R. Kalisz powtarza już nieco zgrany refren, że ustawa pozbawiająca przywilejów emerytalnych esbeków, uderzy w sprzątaczki pracujące w SB. Tej tragicznej perspektywie można jakoś zaradzić.
Najpierw sprzątaczkom z SB można powiedzieć po stalinowsku, że tam gdzie drwa rąbią, tam wióry lecą, a następnie można - w końcu prawników wśród komunistów jest dostatek - złożyć poprawkę do ustawy w brzmieniu "z wyjątkiem sprzątaczek". Najlepiej jednak byłoby przeprowadzić komunistyczną weryfikację sprzątaczek taką samą jak weryfikacja ludzi mediów po wprowadzeniu stanu wojennego (swoją drogą, czy nie obejmowała ona także redakcyjnych sprzątaczek jako "niepewnego elementu w trudnych czasach wojny"?), kto bowiem może zagwarantować, że żadna sprzątaczka w czasach rządów SB nie działała jednocześnie w "Solidarności" czy "Solidarności Walczącej" (fuj!), a więc, że taka redukcja przywilejów jak najbardziej wtedy by się z komunistycznego punktu widzenia należała (tu się chyba Kalisz zgodzi).
Kalisz Kaliszem, dialektyka dialektyką, ale sprawa jest poważna, ponieważ nawet, jeśliby ustawa weszła w życie w miarę szybko, to i tak powstaje dość paląca kwestia, a mianowicie: co z tymi pieniędzmi, które funkcjonariusze SB (łącznie ze sprzątaczkami) pobierali przez ostatnie 19 lat, pustosząc nasze i tak dość skromnie wypełnione kieszenie? Jeśli wyliczenia dotyczące oszczędności po planowanej obecnie likwidacji esbeckich przywilejów są słuszne, to suma, jaka by powstała z oszczędności poczynionych od 1989 r. byłaby jeszcze bardziej imponująca. Komuniści, tak czuli na punkcie społecznych nierówności, biedy oraz niedoinwestowania służby zdrowia, mogliby na własne oczy zobaczyć, jak przywileje esbeckie zamieniane są na nowe szpitale, wiejskie szkoły, czy po prostu wzrost emerytur nieesbeckich.
Tak się jednak nie stało, toteż przemowa Gleba Chlebowskiego, który mówi o jakiejś dziejowej sprawiedliwości zastosowanej na zasadzie "lepiej późno niż wcale" brzmi mi jakoś nie do końca przekonująco. Taka sprawiedliwość wszak powinna uwzględniać lata, w których funkcjonariusze zbrodniczej organizacji żyli sobie na luksusowym poziomie w porównaniu z ludźmi, których kiedyś ci esbecy dręczyli. W przeciwnym bowiem razie PO, jako pomysłodawca projektu ustawy, zgłasza dość zagadkowe rozwiązanie prawne w sytuacji, gdy żadna szeroko zakrojona deesbekizacja po "obaleniu komunizmu" nie została przeprowadzona i gdy ma zamiar rozwalić przy szczerej aprobacie komunistów, więc pewnie i wielu esbeków (było nie było odsłaniający kulisy działalności m.in. SB oraz (przynajmniej formalnie) ścigający przestępców za zbrodnie komunistyczne) IPN.
Ktoś powie, że należy się cieszyć choćby i z takiego drobnego rozwiązania, bo o likwidacji esbeckich przywilejów emerytalnych mówiło się już "od lat". Zgadzam się, że "dobra psu i mucha", jak zwyczajowo w podobnych okolicznościach mawia Michalkiewicz. Wprawdzie słyszałem już w porannej Jedynce jakiegoś dyżurnego esbeka, który dzwonił, pytając dramatycznie, czy wszyscy w SB byli źli i twierdził, że Jaruzelski nie był złodziejem, a dziś są więksi złodzieje i to im "trzeba odbierać" - za chwilę jednak był głos rozsądku innego słuchacza, który zwrócił uwagę, że obok pracowników SB należałoby uwzględnić stalinowskich sędziów, prokuratorów itd. Ja zaś bym dorzucił jeszcze kwestię zdegradowania tych wszystkich komunistycznych generałów zasiadających we WRON-ie oraz choćby pułkowników, którzy sprawowali władzę w województwach po wprowadzeniu stanu wojennego.
