Wątpliwy sukces z 4 czerwca 1989
MariuszGdy, pt., 04/06/2010 - 23:29
Zbigniew Herbert pisał przed laty, że jeżeli Polska odzyska utraconą niepodległość, to wybiegnie na ulice Paryża i będzie krzyczał w kierunku każdego napotkanego przechodnia Viva la Polonia. Jednak, naszemu wielkiemu wieszczowi nie przyszło do głowy wybiec na ulice Paryża w dniu 4 czerwca 1989 roku. Nie zrobił tego nigdy, aż do chwili swojej śmierci w 1998 roku.
Pomimo tego, że mediom często zdarza się twierdzić, że 4 czerwca jest rocznicą „pierwszych wolnych wyborów” w Europie Wschodniej, a zarazem datą graniczną upadku komunizmu i odzyskania przez Polskę niepodległości. To jednak nie wszyscy Polacy ulegają podobnym nastrojom i nie podlegają zbiorowej amnezji świętowania.
Mówi ostatni więzień komunizmu
Wybory z 4 czerwca 1989 były klasycznym przykładem wyborów niedemokratycznych, a ich wynik z góry ukartowano w wyniku porozumień Okrągłego Stołu. Gwarantując w nich 65 proc. miejsc dla PZPR i jej satelickich organizacji partyjnych, a tylko 35 proc. dla tzw. strony społecznej. A jak się plan za pierwszym razem nie powiódł, bo wyborcy odrzucili tzw. listę krajową, to zrobiono tzw. dogrywkę z wyborów. Żartowano wtedy w szeregach tzw. opozycji „niekonstruktywnej”, że Wałęsa z Jaruzelskim i Kiszczakiem zafundowali nam 35 proc. demokrację, a wiadomo, tak jak nie ma 35 proc. dziewictwa, tak i niemożliwa jest 35 proc. demokracja.
Do 23 grudnia 1989 roku, a więc także w czasie, gdy premierem PRL był już Tadeusz Mazowiecki, w wiezieniu w Barczewie przetrzymywano wciąż Józefa Szaniawskiego, więźnia systemu komunistycznego w Polsce. W wywiadzie, jakiego udzielił on przed rokiem „Naszemu Dziennikowi”, mówi o 4 czerwca 1989 wprost:
- Jak mogę uznać ten dzień za datę zwycięstwa nad komunizmem, skoro siedziałem tego dnia w więzieniu? I to w więzieniu bez wątpienia komunistycznym. Mało tego, po tym rzekomym zwycięstwie nad komunizmem siedziałem tam jeszcze pół roku. Kto mnie wtedy więził, jak nie komuniści?
Poproszony jednak przez dziennikarza, aby odniósł się do tego problemu, abstrahując od swoich osobistych przeżyć i doświadczeń, stwierdza jeszcze bardziej dosadnie:
- Podobnie uważam, że tego dnia komunizm w Polsce wcale się nie skończył. Formalnie państwo o nazwie PRL istniało do grudnia 1989 roku. Mazowiecki nie tylko nie był pierwszym niekomunistycznym premierem, ale był ostatnim premierem komunistycznego rządu. Był nim ze względu na swój życiorys, na nazwę państwa, którym rządził, i ze względu na to, że na tę funkcję został wykreowany nie tylko przez Geremka, Wałęsę, Michnika, Jaruzelskiego i Kiszczaka, ale także przez ambasadora Związku Sowieckiego Wiktora Browikowa. Warto podkreślić, że gdy Mazowiecki został premierem, to pierwszym gościem, jakiego przyjął, był gen. Władimir Kriuczkow, szef, KGB. To on jako pierwszy przyjechał złożyć Mazowieckiemu osobiste gratulacje. To daje wiele do myślenia. W rządzie Mazowieckiego Kiszczak dostał, oprócz funkcji szefa MSW, także tekę wicepremiera, a więc patrząc obiektywnie w kategoriach hierarchii państwowej, człowiek odpowiedzialny za śmierć górników w kopalni "Wujek", szef bezpieki w strasznej dekadzie lat 80., w rządzie Mazowieckiego awansował. Podobnie Wojciech Jaruzelski - z I sekretarza KC PZPR awansował na prezydenta III RP. Takie są fakty dotyczące zwycięstwa nad komunizmem 4 czerwca, a cały ten solidarnościowy sztafaż to manipulacja służąca robieniu ludziom wody z mózgu.
Kiedy zatem powinniśmy świętować?
Pozostaje, zatem odpowiedzieć nam na pytanie, kiedy rzeczywiście komunizm w Polsce upadł tak naprawdę. I tutaj znowu pojawiają się wątpliwości. Może nie w stosunku do samego systemu, którego z całą pewnością już dawno nie ma. Ale przecież pozostaje w pamięci, to co tak niedawno kpiąc ze strony solidarnościowej, powiedział dla TVN 24 gen. Czesław Kiszczak. Stwierdził on dosadnie, że skoro nikt mu nawet nie próbował odebrać emerytury przez ostatnie 20 lat, to tak naprawdę twierdzenie o słabości i upadku strony komunistycznej w 1989 mija się z prawdą.
Tymczasem Józef Szaniawski we wspomnianym wywiadzie dla „ND” pytany o określenie takiego przełomowego momentu w Polsce, dodaje jeszcze:
- To niezwykle ważna sprawa dla naszego 40-milionowego Narodu, który od dziesięcioleci usiłował wybić się na niepodległość. (...) Niemcy mają taki symbol - to dzień zburzenia muru berlińskiego i rozpoczęcia szturmu na kwaterę główną Stasi, zakończonego jej zdobyciem i przejęciem całego archiwum. Czesi i Słowacy mają swoją aksamitną rewolucję w Pradze i w Bratysławie, Rumuni mają dzień rozstrzelania Ceausescu, nawet Rosjanie mają taki dzień, kiedy Borys Jelcyn z czołgu na placu Czerwonym proklamował upadek komunizmu. A w Polsce jakimś dziwnym trafem wszystko się rozmyło. Nie ma takiej przełomowej daty. Powiem więcej, fakt, że premierem polskim mógł zostać Józef Oleksy, prezydentem przez dwie kadencje Aleksander Kwaśniewski, fakt, że za zbrodnie komunistyczne nikt nie został do dziś tak naprawdę ukarany, że nie wykryto sprawców morderstw politycznych lat 80., nawet w tak zdawałoby się prestiżowej dla solidarnościowej strony sprawie mordu na ks. Jerzym Popiełuszce, to wszystko sprawia, iż dzisiaj taki przełomowy dzień trudno wskazać.
Dlatego też może dajmy sobie spokój ze ściganiem się w Europie na wydarzenia w 1989 roku. Nie lepiej byłoby podkreślać, że wszystko zaczęło się 31 sierpnia 1980 roku, kiedy po raz pierwszy na tak masową skalę powstał ruch związkowy i antykomunistyczny zarazem. Przecież właśnie wtedy, ten ogólnopolski i robotniczy zryw podważył sens istnienia systemu budowanego w oparciu o leninowską zasadę tzw. terroru klasy robotniczej. A jeżeli koniecznie chcemy mieć swój udział także w upadku muru berlińskiego, to z całą pewnością lepszym byłoby podkreślanie pierwszeństwa strajków majowo-sierpniowych w 1988 roku, niż wątpliwego sukces wyborów kontraktowych z czerwca 1989.
Patrz również:
Wałęsa czy mur berliński
Historia PRL - Od Lenina się zaczęło...
Mariusz A. Roman
[Na załączonych zdjęciach: Wiec przedwyborczy Komitetu Obywatelskiego w Gdyni w 1989; Okolicznościowy transparent oraz plakat z 1989 roku. Fot. Archiwum Autora]
- MariuszGdy - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
5 komentarzy
1. „Wypełnimy testament Pawła
„Wypełnimy testament Pawła Adamowicza”
Trumna z ciałem prezydenta Gdańska wystawiona w Europejskim Centrum Solidarności
Wypełnimy testament Pawła Adamowicza – mówił marszałek woj. pomorskiego podczas uroczystości w Sali BHP Stoczni Gdańskiej.
Pełniąca obowiązki prezydenta Gdańska Aleksandra Dulkiewicz wskazała, że
„przywrócenie zasad praworządności i szacunku do prawa,
przeciwstawienie się mowie nienawiści, obrona Europy w Polsce i Polski w
Europie to zadania dla samorządowców, które byłyby spełnieniem
testamentu politycznego Pawła Adamowicza”.
Zwróciła uwagę, że zmarły prezydent Gdańska szczególne znaczenie
przywiązywał do obrony konstytucji i niezależności władzy sądowniczej,
dlatego też „przewodził protestom w obronie ładu politycznego III
Rzeczpospolitej”. – Owszem, dostrzegał jej ułomności, tak, jak pewnie my
wszyscy, ale zarazem traktował ją jako spełnienie marzeń tych
wszystkich, którzy nie raz oddali życie, ale walczyli o wolną od władzy
komunistycznej władzy w latach 70. i 80. – mówiła.
– Chciałam podzielić się przesłaniem, które zostawił Paweł Adamowicz.
Wiem, że na krótko przed swoją śmiercią wiele czasu i uwagi poświęcał
30. rocznicy wyborów czerwcowych 1989 roku – dodała Dulkiewicz. – Przy
tej okazji marzył o tym, żebyśmy odnowili ideę 4 czerwca jako symbolu
wolnej Polski – oświadczyła.
Paweł Adamowicz uważał – mówiła Dulkiewicz – „że kiedy władze państwowe,
władze RP, ignorują tak ważną rocznicę, odpowiedzialność za jej
upamiętnienie spada” na samorządowców. Jak oceniła, pod tym przesłaniem
prezydenta Gdańska, każdy może się podpisać.
– Wiem, że na krótko przed swoją śmiercią wiele czasu i uwagi
poświęcał 30. rocznicy wyborów czerwcowych 1989 roku – mówiła o swoim
przełożonym Aleksandra Dulkiewicz.
W zaproszeniu była mowa m.in. o konieczności „uczczenia narodzin wolnej
Polski” i przypomnienie, że to w Gdańsku narodziła się „Solidarności”,
„z Lechem Wałęsą na czele”. Z listu wynika, że obok byłego prezydenta na uroczystości miał być zaproszony także były premier Donald Tusk. Media podające dalej treść listu zwróciły też uwagę na zdanie, które krytykowało obecnie rządzącą partię. „Kiedy rząd PiS
odwraca się ostentacyjnie plecami od tak ważnej rocznicy,
odpowiedzialność za nadanie jej odpowiedniej rangi, spada na władze
samorządowe” . Po odczytaniu treści notatki, Dulkiewicz
dodała od siebie, że Adamowicz szczególne znaczenie przywiązywał
do obrony konstytucji i władzy sądowniczej, mimo dostrzegania ich
ułomności. Dodała, że 30. rocznica powstania III RP miała mieć wysoką
rangę, aby „przeciwstawić się kłamstwom publicznym o Polsce”. Na koniec
zaprosiła wszystkich na 4 czerwca do Gdańska.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
2. "Te słowa traktuję jak jego
"Te słowa traktuję jak jego testament"
list prezydenta Gdańska został odczytany w historycznej sali BHP
Stoczni Gdańskiej. Miał być zaproszeniem na obchody rocznicy
wyborów czerwcowych z 1989 r. "Słowa tego listu traktuję jak testament
Pawła Adamowicza. W liście tym znajduje się bowiem świat bliskich mu
wartości: solidarność, wolność oraz szacunek do rządów prawa i
konstytucjonalizmu" - oświadczyła Aleksandra Dulkiewicz.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
3. Tusk: Gdańszczanie znów
Tusk: Gdańszczanie znów pokazali, co znaczy solidarność i godność
w tych smutnych dniach znów pokazali, co znaczy solidarność i godność -
oświadczył w poniedziałek szef Rady Europejskiej Donald Tusk. Jego
zdaniem, "młodzi następcy Pawła Adamowicza zyskali powszechne uznanie i
szacunek".
Polityka szybko zastąpiła żałobę. Tak Jarosław Kurski rozumie "testament" Adamowicza: Powtórzmy wyczyn z 4 czerwca 1989 r.
w grobie, żałoba narodowa szybko się zakończyła, a rozpoczęła się
za to zmasowana kampania polityczna, która buduje na tej tragedii. Mocne
słowa? Gdy przeczytamy to, co napisał Tomasz Lis w „Newseeeku”, a także
Jarosław Kurski w „Gazecie Wyborczej”, wszystko staje się jasne. Żaden
z dziennikarzy nie ukrywa, że testamentem, jaki chcą zrealizować, jest
wyłącznie odebranie władzy PiS.
Okładkowy tekst w poniedziałkowym wydaniu „Gazety Wyborczej”
rozpoczyna się od nawiązania do przesłania, jakie podczas pogrzebu Pawła
Adamowicza wystosował o. Ludwik Wiśniewski OP. Jarosław Kurski uderza
przy tym metropolitę gdańskiego:
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
4. 30 lat powtarzam tezę,
— zauważył komentator tygodnika „Sieci”.
— podkreślał Wildstein.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
5. podpisuję się pod każdym słowem
pana Bronisława
pozdrowienia
gość z drogi