Rok naznaczony tragedią - Dr Barbara Fedyszak-Radziejowska
Cień katastrofy rozpostarł się nad sceną polityczną, nad wyborami samorządowymi i prezydenckimi, nad polityką zagraniczną Polski i nad kształtem debaty publicznej.
Rok naznaczony tragedią
Jaki był ten 2010 rok, który do dramatycznych kwietniowych dat dodał kolejną - 10 kwietnia - gdy pod Smoleńskiem runął samolot z elitą polskiego społeczeństwa? Wydawało się, że to obywatelskie poruszenie zdoła przywrócić Polakom prawdę o ich prezydencie. Jednak nieubłaganie szyderczy i niezmiennie dyskredytujący Lecha Kaczyńskiego przekaz medialny przywrócił "stare".
Liczni komentatorzy, powołując się na wyniki sondażu TNS OBOP, powiadają, że 2010 rok był "osobiście udany", czyli dobry lub bardzo dobry dla 50 proc. ankietowanych Polaków oraz "ani dobry, ani zły" dla kolejnych 38 procent. Co prawda 44 proc. obywateli uważa ten sam rok za "zły dla Polski", ale ponad połowa sądzi, że był on "dobry" dla kraju (24 proc.), lub że był dla kraju "ani dobry, ani zły" (28 proc.). Rozkład odpowiedzi przypomina wynik wyborów prezydenckich i dobrze oddaje nastroje 53 proc. wyborców prezydenta Bronisława Komorowskiego oraz 47 proc. głosujących na Jarosława Kaczyńskiego.
Gdyby katastrofa była "zwyczajnym" lotniczym wypadkiem, rozpacz rodzin ofiar oraz współczucie i smutek większości Polaków wzmocniłyby naszą narodową solidarność i poczucie wspólnoty. Tak się jednak nie stało, i dlatego trudno uwolnić się od wrażenia, że nie był to "zwykły wypadek". Bo podzielił Polaków, a nawet rodziny ofiar, budząc "złe" emocje, nieufność, pogardę i konflikty. Praktycznie wszystkie ważniejsze wydarzenia minionego roku zostały naznaczone tą tragedią. Nie zawsze świadomie, wciąż tkwimy w nienazwanej i nieopisanej traumie, której konsekwencje bywają zaskakujące i niespodziewane.
Rok 2010 przyniósł ważne zmiany w wewnętrznej i zewnętrznej sytuacji Polski. Są wśród nich te najbardziej widoczne, które po tragicznej śmierci: Lecha Kaczyńskiego, Janusza Kochanowskiego, Janusza Kurtyki, Sławomira Skrzypka, ks. Tadeusza Płoskiego, Macieja Płażyńskiego, Andrzeja Przewoźnika, Tomasza Merty, Janusza Krupskiego, Franciszka Gągora, Andrzeja Błasika, Tadeusza Buka, Andrzeja Karwety, umożliwiły rządzącej Platformie dokonanie szybkich i radykalnych zmian na ważnych stanowiskach w państwie. Są jednak także inne, równie ważne konsekwencje smoleńskiej katastrofy. Widzimy je w mediach, w nastrojach społecznych, w nonszalancji rządzących, a nawet w polskim Kościele. Cień katastrofy rozpostarł się nad sceną polityczną, nad wyborami samorządowymi i prezydenckimi, nad polityką zagraniczną Polski i nad kształtem debaty publicznej.
"Obywatele źle widziani"
Pierwszą widoczną konsekwencją tragedii było społeczne, obywatelskie poruszenie. Bezpośrednio po 10 kwietnia tłumy Polaków manifestowały nie tylko żal i ból, lecz także szacunek dla prezydenta RP i jego małżonki w przekonaniu, iż naszym wspólnym dramatem był "medialny wulkan kłamstw" (cytuję Lecha Kaczyńskiego w rozmowie z prof. Andrzejem Nowakiem z lipca 2009 roku; polecam książkę prof. A. Nowaka pt. "Od Polski do post-polityki", wydaną przez Arcana, zawierającą trzy fragmenty wywiadów z prezydentem L. Kaczyńskim), który odebrał nie tylko wyborcom Lecha Kaczyńskiego, lecz także wielu Polakom poczucie, że w latach 2005-2010 sprawy Polski prowadził nieduży wzrostem, ale wielki duchem prezydent III RP.
Postawy setek tysięcy Polaków odnotowane m.in. w filmie Ewy Stankiewicz i Jana Pospieszalskiego "Solidarni 2010" zostały wyszydzone jako "genetycznie patriotyczne" przejawy "polskiej nekrofilii", a sam film - skrytykowano, a nawet potępiono. Stawiających "bezczelne" pytania o przyczyny katastrofy nazwano wariatami.
Obywatelską postawę mieszkańców stolicy - którzy czuwając pod krzyżem postawionym przez harcerzy przed Pałacem Prezydenckim, domagali się dotrzymania umowy o połączeniu przeniesienia krzyża do kościoła św. Anny z decyzją o budowie pomnika upamiętniającego ofiary smoleńskiej tragedii - potraktowano jak anarchię i awanturnictwo. Jako potwierdzenie tego przytaczano w mediach wynik październikowego sondażu CBOS, z którego wynikało, że tylko 34 proc. badanych uważa, iż w Warszawie powinien stanąć pomnik upamiętniający prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Przemilczano odpowiedzi na drugie pytanie tego sondażu - aż 76 proc. badanych Polaków uważało, że w Warszawie powinien stanąć pomnik upamiętniający ofiary katastrofy pod Smoleńskiem. Tymczasem jedyny pomnik postawiony przez władze, symbolizujący raczej podział i rozłam niż wspólnotę, stanął nie "w Warszawie", lecz na Powązkach. Zupełnie jak w czasach PRL, gdy upamiętnienie "nielubianego" przez komunistów Powstania Warszawskiego i ukrywanej zbrodni katyńskiej było możliwe tylko tam.
Wybory w cieniu katastrofy
Katastrofa smoleńska miała także wpływ na przebieg obu kampanii wyborczych 2010 roku. W wyborach prezydenckich przeciwnicy Jarosława Kaczyńskiego natarczywie pytali, dlaczego milczy w sprawie katastrofy. W wyborach samorządowych - pytali, dlaczego do niej powrócił. Mimo to w obydwu przypadkach przewaga PO nad PiS okazała się znacznie mniejsza, niż przewidywały prognozy i sondaże. Przeciwnicy PiS nie mogą spać spokojnie, opozycja istnieje, nawet osłabiona rozłamem i utratą kilku ładnych i bystrych twarzy. Nadal sąsiedzi ze Wschodu muszą więc czynić koncesje na rzecz rządzącej Platformy, jeśli nie chcą powrotu podmiotowej i suwerennej polityki polskiej.
Polityka zagraniczna po Smoleńsku
Katastrofa smoleńska odbiła się także na relacjach Polski ze światem zewnętrznym. Po kwietniu 2010 roku zmieniła się radykalnie polityka zagraniczna Polski. Prezydent Bronisław Komorowski wzmocnił przyjaźń z Rosją i zaufanie do niej, wspierając Radosława Sikorskiego w jego nowej polityce wschodniej. Oznaczało to zdjęcie parasola ochronnego znad Związku Polaków na Białorusi i flirt z prezydentem Łukaszenką. Bronisław Komorowski złożył też ważną obietnicę, że nie wybierze się do Gruzji w taki sposób i w takim celu jak prezydent Lech Kaczyński. Do nowej polityki zagranicznej zaliczam także zaproszenie przez polskie MSZ w pierwszych dniach września ministra spraw zagranicznych Rosji Siergieja Ławrowa na zamkniętą naradę z polskimi ambasadorami. To ten sam polityk, który w 2008 roku (za "Daily Telegraph" cytowanym przez "Gazetę Wyborczą" 12 IX 2008 r.) w interesujący sposób komunikował się z ministrem spraw zagranicznych Wielkiej Brytanii. Gdy brytyjski polityk wyrażał wątpliwości co do inwazji Rosji na Gruzję, usłyszał; "kim ty 'k' jesteś, żeby mnie pouczać?" Może dlatego spotkanie z polskimi ambasadorami było zamknięte.
Polityka zagraniczna to także wizyta prezydenta Miedwiediewa w Polsce, prezydenta Komorowskiego w Niemczech i USA. Wszystkie - jak się zdaje, po to, by pomóc prezydentowi Obamie przeforsować zbliżenie z Rosją i podpisanie nowej wersji umowy START. Zauważamy też umowę gazową z Rosją, w której nieco lepsze - co nie znaczy dobre - warunki zawdzięczamy interwencji Unii Europejskiej.
