60 tomów akt!
stan35, śr., 03/11/2010 - 22:05
Zeznania S.Wiśniewskiego:
"Tajemniczy Polak namawiał rosyjskich funkcjonariuszy do aresztowania i zniszczenia sprzętu autora pierwszego filmu z miejsca katastrofy smoleńskiej – wynika z akt śledztwa Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie, do których dotarł portal Rebelya.pl. Po tym, jak „Wprost” ujawnił, że jest w posiadaniu 57 tomów akt, możemy ujawnić, że mamy 60 tomów akt z tego śledztwa"
- stan35 - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
3 komentarze
1. Służby czuwają
bo link jest już nieczynny
2. Jest kopia tekstu
Smoleńsk 2010: Rebelya.pl: Mamy 60 tomów akt śledztwa ws. katastrofy smoleńskiej
W dół
Od 1 do 69 z 69
Rebelyant,
Redakcja 3 godzin temu zmieniony
Tajemniczy Polak namawiał rosyjskich funkcjonariuszy do aresztowania i zniszczenia sprzętu autora pierwszego filmu z miejsca katastrofy smoleńskiej – wynika z akt śledztwa Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie, do których dotarł portal Rebelya.pl. Po tym, jak „Wprost” ujawnił, że jest w posiadaniu 57 tomów akt, możemy ujawnić, że mamy 60 tomów akt z tego śledztwa.
„Chcę zeznać, że gdy funkcjonariusze próbowali mi wyrwać torbę z kamerą, którą schowałem do środka, w grupie rosyjskich funkcjonariuszy był przynajmniej jeden Polak. Ci co mnie zatrzymali zapytali się czy mnie zna. On odpowiedział po polsku, ja nie znam tego człowieka, a następnie po rosyjsku powiedział, żeby mnie aresztować i zniszczyć sprzęt” - mówił autor pierwszego filmu z miejsca katastrofy, montażysta TVP, Sławomir Wiśniewski w czasie przesłuchania w prokuraturze wojskowej w Warszawie.
Wiśniewski dodał: „Ja kojarzę z twarzy tego człowieka, wydaje mi się, że jest to jakiś pracownik ambasady albo konsulatu polskiego. Rozpoznałbym go, był wysoki, szczupły, krótko obcięty szatyn, w długim beżowym płaszczu. Miał na pewno więcej niż 50 lat. Jestem przekonany, że był to Polak, mówił po polsku bez akcentu, twardo, bez zmiękczenia”.
Sławomir Wiśniewski opowiadał wcześniej w wywiadach dla TVP Info i Rzeczpospolitej, że widział lecący TU 154 M z okna hotelu, który znajduje się 300 metrów od miejsca katastrofy. Gdy usłyszał wybuch, wziął kamerę i ruszył w stronę miejsca zdarzenia. Zaraz po nim na miejsce przyjechali strażacy, potem zaś funkcjonariusze rosyjskiej Federalnej Służby Ochrony. Wiśniewski schował włączoną kamerę do torby, a na żądanie funkcjonariuszy, aby oddał im kasetę, wyciągnął te, na których były inne nagrania. Kaseta z nagraniem została w torbie, a film który nakręcił Wiśniewski, wkrótce wyemitowała TVP. Sławomir Wiśniewski nie chciał z nami rozmawiać o tamtych wydarzeniach.
Kilka dni temu „Wprost" napisał, że dotarł do 57 tomów akt śledztwa w sprawie kwietniowej katastrofy Tu-154 M. Trudno pojąć, dlaczego ujawniając fragmenty akt śledztwa tygodnik podał informację o ilości posiadanych tomów. Jedynym skutkiem jej podania jest to, że prowadząca śledztwo Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie wyłączyła te akta ze śledztwa, czym znacząco utrudniła dostęp do nich rodzinom ofiar.
Trudno dawać wiarę zapewnieniom redakcji tygodnika, która po ujawnieniu akt napisała: „Szukaliśmy w nich odpowiedzi na najważniejsze pytania dotyczące katastrofy prezydenckiego tupolewa pod Smoleńskiem. Nie chcemy zastępować ani prokuratury, ani sądu. Żadnej wersji wydarzeń nie uznajemy za bardziej lub mniej prawdopodobną”. Wśród 20 pytań jakie formułuje redakcja „Wprost”, sugerując, że to te najważniejsze, które opinia publiczna zadawała po katastrofie, nie ma kilku bardzo ważnych i często zadawanych w ciągu ostatnich miesięcy, np. jaki charakter miała mgła w miejscu lądowania, czy urządzenia nawigacyjne na lotnisku działały poprawnie i jaka była komunikacja między wieżą w Smoleńsku a polskimi pilotami. W tych i innych wątkach śledztwa akta przynoszą bardzo wiele ciekawych informacji, ale nie znajdziemy ich w analizie dziennikarzy tygodnika Tomasza Lisa.
Zgadzamy się ze współautorem tekstu Michałem Krzymowskim, gdy mówi w rozmowie z PAP, że „(…) obowiązkiem dziennikarza jest informować społeczeństwo. I jeśli uznajemy zgodnie, że jest to najważniejsze śledztwo w historii wolnej Polski, to myślę, że warto, by społeczeństwo jak najwięcej wiedziało o tej katastrofie i stąd nasza decyzja o publikacji”. Ten obowiązek jest tym większy, że polskie władze na własne życzenie zrzekły się prowadzenia śledztwa na rzecz strony rosyjskiej, czym być może uniemożliwiły dotarcie do prawdy o tym, co stało się na lotnisku pod Smoleńskiem. I dlatego korzystając z wiedzy zdobytej na podstawie – dziś można to już powiedzieć otwarcie – 60 tomów akt śledztwa będziemy informować społeczeństwo o jego szczegółach bez względu na kolejne kroki prokuratury.
Powstaje ważne pytanie. Prokuratura podała, że „w celu przeprowadzenia postępowania materiały, do których dotarli dziennikarze „Wprost" zostaną wyłączone ze śledztwa prowadzonego aktualnie przez Wojskową Prokuraturę Okręgową”. Czy prokuratura nie obawia się, że w ten sposób naraża się na zarzut ograniczenia dostępu do niewygodnych dla kogoś fragmentów śledztwa? Ani 57 tomów, które posiadają dziennikarze Wprost, ani 60 tomów, które ma redakcja Rebelya.pl, nie stanowią całości akt śledztwa. Które więc dokładnie tomy chce wyłączyć prokuratura, skoro nie wie, i nie wiadomo czy się dowie, które z nich są w posiadaniu dziennikarzy?
3. ten fragment...
to bomba:
..."Ani 57 tomów, które posiadają dziennikarze Wprost, ani 60 tomów, które ma redakcja Rebelya.pl, nie stanowią całości akt śledztwa. Które więc dokładnie tomy chce wyłączyć prokuratura, skoro nie wie, i nie wiadomo czy się dowie, które z nich są w posiadaniu dziennikarzy?"
Jaja jak berety...:))
Selka