Prof. Rafał BRODA: Twarz Beaty Sawickiej i wspólnictwo "Rzeczpospolitej"
22 października 2008 - 137
Twarz Beaty Sawickiej i wspólnictwo "Rzeczpospolitej"
Minister Ewa Kopacz, a wraz z nią rządząca Platforma Obywatelska już bez oporów pokazuje swoją brzydką twarz zasłużonej partyjnej działaczki, ale upadłej posłanki Beaty Sawickiej.
Trzeba było odczekać cały rok, by wierząc w ulotność ludzkiej pamięci, zarysować konkrety programu nakreślonego lapidarnie w podsłuchanej przez państwowe służby szczerej i pełnej nadziei biznesowej rozmowie o przygotowywanych lodach. Trzymane w ryzach media dbają o to, by tamte sceny nie były przypominane, a żądni zwykle dosadnej ilustracji gorącego tematu dziennikarze, nawet się nie dopominają o tamte wstrząsające obrazki. Linia pełnego poparcia mediów dla PO trwa, więc nie pokazują, bo pani minister jest trochę podobna do Beaty Sawickiej - trochę przez mało atrakcyjną urodę, trochę przez poziom i arogancję wypowiedzi, a bardzo przez to wszystko, co można nazwać bezczelnością przez łzy.
Jest więc program działania, w którym dokonuje się zasadniczego przewartościowania - zdrowie człowieka jest towarem, życie człowieka też jest towarem, lekarz jest pozbawionym emocji, wynajętym rzemieślnikiem-wykonawcą, który bez skrupułów skalkuluje, co mu się opłaca, a co nie.
Współczucie i inne ludzkie odczucia można w sobie zgasić, bo tak łatwiej i efektywniej się zarobi - przysięga Hipokratesa idzie do lamusa, gdy zysk określa potrzeby. Warto być właścicielem - podaż klientów zapewniona, NFZ, albo inne ubezpieczeniowe firmy zapłacą, a korporacyjna solidarność zawiąże taki monopol, że nikt nie podskoczy.
Mamy ogromne grupy ludzi zainteresowanych tymi lodami, zwłaszcza zainteresowanie udziałem od samego początku, gdy po pokonaniu wstępnych barier ruszy łatwy pieniądz za sprzedawane fragmenty dzisiejszego majątku publicznego. Ale nie mam wątpliwości, że aktywna jest też znacznie węższa grupa tych, którzy są zainteresowani ideologicznie. Chodzi o degradację godności człowieka, o ubezwłasnowolnienie społeczeństwa, wreszcie o niszczenie Polski przez redukcję jej potencjału demograficznego.
Wielu kompetentnych ludzi wie dobrze, co nam zagraża. Przedstawiają oni konkretne szczegółowe argumenty dotyczące tej groźby. Przyglądajmy się jednak, kto w tym wszystkim uczestniczy.
Dziennik Rzeczpospolita od pewnego czasu uznawany jest za sprzyjający zwolennikom PiS , a bardziej generalnie za pismo traktujące poważnie nazwę, jaką mu kiedyś nadano. Wiele materiałów, komentarzy, publikacji, felietonów publikowanych w ostatnim roku, a nawet przed wyborami potwierdzało taką nową dla pisma linię, chociaż uważni obserwatorzy dostrzegali także smugę kłopotliwego pluralizmu karmionego tekstami całkiem dziwnie tolerowanych, znanych skądinąd indywiduów. Obawiam się, że ostrzeżenie zawarte w tej smudze jest dość ważne. Mieliśmy taki przypadek z Dziennikiem, który w krótkim okresie też zwodził czytelników, po czym zmiana linii nastąpiła tak gwałtownie, że jedyne, co warte było zastanowienia, to ów fenomen związany z pytaniem o konstrukcję mentalną żywych i myślących ludzi - publicystów Dziennika, którzy gromadnie, jak dorożkarskie konie skręcili po jednym zacięciu cugli. Dziennikowi Rzeczpospolita wyraźnie dano sygnał zmiany kierunku, w sprawie, która jest wyjątkowo ważna.
