Jeszcze nie jest za późno
Jeszcze jutro, może w poniedziałek ... jeśli wysłać priorytetem. Mam to "przećwiczone", kiedyś nawet do pomocy kuriera...
Jeszcze jutro, może w poniedziałek ... jeśli wysłać priorytetem. Mam to "przećwiczone", kiedyś nawet do pomocy kuriera musiałam się odwołać.
Jutro po pracy znów wybieram się do hipermarketu, niekupione jakieś tam podarki ciągle, ale też trzeba zrobić zakupy na Święta. Czas złożyć ostatnie zamówienia.
Nie mam informacji, ile zabawek dotarło do gmin, które zgodziły się pośredniczyć w dostarczeniu prezentów, nie wiem, czy jest ich mnóstwo, czy bardzo mało. "Akcja" zaczęła się późno, raczej nie występuje opcja, że część upominków się zmarnuje. Ale ... jak będzie, tak będzie.
Przypomnę adresy, na które można wysyłać zabawki i słodycze dla dzieci Powodzian:
Gmina Lanckorona – Gminny Ośrodek Pomocy Społecznej, ul. 3 Maja 587, 34-143 Lanckorona (za zgodą Sekretarza Gminy, Pani Zofii Oszackiej)
Miasto Sandomierz – Ośrodek Pomocy Społecznej, ul. Słowackiego 17a, 27-600 Sandomierz (za zgodą Wiceburmistrza Miasta, Pana Marka Bronkowskiego)
Gmina Gorzyce (podkarpackie) - Urząd Gminy, ul. Sandomierska 75, 39-432 Gorzyce (za zgodą wójta, pana Mariana Grzegorzka)
W miarę możności proszę o propagowanie akcji.
http://rosemann.salon24.pl/259194,o-czym-zapomnielismy-a-nie-powinnismy-swieta
http://blogmedia24.pl/node/41899
- weronka - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
11 komentarzy
1. Trudno wyobrazić sobie
Trudno wyobrazić sobie zimowanie w kontenerach lub remontowanych
domach, w których panuje przeszywający ziąb. Równie pilne jak budowa
domów jest dokończenie wałów przeciwpowodziowych, tymczasem w planach
władz wojewódzkich finalizację prac planuje się za dwa lata
Święta w spartańskich warunkach
W
najtrudniejszej sytuacji bytowej znaleźli się ci mieszkańcy gminy
Wilków, którzy nie zdołali odbudować lub wyremontować swoich
zdewastowanych przez powódź domostw i zmuszeni są mieszkać w wynajętych
kwaterach. W okresie zimowym schronienie muszą mieć zapewnione aż 84
rodziny, choć liczba może się zwiększyć.
Gdy późną wiosną
tego roku w Wilkowie szalała powódź, "dom młynarza" był bodaj
najczęściej fotografowanym budynkiem w kraju. Wszystkie ekipy
telewizyjne, fotoreporterzy, a także politycy pragnący pokazać troskę o
los ofiar kataklizmu dojeżdżali do mostu na rzece Chodelce w Kolonii
Szczekarków, gdzie zaczynała się wielka woda, a najbliższym obiektem
zatopionym przez powódź był właśnie bardzo malowniczy, przypominający
ziemiański dwór, XIX-wieczny "dom młynarza". Dziś, jak wiele innych
zalanych budynków w Wilkowie, przechodzi on gruntowny remont. Jego
właścicieli, podobnie jak większość mieszkańców gminy, czeka zima w
spartańskich warunkach.
"Dom młynarza", należący od czterech pokoleń
do rodziny państwa Kwiryny i Andrzeja Głodkowskich, ogrzewany jest dwoma
kaflowymi piecami, jednak w dużych, pustych pokojach z betonowymi
posadzkami panuje chłód, aż para leci z ust. Ubrani ciepło właściciele
nie wyglądają na zmarzniętych, ale trudno sobie wyobrazić zimowanie w
takich warunkach.
- Jeden pokój przyszykowaliśmy sobie specjalnie na
zimę, nie zrywaliśmy podłogi, wnieśliśmy tam nasze łóżka polowe,
postawiliśmy piecyk-kozę i jest dość ciepło - nie traci ducha pani
Kwiryna. - Choinka się tam nie zmieści, zastanawialiśmy się właśnie z
mężem, że może w tym roku postawimy ją na podwórku albo w którymś z tych
pustych pokoi - planuje.