I nie jest pocieszeniem fakt, że wszystkie koncesje, które rząd Donald Tuska uzyskał w minionym roku od Rosji, a więc spotkanie z premierem Putinem 7 kwietnia w Katyniu, emisja filmu "Katyń" w rosyjskiej telewizji, uchwała rosyjskiej Dumy o odpowiedzialności Stalina za katyńską zbrodnię oraz przekazanie dokumentów w sprawie tej zbrodni, zawdzięczamy w gruncie rzeczy śp. Lechowi Kaczyńskiemu. Wciąż bowiem niepokoi władze Rosji - z Polakami nigdy nic nie wiadomo - możliwość pojawienia się w polskiej polityce następców i kontynuatorów polityki byłego prezydenta.
Tu zapewne znajduje się odpowiedź na pytanie o przyczynę zaskakującej wypowiedzi Donalda Tuska o raporcie MAK - dla polskiej strony ma on być "nie do przyjęcia". Pewnie wyniki sondaży - nieznane opinii publicznej - pokazały skalę zmiany naszych nastrojów. Tracimy zaufanie do rosyjskich śledczych? Jeśli tak, to premier został zmuszony do "negocjowania" wyników rosyjskiego śledztwa i ustalenia "optymalnej" dla polsko-rosyjskiego pojednania wersji wspólnego raportu. Zbyt wiele pytań postawiono w polskiej prasie, by wersja lansowana przez rosyjskie media już 12 kwietnia była możliwa do zaakceptowania.
W wypowiedzi premiera tkwi także swoiste uznanie dla społeczeństwa obywatelskiego, które stawia pytania, i dla kobiet, które bez żadnych parytetów domagają się prawdziwych, a nie wynegocjowanych wyników śledztwa w sprawie przyczyn katastrofy pod Smoleńskiem. Myślę, że warto przypomnieć nazwiska tych odważnych i wytrwałych kobiet: Marta Kaczyńska-Dubieniecka, Zuzanna Kurtyka, Magdalena Merta, Ewa i Marta Kochanowskie, Beata Gosiewska, Małgorzata Wassermann. Uczciwość nakazuje wymienić także kilku mężczyzn: Jacek Świat, Andrzej Melak, Dariusz Fedorowicz, Jarosław Kaczyński.
Przyszłość demokracji zależy dzisiaj od wielu osób, także od aktywności i wytrwałości członków licznych ruchów i stowarzyszeń powstałych jako komitety poparcia Jarosława Kaczyńskiego w czasie kampanii prezydenckiej lub domagających się międzynarodowej komisji ds. wyjaśnienia przyczyn katastrofy smoleńskiej. Około 800 przedstawicieli tych stowarzyszeń spotkało się 10 grudnia w Jachrance, bo z pierwotnego miejsca konferencji przy ul. Bobrowieckiej 9 "wygoniło" jej uczestników niespodziewanie (?) przeniesione tam z Sejmu wysłuchanie w sprawie ustawy o działalności leczniczej. Przeniesienie okazało się niepotrzebne - nie było zainteresowanych reformą zdrowia, a konferencja w Jachrance okazała się wydarzeniem znaczącym.
"Nowa" polityka historyczna i "stara" walka z klerykalizmem
Do ważnych konsekwencji katastrofy smoleńskiej zaliczam także nową politykę historyczną prezydenta, której symbolem jest zaproszenie Wojciecha Jaruzelskiego do Rady Bezpieczeństwa Narodowego, i pełną determinacji obronę tego pomysłu przez doradcę prezydenta ds. historycznych Tomasza Nałęcza. Dobrym przykładem "nowej polityki" jest także pierwotny projekt pomnika pamięci 22 żołnierzy Armii Czerwonej w Ossowie. Skuteczny sprzeciw obywatelski zmienił ten swoisty wyraz hołdu składanego najeźdźcom w rocznicę Bitwy Warszawskiej w normalne dla polskiej tradycji rozwiązanie - cmentarz poległych żołnierzy.
W 2010 roku odświeżona została także nowa wersja "walki z klerykalizacją życia społecznego". Pretekstem do tej operacji stało się czuwanie pod krzyżem postawionym przed Pałacem Prezydenckim w związku z katastrofą smoleńską. Spór o rozwiązanie problemu okazał się wstępem do medialnej debaty o miejscu symboli religijnych w przestrzeni publicznej. Kolejnym krokiem była mobilizacja wykształconych (?) przedstawicieli wielkomiejskiej młodzieży do demonstrowania antyreligijnych postaw, czyli lżenia i obrażania modlących się przed Pałacem ludzi. W kolejnej odsłonie do działania przystąpił Janusz Palikot, by swoim autorytetem człowieka biznesowego sukcesu, filozofa studiującego także na KUL oraz byłego sponsora i wydawcy katolickiego tygodnika "Ozon" wspierać radykalne postulaty ograniczenia roli Kościoła w Polsce.
