Marek Migalski kala własne gniazdo w chwili dla PIS niezwykle ciężkiej: jego kandydat mimo niezłego wyniku wybory prezydenckie przegrał, Platforma Obywatelska dzierży pełnie władzy, ataki na lidera PIS płyną już nie tylko z tradycyjnych bastionów antykaczyzmu, ale również z- wydawałoby się rozsądnej- "Rzeczpospolitej.
Tego rodzaju "pomoc", prezesowi PIS jest najmniej w tej chwili potrzebna. Nawet jeśli przyjmiemy, że część argumentów podnoszonych przez śląskiego europosła ma sens, nie można ich wskazywać w mediach, na ogólnodostępnym blogu(!!!). Nie można w tak głupiutki, infantylny sposób dostarczać amunicji politycznym oponentom, nie wolno jeszcze bardziej osłabiać PIS i jego lidera.

Nie wiem, jakich efektów oczekuje Migalski po swoim liście. Sądzi, że Prezes ukorzy się przed nim, przyzna mu rację? Pewnie nie. Więc? Liczy na poklask mediów, może innych liberalnych polityków PIS? Chce rozłamu? Bo przecież tej klasy polityk, człowiek, politolog nie może sądzić, iż publiczne wyartykułowanie domniemanych słabości własnej partii, słabości lidera tej partii przyniesie jej jakikolwiek pozytywne recepty, pomysły na przyszłość.

Listów otwartych nie pisze się w takich momentach (zauważymy, że od tragedii smoleńskiej minęły dopiero 4 miesiące). Nie pisze się ich w takiej formie, w takim tonie, z bliżej nieokreślonym zamiarem.
Migalski jest człowiekiem niezwykle inteligentnym, ale tym razem zupełnie odleciał. Wyszło z wora to polityczne nieopierzenie; Migalski to niestety żółtodziób. Co zadecydowało o tej niezwykle efektownej niesubordynacji Pana Marka?

Zapewne urażone ambicje. J. Kaczyński, komentując jedną z notek M. Migalskiego na blogu, powiedział, że europoseł zachowuje się niegodnie. Nie można odmówić prezesowi racji; Migalski zapomniał najwidoczniej komu zawdzięcza polityczna pozycję, kto dał mu szansę, że obowiązują w zamian pewne zasady, poczucie lojalności, etc.
Kaczyński popełnił błąd deklarując:

"W wyborach prezydenckich w 2015 r. mogą pojawić się różni kandydaci. Ziobro, Migalski, choć to dopiero początek i może być różnie."
(źródło)

Miał prawo, Migalski wydawał się osobą niezwykle stonowaną, rozważną i wdzięczną.Na tle innych polityków PIS wyróżnia się. Czy dlatego sodówka uderzyła mu do głowy? No to wygląda.

Co zrobi Kaczyński? Niewątpliwie Migalski postawił prezesa przed dylematem. Wyrzucić z partii eurodeputowanego nie może- Migalski nie jest formalnym członkiem PIS (, co nie przeszkadza mu mówić "Nasza partia", "Nasze środowisko", etc). A więc kolejna krytyka? Jeszcze ostrzejsza? Konflikt personalny? Wojna podobna do tej toczonej z Dornem? Zapewne taka postawa nie jest w interesie PIS.

Myślę, że niezbędne jest spotkanie obu panów "w cztery oczy". Wyjaśnienie wszystkich wzajemnych zarzutów, zakończenie tej gorszącej, publicznej wymiany. Przyjmuje za dobra monetę deklarację Migalskiego, iż dzisiejsza krytyka jest już ostatnią, że faktycznie życzy PIS wszystkiego dobrego.
Miejmy nadzieję, że J. Kaczyński znajdzie dla zagubionego europosła krztę wyrozumiałości.