Janek Karandziej i Kazimierz Maciejewski: Wolne Związki Zawodowe Wybrzeża
Ostatni okres był bardzo obfity w rocznicowe wydarzenia związkowe z kilkoma niespodziankami wokół tych obchodów. Wałęsa przegrał proces z Wyszkowskim, przez moment pojawiła się nadzieja, że mamy szansę na niezależne sądownictwo. Ale Henryka spadła chyba z byka, ogłaszając się gwiazdą betlejemską prowadzącą robotników na strajk na wybrzeżu w 1980 roku. Pózniej pojawiają się zniesmaczeni swiadkowie tych wydarzeń, sugerujący że w zasadzie Pani Krzywonos, próbuje załapać się na ten moment dziejowy na tzw. Krzywy Ryj, czyli jest wędrowniczką, która chce przysiąsć się do uczestników.
Następnie przeczytałem oswiadczenie „czterech muszkieterów” z Wolnych Związków Zawodowych Wybrzeża, protestujące próbę zawłaszczenia historii tamtych dni przez towarzystwo skupione wokół „rycerzy okrągłostołowych” dezynfekujących obraz tamtych wydarzeń z „nieswoich” ludzi, takie retuszowanie zdjęć kadry kierowniczej najlepiej było jednak robione w otoczeniu Stalina i z czasem z grupowego pamiątkowego zdjecia został tyko ... portret Wodza.
Z podpisanych czterech uczestników WZZW znam dwóch i to każdego w nieco inny sposób.
Kazimierz Maciejewski to tytan pracy patriotycznej na internecie myszkujący dniem i nocą w poszukiwaniu „swieżych bułeczek”, które następnie prezentuje, nam głodnym dobrej niezależnej informacji n.t. kolejnych odsłon wydarzeń w Polsce (http://wzzw.wordpress.com). Chociaż zaszył się w górzystej Bawarii, należy on do tzw. gwardii tczewskiej, z która zetknąłem się w północnej Kalifornii.
Po prostu sporo członków „Solidarnosci” tczewskiej znalazło się w płn. Kalifornii i wyróżniali się (pozytywnie) w przeróżnych inicjatywach patriotycznych na tym terenie. Doszło do takiej sytuacji w San Francisko, że jeden z niedoinformowanych zapytał : gdzie własciwie w Polsce leży ten Tczew, czy daleko od Gdańska? Odpowiedz brzmiała: Gdańsk to jest takie miasto, które leży niedaleko od Tczewa! W gwardii tczewskiej było kilka wiodących nazwisk: Marek Marian Piekarski (zm. 28 VIII 07 w Concord, CA), bliski współpracownik Maciejewskiego z okresu działalnosci w WZZW, poprzednika „Solidarnosci”, Andrzej Kaszuba (szwagier M.M.Piekarskiego) działacz „S”, Leszek Lamkiewicz (powrócił do Kraju), Jurek Bandrowski (ostatnio powrócił do Kraju) i kilku innych.
Janek Karandziej, poznałem go już w Kalifornii, chyba w 1985r. Cichy, zamyslony, praktykujący katolik z gromadką dzieci. Nikomu nie opowiadał o czasach walki o WZZW, organizowaniu strajków, rozrzucaniu nielegalnych ulotek, odbytych aresztach, czy „zaliczonych” głodówkach. Był młodym fajnym chłopakiem słuchającym muzyki, z cierpliwym usmiechem wysłuchującym o kolejnych bohaterskich wyczynach nowych polskich emigrantów na zachodnich antypodach. Pachniał tolerancją. Twardniał jednak gdy chodziło o Ojczyznę, urodzony w Karelii na dalekiej, zimnej sowieckiej północy, wychowany w zesłanej patriotycznej rodzinie w sprawach Polski nie „mógł” ustąpić ani kroku.
Najpierw zorganizował „obwożną” polską bibliotekę, następnie namówił mnie i innych na zorganizowanie wydawnictwa „Wiadomosci”(dwutygodnik 1986-89), uczestniczył w organizacji FREEDOM (informacje o przesladowaniach w kraju, zbieranie , wysyłanie pieniędzy do podziemia), utworzeniu polsko-amerykańskiego stowarzyszenia na wschodnią zatokę San Francisko, Fundacji AK, ect.
To do domu Janka w Pittsburg’u zawijali w połowie lat 80-ych wypuszczani z Kraju opozycjonisci : Joanna i Andrzej Gwiazdowie, Anna Walentynowicz i inni, u Janka i Eli czuli się bezpiecznie i swojsko i otwierali się na rozmowy o Polsce z głodną informacji, często zdezorientowaną emigracją osiedloną wokół San Francisko.
Ale Janek (tak jak jego Rodzice w Rosji), nie mógł długo wytrzymać (nawet w naszym towarzystwie!) bez Polski, powrócił w 1988r. osiedlił się z rodziną w Kudowie Zdrój, piękny zakątek Ojczyzny dla pięknego człowieka.
Czasem przysle e-maila w którym dziwi się po kolejnych wyborach: jak mało polskosci jeszcze w Polakach, ile pracy trzeba jeszcze wykonać aby Polacy zostali wreszcie obywatelami swojego państwa.
