Najszczęśliwszy dzień w życiu. Z Woli przez Kampinos na Starówkę. PW'44
„Jeszcze nas nie zmienili. Sytuacja jest bardzo ciężka. Od rana nacierają szturmując od Powązek piechotą wspartą goliatami lub bombardują artylerią. Chłopcy są zmęczeni ciągłą, trzydniową walką. Pierwszy raz zetknęliśmy się z taką przewagą nieprzyjaciela i pierwszy raz nie pobiliśmy go. Odporną postawę plutonu podtrzymuje „Kuba” swoją energią, rzutkością i dobrą miną.”
Tak zaczyna się ulubiony przeze mnie fragment wspomnień „Leszczyca” (Tadeusza Sumińskiego) z „Pamiętnika żołnierzy baonu <<Zośka>>” - jednej z najważniejszych książek mojej młodości. Cytowany początek dotyczy ostatniego dnia (11 sierpnia) zaciętych i krwawych walk w obronie dzielnicy Wola. Z nich pochodzi wykorzystany już na mym blogu cytat-świadectwo nadzwyczajnego poświęcenia młodych Bohaterek Powstania: „Strzelanina przechodzi w ostrą kanonadę. Przylegamy na ziemi, kurczymy się w sobie. Widzę jak kule uderzają przede mną. Przewraca się Kieros. Krzyczę odruchowo „Ranny!”. Słyszę jak ktoś biegnie za mną i Hanka klęka obok pytając gdzie jestem ranny? Pokazuję na Kierosa, on tylko machnął ręką, na znak, że wszystko z nim w porządku. Zaimponowała mi odwaga i poświęcenie Hani. Czy też ja bym się na to zdobył ? Podbiec, ratować kogoś TERAZ !”
Wspomnienia Tadeusza Sumińskiego to historia niezwykle ciekawych przeżyć 8 młodych żołnierzy i łączniczek, którzy odcięci w tych walkach przy ulicy Okopowej, tracą poległego na ich oczach ukochanego dowódcę plutonu Konrada Okulskiego, a mimo tego nie wpadają w panikę i nie zamierzają kapitulować :
– „No cóż zostaniemy, ale pokażemy jak umierają żołnierzy AK” – woła „Xiążę” (Andrzej Samsonowicz). Od nacierających zewsząd Niemców chowają się do samochodu-śmieciarki. Zostają w niej dobę, otoczeni hitlerowcami, w każdej chwili gotowi drogo sprzedać swoje życie „Gdy nas odkryją, rzucamy granaty, strzelamy i rozbiegamy się. Czuję złośliwe zadowolenie – zrobię im przykrą niespodziankę. Satysfakcja psa, który może ugryźć rakarza”. Podczas zapoznawania się z nieznaną wcześniej „Zośkowcom” łączniczką Anką ze Starówki ma miejsce taki dialog:
„- Czy pani zna „Kamienie na szaniec?”„-Znam.”„- To właśnie ten Słoń z Długiej”. Anka patrzy ma Słonia z podziwem, zupełnie nie jak na człowieka siedzącego w śmietniku”.
Po ponownym zapadnięciu zmroku wybiegają ze schowka i dostają się na powązkowski cmentarz. Tam wobec całkowitego zajęcia terenów przez Niemców i braku perspektyw przebicia do polskich pozycji na Starówce spędzają kolejny dzień ukryci w zaroślach. „Znaleźliśmy jakiś kubeł z resztami wody. Pragnienie mamy straszne, więc każdy z nas wypija swoją porcję. Xiążę ma dostać podwójną ilość ( z racji upływu krwi z rannej ręki), ale gdy przyszła na niego kolei ledwo umoczył usta, a już twierdzi, że ma dosyć. Ja muszę zmobilizować dużo silnej woli, aby opanować chęć wypicia jak najwięcej. Sądzę, że większość czuje to samo. W podobnych chwilach można się brzydzić samym sobą”
Schowani na cmentarzu słyszą dochodzące z Woli strzały i krzyki. Zastanawiają się „Jak kształtuje się życie w dzielnicach zajętych przez Niemców?” – „Wzruszam ramionami. To rzeczywiście wielka zagadka. Że też nie przedostały się stamtąd żadne konkretne wiadomości. Niemcy z pewnością zaostrzyli kurs, są represje… a może… Nie, to niemożliwe, przecież chodzi nie o jednostki, ale o SETKI TYSIĘCY LUDZI.”
Gdy wieczorem wyjdą na uliczki dzielnicy „pełne woni rozkładających się ciał i spalenizny”, dowiedzą się „jak kształtuje się życie w dzielnicach zajętych przez Niemców… Trudno pomyśleć, że to Warszawa: wymarła, opuszczona, ani śladu życia. Ciągle na próżno szukamy normalnych, niezniszczonych domów.”
Przedtem tracą łączniczkę Ankę wysłaną na zwiady szpitala na Płockiej. Nieświadomie posłaną na śmierć. Ale kto mógł wiedzieć, że i szpitale Niemcy masakrują bez litości… Wracają do swej cmentarnej kryjówki, aby przeczekać jeszcze dzień, a po nim wyruszyć ku Puszczy Kampinoskiej, gdzie spodziewali się spotkać partyzantów. W nocy z 14 sierpnia podczas przekradania się między niemieckimi placówkami są świadkami największego brytyjskiego zrzutu pomocy dla Powstania (brało w nim udział około 30 samolotów), widzą zestrzelenie kilku samolotów przez niemiecką obronę przeciwlotniczą – „Wobec tragedii powietrznej sprawa nasza zeszła jakby na drugi plan. Nawet nie cieszymy się, że działko na ścieżce mimo woli zdradziło swoją obecność, przecież weszlibyśmy na nie”.
Po nocy kluczenia docierają do podmiejskiej wsi, gdzie ze zdumieniem konstatują „zwykłą, przedpowstaniową rzeczywistość – nawet funkcjonuje sklep, gdzie można coś kupić za „młynarki” (okupacyjne pieniądze). Spotykają nawet najnowszą odmianę wojennej hieny – „szabrowników” – ludzi, którzy parają się penetrowaniem porzuconego warszawskiego mienia, i tak przez Niemców skazanego na grabież lub zniszczenie. Po kolejnej dobie ukrywania się natrafiają na kontakt z AK i w końcu dochodzą do partyzantów! Spotykają nawet znajomych z leśnego obozu szkoleniowego – ułanów z Puszczy Nalibockiej (Kresy, obecnie Białoruś), którzy pod dowództwem porucznika Adolfa Pilcha ps. „Góra” (potem „Dolina”) przebyli podstępem kilkusetkilometrowy szlak na terenach zajętych przez Niemców i pod koniec lipca zameldowali się w Puszczy Kampinoskiej. Ich doborowe uzbrojenie (kilkadziesiąt ciężkich i lekkich karabinów maszynowych) dorównywało stanowi posiadania całej warszawskiej AK (sic!), jednak nie zostało wykorzystane w szturmie Godziny „W”… W połowie sierpnia zostają podporządkowani majorowi „Okoniowi”, do którego dociera nasza 8-osobowa grupka. Ma do wyboru – pozostać w partyzantce i przyjmować alianckie zrzuty lub spróbować powrócić do Warszawy, bo szykuje się wyprawa pomocy Powstaniu. Większość naszych bohaterów chce wrócić do swojego oddziału, mimo, że: „Wreszcie następuję harmonia: nikt już nie wierzy w zwycięstwo jednak głupio i jakoś nieładnie zostać. Nie używa się wzniosłych słów, ale przecież wiemy, że tam są nasi chłopcy. Zostać – znaczy wykręcić się od istotnej służby”. Kto nie czytał Konrada Korzeniowskiego, ten nie zrozumie jego wpływu na pokolenie „Kolumbów” urodzonych w latach 20-tych XX wieku…
Proza życia nie omija „chlubnego szlaku” – po zjedzeniu proszonego obiadu składającego się z „pewnych” grzybków – cała grupa wymiotuje i „odlatuje”. Ten stan wysokiej gorączki i zatrucia będzie towarzyszył im jeszcze kilka, jakże istotnych dla nich i całego Powstania dni. Wirem historii zostali wmiecieni pod najważniejsze wydarzenia Bitwy o Warszawę, jej ironią – z biegunką. Mimo niedyspozycji ruszają z odsieczą kampinowską na Żoliborz, przechodząc przez stanowiska „neutralnych” Węgrów, którym Niemcy wyznaczyli odgrodzenie Puszczy od stolicy. Ci jednak nie mieli zamiaru walczyć przeciw Polakom, szkoda jednak, że nie chcieli walczyć z nimi ramię w ramię… Zadecydował brak porozumienia między AK a Związkiem Radzieckim.
