J. Majcherek: Prezes PIS - moralny szantażysta.
Rozprawy o moralności w wykonaniu przedstawicieli-autorytetów michnikowszczyzny nie brzmią po prostu śmiesznie. One są nikczemnością w czystej postaci, wyrazem pogardy dla cywilizacyjnego dorobku Rzeczypospolitej i jej najlepszych synów. Sprawa Maleszki, przykład-ikona, symbol braku etycznej legitymizacji Michnika i spółki jest (i będzie) dla nas drogowskazem. Czy po emisji "Trzech kumpli" można decydentom z Agory jakikolwiek zaufać? Czy można zaufać wierutnemu kłamcy?
Dziś w "Wyborczej" opublikowali tekst krakusa Janusza A. Majcherka "Moralność przeciw demokracji". Autor łaje niesamowicie J. Kaczyńskiego (, bo kogóż innego!) za wykorzystywanie śmierci brata do "moralnego szantażu", szantażu, który ma zamykać usta pragmatykom- krytykom prezydentury L. Kaczyńskiego, paraliżować decyzyjność naszego rządu, wiązać ręce dziennikarzom, publicystom, naukowcom (sic!)!!!
Oddaje głos profesorowi Majcherkowi:
"Próbę "wzmożenia moralnego" podjętą przez Jarosława Kaczyńskiego już przeżyliśmy, gdy był najbardziej wpływowym politykiem III RP, już przeżyliśmy i do dziś czuć powiew grozy. Po śmierci Lecha Kaczyńskiego jego brat zastosował i wciąż stosuje moralny szantaż, obciążając moralną odpowiedzialnością za tę śmierć każdego, kto byłego prezydenta ośmielał się krytykować.
W ten sposób moralne względy zamykają usta tym, którzy chcieliby politycznie podsumować tamtą nieszczęsną i tragicznie zakończoną prezydenturę."
Czyżby? Czy na pewno zamykają? Tuż po tragedii z 10 kwietnia nawet L. Miller twierdził, że o zmarłych trzeba mówić albo dobrze, albo w ogóle. Dziś ta zasada nie obowiązuję, dziś winnym braku potrzebnej krytyki "nieszczęsnej" prezydentury L. Kaczyńskiego jest- rzecz jasna- J. Kaczyński. On podstępem zakneblował usta michnikowszczyzny, która nie może (choć chce) powiedzieć złego słowa na temat polityki poległego prezydenta. Takie "mądrości" rzecze autorytet, profesor, wyważony publicysta "Tygodnika Powszechnego" i częsty gość pisma Michnika. Prawi o moralności, nie tej katolickiej made in PIS&o. Rydzyk, ale tej postępowej, świeckiej.
Majcherek zapewne nie słyszał o "polityce pogardy" uprawianej przez wiceprzewodniczącego klubu parlamentarnego PO wobec L. Kaczyńskiego, uprawianej już kilkanaście tygodni po tragicznej śmierci Prezydenta RP. Wówczas D. Tusk i B. Komorowski sygnowali tego rodzaju przekazy, znacząco milcząc. "Moralny szantaż" bezlitośnie stosowany przez J. Kaczyńskiego nie zadziałał, biłgorajczyk bez żadnych konsekwencji mówił o odpowiedzialności L. Kaczyńskiego za śmierć ponad 90 osób, o upojeniu alkoholowym prezydenta, wywieraniu nacisków na pilotów Tupolewa...Może Majcherek przerażony wizją rekolekcji katolickich, moralnego kaca społeczeństwa, elit, restytucją polskiego patriotyzmu wywołanymi narodową tragedią, wyjechał z Polski na kilka miesięcy i nie wie??? Jakże inaczej można sensownie tłumaczyć indolencję krakowskiego profesora? Przecież o elementarne braki warsztatowe, jednoznacznie złą wolę oskarżać go od razu nie mogę, prawda? To byłoby nie fair...
Majcherek dalej pisze:
"Delegitymizowanie demokratycznie uzyskanych i sprawowanych stanowisk prezydenta, premiera i ministrów III RP w imię jakiegoś rzekomego prawa moralnego, które miałoby ich sprawowania tych stanowisk pozbawić, jest otwartym kwestionowaniem wyników demokratycznych wyborów i podważaniem demokratycznych reguł. Prymat reguł moralnych nad regułami demokracji takie właśnie skutki niesie.W praktyce często oznaczało to i oznacza odrzucenie demokracji i ustanowienie dyktatury."
Jakiż niekonsekwentny ten Majcherek! Najpierw gość prawi z troską o "moralnym szantażu" serwowanym przez dziada J. Kaczyńskiego, o zamykaniu ust politycznym krytykom spuścizny poległego prezydenta, a potem de facto zrównuje normalną w demokracji instytucję wotum nieufności z chęcią ustanowienia dyktatury.
J. Kaczyński i w ogóle politycy opozycji mają święte prawo, a wręcz obowiązek (nie tylko moralny) domagać się wyciągnięcia przynajmniej politycznej odpowiedzialności od członków rządu za to, co miało miejsce 10 kwietnia 2010 r. Mają święte prawo oskarżać premiera o brak jakiejkolwiek reakcji: brak decyzji personalnych, zachowanie w relacjach polsko-rosyjskich. To elementarz demokracji parlamentarnej. Mówienie w tym kontekście o chęci ustanowienia dyktatury jest niezwykle nieodpowiedzialnym nadużyciem. Nadużyciem kompromitującym jego sprawcę, jego autora.
Warto przy okazji zauważyć specyficzną, znamienną wybiórczość w publicystyce Pana Majcherka. Otóż były publicysta "Rzeczpospolitej" nie grzmiał w ogóle, gdy jego redakcyjny kolega Wojciech Mazowiecki (w niedawnym tekście w "GW") odmawiał J. Kaczyńskiemu udziału w polskim życiu publicznym, wysyłał go na polityczną emeryturę. Kpił tym samym z demokratycznej woli milionów Polaków (niespełna 8 milionów Polaków głosowało na J. Kaczyńskiego podczas niedawnych wyborów prezydenckich). Wtedy, człek tak wybitny, jak W. Mazowiecki, synalek pierwszego niekomunistycznego premiera, nie miał ochoty wprowadzać w Polsce dyktatury POstępu; on jedynie pragnął lepszej POlski...Majcherek, gdzie wtedy byłeś? Ciągle na wakacjach???
Ciesze się, że w "Rzeczpospolitej" nie ma już Majcherka, Gaudena i innych POstepowców. Lisicki jest, jaki jest- każdy widzi (zwłaszcza ostatnio); nie można jednak odmówić mu pewnej przyzwoitości, odcięcia się od jedynego przylądka "prawdy", "etyki", "moralności", tego czerskiego...
- chinaski - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
6 komentarzy
1. Żadna tragedia, żadna degeneracja, zwykłe świństwa.-31.05.2003
Prawdziwy koniec świata szwoleżerów
JERZY JASTRZĘBOWSKI
January Suchodolski, "Bitwa pod Somosierrą", 1860 r.
(C) MUZEUM NARODOWE W WARSZAWIE
Afery korupcyjne, zwłaszcza zaś łącząca ze sobą nazwiska Rywina,
Michnika, Kwiatkowskiego i Millera, z krążącym na ich orbicie obleśnym
karłem polskiego dziennikarstwa, opisywane są w kategoriach upadku
Polski czasów saskich.
Ksiądz arcybiskup Józef Życiński pisze o "dramatyzmie obecnej sytuacji",
która staje się "formą czekania na Godota"; Kazimierz Kutz
mówi, że "gatunek ludzki jest u nas skarlały", inni mówią i piszą o
"gniciu" i "wyczerpaniu możliwości rozwoju"; padają hasła naprawy - od
tak oczywistych, jak zmiana ordynacji wyborczej, aż po tak fantastyczne,
jak niepłacenie podatków, zmiana ustroju i budowa IV Rzeczypospolitej.
Dorzucę i ja słowo: jest źle, czyli normalnie. Żadna tragedia, żadna
degeneracja, zwykłe świństwa.
Nie zaproponuję nowych dróg naprawy, brak mi po temu talentu i hucpy.
Chcę osadzić obecne realia w kontekście historycznym, którego
dotychczasowi krytycy w znanych mi wypowiedziach nie biorą pod uwagę,
choć Janusz A. Majcherek napomknął o nim w "Plusie-Minusie" z 27 - 28
kwietnia ("Odwet na państwie"), a Zdzisław Najder w numerze z 10 - 11 maja
("Coraz bliżej? Coraz dalej?"). Jesteśmy w trakcie procesów głębszych od
zmiany ustroju politycznego (tę akurat udało się przeprowadzić
względnie gładko). Jesteśmy poddani procesom angażującym nie tylko
postawy jednostek i grup, lecz oddziałującym na psychikę i pamięć zbiorową
narodu i społeczeństwa.
http://webcache.googleusercontent.com/search?q=cache:hCkOeZpNFgsJ:www.rz...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
2. Do Pani Maryli,
Szanowna Pani Marylo,
Ten pan majcherek pachnie cebulą. Fakt.
Ukłony
Michał Stanisław de Zieleśkiewicz
3. Szanowny Panie Michale
ś.p. Maciej Rybiński napisał tekst "Kadet Majcherek idzie na wojnę" - niestety, w sieci nie ma śladu po tym artykule z Rzeczpospolitej, a moje archiwum na blogu w Salo24 zostało skradzione.
Pozdrawiam serdecznie
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
4. Salonik chyba stwierdzil, że wytresowanie odbiorców słusznych
mediów przekroczyło już pewien Rubikon - wszystko przyjmą.
Jak to nie ma śladu?
http://rybinski.blog.pl/komentarze/index.php?nid=10689696
Kadet Majcherek wyrusza na front (ideologiczny)
Patriotyzm jest jeden, oznacza miłość do ojczyzny niezależnie od tego, czy rządzą nią akurat Kaczyńscy czy Miller z Oleksym albo Tusk z Rokitą.
Lektura tekstów Janusza Majcherka zawsze wpływa na mnie niesłychanie ożywczo. Przypominają się dawne czasy i dawne lektury. Tym razem ("Rząd dusz i już" "Rzeczpospolita" z 17 stycznia) przypomniały mi się Haszkowe "Przygody dobrego wojaka Szwejka" i c.k. kadet Adolf Biegler, autor schematów wielkich i sławnych bitew, stoczonych przez wojska austro-węgierskie, a ułożonych przez wyruszającego na front kadeta na podstawie studiów historycznych.
"Schematy te - pisał Haszek - były straszliwie proste. (...) W każdym z nich kadet Biegler narysował pewną ilość kwadracików, przy czym po jednej stronie były puste, po drugiej posiatkowane. Posiatkowane ukazywały, gdzie się ma rzekomo znajdować nieprzyjaciel. Po obu stronach było lewe skrzydło, centrum i prawe skrzydło. Następnie w tyle stały rezerwy i strzałki zwrócone tu i tam".
Dokładnie w ten sam sposób kadet Majcherek wyruszając na front wojny ideologicznej, naszkicował, ze wsparciem studiów historycznych, krajobraz bitwy o dusze Polaków. Plan wojny polsko-polskiej, o którym nie wiadomo nawet, czy istnieje gdziekolwiek, poza publicystyką, która go zwalcza. W Majcherkowym opisie tego planu uderzająca jest jego prostota, żeby nie powiedzieć prostactwo. Czarne kwadraciki przeciwko białym. Zupełnie jak u kadeta Bieglera. Wojenne skojarzenia wzmacnia wojenna retoryka. Przejmowanie narzędzi, strategiczne projekty, polityczne gry, zdobyte instytucje. Ja wiem, że to bolesne i głęboko niesprawiedliwe, ale instytucje państwa nie zostały zdobyte, tylko wygrane w wyborach, o czym zadecydowali Polacy. Bitwa pod Trutnovem nie powinna się była odbyć - zapisał kadet Biegler. Kadet Majcherek uważa chyba, że wybory z takim wynikiem też nie powinny.
Niepozbawiony mimowolnego komizmu jest fakt, że cały, prezentowany z oburzeniem i mający stwarzać poczucie zagrożenia, katalog działań braci Kaczyńskich w sferze politycznej wypełnia dokładnie zakres podstawowych definicji polityki, od Arystotelesa do Marksa. Jeśli budzi on zgrozę Majcherka, to dlatego, że uznawana za najdoskonalszą i najświatlejszą część polskiej elity politycznejprzyzwyczaiła go, jak wielu innych, do wiary w niestosowność okazywania, że celem polityki jest władza.
Nikt z zajmujących się u nas polityką nie chce i nie powinien chcieć władzy, bo u nas polityka musi być definiowana jako samoofiarowanie, poświęcenie i wyrzeczenie. To miłe, że mamy wśród czołowych polskich publicystów idealistów pierwszej wody, jak kadet Biegler, który przygotowywał się do śmierci za cesarza. Nie należy jednak ich produkcji udostępniać młodzieży, bo Polska nigdy nie stanie się krajem normalnej gry i walki politycznej, tylko wiecznym polem znęcania się sadystów politycznych nad politycznymi masochistami.
Cały artykuł, jak wiele publicystycznych i analitycznych dokonań ostatniej doby, nie jest poświęcony realnemu światu, tylko domniemaniom na temat celów i dążeń demonicznych bliźniaków Kaczyńskich. Od dnia ogłoszenia rezultatów wyborczych przypisuje się twórcom i przywódcom PiS najgorsze zamiary, po czym się je namiętnie i bohatersko zwalcza. Majcherek nie jest tu wyjątkiem, tyle tylko, że stworzył syntezę tego nurtu, podał wszystkie zagrożenia dla Polski i Polaków jak w pigułce i oczywiście się z nimi rozprawił.
Główny zarzut wobec piekielnych braci to organizowanie społecznego zaplecza dla rządu i własnej partii na fundamencie zasad, przekonań, a być może także złudzeń podzielanych przez znaczną część narodu. Jest to postępowanie dość normalne w polityce i całkowicie racjonalne. Model przeciwny - postmodernistyczne zwalczanie tradycji, jest potrzebny, ale jego uprawianie skazuje na marginalizację. Jeśli zresztą ktoś uważa się za liberała i głośno to deklaruje, musi uznawać i tolerować istnienie rozmaitych poglądów i interpretacji rzeczywistości i ich obecność w polityce. Katastrofą byłaby jednomyślność, także liberalna, a nie różnorodność i zmienność wpływów. To jest akurat błogosławieństwo.
Spora część artykułu Majcherka jest poświęcona relacjom między braćmi Kaczyńskimi i mediami. Cóż za chaos. Autor twierdzi najpierw, że rezultatem chęci zdobycia dostępu do "kanałów komunikowania społecznego" jest nowelizacja ustawy o KRRiT. Nie chce mi się grzebać w archiwum, ale jestem pewny, że Majcherek - tak jak większość publicystów i prawie wszyscy politycy - wypowiadał się o tej instytucji jako potworku, szkodliwym i zbędnym. A teraz nagle: skok na media.
Dalej Majcherek porównuje tę nowelizację z próbą stworzenia przez Kaczyńskich w 1992 roku własnego domu medialnego z własnym zapleczem finansowym. A cóż w tym złego? Szkoda, że się ani Kaczyńskim, ani nikomu innemu, poza Agorą, nie udało. Jeśli celem tej nowelizacji ma być - w co wierzę - publiczny charakter TVP i Polskiego Radia, to świetnie. Jeśli zaś rezultatem ma być zaczynanie każdego dziennika od komunikatu: "Dziś rano bracia Kaczyńscy zjedli śniadanie, a potem troszczyli się o los ojczyzny", to przegrają następne wybory z kretesem. Wszędzie by przegrali, są na to setki dowodów, a my na dodatek jesteśmy w Polsce.
Radio Maryja nie jest moim ulubionymmedium. Prawdę mówiąc, jeszcze nigdy go nie słuchałem. Ale nie rozumiem powagi zarzutu, że politycy PiS w tej rozgłośni występują. To radio działa legalnie, ma swoich słuchaczy, którzy też są obywatelami RP i wyborcami. Nie jest rzeczą przesądzoną, czy wypowiedź któregoś z polityków PiS dla tego radia skołtuni jego samego i jego partię, czy też może oświeci i naprostuje słuchaczy. Radio i jego zaplecze jest faktem i nie ma powodu, aby się obrażać na fakt, ignorować go i hodować przez poczucie odrzucenia sektę. Kościół postępuje w tej sprawie z tradycyjną rozwagą i ostrożnością, co zalecane jest także politykom.
Pluralizm medialny, na który powołuje się Majcherek, nie polega ani na dążeniu do zamknięcia Radia Maryja, ani na udawaniu, że ono nie istnieje. Radio podobno jest - przynajmniej wedle Majcherka - siedliskiem katolicyzmu anachronicznego, przemijającego,ludowego i przedsoborowego. A skąd ta pogarda dla prostych ludzi i ich religijności? Czy naprawdę Majcherek wierzy w możliwość takich przemian pod wpływem postępowych mediów katolickich, żeby Koło Gospodyń Wiejskich we wsi popegeerowskiej organizowało wieczory egzegezy encyklik papieskich? Co to znaczy, że plebejski katolicyzm jest w III RP tolerowany, czyżby istniała możliwość jego zakazania, z której wielkodusznie nie skorzystano?
Najbardziej z całego tekstu Majcherka podobało mi się zdanie o polityce historycznej jako jednym z elementów ideologicznej ofensywy nowej władzy. Napisane zostało to po fragmencie własnej polityki historycznej Majcherka, który powspominał endecję, sanację i OZON, porównując ten cały pasztet z przeszłości nie tyle z działaniami, ile znów z zamiarami PiS. Otóż jeśli o politykę historyczną chodzi, to czas bieżący najbardziej przypomina mi z dziejów międzywojennych okres po wyborze Narutowicza na prezydenta. Ta sama histeria, ten sam wrzask o katastrofie, to samo kreślenie najczarniejszych scenariuszy, trwoga, zgroza i alarm. Tyle że w odwrotną stronę. Ze zmienionymi znakami kierunku politycznego. Teraz trzeba tylko, żeby jakiś niezrównoważony patriotycznie malarz wziął to wszystko na serio i kupił sobie browning.
