Po diabła nam taki parlament?
W środę 19.01 odbyła się w Sejmie burzliwa debata na temat słynnego raportu MAK i tragedii smoleńskiej. W czwartek /20.01/ rano dowiedzieliśmy się natomiast, że Sejm przyjął w głosowaniu informację rządu na ten temat stosunkiem głosów 270:152. O czym to świadczy? Ano o tym, że cała ta środowa gadanina nie miała żadnego znaczenia, a posłowie zagłosowali zgodnie z odgórnymi nakazami swoich partii. W tej chwili w polskim parlamencie nie ma jakichś "przedstawicieli narodu", tylko grupy najemnych pachołków ślepo wypełniających polecenia swoich wodzów, Tuska, Kaczyńskiego, czy Napieralskiego. Powstaje pytanie: po diabła nam taki parlament? Czemu mamy utrzymywać ponad 400 marionetek?
Wygląda na to, że t.zw. debaty sejmowe to zwykłe mydlenie oczu, podobnie jak cały system demokracji parlamentarnej w Polsce. Podobnego zdania jest zresztą mniej więcej połowa elektoratu unikająca udziału w wyborach. Stale postępuje proces wyobcowania klasy polityków ze społeczeństwa. Może się on skończyć dwojako: albo zamachem stanu /wojskowym?/, albo tak, jak niedawno w Tunezji, czyli obaleniem systemu przez zbuntowany lud. Jeśli demokracja w Polsce ma zacząć naprawdę funkcjonować, konieczne są fundamentalne zmiany.
Należy przyjąć zasadę, że bieżąca działalność partii politycznych może być finansowana WYŁĄCZNIE ze składek ich członków. Uzyskiwanie funduszy z innych źródeł powinno skutkować delegalizacją. Dotacje z budżetu powinny być przeznaczone TYLKO na kampanie wyborcze. Nowo powstałe ugrupowania powinny też dostawać pieniądze w ilości odpowiadającej 5% poparcia /tylko przy pierwszych wyborach/. Skłoniłoby to aparat partyjny do pozyskiwania nowych ludzi. W tej chwili najliczniejsze PSL ma ok. 160 tys. członków, a PiS i PO mają po 50-60 tys. Dla porównania w latach trzydziestych Stronnictwo Narodowe miało ponad 700 tys. Poseł, czy senator nie powinien być nim dłużej niż dwie kadencje pod rząd. Wymusiłoby to wymianę kadr.
Nie jestem w pełni przekonana do JOW, ale one przynajmniej silniej związałyby posłów i senatorów z wyborcami. Jest to przy tym system bardziej zrozumiały dla wszystkich. Główny problem polega przecież na przekonaniu społeczeństwa, że wybory są czymś ważnym i mogą zmienić jego los. Należy ograniczyć reklamy wyborcze, podobnie jak we Francji. Można to też osiagnąć przez skąpe wydzielanie funduszy na kampanie.
Trzeba zauważyć, iż w tej chwili struktury głównych partii sa skostniałe i zbiurokratyzowane, kompletnie niezdolne do podejmowania nowych wyzwań. Wystarczy sobie przypomnieć, jaki z trudem ukrywany popłoch wzbudził w aparacie PiS nagły napływ nowych członków po tragedii smoleńskiej. W innych partiach jest chyba jeszcze gorzej. Na marazm w PSL skarżył się niedawno Janusz Piechociński w wywiadzie dla "Rzeczypospolitej" /PlusMinus 15-16.01/. Gdzie indziej nie jest lepiej.
Dobrze jest sobie przypomnieć, że bolszewicy w Rosji nie mieli początkowo nawet 4% poparcia, a NSDAP w Niemczech mieściła się kiedyś w jednej piwiarni. Gdy główne siły polityczne zdegenerują się kompletnie, to mała grupka fanatyków może łatwo zdobyc pełnię władzy. Zapobiec takiemu niebezpieczeństwu mogą tylko istotne reformy calego systemu politycznego.
- elig - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
5 komentarzy
1. ALL
Przy okazji przypominam moją wcześniejszą notkę na ten sam temat p.t. "Demokracja w Polsce to wydmuszka" http://emerytka.salon24.pl/172255,demokracja-w-polsce-to-wydmuszka
2. @elig
diagnoza z degrengoladą - wszyscy sie z tym zgadzają. Co zaś do recept - utopia w naszym bagnie polityczno-medialnym.
Dlaczego? Nawet, gdyby wyborcy w Polsce nagle się obudzili, to nie zmieni się nic, bo jestesmy w strukturach, które jasno określa te polityk :
http://blogmedia24.pl/node/43610
Cieszy to,że odrzuciliście komunizm jako niebezpieczną ideologię i napawa mnie dumą fakt że byliście pierwszym krajem który podjął walkę z Rosją Sowiecką.
Teraz po dwudziestu latach samodzielności zostaliście członkamu Unii która coraz częściej udowadnia swoje podobieństwo do tamtej Rosji. Będzie pan miał do czynienia , w ciągu najbliższych 6-ciu miesięcy, z watahą komunistów z panem komisarzem Barroso na czele, który w swojej funkcji przypomina przewodniczącego Mao.
Będzie pan doświadczał usiłowania centralnego sterowania ekonomią, bowiem taki jest ich kierunek aby narzucić , podporządkować mieszkańców Europy wobec Unii bez ich na to zgody.
Niech pan się poruszy, panie Orban. Proszę zobaczyć co oni usiłowali zrobic dziś rano. Chcą wam mówić jak macie się rządzić we własnym kraju.
pozdrawiam
ps to nie jest zniechęcenie do działania, tylko poszerzenie pola do analizy.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
3. @Maryla
Mimo to, Orban jakoś sobie radzi. Węgry są przecież słabsze od Polski, a nie boją się tej Unii tak panicznie. Sami się zastraszamy.
4. @Elig
Też kiedyś Polska nie bała się Unii. Za JK i LK.
Pozdrawiam.
"Większość ludzi jest zbyt ostrożna, żeby nabrać się na prawdę." Hugo Steinhaus
5. @Ob.Serwator
Tak było.....