Pojawiło się już kilka prawie jednobrzmiących w swej wymowie tekstów, promujących prywatyzację szpitali. Najdziwniejsze jest to, że w sytuacji gdy PO zapiera się ze wszystkich sił intencji prywatyzacyjnych i protestując przeciw takim zarzutom, mówi, że chodzi tylko o komercjalizację, autorzy Rzeczpospolitej wprost, bez żadnych niedomówień propagują właśnie pełną prywatyzację.
Pierwszy z taką publikacją i to w ostrej, wręcz irytującej wersji wystąpił Dominik Zdort. Był to tak zaskakująco paskudny i nieuczciwy tekst, że zareagowałem równie mocnym komentarzem, korzystając z faktu, że wypowiedź autora umieszczona była w sekwencji blogów. Popełniłem jednak błąd, bo pisałem "on line", nie przypuszczając, że mój komentarz może się nie ukazać. Ukazał się na krótko z informacją, że tekst trafił na biurko redaktora, po czym zniknął. Mój kolejny wpis zawierający zapytanie: "Mój tekst nie zawierał żadnych agresywnie obraźliwych sformułowań - o co więc chodzi?" także się nie ukazał. Oczywiście autor nie przekazał mi żadnego sygnału i musiałem uznać, że merytoryczna treść mojego komentarza zbyt dotkliwie burzyła jego argumenty. Niestety, nie zadałem sobie trudu, by odtworzyć swój tekst, a dzisiaj już po prostu nie potrafię tego zrobić.
Aby nie rozwijać ponad miarę tematu podsumuję ten wątek dwoma moimi konkluzjami. Pierwsza to ta, że właściciele niepolskiego pisma Rzeczpospolita uznali, że wbrew interesom Polaków zatrudnieni dziennikarze mają popierać prywatyzację służby zdrowia w Polsce. A druga konkluzja dotyczy techniki, z jaką dziennikarze realizują polecenia właścicieli - w technice tej nie wolno osłabiać zalecanej linii dopuszczaniem zbyt przekonujących kontrargumentów.
Bieg spraw ukazuje, że zbierają się wszystkie moce, by przejąć polską służbę zdrowia i zadać Polakom nokautujący cios. Być może SLD zostanie przekupione, część pracowników służby zdrowia uciszona 15% udziałami w spółkach, referendum zablokowane, weto Prezydenta obalone, a PO już obiecuje, że nawet przy upadku ustawy, oni i tak swoje zamysły zrealizują.
Cóż zatem czynić?
Uważam, że trzeba przygotować się na najgorsze i zrobić wszystko, by jak najmniejsza część tego zła była nieodwracalna. Moim zdaniem, gdy to zło rzeczywiście się stanie, PiS powinien wydać niezwykle mocne oświadczenie, poparte autorytetem Prezydenta i odpowiednio głośnym poparciem zorganizowanych pracowników służby zdrowia.
Oświadczenie winno zawierać:
- stwierdzenie, że bez zgody społeczeństwa rząd nie ma prawa wprowadzać zmiany, która grozi likwidacją podstawowych praw obywatelskich zapisanych w konstytucji,
- obietnicę, że w przypadku powrotu do władzy PiS zobowiązuje się przywrócić publiczną własność tych szpitali, które dzisiaj są publiczne,
- ostrzeżenie dla wszystkich planujących udział w prywatyzacji, że ich współudział w tym procederze będzie rozpatrywany jako działanie nielegalne, będzie przedmiotem pełnej kontroli, a straty związane z przywróceniem w przyszłości publicznej własności nie będą rekompensowane.
W wyborach parlamentarnych takie oświadczenie może być nośnikiem zwycięstwa.
Rafał Broda, "Zapiski Polaków" - Ojczyzna.pl
- - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
7 komentarzy
1. Gdyby tak się stało to jest
2. Szpitale
3. przejąć polską służbę zdrowia i zadać Polakom nokautujący cios
4. Sęk w tym że część samorządowców PiS także dziko prywatyzuje
5. ...część samorządowców PiS także dziko prywatyzuje
6. Emisariusz IV RP
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
7. Lewica nieraz z PO podawały jakieś przykłady przekształceń