W Rosji i już jej Polszy nic nie dzieje się przypadkiem...
Krzysztofjaw, śr., 12/01/2011 - 20:13
Witam
Raport MAK – jak było do przewidzenia – wywołał w Polsce wiele kontrowersji i stał się najważniejszym dzisiejszym wydarzeniem zajmującym większość szpalt informacyjnych na forach internetowych i w mediach radiowo-telewizyjnych. Jutro zapewne podobnie będzie we wszystkich gazetach a w najbliższym tygodniu należy spodziewać się wielu konferencji prasowych i dyskusji oceniających ów raport.
Rozpalony płomień dyskusji podgrzany zostaje też nagłym (sic!) przerwaniem urlopu przez wiecznie wypoczywającego Premiera D. Tuska. Jak podaje portal onet.pl (za TVN24 i PAP) niejaki minister - w niektórych kręgach podziwiany za swą twórczą pracę jako cieciowy dozorca niemieckiego majątku - i rzecznik rządu Paweł Graś "...leci embraerem do Włoch po premiera Donalda Tuska – dowiedziała się TVN24. Szef rządu zrezygnował z kontynuowania urlopu w związku z publikacją raportu Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego (MAK) z wynikami rosyjskiego śledztwa ws. przyczyn katastrofy smoleńskiej". Informacja wielce to ciekawa i jakże wzmacniająca PR-owo naszego Cudotwórcę: otóż ten mąż stanu na wieść o publikacji raportu MAK wraca do Polski... chcąc zapewne podkreślić tym gestem wyrażany niedawno własny sprzeciw wobec jego treści, której przecież podobno... wcześniej nie znał. Sam ten gest winien już nam wszystkim wystarczyć, nieprawdaż? Być może doczekamy się też nagłego ozdrowienia Prezydenta i te dwa fakty będą być może wielce eksponowane medialnie bez wnikania w znaczenie słów wypowiadanych przez naszych "pryncypałów".
Nie mam zamiaru wnikać w samą treść niewiarygodnego ex ante i ex post raportu oraz roztrząsać żenujących słów Pani Tatiany Anodiny. Wszak są one powieleniem a'priori założonych i przez miesiące wielokrotnie powtarzanych przyczyn katastrofy, których źródła oczywiście tkwią po stronie polskich pilotów i "pijanych generałów" oraz nacisków "najważniejszego pasażera". Sądzę, że nawet najwięksi zwolennicy "tragicznego zbiegu okoliczności", które doprowadziły do nieszczęśliwego "wypadku" są co najmniej zaskoczeni wymową i jednostronnością treści raportu.
Bardziej interesującym wydaje się odpowiedź na zadane przez Tomasza Urbasia w notce: "Publikacja raportu MAK przykrywką skandalu finansowego" pytanie, które można sparafrazować następująco: Dlaczego raport MAK opublikowano tak nagle, skoro wszyscy oczekiwali jeszcze wielomiesięcznych nad nim prac rosyjskiej Komisji?
Pan Tomasz Urbaś konstatując iż "Władimir Putin, jako fachowiec służb specjalnych jest na tyle inteligentny żeby wiedzieć, że wybielenie Rosjan, ukrywanie, a nawet niszczenie dowodów musi wywołać burzę" oraz "gdyby chciał jej uniknąć wystarczyłoby wskazać kozłów ofiarnych po stronie rosyjskiej, co jest standardem realnej polityki w Rosji (czego) jednak nie zrobił" stwierdza, że "Władze Rosji z premedytacją w wygodnym dla Bronisława Komorowskiego i Donalda Tuska okresie alibi od publicznego angażowania się, wywołały burzę". Zastanawiając się nad motywami takiego a nie innego wyboru przez Rosjan (i - co jest oczywiste - także przez władze polskie) terminu publikacji raportu Pan Tomasz Urbaś stwierdza, że "Raport MAK jest wygodną, burzliwą przykrywką dla znacznie groźniejszego dla polityków rozkręcającego się tornada katastrofy finansowej Polski".
Zgadzając się z autorem, iż sytuacja finansowa Polski jest rzeczywiście katastrofalna (brawa za wskazanie linków z informacjami!) i według mnie grozi nam większy kryzys finansowy niż na Węgrzech czy w Grecji (pisałem o tym wielokrotnie) trudno mi jednak zgodzić się z twierdzeniem, że Putin z Miedwiediewem takim krokiem chcą chronić i osłaniać Donalda Tuska. Po pierwsze dlatego, że kryzys finansowy narasta dynamicznie w czasie i trudno akurat w najbliższej przyszłości spodziewać się nagłego jednokrotnego zdarzenia będącego momentem "wybuchu kryzysu finansowego" - będzie to raczej sekwencja wydarzeń, które - mam nadzieję - skończą się jak najszybszym upadkiem rządu i być może postawieniem jego członków przed Trybunałem Stanu. Po drugie dlatego, że historyczna analiza decyzji podejmowanych przez sowieckie rządy skłania do stwierdzenia, że zawsze muszą one służyć bieżącym lub strategicznym interesom samej Rosji i nikogo więcej (może za wyjątkiem ich strategicznego partnera, czyli Niemiec).
Również dzisiejsza, nagła dla niektórych, publikacja raportu MAK takim - tylko rosyjskim celom - służy. W celu poznania ewentualnych motywów wywołania w Polsce przez Rosjan "raportowej burzy" przejrzałem pokrótce pojawiające się na forach i portalach internetowych informacje na temat innych podejmowanych przez Rosję decyzji mogących w jakikolwiek sposób wywoływać w Polsce niepokój i które należało "przykryć" upublicznieniem kontrowersyjnego raportu.
Wśród wielu istotnych lub mniej istotnych informacji znalazła się też taka: "Rosyjskie firmy naftowe wstrzymały dostawy ropy na Białoruś z powodu braku umów - podała w środę białoruska kompania Biełneftiechim. Jej rzeczniczka Maryna Kaściuczenka zapewniła, że strona białoruska oczekuje wkrótce wznowienia dostaw" (źródło: TU). Dalszy impas i kontynuowanie wstrzymania dostaw ropy na Białoruś może grozić bezpieczeństwu energetycznemu końcowych odbiorców, w tym Polski i Niemiec. Piąta część gazu do państw Unii Europejskiej jest dostarczana z Rosji przez Ukrainę i Białoruś. I nieistotne jest to, że podobne kryzysy miały miejsce w 2008 roku (wstrzymanie dostaw ropy na Białoruś doprowadziło do wstrzymania na trzy dni dostaw ropy naftowej dla odbiorców w Europie Zachodniej) czy w roku ubiegłym. Istotny jest sam fakt traktowania przez Rosjan swoich odbiorców, co ma duże znaczenie wobec ubezwłasnowolniającej Polskę długoterminowej umowy na dostawy do naszego kraju gazu z Rosji (jakoś mało się już mówi o naszym potencjale energetycznym w postaci gazu łupkowego - sic!).
Również - w kontekście poprzedniej informacji - symptomatyczny wydaje się dzisiejszy atak Unii Europejskiej na władze białoruskie: Szefowa dyplomacji UE Catherine Ashton spotkała się w Brukseli z szefem dyplomacji Białorusi Siarhiejem Martynauem, zapowiadając, że "...UE podejmie decyzję o adekwatnych środkach w odpowiedzi na wydarzenia po wyborach 19 grudnia z zamiarem podjęcia decyzji na posiedzeniu ministrów spraw zagranicznych 31 stycznia". (źródło: TU). W podobnym tonie wypowiedziała się (a jakże) sama Angela Merkel: "Niestety trzeba znów rozmawiać o wznowieniu sankcji, które właściwie już porzuciliśmy (...) To bardzo przykre. Oboje (z Berlusconim - PAP) z wielkim niepokojem obserwujemy wydarzenia na Białorusi, szczególnie działania wobec opozycji..." (źródło: TU). Ciekawe... miesiąc po wyborach, w tym samym dniu, co wstrzymanie przez Rosję dostaw gazu na Białoruś, Unia Europejska postanowiła ostro zareagować na represje trwające przecież już od dłuższego czasu (niemalże permanentnie)...
Może również i ów atak Unii Europejskiej na Białoruś ma też swój "przykrywkowy cel"? Wszakże dzisiaj Komisja Europejska ogłosiła "Nową erę zarządzania gospodarczego w UE", dzięki której - jak powiedział Jose Baroso – "wprowadzamy całkowicie nowe rozwiązanie, które będzie miało decydujący wpływ na sposób zarządzania wzajemnie współzależnymi gospodarkami państw UE oraz ich harmonizowanie. Tak właśnie działa UE. Na tym polega zarządzanie gospodarcze w Unii" (źródło: TU) - oświadczył przewodniczący Komisji Europejskiej Jose Barroso. Innymi słowy "od tej pory na podstawie przedstawianych na początku roku wytycznych KE kraje mają zbliżać swoje polityki gospodarcze przy opracowywaniu swoich budżetów. Powiązanie unijnych celów z konkretnymi decyzjami w stolicach ma pozwolić na szybsze poradzenie sobie ze skutkami kryzysu, zapobieżenie im w przyszłości i przyspieszenie wzrostu gospodarczego" (źródło: j.w.). No, no, no... w Związku Socjalistycznych Republik Europejskich niczym kiedyś w ZSRR - wytyczne i cele określone przez biurwy brukselskie mają już ostatecznie zlikwidować własną suwerenność i niezawisłość państw członkowskich tego sztucznego tworu zwanego Unia Europejską.... I nie dziwi fakt, że rozpaczliwie główny beneficjent i pomysłodawca powstania tegoż tworu, czyli Niemcy "...uczynią wszystko, co będzie potrzebne, by zapewnić stabilność euro - powiedziała w Berlinie niemiecka kanclerz Angela Merkel. Nie chciała jednak komentować szerzej propozycji zwiększenia funduszu dla ratowania krajów strefy euro" (źródło: TU). Jako ciekawostkę można też wspomnieć, że dalekie "Chiny wczoraj wstrzymały import jaj i wieprzowiny pochodzących z Niemiec na skutek skażenia niektórych z nich dioksynami - poinformował chiński urząd ds. jakości żywności żywności. Produkty, które zostały już wysłane do Chin, po przekroczeniu granicy tego kraju zostaną poddane testom na obecność dioksyn" (źródło: TU)... Ciekawe co na to polskie władze sanitarne?
Wróćmy jeszcze do Rosji i decyzji o publikacji raportu. ""Naciski polityków czy administracji na badających katastrofy lotnicze są niedopuszczalne, takie są nasze zasady - tak szefowa MAK Tatiana Anodina skomentowała niedawną wypowiedź premiera RP Donalda Tuska, że projekt raportu MAK jest "nie do przyjęcia"" (źródło: TU)...
No cóż... mam nieodparte wrażenie, że Szanowny Pan Premier Donald Tusk przestał już być potrzebny Rosji... ma ona przecież w Polszy już naprawdę swojego Namiestnika... o czym chyba Donald Tusk już wiedział rezygnując z wyborów prezydenckich i będąc faktycznie zszokowany oraz przerażony podczas smoleńskiego żelaznego uścisku Putina...
Pozdrawiam
ZOSTAW ZA SOBĄ MĄDROŚCI ŚLAD... http://krzysztofjaw.blogspot.com/ kjahog@gmail.com
Raport MAK – jak było do przewidzenia – wywołał w Polsce wiele kontrowersji i stał się najważniejszym dzisiejszym wydarzeniem zajmującym większość szpalt informacyjnych na forach internetowych i w mediach radiowo-telewizyjnych. Jutro zapewne podobnie będzie we wszystkich gazetach a w najbliższym tygodniu należy spodziewać się wielu konferencji prasowych i dyskusji oceniających ów raport.
Rozpalony płomień dyskusji podgrzany zostaje też nagłym (sic!) przerwaniem urlopu przez wiecznie wypoczywającego Premiera D. Tuska. Jak podaje portal onet.pl (za TVN24 i PAP) niejaki minister - w niektórych kręgach podziwiany za swą twórczą pracę jako cieciowy dozorca niemieckiego majątku - i rzecznik rządu Paweł Graś "...leci embraerem do Włoch po premiera Donalda Tuska – dowiedziała się TVN24. Szef rządu zrezygnował z kontynuowania urlopu w związku z publikacją raportu Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego (MAK) z wynikami rosyjskiego śledztwa ws. przyczyn katastrofy smoleńskiej". Informacja wielce to ciekawa i jakże wzmacniająca PR-owo naszego Cudotwórcę: otóż ten mąż stanu na wieść o publikacji raportu MAK wraca do Polski... chcąc zapewne podkreślić tym gestem wyrażany niedawno własny sprzeciw wobec jego treści, której przecież podobno... wcześniej nie znał. Sam ten gest winien już nam wszystkim wystarczyć, nieprawdaż? Być może doczekamy się też nagłego ozdrowienia Prezydenta i te dwa fakty będą być może wielce eksponowane medialnie bez wnikania w znaczenie słów wypowiadanych przez naszych "pryncypałów".
Nie mam zamiaru wnikać w samą treść niewiarygodnego ex ante i ex post raportu oraz roztrząsać żenujących słów Pani Tatiany Anodiny. Wszak są one powieleniem a'priori założonych i przez miesiące wielokrotnie powtarzanych przyczyn katastrofy, których źródła oczywiście tkwią po stronie polskich pilotów i "pijanych generałów" oraz nacisków "najważniejszego pasażera". Sądzę, że nawet najwięksi zwolennicy "tragicznego zbiegu okoliczności", które doprowadziły do nieszczęśliwego "wypadku" są co najmniej zaskoczeni wymową i jednostronnością treści raportu.
Bardziej interesującym wydaje się odpowiedź na zadane przez Tomasza Urbasia w notce: "Publikacja raportu MAK przykrywką skandalu finansowego" pytanie, które można sparafrazować następująco: Dlaczego raport MAK opublikowano tak nagle, skoro wszyscy oczekiwali jeszcze wielomiesięcznych nad nim prac rosyjskiej Komisji?
Pan Tomasz Urbaś konstatując iż "Władimir Putin, jako fachowiec służb specjalnych jest na tyle inteligentny żeby wiedzieć, że wybielenie Rosjan, ukrywanie, a nawet niszczenie dowodów musi wywołać burzę" oraz "gdyby chciał jej uniknąć wystarczyłoby wskazać kozłów ofiarnych po stronie rosyjskiej, co jest standardem realnej polityki w Rosji (czego) jednak nie zrobił" stwierdza, że "Władze Rosji z premedytacją w wygodnym dla Bronisława Komorowskiego i Donalda Tuska okresie alibi od publicznego angażowania się, wywołały burzę". Zastanawiając się nad motywami takiego a nie innego wyboru przez Rosjan (i - co jest oczywiste - także przez władze polskie) terminu publikacji raportu Pan Tomasz Urbaś stwierdza, że "Raport MAK jest wygodną, burzliwą przykrywką dla znacznie groźniejszego dla polityków rozkręcającego się tornada katastrofy finansowej Polski".
Zgadzając się z autorem, iż sytuacja finansowa Polski jest rzeczywiście katastrofalna (brawa za wskazanie linków z informacjami!) i według mnie grozi nam większy kryzys finansowy niż na Węgrzech czy w Grecji (pisałem o tym wielokrotnie) trudno mi jednak zgodzić się z twierdzeniem, że Putin z Miedwiediewem takim krokiem chcą chronić i osłaniać Donalda Tuska. Po pierwsze dlatego, że kryzys finansowy narasta dynamicznie w czasie i trudno akurat w najbliższej przyszłości spodziewać się nagłego jednokrotnego zdarzenia będącego momentem "wybuchu kryzysu finansowego" - będzie to raczej sekwencja wydarzeń, które - mam nadzieję - skończą się jak najszybszym upadkiem rządu i być może postawieniem jego członków przed Trybunałem Stanu. Po drugie dlatego, że historyczna analiza decyzji podejmowanych przez sowieckie rządy skłania do stwierdzenia, że zawsze muszą one służyć bieżącym lub strategicznym interesom samej Rosji i nikogo więcej (może za wyjątkiem ich strategicznego partnera, czyli Niemiec).
Również dzisiejsza, nagła dla niektórych, publikacja raportu MAK takim - tylko rosyjskim celom - służy. W celu poznania ewentualnych motywów wywołania w Polsce przez Rosjan "raportowej burzy" przejrzałem pokrótce pojawiające się na forach i portalach internetowych informacje na temat innych podejmowanych przez Rosję decyzji mogących w jakikolwiek sposób wywoływać w Polsce niepokój i które należało "przykryć" upublicznieniem kontrowersyjnego raportu.
Wśród wielu istotnych lub mniej istotnych informacji znalazła się też taka: "Rosyjskie firmy naftowe wstrzymały dostawy ropy na Białoruś z powodu braku umów - podała w środę białoruska kompania Biełneftiechim. Jej rzeczniczka Maryna Kaściuczenka zapewniła, że strona białoruska oczekuje wkrótce wznowienia dostaw" (źródło: TU). Dalszy impas i kontynuowanie wstrzymania dostaw ropy na Białoruś może grozić bezpieczeństwu energetycznemu końcowych odbiorców, w tym Polski i Niemiec. Piąta część gazu do państw Unii Europejskiej jest dostarczana z Rosji przez Ukrainę i Białoruś. I nieistotne jest to, że podobne kryzysy miały miejsce w 2008 roku (wstrzymanie dostaw ropy na Białoruś doprowadziło do wstrzymania na trzy dni dostaw ropy naftowej dla odbiorców w Europie Zachodniej) czy w roku ubiegłym. Istotny jest sam fakt traktowania przez Rosjan swoich odbiorców, co ma duże znaczenie wobec ubezwłasnowolniającej Polskę długoterminowej umowy na dostawy do naszego kraju gazu z Rosji (jakoś mało się już mówi o naszym potencjale energetycznym w postaci gazu łupkowego - sic!).
Również - w kontekście poprzedniej informacji - symptomatyczny wydaje się dzisiejszy atak Unii Europejskiej na władze białoruskie: Szefowa dyplomacji UE Catherine Ashton spotkała się w Brukseli z szefem dyplomacji Białorusi Siarhiejem Martynauem, zapowiadając, że "...UE podejmie decyzję o adekwatnych środkach w odpowiedzi na wydarzenia po wyborach 19 grudnia z zamiarem podjęcia decyzji na posiedzeniu ministrów spraw zagranicznych 31 stycznia". (źródło: TU). W podobnym tonie wypowiedziała się (a jakże) sama Angela Merkel: "Niestety trzeba znów rozmawiać o wznowieniu sankcji, które właściwie już porzuciliśmy (...) To bardzo przykre. Oboje (z Berlusconim - PAP) z wielkim niepokojem obserwujemy wydarzenia na Białorusi, szczególnie działania wobec opozycji..." (źródło: TU). Ciekawe... miesiąc po wyborach, w tym samym dniu, co wstrzymanie przez Rosję dostaw gazu na Białoruś, Unia Europejska postanowiła ostro zareagować na represje trwające przecież już od dłuższego czasu (niemalże permanentnie)...