20 sierpnia 1944 po 9 dniach od odcięcia przy ulicy Okopowej „Zośkowcy” wracają do Warszawy. Są świadkami i uczestnikami dwóch kolejnych krwawych szturmów na Dworzec Gdański – przełomowego momentu, w którym decydowały się losy Powstania Warszawskiego ( patrz moje artykuły o tym – „Szturm na Dworzec Gdański – podłoże" i „Siedzieć cicho i nie pouczać przełożonych! Szturm na Dworzec Gdański – Przebieg” ). Po ich niepowodzeniu decydują się kanałami kanalizacyjnymi dotrzeć na Stare miasto, gdzie walczy ich oddział, mimo, że tam „piekło i śmierć”, a „przejście trudne i nieprzyjemne, zwłaszcza gdy poziom ścieków się podnosi, co robi wrażenie zalania kanału wodą. Ponadto Niemcy mają złośliwy zwyczaj wrzucania z góry granatów.(…) Jeszcze długi, ciężki marsz, czuję się coraz gorzej. Okropnie duszno, dopiero teraz w pełni odczuwam wstrętny odór kanału. Chybotliwy płomień świeczki rzuca cienie na ohydne, oślizłe i lepkie ściany lochu. Chlupie pod nogami, z trudem odrywanymi od nierównego, obrzydliwego, gęstego dna ścieków. Nie ma czym oddychać, czuję, że długo tu nie wytrzymam… Niecierpliwie czekam na swoją kolejkę do drabinki, a raczej żelaznych klamer wbitych w brunatne cegły ściany. Nareszcie powietrze… Straszny widok zniszczenia – gruz, kikuty domów.”
24 sierpnia - „Najszczęśliwszy dzień w życiu”
Nad ranem nasza grupka wynurza się z włazu kanałowego na placu Krasińskich (gdzie obecnie znajduje się pomnik Pomnik Powstania Warszawskiego). Tu pojawia się nieoczekiwana przeszkoda w dotarciu do bliskiego już oddziału – 4 doświadczonych podchorążych jest łakomym kąskiem dla innych przetrzebionych oddziałów. Kapitan z batalionu „Wigry” nie chce ich wypuścić, pragnąc mieć „pod sobą” takich bojowych żołnierzy, „obiecuje nawet wszystkim Krzyże Walecznych i inne walory”. Nie pomaga nawet interwencja dowódcy kompanii „Rudy” batalionu „Zośka” Andrzeja Romeckiego „Morro”. Nocą wymykają się chyłkiem i docierają po 13 dniach do swojego plutonu:
„Za chwilę wchodzimy na kwaterę „Felków”. Ktośkrzyczy: „Leszczyc!”IPingwinrzucamisięnaszyję.Wszyscysięzrywają,powitaniomniemakońca.Spontaniczny,szczerywybuchradości,niemożemysięsobąnacieszyć.Taka chwila warta jest wszystkich trudów i niebezpieczeństw Kampinosu. Podobnych wrażeń nie miałem nigdy w życiu.Całujemy się ze wszystkimi bez różnicy płci i mamy łzy w oczy. Witają nas jak zmartwychwstałych (mnie widział ktoś zabitego). Wstępuje w nas jakaś dziwna otucha, gehenna przeżyć ma nowe oblicze: przecież jesteśmy sobie bliscy jak rodzina, czasem umarli wracają, życie nie jest takie straszne… Teraz już wszystko będzie dobrze, gdy jesteśmy razem..”
Nie wiem, może powinienem zakończyć artykuł na tym ostatnim zdaniu? Ale w tym fragmencie wspomnień jest jeszcze krótka relacja z kolejnego dnia…:
„25sierpnia. Oświcie… „ –Pobudka,pobudkawstać !”Dzień będzie jak zwykle piękny. Jest spokój. Po dwóch tygodniach pierwszy raz ruszamy znowu z chłopcami, w „rocznicę” wycofania ze Spokojnej. Słuchać wyraźnie daleką kanonadę artylerii sowieckiej, wszyscy są radośni i podnieceni. W południe zginął Kieros”
Uczestnicy tej odysei:
„Kieros” Jerzy Rządkowski,
„Xiążę” Andrzej Samsonowicz,
„Stefa” Stefania Grzeszczak,
„Słoń” Jerzy Gawin,
„Grażyna” Grażyna Zawadzka,
„Irena” Irena Kołodziejska,
„Leszczyc” Tadeusz Sumiński,
„Sęp” Wojciech Markowski.
Ich dalsze niewiarygodne koleje powstańcze przypomnę w kolejnych notkach 31 sierpnia i 22 września w rocznicę najbardziej pamiętnych wyczynów z udziałem m.in. tej siódemki.
Zainteresowanym polecam bardzo dobrą stronę o indywidualnościach "Zośki" (i "Parasola") :
oraz wielki zbiór wiadomości o całym Powstaniu Whatfora - http://www.powstanie-warszawskie-1944.pl
- witas - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
3 komentarze
1. Chłopcy silni jak stal - Powstanie Warszawskie
Piosenka szturmowa żołnierzy Batalionu PARASOL skomponowana przez Józefa Szczepańskiego ps."Ziutek" autora piosenki Pałacyk Michla i wiersza Czerwona Zaraza.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
2. Witas
Mojej matki brat Ryszard Kobylinski ps. Cygan zginął w ataku na Dworzec Gdański, przeciety serią z niemieckiego cekaemu. Pochowany na Cmentarzu Wojskowym na Powązkachw Warszawie.
Kejow
3. > Kejow
Cześć Jego Pamięci!