warszawie."...
nadchodzą czasy dzieci tamtych sekretarzy. Zza pleców Millera i Oleksego wyziera "niby cywilizowana" twarz Arłukowicza. Znów wracają frazesy "bezpartyjny fachowiec".
Mądrość etapu, ot co.
Czy Polaków stać jeszcze na zryw? 10 kwietnia 2010 r. okazało się, że stać.
Prez prawie rok wszystkie ośrodki propagandy pracują nad tym, żeby tamto solidarne odrodzenie zniszczyć. Od Moskwy po Brukselę sączy sie truciznę znieczulenia i zobojętnienia.
Polaków stać na zryw. Problem w tym, ilu jeszcze w Polsce jest Polaków? Czy wystarczająco dużo czuje więź Wspólnoty i odpowiedzialności za Ojczyznę?
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl