Serwis nr 25

avatar użytkownika Redakcja BM24
avatar użytkownika Morsik

"Mgła" obnaża gówniażerię, jaką otacza się Tusk. Dzięki niezależnym, pozarządowym dziennikarzom widać, jak słaba i nieudolna jest demokracja.

Działamy w drugim obiegu. Jeśli więc obejrzałeś nieocenzurowany film, wysłuchałeś niezależnej audycji, przeczytałeś wolną gazetę czy ulotkę - przekaż dalej!

 

Serwis numer 25 /11.01.2011

 

Etykietowanie:

4 komentarze

avatar użytkownika Maryla

1. Smoleńskie zobowiązanie

W dniu, w którym minęło dziewięć miesięcy od katastrofy smoleńskiej, pod
Pałacem Prezydenckim rozległ się hymn państwowy. Była modlitwa, kwiaty. Nie
zabrakło też gorzkich słów w związku ze stanem śledztwa i postawą rządu w tej
sprawie.




W kościele seminaryjnym na Krakowskim Przedmieściu o godzinie 8.00 została
odprawiona Msza Święta w intencji wszystkich ofiar tragedii narodowej z 10
kwietnia. Uczestniczyli w niej posłowie Prawa i Sprawiedliwości oraz licznie
przybyli warszawiacy i wszyscy ci, którzy pragnęli pomodlić się, wyrazić żywą
pamięć o katastrofie. Delegacja parlamentarzystów na czele z prezesem PiS
Jarosławem Kaczyńskim złożyła kwiaty przed Pałacem Prezydenckim, gdzie rozległ
się "Mazurek Dąbrowskiego". Nawiedzono też groby ofiar smoleńskich na Powązkach.

Na Eucharystii obecni byli m.in. Jacek Sasin, Joachim Brudziński, Mariusz
Błaszczak, Krzysztof Jurgiel, Marek Kuchciński i Anna Fotyga. Nie zabrakło
również członków Stowarzyszenia Katyń 2010, wśród nich Andrzeja Melaka, brata
zmarłego w drodze do Katynia Stefana Melaka.

Delegacja przedstawicieli parlamentu była wczoraj rano dość skromna. Obecni
przed Pałacem podkreślali, że wewnętrzna mobilizacja nawet w samej tylko partii
Jarosława Kaczyńskiego pokazałaby, że dla wszystkich jej działaczy prawda o
przyczynach i przebiegu katastrofy oraz sprawa upamiętnienia ofiar jest równie
ważna. - Posłom Prawa i Sprawiedliwości, partii, która jako jedyna na razie
wykazuje zainteresowanie śledztwem smoleńskim, powinno zależeć na tym, aby w jej
szeregi nie wkradło się zobojętnienie wobec tego tematu - podkreślali nasi
rozmówcy. - Potrzeba większego zaangażowania zwłaszcza młodych z PiS -
usłyszeliśmy.

Po Mszy Świętej symbolicznie w godzinę katastrofy zabiły dzwony i zebrani
ruszyli pod Pałac Prezydencki. Osoby stale czuwające i modlące się na Krakowskim
Przedmieściu trzymały w rękach krzyże, kwiaty, biało-czerwone flagi oraz
transparenty. Przed Pałacem rozlegały się okrzyki: "Chcemy prawdy" i "Dosyć
kłamstwa".

Osoby zaniepokojone stanem śledztwa smoleńskiego i sposobem informowania o nim,
jaki przyjął rząd PO - PSL, mają prawo do głośnego wyrażenia swojego buntu. -
Donald Tusk konsekwentnie od dziewięciu miesięcy umywa ręce. Wbrew bezsprzecznym
faktom twierdzi, że wszystko jest w porządku. My natomiast domagamy się prawdy -
powiedział "Naszemu Dziennikowi" Jacek Sasin, wiceszef Kancelarii Prezydenta
Lecha Kaczyńskiego.

Po krótkiej modlitwie przed Pałacem Prezydenckim zebrani udali się na cmentarz
Wojskowy na Powązkach, aby pomodlić się w intencji poległych w katastrofie i
złożyć kwiaty na ich grobach. Na Krakowskim Przedmieściu zostało kilkadziesiąt
modlących się osób.

 

Paulina Jarosińska



Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika natenczas

2. Tezy MAK się nie bronią

Nasz Dziennik, 2011-01-11







Z Jackiem Sasinem, wiceszefem Kancelarii Prezydenta Lecha Kaczyńskiego,
rozmawia Paulina Jarosińska




Minęło 9 miesięcy od katastrofy smoleńskiej. Czas płynie, a wokół przyczyn
tragedii, wraz z pojawiającymi się informacjami ze śledztwa, narasta coraz
większy niepokój...


- Z każdym dniem wiemy coraz więcej i im więcej informacji spływa, tym więcej
stawiamy pytań o to, co w istocie stało się w Smoleńsku 10 kwietnia. Szczególnie
ostatnie doniesienia o tym, że kluczowe dokumenty, dowody w sprawie zaginęły lub
że np. zacięła się taśma i nic się na niej nie utrwaliło (jak próbują wmówić nam
Rosjanie), pozwalają czy wręcz każą postawić tezę, że Rosjanie mają coś do
ukrycia. Zapewnienia ze strony najwyższych przedstawicieli naszego państwa,
premiera Donalda Tuska czy prezydenta Bronisława Komorowskiego, że śledztwo jest
uczciwie i sprawnie prowadzone przez stronę rosyjską, były zapewnieniami bez
pokrycia. Pod wielkim znakiem zapytania stoi teza, że to był zwykły wypadek, w
dodatku z winy pilotów - jak chciał przekazać raport rosyjskiego
Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego (MAK). Tej tezy nie da się już obronić.
Przecież widzimy wyraźnie, że wina leży po stronie smoleńskiej wieży kontrolnej,
tych, którzy naprowadzali samolot. Komendy, jakie otrzymywali polscy piloci,
były niezgodne ze stanem faktycznym. Mieli oni prawo wierzyć, że bezpiecznie
wylądują. Właśnie sprawa kontrolerów musi zostać wyjaśniona. Nie możemy dalej
być karmieni deklaracjami, że wszystko jest w porządku. Domagamy się po prostu
prawdy.



Pana zdaniem, rząd Donalda Tuska optymalnie wykorzystał ten czas, aby poznać
prawdę o okolicznościach tragicznego lotu w Smoleńsku?


- Oceniam działania rządu bardzo negatywnie. Już pierwsza decyzja premiera,
która była początkiem wszystkich problemów, czyli przekazanie całego śledztwa w
ręce Rosjan, była błędna. Pewnie nie dowiemy się na razie, czy była to decyzja
świadoma - czy premier zdawał sobie sprawę z konsekwencji jej podjęcia, czy może
narodziła się ona spontanicznie i została podjęta nieświadomie. Wbrew oczywistym
faktom premier będzie dalej z uporem powtarzał, że zrobił wszystko, co było w
jego kompetencjach, i że śledztwo zasadniczo również przebiega prawidłowo. Rząd,
o ile mi wiadomo, nie wspomaga prokuratury, która kieruje kolejne wnioski prawne
do strony rosyjskiej. Wnioski te w ogromnej większości pozostają bez
jakiejkolwiek reakcji. Nie ma nacisku ze strony rządu. Nie słyszałem, aby
premier Tusk jakoś specjalnie naciskał na premiera Putina, aby zostały
przekazane stronie polskiej materiały dowodowe, które już dawno powinny być u
nas. Rząd ucieka od tego problemu. Paradoksalnie jest w tym zachowywana
konsekwencja - premier na początku śledztwa umył ręce i dalej wyraża taką
postawę. Nie można jednak w nieskończoność uciekać - wątpliwości i niepokój są
już zbyt duże, by rząd mógł milczeć.



Posłowie Prawa i Sprawiedliwości wraz z wieloma warszawiakami co miesiąc
uczestniczą we Mszy Świętej w intencji ofiar katastrofy z 10 kwietnia. Składają
kwiaty pod Pałacem Prezydenckim i na Powązkach. Czy są szanse na to, że ofiary
katastrofy doczekają się w niedługim czasie godnego upamiętnienia na Krakowskim
Przedmieściu?


- Bardzo bym chciał, aby ofiary katastrofy na czele z prezydentem Lechem
Kaczyńskim zostały godnie upamiętnione w tym symbolicznym miejscu - w pobliżu
Pałacu Prezydenckiego. Patrząc jednak na wydarzenia ostatnich miesięcy, nie
widzę szans, aby do takiego upamiętnienia doszło. Widać ogromny lęk prezydenta
Bronisława Komorowskiego, rządu Platformy Obywatelskiej przed pamięcią o Lechu
Kaczyńskim - lęk dla mnie niezrozumiały. O czym on świadczy? Czy jest to lęk
przed legendą prezydenta i prawdą, próba wyparcia ze świadomości społecznej tej
prezydentury i tragicznego 10 kwietnia? My deklarujemy, że będziemy robić
wszystko, aby to upamiętnienie doszło do skutku, choć, jak powiedziałem, nie
żywię wielkiej nadziei, że nastąpi ono za kadencji obecnego rządu i prezydenta.



Dziękuję za rozmowę.

http://www.radiomaryja.pl/artykuly.php?id=109597

Ostatnio zmieniony przez natenczas o wt., 11/01/2011 - 14:12.
avatar użytkownika Maryla

3. JAK WALNĘŁO, TO SIĘ URWAŁO rozmowa z Edmundem Klichem, 11-01-20

"Ja nie wiedziałem, co jest tam w tych pomieszczeniach, w których siedzieliśmy w Smoleńsku. Powiem tak: nie mam pewności, że byłem na podsłuchu, ale były duże zakłócenia w łączności". Z płk. Edmundem Klichem, polskim akredytowanym przy MAK, rozmawiają Katarzyna Gójska-Hejke i Anita Gargas ("Gazeta Polska").

