"Uważam Rze" warto czytać
Polski rynek medialny ma do siebie to, że wartość komercyjna jest tylko jedną z kategorii przyporządkowania. Ważne są elementy ideologiczne i profil pisma. Czy to zdrowe? Jak najbardziej tak! W dzisiejszych czasach, gdy ludzie potrzebują barwności, trafiania w gust, niezbędne jest ukierunkowanie wydawnictwa w ten sposób. Ostatnio na rynku tygodników doszło do zmian, które charakteryzują się przesunięciem „Wprost” na pozycje za którymi nie poszli czytelnicy. Z konserwatywnego pisma Tomasz Lis zrobił coś nowego. Doszło więc do dziury w kategorii tygodników. W miejsce starego „Wprostu”, ale też z zupełnie innym stylem wchodzi dziś nowe pismo wydawane przez Presspublice „Uważam Rze”. Twórcą o sukcesie każą myśleć redaktorzy, którzy biorą się za jego tworzenie. Obok naczelnego Lisickiego są to Janke, Semka, Wildstein czy bracia Karnowscy. W tej chwili nie ma na rynku pisma z bardziej znaną i barwną kadrą dziennikarską. To każe wierzyć w sukces „Uważam Rze”.
Więcej na www.tomaszmatynia.wordpress.com
Rynek tygodników opinii w Polsce jest jednym z największych rynków prasowych. Łącznie sprzedaje się około 1 mln egzemplarzy. Zdecydowanym liderem jest „Polityka”, pismo o charakterze lewicowym. Dalej jest „Newsweek”, którego profil nie jest wyrazisty, mimo charyzmatycznego redaktora naczelnego Wojciecha Maziarskiego. „Newsweek” jest tygodnikiem tylko trochę politycznym. Zdecydowanie innym niż „Polityka” czy „Wprost”. Jeśli mamy mówić o tym ostatnim, to musimy pamiętać, że po przejęciu pisma i powierzeniu go w ręce Tomasza Lisa, pismo przeszło radykalną zmianę w kwestii światopoglądów. Mało jest czytelników, którzy pozostali przy „Wproście” po zmianach. Nie chodzi tu o spadek poziomu pisma. Ten ma się raczej dobrze. „Wprost” prezentuje jednak punkt widzenia, który był obcy wcześniejszym czytelnikom. Wydawca zrezygnował ze stałych kupujących w celu podbijania nowego rynku. Powoduje to bezpośrednie starcie z tytułem takim, jak „Polityka”. Jednak postać Tomasza Lisa sama w sobie pomaga w promocji. Nie bez znaczenia jest tutaj to, że najczęściej główny temat numeru pokrywa się z programem autorskim Lisa w TVP 2. Znaleziony sposób promocji pozwolił „Wprost” na zwiększenie sprzedaży, kosztem starych czytelników, którzy zostali na lodzie. Niektórzy zwrócili się do redaktora Sakiewicza i „Gazety Polskiej”. Czasopismo to jednak, niezwykle zaangażowane i barwne, nie stosuje wyważonego języka i wyważonych metod, co nie każdemu odpowiada. „Gazeta Polska” to w dużej mierze gazeta jednego tematu, gazeta katastrofy smoleńskiej. Autorzy znają wagę sprawy i podejmują próby wyjaśniania katastrofy. Jak to ważne dla czytelników, widać po wzroście sprzedaży „Gazety Polskiej”. Brakuje w niej jednak wielowątkowości. Nie jest to klasyczny tygodnik opinii, ale „tygodnik szybszy niż dziennik”. Wszystkie te zmiany na rynku prasy otworzyły szansę przed nową inicjatywą, która stała się zadaniem twórców „Rzeczpospolitej”, najbardziej wartościowego polskiego dziennika.
„Uważam Rze” nie próbuje nawet oszukać czytelnika. Od razu wskazuje na swój profil, jako konserwatywny i liberalny(tu chodzi o gospodarkę). Po za tym, determinują charakter pisma jego twórcy. Wspomniani wyżej dziennikarze, najczęściej spotykani w dziale „Opinii” „Rzeczpospolitej” zapewniają proste przełożenie poglądów i poziomu z dziennika. Pojawienie się tygodnika, który swój pierwszy numer okrasza nakładem 200 tysięcy egzemplarzy, ma bardzo poważne plany. Nie można zarzucić, że jakakolwiek inicjatywa na rynku prasy jest zła, jeśli mieści się w granicach prawa i urozmaica rynek. Czy „Uważam Rze” przebuduje rynek tygodników opinii, okaże się po co najmniej pół roku.
Przechodząc do sedna. Pierwszy numer tygodnika staje na wysokości zadania. Warstwę dotyczącą polityki czyta się z zapałem. Temat pierwszego numeru, czyli problemy w Platformie sam w sobie jest ciekawy i nie przez przypadek stał się motorem pierwszego numeru. Zaskakuje artykuł Piotra Semki, który wznosi się na wyżyny kunsztu dziennikarskiego i zachwyca porównaniami Tuska i Kwaśniewskiego. Jeśli coś ma przeważyć przy wyborze „Uważam Rze” jako swojego tygodnika to właśnie osoby publicystów „Rzeczpospolitej” w zupełnie nowej roli. Oprócz tego pojawia się po raz kolejny rubryka „Z życia koalicji, z życia opozycji” Mazurka i Zalewskiego. Widać w pierwszym numerze pewien dystans wynikający może z odzwyczajenia od rubryki, ale była to jedna z najciekawszych części starego „Wprostu”, często cytowaną przez osoby niekoniecznie zaangażowane politycznie. Wśród artykułów na szczególne miejsce zasługuje Krzysztof Feusette, który trafnie analizuje kondycje polskich celebrytów z Wojewódzkim na czele.
Wiele jest rzeczy nowych, do których trzeba się będzie przyzwyczaić. Mówię tu zwłaszcza o formacie i papierze. Jednak, tak grafika jak i elementy redakcyjne, stoją na bardzo wysokim poziomie, przyjaznym czytelnikowi. Kolejnym aspektem musi być cena, która mieści się w klasycznej cenie tygodnika. Nie będzie więc przeszkodą do pozyskania szerokiej rzeszy czytelników. „Uważam Rze” jest debiutantem. Jednak już po pierwszym numerze uważam, że warto!
- tomow - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
1 komentarz
1. ???
Ten tekst niepotrzebny lans.
Nowe pismo do pięt nie dorasta "Gazecie Polskiej" czy "Naszej Polsce". Jak długo Jankemu i reszcie będzie się wydawać, że można siedzieć okrakiem na czytelniczej kobyle, że można hodowac lemingi na zasadzie: naści z prawa, naści z lewa?
Po Smoleńsku już się nie da Panowie. Jestescie żałosni, a przede wszystkim w gruncie rzeczy bardzo szkodliwi.
Z tekstów podejmujących tematykę polityczną (przeczytałem większość), jedynie Wildstein daje radę. Reszta wyprodukowała analizy jakich setki w mediach, przestarzałe już w momencie pisania.
Litościwie pominę teskt pana Feusetta, dla którego Majewski tak samo chłoszcze satyrą Tuska co Kaczyńskiego czy Kwasneiwskiego. Jak można nie dostrzegać róznicy między szydzeniem i rechotem z Kaczyńskich, a dobrotliwym usmiechem nad gafami Komorowskiego?
Mazurek i Zalewski grzeszą tym samym co inni z tego grona. Żyją w symbiozie z politykami, podpięci są pod ten sam polityczny matrix, pod który chcieliby żeby podpieło sie całe społeczeństwo. Tworzą bon moty, które mozna zrozumieć tylko jak się czyta mainstreamowe media. Bez tej znajomości ich pisanie jest do kitu. Tylko czy naprawdę musze czytac aborczą, żeby rozumiec te wątpliwej jakości dowcipy? Czy musze mieć wiedzę z onetu i TVNu? Czy trzeba gadac językiem platformianej narracji, mając o Dornie tylko tyle do powiedzenia, że naduzywa alkoholu? Nie da się pisac językiem wolnych ludzi, Panowie?