Wigilia 2010: Optymizm nie zastąpi nam Polski
rekontra, czw., 23/12/2010 - 21:22
Andrzej Bobkowski, jeden z najwybitniejszych polskich pisarzy przebywając w Paryżu notuje pod datą 24 grudnia 1942 roku: „Wigilia. Sami przy małym stoliku, pogrążeni myślami tam daleko. „Na Sławkowskiej jeszcze nie zaczęli, na Grodzkiej pewnie już..." Uśmiechamy się do siebie. Zapalamy świeczki na malutkim drzewku i gasimy światło”. Gdy pisał te słowa Polska była pod dwiema okupacjami – sowiecką i niemiecką. Jej przyszłość była wielką niewiadomą.
Poeta Jan Lechoń żyjąc w Nowym Jorku w swoim „Dzienniku” 23 grudnia 1950 roku zanotował: „Jutro niedziela 24-go, czyli biorąc prawowiernie po katolicku dzisiaj jest Wilia. (…) Po raz pierwszy w życiu - od 1922 bodaj roku, kiedy byłem na Wilii w klinice - chybię tego staropolskiego zwyczaju i nie będę siedział przy wigilijnym stole. Ale doprawdy nie mam domu, w którym najbardziej chciałbym ten wieczór spędzić. Będę, więc myślał o dalekich, odległych i o dawnych Wiliach …”. Bardzo źle znosił oddalenie od Ojczyzny i mocno przeżywał sowietyzację Polski. Dawał temu niejednokrotnie wyraz na kartach „Dziennika”.
Gdy się czyta „Szkice Piórkiem” Andrzeja Bobkowskiego, „Dzienniki” Jana Lechonia czy właśnie wydane „Listy” Jerzego Stempowskiego i Marii Dąbrowskiej, w których zawarte jest świadectwo lat 1926 – 1965, gdy czyta się „Dzienniki” Dąbrowskiej, to widać, że nie tylko „prawda jest ciekawa”, ale ciekawi są ludzie, i prawda o ich życiu.
Widać, jak ważna jest Pamięć.
Maria Dąbrowska tak opisuje zagrożenia w 1949 roku: „W nocy nie śpię do czwartej - histeryzuję na temat Polski. Niemcy walili obuchem w łeb, lecz o ile obuch nie trafił, człowiek żył, choć pod ziemią, wolny i piękny. Rosja działa jak żrący kwas przetrawiający duszę narodu i zmieniający jej organiczny skład w amalgamat nie do poznania i w dodatku cuchnący".
Ostatnio stało się modne powtarzanie za Józefem Mackiewiczem – „tylko prawda jest ciekawa”, ale należałoby sobie życzyć, by powszechniej były powtarzane, a przynajmniej zakarbowane inne jego słowa: „Optymizm nie zastąpi nam Polski”.
Paryż, czas wojny i Andrzej Bobkowski, który do Kraju nigdy nie wrócił w „Szkicach” ukrywał głębokie zaangażowanie w sprawy Polski, ale Polakom służył na co dzień jak mógł swą pracą.
Nowy Jork i Kraj pod sowiecką okupacją i samotny Lechoń żyjący Polską, i Stempowski sam przy stole wigilijnym w Bernie w 1959 roku. Pogrążeni myślami daleko, w Polsce.
A Zbigniew Herbert wraz ze świątecznymi życzeniami (przesyłam Mamusi i Tatusiowi moje najlepsze i najczulsze życzenia Świąteczne i wszystkie dobre myśli) pisał z Paryża 21 grudnia 1959 roku:
„Moi Najdrożsi Rodzice (…) Trwam w niezłomnym postanowieniu powrotu na wiosnę, choć wieści dochodzące z kraju nie są zachwycające, a jeszcze podbarwione plotką straszą po nocach. Po dwu latach odzwyczaiłem się od tego, że polityka ma na los szarych ludzi ogromny wpływ i że całe masy ludzkie wyglądają jak pasażerowie tramwaju poddani tym samym wstrząsom”.
Dochodzące wieści z kraju nie były zachwycające. Co by napisali w swoim „Dzienniku” Jan Lechoń, Andrzej Bobkowski czy Zbigniew Herbert w grudniu 2010 roku? W przeddzień Wigilii Bożego Narodzenia?
Pasażerowie poddani wstrząsom tramwaju – tak z Paryża postrzegał rzeczywistość Polski w 1959 roku Poeta. A co mamy napisać My na swoich blogach, w swoich dziennikach czy listach? Czemu byliśmy poddani w tym roku, w tym strasznym roku - annus horribitus?
Profesor Andrzej Nowak, najwybitniejszy polski znawca Rosji w „Arcanach”, pytał o linię zgody pomiędzy Europą a Rosją w artykule zatytułowanym właśnie „Annus horribitus 2010”: Czy będzie wytyczona jak w Tylży w 1807, czy też może jak w Jałcie w 1945?
