Zbyt krótkie koryto (rewident )

avatar użytkownika Maryla

Poziom emocji w sporze o przyszłość funduszy emerytalnych doszedł już do takiego poziomu, że potrzebna jest dzisiaj analiza rozwiązań proponowanych przez poszczególnych uczestników dyskusji. Wiemy, że system istnieje już ponad 10 lat i opiera się na kilkunastu funduszach zarządzanych przez powszechne towarzystwa emerytalne. Każdy pracownik za pośrednictwem pracodawcy odprowadza obowiązkową składkę do OFE, która po potrąceniu opłaty administracyjnej, inwestowana jest na krajowym rynku finansowym.

Koncepcja oszczędzania na emerytury w dwóch filarach wydaje się być dobra, jednak jej wprowadzenie w życie – jak zawsze to bywało w III RP – już bardzo kiepskie. Po pierwsze opłata administracyjna pobierana przez towarzystwa jest zbyt duża i służy utrzymaniu sporej grupy rozleniwionych biurokratów. Po drugie fundusze nie konkurują ze sobą i tworzą coś w rodzaju kartelu blokującego wejście na rynek innym podmiotom. Widać wyraźnie, że wprowadzona przez rząd AWS-UW (poprzedniczek PO) reforma emerytalna miała olbrzymie poparcie zagranicznych instytucji finansowych, gdyż do nich właśnie należy większość towarzystw emerytalnych.

Rozsądnym rozwiązaniem byłoby dzisiaj zachowanie kapitałowego filaru emerytur (z zachowaniem gwarancji dziedziczenia realnej gotówki, nie zapisów na koncie w ZUS) z jednoczesną nacjonalizacją systemu. Można stworzyć jeden, bądź kilka państwowych funduszy zarządzanych przez NBP, PKO BP czy PZU trochę na wzór norweski czy katarski. Fundusze te dysponowałyby pewną swobodą w zakresie doboru portfela inwestycyjnego, a opłaty administracyjne można by sprowadzić do minimalnego poziomu.

Teza, że fundusze nie powinny inwestować w obligacje państwa jest nonsensem, dlatego że dobrze zdywersyfikowany portfel inwestycyjny powinien zawierać zarówno akcje jak i obligacje. To elementarz nauki o inwestowaniu. Kolejną dość łatwą do obalenia tezą są twierdzenia ministra finansów, o tym, że lepiej przekierować pieniądze wprost do ZUSu (czytaj budżetu) niż finansować emerytury długiem sprzedawanym funduszom emerytalnym. Faktem jest, że obecna sytuacja sprzyja wzrostowi zadłużenia, jednak tworzy też ważny bufor w postaci wzrostu wartości oszczędności emerytalnych Polaków. Przekładając tę sytuację na życie codzienne można powiedzieć, że lepiej mieć milion złotych długu i pół miliona gotówki niż tylko pół miliona długu netto.

Jest jasne, że działanie Tuska i Rostowskiego jest podyktowane chęcią wygrania kolejnych wyborów, co możliwe będzie, jeśli ogłupiony elektorat Platformy uda się utrzymać jeszcze przez kilkanaście miesięcy w iluzji „Zielonej Wyspy”. Dlatego też rząd chce załatać, choćby częściowo, gigantyczną dziurę w finansach państwa (w 2010 roku około 110 mld złotych) poprzez odebranie emerytur przyszłym pokoleniom, a nie podniesienie podatków czy cięcia płac już teraz. Myślę, ze każdy trzeźwo myślący obserwator sceny politycznej już rozszyfrował tę łajdacką grę.

Jednakże Pan premier i jego minister trafili na silny opór instytucji finansowych, które najwięcej stracą na owym „przekierowaniu” strumienia pieniędzy do ZUS. Dlatego też w obronie obecnego systemu odezwał się prof. Balcerowicz, ojciec założyciel kolonialnego systemu gospodarki III RP i gorący orędownik prywatyzacji banków. Zauważmy, że Balcerowicz jest adwokatem rozwiązań, które sprzyjają niestabilności krajowego systemu finansów publicznych, bo czymże innym jest oddanie krajowych instytucji finansowych w pacht zachodnim inwestorom. Wystarczy porównać to, co dzieje się w Grecji, która nie posiada krajowych kredytodawców i we Włoszech, które takowymi dysponują. Przy podobnej relacji zadłużenia do PKB Grecja idzie pod wodę, a Włochy zachowują bardzo wysoki rating inwestycyjny.

Biorąc pod uwagę „dokonania” Balcerowicza z okresu jego rządów i późniejszego prezesowania NBP czyli słynne „schładzanie gospodarki”, wyprzedaż złota ze skarbca NBP za bezcen oraz nabijanie kabzy zachodnim bankom poprzez utrzymywanie skandalicznie wysokich stóp procentowych (20% przy inflacji na poziomie 10%), można powiedzieć, że były lider Unii Wolności zaangażował się w obronę interesów swoich sponsorów i ściśle określonych grup nacisku. Jego krytyka rządu nie wynika w żaden sposób z pobudek patriotycznych, jest tylko grą o utrzymanie korzystnego dla zagranicy status quo.

Korzystne dla Polski jest jednak to, że sfora przyklejonych do rządowego koryta politykierów już zaczyna się kłócić o wpływy i pieniądze, co może zaowocować trwałym pęknięciem establishmentu III RP, podobnym do tego, które widzieliśmy przy okazji ujawnienia afery Rywina. Tusk z Rostowskim nadepnęli na odcisk bardzo silnej grupie interesów, dla której Polska jest wciąż bardzo atrakcyjnym pastwiskiem.

Prawdziwa reforma emerytalna będzie wymagała naruszenia interesów jednych i drugich. Dlatego też dzisiaj nie ma na nią szans. Jednak obserwacja sporu w obozie władzy i narastającego podenerwowania sponsorów obecnego układu wygląda bardzo obiecująco. III RP zapada się pod ciężarem korupcji, prywaty i zaprzaństwa. Jak zwykle - w miarę jak liczba świń wzrasta - koryto staje się coraz krótsze.

http://rewident.salon24.pl/274067,zbyt-krotkie-koryto

Etykietowanie:

napisz pierwszy komentarz