Strzała Północy, czyli podróż do Zakopanego. (Dla Emisariusza)
Sosenka, pt., 03/10/2008 - 20:16
Właśnie sprawdziłam, że nie ma już bezpośredniego pociągu do Zakopanego. Zwanego u nas Strzałą Północy. Jazda tym pociągiem zawsze była wielkim przeżyciem. Po pierwsze, to pociąg bezpośredni. Po drugie, nieludzko zapchany, bo ze Szczecina. Po trzecie, Strzała. Ano, Strzała..
Wrocław Główny, kole 22. Spacerowałam po peronie, gnana podmuchem wiatru z jednego końca na drugi. Inni ustawiali się w szeregu bojowym. Wiem, bo kiedy jeździłam grupą, to chłopcy zostawiali nam plecaki do pilnowania. Sami stawali szeregiem na krawędzi peronu, gotowi do skoku. Zacierali ręce, szczerzyli zęby, jak łowcy dzikiego zwierza. Pociąg podjeżdżał, oczywiście, spóźniony. Jeśli akurat należałam do grupy, to nasi wskakiwali do środka, a myśmy podawały im bagaż przez okno. Jeśli jechałam tylko z koleżanką, to było normalnie, czyli - Chrzanię, najwyżej wytrzymam w korytarzu. - Wsiadałam ostatnia.
Jak już przez korytarz przewaliły się tłumy wrocławian, z przedziałów dobywali się podróżnicy z Północy. - Eee, te... - bełkotali, mając już za sobą porcję alkoholu. Te osoby przesuwały się wzdłuż wagonu i trzeba było patrzeć, skąd są i dokąd zmierzają. Czyli - które przedziały omijać. Raz zdarzyło się, że na początku wagonu wybuchła awantura, a na drugim akurat zaśpiewała mi Nokia "Arią Torreadora". Na sekundę zapadła cisza i wszyscy, zdrowi i pijani - Brrawo!!! - wybuchnęli śmiechem.
Ale potem zawsze znajdowałam miejsce. Było wygodnie, choć i śmierdząco. Przypominałam sobie najstarszy dowcip o PKP, jaki znałam. - Polski pociąg: niczego nie dotykam, a i tak jestem brudna. - A więc ciepło, ciemno i śmierdzi. Liczyłam stacje, ale tylko do Katowic, bo do Katowic jest nudno. A im bliżej Krakowa, tym więcej wspomnień i serdecznych myśli. Do Krakowa był jeszcze duży ruch. Czas włóczęgów, dziadów i handlarzy - Piwo jaasne, piwo jaaasne! - A za Krakowem światła na ogół były gaszone i wtedy nikt nie wiedział, kto pęta się za szybą przedziału. Co jakiś czas przechodzili SOKIŚCI z latarką. Nie dało się spać, ale za to można było rozmawiać i oplotkowywać przewoźnika. Można było patrzeć na tajemnicze podworce, srebrzącą się Wisłę. I dziwić się, że po tylu latach nie ma już dla kogo wysiąść na tym dworcu.. Kraków jak z albumu Bujaka..
Około trzeciej rano oczy były suche, piekące i na poły ślepe. Przysypiałam.
A pociąg wcale się nie spieszył. Mam wrażenie, że przepuszczał z grzeczności każdy skład, czekał na wszystkie osobowe (całkiem możliwe) i z wdzięcznością kierownika dawał się odstawiać na bocznice. Co stacja, zderzaki lokomotywy waliły w inny koniec składu :) A każde szarpnięcie pchało nas w inną stronę. Zresztą, ten pociąg kiedyś jeździł nie przez Kraków, ale przez Bielsko. To była jeszcze większa rozrywka i urozmaicenie. Jednotorówka czyniła ze "Strzały" transport węgla przez Ural.
Kalwaria Zebrzydowska - Lanckorona.
Pamiętam, bo na tej stacji zawsze miałam ochotę wysiąść. Myślę, że nie tylko dla samej nazwy, ale dla wolności, jaką dawała bliskość Beskidu. Pamiętam niebieskie światło lamp, cienie na peronie. Jeszcze noc, ale już nie taka ciemna, jeszcze nie rano, ale granat lekko rozmyty. Jak by się wyszło na szlak, by było pusto, chłodno i dobrze. Nocny Beskid przecinaliśmy ze skrzypieniem na zakrętach, a nad lasami widziałam okrągły księżyc. Przez ten beskidzki księżyc aż mi się przyśnił wiersz w pociągu.
W porannej Chabówce wydawało się, że sięgnęliśmy już szczytów Tatr. Stawałam w korytarzu, chłonąc wzrokiem świerkowe lasy, mgły nad Gorcami i wzgórza. Słońce przedzierało się przez gałęzie drzew. Znowu liczyłam stacje - Nowy Targ, Szaflary.. - Przed Szaflarami zaczynaliśmy się pakować. - Długi łańcuch chat, widać wieżę.. - Serce skakało jak na trampolinie. - Biały Dunajec! - Na peronie witał nas głos trąbki, wrzask, transparenty. Co komu akurat przyszło do głowy. Ludzie patrzyli z rozdziawionymi buziami na komitet powitalny i pięciuset wysiadających. - Zjazd Samoobrony?? Będzie blokada Zakopianki?? - A tam już chłód i prawie czuję zapach drewna w chacie.
- I jak tu nie wspominać pospiesznego śmierdziela z sentymentem?
A co do czasu przejazdu. Emisariuszu. Sprawdziłam. Od 8,5 do 14 godzin. Żaden nie jest bezpośredni.
- Sosenka - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
Etykietowanie:
8 komentarzy
1. Przez Bielsko-Biała to hit, ale dalej na Wadowice czy Żywiec?
2. Sosenko
3. Emisariuszu,
4. Franku,
5. Mnie też jest żal lokalnych i regionalnych linii
6. @
:::Najdłuższa droga zaczyna się od pierwszego kroku::: 'ANGELE Dei, qui custos es mei, Me tibi commissum pietate superna'
7. Emisariuszu,
8. Unicornie,