O zbrodniach popularnych i niepopularnych
W kilku ostatnich latach można zauważyć znaczny wzrost zainteresowania problematyką II Wojny Światowej. Otwiera się wciaż nowe muzea jej poświęcone i mnożą się historyczne rekonstrukcje bitew i innych wydarzeń. Wciąż żywa jest też pamięć o licznych zbrodniach popełnionych przez Hitlera i jego nazistów. Zwłaszcza holocaust Żydów jest wciąż przypominany. Zapomina się przy tym często, że ostatnie kilkadziesiąt lat obfitowało w jeszcze wieksze masakry, które są jakoś "mniej popularne".
W pierwszym rzędzie należy tu wspomnieć o licznych zbrodniach spowodowanych przez komunizm. Ostrożne szacunki z "Czarnej księgi komunizmu" mówią o 100 milionach ofiar tego ustroju. Tu też panuje dziwna wybiórczość. Do opinii publicznej przebiła się jakoś wiedza o stalinowskim terrorze i jego 20-40 mln ofiar /Hitler ma na sumieniu ok. 25 milionów/. Nikt jednak nie zdaje sobie sprawy z tego, ze najwiekszym zbrodniarzem w historii świata jest Mao Tse tung, którego reżim odpowiedzialny jest za co najmniej 65 mln ofiar, czyli za więcej niż Hitler i Stalin razem wzięci. Pisałam o tym w mojej notce "Niedoceniany zbrodniarz - Mao Tse Tung" (http://www.emerytka.salon24.pl/161550,niedoceniany-zbrodniarz-mao-tse-tung) Nieuwzględnianie Chińczyków ma jednak dłuższą tradycję. Japończycy lubią się przedstawiać jako niewinne ofiary bomb atomowych, pomijając milczeniem dziesiatki milionów Chińczyków zabitych przez nich w trakcie wojny japońsko-chińskiej w latach 1936-45.
Myliłby się jednak ten, kto sądziłby, że ludobójstwo skończyło się ze zmianą rządów w Chinach w 1979 roku. Teraz sceną najgorszych wydarzeń tego rodzaju stała się Czarna Afryka. O sytuacji tam panującej wspominałam już w trzech moich notkach "Miliony ofiar walki z rasizmem" (http://www.emerytka.salon24.pl/125601,miliony-ofiar-walki-z-rasizmem), "Afrykańska odyseja" (http://www.emerytka.salon24.pl/158678,afrykanska-odyseja) i "Czy ktoś wie, co to jest koltan?" (http://www.emerytka.salon24.pl/184585,czy-ktos-wie-co-to-jest-koltan) . Walki miedzy Hutu i Tutsi w Ruandzie, wojna domowa w Kongo i starcia w Burundi pochłonęły w latach 1994-2005 około 5-6 milionów ludzi. Głośna stała się tylko sprawa Ruandy. Wojna domowa w Kongo trwa zresztą ciągle z wiekszym lub mniejszym natężeniem. Wojna w Sudanie miedzy muzułmanami a chrześcijanami kosztowała życie co najmniej dwóch milionów osób, konflikt w Nigerii /secesja Biafry/ - około miliona, ofiary walk w Sierra Leone i Liberii liczy się w setkach tysiecy, to samo w Angoli, Etiopii, Erytrei, czy Somalii. Wojna domowa w Mozambiku - znowu milion zabitych. Ostatnio bardzo nagłośniono konflikt w Darfurze /Sudan/. Można śmiało mówić o kilkunastu milionach ofiar wszystkich tych wydarzeń
Ciekawą sprawą jest to, że większość tych rzezi nikogo nie obchodzi, przynajmniej w momencie, gdu sie odbywają. Dotyczy to zreszta nie tylko Afryki, ale jest w ogóle charakterystyczne dla wielkich masakr. Początkowo nikt nie chce w nie uwierzyć. W Ameryce nikt nie wierzył Karskiemu, gdy opowiadal o zagładzie Żydów, przez dziesiatki lat nie mówiono o zbrodniach komunizmu, do dziś nikogo nie interesuje, co działo się w Chinach. Dopiero po jakimś czasie, gdy rozmiary zbrodni powoli wychodzą na jaw, zaczynają się rozlegać okrzyki zgrozy i potępienia. Nic jednak nie mogą one już pomóc. Zło dawno sie stało.
- elig - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
1 komentarz
1. Uzupełnienie notki
Dla tych afrykańskich konfliktów charakterystyczne jest to, że część morderców właściwie sama jest ofiarami. Jak mówi Thomas Elbert w "Forum" /nr 36 (6-12.09.2010)/: "Rebelianci uprowadzają dzieci w wieku sześciu do siedmiu lat (...) żądają, by dzieci te same dokonywały aktów przemocy. Najczęściej każe im się zastrzelić kogoś z rodzinnej wioski - tak aby zamknać im drogę powrotu. (...) Staja się zabójcami, którzy z bronia automatyczną w ręku dokonuja jatki. (...)Polują na ludzi i zjadają ich!" W dalszym ciągu wywiadu czytamy: "Wszelkie programy rehabilitacji poniosły fiasko. (...) Jak dotąd wszystkie te dzieci zmuszone do wojaczki ląduja z powrotem u rebeliantów, jakkolwiek czeka je tam marny żywot. Wracają tam, bo inaczej nie potrafią." Nie trzeba, jak się wydaje, nic do tego dodawać.