A gdyby tak 500 dni niespostrzeżenie minęło… [2010-07-06 09:45]
500 dni spokoju. O tyle prosił niedawno premier Tusk. Miał to być ważki argument za głosowaniem na Bronisława Komorowskiego. Ten wygrał i teraz możemy oczekiwać efektywnego wykorzystywania możliwości, które ma przynieść ta pełna budującej zgody współpraca. Gdyby jednak do wyborów parlamentarnych cudów zrealizować się nie udało, poniżej lista przydatnych sloganów. Jestem pewien, że z ich pomocą w czasie przyszłorocznych wyborów parlamentarnych wystarczającą (przynajmniej do koalicji z SLD) liczbę inteligentów do tradycyjnie już głęboko mądrego oddania głosu uda się znów przekonać.
1. 500 dni to dobry początek. Jednak mężczyznę poznaje sie po tym, jak kończy. Kochani! Potrzebujemy was teraz bardzo, by dojść do finiszu szczęśliwego.
2. Gdy nasz koalicjant nie poparł przed drugą turą Bronisława Komorowskiego, przyjęliśmy to ze zrozumieniem. Są wolnymi ludźmi, nic nam do tego. Czy mogliśmy jednak podejrzewać, że to początek skrytego torpedowania planów naszych liberalnych reform? Na szczęście teraz stoimy przed niepowtarzalną szansą samodzielnego rządzenia i dokończenia tego.
3. Wyśmienity wynik Grzegorza Napieralskiego mógł być początkiem nowej, lepszej koalicji. My jednak chcieliśmy pozostać wierni PSL. Bijemy się teraz w pierś przyznając: Tak, to był błąd. Obiecujemy, że tym razem już go nie popełnimy. Sami, bądź w koalicji, już zawsze będziemy pamiętać o potrzebach elektoratu lewicowego.
4. Polska potrzebuje 1000 dni spokoju. 500 trudniejszych, dzięki Wam kochani, mamy już za sobą. Jeszcze raz tyle, a zrealizujemy nasze plany. Obiecuję, że identycznie jak teraz, za 500 dni będziecie mogli rozliczyć nas z projektu każdego.
5. Populizm kandydującego na prezydenta konkurenta Bronisława Komorowskiego był porażający. Nie sposób teraz wymienić wszystkich obietnic, którymi chciał kupić sobie elektorat. To prawdziwe szczęście dla Polski, że wygrał człowiek, który potrafił te rozdmuchane do granic możliwości roszczenia urealnić i wyprostować. Teraz, gdy mamy za sobą te 500 dni wzajemnego docierania się i przygotowań, nie pozostaje nic innego jak przystąpić do realizacji naszych śmiałych planów. Tej szansy nie wolno zmarnować.
6. Oczywiście prezydent to nie marionetka. Może siać destrukcje, bombardować reformy i skutecznie przeszkadzać w rządzeniu. Doświadczyliśmy już tych podłości za kadencji wiadomo kogo. Jednak prawdą jest również, że nieprzeszkadzanie to praktycznie wszystko, co prezydent może zrobić dobrego. Uczciwie przyznaję, nie przewidzieliśmy tego. Realna władza jest tutaj, w rządzie. Mądrzejszy o to doświadczenie wiem już, jak nie zawieść zaufania waszego.
7. Udawałem, że nie słyszę, gdy drwili, że to mój człowiek, że będę miał prezydenta sobie podległego. Teraz, po tych 500 dniach, kiedy okazało się, że prezydent potrafi tupnąć nogą i zablokować sam pomysł na reformę, nie mówiąc już o ustawie, mogę tylko zaśmiać się gorzko. Nie zrobię jednak tego. Wiem bowiem, że Polska potrzebuje dobrej współpracy prezydenta i premiera. Obiecuję, że nie popsuję tego.
8. Euro2012 zbliża się wielkimi krokami. I to na nas spoczywa odpowiedzialność za tę imprezę. Nie możemy pozwolić, żeby z powodu waśni i sporów coś poszło nie tak. Prezydent i ja obiecujemy, że wspólnie doprowadzimy do szczęśliwego końca przygotowania do turnieju. Zmieniać ten rząd teraz, to jak w remisowym meczu wymieniać doświadczonych napastników na nierozgrzanych obrońców. To wy, kochani, jesteście selekcjonerem tej naszej wielkiej, szczęśliwej drużyny profesjonalistów. Dokonajcie wyboru słusznego!
9. Kiedy po tragicznej katastrofie Marszałek zaczął realizować powinności prezydenta przypuszczaliśmy, że może być ciężko będzie przywrócić na tym urzędzie ład i porządek. Teraz, po 500 dniach mamy niestety pewność, że tych przysłowiowych stajni Augiasza nawet Herkules w tak krótkim czasie by nie uporządkował. Kochani, dajmy ten czas prezydentowi. Nie pozwólmy, by musiał trwonić go na przepychanki z nowym rządem. A tylko my jesteśmy gwarantem wsparcia stosownego.
10. PiS nie raz i nie dwa pokazało, że zamiast budować zgodę z koalicją i jednoczącym wszystko i wszystkich prezydentem, woli bawić się w opozycję. I gdyby nie chodziło o Polskę, nie miałbym nic do tego. Jednak te 500 dni pokazały, że próżne nasze nadzieje na współpracę ponad podziałami. Trzeba sobie wyraźnie powiedzieć, że skoro przez 500 dni opozycyjnemu ugrupowaniu udało się skutecznie storpedować wspólne wysiłki rządu i prezydenta, to co dopiero po wygranych przez tych awanturników wyborach będzie się działo?
11. Nie afiszowaliśmy się z naszym głębokim zaangażowaniem w rozwiązanie katastrofy smoleńskiej. Uważaliśmy, że to niegodne i woleliśmy działać cicho i bez kamer. Jednak PiSowi to nie wystarczało. Udawali, że nie widzą ogromu naszej pracy. Chcieli uczynić z tego temat numer jeden ostatnich 500 dni. W pewnym stopniu to im się udało. Kosztem niezrealizowanych w tym czasie reform. Obiecujemy, że po wygranych wyborach skończymy z tym pieniactwem. Polska potrzebuje bowiem gospodarza, nie śledczego.
12. Kochani. Pytacie mnie często, co może być ważniejszego od 500 dni spokoju. Odpowiadam zawsze tak samo: Około 2000 dni spokoju. Tak, to właśnie pięć lat. Tyle trwa kadencja i tyle czasu potrzebujemy, by w zgodzie i harmonii, systematycznie przekształcać Polskę w drugie Niemcy. Tak, właśnie Niemcy. Bo trzeba równać do najlepszych. Dość półśrodków. Pięć lat, to aż nadto. Z wami, kochani, dokonamy tego.
13. To prawda, że przez te 500 dni nie wszystkie obietnice udało się zrealizować. Czy jednak ma to oznaczać, że powinniśmy przed wyborami parlamentarnymi z nich zrezygnować? Ja się pytam – w imię czego?
14. Polska nadal zasługuje na cud gospodarczy!
15. Pomożecie?
Filed under: dywagacje, fun, Internet, media, polityka, Polska, społeczeństwo, ustroje, wybory
- dzierzba - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
1 komentarz
1. Tusk: Dajcie nam chociaż rok z Bronkiem
Środa [23.06.2010, 11:33]
Jak się nie spodoba, nas "pogonicie".
Wczoraj Donald Tusk wziął się za ręczne sterowanie kampanią Komorowskiego i zaczął używać argumentów całkiem rozsądnych, ale na miejscu Bronka byśmy się z nich za bardzo nie cieszyli.
Oto premier
Tusk zaczął zbijać argument PiS i części mediów, że po wygranej Komorowskiego nastąpi w Polsce
monopol jednej władzy. A, jak pamiętamy, monopol jednej partii jest dobry tylko, gdy partia nazywa się Prawo i Sprawiedliwość.
Ale Tusk i sztab, z którym premier miał podobno konferować cały poniedziałek uznali
, że trzeba ten strach przed monopolem okiełznać. Ale strach wierzgnął i Tusk na wczorajszej konferencji (wspólnej z Waldemarem Pawlakiem)wykonał kilka zabawnych figur.
Oto zaproponował, żeby Komorowskiego wybrać niejako na próbę: [..] Wybierzcie, co wam szkodzi! Może nie wymyśliliśmy ze sztabem nowego pozytywnego przekazu o naszym kandydacie, ale przecież nic on wam złego nie zrobi, ten miś. To nic, że to nie jest może miś na miarę naszych możliwości i mu się oczko, temu misiu, w pierwszej turze odlepiło, ale zagłosujcie. To mówiłem ja, Jarzą... Tusk. Donald. [...]
http://www.pardon.pl/artykul/11826/desperacja_tusk_dajcie_nam_chociaz_ro...
http://wola44.wordpress.com/ >>> http://dokumentalny.blogspot.com/