Kwestia zaufania [2010-05-21 10:03]
Pisałem już o tym jakiś czas temu: Nie wierzę, że kiedykolwiek dowiemy się, co wydarzyło się 10 kwietnia w Smoleńsku.
Mój sceptycyzm nie wynika bynajmniej z przekonania, że katastrofy lotnicze ze swej natury są trudne do badania. Mówiąc szczerze, to nie mam bladego pojęcia, jak wygląda praca śledczych i jak przedstawia się bilans ich dochodzeń w tego typu sprawach.
Powodem mojego powątpiewania nie jest też mnogość mniej lub bardziej spiskowych teorii, które zaraz po tej tragedii zaczęły się w różnych mediach pojawiać. Jestem przekonany, że nie mogą mieć one większego wpływu na pracę ludzi, którzy gromadzą dowody i na ich podstawie wyciągają wnioski, które muszą jakoś do zebranych materiałów pasować. Poza tym, nawet jeśli nawet miałoby z nich wynikać coś porażającego i niewygodnego, tym bardziej szanse, że dowiemy się prawdy będą spadać.
Jakiekolwiek zresztą nie byłyby wyniki prac komisji badającej smoleńską katastrofę i tak obciążone będą one jedną podstawową wadą: Nie ufamy Rosjanom.
To powód wystarczający i w zasadzie nic więcej nie trzeba dodawać. A nawet jeśli komuś miałby nie wystarczyć, to chyba jednak zgodziłby się z tezą, że gdyby zebrane materiały wskazywały jednoznacznie na jakąkolwiek winę po rosyjskiej stronie, to raczej na pewno wylądowałby w teczce z napisem; „Nigdy nie otwierać.”
Po prostu i najzwyczajniej w świecie: pewnych uprzedzeń (zarezerwowanych zresztą nie tylko dla naszych wschodnich sąsiadów) nie sposób ot tak przeskoczyć i trudno też udawać, że nagle darzymy ich pełnym zaufaniem. Zwłaszcza, że są sędziami po części we własnej sprawie, a ponadto dochodzą przecież do nas sygnały, jak w praktyce wygląda ich solidność i chęć do współpracy z Polskimi ekspertami.
Jedno jest pewne: ta, być może niepotrzebna i nieuzasadniona podejrzliwość mogłaby zniknąć jak ręką odjął, gdyby tylko dochodzeniem zajęła się jakaś komisja, której dominującą stroną nie byłaby Rosja. A tak, cokolwiek zawierać będzie końcowy raport z jej prac i tak na zawsze otwarte pozostanie pytanie, czy aby faktycznie jest to prawda; względnie, czy przypadkiem nic więcej nie można było dla dotarcia do niej zrobić.
W ten sposób, zamiast realnie poprawiać wzajemne relacje, już niedługo dostaniemy tylko kolejny, ciężki i być może nieusuwalny kamień do ogródka p.t. „polsko-rosyjskie pojednanie”.
Filed under: dywagacje, historia, polityka, polityka zagraniczna, Polska, społeczeństwo
- dzierzba - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
napisz pierwszy komentarz