Liczący 115 lat "dom młynarza" nigdy
wcześniej nie został zalany przez powódź. - Ma bardzo grube mury i może
dlatego wytrzymał napór Wisły - uważa pani Kwiryna. - Gdy w końcu woda
zeszła, bałam się, że się rozleci. Był bardzo zniszczony, dwa razy pod
wodą, ale nie wyobrażam sobie, żeby go nie odbudować - dodaje.
Państwo
Głodkowscy postanowili po remoncie zachować dawny styl wnętrz. Dlatego
zamiast powszechnego dziś centralnego ogrzewania odtworzyli kuchnię
kaflową i normalny kaflowy piec. Jednak możliwości finansowe dwojga
emerytów są dość ograniczone.
- Na razie otynkowaliśmy pokoje,
wstawiliśmy okna, wylaliśmy posadzki, postawiliśmy piece i tyle, na
więcej nie ma pieniędzy. Mebli nie ma, łóżek nie ma, śpimy na polówkach.
Po takim kataklizmie wszystkiego nie da się zrobić od razu. Ważne, że
są piece, które grzeją i osuszają ściany - mówi pani Kwiryna.
Wprawdzie
nadzór budowlany oszacował koszty remontu "domu młynarza" na ponad 200
tys. zł, państwu Głodkowskim przyznano połowę tej kwoty. Wydali już
wszystko, co otrzymali, a nawet więcej.
- Tu się za wszystko nie
płaci w setkach, ale w tysiącach, bo firmy drą, jak mogą - podkreślają. -
A na dodatek państwo nie zwolniło powodzian z VAT, czyli z tego, co
łaskawie dało, odebrało sobie 22 proc. - skarżą się.
Państwo
Głodkowscy chcieliby położyć w domu drewnianą podłogę, ale to wiąże się z
kosztami przekraczającymi ich możliwości finansowe.
- Może gdyby
znalazł się jakiś sponsor, przynajmniej na podłogi, choćby nawet do
jednego pokoju, mógłby tu później przyjeżdżać na jakiś odpoczynek. To
jest naprawdę piękny dom, a dookoła ciekawa okolica, do Kazimierza 8 km,
a tam zjeżdża tak wielu warszawiaków - marzy pani Kwiryna.
Woda pokrzyżowała plany
Z
raportu wojewody dotyczącego pomocy mieszkańcom terenów zalanych
podczas tegorocznej powodzi wynika, że do 25 listopada br. z zasiłków
celowych na odbudowę domów w niemal całkowicie zatopionej gminie Wilków
skorzystało 1055 rodzin. Na ten cel przekazano ogółem 45,7 mln zł i nie
jest to koniec pomocy, zwłaszcza w przypadku zasiłków do 100 tys.
złotych. Raport stwierdza, że wypłacono pierwszą transzę środków, tj. 50
proc. zasiłku przyznanego decyzją administracyjną, a kolejne transze
osoby poszkodowane otrzymują systematycznie po przedstawieniu faktur lub
rachunków za zakupione materiały budowlane.
W takiej sytuacji są
państwo Barbara i Władysław Wójtowiczowie z Zastowa Karczmiskiego,
którym woda zatopiła dwa domy mieszkalne. Do jednego z nich tego lata
miał wprowadzić się wnuczek z żoną, ale wielka woda pokrzyżowała te
plany. Z przyznanego im zasiłku na remont w wysokości 70 tys. zł
otrzymali dotąd połowę.
- Ale już złożyliśmy rachunki i czekamy na resztę - wskazuje pani Barbara.
Na
razie został wyremontowany jeden z domów, ten dla wnuka. Od kilku dni
państwo Wójtowiczowie śpią już w wyremontowanym domu. Ale większość dnia
spędzają w tym drugim ze skutymi w środku i na zewnątrz tynkami.
- Ściany są jeszcze zamoknięte, mrozy mogą spowodować, że popękają, jeśli nie będzie palone - tłumaczy pan Władysław.
Pani
Barbara czuje żal do pracowników gminy, że nie pamiętają o nich przy
rozdzielaniu darów. - Rozdawali lodówki, meble, a nas nawet nie
poinformowali - narzeka. - Wszystko dlatego, że ja i mąż mamy emerytury i
wszystkim się wydaje, że nam się dobrze powodzi. Ale 48 lat na to
ciężko pracowaliśmy, wszystko sami pobudowaliśmy, od fundamentów. Mąż
był murarzem, a ja pomocnikiem. Nigdy nie prosiliśmy o wsparcie.
Mieliśmy troje dzieci, nigdy do gminy po jałmużnę nie poszliśmy. Zawsze
mieliśmy jakieś krowy, świnie, drób, chodziłam do ludzi pracować. Nie
piliśmy, nie bawiliśmy się, tylko całe życie ciężko pracowaliśmy.
Dlaczego teraz za to nas się karze? - pyta kobieta.
Byle na swoim
Nie
wszyscy zdążyli z wyremontowaniem lub budową domu - zimą schronienie
muszą mieć zapewnione aż 84 rodziny. Pewna nerwowość zapanowała na
początku grudnia, gdy gmina, która do tej pory refundowała koszty
wynajmu mieszkań dla powodzian, ogłosiła, że nie ma pieniędzy na ten
cel. Ale na szczęście nowy marszałek województwa w geście dobrej woli
obiecał wyasygnowanie potrzebnych środków.
Pani Genowefa Szast i jej
syn Jerzy Kuś, którzy mieszkają w kontenerze tuż obok wałów
przeciwpowodziowych w Zastowie Karczmiskim, należą do tych rodzin, które
nawet nie zaczęły odbudowywać zniszczonego przez powódź domu. Winą za
ten stan rzeczy matka i syn obarczają urzędniczą biurokrację nieczułą na
ludzkie nieszczęście.
- Wszystko dlatego, że działka nie była
sądownie podzielona na spadkobierców. I choć rodzina chciała zrzec się
prawa do spadku, powiedziano nam, że aby dostać pieniądze na odbudowę
domu, trzeba wszystko przeprowadzić sądownie - tłumaczy pan Jerzy. A to
wymaga czasu i pieniędzy.
- Jak w zimie uda się nam załatwić sprawę w
sądzie, to na wiosnę będziemy budowali dom - mówi pani Genowefa. -
Sąsiad za 100 tys. - a tyle i nam obiecali - wybudował taki nieduży dom -
dodaje.
Na razie jednak wraz synem - jako jedna z trzech rodzin w
gminie Wilków - zamierza spędzić zimę w kontenerze, przeciwstawiając się
stanowczo próbom przekwaterowania do lokalu zastępczego. O ile jednak
dwie pozostałe rodziny mieszkają w dwupokojowych kontenerach z kuchnią i
łazienką, udostępnionych przez Caritas, o tyle pani Genowefa z synem
przebywają w najprostszym blaszaku składającym się z jednego
pomieszczenia. Gotowi są myć się całą zimę w misce i gotować posiłki na
zewnątrz, w małej komórce zwanej kuchnią letnią, byle zostać na swoim.
-
To nie są warunki do przeżycia zimy, dla mnie oni już tam nie mieszkają
- denerwuje się Grzegorz Teresiński, wójt Wilkowa. - Zrobię wszystko,
co w mojej mocy, żeby ich stamtąd zabrać - zapewnia.
Nie będzie to jednak takie proste.
-
Wszyscy się uwzięli, żeby nas stąd usunąć. Straszą zimą. Ale mamy dobry
piecyk elektryczny. Teraz jest włączony tylko na dwójkę, a jak ciepło -
pani Genowefa pokazuje sześciostopniową skalę na grzejniku.
Rzeczywiście, choć na dworze temperatura oscyluje wokół zera, w
kontenerze jest naprawdę bardzo ciepło.
O opuszczenie kontenerów
apelowały już do mieszkańców Wilkowa władze gminy i województwa
lubelskiego. Ale pani Genowefa stanowczo mówi "nie": - Mam już prawie
osiemdziesiąt lat i jak gdzieś indziej jestem, to wszystko mi doskwiera.
Nawet gdybym miała tu umrzeć, nigdzie nie pójdę.
Nie wyrzucić w błoto
Z
usuwaniem skutków tegorocznej powodzi na Wiśle wiążą się ogromne
koszty, wielka praca, trud i ofiarność tysięcy ludzi. Tylko w gminie
Wilków na odbudowę i remont zniszczonych domów przeznaczono grubo ponad
50 mln zł, na pomoc socjalną - kilkanaście milionów, na odbudowę
infrastruktury gminnej - kolejne kilkanaście... Niemal wszyscy
poszkodowani przez żywioł nie wyobrażają sobie życia poza swoją gminą.
Nakładem wielkich wyrzeczeń odbudowują i remontują swoje domy stojące w
zasięgu potencjalnej fali powodziowej. Liczą, że państwo zapewni im
bezpieczeństwo.
Wśród niezbędnych inwestycji wymienia się regulację
koryta Wisły, tworzenie polderów zalewowych oraz budowę wałów
przeciwpowodziowych. Zadaniem szczególnie pilnym dla gminy Wilków jest
dokończenie obwałowań. Tymczasem w planach wojewódzkich strategów ich
ukończenie planuje się dopiero za dwa lata.
- Jeżeli państwo polskie,
które przeznaczyło miliony na pomoc ludziom w odbudowie, nie dostrzega
palącej potrzeby dokończenia inwestycji wałów - nie w perspektywie
wieloletniej, tylko przyszłorocznej, to te pieniądze, które już państwo
przekazało na rzecz gminy Wilków, mogą się okazać wyrzucone w błoto -
uważa Grzegorz Teresiński, wójt gminy Wilków, wybrany na kolejną
kadencję już w pierwszej turze. Wyraża on obawy wszystkich mieszkańców
gminy.
Na 22 km wałów, które znajdują się na terenie gminy Wilków, 16
km jest już umocnionych, a prace przy 6 km się rozpoczęły. Ukończenie
dwóch odcinków planowane jest w roku 2011, a dwa następne w 2012. -
Środki są zabezpieczone - zapewnia dyrektor Andrzej Pichla z
Wojewódzkiego Zarządu Melioracji i Urządzeń Wodnych w Lublinie.
Oby do tego czasu Wisła znowu nie wezbrała.
Adam Kruczek
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
2. Marylo
No własnie. Koszmar i tak naprawdę wiele lat poświęconych na odbudowę. A gminom nie spieszy się może i dlatego, że nie mają środków! Bo ta szumnie obwieszczana "pomoc" jest właśnie taka: w sezonie wiele słów i obietnic, a potem "radźcie sobie jakoś"... Pozdrowienia...
3. Smutne Swieta,podwojnie smutne
Smierc prawie setki najlepszych ,z Prezydentem i Jego Małżonką na czele
i zupełne "po- miniecie POWODZIAN...ale rząd, jak mawiał sam urban i tak się wyzywi...
szczegolnie,gdy tak mocno zadbał o wydatki kancelarii płemiera i pREZYDENTA
serd pozdr.
gość z drogi
4. Najkrótsza wojna czasów nowożytnych
i tylko my o niej wiemy. My czyli kilka - kilkanaście milionów. Oraz służby wszystkich krajów na świecie?
Przepraszam że przy tej okazji, ale nie mogłam się powstrzymać... :)
Pozdrawiam serdecznie
5. Weronka,słusznie TO nazwałas
gdzies w sieci,ktos obliczył,ze tylu głownodowodzących ,ilu zginęło za rządow
Klicha,to nawet w Czasie wojny naraz ,tylu nie zginęło........
Masz RACJĘ: Najkrotsza wojna czasow nowozytnych,
dodają do setki Polakow nas Smolenskiem,tysiące Polskich Rodzin,ktore straciły w czasie POWODZi
Wszystko,
to wojna z Narodem ,naprawde im się udała..........
rosnie armia ubogich Polek i Polakow iich Dzieci......a rządzący.....? grają w piłkę...kiepsko,
pozdr
gość z drogi
6. Są takie zabawki - pluszaki - całkiem niedrogo, możnaby wysłać
nawet hurtem, ale ... no nie wiem, czy dzieci się ucieszą... Ale może lepiej takie, niż gdyby mialo zabraknąć?
7. Weronko,tez dobry pomysł,do tego
słodycze,oplatek,zyczenia i zielona gałązka , z zyczeniami :)
gość z drogi
8. @gościu z drogi
Ja wysłałam bez zapakowania w osobny prezent... Ale gminy mogą też same rozdzielić to, co przyjdzie pojedynczo, pomiędzy dzieci.
Pozdrawiam serdecznie :)
9. Weronko,jestes wspaniałą Matka,Kobietą
teraz juz tylko możemy liczyć na siebie,Panstwo nie interesuje się LOSem Powodzian bo i "POCO"
serd pozdr:)
gość z drogi
10. Weronka
Tak to jest wojna nowożytnej Europy. Tylko ja nie wierzę, że najkrotsza. Ona potrwa wiele lat i zostaliśmy zupelnie sami. Możemy liczyć tylko na siebie i na Boga. Wierzę, że On nas nie opuści, kiedy my pozostaniemy Mu wierni. Wygramy, bo On jest z Nami.
Pozdrawiam serdecznie
------------------------
Nie strach, nie trwoga tylko Miłość do Boga tarczą mą i drogowskazem.
11. Ten jeden Talerz,pamiętajmy
Teresat,Weroniko
ON jest dla Tych,ktorzy odeszli,ale wciąż są z nami..........Długa wojna,TAK
a my,kolejny RAZ stajemy do egzaminu
i wygramy go,z Bożą pomocą........
serd pozdr........
gość z drogi