Może również i ów atak Unii Europejskiej na Białoruś ma też swój "przykrywkowy cel"? Wszakże dzisiaj Komisja Europejska ogłosiła "Nową erę zarządzania gospodarczego w UE", dzięki której - jak powiedział Jose Baroso – "wprowadzamy całkowicie nowe rozwiązanie, które będzie miało decydujący wpływ na sposób zarządzania wzajemnie współzależnymi gospodarkami państw UE oraz ich harmonizowanie. Tak właśnie działa UE. Na tym polega zarządzanie gospodarcze w Unii" (źródło: TU) - oświadczył przewodniczący Komisji Europejskiej Jose Barroso. Innymi słowy "od tej pory na podstawie przedstawianych na początku roku wytycznych KE kraje mają zbliżać swoje polityki gospodarcze przy opracowywaniu swoich budżetów. Powiązanie unijnych celów z konkretnymi decyzjami w stolicach ma pozwolić na szybsze poradzenie sobie ze skutkami kryzysu, zapobieżenie im w przyszłości i przyspieszenie wzrostu gospodarczego" (źródło: j.w.). No, no, no... w Związku Socjalistycznych Republik Europejskich niczym kiedyś w ZSRR - wytyczne i cele określone przez biurwy brukselskie mają już ostatecznie zlikwidować własną suwerenność i niezawisłość państw członkowskich tego sztucznego tworu zwanego Unia Europejską.... I nie dziwi fakt, że rozpaczliwie główny beneficjent i pomysłodawca powstania tegoż tworu, czyli Niemcy "...uczynią wszystko, co będzie potrzebne, by zapewnić stabilność euro - powiedziała w Berlinie niemiecka kanclerz Angela Merkel. Nie chciała jednak komentować szerzej propozycji zwiększenia funduszu dla ratowania krajów strefy euro" (źródło: TU). Jako ciekawostkę można też wspomnieć, że dalekie "Chiny wczoraj wstrzymały import jaj i wieprzowiny pochodzących z Niemiec na skutek skażenia niektórych z nich dioksynami - poinformował chiński urząd ds. jakości żywności żywności. Produkty, które zostały już wysłane do Chin, po przekroczeniu granicy tego kraju zostaną poddane testom na obecność dioksyn" (źródło: TU)... Ciekawe co na to polskie władze sanitarne?
Wróćmy jeszcze do Rosji i decyzji o publikacji raportu. ""Naciski polityków czy administracji na badających katastrofy lotnicze są niedopuszczalne, takie są nasze zasady - tak szefowa MAK Tatiana Anodina skomentowała niedawną wypowiedź premiera RP Donalda Tuska, że projekt raportu MAK jest "nie do przyjęcia"" (źródło: TU)...
No cóż... mam nieodparte wrażenie, że Szanowny Pan Premier Donald Tusk przestał już być potrzebny Rosji... ma ona przecież w Polszy już naprawdę swojego Namiestnika... o czym chyba Donald Tusk już wiedział rezygnując z wyborów prezydenckich i będąc faktycznie zszokowany oraz przerażony podczas smoleńskiego żelaznego uścisku Putina...
Pozdrawiam
ZOSTAW ZA SOBĄ MĄDROŚCI ŚLAD... http://krzysztofjaw.blogspot.com/ kjahog@gmail.com
- Krzysztofjaw - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
4 komentarze
1. Jak MAKiem zasiano milion teorii
Dużo tych teorii, zwłaszcza kiedy posiłkuje się Tomaszem Urbasiem, który kiedyś mi wyjątkowo mocno imponował zanim wyczułem że coś "jest nie tak". Chyba za bardzo spiskowy. Przypomina to nieustanne zapowiadanie końca świata, a lata mijają, końca nie widać. Pisze pod tezę, a to jest jakie jest, wszystko jest przykrywaniem itd itp
Zadłużenie Polski Tusk jest wstanie przesuwać i odwlekać krach na okres po wprowadzeniu euro gdzieś po 2015. Co jest trzy, cztery lata? Tyle system wytrzyma o ile zagranica będzie jako tako stabilna jak teraz. Euro stało się walutą jak dolar. Nigdy nie braknie euro, mogą go wyemitować biliony i połatają nowymi kredytami upadające państwa żeby je dobić w późniejszych terminie. Tzn chcą coś (co?) uzyskać za litość, np część terytorium Grecji, trwały majątek itd. Lichwiarze poczekają, nie zaciukają PO, lepiej brać odsetki w euro, później wezmą trwały majątek i nas w jasyr. Przydamy się jako dawcy nerek i innych narządów ;)
Skoro Rosja idzie na bezczelnego nie daje odstrzelić nawet kontrolerów lotu co byłoby logiczne (np jeden na kacu itd sąd, kula w łeb), to co jest grane? Chyba to forma uzależniania od siebie jeszcze bardziej rządu PO-PSL. Są przecież całkowicie na łasce Kremla, który może w każdej chwili wskazać konkretne dowody na winę strony polskiej i nie pilotów, ale organizatorów, ale konkretnych żyjących ludzi z nazwisk z rządu. Mogą insynuować, ale to bez znaczenia. Nie jest przypadkiem zmiana kandydatów na prezydenta. Komorowski był szykowany niczym Mikołajczyk na miejsce premiera, generała Sikorskiego. Rosja nie zawiedzie się na Komorowskim, tak i na Mikołajczyku, a że uciekał. Murzyn zrobił swoje... mógł odejść. Dobermany już czekały żądne krwi na większą skalę.
Oczywiście Tuski przyjmą ten raport prędzej czy później, to oczywiste. Kiedy ucichnie wrzawa zacznie się urabianie opinii publicznej pod hasłami "w gruncie rzeczy raport dosyć rzetelnie przedstawił okoliczności wypadku i jego główne przyczyny". Tak będzie. Już są tacy eksperci, zapomniałem nazwisko, zdaje się że to redaktorek jakiegoś branżowego piśmidła "obronnego" czy lotniczego.
Pani z KGB opowiadała dwie godziny z kolegą bajeczki, nawet w święta pracowała przekopując z wraz z naszą kopaczką na metr po-bojowisko i dokonując sekcji. Czy naszego generała napojono w ramach rosyjskiej gościnności wódką po śmierci? Niesprawdzalna teza jak wszystkie inne na razie.
Prawdziwy w raporcie był przejmujący, przerażający krzyk śmiertelnie przerażonych, ginących pilotów, a może nawet i pasażerów też łącznie. To mnie mrozi, Polak nie może słuchać tego obojętnie!
Jeżeli samolot leciał naprawdę jak przedstawiono (a niekoniecznie) to właściwie spadał pod koniec pochodząc do lądowania. Utracili kontrolę nad maszyną i stąd to grobowe odliczanie wysokości. Tuż nad ziemią pilot zapewne zdołał wyprostować i niewiele brakło żeby podniósł maszynę, ale wtedy nastąpiła eksplozja, albo zahaczył o drzewa (niekoniecznie skrzydłem o wymyśloną brzozę telewizyjną) i wtedy ich dobito. Musiała być faza dobijania, nawet ładunek termobaryczny czy inne ustrojstwo ktoś by przeżył w tak dużym samolocie. To było zapewne po sowiecku, kolbami... albo czekali aż zemrą sami pilnując żeby nie dzwonili.
O ile zamach mógł zrealizować ktoś w ramach rozgrywek o władzę nad Rosją żeby zaszkodzić premierowi czy właśnie prezydentowi (ich służby chyba z sobą konkurują) to jednak dowody zacierali już wspólnie jako aparat państwa. Na lotnisku też był aparat państwa. Wystarczyło po prostu odmówić zgody na lądowanie, mgła gęsta jak diabli (sztuczna?) a oni gaworzą z Moskwą. Na własną odpowiedzialność powinni odmówić zgody, zamknąć lotnisko. Są pewne granice niedorzeczności, jeżeli nie ma warunków do lądowania, to jest to stan wyższej konieczności nawet jeżeli status lotu byłby jaki mówili, a nie był, bo rzecz jasna to lot wojskowy na wojskowe lotnisko.
Za mataczenie musimy wytoczyć im procesy międzynarodowe, ale zamachu nie udowodnimy nawet gdyby pokazać ewentualne dowody. Tak to wygląda. Śledztwo strony rosyjskiej nie pokaże ich winy i było to jasne od początku. Należy dokonać ekshumacji i sekcji zwłok pod kątem opcji zamachu, oraz dobijania rannych. Ciekawe czy badano pod kątem zamachu znajdywane i przywiezione szczątki. Pewnie nie, dlaczego nie? Mamy wierzyć Rosji, a przecież nasza prokuratura jest równie niewiarygodna.
Rosja eskaluje tę wojnę, bo przecież takie mataczenie jest wojną. Czy to nie będzie gra na wypalenie PO i wstawienie SLD-PSL znowu?
Co do Białorusi to nie mam pojęcia co jest grane. Pewnie jak zwykle Putin wymusza jakieś ustępstwa. Pewnie w gospodarce, może czas na kolejną podwyżkę gazu, ropy. Może chce prywatyzacji hehee kolejnych sektorów. Dużo opcji, w tym przyłączenie Białorusi trwale do Rosji w jeden organizm. Przecież o to chodzi, Białoruś w rozkroku nie ma racji bytu. Chyba aneksja coraz bliżej, oczywiście naród białoruski sam z własnej woli to zrobi. Prawnie będzie to cacy, świat nie podważy. I tak "wychowacie" Łukaszenkę, że stracimy Białoruś - my czyli Europa, świat, Polska mimo wszystko odgradzająca się nią od Rosji właściwej zaczynającej się gdzieś za Smoleńskiem niegdyś naszym jeszcze.
Może chce wojska rozlokować blisko granicy, w końcu 17 września coraz bliżej. Z Grodna do Warszawy czołgami to kilka godzin i pies z kulawą nogą (a tym bardziej nasze wojo zawodowe) ich nie zatrzyma.
marekkajdas.nowyekran.pl
2. @Marek Kajdas
Witam
Oczywiście raport MAK-u miał wywołać falę nawet niedorzecznych ataków i skłonić do wysuwania nawet niedorzecznych teorii oraz wnisków. Ponadto taka forma, termin i treść raportu miała "przetoczyć się" po Polsce niczym informacyjny walec już całkowicie "dobijający" jakiekolwiek złudzenia Tuska o chociaż powierzchownym jego wpływie na rzeczywistość. Ma Pan rację: Rosjanie mogą w każdej chwili przedstawić różne dowody (nawet insynuacyjnie), które mogą obciążyć własnie rząd, Tuska i PO. Premier o tym wie, więc i tak nic nie zrobi... tylko szkoda, że znów PR-wo przekona Lemingi...
Pozdrawiam i dziękuję za komentarz (swój jeszcze uzupełnię)
Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw)
3. @Marek Kajdas
Gwoli uzupełnienia
Kwestią bezsporną jest ponowny podział wpływów pomiędzy dawnym NATO i obecną Rosją. Najdobitniej było to widać podczas ubiegłorocznej Defilady Zwycięstwa w Moskwie. Nagłe wycofanie się wielu krajów Europy dawniej tzw. Zachodniej (UK, Francja, Włochy...) sprawiło, że na owej defiladzie były reprezentowane właśnie te kraje, które znalazły się w strefie rosyjskich wpływów. Polska do nich należy i niestety - być moze - własnie m.in. osoba śp. Lecha Kaczyńskiego była dla wszystkich stron "niewygodna": dlas NATO, UE i oczywiście Rosji. Mam przypuszczenia, że właśnie kumulacja spotkań przed 10 kwietnia 2010 roku (otwarcie gazociągu północnego, spotkanie Miedwiediew-Obama w Pradze, wizyty Sikorskiego w USA dotyczące oddania firmom amerykańskim praw do wydobywania polskiego gazu łupkowego, itd) były ostatecznym "dopięciem" owego nowego (starego) podziału stref wpływów.
Pozdrawiam
Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw)
4. Mamy zatem kolejny etap new world order
Pozostaje wesprzeć PiS i pokrzyżować im trochę szyki w III RP. Może stanie się cud i PiS wygra wybory jak w 2005 roku, tylko że to mało, trzeba wygrać jak prawica na Węgrzech z 2/3 mandatów w parlamencie.
Komorowski może stracić urząd prezydenta jeżeli wypłyną jakieś brudy, to nie jest król despota, mamy jakieś (dobre określenie) prawo i wtedy powinno zadziałać.
A co Pan powie o Tomaszu Urbasiu? To jest ciekawa i odrębna kwestia, facet ma niesamowite koncepcje, jest to ciekawe. Warto byłoby o tym podyskutować, chętnie się włączę żeby Pan nie zmarnował czasu na notkę bez rezonansu tutaj.
marekkajdas.nowyekran.pl