Gronkowiec w Warszawie
Tu i teraz zajmę się jednak tylko swoim miastem rodzinnym, Warszawą. Nie będę jej przyrównywał do Londynu czy Paryża, ale porównam z Miluzą (Mulhouse) w Alzacji, czyli taką francuską Zieloną Górą, bo też leżącą na ziemiach odzyskanych od Niemiec.
Otóż tę daną Miluzę odwiedziłem na przełomie lat 1989/90. Pod tamtejszą starówką – trochę mniejszą od warszawskiej – znajdował się wielokondygnacyjny parking podziemny. W centralnej części miasta, przy każdym domu towarowym, jak i przy każdym innym obiekcie publicznym, usytuowany był też wielopoziomowy parking – albo podziemny, albo w sąsiednim budynku na wszystkich kondygnacjach.
Przy wjeździe na parking przyciskało się guzik i wyświetlała się liczba wolnych miejsc oraz wyskakiwał bilecik, którego trzeba było zachować. Przy wyjeździe ów bilecik wsuwało się do czytnika i wyświetlała się kwota do zapłaty. Płacić można było kartą lub bilonem, a w takim przypadku automat wydawał reszty. Za 1 godz. płaciło się poniżej 5 FRF (nie pamiętam dokładnie), a minimum socjalne wynosiło tam wtedy 4.800 FRF.
Na jezdniach i chodnikach parkowanie było zakazane, ale nikt nic nie kombinował, bo z miejscem do postawienia auta nie było żadnych problemów. Tym sposobem po ulicach centrum Miluzy samochody tylko jeździły i to bez większych kłopotów. Nadmienię, że w tym stutysięcznym mieście każda rodzina miała wtedy z reguły 2 samochody, dotyczy to również emigrantów z Polski, którzy mieszkali tam zaledwie od kilku lat.
W Miluzie byłem wtedy zimą i śnieg tam też wówczas padał. Nie leżał jednak zbyt długo na jezdniach i trotuarach, bo go natychmiast uprzątano i gdzieś wywożono. Nie stosowano tam tego wynalazku z komedii Stanisława Barei – Po co śnieg uprzątać i wywozić? Siły przyrody wiosną to załatwią! A patrzcie jacy ci Francuzi z Miluzy są nienowocześni – monsieur Jean-Marie Bockel jest tam nieprzerwanie burmistrzem od owego roku 1989 do dzisiaj...
Może błędem Prawa i Sprawiedliwości było przerwanie Lechowi Kaczyńskiemu kadencji prezydenta Warszawy w połowie? Co prawda nie miał szczęścia do podległego personelu, ale właśnie szczebel kancelarii prezydenta był z pewnością przekroczeniem kompetencji jego otoczenia. Muzealnicy w Warszawie może dawali sobie radę. W kancelarii Prezydenta Rzeczypospolitej nie sprostali obowiązkom. Lekkomyślnie ufając rządowym służbom, dopuścili do lądowania samolotu z prezydentem na pokładzie na rozszabrowanym rosyjskim lotnisku wojskowym, zamkniętym w 2009 r. Moralnie odpowiadają za tę katastrofę!
W tym roku był taki jeden kandydat na prezydenta Warszawy, warszawiak, architekt i urbanista. On miał ambicje podciągnąć nasze rodzinne miasto, chociażby na miarę tej francuskiej Zielonej Góry z ich ziem odzyskanych. Przepadł w wyborach. Ale czy przeciw niemu głosowali warszawiacy? Przypuszczam, że wątpię – jak powiadał piewca Warszawy Wiech. Przekonany jestem, że głosowali tak warszawianie, czyli warszawiacy flancowani – jak ich nazwał Walery Wątróbka.
- Jan Kalemba - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
11 komentarzy
1. Niestety rodowitych jest mało
Bo dziadostwa się wiele nazjeżdżało
Rodowici zginęli lub ich przegnano
By komunę zainstalowano
Pozdrawiam
2. @Jan Kalemba
nie ma Warszawa szczęścia do zarządzających. Zaczęło się od 1989 r. od Swięcickiego, potem Piskorski, układ warszawski, z którym nie poradził sobie do końca ś.p. Lech Kaczyński.
