Już 5 miesiąc mija od katastrofy smoleńskiej. Czas leci nieubłaganie. Powoli oswajamy się z myślą, że L. Kaczyńskiego, A. Szczygły, W. Stasiaka i wielu, wielu innych znanych, cenionych osobistości nigdy już nie zobaczymy. Rozpacz i ból ustąpiły miejsca poczuciu bezsilności, zwątpienia w Państwo Polskie i jego kondycję.
Dziś, po doświadczeniach z ostatnich miesięcy, z zażenowaniem wspominamy te wszystkie peany pod adresem władz Rzeczpospolitej. Prawo, służby, instytucje zadziałały jak należy, zdały egzamin- zapewniali nas "eksperci" goszczący w mediach. Byliśmy nieustannie uspokajani wizją przełomu w kontaktach z Rosją; zagłada polskiej delegacji nie poszła na marne, podobno pozwoliła Putinowi pokazać publicznie swe ludzkie oblicze. Kazano nam się cieszyć, że dzięki śmierci polskiego Prezydenta, Rosjanie wreszcie dowiedzieli się o ludobójstwie polskich oficerów w 1940 r., że mogli zobaczyć w popularnym rosyjskim kanale film "Katyń"...
Zaiste, srogą cenę było Polsce zapłacić za możliwość promocji... prawdy. Tylko i aż prawdy. W warunkach putinowskiej Rosji koszta pamięci są niezwykłe wysokie.
Miarą "przełomu" w polsko-rosyjskich stosunkach jest do dzisiejszego dnia niezabezpieczony wrak polskiego Tupolewa. Mimo wielu próśb, mimo zupełnie bezprecedensowego charakteru wydarzeń z 10 kwietnia, Moskwa nie zechciała w godny zająć się problemem transparentnego wyjaśnienia przyczyn katastrofy. Nie musiała, nasz rząd o nic oficjalnie władz na Kremlu nie prosił. Bardzo łatwo "przełknęliśmy" informacje o grabieży zwłok polskich oficjeli poległych pod Smoleńskiem (patrz casus z kartami kredytowymi A. Przewoźnika), o braku zabezpieczenia miejsca katastrofy przed "bezdomnymi", "poszukiwaczami skarbów i sensacji". Niewielu pamięta już reakcję strony polskiej: rzecznik Graś bił rekordy Guinessa w ośmieszaniu zasad dyplomatycznej kurtuazji, przepraszając po rosyjsku pomówionych przezeń oszczerczo dzielnych funkcjonariuszy OMONu.
Prostymi, by nie rzec prostackimi, zabiegami Rosjanie redukowali oczekiwania polskich władz odnośnie sposobów i efektów wyjaśniania przyczyn katastrofy smoleńskiej. S. Iwanow dość wcześnie zadeklarował, iż strona rosyjska wszystkie dokumenty w sprawie mające być Polakom przekazane, już przekazała. To oświadczenie wywołało przytłumioną konsternację; każde późniejsze przesłanie jakichkolwiek dokumentów przez Kreml, było witane owacjami na stojąco; nikt nie analizował tego, co Rosjanie nam przekazują, liczył się sam fakt.
W zamian polski rząd zaprasza, szefa rosyjskiego MSZ, S. Ławrowa na symboliczną naradę polskich ambasadorów. Znamienny gest, zarezerwowany dotychczas dla największych sojuszników Rzeczpospolitej. Wystarczyła śmierć znielubionego Prezydenta RP na "ruskiej" ziemi, by strategiczne zbliżenie platformersko-kremlowskie nabrało realnych kształtów. Strach pomyśleć, jakie skutki po naszej stronie przyniosą dalsze gesty moskiewskiej "przyjaźni". Niewykluczone, że łaskawe przekazanie Polsce szczątek tupolewa (, których jest przecież jedyną właścicielką), pozwoli Rosjanom np. wykupić rafinerię Możejki, a może sam płocki Orlen?
Po 5 miesiącach od tragedii z 10 kwietnia, coraz mocniej przeraża postawa Platformersów, ich cynizm i pogarda do narodu. Choć trzeba przyznać, że Naród sam się prosi wspierając Tuska i Co. wbrew wszystkiemu, na oślep. Jeszcze bardziej przeraża jednak metodyka pracy polskich (w większości jedynie polskojęzycznych) mediów. Niezrozumiała cenzura związana z pojawiającymi się informacjami na temat katastrofy, budowaniem hipotez, ich weryfikacji jest faktem. Dziś polskie media jak ognia unikają rozważań na temat zamachu, na temat jakiegokolwiek udziału Rosjan w zdarzeniu. To temat tabu, zarezerwowany tylko dla "oszołomów'. W tej dbałości o "rozsądny", "odpowiedzialny" dyskurs na temat Smoleńska, nastąpiło szereg wypaczeń, niezrozumiałych przemilczeń.
Dowód? Dlaczego darmatyczne wypowiedzi J. Tomaszewskiego, kuzyna braci Kaczyńskich, współtowarzysza podróży Prezesa PIS do Smoleńska w celu identyfikacji zwłok Lecha, zostały przemilczane? Mogły zaistnieć jedynie na antenie niszowego, niekomercyjnego radia WNET?
To naprawdę nie jest ciekawe? Lepsze są wielomiesięczne rozważania na temat tego, kogo we śnie widział Palikot na peronie we Włoszczowej?
5 miesięcy po. Polska-Rosja. Gdzie jesteśmy?
chinaski, pt., 10/09/2010 - 17:41
- chinaski - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
1 komentarz
1. Niestety cena za gaz jest wliczona w zamach
W przypadku Prezydenta Kaczyńskiego chyba nie doszłoby do jej podpisania.