Tu o Polskę chodzi!

avatar użytkownika Pelargonia

 

Ja też byłam pod Krzyżem, ale ten artykuł jest tak wymowny,  pełen treści i prawdy, że nie w sposób nie zapoznać z nim Czytelników tego portalu.  Myslę i widzę tak samo, ale napisać to takim pieknym językiem i mocną wiarą w przyszłość jak Autorka chyba nie potrafiłabym.

Tu o Polskę chodzi

 


Alina Czerniakowska



Sprawa
krzyża przed Pałacem Prezydenckim w Warszawie jest dyskutowana wszędzie
i przez wszystkich. Obie strony sprowadzają tę kwestię do sporu o
miejsce Kościoła w życiu publicznym. Boją się wyartykułować jasno i
czytelnie, o co chodzi. Chodzi o Polskę!


Krzyż jest symbolem
walki o prawdziwie wolną i niepodległą Polskę. Pod krzyż przed Pałacem
Prezydenckim przez wiele miesięcy, od 10 kwietnia, przychodzą Polacy,
którym nie podoba się to, co dzieje się w naszej Ojczyźnie pod rządami
Platformy Obywatelskiej. Tragedia pod Katyniem pchnęła ludzi do
działania, dodała odwagi, wyrwała z marazmu, trwania w biedzie,
bylejakości, zapomnieniu. "Oni zginęli, a my musimy mieć siłę za nich i
za siebie upomnieć się o Polskę".
Nie jest prawdą, że pod krzyżem
skupiają się tylko stare kobiety i w ogóle jakiś "ciemnogród, moherowe
berety". Przychodzę tam często, rozmawiam, pytam, nagrywam i wiem, jak
jest naprawdę. Spotykają się tam różni ludzie, młodzi, starzy, uczeni i
prości, ale łączy ich bunt przeciwko okłamywaniu i niszczeniu Polski.
Przychodzą
profesorowie, ale też młodzi, absolwenci szkół, dla których nie ma
miejsca w Polsce, nie ma pracy, którzy zostali zepchnięci na margines w
swojej Ojczyźnie.
Często można tam spotkać prawdziwych działaczy
"Solidarności", walczących w stanie wojennym, ideowych, skromnych,
zaprawionych w boju o prawdę, a w wolnej Polsce - zapomnianych, żyjących
w biedzie, upokorzonych.
Przychodzą też prowokatorzy, wynajęci,
opłacani, dzisiejsi "TW", których w takich miejscach należy się
spodziewać i szybko rozszyfrowywać. To nie dziwi tych, którzy mają
podstawową wiedzę o Polsce, historii. Dlatego "miejcie uszy i oczy
szeroko otwarte".
Podchodzę, rozmawiam, pytam. Tego nie przekazują media, gazety, publikacje.
Stoi
ktoś skromnie ubrany, smutny, na twarzy widać wzruszenie. Gdy zaczynam
rozmowę, odkrywam wielką mądrość, wykształcenie, życie pełne
poświęcenia, pracy, realnych osiągnięć i w efekcie - odrzucenie. To są
Polacy, którzy nie dali się wciągnąć w układy, zwerbować i musieli
odpaść. Za dużo wiedzieli i nie zaprzedali się za posadę, jakieś
ułatwienia w życiu. - Jestem tu, bo nie należę do grupy popierających
się wzajemnie "Bolków" - powiedział mój rozmówca...
Trzech młodych
chłopców trzyma transparent z napisem: "Zwyciężymy". Pytam ich: "Skąd
jesteście?". "Z Toronto, z Kanady". Widząc moje zdziwienie, tłumaczą:
"Przyjechaliśmy do Polski, którą znamy tylko z opowiadań rodziców,
szukać czegoś więcej, bo Zachód to bagno".
A u nas młodzi ślepo
naśladują ten właśnie Zachód i chcą tak bardzo być "zachodni,
europejscy", bez kompleksów "polskiego grajdołka" - jak się wyraził
jeden z młodych przeciwników krzyża. Wtedy pytam takie osoby, czy znają
chociaż jeden fragment jakiejś homilii Papieża Polaka? Wygłosił ich
tysiące, zapisano tomy pełne mądrych, głębokich słów "Papieża, jakiego
nie było, Jana Pawła Wielkiego", szanowanego przez wszystkich możnych
tego świata. Naszego rodaka, wielkiego miłośnika młodzieży, a
szczególnie swoich rodaków, "umiłowanej Ojczyzny" (jak zawsze mówił o
Polsce).
Co by powiedział dzisiaj do nas? Do tych pod krzyżem
Chrystusa i tych układających krzyż z puszek po piwie, szyderczych
cwaniaków?
Proszę przychodzić pod krzyż, rozmawiać z czuwającymi tam
ludźmi, nie czekać na relacje w telewizji, bo tam jest wybrany
"odpowiedni" obrazek.
Pod krzyż w sercu Warszawy przychodzą również
młodzi. Z powagą modlą się, a na pytanie, dlaczego tu są, odpowiadają
krótko: "O Polskę nam chodzi, walczymy z wszechobecnym kłamstwem".
Patrzyłam na kilkuosobową grupkę młodych. Stali zatopieni w modlitwie,
zdeterminowani, wpatrzeni w krzyż. Nie mogłam zapanować nad własnym
wzruszeniem. Przypomniały mi się właśnie słowa Jana Pawła II
wypowiedziane do młodych przed kościołem św. Anny: "Proszę was, abyście
nigdy nie odstąpili od Jezusa Chrystusa, trwali przy Jego Krzyżu, a
wtedy nie zmarnujecie życia, zwyciężycie!".
Patrząc na trwających pod
krzyżem, stojących tam uparcie dzień i noc, modlących się, chciałoby
się powtórzyć słowa innego wielkiego Polaka, Ignacego Jana
Paderewskiego, wypowiedziane na konferencji wersalskiej w 1919 roku:
"Nie zginie Polska, nie zginie! Lecz żyć będzie wiecznie! Dla nas, dla
was i dla całej ludzkości".
To nic, że obok zorganizowany tłumek tak
zwanych Europejczyków, wyluzowanych, cynicznych, modnie ubranych. Żują
nonszalancko gumę i drwią, szydzą z tych "zacofańców". Znamy to już
przecież sprzed dwóch tysięcy lat.
To nic, że władze stolicy Polski
organizują z wielką pompą, tuż obok, wyścigi samochodowe! Na placu przed
Grobem Nieznanego Żołnierza!
Porozstawiane liczne trybuny, solidne
ogrodzenia, reklamy, dekoracje, ogromne koszty. Całe centrum wyłączone z
ruchu. Ryk sportowych samochodów, głośna muzyka mają być kontrastem dla
tych nielicznych, czuwających dzień i noc przy krzyżu. Mają zagłuszyć
ich śpiew, modlitwy i pokazać, co znaczy być "prawdziwym
Europejczykiem". To tak łatwo zrobić - włodarze miasta mają pieniądze i
władzę bez ograniczeń. Wolno im wszystko. Ale - jak pokazuje historia -
do czasu. W przeszłości wszystkie przełomy zaczynały się od garstki
tych, którzy mieli odwagę powiedzieć: "Non possumus!".
Nigdy nie
zapomnę rozmowy ze starszym panem, tam właśnie pod krzyżem. Okazało się,
że to uczony w dziedzinie fizyki, znany w świecie, a u nas został
wyrzucony z pracy, był niepotrzebny. W pewnym momencie powiedział do
mnie: "Pierwszy raz w życiu zapłakałem, gdy zobaczyłem na zaprzysiężeniu
prezydenta Komorowskiego podającego rękę w serdecznym uścisku Wałęsie,
Kwaśniewskiemu, a lektor powiedział, że jeszcze był zaproszony
Jaruzelski. Pomyślałem: to jest właśnie koniec Polski. Wszystko na
darmo".
Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. I wtedy ktoś zaintonował
hymn "Solidarności": "A jeśli ktoś nasz polski dom zapali,/ To każdy z
nas gotowy musi być,/ Bo lepiej byśmy, stojąc, umierali,/ Niż mamy,
klęcząc, na kolanach żyć".
Wśród zebranych jest ksiądz Stanisław
Małkowski, jeden z tych niezłomnych, któremu udało się przeżyć trudne
lata walki o Polskę. Jego przyjaciele-księża: Jerzy Popiełuszko, Stefan
Niedzielak, Sylwester Zych, Stanisław Suchowolec, zostali zamordowani.
Zginęli za prawdę, za Polskę.
Ksiądz Małkowski jest tu, pod krzyżem,
autorytetem, wsparciem. Wszyscy słuchają w skupieniu: "To jest dzień, w
którym został podpisany haniebny pakt Ribbentrop-Mołotow, 23 sierpnia
1939 r., Polska została zdradziecko podzielona między dwóch sojuszników -
Hitlera i Stalina". Potem nawiązał do obecnej sytuacji i zagrożeń dla
Polski. W odpowiedzi zebrani odśpiewali pieśń "Bolszewika goń..." i
zrobiło się bardzo bojowo. A było wtedy dużo ludzi i etatowi
"wyśmiewacze" mieli niewyraźne miny, poczuli się nieswojo...
Trzeba
przyjść pod krzyż, posłuchać, a nie tylko czekać w samochodach
telewizyjnych na sensację, aż się ktoś z kimś pokłóci, może pobije. Nie o
to tu chodzi. Tu jest żal, upokorzenie i bunt. To są konsekwencje
"grubej kreski" Mazowieckiego, rządów Wałęsy, braku lustracji, osądzenia
zbrodni komunistycznych, oddzielenia tych, którzy szkodzili i szkodzą
Polsce, od tych, którzy oddawali za nią życie. Trzeba to było zrobić na
początku lat 90. - "uporządkować kraj ojczysty". Prawda z coraz większą
siłą będzie domagała się ujawnienia.
A teraz został nam tylko głos ludu, którego nie wolno lekceważyć i nie sposób zagłuszyć.
To
tak, jak wołał gazeciarz na rynku w Zamościu w 1945 r.:
"'Rzeczpospolita' sprzedana, 'Wolności' już nie ma, został tylko 'Głos
Ludu'"! I ten "głos ludu" nie dał się stłumić, aż do dzisiaj. Dał o
sobie znać z niespodziewaną siłą w czasie tragedii smoleńskiej. Nic tu
nie pomogą metalowy płot, policja i bezsensowne oddalenie modlących się
pod krzyżem. Naród Polski już nieraz pokazał, że te trzy słowa: "Bóg,
Honor, Ojczyzna", nie są tylko hasłami wypisanymi na kombatanckich
sztandarach. Te słowa noszą Polacy w sercu od wieków i nie sposób ich
podeptać, zniszczyć, wyśmiać. Znowu Warszawa, jak wtedy w 1944 r.,
rozpoczęła "bitwę o Polskę", upomniała się o godność "zwykłego"
człowieka, oszukiwanego, okradanego, upokorzonego, zepchniętego na
margines.
Na koniec chciałabym bardzo szczególnie podziękować
polskim kobietom, które kolejny raz w historii dają świadectwo wielkiej
wytrwałości, niezłomności, uporu w walce o sprawy święte dla Polski i
naszego Narodu. Dobrze zdają egzamin z polskości.

Autorka jest reżyserem filmów dokumentalnych.

Artykuł ukazał się 4.09.2010r. w Naszym Dzienniku.

 

 

 
 
 




1 komentarz

avatar użytkownika Pelargonia

1. Macierewicz o katastrofie smoleńskiej

http://www.radiomaryja.pl/audycje.php?id=22813

Pozdrawiam

"Ogół nie umie powiedzieć, czego chce, ale wie, czego nie chce" Henryk Sienkiewicz