Śledztwo smoleńskie i europejskie standardy? O państwie upadłym
Słuchanie T. Nałęcza nie jest rzeczą miłą. Nie chodzi już o niezwykły historyczny cynizm jakby nie było historyka, profesora, podobno specjalisty od "Polski międzywojennej". Nałęcz uosabia cechę, której w polityce nie trawie: nieprzyzwoity koniunkturalizm, tłamszący to, co na początku wieku XX pozwoliło się odrodzić Polsce - umiłowanie ojczyzny (patriotyzm), rzeczywistej wolności, niezależności.
Dzielenie koniunkturalizmu na przyzwoity i nieprzyzwoity to zabieg doraźny, skrót myślowy. Polityka siłą rzeczy jest działalnością koniunkturalną. Niektórzy politycy jednak przedkładają w sposób gorszący własne dobro nad elementarny interes Rzeczpospolitej.
Przy czym nie chodzi mi o kwestie, które podlegają merytorycznej dyskusji, np. sprawa naszego uczestnictwa w UE. Nie sądzę, by twierdzenia, iż zwolennicy integracji mięli w nosie niepodległość Polski, były uzasadnione. Mam na myśli sprawy natury podstawowej, takie jak np. pełne zaangażowanie państwa, jego władz, instytucji w wyjaśnienie przyczyn katastrofy, w której zginęła istotna część elit kraju, ludzi z wszystkich stron politycznego sporu.
Tomasz Nałęcz, najbliższy współpracownik Prezydenta Komorowskiego powiedział dziś rano w Trójce, iż śledztwo smoleńskie prowadzone przez Rosjan jest w pełni zgodne z europejskimi standardami.
Wiemy, że to wierutne kłamstwo. Choćby casus związany z sposobem wyjaśniania przyczyn tragedii nad Lockerbie dowodzi dobitnie, jak lekceważąco traktują jakiekolwiek cywilizowane standardy Rosjanie. Braki w zabezpieczeniu miejsca zdarzenia, kradzieże rzeczy osobistych ofiar, niszczenie wraku tupolewa, pozostawienie elementów samolotu na świeżym powietrzu, co spowodowało utratę lub ograniczenie ich wartości dowodowej. To są szkolne, ewidentne błędy. Prezydent Miedwiediew, podobno profesor prawa karnego (, jak stwierdził dzisiejszego poranka T. Nałęcz. Na marginesie, z Wikipedii - z której, jak wiemy, chętnie korzysta sam Bronek- wynika coś innego), na pewno świetnie zdaje sobie z tego sprawę. I co?
Ale na tym Nałęcz nie poprzestał. Stwierdził, że osoby, które domagają się utworzenia międzynarodowej komisji ds. zbadania przyczyn katastrofy lotniczej z 10 kwietnia (vide ostatnie wysłuchanie w PE), traktują swój kraj jak "państwo upadłe". Zdaniem Nałęcza tylko w przypadku "państw upadłych", w których władza nie radzi sobie z wypełnianiem swych podstawowych zadań, można w sposób uzasadniony domagać się przejęcia niektórych jej kompetencji przez ciała międzynarodowe.
Niebywała prowokacja, bo o tak wyjątkową głupotę nawet profesora Nałęcza nie śmiem podejrzewać.
Mam nadzieję, że prezydencki doradca pamięta, że to Rosjanie prowadzą śledztwo smoleńskie: mają dostęp do najważniejszych dowodów, posiadają pełną jurysdykcję. Nasza rola sprowadza się do próśb, na które Moskwa pozostaje najczęściej po prostu głucha. A więc mowa o "wstępowaniu" w kompetencje polskich władz jest nieporozumieniem - polskie instytucje tych kompetencji nie mają, zadecydował o tym D. Tusk, odstępując od jakichkolwiek prób przejęcia przez NAS tak istotnego śledztwa.
Szkoda, że red. Michniewicz, która przeprowadzała z prezydenckim doradcą wywiad, nie potrafiła zwrócić na to uwagę. Może nie chciała.
Nałęcz to człowiek złośliwy, zawsze chętny do politycznych pyskówek; takie zachowanie nie przystoi nie tylko profesorowi jednaj z najlepszych polskich uczelni wyższych, ale przede wszystkim prezydenckiemu doradcy. Nie ma oporów, nie zna świętości (jak wieloletni, wierny do samego końca, działacz PZPR może znać?) stosuje wyjątkowo haniebne metody w walce z oponentami. Dziś posłużył się ohydną prowokacją: bo czymże jest mówienie o "państwie upadłym" w sytuacji zupełnej bierności polskich władz wobec śledztwa smoleńskiego?
Zarzucanie M. Kaczyńskiej, Z. Kurtyce, M. Mercie podważania uprawnień/kompetencji premiera Tuska i Prezydenta Komorowskiego (, a to w istocie uczynił Nałęcz, mówiąc o "państwie upadłym") to nie tylko głębokie niezrozumienie woli rodzin ofiar katastrofy z 10 kwietnia, to również dowód na elementarne braki w kulturze osobistej, wyczuciu, kurtuazji.
Swój żałosny wywiad Nałęcz zakończył charakterystycznym wyjaśnieniem przyczyn zaproszenia na kolację z Miedwiediewem tylko wybranych (dokładnie 3 ) przedstawicieli rodzin poległych pod Smoleńskiem. Brzmiało to mniej więcej tak:
"Wybór ten był przecież oczywisty, proszę mnie zwolnić z wyjaśnień, nie ma ku temu najmniejszych powodów".
- chinaski - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
1 komentarz
1. I właśnie dlatego...
żeby oszczędzać własna adrenalinę - od wielu już lat staram się nie słuchać/nie oglądać tego ludzkiego ścierwa.
Dixi.
Selka