- Zaloguj się, by odpowiadać
6 komentarzy
1. jak mało polskosci jeszcze w
jak mało polskosci jeszcze w Polakach, ile pracy trzeba jeszcze wykonać aby Polacy zostali wreszcie obywatelami swojego państwa.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
2. Bez Wolnych Związków
trzydniowe obchody uroczystości rocznicowych utworzenia Wolnych Związków
Zawodowych. - To, że nie tylko przetrwaliśmy, ale nasza ...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
3. J. Szarek: Bez Wolnych
J. Szarek: Bez Wolnych Związków Zawodowych nie byłoby „Solidarności”
Bez Wolnych Związków Zawodowych nie byłoby „Solidarności”, a tym
samym nie byłoby wolnej niepodległej Polski - powiedział prezes IPN
Jarosław Szarek w sobotę w Gdańsku, gdzie trwają obchody 40-lecia
utworzenia Wolnych Związków Zawodowych Wybrzeża.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
4. Wyszkowski o powstaniu WZZ
Wyszkowski o powstaniu WZZ Wybrzeża: "Lewica KOR-owska usiłowała przypisać sobie nasze zasługi"
Zgodnie z doktryną komunistyczną, związki zawodowe miały byćtransmisją partii do mas. Uznaliśmy, że zerwanie tej transmisji wysadza
komunistów z siodła. To się doskonale udało mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl o powstaniu Wolnych Związków
Zawodowych Wybrzeża jeden z jego założycieli, Krzysztof Wyszkowski.
Wczoraj obchodziliśmy 40-stą rocznicę powstania tej organizacji.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
5. czar wspomnień z minionych
lat
ukłony
gość z drogi
6. J. Karnowski: Zasługi z lat
J.
Karnowski: Zasługi z lat 80. mają wartość historyczną, ale prawdziwymi
bohaterami są ludzie, którzy również po przełomie nie odpuścili
upamiętnić udział Jarosława i Lecha Kaczyńskich w sierpniowym strajku
w Stoczni Gdańskiej, szybko stała się okazją do niezliczonych żartów.
Pomysł był od początku ryzykowny, a realizacja mało zgrabna.
Ale jednocześnie dziwią te liczne głosy oburzenia i szyderstwa, które
da się sprowadzić do pytania: dlaczego związkowcy chcieli upamiętniać
właśnie Jarosława i Lecha Kaczyńskich, skoro nie należeli oni wówczas
do wąskiego grona przywódców strajku (choć byli bardzo aktywni
w opozycji przedsierpniowej), i skoro w Stoczni strajkowało wówczas
kilka tysięcy ludzi? Czyżby chodziło o podejrzany hołd wobec prezesa PiS
- człowieka, który ma dziś decydujący wpływ na to, co dzieje
się w Polsce?
Tego nie można wykluczyć, choć nie ma na to dowodów, a nawet nic na to nie wskazuje. Ale warto pójść dalej, i zauważyć, że w zdziwieniu
pytających jest wyraźna fałszywa nuta. Otóż pomijają oni sprawę
fundamentalną: pytanie o to, kto po upadku komunizmu próbował lub
próbuje realizować testament „Solidarności”, a kto zadowolił się kiepską
manipulacją, sprowadzając przesłanie wielkiego ruchu do taniej
wersji liberalnego kapitalizmu, do tego na bazie postkomunizmu. A jest
to sprawa w tym kontekście zasadnicza. Piękne zasługi z lat 80.
mają wartość historyczną, hierarchie tamtego czasu powinny być opisywane
rzetelnie (wiele tu manipulacji po stronie obecnej opozycji), ale
prawdziwymi bohaterami są ludzie, którzy po przełomie nie odpuścili.
Ci, którzy nie odwrócili się plecami do szeregowych członków, nie
ogłosili, że zadowalają się tandetnym postkomunizmem, często
w istocie półautorytarnym.
CZYTAJ:
„Zapis swoistego festiwalu hańby”. Zobacz jak cynicznie próbowano
i próbuje się wymazać śp. Lecha Kaczyńskiego z historii „S”
Zdziwienie,
że związkowcy chcą upamiętnić udział w strajku nie Lecha Wałęsy i jego
świty, ale Kaczyńskich - których postrzegają jako tych, którzy
przesłanie Sierpnia, to wielkie wołanie o godność i sprawiedliwość
potraktowali w III RP poważnie - kryje w sobie tak naprawdę zawiść.
Bohaterowie, którzy po 1989 roku często spektakularnie zawiedli,
chcieliby nadal być na pierwszym planie. I często są. Jednak tam, gdzie
nie sięga ich władza, tam, gdzie decydują pierwsze odruchy i emocje
szeregowych członków „Solidarności”, hierarchia jest już inna. Zresztą,
nie od dziś, i nie od zmiany władzy w 2015 roku, ale co najmniej od roku 2005-go, gdy tak wielu Polaków zobaczyło, że Polska naprawdę może być inna.
I to właśnie ich boli.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl