Strzała Północy, czyli podróż do Zakopanego. (Dla Emisariusza)

avatar użytkownika Sosenka
Właśnie sprawdziłam, że nie ma już bezpośredniego pociągu do Zakopanego. Zwanego u nas Strzałą Północy. Jazda tym pociągiem zawsze była wielkim przeżyciem. Po pierwsze, to pociąg bezpośredni. Po drugie, nieludzko zapchany, bo ze Szczecina. Po trzecie, Strzała. Ano, Strzała.. Wrocław Główny, kole 22. Spacerowałam po peronie, gnana podmuchem wiatru z jednego końca na drugi. Inni ustawiali się w szeregu bojowym. Wiem, bo kiedy jeździłam grupą, to chłopcy zostawiali nam plecaki do pilnowania. Sami stawali szeregiem na krawędzi peronu, gotowi do skoku. Zacierali ręce, szczerzyli zęby, jak łowcy dzikiego zwierza. Pociąg podjeżdżał, oczywiście, spóźniony. Jeśli akurat należałam do grupy, to nasi wskakiwali do środka, a myśmy podawały im bagaż przez okno. Jeśli jechałam tylko z koleżanką, to było normalnie, czyli - Chrzanię, najwyżej wytrzymam w korytarzu. - Wsiadałam ostatnia. Jak już przez korytarz przewaliły się tłumy wrocławian, z przedziałów dobywali się podróżnicy z Północy. - Eee, te... - bełkotali, mając już za sobą porcję alkoholu. Te osoby przesuwały się wzdłuż wagonu i trzeba było patrzeć, skąd są i dokąd zmierzają. Czyli - które przedziały omijać. Raz zdarzyło się, że na początku wagonu wybuchła awantura, a na drugim akurat zaśpiewała mi Nokia "Arią Torreadora". Na sekundę zapadła cisza i wszyscy, zdrowi i pijani - Brrawo!!! - wybuchnęli śmiechem. Ale potem zawsze znajdowałam miejsce. Było wygodnie, choć i śmierdząco. Przypominałam sobie najstarszy dowcip o PKP, jaki znałam. - Polski pociąg: niczego nie dotykam, a i tak jestem brudna. - A więc ciepło, ciemno i śmierdzi. Liczyłam stacje, ale tylko do Katowic, bo do Katowic jest nudno. A im bliżej Krakowa, tym więcej wspomnień i serdecznych myśli. Do Krakowa był jeszcze duży ruch. Czas włóczęgów, dziadów i handlarzy - Piwo jaasne, piwo jaaasne! - A za Krakowem światła na ogół były gaszone i wtedy nikt nie wiedział, kto pęta się za szybą przedziału. Co jakiś czas przechodzili SOKIŚCI z latarką. Nie dało się spać, ale za to można było rozmawiać i oplotkowywać przewoźnika. Można było patrzeć na tajemnicze podworce, srebrzącą się Wisłę. I dziwić się, że po tylu latach nie ma już dla kogo wysiąść na tym dworcu.. Kraków jak z albumu Bujaka.. Około trzeciej rano oczy były suche, piekące i na poły ślepe. Przysypiałam. A pociąg wcale się nie spieszył. Mam wrażenie, że przepuszczał z grzeczności każdy skład, czekał na wszystkie osobowe (całkiem możliwe) i z wdzięcznością kierownika dawał się odstawiać na bocznice. Co stacja, zderzaki lokomotywy waliły w inny koniec składu :) A każde szarpnięcie pchało nas w inną stronę. Zresztą, ten pociąg kiedyś jeździł nie przez Kraków, ale przez Bielsko. To była jeszcze większa rozrywka i urozmaicenie. Jednotorówka czyniła ze "Strzały" transport węgla przez Ural. Kalwaria Zebrzydowska - Lanckorona. Pamiętam, bo na tej stacji zawsze miałam ochotę wysiąść. Myślę, że nie tylko dla samej nazwy, ale dla wolności, jaką dawała bliskość Beskidu. Pamiętam niebieskie światło lamp, cienie na peronie. Jeszcze noc, ale już nie taka ciemna, jeszcze nie rano, ale granat lekko rozmyty. Jak by się wyszło na szlak, by było pusto, chłodno i dobrze. Nocny Beskid przecinaliśmy ze skrzypieniem na zakrętach, a nad lasami widziałam okrągły księżyc. Przez ten beskidzki księżyc aż mi się przyśnił wiersz w pociągu. W porannej Chabówce wydawało się, że sięgnęliśmy już szczytów Tatr. Stawałam w korytarzu, chłonąc wzrokiem świerkowe lasy, mgły nad Gorcami i wzgórza. Słońce przedzierało się przez gałęzie drzew. Znowu liczyłam stacje - Nowy Targ, Szaflary.. - Przed Szaflarami zaczynaliśmy się pakować. - Długi łańcuch chat, widać wieżę.. - Serce skakało jak na trampolinie. - Biały Dunajec! - Na peronie witał nas głos trąbki, wrzask, transparenty. Co komu akurat przyszło do głowy. Ludzie patrzyli z rozdziawionymi buziami na komitet powitalny i pięciuset wysiadających. - Zjazd Samoobrony?? Będzie blokada Zakopianki?? - A tam już chłód i prawie czuję zapach drewna w chacie. - I jak tu nie wspominać pospiesznego śmierdziela z sentymentem? A co do czasu przejazdu. Emisariuszu. Sprawdziłam. Od 8,5 do 14 godzin. Żaden nie jest bezpośredni.
Etykietowanie:

8 komentarzy

avatar użytkownika Emisariusz IV RP

1. Przez Bielsko-Biała to hit, ale dalej na Wadowice czy Żywiec?

Pięknie opisane, tego się mniej więcej spodziewałem :) Polska musi mieć sieć linii TGV! Nie pociągi, ale SZYNOBUSY piętrowe (oczywiście nie takie jak te nasze stare) z jednym członem czy 2-3. Z takiego Szczecina powinna być linia na Zakopane ze średnią prędkością 250 km/h Czytałem gdzieś dane o turystyce krajowej, zwłaszcza 2-3 dniowej, to ZAMARŁO stopniowo po 1989 roku. Co my zrobiliśmy! Kraj na tym traci, to setki tysięcy miejc pracy, zarobek dla milionów. Pociągi muszą być tanie, szybkie, czyste, wygodne, bezpieczne. To samo komunikacja autokarowa, busowa, bo tam gdzie 20 lat temu jechał PKS, teraz starczy 9-osobowy BUS. Jednak powinien jechać, wysiadasz gdzieś np w Poroninie i masz takie busy wszędzie, czy PKS. Jednak w całych Karpatach już tak fajnie nie jest. Jeszcze coś. Przewozy samochodów. Powinna być możliwość przewozu samochodu pociągiem. Po co męczyć się z trasami 800km polskimi drogami. To naprawdę ryzyko większe niż chodzenie na Rysy zimą.
avatar użytkownika Franek

2. Sosenko

Zapomniałem już jak to w pociągach było. Najeździłem się do woli. Pamiętam wszystko co napisałaś Skąd u Ciebie taki zmysł ? Co byśmy (bym chciał) chcieli poczytać ? Odpowiedź - Pytanie RETORYCZNE !
avatar użytkownika Sosenka

3. Emisariuszu,

ŻYWIEC. Tak mi się wydaje. Ano, np. do Szklarskiej przed wojną jechało się 3 godziny. Teraz ponad 5. I jeszcze chcą tę linę "uwalić" w nowym rozkładzie, że posłuże się językiem z listy dyskusyjnej kolejowej. A szynobusów za bardzo w Polsce nie mamy - mamy głownie wozy motorowe. To dopiero odkrycie..
avatar użytkownika Sosenka

4. Franku,

wszystkiem winne geny i widoki z okien na linii Wrocław-Świdnica-Jedlina. Będzie więcej, bo podrózowanie w pojedynkę z rowerem jest równie pasjonujące, jak musiało być jeżdżenie po prerii za czasów Dzikiego Zachodu. JAkie typy ludzkie, rozmowy i jaka uprzejmość. No, naprawdę. Nawet nie wiedziałąm, że umiem sobie poradzić tak, jak MUSZĘ sobie radzić :D
avatar użytkownika Emisariusz IV RP

5. Mnie też jest żal lokalnych i regionalnych linii

To raz. Dwa to trzeba budować bezpośrednie dalekie linie TURYSTYCZNE, właśnie takie Zakopane do kilkudziesięciu krańców Polski. Duże miasta powinny mieć takie połączenia, zaś małe z regionalnymi centrami atrakcji, rekreacji, turystyki. I przewóz rowerów, to zmora PKP, brak możliwości w PKS, trzeba do tego podejść odważnie, specjalne autokary z tylnym wejściem i miejscami na np 15 rowerów, gdyby cała grupa chciała, od biedy można napakować je jeszcze ciaśniej i 30 wejdzie... Ktoś kto ma samochód i rzadko czy wcale używa rowera do NORMALNEJ komunikacji, a PKP, PKS (autokarów, busów) do podróżowania, to NIGDY nie będzie wspierał rozwoju komunikacji publicznej. Tacy są np WSZYSCY z małymi wyjątkami samorządowcy, tacy są nawet ważniacy z PKP, co pociągu na oczy nie widzą poruszając się swoimi BMW. Miasta nie mają drożności na samochody, nie dla samochodów Kraków był 1000 lat budowany! Nie dla miliona ludzi budowano wąskie uliczki wokół rynku, jakże mnie tam wnerwia każdy przeciskający się samochód w środku dnia, który NA PEWNO nie rozwozi towaru, nie odbiera śmieci itd Te uliczki to nawet nie nie jest miejsce dla koni, rowerów, a wyłącznie dla pieszych, takie jest oblężenie. Tatarzy to pikuś przy ruchu turystycznym. Zaciukaliby Tatarów sami taksówkarze z troski o dochody. Takie miasta powinny budować głębokie podziemne na tysiące samochodów parkingi i tunele o parametrach dróg GP. Metro dla samochodów, takie są potrzeby Krakowa. Poza tym kolejki linowe, estakadami, metro klasyczne oczywiście też. Jechałem kiedyś z Wrocławia do Świdnicy, ale nie bardzo pamiętam jak, odebrali nas znajomi pod Świdnicą z jakiejś stacyjki, a pociąg jechał dalej na Jelenią Górę chyba. Kraków-Jelenia Góra, to też trasa ekstremalna, choć nie tak długa przecież "teoretycznie", trasa zmieniała się z biegiem lat, powinna iść do Świeradowa Zdroju bezpośrednio z Krakowa. Miałem tam liczne przygody, kiedyś pozwoliłem sobie jechać osobowymi, bo chciałem "zaoszczędzić". Dnia mi brakło żeby dojechać do Krakowa, przesiadek z 10, niektóre cudem, bo miały połączenie, inne godzina postoju czy więcej, pośpiechy musiałem puszczać, bo z oszczędności byłyby nici, ale piwo jakie wypiłem kosztowało dwa razy tyle co bilet chyba.
avatar użytkownika Unicorn

6. @

Aż dziwne, że nikt (?) nie wpadł na "turystykę zaborową" czyli podróżowanie szlakami dawnych granic...z uwzględnieniem uzdrowisk.

:::Najdłuższa droga zaczyna się od pierwszego kroku::: 'ANGELE Dei, qui custos es mei, Me tibi commissum pietate superna'

avatar użytkownika Sosenka

7. Emisariuszu,

trasę Legnica-Kraków cyklicznie uwalają i cyklicznie ułaskawiają. A jakie tam są piękne awarie szynobusów vel wozów motorowych.. a jakie opóźnienia..
avatar użytkownika Sosenka

8. Unicornie,

powoli, powoli.. Jużeśmy odkryli w Szczawnie polskie groby. Polski generał y ktoś z Walewskich (w tej chwili nie pomnę dokładnie). A słupki w lasach są.