Autor pisze: „Wracam z owymi pytaniami do tego, co wydarzyło się między 7 a 10 kwietnia. Czy Polska jest znowu bezradna? Czy powinna zdać się wyłącznie na decyzje większych, silniejszych od siebie? Albo zapomnieć o tym w ogóle, że jest jakąś wspólnotą - choćby wspólnotą losu? Nie. Jeśli nie zapomnimy o tych, którzy zginęli 10 kwietnia, wtedy ta wspólnota się nie rozpadnie.
Jeśli będziemy uporczywie upominali się o prawdę o okolicznościach tragedii smoleńskiej, tak jak upominaliśmy się o prawdę - wbrew nadziei - o zbrodni katyńskiej, wtedy nie tylko zachowamy szansę na utrzymanie własnej wspólnoty”.
Jak utrzymać wspólnotę? Nie rezygnując z prawdy, nie składając jej na żadnym ołtarzu. Instytut Pamięci Narodowej właśnie wydał pracę czterech młodych historyków „Od Niepodległości do Niepodległości”. Autorzy piszą we wstępie, że ich Szef prezes Janusz Kurtyka, który zginął pod Smoleńskiem, nie umiał pogodzić się z tym, że można z przyczyn politycznych przeczyć historycznym faktom, a w powojennym zniewoleniu Polski doszukiwać się jakichkolwiek pozytywnych przesłanek.
Pięć lat temu 23 grudnia 2005 roku Lech Kaczyński został zaprzysiężony na prezydenta. Pamiętamy? A wokół cisza. Przemilczeć, wyciszyć. I cicho o pomniku dla 96 ofiar i cisza o wybitnych Polakach, którzy oddali życie służąc Polsce, rzadko kto o nich wspomni w mediach, jakby nie było o swoich poprzednikach.
Przy wigilijnych stołach pogrążymy się myślami tam, w smoleńskim lesie? Myślę, że przede wszystkim będziemy przy Rodzinach tych, którzy zginęli.
96 pustych miejsc przy wigilijnych stołach. Dotkliwy brak.
Jarosław Marek Rymkiewicz w świątecznej „Gazecie Polskiej” w rozmowie z Joanną Lichocką mówi, że istota Świąt objawia się jako coś co rządzi naszym życiem i uzmysławiamy sobie to co najważniejsze: „nie jestem ostatni”.
Wszyscy jesteśmy w tym samym starym dworze, zbieramy się na święty obrządek, który ma potwierdzić istnienie rodu, i do tego dworu przychodzi mały chłopiec. Chłopiec mówi nam, że nasza śmierć nic nie znaczy i nic nie kończy. I że na zawsze pozostaniemy w tym dworze - wszyscy razem.
Ale miejsca przy stole będą … puste. Będziemy czekać.
Tekst opublikowany w Nr. 51 Warszawskiej Gazety
- rekontra - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
Etykietowanie:
2 komentarze
1. Jak utrzymać wspólnotę?
to zmartwienie tych, którzy żyją Polską.
Dziękuję za ten tekst, który jest smutnym remanentem - NIE MA KTO UPOMINAĆ SIĘ O POLSKĘ.
Słuchałam wrzeszczącej Pitery u Rymanowskiego, która oskarżyła nas o to, że jesteśmy wrogami Polski.
Do Nelly Rokity, która kalecząc polski język mówiła i myślała po polsku, zawrzeszczała - "ja, Polka z matki i ojca ".......
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
2. Wspólnota niejedno ma imię
Powinniśmy się zorganizować jako wyborcy PiS i ci co nie wspierają czynnie PO-SLD-PSL, chociaż i oni nas atakują nieraz bardziej zajadle od tych z PO.
Naród teoretycznie jest zazwyczaj zorganizowany we własne państwo, w jego struktury, ale w III RP jest inaczej. Naród zniewolony nie ma własnego państwa chociaż teoretycznie je mamy, państwo jednak nie jest naszą Matką, ale machochą.
PiS jako partia nie jest zbyt dobrym miejscem na wspólnotę dla milionów ludzi, acz nie może to też być struktura 30-50 tys tylko członków. To nie do przyjęcia żeby tak mało nas było w PiS. To jest jeden z powodów przegrywania wyborów i programu który nie przemawia do narodu.
Czy sieć wystarczy nam do poczucia wspólnoty? Na pewno nie, ale daje narzędzia do budowy wspólnoty, do łączności, debaty itd. Prawdziwe więzy muszą być tworzone twarz w twarz i lokalnie, bo któż będzie często jeździł gdzieś po świecie. To poza tym kosztuje nie mało. Nie uciekniemy przed koniecznością tworzenia wielkiej organizacji o dosyć skomplikowanej strukturze. Z jednej strony powinna jako związek łączyć już istniejące organizacje, osoby prawne, a z drugiej nas jako osoby. Jest głód takiej nowej Solidarności, ja to czuję i wiem że mam rację.
marekkajdas.nowyekran.pl