O WOŚP subiektywnie

avatar użytkownika dzierzba
Dawno temu, przy jakiejś okazji towarzyskiej, znajomy psycholog stwierdził, że powinienem nad sobą popracować, bo jestem „kontrsugestywny i aspołeczny.” Odpowiedziałem mu, że nie mam najmniejszego zamiaru czegokolwiek zmieniać w swoim życiu, a w ogóle to mam już dość jego obecności. Roześmialiśmy się zgodnie i wróciliśmy do konsumpcji.

 

Historia ta przypomniała mi się w związku z coroczną świecką tradycją wrzucania pieniędzy do puszek z serduszkiem. Jak każdej zimy od lat blisko dwudziestu, nie uczestniczyłem w tym przedsięwzięciu w jakikolwiek sposób. Nie kwestowałem, nie bawiłem się na koncertach, nie śledziłem telewizyjnych relacji, wreszcie nie dałem „na Owsiaka” nawet złotówki. To ostatnie bynajmniej nie z powodu wrodzonego skąpstwa czy ideologicznych wątpliwości, ale braku okazji. Jakoś tym razem nie rzucili mi się w oczy kwestujący.

 

Jedyna moja tegoroczna aktywność „okołoorkiestrowa” związana była z próbą odpowiedzenia sobie na pytanie, skąd wzięła się moja obojętność na owsiakowe względy. I właśnie podczas tego gdybania, przyszła mi do głowy wspomniana na początku anegdotka. Jak się okazało słusznie, bo zupełnie nieźle wyjaśnia przyczyny takiego podejścia, które na dodatek są bardzo prozaiczne.

 

Po prostu i potwierdziła ona „diagnozę” mojego kolegi: Jestem kontrsugestywny oraz społecznie nieprzystosowany i między innymi takie są tego konsekwencje. Co bowiem lepiej tłumaczy podejście sprawiające, że widząc stada – od ludzi na ulicy począwszy, a na prezenterach telewizyjnych, gwiazdach i gwiazdeczkach oraz politykach skończywszy – mające do ubrań przyklejone serduszka, automatycznie nie chcę mieć nic wspólnego z tym fetyszem? Jak inaczej wyjaśnić przekorną chęć bycia wyjątkiem  i nie zbierać „na dzieciaczki” tylko z tego powodu, że tak robi „cała Polska”? Czym wreszcie  innym, jeżeli nie właśnie aspołecznością, jest wzdryganie się na samą myśl o kwestowaniu lub zabawie na imprezach towarzyszących tym pięknym okolicznościom medialnym, gdyż wymagałoby oderwania się na przykład od książki?

 

Widać więc, że moje podejście do tematu Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy jest dość mocno nacechowane osobistymi animozjami i fobiami, a także najzwyczajniejszym lenistwem. Tym samym nie mogę się raczej pochwalić, że WOŚP jest belką w moim oku z takich samych przyczyn, jak te sprawiające, że tkwi ona pod powiekami prawicowych elit. Jako osobnik generalnie identyfikujący się z prawicą, teoretycznie mógłbym więc odczuwać z tego powodu pewien dyskomfort. Z drugiej strony jednak jestem przecież aspołeczny, więc nie przeszkadza mi to zbytnio…

 

Nie byłbym jednak w stu procentach  uczciwy twierdząc, że to już wszystko. Dochodzi jeszcze osoba samego dyrygenta orkiestry, którego medialna kreacja – strój, tembr głosu, słownictwo i gestykulacja –  działają na mnie wybitnie odstraszająco. Mix ten sprawia, że obojętność przechodzi w niechęć i stając się moim prywatnym gwoździkiem, dobija ostatecznie owo ozdobione czerwonym serduszkiem wieczko.

 

Prymitywne i płytkie podejście? Być może. Ale naprawdę jest to jedna z ostatnich rzeczy, które chciałbym zmienić w swoim życiu.

 


Filed under: dywagacje, społeczeństwo, słabe

1 komentarz

avatar użytkownika barbarawitkowska

1. W takim razie

jest już nas dwoje. Dokładnie tak bym to ujęła. Nienawidzę żadnej presji. I prostactwo ubrane nawet w złote szaty na dzień dobry wywołuje u mnie odruch głębokiego niedowierzania. Co do większości figur publicznych moja intuicja na dłuższą metę jest bardzo skutecznym mechanizmem , ponieważ od czasu, kiedy jestem w stanie samodzielnie analizować fakty rzadko zawodzi. Polecam lekturę bilansu fundacji za rok 2009 i analizę przychodów i rozchodów.Pozdrawiam