Koncyliatorzy z PO. Kilka uwag na poważnie
Rozumienie przez obóz władzy (PO, rządu, nowego Prezydenta) sensu negocjacji, sztuki osiągania kompromisu przypomina mi pewną sytuację, której byłem wczoraj naocznym świadkiem. Jej scenerią jest sala sądowa, wydział cywilny, mamy początek rozprawy. Sędzia nakłania strony do zawarcia ugody. Strony wyrażają chęć jej zawarcia. Na pytanie sędziego, jaką kompromisową propozycję składa powód, powód powtarza słowo w słowo treść żądania zawartego w pozwie. Sędzia się leciutko uśmiecha i próbuje wyjaśnić powodowi, że negocjacje, których finalnym efektem miałaby być ugoda, mają sens jedynie, jeśli obie strony poczynią jakieś ustępstwa. Powód zgadza się z tą oczywistą oczywistością, po czym ze śmiertelnie poważnym wyrazem twarzy powtarza słowo słowo treść żądania zawartego w pozwie...
B. Komorowski w prezydenckiej kampanii wyborczej forsował slogan "Zgoda buduje". Ów hasło miało się odnosić przede wszystkim do przyszłych relacji rządowo-prezydenckich, ale używano je również w szerszym kontekście- jako wyraz oczekiwania na ogólnonarodowy kompromis, na zakończenie wojny polsko-polskiej. Jak rozumieli jego sens platformerscy notable z Tuskiem i Komorowskim na czele?
Dość specyficznie, mając w pamięci "najlepsze" czasy III RP można wręcz rzec- klasycznie. Wszyscy pamiętamy (mam nadzieję) słynne negocjacje PO-PIS po wyborach w 2005 r. Wówczas zwycięskie PIS zaproponowało partii Tuska możliwość zawarcia umowy koalicyjnej: w jej ramach PO otrzymywała połowę tek ministerialnych i stanowisko Marszałka Sejmu (wiemy jak poważna to funkcja, to on dysponuje słynną sejmową zamrażalką). Platforma się nie zgodziła- chciała większość ministerstw, w tym resorty siłowe. Znamienna postawa formacji, która właśnie przegrała wybory (dość nieoczekiwanie).
Później nie było lepiej: Platforma odrzuciła propozycję rozwiązania parlamentu, co nie przeszkadzało jej twierdzić, że ewentualna koalicja PISu z LPR i Samoobroną będzie najgorszym scenariuszem dla Polski. Przecież Polska nie jest najważniejsza- jak rzecze przyjaciel Palikota, znany koneser win- najważniejsi są ludzie: D. Tusk, Z. Chlebowski, G. Schetyna. M. Drzewiecki.
Zdolności koncyliacyjne pokazał też Tusk podczas zmian ustawy medialnej. Dogadane "na cacy" porozumienie z SLD wylądowało w koszu, bo...coś się premierowi odwidziało. Do dziś nie wiemy dokładnie co, jak, dlaczego...o takie rzeczy brać dziennikarska zawracać głowy premierowi nie będzie.
Nie wypalił także kompromis rządowo-katarski. Internetowy inwestor (,w realu nikt go nigdy nie widział) wystryknął Grada na dudka, pogrążył polski przemysł stoczniowy, pozwolił dorobić się biednemu wrocławskiemu senatorowi z nazwiskiem na M...Już wtedy wielu przeklinało tuskowych negocjatorów: do piaskownicy z nimi!
Najbardziej dobitnie o podejściu platformerskich polityków do sztuki osiągania kompromisu przekonaliśmy się wszyscy przy traumatycznej okazji- katastrofie tupolewa z 10 kwietnia 2010 r.
Negocjacje ze stroną rosyjską w sprawie przejęcia śledztwa, zakończyły się totalną kompromitacją strony rządowej. Nasi w ogóle nie chcieli usiąść z Rosjanami do stołu. Podobno bali się pogorszenia stosunków dwustronnych. Dziś mają czelność oficjalnie przyznawać, że Rosjanie jednak nie chcą "z właściwym" zaangażowaniem współpracować. EUREKA!
Jeszcze "lepszą" indolencją nowy Prezydent "błysnął" w kwestii krzyża zainstalowanego przez harcerzy przed Pałacem Prezydenckim. Jej porażające efekty obserwowaliśmy w ostatnich dniach. Media skupiły swą uwagę w zasadzie tylko na tej kwestii, pozwalając Tuskowi z pełną swobodą przeżyć symboliczną rocznicę- 1000 dni "polskiego cudu gospodarczego"...Dziś Komorowski wyciąga do hołoty swą ciepłą dłoń, czego przejawem ma być pospieszna instalacja tablicy pamiątkowej. Żadnej oprawy, żadnej celebry, brak rodzin ofiar- tak wygląda kolejna odsłona "taniego państwa" w wykonaniu platformerskich decydentów.
Platformerska sztuka negocjacji świetnie wychodzi jedynie w bezpośrednich kontaktach ze środowiskiem specyficznym, "kumatym", którego przedstawiciele rozumieją bez słów. Posłanka Sawicka bardzo profesjonalnie negocjowała swe "świetlane biznesy" z agentem Tomkiem. Tam nie było czasu na czułe słówka, kwiaty, pieszczoty. Najpierw interesy, potem przyjemności. Podobne podejście prezentował Miro, Zbychu i Grzechu...Najpierw "bieganie", "blokowanie", potem wspólna partyjka golfa w cywilizowanym kręgu...
- chinaski - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
1 komentarz
1. @Autor
Witam
No cóż... przykład powoda idącego na kompromis poprzez forsowanie wyjściowych żądań... jest idealny w odniesieniu do PO i WSI-oków wszelkiej maści.
"Dwóch idiotycznych chamów postanowiło sie odchamić, czyli "ukulturnić. Rzecze jeden: Najpierw pójdziemy do kona a później do teatru! Na to drugi: Nie najpierw do teatru a później do kina! Na to znów pierwszy: To pójdźmy na kompromis. Drugi patrząc na pierwszego: Ok! już wołam taksówkę!"
Pozdrawiam
Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw)