Rzadko się zdarza, by jeden film wywołał taką zawieruchę. Za sprawą „Solidarnych 2010″ okazało się, że w roli krytyka i znawcy dokumentu wystąpił sam premier Donald Tusk. Co więcej, dzielił się swymi wrażeniami o filmie, mimo że – jak sam przyznał – go nie widział.
Odnosząc się do „Solidarnych”, Tusk zauważył: „Nie sądzę, żeby rozstrzygnięcie w tej kampanii nastąpiło w audycjach pana Pospieszalskiego (…) Kampania PiS to Pospieszalski. To będzie istota tej kampanii”. W ogóle zdaniem premiera „Solidarni” to zręczny propagandowy instrument realizacji planu politycznego mającego doprowadzić do głębszego podziału Polski. Już samo to, że owe dywagacje Tuska nie spotkały się z żadną ripostą prowadzących wywiad dziennikarzy „GW”, powinien dawać do myślenia. Czy to naprawdę normalne, żeby dziennikarze szczuli premiera na innego dziennikarza, nawet jeśli nie podoba się im opowieść o Polsce, którą pokazał Pospieszalski? Albo którą by pokazał, gdyby był faktycznie jedynym i głównym autorem filmu?
Bo prawdziwą autorką nie jest twórca „Warto rozmawiać”, ale Ewa Stankiewicz. Ta informacja z trudem się przebiła do opinii publicznej. I to nie tylko dlatego, że Stankiewicz jest od Pospieszalskiego mniej znana. Po prostu znacznie trudniej było przyprawić jej gębę pisowca i tym samym trudniej było widzieć w „Solidarnych 2010″ narzędzie partyjnej propagandy.
Film został potępiony przez różnych samozwańczych speców od etyki. Skrytykowały go zarówno Rada Etyki Mediów, jak i komisja etyki TVP. Ta ostatnia napisała, że w filmie „piętno jednostronności i tendencyjnego doboru” wypowiedzi są nad wyraz czytelne. Nie są zaletą tego filmu ani cnotą jego autorów. Sam zaś Pospieszalski jest, zdaniem komisji, „identyfikowany z konkretną opcją polityczną”.
Oprócz zarzutów jednostronności i manipulacji film wywołał też strach i przerażenie. I tak na przykład wystraszył się nim Andrzej Wajda: „Mnie najbardziej przestraszyło, że można opowiadać tak nieprawdopodobne historie w publicznych mediach, że można zrobić taki film, jaki został pokazany w TVP, bez żadnej odpowiedzialności”.
A mimo to „Rzeczpospolita” zdecydowała się zaoferować ten film swoim czytelnikom. Dlaczego? Po pierwsze autorzy filmu mają prawo się bronić. A najlepiej mogą to zrobić, pokazując swoje dzieło i poddając je pod rzeczową krytykę.
Po drugie nie sposób się oprzeć wrażeniu, że dotychczasowa debata jest nieuczciwa. To nie wymiana krytycznych argumentów, ale atak, nagonka, niemal próba medialnego linczu. Tak się nie rozmawia. I choćby większość dziennikarzy chciała występować w roli naganiaczy, nie ma na to zgody.
I wreszcie niewspółmierność. Nawet jeśli w filmie zdarzały się wypowiedzi bolesne, niemądre, szokujące, wręcz głupie, to padały one z ust przypadkowych ludzi, nie ekspertów, nie komentatorów profesjonalnych, nie autorytetów. Głos ulicy jest wyrazem chwilowego nastroju, a nie głębokiej analizy. Film zaś zaatakowali ci, od których wymaga się trzeźwości ocen i dystansu.
Ewa Stankiewicz, autorka „Solidarnych”, napisała: „Nie roszczę sobie pretensji do całościowego uchwycenia procesu żałoby. Była to próba uchwycenia nastrojów i zarejestrowania – tak to odebrałam – pewnego zrywu społecznego, który dokonuje się na moich oczach. Była to też próba przywrócenia równowagi w jednostronnych relacjach medialnych z żałoby – całkowicie pomijających lęki i obawy społeczne, czy przyczyną katastrofy nie był zamach. Oraz próba oddania głosu ogromnej części społeczeństwa – która sama o sobie mówi, że od lat była dyskryminowana i upokarzana przez media”.
Sądząc po reakcjach, można się obawiać, że część polskich elit ma w sobie zbyt mało empatii. Zamiast wsłuchać się w różne głosy, autentycznie wyrażające poczucie dyskryminacji i wyobcowania, woli w nich widzieć przejaw wojny. Woli kneblować, ograniczać, tresować, budzić strach, potępiać, zatupywać. Instynkt stadny zamiast myślenia, zarażenie emocjonalne zamiast troski, wreszcie złość i chęć prześladowania inaczej myślących – oto obraz umysłowości niektórych zajadłych krytyków filmu. Można mieć tylko nadzieję, że to głośna, choć nie dominująca, grupa.
Najważniejsze, że teraz każdy będzie mógł sam sobie wyrobić zdanie na temat filmu, niezależnie od tego, czy „Solidarni” wywołają jego uznanie czy sprzeciw. Każdy bez pośrednictwa komentatorów będzie mógł być sędzią. Swoboda oceny, wolność wyboru oraz dostęp do wiedzy – tego na pewno będzie bronić „Rz”.
9 komentarzy
1. Każdy bez pośrednictwa komentatorów będzie mógł być sędzią.
o, tego nie zniesie Rada Etyki Mediów! Wszak ONI słysza tylko głosy od celebrytów, głos społeczeństwa jest po prostu wyrzucany, przed przeczytaniem, do kosza.
Pozdrawiam
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
2. Maryla,
Witam.
Jak podawano na Facebooku,reklama tej płyty była wstrzymana w TV.
Cenzura całą gębą.
Pozdr.
http://wola44.wordpress.com/ >>> http://dokumentalny.blogspot.com/
3. Natenczas
Witam.
A nie pomyslales o takiej sierocie jak ja?
Nie kupiles dwoch egzemplarzy?
Pozdrawiam.
4. brak płyt
Ja niestety nie upolowałam tej płyty.
Obleciałam wszystkie kioski i empiki.
usłyszałam " nie dostaliśmy z płytką"
ale maże jeszcze zdobędę
Nigdy nie zaczynaj rozmowy z idiotą. Najpierw sprowadzi Cię do swojego poziomu, a potem pokona doświadczenie
5. Kama
Solidarnych 2010 jest więcej, niz nakładu Rzepy ;)
trzeba będzie niestety robić kopie od znajomych, a na razie oglądać w internecie,
może bedzie mozna nabyć za pośrednictwem tej strony :
http://blogmedia24.pl/node/30447
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
6. benenota,
Witam.
Dzisiaj zauważyłem Twój wpis,a tak poza tym znasz mój telefon ? :))
Pzdr.
http://wola44.wordpress.com/ >>> http://dokumentalny.blogspot.com/
7. Pani Marylu dziękujęza odpowiedż
Ja chybaby znalazłam dojście do płytki. jak się uda to wezmę więcej bo obiecałam znajomym.
W tedy się pochwalę. W internecie oczywiście oglądałam, ale o nie to samo co w całości.
Wiecie Państwo mnie ucieszył ten " NAPAD " na film i jego uczestników.
Bo to znaczy, że się boją i czują oddech "Naszej SOLIDARNOŚCI" na plecach.
I oby tak dalej!!!!!
Pozdrawiam
Nigdy nie zaczynaj rozmowy z idiotą. Najpierw sprowadzi Cię do swojego poziomu, a potem pokona doświadczenie
8. @
Mnie i rodzinie - też się udało kupić płytkę z Rzepą.
Jaka jest POTĘGA tego filmu - widać po zachowaniu ludzi, którzy uczestniczyli sercem w tej żałobie (i osobiście i z TV), którzy oglądali potem ten film w TVP.
Dwie osoby z mojej rodziny, nie były w stanie TERAZ obejrzeć powtórnie całego filmu z płyty -pozostawiły połowę na inny dzień, nie mogąc emocjonalnie przetrwać całości - za jednym zamachem. Ja zbieram się sama do powtórnego obejrzenia filmu już kilka dni... Myślę, że ten stan emocjonalny JEST WZMACNIANY dodatkowo tą hucpa, która się odbywa od samego początku - od 10.04. wokół "badania przyczyn katastrofy"; tym mocniej przeżywa się tamte chwile...i tym mocniej zaciskają się pięści.
UNY wiedzą, ze ten film - to bomba z opóźnionym zapłonem. Stąd strach, paniczny, odbierający rozum (wajdalistom & Co). Nie bez powodu autorzy zostali medialnie zrównani z glebą. Tyle, ze Polacy wiedzą, że to cd. michtrixowej hucpy.
Selka
9. co ciekawe
równie dobrze można by dzisiaj zarejestrować Solidarnych 2010.
Do dzisiaj cholernie aktualne są tamte wątpliwości...
Wczoraj obejrzałem po raz kolejny...
Dla triumfu zła starczy by dobrzy ludzie nic nie robili.. E.Burke