Stopień przyzwolenia na coś, co uprzejmie nazywam grubiaństwem, jest także, moim zdaniem, efektem posmoleńskiej traumy - "teraz już wszystko wolno".
Ostatni akcent tej antyklerykalnej krucjaty stanowi nie tyle list o. Ludwika Wiśniewskiego skierowany we wrześniu do nowego nuncjusza apostolskiego w Polsce Celestina Migliorego, lecz data jego opublikowania w "Gazecie Wyborczej" - tuż przed świętami Bożego Narodzenia. Dzięki tej nieco opóźnionej publikacji ostatnie dni Adwentu wypełniła medialna debata o fatalnym obliczu polskich katolików i hierarchów polskiego Kościoła.
Post scriptum
Pozornie bez związku z katastrofą, ale i nie bez tego związku, warto odnotować jeszcze jedno wydarzenie. W "Rzeczpospolitej" pojawiła się (18/19 XII) całkowicie przemilczana w elektronicznych mediach informacja o skierowaniu przez IPN do Sądu Okręgowego w Warszawie wniosku o wszczęcie postępowania lustracyjnego w związku z wątpliwościami co do zgodności z prawdą oświadczenia złożonego przez dyplomatę, ambasadora tytularnego w Moskwie, Tomasza Turowskiego. Twórca zbliżenia polsko-rosyjskiego, zaufany człowiek Radosława Sikorskiego, były ambasador Polski na Kubie, od 1993 roku dyplomata (głównie "na kierunku wschodnim"), rozpoczął współpracę z organami bezpieczeństwa jeszcze jako student. W latach 1975-1986 był oficerem elitarnego XIV Wydziału I Departamentu MSW, najwyraźniej oddelegowanym do nowicjatu Jezuitów w Rzymie. Tam bardzo dobrze wypełniał obowiązki wywiadowcze. Tuż przed święceniami odszedł z zakonu, ożenił się, ale nadal pozostał osobą dobrze postrzeganą przez ludzi Kościoła. Ofiarnie działał na rzecz pojednania Patriarchatu moskiewskiego z Episkopatem Polski. Był aktywny w przygotowaniach kwietniowych wizyt Donalda Tuska i Lecha Kaczyńskiego w Katyniu. Był obecny na płycie lotniska Siewiernyj 10 kwietnia. Udzielał wywiadów w moskiewskich mediach tuż po katastrofie. Rozważano możliwość powołania go na funkcję ambasadora Polski w Watykanie. Pozornie nic niezwykłego w tym nie ma. Tylko skąd ta głucha cisza w niezależnych mediach? Gdyby mianował go Lech lub Jarosław Kaczyński, mówiono by o tym głośno i szyderczo.
Taki to był ten dramatyczny rok, w którym ucieczka od katastrofy smoleńskiej okazała się niemożliwa.
http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20101231&typ=my&id=my01.txt
- Zaloguj się, by odpowiadać
12 komentarzy
1. "zamilczana przez "MERDIA"
informacja oTurowskim
dzięki Szanowna Pani
serd dzięki,za mądrosc,za spokój z jakim Pani tłumaczy trudne Polskie sprawy
i za nieamowitą spostrzegawczośc.......duzodobrego w Nowym Roku
Marylu,własnie czytałam przed chwilką wywiad,ktory przeprowadziłas,z
sp
Panią Grazyną Gęsicka,pozwól,ze takie cenne Wywiady,nazwę" OCALIC
od Zapomnienia". ocalić ....Pamięć o Nich
roza dla Ciebie.........:)
gość z drogi
2. @
To obrazu rzeczywistości opisanego przez Panią Profesor warto dodać wypowiedż Aleksandra Ściosa, świądczącą o tym, że władza planuje przeprowadzic z dawna odkładany zamach na IPN. Ścios napisał to jako komentarz do notki Antoniego Dudka na salonie24, atakującej notkę Jana Żaryna. Żaryn pisał o kolejnej antypolskiej publikacji Grossa, Dudek wyciagnął z jego notki tylko jedno zdanie, i na tej podstawie postanowił go zaatakować.
---------------------
@Antoni Dudek
Zastanawiam się - czy odpowiedzi na pytanie: dlaczego powstał ten tekst, należy poszukiwać w poniższej informacji?
"Od 4 stycznia 2011 r. będą mogli się zgłaszać kandydaci na członków Rady IPN. Do 27 stycznia tzw. zgromadzenie elektorów IPN ma wyłonić 14 kandydatów, z których parlament ma wybrać siedmiu członków Rady. Pozostałych dwóch powoła prezydent RP.
W piątek na inauguracyjnym posiedzeniu zebrali się elektorzy, którzy zgodnie ze znowelizowaną z inicjatywy PO ustawą o IPN mają przedstawić parlamentowi kandydatów do mającej powstać 9-osobowej Rady IPN. Rada wskaże kandydata na nowego prezesa Instytutu po Januszu Kurtyce, który zginął w katastrofie pod Smoleńskiem (powoła go Sejm za zgodą Senatu). Rada zastąpi obecne 11-osobowe Kolegium IPN, które kończy działalność dopiero wraz z wyborem Rady."
Z wywiadu z prof. Antonim Dudkiem z dn. 12.07.2010:
"Czy pojawiały się już jakieś nazwiska kandydatów na szefa IPN?
Jedyną osobą, która publicznie zadeklarowała chęć objęcia stanowiska prezesa IPN, był dr Sławomir Cenckiewicz. Było to wówczas, gdy jeszcze obowiązywała stara ustawa i ówczesne Kolegium rozpisało konkurs. Być może zgłosi się i tym razem, ale kto zna rozkład sił politycznych w Polsce, nie może zakładać, że jego kandydatura przejdzie przez Sejm (nawet jeśliby przeszła przez Radę).
Inne nazwiska nie pojawiają się z prostego powodu. Kluczem do podjęcia decyzji o ewentualnym kandydowaniu jest skład Rady. Rada w nowej konstrukcji Instytutu będzie miała znacznie większą władzę niż Kolegium. Będzie realną radą nadzorczą z szerokimi uprawnieniami kontrolnymi wobec prezesa i z pokaźną kwotą pieniędzy na tak zwane granty pozainstytutowe, rozdzielane różnym badaczom zewnętrznym. W związku z tym każdy, kto myśli o prezesurze, najpierw będzie chciał zobaczyć skład Rady, zwłaszcza, że staje do konkursu, który ta Rada będzie rozstrzygać. Dopóki nie ma Rady, dopóty nie ma poważnych rozmów o kandydatach na prezesa. To jest oczywiste."
http://www.krytykapolityczna.pl/Wywiady/DudekNowegoprezesaIPNjeszczedlug...
Jeśli chodzi o wymienione w tekście osoby zarządzające instytucjami odpowiedzialnymi za prowadzenie polityki historycznej, wiele (i trafnie) powiedziano już o działaniach Andrzeja Kunerta.
Ja zaś chciałbym prosić Autora, by podzielił się z nami treścią odpowiedzi, jakiej udzielił w 2005 roku pan Jan Stanisław Ciechanowski, ówczesny rzecznik prasowy IPN na "List otwarty" Marii Fieldorf-Czarskiej z dn. 31.03.2005 roku skierowany do Prezesa IPN. W piśmie do kierownictwa IPN Maria Fieldorf-Czarska wyrażała dezaprobatę wobec postępowania Instytutu. Mimo jej starań i oczekiwań IPN nie podjął śledztwa wobec wszystkich osób, które brały udział w mordzie sądowym na jej ojcu gen. Auguście Fieldorfie "Nilu", odmawiając wznowienia śledztwa umorzonego przez sąd powszechny.
W sprawie listu IPN miał wydać specjalne oświadczenie, jak zapewniał wówczas Jan Stanisław Ciechanowski. Maria Fieldorf-Czarska zmarła w listopadzie 2010 roku. Czy doczekała się odpowiedzi pana Ciechanowskiego?
Aleksander Ścios.
--------
Komentarz Ściosa nie doczekał sie odpowiedzi ze strony A.Dudka.
3. Antoni Dudek już dawno zwietrzył, gdzie sa konfitury
i odcinając kupony od zaufania, jakie zyskał swoimi wypowiedziami i publikacjami przed 2007 rokiem, wystepuje obecnie w roli koncesjonowanej prawicy .
Nie czytam, nie słucham, nie komentuję Dudka , odkąd przeszedł na ciemną stronę mocy.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
4. takie"przechodzenia,bolą
było to kilka lat temu,
w pewien zimny,mokry Grudniowy Dzień:
kolejna rocznica POD WUJKIEM
.....wiatr,deszcz i łopoczące sztandary na wietrze........i przemowienia Pana Dutka,wtedy były dla nas ,pełne nadzieji i obietnic...
zal,gdy Jedni odchodzą na wieczną WARTE,jakśp szef IPNu,a inni zmieniają front........
gość z drogi
5. Kandydaci
na szefa IPN:
Friszke,Machcewicz,Nałęcz...
basket
6. Basket,niestey
tak moze być.................ba, TAK juz jest.........
smierc Tych nad Smolenską Ziemią,własnie im pomogła odzyskac
IPN
to'oni"wreszcie bez przeszkod mogą "uswiadamiac Narod,ale mylą się.........
bardzo mocno, MYLĄ...........
kiedys takim jak oni,ruch zwany Solidarnoscią pokazał gest Kozakiewicza.......ze pozniej znowu przejęli
STER,
to juz inna sprawa.......
teraz MUSIMY być mądrzejsi.........
mądrzejsi od wszelkiej masi"historykow" typu tuski,komorowskie,i ci,ktorych TY wymieniłeś..........
pozdr
gość z drogi
7. Boję się tych zakłamańców historii
To ich wymieniał Basket.
Niestety ludzi niezłomnych wybito w czasie okupacji hitlerowskiej i sowieckiej.
A obecni "histrzycy" są z genów tych uległych.
Bo z - Z tysiąca bohaterów,
tylko jeden przeżył.
Z tysiąca uległych ,
jeden w grobie leży.
Po latach, gdy mamy teraz demokrację,
Ci drudzy, mają - priorytet na rację.
To warto uwzględniać
w swoich przemyśleniach.
Gdyż inaczej prawda
się w kłamstwo - przemienia.
Pozdrawiam
8. "Obywatele żle widziani"
platforma obłudnikow,tak nam obrzydziła słowo OBYWATEL.ze
wrecz nie chcielismy nazywać się TAK,- Kasta,ktora rządzi nami od lat.......
/od 89 roku?/ skutecznie obrzydziła nam TO słowo
OBYWATEL,
przywrocmy MU nalezny Szacunek
Obywatel,to ten,ktory po10 Kwietnia minionego ROKU,stanął obok swego Prezydenta i Jego Małżonki
Obywatel.to ten ktory klękał przed Smolenskimi TRUMNAMI i bronił Godnosci Krzyza,
Dlatego Obywatele,są żle widziani
a jak było przed laty ?
na Łyczakowie,do dzisiaj dumnie brzmią wyryte w kruszejącym piaskowcu,słowa
OBYWATEL -miasta Lwów
podobnie brzmią słowa zapisane jeszcze cyrlicą,w starych rodzinnych dokumentach
mowiące Obywatel....jest włascicielem ziemskim...w.. i zapłacił.........
Bądzmy wiec Obywatelami Polski,Polski,ktorą musimy odzyskać......
gość z drogi
9. bez złudzeń..
to stanowisko, bardziej niż inne, musi być obsadzone przez swojego człowieka.
Bój o to idzie od początku powstania IPN.
Pozostanie do odzyskania PZPN - poza nim kontrolujemy wszystko - do czasu...
basket
10. Basket,wszak wczesniej zlustrował juz dokumenty,pewien adam
wszystkiego jednak na szczęscie nie zniszczyli i dobrze o tym wiedzą,dlatego przy wsciekłym wyciu ze strony sld,najchętniej
zabetonowaliby Archiwa na przynajmniej 100 lat.
przed laty była szczecinska witryna w sieci
juz wtedy pisalismy apele,by bronić młodych historykow......nie obronilismy,
jedni polecieli na Wieczną Wartę,inny zmarł we własnym aucie,upokorzony przez michnikoidow nawt po smierci,
a jeszcze inny szuka pracy.gdzieś,gdzie nikomu nie będzie przeszkadzało,ze miał czelnośc byc "młodym historykiem"
Walczmy o przetrwanie IPN,nic się wszak od lat nie zmieniło......przepraszam,zmieniło,zginęliLUDZIE
gość z drogi
11. WiKat
nie wiem dlaczego,ale przyszłami na mysl czytana ostatnio ksiązka: Dolina Nicosci
moze ta dolina nicosci............to TO...... ?
"PO latach,gdy mamy demokrację
Ci drudzy,mają -priorytet na rację"
a my musimy udawadniac,ze nie jesteśmy wielbłądami,pozd
gość z drogi
12. Basket,bez złudzeń :)
Tak jest o wiele lątwiej żyć w Dolinie Nicosci"ale marzenia pozostawiam ,by móc je realizować..........:)
pozdr
gość z drogi