Ta hydra ma wiele głów, bo i jest o co grać - miliardy złotych z których każdy chce uszczknąć choćby promil.
Ale ja odpowiadam tym farbowanym czy też flancowanym warszawiakom - chcieliście - MACIE!
Płaczcie i płaćcie. Wywali na bruk? I dobrze wam tak.
Macie 5 lat przed sobą , a walec was wyrówna i odeśle abarot tam, skąd przyszliście.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
3. @autor
Czytam sobie zdawałoby się ciekawy artykuł a tu na koniec ...pierdu - za katastrofę moralnie odpowiadają współpracownicy prezydenta. No ale przecież współpracowników dobiera sobie prezydent a więc sam sobie winien. GRATULACJE!
janekk
4. Pani Marylo
Ale szkoda zmarnowanych 20 lat...
Kłaniam się
5. @janekk
Szanowny Imienniku
Niestety Lech Kaczyński nie zadbał o swoje bezpieczeństwo. Pod tym kątem źle dobrał podległy personel.
Dalsze wydarzenia wykazały zaś, że do krętu przykleiło się g... i krzyczało płyniemy!
6. @ Pan Jan Kalemba
Mimo wszystko za moralnych sprawców będę uważał kogoś innego. Może i współpracownicy prezydenta byli nieudolni, ale jeżeli nie życzyli prezydentowi źle, nie stawiałbym ich nawet w tym samym szeregu z POlitykami nie mówiąc o głównej ich winie.
janekk
7. @Jan Kalemba
Warszawa to miasto tyfusu - sodomia z gomorią, jeszcze jeden kwiatek :
Będzie ugodą Alicji Tysiąc z „Gościem Niedzielnym”?
Po tym, jak Alicja Tysiąc została radną Mokotowa
ma dojść do ugody między nią, a „Gościem Niedzielnym” – ustaliła
„Gazeta Wyborcza”.
-
Zamykam ten rozdział w swoim życiu - powiedziała GW Tysiąc,
przyznając, że informacje na temat procesu są prawdziwe. Jej adwokat nie
chciał jednak komentować tej sprawy.
TPT
http://fronda.pl/news/czytaj/bedzie_ugoda_alicji_tysiac_z_gosciem_niedzielnym
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
8. @janekk
Toteż winę - w sensie karnym - z powodu zaniedbań ponoszą służby rządowe oraz osoby je nadzorujące.
Nikt mnie jednak nie przekona, że w atmosferze nagonki na Lecha Kaczyńskiego można było politykom PO zaufać w pełni.
"Muzealnicy" z kancelarii prezydenta zaniedbali troskę o bezpieczeństwo szefa. Za to ponoszą ODPOWIEDZIALNOŚĆ MORALNĄ!
9. @ Pan Jan Kalemba
Wprawdzie nie wykluczam Pana dobrych intencji ale jednak pozostanę przy swoim. Ja powiedziałbym tak: O jakiejkolwiek odpowiedzialności nawet w sensie moralnym można mówić gdy są dowody na to że działania danych osób mogły przyczynić się do katastrofy a świadoma gra Tuska razem z premierem obcego państwa przeciw własnemu prezydentowi jest dla mnie takim dowodem. Jestem przekonany że gdyby nie był podziału na dwie delegacje to do katastrofy by nie doszło. Mówiąc tylko o czyimś braku wyobraźni lub nieudolności w kontekście odpowiedzialności moralnej można w końcu dojść do wniosku że prezydent jest sam sobie winny bo nie przewidział co może się wydarzyć i w dodatku wybrał sobie współpracowników którzy też nie potrafili zadbać o jego bezpieczeństwo.
Nie mam nic więcej do dodania.
pozdrawiam
janekk
10. @janekk
Podwórkowy sposób prowadzenia sporu - ten ma rację, kto głośniej krzyczy!
11. Szanowny Panie Janie Kalemba
To nie ja używam wykrzykników gdy pisze co myślę. Zwalcza Pan osoby mające inne zdanie a w dodatku przesądza o złych intencjach takiej osoby odbierając jej krytykę jako osobisty atak. Obiecuję więcej nie czytać i tym bardziej nie komentować tego co Pan napisze.
janekk