W jaki sposób dowiedział się Pan o tragedii w Smoleńsku?
Z telewizji. Od razu sam zacząłem się szykować do wyjazdu do Warszawy.

Wkrótce potem – jako pierwszy, zanim zrobił to ktokolwiek ze strony polskiej – zadzwonił do Pana Aleksiej Morozow, wiceszef MAK?
Tak. Przy okazji chcę tu uściślić pewną informację: Morozow do mnie dzwonił, gdy jeszcze byłem w domu, a nie na trasie do Warszawy, jak powiedziałem w pierwszym przesłuchaniu sejmowym.

Dlaczego telefonował do Pana, skoro lotnisko Siewiernyj i polski samolot rządowy były wojskowe? Pan jako szef cywilnej komisji badania wypadków lotniczych nie był chyba w tej sytuacji najwłaściwszą osobą, a Pańska komisja najwłaściwszą instytucją, do której należało się zwracać?
Ja bym tak nie powiedział. Ja jako przewodniczący komisji mam teczkę, w której jest 200 telefonów z całego świata. Bo my mamy obowiązek, jeśli w Polsce rozbije się samolot, powiadamiać operatorów, producenta, ustalać pewne rzeczy ze swymi odpowiednikami. Natomiast wojska spoza NATO nie mają takich systemów łączności. Morozow wiedział o katastrofie bardzo szybko i chciał przekazać to komuś w Polsce. Nie wiem, jaką w Rosji to szło drogą, oni też prawdopodobnie nie mieli do wojskowych żadnych telefonów, skąd by mieli mieć.

Jak przebiegała rozmowa z Morozowem?
Poinformował, że doszło do katastrofy. Rozbił się tupolew z prezydentem i on widzi, że jedynym dokumentem, który obydwa nasze państwa mają podpisany i według którego można procedować, jest konwencja chicagowska i załącznik 13.

I co Pan na to?
Odpowiedziałem, że nie wiem, bo to jest samolot lotnictwa państwowego, w związku z tym to nie jest obszar mojego działania i nie moja decyzja. I że jeśli chodzi o Polskę i Rosję, znam jedynie porozumienia w ramach konwencji chicagowskiej. Po telefonie Morozowa wsiadłem do samochodu. Gdy byłem w drodze, zadzwonili z sekretariatu ministra Grabarczyka z zaproszeniem na rozmowę. Pojechałem prosto na spotkanie.

Zreferował Pan Grabarczykowi rozmowę z Morozowem?
Tak. Powiedziałem, iż padła propozycja czy sugestia, że jedynym podpisanym dokumentem jest załącznik 13. Minister poprosił o ten załącznik i na tym rozmowa się zakończyła. Wróciłem do komisji i czekałem.

A kiedy zapadła decyzja, że będziecie procedować zgodnie z załącznikiem 13?
Nie wiem. Nie do mnie należy kierować to pytanie.

O której dotarł Pan na miejsce katastrofy w Smoleńsku?
Wylecieliśmy z Warszawy o 15:30. Początkowo miałem lecieć z panem premierem Tuskiem. Ale ponieważ na lotnisko przyjechałem jeszcze przed startem Jaka-40, organizator powiedział: niech pan leci wcześniej, bo tam potem może być kłopot z miejscami. Prawdę mówiąc, miałem nadzieję, że w czasie przelotu z premierem porozmawiamy o aspektach prawnych, jakie są możliwości badania katastrofy, jakie są propozycje rozwiązań prawnych.

A jakie były?
Po pierwsze, wspomniany już załącznik 13, najlepszy w tym przypadku. Po drugie – można było przedstawić Rosjanom porozumienia natowskie, standaryzacyjne. Ale Rosjanie nie są w NATO i ich to nie obowiązuje, więc tylko od nich zależało, czy by je przyjęli. W NATO są takie zasady przyjmowania różnych regulacji, że jeśli są w danej dziedzinie cywilne rozwiązania w tym zakresie, to w NATO są one odpowiednio adaptowane do przepisów natowskich i tak jest w przypadku porozumień w sprawie badania wypadków. Generalnie są oparte na załączniku 13 do konwencji, ale rozwiązania są bardziej równoważne dla stron i dają więcej możliwości wyboru, żeby państwo, do którego należał samolot, miało jak najbardziej komfortową sytuację.

http://www.niezalezna.pl/artykul/jak_walnelo_to_sie_urwalo/43498/1

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika benenota

4. Smolensk

Photobucket

Tak mi tu dobrze...ze dobrze mi tak.