Majcherek tak dalece się w tym wszystkim zatracił, że wziął w obronę odkłamywanie i demistyfikowanie polskiej rzeczywistości, dokonane po roku 1989. To chyba nie dotyczy okresu dziejów najnowszych, czyli PRL, których nie udało się, nie to, że odkłamać, ale wyjaśnić do dziś. Trudno uznać za odkłamywanie historii na przykład wypowiedź niedawnego senatora, że AK to była zbrodnicza organizacja, której członkowie strzelali w plecy milicjantom, pilnującym parcelacji majątków obszarniczych. Chyba nie był też wysiłkiem na rzecz odkłamywania wspólny artykuł Cimoszewicza i Michnika o konieczności ustalenia przez polityków obowiązującej wersji historii najnowszej.
Jedyny przykład osiągnięć podany przez Majcherka to Jedwabne, okraszone pytaniem, czy w TVP pod kierownictwem nominatów PiS film Agnieszki Arnold byłby wyemitowany. Nie wiem, myślę, że jednak tak. Natomiast na pewno nie mógłby być wyemitowany "Dramat w trzech aktach" ani parę innych, równie manipulanckich i nierzetelnych.
Na koniec mały wykład o patriotyzmie, który Majcherek był łaskaw skategoryzować, dzieląc na patriotyzm wyboru, namysłu i sporu oraz patriotyzm z góry ustalonego wzorca, do którego trzeba się dostosować. Otóż patriotyzm jest jeden, oznacza miłość ojczyzny niezależnie od tego, czy rządzą nią akurat Kaczyńscy czy Miller z Oleksym albo Tusk z Rokitą. Niezależnie od tego, czy ludzie słuchają Wolnej Europy, Radia Maryja czy radia Złote Przeboje. A nawet niezależnie od tego, czy czytają Majcherka czy Rybińskiego. Można być patriotą zawsze, w każdej sytuacji, tylko nie wtedy, gdy się tę Polskę całkowicie neguje z wyżyn intelektualnej wzgardy.
rybinski 2006-01-18 10:50:57
5. @jok
dziękuję, szukałam przez wyszukiwarkę w goglach i w Rzepie i efekt "0".
"Można być patriotą zawsze, w każdej sytuacji, tylko nie wtedy, gdy się tę Polskę całkowicie neguje z wyżyn intelektualnej wzgardy"
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
6. Majcherek znów na wojnie
Jesteśmy o krok od państwa mafijnego [OPINIA]
pierwszy miesiąc roku podwójnych wyborów przyniósł wydarzenia
dramatyczne i burzliwe, mogące istotnie wpłynąć na wyniki głosowań, a
tym samym na długoletnią przyszłość kraju.
REKLAMA
Autor jest profesorem w Instytucie Filozofii i Socjologii krakowskiego Uniwersytetu Pedagogicznego
Chłodne
dywagowanie, kto odniesie korzyści, a kto polityczne straty w wyniku
zabójstwa prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza, byłoby niegodziwością i
uwłaczało pamięci zamordowanego. Ale każdy mord polityczny ma polityczne
konsekwencje, które można brać pod uwagę w analizach. A to była
polityczna zbrodnia, bo zginął poważany polityk lokalny o ponadlokalnym
znaczeniu, zaś zabójca publicznie wykrzyczał swoje polityczne motywy.
Warto wziąć pod uwagę zwłaszcza społeczne reakcje na to tragiczne
wydarzenie i zastanowić się, czy przyczynią one polskiej wspólnocie i
życiu politycznemu więcej dobra czy zła, skonsolidują je czy
zantagonizują.
Smoleńsk a Gdańsk
Niecałe 10 lat temu
przeżyliśmy tragedię nie mniej dojmującą i potencjalnie mogącą
zjednoczyć wspólnotę. Wydawało się, że jednoczesna śmierć niemal 100
postaci publicznych reprezentujących rozmaite środowiska, grupy
społeczne i formacje polityczne zjednoczy w żałobie, a potem we wspólnej
pamięci całe społeczeństwo. Stało się zupełnie inaczej, gdyż osobiste
urazy i zapiekła złość prezydenckiego brata oraz spiskowe teorie
szerzone w jego otoczeniu (i za jego przyzwoleniem) uniemożliwiły
pojednanie nad grobami i zbudowanie solidarnej pamięci. Polskie
społeczeństwo zostało podzielone jak nigdy wcześniej.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl