♦ Moja iluminacja

avatar użytkownika wielka-solidarnosc.pl

Iluminacja z przeszłości

Morsik wywołał mnie do tablicy, wyrażając przypuszczenie, że moje obecne zaangażowanie to rodzaj kompensacji za spóźnienie się na pociąg „Solidarność”. Fakt, jestem o 10 lat młodszy od moich kolegów, ale gdybym miał duszę wojownika, tobym się załapał. Więc to nie kompensacja.
Ale też nie ekspiacja. Nigdy nie czułem wstydu ani wyrzutów sumienia, że nie działałem w konspirze. Nikt z moich kolegów nie działał – nie mieliśmy kontaktów. To nie było takie proste, że ot z ulicy się trafiało do podziemia. Ale co ważniejsze – jak już powiedziałem, nigdy nie czułem powołania wojownika. Zawsze wiedziałem, że ludzie dzielą się na tych działających i tych refleksyjnych, i nie muszę chyba mówić, do których było mi bliżej.
Uważałem poza tym, i to jest najważniejsze, że ja to ot – taki malutki jestem. Gdzież mi do wielkich czynów? Przecież jest tylu godniejszych ode mnie, lepiej przygotowanych, mądrzejszych, odważniejszych… I zdania nie zmieniłem po ’89. Wciąż sądziłem, że sprawy kraju są w najlepszych rękach, że opozycja ma szuflady pełne projektów i pomysłów, wręcz gotowych rozwiązań. A kiedy się okazało, że tak nie jest, nawet przez chwilę nie wątpiłem, że zaraz będzie. Przecież rząd posierpniowy wspiera tylu intelektualistów, tyle autorytetów…
Po paru latach zmądrzałem. To się odbyło bez nijakiego oświecenia, wtedy nie było żadnej iluminacji. Moje poglądy ewoluowały i nawet nie umiem powiedzieć, kiedy przybrały obecny kształt. Na pewno niemałą rolę w tym samouświadomieniu odegrało zbyt mikre jak na moje oczekiwania uhonorowanie bohaterów, zarówno tych wojennych, wcześniej zakazanych, jak i tych najnowszych spod sztandaru „S”.
Jednak wciąż widziałem przed sobą mnóstwo godniejszych. Najpierw AWS, potem PiS i PO. Moje głosy w wyborach były wystarczającą formą aktywności.
I nagle zobaczyłem, że przede mną strasznie się przerzedziło, że wielu tych, co mieli nas prowadzić, odpadło po drodze, inni poszli wręcz w przeciwną stronę, jeszcze inni gdzieś skręcili, a najwięcej było takich, co tylko udawali, że idą razem z nami. I nagle okazało się, że te dwie tendencje sie zbiegły – z jednej strony moje samouświadomienie, z drugiej zdrada autorytetów. I mam do wyboru albo też zdradzić, albo chwycić to drzewce sztandaru, który ktoś porzucił.
Nie mogłem powiedzieć, że to nie moja sprawa. „Solidarność” jest najpiękniejszym wspomnieniem mojego życia. Urodzony w niewoli, okuty w powiciu, ja jedną taką wiosnę miałem w życiu. Raz tylko płakałem jak dziecko ze szczęścia – 2 września 1980, ok. godziny 20, kiedy w Dzienniku TV Racławicki kończył czytać tekst Porozumień Sierpniowych. Ryczałem jak bóbr. I nigdy nie zapomnę, komu to zawdzięczam. Nie Wałęsie ani nawet Prezydium MKS-u, ani tym bardziej ekspertom, tylko wszystkim strajkującym i ich rodzinom. Ich solidarności.
Być może to, że nie byłem w „Solidarności” pozwala mi zachować to wspomnienie nieskażone…
…i przyszedł 10 kwietnia… Nie wiedziałem, jak my wszyscy, co ze sobą zrobić. Snułem się jak otępiały, odbierając świat jak przez dźwiękoszczelną szybę. Nagle przypadkiem sięgnąłem po „Głosy zza muru”, które trafiły do mnie w spadku po teściu. Pamiętam, że gdy pół roku wcześniej likwidowaliśmy jego mieszkanie, chciałem tę „bibułę” wyrzucić. Tylko syn ze swoją naturą chomika uratował książkę.
12 kwietnia czytałem te teksty po raz pierwszy w życiu i doznałem olśnienia. Wiedziałem, że muszę uratować je przed zapomnieniem. Usiadłem do skanera, przejechałem 200 stron ocr-em, sczytałem, zamieściłem w internecie, rozesłałem do wszystkich podmiotów, jakie mi przyszły na myśl.
I odnalazłem panią Joannę Wierzbicką-Rusiecką. Kiedy zdradziłem jej swoje marzenie, by ktoś nagrał na nowo te piosenki (zdążyłem napisać do Pietrzaka i do De Press), usłyszałem: „A co by pan powiedział na autentyczne nagrania z internatów?”
W ten sposób stałem się kustoszem tych materiałów. I stanę na głowie, żeby oprócz nagrań archiwalnych (których jakość jest w tej chwili dużo lepsza niż plików wejściowych, słowo) znaleźć współczesnego wykonawcę lub wykonawców dla tych pieśni. Mam wobec nich dług wdzięczności. Dzięki nim obudziłem się z letargu, zacząłem na nowo pisać, działać. Nie wiem, jak mógłby wyglądać mój alternatywny życiorys po 10 kwietnia, nie wiem, dokąd zaprowadzi mnie obecna ścieżka. Ale wiem, że bez „Głosów zza muru” byłbym w tej chwili w zupełnie innym miejscu. I na tyle, na ile mogę to ocenić, obecne podoba mi się dużo bardziej.
Pani Joanno, chyba nawet nie przypuszczała Pani, że 30 lat po wydaniu „Głosów” Pani praca diametralnie odmieni czyjeś życie?

Yuhma

15 komentarzy

avatar użytkownika natenczas

1. ♦ Moja iluminacja

Tekst napisany przez Yuhmę.
Polecam.

Pzdr.

avatar użytkownika Morsik

2. Usprawiedliwienie

Niniejszym zapewniam, że nie zamierzałem obciążać Yuhmy zarzutem gromadzenia pamiątek w wyniku traumy. :) Coś przecież musiałem napisać w prezentacji... A trauma dzisiaj do wszystkiego pasuje, no nie! :):):)

 Niechlubny udział każdy ma: ten, który milczy, ten, który klaszcze...

avatar użytkownika barbarawitkowska

3. Yuhma

wiele sie zmieniło przez te lata, wtedy był sam romantyzm, teraz doszło trochę pragmatyzmu, który się jednak przydaje. No i wtedy wierzylismy w sprawiedliwośc wolnego świata a teraz wiemy, że ten swiat wcale nie jest ani bardziej wolny, ani bardziej sprawiedliwy, ani lepszy, ani nawet ładniejszy niż my. I że możemy liczyć tylko na siebie. A to wbrew pozorom wcale nie musi być mało.

avatar użytkownika niezapominajka

4. Yuhma

Wiosną 1980 roku urodziłam córeczkę, poszłam na urlop wychowawczy...a potem cały świat runął mi na głowę, bo okazało się, że córka żyje "na kredyt" i tylko dzięki naszej - rodziców konsekwencji, a także lekom, których zdobycie graniczyło z cudem, będzie mogła żyć.
Mój mąż pracował w wielkim zakładzie, zaangażował się w solidarnościową działalność, ale nawet słowem mi o tym nie wspomniał. Oczywiście dowiedziałam się jego aktywności szybciej niż mi o tym powiedział, ale nawet do głowy mi nie przyszło odwodzić go od tego...
Szczęśliwie dla niego i dla nas, był tylko "solidarnościowym trybikiem", dzięki czemu uniknął internowania i okrutnych prześladowań...
Ale działał przez następne lata...chociaż, z każdym dniem tracił złudzenia, bo widział w jakim kierunku to wszystko zmierza...

Pozdrawiam serdecznie;))

avatar użytkownika Jacek Mruk

5. Bo życie nas zaskakuje w każdym momencie

Dlatego nie wolno się nigdy odwracać na pięcie
Trzeba iść z pokorą do przodu , choćby z przerwami
Bo my jesteśmy sami dla siebie autorytetami
Wiemy co żeśmy zrobili źle , a co dobrze
Kiedy wylewaliśmy też łzy bobrze
A także to kiedy były zwątpienia
Że Polska jest nie do ocalenia
Wiara Honor i Ojczyzna
To nasza Ojcowizna
Pozdrawiam

avatar użytkownika Morsik

6. Gdyby mnie ktoś zapytał,...

...jakie były powody mojego zaangażowana się w tworzenie "Solidarności", chyba bym jednoznacznie nie umiał odpowiedzieć. Po prostu tak wyszło, bo TO wynieśliśmy z domu...

 Niechlubny udział każdy ma: ten, który milczy, ten, który klaszcze...

avatar użytkownika Maryla

7. Morsiku

Po prostu tak wyszło, bo TO wynieśliśmy z domu... - więcej - byliśmy przygotowani w domu, że mamy dług i czekaliśmy , słuchając tego, co nam przekazywali Rodzice i Dziadkowie, na nasz czas.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika yuhma

8. Morsiku

Twoje podejrzenie było bardzo sensowne i nie zawierało nawet cienia złośliwości. Też jakos musiałem zacząć, a Ty mi się nawinąłeś na oko :-)
Myślę, że powodów zaangażowania jest mnóstwo i pewnego dnia łączą się w jeden potężny powód, który każe nam wstać i wyjść.

Pozdrawiam każdym słowem

avatar użytkownika yuhma

9. Basiu

teraz doszło trochę pragmatyzmu
Mów za siebie :-)
Bardzoś pragmatyczna, oj, bo pęknę! :-)

to wbrew pozorom wcale nie musi być mało
Samoświadomość to bardzo dużo, to kantowskie oświecenie. Wyszliśmy z
niedojrzalości, więc z kazdym dniem jesteśmy mądrzejsi i silniejsi.

Pozdrawiam każdym słowem

avatar użytkownika yuhma

10. Niezapominajko

Chylę głowę przed Tobą...

z każdym dniem tracił złudzenia
Zludzenia mają taką dziwną przypadłość, że nie sposob utracić ich do końca. Na szczęście!

Pozdrawiam każdym słowem

avatar użytkownika yuhma

11. Jacku

Wiara Honor i Ojczyzna
To nasza Ojcowizna

której nikt nam nie może odebrać,
która jest niepodzielna
która można przekazać dzieciom
a mieć nadal.

Pozdrawiam każdym słowem

avatar użytkownika natenczas

12. 1971

To był dla mnie rok przełomowy,rok w którym po raz pierwszy zacząłem pracować,kiedy zacząłem słuchać RWE i "Głosu Ameryki".Z latami zdobywałem wiedzę o wszystkim co się dzieje i narasta w Polsce.Nocami siedziało się z uchem przy głośniku radioodbiornika i słuchało odpływających fal.
Budził się we mnie wewnętrzny opór przeciwko temu draństwu z jakim mieliśmy do czynienia.
Dalej już potoczyło się jak lawina.
Wiedziałem po której stronie trzeba stanąć.Nic mnie już nie zatrzymało.
Dziś uważam,ze wybrałem słuszną drogę.
I tak, jak Ty,Yuhma,czułem wtedy,w sierpniu,że jesteśmy kimś,że zwycięstwo było nasze.
Wielkie zwycięstwo.

A to,że nas wszystkich po `89 wyrolowano,to już inna bajka.
Chociaż nie byłem jeszcze wtedy świadomy tego.

Pzdr.

avatar użytkownika yuhma

13. Natenczas

A to,że nas wszystkich po `89 wyrolowano,to już inna bajka.
Tak! nie są w stanie odebrać nam tego, cośmy przeżyli na przełomie sierpnia/wrzesnia 1980

Pozdrawiam każdym słowem

avatar użytkownika Jacek Mruk

14. yuhma

Wiarę i Honor możemy przekazać
Z Ojczyzną może nam ktoś zakazać
Gdy zawłaszczy ją dla jakichś obcych nacji
Tych załganych, pełnych hipokryzji i dzikiej narracji
Pozdrawiam

avatar użytkownika barbarawitkowska

15. Yuhma

pomału słowa zaczynają odzyskiwać właściwy sens,ostatecznie kropla drąży skałę. Chyba nie myslałeś, że to piękne to będzie zaraz?
Pragmatyzm nie musi być antonimem romantyzmu vide Piłsudski. Żeby zwyciężyć trzeba najpierw pozbyć się złudzeń, potem policzyć siły, potem długo się przygotowywać, a potem zrobić jeden bardzo romantyczny skok. Tak to widzę.
Oczywiście można coś wygrać przypadkiem, ale ten wariant zostawmy.
W moim przypadku pewna doza entropii (nie mam odwagi nazywać tego romantyzmem- za duże słowo jak na mnie) to właśnie pragmatyzm, kiedy sie jest już poza połową życia i nie chce się żyć na niby to tak naprawde zostaje tylko Bóg , honor i Ojczyzna. Więc ustalmy, że różne rzeczy robię z pobudek egoistycznych,żeby poczuć sie lepiej. I taki to mój pragmatyzm. Pozdrawiam.
PS
Pamiętam jak Jakubowska przed maturą (nasza historyczka z dyplomem moskiewskiej uczelni) pytała wszystkich co chcieliby w życiu robić, ja powiedzialam, że nie wiem i że chcialabym być tylko uczciwym czlowiekiem i jak ona zrobiła sie czerwona, bo chyba wzięla to do siebie. I powiedziała mi, że to bardzo dużo i wcale nie jest proste. A ja po pierwsze naprawdę nigdy nie mialam żadnych życzen do Pana Boga co do swojego zycia. A po drugie to tym sie różnimy- w moim domu i w wielu innych polskich domach wychodziło się od elementarnej przyzwoitości, a w innych ( w tym konktetnym przypadku żydokomunistycznym) przyzwoitość to było coś czego nawet nie brało się pod uwage , że może być osiągalne w życiu. Tym większy, niewyobrażalny mój szacunek dla Antoniego Zambrowskiego.