Panie Migalski czekamy. Do dzieła!
We wczorajszym wpisie cytowałem słowa W. Olejniczaka, który komentując ostatnie wydarzenia w PIS, wprost stwierdził, że J. Kluzik-Rostkowska i E. Jakubiak powinny przyłączyć się do "bloku z politykami, którzy chcą odsunąć prezesa PiS." Polityk SLD, kandydat tego ugrupowania na Prezydenta stolicy, złożył istotną deklaracje: w polskim parlamencie wszystkie (antypisowskie) siły polityczne, zarówno opozycyjne(SLD), jak i rządowe(PO i PSL) , tworzą nieformalne przymierze, którego celem jest obalenie Kaczyńskiego z fotela przywódcy PIS. Rzecz niebywała. Ponawiam pytanie: Czy to normalne, by politycy innych formacji tworzyli blok w celu "odsuwania" prezesa niezależnej, autonomicznej, demokratycznej partii?
Zdarzają się w parlamentach różnych państw sojusze polityczne mające doprowadzić np. do wymiany premiera (patrz chociażby nocna zmiana z 1992 r.). W pewnym sensie jest to wytłumaczalne: psią rolą opozycji jest permanentna kontrola władzy, jej konstruktywna krytyka, składanie alternatywnych propozycji i pomysłów, gotowość do przejęcia odpowiedzialności za kraj. W polskie polityce A.D. 2010 r. mamy sytuację odwrotną: na ręce nie patrzy się rządzącym, jest to wręcz swoiste faux pas; każdorazowo chłopcem do bicia ma być największa, "antysystemowa" partia opozycyjne, a zwłaszcza jej charyzmatyczny lider. Wojna totalna toczona z J. Kaczyńskim jest nie tylko zasłoną dymną dla niebywałej wręcz indolencji gabinetu D. Tuska, jest dobitnym przykładem trwania układu pookrągłostołowego,( sieci wzajemnych powiązań "czerwonych" z "różowymi") który w obawie przed stratą wpływów nie zawaha się przed niczym:
Tomasz Nalęcz (dzisiejszy poranek, audycja "Siódmy dzień tygodnia")- W PiS rosną tendencje autorytarne. Ja tego bym nie lekceważył, bo to jest historyczne doświadczenie. Ilekroć jakiś dyktator zamierzał wyprawić się na wielką wojnę to porządkował swoje szeregi, żeby nie było zwątpienia, kiedy rzuci ten hufiec do walki o wszystko - zauważył. Dodał, że jego zdaniem prezes PiS właśnie szykuje się do "wielkiej wojny z rządem". - To co usłyszeliśmy do tej pory to jest kaszka manna w porównaniu z tym co będzie nas czekało w najbliższych dniach- przypuszczał doradca prezydenta.
Olejniczak wczoraj nieroztropnie przyznał, że istnieje szeroka parlamentarna koalicja, front walki o wyeliminowanie z polskiej polityki J. Kaczyńskiego. Dziś mamy klasyczny zabieg "przekręcania kota ogonem" i zapowiedzi "wielkiej wojny z rządem". Można to także odbierać, jako tworzenie odpowiedniego gruntu pod współpracę Prezydenta Bronisława Komorowskiego (jego Kancelarii) z opozycyjnym PISem. Trudno, chociażby po tak wyjątkowo agresywnych wypowiedziach doradcy Nałęcza, dziwić się Kaczyńskiemu, że nie przychodzić na obrady RBN-u.
Na koniec kilka słów na temat "bohaterów" całego zamieszania. Europoseł Migalski skompromitował się w ostatnich dniach doszczętnie. Straciłem doń resztki sympatii, jak większość (tak myślę) zwolenników PIS. Jego pyszałkowatość, ten narcystyczny styl pouczania wszystkich dookoła, brak szacunku do ludzi, którym zawdzięcza olbrzymi awans "polityczny", są porażające.
"Fruwający Ornitolog tym razem wyjątkowo "odfrunął". We wczorajszym wpisie na s24, konsekwentnie gnębił swą byłą formacje, nie grzesząc charakterystycznym megalomaństwem. Stwierdził mianowicie, że PIS mógłby pikować w górę, walczyć o 50% poparcie, gdyby "gołębie" otrzymały pełne poparcie ze strony Prezesa, gdyby osoby z innych frakcji, zwłaszcza "ziobryści" (politycy nieambitni, nie chcący podjąć walki o władzę, delektujący się dotychczasowymi apanażami) zostali odsunięci na boczny tor, stracili wpływy. Cóż postuluje de facto Migalski? On zupełnie bezczelnie, ktos rzeknie "bez fałszywej skromności", domaga się dla siebie władzy. Tylko on, Kluzikowa, Poncyliusz, są w stanie poprowadzić partię do ostatecznego triumfu.
Ciesze się z takiej "kawy na ławę" deputowanego Migalskiego. Teraz (, gdy już Kluzikowej i Jakubiakowej nie wiążą szyldy partyjne) może nasz Ornitolog wspólnie z niezastąpionymi koleżankami (plus za chwilę Poncyliusz) rozpocząć marsz po 50% poparcia, marsz po władzę. Powinno pójść gładko, żaden Ziobro, Macierewicz, Brudziński nie pokrzyżuje szyków, najwyżej pomogą...Rząd Tuska to też, jak wiemy, nieudacznicy. Wystarczy ich merytorycznie punktować. Co więcej, w przeciwieństwie do Kaczyńskiego, Migalski cieszy się wzięciem mediów, czaruje, celebruje, kusi, niczym "Słońce Peru, Mistrz Bajeru". Czy można chcieć więcej? Wczoraj Migalski wyłożył przepis na gwarantowany sukces. Kaczyński, ogarnięty posmoleńską depresją, zeń nie skorzystał. Przyszła pora na Pana, Panie Migalski. Do dzieła!
- chinaski - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
2 komentarze
1. A propos sondażu
Pośpiesznie przeprowadzony sondaż reakcji na wykluczenie JKR i EJ z PiS dał wyniki: 56% ankietowanych przeciw, 21% za. Co prawda taki sondaż trudno traktowac powaznie, niemniej rysuje się taki oto obraz: 21% to twardy elektorat PiS, 56% to elektorat anty-PiS. Pozostaje 23%, którym obie panie są obojętne, prawdopodobnie też PiS, a może i polityka w ogóle. Jest to ta część społeczeństwa, o która można i trzeba powalczyć w wyborach. Można, bo nie należą do sekty okrągłostołowej; trzeba bo skądinąd wyborców się nie pozyska.
2. Był taki szum w mediach,
gdy Tusk usuwał niewygodnych, bo nie szkodliwych dla jego partii? Nie szkodziła przecież pani Zyta Gilowska, gdy mówila do Tuska: "Donald, bracie, idziemy do zwycięstwa!", a poparu dniach znalazła się za burtą PO. Jakże podobnie postąpił z Andrzejem Olechowskim, którego wykolegował z Platformy, publicznie oświadczając, że pozycja Olechowskiego nigdy w partii nie była silna. Potem, po kilku miesiącach ten sam los spotkał Jana Rokitę, też nie miał silnej pozycji wśród platformersów. Pozbył się Tusk również łatwo i szybko: Płażyńskiego, Piskorskiego, którzy nie szkodzili Platformie tak jak zaszkodziły panie Kluzik-Rostkowska i Jakubiak oraz Migalski, który okazał się podłym, podstępnym człowieczkiem (zyskał zaufanie, nas wyborców Pis-u i przekuł je na własną prywatę.
momo