Jak to jest, że najpierw min. Rostowski mówi, że sytuacja w naszej gospodarce nie ma żadnego związku z sytuacją ekonomiczną na świecie, a następnego dnia min. Sawicki mówi, że sytuacja w polskim rolnictwie jest rezultatem sytuacji światowej?
To chyba jest tak, jak z cenami paliw. Jak na świecie rosną ceny ropy, to u nas rośnie opłata za beznzynę czy ON, ponieważ na świecie rosną ceny ropy, lecz jak na świecie ceny ropy spadają, to u nas rosną ceny na stacjach benzynowych, ponieważ nie mają one związku z cenami ropy na świecie.
Słuchałem rano Gleba Chlebowskiego, który na temat perspekty kryzysu finansowego w Polsce tak powiadał:
"trzeba być tu przede wszystkim bardzo spokojnym, precyzyjnym, nie straszyć, nie eskalować spirali rzekomego kryzysu, bo skutki nieodpowiedzialnych wypowiedzi niektórych polityków mogą być bardzo poważne. Pamiętajmy, że za każde słowo w tych trudnych czasach politycy muszą ponosić odpowiedzialność. Jeżeli kiedykolwiek miałby w Polsce nastąpić kryzys to raczej wywołany paniką, o której mówią politycy, niż obiektywnymi argumentami."
Wszystko to święta prawda, ponieważ nic tak nie wpędza w panikę inwestorów jak mówienie o panice przez polityków. Nic też dziwnego, że o żadnych powodach do paniki nie mówił wczoraj ani min. Rostowski, ani wielu innych za nim potakujących. Pytanie więc, skąd się ta panika dziś u inwestorów wzięła, skoro zapewnienia były, że powodów do niej nie ma?
Ba, jeszcze do dzisiejszych godzin porannych słyszeliśmy, jak to sytuacja w polskich finansach nie tylko jest pod kontrolą, ale i rozwija się zupełnie niezależnie od tego, co się dzieje na świecie czy w Europie. Wprawdzie ognisk zapalnych było z dnia na dzień coraz więcej, ale u nas zapewnienia były takie, że pożar nasz kraj ominie, po prostu.
Zgłaszane przez PiS inicjatywy przedyskutowania zawczasu sytuacji, nim kryzys stanie się rzeczywistością PO wyśmiewała, a za nią masa komentatorów, którzy na jakiekolwiek inicjatywy PiS-u wybuchają głośnym śmiechem. I słusznie. Trzeba się śmiać, jak jest z czego i dzisiaj inwestorzy, którzy śledzą notowania warszawskiej giełdy na pewno rżą na całe gardło.
Mnie jednak ciekawi inna sprawa. Otóż, o ile "Puls Biznesu" publikuje coraz to bardziej alarmujące komenarze analityków giełdowych, zadających sobie m.in. pytanie, czy to jest TA sesja, o tyle wiadomością dnia pozostaje wciąż i wciąż idiotyczna uchwała rządu, żeby prezydent się nie ośmielał wyjeżdżać na kolejne europejskie spotkanie.
Audycja "Zapraszamy do Trójki", program o korzeniach z wczesnych lat 80. (a jeszcze wcześniej peerelowski "Radiokurier" z A. Turskim w Jedynce) także koncentruje się wokół tego właśnie problemu, jakby kwestia gwałtownych spadków na GPW nie była zagadnieniem o wiele pilniejszym do omówienia. No ale to już taki koloryt polskich mediów, że o sprawach najważniejszych z reguły informują albo na końcu, albo - najczęściej - post factum. Być może więc, kiedy kryzys finansowy będzie już rzeczywistością, wtedy i K. Strzyczkowski zrobi na jego temat audycję w Trójce. I bardzo dobrze, niech będzie wesoło i z udziałem wiernych słuchaczy.
Teraz jednak inne wesołe spostrzeżenie. Nie pomylę się, sądzę, gdy postawię tezę, że PO idąc do władzy było pewne, że uprawianie polityki to mediokracja. W takim przekonaniu utwierdzały peokratów zaprzyjaźnione środowiska, stojące murem za "antykaczystowską opozycją" za czasów rządów PiS-u. Tusk z kolesiami był pewien, że po prostu rozsiądą się w gabinetach, autach i samolotach, będą występować od czasu do czasu przed kamerami, a propaganda za nich resztę załatwi. Nic złego dziać się nie miało, zresztą pamiętamy zapewnienia Paradowskich, Passentów, Żakowskich i innych arcymędrców, że wystarczy, by rząd tylko administrował, bo wszystko jest OK. Aż tu nagle się okazało, że na świecie wybuchają wojny (vide Rosja-Gruzja), zaś gospodarkami mogą targać poważne kryzysy finansowe.
I co teraz? Ze sztabem wyłącznie propagandzistów PO może się najwyżej widowiskowo pocałować w d... ze swoim administrowaniem. Mam jednak nadzieję, że ta skrajnie nieudolna polityka obecnej ekipy ciemniaków przemówi też do rozsądku tym, którzy są inwestorami i którzy los swoich pieniędzy wiązali z obecną koalicją rządową. Nic wszak tak nie przemawia ludziom do rozsądku, jak pustoszejący portfel i malejący wkład na koncie bankowym. Chociaż, aż się prosi o stwierdzenie: widziały gały, co brały.
http://www.polskieradio.pl/trojka/salon/?id=70341
http://www.pb.pl/Default2.aspx?ArticleID=a786d535-17e0-4702-946f-329ebd7cd88d&open=sec
napisz pierwszy komentarz