Rządząca obecnie w Polsce koalicja osiągnęła w tym roku pełny monopol władzy.
Sejm, rząd, urząd prezydenta, samorządy są w jej rękach. Cieszy się zdecydowanym poparciem sądów, mediów, służb specjalnych, celebrytów, wyższej hierarchii kościoła oraz czynników zagranicznych.
Jedyna opozycyjna partia, zmasakrowana pod Smoleńskiem, jest dowolnie rozgrywana przez rządzących i na przemian atakowana za każde wypowiedziane i niewypowiedziane zdanie, a na drugą rękę wyśmiewana przez tzw. "satyryków".
Niedawno zaczął się nowy etap. Jego przejawem stały się wydarzenia w biurze poselskim Janusza Wojciechowskiego, oraz to, co stało się kilka dni wcześniej w Rybniku. Zamordowanymi zostali działacze Prawa i Sprawiedliwości przez (oczywiście) osoby niepoczytalne.
(Nawiasem mówiąc obecne położenie PiS-u do złudzenia przypomina sytuację, w jakiej znalazła się w filmie "Gladiator" "barbarzyńska horda" pod dowództwem Maksimusa, którą ustawiono na środku areny i kazano odgrywać rolę Kartagińczyków.)  
Triumfalizm rządzącej koalicji jest tak wielki, że Tusk mógł pozwolić sobie na uwagę, że "nie ma nawet z kim przegrać", a Komorowski z pełną ostentacją zaprasza na obrady RBN-u komunistycznego zbrodniarza - Jaruzelskiego.

Jak jednak powszechnie wiadomo - nic nie trwa wiecznie.

Rządy PO są skrajnie nieudolne. Niszczą polską gospodarkę w tak szybkim tempie, że już w niedługim czasie żadne PR-owskie sztuczki nie przesłonią widoku katastrofalnych następstw poczynań rządu Tuska.
Z całą pewnością nie powtórzy się casus Partii Rewolucyjno-Instytucjonalnej w Meksyku, czy Partii Liberalno-Demokratycznej w Japonii, które rządziły bez przerwy przez kilkadziesiąt lat.

Jest kwestią czy obecna koalicja straci władzę już w przyszłym roku, czy dopiero w następnych wyborach w 2015 roku.
Obawiam się, że raczej to drugie. Dla przeciętnego zwolennika platformy ani strata pracy, ani licytacja domu zbudowanego na kredyt, którego nie ma czym spłacić, nie jest wystarczającym powodem do przejrzenia na oczy i zmiany swoich preferencji wyborczych. 
Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło. Jest wielce prawdopodobne, że przetrwanie rządów PO i jej przystawek do 2015 roku, spowoduje odpowiednio silne odchylenie wahadła wyborczego. Tak silne, że zarówno sejm jak i prezydentura trafi w ręce opozycji (gwoli jasności - za opozycją jest dzisiaj tylko i wyłącznie PiS). Co więcej - opozycja zdobędzie odpowiednio wysokie poparcie, które pozwoli na zmianę konstytucji oraz całkowitą przebudowę systemu politycznego w Polsce.
Będzie to konieczne, ponieważ ustrój III RP w swojej istocie doprowadził państwo polskie do całkowitego upadku, zarówno gospodarczego, jak i politycznego.
Precedens tak znacznej zmiany politycznej miał miejsce bardzo niedawno i bardzo niedaleko - na Węgrzech.

Państwo polskie (o ile to odpowiednie określenie) obecnie osiągnęło stadium, w którym:
1. utraciło suwerenność polityczną,
2. utraciło suwerenność gospodarczą,
3. nie potrafi zapewnić obywatelom bezpieczeństwa, zarówno tego podstawowego - fizycznego, jak i bezpieczeństwa ekonomicznego,
4. ma zniszczoną gospodarkę,
5. istniejące mechanizmy polityczne doprowadziły do totalitarnej dominacji jednej opcji politycznej,
Dzisiejsza sytuacja gospodarcza Polski jest nieporównanie gorsza, niż w momencie startu III RP - chociażby tylko, ze względu na poziom zadłużenia sektora publicznego, na dewastację gospodarki, jaka nastąpiła w efekcie prywatyzacji, sytuację i zobowiązania międzynarodowe itp.
 
W celu naprawy ustroju politycznego i gospodarki, nowa władza będzie musiała podjąć szereg reform.
Dla niektórych reformy te będą szokujące, podniesie się wrzask, ale trzeba będzie je przeprowadzić z bezwzględną konsekwencją. Przynajmniej z taką, z jaką zostały na początku lat 90-tych wprowadzone mechanizmy tworzące III RP.

O tym, co powinno zostać zrobione w dziedzinie politycznej i gospodarczej będą traktowały następne wpisy.

 

http://edmunddantes.salon24.pl/256251,zadania-dla-przyszlego-rzadu