Dla takich zdrajców i zbrodniarzy, jak Jaruzelski czy Kiszczak, czy im podobni, którzy - co brzmi dla nas komicznie, choć przecież oni to głoszą ze śmiertelną powagą - uważają się za żołnierzy, za frontowców (!) - ten argument dziś w Trójce przypomniał Napieralski - (choć nie mają na myśli wojny z polskim narodem) pozbawienie stopni generalskich byłoby o wiele większą karą (symboliczną, bo symboliczną, ale pozostającą na wieki w podręcznikach historii), aniżeli tylko obcinanie jakichś emerytur. Biorąc pod uwagę jeszcze to, że czerwona nomenklatura błyskawicznie zapewni finansową osłonę "pokrzywdzonym przez ustawę", to możemy być pewni, że byli esbecy oraz "architekci stanu wojennego" nie odczują skutków likwidacji przywilejów emerytalnych w jakiś dotkliwy sposób.
Tu zaś jest pies pogrzebany. Jeśliby bowiem konsekwentnie podejść do kwestii likwidacji przywilejów komunistów, to należałoby redukować nie tylko emerytury, ale i zająć się złodziejskimi majątkami czerwonej nomenklatury, zwłaszcza tymi fortunami, które powstały PO "obaleniu komunizmu". Oczywiście, jeśli ktoś "uczciwością i pracą" się wzbogacił i do majątku doszedł "zaczynając od zera", to zostawiono by go oczywiście w spokoju, lecz jeśli np. stał się właścicielem fabryki tylko z tego powodu, że wcześniej był jej dyrektorem z PZPR-owskiego czy esbeckiego nadania, to można by spokojnie dokonać przeglądu jego majątku oraz zarekwirowania na rzecz zbiedniałego państwa tego, co zdobył "kradnąc pierwszy milion". Gdyby zaś od każdego czerwonego biznesmena tak po tym (wcale nie przysłowiowym) pierwszym ukradzionym milionie zebrać na fundusze emerytalne czy ratowanie służby zdrowia, to już byłyby całkiem niezłe wpływy finansowe, a przecież to byłby zaledwie wierzchołek góry lodowej, jeśli weźmiemy pod uwagę skalę biznesowych powiązań między czerwonymi, powiązań utrzymujących się po dziś dzień.
Zastanawiam się wobec tego, co właściwie, poza - na co zwróciła uwagę wczorajsza "GW" (tam zaś tego typu sprawy wyczuwa się na kilometr) - propagandowymi celami, chce zdziałać taką ustawą PO? Powtarzam, dobra psu i mucha, więc pewnie po wprowadzeniu takiej ustawy zapewne cieszyłbym się z jej skutków, ponieważ każdy grosz odebrany komunistom można spożytkować (pod warunkiem, że nie pożre go rozpasana polska biurokracja), ale obawiam się, że te propagandowe cele mogą się wcale nie spodobać nie tylko redakcji "GW" (która, jak wiemy, wyczulona jest niezwykle na los wszystkich, nie tylko uwzględniając sprzątaczki w SB, ale i samych funkcjonariuszy SB), lecz zwłaszcza tym, którzy peokratom przecierali drogę do władzy.
Osobiście nie wierzę, by dokonująca rekomunizacji służb specjalnych i zaciekle za ich pomocą walcząca z weryfikatorami WSI, obecna partia władzy nagle dokonała antykomunistycznego zwrotu i zaczęła dążyć do emancypacji spod wpływów ludzi Bezpieki. Obawiam się, że akcja z tą ustawą (na co, jak na co, ale na "piniądze" to czerwona nomenklatura jest szczególnie uczulona po 1989 r.) może być dla PO wyprawą "o jeden most za daleko" i te środowiska, które ją gremialnie wspierały zaczną doprowadzać do "spadku poparcia społecznego". Już teraz zresztą słyszymy tu i tam (a to Żakowski, a to inni "zatroskani publicyści" oraz "ludzie wpływowi"), że PO od jakiegoś czasu niebezpiecznie upodabnia się do PiS-u, a tego rodzaju porównania nie tylko w kręgach wykształciuchów oznaczają pocałunki śmierci.
Dodam jednak, że mnie to wcale nie martwi. Sprzątaczki z SB wyszykują po prostu jakieś kolejne "uzdrawiające Polskę" ugrupowanie polityczne. By żyło się lepiej. Wszystkim.
5 komentarzy
1. Free
"Jeśli pozwolisz by robactwo się rozmnożyło - rodzą się prawa robactwa. I rodzą się piewcy, którzy będą je wysławiać"
2. O co chodzi PO ?
3. wczorajszy występ Karpiniuka
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
4. Dzięki za komentarze
5. w którą stronę zmierzamy,
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl